Co to jest uzależnienie :
Pojęcie uzależnienia używane jest zazwyczaj w odniesieniu do konkretnej substancji lub zachowania. Mówi się więc o uzależnieniu od heroiny, hazardu, nikotyny, pracy, itp. Wielu autorów traktuje ten problem bardzo globalnie mówiąc wręcz o uzależnionym społeczeństwie.
Słowo
"uzależnienie" stało się zatem bardzo popularne. U jego
podstawy leży utrata kontroli nad własnym myśleniem i zachowaniem,
a w konsekwencji życiem, które sprowadza się do ciągłego
poszukiwania kontaktu z substancją lub sytuacją wyzwalającą
określony, dobrze znany stan emocjonalny. O ile uzależnienie od
nikotyny czy alkoholu zostało na trwałe wpisane na listę
społecznych problemów i nie budzi już gwałtownych emocji, temat
narkomanii kojarzy się nieodzownie ze śmiercionośnym wirusem HIV,
strzykawką
i agresywnym, zdesperowanym jej posiadaczem. Takie
stereotypowe podejście do problemu powoduje wiele nieporozumień,
wyzwala społeczną wrogość, a także skazuje na ostracyzm
i
izolację rodziny osób uzależnionych. Dopóki rozumienie narkomanii
oparte będzie na mitach, i stereotypach podtrzymywanych przez strach
i brak rzetelnej wiedzy, rodziny osób uzależnionych będą miały
tendencję do ukrywania problemu z obawy przed negatywną reakcją ze
strony środowiska. Miedzy innymi z tego powodu (strach przed
odrzuceniem) dzieci w ostateczności informują o fakcie uzależnienia
rodziców, żony dbając o atmosferę w domu starają się jak
najpóźniej informować mężów nie mówiąc już o wyjawieniu
sekretu dalszej rodzinie, której przedstawia się zazwyczaj wersję
choroby. Zanim rodzina dotrze do specjalisty mija więc długi okres
czasu, co jak wiadomo nie działa na korzyść osoby potrzebującej
pomocy.
Zatem uzależnienie należy postrzegać w kategoriach procesu, który obejmuje szereg zmian zachowania myślenia i odczuwania powstających i pogłębiających się na przestrzeni czasu. Długotrwałe stosowanie narkotyku powoduje, że organizm przyzwyczaja się do jego obecności, dlatego narkoman zwiększa dawki lub częstotliwość zażywania substancji, aby uzyskać oczekiwany efekt. Warto zaznaczyć, że postępujące uzależnienie eliminuje dostarczanie doznań, które towarzyszyły pierwszym kontaktom z narkotykiem. Jest ich coraz mniej i trwają coraz krócej. W związku tym narkoman wybiera np. inny rodzaj środków odurzających, które pozwalają przedłużyć stan przyjemności lub zniwelować objawy uzależnienia. Od pierwszego kontaktu z narkotykiem, czyli tzw. inicjacji do pojawienia się pierwszych symptomów uzależnienia upływa jednak wiele tygodni, miesięcy a nawet lat, dlatego tak ważny jest stały kontakt z dzieckiem pozwalający wychwycić pierwsze niepokojące sygnały świadczące o kontakcie z narkotykami.
Gdy rodzice zaczynają się domyślać...
Pierwsze
kontakty z substancjami psychoaktywnymi zaczynają się zazwyczaj w
okresie dorastania. Zachowanie nastolatka bywa wtedy
nieprzewidywalne, jest radykalny w swoich opiniach i sposobie ich
wyrażania, poszukuje odpowiedzi na podstawowe pytania, chce być
akceptowany w grupie, walczy o swoją niezależność, wytyka
rodzicom ich błędy i stara się żyć po swojemu. Właśnie w tym
okresie często pojawia się kryzys tożsamości. Aby odpowiedzieć
na pytanie, kim jestem i gdzie jest moje miejsce, młody człowiek
poszukuje punktów odniesienia i stałych wartości, które oprą się
jego przesadnemu idealizmowi
i krytycyzmowi. Młoda osoba
zaczyna się:
-izolować,
-jest apatyczna, nie podejmuje żadnych konstruktywnych aktywności,
-całymi godzinami przesiaduje zamknięta w pokoju,
-traci chęć do nauki i spotykania się z rówieśnikami,
-nie chce rozmawiać o swoich znajomych i sposobach spędzania czasu,
-zastawia własne i/lub cudze przedmioty
Opisane
zachowania mogą, ale nie muszą łączyć się z inicjacją
narkotykową, warto jednak zwrócić uwagę na szereg dodatkowych
sygnałów, które potwierdzałyby hipotezę kontaktu dziecka z
substancjami psychoaktywnymi. Współczesny rodzic musi więc uzbroić
się
w cierpliwość i wiedzę, być dobrze zorientowanym co do
współczesnych zagrożeń, być dla dziecka oparciem i doradcą w
podejmowaniu trudnych decyzji, cieszyć się z jego sukcesów,
a
jednocześnie pozwolić mu przeżyć pierwsze porażki i
rozczarowania. Czy to wystarczy
i uchroni dziecko przed
sięgnięciem po narkotyk, być może nie, ale z całą pewnością
ułatwi wczesne rozpoznanie problemu?!
Na co zwracać uwagę?
W
początkowej fazie kontaktu z narkotykami opisane zachowania mogą
być bardziej subtelne i sporadyczne, z czasem ich intensywność i
częstotliwość wzrasta korelując z kolejnymi fazami uzależnienia:
Narkotyki
zaburzają przede wszystkim emocjonalny rozwój osoby, powodując
wyraźne deficyty w tej sferze funkcjonowania, dlatego osoba
zaczynająca eksperymentowanie
z narkotykami staje się
bardziej wybuchowa, drażliwa, pełna pretensji, arogancka, zamknięta
w sobie, przewrażliwiona na własnym punkcie, samolubna, izolująca
się, apatyczna, wiecznie znudzona, roztargniona, prezentuje nagłe
zmiany nastroju nieadekwatne do sytuacji, np. śmieje się, gdy
wszyscy rozmawiają o poważnych sprawach, zaczyna unikać rodzinnych
spotkań, nie pamięta o uroczystościach rodzinnych, częściej
wychodzi z domu i przebywa
z rówieśnikami, nie wypełnia
swoich obowiązków, łamie reguły obowiązujące w domu, nie
przyprowadza znajomych do domu, wraca zbyt późno znajdując naiwne
usprawiedliwienia, zaczyna kłamać, unika chodzenia do szkoły i
odrabiania lekcji, ma wyraźnie gorsze oceny, staje się opryskliwa
wobec nauczycieli, wchodzi w konflikty z kolegami w klasie, zaczyna
opowiadać rodzicom o tym, jakie problemy z narkotykami mają jego
rówieśnicy, często np. używa twierdzenia, że wszyscy palą blaty
(marihuana), a imprezy bez narkotyków należą do rzadkości,
zmienia środowisko, zaczyna mówić slangiem, zmienia sposób
ubierania się, przeklina, traci zainteresowanie sportem i ulubionymi
zajęciami, sprawia wrażenie obojętnego, nie działają na niego
kary i nagrody, przestaje mu zależeć na opinii i aprobacie
rodziców, nie potrafi powiedzieć, jakie są jego plany i
sprecyzować własnych dążeń, odrabianie lekcji odbywa się
zazwyczaj pod przymusem i przeciąga się w nieskończoność,
odbiera dziwne telefony od dziwnych kolegów, zaczyna być agresywny
i nieobliczalny, zmieniają się jego nawyki żywieniowe, okresy nic
nie jedzenia i chudnięcia przeplatane są wyraźnym przypływem
apetytu, bywa, że traci zainteresowanie jedzeniem i gwałtownie
chudnie, przepada za słodyczami, wsypuje do herbaty duże ilości
cukru, bardzo dużo i często pije - chodzi z butelką coli lub
innego napoju, ma problemy z zasypianiem, chodzi spać bardzo późno
i gdyby mógł spałby do południa, często wraca z imprezy pod
wpływem alkoholu, w jego pokoju można znaleźć paczki po
papierosach, choć nigdy nie palił, miewa przygodne kontakty
seksualne, traci zainteresowanie wiarą, niechętnie rozmawia o
religii, słucha głośno muzyki, staje się fanem hip hop, muzyki
tehchno, house, trash, często wychodzi na koncerty.
Jeżeli zauważyłeś podobne zachowania u swojego dziecka:
Spokojnie
powiedz, że martwi cię jego zachowanie
Opierając się na
faktach i konkretnych sytuacjach opisz zachowania, które cię
niepokoją
Przedstaw swoje stanowisko odnośnie palenia
papierosów nadużywania alkoholu i narkotyków
-
Ustal reguły życia domowego oraz konsekwencje związane z ich
ignorowaniem
- Ustal wspólnie z dzieckiem jego obowiązki
i godziny powrotu do domu
- Zwiększ kontrolę do czasu
wyraźnej poprawy zachowania
- Bądź w kontakcie z
wychowawcą i pedagogiem szkolnym
- Ogranicz dostęp do
pieniędzy, nie dawaj ich dziecku do ręki
Zwróć uwagę na:
Powtarzające się zmiany nastroju, wybuchy agresji, szkliste oczy o przekrwionych spojówkach, nienaturalnie duże lub małe źrenice, zaburzenia równowagi i koordynacji ruchowej podobne do objawów upojenia alkoholowego, bezładną bełkotliwą mowę, niczym nie spowodowaną wesołość, kichanie i pociąganie nosem, usypianie przy stole w trakcie rozmowy, zasypianie na lekcji, wagary i niepokojące zachowania w szkole, długotrwały kaszel, bóle serca, głowy i żołądka, objawy podobne do grypy, prośby o środki nasenne lub uspokajające, kradzieże i konflikty z policją, znikanie z domu różnych przedmiotów, telefony z pogróżkami w razie nieoddania długu, zapominanie o podstawowych sprawach.
Dyskretnie
przeszukaj rzeczy twojego dziecka, sprawdź czy nie ma tam małych
woreczków z liśćmi marihuany (podobne do zielonej pietruszki),
saszetek z białym proszkiem, jasno lub ciemnobrązowych grudek,
fifek, fajek, rozkręconych długopisów, pustych puszek po napojach,
brudnych i poklejonych rękawów, przypalonych sreberek, łyżek,
strzykawek, tabletek różnej wielkości, kolorowych znaczków i
naklejek. Zwróć uwagę na zapach ubrań, ciągłe wietrzenie pokoju
i palenie kadzidełek, znikanie z domu na długie godziny, noce
a
nawet całe dnie, zamykanie się w pokoju, niszczenie sprzętów
domowego użytku, przekleństwa i agresje fizyczną w stosunku do
domowników, brak dbałości o higienę
i porządek w pokoju
Jeżeli
zauważyłeś podobne objawy, świadczą one o tym, że twoje dziecko
od dłuższego czasu ma kontakt z narkotykami. Zanim podejmiesz
jakieś działania wykonaj testy na obecność narkotyków (obecne w
większości aptek) lub oddaj mocz dziecka do analizy.
Udaj się z dzieckiem na wizytę w najbliższej poradni
uzależnień.
Wyniki testów poinformują cię, jakie narkotyki
zażywało twoje dziecko, nie pozwiedzą ci jednak jak często to
robi i w jakiej fazie uzależnienia się znajduje.
Niektóre narkotyki (opiaty, długotrwałe nadużywanie amfetaminy,
crack) powodują uzależnienie
fizyczne,
bardzo prawdopodobne jest, że lekarz bądź psycholog zalecą
detoks, czyli odtrucie organizmu przed dalszym leczeniem. Jest
również prawdopodobne, że najlepszą formą pomocy dziecku okaże
się umieszczenie go w ośrodku dla osób uzależnionych. Jeżeli
wizyta u specjalisty potwierdzi taką ewentualność:
-
Starajcie się spokojnie porozmawiać na temat niepokojących was
zmian
- Nie wierzcie w nagłą poprawę zachowania
dziecka
- Nie chrońcie go przed konsekwencjami jego
zachowań (nie piszcie usprawiedliwień, nie spłacajcie długów)
-
Ograniczcie dawanie pieniędzy do minimum i zabezpieczcie wszystkie
wartościowe przedmioty
- Próby kradzieży i pobicia
zgłaszajcie na policję
- Nie wierzcie, że silna wola i
mocne postanowienie ze strony osoby chorej pomogą jej uwolnić się
od narkomanii
- Stosujcie zasadę ograniczonego zaufania
wobec osoby uzależnionej
- Jest bardzo prawdopodobne, że
pomimo wyraźnych oznak uzależnienia wasze dziecko będzie was
przekonywać, że samo poradzi sobie z problemem, zacznie chodzić do
szkoły, podejmie nową pracę, zrezygnuje ze starych znajomości.
Pamiętajcie, że narkomani traktują decyzję o leczeniu jako ostateczność, gdyż nie chcą całkowicie rezygnować z kontaktu z narkotykiem.
Nie liczcie więc na to, że wasze dziecko od razu zgodzi się na leczenie
Prawdo podobnie będziecie musieli użyć perswazji, a nawet zamknąć drzwi waszego domu przed narkomanem, który uparcie twierdzi, że wystarczy mu leczenie ambulatoryjne, domowe detoksy i blokery. Dowiedzcie się jak najwięcej o specyfice narkomanii i nie pozwólcie sobą manipulować.
Pamiętajcie,
że jest to choroba prowadząca do całkowitej degradacji fizycznej,
społecznej
i psychicznej, a w konsekwencji do śmierci,
liczcie się z tym,że rozpoczynacie długotrwałą walkę o życie
waszego dziecka.
Mistrzowie manipulacji.
Żyjąc z narkomanem po pewnym czasie zorientujecie się, jak bardzo wykorzystywał waszą naiwność, miłość i wybiórczą wiedzę na temat narkotyków. Kłamstwo staje się częścią życia narkomana, Kłamie nawet wtedy, gdy nie musi i nie obawia się konsekwencji, Kłamie-aby osiągnąć swój cel. Żyjąc w świecie iluzji i zaprzeczenia.
Osoba uzależniona często wierzy w to, co mówi, ponieważ nie potrafi się przyznać do błędu, porażki, bezradności wobec zaistniałej sytuacji, a co najważniejsze nie chce zrezygnować z wyuczonych sposobów radzenia sobie z problemami, boi się negatywnej oceny i odrzucenia. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że narkomania to ciągłe okłamywanie siebie i innych, wiara w cudowne sposoby na szczęście i zmianę sytuacji bez wysiłku.
Jedną z konsekwencji uzależnienia jest zanik norm moralnych. Narkoman traci granicę oddzielająca dobro od zła. W jego rozumieniu dobre staje się to wszystko, co ułatwia życie i poprawia samopoczucie - złe to wszystko, co utrudnia osiągnięcie tego stanu, zmusza do wysiłku i konfrontacji. Wielu rodziców naiwnie wierzy w obietnicę poprawy, w zapewnienia, że znaleziona działka amfetaminy należy do kolegi, długi są honorowe, a źrenice rozszerzone na skutek picia kawy.
Pracując w poradni bardzo często pytam o pierwszy kontakt z narkotykiem, pytam o to zarówno rodziców, jak i osoby uzależnione, podawane daty różnią się nawet o kilka lat. Bywa tak, że dopiero w trakcie leczenia, kiedy osoba uzależniona uczy się szczerości, rodzice mają szanse zrozumieć, jak bardzo i jak długo dawali się oszukiwać. Tzw. kręcenie rodzicami, nauczycielami i psychologami jest dla osób uzależnionych czymś naturalnym, nie widzą bowiem żadnych korzyści wynikających z mówienia prawdy. Każdy narkoman stosuje inne sposoby manipulacji, czyli skłaniania innych, aby robili to, na czym mu aktualnie zależy, zależy to od sytuacji, a także znajomości słabych stron rodziców. Część osób uzależnionych stosuje pozorną otwartość, zwierzając się z najbardziej dramatycznych szczegółów swojego życia, często stawiają się w roli ofiar i osób pokrzywdzonych, usprawiedliwiając tym samym własne zachowanie. Rodzice chcąc wierzyć w otwartość i szczerość swojego dziecka, a także ocalić jego pozytywny wizerunek budują w swojej wyobraźni niewłaściwy obraz problemu narkomanii, a co za tym idzie, stosują nieskuteczne sposoby radzenia sobie z tym zjawiskiem. Będąc w sytuacji podbramkowej lub mając w perspektywie pobyt w ośrodku narkomani stosują wyrafinowane formy szantażu, twierdzą, że uciekną z domu, zaczną kraść, lub odbiorą sobie życie. Wielu rodziców słysząc te słowa natychmiast łagodnieje i idzie na ustępstwa, w ten sposób narkoman po raz kolejny osiąga swój cel, równocześnie dowiaduje się, jak dużą władzę posiada i w jaki sposób może jej używać.
Zdecydowanie łatwiej wywierać presje na rodzicach, którzy posiadają niewielką wiedzę na temat narkomanii, charakteryzują się postawą opiekuńczą wobec dziecka, przepełnia ich poczucie winy, wyrzuty sumienia i źle rozumiana odpowiedzialność za dziecko. Bardzo często jestem świadkiem sytuacji, kiedy osoby uzależnione przyznają, że wywieranie presji na rodzicach nie jest skomplikowaną sztuką, w niektórych wypadkach wystarczy po prostu powiedzieć to, co chcieliby usłyszeć, np. sam sobie z tym poradzę, jeszcze nie jestem uzależniony.
Broniąc
się przed manipulacją spróbuj zrozumieć, że jest ona elementem
choroby, z którą walczysz:
-
Zdobądź jak najwięcej informacji na temat tego uzależnienia
-
Skontaktuj się ze specjalistami, którzy powiedzą ci, w jaki sposób
postępować z narkomanem
- Weź udział w spotkaniach
rodziców, którzy od dłuższego czasu radzą sobie z tym
problemem
- Przeanalizuj sytuacje, w których pozwoliłeś
się oszukać, spróbuj wyciągnąć z nich pozytywne wnioski.
Walka z uzależnieniem fizjologicznym [edytuj]
Walka z uzależnieniem fizjologicznym przy dzisiejszym stanie wiedzy jest dość łatwa, często stosuje się środki pomocnicze (zapobiegające negatywnym efektom i zmniejszające ból) na czas kuracji i powoli zmniejsza się dawkę danej substancji. Nagłe odstawienie niektórych substancji może być niebezpieczne – w przypadku alkoholu może prowadzić do delirium tremens. W ciężkich przypadkach uzależnienia od opiatów, stosowana jest kuracja metadonowa lub buprenorfinowa. W lżejszych przypadkach stosowane są duże dawki diazepamu (Relanium). Zmiany receptorowe, przepuszczalność błon komórkowych, produkcja enzymów i neuroprzekaźników potrafią dość szybko się cofać do stanu prawidłowej homeostazy. Tak więc uzależnienie fizjologiczne stanowi niewielki problem w porównaniu do uzależnienia psychicznego.
Większość narkotyków – jeśli używa się ich względnie często i względnie systematycznie – wywołuje wystąpienie zależności (uzależnienia) na poziomie psychicznym. Niemożliwa jest sytuacja wystąpienia objawów zależności fizycznej przy braku uzależnienia psychicznego, często natomiast zdarza się sytuacja odwrotna. Szczególnie ma to miejsce w przypadku nadużywania substancji nie powodującej trwałej adaptacji organizmu (komórek), jak wymienione wyżej THC, czy niektóre psychodeliki.
Prowadzone są badania nad przydatnością ibogainy w walce z uzależnieniami. Terapia tym środkiem prowadzona już jest między innymi w USA. Metoda ta, ma dużą skuteczność – nawet 50% heroinistów po jednorazowym użyciu ibogainy odeszło od nałogu. W Polsce prowadzone są badania nad możliwością uzyskania z ibogi preparatów pozbawionych właściwości toksycznych w celu wykorzystania w terapii uzależnień
Charakterystyka [edytuj]
Uzależnienie psychiczne (ang. psychological dependence), znane też jako psychologiczne, to nabyta silna potrzeba stałego wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji, której niespełnienie jednak nie prowadzi do poważnych fizjologicznych następstw. Jego cechy to:
wzrost napędu związanego z poszukiwaniem środka uzależniającego
wzrost tolerancji na działanie środka (obniżenie efektu przyjemności, który on dostarcza)
kompulsywna konsumpcja środka kosztem swojego zdrowia oraz otoczenia
osłabienie woli
obsesja brania i natręctwa myślowe utrzymujące się i nawracające nawet po wieloletniej abstynencji
samooszukiwanie się usprawiedliwiające wykonywanie danej czynności (związane z psychologicznymi mechanizmami obronnymi)
fizyczne wyniszczenie, brak zainteresowania otoczeniem niezwiązanym ze środkiem i jego zdobywaniem
Zależność psychiczna to stan, w którym osoba dotknięta tą chorobą nie potrafi bez pomocy z zewnątrz przerwać zachowań kompulsywnych związanych ze zdobywaniem i konsumpcją. Nieleczona zależność psychiczna od substancji chemicznych prowadzi najczęściej do więzienia, szpitala psychiatrycznego, a w końcu i śmierci. Obecnie nie są znane skuteczne metody leczenia uzależnienia psychicznego od substancji chemicznych. Możliwe jest zatrzymanie kompulsywnych zachowań ale nie całkowite wyleczenie.
Mimo mylącej nazwy, uzależnienie psychiczne ma swoje fizyczne (neurologiczne) podłoże i jest tak samo realne jak uzależnienie fizjologiczne z tą różnicą, że zmiany które powoduje nie cofają się samoistnie, albo cofają się bardzo wolno w skali życia osobnika.
Czynności uzależniające [edytuj]
Uzależnienie psychiczne mogą wywoływać różne przyjemne czynności:
samopodawanie związków chemicznych wywołujących tzw. preferencje miejsca u zwierząt doświadczalnych
Preferencja miejsca polega na tym, iż zwierzę po pewnym czasie preferuje klatkę z wodą zawierającą narkotyk względem klatki zawierającej czystą wodę. Wszystkie substancje o działaniu "nagradzającym", czyli narkotyki dają pozytywny wynik w tym teście za wyjątkiem substancji halucynogennych. (Marihuana daje wynik raz pozytywny raz negatywny w zależności od ośrodka, który prowadzi badania).
Czynności powodujących uzależnienie[potrzebne źródło]:
nadmierna dbałość o tężyznę fizyczną (bigoreksja)
Problem ze zbudowaniem ścisłego modelu uzależnienia bierze się m.in. z nie do końca poznaną budową oraz działaniem mózgu ludzkiego oraz trudnością w ścisłym zdefiniowaniu uzależnienia jako takiego co dość trafnie opisuje definicja zaproponowana przez Burglassa i Shaffera[4] według którego: Pewna grupa osób zażywa pewne substancje w pewien sposób, który w pewnych okresach historii jest nie do zaakceptowania przez pewną grupę osób z powodów pewnych i niepewnych. Miejsca oraz częstość występowania słowa "pewny" pokazują kontrowersje związane z problemem uzależnieniem w sferach naukowych, społecznych, moralnych, prawnych czy wręcz filozoficznych. Należy podkreślić, iż mimo ogromnego postępu żadna z poniżej przedstawionych teorii nie opisuje w sposób kompletny problemu zależności psychicznej od substancji psychoaktywnych.
Jedna ze starszych hipotez powstawania uzależnienia jest teoria Edwarda F Khantziana oraz Dawida F Duncana[5] oparta o hipotezę samoleczenia która ściśle wiąże przyjmowanie środków uzależniających z potrzebą zmniejszenia dyskomfortu psychicznego który pojawia się w odpowiedzi na określone stresujące sytuacje życia codziennego. Środki uzależniające stosowane z wyboru zmniejszają poczucie dyskomfortu psychicznego i stanowią istotny sposób radzenia sobie z bolesnymi doznaniami i odczuciami[6][7] Słabym punktem hipotezy Duncana jest problem odróżnienienia osób uzależnionych od okazyjnie zażywających oraz niezgoda środowiska medycznego na używanie terminu samoleczenie dla zachowań w istocie destrukcyjnych. Większość nowoczesnych farmakologicznych teorii powstawania uzależnienia potwierdzają hipotezę wysuniętą przez Di Chiara G., North R.A.[8] a później rozwiniętą przez Robinsona i Berridga[9], iż nagroda ma dwie fazy: fazę aktywną poszukiwania i oczekiwania przyjemności (np. zdobywanie jedzenia, podrywanie-flirt-seks) oraz fazę pasywną zaspokojenia (stan po najedzeniu się, stan po orgazmie). Faza druga podlega habituacji w OUN (ujemnemu sprzężeniu zwrotnemu), a faza pierwsza nie. Faza pierwsza związana jest z odruchami warunkowymi opartymi o układ dopaminergiczny podlegającymi warunkowaniu środowiskowemu oraz uczeniu asocjacyjnemu. Faza druga oparta jest o układ opioidowy i odruchy bezwarunkowe. Gdyby nie zjawisko habituacji moglibyśmy zrobić sobie krzywdę jedzeniem lub seksem. Narkotyki właściwie nie podlegają zjawisku habituacji w mózgu a dodatkowo mają zdumiewającą właściwość uczulania go na oczekiwanie przyjemności (nagrody)[10], czego nie potrafi żadna fizjologiczna przyjemność. OUN próbuje się bronić przed działaniem narkotyku obniżając przyjemność z konsumpcji poprzez fizjologiczne mechanizmy kompensujące (np. zmiany wrażliwości receptorów, produkcje MAO), przez co dochodzi do coraz większej różnicy między przyjemnością oczekiwaną a uzyskiwaną. Następuje coraz silniejszy wzrost napięcia związany z oczekiwaniem nagrody – faza pierwsza, która paradoksalnie nie może zostać zaspokojona – faza druga. Wyuczenie takiego zachowania i niemożność osiągnięcia fazy zaspokojenia prowadzi do obsesji brania i uzależnienia. Hipoteza ta również dość dobrze tłumaczy dlaczego myszy zmuszane do picia wody z kokainą (przy braku alternatywy) znacznie trudniej się uzależniają niż myszy które same mogą wybierać między czystą wodą a wodą z kokainą. W tym drugim przypadku tzw. nienormalne uczenie asocjacyjne opisane przez Di Chiare ma właśnie miejsce. To właśnie aktywny wybór samopodawania narkotyku prowadzi do wbudowania się tej czynności w układ nagrody zwierzęcia a w konsekwencji do choroby mózgu – uzależnienia. Doświadczenia na myszach mają swoje przełożenie kliniczne, znane są przypadki osób przyjmujących biernie morfinę (zaordynowana przez lekarza oraz podawana przez pielęgniarki) które poddają się procesowi terapii z dużą skutecznością (ponad 95%)[11]. Z drugiej strony osoby, które same zdecydowały o samointoksykacji i aktywnie samopodawały narkotyki leczą się bardzo trudno (4-10%). Proces podejmowania decyzji o samopodawaniu narkotyku wydaje się być kluczowym dla powstawania zależności psychicznej u zwierząt oraz ludzi[12] a nawet dla samego działania narkotyku np nikotyna działa nagradzająco przy samopodawaniu i awersyjnie przy biernej intoksykacji. Hipoteza Di Chiary tłumaczy również dość dobrze nieodwracalność tego procesu czyli praktyczną "nieuleczalność" uzależnienia. Wytworzone wskutek plastyczności mózgu nowe połączenia neuronalne w OUN jak i nienormalna emocjonalna pamięć działania narkotyku pozostają do końca życia zwierzęcia jak również i człowieka. Właśnie ta pamięć jest przyczyną częstych nawrotów osób uzależnionych. Jest ona odpowiedzialna za pobudzanie ciała migdałowatego i kory przedczołowej w mózgu osoby uzależnionej. Ośrodki te z kolei pobudzają jądro półleżące oraz pole brzuszne nakrywki (VTA) wymuszając zachowania poszukiwawcze narkotyku właściwie z pominięciem woli uzależnionego a czasem nawet i świadomości. Leczenie uzależnienia polega zatem na wyuczaniu nowych odruchów i nawyków w procesie terapii. Zachodzące w jej trakcie neuronalne zmiany w mózgu równoważą i przeciwdziałają starym zachowaniom. Jest to więc proces długotrwały wymagający niezwykłej determinacji oraz aktywnego udziału osoby uzależnionej. Może być on w przyszłości wspomagany przez leki hamujące zachowania poszukiwawcze prowadzące do przymusu brania (ang. craving). Są to leki blokujące receptory glutarminergiczne (np. memantyna, ibogaina), oraz receptory dopaminergiczne (np. 1-metylo-1,2,3,4-terahydroizochinolina). Z lekami hamującymi przymus brania wiąże się obecnie wielkie nadzieje. Leki te nie będą leczyć uzależnienia jako takiego lecz likwidować lub zmniejszać ilość nawrotów.
Uzależnienie społeczne (socjologiczne), wiąże się z zażywaniem środków toksycznych pod wpływem panującej mody lub w grupie ludzi podobnych do siebie (np. hippisów), w kręgach młodzieży z tzw. subkultur. Istotą zjawiska jest bardzo silne uzależnienie od grupy, co pociąga za sobą bezwzględne respektowanie panujących w niej zasad i obyczajów. Ponadto osoba uzależniona, w miarę pogłębiania się choroby rezygnuje z ważnych dla siebie wcześniej aktywności, wypada z ról społecznych (utrata pracy, usunięcie ze szkoły, konflikty w rodzinie, zanik zainteresowań, zawężenie kontaktów do grupy narkomańskiej). Następuje coraz większa marginalizacja i najczęściej również kryminalizacja środowiska, w którym obraca się uzależniony.
Główne symptomy uzależnienia, występujące przy prawie każdym jego typie to:
Zachowanie szybko staje się nawykowe.
Jest częste, regularne i stereotypowe.
Zabiera znaczną część czasu.
Jest przyczyną problemów zdrowotnych, finansowych, zawodowych, małżeńskich i innych.
Ma charakter kompulsywny.
Trudno go zaprzestać trwale i całkowicie.
Związane jest z powracającym wewnętrznym przymusem do niego.
Zespół abstynencyjny, po odstawieniu substancji, lub zaprzestaniu kontaktu z daną sytuacją.
Nałóg
wpływa destrukcyjnie nie tylko na zdrowie osoby uzależnionej, ale
również na zachowania społeczne. Z uzależnienia mogą wynikać
kłopoty w pracy, rozpad związku małżeńskiego lub innej struktury
o charakterze rodzinnym, zanik więzi rodzic – dziecko, czy dziecko
- dziecko.
Uzależnienia są również często przyczyną zachowań o charakterze kryminogennym, np. z powodu nadużycia alkoholu popełniono w Polsce na sto takich zanotowanych przypadków 77 zabójstw, 58 umyślnych podpaleń, 79 pobić i zranień i aż 82 przestępstw o podłożu seksualnym. - [13]
Uzależnienia
|
Fizjologiczne konsekwencje spożycia alkoholu i branie narkotyków różnią się w zależności od rodzaju substancji. Większość z nich (alkohol, nikotyna, marihuana, inne narkotyki, środki halucynogenne) działają niemal natychmiast. Najczęściej zmieniają one poczucie rzeczywistości i jej ocenę oraz modyfikują doznania zmysłowe. Efekty działania jednych środków odurzających (np. alkoholu) odczuwalne są przez kilka godzin i innych (marihuana) przez kilka dni. Wiele tragicznych wydarzeń to bezpośredni skutek spożywania środków odurzających. Zbyt często dochodzi do przedawkowania narkotyków i wypadków drogowych spowodowanych jazdą po pijanemu.
Picie alkoholu, narkotyzowanie się w dzieciństwie i okresie dorastania prowadzi do poważniejszych problemów w wieku dorosłym. Duże natężenie spożycia alkoholu lub narkotyzowanie się w wieku dorastania silnie koreluje z takimi zjawiskami, jak wczesna inicjacja seksualna, wczesne wstępowanie w związek małżeński, zaniechanie dalszej edukacji, wczesne podejmowanie pracy zawodowej lub wczesne bezrobocie.
Wielu młodych ludzi nie zaczęło jeszcze eksperymentować ze środkami odurzającymi, a odzwyczajając się od narkotyków „miękkich” (tytoniu, alkoholu i według niektórych marihuany) nie tylko zapobiegamy ich nadużywaniu, ale także zapobiegamy sięganiu po tak zwane narkotyki „twarde”.
Jeżeli zdarzy się, że własne dziecko wypiło alkohol lub paliło papierosy w opinii wielu rodziców jest to czyn naganny, gdyż przedwczesny, lecz nie taki przerażający, jak eksperymentowanie z narkotykiem, który jest środkiem prawnie zakazanym bez względu na wiek jego konsumenta. Dla dzieci i młodzieży tytoń oraz alkohol są prawnie zakazane na równi z innymi narkotykami. Od lat dziewięćdziesiątych XX wieku najczęściej przyjmowanymi substancjami uzależniającymi, poza tytoniem i alkoholem, stały się leki uspokajające, substancje lotne i przetwory konopi indyjskich. Leki są często łączone z alkoholem oraz opiatami (opium, morfina i heroina otrzymana z maku.).
Czas poświęcony dzieciom bywa zbawienny i dlatego w miarę możliwości należy poświęcać go im jak najwięcej. Powinny czuć się kochane, rozumiane i wspierane przez rodzinę pomimo trudności i egzaminów z życia z jakimi przyjdzie im się zetknąć. Rodzice winni być dla swych pociech podporą i nie dać się zwieść pozorom, że przecież wychowane jest w dobrej, szanowanej rodzinie gdzie takiego problemu nie było, więc nie powinien się zdarzyć. Należy być ich oczami i uszami, a wówczas sytuacja nie wymknie się spod kontroli.
Psychiczne i biologiczne podłoże uzależnień
|
Przyczyn
uzależnień mających źródło w naszej psychice i tych
warunkowanych przez procesy zachodzące w naszym mózgu nie można
rozpatrywać oddzielnie. Narastające zainteresowanie podłożem
uzależnień jest spowodowane w dużym stopniu stale rosnącą liczbą
osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Dzisiaj na
świecie żyje około 1,1 miliarda osób palących papierosy.
Spożycie alkoholu i niedozwolonych substancji psychoaktywnych
również wykazuje tendencję rosnącą. Tylko w regionach o wysokim
poziomie rozwoju ekonomicznego spożycie alkoholu na jednego
dorosłego mieszkańca wynosi 5-10 litrów czystego alkoholu na rok.
Opierając się na nieoficjalnych danych programu ONZ do spraw
kontroli spożycia narkotyków - United Nations Drug Control
Programme (UNDCP) - w ciągu roku od 3,3 do 4,1 proc. ludzi na
świecie zażywa narkotyki.
Badania i obserwacje
terapeutów zajmujących się osobami uzależnionymi od alkoholu czy
substancji psychoaktywnych doprowadziły do wniosku, że mechanizm
rozwoju uzależnienia jest podobny bez względu na to, czy dana osoba
jest uzależniona od narkotyków, jedzenia (jak w przypadku bulimii),
niejedzenia (w przypadku anoreksji), seksu, alkoholu, pracy,
internetu, hazardu, zakupów czy od drugiej osoby (tzw. toksyczne
związki). Neurobiolodzy, psychiatrzy i psychologowie od dawna
zastanawiają się nad tym, czy rozwój uzależnienia ma podłoże
psychiczne czy biologiczne (tj. czy procesy biologiczne zachodzące
naszym mózgu mogą w pełni wyjaśnić rozwój uzależnień).
"Rozstrzygnięcie tego problemu jest bardzo istotne
dla pacjentów, gdyż może mieć przełożenie na decyzję o
metodzie leczenia - czy ma to być psychoterapia czy leczenie
farmakologiczne" - powiedział dr Bogusław Habrat z Instytutu
Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Badania prowadzone
na dzieciach alkoholików wychowywanych w różnych rodzinach oraz
badania bliźniąt jednojajowych i różnojajowych wskazywały na to,
że możliwe jest dziedziczenie pewnych zaburzeń biochemicznych czy
neurologicznych, które predysponują do rozwoju alkoholizmu.
Potwierdzały to też badania na niektórych zwierzętach, z których
pewne szczepy różniły się w preferencjach alkoholowych i
podatności na tolerowanie alkoholu czy uzależniania się od niego.
Te i inne obserwacje oraz rozwój technik biologii
molekularnej dały impuls do poszukiwań genów, w których mutacje
zwiększałyby ryzyko rozwoju alkoholizmu. Uczeni skupili się genach
kodujących enzymy metabolizujące alkohol, takie jak dehydrogenaza
alkoholowa i aldehydowa. Okazało się, że gen kodujący
dehydrogenazę aldehydową jest wadliwy (zmutowany) u osób, które
nie uzależniają się od alkoholu. Zmieniona dehydrogenaza, która
bierze udział w jednym z etapów matabolizowania alkoholu, działa
wtedy wolniej a osoby posiadające taki enzym szybciej się upijają
i przez to mogą mniej wypić. Alkoholicy przeciwnie, upijają się
wolniej, gdyż dehydrogenaza aldehydowa funkcjonuje prawidłowo.
Lata 80. przyniosły koncepcje tzw.
genetyczno-neuroprzekaźnikowe, które tłumaczyły mechanizm rozwoju
uzależnienia aktywnością układów neuroprzekaźników, tj.
substancji chemicznych które w układzie nerwowym są odpowiedzialne
za przekazywanie sygnałów pomiędzy komórkami nerwowymi. Według
tego modelu uzależnienie jest zaburzeniem równowagi między dwoma
układami neuroprzekaźnikowymi - układem nagrody, za który
odpowiada układ dopaminergiczny w mózgu (nazwany tak od głównego
neuroprzekaźnika - dopaminy) i układ kary, za który w mózgu
odpowiada układ serotoninergiczny (od nazwy głównego
neuroprzekaźnika - serotoniny). U osób uzależnionych aktywność
tych układów zostaje zaburzona - maleje rola układu kary, a rośnie
rola układu nagrody. Substancja czy rzecz, od której dana osoba się
uzależnia i która dostarcza przyjemności, jest dla tej osoby
rodzajem natychmiastowej gratyfikacji, którą zdobywa niewielkim
kosztem.
W 1987 roku amerykańskiemu uczonemu Robertowi
Cloningerowi udało się dokonać porównania alkoholizmu
uwarunkowanego rodzinnie i uwarunkowanego środowiskowo oraz powiązać
cechy osobowości osoby uzależnionej z aktywnością układów
neuroprzekaźnikowych. Uczony podzielił alkoholizm na typ I -
występujący głównie u kobiet i zaczynający się około 25 roku
życia i nie mający podłoża genetycznego oraz typ II występujący
głównie u mężczyzn i mający związek z czynnikami genetycznymi.
W obydwu typach uzależnienia od alkoholu występują też
różnice cech charakteryzujących osobowość przeduzależnieniową.
Alkoholicy typu I to osoby introwertyczne, skłonne do ulegania
stanom lękowym, depresjom, do uzależniania się od norm
społecznych. Często takie kobiety nie próbowały bardzo długo
alkoholu i były wychowywane w dużej dyscyplinie. W alkoholizm typu
II wpadają osoby, które są ekstrawertykami i mają tendencje
zachowań antyspołecznych. Cloninger połączył ponadto typy
temperamentów osób uzależnionych z aktywnością układów
neuroprzekaźników. "Prace Cloningera były pracami
przełomowymi w dziedzinie badania podłoża uzależnień i dały
początek teoriom holistycznym (całościowym). Obecnie uczeni
wyjaśniając podłoże uzależnień próbują zastosować podejście
integracyjne i powiązać koncepcje psychologiczne z koncepcjami
biologicznymi" - podkreśla dr Habrat.
Biorąc pod
uwagę ogromną różnorodność typów emocjonalnych wśród ludzi
uczeni i psychologowie podkreślają, że nawet genetycznie
uwarunkowane osoby mogą skierować swoją energię na tory
konstruktywnego działania. Żaden pojedynczy defekt biologiczny nie
może tłumaczyć uzależnienia - czynniki biologiczne mogą tylko
częściowo tłumaczyć tak złożone zagadnienie.
Czy
hazard i ogrodnictwo mogą uzależniać tak samo jak alkohol i
narkotyki?
Hazard
i ogrodnictwo mogą uzależniać tak samo, jak picie alkoholu, tytoń
czy narkotyki. Dzieje się tak za sprawą jednego z hormonów -
kortyzolu - tłumaczą naukowcy niemieccy na łamach najnowszego
numeru "New Scientist". Uczeni niemieccy badali akcję
serca i poziom hormonów wydzielanych u osób grających w black
jacka. Stwierdzili oni, że hazard może uzależniać organizm
człowieka w tym samym stopniu i w podobny sposób jak tytoń,
alkohol czy narkotyki. Mark Griffiths, psycholog z Notthingham Trent
University zakłada, że duży pociąg do hazardu jest nałogiem -
tak samo, jak seks, gry komputerowe, a nawet ogrodnictwo - "choć
wielu nie uzna czegoś za nałóg tylko dlatego, że nie łączy się
to z przyjmowaniem jakiejś substancji". Aby zbadać
podobieństwo reakcji organizmu gracza do reakcji np. osoby pijącej
alkohol, Gerard Meyer i jego zespół z uniwersytetu w Bremie badali
grających w black jacka 10 mężczyzn. Stawiali oni własne
pieniądze, a w tym czasie Meyer mierzył im zmiany akcji serca i
poziom jednego z hormonów - kortyzolu w ich ślinie.
Zorganizowano
również badanie, kiedy mężczyźni posługiwali się żetonami.
Okazało się, że podczas gry o pieniądze zmieniała się akcja
serca i podnosił się poziom hormonów. Meyer nie twierdzi, że to
dowód na uzależniające działanie gry. Według niego trzeba
jeszcze dowieść, że podwyższony poziom kortyzolu podnosi poziom
znaczących substancji neuroprzekaźnikowych takich, jak dopamina.
Uczony powołuje się na graczy mówiących o euforii podczas
stawiania zakładów - "za każdym takim razem mają dreszczyk".
Według uczonego przypomina to euforię doświadczaną po wzięciu
narkotyku. Uwalnia się wówczas duża ilość neuroprzekaźników
takich jak serotonina i dopamina. W momencie, gdy zażyjesz narkotyk,
wydziela się więcej niż zwykle dopaminy. To jest przyczyną, dla
której ludzie zaczynają brać, palić lub pić. Gracze odczuwają
podobną euforię, bo ich organizm wytwarza substancję zastępczą.
Podejrzewam, że za zmiany nastroju odpowiada właśnie kortyzol -
tłumaczy Mayer.
Leki
psychotropowe są nadużywane
Na
całym świecie nadużywa się leków psychotropowych - stwierdzono w
opublikowanym 21 lutego rocznym raporcie International Narcotics
Control Board ONZ (Międzynarodowa Rada Kontroli Środków
Odurzających). Podkreślono, że leków psychotropowych nadużywa
się zwłaszcza w krajach rozwijających się. Przyczyną tego
zjawiska są luki w prawie, "agresywne" metody marketingu i
niewłaściwe czy wręcz nieetyczne przepisywanie leków przez
lekarzy. INCB zwraca uwagę, że preparatami psychotropowymi leczy
się na świecie bezsenność, lęki, otyłość, hiperaktywność u
dzieci i różne rodzaje bólu.
INCB pochwala
wprowadzanie w życie inicjatyw w rodzaju międzynarodowej akcji
Operation Topaz, której celem jest zapobieganie nielegalnemu użyciu
bezwodnika kwasu octowego, prekursora heroiny.
Dostęp do
narkotyków w Europie jest coraz łatwiejszy (zbadano zjawisko w
Albanii, Bośnii i Hercegowinie, Grecji, Irlandii, Portugalii, Rosji,
Hiszpanii i Szwajcarii). W wielu krajach najczęściej używanym
narkotykiem po marihuanie stała się amfetamina, a państwa
europejskie, zdaniem INCB, pozostają bierne wobec tego zjawiska.
Polityka antynarkotykowa w Zachodniej Europie koncentruje się na
redukcji szkód, np. udostępnianiu narkomanom pomieszczeń, gdzie
mogą bezpiecznie podać sobie narkotyk. Za przykładem tym idą
niektóre państwa Wschodniej i Środkowej Europy. Działania takie
nie zastąpią jednak programów redukcji zapotrzebowania na
narkotyki - alarmuje INCB.
W raporcie odnotowano
zwiększenie ilości heroiny przechwyconej w ubiegłym roku przez
policje europejskie. Podkreślono, że państwa Środkowej i
Wschodniej Europy wykorzystywane są do magazynowania heroiny i
kokainy przerzucanych następnie do Europy Zachodniej.
Lekomania
w Niemczech
Mimo rządowych programów oszczędnościowych,
Niemcy wciąż kupują nadmierną ilość lekarstw. Masowa lekomania
Niemców - zarówno osób w podeszłym wieku, jak i młodych,
szczególne niepokoi psychologów.
Prawie co 7 młody
Niemiec - uczeń lub student - łyka dziesiątki tabletek w nadziei,
że w ten sposób zmniejszy zdenerwowanie i niepewność. Według
ekspertów, lekkomyślne zażywanie leków uspokajających często
kończy się sięganiem po narkotyki.
Lekomanią
zagrożona jest zwłaszcza młodzież dorastająca. Według
wcześniejszych sondaży, ponad 40 procent dwunasto-siedemnastolatków
regularnie zażywa tabletki od bólu głowy. Wielu codziennie lub
kilka razy w tygodniu. Sięganie po leki przeciwbólowe i
uspokajające jest zdaniem psychologów związane z tym, że młodzi
nie bardzo umieją sobie radzić z wyzwaniami codzienności - na
przykład z egzaminami.
Lekomania Niemców i kupowanie
bez opamiętania refundowanych lekarstw doprowadziło też do trudnej
sytuacji niemieckich kas chorych. Według przedstawianych obecnie
wyliczeń, powszechne kasy chorych w ciągu pierwszych trzech
miesięcy tego roku zanotowały już deficyt 600 milionów euro.
Zeszły rok zamknęły one również wielkim niedoborem
finansowym o wysokości 2 milardów 800 milionów euro.
Badanie
mózgu pomaga zrozumieć nałóg wdychania rozpuszczalników
Substancje chemiczne wdychane przez nałogowców powodują
silne uzależnienie poprzez działanie na układ nagrody w mózgu - o
wynikach badań naukowców z USA donosi pismo "Life Sciences".
Nałogowe wdychanie związków lotnych (tzw. inhalantów) jest
poważnym problemem zdrowotnym, zwłaszcza wśród młodzieży. Do
inhalantów zalicza się m.in. rozpuszczalniki organiczne, kleje,
materiały drukarskie na bazie acetonu, trójchloroetanu i toluenu,
itp. Środki te wywołują chwilowe uczucie euforii, a efekty ich
działania są podobne do stanu odurzenia alkoholowego. W wyniku
niedotlenienia mózgu pojawiają się halucynacje. Skutki działania
oparów znikają po godzinie.
Wszystkie inhalanty są
bardzo toksyczne dla układu nerwowego i mogą trwale uszkadzać
mózg, niszcząc jednorazowo tysiące komórek nerwowych. U osób
praktykujących wąchanie pojawiają się często bóle i zawroty
głowy, występuje brak koordynacji, kłopoty z koncentracją i
pamięcią. Praktyki te mogą w konsekwencji prowadzić arytmii
serca, a nawet zatrzymania akcji serca oraz bardzo poważnego
uszkodzenia układu nerwowego, uszkodzenia wątroby, czy delirium.
Mogą wreszcie zakończyć się śmiercią wskutek uduszenia się lub
niewydolnością serca.
Naukowcy z U.S. Department of
Energy''s Brookhaven National Laboratory pod kierunkiem Madiny
Gerasimov, prowadzili badania nad wpływem rozpuszczalników na mózg
u myszy i pawianów. Do doświadczeń wybrano toluen, ponieważ jest
to jeden z najbardziej popularnych rozpuszczalników organicznych.
Jest stosowany w farbach, klejach i innych produktach gospodarczych.
Badacze wyznakowali toluen radioaktywnymi atomami węgla C-11, a
następnie wprowadzali go do organizmów badanych pawianów i myszy.
Wdychanie zostało zastąpione przez iniekcje po to, by dokładnie
kontrolować ilość toluenu, jaki dostaje się do organizmu.
Następnie z wykorzystaniem techniki pozytronowej tomografii
emisyjnej (PET), która pozwoliła śledzić lokalizację
radioaktywnego toluenu, naukowcy badali mózgi zwierząt.
Okazało
się, że toluen docierał bardzo szybko do mózgu i początkowo
wpływał na te same obszary, co kokaina i inne narkotyki, czyli
związane z układem nagrody. Później toluen rozprzestrzeniał się
już mniej specyficznie w całym mózgu, a następnie był z
organizmu usuwany szybko przez nerki.
"Nie mogliśmy
uwierzyć w nasze wyniki. Wcześniejsze teorie głosiły, że
oddziaływanie inhalantów na mózg nie jest związane z ich wpływem
na specyficzne obszary mózgu" - mówi Stephen Dewey, który
brał udział w badaniach. Zdolność wpływania na obszary mózgu
związane z odczuwaniem przyjemności może tłumaczyć, dlaczego
inhalanty mają tak duży potencjał do wywoływania uzależnień. Z
kolei ich późniejsze rozprzestrzenianie się w całym mózgu może
być odpowiedzialne za kliniczne objawy, jakie występują u osób
wdychających. Może to tłumaczyć również, dlaczego u tych osób
szybciej niż u innych uzależnionych następują uszkodzenia w
obszarach mózgu, które są związane z procesami uczenia się i
zapamiętywania.
Jak podkreślają badacze, opracowana
przez nich metoda znakowania organicznych rozpuszczalników do celów
obrazowania mózgu może być przydatna do badania wpływu innych
lotnych związków, znajdujących się m.in. w tak powszechnie
dostępnych produktach, jak lakiery do włosów. Na ich działanie
narażeni są bowiem wszyscy ludzie.
Uzależnienie od
Internetu powszechniejsze niż od narkotyków
Liczba osób
uzależnionych od Internetu przekracza w niektórych państwach
uprzemysłowionych liczbę uzależnionych od narkotyków opiatowych
(pochodzących z maku) i jest konieczne podjęcie kroków przeciwko
tej nowej chorobie - uważa austriacki specjalista Hurbert Poppe,
specjalizujący się z terapiach odchodzenia od uzależnień
narkotykowych.
Uzależnienie od Internetu nie jest
związane z żadną konkretną substancją, podobnie jak to ma
miejsce np. w przypadku nałogowych hazardzistów, i dotyka przede
wszystkim osoby mieszkające samotnie oraz bezrobotnych. Na sympozjum
"Uzależnienie w dzisiejszych czasach: od heroiny do Internetu"
Poppe powiedział, że problem osób zatracających się w
rzeczywistości wirtualnej jest zauważany dopiero wówczas, gdy ich
uzależnienie poważnie utrudnia im życie codzienne. Takie osoby
zwracają wtedy na siebie uwagę np. w pracy, bo są zmęczone po
40-godzinnym maratonie w Internecie.
Wśród typowych
symptomów uzależnienia od Sieci Poppe wymienił potrzebę
zwiększania dawki, zredukowanie zainteresowań do bardzo wąskiego
pola i nabranie specyficznych nawyków. Występują także objawy
"głodu", takie jak nerwowość, poirytowanie lub depresja
oraz liczne nieudane próby ograniczenia kontaktu z "narkotykiem".
"Internetopaci" często zrywają związki z
płcią przeciwną, bo liczy się dla nich tylko rzeczywistość
wirtualna.
Eksperci ostrzegają, że uzależnienie od
Internetu przejawia się m.in. nieodpartą potrzebą zaistnienia w
Sieci, utratą kontroli nad swoimi poczynaniami (np. spędzaniem w
Internecie więcej czasu niż się zamierzało), poczuciem winy i
konfliktami z rodziną i przyjaciółmi. Towarzyszy temu chęć
ukrycia lub bagatelizowania swojego uzależnienia. Specjaliści
przyznają jednocześnie, że Internet może mieć też pozytywny
wpływ na człowieka w ekstremalnych sytuacjach emocjonalnych. Jak
powiedział Poppe, zdarzają się przypadki zapobieżenia
samobójstwom przez społeczność internautów.
Co
dziesiąty łódzki uczeń zagrożony uzależnieniem od Internetu
Prawie co dziesiąty łódzki uczeń jest zagrożony
uzależnieniem od Internetu, 90% miało kontakt z alkoholem, a 20%
nastolatków regularnie pali papierosy. Takie wyniki przyniosły
badania ankietowe na temat uzależnień wśród młodzieży,
przeprowadzone przez Instytut Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego na
zlecenie Urzędu Miasta Łodzi. Badania przeprowadzono wśród ponad
2 tys. uczniów w wieku od 12 do 18 lat.
Celem badań
było postawienie diagnozy, jak wygląda problem uzależnień wśród
młodych ludzi w Łodzi. Podobne badania, dotyczące narkotyków,
alkoholu i papierosów, przeprowadzono dwa lata temu. Ze względu na
szybki rozwój komputeryzacji przeprowadzono także badania na temat
uzależnień młodzieży od Internetu.
"Z badań
wynika, że z Internetu znacznie częściej korzystają chłopcy niż
dziewczęta. Najczęściej młodzież korzysta z tzw. czatów, ale co
trzeci z chłopców przyznaje się, że głównie przegląda strony
erotyczne" - poinformował podczas konferencji prasowej
współautor badań, psycholog Jan Chodkiewicz.
Z badań
wynika, że 8% ankietowanych spędza w Internecie ponad 20 godzin
tygodniowo, a 9,4% jest zagrożona uzależnieniem do Internetu.
Zdaniem Chodkiewicza, osoby uzależnione od Internetu przestają
m.in. kontrolować czas, mają coraz więcej problemów w kontaktach
międzyludzkich, zaczynają mieć problemy w nauce.
Według
kierownika Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii Uzależnień
Pawła Czerniaka, istotnym zagrożeniem dla uzależnionych od
Internetu jest utrata kontaktu z rodzicami. "Należy prowadzić
działania profilaktyczne z młodzieżą, ale również takie same
działania należy prowadzić z rodzicami młodszych dzieci.
Tolerancja jest istotna, ale w rodzinie powinna mieć pewne granice,
bo uzależnienie to jest choroba rodziny, a nie jednej osoby" -
dodał Czerniak.
Jego zdaniem, uzależnienie od Internetu
może też być początkiem zażywania narkotyków. "Zdarza się,
że działania w Internecie wspomagane są narkotykami, głównie
amfetaminą, by dłużej być sprawnym, by nie zasnąć przed
komputerem" - wyjaśnił.
Jak poinformował szef
Miejskiego Ośrodka Profilaktyki Zdrowotnej, Artur Antczak,
prawdopodobnie w drugiej połowie tego roku w łódzkich gimnazjach
ruszy program profilaktyczny dotyczący uzależnienia od Internetu.
"Ma to być program warsztatowy. Podczas spotkań z uczniami
terapeuci będą przekazywać informację o zagrożeniu, z którego
czasami młodzież nie zdaje sobie sprawy. Uczyć będą też
praktycznych umiejętności organizowania własnego czasu i
kształtowania relacji interpersonalnych" - dodał Antczak.
Z
przeprowadzonych w Łodzi badań wynika, że nastąpił wzrost liczby
młodych ludzi mających kontakt z alkoholem i nadużywających
alkoholu. 70% młodzieży pali papierosy, a z narkotykami
eksperymentował co czwarty ankietowany.
Zdaniem
Chodkiewicza, szczególnie niepokojąca jest częstotliwość
spożywania alkoholu przez najmłodszych badanych -12-latków.
"Prawie co czwarty z 12-letnich chłopców podaje, że pił piwo
raz w tygodniu lub częściej, podczas kiedy w skali kraju jest to
trzykrotnie mniej. Aż 11% 12-latków mówi, że pije alkohol za
przyzwoleniem rodziców" - dodał.
Zespół uzależnienia od alkoholu
Zespół
uzależnienia od alkoholu, zgodnie z kryteriami zawartymi w 10 edycji
Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, Urazów i Przyczyn Zgonów
(ICD 10) należy definiować jako wystąpienie przynajmniej trzech z
następujących objawów, w okresie przynajmniej jednego miesiąca
lub w ciągu ostatniego roku w kilkukrotnych okresach krótszych niż
miesiąc:
Silne
pragnienie lub poczucie przymusu picia ("głód alkoholowy").
Upośledzenie
zdolności kontrolowania zachowań związanych z piciem (upośledzenie
zdolności powstrzymywania się od picia, trudności w zakończeniu
picia, trudności w
ograniczaniu
ilości wypijanego alkoholu).
Fizjologiczne
objawy zespołu abstynencyjnego w sytuacji ograniczenia lub
przerywania picia (drżenie, nadciśnienie tętnicze, nudności,
wymioty, biegunka, bezsenność, niepokój, w krańcowej postaci
majaczenie drżenne) lub używanie alkoholu w celu uwolnienia się od
objawów abstynencyjnych.
Zmieniona
(najczęściej zwiększona) tolerancja alkoholu, potrzeba spożywania
zwiększonych dawek dla osiągnięcia oczekiwanego efektu.
Koncentracja
życia wokół picia kosztem zainteresowań i obowiązków.
Uporczywe
picie alkoholu mimo oczywistych dowodów występowania szkodliwych
następstw picia.
Uzależnienie
od alkoholu jest chorobą chroniczną, postępującą i potencjalnie
śmiertelną. Nie jest możliwe całkowite jej wyleczenie, a jedynie
zahamowania narastania jej objawów i szkód zdrowotnych z nią
związanych.
W
świetle nowoczesnej wiedzy uzależnienie od alkoholu jest chorobą
wieloczynnikową, bio-psycho-społeczną, uszkadzającą
funkcjonowanie człowieka w sferze somatycznej, psychologicznej,
społecznej i duchowej. Model leczenia tego schorzenia musi być
dostosowany do takiego sposobu postrzegania tej choroby.
CIĄGI PICIA
Objawy świadczące o chorobie alkoholowej nie są trudne do zaobserwowania, a powodem ich lekceważenia nie jest ich "niewidzialność". Przeciwnie, możemy je obserwować w każdej najprostszej, najzwyczajniejszej sytuacji. Więcej nawet - mówimy o nich na co dzień, bez trudności nazywamy i opisujemy. Właściwie wiemy o nich wszystko. Wszystko prócz tego, że każdy z nich jest elementem większej całości, którą jest choroba alkoholowa.
Rozpoznajemy "kaca", "kina", "mocną głowę", "efekt niemożności przerwania picia po pierwszym kieliszku, "urwane filmy", czy inaczej "przerwy w życiorysie, itd.
Potrafimy przywołać w pamięci sytuacje, w których po raz pierwszy przytrafił się nam któryś z tych epizodów, lub łatwo przypominamy sobie osoby, których styl picia pełen jest takich właśnie charakterystyk. Ich występowanie jest tak powszechne, że aż normalne. Rozpoznajemy je u siebie, lub innych, ale nie wiemy, że świadczą o chorobie.
W dzisiejszych rozważaniach zajmiemy się kolejnym symptomem, którego występowanie nie powinno w nikim zostawić cienia wątpliwość, iż świadczy on o rozwiniętej już, zaawansowanej chorobie alkoholowej - omówimy mianowicie tzw. "ciągi picia".
W dużym uroszczeniu można powiedzieć, że reakcje organizmu na alkohol zmieniają się w taki oto sposób:
Od prawidłowego, normalnego braku tolerancji na małe nawet dawki alkoholu w początkowym okresie picia, poprzez "mocną głowę", czyli bardzo wysoką, nienormalną tolerancję, do gwałtownego jej spadku w okresie zejściowym. Po okresie "mocnej głowy", jak już pisaliśmy, następuje bowiem okres "słabej głowy".
Dlatego też ilość wypijanego alkoholu n i e jest kryterium na jakim możemy się opierać przy ocenie swojego picia. Jeżeli w przeszłości przechodziliśmy okres "mocnej głowy", a teraz wystarczy nam jedno, dwa piwa, by wprowadzić się w stan upojenia, to możemy być pewni, że wchodzimy już, lub weszliśmy w ostatnią fazę choroby alkoholowej.
Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że leczenie choroby alkoholowej zawsze jest możliwe, ale jak w przypadku każdej choroby, im wcześniej się je rozpocznie, tym lepiej. Nie leczona choroba alkoholowa "sama nie przechodzi".
Wróćmy teraz do zasadniczego tematu, czyli do ciągów picia.
Jest to objaw zmienny w swoim nasileniu i częstości występowania /regularności/.
Najczęściej pojawia się w drugim stadium choroby alkoholowej, wraz z "mocną głową".
Poniżej przedstawię jedną z klasyfikacji ciągów picia, która oparta jest na częstotliwości spożywania alkoholu:
1. CIĄGI DŁUGOTRWAŁE. Osoba pije cały dzień, od rana do późnej nocy, przez kilka, kilkanaście dni. Przerwy w piciu /między ciągami/ są regularne i mogą trwać tydzień, miesiąc, a nawet rok. W przerwach tych alkoholik może nie pić w ogóle.
2. CIĄGI ZWALNIAJĄCE. Chory pije rano, ale w ciągu dnia pozostaje "w granicach przyzwoitości". Ponieważ pragnienie alkoholu nasila się, pod wieczór pije częściej i więcej. Są to te osoby, które piją praktycznie cały dzień, przez wiele nawet lat, ale "nie widać" by były pijane. Do normalnego funkcjonowania potrzebują jednak stale alkoholu.
3. CIĄGI PRZERYWANE. Picie trwa do trzech dni bez przerwy /np. w weekendy/, po czym następuje parodniowa przerwa /np. do następnego weekendu/.
4. CIĄGI OKRESOWE. Trwają od trzech do trzydziestu trzech dni, a okresy przerw są długie i nieregularne.
5. CIĄGI MIESZANE. W tej postaci nie stwierdza się jakiegoś określonego porządku ich pojawiania się i trwania. Są one charakterystyczne dla wcześniejszych okresów alkoholizmu i mogą być podobne do wszystkich innych postaci ciągów.
Mówiąc o ciągach picia zwróćmy uwagę na fakt, że okresy przerw w piciu nie świadczą o braku choroby alkoholowej. Można nie pić w ogóle przez długi czas i być alkoholikiem.
Jeśli zależy nam na rzetelnej ocenie własnego picia musimy zapomnieć o tym ile i jak często pijemy, a zamiast tego powinniśmy nauczyć się obserwować reakcje naszego organizmu, pojawiające się w momencie przerwania picia, czyli to jak się czujemy gdy nie pijemy, oraz charakterystyczne cechy i dynamikę spożywania alkoholu, czyli to jak pijemy /nie omijanie kolejek, ponaglanie do ponownego zapełnienia kieliszków, picie do końca, aż skończy się alkohol, picie ciągami, bez względu na konsekwencje, leczenie kaca klinem, nie jedzenie w okresie picia, itd./
Wiele osób pijąc ciągami uznaje okresy przerw za dowód kontrolowania picia. Bardzo często otoczenie osoby pijącej też tak uważa. Prawda jest jednak taka, że wraz w rozwojem choroby ciągi są coraz częstsze i dłuższe, przerwy coraz krótsze, a z czasem w ogóle zanikają, co stwarza realne niebezpieczeństwo zapicia się na śmierć.
W okresie "mocnej głowy" ciągi łączą się z bardzo dużą ilością wypijanego alkoholu. W miarę upływu czasu, gdy tolerancja spada, ciągi wyzwala coraz mniejsza dawka alkoholu.
Picie ciągami występuje też w parze z "przerwanymi życiorysami", lub inaczej "urwanymi filmami", o których pisaliśmy w poprzednich odcinkach.
Pojawieniu się ciągów picia towarzyszą też wyraźne zmiany w sposobie myślenia. Potrzeba picia jest coraz silniejsza. Zaprzeczanie tej potrzebie, w konfrontacji z ewidentnymi oznakami uzależnienia, przybiera postać absurdalnego kłamstwa. Koncentracja na alkoholu powoduje utratę zainteresowań poza alkoholowych. Związki z ludźmi nie pijącymi są coraz rzadsze i słabsze.
W myśleniu następują zmiany, które w efekcie nasilają deformację obrazu świata zewnętrznego, oraz mylne interpretacje siebie i innych. Zachowanie zdominowane jest przez alkohol i picie. Osoba uzależniona pogrąża się w coraz większej izolacji i samotności.
Alkohol, który początkowo działał jak idealna "proteza dobrego nastroju" zaczyna być coraz cięższą "kulą u nogi". Nie rozjaśnia już umysłu i nie poprawia nastroju. Wywołuje depresje, halucynacje, agresję, bezsenność, lęki, itd.
Prawdziwe uwolnienie się od tego możliwe jest tylko poprzez natychmiastowe podjęcie leczenia.
Tymczasem tragedia trwa. Alkohol funkcjonuje w życiu wielu osób niczym dodatkowy członek rodziny. Dla alkoholika jest on jakby "potajemnym partnerem". Dla innych członków rodziny najpierw jest "intruzem", który pojawił się w domu jako niewygodny gość, by pewnego dnia wprowadzić się do niego na stałe...
FAZY CHOROBY ALKOHOLOWEJ
W literaturze psychiatryczno-psychologicznej istnieje wiele klasyfikacji i kryteriów rozwoju choroby alkoholowej. Dla naszych potrzeb posłużymy się jednym z najprostszych i najbardziej czytelnych, dobrze jednak oddającym obraz całej dynamiki zaburzeń.
1. Początkowa, ostrzegawcza faza alkoholizmu.
Najpierw pijemy towarzysko, okazjonalnie. Ale odkrywamy odurzające właściwości alkoholu, dzięki którym redukujemy napięcie, zmęczenie, możemy zapomnieć o problemach i troskach. W ten sposób uzależniamy się emocjonalnie i sytuacyjnie od alkoholu. Z czasem napoje alkoholowe przestają być rożnymi, smakowo przyjemnymi trunkami, stając się potrzebnymi środkami, dzięki którym możemy na chwile "oderwać się od życia". Zaczynamy szukać okazji do picia i pijemy częściej.
W końcowym etapie tej fazy pojawia się "mocna głowa", czyli możliwość wypijania coraz większej ilości alkoholu, co jest możliwe za przyczyna wzrastającej tolerancji na alkohol i zanikowi odruchów obronnych organizmu przed czynnikiem trującym.
Coraz mniejsza dawka alkoholu wyzwala potrzebę picia, aż do stanu upojenia, lub braku alkoholu. W ten sposób coraz częściej tracimy kontrole nad piciem. Po przerwaniu picia, na razie od czasu do czasu, organizm może reagować parogodzinnym "kacem" i potrzeba wypijania "klina", czyli alkoholu, wyrównującego jego spadek we krwi. Ale na tym etapie istnieje jeszcze możliwość wyboru - można nie pić, jeśli nie zaczyna się pić.
Już na tym etapie mogą pojawić się również pierwsze luki pamięciowe, potocznie nazywane "urwanymi filmami".
Na poziomie somatycznym dochodzi min. do nieżytów żołądka i uszkodzeń wątroby.
2. Krytyczna faza alkoholizmu. Uzależnienie psychiczne i fizyczne.
Faza ta, w zależności od indywidualnych predyspozycji organizmu, intensywności picia oraz rodzaju spożywanego alkoholu, może trwać od kilku do kilkunastu nawet lat.
Nie oznacza to jednak, że w tym okresie nic niebezpiecznego się nie dzieje. Na skutek przystosowania metabolizmu komórkowego do alkoholu, umacnia się tolerancja na niego. Utrata kontroli jest zjawiskiem stałym, a potrzeba picia staje się fizyczna koniecznością. Pojawia się konieczność picia rano, by w ciągu dnia być zdolnym do pracy. Luki pamięciowe obejmują coraz szerszy obszar zdarzeń. Następuje utrata krytycyzmu. Zaczyna się kształtować system fałszywych przekonań dotyczących przyczyn i okoliczności, które jakoby skłaniają do picia. Cała uwaga koncentruje się na sposobach zdobywania alkoholu i stwarzaniu okazji do picia. Zakres przeżyć osobistych ogranicza się do ustawicznego myślenia o alkoholu i ciągłych usiłowań uzyskania kontroli nad piciem. Budzi się poczucie winy, co z kolei wiedzie do picia potajemnego i jednocześnie do unikania wszelkich rozmów o alkoholu. Dotychczasowe zabiegi, by alkohol nie przeszkadzał w pracy i codziennych obowiązkach zastępują działania koncentrujące się na tym, by praca i obowiązki nie przeszkadzały w piciu. Reakcje po odstawieniu alkoholu /kac/ występujące w tej fazie zasadniczo po intensywnym piciu, sporadycznie pojawiają się po coraz mniejszych dawkach i występują coraz częściej.
Pod koniec tej fazy obserwuje się zmianę tolerancji na alkohol. Tolerancja ta powoli ulega zmniejszeniu, tzn. do osiągnięcia stanu upojenia potrzebna jest coraz mniejsza dawka alkoholu. Mówiąc inaczej: mocna do tej pory głowa zaczyna być coraz słabsza. Nie oznacza to jednak iż choroba ustępuje. Oznacza to po prostu, że coraz mniejsze dawki alkoholu powodują coraz większe spustoszenie w organizmie.
Pojawiają się min. powikłania psychiczne o charakterze psychotycznym.
3. Końcowa faza alkoholizmu.
Uzależnienie fizyczne i utrata kontroli nasilają się coraz bardziej. Picie trwa niekiedy przez kilka dni z rzędu, póki nie nastąpi całkowite wyczerpanie fizyczne. Prócz porannego drżenia rąk często występuje drżenie powiek i języka oraz skurcze mięśniowe. Mogą pojawić się zwyżki ciśnienia krwi, wahania częstości tętna, napadowe poty, biegunki, bezsenność. Tolerancja na alkohol stale spada. Do powstania stanów upojenia wystarczają coraz mniejsze dawki (np. 1-2 butelki piwa). Nawet przy tak małych ilościach wypijanego alkoholu występuje częściowa lub całkowita niepamięć. W razie braku wódki pije się alkohole niekonsumpcyjne. W badaniach somatycznych stwierdza się nieżyt błony śluzowej żołądka, niewydolność wątroby, nerek i mięśnia sercowego. Twarz jest często obrzękła, naczynia krwionośne policzków i nosa mogą być rozszerzone, spojówki przekrwione.
Pojawia się degradacja psychiczna. Występuje duża chwiejność uczuciowa, dominują wzruszenia doraźne, sytuacyjne. Zachowanie staje się niekonsekwentne, często na plan pierwszy wysuwa się drażliwość, niecierpliwość, wybuchowość i urojenia wielkościowe. Nierzadka jest depresja lub paranoja.
Objawy neurologiczne związane z uszkodzeniem i/lub zanikiem mózgu obejmują: znaczne zaburzenia chodu, niemożność utrzymania postawy stojącej, zaburzenia świadomości, drgawki, niedowłady kończyn, bóle i obrzęki mięsni, itp.
Nasilają się stany bezsenności, które mogą przejść w całkowitą bezsenność z nieokreślonymi lekami. Najczęściej jednak sen jest płytki, przerywany koszmarami, z których następuje budzenie sie z lekiem.
Niekiedy występują omamy wzrokowe i słuchowe oraz zaburzenia orientacji co do miejsca i czasu. Chorzy widza jakieś zwierzęta, gady, ptaki, owady, robaki, które mogą po nich chodzić, ulegać zmniejszeniu lub zwiększeniu. Majaczenie alkoholowe trwa od dwóch do siedmiu dni i bezwzględnie wymaga hospitalizacji.
Faza ta kończy się śmiercią.
Tak ogólnie i w dość schematycznym ujęciu wygląda "droga krzyżowa" alkoholika. Niektóre jej elementy opisaliśmy już dokładnie, o pozostałych będziemy jeszcze mówili w kolejnych odcinkach naszego cyklu.
Jeżeli Czytelniku rozpoznajesz siebie w jakimkolwiek miejscu tego opisu i w jakimkolwiek zakresie, czy szczególe, to masz dwie możliwości.
Możesz sobie powiedzieć: "Eee..., nie jest tak źle, większość z tych objawów nie ma ze mną nic wspólnego, a tych parę, które do mnie pasują, to drobiazgi". Możesz uciec od tego, co właśnie zobaczyłeś i poczułeś... może jeszcze niewyraźnie, może tylko przez moment, przez chwile niepokoju, przeczucia, że to Ciebie dotyczy... Możesz uciec od tego tekstu łatwo. Możesz wyrzucić pospiesznie gazetę w obawie, by nie przeczytała jej żona, dziewczyna, albo mąż, lub dzieci... Ale nie uciekniesz od swojego problemu. Bo jeśli czytając ten tekst miałeś taki "przebłysk", że on Ciebie opisuje, chociaż trochę, zaledwie częściowo, to znaczy, że masz problem alkoholowy.
Ale jest tez druga możliwość. Możesz podążyć tym śladem. Jeśli nie jesteś alkoholikiem, nic nie stracisz. Jeśli jesteś alkoholikiem, możesz tylko zyskać. Stawka w grze zaprzeczeń, którą prowadzisz sam ze sobą, jest bowiem Twoje życie. Nie mniej i nie więcej. Masz szanse to życie odzyskać i uratować, gdy wpierw sam przed sobą przyznasz się do tego, że jesteś alkoholikiem. Dopóki tego nie zrobisz, cały czas będziesz uciekał. Donikąd. Lub, jeśli wolisz konkretniej, wprost w objęcia śmierci - najpierw tej cywilnej i społecznej, intelektualnej i psychicznej, a w końcu tej fizycznej, ostatecznej. Alkohol prowadzi Cię za rękę tą właśnie drogą.
Gdy będziesz sobie w stanie powiedzieć "jestem alkoholikiem", nic się od razu nie zmieni, prócz tego, że już nie będziesz miał za bardzo dokąd uciekać, choć będziesz jeszcze próbował... Niczego więcej teraz nie musisz. Nie musisz teraz nawet, jeśli nie potrafisz, przestać pić. Nie wszystko na raz. Jedna rzecz w jednym czasie. Od tego momentu, jeśli on nastąpi, zacznie się jednak Twoja siła i Twoja nowa tożsamość. To jest pierwszy krok. Gdybyś go zrobił teraz, dzisiaj, to każdy następny dzień mógłby już pracować dla Ciebie, na Twoją korzyść. Oczekiwanie czegokolwiek od siebie "jutro" też jest forma ucieczki... Teraz, dzisiaj jest realny czas na decyzję i zmianę. Tylko wtedy "jutro" nie będzie takie samo jak "dzisiaj".
JAK ROZPOZNAĆ GRANICE?
Normalny, przeciętny człowiek chce wiedzieć, co jest dla niego dobre, a co złe, kiedy zachowuje się normalnie, a kiedy jego reakcje świadczą o patologii. Mamy na to normy, kryteria, zwyczaje, niepisane i pisane umowy. Z alkoholem sprawa nie jest prosta. Powszechne kryteria "normalności" nijak się mają do tego, co na ten temat mówi nam nauka. Do tego piją, mniej lub więcej, prawie wszyscy i prawie wszędzie. Niektórzy codziennie. Nawet lekarze zalecają czasem picie na "poprawę ciśnienia". I nawet oni często nie wiedzą gdzie kończy się normalne picie, a zaczyna alkoholizm.
Jak rozpoznać te granice?
Aby odpowiedzieć na to pytanie należy najpierw zdać sobie sprawę z tego czym jest alkohol. Większość z nas od razu odpowie "to jest używka". Nieliczni tylko mają świadomość, że jest to dla ludzkiego organizmu trucizna.
Alkohol, czyli etanol jest bezbarwną substancją otrzymywaną przez fermentację cukrów lub syntetycznie. Ten otrzymywany z fermentacji cukrów, wchodzi w skład niektórych napojów. Jeśli występuje w stężeniu powyżej 1.5% mamy do czynienia z napojami alkoholowymi, które stają się dla nas "używkami" poprzez swoje właściwości odurzające.
Ale etanol jest też trucizną. Przedawkowany wywołuje reakcje typowe dla zatrucia, ze śmiercią włącznie. Powie ktoś "no cóż, na głupotę nie ma rady i nie ma co demonizować, bo jeśli zna się swoje możliwości i pije się z umiarem, to alkohol jest jak najbardziej dla ludzi".
Problem jednak w tym, że często nie pije się "z umiarem", a oprócz mocy trującej alkohol uzależnia psychicznie i fizycznie, i to w sposób niezauważalny. Jest narkotykiem i nawet picie z "umiarem" nie zawsze zabezpiecza przed nałogiem.
Ale ludzki organizm ma dwie ważne zdolności, które mogą nam pomóc lub mogą zwrócić się przeciw nam: jedna polega na obronie przed substancjami trującymi, a druga na wytwarzaniu na nie tolerancji.
Na czym polega ta obrona? Po wprowadzeniu do organizmu trucizny /np. alkoholu/ uruchamia on szereg swoistych reakcji, mających na celu pozbycie się, wydalenie czynnika szkodliwego. W przypadku osoby pijącej rzadko lub w ogóle, nawet bardzo mała dawka alkoholu spowoduje bóle głowy, żołądka, wymioty, biegunkę, kołatanie serca, ogólne rozbicie itd.
W ten sposób organizm choruje, ale też informuje nas o truciźnie i stara się jej pozbyć. Są to reakcje zupełnie prawidłowe, n o r m a l n e. Tak samo zareaguje nasz organizm na każde inne zatrucie.
Wiele osób poprzestaje na takich doświadczeniach i rezygnuje z picia, lub sięga po alkohol sporadycznie i w bardzo małych ilościach.
Ale alkohol powoduje też odurzenie. Dzięki temu, przez moment, czujemy się odprężeni, mniej zmęczeni, nasza pamięć uwolniona jest nagle od problemów, które przez krótki czas wydają się nie takie ważne, czy trudne, mamy też lepszy humor, wyostrza się nam dowcip, stać nas na większą bezpośredniość i odwagę w kontaktach z innymi. Po prostu "dostajemy skrzydeł", tyle że sztucznych, bo alkohol zawsze spełnia rolę sztucznej protezy dobrego nastroju. /Ale tylko do pewnego czasu, gdyż potem, na dalszych etapach choroby, zamiast wprowadzać nas w dobry nastrój wywołuje depresję i lęki./
Nawet gdy odchorowujemy pierwszy kontakt z "używką", pamiętamy o tym, jak inaczej psychicznie się po niej czuliśmy. Im silniejszy był efekt odurzenia, im większe spowodował "odprężenie", tym szybciej powstaje potrzeba powtórzenia tego stanu. I... ponownie sięgamy po alkohol. Identycznie reagujemy na inne narkotyki.
Z czasem związek między napięciem wewnętrznym, stresem, czy innymi przykrymi emocjami, a alkoholem staje się coraz silniejszy i jednocześnie... coraz mniej dla nas widoczny.
Tak zaczynamy przekraczać pierwszy próg. Pogrążamy się stopniowo i powoli w zależności emocjonalnej, psychicznej od alkoholu. Z czasem wręcz nie potrafimy sobie wyobrazić pewnych sytuacji bez alkoholu, lub znajdujemy się w różnych sytuacjach tylko ze względu na jego obecność. Pojawienie się określonych emocji, czy stanów psychicznych automatycznie budzi w nas potrzebę spożycia. Zaczynamy pić coraz więcej, coraz mniej "okazyjnie", coraz częściej nieprzypadkowo.
Powoli tracimy kontrolę, choć na tym etapie jest to jeszcze proces odwracalny, który moglibyśmy zatrzymać, gdybyśmy wiedzieli... Jeszcze nie tak bardzo rzucają się w oczy nowe, alkoholowe elementy naszego życia, nasze picie jeszcze nikogo na serio nie niepokoi, bo przecież piją "wszyscy", a w porównaniu z innymi, to w ogóle nie ma o czym mówić... a jak chce się coś załatwić, czy dobrze żyć z ludźmi, to wiadomo..., a w końcu coś nam się przecież też od życia należy..., itd., itp.
I tak oto system usprawiedliwień oraz zaprzeczeń, charakterystyczny dla choroby alkoholowej, zaczyna powoli kiełkować. Dochodzi do pierwszych racjonalizacji picia - zupełnie logicznych, nie budzących podejrzeń, pozwalających sensownie usprawiedliwić drobne na razie nieobecności w pracy, jakieś późniejsze powroty do domu, jakieś niepotrzebne nieporozumienia z ludźmi, których coraz częściej zawodzimy...
Nasz organizm jest nieubłagany, kieruje się własnymi regułami i powoli zaczyna kierować także nami. Jeśli pijemy coraz częściej, nie koniecznie codziennie i nie koniecznie do nieprzytomności, a tylko właśnie "częściej" i w "przyzwoitych" nawet ilościach, wytwarza on, jak już wspomniałam, inny jeszcze mechanizm - charakterystyczną tolerancję na truciznę. Jak to się dzieje?
Jeżeli pomimo uruchamiania odruchów obronnych, takich jak wymioty, bóle głowy itd., czynnik szkodliwy pojawia się raz za razem, organizm włącza reakcje adaptacyjne, w postaci coraz większej tolerancji na truciznę /alkohol/. Odbywa się to niezależnie od naszej woli, na poziomie chemii i fizjologii.
I tylko w pewnym momencie z zadowoleniem zauważamy, że dwa, trzy kieliszki, które jeszcze nie tak dawno mogłyby nas "zwalić z nóg", wypijamy teraz duszkiem bez żadnych przykrych sensacji. Im więcej możemy wypić bez "odchorowywania" tym lepiej myślimy o naszym zdrowiu. Nic błędniejszego.
Jeśli na przestrzeni ostatniego roku, lub paru lat zaobserwowaliśmy u siebie zmianę tolerancji na alkohol, przejawiającą się coraz "mocniejszą głową", jeżeli organizm coraz słabiej odrzuca coraz większe dawki alkoholu i jednocześnie coraz częściej bywamy w sytuacjach picia i pijemy - jeśli zauważamy takie zmiany, to możemy być pewni, że nie pijemy już normalnie, chociaż nie musi to być jeszcze nałóg, fizjologiczna zależność. Ale jest to już początek, pierwszy etap choroby alkoholowej. Wchodzimy na orbitę, na której, jeśli się teraz nie zatrzymamy, będziemy krążyli trzymani na niej siłami zupełnie od nas niezależnymi.
Należy także podkreślić, iż nie ma znaczenia fakt ile się wypija, ponieważ indywidualna, podstawowa tolerancja może być różna u różnych osób. Ważne jest czy zwiększyła się tolerancja na alkohol w porównaniu z tolerancją początkową, czyli tą, którą mieliśmy wtedy, gdy zaczynaliśmy pić.
Tolerancja ta, po okresie wzrostu, na dalszym etapie i przy kontynuacji picia, będzie malała, ale o tym w następnych odcinkach...
UTRATA KONTROLI
W poprzednim numerze omówiliśmy niektóre kryteria oceny normalnego i patologicznego picia alkoholu, stwierdzając w konkluzji, że im więcej potrafimy wypić bez przykrych fizjologicznych sensacji, im słabiej nasz organizm odrzuca alkohol, a także im częściej w określonych sytuacjach sięgamy po kieliszek, w tym większym stopniu jesteśmy zagrożeni chorobą alkoholową.
W tej części będzie mowa o kolejnym sygnale przekraczania granicy normalnego picia, a mianowicie o "utracie kontroli nad piciem". Objaw ten jest koronnym d o w o d e m rozwiniętej już choroby alkoholowej.
Słownik Języka Polskiego podaje, że kontrola to "porównanie stanu faktycznego ze stanem wymaganym", "wgląd", "nadzór".
Zgodnie z tą definicją "kontrola picia" sprowadza się do dokonywania przez osobę pijącą porównań ilości wypijanego lub wypitego alkoholu z ilością alkoholu, jaki założyła /przed rozpoczęciem picia/, że wypije.
Wyniki takich porównań stają się istotnym źródłem informacji o faktycznych możliwościach kierowania własnym postępowaniem. Mówiąc inaczej, jeżeli wiem, że w danych okolicznościach nie powinnam dużo wypić, mogę założyć, że wypiję np. lampkę wina.
Nie czuję się źle z tego powodu, nie "zapominam" o postanowieniu i nie zmieniam planów tylko dlatego, by nie ominęła mnie następna kolejka.
Kontrola picia polega więc na możliwości wypijania d o w o l n e j ilości alkoholu. W każdej sytuacji mogę wypić jeden kieliszek, całe "wiadro", lub mogę nie pić w ogóle. Zależy to tylko ode mnie, od mojej woli.
Jeżeli jednak stwierdzam, że ilekroć zamierzam wypić określoną ilość alkoholu, wypijam go więcej, to mam namacalny d o w ó d, że nie panuję już nad swoim postępowaniem i że kieruje mną alkohol.
Gdy każdy kontakt z alkoholem kończy się upiciem jest to sygnał alarmujący.
Każda dzisiejsza utrata kontroli nad piciem, jutro stanie się totalną utratą kontroli nad życiem i to w każdym jego aspekcie.
Czym jest utrata kontroli nad piciem? Jak to się dzieje, że niektóre osoby po pierwszym kieliszku nie potrafią przestać pić, aż do momentu gdy np. skończy się alkohol?
Terminologia narkomanii posługuje się określeniem "głód narkotyku". Uzależniony organizm domaga się w ten sposób swojej dawki. Głód pojawia się w momencie gdy narkotyk przestaje "działać" w organizmie, co zmusza osobę uzależnioną do kolejnego "wzięcia". Ale narkomania alkoholowa jest tu wyjątkiem. W jej przypadku "głód narkotyku/alkoholu" pojawia się w momencie wypicia pierwszego kieliszka. Dlatego alkoholik traci kontrolę. Ponieważ głód ten wywołany jest szeregiem skomplikowanych chemicznych reakcji, opanowanie go siłą woli jest po prostu niemożliwe!
Patologia polega na tym, że alkoholik nie może wypić dowolnej ilości alkoholu ponieważ nie może zatrzymać się już na tym pierwszym kieliszku. Jedyne co może i to tylko na początkowym etapie choroby /dlaczego, wyjaśnimy w kolejnych odcinkach/, to w ogóle nie zacząć pić.
Ktoś kiedyś powiedział, o ile sobie dobrze przypominam był to jeden z alkoholików z ruchu AA, że "alkoholik może obiecać, iż nie będzie pił przez lata i dotrzyma słowa, ale nie dotrzyma słowa gdy obieca, że wypije tylko jeden kieliszek".
I w tym stwierdzeniu zawarta jest cała prawda o istocie utraty kontroli nad piciem.
Jest to również "test" alkoholizmu, pewne kryterium oceny patologicznego picia i stuprocentowy dowód choroby alkoholowej.
Sprawy te są siłą rzeczy źródłem wielu bolesnych nieporozumień. Nierzadko słyszy się jak żona prosi męża, by nie pił "za dużo", albo poprzestał na paru kieliszkach... I on obiecuje, że tylko toast, że tylko jeden, dwa, bo przecież nie wypada nie wypić, ale przyrzeka, naprawdę chce... Tylko, że jeśli jest alkoholikiem, a może nim być nie wiedząc o tym, to jest to niemożliwe, bo ten pierwszy kieliszek zadziała jak spust karabinu maszynowego, wywołującego całą serię...
Bywa i tak, że alkoholik zdaje sobie sprawę z tej lawinowej reakcji i w danej sytuacji postanawia nie pić w ogóle. Rzadko jednak udaje mu się wytrzymać nacisk i presję towarzystwa, które robi wszystko by namówić go na ten chociaż jeden kieliszek. "Jeden kieliszek jeszcze nikomu przecież nie zaszkodził...."
LECZENIE CHOROBY ALKOHOLOWEJ
Zanim w następnym odcinku naszego cyklu przejdziemy do omówienia konkretnych elementów terapii choroby alkoholowej, powiemy dzisiaj o podstawowych, ogólnych zasadach jej leczenia:
1. W każdym przypadku podejrzenia o chorobę alkoholowa konieczna jest specjalistyczna diagnoza. W tym celu należy się zgłosić do ośrodka leczenia alkoholizmu lub do innych placówek prowadzących program takiego leczenia.
2. Należy pamiętać, iż nie leczona choroba alkoholowa nigdy sama „nie przechodzi". Ograniczenie picia i picie słabszych trunków są sposobami samo-oszukiwania się. Jedynym sposobem poradzenia sobie z choroba alkoholowa jest całkowite i na zawsze zaprzestanie picia alkoholu pod jakąkolwiek postacią.
3. Podjęcie leczenia oznacza zaakceptowanie faktu, że „sam nie potrafię sobie poradzić z problemem alkoholowym i potrzebuję pomocy". Jest to moment rezygnacji z bezsensownej walki z wiatrakami zaprzeczeń, utrzymujących osobę pijąca w złudnym przekonaniu: „nie jestem alkoholikiem, mogę przestać pić kiedy tylko zechce, zależy to tylko od mojej woli".
4. Aby leczenie było skuteczne konieczne jest rozumienie, iż jest to proces długotrwały, żmudny, wymagający konsekwencji, podporządkowania się rygorom terapii i jak największego w nim udziału rodziny alkoholika.
5. Nie należy oczekiwać leczenia konwencjonalnego, polegającego na przyjmowaniu określonych leków. Leczenie choroby alkoholowej wymaga kompleksowego, specyficznego oddziaływania psychiatrycznego i psychologicznego, a w stanach skrajnego wyczerpania czy powikłań somatycznych, także internistycznego. Początkowy okres trzeźwości może się wiązać z rozdrażnieniem, pobudzeniem, przejściowymi stanami bólowymi, itd. Alkoholik może wtedy odczuwać potrzebę przyjmowania środków uspokajających, nasennych, lub przeciwbólowych. Jest to bardzo niebezpieczny moment, ponieważ niekontrolowane przyjmowanie nawet najbardziej popularnych leków, może w tym okresie przejść bardzo szybko w uzależnienie się od nich. Zdarza się to często i tak osoba z jednego uzależnienia wpada natychmiast w drugie. Przyjmowanie jakichkolwiek leków musi odbywać się pod ścisłą kontrola specjalisty prowadzącego leczenie alkoholika /dotyczy to nawet tak popularnych środków jak aspiryna, czy Tylenol/.
6. Nie należy oczekiwać, iż samo zaprzestanie picia automatycznie rozwiąże narosłe problemy i przywróci alkoholika do stanu, w jakim był przed choroba alkoholowa. Jeśli uda mu się przerwać picie i osiągnąć stan trzeźwości, będzie on inną, zupełnie nowa osoba. Czeka go trudny okres trzeźwego spojrzenia na siebie i najbliższe otoczenie, na dokonane już spustoszenia, straty, nieodwracalne zmiany w rodzinie, itd. Wiele z tego, co zobaczy zaskoczy go i zaboli. Będą sprawy, których już nie naprawi i nie odwróci, pomimo najlepszych chęci. Będzie to sytuacja podobna do tej, kiedy człowiek wraca po wielu latach nieobecności z dalekiej podroży. On sam będzie już innym człowiekiem, chociaż nie od razu będzie to rozumiał. To, co zastanie zobaczy jako zupełnie nowe, chociaż żył przez cały czas „tuż obok", a nawet sam był przyczyna wielu tych zmian. Dopiero teraz, będąc trzeźwym, zauważy to czego nie dostrzegał notorycznie pijąc. I dla alkoholika, i dla jego najbliższego otoczenia będzie to czas najwyższej próby, czas poznania się od nowa, zaakceptowania nieodwracalnych zmian i budowania zupełnie nowego życia. Nigdy już nie będzie tak jak było.
7. Generalnie można powiedzieć, ze leczenie nie likwiduje alkoholizmu. Nie ma wyleczonych alkoholików, są tylko niepijący alkoholicy. Oznacza to, ze alkoholikiem jest się już zawsze, nawet nie pijąc przez kilkadziesiąt lat, ponieważ utrata kontroli nad piciem jest nieodwracalna. Leczenie sprowadza się do przerwania picia pod kontrola medyczna, usunięcia objawów abstynencyjnych czyli tych związanych z narkotycznym głodem alkoholu i utrzymywaniem bezwzględnej abstynencji do końca życia. Jeśli ktoś spodziewa się, ze po okresie leczenia będzie mógł znowu normalnie, towarzysko pić, choćby w najmniejszych ilościach, to jeśli naprawdę zależy mu na wyleczeniu się, musi zrezygnować z takich nierealistycznych oczekiwań zanim jeszcze rozpocznie leczenie. Niepijącemu alkoholikowi nie wolno nawet przyjmować np. syropów na kaszel opartych na alkoholu, a także tych lęków, których skład chemiczny podobny jest do alkoholu. Najmniejsza dawka alkoholu może bowiem spowodować natychmiastowy nawrót choroby.
8. Powrót do życia po zaprzestaniu picia przypomina z kolei naukę skoku do wody tyłem. Wymaga to od alkoholika nie tylko pracy nad „alkoholowym myśleniem", czyli takim, które swoją szczególną logika powodowało, `że bronił dalszej możliwości picia, ale tez konstruowania konkretnej „mapy" postępowania. Alkoholik rozpoczynający leczenie nie wie co się z nim dzieje, ani w jakim kierunku zmierza. Zanim wypracuje sobie swoja mapę musi zaufać temu, co będą proponowali chcący mu pomoc i mający większe niż on i jego rodzina doświadczenie. To oni w początkowym okresie będą go instruowali co do techniki „skoku do wody tyłem". Ale najistotniejsze w tym powrocie do życia będzie to, czy alkoholik będzie miał do kogo i do czego wracać. Oczywiście najlepiej byłoby gdyby po podjęciu leczenia miał obok siebie kochająca rodzinę. Często jednak jest to zupełnie nierealistyczne oczekiwanie, bo tej rodziny już dawno może nie mieć, nawet jeśli jest „tuż obok". Bywa i tak, ze rodzina odchodzi od pijącego właśnie wtedy, gdy podejmuje on wysiłek zaprzestania picia. Dlatego celem na tej nowej mapie nie może być to co było, ani to co będzie. Cel musi być realny, widoczny, konkretny i możliwy do zrealizowania natychmiast. Celem może być tylko „dzisiaj i teraz", a wiec trzeźwość dzisiaj i życie teraz, nawet jeśli miałoby to znaczyć zaakceptowanie prawdy: „bez tych z którymi byłem dotychczas".
9. Ale żaden alkoholik nie musi być sam. Na całym świecie, w każdym nieomal mieście i miasteczku funkcjonują grupy Anonimowych Alkoholików. Ich skuteczność w utrzymywaniu w trzeźwości milionów ludzi jest niezaprzeczalna.
Codziennie dla tysięcy alkoholików grupy te są miejscem oparcia, pomocy i zrozumienia. Nikt bowiem lepiej nie zrozumie alkoholika jak drugi, ale trzeźwy już, alkoholik.
Leczenie choroby alkoholowej – pierwsze kroki
Podstawowa sprawa wymagającą ustalenia przed podjęciem leczenia jest diagnoza. Chodzi w niej głownie o stwierdzenie na jakim etapie choroby alkoholowej znajduje się osoba podejmująca leczenie. Pierwsza bowiem decyzja powinna dotyczyć tego czy osoba ta wymaga pobytu w szpitalu, w celu tzw. odtrucia, czyli odstawienia alkoholu pod kontrola medyczna.
Na skutek fizjologicznego uzależnienia od alkoholu, w momencie jego odstawienia powstaje wiele patologicznych, często bardzo poważnych objawów psychicznych i fizjologicznych. W nazewnictwie psychiatrycznym objawy te określa się terminem „zespół abstynencyjny". Zespół ten jest tym bardziej nasilony i niebezpieczny im bardziej rozwinięta jest choroba alkoholowa. Nie dostarczenie organizmowi alkoholu/narkotyku, w ostrym zespole abstynencyjnym, może nawet stanowić zagrożenie dla życia. Dlatego w takich przypadkach musi się ono odbywać pod ścisłą kontrolą medyczna.
W praktyce bywa jednak często tak, ze alkoholik nie potrafi już w ogóle przerwać picia, pije cały czas i to stanowi podstawowe zagrożenie. W takich przypadkach przyjmowany jest do szpitala na odtrucie nawet bez jakiejkolwiek wcześniejszej diagnozy.
Odtrucie ma przeważnie miejsce w szpitalu psychiatrycznym lub w zamkniętym oddziale psychiatrycznym innego szpitala. Trwa najczęściej trzy dni, po których pacjent zostaje przeniesiony do oddziału leczenia alkoholizmu. Jest to z reguły również oddział zamknięty.
Odstawienie alkoholu w czasie trzydniowego pobytu na oddziale odtruć nie jest wyleczeniem z choroby alkoholowej, ani nawet jego pierwszym etapem. Ale jest to pierwszy, niezbędny warunek rozpoczęcia leczenia.
Odtrucie nie likwiduje tez głodu alkoholowego. Przerywa tylko w sposób bezpieczny i kontrolowany jeden z ciągów picia, bez żadnej gwarancji, iż np. na następny dzień nie nastąpi powrót do picia. Daje jednak alkoholikowi pierwsza realna możliwość jaka jest znalezienie się w oddziale leczenia alkoholizmu, a wiec dokonania, pod fachowa opieka, pierwszego rzeczywistego kroku w kierunku powrotu do normalnego życia. Obowiązująca powszechnie zasada oddziałów leczenia alkoholizmu jest bowiem warunek, iż w prowadzonej przez nie terapii mogą uczestniczyć tylko osoby w danym momencie trzeźwe. A wiec osoba znajdująca się pod bezpośrednim wpływem alkoholu nie będzie przyjęta na taki oddział. Musi wytrzeźwieć sama lub przejść odtrucie. Celowo używam określenia „pod bezpośrednim wpływem alkoholu" gdyż rzeczywista, fizjologiczna trzeźwość, czyli pełne odtrucie alkoholik osiąga czasem dopiero po 6-7 miesiącach trzeźwości. Trzeźwość psychiczną zaś znacznie, znacznie później...
Bywa, ze alkoholik zaraz po odtruciu opuszcza szpital na własną prośbę, nigdy nie rozpoczynając zasadniczego leczenia. Jest przekonany, że już nie dotknie alkoholu lub przeciwnie – prosto ze szpitala rusza do baru.
Gdy wierzy, że będzie potrafił nie pić, może nawet utrzymać trzeźwość przez jakiś czas. Ale bez fachowej pomocy, terapii, wiedzy o chorobie i czekających go niebezpieczeństwach powrotu do picia, a także sposobach radzenia sobie w momentach kryzysu i bez umiejętności ich wczesnego rozpoznawania, bardzo szybko prawdopodobnie wróci do picia.
Odtrucie jest tylko szansa zrobienia pierwszego ruchu w pozytywnym kierunku i jak każda szansa może być wykorzystana lub zmarnowana. Nic więcej.
Po odtruciu, pobyt na oddziale leczenia alkoholizmu trwa przeważnie od trzech tygodni do trzech miesięcy, w zależności od stanu chorego. Oddziały takie funkcjonują jako jednostki zamknięte, w których zabronione są wizyty, a początkowo nawet telefony. Ma to swoje uzasadnienie.
Alkoholik trafia na leczenie z reguły w momencie, gdy w jego życiu „wszystko się zawaliło" albo „wali". Oznacza to, że na zewnątrz czekają na niego ludzie gotowi natychmiast stawiać mu swoje warunki, zadania, domagać się rekompensat i zadośćuczynienia, oskarżać, informować o podjętych przeciw pijącemu akcjach prawnych, itd.
Zamkniecie alkoholika w szpitalu ma m. in. na celu ochronienie go przed takimi wpływami. W tym pierwszym okresie, bardzo chwiejnej i niepewnej jeszcze trzeźwości, gdy nie wie jeszcze co może robić, by ją utrzymać i jak radzić sobie z trudnymi emocjonalnie sytuacjami, jest to po prostu konieczne. Potem będzie musiał stanąć z nimi twarzą w twarz. Ale jeszcze nie teraz.
Na razie musi być obserwowany, trzeba będzie mu pomoc pokonać kolejny rzut zespołu abstynencyjnego, podreperować stan serca, czy wątroby, odżywić. Musi się dowiedzieć co się stało, musi zrozumieć, gdzie jest i dlaczego, co mu grozi, jakie ma wybory i jakimi drogami może je osiągnąć. Ma szanse usłyszeć to na trzeźwo.
Usłyszy tez historie picia innych alkoholików. Pierwszy raz w życiu zobaczy się w nich jak w lustrze, na trzeźwo, choć nadal będzie myślał w „alkoholiczny" sposób. Będzie zaprzeczał, będzie się bronił i uciekał. Ale tym razem nikt się na to nie złapie, nie nabierze, nie przytaknie, ale tez nie odrzuci i nie znieważy.
Personel takich miejsc to często niepijący alkoholicy – lekarze, psycholodzy, pielęgniarze, salowi lub osoby z dużym doświadczeniem leczenia alkoholików. Oni nie kupią historii o zlej żonie, podłej pracy, czy pechu w życiu. Wielu przeszło to samo co on, wiedza jak jest... Będzie miał szansę usłyszeć, że jest alkoholikiem i ze to jest podstawowa przyczyna jego picia. Pokażą mu jak się oszukuje. Powiedzą mu to prosto w oczy. Powiedzą mu to ci, którzy byli w takim samym stanie i miejscu co on. Powiedzą mu to z szacunkiem, bo dla nich on będzie zwierciadłem ich przeszłości, której nie odrzucają i nie zaprzeczają, a z którą musieli nauczyć się żyć.
Zobaczy półprzytomnych, nie mogących chodzić, moczących się, halucynujacych. Zobaczy swoja przyszłość. Będzie miał szanse zobaczyć to na trzeźwo.
Nikt go jednak nie będzie straszył. Nikt go nie będzie namawiał do leczenia, ani przekonywał. Dowie się, że może otrzymać pomoc, jeśli będzie chciał z niej skorzystać. Jeśli nie, przekona się, ze taki pobyt w szpitalu jest strata czasu i pieniędzy. Jego życie zależy tylko od niego. Może przestać pić i zacząć życie od nowa. Ale nie musi, może pić dalej, bo jeśli jemu samemu nie zależy na odzyskaniu i odbudowaniu tego życia, to nikt, zupełnie nikt nie może mu pomoc. Będzie miał szanse, ale nie może liczyć, że ktoś weźmie na siebie odpowiedzialność za to co zrobi i jak tę szansę wykorzysta.
Przed wyjściem ze szpitala dostanie adresy, telefony i termin wizyty u psychologa zaraz na następny dzien. Dowie się, że alkohol będzie go kusił cały czas po opuszczeniu szpitala. Dostanie instrukcje, co ma robić w takich sytuacjach. Od tego momentu będzie już cos od niego zależało.
Błędem byłoby jednak oczekiwać cudów po takim pobycie w szpitalu. W najlepszym wypadku alkoholik wyjdzie z niego bardziej trzeźwy i dobrze poinformowany co ma dalej robić. Być może nawet zrozumie i przyjmie to, że jest alkoholikiem. To byłoby już bardzo dużo.
Za mało jednak by uznać, ze problem alkoholowy jest opanowany i kontrolowany. Teraz dopiero zacznie się najtrudniejszy etap – etap konfrontacji z życiem. Tym trudniejszy, ze w konfrontacji tej nie będzie mógł sobie „pomagać" alkoholem.
Leczenie choroby alkoholowej – zmiana tożsamości
W poprzednim odcinku opisaliśmy pierwsze kroki jakie powinien zrobić alkoholik decydujący się na powrót do normalnego życia. Zasadnicza sprawa jest odtrucie, czyli przerwanie picia pod kontrola lekarska. Przeważnie jest to konieczność i podstawowy warunek rozpoczęcia leczenia. Następnie proponowany jest pacjentowi pobyt w oddziale leczenia alkoholizmu który, nawet najlepiej wykorzystany, nie oznacza zakończenia batalii o trzeźwość.
Jak tez pisaliśmy wcześniej nie istnieje wyleczenie z choroby alkoholowej w tym sensie, że leczenie przywróci zdolność do normalnego, towarzyskiego picia. Problem alkoholowy może być rozwiązany tylko w jeden sposób – utrzymaniem bezwzględnej abstynencji do końca życia.
Życiorys alkoholika określany jest często jako „piciorys". Termin ten ukuli sami alkoholicy. Wyraża on życie pod dyktando alkoholu. Alkohol całymi latami zajmuje centralne miejsce w świadomości pijącego. Powodem jest alkoholowa narkomania, czyli fizjologiczna konieczność picia.
Ta prosta prawda nie jest jednak oczywista dla pijącego, który nawet w skrajnym stadium choroby alkoholowej może jej zaprzeczać. Istotą tych zaprzeczeń jest przekonanie, że jest w stanie kontrolować picie. Jego szanse na trzeźwość są tym mniejsze im bardziej w to wierzy. Jedynym bowiem sposobem sprawdzania tej racji jest... picie. A picie to trwanie w nałogu.
Dopiero poddanie się, czyli pełne zaakceptowanie faktu, iż nie jest w stanie pić w sposób kontrolowany umożliwia start do trzeźwości. Wiąże się to z przekonaniem, iż tylko nie pijąc w ogóle może uzyskać kontrole nad alkoholem, tzn. może kontrolować nie picie, ponieważ picia nigdy już nie będzie mógł kontrolować. Gdy to przyjmie, zrezygnuje z kolejnych, nieskutecznych prób kontrolowanego picia i trzeźwość stanie się realnym celem. Jest to bardzo ważny moment. Czasem następuje on już w trakcie pierwszego pobytu w szpitalu, a czasem znacznie później, po wielu nawet latach...
W początkowym okresie trzeźwości alkoholik przypomina małe, bezradne dziecko. Potrzebuje pomocy, wyjaśnień i bardzo konkretnych instrukcji jak ma postępować. Przeszedł odtrucie, potem w czasie pobytu w szpitalu jako tako wytrzeźwiał, ale po jego opuszczeniu po prostu nie wie jak żyć bez picia, nie mówiąc o tym jak ma utrzymać trzeźwość.
Alkohol nadal jest centralnym elementem w jego świadomości. Wszystkie nawyki i rutyna dnia codziennego wiążą mu się nadal z alkoholem. Ludzie z którymi utrzymywał kontakty pija jak pili. Dzieci wyrosłe i wychowane z jego pijanym obrazem nie znają go trzeźwego. On sam, nie zna już siebie trzeźwego. Znajomi, sąsiedzi, koledzy, przyjaciele i wrogowie nauczyli się przez lata reagować na niego jak na pijącego. Teraz też będą tak reagowali... Będą stawiali, częstowali, zapraszali na alkoholowe imprezy, lub pomijali go w jakichś sprawach, bo przecież wiadomo... Będzie potrzebował dużo wewnętrznej siły i rozumienia by stawić temu czoła.
Do tego istnieć będzie realne niebezpieczeństwo nawrotów narkotycznego, fizjologicznego głodu alkoholu. To dla niego nic nowego. Normalnie wypiłby klina i miałby spokój do szybkiego, następnego razu. Ale teraz nie wolno mu pić, a nie wie jak może sobie pomoc w takich sytuacjach bez alkoholu.
Gdy nawet otoczenie uwierzy, ze przestał pić zarzuci go natychmiast wszystkimi trudnymi, zaniedbanymi, nierozwiązanymi sprawami i problemami. Wszyscy będą oczekiwać, ze teraz szybko naprawi to, co zaniedbał przez lata picia i w taki sposób jak to sobie wyobrażają. To oczywiście nie będzie możliwe wiec znaczną się pretensje, krytyka, oskarżania. Kiedyś odreagowałby takie stresy w barze, teraz nie wie co może zrobić, by poradzić sobie z presja otoczenia i z negatywnymi emocjami.
Utrata wiary w możliwość kontrolowanego picia wiąże się tez z narodzinami nowej tożsamości „jestem alkoholikiem". Podobnie jak u dziecka rozwój tej nowej tożsamości i nowych przekonań wymaga naśladownictwa i utożsamiania się z innymi. Potrzebne mu będą wzory do naśladowania, czyli kontakt z ludźmi, którzy maja doświadczenie w budowaniu takiej nowej tożsamości. Będzie to czas pytań i niełatwych odpowiedzi. Będzie próbował zrozumieć „jak" to się stało, że został alkoholikiem. Jeszcze trudniejsze okaże się pytanie „dlaczego" został alkoholikiem. Może nawet nie będzie chciał sobie zadać takiego pytania. Dlatego potrzebuje środowiska ludzi, którzy nie pozwolą mu od takiego pytania uciec i którzy będą go na tyle akceptowali, iż będzie miał odwagę sobie na nie odpowiedzieć. Mam tu oczywiście na uwadze członków ruchu Anonimowych Alkoholików.
Nic w tym okresie nie będzie łatwe. Cala ta nowa rzeczywistość musi być przez niego rozpoznana, zrozumiana, zaakceptowana i oswojona. Dlatego alkoholik potrzebuje w tym czasie intensywnej pomocy. Kto może mu jej udzielić?
Przede wszystkim rodzina, psycholog i, jak już wspomniałam, grupa Anonimowych Alkoholików. Idealna byłaby sytuacja gdyby te trzy elementy zaistniały pozytywnymi oddziaływaniami w życiu alkoholika i współpracowały ze sobą. Nie zawsze jest to możliwe.
Psycholog jest najczęściej tą osoba, z która alkoholik ma kontakt przed szpitalem, w szpitalu i natychmiast po jego opuszczeniu (choć nie jest to reguła). Jego rola w tym czasie polega bardziej na koordynowaniu pewnych sytuacji i działań, niż na psychoterapii w pełnym znaczeniu tego słowa. Alkoholik potrzebuje konkretnego planu postępowania i taki plan może tworzyć pod kontrola psychologa. Kontrola ta dotyczy pomocy w dokonywaniu realnych, możliwych do zrealizowania celów, wspólnej analizie niepowodzeń i podtrzymywaniu motywacji do utrzymywania trzeźwości.
Zadaniem psychologa jest także diagnoza sytuacji rodzinnej alkoholika. Jeśli ta rodzina istnieje, stanowi najbliższe jego otoczenie i od istniejących w niej wzajemnych relacji w zasadniczej mierze zależy sytuacja alkoholika.
Każda rodzina ma swoje fundamenty, utarte sposoby funkcjonowania, dynamikę i tajemnice. I sytuacja w rodzinie może być realnym zagrożeniem dla trzeźwości alkoholika. Tu bowiem najsilniej mogą skoncentrować się patologiczne skostnienia, nierealistyczne oczekiwania, gry, w których stawka jest pozycja w rodzinie, zawile scenariusze i sztywne, utarte role przypisane każdemu w myśl jakichś niekwestionowanych zasad, które utrzymują całość.
Ta całość często z zewnątrz wygląda zupełnie normalnie i - jak się na pierwszy rzut oka wydaje - jedyną plamą na jej wizerunku jest alkoholik. Dopiero spojrzenie z bliska przekonuje, że to całość jest chora, a alkoholizm jest tylko jednym z objawów tej choroby. Bez leczenia przyczyn, które są powodem choroby całego systemu rodzinnego trudno będzie wyeliminować tylko jeden z jej objawów. Dlatego tez prowadzona przez psychologa terapia rodzinna jest tak ważnym elementem w procesie odbudowywania przez alkoholika życia.
Ale bywa i tak, że alkoholik w okresie odzyskiwania trzeźwości traci rodzinę. Dzieje się tak z rożnych powodów, na przykład wtedy, gdy decyzja zaprzestania picia przychodzi po prostu za późno, gdy nawet zdecydowana, rzeczywista trzeźwość i konkretne kroki w kierunku pozytywnych zmian nie mogą już niczego uratować.
Zdarza się jednak i tak, ze to właśnie trzeźwość jest bezpośrednią przyczyną odrzucenia alkoholika przez rodzinę. Ma to miejsce wtedy gdy alkoholizm spełniał w rodzinie ważne, choć patologiczne funkcje i jego utrzymywanie było w interesie całej rodziny, czy któregoś z jej członków. Takie sytuacje maja miejsce gdy np. alkoholik od dawna już był tylko tolerowany w rodzinie z jakichś partykularnych powodów, np. jako „siła robocza", trudna, ale tez wygodna o tyle, ze zawsze nietrzeźwa, a wiec łatwa do manipulacji i nie wymagająca niczego specjalnego poza butelka. Trzeźwość kładzie kres takiemu „układowi", a ponieważ nic innego już nie stanowi wiązania miedzy nim, a rodzina nie ma tez powodów by istniały jakiekolwiek związki.
Rodząca się trzeźwość alkoholika zaburza praktycznie cały ustalony porządek w rodzinie, utrzymywany latami dużym wysiłkiem pod katem picia np. ojca, czy matki. Ma to swoje konsekwencje.
Dzieci nauczyły się żyć bez ojca, żona nauczyła się żyć bez meza. I dzieci i żona nauczyli się żyć z pijącym, nietrzeźwym człowiekiem. Teraz ten człowiek wytrzeźwiał i domaga się szacunku dla siebie, chce mieć wpływ na dzieci, chce by szanowały jego decyzje. Konflikt gotowy, bo dzieci go nie znają, jest już innym człowiekiem, jest dla nich prawie obcy, ale kojarzą go nadal z najgorszymi chwilami. A on widząc ich opór, braki w wychowaniu i oddalenie od niego od razu postanawia być ojcem wszystko w ich życiu zmieniającym.
Podobnie może się przedstawiać sytuacja z żoną. Nauczyła się już nie liczyć na niego, podejmować niezależne decyzje, unikać kontaktów seksualnych, bywać sama w rożnych społecznych sytuacjach. A tu nagle trzeźwiejący małżonek domaga się uwzględniania go we wszelkich poczynaniach, chce mieć głos, chce decydować, mieć wpływ, a przede wszystkim chce zmieniać. I może okazać się, ze ona już tego nie chce i nie potrzebuje. Może się okazać bowiem, że trzeźwiejący mąż jest jej bardziej obcy i daleki niż ten wiecznie pijany i zdecyduje, że czas się z nim ostatecznie rozstać.
Bez względu na decyzje jakie zapadają w rodzinie kontakt z psychologiem jest bardzo ważny. Terapia rodzinna może pomoc całej rodzinie, jako całości i poszczególnym jej członkom w odnalezieniu się na nowo w tej szczególnej sytuacji.
Dla alkoholika może to być szansa przemyślenia i przeanalizowania nowych zachowań wobec najbliższych i próba zrozumienia spraw z wielu punktów widzenia, a także, gdy te rodzinę stracił lub traci, możliwość udzielenia mu wsparcia, pomocy w akceptacji sytuacji oraz motywowania do poszukiwania celów, które staną się nowymi filarami jego życia.
Leczenie choroby alkoholowej – grupy AA
AA, czyli Anonimowi Alkoholicy – dziw, ze takowi w ogóle istnieją, bo tak naprawdę jakby ich nie było, nie widać ich, nikt nie powtarza ich imion, nie widnieją w żadnych publikacjach czy broszurach.
Miedzy sobą znają się tylko z imienia i z ilości lat życia w trzeźwości. Nie wyciągają do nikogo rak po pieniądze, nie zabiegają o bogatych sponsorów, nie słyszałam tez nigdy o jakichś aferach z udziałem ludzi z AA. Za to numery „gorących linii telefonicznych" AA umieszczane są na pierwszych stronach książek telefonicznych na całym świecie, wśród tych najważniejszych.
Profesjonaliści zajmujący się leczeniem alkoholizmu patrzą na nich z dystansu, ale tez z uznaniem i respektem. Ci, najlepiej orientujący się w leczeniu choroby alkoholowej wiedza bowiem, że skuteczność tego ruchu w utrzymywaniu w trzeźwości milionów ludzi na świecie oceniana jest wyżej od skuteczności metod psychologicznych i psychiatrycznych razem wziętych.
Ale nie ma konfliktu miedzy AA, a szpitalami, oddziałami odtruć, czy psychologami leczącymi alkoholizm. W niektórych przypadkach formalnym wręcz warunkiem leczenia choroby alkoholowej jest uczestnictwo leczącego się w spotkaniach grup AA. Początkowo wiec może to być uczestnictwo obowiązkowe. Tak się zdarza, gdy osoba podejmuje leczenie z nakazu sadu. W ramach takiego nakazowego leczenia wyznaczana jest określona ilość godzin uczestnictwa w spotkaniach AA.
Podobnie rzecz się ma w nieobowiązkowym leczeniu. W początkowym okresie trzeźwości alkoholik potrzebuje bardzo konkretnych instrukcji i konsekwentnego rozliczania go z podjętych w leczeniu zobowiązań. Jeśli decyduje się na leczenie musi poddać się pewnym wymogom i stosować się do zaleceń. Jednym z nich może być uczestnictwo w mityngach grup AA.
Szpital i gabinet psychologiczny są często miejscami, gdzie alkoholik po raz pierwszy dowiaduje się o ruchu AA. Początkowo przychodzi z tych spotkań rozczarowany. Wszystko wydaje mu się „dziwaczne", a nawet „śmieszne". Broni się przed kolejnym uczestnictwem, szuka wymówek, a bywa ze definitywnie odmawia. Jest prawdopodobne, ze im gwałtowniej odrzuca AA, tym bardziej spotkania takie konfrontują go z własnymi problemami.
A w AA nikt go nie namawia, nie pyta, niczego nie chce, może występować anonimowo i nie musi z nikim zamienić nawet słowa. Ale dowiaduje się powoli różnych rzeczy. Widzi osoby nie pijące od lat. Słyszy ich piciorysy i rozpoznaje w nich siebie. Dowiaduje się o spotkaniach zamkniętych, o spotkaniach dla rodzin, dzieci, żon, o Dwunastu Krokach, o idei, którą żyją ludzie, kiedyś będący na dnie. Widzi ludzi na rożnym poziomie. Opiekunem dyrektora dużej fabryki może być w AA sprzedawca hot-dogów na ulicy. Tu zacierają się różnice i wobec problemów alkoholowych wszyscy są tacy sami, bez wyjątku.
Kim wiec są Anonimowi Alkoholicy? Oddajmy im glos i posłuchajmy co mówią sami o sobie:
„Anonimowi Alkoholicy są stowarzyszeniem mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się miedzy sobą doświadczeniami, siłą i nadzieja, że uda im się rozwiązać wspólny problem i pomoc innym powrócić z alkoholizmu do zdrowia.
Jedynym warunkiem przyjęcia nowego członka jest jego pragnienie, by przestać pić. Nie ma opłat lub składek na członkostwo w AA, zbieramy miedzy sobą składki na nasze skromne potrzeby.
Ruch AA nie jest związany z żadną sektą religijną, polityką, organizacją, czy instytucją, nie chce być wciągany w żadną kontrowersje, nie poleca ani nie sprzeciwia się żadnej zasadzie, czy idei.
Naszym głównym celem jest utrzymać trzeźwość i pomoc innym alkoholikom w osiągnięciu trzeźwości.
My mężczyźni i kobiety w AA odkryliśmy i stwierdziliśmy fakt, że nie możemy pić umiarkowanie alkoholu. Przekonaliśmy się, ze musimy żyć bez alkoholu jeśli chcemy uchronić siebie i naszych najbliższych od tragicznego losu.
Mając tysiące grup, w tysiącach miejscowości, jesteśmy częścią międzynarodowego, nieformalnego, luźno zorganizowanego stowarzyszenia, które ma członków w ponad 90 państwach świata.
Mamy tylko jeden cel: utrzymać się w trzeźwości i pomoc innym, którzy zwrócą się do nas o pomoc. Nie jesteśmy reformatorami, misjonarzami, nie jesteśmy związani z żadną inna grupa, idea lub religia. Nie mamy żadnego zamiaru, ani życzenia „wysuszyć" z wody cały świat. Nie rekrutujemy nowych członków, ale chcemy ich mieć w Klubie i witamy najserdeczniej. Nie narzucamy innym naszych tragicznych przeżyć i doświadczeń alkoholowych, ale dzielimy się chętnie tymi przeżyciami gdy jesteśmy o to proszeni lub gdy to może komuś pomoc.
Wśród naszych członków znaleźć można ludzi w każdym wieku i z rożnych środowisk. Niektórzy z nas pili przez wiele lat zanim zrozumieli, ze nie tolerują alkoholu, inni byli większymi szczęściarzami i dużo wcześniej docenili niebezpieczeństwo nałogu.
Skutki nałogu nie były takie same dla wszystkich. Niektórzy z nas stoczyli się na dno zanim zwrócili się do AA o pomoc. Niektórzy stracili rodziny, majątki i własną godność – byliśmy w „Skid Row" (rynsztokach) wielu miast. Wielu z nas niezliczona ilość razy było pacjentami zamkniętych instytucji, szpitali i więzień. Popełnialiśmy najcięższe nieraz grzechy przeciw społeczeństwu, rodzinie, pracodawcom i samym sobie. Ale większość z nas nie była w szpitalu, lub w wiezieniu, nie straciła przez picie posad, ani rodziny, lecz mimo tego tez doszliśmy do wniosku, ze alkohol wpływa bardzo negatywnie na nasze życie.
A gdy postanowiliśmy przestać pić, odkryliśmy ze zdumieniem, że jest to niemożliwe, że nie możemy już żyć bez alkoholu i o pomoc zwróciliśmy się do AA. (...)
My Anonimowi Alkoholicy nie uważamy się za jedynych ludzi, którzy znaleźli odpowiedz na pytanie jak rozwiązać problem alkoholizmu. Wiemy tylko, ze program AA okazał się dla nas skuteczny. Widzieliśmy i widzimy, ze program AA był, jest i będzie skuteczny dla każdego nowego członka prawie bez wyjątku, pod warunkiem, ze bardzo poważnie chce przestać pić.
Czego dowiedzieliśmy się o alkoholizmie? Przede wszystkim tego, ze alkoholizm jest najdawniejszym problemem w historii ludzkości. Od bardzo niedawna zaczęliśmy korzystać z nowych metod w zwalczaniu alkoholizmu. Lekarze dzisiaj wiedza dużo więcej o alkoholizmie niż ich poprzednicy przed dwoma pokoleniami. Tak naprawdę nie mamy w AA oficjalnej definicji alkoholizmu, ale prawie jednogłośnie zgadzamy się, ze nasz stan mógłby być określony jako „fizyczny głód połączony z mentalnym opętaniem". (...)
Dzisiaj wiemy, że alkoholizm jest postępującą chorobą, która nigdy nie może być wyleczona, ale może być zatrzymany jej rozwój. Zdajemy sobie sprawę, ze bycie chorym to nie powód do wstydu, pod warunkiem, że szczerze spojrzymy na ten problem i postanowimy szukać pomocy. (...)
Jakże wiec utrzymujemy się w trzeźwości w takim nieformalnym i tak luźno zorganizowanym stowarzyszeniu? Po kompletnym wytrzeźwieniu fizycznym, bierzemy przykład z tych niepijących alkoholików, którzy byli tu dłużej od nas. Staramy się iść ich śladami, bo oni maja dłuższe doświadczenie w utrzymywaniu trzeźwości. Oni pokazują nam sposoby radzenia sobie z pokusami, które to sposoby na początku trzeźwości im pomagały. Możemy ich rady przyjąć lub odrzucić, bo w AA zawsze mamy prawo wyboru.
Ale ponieważ sprawa naszej trzeźwości musi być najważniejszą rzeczą w naszym życiu, uważamy, że to jest logiczne by uczyć się od tych, którzy doświadczyli już i wiedza, że: to da się zrobić, że to jest możliwe, że z pomocą AA alkoholik może być zrehabilitowany i prowadzić normalne, produktywne życie. (...)
Był kiedyś taki czas, gdy czuliśmy, że życie było absolutnie nie do zniesienia, a jedynie alkohol czynił je trochę mniej okrutnym. Nie wyobrażaliśmy sobie życia bez alkoholu. Dzisiaj, dzięki AA widzimy, ze nie tylko nic nie straciliśmy, a przeciwnie uratowaliśmy się i dostrzegamy nowe wartości, nowy sens w naszym istnieniu. Mamy nowych przyjaciół, nowe horyzonty i nowe nastawienie do życia."
To tyle Anonimowi Alkoholicy o sobie...
Nie chciałabym jednak zostawiać nikogo z wrażeniem, ze obraz AA, który mógł się zarysować po przeczytaniu tego odcinka, jest prawdziwy. Ruchu AA nie można prawdziwie opisać, zawsze będzie to zniekształcenie. Trzeba iść i zobaczyć, doświadczyć, posłuchać i przeżyć... W otwartych spotkaniach AA może uczestniczyć każdy bez wyjątku, także osoby niepijące. W następnym odcinku powiemy o tym jak znaleźć grupy AA.
Leczenie choroby alkoholowej – punkt zwrotny
Wbrew powszechnym opiniom, osoba chcąca się leczyć ma duże możliwości.
Pisaliśmy już o leczeniu szpitalnym, psychoterapii, terapii rodzinnej i grupach Anonimowych Alkoholików. Ogólnie można powiedzieć, iż leczenie choroby alkoholowej stawia sobie dwa cele: utrzymanie trzeźwości, czyli bezwzględną abstynencję do końca życia, oraz zmianę sposobu myślenia. Zatrzymajmy się przez chwile na tym ostatnim.
Alkoholowa mentalność określana jest często jako „alkoholowy sposób myślenia", a o kimś, kto nie pije i przejawia takie myślenie mówi się „pijany na sucho".
Alkoholik, który przestał pić, a więc wytrzeźwiał fizjologicznie, długo jeszcze myśli, odczuwa i zachowuje się jakby był pod wpływem alkoholu. Sama nieobecność alkoholu w organizmie nie likwiduje automatycznie alkoholowego sposobu myślenia.
Jest to zrozumiale gdy weźmie się pod uwagę fakt, iż lata picia nie tylko zmieniają fizjologie organizmu, ale tez funkcjonowanie emocjonalne i intelektualne. Picie wiąże się też z określonym światopoglądem zdeformowanym alkoholowymi potrzebami i nietrzeźwością. Po wytrzeźwieniu ten sposób myślenia nie zanika, nakładając się na wszystkie dziedziny życia.
Stare myślenie powraca, a alkoholik próbuje funkcjonować w nowej sytuacji w stary sposób, np. stosując ten sam egocentryzm, przejawiając te sama potrzebę dominacji itp. To z kolei może być przyczyną wewnętrznych konfliktów, niepokoju, poczucia izolacji, depresji, a nawet odrodzenia się przymusu picia.
Alkoholowe myślenie jest ściśle związane z rola alkoholu w życiu pijącego. Jest to bardzo ważny i niebezpieczny moment. Z jednej bowiem strony jest to moment gdy alkoholik ma szanse uświadomić sobie przed jakimi wewnętrznymi problemami i konfliktami uciekał w alkohol, a z drugiej, by nie złamać trzeźwości, powinien równolegle pracować nad nowymi sposobami ich rozwiązania.
Początkowym stanom trzeźwości mogą też towarzyszyć reakcje psychofizjologiczne podobne do kaca. „Suchy kac" wraz ze starym sposobem myślenia, jest ogromnym zagrożeniem dla trzeźwości. Posłuchajmy jak opisuje ten stan, jedna z uczestniczek ruchu AA:
„Dokonałam ważnego odkrycia: to, co nazywam pijackim stanem umysłu, jest po prostu częścią mnie samej, jest sposobem radzenia sobie ze światem wówczas, gdy czuje się nieszczęśliwa. Ten depresyjny stan ducha wpływa na mój stosunek do całego dnia. Tak jakbym była pijana, staje się wtedy superwrazliwa i nadmiernie reagująca, pełna poczucia bezwartościowości i bezradności, niczym pionek w rękach innych lub jak niewolnica posłuszna rozkazom z zewnątrz. Ten stan umysłu i ducha jest kolosalna przeszkoda, jest sposobem bycia, któremu ulęgłam i nad którym nie mam kontroli. Myślałam, że spotka mnie nagroda za wytrzeźwienie, a teraz musze się uczyć być sobą. Jestem jaka jestem i nie jest to mile. Czuje się pijana od emocji, tak jakbym miała kaca. Depresja ciąży mi jak kamień. Czuje złość i bezradność, tak samo jak wówczas, gdy piłam. Zawsze myślałam, ze czułam się tak z powodu picia. Teraz widzę, że moja złość jest niezależna od niczego. "
Przetrwanie tego okresu jest podstawowym celem pomocy oferowanej alkoholikowi przez grupy AA, które staja się rzeczywistym, silnym środowiskiem ochronnym. Osoba aktywnie uczestnicząca w programie AA uczy się w tym okresie przede wszystkim rozpoznawania w sobie starego, alkoholowego sposobu myślenia. Jest to podstawa, na której ma szanse osiągnąć samokontrole nad tym myśleniem. I jeszcze jeden opis „suchego kaca":
„Miałem okropne przeżycie, które nazywają „suchym kacem". Wydawało mi się, że znajduje się w stanie odmiennej świadomości, byłem przerażony i bezwolny. Prowadziłem samochód jak pijany, rozpierało mnie uniesienie. Dokładnie tak samo czułem się, gdy się upijałem. Zderzałem się z rożnymi rzeczami i mogłem się opanować jedynie przechodząc na mityng. Tu nagle wszystko zatrzymywało się w miejscu".
Takie przeżycia są „normalne" w początkowym okresie trzeźwości. Wzbudzają czasem przerażenie, a to co najbardziej przeraża, to nagle poczucie utraty kontroli. Jednocześnie jednak w stanach „suchego kaca" osoba może tez odczuwać przyjemna euforie, jakby gwałtowne podwyższenie nastroju, bardzo podobne do tego jakie osiągała piciem i oczywiście może pojawić się w tym momencie chęć jego zatrzymania i powrót do alkoholu.
I tu znowu wracamy do niezastąpionej roli AA. Korzystając z doświadczeń innych, w dyskusjach prowadzonych w otwartej, życzliwej atmosferze alkoholik może mówić o takich problemach i uczyć się nowych sposobów ich opanowywania i ostatecznie „przebudowywać" swoje myślenie na miarę nowych potrzeb i nowego sposobu traktowania siebie, innych i życia w ogóle.
Oczywiście nie jest to łatwe. Uczestnictwo w programie AA jest tylko szansa, natomiast sukces zależy od samego alkoholika. Przełamywanie starej logiki może trwać bardzo długo, a osiągniecie punktu zwrotnego poprzedzają czasem lata walki o... utrzymanie dawnych sposobów myślenia. Tak opisuje to jedna z alkoholiczek:
„Wiedziałam, że jestem alkoholiczka dwa lata przedtem, nim przyszłam na pierwszy mityng AA. Ale jeszcze przez sześć lat próbowałam udowodnić, że to nieprawda. No tak, minęły jeszcze cztery lata od przyjścia do AA, zanim się wreszcie poddałam. Były to okropne lata, ponieważ cala moja energia szła na to, żeby udowodnić sobie i innym, ze nie jestem alkoholiczka. Piłam tylko „towarzysko" i chciałam wszystkich o tym przekonać. Piłam codziennie, spędzając w barze po kilka godzin, bo wyglądało to bardziej towarzysko, ale z nikim nie rozmawiałam. Ludziom, którzy do mnie zagadywali, mówiłam żeby dali mi spokój; przyszłam tutaj pić! Pewnego dnia wszystko runęło i już nie mogłam więcej udawać"
Punkt zwrotny jest związany z osiągnięciem takiego stanu świadomości, w którym osoba zdająca sobie sprawę z istnienia i roli alkoholowego myślenia odzyskuje poczucie kontroli nad własnymi impulsami poprzez nowe sposoby zachowania. Początkowo chodzi tylko o to, by zastąpić akt sięgania po kieliszek czymś innym.
„Próbowałem zachować trzeźwość, myśląc o tym bez przerwy. Wydawało mi się, że wystarczy sobie powiedzieć, że nie będę pił i już. Ale po chwili to nie pomagało. Rozum mówił, że nie mogę pić, a ręka podnosiła kieliszek.(...)
Kiedyś, gdy czułem, że tracę kontrolę, natychmiast szukałem pretekstu, żeby się napić. Teraz, gdy jestem trzeźwy, tę przestrzeń wypełnia niepokój. Zamiast szukać sposobów ucieczki w alkohol, wypełniam tę przestrzeń telefonowaniem, mityngami, czytaniem, lub nawet spaniem. "
Z czasem uczenie się nowych zachowań ma szansę przejść w trzeźwe myślenie przed działaniem, a wiec w świadomą kontrolę.