Chaim Rumkowski
„Tylko niebiosa wiedzą na jaką karę zasłużył Rumkowski... ponieważ to on pokazał Niemcom drogę”.
Czytaj także
Kiedy Niemcy mordowali jego naród, Chaim Rumkowski z ich woli był Panem łódzkiego getta, a swoimi decyzjami i działaniami pomagał w sprawnym działaniu nazistowskiej machiny śmierci.
Getto w Łodzi 1940, źr. Wikipedia
Organizację „Litzmannstadt Ghetto” rozpoczęto niedługo po kapitulacji Polski. Koncentracja Żydów w gettach była krokiem na drodze do Ostatecznego Rozwiązania. Zgromadzenie ofiar w jednym miejscu było olbrzymim ułatwieniem dla katów.
Jednak nie jedynym. Jeszcze większym ułatwieniem było to, że ofiary rządziły się same, a ich „rząd” bez sprzeciwu realizował każde żądanie oprawców.
Tak było w getcie łódzkim, które było drugim największym gettem na terenach okupowanych przez Niemców. Na początku liczyło około 160 tys. osób. Przed ostatnimi wywózkami pomimo licznych transportów do getta – niecałe 70 tys.
Ta olbrzymia masa ludzi była ścieśniona na niecałych 4 km2 przestrzeni (powierzchnia „mieszkalna” liczyła zaledwie 2,41 km2). W jednym pokoju mieszkały średnio 3 - 4 osoby. W getcie panowały głód i choroby. Oficjalnie tygodniowe racje żywnościowe miały tylko 1000 - 1400 kalorii. O dodatkowe, bardzo drogie, jedzenie było niezwykle trudno. Śmiertelność sięgała przerażających 50 proc. w okresie pół roku.
Chaim Mordechaj Rumkowski
Rumkowski, źr. Wikipedia
Ta masa nieszczęśliwych ludzi miała jednak swojego Pana. Człowieka, który twierdził, że wie co robi, by przeprowadzić swój lud przez ciężkie czasy i uratować przynajmniej to, co da się uratować. Tym człowiekiem był agent ubezpieczeniowy Chaim Mordechaj Rumkowski, którego później nazwano Chaimem I.
Rumkowski władzę w getcie objął 13 października 1939 roku. Został przez Niemców mianowany „Przełożonym Żydów w mieście Łodzi. Otrzymał mandat do wprowadzania wszystkich postanowień i kroków jakie uzna za stosowne niemiecka administracja w stosunku do wszystkich osób pochodzenia żydowskiego”.
„Król łódzkich Żydów” urodził się w 1877 roku w Rosji, w Ilinie. Najprawdopodobniej skończył zaledwie kilka klas szkoły podstawowej. Biegle mówił jedynie w jidisz.
Do Łodzi przywędrował na przełomie wieków. Początkowo był handlowcem, później zaangażował się w budowę sierocińca w Helenówku i został jego dyrektorem. Przed samą wojną był agentem ubezpieczeniowym. Z okresem jego pracy w Helenówku wiąże się oskarżenie o wykorzystywanie nastoletnich podopiecznych. Nie rozpoczęto jednak policyjnego dochodzenia. Oskarżenie miał bowiem rzucić zwolniony przez Rumkowskiego nauczyciel i uznano je za bezpodstawne.
Gdyby nie okupacja, Rumkowski nie zapisałby się w historii. Stworzenie getta dało mu szansę stać się panem życia i śmierci tysięcy rodaków. Skorzystał na tym, jak żaden inny Judenältester. Stał się „królem getta”, który bezwzględnie wprowadzał swój plan rządzenia i iście bizantyjskie formy. Mordechaj Rumkowski po getcie poruszał się powozem, nazywanym niekiedy karocą. Na nabożeństwa w synagodze ubierał „królewskie” szaty, a na szyi zawieszał wielki srebrny łańcuch z gwiazdą Dawida. Dość często zdarzało mu się bić ludzi, którzy czegoś od niego chcieli albo nie chcieli korzystać z jego „łaski”. Gdy odwiedzał warszawskie getto, żydowscy kolaboranci wystawili przed hotelem „wartę honorową”.
Tak o Rumkowskim mówiła Sarah Zyskind, jedna z ocalonych:
Łódź, marzec 1940, źr. Wikipedia
„Chaim Rumkowskim był monarchą absolutnym. Mógł wyrzucić każdego z getta. Mógł przenosić ludzi z pracy do pracy. Mógł zamykać ludzi w więzieniu. Mógł wszystko. Jednak, gdy przychodziło do Niemców nie mógł nic. [...] Jednak między nami mógł wszystko. Nazywaliśmy go wszystkimi rodzajami tytułów: »Jego ekscelencja prezydent«, »Starszy Żydów« i nazywaliśmy go też »Królem«. Były znaczki z jego podobizną i pieniądze na których była jego twarz”.
Oficjalną walutą getta były tzw. „chaimki” lub „rumki”. Nie ma pewności, czy to Rumkowski podpowiedział Niemcom takie rozwiązanie. Pewnym jest za to, że niezwykle utrudniło to przeżycie w getcie. „Chaimki” były bowiem bezwartościowe za jego murami i niezwykle utrudniały jakikolwiek szmugiel.
O tym ile zależało od Rumkowskiego, a także jak wielki budził postrach opowiadał B., były mieszkaniec getta, który nie chce podawać swojego nazwiska. B. przybył do getta w jednym z transportów. Potrzebował mieszkania. Poszedł do Rumkowskiego, którego znał jeszcze przed wojną. Ten odesłał go do człowieka, odpowiedzialnego za przyznawanie mieszkań. Ów człowiek odmówił.
Dalej było tak: „Wróciłem do Rumkowskiego i powiedziałem mu, że nie dostałem mieszkania. Rzucił wszystko zapakował mnie do powozu i pojechaliśmy do dyrektora wydziału mieszkań. I dostałem mieszkanie. Następnego dnia nie było Żyda w Łodzi, który by mi się nie ukłonił. Tylko dlatego, że jechałem z Rumkowskim. Że On jechał ze mną”. Sam Chaim I zwykł mawiać: „Moi Żydzi, moje domy, moje fabryki... mój chleb”.
Jednak nie w formie sprawowania władzy przez niego tkwił największy problem. Choć ta jest anegdotyczna i ośmiesza samozwańczego „mesjasza” łódzkich Żydów. Znacznie większym problemem była treść tej władzy i sprawność, z jaką ją zorganizował.
Program Rumkowskiego opierał się na trzech założeniach. Po pierwsze uznał, że tak długo jak praca getta jest potrzebna Niemcom, tak długo będzie mogło ono trwać. Po drugie był on przekonany o konieczności poświęcenia słabszych dla przeżycia silniejszych. Trzecim filarem „doktryny Rumkowskiego” było założenie o szkodliwości jakiegokolwiek oporu. Wszystkie te przekonania okazały się błędne.
Wielokrotnie dawał wyraz takim właśnie przekonaniom. „Litzmannstadt Ghetto” zwykł nazywać „miastem pracy”. Jednocześnie nie tolerował jakiejkolwiek aktywności podziemnej oraz politycznej młodych Żydów. Jak wspominał dr Nathan Eck, Chaim I podczas wizyty w Warszawie namawiał go, by ten objął zarząd nad – niedużo później zlikwidowanym - gimnazjum w łódzkim getcie. Tak tłumaczył mu „winy” poprzedniego dyrektora: „On nie wie jak kontrolować nauczycieli i młodzież. Tam jest za dużo ruchów politycznych. Syjoniści, Bund, Komuniści... Dziś nie mogę tolerować takich rzeczy. Dziś musimy uczyć się i pracować”.
Oddajcie mi wasze dzieci!
Żydowskie dzieci w getcie, źr. Wikipedia
Wszystkich, którzy byli niezdolni do pracy traktował jak zbędny balast, który utrudnia przetrwanie jego „królestwa”. Jednocześnie jednym z mott, które często powtarzał było: „Trzeba być 10 minut przed wszystkim zarządzeniami Niemców”. Realizował je z pełnym zaangażowaniem.
Najbardziej znamienne dla Rumkowskiego są trzy momenty w historii łódzkiego getta. Pierwszy, kiedy Niemcy postanowili wywieźć na śmierć niezdolnych do pracy, którzy leżeli w szpitalach. Część chorych uciekła. W ich wyłapywaniu z całą bezwzględnością pomagała policja żydowska. Na pewien czas uratowało się jedynie 200, których postanowił ocalić Rumkowski, bo byli dla niego z różnych względów istotni.
Jednak - by Niemcom zgadzał się rachunek - zamiast 200 uciekinierów wysłał na śmierć 200 ludzi, którzy... kiedyś byli chorzy.
Deportacja żydowskich dzieci, źr. Wikipedia
Później nie było lepiej. We wrześniu 1942 roku Niemcy zażądali 20 tys. żydowskich dzieci, które nie skończyły jeszcze 10 lat. Dzieci miał dostarczyć Rumkowski. Miał i dostarczył, zresztą razem z innymi niezdolnymi do pracy – starymi, chorymi, słabymi. W tym okresie „Król getta” wygłosił swoją najbardziej znaną przemowę.
Mówił: „Ciężki cios spadł na getto. Pytają o to co mamy najlepszego – dzieci i starców. [...] Nigdy nie wyobrażałem sobie, że moje własne ręce zaniosą ofiarę do ołtarza. W moich starych latach, muszę wyciągnąć moje ręce i błagać: »Bracia i siostry, dajcie mi je! Ojcowie i matki dajcie mi wasze dzieci...«”. Oczywiście rodzice nie chcieli oddać dzieci. Odpowiedzią na jego przemówienie, były okrzyki złości. Rumkowski – choć nie wiadomo, czy tak naprawdę było - miał odpowiedzieć: „Dzieci należą do mnie. Starcy należą do mnie. Wy należycie do mnie. Wiem, co muszę dać. Tak wygląda sprawa. I nie chce słyszeć niczyich opinii”.
Przez kolejne dni w getcie dochodziło do potwornych scen. Na śmierć wysłano najbardziej bezbronnych – żydowskie sieroty z Marysina, które przygotowane przez wychowawców spokojnie poszły tam, gdzie im kazano.
Inaczej było tam, gdzie odbierano dzieci rodzicom. Żydowska policja, której członkowie nie byli zmuszeni do oddania swojego potomstwa - siłą odbierała dzieci matkom. Te krzyczały: „Oddajcie swoje dzieci, my nie oddamy własnych”. Ojcowie nierzadko rzucali się na policjantów z nożami i siekierami. Jednak ani matki, ani ojcowie nie mieli szans. Niemcy żądali krwi. Rumkowski musiał jej dostarczyć i pozostał niewzruszony. Uparcie twierdził, że trzeba coś poświęcić, by uratować „coś”…
Likwidacja getta trwała, z krótką przerwą, przez lipiec i sierpień 1944 roku. Front wschodni stał wtedy na Wiśle. Można było spodziewać się szybkiego zakończenia wojny. Można było próbować ratować to, co jeszcze zostało.
Ludzie w getcie wiedząc, co oznaczały „wywózki do pracy w Oświęcimiu” próbowali się ukrywać. Chcieli przeczekać do nadejścia Rosjan. Jednak Rumkowski ze zdwojoną energią rzucił się do realizacji swojego planu. Przez sierpień wydał 26 apeli i odezw do Żydów getta. Wszystkie dotyczyły „dobrowolnego” stawienia się do wywózek. W jednym z nich datowanym na 15 sierpnia napisał: „Yidn fun geto bazint zikh!” (Żydzi z getta znajdźcie swój rozum!). Liczył, że po spełnieniu „ostatnich żądań” Niemców wywózki ustaną.
Niestety to „ostatnie” żądanie dotyczyło właściwie wszystkich, którzy w getcie zostali.
Przez łódzkie getto przeszło kilkaset tysięcy ludzi. Większość z nich zginęła w Chełmnie nad Nerem lub w getcie. Ostatnie transporty kierowano do Oświęcimia. Jednym z nich pojechał Rumkowski.
Relacje wskazują, iż po przyjechaniu na miejsce, pokazał SS-manom „na rampie” list polecający od niemieckich władz Łodzi. Ci gdzieś go zabrali. Podobno został żywcem spalony w krematorium w Birkenau. Nie przeżył jednak nikt, kto mógłby to potwierdzić.
Historia go rozliczyła
Rumkowski jest postacią kontrowersyjną. Jego obrońcy twierdzą, że działał w dobrej wierze i próbował ratować, co tylko się dało. Niekiedy winę za jego błędy zrzucają na zbyt wolną ofensywę Armii Czerwonej, które nie zdążyła wyzwolić getta przed jego ostateczną likwidacją. Wskazują, że gdyby tak się stało, mógłby uchodzić za bohatera.
Wejście do Getta, źr. Wikipedia
Działanie w dobrej wierze, która zresztą w tym wypadku jest wielce wątpliwa, może stanowić wymówkę dla kogoś, kto nie bierze na siebie dobrowolnie odpowiedzialności za los innych. Kogoś, kto z własnej inicjatywy chce zostać „mężem stanu” i często powtarza – a Rumkowski miał to w zwyczaju – że rozliczy go historia, nie można tak usprawiedliwiać.
"Mniejsze zło" Rumkowskiego było w istocie większym złem. Wojnę przeżyło zaledwie 5 do 12 tys. ludzi, którzy przeszli przez getto.
Jednocześnie działania „Króla getta” niesamowicie ułatwiły Niemcom realizację ich celów, a w sytuacji wojny na dwa fronty nie było to bez znaczenia. Mosze Merin, Judenältester Sosnowca, który sam stosował podobne metody, jeszcze w czasie wojny mówił:
„Tylko niebiosa wiedzą na jaką karę zasłużył Rumkowski... ponieważ to on pokazał Niemcom drogę”.
Dziś nie sposób powiedzieć, czy ofiar byłoby mniej, gdyby Rumkowski zamiast gorliwej współpracy, wspierał choćby bierny opór. Z całą pewnością można za to powiedzieć, że nie byłoby ich więcej. Z rąk Niemców zginęli wszak prawie wszyscy, którzy zginąć mogli. Polityki Rumkowskiego nie da się obronić.
Tomasz Borejza