Dlaczego klęska Gruzji oraz unijnych sojuszników jest szansą dla polskich nacjonalistów?
Od ponad czterech tygodni z czołówek serwisów informacyjnych wszystkich stacji TV nie z chodzi temat wojny w Gruzji. Media prześcigają się w komentowaniu i w relacjonowaniu wydarzeń, pokazując oraz urabiając opinię publiczną jak to Rosja zmienia się w „Imperialnego niedźwiedzia”, który może być powstrzymany tylko dzięki stanowczemu oporowi UE. Kolejne dni przynoszą coraz to nowe informacje o zabitych i stratach materialnych oraz o „tzw. niszczeniu wszystkiego przez armię rosyjską”, co jest przecież naturalną konsekwencją wojny. Dziennikarze z przejęciem, oburzeniem i pogardą komentują słuszną interwencje Rosji, a sentymentalne opowieści starców, kobiet i ludności cywilnej potęgują jeszcze bardziej uczucie strachu u odbiorcy medialnego spektaklu. Widzą od pierwszych dni wojny wmawia się że armia gruzińska i Saakaszwili są bohaterami walczącymi o „wolność i sprawiedliwość”. A prawda jest zupełnie inna bo można powiedzieć że Saakaszwili wzorował się na swoim ukochanym rodaku Stalinie i wywołał wojnę, nie patrząc na możliwości i realia własnej armii zdecydował się zaatakować zbuntowaną prowincję. Należy domniemywać, że nagłym atakiem chciał zająć w ciągu kilku dni słabo uzbrojoną Osetię Płd.. Na szczęście z pomocą przyszły rosyjskie siły pokojowe, które w krótkim czasie „dokopały” Gruzińskim agresorom zmuszając ich do tchórzliwej ucieczki. Wówczas wszystkie media w kraju i nie tylko rozpoczęły brutalny atak na rosyjskie siły pokojowe, przedstawiając ich, jako dziką hordę zagrażającą europie, a nam widzą wmawia się łańcuch przyszłych wydarzeń – „dziś Gruzja jutro Ukraina...”, a tego typu mroczne komentarze polityków i mediów elektryzują opinię publiczna wskazując jedyną słuszną postawę, dla nas taka postawa powinna być obca w całości (jest to pierwsza lekcja, z której powinniśmy wnioski wyciągnąć, ale o tym później).
Nasi politycy wcale nie są lepsi od samego początku stanęli po tej samej stronie co media dlatego najbardziej komicznym ze wszystkich wydarzeń z ostatnich tygodni było stanowcze poparcie Prezydenta RP dla Gruzji, a także to jak „nasz przywódca”, domagała się nałożenia sankcji na Rosję! Dlatego celu nawet premier i minister spraw zagranicznych nie bacząc na niechęć wobec prezydenta zdecydowali się go poprzeć, choć wynikało to bardziej z chęci uniknięcia kompromitacji niż nagłej sympatii do głowy państwa. Ale na szczycie unijnym, co było oczywistym faktem od początku konfliktu, jedynie potępiono działania Rosji, (a dla nas jest to druga lekcja), bo okazało się, że ważniejsze od Gruzinów są stosunki gospodarcze oraz wspólne interesy. Ostre potępienie nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji, bo niby jak unia zmusi Rosję do wycofania się z decyzji o ogłoszeniu niepodległości Osetii i Abchazji, wojna gospodarcza czy militarna jest całkowicie wykluczona (lekcja trzecia). Tutaj możemy powiedzieć, że to nam przypomina naszą przeszłość, a mianowicie deklaracje zachodu dla polski z 1939 r., czyli tak samo Gruzini mogą liczyć obecnie na zachód jak my kiedyś (lekcja czwarta).
Te i pozostałe wydarzenia doskonale znamy z mediów, dlatego ograniczam się do skromnego skrótu. Należy, sobie zadać pytanie, jaką lekcje z tych wydarzeń powinniśmy wyciągnąć, aby Polska w przyszłości mogła z podobnych wydarzeń odnieść korzyści? Celowo wyróżniłem cztery istotne lekcje, aby zwrócić uwagę na pewne elementy, z których musimy korzystać pełnymi garściami. W tym miejscu należałoby przedstawić opinię dr. Dobrowolskiego z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który mawia:, „gdy czasy się zmieniają to sojusze w konkretnych sytuacjach również powinny się zmieniać, w zależności od potrzeb i korzyści, jakie kraj musi odnieść”. Obecnie, gdy Rosja powstając z hańby kolan jest zarządzana przez wielkich przywódców, to coraz bardziej będzie dopominać się o swoje, a dla nas rojalistów może to być niepowtarzalna szansa stania się partnerem we wspólnych interesach.
Gruzja dla polski nie może mieć żadnego znaczenia, nas o wiele bardziej powinien interesować los Ukrainy. Jak wiemy za dziesięć lat wygasa umowa na dzierżawę portu w Sewastopolu, w którym znajduje się Flota Czarnomorska, a Rosjanie wielką determinacją będą próbowali oderwać Krym od Ukrainy. Musimy stanowczo popierać dążenia Rosjan, w zamian za poparcie naszych starań odzyskania Lwowa! Tak, to jest jedyna szansa, aby na naszych oczach Lwów znów wrócił w granicę Wielkiej Polski! Przeszkodą w naszych dążeniach może być stanowczy pro-europejski kurs Kijowa. Jeżeli Ukraina będzie zbliżać się coraz bardziej do unii, to z każdym rokiem unia z wielką determinacją stanie po ich stronie. Dlatego naszym zadaniem musi być osłabianie pod każdym względem Ukrainy. Bardzo pilną potrzebą wydaję się być likwidacja za wszelką cenę Związku Ukraińców w Polsce, składającą się wyłącznie ze starych bandytów UPA. Polski rząd i społeczeństwo musi usłyszeń nasze stanowcze żądania, wydaje się raczej pewne, że ani Tusk i ani Kaczyński nie poprą naszych dążeń odzyskania ziem polskich z obcych rąk. Ale pod naporem naszych żądań będą musieli zająć określone stanowisko. Poparcie integralności Ukrainy będzie oznaczać zdradę, a unikanie tematu, co jest raczej najbardziej prawdopodobne postawi rząd w niebywałym kłopocie, co powinno przyczynić się do wsparcia społecznego naszej inicjatywy. Innym kłopotem są ludzie z poprzedniego systemu, którzy prowadzą interesy w Rosji. Każdy bolszewik, który będzie czuł, że jego biznes jest na wschodzie zagrożony będzie się mieszał w politykę i próbował torpedować nasze słuszne starania np.: taki Kwaśniewski. Tego typu ludzi, każdych bez względu na jego status należy niszczyć bezwzględnie i każdymi metodami, bo nasz cel wymaga ofiar i poświęcenia, a musimy pamiętać, że będą na nas patrzeć polscy bohaterowie wszystkich wieków.
Dr. A. Wielomski w ubiegłym roku napisał na temat Ukrainy bardzo ważne zdanie:, że polskie władze powinny tak dogadać się z Rosją, aby na Ukrainie był rząd przyjazny Polsce i Rosji” jest to fundamentalne stwierdzenie, tylko z tą różnicą, że to nie rząd może dogadać się z Rosją, ale my, bo na nasz rząd obecnie to nie ma, co liczyć!
Czym bardziej Ukraina będzie dalej od unii tym mniej wspólnota będzie bronić integralności terytorialnej naszego sąsiada. W odwrotnym kierunku również Ukraina nie może się posuwać. Konflikt wewnętrzny, jaki dziś rozgrywa się na naszych oczach między Juszczenką a Tymoszenko jest idealnym stanem, w jakim Ukraińcy powinni się znajdować. W tylko w takiej sytuacji możemy coś zdziałać, a nasza obopólna współpraca i postawienie Ukrainy w kleszczach może przynieść Polsce sukces terytorialny i polityczny.
Czeka nas ciężka, wytrwała praca, pełna wyrzeczeń i bólu! „ [...] Materialnie, to jasne, ale przede wszystkim duchowo i intelektualnie bądźcie gotowi na wszelkie ofiary. Niech wasze mózgi będą doskonale wykarmione i zbudowane, ciało silne i gotowe na najtrudniejsze walki, dusza rozjaśniająca wasze idee. Wtedy, choćby bój był zacięty, wasze silne ramiona podniosą na tarczach zwycięstwo, w które zwątpili słabeusze. Tylko ci co mają wiarę wracają i stawiają czoła przeznaczeniu! Wierzcie! Walczcie! Świat się traci albo zdobywa. Zdobądźcie go! Na ludzkiej pustyni, gdzie beczy tyle baranów bądźcie lwami!
Niech Bóg wam dopomoże...!”1
4.09 A.D. 2008
1 Apel do młodych Europejczyków – Leona Degralla.