Lew Trocki
O aktualności Manifestu Komunistycznego w 90 rocznicę jego napisania
Aż trudno uwierzyć, że brakuje zaledwie 10 lat do stulecia „Manifestu partii komunistycznej”! Ta broszura aż tryska od genialności, którą przewyższa jakąkolwiek inną w literaturze świata; do dzisiaj zadziwia nas swoją świeżością. Najważniejsze jej części brzmią, jakby były wczoraj napisane. Nie na żadnej wątpliwości co do tego, że jej młodzi autorzy (Marks miał zaledwie 29 lat a Engels 27) lepiej umieli widzieć przyszłość niż ktokolwiek przed nimi, a może i po nich.
Już we wspólnym wstępie do wydania z roku 1872 Marks i Engels twierdzili, że mimo iż niektóre drugorzędne akapity „Manifestu” się zdezaktualizowały, nie mieli oni prawa do wprowadzania żadnych poprawek do pierwotnego tekstu, gdyż w przeciągu 25 lat „Manifest” przekształcił się w dokument historyczny. Od tamtej pory minęło kolejnych 65 lat. W tym przedsłowiu postaramy się przedstawić w skrócie zarówno te myśli „Manifestu”, które dziś utrzymują całą swą moc, jak i te, które wymagają znacznej zmiany lub poszerzenia.
Materialistyczne pojęcie historii, które Marks sformułował nieco wcześniej i po mistrzowsku zastosował w „Manifeście” sprawdziło się w toku wydarzeń i wytrzymało ciosy nieżyczliwej krytyki. Dziś stanowi jedno z najcenniejszych narzędzi ludzkiej myśli. Wszystkie inne interpretacje historycznych procesów straciły jakiekolwiek znaczenie naukowe. Możemy dzisiaj z całą pewnością twierdzić, że nie tylko nie sposób być rewolucyjnym działaczem, lecz nawet zwykłym kulturalnym obserwatorem historii, o ile się nie przyswoiło jej materialistycznej interpretacji.
Pierwszy rozdział „Manifestu” rozpoczyna się od słów: „Historia wszystkich dotychczasowych społeczeństw jest historią walk klasowych”. To stwierdzenie, stanowiące najważniejszy wniosek jaki da się wyciągnąć z materialistycznej interpretacji historii, natychmiast sam stał się czynnikiem walki klas. Szczególnie zjadliwe były ataki pochodzące od reakcyjnych hipokrytów, liberalnych doktrynerów oraz idealistycznych demokratów przeciw teorii, która zastępowała takie pojęcia jak „wspólny dobrobyt”, „jedność narodową” czy „wiekuiste prawdy moralne” przez konflikt materialnych interesów. Z czasem do nich przyłączyły się elementy pochodzące z samego ruchu robotniczego, tak zwani rewizjoniści, czyli ci, którzy dążyli do korygowania (rewidowania) marksizmu w świetle współpracy i pojednania klas. Wreszcie i w naszych czasach pojawili się - właściwie na tej samej drodze - nikczemni epigoni Międzynarodówki Komunistycznej („stalinowcy”) ze swoją polityką, tak zwanego, frontu ludowego, co stanowi totalną negację prawidłowości walki klas. Dzieje się to właśnie w epoce imperializmu, który wszelkie społeczne sprzeczności doprowadza do najwyższego punktu napięcia i przyznaje „Manifestowi Komunistycznemu” największe teoretyczne zwycięstwo.
Anatomia kapitalizmu jako specyficznej formy rozwoju gospodarczego w społeczeństwie została przez Marksa opisana w dokładny sposób w „Kapitale” (1867 rok). Ale w „Manifeście Komunistycznym” już wyraźnie zarysowują się główne linie przyszłej analizy: płaca za robociznę jako ekwiwalent kosztu jej odtwarzania; przywłaszczenie nadwartości przez kapitalistów; konkurencja jako podstawowe prawo społecznych stosunków; koncentracja bogactwa w rękach coraz to mniejszej ilości właścicieli z jednej strony, a z drugiej wzrost ilościowy proletariatu, przygotowanie warunków politycznych i materialnych koniecznych dla ustroju socjalistycznego.
Przesłanka „Manifestu” dotycząca skłonności kapitalizmu do obniżania pracowniczej stopy życia, a nawet przekształcania ich w nędzarzy, zniosła potężne bombardowania. Księża, profesorowie, ministrowie, dziennikarze, socjaldemokratyczni teoretycy i liderzy związkowi wytoczyli bój tak zwanej „teorii pauperyzacji”. Nieustannie odkrywali znamiona rosnącego dobrobytu wśród ludzi pracy, przedstawiając robotniczą arystokrację jako proletariat, lub jako stałą skłonność to, co mogło być li tylko zjawiskiem przejściowym. Działo się to nawet wtedy, gdy rozwój najpotężniejszego kapitalizmu świata, kapitalizmu amerykańskiego, z milionów robotników zrobił nędzarzy na utrzymaniu federalnej, miejskiej lub prywatnej dobroczynności.
Także wbrew „Manifestowi”, który w handlowych i przemysłowych kryzysach widział całą serię coraz to większych katastrof, rewizjoniści przysięgali, że rozwój zarówno krajowy jak i międzynarodowy wielkich trustów pozwoli narzucić kontrolę na rynek, a to stopniowo doprowadzi do zanikania kryzysów. Koniec ostatniego stulecia i początki tego, naprawdę cechował tak żywiołowy rozwój kapitalizmu, że mogłoby się wydawać, że kryzysy to tylko „przypadkowe” przerwy. Ale tamte czasy przepadły bezpowrotnie. W ostatecznym rozliczeniu okazało się, że jeszcze raz Marks miał rację.
„Nowoczesna władza państwowa jest jedynie komitetem zarządzającym wspólnymi interesami całej klasy burżuazyjnej”. Takie krótkie sformułowanie, które przywódcy socjaldemokracji określili jako dziennikarski paradoks, zawiera właściwie jedyną naukową teorię państwa. Kształtowana przez burżuazję demokracja nie jest - jak myśleli Bernstein i Kautsky - pustym workiem, który da się zapełnić jakąkolwiek zawartością klasową. Burżuazyjna demokracja może służyć jedynie burżuazji. Rząd frontu ludowego, bez względu na to czy na jego czele staje Blum, Chautemps, Caballero czy Negrin, nie jest niczym innym jak komitetem zarządzającym wspólnymi interesami całej klasy burżuazyjnej. Jak komitet zaczyna działać niesprawnie, burżuazja daje mu kopniaka i wyrzuca precz.
„Wszelka walka klasowa jest walką polityczną. (...) [Następuje] organizowanie się proletariuszy w klasę, a tym samym w partię polityczną”. Syndykaliści z jednej strony a anarchosyndykaliści z drugiej, odsunęli - a nawet i teraz odsuwają - potrzebę zrozumienia tych historycznych prawidłowości. Syndykalizm w swej „czystej” formie otrzymał właśnie straszny cios w swej głównej siedzibie, Stanach Zjednoczonych. Anarchosyndykaliści ponieśli właśnie nieodwracalną klęskę w swojej ostatniej twierdzy, w Hiszpanii. Także i tu okazało się, że „Manifest” miał rację.
Proletariat nie może zdobyć władzy w ramach ustanowionego przez burżuazję ustawodawstwa. „Komuniści (...) oświadczają otwarcie, że cele ich mogą być osiągnięte jedynie przez obalenie przemocą całego dotychczasowego ustroju społecznego”. Reformiści usiłowali interpretować ten fragment „Manifestu” w oparciu o brak dojrzałości proletariatu owych czasów i o niewystarczający poziom rozwoju demokracji. Losy owych „demokracji”: włoskiej, niemieckiej i wielu innych wskazuje na to, że „brak dojrzałości” jest raczej znamieniem właśnie reformistów.
Aby osiągnąć socjalistyczną transformację społeczeństwa, klasa robotnicza musi skoncentrować w swych rękach wystarczającą ilość władzy, aby móc obalać wszystkie i każde przeszkody polityczne, jakie stoją na drodze do nowego systemu. „Proletariat (...) poprzez rewolucję staje się klasą panującą” - oznacza to jego dyktaturę. Jest to jednocześnie jedyna prawdziwa proletariacka demokracja. Jej obszar i głębokość zależą od konkretnych warunków historycznych. Im więcej państw przejdzie na drogę ku socjalistycznej rewolucji, tym bardziej wolne i elastyczne będą formy jakie ta dyktatura przybierze, o tyle bardziej zaawansowana i otwarta będzie demokracja robotnicza.
Międzynarodowy rozwój kapitalizmu z góry określa internacjonalistyczny charakter proletariackiej rewolucji. „Zjednoczona akcja, przynajmniej krajów cywilizowanych, jest jednym z pierwszych warunków jego [proletariatu] wyzwolenia”. Późniejszy rozwój kapitalizmu tak powiązał wszystkie części naszej planety, zarówno tych „cywilizowanych” jak i tych „niecywilizowanych”, że kwestia rewolucji socjalistycznej nabrała charakteru totalnie i zdecydowanie światowego. Radziecka biurokracja usiłowała wykreślić „Manifest” w tej zasadniczej kwestii. Degeneracja bonapartystyczna państwa radzieckiego jest przykładem aż nazbyt jasnym na to, że teoria socjalizmu w jednym kraju jest fałszerstwem.
„Gdy w przebiegu rozwoju znikną różnice klasowe i cała produkcja zostanie skupiona w rękach zrzeszonych jednostek, władza publiczna utraci swój charakter polityczny”. Czyli innymi słowy: państwo wygaśnie. Pozostanie społeczeństwo wyzwolone ze swego kaftana bezpieczeństwa. Nie jest to nic innego jak socjalizm. W przeciwieństwie – potworne rozrastanie się państwowej przemocy w ZSRR jest świadectwem oddalenia się od socjalizmu.
„Robotnicy nie mają ojczyzny”. Nie raz filistrzy oceniali te słowa zawarte w „Manifeście” jako kpina i prowokacja. Jest to jednak jedyna możliwa wytyczna w stosunku do kapitalistycznej „ojczyzny”. Odstąpienie od niej przez II Międzynarodówkę doprowadziło nie tylko do 4 lat wyniszczania Europy, lecz i również do dzisiejszego cywilizacyjnego zastoju na całym świecie. Wobec zbliżającej się kolejnej wojny, której drogę utorowała zdrada III Międzynarodówki, „Manifest” nadal pozostaje najlepszym doradcą w kwestii kapitalistycznej „ojczyzny”. Jak widać, wspólna i krótka praca dwóch młodych autorów nadal udziela wskazówek w najważniejszych i najbardziej bieżących kwestiach walki o wyzwolenie. Jaka inna książka mogłaby choć w przybliżeniu porównać się do „Manifestu”? To jednak nie oznacza bynajmniej, że po 90 latach niezrównanego rozwoju sił wytwórczych i wielkich walk społecznych, „Manifest Komunistyczny” nie powinien ulec poprawom i że nic tam nie można dodać. Myśl rewolucyjna nie ma nic wspólnego z bałwochwalstwem. Programy i przewidywania należy poprawiać w świetle doświadczenia, gdyż jest ono najwyższym kryterium ludzkiego rozumu. Tak więc i „Manifest Komunistyczny” należy poprawić i uzupełnić. Ale, jak właśnie uczy historyczne doświadczenie, takie poprawki i uzupełnienia jedynie mogą być owocne jeśli będziemy postępować zgodnie z metodą jaka leży u podłoża samego „Manifestu”. Postarajmy się to wykazać przy pomocy kilku najważniejszych wydarzeń:
Marks uczył, że żaden system nie schodzi z areny historii, zanim nie wyczerpie swego twórczego potencjału. „Manifest Komunistyczny” piętnuje kapitalizm za to, że opóźnia rozwój sił wytwórczych. Wówczas jednak, jak i zresztą w toku następnych dziesięcioleci, takie opóźnianie było względne. Gdyby w ogóle było możliwe, aby w drugiej połowie XIX wieku zorganizować gospodarkę na zasadach socjalistycznych, tempo rozwoju byłoby niesłychanie większe. Takie stwierdzenie jednak, którego nie da się teoretycznie obalić, nie oznacza bynajmniej, że siły wytwórcze nie rosły na świecie aż do czasów I wojny światowej. To dopiero w ostatnich 20 latach, mimo nowych zdobyczy nauki i technologii, rozpoczął się okres zastoju czy nawet regresu. Ludzkość już zaczyna zużywać swój zakumulowany kapitał, a tu kolejna wojna grozi zniszczeniem fundamentów ludzkiej cywilizacji na wiele lat. Autorzy „Manifestu” myśleli, że uda się wyrzucić kapitalizm na śmietnik historii nim przekształci się z ustroju względnie reakcyjnego w ustrój absolutnie reakcyjny. Ta transformacja nastąpiła dopiero na oczach obecnego pokolenia i spowodowała, że nasza epoka jest epoką wojen, rewolucji i faszyzmu.
Błąd historyczny Marksa i Engelsa w stosunku do dat historycznych wynikał, z jednej strony z niedocenienia przyszłych możliwości, które jeszcze żyły w kapitalizmie, a z drugiej zaś strony z przecenienia rewolucyjnej dojrzałości proletariatu. Rewolucja roku 1848 nie przekształciła się w rewolucję socjalistyczną, jak to oceniano w „Manifeście”, ale otworzyła w Niemczech możliwości przyszłego wielkiego wzrostu kapitalistycznego. Komuna Paryska udowodniła, że proletariat nie może wyrwać władzy burżuazji, jeśli na jego czele nie stoi dobrze zahartowana partia rewolucyjna. Jednakże długi okres kapitalistycznego dobrobytu, jaki nastąpił, nie doprowadził do głębszej edukacji rewolucyjnej awangardy, ale do burżuazyjnej degeneracji robotniczej arystokracji, a to z kolei stało się głównym hamulcem proletariackiej rewolucji. Naturalnie i logicznie, autorzy „Manifestu” takiej dialektyki przewidzieć nie mogli.
Dla „Manifestu Komunistycznego” kapitalizm był królestwem wolnej konkurencji. Nawet gdy nadmienia rosnącą koncentrację kapitału, „Manifest” nie wyciąga koniecznych wniosków co do monopolu, który stał się dominującą formą kapitalizmu w naszych czasach, co stanowi najważniejszy wstępny warunek dla socjalistycznej ekonomii. To dopiero później, w „Kapitale”, Marks wykazał skłonność przekształcania wolnej konkurencji w monopol. Dopiero Lenin dokonał naukowej oceny monopolistycznego kapitalizmu w swej pracy „Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu”.
Opierając się na przykładzie rewolucji przemysłowej w Anglii, autorzy „Manifestu” opisali zbyt jednostronnie proces likwidacji klas pośrednich‚ czyli np. proletaryzację na wielką skalę rzemieślników, drobnych handlarzy i rolników. Prawda jest taka, że elementarne siły konkurencji dalekie są od ukończenia tego zadania, które jest jednocześnie zadaniem postępowym i barbarzyńskim. Kapitalizm zrujnował drobnomieszczaństwo w wiele wyższym stopniu niż osiągnął jego proletaryzację. Jednocześnie państwo burżuazyjne uczyniło duży świadomy wysiłek aby sztucznie podtrzymać drobnomieszczańskie warstwy. Na przeciwnym biegunie postęp technologiczny oraz racjonalizacja w przemyśle, pojawiające się na wielką skalę, powodują bezrobocie i utrudniają proletaryzację drobnomieszczaństwa. W tym samym okresie rozwój kapitalizmu maksymalnie przyśpieszył rozwój całych zastępów techników, administratorów, urzędników, czyli tak zwanej „nowej klasy średniej”. W efekcie te klasy średnie, o których wygaszaniu tak kategorycznie wypowiada się „Manifest” stanowią, nawet w tak zaawansowanym kraju jak Niemcy, mniej więcej połowę ludności. Jednak sztuczne podtrzymywanie przestarzałych warstw drobnomieszczańskich w żaden sposób nie łagodzi społecznych sprzeczności, lecz wręcz przeciwnie, nadaje im cech szczególnie złośliwych i tworzy, u boku permanentnej armii bezrobotnych, najgroźniejszy wyraz degeneracji kapitalizmu.
Tworzony na miarę epoki rewolucyjnej „Manifest” zawiera (pod koniec II rozdziału) 10 postulatów, które odnoszą się do okresu bezpośredniego przejścia z kapitalizmu do socjalizmu. We wstępie do wydania z roku 1872, Marks i Engels twierdzili, że te postulaty stały się już częściowo nieaktualne, oraz że w każdym razie ich znaczenie było drugorzędne. Reformiści złapali się tej oceny i tłumaczyli ją jako dowód na to, że rewolucyjne hasła przejściowe ustąpiły już na zawsze miejsca socjaldemokratycznemu „programowi minimum”, który jak wiadomo, nie wykracza poza ramy burżuazyjnej demokracji. Przecież autorzy „Manifestu” dokładnie określili zasadnicze sformułowanie ich programu przejściowego, czyli to, że „klasa robotnicza nie może po prostu objąć w posiadanie gotowej machiny państwowej i uruchomić jej w swych własnych celach”. Jest to więc sformułowanie skierowane przeciwko fetyszyzmowi burżuazyjnej demokracji. Nieco później Marks przeciwstawił państwo kapitalistyczne państwu typu „komuna”. Ten „typ” z czasem nabrał o wiele bardziej dookreślonych kształtów rad. Dzisiaj nie możemy mówić o programie rewolucyjnym nie wspominając o radach i robotniczej kontroli. Co więcej, te 10 postulatów, które zdezaktualizowały się w okresie pokojowego działania parlamentarnego dziś nabrały swego właściwego znaczenia. To właśnie socjaldemokratyczny „program minimum” stracił bezpowrotnie na aktualności.
Na poparcie swej nadziei, że „niemiecka rewolucja burżuazyjna może być tylko bezpośrednim prologiem rewolucji proletariackiej” „Manifest” cytuje o wiele bardziej zaawansowane warunki europejskiej cywilizacji w porównaniu do tego, co miało miejsce w Anglii w XVII wieku lub we Francji w wieku XVIII, oraz wskazuje na o wiele bardziej rozbudowany proletariat. Błąd w tym przewidywaniu to nie tylko kwestia daty. Już w kilka miesięcy później, rewolucja w 1848 roku udowodniła, że właśnie w najbardziej zaawansowanych warunkach, żadna klasa burżuazyjna nie jest w stanie doprowadzić rewolucji do końca: zarówno wyższa jak i średnia burżuazja ma zbyt wielkie powiązania z właścicielami ziemskimi, a łączy ich przerażenie w obliczu ruchu masowego; drobnomieszczaństwo jest zbyt podzielone i zbyt polega na wielkim mieszczaństwie w kwestii kierownictwa. Jak wynika z całego późniejszego rozwoju wydarzeń w Europie i w Azji, rewolucja burżuazyjna sama w sobie, na ogół już nie może być przeprowadzona. Totalne wyeliminowanie feudalnych rubieży w społeczeństwie może nastąpić tylko pod warunkiem, że proletariat wyzwolony z wpływów jakie nań mogą mieć partie burżuazyjne, stanie na czele chłopstwa i narzuci swą rewolucyjną dyktaturę. Tak więc na pierwszym etapie rewolucja burżuazyjna wplata się w rewolucję socjalistyczną, by w następnym etapie oddzielić się od niej. W ten to sposób rewolucja narodowa (krajowa) staje się tylko ogniwem rewolucji światowej. Przekształcanie się baz ekonomicznych i wszystkich stosunków nabiera charakteru permanentnego (nieprzerwanego). Dla rewolucyjnych partii w zacofanych krajach Azji, Ameryki Łacińskiej i Afryki jasne zrozumienie organicznego powiązania między rewolucją demokratyczną a dyktaturą proletariatu, a więc z międzynarodową rewolucją socjalistyczną jest kwestią życia lub śmierci.
Mimo
iż „Manifest” opisuje jak kapitalizm wciąga do otchłani
zacofane i niecywilizowane kraje, nie zawiera żadnych wskazówek co
do walk narodowowyzwoleńczych w krajach kolonialnych i
półkolonialnych. Skoro Marks i Engels uważali, że rewolucja
socjalistyczna wewnątrz „przynajmniej krajów cywilizowanych”
była kwestią kilku lat, kwestię kolonialną uznano za
automatycznie rozwiązaną, nie w wyniku niezależnego ruchu
uciskanych narodowości, lecz w wyniku zwycięstwa proletariatu w
centralnych metropoliach kapitalizmu. Dlatego więc „Manifest”
nie odnosi się do spraw rewolucyjnej strategii w krajach
kolonialnych i półkolonialnych. Sprawy te wymagają odrębnego
podejścia. Na przykład, jest już dzisiaj ewidentne, że o ile
„narodowa ojczyzna” stała się w zaawansowanych krajach
kapitalistycznych totalnym hamulcem historycznym, nadal jest jednak
względnie postępowym pojęciem w krajach zacofanych, które są
zmuszone do walki o niezależny byt.
„Komuniści - twierdzi
„Manifest” - popierają wszędzie każdy ruch rewolucyjny
przeciw istniejącym stosunkom społecznym i politycznym.” Ruch
ras kolorowych skierowany przeciwko imperialistycznym ciemięzcom
jest jednym z najważniejszych i najpotężniejszych ruchów przeciw
istniejącemu ładowi i wymaga totalnego, bezwarunkowego i
nieograniczonego poparcia ze strony białego proletariatu. Zasługę
za opracowanie rewolucyjnej strategii dla narodów uciskanych ma
przede wszystkim Lenin.
Najbardziej zdezaktualizowaną częścią „Manifestu Komunistycznego” - nie tyczy to metody lecz treści - jest krytyka „literatury socjalistycznej” z początków XIX wieku (rozdział III) i określenie stosunku komunistów do różnych partii opozycyjnych (rozdział IV). Wymienione w „Manifeście” ruchy i partie zostały tak doszczętnie zmiecione przez rewolucję roku 1848 oraz przez następującą po niej kontrrewolucję, że ich nazw należałoby szukać w historycznym leksykonie. Może jednak i tu „Manifest” jest nam dziś bliższy niż poprzedniemu pokoleniu. W czasach gdy kwitła II Międzynarodówka, kiedy marksizm panował niepodzielnie, koncepcje pramarksowskie wydawały się ostatecznie zepchane do lamusa. Dziś dzieje się coś innego. Rozkład socjaldemokracji i Międzynarodówki Komunistycznej płodzi diabelskie pomioty i potworny regres ideologiczny. To tak jakby starcza myśl stała się nagle zdziecinniała. Procesy degeneracji w poszukiwaniu formułki na panacea, ponownie odkrywają doktryny już dawno pogrzebane przez naukowy socjalizm.
W kwestii partii opozycyjnych: to właśnie tu minione dziesięciolecia wprowadziły najgłębsze zmiany, nie tylko w tym znaczeniu, że stare partie zostały zastąpione przez inne, lecz i również dlatego, że zmieniły zasadniczo swój charakter i wzajemne stosunki w epoce imperializmu. Dlatego „Manifest” należy uzupełnić o najważniejsze dokumenty czterech pierwszych zjazdów Międzynarodówki Komunistycznej, co stanowi podstawową lekturę bolszewizmu oraz o uchwały konferencji IV Międzynarodówki.
Już mówiliśmy, że - zgodnie z Marksem - żaden ład społeczny nie schodzi ze sceny zanim nie zużyje swojego potencjału. Ale nawet już przestarzały ład nie odchodzi bez oporów ustępując miejsca następnemu. Zmiana ustroju społecznego zakłada najtwardszą z walk klasowych: rewolucję. Jeżeli proletariat, z takiego lub innego powodu, okaże się niezdolny do obalenia zuchwałym ciosem zgrzybiałego ładu kapitalistycznego, to kapitał finansowy, starając się utrzymać swe niestabilne panowanie, w sposób nieunikniony przekształci zrujnowane i zdemoralizowane drobnomieszczaństwo w mordercze bandy faszyzmu. Burżuazyjna degeneracja socjaldemokracji i faszystowska degeneracja drobnomieszczaństwa powiązane są mechanizmem przyczyny i skutku.
Dzisiaj III Międzynarodówka - w sposób o wiele bardziej obleśny niż II - spełnia zadanie polegające na oszukiwaniu i demoralizowaniu świata pracy. Poprzez mord popełniony na awangardzie hiszpańskiego proletariatu, nieposkromieni oprawcy z Moskwy nie tylko oczyszczają teren dla faszyzmu, lecz wykonują sporą część ich brudnej roboty. Wydłużający się kryzys międzynarodowej rewolucji staje się coraz to bardziej kryzysem ludzkiej cywilizacji, a zasadniczo da się go sprowadzić do kryzysu rewolucyjnego kierownictwa.
IV Międzynarodówka, jako spadkobierczyni wspaniałej tradycji, której najcenniejszym ogniwem jest „Manifest partii komunistycznej” szkoli nowe kadry dla rozwiązywania starych zadań. Teoria to uogólnione realia. W rzetelnym stanowisku wobec rewolucyjnej teorii wyraża się pragnienie odbudowy społecznych realiów. To, że nasi Towarzysze na południu Czarnego Lądu jako pierwsi przetłumaczyli „Manifest” na język afrikaans jest dowodem na to, że myśl marksowska żyje dziś pod sztandarem IV Międzynarodówki. Do niej należy przyszłość. Kiedy będziemy obchodzili stulecie „Manifestu Komunistycznego” IV Międzynarodówka będzie decydującą siłą rewolucyjną na naszej planecie.
Napisane: 10 października 1936