Marcin Borowicz jest
głównym bohaterem książki Stefana Żeromskiego pt."Syzyfowe
prace". W tej książce najbardziej spodobała mi się sytuacja
z rozdziału X. Kiedy to Marcin i Szymon Noga wybrali się na
polowanie na głuszce.
Od dłuższego czasu Noga namawiał
Marcina do wyprawy na
głuszce. Obiecał, że nauczy młodego myśliwego wabić te
niezwykłe ptaki. Wszystko miało się odbyć w największej
tajemnicy. Kiedy nadszedł wreście termin wyprawy Noga kazał kupić
Marcinowi wódki i wysmarować nią dubeltówkę, torbę i siebie
samego. Marcin w sekrecie przed ojcem, oprócz wódki wziął ze
spiżarki kiełbasę, chleb, masło. Spotkali się o świcie
na
brzegu leśnym. Noga kazał Marcinowi wysmarować się alkoholem, sam
również zrobił to samo. Później ruszyli w las. Kiedy znaleźli
zagajnik Noga wyjął jakąś maszynkę i zaczął w nią dmuchać.
Ale las milczał. koło południa posilili się i poszli dalej. W
pewnym miejscu myśliwy kazał Marcinkowi usiąść na ziemi, dał mu
maszynkę do wabienia i polecił w nią dmuchać. Młody Borowicz
spełnił jego rozkaz. Noga natychmiast znikł w zaroślach. Marcinek
wabił ptaki aż do zmierzchu. Wtedy postanowił odszykać Szymona i
wracać. Zaledwie uszedł tylko kilka kroków, usłyszał jakieś
dziwne dźwięki. Chłopic chwycił broń i krok za krokiem szedł w
kierunku tego głosu, pewny, że nareście zobaczy głuszca. Kiedy
jednak dotarł za krzaki ujrzał śpiącego i chrapiącego Nogę.
Później Marcinek dowiedział się, że maszynka służyła do
wabienia słomek i, że głuszców od wieków w tamtych lasach nie
widziano.
Tak zakończyła się wyprawa Marcina Borowicza na
polowanie.