Człowiek nie tknięty filozofią zna w pierwszym rzędzie to, co może zobaczyć, czego może dotknąć; krótko mówiąc to, co jest postrzegane zmysłowo, jak drzewa, kamienie i domy. Jest też przeświadczony, że inni widzą te same drzewa dotykają tych samych kamieni, co on. Myśl nie jest tego rodzaju obiektem. Czy więc może ona być czymś w stosunku do człowieka zewnętrznym, jak drzewo?
Również ktoś daleki od filozofii czuje się rychło zmuszony uznać pewien świat wewnętrzny, różny od świata zewnętrznego: świat wrażeń zmysłowych, tworów wyobraźni, doznań, uczuć i nastrojów, świat chęci, pragnień i postanowień. Dla krótkości wszystko to — prócz postanowień — obejmuję słowem „przedstawienie".
Czy myśli należą do świata wewnętrznego? Czy są przedstawieniami? Postanowieniami bowiem oczywiście nie są.
Czym przedstawienia różnią się od obiektów świata zewnętrznego? Po pierwsze:
Przedstawień nie można zobaczyć ani dotknąć, nie można ich ani powąchać, ani posmakować, ani usłyszeć.
Idę z towarzyszem na spacer. Widzę zieloną łąkę i mam wrażenie wzrokowe zieleni. Mam je, ale go nie widzę. Po drugie:
Przedstawienia się ma. Miewa się też doznania, przeżycia, nastroje, chęci, pragnienia. Przedstawienia, które ktoś ma, należą do treści jego świadomości.
Łąka i żaby na niej, Słońce, które na nią świeci, istnieją niezależnie od tego, czy na nie patrzę. Natomiast wrażenie zieleni, które mam, istnieje tylko przeze mnie: jestem jego nosicielem. Byłoby jakąś niedorzecznością, gdyby bóle, nastroje, czy pragnienia, mogły błąkać się po świecie samodzielnie, bez nosiciela. Nie ma doznań bez doznającego. Świat wewnętrzny zakłada, że jest czyimś światem. Po trzecie:
Przedstawienie wymaga nosiciela. Obiekty świata zewnętrznego są w porównaniu z tym samodzielne.
Mój towarzysz i ja jesteśmy przeświadczeni, że widzimy tę samą łąkę; ale każdy ma swe własne wrażenie zieleni. Ja widzę wśród zielonych liści poziomkę; towarzysz jej nie widzi, gdyż jest daltonistą. Poziomka i liść dają mu wrażenia barwy, które się zauważalnie nie różnią. Czy zatem mój towarzysz widzi zielony liść na czerwono, czy też czerwoną poziomkę na zielono? A może i jedno, i drugie widzi w jakimś kolorze zupełnie mi nieznanym? Na pytania te nie ma odpowiedzi, i są one właściwie niedorzeczne. Jeżeli bowiem słowo „czerwony" ma charakteryzować moje wrażenia, a nie opisywać własności rzeczy, to ma ono zastosowanie tylko w sferze mojej świadomości. Niepodobieństwem jest porównać własne wrażenie zmysłowe z cudzym, gdyż na to trzeba by je połączyć w jedną świadomość. (…)
Zrywam poziomkę i trzymam ją w palcach. Teraz widzi ją też mój towarzysz, widzi tę samą poziomkę; ale każdy z nas ma swoje własne przedstawienie. Nikt inny nie może mieć mojego przedstawienia, ale wielu może widzieć tę samą rzecz. Nikt inny nie może mieć moich boleści. Ktoś inny może mi współczuć, ale ból zostanie moim bólem, a współczucie — jego współczuciem. Ani on nie ma moich boleści, ani ja — jego współczucia.
(…)
Wróćmy teraz do kwestii, czy myśl jest przedstawieniem. Jeżeli myśl wypowiadana w twierdzeniu Pitagorasa może być uznana za prawdę tak przeze mnie, jak przez innych, to nie należy ona do treści mojej świadomości. A jeżeli ja i ktoś drugi bierzemy za treść twierdzenia Pitagorasa myśli różne, to nie należałoby właściwie mówić „twierdzenie Pitagorasa", lecz „moje twierdzenie Pitagorasa" i „jego twierdzenie Pitagorasa", przy czym byłyby to twierdzenia różne. Moja myśl byłaby treścią mojej świadomości, a jego myśl — treścią jego świadomości. Czy sens mojego twierdzenia Pitagorasa mógłby być prawdą, a jego — fałszem? Słowo „czerwony", jak już powiedziałem, stosuje się tylko w sferze mojej świadomości, jeżeli ma charakteryzować moje wrażenia zmysłowe, a nie własności rzeczy. W tym rozumieniu również słowa „prawdziwy" i „fałszywy" miałyby zastosowanie tylko w sferze mojej świadomości. Prawda ograniczałaby się wtedy do treści mojej świadomości, i można by powątpiewać, czy w świadomości innych coś takiego w ogóle występuje.
Gdyby każda myśl wymagała nosiciela, to byłaby tylko jego myślą. Nie byłoby wtedy wspólnej wszystkim nauki, która jest dziełem wielu: ja miałbym swoją naukę, a ktoś inny swoją. Każdy zajmowałby się jedynie treściami swej świadomości. Między takimi naukami nie mogłoby być sprzeczności, a spory o prawdę byłyby jałowe, a nawet śmieszne, jak śmieszny jest spór dwojga ludzi o autentyczność banknotu, w którym każdy ma na myśli banknot w swojej kieszeni i „autentyczność" rozumie po swojemu. Jeżeli ktoś uważa, że myśli są przedstawieniami, to zgodnie z jego własnym stanowiskiem pogląd ten też jest treścią jego świadomości, i do innych się nie odnosi. Słysząc ode mnie, że myśl nie jest przedstawieniem, nie może tego kwestionować, gdyż to z kolei nie odnosi się do niego.
Wynik jest więc taki: myśl nie jest ani rzeczą świata zewnętrznego, ani przedstawieniem. Trzeba uznać trzecie królestwo. To, co do niego należy, jest podobne do przedstawień o tyle, że nie jest zmysłowo postrzegalne, a do rzeczy o tyle, że nie wymaga nosiciela. Myśl wyrażona w twierdzeniu Pitagorasa jest prawdziwa bezczasowo i niezależnie od tego, czy ktoś jej prawdziwość uznaje. Nie staje się prawdziwa dopiero po odkryciu, podobnie jak planeta oddziałuje z innymi, zanim ją odkryto.
Fragment pochodzi z:
Gottlob Frege
Myśl - studium logiczne
Przeł. B. Wolniewicz
Pytania do tekstu
Jakie dwa światy są oczywiste dla ludzi „nie tkniętych filozofią”?
Dlaczego myśli nie mogą należeć do żadnego z tych dwóch światów?
Jakie konsekwencje płyną z przyjęcia, że myśli są przedstawieniami?