Łzy – przywilej mazgaja i świętego
Jacek Prusak SJ
Jest tyle łez, ile płaczących ludzi. Jak więc podejść do łez, aby zrozumieć, jakie są ich rodzaje? Kiedy płacz leczy zbolałą duszę, a kiedy powoduje jej cierpienie? Co odróżnia łzy świętego od płaczu neurotyka? Kiedy płacz staje się doświadczeniem duchowym?
Rehabilitacja łez
Święty Grzegorz z Nyssy pisał: „Niemożliwe jest, aby ktoś, kto widzi otaczający go świat takim, jakim on jest rzeczywiście, obywał się w życiu bez łez”. Jan Klimak nauczał zaś: „Lecz grzechy popełnione po chrzcie zmywa się łzami”. A jednak łzy dla wielu z nas są ciągłym problemem, nie tylko z powodu otaczającego świata, ale tego, co sami przeżywamy. Jest w nas głęboki lęk przed jawną uczuciowością, a tym bardziej przed religijną manifestacją uczuć, albo niedojrzała fascynacja przejawami histeryczności. Wielokrotnie miałem możliwość przekonania się o tym, gdy towarzyszyłem ludziom w ich duchowych i emocjonalnych zmaganiach w ramach rekolekcji czy pomocy psychologicznej. Widziałem łzy, które nie mogły przestać się wylewać. Spotkałem osoby, które od dzieciństwa nie płakały, choć bardzo tego pragnęły i o to się modliły. Obserwowałem ludzi, którzy unikali łez jak ognia, jak gdyby ich pojawienie się miało oznaczać największą katastrofę życiową i obnażyć tajemnicę, którą trzymali w ukryciu przed sobą i światem.
Jest tyle łez, ile płaczących ludzi. Jak więc podejść do łez, aby zrozumieć, jakie są ich rodzaje? Kiedy płacz leczy zbolałą duszę, a kiedy powoduje jej cierpienie? Co odróżnia łzy świętego od płaczu neurotyka? Kiedy płacz staje się doświadczeniem duchowym? Oto tylko niektóre z pytań, jakie powstają, gdy człowiek zbliża się do tajemnicy łez. Być może, aby odpowiedzieć na nie, potrzebne jest nam spojrzenie na łzy także od strony psychologicznej. Nie dlatego, że psycholog wie o nich więcej niż święty, ale dlatego, że badając je, wspólnymi siłami można odkryć ich istotę.
Ojcowie Pustyni doskonale wiedzieli, że łzy mogą mieć „różny smak” i pochodzić z różnych źródeł: może je wylewać zarówno święty, jak i mazgaj. Dla Ojców Pustyni łzy były cennym darem. W chrześcijaństwie, szczególnie wschodnim, rozwinięto całą technikę wzbudzania łez, odmawiano modlitwy i oddawano się ascezie, żeby pozyskać „święty dar łez”. Jan Klimak tak pisał o łzach na drodze duchowej: „Jęki i żale wołają do Pana. Łzy ronione z bojaźnią orędują za nami, ale to, że nasza modlitwa została wysłuchana, pokazują nam łzy miłości najświętszej”. Ewargiusz natomiast napominał mnichów: „Módl się najpierw o dar łez, aby żal mógł przemienić twoją przyrodzoną szorstkość. Wtedy wyznaj Panu swoje grzechy i będziesz mógł otrzymać od Niego ich odpuszczenie. Módl się ze łzami, a twa prośba będzie wysłuchana. Nic tak nie raduje Pana, jak błagania zanoszone pośród łez”.
Płacz był w cenie, nie tylko w modzie. Płakano powszechnie, ale mokre powieki nie były jeszcze oznaką skruchy. Łzy nie były kosmetyczną ozdobą, ale stanowiły wyraz duchowego przeżycia. „Widziałem – pisał Jan Klimak – zarówno małe krople łez ronione z takim trudem, jakby to była krew, jak i obfite fontanny łez, które lały się bez żadnych trudności. A płaczących oceniałem nie tyle na podstawie ich łez, co na podstawie wysiłku. I myślę, że Bóg też tak ocenia”.
Z punktu widzenia psychologa
A jak ocenia łzy psycholog? Patrząc z perspektywy psychologicznej są onezwiązane z naszymi emocjami, czyli subiektywnymi stanami psychicznymi (naszymi nastrojami) powstałymi w odpowiedzi na zdarzenia, które oceniamy jako istotne dla nas. Źródłem naszych emocji są wszelkie odbierane przez zmysły bodźce, nasze potrzeby, relacje z innymi ludźmi, a także kontakt z samym sobą (to, jak siebie postrzegamy i oceniamy). Warunkiem pojawienia się emocji jest rozpoznanie przez osobę określonego wydarzenia jako znaczącego z punktu widzenia jej własnych celów i interesów. Podobne okoliczności u różnych ludzi nie muszą wywoływać tych samych uczuć. Niektóre osoby wydają się przewrażliwione w odbiorze pewnych sytuacji, inne zachowują się tak, jakby ich wrażliwość została stępiona, u innych jeszcze źródłem silnych emocji stają się sytuacje nie budzące wcześniej żadnych uczuć. Dla niektórych osób rzadko która sytuacja jest powodem do płaczu, dla innych nic nie obejdzie się bez łez.
Łzy, będąc oznaką przeżywania silnych emocji, mogą dotyczyć zarówno nastrojów pozytywnych – tzw. łzy szczęścia widoczne np. u sportowców w chwili zwycięstwa – jak i nastrojów negatywnych, związanych z poczuciem krzywdy, cierpienia czy dynamiką wewnętrznych konfliktów. W takich sytuacjach często mówimy, że człowiek płacze, bo „ciężko mu na sercu” – czuje się samotny (choć bardzo potrzebuje bliskości) i odrzucony (choć nikomu nie zrobił krzywdy). Doświadcza smutku, żalu, lęku, złości, lecz nie potrafi sobie z nimi poradzić, więc płacze.
Emocjom towarzyszy często ekspresja zewnętrzna, pochodząca z ciała, widoczna na twarzy. Płacząc nie tylko wylewamy łzy, ale często szlochamy, zawodzimy, kurczymy się w sobie, jesteśmy roztrzęsieni, grymasimy. Ekspresja emocji w postaci łez to nie tylko zmiana na naszej twarzy, ale także sygnał dla innych o tym, co przeżywamy, w jakiej (trudnej) jesteśmy sytuacji. Płacząc zawsze coś komunikujemy, choć nie musimy tego komunikatu rozumieć czy być jego świadomi. Płacz jest jawnym wyrazem przeżyć wewnętrznych, ale nie musi on automatycznie ujawniać naszych myśli albo wskazywać na bolesne doświadczenia, gdyż nasze uczucia są często ambiwalentne, a bolesne wspomnienia czy rozbieżne pragnienia głęboko ukrywane. Na jakiej więc podstawie możemy powiedzieć, że ktoś płacze autentycznie, a ktoś tylko udaje czy przesadza? Czy jego łzy to prawdziwy, czy fałszywy alarm, cierpienie, czy zwodzenie?
Wypłakiwane uczucia
Wszystkie emocje mówią nam coś istotnego o stanie naszej psychiki czy charakterze naszych relacji z ludźmi. Niektóre osoby są jednak bardziej od innych predysponowane do przeżywania silnych lub trudnych emocji w postaci płaczu. Dzieje się tak najczęściej dlatego, że uznawane przez nich wartości pozostają w konflikcie ze sobą bądź stawiane sobie wymagania są szczególnie wygórowane i trudno osiągalne. Wielokrotnie to predysponowanie do łez spotykałem u dorosłych chrześcijan pochodzących z dobrych domów. Idealizacja rodziców i pragnienie bycia kochanym dzieckiem kłóci się u nich z niemożnością wyrażenia złości i żalu do nich za różnego rodzaju braki wychowawcze. Złość jest często wypłakiwana, bo myśl o tym, że można gniewać się na własnych rodziców, jest trudna do zaakceptowania dla osoby uważającej, że przykazanie miłości do rodziców wyklucza negatywne w stosunku do nich emocje. Często osoby te są całkowicie nieświadome, że są w nich ambiwalentne uczucia względem rodziców, a jeśli już dopuszczają do siebie negatywne reakcje, to często nieświadomie wyolbrzymiają potencjalne konsekwencje swojej złości. W tych sytuacjach płacz jest ich nieświadomą obroną – przed karą ze strony rodziców czy Boga.
Spójność lub niespójność naszych wyobrażeń o sobie (własna samoocena, stopień, w jakim jesteśmy bliscy wzorca, do jakiego dążymy) są więc potencjalnym źródłem naszych łez i wynikających z nich nieporozumień.
Doświadczane przez nas emocje są sprawdzianem prawdziwości deklaracji słownych, ale to emocje – bardziej niż nasze świadome i racjonalne deklaracje – są wyznacznikiem tego, co nas cieszy, czego się boimy, za czym tęsknimy, co opłakujemy. Rozsądek bowiem znacznie rzadziej, niż skłonni jesteśmy się do tego przyznać, bierze górę nad naszymi pragnieniami i lękami, stąd w każdym dorosłym jest małe dziecko gotowe do płaczu.
Nieobiektywni obserwatorzy płaczu
Trzeba pamiętać, że oprócz indywidualnej wrażliwości emocjonalnej istnieje zróżnicowanie w zakresie przyzwalania sobie na ekspresję emocji. Funkcjonują bowiem pewne kulturowe normy, określające sposób „właściwej” reakcji w obliczu danych okoliczności. Kobiety i mężczyźni płaczą inaczej nie wskutek różnic anatomicznych czy psychologicznych, ale społecznego przyzwolenia. Kobiety często maskują złość żalem, bowiem „dziewczynce ze złością jest nie do twarzy”. W ten sposób uczą się ukrywać własną agresję „rozpuszczając ją” w potokach łez – a właściwie zamieniając agresję na łzy – ponieważ łatwiej jest im demonstrować słabość i krzywdę niż złość. Mężczyźni natomiast nie mogą reagować na poczucie krzywdy czy odrzucenia użalaniem się nad sobą i łzami, bo przecież „prawdziwy mężczyzna nie płacze”. Gdy płacze, słyszy: „weź się w garść, nie bądź babą, zachowuj się jak mężczyzna”. Jeżeli więc reakcja emocjonalna wyrażona w postaci łez – czy to u kobiety, czy u mężczyzny – odbiega od oczekiwań obserwatorów, będą oni skłonni interpretować cudzy płacz jako oznakę nadmiernego lub niewystarczającego zaangażowania się w daną sprawę. „Ma kamienne serce”, „to zwykła histeryczka” – oto niektóre tylko ze społecznie sankcjonowanych w takich wypadkach diagnoz. Pamiętajmy jednak, że akceptacja lub dezaprobata dla cudzego płaczu świadczy wyłącznie o tym, że patrzymy na tę osobę z własnej – a to nie oznacza jedynietrafnej – perspektywy. Nigdy nie jesteśmy w pełni obiektywnymi obserwatorami płaczących ludzi. Zawsze postrzegamy świat przez okulary własnych emocji i przypisujemy innym łzy powstałe w kontekście własnych uczuć lub interpretujemy ich płacz jako zbliżony do własnego.
Łez nie da się wziąć pod mikroskop nie banalizując ich znaczenia. Podobnie jak sensu zdania nie można sprowadzić do chemicznej zawartości atramentu, tak i ludzkich łez nie można zredukować do ich biologicznej funkcji. Dla odkrycia swojej tajemnicy domagają się one nie bezstronnych obserwatorów, ale świadków.
Uleczenie pamięci uczuciowej
Dla psychoterapeuty łzy są symptomem tego, co nie może przejść przez gardło, na co jeszcze brakuje słów, lub sytuacji, gdy słowa to ciągle za mało na wyrażenie tego, co boli. Ważnym symptomem jest także brak łez w sytuacjach, w których powinny one pojawić się spontanicznie. Terapeuta „waży” łzy, szuka ich źródła, próbuje usunąć przeszkody do ich wyrażenia. Nie jest jednak sędzią ludzkich łez. W psychoterapii człowiek płacze zawsze przed kimś drugim, przed osobą terapeuty. Jest to bardzo istotne, gdyż ukazuje, że łzy stają się zrozumiałe nie tylko wtedy, kiedy są wypłakane, ale kiedy są przyjęte. Prawdziwe łzy są zawsze darem, zaproszeniem do bliskiego, intymnego spotkania z osobą, której jest ciężko na sercu. Autentyczne łzy są zgodne z wewnętrzną prawdą człowieka, jego cierpieniem lub wielką radością.
Łzy pomagają także w opisywaniu swoich przeżyć. Zamiast mówić: „Człowiek skazany jest na cierpienie” i wycierać oczy chusteczką, ktoś mówi: „Ciężko mi w życiu. Ta strata tak mnie boli” i reszta może się odbyć w milczeniu – a raczej w płaczu, który staje się mową. Płacząca osoba może początkowo wstydzić się swoich łez, ale przynoszą jej one ulgę. Często pyta, czy może sobie popłakać, bo coś w niej „pękło”. Gdy pojawiają się autentyczne łzy, jest to zawsze przełomowy moment w psychoterapii, pozwala on bowiem na przepracowanie tego, z czym ta osoba bezskutecznie się zmaga.
Autentyczny płacz, którego nie można zatrzymać siłą woli, jest oznaką uleczania pamięci uczuciowej. Może on być początkowo odbierany jako coś natrętnego, niezrozumiałego i niepożądanego, ale z czasem umożliwia tej osobie dotarcie do niedostępnych wcześniej wspomnień, które wyjaśniają przyczynę jej cierpienia.
Żaden człowiek nie jest w stanie obiecać sobie, że nie doświadczy już bolesnych uczuć, że nie spotka go w życiu coś przykrego. W trakcie psychoterapii jego dawne bolesne doświadczenia tracą moc wywoływania niepożądanych łez.
Łzy neurotyka i dar łez
A co z sytuacją neurotyka? Neurotyk płacze, bo nie wie, co czuje. Jego płacz to lekarstwo na smutek. Dużo w nim teatralności i dramatyzmu, a wszystko po to, żeby wywołać efekt – wzbudzić żal a często i poczucie winy w drugim człowieku. Jego łzy wydają się nie mieć końca, bo ciągle zasila je to samo źródło. Nie może się wypłakać, bo nie łzy są jego problemem. Płacz neurotyka oznacza, że mówi on o tym, czego nie przeżywa, czego nie rozumie, z czym się zmaga w potoku łez. W jego płaczu nie ma przerw, jest tylko pojękiwanie. Dla neurotyka łzy są zagrożeniem dla niego samego.
Silnym emocjom towarzyszy często wybiórcze i tendencyjne postrzeganie sytuacji czy ocena własnych trudności, dlatego w stwierdzeniu: „Pozwól mu się wypłakać” jest odrobina psychologicznej mądrości. Nie jest to jednak dobra rada dla każdego, np. dla neurotyka. Po pierwsze dlatego, że emocje negatywne, takie jak lęk, żal, poczucie krzywdy, trwają, dopóki sytuacja nie ulegnie wyraźnej korzystnej zmianie. Aby one ustąpiły, nie wystarczy zmieniać chusteczki i wylewać nowe potoki łez, potrzebna jest obiektywna lub subiektywna zmiana sytuacji. W przeciwnym razie łzy będą paraliżować neurotyka, a w drugich wzbudzać żal politowania, a nie autentycznej troski. Po drugie, musimy pamiętać, że każdy człowiek ma naturalną tendencję do określania i wyjaśniania zdarzeń tak, by zabezpieczyć się przed przeżywaniem trudnych dla siebie emocji: żalu, wstydu, poczucia winy. Łzy stanowią wtedy namiastkę ich przeżywania. Można długo płakać, żeby się do nich nie przyznać.
Lekarstwem na neurotyczny płacz staje się dar łez. Ojcowie Pustyni traktowali łzy jako konkretne kryterium głębokości żalu; autentyczny żal prowadzący do skruchy musiał mieć oddźwięk w całym ciele. Żal i skrucha, a nie poczucie winy czy wstydu, były wyznacznikiem autentycznej i godnej dziecka Bożego postawy wobec Stwórcy.
Łzy lejące się z głębi serca były oznaką wyjścia ze stanu skoncentrowania się na sobie, uwalniania się od życia w fałszu, niepokoju i strachu.
Duchowy płacz oznaczał rodzenie się do nowego życia. Jak nauczali Ojcowie Pustyni, taki płacz był znakiem drugiego chrztu, już nie z wody, lecz z Ducha Świętego. Łzy obmywały z egotyzmu i narcyzmu oraz uzdalniały do patrzenia na każdą ludzką istotę i świat przyrody oczami współczującego Boga.
W oczach świętego odnaleźć można pokój, którego świat dać nie może. W oczach neurotyka tli się lęk i podejrzliwość. Dar łez jest przypomnieniem, że wszyscy zaczynamy jak neurotycy, i zapowiedzią tego, że nie musimy skończyć życia we łzach skoncentrowania na sobie. Dar łez pozostaje jednak poza kompetencjami psychologa – jest łaską. To pocieszenie na otarcie niepożądanych łez i zasiedziały w nas smutek.
__________
Przypisy:
1E. Cioran, Święci i łzy, Warszawa, 2003, s. 9
2 Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z: G. A. Maloney SJ, Modlitwa serca, Wrocław, 1993 r.