HAYEK FRIEDRICH AUGUST von (ur. 8 V 1899
w Wiedniu, zm. 23 III 1992 we Fryburgu Bryzgowijskim) – neoliber.
ekonomista oraz filozof polityki i prawa.
I. ŻYCIE I
DZIEŁA
H. pochodził z nobilitowanej przez cesarza
Franciszka Józefa II rodziny morawskiej, która wydała wielu
uczonych specjalizujących się w naukach przyr.; 1916 H. służył
na froncie wł.; wskutek ran został odesłany do domu; podjął
studia praw. i ekonom. na Uniw. Wiedeńskim; uzyskał doktoraty w
zakresie prawa (1921) i nauk polit. (1923); pod wpływem swego uniw.
mistrza, przedstawiciela tzw. austr. szkoły ekonom., Ludwiga von
Misesa wyzbył się młodzieńczych sympatii do socjalizmu (w
umiarkowanej odmianie „fabianizmu”); 1921-26 był dyrektorem
Austr. Instytutu Badań nad Koniunkturą, a 1927-31 wykładał
ekonomię na Uniw. Wiedeńskim; od 1931 był profesorem ekonomii i
statystyki w London School of Economics; podejmując już od końca
lat 20. badania nad teorią pieniądza i zjawiskiem inflacji, wszedł
w ostrą polemikę z najbardziej cenionym wówczas ekonomistą na
świecie, zwolennikiem tzw. teorii podażowej i propagatorem szeroko
zakrojonego interwencjonizmu państwowego – J.M. Keynesem. Po
Anschlussie Austrii (1938) przyjął poddaństwo brytyjskie.
Był
pomysłodawcą, współzałożycielem i pierwszym prezesem
Towarzystwa Mont Pelerin (Mont Pelerin Society), zał. 1947 w szwajc.
kurorcie o tej samej nazwie, które skupiało elitarne grono 36
obrońców wolnej przedsiębiorczości o przekonaniach liber. bądź
konserw.; H. proponował dla stowarzyszenia nazwę Towarzystwo Lorda
Actona, lecz nie zaakceptowali jej – w większości protestanccy –
uczestnicy spotkania założycielskiego wyłącznie dlatego, że
Acton był katolikiem; sam H. był zresztą indyferentny religijnie;
uważał jednak, że moralność oparta na religii jest niezbędnym
fundamentem cywilizacji, rządów prawa i wolnej gospodarki. 1950
przeniósł się do USA, powołany na Katedrę Nauk Społ. i Mor.
Uniwersytetu w Chicago, który zaliczył go również w poczet
członków Komitetu Myśli Społ.; po powrocie do Europy (1962)
wykładał do 1967 politykę ekonom. we Fryburgu szwajc. (gościnnie
również w Salzburgu); 1974 otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie
ekonomii, lecz wespół z reprezentującym diametralnie przeciwne
poglądy szwedz. socjaldemokratą, G. Myrdalem.
Pierwsze
publikowane prace ekonomiczne H. (Prices and Production, London 1931;
Monetary Theory and Trade Cycle, London 1933; The Pure Theory of
Capital, London 1942) były dyskutowane jedynie wśród specjalistów;
sytuacja odmieniła się zasadniczo po opublikowaniu książki
ostrzegającej przed nadejściem „socjalistycznego niewolnictwa”
jako skutku wzrastającej interwencji rządu w życie gosp. i społ.
– The Road of Serfdom (London 1944; Droga do niewoli, Londyn 1982;
Droga do niewolnictwa, Wrocław 1985, II obieg); skrócone wydanie,
które ukazało się w USA w „Rider`s Digest” (1947), okazało
się bestsellerem; następnie H. ogłosił Individualism and Economic
Order (London 1948), The Counter-Revolution of Science. Studies
on the Abuse of Reason (Glencoe Illinois 1952) i The Sensory Order
(Chicago 1952); wyznaniem wiary w klas. liberalizm na modłę XVII- i
XVIII-wiecznych wigów, była The Constitution of Liberty (Chicago
1960, niepełny przekł. pol. Konstytucja
wolności, Warszawa 1987, II obieg); stała się ona „biblią”
także liber. i libertariańskich konserwatystów epoki M. Thatcher w
Wlk. Brytanii i R. Reagana w USA; po Studies in Philosophy, Politics
and Economics (Chicago 1967) opublikował z kolei swoje opus magnum z
dziedziny filozofii prawa – Law, Legislation and Liberty. A
New Statement of the Liberal Principles of Justice and Political
Economy (Chicago 1973-79), a także New Studies in Philosophy,
Politics, Economics and the History of Ideas (Chicago 1978); jego
ostatnim dziełem, gdzie raz jeszcze rozprawił się ze „zgubną
próżnością” utopijnego konstruktywizmu było The Fatal Conceit:
The Errors of Socialism, 1988.
Zebrane dzieła H.: The Essence
of Hayek, Stanford Univ. 1984; The Collected Works of Friedrich
August Hayek, London and New York 1989-.
II.
POGLĄDY
M y ś l e k o n o m i c z n a . W
powszechnej opinii H. jest sztandarową postacią i uznanym
autorytetem ekonomii leseferystycznej, w szczególności monetarnej
teorii cyklów gospodarczych oraz teorii kapitału; w odróżnieniu
jednak od pozytywistycznie zorientowanych monetarystów ze „szkoły
chicagowskiej” (z którymi często, a błędnie, jest kojarzony)
nie ufał mierzalnym agregatom ekonomicznym, łatwo sprowadzalnym do
technik ekonometrycznych, które często wykazują regularność,
zwłaszcza zależności pomiędzy wzrostem podaży pieniądza, a
ogólnym wzrostem cen; uważał bowiem, że identyfikowanie nawet
dobrze potwierdzonych statystycznie regularności jest typowym błędem
„naukowym”, gdyż regularności te ukrywają właściwą
rzeczywistość gospodarczą, niewyrażalną w kategoriach
ilościowych, którą należy rekonstruować w wyobraźni, opierając
się na zasadach mikroekonomii jednostki, a nie – pozornie bardziej
„naukowej” – makroekonomii, którą lubią epatować
keynesiści; takie podejście pozwoliło H. przepowiedzieć „wielką
depresję” lat 1929-33 wbrew optymizmowi ortodoksyjnych
monetarystów, sądzących, że gospodarka weszła na drogę trwałej
prosperity: H. natomiast dowodził, że postępujący wzrost
gospodarczy bez inflacji kryje stan nierównowagi, spowodowanej
nadmierną produkcją pieniądza w poprzednim okresie.
W
swojej ogólnej teorii kryzysów gospodarczych H. koncentrował się
na zakłóceniach, jakie występują w działaniu rynku w wyniku
inflacji kredytu w całej rozciągłości długiego łańcucha
decyzji mikroekonomicznych, od których zależy dystrybucja zasobów
pieniężnych; kryzys zatem nie jest „incydentem”, ale
zakończeniem pewnego procesu, który zaczyna się dokładnie w tym
momencie, kiedy rodzą się przyczyny boomu, poprzedzającego kryzys;
u początku każdej prosperity jest jakiś wypadek lub seria wypadków
(np. wynaleziona innowacja technologiczna, obniżenie barier celnych,
otwarcie nowych rynków), które zwiększają prawdopodobieństwo
zysków dla niektórych gałęzi przemysłu; uwzględniając te
perspektywy zwiększają one swoje wydatki inwestycyjne, w związku z
czym żądają od banków więcej kredytu na ich sfinansowanie; banki
odpowiadają na to pozytywnie, zwiększając ofertę kredytową, ale
czynią to na warunkach kredytu niższego niż ten, jak powinien być
(wedle stawek oprocentowania) udzielony, gdyby informacja o nowych
perspektywach zysku była szybko rozprowadzona do wszystkich
podmiotów rynku; w konsekwencji nienaturalnego potanienia kredytu
ożywienie gospodarcze mało związane jest z faktem zwiększenia się
realnego popytu na finalne dobra konsumpcyjne: upraszczając można
powiedzieć, że kto inny wziął niskooprocentowany kredyt, a kto
inny najbardziej na tym skorzystał, gdyż inwestycje zamortyzują
się (w przewidywaniach: korzystnie) dopiero po pewnym czasie,
podczas gdy tani pieniądz zacznie krążyć od razu i pojawi się w
formie płac napędzających popyt konsumpcyjny, co pociągnie za
sobą wzrost ceny dóbr konsumpcyjnych; w tym właśnie momencie
zacznie się kryzys, który będzie skutkiem epidemii błędnych
decyzji w stosunku do rzeczywistych warunków końcowej ewolucji
popytu: wiele projektów inwestycyjnych powziętych w fazie
przewidywania korzyści na zasadzie „antycypowanej rentowności”
nigdy się nie zmaterializuje, natomiast nowy rozkwit przemysłów
konsumpcyjnych zakłóci strukturę kosztów względnych, w związku
z którą wykonano uprzednie kalkulacje; inwestycje, które uważano
za rentowne, okażą się mało lub wcale nie rentowne, a
przedsiębiorstwa uważane za „rozwojowe” zbankrutują; koniec
końców zatem, kryzys nie jest skutkiem jakiejś autonomicznej
depresji popytu, lecz konsekwencją procesu dyslokacji delikatnego
systemu cen względnych, którego źródłem z kolei jest istniejąca
w danym momencie różnica pomiędzy stopami oprocentowania
naturalnymi w danej gospodarce a praktykowanymi; nieuchronnie
korygująca recesja jest zaś niczym innym, jak ujawnieniem błędów
będących serią zakłóceń samoregulującego się mechanizmu
cenowego przez wprowadzanie do gospodarki z zewnątrz (zwłaszcza
przez rządy) fałszywych informacji, będących podstawą błędnych
decyzji podmiotów gospodarczych w ich wyborach
inwestycyjnych.
Odmienne podejście H. miał także do
praktycznych problemów polityki monetarnej, na czele z finansową
rozrzutnością władzy publicznej: podczas gdy typowy monetarysta
Milton Friedman domagał się ograniczenia podaży pieniądza za
pomocą przepisu prawnego, najlepiej konstytucyjnego, H. – według
którego nie ma czegoś takiego, jak „zasób pieniędzy”, a jeśli
spróbuje się go sztucznie ograniczyć, natychmiast pojawią się
inne formy pieniądza szkodzące gospodarce – proponował
rozwiązanie jeszcze bardziej radykalne, tj. dopuszczenie do
autentycznego współzawodnictwa pomiędzy walutami, także
pozarządowymi, a wówczas – jeśli ludzie będą mogli używać
tych walut, których chcą – przetrwa tylko waluta
najmocniejsza.
Do obiegowych (począwszy od Adama Smitha)
w klasycznym leseferyzmie koncepcji podziału pracy i „niewidzialnej
ręki” rynku H. dodał też istotną tezę o podziale wiedzy,
wymierzoną w złudzenie racjonalizmu, jakoby pojedynczy umysł był
w stanie rozsądnie i odpowiedzialnie kierować działaniami wielu, a
intencjonalnie nawet wszystkimi podmiotami gospodarczymi, i
efektywnie je kontrolować; jest to wykluczone ponieważ wiedza,
której potrzebowałby taki umysł do sprawowania podobnego
kierownictwa, jest niemożliwa do zdobycia: istnieje ona wyłącznie
w formie „pokawałkowanej” i rozproszonej pomiędzy miliony
indywidualnych podmiotów, używających jej do swoich partykularnych
celów, i to z reguły nieświadomie, choć (też bezwiednie)
przyczyniając się do powszechnego i bardzo skomplikowanego
uporządkowania. W świecie nieustannych zmian i niepewności, w
którym ceny zmieniają się gwałtownie wraz ze zmianami gustów i
technologii, żaden planista nie może wiedzieć, czym jest
(zakładana przez keynesistów) „doskonała równowaga”, czyli
uporządkowanie cen spajające zamiary sprzedających i kupujących.
To zasadnicze twierdzenie o ograniczoności naszej wiedzy pozwala H.
widzieć w mniemaniu, iż gospodarka może być zaprojektowana, a
system prawny stworzony raz na zawsze w postaci nieomylnego i
niezawodnego kodeksu, przejaw i dowód niezwykle szkodliwej pychy
(hybris) rozumu ludzkiego, będącej szczególnym piętnem epoki
współczesnej. H. zgadza się wprawdzie z ogólną przesłanką
myślenia „socjalistów rynkowych”, iż celem i zadaniem
wszelkiej gospodarki jest zaspokajanie potrzeb konsumenta, ale
odrzuca pogląd o możliwości wypełnienia tego celu – i
zachowania rynku – bez zachowania własności prywatnej, mnogości
indywidualnych podmiotów gospodarowania oraz zysku przedsiębiorcy
jako realnej motywacji podejmowania ryzykownych przedsięwzięć,
czego nigdy nie będą w stanie zastąpić dyrektywy rządowe,
symulowane „wycenianie kosztów ubocznych” itp.; zysk natomiast
jest „informacją zbiorczą”, dostępną każdemu, bez względu
na stopień jego wiedzy, a podmiot gospodarujący nie musi wiedzieć
dlaczego jakaś produkcja jest zyskowna, wystarczy mu wiedzieć, że
jest taka w istocie.
Pozornemu porządkowi gospodarki
„planowej”, będącej wytworem racjonalistycznej mentalności
konstruktywizmu i „oświeconego despotyzmu”, przeciwstawia H.
apologię ładu „spontanicznego”, który realizuje się
samorzutnie, jako wypadkowa niezliczonej ilości decyzji
indywidualnych, na „wolnym rynku”; sytuuje to go na pozycjach
obrońców kapitalizmu; rozróżnienie pomiędzy ładem zaplanowanym
i „teleokratycznym”, tj. ustanowionym z określonym zadaniem do
spełnienia (od telos = cel), a samorzutnym odkryli już, zdaniem H.,
Grecy wyrażając je za pomocą pojęć taxix i kosmos: taxis to
porządek posiadający konkretny cel do spełnienia i podporządkowany
jednemu podmiotowi, który posiadł wiedzę o tym celu, pozwalającą
mu kontrolować jego realizację; kosmos natomiast nie ma ani
nadrzędnego celu, ani regulującego wszystko sprawcy, który
rozdzielałby zadania i obowiązki; w ładzie „kosmicznym” każde
indywidualne zamierzenie jest jednakowo zasadne i upoważnione do
rywalizacji z innymi, jako że nie ma żadnych podstaw teoretycznych,
ani praktycznych, do przesądzenia, które zamierzenie zwycięży, i
jaki wyłoni się z tego porządek; z indywidualnych działań tworzy
się jakaś harmonijna całość, jednak reguły tworzenia tej
harmonii nie są dane a priori, lecz mogą być co najwyżej na pół
świadomie odczuwane. O ile w świecie nowożytnym wizja taxis zdaje
się przenikać koncepcję umowy społecznej, która ma oczywiste
implikacje etatystyczne, albowiem zakłada, że musi istnieć ciało
kontrolujące przestrzeganie ustalonych w „kontrakcie” explicite
reguł, o tyle przykładem kosmosu jest – na gruncie jurysprudencji
– anglosaska tradycja Common Law, natomiast w życiu gospodarczym
właśnie wolny rynek, gdzie jednostki zaangażowane w jego operacje,
żyją kierowane „niewidzialną ręką” – lecz nie samych tylko
„praw rynkowych”, lecz również społecznego obyczaju, więzi
wspólnotowych, zasad moralnych i niepisanych, ale głęboko
zinternalizowanych, reguł zachowania.
Leseferyzm H. jest
jednak odmienny od równie wrogiego każdej postaci socjalizmu, lecz
podobnie jak on racjonalistycznego leseferyzmu (F. Bastiat, L. von
Mises, A. Rand), który w wolnym rynku pragnie widzieć rodzaj prawa
naturalnego i „harmonii wprzód ustanowionej”, a więc świecką
namiastkę lex aeterna; nie jest on racjonalistyczny (ani – jak M.
Friedmana – utylitarystyczny), lecz ewolucjonistyczny, gdyż
narodziny wolnego rynku (resp. kapitalizmu) traktowane są tu nie
jako „konieczność”, lecz efekt skomplikowanego i długiego
procesu rozwojowego cywilizacji, nieodłączny od całości rozwoju
duchowego i moralnego, pojęć prawa, wolności, własności etc.;
ład „kosmosu” rynkowego jest zatem zaledwie częścią wspólnoty
kultury, acz – w odróżnieniu od „organicznych” koncepcji
wspólnotowych, charakterystycznych dla romantyzmu czy konserwatyzmu,
kosmos H. jest zindywidualizowany i spluralizowany: zamieszkują go
jednostki o często wzajemnie sprzecznych celach, a nie „stany” i
inne „ciała społeczne”, czy „organiczny naród”.
Naturę
ładu rynkowego opisuje H. również przy pomocy pojęcia
„katalaksja”, wywiedzionego z greckiego czasownika katallattein,
który oznaczał zarówno „wymieniać”, jak i – co znamienne –
„przyjmować do wspólnoty” i „przemieniać wroga w
przyjaciela”; wprawdzie Grecy nie mieli odpowiadającego temu
czasownikowi rzeczownika, ale gdyby go posiadali, to miałby on
zapewne formę katallaxia, którym to słowem H. określa „ład
wytworzony przez grę sił rynkowych dzięki ludzkiej aktywności,
która stosuje się do reguł prawa własności, szkód i kontraktu”
(Ład rynkowy czyli katalaksja /fragment Law, Legislation and
Liberty/, „Znak – Idee” 6 Filozofia wolnego rynku, bdw, s. 49);
„gra katalaktyczna” zachowuje charakter gry w znaczeniu
definiowanym słownikowo jako współzawodnictwo prowadzone z
regułami i rozstrzygane dzięki większej zręczności, sile lub
szczęściu, i jest grą tworzącą bogactwo (w przeciwieństwie do
tego, co w teorii gier nazywa się grą o sumie zerowej), to znaczy
„prowadzącą do powiększenia strumienia dóbr i wzrostu szans na
zaspokojenie potrzeb wszystkich jej uczestników” (ibid., s. 50);
gra tego rodzaju nie jest podporządkowana żadnym wyznaczonym z
zewnątrz celom, lecz jedynie abstrakcyjnym regułom słusznego
postępowania, które obowiązują wszystkich; reguły te mogą
określać szanse graczy, ale nie mają żadnego wpływu na konkretne
rezultaty działań, które zależeć będą po części od
umiejętności biorących w grze uczestników, po części zaś od
przypadku, dlatego wyniku tej gry nie można nazywać ani
„sprawiedliwym”, ani „niesprawiedliwym”; niesprawiedliwe
byłoby natomiast to, gdyby „nagroda” otrzymana w rezultacie
sukcesu w grze katalaktycznej zależała całkowicie od okoliczności,
które można kontrolować i przewidzieć; podobnie, za sprawiedliwą
nie może zostać uznana ingerencja („interwencja”) nakazów w
porządek katalaktyczny, która zawsze jest opresją i rodzi chaos.
Samo pojęcie „sprawiedliwości społecznej” (dystrybutywnej),
hołubione przez socjalistów wszystkich odcieni, uważał H. za
„miraż” wynikający z grubego i naiwnego błędu
antropomorfizmu, tj. przypisywania społeczeństwu cechy osoby;
aczkolwiek żywił on nadzieję, że kiedyś „sprawiedliwość
społeczna” zostanie w końcu uznana za „oszukańczą mrzonkę,
jaka kusiła ludzi, aby porzucili wiele wartości inspirujących w
przeszłości rozwój cywilizacji”, to jednak aktualnie, „w
przeświadczeniu, że stan zbliżony do ››sprawiedliwości
społecznej‹‹ mógłby być osiągnięty, ludzie oddali władzę
w ręce rządu, który nie może teraz odmówić jej użycia – w
celu zaspokojenia roszczeń rosnącej liczby szczególnych interesów
wszystkich tych, którzy nauczyli się korzystać z otwartego sezamu
››sprawiedliwości społecznej‹‹” (Miraż sprawiedliwości
społecznej /fragment Law, Legislation and Liberty, w: „Zdanie
Suplement” 3/1987, s. 6).
F i l o z o f i a p o l
i t y k i i p r a w a . Dwa rozumienia i dwa typy ładu
nie dotyczą, w ujęciu H., wyłącznie wąsko pojętej sfery
gospodarki, lecz całości organizacji życia społecznego. Może być
ono również zbudowane jako porządek typu organizacyjnego, nazywany
„teleokratycznym” z uwagi na fakt, iż polega on na wyznaczaniu
jednostkom określonych zadań, wskutek czego przepisy tego porządku
mają charakter rozkazów – albo jako ład samorzutny, oparty na
abstrakcyjnych, powszechnych i wyłącznie negatywnych regułach
postępowania typu „nie zabijaj”, „nie świadcz fałszywie”,
„nie kradnij”, a więc „nomotetyczny”, bo ufundowany na
ogólnych prawach (nomoi). H. przywoływał słynną maksymę
XVIII-wiecznego jurysty, lorda Mansfielda, iż prawo zwyczajowe „nie
składa się z konkretnych przypadków, lecz z ogólnych zasad,
których ilustracją i wyjaśnieniem są te przypadki”; kto tak
rozumuje, ten zda sobie sprawę z tego, że „nie każde prawo może
być rezultatem legislacji, albowiem władza ustawodawcza zakłada
już z góry obowiązywanie pewnych wspólnych reguł” (Zmienne
pojęcie prawa /fragment Law, Legislation and Liberty/ w: „Znak –
Idee” 6, s. 66); tylko na tej podstawie, że prawo istnieje
wcześniej, niezależnie od władzy, i ma oparcie w powszechnej
opinii co do tego, co słuszne i niesłuszne, władza może żądać
posłuszeństwa wykonywanemu przez nią prawu, a jednocześnie sama
podlega ograniczeniom przez reguły prawa ją poprzedzające; prawo
zatem winno być raczej „odnajdywane” niż „stanowione”.
Ład
teleokratyczny, którego panowanie dostrzega H. nie tylko w
socjalizmie, ale również – jako kierunek ewolucji – w
zdeformowanym etatyzmem i interwencjonizmem państwowym,
demokratycznym „państwie opiekuńczym” współczesnego Zachodu,
implikuje natomiast ciągły przyrost nakazów i zakazów, tak iż
kresem „postępu” musi być sytuacja równoznaczna z nabraniem
przez całe społeczeństwo charakteru organizacji. W takim zaś
społeczeństwie „wiedza rozproszona” członków społeczności
„nomokratycznej” stałaby się bezużyteczna, a nawet szkodliwa z
punktu widzenia wyznaczonego celu; zamiast nielicznych nomoi,
„teleokracja” potrzebuje starających się przewidzieć i
rozwiązać wszystko drobiazgowych regulaminów, toteż prawo
pozytywne wypiera w nich zupełnie zwyczaje i reguły
ogólne.
Negacja pozytywizmu prawniczego, uzasadniającego
„cyfrokratyczną” władzę większości kosztem ładu
nomokratycznego oraz socjalnego konstruktywizmu, krytyka –
wyznawanej także przez demoliberałów – koncepcji umowy
społecznej, zdecydowany opór przeciwko wszelkim odmianom socjalizmu
i totalitaryzmu, wreszcie życzliwe akcentowanie fundamentalnej roli
reguł moralnych oraz szacunek dla tradycji, zbliżają H. do
konserwatystów (zwłaszcza ewolucjonistycznych, spotykanych
zazwyczaj na gruncie anglosaskim), tak dalece, że często jest on
przedstawiany po prostu jako sztandarowa postać współczesnego
konserwatyzmu. Jest to jednak nieporozumienie, uczciwie dezawuowane
także przez samego zainteresowanego, który swoją Konstytucję
wolności opatrzył posłowiem wyjaśniającym Dlaczego nie jestem
konserwatystą (przekł. pol. w: B. Sobolewska, M. Sobolewski, Myśl
polityczna XIX i XX w. Liberalizm, Warszawa 1978). Pomimo zasług
przyznawanych konserwatystom (a nawet reakcjonistom, takim jak S. T.
Coleridge, de Bonald, de Maistre, Justus Möser czy Donoso Cortés) w
dziele wykazania znaczenia samorzutnie wyrosłych instytucji takich
jak język, prawo, moralność i zwyczaje, H. stawia konserwatyzmowi
zarzut niezdolności do zaproponowania alternatywy wobec kierunku „ku
któremu zdążamy”, tj. omnipotentnego państwa „organizacyjnego”;
uważając za naturalną i uzasadnioną niechęć konserwatystów do
„zbyt gwałtownych” zmian w instytucjach i polityce, zarzuca im
jednak brak „odwagi i zaufania” w „spontaniczne siły
dostosowania”, jak również „gotowości pozostawienia swobodnego
biegu zmianie, nawet jeśli nie możemy przewidzieć, gdzie
prowadzi”, toteż w konsekwencji „konserwatyści skłonni są
użyć władzy rządu, by zapobiec zmianie lub ograniczyć jej tempo”
(ibid., s. 575); w ogóle, konserwatysta czuje się bezpieczny i
zadowolony tylko wtedy, kiedy jest przekonany, że jakaś wyższa
mądrość nadzoruje i pilnuje zmiany” (ibid.). Hayekowi nie
podobają się także takie cechy konserwatyzmu, jak umiłowanie
autorytetu; zasadnicza zgoda na przymus władzy tak długo, jak
używana jest ona do celów, które on uważa za słuszne; brak zasad
politycznych (nie w sensie silnych przekonań moralnych, lecz
zdolności do współpracy z ludźmi o wartościach moralnych różnych
od jego wartości); elitaryzm identyczny z przekonaniem o istnieniu
hierarchii z góry ustanowionej (podczas gdy dla też nieegalitarnego
liberała status elity nie może być sformalizowany); postrzeganie
demokracji jako formy złej per se; skłonność do protekcjonizmu w
gospodarce (zwłaszcza chroniącego własność rolną); bliski
związek konserwatyzmu z nacjonalizmem lub imperializmem; wreszcie
„uciekanie się do mistycyzmu” oraz „nietolerancji”
religijnej.
H. był myślicielem autoidentyfikującym się
jako „klasyczny” liberał, zajmujący pozycję „idealnego
środka” pomiędzy konserwatyzmem a socjalizmem, i dla którego
wolność „od” arbitralnego przymusu, zwana pospolicie wolnością
„negatywną”, była naczelną wartość filozofii politycznej.
Konstatując atoli szczególną niewygodę swojej osobistej pozycji
ideowej – będącą następstwem ewolucji XX-wiecznego liberalizmu
ku lewicowemu radykalizmowi, a równolegle coraz częstszego
(zwłaszcza w USA) identyfikowania stanowiska „autentycznie”
liberalnego z konserwatyzmem; odrzucając wreszcie termin
„libertarianizm” jako wyjątkowo nieatrakcyjny językowo, H.
znajdował dla siebie jedyne możliwe wyjście w samookreśleniu się
mianem „starego Wiga” (Old Whig), dla zaakcentowania ideowej
solidarności z klasycznymi liberałami, począwszy od autorów
angielskiej „rewolucji chwalebnej” 1688 roku po lorda Actona,
T.B. Macaulaya i W.E. Gladstone`a. W odróżnieniu od „nowych
wigów”, skłaniających się ku racjonalizmowi, a tym bardziej od
„postępowych” socjalliberałów, „stary Wig” (z akcentem na
„stary”) ceni nade wszystko wolność i spontaniczność oraz
akceptuje jedynie konstytucyjny „rząd ograniczony”, oparty o
zasadę „rządów prawa” – zwyczajowego i ogólnego; w stosunku
do demokracji zachowuje sceptycyzm, ale za głównego wroga uważa
nie ją, lecz „rząd nieograniczony” oraz kolektywizm, zaś jej
wady proponuje skorygować ustrojową koncepcją demarchii, tj.
systemu, w którym legislatywa stanowiłaby jedynie normy powszechnie
obowiązujące, nie wkraczając w sferę rządzenia; jest
antyracjonalistą, jeśli racjonalizm identyfikować z
konstruktywizmem, ale nie wrogiem rozumu; mimo wrodzonego
sceptycyzmu, czuje odrazę do („wojowniczej i z gruntu
nieliberalnej”) postawy antyreligijnej, ożywiającej znaczną
część liberalizmu kontynentalnego, lecz nawet jeśli sam jest
religijny, sprawy ducha i sprawy doczesne stanowią [dla niego] dwie
różne sfery, których nie powinno się mieszać” (ibid., s.
561).
Essays on Hayek, Hillsdale 1976; N.P. Barry, Hayek`s
Social and Economic Philosophy, London 1979; Friedrich August von
Hayek, Baden-Baden 1980; W. Karpiński, Konstytucja wolności, [w:]
id., Cień Metternicha, Warszawa 1982; E. Butler, Hayek: His
Contribution to the Political and Economic Thought of Our Time,
London 1983; J. Gray, Hayek on Liberty, Oxford-New York 1984; R.
Legutko, Leseferyzm ewolucjonistyczny – Friedrich Hayek, [w:] id.,
Dylematy kapitalizmu, Paryż 1986 [wydanie krajowe: Spory o
kapitalizm, Kraków 1994]; P. Nemo, La société de droit selon F.A.
Hayek, Paris 1988; G. Sorman, Prawdziwi myśliciele naszej epoki,
Warszawa 1990; N. Barry, Hayek i jego dzieło, „Antyk” 8(1991);
J. Godłów-Legiędź, Doktryna społeczno-ekonomiczna Friedricha von
Hayeka, Warszawa 1992; J. Shearmur, Hayek and after, Hayekian
liberalism as a reasach programme, London 1996.
Jacek
Bartyzel