Poranek
powoli wkradał się w góry i do naszego pokoju hotelowego. Ciepłe,
złote słońce drażniło moje zamknięte powieki przez cienką
skórę. Moje usta rozchyliły się nieco a ja czekałam, aż sens
moich niedawnych snów stanie się nieco jaśniejszy. W momencie gdy
byłam już bliska sukcesu uderzył mnie aromat górskiego powietrza.
Wtedy, coś chłodnego i twardego przywarło do moich ust. To było
jak pocałunek. To był pocałunek. Edward budził mnie pocałunkiem.
Leżałam wciąż na miejscu, moja ciało wtopiło się w łóżko,
tak samo zresztą jak moje natężone zmysły. Jego ruchy były
bardzo delikatne, jednak stanowcze i tak nieznośnie wymowne. Wciąż
mając zamknięte oczy, zarzuciłam mu ramiona na szyję.
Trzymał
moją twarz w dłoni, otaczając mnie falami swojego cudownego
oddechu, zamrugałam powiekami.
-Mmmm - westchnęłam
kontynuując pocałunek aż do chwili kiedy mnie odepchnął. Nie
mogłam zrobić nic prócz patrzenia na niego spod przymkniętych
powiek.
-Jeśli nie będziesz wcześniej wstawać, to będę
robił to nie zważając na to czy śpisz czy nie.
-powiedział.
Zaśmiałam się delikatnie, miałam słaby głos,
nie używałam go przecież podczas snu. -Następny poranek? -
Skierowałam rozmowę na inne tory.
-To jest dobry poranek Bello
- powiedział znowu mnie całując. Najbardziej niewiarygodnie dobry
poranek jaki kiedykolwiek miałem.
Uśmiechnęłam się,
dotknęła nie jego manifestacja szczęścia. -Kocham cię
Edwardzie.
-Kocham cię. Tęskniłem - wyszeptał. -To było jak
tortury. Jak niewiarygodnie wspaniałe tortury. Patrzyłem jak
oddychasz, podziwiałem kiedy śpisz, jak ufnie owijasz się tym
prześcieradłem - Złapał biały materiał i zaczął miąć go
palcami.
Zaśmiałam się z większym entuzjazmem. Czyżbyś
uważał to prześcieradło za niebezpieczne?
-Tak. Dręczyło
mnie. Widzisz, całą noc twoja piękna noga była kompletnie
odsłonięta - wyjaśnił, oparł swoje ręce powyżej moich ud i
zaczął zjeżdżać nimi w dół tak daleko jak tylko mógł
dosięgnąć.
Przygryzłam dolną wargę. -I to cię
torturowało? W jaki sposób?
-Tylko siedziałem obok niej, była
taka oszałamiająca, absolutnie doskonała. I wiedziałem co jest
pod prześcieradłem?
Moje serce zabiło szybciej, uśmiechnęłam
się głupio. ?Pod prześcieradłem??
-Właśnie - powiedział.
-Jesteś naprawdę wredna w tym momencie Bello? I ja prawie?
Moja
brew powędrowała w górę i musiałam stłumić śmiech. -Prawie
co, Edwardzie?
Zachichotał cicho. -Prawie zakłóciłem twój
błogi sen.
Opanowałam się i przesunęłam palcem w dół po
całej długości jego ramienia. -I czemu tego nie
zrobiłeś?
-Ponieważ wciąż jesteś człowiekiem i
potrzebujesz snu - powiedział. Jego grzeszny uśmiech zdradzał jego
pełne odpowiedzialności słowa. - Wczoraj prawie nie mogłem się
powstrzymać. Chciałbym sobie to wyobrazić.
Zadrżałam.
-Wczoraj było niesamowicie Edwardzie - powiedziałam. -Wczoraj było
doskonale.
Z wyrazu twarzy znikło nagle zaufanie. -Wtedy cię
zadowoliłem?
Wybuchnęłam śmiechem. -Żartujesz?
Wzruszył
ramionami.
-Edward? Jeśli to nie była przyjemność -
zaczęłam, podniosłam głowę do góry by odnaleźć jego usta
językiem. -Zatem chciałabym poprosić żebyś zadowalał mnie tak
zawsze i jakkolwiek byś chciał.
-Doprawdy? - wyszeptał, jego
ręka powędrowała jeszcze raz na moje udo.
Skinęłam
głową.
-Dobrze więc, skoro udzieliłaś mi tak wyraźnego
przyzwolenia, nie zostawiasz mi żadnej innej opcji. powiedział i
poczułam, że prześcieradło zgrabnie ześlizguje się z mojego
ciała.
Wciągnęłam powietrze i zachichotałam, zrobiło mi
sie ciepło na twarzy. - Op?Opcji? - Wyjąkałam.
-Tak kochanie
- schylił się a ja poczułam jego zimny język wędrujący po moim
karku. -Po tym wszystkim będziesz musiała długo
odpoczywać.
-Uhm... - Starałam się oddychać kiedy jego
szczupła dłoń znalazła się gdzieś koło mojego żołądka i
zaczęła przesuwać się na południe. -Czy ty? Co ty
robisz?
-Dotykam cię Bello. Twój zapach zniknął z mojej
skóry przez noc i tęsknię za nim.
-Zapach? - Mogłam ledwie
wyszeptać.
-Mmhmm - ssał przestrzeń pomiędzy moimi
piersiami. Poczułam jak jego chłodny palec wślizguje się pomiędzy
moje nogi. Zimno rozbudziło bezlitośnie moje zmysły.
-Nnnhn,
och, Boże, okey! - dyszałam i przycisnęłam jedną rękę do jego
ramienia podczas gdy druga mocno zacisnęła się na
prześcieradle.
-Chciałaś tego? godzinami.. - jęknął
dotykając mojej skóry.
Niebiosa ratujcie. Jak on mógł uczyć
się tak szybko?! Jego palec był teraz prawdziwym ekspertem. Był
chyba dwa razy lepszy niż przed kilkoma minutami.
-Aaah, Aaah.
Go? Godzinami?
-Taak, Bello. Stęskniłem się za twoim
głosem.
-Ooh! - skamlałam -Proszę nie przestawaj?
-Nie,
nie, kochanie - potrząsnął głową. -Nie chciałbym tego.
Musnął
ustami po mojej piersi, następnie przejechał językiem po czubku
sutka.
-Ahh, Edwardzie! - łkałam, odrzucając głowę do tyłu
i zanurzając palce w jego włosy.
Poczułam jak jego ciało się
trzęsie. -Oh Bello, proszę. Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Chce
cię zobaczyć , kochanie.
Jego słowa, wiedziałam to, zawsze
będą kluczem do mojego najwspanialszego pobudzenia.
Odpłynęłam
na długo, gardłowy jęk i ostatni kawałek mnie eksplodował w
nieskończonej przyjemności ,która wirując docierała ze środka
do każdego kawałka mojego ciała, podwinęłam palce u stóp,
wypychając powietrze z płuc.
Miałam mocno zamknięte oczy,
ale wiedziałam, że Edward był zadowolony. Dźwięk jego
niewątpliwego mruczenia jeszcze bardziej mnie w tym
utwierdzał.
-Dziękuje, Bello - dyszał razem ze mną.
-Jesteś
taka piękna. Taka nieprawdopodobnie sexy?- powiedział chrapliwie a
pod wpływem jego głosu moje ciało rozpłynęło się.
W końcu
otworzyłam oczy. -Nie wierze, że możesz być w tym taki dobry? -
potrząsnęłam głową . -A przecież powinnam, bo ty we wszystkim
jesteś dobry.
Podniósł głowę. -Pomyśl, miałem całą
wieczność żeby nauczyć się kilku sztuczek.
Pomysł od razu
pojawił się w mojej głowie. - Boże, ależ ja będę rozpieszczona
- powiedziałam zainspirowana.
-Nie masz pojęcia, Izabello.
Jeszcze nie zacząłem procesu rozpieszczania cie.
Gapiłam się
na niego, miałam otwarte szeroko oczy i usta. Zaczęłam się
śmiać.
-Oddychaj Bello. - przypomniał mi.
Przypomniałam
sobie, że tlen jest mi wciąż niezbędny do życia. Wzięłam kilka
szybkich wdechów.
-M?Myślę, że potrzebuje prysznica -
powiedziałam w końcu.
Pochylił się, pogłaskał moją twarz
wierzchem dłoni. -Skoro musisz?
Uniosłam brew. -Czemu do mnie
nie dołączysz?
Mimika jego twarzy wyrażała moje emocje, a
kącik jego warg uniósł się nieznacznie. -Czyżby pani sugerowała
wspólny prysznic Pani Cullen?
-Mmhm - uklękłam obejmując
jego szyje moimi ramionami. -Proszę?
Westchnął i pocałował
mnie w nos. -Cokolwiek mój anioł chce, dostanie - powiedział i
jednym szybkim ruchem wziął mnie w objęcia.
Wstał z łóżka
i zaniósł mnie do łazienki a tam postawił mnie na małym
dywaniku.
-Pozostawiam ci ustawienie temperatury, Bello. Ja
prawdopodobnie nie jestem odpowiednim wskaźnikiem.
Kiwnęłam
głową i zrobiłam parę kroków w stronę kabiny prysznicowej i
otworzyłam drzwiczki. Nastawiłam urządzenie i złapałam
spojrzenie Edwarda, który stał tuż obok przytulając mnie do
siebie. Gorąco uderzyło mnie w twarz. On już widział mnie bez
ubrania, mimo to czułam się bardziej naga niż kiedykolwiek
wcześniej.
Wróciłam myślami pod prysznic. Temperatura wody
była wystarczająco ciepła, bym poczuła się komfortowo. W mojej
głowie pojawiła się myśl, że cokolwiek cieplejszego może
spowodować, że zapach mojej krwi stanie się dla Edwarda nie do
zniesienia.
Odwróciłam się i oparłam o masywną ścianę,
otoczyły mnie jego ramiona, a wargi zaczęły krążyć po moim
karku. Zaczęłam trząść się pod wpływem jego dotyku. Pochyliłam
się w jego stronę i zamknęłam oczy. Moje serce stanęło gdy
uświadomiłam sobie że jest nagi. Jego bokserki leżały rzucone w
rogu.
-Jestem taki oszołomiony, że mogę trzymać cię tu jak
zakładnika Bello jeszcze przez trzy dni. Nie mogę utrzymać rąk z
dala od ciebie.
Byłam w niebie. -Jaka różnica, to miesiąc
miodowy - wydyszałam.
Zachichotał, torując pocałunkami drogę
po moim ramieniu. -Teraz wiem czemu to potrafię, potrafię
kontrolować się. Czuje się bardziej pewny siebie.
Znów
zadrżałam. Pomysł, że Edward może być jeszcze pewniejszy
siebie, kiedy jest ze mną był już wystarczająco onieśmielający.
Fantastyczny? ale onieśmielający.
-Panie przodem - powiedział
odkręcając wodę.
-Będziesz musiał mnie najpierw puścić -
zmarszczyłam brwi.
-Ah, racja - usłyszałam śmiech w jego
głosie zanim wypuścił mnie ze swych stalowych objęć.
Tylko
trzy kroki dzieliły mnie od prysznica i starałam się jak tylko
mogłam, by nie upaść przy żadnym z nich. Edward wszedł za mną
jak zwykle wdzięcznym ruchem i zamknął za sobą
drzwiczki.
-Zostawmy je trochę uchylone - powiedziałam,
otwierając je lekko. -Pogoda wydaje się być całkiem
przyjemna.
-Nie będzie ci zimno Bello? - zapytał z troska w
głosie.
-Nic mi nie będzie . - Kłamałam. Nie byłam
zainteresowana stworzeniem próżni wypełnionej zapachem Eau de
Bella. To powinno być całkiem miłe doświadczenie, ale nie wolno
torturować swojego boskiego męża wampira. To
niedozwolone.
Spojrzał na mnie podejrzanie, ale nie przedłużył
tematu.
-Mógłbyś podać mi myjkę? - zapytałam.
Odwrócił
się i rozglądnął za siebie, zdjął myjkę z wieszaka i podał mi
ją.
-A żel pod prysznic? - uśmiechnęłam się lekko
zmieszana. Mimo wszystko blokował mi drogę, więc co miałam
robić?
Zachichotał.
Więc, wyświadczyłem ci sporo
przysług dzisiejszego poranka, może teraz ty mi na coś
pozwolisz.
-Jasne - powiedziałam. -Co masz na myśli?
Opróżnił
swoje dłonie.
Przyglądałam mu się bacznie, nieco ogłupiała,
do momentu gdy sięgnął po moja myjkę.
-Będę bardzo
zadowolony mogąc zrobić tę część. - wyjaśnił. Otworzył z
trzaskiem wieczko butelki z mydłem, wylał sporą ilość na myjkę
a następnie zmoczył ją pod wodą.
Uświadomienie sobie co
chciał zrobić uderzyło we mnie jak trąba powietrzna. Chciał mnie
umyć!
Patrzyłam jak zahipnotyzowana, jak pociera w dłoniach
myjkę tworząc pianę. Wtedy wziął mnie za ramiona i odwrócił
twarzą do ściany.
Poruszał myjką pomiędzy moimi ramionami
bardzo delikatnie, powoli zataczając nią koła. Następnie bardzo
ostrożnie zjechał nią w dół moich pleców. Sporadycznie
przerywał by pocałować mój kark lub szeptać mi do ucha.
-Jesteś
doskonała Bello - powiedział, przeciągając myjka mydliny na sam
dół. Zarumieniłam się, odwrócił moją głowę w swoją stronę,
pochylił się ku mnie i pocałował czule.
Ruchy jego dłoni
ustały a ja usłyszałam jak otwiera się plastikowe wieczko od
szamponu.
Zaśmiałam się, ale zabrzmiało to zupełnie jak
westchnienie.
-Nie musisz robić wszystkiego co umiesz
-powiedziałam mu.
-Cii Bello - wyszeptał. -Chce tego. To
sprawia, że jestem niewiarygodnie szczęśliwy.
Jego małe
wyznanie wystarczyło by w moich oczach zagościły łzy. Pomyślałam
jak długo musiał cierpieć w samotności, że nawet takie proste
czynności jak umycie mi włosów może uczynić go
szczęśliwym.
-Pośpiesz się, kochanie. Umyjmy te twoje
włosy.
-Okey - zareagowałam nadstawiając głowę tak by mógł
mi nałożyć szampon. Edward pozwolił mi umyć sobie całą resztę,
sięgając po kolejną butelkę na półce.
-Używasz tego? -
zapytał o odżywkę.
-Mhm.
Uśmiechnął się delikatnie i
skinął głową, następnie wylał trochę preparatu na
ręce.
Zachichotałam.
-Masz zamiar użyć na mnie tego
wszystkiego?
Zastanowił się nad moim pytaniem, Uśmiechnął
się a jego twarz przybrała wyraz mistrzowskiego arcydzieła. Byłam
trochę zdezorientowana.
-Zawrę z tobą układ. Możesz zrobić
całą resztę - zakładał się trzymając mi butelkę. -A ja
dokończę tam gdzie przestałem z tym? - powiedział nadal trzymając
w palcach zamydloną myjkę.
-Uhm?Okey. - zaśmiałam się,
kontynuując dalej, wygładziłam włosy odżywką. Odwróciłam się
od niego, żeby odłożyć specyfik na miejsce. Zacisnęłam powieki,
kiedy woda zaczęła płynąć po mojej twarzy.
Ledwo
skończyłam, kiedy poczułam jego ręce na moich biodrach. Odwrócił
mnie w swoją stronę i spuścił głowę tak, że nasze usta
spotkały się w długim pocałunku. ?Spłukałaś już wszystko??
Wyczułam zniecierpliwienie w jego głosie.
-Całkowicie. -
Uśmiechnęłam się do niego radośnie.
-Dobrze.
Wyciskając
trochę myjkę, by pozbyć się mydlin, Edward przesunął ja poprzez
moje gardło i niżej po ramionach. Wtedy, jego oczy powędrowały za
jego dłońmi z nową koncentracją, ślizgając się pomiędzy moimi
piersiami, zaniedbując je i podążając niżej ku mojemu
żołądkowi.
Nie zrobił nic co mogłoby mnie zaniepokoić, ale
mój oddech stawał się coraz trudniejszy, lekko zachwiały mi się
nogi. Zauważył to i wyprostował się, obrócił się tak by
znaleźć się za mną.
Jedną ręką objął moje biodro,
sięgnął do przodu i kontynuował tam gdzie poprzednio przerwał,
przesuwał myjką po moim torsie i między piersiami. W końcu,
ochoczo przesunął po sutku a moja reakcja była
nieprawdopodobna.
-Uhh - dyszałam tracąc oddech. On tylko
chciał mnie umyć, ale moje ciało nie mogło ignorować tego
mężczyzny, ta boska kreatura dotykała mnie tak intymnie i z taką
miłością.
Wyszeptał mi w ucho: - Podoba ci się, moja słodka
Bello?
Otworzyłam usta by odpowiedzieć ale wydobył się z
nich tylko jęk.
-Ja? - wymuszałam odpowiedź. - Możesz to
powiedzieć.
-Hmm - rozważał, wtedy przesunął delikatnie
myjkę zaczynając torturować mój drugi sutek.
-Ahh -
przestałam oddychać, mięśnie w moich nogach odmówiły
posłuszeństwa.
-Widzę - powiedział i mogłam usłyszeć
uciechę w jego głosie. Praktycznie widziałam uśmiech na jego
twarzy. Był zdecydowanie zbyt zadowolony z tej zabawy. Jeśli nie
przestanie tego robić w końcu zagrozi to mojej równowadze.
Poczułam jego usta przesuwające się po mojej skórze na ramieniu,
jego język kreślący zimne linie wokół mojego karku.
-Edward,
na Boga, co ty ze mną robisz? - zamknęłam oczy, potrząsnęłam
głową i uśmiechnęłam się.
-Myje cię - odpowiedział. -I
już prawie skończyłem. Jeszcze tylko jedna rzecz o której
zapomniałem. - Kiedy myjka powędrowała przez mój brzuch moje oczy
otworzyły się jak na zawołanie. Została jeszcze jedna rzecz o
której zapomniał. Chyba żartował... Zaczynałam tracić
przytomność.
-Ja? mogę?mogę - wymawiałam słowa z trudem.
-Mogę zrobić to sama - broniłam się.
-Nie widzę dlaczego
miałabyś to robić - potrząsnął głową. Jego nos zaczął
muskać mój kark i myjka upadła na podłogę. Szczęka mi opadła,
gdy poczułam jego ręce na moim brzuchu.
-To tylko? nie musisz?
- powiedziałam.
-Nie? - wyszeptał. -Ale chce.
-Ale? -
bełkotałam. -Tutaj? nie ma mydła?
Ze zwinnością Edward
nałożył trochę żelu do mycia na dłonie. Wszystko działo się
tak szybko, że zaledwie zdążyłam zauważyć jak uwalnia mnie z
uścisku by znów owinąć rekami moja biodra.
-Problem
rozwiązany - wyszeptał uwodzicielsko. Każdy kawałek jego ciała
przywarł do mnie od tyłu. Zimno bijące od niego tworzyło
szokujący kontrast razem z parnym i wilgotnym prysznicem. Powinnam
zauważyć, gdy jego lewe ramię otoczyło mnie, ale jego reakcja
była zbyt szybka, by mogło ją dostrzec ludzkie oko. Przedtem
wiedziałam, ze złapał moją prawą nogę i owinął ja wokół
swojej, która stała na podłodze.
-Edward - odezwałam się,
ton mojego głosu był mieszanką pytania i ostrożności.
-Tak
- próbował ukryć śmiech.
-Co ty? aaaahh - Moja głowa
odwróciła się ku jego ramieniu i zapomniałam o co miałam go
spytać, gdy wślizgnął swoje palce między moje nogi. Pieścił
delikatnie moją kobiecość, wyraźnie się nie
śpiesząc.
-Skrzywdziłem cie wczorajszej nocy. Wybacz mi
kochanie - przepraszał. -Czujesz jakiś ból?
Czy on poważnie
chciał bym udzieliła mu jakiejkolwiek zrozumiałej
odpowiedzi??
-Uhhnn?nie - powstrzymywałam się przed straceniem
oddechu.
Spodziewałem się, że będzie tam więcej
krwi.
Zarumieniłam się, gdy jego palce sprawiały, że czułam
się coraz bardziej podniecona i wilgotna. Niespodziewanie, w końcu
nie było tak wiele krwi. Edward jednak był bardzo ostrożny i
szybko pozbawił mnie mojej dziewiczej bariery. Był pierwszy?
-Nigdy
nie chciałem cię skrzywdzić Bello. Nigdy. Ja tylko chciałem byś
poczuła to? - powiedział, a jego palec wytyczał delikatnie acz
stanowczo koła ocierając się o moją łechtaczkę.
Wielokrotnie
próbowałam zaczerpnąć powietrza, nogi kompletnie zapomniały o
swojej roli. Przytrzymał mnie mocno przy sobie i odmówił
zaprzestania wykonywanej czynności, aż do ostatnich sekund mojego
orgazmu.
To wydawało się być takie samo wspaniałe jak
zawsze, nie mogłam złapać oddech, a Edward przytrzymał mnie
zdeterminowany do chwili, bym mogłam tego dokonać.
Dziękuje,
że pozwoliłaś mi to zrobić - usłyszałam jego głos.
Namierzyłam
i próbowałam wyplątać moje nogi z jego uścisku. Pozwolił mi na
to, ale nie puścił mnie, aż do chwili, kiedy upewnił się, że
mogę stać o własnych siłach.
Odwróciłam się i sięgnęłam,
by dotknąć jego twarzy.
-Kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham.
Chciałabym ci to jakoś pokazać.
-Robisz to. Za każdym razem
gdy dajesz mi kochać siebie, Bello.
-I? -zerwałam kontakt
wzrokowy? przesuwając palcem w dół po jego biodrze. -A co z tobą?
Mam na myśli? to trochę nie fair zostawiać cie w twojej obecnej?
sytuacji - Uśmiechnęłam się zawadiacko, moje oczy utknęły na
jego mocno usztywnionym członku.
-Później, kochanie - odezwał
się podnosząc palcem mój podbródek. ? Obiecuję.
Westchnęłam
i zadrżałam kiedy zimna woda zaczęła spływać strumieniem po
moich plecach.
Edward zmarszczył brwi, odwrócił się i
wyłączył dyszę.
-Zostań tutaj, przyniosę ci
ręcznik.
-Stanowczo zgadzam się na mój własny ręcznik -
powiedziałam, ale jak zwykle odebrał mi go zanim zdążyłam
dokończyć zdanie i natychmiast owinął mnie nim.
-Ooof,
Edwardzie - zachichotałam, kiedy dosłownie zmiótł mnie spod
prysznica.
Schody są mokre. Więc raczej nie mamy szans zejść
- uśmiechnął się zawadiacko i zaczął całować mnie kiedy
szedł.
-Śniadanie będzie tutaj - powiedział i puścił mnie
na łóżko.
-Będzie? A co takiego będzie? - zapytałam
-Er?
cóż? Nie byłem do końca pewny co lubisz więc ja?
W tym
momencie rozległo się pukanie do drzwi, więc Edward przestał.
-W
samą porę - uśmiechnął się.
-Pójdę i odbiorę. -
Narzucił na siebie szlafroki wyszedł z sypiali zamykając za sobą
drzwi. Zeskoczyłam z łóżka , odrzuciłam na bok ręcznik i
zaczęłam przekopywać szafę w poszukiwaniu ubrań. Zadanie
wykonane. Włożyłem parę jeansów i biały sweter do codziennego
chodzenia i usiadłam na łóżku ze szczotką do włosów w ręce.
Moje włosy były lekko splątane, Edward użył odżywki we
właściwym czasie żeby potem kontynuować ? inne rzeczy.
Mój
żołądek dał o sobie znać. Byłam głodna. Wbrew staraniom Renee
o moim przymusowym odżywianiu na dzień wcześniej, nie mogłam
niczego przełknąć. Rozumiem dlaczego panny młode nie jedzą w
dniu wesela. Czuje się wtedy coś więcej niż głód.
Otworzyły
się drzwi sypialni i Edward wepchnął śniadanie przed sobą do
środka. Zatrzymując je przede mną. Zapachy uwalniały się spod
srebrnych pokryw, co wystarczyło bym zaczęła się ślinić. Co on
zamówił??
-Twoje śniadanie, moja piękna żono. - powiedział
i usiadł koło mnie na łóżku.
Posłałam mu uśmiech i
zdjęłam masywne pokrywy. Moje usta mimowolnie się
otworzyły.
-Edwardzie Cullen - zaczęłam gapić się przed
siebie.
-Czy zamówiłeś wszystko co było w menu?!
-Ja
?Ja mogłem? - powiedział a dłonią przeczesał sobie
włosy.
Zaczęłam się śmiać i nie mogłam przestać patrząc
na niego.
-Nie ma takiej możliwości, żebym zjadła to
wszystko. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
Zachichotał.
-Będę
wdzięczny jeśli zjesz cokolwiek z tego, kochanie.
-Nie ma
problemu - powiedziałam zanim włożyłam sobie kawałek melona do
ust.
Edward wyglądał znakomicie, kiedy był szczęśliwy.
Wydawał się absolutnie wniebowzięty, kiedy patrzył jak jem. On
naprawdę musiał zamówić wszystko. Była jajecznica, tosty, wafle,
bekon, parówki, owoce, nawet pudełko płatków i mały kartonik
mleka. Kiedy wreszcie się najadłam wystarczająco by go
usatysfakcjonować, odepchnął stolik i usiadł obok mnie biorąc do
ręki przenośny komputer.
-Czego szukasz? - zapytałam, patrząc
mu przez ramię.
-Sprawdzam pogodę.
-Oh, Dlaczego?
-Bez
powodu, tak po prostu - odpowiedział, ale na jego ustach wyrósł
pół uśmiech.
Uniosłam brew.
-Co zamierzasz?
-To
niespodzianka - wyszczerzył zęby w moim ulubionym
uśmiechu.
Zmarszczyłam brwi. Nienawidzę niespodzianek.
-Możesz mi proszę powiedzieć, co to za niespodzianka? -
powiedziałam wkładając w mój głos jak najwięcej
przekonania.
Odwrócił się do mnie.
-Mógłbym - skinął
głową.
Czekałam, ale nie powiedział nic więcej. -Więc? -
zapytałam zniecierpliwiona.
-Powiedziałem, że mógłbym,
Bello. Ale nie powiedziałem, że to zrobię.
Byłam zirytowana
i wściekła na niego. Skrzyżowałam ramiona jak dwulatka, ale zaraz
potem złapałam w ręce ręcznik, który wciąż leżał na podłodze
i rzuciłam nim w niego. Może i poruszył się nieznacznie, ale jego
oczy nawet na moment nie oderwały sie od monitora i zaczął śmiać
się wystarczająco głośno, bym go słyszała.
-Te nieznośne
wampiry? - wymamrotałam.
Zabiję Alice.
Sądząc po
pięknej, staromodnej sukni ślubnej, którą dla mnie wybrała,
założyłam, że gdy błagała mnie, by mogła kupić mi koszulę
nocną na moją noc poślubną, skorzysta z podobnej rozwagi jak przy
tej pierwszej. Nie pozwoliła mi jej zobaczyć i podała zapakowaną
w pudełku do wrzucenia do walizki zaraz przed tym jak przyszli
zabrać moje torby. Żałuję teraz, że nie wzięłam zapasowej
koszuli nocnej. O czym ona myślała? Musiała przewidzieć, że mi
się nie spodoba.
W środku pudełka była
karteczka:
Postaraj się, żeby cię nie pożarł, gdy cię w
tym zobaczy.
Strasznie bym za tobą tęskniła, gdyby to
zrobił.
Z miłością,
Twoja nowa siostra