Wiersze Lermontowa

Prorok

Odkąd jam mocy Nieśmiertelnej
Wszechwiedzy posiadł dar proroczy,
Odtąd już były mi czytelne
Grzechami lśniące ludzkie oczy.
 
Głosić począłem był wyrazy
I prawdy czystej i miłości:
Ciskali bliźni na mnie głazy,
Szalem gniewem do wściekłości.
 
Popiołem osypawszy włosy,
Uszedłem z miast z żebraczą laską;
W pustyni mieszkam pod niebiosy,
Jak ptaki karmion Bożą łaską.

Tam przestrzegając Wiecznej Woli,
Słucha mię wszelki żywot ziemi,
I gwiazdy w świetnej aureoli
Za rozkazami idą memi.
 
Lecz kiedy muszę grodem szumnym
Przez jego mury iść z pośpiechem,
To starce dzieciom nierozumnym
Z zadowolenia mówią, śmiechem:
 
"Patrzcie nań: wzorem niech ran będzie!
Był dumny, z nami się nie godził;
Głupiec! — przez jego ust narzędzie
Głos Boży — twierdził — ku nam schodził.
 
Patrzcież więc nań uważnie, dzieci,
Jak wasi gardzą nim rodzice,
Jak ma wychudłe, chmurne lice,
Jaką nagością, nędzą świeci!"
 
1890 r. 20 lipca.
Sławuta.

Żagiel

(tytuł oryginału - ros. "Парус")

Bieli się żagiel samotny w dali
Pośród błękitnej morza mgły!..
Czego on szuka śród cudzych krain?
Co on zostawił w kraju swym?..

Słychać świst wichru - burzą się fale,
Maszt ciągle skrzypi, reja się gnie...
Ach! Szczęścia on nie szuka wcale,
I nie od szczęścia uciec on chce!

Pod nim wytryska lazuru wzgórze,
Nad nim słonecznych promieni pył...
A on, zuchwały, przyzywa burzę,
Tak jakby w burzach pokój był!



Żagiel

                     Samotny żagiel w niebios toni
                     Bieleje na błękicie fal.
                     Skąd płynie? dokąd? za czym goni;
                     Ku jakim brzegom biegnie w dal?

                     Wrą fale, wicher oszalały
                     Ze skrzypem czoło masztu gnie...
                     I nie od szczęścia żagiel biały
                     Ucieka, nie ku szczęściu mknie !

                     Świetlisty pod nim szlak się pali,
                     Słoneczny z niebios pada pył;
                     On burzy wzywa z mglistej dali,
                     Jak gdyby w burzach spokój był.
                     tłumaczenie: Tadeusz Szepniewski

Парус
                          
Белеет парус одинокой
В тумане моря голубом. -
Что ищет он в стране далекой?
Что кинул он в краю родном?

Играют волны, ветер свищет,
И мачта гнется и скрыпит;
Увы! - он счастия не ищет
И не от счастия бежит! -

Под ним струя светлей лазури,
Над ним луч солнца золотой: -
А он, мятежный, просит бури,
Как будто в бурях есть покой!



BORODINO

„Dziaduniu, powiedz, nie na próżno
Moskwę oddaliśmy Francuzom,
Puszczając miasto z dymem?
Wszak były starcia zagorzałe,
A powiadają, że niemałe!
Nie próżno pomną w Rosji całej
Bitwę pod Borodinem!"
— Tak, byli niegdyś bohaterzy:
Któż by się dzisiaj z nimi mierzył
Jak oni w boju stanął!
Niedobry los był ich udziałem:
Z pola powrócił zastęp mały...
Gdyby niebiosa tak nie chciały,
Moskwy by nie oddano.

Ależ był dzionek! W dymu chmurze
Francuzi rwali niby burze,
Lecz trwała wciąż reduta.
Ułani z pstrymi proporcami,
Dragoni w kaskach i z kitami
Przelatywali przed oczami,
Wszyscy walili tutaj.
Walk takich oczy nie widziały!...
Godła jak cienie wzlatywały,
Dział błyski w dymu chmurach,
Pałaszów szczęk i świst kartaczy,
Grzązł bagnet, słabła dłoń rębaczy,
A kulom kres w przelocie znaczy
Krwawiących trupów góra.
W walce wręcz kładąc się pokotem,
Rosyjską mógł bojową cnotę
Wróg poznać należycie!...
Ziemia jak nasze piersi drżała,
Bój skłębił konie, ludzkie ciała,
Salwa tysiąca dział się zlała
W jedno przeciągłe wycie...
Zmierzchło się. Każdy był gotowy
Nazajutrz bój rozpocząć nowy,
Do końca trwać w szeregu...
Wtem uderzono w tarabany —
I odstąpili bisurmany.
Jęliśmy wtedy liczyć rany,
Przeliczać swych kolegów.

Ależ był dzionek! W dymu chmurze
Francuzi rwali niby burze,
Lecz trwała wciąż reduta.
Ułani z pstrymi proporcami,
Dragoni w kaskach i z kitami
Przelatywali przed oczami,
Wszyscy walili tutaj.
Walk takich oczy nie widziały!...
Godła jak cienie wzlatywały,
Dział błyski w dymu chmurach,
Pałaszów szczęk i świst kartaczy,
Grzązł bagnet, słabła dłoń rębaczy,
A kulom kres w przelocie znaczy
Krwawiących trupów góra.
W walce wręcz kładąc się pokotem,
Rosyjską mógł bojową cnotę
Wróg poznać należycie!...
Ziemia jak nasze piersi drżała,
Bój skłębił konie, ludzkie ciała,
Salwa tysiąca dział się zlała
W jedno przeciągłe wycie...
Zmierzchło się. Każdy był gotowy
Nazajutrz bój rozpocząć nowy,
Do końca trwać w szeregu...
Wtem uderzono w tarabany —
I odstąpili bisurmany.
Jęliśmy wtedy liczyć rany,
Przeliczać swych kolegów.

Ależ był dzionek! W dymu chmurze
Francuzi rwali niby burze,
Lecz trwała wciąż reduta.
Ułani z pstrymi proporcami,
Dragoni w kaskach i z kitami
Przelatywali przed oczami,
Wszyscy walili tutaj.
Walk takich oczy nie widziały!...
Godła jak cienie wzlatywały,
Dział błyski w dymu chmurach,
Pałaszów szczęk i świst kartaczy,
Grzązł bagnet, słabła dłoń rębaczy,
A kulom kres w przelocie znaczy
Krwawiących trupów góra.
W walce wręcz kładąc się pokotem,
Rosyjską mógł bojową cnotę
Wróg poznać należycie!...
Ziemia jak nasze piersi drżała,
Bój skłębił konie, ludzkie ciała,
Salwa tysiąca dział się zlała
W jedno przeciągłe wycie...
Zmierzchło się. Każdy był gotowy
Nazajutrz bój rozpocząć nowy,
Do końca trwać w szeregu...
Wtem uderzono w tarabany —
I odstąpili bisurmany.
Jęliśmy wtedy liczyć rany,
Przeliczać swych kolegów.

Tak, byli niegdyś bohaterzy;
Zuchy! Któż z nimi by się zmierzył,
Jak oni w boju stanął?
Niedobry los był ich udziałem:
Z pola powrócił zastęp mały.
Gdyby niebiosa nie zechciały,
Moskwy by nie oddano.

I NUDNO, I SMUTNO

 

I nudno, i smutno! — i ręki już nikt mi nie poda,

Gdy duszę rozterka ogarnie...

Pragnienia — cóż z  pragnień i żalu wiecznego? Lat

szkoda...

Najlepsze przechodzą, mijają lak marnie!

 

Pokochać — lecz kogóż? — na chwilę nie warto; miłości

Wieczystej ta ziemia nie sprzyja...
Czy w siebie zajrzałeś? — tam nie ma już śladu przeszłości:

I radość, i męki, i wszystko przemija.

 

Namiętność — czy wcześniej, czy później z swym słodkim

urokiem

Zamilknie na słowo rozsądku,
A życie — jeżeli na zimno ogarniesz je wzrokiem —

To pusty i głupi był żart od początku!


Idę sam wieczorem, tam gdzie droga

Idę sam wieczorem, tam gdzie droga                          
W lekkiej mgle krzemnisty błyszczy bór;
Milczy noc, pustynia wzywa Boga,
Złotych gwiazd cichutko szepce chór.

Niebios strop uroczo lśni i cudno!
Ziemia w tym odblasku modrym śpi...
Czemuż mi tak tęskno i tak nudno?
Pragnęż ja? czy czegoś braknie mi?

Nie, ja już tych pragnień nie znam roju,
Nie żal mi tych żądz przeżytych tchu;
Chciałbym ja swobody i pokoju!
Chciałbym ja zapomnieć, zasnąć tu!

Ale nie lodowym snem mogiły...
Takbym chciał na wieki wieków spać,
W łonie mym by drgały życia siły,
Żeby pierś oddechem mogła grać;

Żeby dzień i noc mój słuch poiła
Słodka pieśń miłosnych, wiecznych dum,
Zieleń się nade mną wciąż chyliła,
I do snu kołysał dębów szum. tłumaczenie: Bronisław Szwarce (1865)

 Kroczę znów samotną moją drogą

           Kroczę znów samotną moją drogą;
           We mgle lśni krzemienny twardy szlak.
           Pusta ziemia przysłuchuje się Bogu,
           I podaje gwiazda gwieździe znak.

           Tam, w niebiosach, cuda tryumfują,
           Tu w niebieskim blasku ziemia śpi.
           Na cóż czekam, czegoż ja żałuję?
           Tak boleśnie i tak trudno mi!...

           Nie mam na co czekać w życiu moim,
           Wcale nie żal mi minionych lat.
           Szukam jeno woli i spokoju!
           Chciałbym ciszy, zasnąć byłbym rad!

           Lecz nie tamtym zimnym snem mogiły -
           Chciałbym zasnąć, ale w takim śnie,
           By drzemały w piersi życia siły,
           By oddychać lekko było mnie.

           Aby cały dzień piosenką rzewną
           I noc całą słodki głos by brzmiał,
           Aby dąb zielony wstał nade mną
           I, szumiący, liśćmi ze mną grał.
                tłumaczenie: Anatol Niechaj (2009)



Выхожу один я на дорогу

Выхожу один я на дорогу;
Сквозь туман кремнистый путь блестит.
Ночь тиха. Пустыня внемлет богу,
И звезда с звездою говорит.

В небесах торжественно и чудно!
Спит земля в сияньи голубом...
Что же мне так больно и так чудно?
Жду ль чего? Жалею ли о чем?

Уж не жду от жизни ничего я,
И не жаль мне прошлого ничуть.
Я ищу свободы и покоя!
Я б хотел забыться и заснуть!

Но не тем холодным сном могилы...
Я б желал навеки так заснуть,
Чтоб в груди дремали жизни силы,
Чтоб, дыша, вздымалась тихо грудь,

Чтоб всю ночь, весь день, мой слух лелея,
Про любовь мне сладкий голос пел,
Надо мной чтоб, вечно зеленея,
Темный дуб склонялся и шумел.
                    
1841



И скучно, и грустно
 
И скучно и грустно, и некому руку подать
В минуту душевной невзгоды...
Желанья!.. Что пользы напрасно и вечно желать?..
А годы проходят - все лучшие годы!
 
Любить... но кого же?.. На время - не стоит труда,
А вечно любить невозможно.
В себя ли заглянешь? - Там прошлого нет и следа:
И радость, и муки, и всё там ничтожно...
 
Что страсти? - Ведь рано иль поздно их сладкий недуг
Исчезнет при слове рассудка;
И жизнь, как посмотришь с холодным вниманьем вокруг, -
Такая пустая и глупая шутка...
Январь 1840

I nudno, i smutno

I nudno i smutno, i ręki nie podać nikomu
   Gdy duszę pokrwawi bicz świata...
Pragnienia? lecz po co ta wieczna, daremna oskoma?
   A lata mijają - najlepsze me lata!

Pokochać? - a kogo? - na chwilę pokochać nie warto,
   Na wieki pokochać nie można.
Zapatrzeć się w siebie? - tam cała już przeszłość zatarta:
   A uciech, mąk garstka tak mała, tak zdradna!

Namiętność? - czy prędzej czy później, tej słodkiej choroby
   Rozsądek wnet przerwie pęd krótki; -
A życie, gdy zimno spozierasz na życie tej doby -
   To żart, a tak pusty, a taki głupiutki...
              tłumaczenie: Bronisław Szwarce



Пророк
 
С тех пор как вечный судия
Мне дал всеведенье пророка,
В очах людей читаю я
Страницы злобы и порока.
 
Провозглашать я стал любви
И правды чистые ученья:
В меня все ближние мои
Бросали бешено каменья.
 
Посыпал пеплом я главу,
Из городов бежал я нищий,
И вот в пустыне я живу,
Как птицы, даром божьей пищи;
 
Завет предвечного храня,
Мне тварь покорна там земная;
И звезды слушают меня,
Лучами радостно играя.
 
Когда же через шумный град
Я пробираюсь торопливо,
То старцы детям говорят
С улыбкою самолюбивой:
 
"Смотрите: вот пример для вас!
Он горд был, не ужился с нами.
Глупец, хотел уверить нас,
Что бог гласит его устами!
 
Смотрите ж, дети, на него:
Как он угрюм и худ и бледен!
Смотрите, как он наг и беден,
Как презирают все его!"


                     Prorok

                     Odkąd mi dał przedwieczny Bóg
                     Proroków wiedzę, co blask leje,
                     Jam w oczach ludzi czytać mógł
                     Ich grzechów, zbrodni straszne dzieje.

                     Jam mówił o miłości chrzcie,
                     Głosiłem prawdy zakon święty:
                     A za to kamienował mnie
                     Mych własnych bliźnich tłum zawzięty.

                     I posypałem głowę swą
                     Popiołem, zbiegłem od rodaków
                     W pustynię, - Twórca rządzi mną,
                     I tak mię karmi jak swych ptaków.

                     Spełniając co im każe Bóg,
                     Ziemskie stworzenia mię słuchają;
                     I z gwiazd mam miliony sług,
                     Które radośnie mi mrugają.

                     A z czasem, gdy przez miejski szum
                     Przemykam się pospiesznie w cieniu,
                     Do dzieci prawi starców tłum,
                     Z szyderstwem o wesołym brzmieniu:

                     - Patrzcie! bo z niego przykład wam!
                     Pyszałek nie mógł zżyć się z nami;
                     A chciał szalony wmówić nam,
                     Że mówi Bóg jego ustami!

                     Patrzcie jak nisko głupiec padł:
                     Jaka twarz chuda i ponura!
                     Tak na nim świeci goła skóra,
                     Tak nim pogardza cały świat!
                                   tłumaczenie: Bronisław Szwarce




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wiersze Lermontow
Lermontow wiersze, poezja konspekty id 267241
Lermontow wiersze, poezja konspekty
Lermontow M J Wiersze, Żagiel, Ojczyzna, Więzień, Śmierć Poety, Spór
wiersze tuwima
Osip Mandelsztam Wiersze
+le%9cmian+boles%b3aw+ +wiersze+wybrane 52RWPQJSPV3GXGTUE7QA4446RJVPT2XSKPEIAXY
Na dzień dobry, Wiersze
CIEMNOŚĆ TERAZ PANUJE, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
WASZE POWIEKI, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
RÓWNOWAGA, Wiersze
wiersze świateczne, Boże Narodzenie
wierszyki masażyki, praca z głębiej upośledzonymi
BLOOG, ● Wiersze moje ♥♥♥ for Free, ☆☆☆Filozofia, refleksja, etc
Wiersze o teatrzykach, WIERSZE
Wiersze dla dzieci, Przedszkole

więcej podobnych podstron