Człowiek
nie umiera, człowiek zabija się sam. Seneka
CO NAS
ZATRUWA?
Antybiotyki • Aspiryna • Cukier • Chemiczne
E-dodatki • Kuracja cytrynowa • Kwas moczowy • Mleko •
Rak
Żyjemy w świecie, w którym znalezienie czegoś
zdrowego można zaliczyć do cudu. Rzeki zamieniły się w ścieki.
Atmosfera przypomina zestaw bojowych środków trujących, z której
raz po raz spadają deszcze o składzie tablicy Mendelejewa. Zatruta
gleba rodzi zatrutą żywność. W takim świecie dobrze się mają
jedynie bakterie. Jak w nim ma żyć człowiek? Musi. Jak więc
unikać tego, co nas zatruwa? Po prostu trzeba poznać zagrożenia.
Poniżej drobny ich zestaw, z którymi spotykamy się na codzień. W
tym
momencie
mam świadomość, że narażam się producentom mleka, cukiernikom,
a przede wszystkim chemikom, którzy codziennie i z mozołem
wymyślają różne przedłużacze trwałości, ulepszacze,
poprawiacze smaku, koloru i inne chemiczne świństwa, bacząc przy
tym uważnie, by trucizna zadziałała jak najpóźniej i w
niewielkim stopniu, by odsunąć nasze podejrzenia co do źródła
zatrucia. Producenci natomiast, by nam wepchnąć ten schemizowany
chłam, prześcigają się w nazwach i kłamstwach. Mamy więc
"Zupy
staropolskie",
"Kaszanki piastowskie", "Chrzan dziadunia" czy
"Majonez babuni". Z ciekawości przeczytałem skład tego
ostatniego i stwierdziłem, że pomimo nikłego wykształcenia, nasze
babcie były doskonałymi chemiczkami.
KWAS MOCZOWY
Skąd
w organizmie bierze się kwas moczowy? Z dwóch powodów. Pierwszy,
to nadmierne spożywanie pokarmów, a drugi to nadmiar pokarmów
białkowych (mięso, mleko, wędliny itp.). Kwas moczowy odkłada się
w tkankach i jak rdza stopniowo "pożera" nasz
organizm.
Naukowo, kwas moczowy to
2,6,8-trójhydroksypuryna, białe kryształki trudno rozpuszczalne w
wodzie. Jest jednym z końcowych produktów przemiany związków
azotowych w organizmie. Występuje w moczu, we krwi, w wątrobie,
śledzionie i w mózgu. W stanach patologicznych we krwi krystalizuje
sie w postaci cienkich igiełek i osadza się w tkance łącznej w
stawach powodując dnę, a w przewodach moczowych tworzy
kamienie.
Praktycznie jest powodem takich chorób jak
choroby stawów, kości, bólów w kręgosłupie, chronicznego
reumatyzmu, artretyzmu, podagry i osteoporozy. Także różnego
rodzaju egzemy skórne mają ścisłe powiązanie z kwasem moczowym.
Kwas moczowy jest dla organizmu trucizną, od której trzeba się
uwolnić za wszelką cenę. Organizm płaci za neutralizację kwasu
moczowego zmniejszeniem szybkości przemiany materii, ponieważ
znaczna część soli mineralnych, witamin, mikro i makroelementów
jest w ten proces
zaangazowana.
To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej, w konsekwencji której
zapadamy na cukrzycę. Po naruszeniu gospodarki cukrowej zakłócona
zostaje gospodarka wymiany tłuszczowej, co w konsekwencji prowadzi
do otyłości. Ponieważ kwas moczowy ma bezpośredni kontakt z
krwią, to jego niszczące działanie nie ogranicza się do chorób
stawów, tkanek i mięśni. Ośrodki nerwowe i mózg również
cierpią z powodu jego trującego działania. Podwyższone ciśnienie
krwi, bóle głowy, częste migreny,
neurastenia,
bezsenność, a nawet epilepsja - wszystkie te choroby mają wspólną
przyczynę - oddziaływanie na organizm toksycznych soli kwasu
moczowego. Kwas moczowy jest odpowiedzialny między innymi za
powstawanie niżej wymienionych chorób.
Anemia Przyczyny
anemii są takie same jak dny moczanowej. Niedostatek czerwonych
ciałek krwi jest związany prawdopodobnie z nawykiem spożywania
gotowanych, rafinowanych produktów, cukru, nadmiernej ilości białka
pochodzenia zwierzęcego, pasteryzowanego mleka. We wszystkich tych
produktach wapń wystepuje w trudno przyswajalnej postaci, a łącząc
się z kwasem moczowym tworzy nierozpuszczalne sole, co prowadzi do
zmiany składu krwi.
Choroby nerwowe Kwas moczowy mając
bezpośredni kontakt z krwią, dlatego jego niszczące działanie nie
ogranicza sie tylko do chorób stawów, mięśni i tkanek. Jego
trujące działanie ma również wpływ na mózg i ośrodki mózgowe.
Najczęstszym skutkiem jego działania jest podwyższone ciśnienie,
bóle głowy, migreny, neurastenia, bezsenność, a nawet
epilepsja.
Choroby skóry Wiele chorób skóry,
szczególnie noszących miejscowy charakter, powstaje w wyniku
odkładania się kwasu moczowego w tkankach naszego ciała. Różnego
rodzaju egzemy skórne mają ścisły związek ze zgubnym działaniem
kwasu moczowego i jego soli.
Chroniczny reumatyzm Jest
chorobą nie mającą nic wspólnego z ostrym reumatyzmem,
spowodowanym przez komplikacje po przeziębieniu lub grypie. Jest on
młodszym bratem podagry i posiada wspólną przyczynę -
nagromadzenie kwasu moczowego. Chroniczny reumatyzm jest mniej
bolesny niż podagra, chociaż obrzęki i guzy reumatyczne są bardzo
podobne do podagrycznych. Przyczyną reumatyzmu chronicznego jest
spowolnienie przemiany materii, spowodowane przede wszystkim
nadmiarem kwasu moczowego.
Cukrzyca i nadwaga Organizm
płaci za neutralizację kwasu moczowego zmniejszeniem szybkości
przemiany materii, ponieważ znaczna część soli mineralnych,
witamin, makro i mikroelementów jest zaangażowana w proces
neutralizacji. To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej
(cukrzyca), a po niej przychodzi kolej na zakłócenie wymiany
tłuszczów, w wyniku czego następuje otłuszczenie ciała, czego
wyrazem jest nadwaga wielu cukrzyków.
Dna moczanowa Jeśli
niewielka ilość kwasu moczowego we krwi zaczyna się zwiększać,
to łącząc się z niektórymi składnikami krwi tworzy galaretowate
masy, które umiejscawiają się w określonych odcinkach naczyń
krwionośnych. Wtedy krążenie krwi jest zakłócone lub w ogóle
zatrzymane. Z reguły zatykają się najdrobniejsze naczynia
krwionośne w częściach ciała oddalonych od serca (ręce, nogi).
Zakłóceniu ulega krążenie krwi, co powoduje uczucie zimna
(chłodne ręce, nogi). Dna moczanowa jest
chorobą
serca i może być początkiem totalnego zaburzenia pracy układu
krążenia.
Kamica wątrobowa i nerkowa Kwas moczowy wraz
z nieorganicznym wapniem (nieprzyswajalnym przez organizm) tworzy
nierozpuszczalne sole, które krystalizują się w wątrobie i
nerkach. Początkowo tworzy się piasek, który łatwo przechodzi
przez kanały odprowadzajace, ale z upływem czasu piasek zamienia
się w kamienie, które powodują straszne męczarnie w postaci kolek
wątrobowych i nerkowych. Objawem tworzenia się piasku jest uczucie
bólu podczas oddawania moczu, który często lekceważymy i
czekamy
aż
do momentu, w którym kamienie dadzą znać o sobie w formie
ataku.
Podagra Najczęściej występuje w stawach dużych
palców u nóg, rzadziej u rąk, objawia się silnym łamaniem lub
świdrującym bólem. Kwas moczowy, odkładając się w stawach w
postaci kryształków, powoduje silne bóle, opuchlizny i
zaczerwienienia. Choroba rozpoczyna się od niewielkiego bólu w
porażonym stawie i trudności w poruszaniu, co szczególnie wyraźnie
daje się odczuć po długim bezruchu (sen, siedzenie). Podczas ruchu
(siadanie, chodzenie po schodach itp.) słychać chrzęst.
Najczęstszym
obiektem
ataku podagry jest staw biodrowy, co powoduje utykanie.
Jeśli
znalazłeś choć jeden symptom występujący w Twoim organizmie, to
nie czekaj i zdecyduj się na kurację cytrynową prof.
Tombaka.
KURACJA CYTRYNOWA
Do kuracji potrzebna jest
zwykła cytryna, przy czym najlepiej, aby owoc miał cienką skórkę.
Świeży sok cytrynowy bardzo szybko rozkłada się pod wpływem
powietrza i światła i dlatego za kazdym razem należy przygotowywać
świeżą porcję soku. Wśród ludzi, którzy nie tolerują kwasu
rozpowszechnione jest zdanie, że duża ilość soku z cytryny może
spowodować rozstrój żołądka. Obawy są nieuzasadnione i ten kto
myśli w taki sposób zupełnie nie zna fizjologii procesu trawienia.
Sok z cytryny ma kwaśny
smak
w momencie przygotowywania. Gdy tylko zostaje wypity, enzymy w jamie
ustnej zmieniają jego smak na słodki. Tym niemniej do żołądka
dochodzi kwas cytrynowy i askorbinowy (witamina C), ale te dwa kwasy
w porównaniu z kwasem solnym zawartym w sokach żołądkowych są
tak słabe, że w żadnym wypadku nie mogą zaszkodzić błonie
śluzowej żołądka. Wręcz przeciwnie - osoby, które cierpią na
katar lub wrzody żołądka odczuwają korzystne działanie kuracji
sokiem cytrynowym. Jest on bogaty w witaminę C,
mikroelementy
i hormony. Wspaniale oczyszcza organizm z nierozpuszczalnych soli i
śluzu. Kto chce wyglądać młodo, powinien pić sok z jednej
cytryny codziennie.
W czasie tej kuracji należy pić sok
tylko w czystej postaci tzn. nie rozcieńczać go wodą, nie dodawać
ani miodu ani cukru. Pić należy pół godziny przed lub godzinę po
posiłku, jak komu wygodnie. Aby leczyć ciężkie, chroniczne
choroby należy w ciągu całej kuracji wypić sok z 200 cytryn (ani
jednej mniej, ale można więcej). Kuracja trwa 12 dni i w każdym
dniu spożywamy sok z ilości cytryn według schematu [dzień/ilość
cytryn]:
1/5 - 2/10 - 3/15 - 4/20 - 5/25 - 6/25 - 7/25 -
8/25 - 9/20 - 10/15 - 11/10 - 12/5
razem
200 cytryn. Sok z cytryny pijemy kilkakrotnie w ciągu dnia 3-5
razy.
Bardzo rzadko spotyka się zakłócenia w pracy
żołądka lub jelit, ale jeśli takowe wystąpią, należy przejść
na 10-dniową kurację profilaktyczną według schematu:
1/1
- 2/2 - 3/3 - 4/4 - 5/5 - 6/5 - 7/4 - 8/3 - 9/2 - 10/1
w
cyklu 10-dniowym, by pomóc żołądkowi przyzwyczaić się do soku z
cytryny. W czasie kuracji profilaktycznej sok z cytryny można
osłodzić łyżeczką miodu.
W czasie kuracji przez kilka
pierwszych dni widoczna jest wydajniejsza praca nerek. Mocz może
zmienić kolor, stanie się ciemny, może pojawić się w nim osad
ciemnego koloru, składający się z soli moczanowych. W pierwszej
fazie leczenia ilość osadu bywa duża, co świadczy o intensywnym
wydalaniu kwasu moczowego. Pod koniec kuracji mocz przybiera kolor
bursztynu, nie widać osadów, nawet po długim okresie stania, co
wskazuje na to, że nie ma nadmiaru kwasu moczowego w organizmie.
Kwas cytrynowy
jest
jedynym kwasem wiążącym się w organizmie z wapniem, w wyniku
czego tworzy się unikalna sól, podczas rozpuszczania której
organizm otrzymuje fosfor i wapń, pierwiastki które normalizują
przemianę materii i regenerują tkankę kostną.
Jeśli
nie jesteś jeszcze przekonany, to przeczytaj perypetie Pani Barbary
(→
), która przez kilkadziesiąt lat cierpiała, diagnozowana i leczona
przez lekarzy stosujących tylko procedury naukowej medycyny
wspomaganej chemikaliami koncernów frmakologicznych.
SŁODKA
TRUCIZNA
Ostrzeżenia o szkodliwości białego cukru wciąż
giną w powodzi reklam batonów, cukierków, czekoladek, ciasteczek i
ciast. Po to, by przyciągnąć dzieci, producenci prześcigają się
w pomysłach - żetony, których uzbieranie kilku "upoważnia"
do następnego, darmowego produktu, kolekcje sławnych piłkarzy, czy
zabawki w częściach do złożenia. Starsi zaś ogladają piękne
twarze, które jedząc słodkości przybierają bez mała wyraz
pełnego orgazmu, jak ta reklamowa panienka, co z namiętnością
dwoma ząbkami
chwyta
"Rafaello" (ciekawe, dlaczego tak nie reklamują polskiej
parówki? ). Cukier od dawna nazywany "białą śmiercią"
jest używany w zasadzie przez wszystkich, nawet przez tych, którym
lekarze kategorycznie go zabraniają. Ostatnie badania naukowe mówią
o tym, że cukier jest dla organizmu substancją całkowicie obcą,
która właściwie nie jest przez organizm wchłaniana, a tylko
prowadzi do zaniku naczyń krwionośnych oraz mutacji lub
zwyrodnienia komórek, co w najprostszy sposób prowadzi do
raka.
Nadmierne
spożycie cukru, to podstawowy błąd wychowawczy popełniony w
dzieciństwie. Wyrobienie u dziecka "apetytu" na słodycze
utrzymuje się z reguły do samej śmierci.
Nasz "rodzimy"
cukier otrzymuje się z buraków cukrowych. Burak cukrowy to
naturalny produkt roślinny, w którym oprócz cukru znajduje się
wiele witamin, soli mineralnych, fermentów i hormonów. W procesie
produkcji cukru wszystkie "zbędne" elementy są stopniowo
eliminowane, aż do otrzymania czystego produktu jakim są białe
kryształki. W procesie rafinacji cukier jest poddawany oczyszczaniu,
krystalizacji i filtracji. Aby otrzymać biały produkt poddaje się
go działaniu trucizny - chlorku wapnia.
Gotowy
produkt, to czysta sacharoza pozbawiona wszystkich innych substancji
biologicznych, jakie burak zawierał na początku.
Nasz
organizm, by wchłonąć cukier musi ten chemicznie czysty produkt
"obrobić" przy pomocy substancji, które zabiera z naszego
organizmu. Dlatego musi zużyć wapń, który zabiera z zębów i
kości, a stąd blisko do próchnicy zębów i osteoporozy, z krwi
pobiera żelazo i nne pierwiastki, a to prowadzi do cukrzycy. Cukier
podnosi poziom trójglicerydów i cholesterolu w organizmie i niszczy
selen, pierwiastek chroniący nas przed nowotworami. Nadmiar
spożywanego cukru (a także produktów mącznych i
białka)
jest jednym z powodów ogólnego zatrucia organizmu, stanów
zapalnych oczu, zapalenia spojówek, tęczówek i rogówki. Cukier
dezorganizuje proces trawienia innych pokarmów - owoców, warzyw,
białek i skrobii. Jedząc go w nadmiarze mamy realne szanse na to,
że po pewnym czasie nie będziemy widzieć co jemy.
Niektórzy
naukowcy, zapewne suto opłacani przez lobby cukrownicze, szukają
skłonności do cukrzycy w genach naszych przodków. Czy to ładnie
usprawiedliwiać swoje obżarstwo czy łakomstwo szukając błędu u
szanownych małpich przodków? Chyba nie. Ta skaza genetyczna, to
"słodkie" dzieciństwo, przyzwyczajenie i nasz
niepohamowany apetyt na schabowego z ziemniakami i kapustą oraz
deserowe małe "co nie co", czyli kilogram makowca popitego
surowym mlekiem (osłodzonym cukrem) lub chemicznym
"odrdzewiaczem"
typu Coca-Cola na dodatek
CZYM SŁODZIĆ?
Do naczynia około
2-litrowego wsypać 750 g białego, rafinowanego cukru, 200 g
ulubionego miodu zalać 200 ml przegotowanej (lub strukturowanej)
wody, wymieszać i odstawić na 8 dni w temperaturze pokojowej. Trzy
razy dziennie mieszać drewnianą łyżką. W ciągu 8 dni cukier pod
wpływem miodu rozkłada się na glukozę i fruktozę - cukry
przyjazne dla organizmu. Ilość mieszanki do słodzenia dobrać
eksperymentalnie. Można też do słodzenia stosować sam miód,
brązowy cukier (nierafinowany), niskosłodzone
dżemy
i konfitury. Rodzaje cukru należy zmieniać co jakiś czas.
CZYM
NIE SŁODZIĆ?
Aspartamem i pod żadnym pozorem nie dawać
go dzieciom. To najniebezpieczniejszy związek chemiczny (nagminnie
dodawany do naszego pożywienia), a który przez nieprzekupnych
naukowców zaliczany jest do silnych trucizn. Jest głównym
składnikiem powszechnie stosowanych słodzików. W skład aspartamu
wchodzą trzy związki: kwas asparaginowy, fenyloalanina i metanol.
Najbardziej szkodliwy jest ten ostatni, gdyż rozkłada się w
organizmie na kwas mrówkowy i formaldehyd - silnie toksyczną
neurotoksynę.
Maksymalna
bezpieczna metanolu to 7,8 mg/dzień, a litr słodzonego aspartamem
napoju zawiera około 56 mg metanolu! Co wiecej, organizm lepiej
wchłania wolny metanol, a ten powstaje, gdy produkt spożywczy (np.
galaretki słodzone aspartamem) podgrzewamy do temperatury wyższej
niż 30°C. Zdaniem naukowcow jedzenie aspartamu może wywołać
następujące schorzenia (lub zaostrzyć ich przebieg) - nowotwory
mózgu, stwardnienie rozsiane, epilepsje, syndrom chronicznego
zmęczenia, chorobę Alzheimera, zaniki
pamięci,
chłoniaka, chorobę Parkinsona, cukrzycę, utratę waroku, wady
wrodzone u płodu.
Doprawiając sobie herbatę czy kawę
aspartamowym słodzikiem, narażamy siebie na bóle i zawroty głowy,
mdłości, wysypki, tycie (sic!), bezsenność, zaburzenia wzroku,
rozdrażnienie, palpitacje serca, kłopoty ze słuchem, napady
niepokoju, szum w uszach, zaburzenia pamięci i bóle stawów.
Nadmiar kwasu asparaginowego prowadzi do śmierci pewnych neuronów w
mózgu, gdyż powoduje napływ wapnia do komórek. Dzięki temu
powstaje mnóstwo wolnych rodników zabijających te komórki.
Substancji tej nie wolno
zażywać
kobietom w ciąży, ludziom starszym i dzieciom oraz przewlekle
chorym - na cokolwiek, a zwłaszcza na cukrzycę, gdyz przyspieszają
rozwój chorób związanych z cukrzycą, np. zaćmy. Podobne trujące
właściwości ma glutaminian sodu (jest niemal we wszystkich
przyprawach, czy zupkach w torebkach). Kolejny skladnik aspartamu -
fenyloalanina. Jest aminokwasem, który także występuje w naszym
mózgu. W większych ilościach jest ona jednak wyjątkowo szkodliwa
- a nawet zabójcza - dla cierpiących na
fenyloketonurię.
Jeśli
nie zrozumiałeś, to dalej pij reklamowaną Coca-Colę light (suto
zaprawioną aspartamem) i zagryzaj Tik-Takiem, bo to tylko dwie
kalorie.
KLĄTWA ZŁEGO ODŻYWIANIA
Czy chcesz mieć
raka? Oczywiście, że nikt nie chce, ale czy robimy wszystko, by się
przed nim uchronić? Czy przypadkiem codziennie nie aplikujemy sobie
substancji powszechnie uznawanych za rakotwórcze? Czy wspaniały
smak smażonego kurczaczka czy wędzonego łososia ma już teraz
wynagrodzić nam późniejsze cierpienia? Profilaktyka raka za
pośrednictwem odżywiania jest możliwa przy zachowaniu dwóch
podstawowych zasad:
♦
Pokarm nie powinien zawierać substancji rakotwórczych, takich które
powodują powstawanie nowotworów złośliwych.
♦
W pokarmie powinny znajdować się substancje, które chronią
organizm przed rakiem.
Źródłem substancji rakotwórczych
w naszym pożywieniu mogą być różnorodne tłuszcze, przy czym
niebezpieczeństwo wielokrotnie wzrasta przy spożywaniu nieświeżych
lub przesmażonych tłuszczów. Dlatego też nie powinniśmy
zostawiać tłuszczu na patelni i wykorzystywać go wielokrotnie. W
miarę możliwości unikamy smażonych produktów na korzyść
gotowanych i pieczonych. Oprócz tego, zbędny tłuszcz z mięsa
zawsze lepiej wykroić. Nie należy włączać do jadłospisu zbyt
dużej ilości olejów roślinnych. Dwie
łyżki
stołowe dziennie, to ilość całkowicie wystarczająca. Istnieją
dane na temat tego, że tłuszcze niekorzystnie wpływają na system
odpornościowy człowieka, ich nadmiar sprzyja przemianie komórek w
komórki rakowe. Wiadomo, że w miarę wzrostu poziomu życia w
krajach niegdyś biednych (Japonia, Grecja, Włochy), w wyniku
zwiększenia w jadłospisie ilości tłuszczu, wzrosła tam
zachorowalność na raka gruczołu mlekowego i jelita
grubego.
Szczególnym zagrożeniem dla zdrowia sa produkty
wędzone, do których z dymu podczas wędzenia przedostają się
substancje rakotwórcze i inne niebezpieczne związki. Te substancje
zostały znalezione w kiełbasach, szynkach, polędwicy, boczku,
szprotach, śledziach wędzonych "na zimno", a także w
owocach suszonych dymem. Nieraz w 50 g kiełbasy wędzonej znajduje
się taka sama ilość substancji rakotwórczych, jak w dymie z
paczki papierosów, lub w powietrzu, które mieszkaniec dużego
miasta wdycha w ciągu
czterech
dni. Wiele produktów zawiera azotany i azotyny. Te sole same z
siebie nie są rakotwórcze, jednak w żołądku człowieka powstają
z nich bardzo szkodliwe substancje. Azotany i azotyny mogą znajdowaę
się w kiełbasach, niektórych konserwach mięsnych, w importowanych
warzywach i owocach. Dlatego w żywieniu należy stosować warzywa
wyhodowane na otwartym grucie (nie szklarniowe) przy użyciu nawozów
naturalnych (kompostów). Warzywa zaleca się gotować w dużej
ilości wody i jeśli nie znamy
warunków
ich uprawy, to nie należy spożywać wywaru z nich.
Nie
zapominajmy o obrońcach przed rakiem. Są to przede wszystkim
witaminy - A, C, E, B2 i PP. Wysokie stężenie witaminy C w
organizmie blokuje powstawanie substancji rakotwórczych z azotanów
i azotynów. Witamina E chroni chroni przed szkodliwym oddziaływaniem
produktów utleniania tłuszczów, a witamina A sprzyja
zabezpieczeniu przed różnymi postaciami raka. Należy spożywać
tylko witaminy naturalne. Zażywając preparaty witaminowe trzeba
pamiętać, że sztuczne witaminy A, C i E w nadmiarze
mogą
spowodować
szkody w organizmie. Następnym naturalnym obrońcą są produkty
włókniste znane lepiej pod nazwą błonnika. Te znajdziemy w
pieczywie z grubo mielonego ziarna i grubo mielonych kasz, a przede
wszystkim w surowych warzywach. Kolejna grupa to sole mineralne
zawierające magnez, wapń i selen. W magnez wyposażone są rośliny
strączkowe, w wapń - twaróg i żółty ser, a w selen groch i
buraki.
CO CI DAJE PICIE MLEKA?
Wszyscy znamy ten
problem. Od maleńkości jesteśmy uzależnieni od mleka, najpierw od
mleka matki, a potem mleka krowiego, owczego lub koziego. Od małego
jesteśmy wprost zmuszani do jego picia. Do reklamy włączają się
aktorzy i piosenkarze (pożyteczni ignoranci). Jesteśmy świadkami
walki na najwyższych szczeblach o "szklankę mleka dla ucznia".
Czy warto kruszyć kopie? Czy przypadkiem nie jest to błąd, do
którego nikt nie chce się przyznać, a który przyczynia się do
wychowywania chorego
społeczeństwa?
Proszę zapoznać się z opinią prof. Tombaka i proszę się
przygotować na szok.
Żaden ssak na świecie (oprócz
człowieka), będąc dorosłym już osobnikiem nie spożywa mleka.
Tak urządziła to natura. Jeśli chodzi o koty, to my ludzie,
nauczyliśmy je pić mleko. Koty, które go nie piją żyją dwa razy
dłużej (udowodnione przez naukę). Obecnie mleko zostało
zastąpione specjalnym pożywieniem, które ze smakiem zajadają nasi
ulubieńcy. Sami więc Państwo widzicie, że gust naszych pupilków
jest zmienny. Podstawowa różnica między mlekiem krowim a kobiecym
to wysoka zawartość białka -
kazeiny
w mleku krowim. Kazeina to substancja niezbędna cielakowi, by mu
rosły kopyta i rogi, ale nawet cielak pije mleko tylko do 6
miesięcy. Człowiek nie ma kopyt ani rogów, dlatego też żywieniowe
normy białka są jawnie zawyżone. Człowiek potrzebuje znacznie
mniej białka, ponieważ określony gatunek bakterii, znajdujący się
w jelicie grubym posiada zdolność syntezowania białka z
weglowodanów, których dostarczamy spożywając produkty
roślinne.
W mleku kobiecym kazeiny jest zaledwie 0,2%. W
krowim mleku znajduje się mało żelaza, dlatego też cielak żywi
się trawą. W tym celu natura specjalnie przystosowała organy
trawienne cielaka, które pozwalają mu strawić i mleko i trawę
oddzielnie. Układ pokarmowy człowieka jest zbudowany inaczej.
Krowie mleko dostając się do żołądka, pod wpływem kwaśnych
soków żołądkowych ścina się, tworząc coś co przypomina
twaróg. Ten "twaróg" oblepia cząstki innego pokarmu
znajdujące się w żołądku. Dopóki
ścięte
mleko nie ulegnie strawieniu (a mleko trawione jest w ostatniej
kolejności), proces trawienia innego pokarmu nie rozpocznie
się.
Zjawisko to, często powtarzające się, może
spowodować zaburzenia w funkcjonowaniu układu pokarmowego. Stąd
też pytanie - po co zamieniać swój organizm w przetwórnię mleka
i kwaśnych produktów mlecznych, tracąc przy tym wiele energii na
proces trawienia? Kazeina znajdująca się w mleku rozkłada się w
organizmie przy pomocy podpuszczki. Dziecko 1-2 letnie ma już
paznokcie i włosy, więc zapotrzebowanie na kazeinę jest żadne.
Układ trawienny dziecka przestaje wydzielać podpuszczkę. Od tej
chwili
krowie
mleko staje się dla organizmu produktem ciężkostrawnym. Należy
brać pod uwagę jeszcze jeden ważny fakt. Obecnie mleko jest
szkodliwe, szczególnie dla dzieci, z racji swych ekologicznych
zanieczyszczeń. Nieodłącznym towarzyszem wapnia w mleku jest
radioaktywny Stront-90.
Niektórzy lubią dodawać mleko
do kawy czy herbaty. Lepiej tego nie robić, ponieważ pod wpływem
temperatury kazeina znajdująca się w mleku ścina się. Kazeina to
surowiec do produkcji kleju organicznego. W naszym organizmie kazeina
"klei" kamienie w nerkach, naczynia krwionośne, powoduje
powstawanie guzków w nogach, deformację palców rąk, a inne
niestrawione składniki mleka osiadają w naszych tkankach i
ścięgnach pod postacią śluzu. H. Shelton i dr Walker piszą -
"Mleko krowie jest źródłem
powstawania
śluzu w organizmie człowieka od okresu niemowlęctwa do głębokiej
starości i jest przyczyną takich chorób jak grypa, przeziębienia,
astma, czy bronchit.
A CO Z LEGENDARNYM WAPNIEM?
Nikt
nie podważa faktu, że mleko zawiera dużo wapnia, który jest
niezbędny do rozwoju kości. A czy mniej jest wapnia w orzechach,
kapuście, marchwi, burakach? Więcej. A co najważniejsze jest tam w
idealnej proporcji z innymi minerałami i do tego w formie łatwo
przyswajalnej przez organizm. W mleku występują tłuszcze
zwierzęce, a jak wiemy tłuszcz zwierzęcy powoduje zwiększenie
ilości cholesterolu i wypłukuje wapń z organizmu, dlatego też
mleko się odtłuszcza. Tłuszcze znajdujące się w
orzechach
i ziarnach (np. słonecznika, najbardziej wartościowe) są
przyswajane przez organizm w 80%, podczas gdy tłuszcze z mleka tylko
w 20%. W prasie zachodniej dawno już pisano, że zaobserwowano
tendencję rezygnowania ze spożywania tłustego mleka i coraz
częściej spożywa się niskotłuszczowe. To przyniosło odczuwalne
wyniki - znacznie zmniejszyła się ilość zachorowań związanych z
układem krwionośnym i pokarmowym. Nasuwa się pytanie - po co
zwiększać liczbę zachorowań spowodowanych przez
mleko,
a potem walczyć o ich zmniejszenie? Co się tyczy kwaśnych
produktów mlecznych - kefiru, jogurtu, a szczególnie twarogu i
żółtego sera, to te produkty można spożywać, a nawet trzeba.
Specjalnie zaleca się spożywanie ich ludziom w podeszłym wieku i
dzieciom. Chodzi o to, że bakterie znajdujące się w kwaśnych
produktach mlecznych już zrobiły to, co organizm człowieka czyni z
wielkim trudem.
W bioenergetyce istnieje teoria, że każdy
produkt żywnościowy zawiera w sobie informację o warunkach swoich
"narodzin", rozwoju, dojrzewania itd., jednym słowem
kształtuje w człowieku "naturalny instynkt samozachowawczy".
Co z punktu widzenia tej teorii przedstawia soba krowie mleko
nietrudno się domyśleć. Mądrzy jogowie, żeby nie spożywać
krowiego mięsa i mleka uczynili krowę "świętą". Nawyk
picia mleka w dużych ilościach, szczególnie w ostatnich 100
latach, przywędrował z Ameryki. Nadmiar
otrzymanego
mleka Amerykanie przerabiali na proszek i "obdarowywali nim
kraje Trzeciego świata. Całej tej akcji towarzyszyła szeroko
reklama o pożytkach płynących z mleka. Jak wiadomo - darowanemu
koniowi w zęby się nie zagląda.
Czy wszystkie te
argumenty przyjmą do wiadomości ci, u których mleko zajmuje
czołowe miejsce w jadłospisie? Najprawdopodobniej nie. Człowiek z
trudem rozstaje się z nałogiem. Jednak chcę poradzić, szczególnie
ludziom starszym, zastapienie mleka kefirem i chudym twarogiem. A
wszyscy ci, którzy nadal będą pić mleko powinni uważnie się
przyjrzeć swoim odczuciom. Czy po spożyciu mleka nie odczuwają
żadnych dolegliwości jelitowych, nie mają wzdęcia brzucha itp.
Oprócz tego należy pamiętać, że mleko
z
uwagi na specyficzne trawienie należy spożywać zawsze oddzielnie,
nie łącząc go z innymi produktami.
A teraz curiosum -
naukowy kit wciskany przez utytułowanych matołów w obronie
mlecznego lobby (→
) - "Jeszcze kilka tysięcy lat temu mleko nie było dobrze
trawione przez ówczesnych mieszkańców Europy - informuje pismo
'Proceedings of the National Academy of Sciences'. Jak sugerują
prowadzone przez naukowców z University College w Londynie oraz
niemieckiego uniwersytetu w Mainz badania DNA wyizolowanego ze
szkieletów z okresu neolitu, żaden z żyjących wówczas dorosłych
nie mógł sobie
poradzić
z trawieniem zawartego w mleku cukru - laktozy. Jednak gdy pojawiła
się mutacja umożliwiająca wytwarzanie enzymu laktazy i trawienie
laktozy, rozpowszechniła się bardzo szybko, co jest przykładem
działania ewolucji." Eeeh... mutanci, mutanci.
I
jeszcze dwa artykuły zamieszczone przez "Xami" i
zamieszczone na forum "Kod Czasu" (forum hermetyczne),
które polecam do przeczytania kobietom a szczególnie młodym
matkom. Oto pierwszy z nich:
Cielęta powinny pić mleko
krowie, tak jak niemowlęta do czasu odstawienia od piersi mleko
swych, matek. Obydwa rodzaje mleka natura przygotowała dla
odpowiednich przewodów pokarmowych. Dowiedziono w sposób naukowy,
że cielęta zdychają po podaniu im pasteryzowanego mleka ich
własnych matek zazwyczaj w ciągu sześciu tygodni, zatem
podejrzenie, że pasteryw "cudowny" sposóbzowane krowie
mleko nie jest najzdrowszym, podtrzymującym życie pożywieniem dla
cieląt, nie mówiąc o ludziach, okazało się
słuszne.
Tymczasem nie tylko dorośli podają tę zdenaturalizowaną
wydzielinę swym dzieciom, ale nawet sami ją konsumują. Mleko
krowie zawiera czterokrotnie więcej protein i jedynie o połowę
mniej węglowodanów niż mleko człowieka, pasteryzacja zaś niszczy
enzymy mleka krowiego niezbędne do strawienia tak wielkiej ilości
protein. Nadmiar protein w mleku krowim zalega w układzie pokarmowym
człowieka, wywołując procesy gnilne, zatyka jelita lepkim szlamem,
który przedostaje się nawet do krwi. Z
czasem
tego szlamu jest coraz więcej i organizm stara się go wydalić
przez skórę (wypryski, trądzik) i płuca (katar). Jednak część
rozkłada się wewnątrz, tworząc doskonałą pożywkę dla infekcji
- śluz, źródło reakcji alergicznych wywołujących sztywnienie
stawów z powodu odkładającego się wapnia. Wiele przypadków
chronicznej astmy, alergii, infekcji ucha i chorób skóry wyleczono
po wyeliminowaniu z diety wszelkich przetworów mlecznych.
Produkty
z mleka krowiego są szczególnie szkodliwe dla kobiet. Organizm
kobiecy powinien być żródłem mleka, a nie przyjmować go pod
postacią pokarmu. Utrata sił witalnych powodowana przez spożycie
pasteryzowanego krowiego mleka powiększa obecność syntetycznych
hormonów wstrzykiwanych zwierzętom dla zwiększenia ich wydajności.
Te substancje chemiczne wyrządzają prawdziwe spustoszenie we
wrażliwym układzie endokrynologicznym kobiety. W Food and Healing
terapeuta dietetyk Annemarie Colbin tak oto
opisuje
katastrofę, do jakiej doprowadzają produkty mleczne w organizmie
kobiety: "Spożycie mleka i jego przetworów - serów, jogurtu i
lodów - zdaje się łączyć ścisły związek z różnymi
zaburzeniami układu rozrodczego kobiety. Chodzi tu między innymi o
guzy jajników, cysty, upławy i infekcje. Powyższy związek
potwierdzają niezliczone znajome mi kobiety, które zgłaszają
złagodzenie wymienionych objawów lub ich całkowite ustąpienie po
zaprzestaniu spożywania produktów mlecznych. Włókniaki
zanikają
lub rozpuszczają się, rozwój raka szyjki macicy zostaje
powstrzymany, następuje samoczynna regulacja cyklu miesiączkowego...
Wydaje się, że w kilku przypadkach doszło do cofnięcia
niepłodności..."
Wiele kobiet i mężczyzn spożywa
produkty mleczne, ponieważ tak doradził im lekarz z uwagi na wysoką
zawartość wapnia. To zła rada. Krowie mleko zawiera 118 mg wapnia
w każdych 100 gramach, nie można zaprzeczyć (dla porównania mleko
człowieka zawiera 33 mg w 100 gramach). Lecz na 100 g mleka krowiego
znajduje się 97 mg fosforu (dla porównania w mleku człowieka jest
go 18 mg). W przewodzie pokarmowym dochodzi do połączenia wapnia z
fosforem, co właściwie wyklucza jego przyswojenie. Doktor
Frank
Oski,
dziekan Wydziału Pediatrii State University of New York's Medical
Center, stwierdza - "Jedynie te produkty spożywcze, w których
stosunek wapnia do fosforu wynosi dwa do jednego lub więcej, można
uważać za dobre źródło wapnia". Stosunek ten w mleku
ludzkim wynosi 2,35 do jednego, w mleku krowim natomiast 1,27 do
jednego. Mleko krowie zawiera ponadto 50 mg sodu w 100 gramach, a
mleko człowieka tylko 16 mg. Wynika z tego, że mleko krowie jest
jednym z najbardziej rozpowszechnionych
składników
współczesnej zachodniej diety, które są źródłem nadmiaru
potasu w naszych organizmach. Prócz tego mleko krowie jako źródło
wapnia nie może się równać z innymi znacznie lepiej
przyswajalnymi i zdrowymi artykułami spożywczymi. Proszę porównać
118 mg wapnia w 100 gramach mleka krowiego z jego zawartością w
wymienionych poniżej artykułach spożywczych - migdały (254 mg),
brokuły (130 mg), kapusta włoska (187 mg), nasiona sezamu (1160
mg), kelp (gatunek wodorostów 1093 mg) i sardynki
(400
mg).
Osteoporozę
wywołuje nie tyle niedobór wapnia w diecie, ile jej składniki,
które pozbawiają kości i zęby wapnia. Należy do nich przede
wszystkim cukier. Cukier, mięso, oczyszczona skrobia i alkohol mogą
wywołać ciągłą nadkwaśność krwi, a kwas, jak wiadomo,
rozpuszcza wapń, z którego zbudowane są kości. Z osteoporozą
najlepiej jest sobie radzić, spożywając wymienione powyżej,
bogate w wapń artykuły spożywcze, które nie są przetworami
mlecznymi, jednocześnie ograniczając lub całkowicie
eliminując
z diety "złodziei wapnia". Wydaje się, że dzienna dawka
3 mg mineralnego boru także pomaga w przyswajaniu i zatrzymywaniu
wapnia w organizmie. Z punktu widzenia tradycyjnej medycyny chińskiej
mleko jest pewną postacią "seksualnej esencji". Picie
przez ludzi seksualnej esencji innego gatunku może ich tylko wpędzić
w kłopoty. Odnosi się to zwłaszcza do kobiet, ponieważ zawarte w
mleku hormony naruszają delikatną równowagę układu wydzielania
wewnętrznego. Jeśli trudno wam zrezygnować z
nabiału,
to wybierajcie mleko kozie, które swym składem zbliżone jest do
mleka ludzkiego. Jedynymi bezpiecznymi produktami otrzymywanymi -
najlepiej z surowego i niepasteryzowanego - mleka krowiego są -
świeże masło, które jest przyswajalnym tłuszczem, oraz świeży
jogurt, wstępnie przetworzony przez żywe kultury laktobakterii,
lecz spożywając nawet i te artykuły, nie należy zapominać o
wstrzemiężliwości.
I następny artykuł, już z
własnego podwórka, obnażający przy okazji obłudność
reklam:
Pij mleko, będziesz kaleką. Zawarte w mleku
składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych
człowieka Pij mleko, będziesz wielki jak Kayah albo Bogusław Linda
- przekonują reklamy. Guzik prawda. Krowie mleko to nie przepis na
karierę dla dziecka, ale na jego kłopoty.O zaletach mleka
zapewniają polskie dzieci twórcy najgłośniejszej dziś społecznej
reklamy, politycy i oczywiście koncerny mleczarskie, którym
publiczna akcja jest wyjątkowo na rękę. Dziewczynka z reklamy
jest
nieśmiała,
szczerbata i pewnie od dawna siedzi w ostatniej ławce. Kiedy
przyznaje się klasie, że chciałaby zostać piosenkarką, dzieci
wybuchają śmiechem. Dziewczynka wypija szklankę mleka i po latach
zostaje gwiazdą popu. Przesłanie jest jasne.
Moda na
picie. Akcja ruszyła we wrześniu 2002 roku i trwa do dziś. Jej
organizator - Międzynarodowe Stowarzyszenie Reklamy, za swój cel
uznał "intensyfikację działań profilaktyki osteoporozy
poprzez wykreowanie mody na picie mleka". Inaczej mówiąc - jak
będziesz miał ciepły stosunek do mleka, nie będziesz w
przyszłości chodził o kulach. Stowarzyszenie promuje mleko za
darmo. Firmy reklamowe postrzegane są często jak krwiopijcy -
przyznaje Paweł Kowalewski, wiceprezes Stowarzyszenia.
-
Postanowiliśmy
to zmienić. Mleko, którego spożycie drastycznie w Polsce spada,
wydało nam się odpowiednie. W promocyjną machinę wciągnięto
telewizję, rozgłośnie, gazety. I gwiazdy z pierwszych stron
kolorowych czasopism. Nie tylko Kayah i Bogusława Lindę, ale też
mistrza kierownicy Krzysztofa Hołowczyca i polską snowboardzistkę
Jagnę Marczułajtis. Urodę Jagny można podziwiać w multipleksach,
tuż przed pokazami "Starej baśni". - Nie wahałam się
ani chwili - zapewnia snowboardzistka. - To był
wspaniały
i oryginalny pomysł. Poza tym bardzo lubię mleko. Nie tylko ona.
Lubi je także mistrz świata w skokach narciarskich, Fin Veli-Matti
Lindstroem, który w prasie i telewizji postanowił (choć już nie
za darmo) promował... polskie świeże mleko. Moda na mleko
przeniosła się z telewizji na ulicę. We wrześniu posłanka SLD
Sylwia Pusz wraz z wolontariuszami w białych kitlach rozdała na
poznańskich przystankach autobusowych cztery tysiące kartoników
mleka, także czekoladowego. W promocję
napoju
od polskiej krowy włączyła się nawet część lekarzy.
Zagrzmieli, że dzieci piją mleka za mało i że to źle się
skończy.
Na usługach koncernów. Ale nie wszyscy medycy
tak myślą. Jednym z nich jest doktor Eugeniusz Zbigniew Siwik,
autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej
w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu Naturalnego. Z zamiłowania
dietetyk. - Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych
oszustw ostatniego stulecia - twierdzi. - Jest na usługach
koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na
pieniądzach. Lekarze nabrali wody w usta, bo tak jest bezpieczniej.
Siwik
używa
mocnych słów. Twierdzi, że zawarte w mleku składniki powodują
uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne
zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym. - Mleko, wbrew
powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia.
Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to
najlepszy przepis na wózek inwalidzki - grozi. Jeśli wierzymy, że
mleko to źródło wapnia chroniącego przed osteoporozą
(osłabieniem kości), musimy pamiętać, że osteoporoza
jest
najbardziej rozpowszechniona w regionach świata o wysokim spożyciu
mleka, np. w Europie Północnej, Kanadzie i USA - zauważa również
Annemarie Colbin, autorka książki "Osteoporoza". Kilka
lat temu zrzeszająca pięć tysięcy członków międzynarodowa
organizacja Lekarze na Rzecz Medycyny Odpowiedzialnej wydała
oświadczenie, w którym ostrzega przed piciem mleka. Lista
przeciwwskazań jest długa. Zasadniczym powodem sprzeciwu wobec
białego eliksiru jest przekonanie, że człowiek, podobnie
jak
pozostałe
ssaki, przystosowany jest do spożywania mleka tylko w okresie
niemowlęcym.
Człowiek nie krowa, czterech żołądków
nie ma - twierdzi Mariusz Gawlik, lekarz ze Stargardu Szczecińskiego,
przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. Mały
człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu
witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z
tego powodu picie mleka krowiego jest patologią. I przyczyną setek
chorób. Mleko krowie nie jest dobrze przyjmowane przez ludzki
organizm. Tego argumentu nie odpierają nawet zagorzali
jego
zwolennicy.
Nietolerancja laktozy to poważna i, niestety, częsta komplikacja.
Sam też mleka nie toleruję - przyznaje nawet Waldemar Broś,
wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Spółdzielni Mleczarskich.
Lekarze z międzynarodowej organizacji LMO twierdzą, że 80%
ludzkości mleka po prostu nie trawi. W Polsce, gdzie tradycja picia
mleka jest długa, problemy z przyswajaniem cukru mlecznego, zwanego
laktozą, ma połowa obywateli. Z badań doktor Doroty
Szostak-Węgierek z Instytutu Żywienia i Żywności w
Warszawie
wynika, że prawie 20% polskich dzieci ma niedobór enzymu trawiącego
laktozę. Objawy nietolerancji mleka mogą ujawniać się nawet po
latach - twierdzi dietetyczka.
Proszę, nie pij. Nie
chodzi jednak tylko o laktozę. W 2001 roku nowozelandzki badacz
doktor Corrie Mc-Lachlan ogŁosiŁ wyniki badań, z których
wynikało, że mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj
białka), jest przyczyną chorób serca. Wnioski naukowca umieszczono
w międzynarodowym internetowym serwisie o wymownej nazwie "No
milk page" (strona bez mleka). Do w "cudowny"
sposóbodwiedzenia serwisu, na którym znalazło się wiele
publikacji, ostrzegających ludzi przed piciem mleka z
różnych
powodów, do dziś zachęca na swojej stronie internetowej zespół
lekarzy III Kliniki Chorób Dziecięcych Akademii Medycznej w
Białymstoku. Złudzeń nie pozostawia także Frank Oski, profesor
pediatrii z renomowanej John Hopkins School of Medicine, który w
trosce o zdrowie dzieci napisał nawet książkę "Proszę, nie
pij mleka". Ale polskie dzieci piły mleko i piją nadal.
Katarzyna Woleńska jest nauczycielką. Ma 28 lat i koszmarne
wspomnienia z dzieciństwa. - W moim domu panował kult mleka
-
mówi.
Śniadanie kończyło się dla Woleńskiej dość schematycznie.
Wymioty, biegunki, wysypka. Rodzice podejrzewali uczulenie, więc
wyrzucili z jej jadłospisu pomidory i truskawki, choć je
uwielbiała. Alergię na mleko wykryto u niej, kiedy dostała się na
studia. Za późno. Była już astmatyczką. - Mleko jest jednym z
najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników,
które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka - przyznaje
profesor Edward Tadeusz Zawisza, jeden z najwybitniejszych
polskich
alergologów. - Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka,
takie jak penicylina i białka pszenicy.
Zdobycz bakterii.
Polskie mleko jest już czyste i wciąż naturalne - zapewnia
Waldemar Broś. Z drugiej strony krowa nie jest maszyną, tylko żywym
organizmem. Zdarza się, że zachoruje, pobrudzi się. Broś nie chce
wracać pamięcią do wczesnych lat 90-tych, kiedy kontenery z
polskim mlekiem w proszku służby celne innych krajów uznawały za
radioaktywne. I późnych lat 90-tych, kiedy inspektorzy Unii
Europejskiej natknęli się w Polsce na rzekę brudnego mleka, z
gronkowcem w tle. Dziś polskie mleko
spełnia
normy UE w ponad 80%. Zgodnie z normami mleko klasy ekstra powinno
zawierać nie więcej niż sto tysięcy bakterii. - Nawet jeśli jest
ich więcej, to i tak znikają pod wpływem pasteryzacji - zapewnia
Broś. Ale Tomasz Nocuń, internista, ostrzega, że proces
pasteryzacji zamienia mleko w zupę pełną martwych, toksycznych
bakterii, które zatruwają organizm. I powodują kolejne alergie.
Alergolog, profesor Zawisza leczy ludzi uczulonych na mleko od
dziesięcioleci.
Liczba pacjentów z każdym rokiem
powiększa się. Dla niektórych mleczna euforia kończy się
śmiercią. Jak dla leczonego przez alergologa dyplomaty, którego na
przyjęciu poczęstowano ciastkiem, w skład którego wchodziło
mleko. Udusił się... Nie leczona alergia na mleko nie zawsze kończy
się zgonem, ale może kończyć się poważną chorobę. Z chorobami
oczu włącznie. - Przewlekłe alergie pokarmowe, w tym także
alergia na mleko, mogą pośrednio prowadzić do schorzeń ocznych, z
zapaleniem rogówki oka
włącznie
- przyznaje doktor Anna Ambroziak ze Szpitala Okulistycznego w
Warszawie. Profesor Zawisza zauważa, że problem byłby
łagodniejszy, gdyby Polska nie była krajem rolniczym, w którym
mleko uznawane jest za podstawę pożywienia. Jesteśmy szóstym co
do wielkości producentem mleka w Europie (7 mld litrów rocznie).
Mleka pije się mało w Afryce, prawie nie pije w Chinach i Japonii.
- W samym tylko Kioto żyje czterysta osób, które ukończyły sto
cztery lata życia. To ponad dwa razy więcej niż w
całych
Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Ci
ludzie są długowieczni, bo nie znają smaku mleka.
Zdrowie
na sercu. Najwięcej piją mleka Amerykanie i Finowie. I tam notuje
się najwięcej przypadków chorych na serce i cukrzycę. W Polsce
mleko stało się towarem politycznym. Sloganem "Szklanka mleka
dla każdego ucznia" rząd Leszka Millera postanowił zdobyć
poparcie społeczne. I mleko zagościło w szkołach na dobre. -
Podawanie dzieciom w wieku szkolnym mleka skazuje je na choroby i
cierpienia - zapewnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Mamy jak w banku,
że w przyszłości wiele z nich będzie
zawałowcami.
A zbuntowany lekarz Tomasz Nocuń dodaje, że trudno mu uwierzyć w
szlachetne intencje pomysłodawców akcji "Pij mleko". -
Stworzono wielką reklamową machinę, która napędzać ma jedynie
koniunkturę dla firm mleczarskich - twierdzi. Producentom mleka
sprzyjają także rządowe programy. Polscy producenci mogą starać
się o dotację z Funduszu Promocji Mleczarstwa. Ta przychylność
władz spowodowana jest, formalnie, troskę o dobro dzieci i
młodzieży. Takiej polityce, opartej na przekonaniu,
że
bez szklanki mleka dziennie polskie dziecko wyrośnie na półgłówka
i inwalidę, sprzyjać mają badania. I tak Instytut Żywności i
Żywienia odkrył, że jadłospis polskiego jedenastolatka zaspokaja
połowę dziennego zapotrzebowania na wapń. Co oznacza, że
większość jedenastolatków będzie w przyszłości chorować na
osteoporozę. A tą zagrożonych jest dziś dziewięć milionów
Polaków.
Naukowcy z organizacji Lekarze na rzecz Medycyny
Odpowiedzialnej podnoszą, że istnieje zależność między
insulinozależną cukrzycę (zwaną inaczej młodzieńczą) a alergią
na mleko, a konkretnie zawarte w nim albuminy (czyli grupy białek
rozpuszczalnych w wodzie). I znów - największy odsetek osób
chorych na cukrzycę młodzieńczą notuje się w Finlandii, tam,
gdzie dzieciom wmawia się mleko pod każdą postacią. Adamowi
Karbiszowi z Krakowa też wmawiano. Karbisz jest właścicielem firmy
poligraficznej.
Ma
34 lata i większość wakacji spędził na koloniach. - Podstawą
jedzenia były placki ziemniaczane, mielony i mleko - przyznaje. -
Wychowawcy byli sympatyczni i fanatyczni. Nie pozwalali odejść od
stołu, jeśli szklanka z mlekiem nie była pusta. Przez wiele
kolejnych lat chorowałem na przemian na anginę i zapalenie uszu.
Karbisz przestał jeździć na kolonie, bo zaprzyjaźniony z rodziną
lekarz domyślił się przyczyny kłopotów zdrowotnych dziecka. -
Był odważny w poglądach, to i miał poważne
problemy
z utrzymaniem pracy.
Lekarz, który jest wrogiem mleka,
staje się wrogiem ludu - twierdzi mężczyzna. Ale lekarz Karbisza
nie był wielkim odkrywcą. Pionier nauki o żywieniu doktor Max
Bircher-Benner o szkodliwości mleka trąbił już pod koniec XIX
wieku (dziś w Zurychu istnieje słynna klinika jego imienia).
Twierdził, że mleko powinno być najwyżej dodatkiem do diety.
Wyjątkiem są, według niego, łatwiej przyswajalne dla człowieka
kwaśne produkty mleczne (jogurty, sery) i mleko pełne, prosto od
krowy karmionej trawą.
Ewa
Wachowicz, z zawodu technolog żywienia, kiedyś Miss Polonia, dziś
producent programów telewizyjnych i matka małej Oli, kupuje mleko
prawie wyłącznie od kobiety ze wsi. - Tylko takie jest wartościowe
- uważa. - W życiu nie podałabym dziecku produktu z napisem UHT.
Skład mleka, podgrzewanego do tak wysokich temperatur budzi
wątpliwości. Białko ścina się i nie wiemy do dziś, jaki może
to mieć wpływ na zdrowie. Nie przypuszczam, by był
pozytywny.
Zupa z bakterii. Każdy chciałby mieć własną
krowę pod blokiem i doić ją według potrzeb - mówi Waldemar Broś.
- Ale to niemożliwe. Musimy dostosować się do wymogów
cywilizacyjnych i podgrzewać mleko, by miało dłuższą ważność.
Prawda, zabijamy też dobrą florę bakteryjną, ale to koszty
cywilizacji. Część naukowców uważa jednak, że mleko i tak
trzeba pić, bo ma dużo cennych wartości. - Jest wiele produktów,
bogatszych w witaminy i minerały - zapewnia Barbara Bachurska,
lekarz pediatra z
Katowic.
- Mitem jest także przekonanie, że mleko zawiera mnóstwo
drogocennego wapnia. Znacznie więcej ma go plaster żółtego
sera.
To wariaci! Przestaliśmy słuchać natury - uważa
Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Stworzyliśmy przemysł, który powoli,
ale skutecznie nas zabija. Siwik twierdzi, że w swoich poglądach,
nawet w Polsce nie jest już osamotniony. - Ci, którym zależy na
zdrowiu dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o
podstępnej "białej śmierci", którą w imię
niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa - zapewnia. -
Zastanawiam się nad pewną kontrakcją. Nad tym, czy nie wytoczyć
procesu Kayah i Lindzie,
oskarżając
ich o szerzenie kłamliwych i szkodliwych poglądów. A przynajmniej
nad tym, czy nie spróbować postawić przed sądem tych, którzy
namówili piękne i sławne osoby do tej tragicznej w skutkach
reklamy? Na przeciwników mleka patrzy się jak na złoczyńców albo
wariatów. - Oni są chyba nienormalni? - zastanawia się Jagna
Marczułajtis. - Przecież gdyby mleko było niezdrowe, to nie byłoby
go w sklepach! (hehehe, i to jest argument inteligentnego potomka
małpy. przyp. mój). Gdy do głosu dochodzą
polscy
lekarze, ich poglądy uznajemy za obrazoburcze. To wariaci. Mleko
jest przecież rzeczą świętą. Niepodważalnż jak rosół,
schabowy i karp na wigilię. Wiedzą o tym dorośli i wiedzą dzieci.
Zwłaszcza te, którym marzy się kariera i które do picia mleka
zostały namówione przez wielkie gwiazdy.
Jeśli jeszcze
nie uwierzyłeś w to, co przeczytałeś, to kup sobie pączki
(koniecznie z marmoladą, bo zgaga murowana), wlej sobie szklanicę
mleka (prosto od... sklepu), osłodź jeszcze cukrem i... na zdrówko.
Za kilka, kilkanaście lat przeczytaj to wszystko ponownie i wtedy
zrozumiesz, choć już będzie za późno. Całość można
podsumować wypowiedzią pediatry -
"mleko krowie jest
bardzo zdrowe... ale tylko i wyłącznie dla cieląt" .
MEDYCZNA
BROŃ MASOWEGO RAŻENIA
Początki nowoczesnej medycyny są
nierozerwalnie związane z czasami, gdy nastapiło definitywne
rozdzielenie kościoła od państwa. Wtedy to rozbito naczynie zwane
"mądrością", a z jego zawartości zaczęły kiełkować
osobne rośliny zwane gałęziami nauki. Nowoczesna medycyna od
samego początku odrzuciła "medycynę ludową" jako
szkodliwy, nienaukowy zabobon i znalazła sprzymierzeńca w naukowej
chemii - farmakologii. Od tego czasu mariaż medycyny z chemią ma
się bardzo dobrze, czego nie można powiedzieć
o
naszych organizmach. Wszelkie wiadomości o szkodliwości i
działaniach ubocznych sterylnych i wyizolowanych związków
chemicznych zwanych lekami są skutecznie blokowane przez ich
producentów i ich sprzymierzeńców. Zwykły człowiek dowiaduje się
czasem, że lek który miał mu pomóc okazał się trucizną, ale
jest to rzadkość. Wyjątkiem są już poważne skutki uboczne leku,
które niektórych pacjentów wyprawiły w zaświaty. Tak było
przykładowo z "Vioxx'em", gdzie nauka nie zdołała na
czas przewidzieć
tragicznych
skutków użycia. A czy inne leki są zdrowe?
Weźmy dla
przykładu wszechobecną aspirynę, która oprócz chronienia przed
zawałem, zdołała wybudować imperium Bayer'a i pchnąć na wyżyny
sportu jedną drużynę piłkarską. Kontrowersje wokół tego
specyfiku trwają już chyba od czasów słynnej "hiszpanki",
gdzie używana w USA (→
) w epidemii grypy doprowadziła wielu chorych do szybszego spotkania
z Bogiem. Aspiryna czyli czysty kwas acetylosalicylowy do dzisiaj
jest lekiem bezskutecznie zwalczanym przez lekarzy homeopatów, jako
środek wręcz
trujący.
W artykule "Epidemia grypy 1918 - homeopatia na ratunek"
Guy Beckly Stearns MD, New York, pisze:
"Aspiryna
oraz inne produkty wytwarzane ze smoły węglowej są potępiane
przez lekarzy, ponieważ powodują ogromną liczbę niepotrzebnych
zgonów. Wszędobylska aspiryna jest zdecydowanie najbardziej
szkodliwym lekiem ze wszystkich. Jej fałszywie dobroczynne działanie
przeciwbólowe wywołuje zaledwie krótką ulgą, nic nie znaczącą
z punktu widzenia medycyny. W wielu przypadkach aspiryna osłabiła
serce, negatywnie wpłynęła na poziom sił witalnych pacjentów,
zwiększyła poziom śmiertelności oraz znacznie
spowolniła
proces rekonwalescencji. We wszystkich przypadkach aspiryna maskuje
objawy, co znacznie bardziej utrudnia dobór odpowiednich leków.
Aspiryna najprawdopodobniej wcale nie działa lecząco na żadną
chorobę i powinna być wycofana z użycia."
Inny ze
wspominających J.P. Huff MD, Olive Branch, stan Kentucky, opisuje -
"Przysłano mi paczkę zawierającą 1000 tabletek aspiryny, o
994 za dużo. Wydaje mi się, że podałem zaledwie pół tuzina.
Nigdzie nie mogłem tego schować. Używam bardzo niewielu leków.
Prawie zawsze podaję Gelsemium i Bryonia. Prawie nigdy nie traciłem
pacjenta, jeżeli przybyłem na wezwanie pierwszy, chyba że
wcześniej pacjent wysłany był do apteki po aspirynę. W takiej
sytuacji prawie zawsze musiałem zająć się nowym
przypadkiem
zapalenia płuc."
Tego typu artykuły są z reguły
zamieszczane w pismach specjalistycznych lub w lokalnej prasie by
"nie siać paniki", choć bardziej prawdopodobnie dlatego,
by producenci leku nie utracili swych kolosalnych zysków. Takie
artykuły to prawdziwe "białe kruki". Podobnie jest z
innymi lekami, w tym szeroko reklamowanymi witaminami "all in
one" typu "Centrum" i podobne. Na ten temat pisze
prof. Tombak:
Szkodliwe jest nie tylko przyjmowanie
witamicy C ale i wszystkich syntetycznych witamin.
Po pierwsze -
witaminy to związki, które nie są wytwarzane drogą syntezy w
organizmie człowieka (oprócz grupy B i D), a powstają w roślinach
drogą biosyntezy. W komórkach roślin witaminy występują w łatwo
przyswajalnej dla człowieka postaciach (prowitaminy), oprócz nich w
roślinach występuje niezbędny zbiór soli mineralnych, które
sprzyjają pełnemu przyswojeniu ich przez organizm. Właśnie dzięki
temu przedawkowanie naturalnych witamin jest bardzo trudne, a
syntetycznych bardzo łatwe.
Po drugie - sztuczne witaminy, to
krystaliczna, nieorganiczna substancja, obca dla organizmu. Jest ona
z trudnością, albo nie jest wcale przyswajana przez organizm.
Spożywając syntetyczne witaminy przeciążamy nerki i wątrobę,
naruszamy równowagę soli mineralnych w organizmie.
Po
trzecie - jednym ze skutków ubocznych stosowania syntetycznych
witamin jest zwiększenie apetytu, ponieważ organizm, aby je
przyswoić, potrzebuje dodatkowej porcji soli mineralnych,
węglowodanów i składników białkowych. W roślinach one są, w
syntetycznych witaminach ich nie ma. Stąd prosta droga do otyłości.
Ponadto w naszej świadomości utrwaliło się przekonanie, że
witamin nie można przedawkować i nie wywołują skutków ubocznych.
Uczeni z wielu krajów zgodnie twierdzą, że
przyjmowanie
syntetycznej
witaminy C nie tylko nie uodparnia organizmu, ale w przypadku
niektórych chorób (szczególnie reumatyzmu) pogarsza jej przebieg i
leczenie. Przedawkowanie syntetycznej witaminy C grozi powstawaniem
skrzepów krwi, kamieni w nerkach i pęcherzu moczowym. Niszczy też
witaminę B2 oraz zaburza proces wytwarzania insuliny i zwiększa
zawartość cukru w moczu i krwi. Duże jej dawki zwiększają też
zmęczenie mięśni i zaburzają reakcje wzrokowe i ruchowe.
Problem
syntetycznych leków jest taki sam jak problem ataku we współczesnym
wojsku. Jeśli do ataku wyślemy samą tylko piechotę, bez czołgów,
artylerii, saperów i lotnictwa nie odniesiemy żadnego sukcesu.
Tylko współdziałanie wszystkich elementów może zapewnić
powodzenie. Taką "gołą" piechotą jest każdy
syntetyczny lek.
Prawie wszyscy, a szczególnie lekarze,
doskonale wiedzą, że leczenie antybiotykami przynosi każdemu
organizmowi więcej szkody niż pożytku. Ceną za szybkie
uzdrowienie jest całkowite zniszczenie naszej flory bakteryjnej, co
siłą rzeczy jest początkiem innych chorób i zatruć nie
rozkładanym przez "nasze" bakterie gnijącym pokarmem.
Pewne światło na używanie antybiotyków przez medycynę rzuca
rozmowa mojego kolegi z lekarzem na temat używania
antybiotyków.
Dzisiaj byłem u lekarza na kontroli.
Powiedział, że na infekcję wirusową nałożyła się po kilku
dniach infekcja bakteryjna i dlatego konieczne były antybiotyki.
Miałem okazję porozmawiać z nim na temat naturalnych metod
leczenia. Dodam jeszcze, że lekarz ten bardzo niechętnie leczy
ludzi antybiotykami. Krótko napiszę Ci, co on powiedział.
Zapytałem, dlaczego teraz nagminnie leczy się ludzi antybiotykami?
Dlaczego moja córka tak często ma przepisywane antybiotyki?
Odpowiedział mi pytaniem: "Czy
akceptuje
pan selekcję naturalną wśród ludzi?". Byłem nieco
zdziwiony, więc kontynuował monolog.
Powiedział, że do
połowy lat 40-tych ubiegłego wieku rzeczywiście nie było
antybiotyków (nie licząc chleba z pajęczyną) i ludzie musieli
radzić sobie bez nich, stosując najprzeróżniejsze metody i
preparaty. W tamtych czasach "kostucha" już od pierwszych
chwil po narodzeniu zabierała najsłabszych. Przy życiu pozostawali
najmocniejsi, którym w razie choroby pomagały naturalne metody.
Wszystko więc załatwiała natura - człowiek słaby ginął, silny
żył. Po wynalezieniu antybiotyków i wprowadzeniu
ich
do masowego użycia spadła umieralność, natomiast bariera
odporności u ludzi obniżyła się. Cherlaki przestały umierać,
zaczęli rozmnażać się i w ten sposób dorobiliśmy się
cherlawego społeczeństwa. Czy wie pan, że ogromna większość
dzieci ma aplikowane antybiotyki w pierwszych godzinach życia?
Jeżeli tylko u noworodka zachodzi podejrzenie np. infekcji dróg
moczowych, wówczas natychmiast podaje się antybiotyki (a w
międzyczasie robione są badania). Praktyka taka ma uzasadnienie w
tym, że
wiarygodne
badania można zrobić w przeciągu dwóch dni, a za dwa dni
niemowlak nie miałby już nerek. Jeżeli badania nie potwierdzą
infekcji, antybiotyki są odstawiane. Szkody w organizmie dziecka są,
ale są również nerki...
Każda infekcja to wojna na
śmierć i życie (na poziomie pojedynczych komórek). Nawiązując
do tej podwójnej infekcji, proszę sobie wyobrazić, że pana
organizm wygląda mniej więcej tak, jak Polska przed 1939 rokiem -
mało wojska, słabe uzbrojenie, chwiejna gospodarka... I na ten kraj
napadają z jednej strony Hitler (wirusy), a po kilku dniach Stalin
(bakterie). Pan ma ograniczoną możliwość obrony organizmu. Jeżeli
użyje się naturalnych metod leczenia to tak, jakby wzmocnić
rodzime wojsko
partyzantką.
Przy tak silnej agresji (infekcji) trzeba wyciągać najcięższy
sprzęt i szukać pomocy na zewnątrz (antybiotyki). Antybiotyki to
bardzo ułomna broń - to taki karabin maszynowy, który strzela i do
wroga i do własnych żołnierzy, ale lepszego nie ma.
Objaśnienie
niby dobre i niby logiczne, ale światły przecież lekarz jakoś nie
widzi podstawowej przyczyny takiego stanu rzeczy. Każda choroba jest
skutkiem obniżenia odporności organizmu, a odporność organizmu
jest wprost proporcjonalna do sposobu i jakości odżywiania. Nie
pomoże jedzenie najzdrowszych i najświeżych produktów (nie mówiąc
już o chemicznych świństwach), jeśli się je będzie
nieprawidłowo łączyć. Mięso z ziemniakami czy chleb z wędliną
zamiast być strawionymi będą gniły
niestrawione
w naszym układzie pokarmowym tworząc przy tym złogi, szlamy i
toksyny. To jest zasadniczą przyczyną wzrostu zachorowań. Najpierw
będą częste przeziębienia, potem rwy, kolki, reumatyzmy a na
końcu rak jako podziękowanie organizmu za takie odżywianie. A na
niego dzisiejsza medycyna nie pomoże. Niestety, nowoczesna medycyna
jest do tej pory bezsilna wobec niektórych chorób i dalej brnie
uparcie w ślepą, chemiczną uliczkę. Jeszcze bardziej przykre jest
to, że lekarze świadomie
przepisując
antybiotyki nie informują pacjenta o poważnych, ubocznych skutkach
leczenia antybiotykami i nie pouczają chorych w jaki sposób
doprowadzić organizm do "użytku" lecząc się po
leczeniu.
Użyte antybiotyki prawie "natychmiast"
zabijają bakterie chorobotwórcze, a przy okazji niszczą całkowicie
naszą florę bakteryjną. Jak ją odbudować? Jest tylko jeden
sposób. Jeść przed snem przez dwa tygodnie po jednym ząbku
czosnku (bez chleba!) i zapijać się zsiadłym prawdziwym mlekiem,
jogurtem lub kefirem do 1 litra dziennie (oczywiście tym bez cukru i
innych dodatków). Odtworzymy przynajmniej jeden rodzaj bakterii.
Odtworzenie całej flory bakteryjnej to pół roku, a nawet więcej.
Przeczytaj
ten
artykuł (→
) oraz ten także (→
).
CHEMIOTERAPIA ŻYWNOŚCIOWA
Symbole E umieszczane
na opakowaniu są deklaracjami producenta, że substancje dodane do
żywności zostały użyte w ilości odpowiadającej przeznaczeniu i
są uwzględnione na liście zatwierdzonej przez władze
poszczególnych krajów Wspólnoty Europejskiej. Przykłady
przytoczone dalej pochodzą z listy sporządzonej w Danii przez
ministerstwa środowiska, rozprowadzanej bezpłatnie wśród
konsumentów. Niektóre dotyczą też dodatków do kosmetyków. Lista
może być już niepełna, bo pochodzi z lipca 1987 roku.
(IL-PZH
oznacza, że specyfik znajduje się na liście dozwolonych w Polsce).
Jak można zauważyć, wszystkie dodatki do żywności są typowymi
związkami chemicznymi, otrzymywanymi na drodze laboratoryjnej (a
potem przemysłowej). My, konsumenci, nie mamy żadnego wpływu na
przemysł żywnościowy i jesteśmy skazani na ich spożywanie. Jakie
są skutki działania tych związków na żywy organizm nie dowiemy
się prawdopodobnie nigdy, gdyż takich danych nikt nie odważy się
opublikować. Jedyna rzecz, którą możemy
zrobić,
to zapoznać się z listą i według własnej wiedzy i rozsądku
ograniczyć spożywanie produktów je zawierających.
BARWNIKI
SPOŻYWCZE
E 100 - Kurkumina. Piękny, żółty barwnik
pochodzenia roślinnego, z korzenia Curcuma conga L. Wydzielono go w
stanie czystym już w roku 1842, zsyntezowano w roku 1918. W
większych stężeniach ma działanie przeciwzapalne. Nie ma śladów
w literaturze naukowej, by był badany pod kątem działania
rakotwórczego. Nie jest wykluczone, że pojawi się, gdy ktoś
będzie chciał wyprzeć z rynku dostawców kurkuminy
E
101, 101a - Ryboflawina. Sól sodowa fosforanu ryboflawiny. Nie ma
nic wspólnego z rybami - poza biernym skojarzeniem nazwy w języku
polskim. Barwnik ulubiony przez producentów przypraw, na przykład
znanej u nas jugosłowiańskiej Vegety.
E 102 -
Tartrazyna. Żółty barwnik produkowany głównie do celów
spożywczych. Ma w związku z tym nazwę handlową Food Yellow
(żółcień żywnościowa). Jest oczywiście dopuszczony przez
amerykańską Food and Drug Administration (FDA). Dopuszczony w
Polsce. (IL-PZH)
E
104 - Żółcień chinolinowa.
E 110 - Żółcień
zachodzącego słońca, FCF. Spreparowano go w roku 1878, metabolizm
w organizmie określono w roku 1962, a cechy toksykologiczne w roku
1967. LD50, a więc dawka powodująca połowę zgonów w danej
populacji, dla myszy wynosi 10 g na 1 kg.
E 120 - Karmin.
Kwas karminowy otrzymywany z insektu Coccus cacti. Wydzielony w
stanie czystym przez znanego chemika polskiego Leona Marchlewskiego w
roku 1894. Ostateczny wzór chemiczny poznano dopiero w roku 1965. Ma
różnorodne zastosowania. Dopuszczony przez FDA. (IL-PZH)
E
122 - Azorubina. Barwnik czerwony, zwany też chromotropem FB.
Stosowana szczególnie do barwienia dżemów i marmolad wiśniowych,
budyni, napojów, lodów, polew cukierniczych. Większość barwników
spożywczych to barwniki azowe. Przechodzą one w organizmie w aminy,
a te, które mają grupę sulfonową, dają nieszkodliwe kwasy
aminosulfonowe. Dlatego dopuszczono tylko te barwniki azowe, które w
cząsteczce mają co najmniej jedną grupę sulfonową. Powstała w
ten sposób w roku 1952 tak zwana lista A -
osiemnastu
bezpiecznych barwników azowych, włączona w roku 1961 do spisu
środków dozwolonych w przemysłach spożywczych krajów EWG. Lista
była później skracana ze względów praktycznych. (IL-PZH)
E
123 - Amarant. Barwnik czerwony. W roku 1976 został wycofany z listy
FDA substancji dopuszczonych do stosowania w przemyśle spożywczym,
w produktach farmaceutycznych i w kosmetykach. Duńczycy nie uznali
jednak amerykańskich wyników badań za przekonujące i nie
skreślili tego barwnika ze swojej listy. (IL-PZH)
E
124 - Ponceau 4R. Barwnik czerwony. Podobnie jak E 123 skreślony z
listy KDA, lecz utrzymany na liście duńskiej. Jako czerwień
koszenilowa oraz odmiana 6R figuruje na polskiej liście.
(IL-PZH)
E
127 - Erytrozyna. "Merck Index" barwnik ten, nazwany
zresztą odpowiednio Food Red 14, czyli czerwień żywnościowa
("Indeks Mercka" X-3637), jest dopuszczony do stosowania w
produkcji żywności w Europie, a do roku 1990 był używany także w
USA. W przypadku E 127 dawka LD50 dla człowieka o średniej wadze
wynosi aż 175 g! Pod nazwą chemiczną czterojodofluoresceiny
znajduje się na polskiej liście. (IL-PZH)
E
131 - Błękit patentowy FCF. Barwnik niebieski, raczej rzadko
stosowany w produkcji żywności, natomiast częściej w
kosmetykach.
E 132 - Indygotyna I. Preparat indyga,
najstarszego środka barwiącego dozwolonego przez FDA, stosowany na
przykład w opatrunkach, pieluchach jednorazowych itp. (IL-PZH)
E
133 - Błękit brylantowy FCF 1350, Food Blue 2 (błękit
żywnościowy), LD50 - 4,6 g/kg. Dozwolony przez FDA do stosowania w
środkach spożywczych, lekarstwach, kosmetykach, ale z wyjątkiem
okolic oczu. Podobnie jak w wypadku innych barwników, dokładne
badanie pod kątem działania rakotwórczego dało wynik ujemny.
(IL-PZH)
E
140 - Chlorofil a i b. Zielone barwniki roślinne są kluczowymi
związkami chemicznymi dla fotosyntezy, a więc wiązania dwutlenku
węgla z powietrza i tym samym produkcji żywności. W przemyśle
spożywczym stosowane są w postaci różnych preparatów, czasem
modyfikowanych. (IL-PZH)
E
141 - Kompleks miedziowy chlorofilu lub chlorofilyny, także ich sole
- sodowa i potasowa. Od niepamiętnych czasów wzmacnia się nim
barwę, również w Polsce, groszku konserwowego, który inaczej
byłby bardzo jasny i nieapetyczny. Jeszcze w pierwszej połowie
naszego wieku były zastrzeżenia do wzbogacania groszku miedzią,
zwłaszcza gdy w krwi niektórych psychicznie chorych osób
stwierdzono zwiększone stężenie miedzi. Ale później nie
dopatrzono się związku choroby ze spożywaniem groszku,
toteż
nadal
lista ogłaszana przez FAO/WHO klasyfikuje chlorofil wzmacniany
miedzią jako barwnik występujący w sposób naturalny w żywności,
na równi z E 101, E 150 i rodziną E 160. (IL-PZH)
E
150 - Karmel, czyli podpalany cukier; podstawowy barwnik coca-coli i
podobnych napojów. Występuje w dużych ilościach w każdym
pieczonym słodkim cieście. Od lat używany w gospodarstwie domowym.
Akcja przeciwko stosowaniu karmelu była prowadzona przez lewicę w
niektórych krajach Europy (na przykład we Francji i Danii) w latach
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w ramach walki z Ameryką,
której szczególnym symbolem była Coca-Cola. Koncern ten zgodził
się nawet na produkcję swojego napoju w
postaci
bezbarwnej, jasnoszarej, ale nonsensowna akcja skończyła się z
chwilą odcięcia dotacji na ten cel przez przeciwników USA. Dowodów
na rakotwórczość karmelu nic znaleziono. Przestano też o to
podejrzewać przypalone cukry, na przykład prażone buraki cukrowe -
główny składnik polskiej namiastki kawy - Inki. (IL-PZH)
E
151 - Barwnik czarny, czerń PN, stosowany na przykład do barwienia
tanich odmian kawioru. Łatwy do rozpoznania, ponieważ barwnik ten
jest łatwo rozpuszczalny w wodzie i czerni białko jaja ugotowanego
na twardo. Oryginalny czarny lub szary kawior tego nie daje. Łatwo
nawet na oficjalnym przyjęciu położyć ziarenko podejrzanego
kawioru na jajku i przekonać się, czy gospodarz jest sknerą.
E
153 - Węgiel drzewny medyczny. Znalazł się na liście barwników,
ponieważ stosowany jest w niektórych krajach do produkcji słodyczy
i wypieków całkowicie czarnych. (IL-PZH)
E
160 - α, β, i γ-karoten, żółte barwniki marchewki i podobnych
roślin, szeroko stosowane w gospodarstwie domowym od setek, jeżeli
nie tysięcy lat do barwienia. Karotynoidy mają szczególną pozycję
w świecie roślinnym, który wytwarza ich około jednego miliarda
ton rocznie. (IL-PZH)
E
160b - Ekstrakt z nasion Bixa orellana. Ulubiony barwnik producentów
margaryny, olejów roślinnych, serów (żółtych, oczywiście).
Hurtownik krajowy oferuje dostarczanie dowolnych ilości tego
barwnika pod nazwą handlową anato. (IL-PZH)
E
160c - Kapsantyna. Barwnik czerwony wystąpujący w papryce. Wzór
chemiczny rozwikłany ostatecznie dopiero w roku l971. (IL-PZH)
E
160d - Likopen. Intensywnie czerwony barwnik, z powodu skumulowanych
wiązań podwójnych w łańcuchu węglowodorowym. Jest to struktura
najzupełniej obca w organizmie człowieka. Gdyby ta okoliczność
miała być podstawą obaw, to należałoby zrezygnować z jedzenia
pomidorów, które zawierają ten związek. (IL-PZH)
E
160e, f - β-apo-8' carotenal i ester etylowy kwasu
β-apo-8'-karotenowego. Karotenoid o pogłębionej barwie czerwonej,
przechodzącej niemal w brunatną. (IL-PZH)
E
160a-e, i, g - Flawoksantyna, luteina, kryptoksantyna, rubiksantyna,
wiolaksantyna, rodoksantyna, kantaksantyna - to duża rodzina
barwników biogennych. Różnią się niewiele wzorami chemicznymi,
ale ich funkcje biologiczne mogą być zupełnie różne. Na przykład
kryptoksantyna wykazuje aktywność witaminy A. Występuje w wielu
roślinach i dlatego może się znaleźć w żółtkach jaj, a nawet
w maśle. Rubiksantyna jest izomerom tego związku, ale nie ma
aktywności witaminy A. Jest czerwonym barwnikiem
różnych
odmian dzikich róż. Flawoksantyna jest żółtoczerwonym barwnikiem
o wzorze chemicznym rozwikłanym dopiero w roku 1978. Luteina jest
zdecydowanie żółta, obficie występuje w świecie roślinnym.
szczególnie w płatkach wielu żółtych kwiatów. (IL-PZH)
E
163 - Antocyjany. Barwniki winogron oraz wielu jagód. Odpowiednie
ekstrakty, lepiej lub gorzej oczyszczone, są w sprzedaży.
(IL-PZH)
E
170 - To po prostu węglan wapnia, dodawany jako biały pigment. U
nas dodaje się w sporych ilościach do calcipiryny, dla osłony
żołądka przed kwasem acetylosalicylowym. Oprócz tego E 170 jest
stosowany w starego typu pastach do zębów, w których spełnia rolę
szorującą. (IL-PZH)
E
171 - Dwutlenek tytanu. Brzmi groźnie, ale nie udało się
stwierdzić jego szkodliwości w produktach, które mają lśnić
bielą. Jest obecny w śnieżnobiałej gumie do żucia dostępnej w
całej Skandynawii. Występuje w dużych ilościach w paście do
zębów Elmex. (IL-PZH)
E
172 - Tlenki i wodorotlenki żelaza. Rzadko stosowany pigment, nie
tylko nieszkodliwy, ale wzbogacający żywność w żelazo.
(IL-PZH)
E
173 - Aluminium. Może dziwić na liście dodatków do żywności,
ale jest dopuszczone do dekoracji słodyczy, na przykład w postaci
słodkich kuleczek do ozdoby tortów. Metaliczny glin i jego sole
były swego czasu podejrzane o sprzyjanie rozwojowi choroby
Alzheimera. Dziś reklamuje się w polskiej prasie preparat
zawierający ogromne ilości rozpuszczalnych soli glinu, działający
uspokajająco na żołądek. Dopuszczony przez Ministerstwo Zdrowia i
Opieki Społecznej.
E 174 - Srebro metaliczne. Cóż,
zapewne też do produktów służących do dekoracji.
E
175 - Złoto (prawdziwe!). Zastrzeżeń nie ma, a cena nie jest tak
wysoka, jakby się mogło wydawać, ponieważ metal ten można
wytwarzać w postaci bardzo cienkiej folii. Nie spotkałem jego
symbolu na produktach importowanych do Polski, natomiast właśnie w
Polsce jest dodawane w postaci płatków do likieru Goldwasser! Gdy
już będziemy w UE, na etykiecie znajdzie się E 175. Każdy chemik
zaświadczy, że metaliczne złoto nie może przejść w organizmie w
sole złota! (IL-PZH)
ŚRODKI
KONSERWUJĄCE
E 200-203 - Kwas sorbinowy w postaci wolnego
kwasu lub jego soli sodowej - 201, potasowej - 202 i wapniowej - 203;
luksusowy, drogi konserwant. Związek ten otrzymał po raz pierwszy z
jagód Sorbus Sticuparia L. chemik niemiecki Hofmann i opisał w roku
1859 w "Liebigs Annalen". Znakomite jego właściwości
kazały opracować znacznie prostsze metody syntetyczne. Mało
toksyczny: LD50 wynosi około 10 g na kilogram wagi ciała. Już w
niewielkich stężeniach jest grzybo-, pleśnio- i
drożdżobójczy.
Stosuje
się go tam, gdzie zachodzi niebezpieczeństwo rozwoju takich
mikroorganizmów, na przykład w serze. Szkoda tylko, że jest drogi.
W Polsce dodawany pod nazwą kwas sorbowy do masła roślinnego.
Lepszy niż nadużywane u nas E 210 i pochodne (benzoesany). Nie ma
obaw przed spożyciem nawet jednego grama dziennie, czyli dwa razy
więcej niż E 210-213.
E 210 i pochodne - Kwas benzoesowy
i benzoesan sodu (E 211)- najpopularniejszy konserwant, często
używany także w Polsce. Powstrzymuje rozwój wielu mikroorganizmów.
Masowo stosowany we wszystkich sokach bułgarskich. Próby robienia
wina z bułgarskiego soku winogronowego nie dają rezultatów, bo
drożdże w tym środowisku giną. Zamiast tego rozwijają się
niektóre drobnoustroje odporne na benzoesany, prowadząc do
powstania obrzydliwie woniejących cieczy. Czytelnikom interesującym
się chemią
proponujemy
porównanie działania takich prostych i podobnych związków, jak
kwas salicylowy i aspiryna.
E 212-213 - Benzoesany -
odpowiednio - potasu i wapnia. Działanie podobne jak w poprzednim
punkcie. Odmiany różniące się sposobem dodawania do produktu.
E
213-214 - Kwas etylo-p-hydroksybenzoesowy oraz jego sól sodowa.
Pochodne kwasu benzoesowego o lepszych własnościach konserwujących
i zmniejszające obciążenie populacji tylko jednym związkiem E 210
i jego solami (jak to ma miejsce w Polsce). Szeroko stosowane w
preparatach farmaceutycznych, a także w lepszych pastach do zębów
sprzedawanych w Polsce.
E 218-219 - Jak poprzednie, ale z
podstawnikiem metylowym. Spreparowany już w roku 1887. Konserwant
ten szczególnie skutecznie przeciwdziała rozwojowi grzybów i
pleśni wytwarzających trujące aflatoksyny.
E 220 -
Dwutlenek siarki, dodawany w ogromnych ilościach (na przykład 0,5 g
na litr) do czerwonego wina. Używany też w dużych ilościach w
Polsce do konserwowania naturalnych soków owocowych i ich
koncentratów. W ogóle używany jako konserwant wina od tysięcy
lat, na szczególnie dużą skalę od czasu rozpoczęcia eksploatacji
siarki w kopalniach na Sycylii, jeszcze przed Chrystusem.
E
221 - Siarczyn sodu, działanie podobne do E 220.
E 222 -
Kwaśny siarczyn sodu. Działanie podobne do E 220. Wszystkie
siarczyny (a więc także 221,223, 224 i 226) są wygodniejsze w
stosowaniu niż gazowy dwutlenek siarki (220) sprężony w
butlach.
E 236 - Kwas mrówkowy, dobry konserwant.
Otrzymany po raz pierwszy w roku 1670 w wyniku suchej destylacji
martwych mrówek. Od tego czasu z mrówkami ma niewiele wspólnego.
Produkowany, jak wiele związków z tej listy, syntetycznie. Silny
reduktor, mało toksyczny; LD50 - 1,1g/kg dla myszy.
E
237-238 - Odpowiednio - sól sodowa i wapniowa kwasu mrówkowego.
Działanie konserwujące podobne do E 236.
E 239 -
Heksametylenotetramina, urotropina, wykazuje silne działanie
bakteriobójcze. Stosowana zwłaszcza w infekcjach dróg moczowych (w
dawkach leczniczych).
E 249-252 - Azotyny i azotany - bez
nich nie byłoby szynki i innych wędlin. Szynka z niektórych
zakładów ma dziwne kanaliki, przypominające zżerane przez korniki
ramy obrazów. Otóż w szynce są to ślady po igłach, którymi
wstrzykuje się roztwory E 249-252 w czasie peklowania przed
wędzeniem. Już nie jako konserwant, ale pozostałość przy
nawożeniu azotanami mogą być obecne w jarzynach, na przykład w
sałacie.
E 261 - Kwas octowy. Jak zrobić bez niego
marynowane śledzie, grzybki i dziesiątki innych smakowitych potraw?
Irytuje mnie tylko ten zapach, zwłaszcza emanujący z sałatek.
E
261-263 - Sole - potasowa, sodowa i wapniowa kwasu octowego; dodane
do kwaśnych produktów i tak wyzwolą przykrą won kwasu octowego,
ale już nie tak intensywną jak E 260.
E 270 - Kwas
mlekowy, znakomity konserwant. łatwy i tani w produkcji metodą
fermentacyjną z surowców bogatych w skrobię, także z cukrów, na
przykład z odpadowej melasy. LD50 dla szczurów wynosi około 4 g na
kilogram wagi. W Polsce robiono wszystko, żeby go nie stosować,
zamknięto między innymi wytwórnię w Łodzi. Niestety droższy od
octu. W naturalny sposób tworzy się w czasie kiszenia ogórków i
kapusty.
E 281-283 - Sole - sodowa, wapniowa i potasowa.
Bezwonne, jeżeli materiał, do którego są dodane, nie jest zbyt
kwaśny.
E 290 - Dwutlenek węgla. Znakomity środek
konserwujący, jednak kłopotliwy w stosowaniu. W oczywisty sposób
zabezpiecza produkty chłodzone suchym lodem (zestalonym dwutlenkiem
węgla). Niestety nie jest zbyt czynny w napojach gazowanych, chociaż
przedłuża świeżość wód miernie zakażonych, jak na przykład
woda oligoceńska. "Mazowszanka" i podobne wody nie powinny
stać zbyt długo w temperaturze pokojowej, bo E 290 jako konserwant
nie jest zbyt skuteczny.
PRZECIWUTLENIACZE - ANTYOKSYDANTY
E
300 - Kwas 1-askorbinowy, czyli witamina C. W roku 1986 "Indeks
Mercka" wymienia 59 nazw jednego i tego samego związku.
Luksusowy konserwant i przeciwutleniacz, znacznie droższy od E 220 i
pochodnych.
E 301-302 - Sole - sodowa i wapniowa kwasu
1-askorbinowego. Działanie podobne do E 300.
E 304 -
Palmitynian askorbylu. Pochodna witaminy C, łatwiejsza do stosowania
w produktach zawierających tłuszcze. Symbol można zauważyć na
opakowaniu prażonych płatków ziemniaczanych, dających się długo
przechowywać bez jełczenia i obrzydliwej woni.
E 306 -
Ekstrakty wzbogacone o tokoferole, otrzymywane z produktów
pochodzenia roślinnego. Tokoferol to witamina E. W stanie czystym
jest oleistą cieczą, rozpuszcza się w tłuszczach. Obecny w
ilościach 0,1-0,3% w nasionach pszenicy, w kukurydzy, nasionach
słonecznika, oleju sojowym i w sałacie. Duże zapotrzebowanie na
witaminę E oraz na środek przeciwdziałający jełczeniu tłuszczów
spowodowało rozwinięcie syntezy tokoferoli na dużą skalę.
E
307-309 - Syntetyczne tokoferole α, γ i δ. Pierwszy z nich jest
syntetyczną witaminą E. Tokoferol działa słabiej jako witamina,
ale silniej jako przeciwutlemacz.
E 310-312 - Gallusany
propylu, oktylu lub dodecylu. Szczególnie pierwszy z nich wzmacnia
działanie E 320 i 321, pozwalając zmniejszyć ich stężenie. LD50
- 4 g/kg. Chroni tłuszcze przed jełczeniem.
E 320-321 -
Osławione przez środki masowego przekazu antyoksydanty BHA i BHT,
nazywane w Polsce bezpodstawnie rakotwórczymi. Bez nich wiele
produktów śmierdziałoby jak zjełczałe masło. Mało który
przeciwnik antyoksydantów zwraca uwagę na fakt, że właśnie
produkty utlenienia mogą być rakotwórcze. Uważa się, że
przemysł żywnościowy stosuje wszystko, zwłaszcza
przeciwutleniacze, dla własnej złośliwej przyjemności. Wymienione
substancje dodaje się czasem też i do opakowań
artykułów
jełczejących.
Są one pierwszą linią obrony przed tlenem.
E 322 -
Lecytyna. Fosfatyd występujący w całym świecie roślinnym i
zwierzęcym. Jest istotnym składnikiem tkanki nerwowej i mózgu.
Występuje w jajkach, ale produkt handlowy pochodzi głównie z
nasion soi. Środek powierzchniowo aktywny i emulgator - dzięki
niemu mieszanki kakaowe łatwo rozprowadzają się w mleku. Oprócz
tego ulubiony składnik niemieckich "cudownych" środków
wzmacniających.
E 330 - Kwas cytrynowy. Doskonały
przeciwutleniacz, też zniesławiony przez nieodpowiedzialnych
dziennikarzy, którzy - powołując się na anonimowe źródła
zachodnie - twierdzą, że działa rakotwórczo.
E 334 -
Kwas 1-winowy. Jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w winie.
Pojawia się w nadmiarze w czasie produkcji tego napoju i jest
sprzedawany jako produkt uboczny. Używany jako składnik napojów
bezalkoholowych.
E 335-337 - Winiany sodu, potasu i
sodowo-potasowy. Działanie przeciwutleniające podobne do E 334.
E
338 - Kwas fosforowy i cztery jego sole. Składnik Coca-Coli i innych
napojów. Sole pożyteczne w pieczywie i w sproszkowanych produktach
spożywczych, przeciwdziałające ich zbrylaniu. Jako polifosforany
(E 450 a, b i c) są istotnym składnikiem tak zwanych serków
topionych. Działanie w czasie produkcji polega na szybkiej
dezaktywacji jonów wapnia, kazeiny oraz na stabilizacji emulsji
spęczniałej kazeiny i uwolnionego tłuszczu. Fosforan dwusodowy
jest zazwyczaj składnikiem mleka
skondensowanego.
E
375 - Kwas nikotynowy. Nie ma nic wspólnego, poza jednym elementem
wzoru chemicznego, z trującą nikotyną w liściach tytoniu oraz
tym, że może być z niej otrzymany. Jest witaminą (PP). Z powodu
ceny, dodatek rzadko stosowany.
ZAGĘSZCZACZE
E
400-404 - Kwas alginowy i pochodne sole - sodowa, potasowa, amonowa i
wapniowa. Stosowany jako zagęszczacz do lodów. Chemicznie mało
reaktywny, bez smaku. Produkt otrzymywany z wodorostów morskich.
Alginiany są ciągle jednym z głównych składników mieszanek
odchudzających, ponieważ pęcznieją w żołądku powodując
uczucie sytości, a nawet wstrętu do jedzenia.
E 406 -
Agar, polisacharyd pochodzenia roślinnego, podobnie jak kwas
alginowy wytworzony z alg. Już jego jednoprocentowy roztwór daje
sztywną galaretkę. Pod wieloma względami lepszy od galaretek
żelatynowych. Agar jest środkiem przeczyszczającym dla psów i
kotów. Człowiekowi natomiast niczym takim nie grozi.
E
407 - Karragean. Polisacharyd (kopolimer galaktozy) z czerwonego
wodorostu morskiego, występującego na brzegach Atlantyku - od
Norwegii po Afrykę Północną. Nazwa pochodzi od irlandzkiego
miasteczka Carragheen. Należy do grupy pektyn (E 440 a), jest
polisacharydem.
E 407 - Karragean. Polisacharyd (kopolimer
galaktozy) z czerwonego wodorostu morskiego, występującego na
brzegach Atlantyku - od Norwegii po Afrykę Północną. Nazwa
pochodzi od irlandzkiego miasteczka Carragheen. Należy do grupy
pektyn (E 440 a), jest polisacharydem.
E 410 - Wyciąg z
nasion "chleba św. Jana", rośliny Ceratonia siliqua L.
rosnącej w rejonie Morza Śródziemnego. W gotującej wodzie
pęcznieje. Starsze pokolenie mieszkańców Polski zachodniej pamięta
ten produkt sprzedawany w sklepach "kolonialnych".
E
412 - Guma guar, zwana też guaran. Pochodzi z nasion Cyamopsis
tetragonolobus L., uprawianego w Indiach na paszę dla zwierząt.
Lepszy zagęszczacz niż skrobia, szczególnie do sałatek,
majonezów, lodów, zup i leków.
E 420 - Sorbitol lub
syrop sorbitolowy. Występuje w wielu jagodach, śliwkach, jabłkach,
a nawet w algach. Stosowany do produkcji słodyczy dla diabetyków,
ponieważ nie powoduje tak dużego wzrostu glukozy w krwi jak cukier.
Ułatwia wchłanianie witamin z preparatów farmaceutycznych. W
słodyczach przeciwdziała zestalaniu się cukru. Niestety, dodatek
dość kosztowny.
E 421 - Mannitol. Występuje szeroko w
świecie roślinnym, jednak preparowany z cukru jest bardziej
opłacalny. Ma szerokie zastosowanie w przemyśle spożywczym: nadaje
właściwą konsystencję produktom i stabilizuje je, zapobiega
przyleganiu do form, a jednocześnie jest środkiem słodzącym o
własnościach odżywczych.
E 422 - Gliceryna, glicerol.
Otrzymywany przy zmydlaniu tłuszczów, ale wobec ogromnego
zastosowania także metodami fermentacyjnymi i syntetycznymi.
Zastosowanie w farmacji większe niż w przemyśle spożywczym.
Wymaga się ujawniania tego dodatku również w kosmetykach.
E
440a i b - Pektyna naturalna i modyfikowana - polisacharyd o dużym
ciężarze cząsteczkowym występujący w wielu owocach. Znakomity
zagęszczacz do przetworów owocowych. Bez wartości odżywczej,
jednak ważny dla pracy układu trawiennego.
E 450 - a -
dwufosforany, b - trójfosforan pięciosodowy, c - polifosforany. Na
opakowaniach znajdujemy zwykle E 450 abc, ponieważ dokładny skład
polifosforanów zależy od pH. Dodatek jest przeważnie składnikiem
serków topionych. Działanie - patrz E 338.
E 460 -
Celuloza czysta i w różnych modyfikacjach. Polisacharyd zbudowany z
glukozy, główny składnik włókien roślinnych. Ponieważ człowiek
nie jest w stanie trawić celulozy, jest ona składnikiem różnych
preparatów odchudzających.
E 470 - Sole sodowe, potasowe
i wapniowe tłuszczów spożywczych. Na przykład stearynian sodu
jest częstym składnikiem past do zębów.
E 500-501 -
Węglan sodu, węglan potasu (soda).
E 503 - Węglan
amonu, popularny proszek do pieczenia. W czasie pieczenia ulatnia
się.
E 507 - Kwas solny - stosowany szeroko do hydrolizy
białek w przyprawach (w rodzaju Maggi).
E 536 -
Żelazocyjanek potasu. Mało kto wie, że jest to dodatek do wina
usuwający jony żelaza psujące jego smak.
E 551-559 -
Dwutlenek krzemu i krzemiany. Wymaga się bezwzględnie, by nie
zawierały azbestu.
E 575-579 - Grupa glukonianów. Na
przykład glukonian wapnia, dodawany do sproszkowanych, suchych
środków żywnościowych w celu uniknięcia spiekania się
(zbrylania).
E 620-621 - Kwas l-glutaminowy i glutaminian
jednosodowy. Powszechny dodatek wzmacniający naturalny smak wielu
potraw. Podstawa kuchni chińskiej (często tam przedawkowany!).
E
900 - Dwumetylopolisiloksan. Związek, którym pokrywa się formy
piekarnicze i podobne urządzenia w przemyśle spożywczym, zwłaszcza
w produkcji zautomatyzowanej, w celu unikania przylepiania się
wypieku do formy. Pewna ilość przechodzi oczywiście do pieczywa i
dlatego musi być traktowana jako dodatek do żywności. Jako
ciekawostka: wymieniony silikon pochodzi z rodziny silikonów
stosowanych do sztucznego powiększania biustu.
E 903 -
Wosk Karnauba, wosk z liści palmy brazylijskiej Copernicia
prunifera. Stosowany w licznych kosmetykach, ale też do powlekania
tabletek i w opakowaniach żywności. Nie stwierdzono żadnego
zagrożenia dla zdrowia konsumenta.
Dobrze jest wiedzieć
co zjadamy z żywnością zakupiona w sklepach, ale nie ma co ulegać
ani panice ani zbytniej euforii. Samo życie pokazuje nam, że być
może te dodatkowe chemikalia są odpowiedzialne za wzrost
chorowalności całych społeczności (zauważmy, że im wyższa
"cywilizacja", tym bardziej jest chora). Nawoływania do
jedzenia naturalnej żywności nie są pozbawione podstaw, ale z
drugiej strony jesteśmy skazani na to, co potentaci produkcji
żywności "dosypują" nam do sprzedawanych pokarmów.
Nie
radzę też wierzyć we wszystko, co zostało napisane, a szczególnie
w to, że taki czy inny składnik jest absolutnie nieszkodliwy dla
zdrowia, bo na odległość "czuć", że artykuł w którym
opisano te dodatki został napisany "na zamówienie".
Stąd
zapewne te "dziury" między numeracją dodatków (dotyczy
to szczególnie tych dodatków, gdzie inni odradzają ich częste
spożywanie). Stąd ta euforia choćby nad sztuczną lecytyną czy
kwasem cytrynowym. Pamiętajmy, że wszystko, co wyekstrahował
chemik w swym laboratorium nigdy nie dorówna produktowi naturalnemu,
bo do szczętu pozbawione jest wszystkich substancji osłonowych czy
wspomagających. Jeść musimy, ale baczniej przygladajmy się temu,
co kupujemy i starajmy się jeść jak najrzadziej te
chemiczne
"knory" czy "etkery", a szczególnie przestrzegam
przed wszelkimi chińskimi zupkami czyli tzw. "Zemstą
Chińczyka", w których przyprawą jest mała plastikowa torebka
z jakimś brunatnym olejem (i "za chiny" nie doczytasz, co
oni tam wymieszali). Pamiętajmy! Czy prędzej czy później, każda
chemioterapia ZABIJA (nawet raka).