http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/oszustwo-stare-jak-internet-a-ciagle-dziala/9vd2v
Oszustwo stare jak internet, a ciągle działa
Sprzedajesz aparat, komputer czy suknię przez internet? Ktoś zainteresował się twoim przedmiotem i poprosił o natychmiastowe przesłanie, mamiąc cię wizją większej ceny? Jeśli to zrobiłeś i nadal czekasz na pieniądze, to się ich nie doczekasz. Padłeś ofiarą przekrętu nigeryjskiego – niemal równie starego jak sam internet. Jednak wciąż żywego i ewoluującego.
Mówi się, że oszustwo nigeryjskie jest internetową zbrodnią doskonałą. Jest ofiara, nie ma jednak zbrodniarza. Nie za bardzo wiadomo, gdzie go szukać.
D ziś oszustwem, które dawno temu miało swój zalążek w Nigerii i Kamerunie, zajmują się na wielką skalę wyspecjalizowane grupy przestępcze. Najbardziej upodobali sobie portale w bogatej Europie, również w Polsce, bo uznali ją za kraj zamożny. Proceder ten jest bezczelny w swojej prostocie i wydawać by się mogło, że nikt logicznie myślący nie da się na niego nabrać. A jednak. Policja zaś jest bezsilna – bo w krajach, gdzie działają oszuści, istnieje przyzwolenie na tego typu praktyki.
- Choć milion razy o tym pisano i przestrzegano, zawsze znajdzie się jakiś naiwny. Przekręt nigeryjski ewoluuje i przybiera coraz to inne formy. Czasami są to wyłudzenia przedmiotów, innym razem oferowanie fikcyjnych przedmiotów po bardzo atrakcyjnej cenie lub bardzo rzadkich okazów. Niestety, oszustwami zajmują się dziś już nie tylko mieszkańcy krajów afrykańskich, ale coraz częściej Rosjanie, Ukraińcy, Cypryjczycy czy Arabowie – mówi Krzysztof Kobus, informatyk.
Co jakiś czas przekręt ten wraca na serwisy zakupowe i w coraz to nowszej odsłonie. Zawsze jednak początek jest podobny. Maile przychodzą do potencjalnych ofiar – w języku angielskim lub pisane łamaną polszczyzną. Oszustwo w sieci to tylko jedna z odmian oszustwa nigeryjskiego. Ich rodzajów jest bowiem mnóstwo - na wygraną w loterii, na spadek, na udział w konferencji naukowej, na loterię wizową czy wręcz na kuriozalny przypadek – rekompensatę strat poniesionych w wyniku oszustwa nigeryjskiego.
- Najłatwiej jednak oszukać kogoś w trakcie transakcji. Nie trzeba wymyślać wiarygodnie brzmiących historyjek. Łatwo nawiązać kontakt i rozpocząć konwersację, a potem wciągnąć w psychologiczną grę – podkreśla Krzysztof.
Chęć zysku a czujność
Piotrek dał się wciągnąć w taką konwersację. Stracił zestaw gier o wartości 900 zł. Kupujący poprosił go, żeby nadał paczkę, bo właśnie wyjeżdża i chciałby zabrać gry ze sobą. Piotr dostał także informację, że pieniądze zostały nadane za pośrednictwem portalu płatniczego. Niczego nie podejrzewał, wysłał paczkę na skrytkę pocztową w Anglii. Dwa dni później okazało się, że transakcja została cofnięta, a paczka przepadła.
Tomasz w ten sam sposób stracił tablet. - Nie wiem, jak mogłem dać się nabrać. Uwierzyłem jakiemuś gościowi, że to dla jego córki w szpitalu. Dawał 200 zł więcej niż wystawiłem na aukcji. Przysłał też potwierdzenie z banku, że pieniądze są już przelane. Wysłałem. Sam jeszcze opłaciłem przesyłkę. Do dziś nie mam pieniędzy, o tablecie też mogę zapomnieć. Głupia chęć zarobienia dodatkowych 200 zł przysłoniła mi jasność myślenia – opowiada.
Mariusz z bratem nabrali się na „okazyjne” samochody. Wpłacili zaliczkę i czekali na wieści o samochodzie. Miał to być piękny Mustang z 1969 roku. Do renowacji. - Takiego szukaliśmy bardzo długo. Wreszcie nadarzyła się okazja. Wpłaciliśmy zaliczkę w wysokości 8 tys. zł i czekaliśmy na transport auta. Im bliżej daty przyjazdu, tym problemy się piętrzyły, aż pewnego dnia „właściciel” zniknął, a wraz z nim nasza niemała zaliczka, numer telefonu przestał działać, a my zostaliśmy z niczym – opowiada Mariusz.
- Gdy zgłosiliśmy sprawę na policję okazało się, że nie jesteśmy jedynymi oszukanymi. Podobnych naiwnych było dużo więcej. Oferowane auta nie były na sprzedaż, zdjęcia zaś pochodziły z jakichś stron internetowych z Rosji. Policja od razu powiedziała, że raczej z odzyskaniem pieniędzy będzie trudno, bo serwer, z jakiego pisali oszuści zarejestrowany jest gdzieś w Afryce. Szansa na współpracę z tamtejszymi władzami jest znikoma – opowiada Mariusz.
Iwona z kolei zamierzała wysłać paczkę do Anglii ze swoją suknią ślubną. - Po niezbyt długiej wymianie maili otrzymałam skan potwierdzenia przelewu. Paczkę już miałam przygotowaną, ale zerknęłam na datę wpłaty w banku – to była niedziela. Który bank pracuje w niedzielę? Wtedy dopiero zrozumiałam, że to oszustwo. Suknię wystawiałam jeszcze dwukrotnie i za każdym razem była to ta sama osoba. Nie chciałam więcej z nią rozmawiać. Suknię sprzedałam więc za połowę ceny koleżance w pracy – dodaje.
Takie przykłady można mnożyć. Wystarczy przejrzeć fora internetowe, by znaleźć historie oszukanych. Każda podobna, choć inaczej przeprowadzona. Na szczęście zdecydowana większość w porę orientuje się, z kim lub z czym ma do czynienia i nie daje się nabrać.
Portale kontra oszuści
Portale zakupowe też ostrzegają, alarmują i przypominają. Czy skutecznie? - Niestety, wbrew wielu akcjom informacyjnym i pojawiającym się artykułom w mediach, nie brakuje osób, które zwabione obietnicą szybkiego wzbogacenia stają się łupem różnego rodzaju oszustów. Na Sprzedajemy.pl, jak w każdym serwisie pozwalającym na bezpośredni kontakt między użytkownikami, pojawiają się próby wykorzystania kanału komunikacji do nawiązania kontaktu przez osoby obiecujące podział fortuny w zamian za pomoc w jej transferze – mówi Tomasz Kępski, dyrektor operacyjny portalu Sprzedajemy.pl.
- W celu ochrony naszych użytkowników przed przekrętem nigeryjskim, jak również innymi rodzajami nadużyć, stosujemy zestaw narzędzi analizujących automatycznie każdą z wiadomości. Analiza dotyczy wielu aspektów, w tym również treści samego komunikatu – podkreśla. Wyjaśnia, że w przypadku, gdy ocena systemu automatycznego wskazuje na prawdopodobieństwo wystąpienia nadużycia, wiadomość jest oznaczana, a jej dostarczenie wstrzymane do czasu podjęcia ostatecznej decyzji przez moderatora. -Dodatkowo stosujemy szereg zabezpieczeń utrudniających automatyzację wysyłania wiadomości przez potencjalnych oszustów. W przypadku, gdy klient da się zwieść oszustom i podejmie z nimi rozmowy, niezależnie od etapu, na którym zorientuje się, powinien niezwłocznie skontaktować się z najbliższą jednostką policji. Często w ramach dopełnienia fikcyjnych formalności, ofiary są proszone po przekazanie skanu dokumentów, co może umożliwić oszustom zaciągnięcie zobowiązań, w tym kredytu na konto oszukanego. Dlatego nigdy nie należy pozostawiać takiej sprawy bez zgłoszenia – apeluje dyrektor Sprzedajemy.pl. - W trosce o bezpieczeństwo zdecydowanie odradzam próby demaskowania szajki we własnym zakresie. Trzeba pamiętać, że często mamy do czynienia ze zorganizowana grupą o charakterze przestępczym – radzi.
Również Allegro monitoruje serwis i blokuje podejrzane konta. Do sprzedających wysyłają maile z ostrzeżeniem, aby nie przekazywali przedmiotu. Otrzymują oni również zwrot opłat związanych z daną transakcją. - Co do skali zjawiska, to nie podajemy statystyk, ale jeśli dotyczyłoby ono nawet niewielkiej liczby użytkowników, nie zwalnia nas to z obowiązku działania i zapobiegania takim przypadkom – mówi Anna Tokarek, PR Brand Manager serwisu Allegro.
- Warto pamiętać, żeby nie wysyłać przedmiotu tylko na podstawie maila, w którym mamy informację, że pieniądze zostały zaksięgowana w zagranicznym banku i zostaną przekazane po wysłaniu przedmiotu. Jeśli nie mamy płatności na swoim koncie PayU lub w banku, a otrzymujemy od użytkownika bez komentarzy potwierdzenie przelewu, lepiej zaczekać aż pieniądze zostaną zaksięgowane na koncie. Natomiast jeśli już padliśmy ofiarą oszusta, powinniśmy jak najszybciej udać się na policję wraz z dowodami, które potwierdzą zaistniałą sytuację, m.in. korespondencją i dowodem wysłania towaru – podkreśla.
Jednak choć policja od dawna apeluje o ostrożność, radząc jak się zachować w danej sytuacji i nie dać się wciągnąć w psychologiczną grę, nie ma miesiąca, by funkcjonariusze nie ujawnili kolejnego oszustwa nigeryjskiego. - A wystarczy trochę chęci i kilka kliknięć w sieci, by zweryfikować fałszywą historię. To naprawdę niewiele kosztuje, a przynajmniej nie wyczyści nam portfela – reasumuje Krzysztof Kobus.
Aleksandra Brodziak Dziennikarz Onetu