Katolik wie jak żyć i wie jak umierać O zabójcach Kościoła w Polsce.
Kościół w Polsce, jeszcze niedawno pyszniący się Janem Pawłem II i pełnymi stadionami, opustoszał. Zagrożenie, czy wydumane, czy prawdziwe wymiotło ludzi słabej odporności, poza mury kościoła. Uwierzyli, że dobrym zamiennikiem sakramentów będzie komputer. Podwaliny pod to dokonali biskupi własnoręcznie i wszelcy celebryci internetowi, którzy udzielali swoich gwiazdorskich porad, rekolekcji, organizowali masowe imprezy uzdrowicielskie. Jakoś dziwnie wszyscy uzdrowiciele zamilkli, a ludzie, przyzwyczajeni, że zwykła niedzielna Msza Święta nie wystarczy, zrezygnowali z niej bez bólu, odeszli. Jeszcze nie zapadła decyzja o pięciu osobach na Mszy Świętej, a ludzie sami rozpierzchli się, i pozostali nieliczni.
Innym zadziwiającym zjawiskiem było także
to, z jaką łatwością przy okazji paniki dało się tych, co
pozostali, przekonać do Komunii na rękę. I jakiż zadziwiający
przy tym odnotowano fakt. Otóż rugowana po soborze w wielu
miejscach pozycja klęcząca przy balaskach czy przy prezbiterium,
nie była możliwa w większości kościołów przez dziesiątki lat.
Jeśli ksiądz stawał na schodkach prezbiterium to tylko po to, by
uniemożliwić klękanie do Komunii Świętej. Tymczasem to, co było
niemożliwe dla komunii do ust stało się możliwe dla komunii do
ręki. Ludzi odzwyczajano klękać na schodku prezbiterium do komunii
do ust, a tymczasem udało się ich przekonać, do klękania by przy
prezbiterium wziąć do rąk Ciało Pańskie.
Tak oto
przewrotność demoniczna wyszła przy tej okazji. Niejedne plewy i
pozory pobożności, rozwiały się wobec podmuchu siejącej grozę
epidemii. Pobożni ludzie rzucili się do ucieczki, bojąc się
umierać. Gotowi uciekać od sakramentów, w złudzeniu, że
rezygnując z Mszy Świętej dłużej pożyją. Inni, nagle nauczyli
się klękać w prezbiterium na polecenie księdza, który rozkazał
komunię brać do reki. Zobaczyliśmy przy tej okazji, jak pozorami
pobożności pokrywa się bezczeszczenie kościołów. Im ktoś
większą podłość wyrządza, tym bardziej szuka pozorów
pobożności. W niektórych kościołach zapomniano czym były
balaski i jak przy nich klękano. Tymczasem nagle duchowa pamięć
wraca, gdy można po żydowsku Chrystusa wziąć do ręki. Nagle
wspomnienie balasek się materializuje. W jakich przewrotnych
okolicznościach.
Episkopat sam zaś zachęca do tego
żydowskiego sposobu na profanacje. Każda żydowska profanacja
zaczynała się od brania Hostii konsekrowanej do reki. Episkopat
daje świadectwo tym samym, jak bardzo jest zażydzony i
sprotestantyzowany. Dni judaizmu nie poszły na marne. Zarabianie na
stadionowych profanacjach nie poszło na marne. Episkopat idąc w
ślad niszczycieli Kościoła na zachodzie, samobójczo niszczy Wiarę
w Polsce. Wystarczył gest państwowej władzy, by wysypało się
próchno władzy kościelnej w Polsce. Ci, którzy mieli odwagę
powiedzieć cokolwiek katolickiego, zostali rozszarpywani przez
żydowskie portale, które jak wiemy, czuwają zawsze i są
ekspertami od wszelkich kościelnych spraw. Mamy wrażenie, że są
to wręcz teologiczni i pastoralni eksperci Episkopatu i że w
obradach Episkopatu nie zapada żadna decyzja, której by nie
wyczytali na łamach Gazety Żydowskiej, w ramach ekumenizmu
oczywiście. Szeregowi katolicy byli coś warci tylko wtedy, kiedy
utrzymywali ten układ, w którym hierarchowie chodzą na sznurku
wszelkich antykatolickich sił. Oni mieli zagospodarowywać katolicki
żywioł a nieposłusznych „papieskiej wizji Kościoła”, albo
„ekumenicznej wizji Kościoła”, albo jakiejkolwiek obowiązującej
doraźnie „wizji Kościoła” pozostawiano na żer żydowskich
mediów dla katolików. Obecnie zajmują się one rozszarpywaniem
księdza profesora Tadeusza Guza za okazaną wiarę w czystość i
świętość nadprzyrodzoną Najświętszego Sakramentu. Jak on
śmiał. Dzisiaj wszak obowiązuje „ekumeniczna wizja Najświętszego
Sakramentu”, która pozwala brać Ciało Pańskie do rąk. Wizja ta
pochodzi od „starszych braci w wierze” i jest dzisiaj najbardziej
modną wizją. O jak dobrze, że potwierdzono łaskawie indult dla
tych, co chcą uparcie przyjmować komunie do ust. „Dobry
pan”.
Tymczasem jednak Episkopat, bojąc się cokolwiek
katolickiego zadecydować, biorąc pod uwagę zdanie takich czy
innych pism żydowskich dla katolików, pozwolił na ograniczenie
liczby wiernych i właściwie do zera ograniczył możliwość
uczestnictwa w Mszach Świętych i sakramentach. I okazuje się, że
te biedne owieczki, które okradało się skutecznie, za pomocą
charyzmatycznych „Jezusów na stadionie”, wieczorów uwielbienia
z usługą uzdrawiania, przestały przynosić dochody. Organizowanie
uzdrowieniowych seansów przestało być praktyczne, bo jeszcze by
się okazało, że więcej się zaraziło na stadionie niż
uzdrowiło. Mit uzdrowicielski by upadł z hukiem. Ludzie są w
stanie płacić dopóki wierzą, że coś jest prawdą. Kto zapłaci
za zagrożenie życia? Nawet na Mszę stadionowy katolik nie pójdzie,
kiedy ma wrażenie, że mógłby zamiast uzdrowienia wrócić z
katarem. Tego umowa z nabożeństwami kościelnymi nie
przewiduje.
Skoro więc wirus przepędził z kościołów tych,
co chcieli się tylko uzdrowić, zamknięto kościoły przed tymi,
którzy po prostu chcieli być z Chrystusem. Powiedziano im, że
równie dobrze mogą sobie przyjąć Pana Jezusa duchowo albo przez
internet lub telewizor.
Nie zamykano kościołów, z powodu
zgorszeń. Nie zamknięto ani jednego kościoła, w którym ludzie
chodzili po partykułach Pańskiego Ciała, aby kościół zgodnie z
prawem kanonicznym oczyścić i przebłagać Boga za dokonaną
obrazę. Kolejne samobójcze kroki Episkopatu zrujnują Kościół w
Polsce materialnie. Widać to gołym okiem. I naprawdę nie będzie
żal. Zwolennicy uzdrowień znajdą sobie, jak minie epidemia, nowego
guru i będą finansowo wspierać kolejnego cwaniaka który każe im
płacić za spektakle rzekomych uzdrowień. Może zacznie się
zamykanie parafii, najpierw tej czy tamtej. Ile czasu zajmie ten
proces tam, gdzie katolicy zaczęli przyjmować komunię na rękę?
Może pożyjemy na tyle długo, żeby sobie ten moment odnotować w
pamięci i za jakiś czas wyciągnąć wnioski. Mamy materiał
badawczy pod nosem. Będziemy patrzeć, jak i kiedy znikają wierni z
parafii, które wprowadziły profanacje do swojego obyczaju. Będziemy
obserwować, jaką śmiercią umrą ci, którzy tak zgwałcili
sumienia swoich parafian. Ile trzeba czasu aby umarła parafia, w
której podczas dzisiejszej epidemii wprowadzono komunię na rękę?
Zobaczymy, mamy czas.
Episkopat sam zamordował polski Kościół.
Może zobaczymy to za rok, za dwa, albo za dziesięć. Ale już pętlę
na szyję założono i zraniono skutecznie. Krew i życie Kościoła
w Polsce będzie się przez niewiarę Episkopatu z dusz polskich
katolików wylewać. Na różne sposoby można świętować dni
judaizmu w Kościele Chrystusa. Można podać na rękę Ciało
Pańskie świeckim, można zamknąć kościoły, można zarazić
strachem o życie ciała bardziej niż o śmierć duszy. Można
ludziom odebrać sakramenty pod pozorem dbania o cielesne życie.
Katolik umiał żyć i umiał umierać, katolik śmierci się nie
bał. Katolik miał w sobie tę moc, że patrząc na Najświętszy
Sakrament widział życie wieczne. Widział pusty grób i jasność
Nieba, otwartą Otchłań, z której Chrystus wyprowadzał dusze.
Episkopat zaś zobaczył w Najświętszym Sakramencie zagrożenie
zdrowia, roznosiciela zarazy, nosiciela epidemii. W Ciele
Zmartwychwstałego zobaczył chorobotwórczego wirusa, zagrożenie
dla życia.
Nie będzie szkoda, że Pan Bóg, tak potraktowany,
dopuści pozamykanie tych „miejsc zarazy”, „źródeł epidemii”
i pozostawi ludzi temu, co sobie wybrali, czym będą karmić tylko
ciała.
Kościół nie był nigdy dodatkiem, był zawsze ostoją wolności ducha, życia, męstwa, sensu, który nie ginie wraz z życiem ciała. Kto pozwolił na odcięcie choć jednego wiernego od sakramentów, pod pozorem ratowania jego życia fizycznego, nie jest godny być nazwany biskupem.
Episkopat nauczył ludzi bardziej bać się tego co zabija ciało, niż tego, co duszę może potępić w piekle. I naprawdę, dosłownie, realnie, jest zabójcą życia duchowego w Kościele.