Matka Boża od połowy XIX w

Matka Boża od połowy XIX w. nie przestaje przemierzać ziemi, usiłując zgromadzić Swe dzieci ze wszystkich narodów i przyprowadzić je do Boga. Wiek XX naznaczony jest szczególną obecnością Maryi i Jej zatroskaniem o nasze nawrócenie. Czy zbliżamy się do ważnych wydarzeń i dlatego kochająca Matka pragnie trwać blisko nas i udzielić nam koniecznej pomocy? Każdy może to osądzić na podstawie dostępnych mu faktów. My chcemy przedstawić jedno z orędzi amsterdamskich, na które Kościół po 40 latach od ich zakończenia patrzy coraz przychylniejszym okiem... 

OBJAWIENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W AMSTERDAMIE

(fragmenty)

31 maja 1955 

Objawienie to miało miejsce w kościele św. Tomasza w Amsterdamie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Matka Boża powiedziała: «Odmów moją modlitwę.» Objawienie, przydarzające mi się w takim miejscu tak mnie wzruszyło, że nie umiałam wyrzec ani słowa. Pani powtórzyła: «Odmów moją modlitwę.» Ponieważ wciąż milczałam, Ona zaczęła mówić: «Panie Jezu Chryste...» 

Podjęłam jej słowa i odmówiłam modlitwę do końca. Pani milczała. Patrzyła w dal. Potem przemówiła: 

«Jestem tu jako Pani wszystkich narodów, Współodkupicielka, Pośredniczka i Orędowniczka.» 

I nagle jakby zwracała się do tłumów, których ja nie widziałam, powiedziała: 

«Obiecałam przybyć 31 maja. Tu stoi przed wami Matka, Pani wszystkich narodów. To w tym dniu chce Ona przemówić do ludów. Posłuchajcie dobrze, co mam do powiedzenia. Przybywam ostrzec narody, Szatan nie został jeszcze pokonany. Ludy, strzeżcie się fałszywych proroków! Pani wszystkich narodów ma moc przybyć każdego roku. Obiecała znak. Ten znak właśnie został dany. Powiedziałam: „Przybędę i to stanie się publicznie.” Narody, to narzędzie słyszy głos Pani, a jej słowa są wam przekazywane.» Pani zamilkła na chwilę. Potem mówiła dalej: 

«Nie, szatan nie został jeszcze przegoniony, ale Pani wszystkich narodów otrzymała teraz moc, żeby przyjść i przegonić szatana. Ona przychodzi zapowiedzieć Ducha Świętego. To teraz i właśnie teraz Duch Święty przybędzie na ziemię. Jednak odmawiajcie modlitwę, moją modlitwę, jaką wam dałam. Każdego dnia, w każdej porze, myślcie o modlitwie, jaką Pani wszystkich narodów dała temu światu, w tym czasie. Ach! Jakże straszne jest królowanie szatana! Jedynie Bóg to wie. Wam, wszystkie narody, wysyła On teraz Swą Matkę, Panią wszystkich narodów, która pokona szatana. Jak On przepowiedział, Ona postawi stopy na głowie szatana. Narody, nie pozwalajcie, by zwodzili was fałszywi prorocy! Słuchajcie tylko Jego, Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bo Ojciec ma tę samą naturę co Syn, a tę samą naturę co Ojciec i Syn, posiada Duch Święty.» 

Pani zamilkła na dłużej. Kiedy na nowo zaczęła mówić, powiedziała: 

«Wiele rzeczy wydarzy się w tym wieku i będziecie jeszcze ich świadkami. Narody tego czasu, wiedzcie, że Pani wszystkich narodów was chroni. Wzywajcie Jej pośrednictwa, uciekajcie się do Mnie jako do Orędowniczki. Proście o oddalenie wszelkich nieszczęść. Proście o usunięcie z tego świata wszelkiego zepsucia. Bo z zepsucia pochodzą nieszczęścia, bo z zepsucia rodzi się wojna. A dzięki mojej modlitwie będziecie prosić, żeby te wszelkie plagi zostały oddalone od świata. Ach, gdybyście znali wagę i moc tej modlitwy do Boga! On wysłucha Swą Matkę, kiedy Ona zechce być waszą Orędowniczką.» Znowu długie milczenie 

«Oto nadchodzą wielkie rzeczy. Wy, młodzi, będziecie świadkami wielkich przemian. Mówi wam to Pani wszystkich narodów. Ona was ochroni. Ona będzie stać jako Pani w tym czasie... w tym czasie, w tym świecie, ponad wszystkimi narodami. Oto nadchodzi czas wielkich wynalazków. Będą wśród nich tak niepokojące, że nawet wasi pasterz będą zmieszani z ich powodu i powiedzą: „Już tego nie rozumiemy!” Wtedy przypomnijcie sobie słowa Pani, które wypowiedziała 31 maja: „Ojciec wie i pozwala na wszystko, co przyjdzie na ten świat.” Duch Święty jest bliższy niż kiedykolwiek dotąd, wiedzcie o tym! Duch Święty teraz ma przyjść, ale przyjdzie, o ile będziecie Go prosić. Już od Początku On był. Jednak teraz nadszedł Jego czas. Świat nie wie już dokąd ani jak podążyć? Zatem wy, narody, ufajcie waszej Matce. Czy Ona kiedykolwiek opuściła Swe dzieci? Ona ma moc przyjść do was pod Swym nowym tytułem: Współodkupicielka, Pośredniczka i Orędowniczka. Proście więc Ojca Świętego o ogłoszenie tego dogmatu, na który Pani czeka. Kiedy ten dogmat zostanie ogłoszony, wtedy Pani wszystkich narodów udzieli błogosławieństwa. Wtedy Pani wszystkich narodów da narodom pokój. Ona pomoże wam, gdy dogmat zostanie ogłoszony. 

Wielkie wydarzenia są bliskie. Świat jest zepsuty. Wy, narody, uciekajcie się do codziennego cudu, jaki zostawił wam Pan, Jezus Chrystus. On dał wam go, abyście mieli w nim udział i żyli nim co dnia. Wiedzcie zatem czego się pozbawiacie! Mówię wam: przychodzę napomnieć narody i pocieszyć Moje dzieci, apostołów i wszystkie narody. Obecnie Pani przybywa. Prowadźcie wasze dzieci do Pana Jezusa Chrystusa. Nauczcie je ponownie się modlić tą modlitwą, jakiej nauczyła was Pani wszystkich narodów. Pani prosi was, rodzice, nauczcie tej modlitwy dzieci. Prowadźcie dzieci ku podejmowaniu ofiar. Prowadźcie ku ofierze wasze narody. A kiedy mówię narody, wskazuję na Moje baranki białe i zwłaszcza na Moje baranki czarne, które są wokół Mnie. Ludy białe, pomyślcie o ludach czarnych. Trzeba je zaprowadzić do Pana Jezusa Chrystusa. Trzeba je doprowadzić do Ojca, do Syna i do Ducha Świętego. Kiedy zaczniecie prosić Ojca Świętego o ten dogmat, wtedy Pani wypełni obietnicę i nadejdzie prawdziwy Pokój. Ten prawdziwy Pokój to Królestwo Boże. Królestwo Boże jest bliższe niż kiedykolwiek dotąd. Pojmijcie dobrze te słowa. To naprawdę Matka, Pani wszystkich narodów, wypowiada je do was. 

A oto napominam was: Nie słuchajcie fałszywych proroków, lecz słuchajcie waszych pasterzy. Słuchajcie głosu waszych sumień... Najwyższego Bytu. To mówię do tych, którzy nie należą do prawdziwego Kościoła. Wy zaś, ludzie należący do Kościoła rzymskiego, uświadomcie sobie wasze wielkie szczęście. Pojmijcie, co oznacza: należeć do Kościoła Rzymu! Ale czy zachowujecie się tak, jak by należało? Wasza Matka, Pani wszystkich narodów, ma jeszcze moc pod tym nowym imieniem powrócić do was jeden raz w roku. Potem to się skończy. Zrozumcie dobrze Moje słowa: będziecie się troszczyć, żeby każdego roku narody zgromadziły się wokół tego tronu, blisko wizerunku. To wielka łaska, którą Maryja, Miriam lub Pani wszystkich narodów ma moc dać światu. Powiedziałam: powróci. Będzie mówić do Swych apostołów. Do was, narody, przede wszystkim Pani się zwraca. Podtrzymujcie waszych apostołów i nie utrudniajcie im ich zadania. Przedstawiajcie i poświęcajcie wasze dzieci Panu. Apostołowie Pana Jezusa Chrystusa, wasza Pani was rozumie. Wasza Pani przyjdzie wam z pomocą we wszelkich trudnościach. Wasza Pani będzie wam ratunkiem. Proście w Jej imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, Jego, który przyjdzie teraz bardziej niż kiedykolwiek dotąd. Mówię: Królestwo Boże jest bliżej niż dotąd. Czy wiecie, narody, co to oznacza? Czy wiecie, narody, jaka jest wasza odpowiedzialność? Wy, kierujący tym światem, nie zwódźcie waszych dzieci. Najmniejszych z Moich nie oszukujcie! Wy jesteście odpowiedzialni przed waszym Panem Jezusem Chrystusem! Wy jesteście odpowiedzialni! Powiedziałam przed chwilą: „Będą niepokojące wynalazki, Bóg na to pozwala. Wy, narody, możecie zapobiec temu, żeby nie doprowadziły do katastrofy. 

Was, narody, proszę, Pani was błaga: Posłuchajcie! Nigdy Matka Boga nie prosiła was w ten sposób... was, narody, żebyście nie doszli do smutnych wydarzeń. Pani was błaga teraz, dziś: Narody, błagajcie Ojca, Syna i Ducha Świętego, aby ochronili Swój lud, aby na nowo ustanowili jego jedność. Lud Boży musi osiągnąć jedność: być jedno, jednością, a ponad tą jednością: Pani wszystkich narodów. Wspólnota. Kładę nacisk na to słowo: wspólnota. Myślcie o przyszłości.» 

I z uśmiechem Pani mówi dokładnie: 

«Nie, Pani nie mówi: Myślcie o waszej przyszłości materialnej. Pojmijcie, dlaczego Ja mogę przyjść w tym wielkim dniu. Pan Jezus Chrystus wybrał ten wielki dzień dla Pani wszystkich narodów. To Ona bowiem ma moc doprowadzić Swe narody do jedności. Ona otrzymała moc zgromadzenia Swych narodów w jednej, wielkiej Wspólnocie. Wszystkie narody zgromadzone w wielkiej Wspólnocie, to nad tym powinien pracować świat w tym czasie. I to wiele razy ogłaszałam. Stale w sposób zakryty ogłaszałam ten czas. Ludy, czas ten nadszedł. Szatan nie został jeszcze przegoniony. Wy, narody Kościoła Rzymu, to na was spoczywa to zadanie. Wasze sakramenty jeszcze istnieją: pamiętajcie o tym! Narody, niech wasz przykład pociągnie ku Niemu inne narody. Poprowadźcie je ku codziennemu cudowi, ku codziennej ofierze. Tak wypełni się proroctwo: Odtąd wszystkie narody zwać Mnie będą błogosławioną. 

Dziś rozszerza się na świecie orędzie Pani wszystkich narodów. Powiedziałam: „Pocieszę”. Narody, wasza Matka zna życie, wasza Matka zna smutek, wasza Matka zna krzyż. Wszystko, co macie do zniesienia w tym życiu, wasza Matka poznała przed wami. Tę drogę Ona przemierzyła przed wami. Ona została wzniesiona do Ojca. Ona połączyła się ze Swym Synem. Wy, narody, przez waszą drogę krzyżową także wznosicie się ku Synowi. W tym pomoże wam Duch Święty. Proście Go o to w tym czasie. Nigdy nie powiem dosyć: Idźcie ku Duchowi Świętemu w tym czasie. Otrzymacie pomoc, lecz powróćcie do Kościoła. Powróćcie do Wspólnoty. Zatroszczcie się o Moje inne owce, te, które jeszcze skubią trawę. Czy rozumiecie, co chcę powiedzieć przez to, że skubią jeszcze trawę? Przede wszystkim zajmijcie się jednością pomiędzy narodami. 

Oto co Pani wszystkich narodów przyszła wam dziś powiedzieć. Ona o was nie zapomni. Wy na razie nie możecie jeszcze w pełni pojąć Moich słów. Rzekłam: „Znaki zawierają się w Moich słowach”. Wasza Matka was pocieszy, kiedy nadejdzie czas Pana Jezusa Chrystusa, zobaczycie, że znikną fałszywi prorocy, wojna, niezgoda, kłótnie. I oto ten czas nadchodzi. To ogłasza wam Pani wszystkich narodów.» 

Czwarte ukazanie się: 29 sierpnia 1945

Widzę Panią. Daje mi znak, abym spojrzała na moją rękę. Patrzę i widzę dziwne rzeczy wychodzące z mojej dłoni. Rozpoznaję wielki smutek. Tak, wielkie strapienie leżące tu, na mojej dłoni, na które muszę patrzeć. Pani uśmiecha się i mówi:

Ale potem nadejdzie wielka radość.

Widzę promienie, jasne promienie, potem wielkie budowle, kościoły, liczne kościoły.

Trzeba, by to się stało wielką Wspólnotą.

Odczuwam na mojej dłoni straszliwy ból. I widzę wszelkiego rodzaju zawieruchy, które się rozpętały nad tymi kościołami. Potem Pani ukazuje mi trzech Papieży. W górze, po lewej – Pius X, pośrodku nasz Papież, a po prawej – przyszły Papież. Pani mówi:

Ci trzej przedstawiają całą epokę. Aktualny Papież i nowy to Bojownicy.

Pani ukazuje mi wojnę, która nadejdzie o wiele później. To nowa wojna, dziwna, wywoła straszliwe spustoszenia.

W łonie Kościoła wiele powinno się zmienić. Powinna być zmieniona formacja duchownych.

I widzę, jak przechodzą jeden za drugim, młodzi kapłani.

Formacja bardziej nowoczesna, lepiej przystosowana do tych czasów...

Pani dodaje, kładąc nacisk na te słowa:

...ale w dobrym znaczeniu, w dobrym Duchu.

I widzę Gołębicę fruwającą wokół mojej ściśniętej dłoni, która wysyła nowe promienie.

Wskazując Papieża Pani mówi: Szerokie spojrzenia, bardziej społeczne. Trzeba to osiągnąć. Liczne prądy skłaniają się ku socjalizmowi. Dobrze, ale pod warunkiem, że będzie to pod kierunkiem Kościoła.

Na twarzy Pani maluje się przygnębienie.

Mówi: Wiele, wiele musi się zmienić w formacji.

Widzę, jak się wznosi w opozycji do siebie wiele silnych przeciwstawnych prądów. Wielka walka rozpoczyna się w Kościele. I wtedy nagle Pani znika.

Piąte ukazanie się: 7 października 1945

Widzę na Dalekim Wschodzie słońce i księżyc. Księżyc jest w połowie do pełni. Czerwona flaga powiewa nad Chinami. Potem widzę muzułmanów i wszystkie ludy Wschodu. Ponad tymi ludami jest z jednego boku czerwień, a z drugiego – czerń. O wiele mniej czerni niż czerwieni. Słyszę głos:

To tak jakby to się zacieśniało i całkiem zawężało.

Długa, piękna droga otwiera się przede mną. Muszę nią iść, ale nie mam wcale ochoty. W tej chwili wiem, że reprezentuję ludzkość. W końcu podejmuję decyzję. Idę tą drogą. Strapiona, zmęczona idę powoli, bardzo powoli... A jednak idę i dochodzę do końca drogi.

Wtedy staję przed rodzajem wielkiego zamku ze wzniesionymi wieżami. Otwiera się brama, poruszana od wewnątrz i jakaś ręka zachęca mnie do wejścia, ale ja nie chcę. Mam ochotę zawrócić z drogi. W końcu wchodzę. Jakaś dłoń ujmuje moją dłoń. Wtedy rozpoznaję Niewiastę, odzianą na biało, Panią. Uśmiecha się i mówi: Chodź!

Dłoń mnie boli – to ból nie do wytrzymania – jednak Pani ściska ją silnie we własnej. Prowadzi mnie. Dochodzę do wspaniałego ogrodu. W pewnym miejscu tego ogrodu mówi:

To jest Sprawiedliwość. Trzeba jej szukać na zewnątrz.

Wykonuje szeroki gest jakby mi pokazywała otoczenie.

Trzeba ją odnaleźć, w przeciwnym razie świat się na nowo zagubi.

A dłoń mnie tak boli! Nie mogę już znieść tego bólu. Pani się uśmiecha i prowadzi mnie dalej. Dochodzimy do innego otoczonego miejsca ogrodu. Mówi:

To jest Prawda. Posłuchaj dobrze...

Kiwa palcem ostrzegawczo.

Prawda także tu jest, wewnątrz, ale nie ma jej tam, na zewnątrz... Nie, tam jej wcale nie ma.

O, jakże bym chciała, żeby Pani puściła moją dłoń! Trzyma ją tak silnie. Lecz oto nagle, jakbym leciała ponad czymś, co pokazuje mi Pani... Unoszę dwa palce i nagle widzę Papieża. Watykan jest ponad nim. Po chwili kontempluję cały Kościół Rzymski. W przestworzach jest wypisane słowo. Czytam:  ENCYKLIKI.

Oto – mówi Pani – dobra droga.

Wypowiada te słowa przenikliwym tonem. Potem ze smutkiem dodaje:

Ale nie są wprowadzane w życie.

Widzę Watykan i wokół cały Kościół katolicki. Pani patrzy na mnie i kładąc palec na ustach mówi:

To jak sekret między tobą a mną.

Znowu kładzie palec na ustach i bardzo cicho dodaje: Nawet nie zawsze tutaj.

Uśmiecha się, jakby dla dodania mi otuchy i mówi: Ale to może się ułożyć.

Wtedy dostrzegam inne kościoły różnych wyznań. Pani unosi palec w geście ostrzeżenia. Ukazując mi na nowo cały Kościół katolicki mówi:

Kościół katolicki może się oczywiście powiększyć, ale...

Zatrzymuje się. I widzę wszelkiego rodzaju ludzi na służbie religii: studentów, kapłanów, zakonników, zakonnice i innych przechodzących w zwartych szeregach. Pani potrząsa głową i powoli z naciskiem mówi:

Smutno to mówić, ale to niewiele warte.

Patrzy przed siebie. Jej spojrzenie jest surowe. Pokazując mi na nowo wszystkich tych studentów, kapłanów, duchownych, dodaje głosem w najwyższym stopniu stanowczym:

Lepsza formacja... Przystosować się do tego czasu, w sposób bardziej aktualny, bardziej społeczny.

I widzę, jak nad naszym Kościołem unosi się czarna gołębica. Dobrze mówię: gołębica koloru czarnego. Pani wskazuje ją palcem i mówi: To jest stary duch. On musi zniknąć.

Rzeczywiście – znika, gdyż szybko czarna gołębica staje się białą.

Oto nowa Gołębica. Wszędzie i na wszystkich rozlewa swą jasność. Ponieważ świat właśnie niszczeje, stacza się. Jeszcze kilka lat i świat już by nie istniał. Oto jednak nadchodzi nowy Duch. On odnowi świat. Ale...

Pani przerywa. Odczuwam powagę ostrzeżenia: Muszą...

Wymawia te słowa z surowością:

Muszą posłuchać. Chcą zawrócić i wyjść stąd. Odmawiają przyjścia w to miejsce...

Jesteśmy w Zamku.

To nic ludziom nie mówi.

Idąc naszą drogą znikłyśmy w głębi ogrodu i oto znalazłyśmy się przed wielkim Krzyżem. Pani mówi: Nieś go! On cię poprzedził.

Odmawiam. Wiem, czuję, poprzez moją odmowę, że wszyscy ludzie na ziemi odmawiają i odwracają się od Krzyża. Jakaś ręka chwyta moją dłoń. I widzę Panią, stojącą przede mną: Jej dłoń trzyma moją dłoń. Mówi: Chodź!

Widzę jakąś Osobę całą w świetle. Okrywa ją długi płaszcz. Idzie przed nami. Niesie bardzo wielki Krzyż, nie, wlecze go. Nie widzę twarzy tego Człowieka, bo jest cała rozświetlona. Idzie w świat obarczony Krzyżem, ale nikt nie idzie za Nim. Pani mówi:

Całkiem sam! Kroczy tam, całkiem sam, po świecie. I to będzie się tylko pogarszać, aż do dnia, kiedy coś bardzo poważnego nadejdzie. I nagle, dokładnie pośrodku tego świata Krzyż zostanie na nowo wzniesiony. Oto muszą na niego teraz patrzeć, czy tego chcą, czy nie.

Potem ukazują się liczne dziwne znaki. Widzę pod Krzyżem swastyki. Spadają. Potem – gwiazdy. Też spadają. Są sierpy i młoty. I wszystko to upada pod Krzyż. Czerwień też, ale czerwień nie ginie całkiem. Pani mówi:

Obecnie wszyscy podnoszą oczy. Teraz zgadzają się, ale za jaką cenę!... Było tak czarno nad ziemią i oto wszystko się rozjaśniło!

Dodaje: Teraz widzisz, że wszystko to jest bez znaczenia.

Zwalnia uścisk, jakim ktoś trzymał moją dłoń. I oto nagle widzę Panią. Stoi trzymając w dłoni różaniec. Mówi:  Trzeba wytrwać w modlitwie. Cały świat musi się modlić.

Wskazuje na Krzyż.

Trzeba, aby ludzie do niego powrócili, wielcy i mali, ubodzy i bogaci, ale ile to będzie kosztowało cierpienia...

Jest przede mną kula ziemska. Pani mówi:

Stawiam na świecie moją stopę. Pomogę im. Poprowadzę ich i doprowadzę do celu. Muszą mnie jednak słuchać.

Wszystko znika.

Szóste ukazanie się: 3 stycznia 1946

Słyszę głos: Anglio, bądź czujna!

Widzę w Anglii wielki kościół. Wydaje mi się, że to opactwo Westminster. Widzę jakiegoś biskupa, ale nie z kościoła rzymskiego.

Potem ukazuje mi się Papież. Siedzi z zatroskanym obliczem. I znowu biskup. Wiem, że to wszystko dotyczy Anglii. Widzę napisane słowo: Walka.

Co się dzieje we mnie? Jaki zamęt, jaki nieład. To tak, jakby cały mój byt się przekształcał. To odczucie nie do wyjaśnienia, nie do wyrażenia. Podnoszę oczy. Jest tam Pani, na lewo, stoi, na pewnej wysokości. Jest cała ubrana na biało. Coś mi pokazuje. Patrzę. To Anglia. Pani mówi:

Nadejdzie walka w całej Europie i poza nią.

Straszliwe odczucie paraliżu ogarnia moje członki.

Ta walka będzie ciężka: walka duchowa.

Pani mówi mi: Chodź!

Wskazuje na moją dłoń. Coś jakby krzyż jest na niej położone. Pani daje mi wtedy do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje: mam, trzymając w dłoni krzyż, obejść cały glob ziemski i ukazać ten krzyż. Pani mówi:

Tak. Spójrz na ten krzyż.

Patrzę. W tym czasie krzyż znika z mojej dłoni. Zamykam dłoń i zaciskam pięść. Wiem, że mam dobrze obserwować: zaciskam pięść.

Pani mówi: Spójrz na nowo na krzyż.

I na nowo krzyż jest na mojej dłoni. Pani kiwa palcem w geście ostrzegającym.

Usiłują zastąpić ten krzyż innymi krzyżami.

Różne emblematy ukazują się w przestworzach, jakby powiewały. Rozpoznaję komunistyczny i także jakiś inny rodzaj: obalający, jeszcze nieznany, rodzaj pomieszania komunizmu i nazizmu. Pani mówi:

Chrześcijanie będą zmęczeni walką.

Ze smutkiem akcentuje słowo: „zmęczeni.”

Ukazuje mi jakiś przedmiot. Rozpoznaję ambonę. Zostaje zabrana i zaraz przede mną widzę pustynię. Słyszę wezwanie. Wiele razy ta scena przesuwa się przed moimi oczyma. Potem na nowo Pani ukazuje mi Watykan w centralnym punkcie świata. Wygląda to tak, jakby się kręcił wokół własnej osi. Papież siedzi poważny, nieruchomy, z dwoma podniesionymi palcami, spoglądając przed siebie. Mam uderzyć się trzy razy w pierś. Ktoś przybywa. Jest na koniu i odziany w zbroję. Pytam: Kto to?

 

Słyszę: Joanna d’Arc.

Następnie jestem jakby zmuszona spojrzeć na moje dłonie. Mam wewnętrzne przekonanie, że to, co się ze mną dzieje, dotyczy całej ludzkości. Mówię: One są puste.

Pani wpatruje się w moje dłonie. I oto czuję się nakłoniona, by je złożyć. Unoszę oczy ku Pani. Ona się do mnie uśmiecha i porusza się, jakby miała zstąpić. Mówi: Chodź!

I oto znowu my, razem, ponad światem, przemierzając go. Nagle całe moje ciało ogarnia jakby najwyższe zmęczenie. Mówię:

Jestem tak zmęczona, tak straszliwie zmęczona!

Jednak, jakby nie zważając na to, Pani idzie swą drogą, pociągając mnie za sobą. Ukazuje się słowo napisane wielkimi literami. Czytam je głośno: Prawda.

Idziemy dalej. Poważnie, ze smutkiem Pani potrząsa głową i mówi mi:

Czy widzisz Miłość Bliźniego?

Patrzę na moje dłonie i odpowiadam: Mam puste dłonie.

Pani ujmuje mnie za rękę i idziemy dalej. Przede mną pustka, ogromna pustka. Mówi:

Gdzież więc znaleźć Słuszność, Sprawiedliwość?

Na nowo ukazuje się Krzyż. Jest wzniesiony w centralnym punkcie świata. Ukazując go gestem Pani zachęca mnie do jego podniesienia. Zamiast to uczynić odwracam się. W tej chwili wiem, że przedstawiam sobą ludzkość. Ujmuję krzyż, ale po to, aby go odrzucić. Pani mówi:

Nie!... Ten krzyż musi zostać podniesiony i umieszczony w samym centrum. Będą ludzie, którzy będą walczyć, którzy będą o to zabiegać. To ja ich do tego doprowadzę.

W czasie tych słów odczuwam straszliwy ból w całym moim ciele. Jęczę i uskarżam się: O! jakże mnie to boli! Wtedy słyszę potężny głos: Jerycho!

Pani się unosi i znowu jest w górze. Spogląda w dół. Patrzy na mnie i mówi:

Musisz to ogłosić. Dopóki to nie zostanie uczynione, dopóty nie będzie Pokoju.

Ponownie widzę Papieża. Liczni duchowni jak i inne osoby są u jego boku. Mówię:

Można by rzec, że uczestniczą w konferencji.

Pani mówi do mnie:  Walka duchowa rozszerza się po świecie. Ona jest jeszcze poważniejsza niż inna. I świat jest nią wstrząśnięty.

I nagle mam wrażenie, że dotykam Ziemi. To tak jakbym wchodziła do jej wnętrza. Czuję, że wnikam w głębiny Ziemi. Przechodzę przez różnego rodzaju korytarze.

Słyszę: Jestem tu.

Jakiś głos mówi: Ego Sum.

Ja mówię całkiem cicho: Świat jest mały.

Pani wskazując palcem mówi:

Idźcie i rozpowszechniajcie.

Nagle wszystko znika.

Siódme ukazanie się: 7 lutego 1946

Widzę nagle Panią. Unosi palec w geście ostrzegawczym:

Przyjrzyj się Europie.

Ostrzeż ludy Europy.

Jej spojrzenie jest nieruchome i poważne. Dodaje z tym samym gestem ostrzegawczym:

Ora et labora.

Pani pokazuje mi wilka. Idzie, przychodzi, przechodzi i wraca. Znika. Potem Pani ukazuje mi głowę barana z rogami wokół głowy, które są jakby przeplecione. Pani mówi:

Europa powinna mieć się na baczności.

Ostrzeż narody Europy.

Pani pokazuje mi Rzym. Widzę bardzo wyraźnie Watykan. Watykan kręci się wokół własnej osi. Pani – jakby po to, aby mnie wezwać – daje mi znak palcem. Mówi:

Chodź! Przypatrz się dobrze.

Patrzę. Pani unosi trzy palce, potem pięć palców. Wiele razy powtarza ten gest.

Patrz dobrze i posłuchaj:

Wschód przeciw Zachodowi.

Europo, uważaj!

I nagle: Anglia. Pani czyni krok, jakby chciała zejść na dół. Stawia stopę na Anglii. Składa ręce. Mówi: Anglio, biada tobie!

Pani na nowo daje mi znak, abym dobrze patrzyła. Widzę Rzym. Widzę Papieża. Siedzi. Trzyma otwartą księgę. Pokazuje mi ją. Nie umiem rozpoznać, co to za książka. Wtedy Najwyższy Kapłan pokazuje tę księgę wokół siebie. Pani mówi:

Wiele spraw musi się tam zmienić.

I wskazuje miejsce, na którym jest Papież. Przyjmuje poważny wyraz twarzy, potrząsa głową i znowu unosi trzy palce, potem – pięć. Jestem zmieszana. Słyszę, jak Pani mówi:

Nowe plagi spadną na świat.

Nagle otwiera się przede mną szeroka równina. Widzę na niej wielkie jajo i uciekającego strusia. Potem spostrzegam mnóstwo dzieci czarnej rasy. Przychodzi nowe ostrzeżenie i teraz widzę dzieci białe. Słyszę:

Pozwólcie dzieciom

przychodzić do Mnie.

Widzę Kogoś: to jaśniejąca sylwetka. Myślę, że to musi być nasz Pan. Stoi. Dzieci Go otaczają. Ukazują się słowa. Czytam:

Dzieci powinny być wychowywane

w nauce chrześcijańskiej.

Teraz przede mną fragment mapy geograficznej. Słyszę: Judea i widzę napis: Jerozolima. Rysują się dwie strzały. Jedna wskazuje: Rosja, druga: Ameryka.

Wtedy znowu widzę Panią. Widzę też księżyc. Mówię: Coś się dzieje z tym księżycem.

Czuję się, jakby Pani unosiła mnie ponad kulę ziemską, w przestworza. Wszystko, co widzę wokół mnie, jest dziwne i zadaję pytanie: Czy chodzi o jakieś zjawisko natury?

Pani mówi:

Narody Europy, zjednoczcie się.

Nie wszystko idzie dobrze. W centrum Europy widzę, że Niemcy podejmują liczne wysiłki, jakby chciały ją opuścić. Potem widzę Anglię i muszę dwiema rękami, mocno, trzymać Koronę, jakby się kołysała. Okrywam nią kraj. Słyszę:

Anglio, pojmij dobrze, jakie jest twoje zadanie. Anglio, musisz powrócić do Najwyższego.

I nagle Pani znika.

Ósme ukazanie się: 25 lutego 1946

Najpierw ukazuje się olśniewające światło, a potem widzę Panią. Z góry daje mi znak, żebym spojrzała w dół. Zauważam Europę. Pani potrząsa głową. Małe aniołki stoją u Jej stóp. Kiedy na nie spoglądam zasłaniają sobie oblicza skrzydłami. Tam w górze, Pani stoi w blasku żywej jasności, lecz gdy spuszczam oczy ku ziemi widzę, że wszystko jest czarne. A im bardziej patrzę, tym bardziej wszystko czernieje, Pani pokazuje mi to. Unoszę oczy ku Pani w światłości, ale Ona z poważnym obliczem zmusza mnie do spuszczenia ich ku ziemi. Jedno słowo formuje się szeroko wypisane w ciemnościach: «Prawda.»

Unosząc oczy widzę ponownie aniołów u stóp Pani. Na nowo zakrywają sobie oblicza swymi skrzydłami. Pani mówi: «Ostrzegaj! Prawda znikła.»

Mówię do siebie: «Jakże mogłabym to uczynić?»

«Idźcie i rozpowszechniajcie.» A mówiąc to wskazuje palcem na świat. Rozpoznaję, ale niewyraźnie, wielką liczbę duchowieństwa i kościołów.

«Szukaj i spójrz, czy możesz Ją odnaleźć?» I jeszcze raz wskazuje mi na świat. Szukam... szukam... mówię: „Jestem tak zmęczona! I tak obolała!”

Wtedy widzę wielki krzyż odrywający się od Pani. Można by rzec, że ten krzyż jest wleczony. Lecz nie widzę, kto ciągnie go w ten sposób. Widzę jedynie krzyż. Krzyż wykonuje długą drogę od góry w dół, ku ziemi. I nagle Krzyż zostaje wzniesiony, ustawiony dokładnie pośrodku świata. Odwracam się ku Pani. Widzę długi pochód, który się zbliża. Myślę, że to pielgrzymi. Ona mówi: «Spójrz.»

Patrzę. Pani kreśli półokrąg, łuk ponad światem. Łuk rozpostarty, jakbym miała na nim coś pisać. U szczytu łuku ukazuje się słowo. Czytam głośno: «Prawda.» Potem pisze na lewo. Czytam: «Wiara.» Potem pisze na prawo. Czytam: «Miłość.» Ukazując mi wszystko, mówi: «Idźcie i rozpowszechniajcie.»

Pani czyni nowy gest w kierunku łuku: «To musi powrócić. Wydaje się, że to istnieje, lecz w rzeczywistości nie ma tego!»

Kiedy to mówiła, na jej twarzy odbił się niewypowiedziany smutek. Wtedy ja zostałam nakłoniona, aby powiedzieć: «Plagi nad plagami i katastrofy naturalne.»

Wtedy ukazały się słowa. Oto one: «Głód» i «Polityczny chaos».

«Nie tylko dla twojego kraju, ale dla całego świata.» – dodała Pani.

Ogarnął mnie ogromny ból. Powiedziałam: «To znowu okres boleści i ucisku, jaki przyjdzie na świat.»

Widzę wtedy jak piszą się słowa: «Bez wyjścia.»

Jednak nagle wokół mnie rozbłyska światłość. Pani wykonuje ruch jakby po to, aby zejść. Wskazując mi trzy słowa:«Prawda, Wiara i Miłość» – uśmiecha się i mówi: «Ale trzeba, żeby się nauczono wiele rzeczy!»

Jednym gestem zachęca mnie do spojrzenia na prawo. Tam siedzi jakiś brodaty mężczyzna. Unosi dwa połączone palce. Na jego kolanie – wielka księga. Przed nim – duży klucz. Obraz znika. Pani mówi: «Spójrz.»

Widzę wielki kamień. Na kamieniu spoczywa Baranek. Słyszę: «Oto Człowiek».

I nagle wszystko znika: Pani i światłość.

Dziewiąte ukazanie się: 29 marca 1946

Pani ukazuje się z dzieckiem w ramionach. A potem nagle, jakby zstąpiła: oto stoi na globie ziemskim, który obraca się pod jej stopami. Patrzy na mnie i mówi: «Chodź! Krocz za mną.»

Jestem z Nią i czuję, jakbyśmy przemierzały razem ziemię. Pani odwraca się do mnie i wskazując Dziecko mówi: «Oto Jego, na nowo, chcę przynieść światu.»

Mówiąc to Pani potrząsa głową. Przyglądam się uważnie Dziecku i kiedy na Nie patrzę, Dziecko przekształca się w Krzyż. Krzyż spada na ziemię i tłucze się. Widzę świat. Świat jest okryty ciemnościami. Wtedy nagle słyszę jak Pani woła: «Zanieś go więc na ten świat!»

I wskazuje ręką na Krzyż. I oto nagle Krzyż wznosi się po środku świata. Tłum go otacza. Są tam ludzie wszelkich stanów, ale wszyscy odwracają się od Krzyża. Wtedy ogarnia mnie krańcowe zmęczenie. Skarżę się Pani. Ona odpowiada uśmiechem.

I oto Pani wydaje mi się obecnie jakby siedząca na jakimś tronie, a Dziecko, z którego promieniuje wielka światłość, spoczywa na Jej kolanach. Mówi: «Najpierw trzeba wrócić do Niego. Dopiero wtedy nadejdzie prawdziwy Pokój.»

Pani kładzie nacisk na słowo „prawdziwy”. Wtedy formują się słowa, rysując jakby półokrąg ponad Panią. Czuję obowiązek odczytania ich na głos. Czytam: «Prawda».

Wtedy zwracam się do Pani, pytając: „Jeszcze?” Pani potakuje. Czytam dalej głośno, od lewej: «Sprawiedliwość». Po prawej: «Miłość bliźniego».

Wtedy widzę u stóp Pani jakby kamiennego lwa. Jego głowę otacza rodzaj aureoli. Dzwonnice, kościoły, rysują się obecnie za tronem, na którym siedzi Pani. Na pierwszym planie jest Kościół Anglii. Widząc biskupów mówię: «To nie są biskupi naszego Kościoła.»

Podczas gdy oglądam tych dostojników, wielka litera X przychodzi zasłaniając ich. Pani się uśmiecha. Dziecko na Jej kolanach nagle staje się duże. Stoi i trzyma kielich. Wtedy ukazuje się drabina. Muszę się na nią wspiąć.  Po dojściu na samą górę, wielki znak ukazuje mi się: X, a ponad nim P. Pani mówi: «Religia będzie musiała prowadzić ciężką walkę. Chce się ją unicestwić. To zostanie dokonane z takim wyrafinowaniem, że nikt lub prawie nikt nie będzie się tym martwił. Ostrzegam was.»

Jej twarz jest poważna. Wskazuje kielich i mówi: «Christus Regnum.»

Teraz przede mną – Jerozolima.  Widzę w niej walkę. Nadchodzą duchowni armeńscy. Unoszę dwa palce. Widzę ponownie Panią na Jej tronie ze wszystkim, co go otacza. Jest tam Kościół anglikański, jak i Kościół rosyjski, Kościół armeński i wiele innych.

I wszystko to kręci się, wiąże się i miesza, jakby w rodzaju trąby powietrznej. Pani spogląda, zatroskana i zaciskając pięść, skanduje słowa: «Rzymie, czuwaj!» Nagle znika.

Dziesiąte ukazanie się: 9 czerwca 1946  – Zesłanie Ducha Świętego 

Przede mną stoi Pani. Porusza palcem. Wydaje się, że to ostrzeżenie odnosi się do świata: «Urbi et Orbi. To na razie jest rzecz zasadnicza.»

Zstępuje i wtedy zauważam, że niesie małe Dziecko owinięte w pieluszki. Znakiem zachęca mnie do pójścia za Nią. Jestem tam. I oto doszedłszy do środka świata Pani zostawia w nim Dziecko. Dziecko zaczyna mocno płakać. Wtedy wskazując mi na Nie mówi:

«Ludzie, którzy jesteście dla Niego, czuwajcie!» i dodaje: «Nie zdołam wystarczająco was ostrzec.»

Kiedy na nowo patrzę na punkt centralny tam, gdzie zostało złożone Dziecko, Ono znika. A Pani, stojąc, zasmucona, patrzy na świat. Mówi, a w Jej głosie brzmi skarga:

«Nie... to wcale nie pośród ludzi znajdzie się Sprawiedliwość, Prawda, Miłość.»

Wydaje się, że spogląda na coś w oddali, uważnie.

«Klęska za klęską... Mówię wam to drugi raz: Tak długo, jak długo one nie będą panować, nie będzie można osiągnąć prawdziwego pokoju.»

Dodaje: «Modlić się i działać dla dobra. Nie tylko modlić się. Działać, czuwać.»

Kiedy uniosłam oczy, zobaczyłam, że Pani przeniosła się na bok. A oto z przeciwległej strony zbliża się do mnie  coś, co przypomina demony. Pani mówi: «Zapowiadam wam nową i wielką katastrofę na ziemi.»

I cała pogrąża się w smutku i przygnębieniu. Dalej ostrzega: «Oby ludzie zechcieli posłuchać!...»

Ale potrząsając głową czyni znak, że niczego nie chcą słuchać.

Wtedy widzę obrazy przyszłych dni, które nadejdą w niedługim okresie czasu. Słyszę: «Będzie się wydawać, że przez krótki czas wszystko pójdzie dobrze.»

I oto: Pani wskazuje mi placem glob ziemski. Glob pęka ze wszystkich stron. Pani ukazuje niebo. Stoi po mojej prawej stronie, a zatem za Zachodzie. Wskazuje Wschód. Widzę w przestworzach wielką ilość gwiazd. Mówi: «Przyjdzie to stamtąd.»

Wtedy nagle przede mną widzę kapelusz kardynalski. Znak w formie X właśnie go przekreślił. Widzę Rzym. Podnosi się spór dotyczący Papieża. Widzę licznych biskupów. Słyszę: «Jakie nieszczęście.» Pani znika.

Jedenaste ukazanie się:  4 stycznia 1947

Pani się zjawia i mówi: «Niechaj więc szukają wsparcia w Prawdziwym.»

Jak to wyrazić: Ona nakłania mnie jakby do dotykania świata. Dotykam świata ręką. Odczuwam straszliwy ból. Mówi: «Taki jest dzisiaj świat.» Moja ręka nadal „odczuwa” świat. «Oto świat w przyszłości. Jest bardzo obciążony. Sam siebie zniszczy.» Pani ujmuje kulę ziemską. „Odwraca” ją. «To musi się poprawić, ale...»

Znowu coś wskazuje. Patrzę. Widzę rozmaite kościoły. Pośród kościołów, pośrodku kościołów – Rzym. «Rzymie, miej się więc na baczności!» W ten sposób mówiła Pani. Wtedy ukazał się Kościół anglikański. Doszło w nim do jakiejś zmiany. Pani wydawała się czynić krok naprzód. Mówi: «Patrz.»

Patrzę. Widzę dzwonnice. Wydają się zgrupowane. Pani łączy je razem żelaznym pasem. I podczas gdy patrzymy razem na ten snop wież mówi trzykrotnie: «Powstańcie!»

I oto: pisze jakieś słowa ponad tym Kościołem, a ja czytam głośno:

«Miłość Bliźniego.»

Umieszcza te słowa ponad dzwonnicami, pośrodku. Obecnie pisze po prawej, niżej. Czytam: «Sprawiedliwość.» Idzie na lewo i pisze inne słowo. Czytam: «Prawda.»

Słyszę jak Pani mówi: «Wszystko to jeszcze w rzeczywistości nie istnieje. Ileż razy to już mówiłam?»

I potrząsa głową z wyrazem współczucia na twarzy.

I oto znowu Rzym. Pani wskazuje na niego i mówi: «Nie mogę dość naciskać: niechaj nie ustępują, lecz w dobrym znaczeniu.»

Potem Pani daje mi poznać wielkie przemiany, jakie mają nadejść. Widzę jak wytryskują wielkie czerwone fale. Wnikają coraz głębiej i coraz bardziej się rozszerzają. Mówi: «To dobrze, ale... bardziej duchowo, szczerze w Prawdzie, Sprawiedliwości i Miłości Bliźniego.»

Wydaje się, że minęło wiele lat, podczas których widzę, jak się wykluły wszelkie nowe formy duchowości. Pani mówi: «Na nowo ostrzegam Rzym. Szerokie... szerokie powinni mieć horyzonty, ale...»

Pani czyni ostatni gest ku słowom, jakie nakreśliła i wszystko znika.

Dwunaste zjawienie się: 30 sierpnia 1947

Słyszę głos. Unoszę oczy. Czuję obciążenie, przygnębienie i słyszę, jak ktoś mówi: «Atmosfera ciąży.»

I zaraz przede mną widzę wyraźnie Włochy. To tak jakby straszliwa, potężna burza spadała na ten kraj. Zmuszona do słuchania słyszę: «Wygnanie.»

I oto jakbym kroczyła ponad Włochami z nakazem uderzania i uderzając. Jakiś głos mówi: «Jakby otrzymywały cios za ciosem.»

Widzę północne Włochy, południowe Włochy z jego najdalszym krańcem. Wyraźnie je widzę. Jednak w centrum, pomiędzy tymi dwiema częściami, wydaje się, ze króluje śmierć. Pojawia się kopuła, wielka kopuła jakiegoś kościoła. Wielkie krople zaczynają spadać. Krople krwi. Na kopułę i na kościół spada deszcz krwi. Z dala krzyż ukazuje się w światłości. Słyszę: «To będzie wielka walka polityczno-chrześcijańska, polemika kościelna.»

Zostaję jakby przeniesiona  do obszernego apartamentu w Watykanie. Siedzi tu Papież. Wydaje się, że coś się tu knuje. Tajne posiedzenia mają miejsce w Watykanie. Wiele razy ludzie gromadzą się w tajemnicy i pojmuję – jak mi się zdaje – że uczestniczy w tym jakiś delegat amerykański. Papież zdaje sobie sprawę z tych spisków i wie dobrze, jaki będzie ich finał. Przed nim – wiele papierów. Pozorny, zwodniczy pokój króluje nad światem, lecz w rzeczywistości to tylko maskowanie. Czuję się przymuszona jedną ręką dwa razy przesunąć po drugiej. Słyszę: «To się zdarzy dwa razy.» I widzę jakąś konkretną chwilę.

Trzynaste ukazanie się: 7 grudnia 1947

Widzę stojącą Panią. Słyszę słowa: «Rzym zagrożony.»

Ukazuje się cyfra. Jest to cyfra 4. Formuje się i zamyka wokół niej okrąg. Wizja zaciera się. Coś innego się ukazuje: krzyż. Cztery ramiona tego krzyża są równej długości. Również wokół krzyża formuje się okrąg. Pośrodku tego krzyża litery IHS. Chwytam ten znak, wymachuję nim i pokazuję wokół. Gromadzą się tłumy.  Wszyscy patrzą na krzyż, lecz wielu go odrzuca. Zbierają się chmury, ciężkie i grube. Pod tym ciemnym niebem „wielkie fale” zbliżają się i zalewają Europę.

Widzę Panią, odzianą na biało, stojącą na bardzo żywym świetle. Z jej otwartych dłoni tryska snop promieni. Czuję, że muszę unieść dłoń. Podnoszę ją. I moja ręka chwyta promienie, które tryskają z dłoni Pani. Odczuwam to jako uczucie prądu i ciepła. Wskazując moją dłoń Pani potakuje ruchem głowy i uśmiecha się. Nie wiem, co to oznacza. Na twarzy Pani rysuje się smutek. Ona ukazuje mi, bardzo zasmucona, te chmury i fale. Mówi: «Będą musieli najpierw popaść w ruinę przez ten zalew i dopiero wtedy...»

Te słowa piszą się i po “dopiero” ukazuje się słowo: „wszyscy”.

Potem twarz Pani się rozpogadza. Widzę wodę, która jakby wyparowywała i słońce przez chwilę prześwituje przez chmury. Pani ukazuje mi Ziemię. I widzę, że wszystko wyparowało. Ziemia jest wszędzie usiana rozrzuconymi kośćmi. Pani mówi:

«I takie jest zniszczenie. Pracujcie więc, pracujcież!» Daje mi znak, abym podniosła głowę. Mówi:

«Czytaj!»

Formują się litery. Czytam: «Sprawiedliwość».

Straszliwy ból odczuwam w dłoni, dłoni ciężkiej, ciężkiej jak ołów. Pani mówi: «Czytaj dalej.»

Czytam: «Miłość Bliźniego.»

To są bardzo wielkie litery. Okrywają się soplami lodu, które topnieją. Pani mówi: «Czytaj dalej.»

Ale ja nie umiem rozpoznać tego, co jest napisane. Płomienie tańczą pośród liter i zasłaniają mi to słowo. Kiedy płomienie się zmniejszają, czytam: «Sprawiedliwość.»

Pani wskazuje mi coś. Patrzę. Oto krzyże, wszędzie krzyże, podobne do tych na wojskowych cmentarzach. Upadają jeden po drugim, przewrócone. Pani daje znak i nowe krzyże się ukazują: białe krzyże. I im bardziej się przyglądam, tym więcej widzę krzyży. Jak daleko sięgam spojrzeniem widzę krzyże, jakby wychodzące z ziemi. Pani mówi: «Takie przesłanie dziś przynoszę.»

Odchodzi, a ja czuję wokół mnie pustkę. Wszystko ogarnia mrok.

Czternaste ukazanie się: 26 grudnia 1947

 Nagle – wielka światłość i ból w mojej dłoni. Moja dłoń jest jakby zraniona przez snop promieni. W świetle stoi Pani. Mówi:

«Kataklizmy nadejdą od Północy po Południe, od Południa po Zachód, od Zachodu po Wschód.»

Zarysowuje się kopuła. Wydaje mi się, że to jest kopuła Jerozolimy. Słyszę: «Ciężkie walki będą się toczyć wokół i w pobliżu Jerozolimy.»

Nagle widzę wyraźnie Kair i ogarnia mnie dziwne uczucie. Potem widzę wszelkiego rodzaju ludy Wschodu: Persów, Arabów i innych. Pani mówi: «Świat będzie jakby rozdarty na dwoje.»

Ukazuje mi się świat i widzę ziemię popęka ną w poprzek przez wielką szczelinę. Ponad nią – wiszą gęste chmury. Pani mówi: «Będzie wiele nieszczęść, wiele nędzy.»

Mam odczucie nieszczęścia i nędzy. Wschód ukazuje się przed moimi oczyma. Widzę jego wioski o płaskich i białych dachach. Coś ciężkiego wchodzi do mojej ręki. Patrzę. Widzę jak się formuje krzyż. Mam go wznieść na ziemi. Krzyż jest ciężki. Chwieje się i kołysze, niebezpiecznie się kołysze od prawej do lewej i od przodu w tył. Zaraz upadnie... Nie, prostuje się, utwierdza i w końcu solidnie staje w ziemi. Wydaje mi się, że stał się lżejszy.

Teraz patrząc na podstawę krzyża widzę rozrzucone hełmy pośród kości. Wielki klucz zostaje mi włożony w ręce. Wymyka mi się. Upada pośrodku kości i hełmów. Sznur ludzi się zbliża. To młodzi żołnierze. Słyszę: «Wspierajcież naszą młodzież pomocą duchową.»

Ukazują się białe groby. Pojawiają się małe krzyże. Na nowo ból w mojej ręce. Widzę Europę u boku Ameryki. Są kreślone słowa: «Wojna ekonomiczna, bojkot, dewizy, ruiny.»

Liczne symbole ukazują się i znikają szybko. Widzę pochodnie. Dają światło tylko na trzy strony: na zachód, północ i wschód. Widzę też ślady przeplecione, niebieskie i białe, a potem gwiazdy.

Następnie nadchodzi sierp i młot. Młot się odrywa od sierpa i wszystkie te symbole stykają się w jednym wirze. I oto do tego wiru wchodzi słońce i półksiężyc. W końcu jakieś zwierzę, kozioł lub kozica podskakuje pośród tego nieładu i kiedy wszystko się rusza na lewo formuje się okrąg, w którego centrum kręci się glob. Nagle wielki zegar słoneczny. Słyszę: «Zegar słoneczny jest wywrócony.»

Zegar słoneczny zaciera się. Inny obraz zastępuje go, lecz tak szybko, że ledwie mam czas, żeby go dostrzec, gdyż to obiekt latający, który mnie mija w pobliżu. To rodzaj cygara lub torpedy, jakby z aluminium. Eksploduje. Dotykam się dłonią. Mam straszliwe doz na nia. Najpierw jest to pełne, całkowite odrętwienie: na raz jestem żyjąca i martwa. Potem ukazują się twarze – szerokie twarze – pokryte straszliwymi wrzodami, jakby rodzajem trądu. I oto ja obecnie odczuwam udręki straszliwych chorób śmiertelnych.

Jakieś bardzo małe rzeczy fruwają w powietrzu. Nie umiem ich ujrzeć gołym okiem. Patrzę przez coś. Wtedy widzę w powiększeniu na białych przestrzeniach te małe rzeczy. Nie wiem, jak to wyjaśnić.

Pytam: «To laseczniki?»

Pani mówi: «To diabelskie.»

Moja twarz puchnie. Moja głowa nabrzmiała i naprężyła się. Nie umiem nią poruszyć.

Pani mówi: «Oto, co właśnie obmyślają...»

Jej głos staje się całkiem cichy: «Rosjanie, ale inni również.»

Dodaje: «Narody, ostrzegam was.» Znika.

Piętnaste ukazanie się: 28 marca 1948 – Wielkanoc

Pani mówi: «W grę będzie wchodzić prawo. W niedługim czasie nadejdzie okres poważnych spraw. Poprzedzi je chaos, okres wątpliwości i rozpaczy. Ciemne chmury zgromadzą się nad bazyliką św. Piotra. Rozproszą się, lecz za cenę ogromnych walk i wielkich wysiłków.

W przeciwnym razie: zguba! Wszyscy chrześcijanie muszą się połączyć. Towarzyszyć temu będzie wiele bólu i wiele nędzy. Zjednoczcie się, walka się zaczyna. Bramy się otwierają. W Jeruzalem ludy Wschodu zakrywają sobie oblicza rękoma. Będą płakać i uskarżać się nad swoim miastem. Jest wielkie źródło, w którym wszyscy będziecie się mogli obmyć.»

Ukazują się słowa. Czytam: «Równość, miłość, sprawiedliwość.»

Pani mówi dalej: «Dopóki te słowa nie będą błyszczeć w spojrzeniach ludzi, dopóki nie będą błyszczeć w ich sercach, dopóty nie będzie Pokoju na horyzoncie.»

I oto Krzyż jest ustawiany na ziemi. Oplata go wąż. Ciemności zapadają wokół mnie. Widzę miecz. Jest zawieszony pomiędzy Europą i Wschodem. Z Zachodu przychodzi światłość. Słyszę, jak Pani mówi:

«Ludy chrześcijańskie – poganie będą was nauczać.»

Wtedy ukazuje mi się Papież. Otacza go gwardia – gwardia wzmocniona. Pani mówi: «Zasadzki, sidła...»

Wielkie chmury ciążą nad bazyliką św. Piotra. Pani mówi: «Bądźcie sprawiedliwi. Działajcie według waszej nauki. Zakryjcie sobie oczy rękoma i zastanówcie się.»

Na nowo bolesny krzyż staje na mojej dłoni. Jest tak ciężki, że ledwie mogę go utrzymać. Pani mówi: «Trzymaj go mocno.»

I nagle jakby wielkie promienie światła odrywają się od niego. Światło znika, Pani również.

Szesnaste ukazanie się: 7 maja 1949

Muszę podnieść dwa palce. Podnoszę je. Widzę jakiegoś biskupa. Ma na sobie bardzo uroczyste szaty. Jest mi ukazywany kamienny katafalk. Na katafalku leży wysoki dostojnik kościelny. Ponad nim kardynalski kapelusz, nad nim – miecz i korona. Korona jest przechylona.

Widzę wielkie drzwi. Otwierają się. Jakaś osobistość w długiej szacie stoi przed drzwiami. Muszę przez nie przejść. Odczuwam niechęć przed przekroczeniem tego progu. Nagle ukazuje się Pani. Mówi: «Ośmiel się uczynić ten krok.»

Po wejściu do środka odróżniam obszerną przestrzeń kolistą.

«To jest czarna plama – mówi Pani – Musicie wejść w nią głęboko. Tu znajduje się głębia i ciemność czasów.»

Widzę Panią: siedzi żałobnych szatach. Na głowie ma biały welon. Jej rysy są zniszczone, twarz okrywają zmarszczki. Jest przygnębiona, pochylona w przód.

Odzywa się słowami: «Jesteśmy tu w ciemnościach. To zniszczenie ludzkości.»

Zauważam Krucyfiks i Ciało Chrystusa, które się od niego odrywa i zsuwa. Pozostaje tyl ko nagi Krzyż.

«Droga męczeństwa się ponownie zaczyna» – mówi Pani. Wielkie łzy toczą się w bruzdach zmarszczek jej twarzy.

Pogrążamy się – Ona i ja – w ciemnościach. Dalej, coraz dalej i dalej w ciemnościach! Przybywamy do jakiejś groty. Pytam: «Och, co to jest? Jesteśmy w grocie.»

Pani nakłania mnie do dotknięcia ściany. To kamień, naturalny kamień. A teraz dotykam podłogi: jest na niej trochę słomy. Leży na niej dziecko. Wtedy zewsząd przybywają ludzie. Pani mówi: «Ludzie prości. Najmniejsi z Moich.»

Nagle ta grota zamienia się w kościół, w nieskończony szereg kościołów. W tym koś ciele jest też słoma i na tej słomie – dziecko. Pani zabiera mnie ze sobą. Idziemy wzdłuż wszystkich kościołów. Ona wskazuje mi ławki. Są puste. Mówi: «Widzisz błąd? Pustka...»

Kiedy tak patrzymy, ławki pokrywają się małymi białymi karteczkami, podobnymi do wizytówek. Jeszcze raz powtarza: «Widzisz błąd?»

Pani przesuwa dłonią po wszystkich tych szeregach ławek, wtedy są na nowo bez kartek, nagie, puste.

«Najmniejsi z Moich.»

Wydaje mi się, ze odczuwam jej chęć zapełnienia wszystkich tych wolnych miejsc. Wtedy ukazuje się biskup. Pani mówi: «Powiedz to, powiedz.»

Wskazuje na kościoły i dodaje: «Świat musi się oderwać od wszystkiego, a zwłaszcza Kościół.»

Widzę ponownie bazylikę św. Piotra. Papież siedzi z pochyloną głową. Przy nim, jego gwardia. Ta scena zostaje jakby przeniesiona do groty. Pani kreśli następujący znak: wielkie P, przekreślone przez X. Kładzie ten znak u stóp Papieża. Przed Papieżem jest umieszczony krzyż. Ten krzyż jest odwrócony pionową belką w górę. Pani mówi:

«Gdzie są twoi żołnierze?»

Papież siedzi, ma podniesione palce. Ponad jego głową jest napisane słowo: «Walka.»

Coraz więcej walki. Za Papieżem ukazują się żołnierze. Mają wysokie czapki. Oni także mają dwa palce podniesione. Pani mówi: «Potem wielki pojedynek dokona się na świecie.»

I widzę dwie potęgi przeciwstawne sobie. Wtedy nagle scena stała się równiną z polami zbóż, które powoli się kołyszą.

Pani mówi: «Zepsucie.»

Powtarza: «Zepsucie.»

Mówi jeszcze: «Rosja uczyni wszystko pozornie. Dojdzie do całkowitego przewrotu.»

I jest mi ukazywany świat. Można by powiedzieć, że się cofnął. Pani mówi: «Natura także się zmieni.»

Jakiś głos woła: «Nie ma już Chrystusa.»

Idę po omacku i słyszę: «Realizm, duch realizmu.»

I widzę można by rzec tego ducha.

Oto przybyliśmy do groty. Rozpoznaję w niej, zgromadzone na stosie wszystkie owoce, wszelkie bogactwa ziemi. Pani mówi: «Teraz dzielmy. Taki był duch, którego nie pojęli.»

I ukazuje mi nagi Krzyż. Kładzie go na ziemi. Widzę coś, czego jeszcze nie znamy. To coś centralnego, całkiem niebieskiego, jak przestrzeń o nieskończonej głębi. Wokół są obręcze o cudownych kolorach. Czuję się przyciągnięta jakby przez rodzaj magnesu. Pani mówi:

«To siły natury. Usłyszycie o nich.»

Idziemy dalej i nagle wchodzimy w światło. Dochodzę do innego kręgu. Ponad nim moje dłonie drętwieją, stają się obciążone, nieskończenie ciężkie. Odczuwam w moich dłoniach jakiś rodzaj cierpienia. To straszliwe bóle. To jest krąg jasny.

Obecnie widzę znowu, nagle, bazylikę św. Piotra. Przy niej: Kościół anglikański, potem Kościół armeński, potem Kościół rosyjski. Sznur opasuje Kościoły, a Papież trzyma obydwa końce. Papież przewodniczy.

Rozlega się słowo: «Ateiści.»

I ateiści tworzą półokrąg. Potem przychodzi inny półokrąg, który kończy opasanie Kościoła. Słyszę Panią. Mówi:

«W ten sposób nie dojdziemy.»

Widzę osła i uciekających ludzi. Na ośle siedzi kobieta trzymająca dziecko. To scena orientalna.

Widzę przede mną Europę i z boku Amerykę. W pełnym sercu Ameryki Północnej zauważam coś, co się rozszerza na Europę. Nie wiem, o co chodzi. Ludy Wschodu ukazują się z dala, bardzo daleko.

«Oto ci, których ON obudzi.» – Mówi Pani. Widzę to w oddali. Ukazuje mi się głowa trupa. Słyszę:

«Dojdzie do wielkiego kataklizmu i on wprawi ich w osłupienie. Morza wschodnie są pełne od niego. Tego nie widać.»

Wtedy muszę pociągnąć linię od Północy na Zachód, ukośnie, w dół. Nie wiem, co to oznacza. Pani mówi: «Szukają Pokoju, lecz go nie znajdą.» Pani odchodzi.

 

Panie Jezu Chryste, Synu Ojca Przedwiecznego,
ześlij teraz Ducha Twego na ziemię. 
Spraw, by Duch Święty zamieszkał w sercach wszystkich narodów 
i chronił je od upadku, nieszczęścia i wojny. 
Daj, by Pani Wszystkich Narodów, która dawniej była Maryją, 
była Naszą Orędowniczką. Amen.

 

Źródło: http://voxdomini.com.pl/roz/am_wykaz.htm




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Łukasz Łuczaj Dziko rosnące rośliny jadalne użytkowane w Polsce od połowy XIX w do czasów współczes
Elementy polskiej tożsamości narodowej na Pomorzu od połowy XIX w do powstania Drugiej Rzeczypospoli
Wybrane historie kartofla — Fryderyk II i ziemie polskie od XVII do połowy XIX stulecia Piotr Badyna
Matka Boża Różana Niszczenie Kościoła od środka
15 Matka Boża o Japonii
MATKA BOŻA?TIMSKA
matka boża włodzimierska
Mieszczaństwo w oczach pisarzy polskich i obcych II połowy XIX oraz XX wieku
Wojna, Obraz Żydów, Żydzi stanowią nieodłączny element literatury polskiej od końca XIX w
POGLĄDY PRZEDSTAWICIELI ROSYJSKIEJ MYŚLI SPOŁECZNEJ PIERWSZEJ POŁOWY XIX WIEKU
Mieszczaństwo i mieszczańskość w literaturze drugiej połowy XIX wieku, pozytywizm
Obraz Bułgarii - edycja, Obraz Bułgarii i Bułgarów w powieści polskiej drugiej połowy XIX wieku
Socjokulturowe uwarunkowania wzrostu popularności problematyki miejskiej w polskiej poezji II połowy

więcej podobnych podstron