Polscy uczeni znaleźli sposób na ratowanie przyrody przy drogach
fot: Pixabay.com/Domena publiczna
Tańsze, szybsze i mniej inwazyjne oczyszczanie rowów melioracyjnych oraz chronionych terenów przyrodniczych - to najważniejsze korzyści płynące z wynalazków opracowanych przez konsorcjum polskich firm i uczelni.
Trudnością w oczyszczaniu polskich rowów jest to, że ich brzegi oraz są porośnięte drzewami. Nie mogą więc wjechać tam typowe pojazdy melioracyjne. Oczyszczanie takich cieków wymaga angażowania drwali i pilarzy, co zwiększa koszty i wydłuża czas realizacji zadania.
Sprawę utrudnia nieregularny przebieg kanałów oraz stopień nachylenia skarp. Wynalazki Przemysłowego Instytutu Maszyn Rolniczych, Wojskowej Akademii Technicznej, Instytutu Odlewniczego i firmy Hydromega, która jest liderem konsorcjum, mają temu zaradzić.
Melioracyjny slalom
Efektem prac konsorcjum jest maszyna, która może samodzielnie wjechać i wyjechać z wnętrza rowu oraz dostosować osprzęt do nierówności terenu. Pojazd, który wykasza trzcinę i trawę, karczuje krzaki i gałęzie, potrafi też – bez przerywania pracy – omijać drzewa porastające nabrzeże i skarpy. To właściwość nieosiągalna dla żadnego z istniejących urządzeń, także tych produkowanych przez zachodnich potentatów.
Kolejną funkcją opracowanego pojazdu jest odmulanie i pogłębianie kanału oraz odtwarzanie profilu cieku wodnego. Dzięki umieszczonym z przodu, z tyłu i po bokach specjalnym urządzeniom (np. wycinarka, odmularka, wały ugniatające) można za jednym przejazdem usunąć przeszkodę i pogłębić teren.
To nie koniec zalet wehikułu do renowacji kanałów melioracyjnych. Urządzenie wyposażone jest w centralne podwozie jezdne spoczywające na dnie rowu oraz opierające się o skarpy ramiona podporowe z kołami. – To sprawia, że pojazd jest stabilny i nie przewróci się podczas omijania drzew porastających nabrzeże i skarpy – wyjaśnia Grzegorz Cucjew z Hydromegi.
Dzięki tej maszynie prace melioracyjne mogą zostać całkowicie zmechanizowane, przez co staną się tańsze. Do tego dochodzi oszczędność czasu. – Oczyszczenie, czyli wykoszenie i odmulenie, dwukilometrowego kanału przez 10-osobową ekipę pochłania 10-15 tys. zł i trwa dwa tygodnie. Przewidujemy, że nasze urządzenie zrobi to w jeden dzień kosztem 2,2 tys. zł – mówi, ale zaznacza, że to wartości szacunkowe. Zostaną zweryfikowane podczas prób terenowych.
Gąsienice o minimalnym nacisku
Drugi wynalazek to samojezdna wielomodułowa maszyna do prowadzenia prac ochronnych na terenach wodno-błotnych. Umożliwia sprawne usuwanie niepotrzebnej roślinności zarówno z terenów bagiennych, na których żyją zagrożone wyginięciem cenne gatunki roślin i zwierząt, jak i ze zwykłych akwenów.
Urządzenie sprawdza się wszędzie tam, gdzie jest grząsko i dokąd z różnych przyczyn nie mogą wjechać tradycyjne pojazdy. Gąsienice sprawiają, że sprzęt nie tylko nie zapada się, ale również nie niszczy cennej przyrodniczo struktury podłoża występującego np. na bagnach czy rozlewiskach. Przełomowym rozwiązaniem jest też hydrauliczny układ napędowy i sterowany elektroniczne system hamulcowy.
W razie potrzeby pojazd służy za amfibię. Pędniki śrubowe i pływaki wodne pozwalają mu sprawnie poruszać się w wodzie i pod wodą (kabina jest zabudowana). Zamontowany osprzęt umożliwia jednoczesne ścięcie i zmielenie biomasy oraz uformowanie z niej bel, a także przetaczanie tych ostatnich po podłożu lub przeniesienie na pojazd transportowy, o którym za chwilę. Jednorazowo jest w stanie przetoczyć 6-10 bel biomasy.
Transporter z GPS-em
Ostatnie dzieło to transporter przystosowany do poruszania się po podmokłych obszarach. Tak samo jak pojazd do ochrony terenów bagiennych ma gąsienicowe podwozie o małym nacisku i potrafi pływać. Stworzono go do zbierania odpadów roślinnych powstałych w trakcie prac renowacyjnych i przewożenia ich bliżej dróg dojazdowych.
– To maszyna samobieżna i autonomiczna. Sterowana jest za pośrednictwem systemu GPS. Dodatkowo jej podwozie można składać w taki sposób, żeby zmieściło się na lawecie czy ciężarówce poruszającej się po drogach publicznych – opisuje Cucjew.
Transporter potrafi więc pracować samodzielnie albo w zestawie. Można nim zastąpić tradycyjny traktor z przyczepą, który ze względu na małą nośność gruntu nie jest w stanie poruszać się po torfowiskach, trzęsawiskach, mokradłach i innym grząskim podłożu.
Prototypy za unijne pieniądze
Maszyny, których niektóre rozwiązania już zostały opatentowane, powstają w ramach programu Demonstrator+. Ich zaprojektowanie i skonstruowanie pochłonie 13,6 mln, ale wykonawcy otrzymają z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju dotację w wysokości 11,8 mln zł.
Obecnie projekty znajdują się na etapie budowania prototypów demonstracyjnych, które później zostaną poddane badaniom laboratoryjnym i testom terenowym. – Wdrożenie do produkcji jest możliwe w pierwszej połowie 2016 r. Cena pojazdów nie jest jeszcze określona.
Jednak już dziś można stwierdzić, że będzie ona poza zasięgiem przeciętnego gospodarstwa rolnego. Odbiorcami innowacyjnych pojazdów będą raczej spółki wodne, samorządy oraz instytucje dbające o ochronę cennych przyrodniczo terenów, np. parki narodowe.
Szansa na nowe dotacje
Wiosną firmy zainteresowane tworzeniem prototypów własnych technologii będą miały kolejną szansę na otrzymanie dotacji. W maju NCBR rusza z nową edycją programu Demonstrator. Wnioski na sfinansowanie prac rozwojowych w firmach będą przyjmowane od 7 maja do 22 czerwca Tym razem do rozdysponowania czeka 500 mln zł.
Więcej informacji zdobędziesz na stronie www.FunduszeEuropejskie.gov.pl oraz w Sieci Punktów Informacyjnych Funduszy Europejskich.