Financial Times, 04.10.2008
Cała Europa siedzi w tym kryzysie
Wersja oryginalna Europe: In it together
W tym tygodniu amerykański kryzys finansowy dosięgnął Europy. W ciągu kilku dni upadło pięć europejskich banków, a wczoraj francuska minister finansów przyznała ostatecznie, że druga co do wielkości gospodarka strefy euro pogrążona jest w recesji.
EBC/AFP
Więcej
w supertemacie:
Kryzys
na Wall Street
W
tej sytuacji przywódcy Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Niemiec
zwołali nadzwyczajne posiedzenie w paryskim Pałacu Elizejskim, by
przedyskutować drogi wyjścia z kryzysu.
W liście
wysłanym do europejskich przywódców w przededniu spotkania,
prezydent Francji Nicolas Sarkozy napisał, że europejski interes
wymaga “intensywnej koordynacji”. - Nasi obywatele oczekują od
nas zdecydowanych działań, które będą ich chronić -
dodał.
Spotkanie oznacza koniec okresu urzędowego
optymizmu, kiedy do decydenci i finansiści wyrażali przekonanie, że
Europa może cało ujść z gospodarczej burzy. Większość krajów
europejskich, argumentowali, uniknęło kredytowego i
nieruchomościowego boomu na wzór amerykański – z wyjątkiem może
Wielkiej Brytanii, Irlandii i Hiszpanii. Jeszcze do niedawna
Europejski Bank Centralny obawiał się bardziej inflacyjnych
konsekwencji dynamicznego wzrostu, niż deflacyjnego wpływu kryzysu
w sektorze finansowym.
Jednak ostatnie finansowe konwulsje
w USA sprawiły, że inwestorzy na całym świecie zaczęli się
gorączkowo zastanawiać, jak słabsze instytucje będą w stanie
znaleźć dla siebie środki finansowania. W ciągu kilku dni Fortis,
Bardford & Bingley, Glintir i Delia zmuszone były zwrócić się
o pomoc do państwa.
Co gorsza, ostatnie dane z wielu
krajów Europy potwierdzają, że Stary Kontynent przeżywa głębokie
gospodarcze spowolnienie, bo biznes zmaga się z relatywnie wysokimi
stopami procentowymi i mocnym euro. Wielka Brytania, Irlandia, Dania
i Hiszpania albo już znajdują się w fazie recesji, albo na jej
krawędzi. Bezrobocie wzrosło we Włoszech i Francji. W Niemczech
gwałtownie spadła produkcja przemysłowa.
Europejscy
politycy szybko przeszli od szeptania, że sytuacja jest pod
kontrolą, do krzyczenia, że warunki są gorsze, niż ktokolwiek
mógłby przypuszczać. Palmę pierwszeństwa, jeżeli chodzi o
stężenie pesymizmu, dzierży premier Francji Francois Fillon, który
ostrzegł, że świat stoi w obliczu największego krachu finansowego
od 1929 roku w połączeniu z najtrudniejszym ekonomicznym testem od
czasów kryzysu naftowego w 1973.
Pod pewnymi względami
Europa jest dobrze przygotowana na kryzys finansowy. Europejski Bank
Centralny zyskał sobie markę wiarygodnej instytucji finansowej –
mimo że europejski przemysł głośno domaga się obniżek stóp
procentowych – i sprawnie zapewnia płynność rynkowi. Stworzenie
liczącej 15 krajów strefy euro wprowadziło większą stabilizację
do serca europejskiej gospodarki i zakończyło szaleństwo
dewaluowania na wyścigi swoich walut, co było cechą
charakterystyczną poprzednich kryzysów finansowych.
Europejski
rządy pokazały, że potrafią działać z imponującą szybkością
i skutecznością, gdy chodzi o uratowanie podupadających banków
prowadzących międzynarodowe operacje, takich jak Fortis i Dexia.
Skomplikowany europejski system nadzoru finansowego w teorii nie
działa być może zbyt elegancko, ale w praktyce funkcjonuje
zupełnie sprawnie.
Kryzys obnażył jednak również
słabości europejskiej gospodarki. Angel Gurria, sekretarz generalny
Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju mówi, że
opracowanie i wprowadzenie skoordynowanej reakcji w bloku liczącym
27 krajów, jest z natury rzeczy znacznie trudniejsze niż
zarządzanie jednolitym organizmem fiskalnym politycznym i
administracyjnym, jakim są USA lub Japonia.
Ostrzega on
również, że konsekwencje kryzysu finansowego mogą być dla Europy
proporcjonalnie większe i bardziej długotrwale niż dla USA. Jak
podkreśla, europejskie banki odgrywają bardziej centralną rolę w
gospodarce niż to ma miejsce w USA, gdzie kredyt oferuje wiele
„nie-bankowych” instytucji finansowych. Amerykańskie banki także
znacznie sprawniej pozyskują świeże fundusze i rekapitalizują
się.
“Europejska gospodarka jest w dużo większym
stopniu ubankowiona. W związku z tym, kiedy banki dotyka kryzys
zaufania, problem jest proporcjonalnie większy” – mówi w
wywiadzie dla FT.
Europejskich decydentów zaalarmowała
decyzja amerykańskich władz, które pozwoliły upaść Lehman
Brothers. Teraz są one zdeterminowane, by zapobiec takiemu
scenariuszowi w strefie euro. W czwartek prezes EBC, Jean-Claude
Trichet mówił o „ogromnych i bardzo niefortunnych konsekwencjach”
tego, że Lehmanowi pozwolono upaść.
Przekaz, nawet
jeżeli nie wyrażony wprost, jest taki, że politycy nie powinni
pozwolić na upadek żadnego znaczącego europejskiego banku – a
decydenci nie powinni dać się zwieść akademickim argumentom o
„moralnym hazardzie”. Z ideologicznego punktu widzenia europejscy
liderzy są bardziej skłonni by zaakceptować państwową
interwencję niż ich amerykańscy odpowiednicy. Jednak ich
największa obawa dotyczy tego, że upadnie znacznie większy i
bardziej zdywersyfikowany europejski bank.
Dennis Snower,
prezes Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii mówi, że Europa
musi być przygotowana na wpompowanie znacznych sum w rekapitalizację
sektora bankowego – tak jak to zrobiono w USA.. - Banki centralne
działały jako kredytodawca ostatniej instancji. Teraz jednak
odkrywamy, że mogą one również działać jako nabywca ostatniej
instancji w przypadku instytucji finansowych, które niosą ze sobą
systemowe ryzyko finansowe – powiedział.
Jednak
praktyczne trudności w ratowaniu dużych instytucji finansowych w
Europie są ogromne, biorąc pod uwagę, że zobowiązania niektórych
banków przekraczają PKB ich rodzimych krajów. Trichet poddał w
wątpliwość, czy możliwe jest stworzenie europejskiego
odpowiednika amerykańskiego planu ratunkowego. - Nie mamy budżetu
federalnego, więc pomysł, że możemy zrobić to samo, co zostało
zrobione po drugiej stronie Atlantyku nie pasuje do politycznej
struktury Europy – powiedział.
Brak zunifikowanej
struktury nadzoru i skoordynowanej odpowiedzi Europy na kryzys,
skłonił niektóre rządy do jednostronnego działania w celu
chronienia swoich banków, nawet kosztem rozwścieczenia sąsiadów i
zakłócenia funkcjonowania wspólnego rynku. Wielka Brytania ostro
skrytykowała Irlandię za wprowadzenie gwarancji dla długów i
depozytów w sześciu swoich największych bankach.
Na
swoim blogu w FT Willem Buiter, profesor London School of Economics
skomentował: “Irlandzkie gwarancje to najbardziej bezczelna
prowokacja wobec sąsiada, od kiedy w średniowieczu armie oblężnicze
katapultowały do środka obleganych miast ciała zarażonych
morem”.
Kilka krajów europejskich będzie również
ograniczonych w walce z kryzysem poprzez stan swoich finansów
publicznych. Podczas gdy niektóre państwa prowadzące rozsądną
politykę fiskalną, takie jak Niemcy i Hiszpania, mogą z łatwością
zwiększyć wydatki publiczne, by podtrzymać popyt, inne, takie jak
Francja i Włochy, mają niewielkie pole manewru. - Parasol trzeba
kupować wtedy, gdy świeci słońce. Teraz pada, a parasole
niektórych krajów są bardzo mizerne – mówi Gurria.
Być
może najważniejsze pytanie w dłuższej perspektywie brzmi, czy
kryzys finansowy wzmocni etatyzm, który tak mocno dominował w
powojennej europejskiej gospodarce. Krytycy ekscesów anglosaskiego
kapitalizmu finansowego dostali z pewnością mocny argument do ręki.
W ubiegłym tygodniu Sarkozy, który jest zdecydowanym krytykiem
liberalnej i konkurencyjnej polityki UE powiedział, że kryzys
ostatecznie skompromitował lesseferystyczną wersję kapitalizmu.
Ostrzegł jednak przed historycznym błędem, jakim byłby powrót do
rozwiązań „kolektywistycznych”.
Francesco Giavazzi,
profesor ekonomii na uniwersytecie w Bocconi obawia się, że ten
nowy interwencjonistyczny trend dostarczy politykom przykrywki, by
robić „złe rzeczy”. Przywołuje przykład interwencji rządu
włoskiego, mającej na celu uratowanie linii lotniczych Alitalia,
przy jednoczesnym zablokowaniu próby przejęcia przez zagranicznego
przewoźnika. - Pomysł, by wydawać publiczne pieniądze na
ratowanie lokalnej linii lotniczej jest moim zdaniem kompromitujący.
Jeżeli jakiś bank upada, może pociągnąć za sobą pięć innych
banków i zaszkodzić relacjom kredytowym z innymi firmami. Jeżeli
Alitalia upadnie, żadna inna firma od tego nie zbankrutuje –
mówi.
- Dalsza deregulacja gospodarki i zastrzyk
przedsiębiorczości w amerykańskim stylu są niezbędne, jeżeli
Europa ma zwiększyć swoje tempo wzrostu - twierdzi. - To, czego
potrzebuje Europa, to więcej, a nie mniej konkurencji.
Autor:
John Thornhill, współpraca: Ralph Atkins, Guy Dinmore i Ben Hall
©
The Financial Times Limited 2008
Użytkownicy portalu nie
mogą wykorzystywać tekstów do celów komercyjnych bez wiedzy i
pozwolenia Redakcji Financial Times. Kopiowanie, redagowanie i
wykorzystywanie w innych celach publikowanych tu tekstów wymaga
indywidualnej zgody Redakcji. Kontakt
do redakcji na stronie www.ft.com