Spory wokół liczby ofiar Irving wojna Churchila

Spory wokół liczby ofiar Auschwitz

25 STYCZNIA 2016 / BOHDANPIETKA.... https://bohdanpietka.wordpress.com/2016/01/25/spory-wokol-liczby-ofiar-auschwitz/

Liczba ofiar KL Auschwitz – największego niemieckiego obozu koncentracyjnego i ośrodka zagłady – pomimo zweryfikowania jej i ostatecznego ustalenia na początku lat 90. XX wieku nadal budzi wiele emocji. Co jakiś czas pojawiają się różne polemiki i ataki na obecnie przyjmowaną liczbę ofiar Auschwitz. Ataki te wychodzą nie tylko ze środowisk negacjonistów Holokaustu. Motywowane są różnymi przesłankami: politycznymi, poszukiwaniem sensacji czy zwykłą ignorancją. Zanim je omówię, przybliżę pokrótce proces weryfikacji liczby ofiar KL Auschwitz od 4 mln, przyjętych w 1945 roku, do 1,1 mln, przyjętych na początku lat 90. XX wieku.

Na wstępie należy zaznaczyć, że w Polsce nie było i nie ma źródeł (dokumentów), które stanowiłyby podstawę do weryfikacji przyjętej przez radziecką komisję[1] w 1945 roku liczby 4 mln ofiar Auschwitz. Dokumentów takich nie ma także wśród tych, które wywieziono do ZSRR i odzyskano na początku lat 90. XX wieku. Dotyczą one bowiem tylko więźniów zarejestrowanych, którzy stanowili około 1/3 (400 tys.) osób deportowanych do Auschwitz. Weryfikacja liczby ofiar stała się możliwa dopiero po przebadaniu dokumentacji pochodzącej z krajów, z których miały miejsce deportacje do Auschwitz. Jest oczywiste, że w największym niemieckim obozie koncentracyjnym i ośrodku zagłady nie mogło zginąć więcej ludzi niż do niego przywieziono. Zatem kluczem do ustalenia ile osób zamordowano w KL Auschwitz stała się odpowiedź na pytanie ile osób deportowano do KL Auschwitz, zarówno jako zarejestrowanych więźniów jak i skierowanych na zagładę bezpośrednią bez rejestracji w obozie.

Ofiary Auschwitz

Obóz Auschwitz został założony przez niemieckie władze policyjne ówczesnej Prowincji Śląskiej w 1940 roku celem izolacji polskich więźniów politycznych – głównie schwytanych członków różnych organizacji konspiracyjnych. Do 1941 roku – tzn. przybycia do obozu transportów czeskich i jugosłowiańskich więźniów politycznych oraz radzieckich jeńców wojennych – więźniami Auschwitz byli niemal wyłącznie Polacy. Deportacje Polaków do obozu trwały jednak także w następnych latach. Ostatnie duże transporty Polaków przybyły do Auschwitz w sierpniu i wrześniu 1944 roku z objętej powstaniem Warszawy[2]. Zdecydowana większość Polaków osadzonych w obozie znalazła się w nim z przyczyn politycznych: w związku z działalnością w konspiracji lub podejrzeniem o taką działalność, w ramach akcji odwetowych za działalność polskiego podziemia, w ramach niszczenia przez okupanta niemieckiego tzw. warstwy przywódczej: osób posiadających przed wojną wysoki status społeczny, znanych ze swojego patriotyzmu oraz działalności społecznej, politycznej i naukowej, a także w związku z naruszeniem drakońskich przepisów niemieckiego ustawodawstwa okupacyjnego. W tej ostatniej grupie należy wymienić m.in. tzw. więźniów wychowawczych, osadzanych w obozie za naruszenie przepisów dotyczących zatrudnienia i dyscypliny pracy. Polacy byli pierwszą chronologicznie, a drugą po Żydach najliczniejszą grupą narodowościową osadzoną w KL Auschwitz[3].

Pierwsi Żydzi trafili do Auschwitz w niewielkiej liczbie już w latach 1940-1942, ale dopiero od 1942 roku obóz ten stał się miejscem eksterminacji Żydów z niemal całej Europy, dokonywanej w ramach akcji całkowitej zagłady ludności żydowskiej. Deportowano ich z okupowanej Polski, Słowacji, Protektoratu Czech i Moraw, Niemiec, Austrii, Francji, Belgii, Holandii, Norwegii, Włoch, Jugosławii i Grecji. W drugiej połowie 1943 roku – po likwidacji czterech ośrodków zagłady bezpośredniej na okupowanych ziemiach polskich (Chełmno nad Nerem, Treblinka, Bełżec i Sobibór) oraz przeprowadzeniu ostatniej dużej akcji eksterminacji Żydów w KL Lublin (Majdanek), tzw. akcji Erntefest (3-4 listopada 1943 roku) – KL Auschwitz stał się centralnym i w zasadzie jedynym ośrodkiem zagłady Żydów europejskich. Jej apogeum przypadło na maj-czerwiec 1944 roku, kiedy w ramach tzw. akcji węgierskiej zamordowano w tym obozie około 400 tys. Żydów z Węgier[4].

Od 1943 roku Auschwitz stał się miejscem deportacji około 23 tys. Cyganów (Romów i Sinti), pochodzących głównie z Niemiec, Austrii oraz Protektoratu Czech i Moraw[5].

W świetle ustaleń poczynionych na początku lat 90. XX wieku i w latach późniejszych do KL Auschwitz deportowano około 1,3 mln ludzi. Spośród nich około 400 tys. (w tym 200 tys. Żydów) zarejestrowano jako więźniów. Pozostałych – niemal wyłącznie Żydów – zabito w komorach gazowych bezpośrednio po przywiezieniu do obozu. W obozie zginęła również połowa zarejestrowanych więźniów. Łącznie zatem w Auschwitz znalazło śmierć około 1,1 mln osób.

Ogółem do KL Auschwitz deportowano blisko 1,1 mln Żydów, w tym 300 tys. polskich (zginęło około 1 mln[6]), około 140-150 tys. Polaków (zginęło około 70 tys.[7]), 23 tys. Cyganów (zginęło ponad 21 tys.), około 15 tys. jeńców radzieckich (zginęli prawie wszyscy) oraz około 25 tys. więźniów innych narodowości (Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Czechów, Jugosłowian, Holendrów, Belgów, Francuzów, Niemców i Austriaków)[8]. Szczegółowe badania – prowadzone w ostatnich latach m.in. przez Marka Poloncarza (czeskiego historyka polskiego pochodzenia) – wykazały, że spośród 25 tys. „innych” najliczniejsi byli Czesi. Osadzono ich w KL Auschwitz około 10 tys. Znaleźli się oni zatem na piątym miejscu pod względem liczebności deportowanych do KL Auschwitz[9].

Jeśli popatrzyć na liczbę deportowanych do KL Auschwitz nie w oparciu o kryterium narodowości, ale o kryterium obywatelstwa, to jedną trzecią deportowanych – około 450 tys. – stanowili obywatele polscy (140-150 tys. etnicznych Polaków i 300 tys. polskich Żydów), a jedną trzecią – około 438 tys. – Żydzi węgierscy.

Oprócz Żydów – zabijanych w komorach gazowych bez rejestracji po selekcji na rampie wyładowczej – ofiarami zagłady bezpośredniej w KL Auschwitz, na znacznie mniejszą skalę, stali się także Polacy. Były to osoby kierowane do obozu z nakazem dokonania natychmiastowej egzekucji (głównie ci żołnierze podziemia, których gestapo uznało za szczególnie niebezpiecznych), osoby osadzone w obozie jako zakładnicy i rozstrzeliwane po pewnym czasie w odwecie za akcje podziemia na terenach, z których pochodziły oraz osoby skazane na śmierć przez sąd doraźny Policji Bezpieczeństwa dla rejencji katowickiej i opolskiej i rozstrzeliwane pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w obozie macierzystym KL Auschwitz I. Na podstawie relacji świadków i meldunków ruchu oporu wiemy też o zabijaniu bezpośrednio w Auschwitz niewielkich transportów Polaków[10]. Nie zrealizowanym projektem eksterminacyjnym wobec Polaków był plan deportowania do Oświęcimia kilkudziesięciu tysięcy dzieci, kobiet i mężczyzn z Zamojszczyzny. Ostatecznie do Auschwitz wysłano co najmniej 1301 Polaków z Zamojszczyzny, z których przeżyło tylko 299 osób[11].

Weryfikacja liczby ofiar Auschwitz

Po wyzwoleniu KL Auschwitz nie odnaleziono na jego terenie dokumentów, które dawałyby podstawę do ustalenia pełnej liczby ofiar. Dlatego radziecka komisja oparła się na danych uzyskanych w wyniku przesłuchań ocalonych więźniów, w tym zatrudnionych przy obsłudze komór gazowych i krematoriów. Na tej podstawie ustaliła dobową przepustowość krematoriów oraz czas ich funkcjonowania. W rezultacie pomnożenia przepustowości krematoriów przez liczbę dni, z uwzględnieniem przerw, otrzymano wynik 4 mln ofiar.

Ustalenia radzieckiej komisji zostały zaakceptowane przez ówczesną Główną Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce i były uważane za wiarygodne do końca istnienia PRL. Dla ich uwiarygodnienia duże znaczenie miały m.in. zeznania pierwszego komendanta KL Auschwitz, Rudolfa Hössa, który wystąpił jako świadek przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Oświadczył on, że w KL Auschwitz zginęło 3 mln ludzi (w tym 2,5 mln zabitych gazem). Po ekstradycji do Polski Höss wycofał się z zeznań złożonych w Norymberdze i stwierdził, że liczba zabitych gazem wyniosła około 1,1 mln. Jednakże to właśnie jego zeznania z Norymbergi zostały przez wielu uznane za najbardziej wiarygodne świadectwo w tej kwestii. Również wielu byłych więźniów w zeznaniach składanych przed organami ścigania, tak w Polsce jak i na Zachodzie, twierdziło że liczba ofiar Auschwitz sięga milionów (wymieniane były liczby w przedziale od 3 do 5 mln).

Jako pierwszy liczbę 4 mln ofiar Auschwitz zakwestionował w 1946 roku polsko-żydowski historyk Natan Blumental – dyrektor Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej. Występując jako rzeczoznawca w procesie Hössa przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Warszawie stwierdził on, że liczba ofiar Auschwitz mieści się w przedziale od 1,3 do 1,5 mln ofiar. Były to liczby zbliżone do szacunku przyjętego w 1990 roku. Hipoteza Blumentala nie spotkała się wówczas z szerszym odzewem, jednakże miała wpływ na sentencję wyroku NTN, w świetle której w Auschwitz zginęło 300 tys. więźniów zarejestrowanych, co najmniej 2,5 mln osób nie objętych ewidencją, głównie Żydów, oraz 12 tys. jeńców radzieckich. Liczby 3-4 mln NTN uznał za jedynie prawdopodobne.

Polska nie była jedynym krajem, w którym przyjmowano i publikowano liczbę 4 mln, a nawet wyższe liczby. Do badaczy szacujących liczbę ofiar Auschwitz w milionach należeli m.in. Michael Foot, Eugen Kogon, Ota Kraus, Erich Kulka i Jan Sehn. Równocześnie ukazywały się prace, w których podawano znacznie niższe liczby. W 1953 roku brytyjski historyk Gerald Reitlinger napisał, że w Auschwitz zginęło 550-600 tys. Żydów oraz nieznana liczba z około 300 tys. więźniów zarejestrowanych. Amerykański badacz żydowskiego pochodzenia Raul Hilberg (1926-2007)[12] w 1961 roku oszacował liczbę zamordowanych w Auschwitz Żydów na 1 mln (nie uwzględnił innych narodowości).

Liczba 4 mln była akceptowana w okresie PRL przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, ale polscy historycy nie uznawali jej wówczas bezkrytycznie. Przykładem tego jest chociażby wypowiedź prof. Czesława Madajczyka – jednego z największych autorytetów w dziedzinie badań nad historią okupacji niemieckiej – który już w 1970 roku napisał, że liczbę 4 mln ofiar Auschwitz „wielu badaczy kwestionuje jako zbyt wysoką, zarówno globalnie, jak i w poszczególnych składnikach”[13].

Długiemu utrwaleniu liczby 4 mln ofiar sprzyjał charakter samego miejsca byłego obozu Auschwitz, które zostało przekształcone w sanktuarium i symbol pamięci narodowej. Funkcję symboliczną przypisano nie tylko miejscu byłego obozu, ale i samej liczbie 4 mln ofiar, która wymownie odzwierciedlała skalę popełnionych w nim zbrodni. Działo się tak pomimo tego, że liczbę 4 mln ofiar wykorzystywali neonaziści do kwestionowania ludobójczego charakteru Auschwitz oraz że z czasem stała się ona barierą dla dalszego postępu badań nad historią tego obozu. Liczba ta jako punkt odniesienia dla problematyki hitlerowskiego ludobójstwa powodowała deformację uzyskiwanych wyników obliczeń statystycznych. Nie mieściła się przede wszystkim w bilansie biologicznych strat Żydów podczas drugiej wojny światowej, które wspomniany Raul Hilberg oszacował na co najmniej 5,1 mln ofiar.

Przełomowe znaczenie dla badań nad liczbą ofiar Auschwitz miały ustalenia francuskiego badacza i byłego więźnia tego obozu Georgesa Wellersa. Oparł się on na wynikach badań nad stratami ludnościowymi w poszczególnych krajach, z których przywożono ludzi do Oświęcimia, oraz danych zawartych w opublikowanym przez Państwowe Muzeum w Oświęcimiu „Kalendarzu wydarzeń w KL Auschwitz” autorstwa Danuty Czech. W artykule opublikowanym w „Le Monde Juif” w 1983 roku Wellers stwierdził, że do Auschwitz deportowano ogółem 1,6 mln ludzi, z których zginęło 1,5 mln. W tym samym roku Franciszek Piper – długoletni (1980-2008) kierownik działu naukowego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau – na międzynarodowej konferencji naukowej poświęconej 40. rocznicy powstania w getcie warszawskim wygłosił, publikowany później referat pt. „Rola obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu w realizacji hitlerowskiej polityki eksterminacji ludności żydowskiej”. W referacie tym dokonał on konfrontacji różnych znanych dotąd szacunków żydowskich ofiar Auschwitz oraz przedstawił też próbę własnego szacunku liczby tych ofiar. Następnie wysunął hipotezę, że liczba Żydów zamordowanych w Auschwitz wynosi około 1,8 mln osób. Podstawą do wysunięcia tej hipotezy było założenie, że liczba wyselekcjonowanych do pracy Żydów wynosiła około 180 tys. osób oraz że stanowili oni 10 proc. przywiezionych poddanych selekcji. Wskaźnik ten, przyjęty za Janem Sehnem i Danutą Czech, okazał się jednak zaniżony, gdyż faktycznie podczas selekcji wybierano do pracy około 20 proc. Liczba deportowanych została zatem zawyżona o 100 proc.

Dalsze badania, prowadzone m.in. przez Franciszka Pipera, koncentrowały się na dwóch wielkościach statystycznych: znanej liczbie 400 tys. zarejestrowanych więźniów i bliżej nieznanej liczbie nie zarejestrowanych osób, prawie wyłącznie Żydów, którzy bezpośrednio po przywiezieniu do obozu zostali zamordowani w komorach gazowych i spaleni w krematoriach. W związku z brakiem pełnej dokumentacji obozowej, zniszczonej przez Niemców jeszcze w 1944 roku, liczbę deportowanych można było ustalić na podstawie sporządzonych nielegalnie przez więźniów-członków obozowej konspiracji częściowych odpisach list nowo przybyłych transportów oraz dokumentacji powstałej w krajach, z których przybywały transporty. Wieloletnie badania m.in. korespondencji związanej z prowadzoną deportacją i zachowanych imiennych spisów osób deportowanych pozwoliły na skorygowanie liczb deportowanych z poszczególnych krajów i ustalenie, że do Auschwitz przywieziono co najmniej 1,3 mln ludzi. Po uwzględnieniu przeniesień więźniów do innych obozów, ucieczek, zwolnień z obozu i liczby wyzwolonych więźniów liczba osób, które straciły życie w KL Auschwitz wyniosła co najmniej 1,1 mln osób. Liczbę tę powszechnie przyjęto w literaturze naukowej w Polsce i na świecie na początku lat 90. XX wieku.

Ustalenia te próbował podważyć francuski badacz Jean Claude Pressac, który w 1993 roku obniżył liczbę ofiar Auschwitz do 775 tys. Hipotezy Pressaca, zwłaszcza dotyczące liczby deportowanych i zamordowanych Żydów polskich i węgierskich, zostały odrzucone przez Franciszka Pipera jako pozbawione podstaw źródłowych[14].

Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: motywy polityczne

Przyjęcie przez Muzeum w Oświęcimiu zweryfikowanej liczby ofiar w 1990 roku i usunięcie napisu na pomniku w Brzezince, informującego o 4 mln ofiar, wywołało gwałtowny sprzeciw niektórych środowisk kombatanckich. Przewodniczący dyrektoriatu Centralnej Rady Żydów w RFN Heinz Galiński określił to jako urąganie ofiarom, a publicysta Hermann Baumann uznał, że weryfikacja liczby ofiar Auschwitz jest jeszcze jednym dowodem na głębokie zakorzenienie antysemityzmu w narodzie polskim. Z kolei część prasy polskiej wystąpiła z hipotezą, że liczbę 4 mln ofiar utrzymywano jakoby celowo dla zakamuflowania zbrodni stalinowskich.

Z czasem opór środowisk kombatanckich wobec weryfikacji liczby ofiar Auschwitz ograniczył się do kręgu skupionego wokół publicysty Władysława A. Terleckiego. Argumentacja tego publicysty i osób z nim związanych na rzecz obrony liczby 4 mln sprowadzała się do powoływania się na ustalenia śledztwa radzieckiej komisji z 1945 roku, śledztwa Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce z 1945 roku, treść aktu oskarżenia Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze oraz relacje niektórych więźniów[15]. Nie brano pod uwagę jak długo poszczególni więźniowie, którzy składali zeznania lub relacje, byli w obozie i jakie mieli możliwości wglądu w akta obozowe. Jeśli uświadomimy sobie wielkość obozu Auschwitz, który w szczytowym okresie liczył około 130 tys. więźniów i składał się z 40 obozów rozrzuconych w promieniu kilkuset kilometrów, to nie trudno dojść do wniosku, że żaden więzień na podstawie własnych obserwacji nie mógł dokonać jakichkolwiek ustaleń statystycznych dotyczących całego obozu. Za niepodważalną i jedynie pewną uznawano zawodną metodę szacunku ofiar w oparciu o analizę przepustowości krematoriów i czasu ich funkcjonowania[16].

Zawsze przy tym ignorowano podstawowe fakty z historii KL Auschwitz oraz naukowe ustalenia historyków, które doprowadziły do weryfikacji liczby ofiar Auschwitz, traktując je jako motywowaną politycznie manipulację. W takim też duchu Władysław A. Terlecki i jego współpracownicy wielokrotnie atakowali Franciszka Pipera w pełnych pomówień i patriotycznej egzaltacji artykułach na łamach „Naszego Dziennika”[17] i audycjach w Radiu Maryja, emitowanych w latach 2003-2007. Przy czym zaatakowanemu nie dano możliwości obrony. Żaden z listów dr. F. Pipera do redakcji „Naszego Dziennika”, w których bronił się on przed atakami i polemizował z tezami Władysława A. Terleckiego, nie został przez tę redakcję opublikowany[18].

Z uwagą słuchałem wszystkich audycji w Radiu Maryja z udziałem Władysława A. Terleckiego, noszących przeważnie tytuł „A imię ich cztery miliony” lub coś w tym stylu. To co mnie uderzyło – oprócz sugerowania, że za zweryfikowaniem liczby ofiar Auschwitz kryje się spisek niemiecki – było przeważnie przemilczenie faktu, że zdecydowaną większość ofiar stanowili Żydzi. Ba, w jednej z audycji usłyszałem, że jej autorzy nie negują tego, iż w Auschwitz zginął 1 mln Żydów. Kimże zatem były pozostałe 3 mln? Tego Władysław A. Terlecki i jego goście nie wyjaśnili wprost, ale słabo zorientowany słuchacz mógł pomyśleć, że pewnie byli to Polacy lub ogólnie „chrześcijanie”. W innej takiej audycji słyszałem, że w Auschwitz zginęło kilkadziesiąt tysięcy Szwajcarów i Chińczyków[19].

Stanowisko, że liczba 4 mln odzwierciedla faktyczne straty ludzkie w Auschwitz podnosił też dr Jacek Wilczur – wieloletni pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – m.in. na łamach „Trybuny”. Zarzucał tam bezpodstawnie F. Piperowi, że weryfikując liczbę 4 mln jakoby nie uwzględnił osób nie zarejestrowanych w obozie[20].

Echem wspomnianej wyżej publicystyki były m.in. pojawiające się w części opinii publicznej opinie, że liczbę 4 mln ofiar Auschwitz obniżono dla „przyjaznych kontaktów z Niemcami” itp.[21] Najogólniej rzecz biorąc publicystyka kręgów kombatanckich lub postkombatanckich związanych z Radiem Maryja i „Naszym Dziennikiem” niczego nie wniosła do dyskursu o liczbie ofiar Auschwitz oprócz niepotrzebnego zamieszania i miała – najdelikatniej rzecz ujmując – charakter pozamerytoryczny.

Preferowaną przez publicystów Radia Maryja i „Naszego Dziennika” metodę badawczą – czyli ustalanie liczby ofiar Auschwitz w oparciu o analizę przepustowości urządzeń masowej zagłady, czasu ich funkcjonowania oraz stopnia wykorzystania – zastosował też niemiecki dziennikarz Fritjof Meyer. O ile jednak w oparciu o tę samą metodę badawczą Władysław A. Terlecki dochodził do liczby 4, 5, a nawet 6 mln zamordowanych w KL Auschwitz, to Meyer doszedł do liczby 510 tys. zamordowanych (w tym 356 tys. w komorach gazowych). Z tą różnicą, że Terlecki oparł się na błędnej i dowolnej interpretacji zeznań świadków, a Meyer na równie tendencyjnej analizie wyrwanej z kontekstu notatki inż. Kurta Prüfera, która dotyczyła przepustowości krematoriów.

Swój artykuł, nie mający charakteru naukowego, Meyer umieścił na łamach renomowanego czasopisma „Osteuropa”, wydawanego przez stowarzyszenie Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde e.V., którego zarządowi przewodniczyła prof. Rita Süssmuth[22]. Nie wdając się w dalszą analizę hipotez Fritjofa Meyera, z którymi w detalach rozprawił się Franciszek Piper[23], należy zauważyć dwie sprawy. Po pierwsze, zarówno hipotezy Władysława A. Terleckiego jak i Fritjofa Meyera były motywowane politycznie, tylko stały za nimi skrajnie odmienne motywacje polityczne i dlatego ich autorzy doszli do skrajnie odmiennych wniosków stosując tę samą metodę badania, a raczej domniemywania. Po drugie, w oparciu o domniemywanie przepustowości krematoriów, czasu ich funkcjonowania i stopnia wykorzystania – zastosowane po raz pierwszy przez radziecką komisję w 1945 roku – można udowodnić dowolną liczbę ofiar Auschwitz.

Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: negacjoniści

Pomiędzy publicystyką Terleckiego i Meyera istnieje jednak zasadnicza różnica. Publicystyka Meyera – zmierzająca w założeniu do drastycznego zaniżenia liczby ofiar Auschwitz przy pozorach dyskursu popularnonaukowego – stanowiła de facto negacjonizm w białych rękawiczkach[24]. Tym bardziej bulwersujący, że podjęty na łamach renomowanego periodyku, w zarządzie którego zasiadało 10 osób z elity politycznej i naukowej Republiki Federalnej Niemiec.

Są dwie formy negowania zbrodni ludobójstwa popełnionych w niemieckich ośrodkach zagłady i obozach koncentracyjnych. Pierwsza z nich polega na negowaniu istnienia komór gazowych i eksterminacyjnego charakteru niemieckich obozów koncentracyjnych. Tego typu negacjonizm jako pierwsi uprawiali sami sprawcy zbrodni. Należy bowiem wiedzieć, że pierwszy etap negowania zbrodni ludobójstwa ma miejsce w fazie jego popełnienia i polega na zacieraniu śladów oraz niszczeniu dowodów, w tym także przyjęciu specyficznego języka maskującego zbrodnię („akcja specjalna”, „specjalne potraktowanie” itp.). 4 października 1943 roku Heinrich Himmler, przemawiając w Poznaniu do wyższych dowódców SS i policji, powiedział: „Większość z was wie, co to znaczy, kiedy sto, pięćset lub tysiąc trupów leży jeden przy drugim… Jest to karta chwały w naszej historii, która nigdy nie była i nie będzie napisana…”. Dlatego aparat terroru III Rzeszy do minimum ograniczył pisemną dokumentację swoich zbrodni, częściowo fałszował tę dokumentację oraz – w ostatniej fazie istnienia III Rzeszy – niszczył dokumentację zbędną i najbardziej kompromitującą.

Roli kontynuowania tego dzieła podjęli się po wojnie sympatycy nazizmu z przyczyn ideologicznych, politycznych i komercyjnych. Celem ataku negacjonistów są przeważnie trzy fakty: istnienie komór gazowych, przepustowość krematoriów i gigantyczna skala zbrodni. W wypadku Auschwitz, zachowując czasem pozory naukowości, podważali oni liczbę 4 mln, a obecnie podważają liczbę 1,1 mln ofiar. Jednej i drugiej używali też niejednokrotnie jako pretekstu ułatwiającego podważanie samego faktu ludobójstwa. Do tego nurtu negacjonizmu zaliczają się m.in. John Bennet, Robert Faurisson, David Irving, Walter Lüftl, Germar Rudolf, Jerzy Ulicki-Rek, Udo Walendy i Ernst Zündel. Ich tezy – w świetle których proces zabijania w komorach gazowych przedstawiają jako niemożliwe do zrealizowania przedsięwzięcie techniczne – stanowią próbę manipulacji prostymi faktami i są w istocie świadomym oszustwem.

Najnowszym przykładem takiej prostej, a właściwie dość prymitywnej manipulacji faktami – na dodatek częściowo zmyślonymi – jest broszura brytyjskiego autora, posługującego się nazwiskiem lub pseudonimem Vivian Bird, zatytułowana „Auschwitz: The Final Count” („Auschwitz: końcowe podliczenie”). Jej omówienie w języku polskim pierwotnie zostało zamieszczone na stronie internetowej Jerzego Ulickiego-Reka o nazwie „Wolna Polska”, a następnie przedrukowane przez stronę internetową „Dziennik gajowego Maruchy”[25]. Autor tej publikacji przytoczył różne szacunki ofiar Auschwitz, poczynając od 9 mln (sic!), a kończąc na 73 tys. Właściwie prawie wszystkie informacje podane przez autora są nieprawdziwe albo co najmniej odległe od prawdy. Najbardziej zaskakującą z nich jest ta jakoby liczbę 1,5 mln ofiar Auschwitz oficjalnie ogłosił w 1995 roku prezydent Lech Wałęsa. Według autora wspomnianej broszury we wszystkich niemieckich obozach koncentracyjnych od 1935 do 1945 roku miało zginąć 403 713 osób, a w samym Auschwitz 73 137 (w tym 38 031 Żydów). Liczby te rzekomo miały zostać przez kogoś ustalone na podstawie analizy comiesięcznych sprawozdań komendantów poszczególnych obozów. Niestety autor nie podał, w którym archiwum on albo ktoś inny odnalazł te dokumenty. O wiedzy historycznej autora najlepiej świadczy fakt, że SS-Gruppenführera Richarda Glücksa (1889-1945), szefa Grupy Urzędów D-Obozy Koncentracyjne w Głównym Urzędzie Gospodarczo-Administracyjnym SS (SS-WVHA), nazwał „komendantem wszystkich obozów”. W porównaniu z np. publicystyką Davida Irvinga jest to negacjonizm bardzo niskiej jakości, obliczony na szczególnie mało inteligentnego odbiorcę.

Bardziej wyrafinowaną formę nagacjonizmu stosują ci, którzy wprawdzie nie podważają istnienia komór gazowych, ale próbują do minimum redukować możliwość zabijania w nich ludzi, jako powód przytaczając różnego rodzaju rzekome trudności techniczne. Poza tym przeważnie bezpodstawnie zaniżają samą liczbę deportowanych do obozu. Wspomniany Fritjof Meyer nie tylko zaniżył liczbę zamordowanych w Auschwitz, ale także liczbę osób przywiezionych do obozu (miało ich być jakoby 915 tys.), negując źródłowo udokumentowane dane dotyczące liczby deportowanych Żydów polskich i węgierskich[26]. Powoływał się przy tym na wspomniany „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” Danuty Czech, ale wykorzystał go w sposób wybiórczy, odpowiadający założonej przez siebie tezie.

Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: ignorancja

Wreszcie podważanie zweryfikowanej liczby ofiar Auschwitz – czy w ogóle liczby ofiar Auschwitz jako takiej – wynika z poszukiwania sensacji, chęci zdobycia poklasku i najzwyklejszej ignorancji. Przykładem tego jest artykuł publicysty Grzegorza Brauna pt. „Kłamstwa oświęcimskie”, zamieszczony w „Uważam Rze Historia” nr 2 (35) z lutego 2015 roku. Uprzejmie zakładam, że autor wykazał w tym artykule tylko swoją ignorancję. Gdybym był mniej uprzejmy, to mógłbym założyć, że jednak uprawiał zakamuflowany negacjonizm, ponieważ chociaż werbalnie odciął się od negacjonistów, to przytoczył wiele ich zgranych chwytów. Między innymi ten – pochodzący od negacjonisty Davida Cole’a – że krematorium I w obozie macierzystym KL Auschwitz I jest jakoby „dekoracją zaaranżowaną ex post” [27]. Ponadto dyskredytując liczbę 1,1 mln ofiar sugeruje pomiędzy wierszami, że w Auschwitz zginęło… 69 tys. ludzi, ponieważ tyle zachowało się aktów zgonu (nazywanych przez Brauna „księgami oświęcimskimi” lub „rejestrami obozowymi”). Najpewniej nie wie on o tym, że zachowane około 69 tys. aktów zgonu dotyczy więźniów zarejestrowanych w obozie, których było ok. 400 tys. Nie dotyczą one natomiast ofiar kierowanych na zagładę w komorach gazowych wprost z rampy kolejowej, bez rejestracji w obozie – czyli większości ofiar Auschwitz. Ponadto dokumenty te zachowały się za okres od końca lipca 1941 do końca grudnia 1943 roku. Nie zachowały się więc akty zgonu za okres ponad dwóch lat. Nikt też nie sporządzał aktów zgonu dla ofiar ostatecznej ewakuacji KL Auschwitz, która pochłonęła od 9 do 15 tys. więźniów spośród 56 tys., którzy wyruszyli 18 stycznia 1945 roku w ewakuacyjny „marsz śmierci”.

Braun nie wie też wielu innych rzeczy o sprawach, na temat których się autorytatywnie wypowiada, co wytknąłem mu w swojej polemice[28]. Nie przeszkodziło mu to jednak bezpardonowo atakować Franciszka Pipera, który w ciągu minionych ponad dwóch dekad stał się wygodnym obiektem ataków dla wszystkich, którzy mają alergię na udokumentowane źródłowo rezultaty badań naukowych: „patriotycznych” obrońców liczby 4 mln, różnego typu negacjonistów i najzwyklejszych ignorantów. Z taką wiedzą, jaką zaprezentował publicysta „Uważam Rze Historia” nie wypada w ogóle wypowiadać się na temat jakiejkolwiek problematyki związanej z KL Auschwitz. Najpierw należałoby przeczytać podstawową literaturę na ten temat, chociażby pięciotomową monografie obozu.

Podsumowanie

Reasumując rozważania na temat weryfikacji liczby ofiar Auschwitz i związanych z tym sporów należy zwrócić uwagę na cztery kluczowe elementy:

Na przestrzeni kilkudziesięciu lat po 1945 roku podawano za ustaleniami organów sądowych i śledczych oraz zeznaniami pierwszego komendanta Rudolfa Hössa (które jednak sam zweryfikował!) zawyżone liczby ofiar Auschwitz, dochodzące do 4 mln. Jednakże zajmujący się tym zagadnieniem historycy – uwzględniając zasady poprawności warsztatu naukowego, czyli konfrontacji różnych źródeł i oceny ich wiarygodności – określili i określają liczbę ofiar Auschwitz w przedziale 1,1 – 1,5 mln.

Wobec braku dokumentów obozowych odnośnie ogólnej liczby deportowanych do obozu i tam zamordowanych, jedyną podstawą ustalenia liczby ofiar Auschwitz mogą być źródła dotyczące deportacji do obozu z poszczególnych miejsc, regionów i krajów oraz zmian stanu liczbowego więźniów.

Próby określenia liczby ofiar na podstawie przepustowości krematoriów, nawiązujące do metody radzieckiej komisji z 1945 roku i niekiedy podejmowane nadal, są błędne, ponieważ nie istnieją żadne wiarygodne źródła pozwalające zarówno na ustalenie rzeczywistego czasu pracy krematoriów, jaki i stopnia wykorzystywania ich przepustowości.

Ustalenie liczby ofiar Auschwitz, dokonane na podstawie danych dotyczących deportacji do obozu, należy uznać za zakończenie procesu jej weryfikacji. Dalsze badania mogą jedynie uściślić poszczególne części składowe tej liczby, ale nie mogą wpłynąć w istotny sposób na jej zmianę.

Nie tylko Auschwitz

Naukowa weryfikacja liczby ofiar Auschwitz była procesem nieuniknionym w sytuacji, gdy czynione w tej materii tuż po wojnie ustalenia organów śledczych i sądowych nie wytrzymywały z biegiem czasu krytyki postępujących badań historycznych. Dotyczy to także innych niemieckich ośrodków zagłady, obozów koncentracyjnych, obozów karnych i więzień. Przykładowo liczba ofiar ośrodka zagłady bezpośredniej w Chełmnie nad Nerem, ustalona w 1946 roku na 360 tys., została po badaniach naukowych (w tym archeologicznych) zredukowana do 200-220 tys. Podobnie liczba ofiar KL Lublin (Majdanek) została zredukowana z 250 tys. do 79 tys., liczba ofiar więzienia w Radogoszczu (Łódź) z 40 tys. do 2-3 tys., a liczba ofiar obozu karnego w Żabikowie (Poznań) z 20 tys. do 535 osób.

Ustalenia te z jednej strony budziły ostry sprzeciw środowisk, powołujących się na motywacje patriotyczne, a z drugiej strony były wykorzystywane przez nagacjonistów jako argument rzekomo potwierdzający nieprawdziwość wszelkich ustaleń dotyczących niemieckiego ludobójstwa podczas drugiej wojny światowej.

Należy jeszcze raz podkreślić, że korekta liczby ofiar Auschwitz i innych obozów nie była gestem pod adresem Niemców ani kogokolwiek innego. Stanowiła ona tylko i wyłącznie skutek badań naukowych, które zastąpiły szacunkowe ustalenia powojenne. Szacunki te, z braku dostępu organów śledczych do odpowiednich dokumentów, oparły się na zeznaniach świadków. Świadkowie ci, absolutnie kompetentni w sprawach znajdujących się w polu ich obserwacji, nie dysponowali informacjami pozwalającymi na ustalenia statystyczne co do liczby ofiar. Dotyczy to zarówno byłych więźniów jak i esesmanów.

W jednej z polemik ze swoimi krytykami Franciszek Piper napisał: „Auschwitz nie będzie wstrząsał sumieniami ludzkimi tylko dlatego, że wymieni się chociażby nie wiadomo jak wysoką liczbę, jeśli za tą liczbą nie będzie kryć się dramat i tragedia realnie istniejących niegdyś społeczności i ludzi, ludzi o konkretnej tożsamości, pochodzeniu, miejscu zamieszkania. Cały wysiłek badawczy w tej dziedzinie powinien być skupiony nie na statystycznych spekulacjach i licytacji większego „zaangażowania i patriotyzmu” lecz upamiętnieniu wszystkich ofiar: przywróceniu prochom ofiar Auschwitz ich nazwisk, miejsca pochodzenia, narodowości – słowem przekreślenia intencji katów, nie tylko unicestwienia swych ofiar lecz także wymazania ich ze zbiorowej pamięci.”

[1] Oficjalna nazwa: Nadzwyczajna Radziecka Komisja Państwowa do Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Agresorów.

[2] H. Kubica, Głosy Pamięci 10. Z powstańczej Warszawy do KL Auschwitz, Oświęcim 2014.

[3] F. Piper, Głosy Pamięci 8. Polacy w KL Auschwitz, Oświęcim 2012.

[4] F. Piper, Głosy Pamięci 9. Żydzi w KL Auschwitz, Oświęcim 2015.

[5] S. Kapralski, M. Martyniak, J. Talewicz-Kwiatkowska, Głosy Pamięci 7. Romowie w KL Auschwitz, Oświęcim 2011.

[6] Przyjmując za Raulem Hilbergiem szacunek strat żydowskich podczas drugiej wojny światowej na co najmniej 5,1 mln ofiar należy stwierdzić, że w KL Auschwitz zginęło 20 proc. Żydów zamordowanych w czasie Holokaustu.

[7] Pozostałych w większości przeniesiono do innych obozów koncentracyjnych, gdzie wielu z nich zginęło.

[8] F. Piper, Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świetle źródeł i badań 1945-1990, Oświęcim 1992, s. 18-29.

[9] M. Poloncarz, Ilu Czechów osadzono w KL Auschwitz?, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 7-59.

[10] Przykładem takich działań było zamordowanie w komorze gazowej 23 czerwca 1942 r. transportu 566 Polaków-pacjentów szpitali psychiatrycznych w Krakowie-Kobierzynie i Zebrzydowicach k. Kalwarii Zebrzydowskiej, zamordowanie w komorze gazowej latem 1943 r. około 100 niepełnosprawnych Polaków z Łodzi, czy zamordowanie 7 i 8 września 1943 r. w komorze gazowej 32 Polek i 35 Polaków deportowanych prawdopodobnie z obozu karnego w Potulicach k. Bydgoszczy. Por. B. Piętka, Zagłada pacjentów szpitala psychiatrycznego w Krakowie-Kobierzynie 23 czerwca 1942 roku, (w:) F. Piper, I Strzelecka (red.), Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Krakowa i innych miejscowości Polski południowej, t. III, Warszawa-Oświęcim 2002, s. 2122-2124; B. Piętka, Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Wielkopolski, Pomorza, Ciechanowskiego i Białostocczyzny, t. II, III, Oświęcim 2013, s. 987-988, 1191, 1248-1249.

[11] H. Kubica, Zagłada w KL Auschwitz Polaków wysiedlonych z Zamojszczyzny w latach 1942-1943, Oświęcim 2004.

[12] Jeden z najwybitniejszych badaczy Holokaustu. Autor m.in. opracowania Zagłada Żydów europejskich (The destruction of the European Jews), wyd. pol. 2014.

[13] C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Warszawa 1970, t. 2, s. 294.

[14] F. Piper, Weryfikacja strat osobowych w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, (w:) „Dzieje Najnowsze”, rocznik XXVI, t. 2, Warszawa 1994, s. 15-25.

[15] Por. B. Sojecki, Golgota Zachodu. Wspomnienia byłego więźnia niemieckich więzień i obozów koncentracyjnych z lat 1939-1945, Rzeszów 2013, s. 57-86.

[16] W oparciu o tę metodę były więzień Auschwitz Igo Trochanowski doszedł do liczby 4 351 000 zamordowanych w Auschwitz. Por. I. Trochanowski, Zadania Baubüro w KL Auschwitz, „Biuletyn TOnO” nr 18, Katowice 1993, s. 61-73.

[17] Por. np. J. Sawicki, T. Szkul-Skjoedkrön, W.A. Terlecki, Tam miała umrzeć Polska. Ilu ludzi zginęło w Konzentrationslager Auschwitz, „Nasz Dziennik”, 27.1.2003 r. W artykule tym autorzy m.in. zarzucili „pewnym kołom historyków”, że stają „w obronie zbrodniarzy, pomniejszając obszar zbrodni i ciężar odpowiedzialności”.

[18] Por. Odpowiedź z 23 lutego 2003 r. nie zamieszczona w „Naszym Dzienniku”, mimo wniosku w tej sprawie, na artykuł Jerzego Sawickiego, Tomasza Szkul-Skjoedkröna i Władysława A. TerleckiegoOdpowiedź na artykuł Jerzego Sawickiego i Władysława A. Terleckiego opublikowany w „Naszym Dzienniku” 28-29 stycznia 2006, strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.

[19] Oczywiście pan Władysław A. Terlecki może mnie podać do sądu, ale nawet przed tym sądem powtórzę, że jestem pewny, iż to słyszałem.

[20] Por. Gdzie się podziały dwa miliony Żydów i Polaków, „Trybuna”, 15 października 1999, strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.

[21] Por. „Źródło”, 6 czerwiec 2004 r. – Odpowiedź na list czytelnika; Pełny tekst odpowiedzi na list czytelnika w „Dzienniku Polskim” z dnia 22 lutego 2005 r. (tekst ten ukazał się ze skrótami redakcji), strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.

[22] F. Meyer, Die Zahl der Opfer von Auschwitz. Neue Erkentnisse durch neue Archivfunde, „Osteuropa“, 62. Jg., 5/2002, s. 631-641.

[23] F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz. Replika na enuncjacje Fritjofa Meyera, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 231-266.

[24] „Artykuł F. Meyera jest próbą deprecjacji roli Auschwitz w procesie hitlerowskiego ludobójstwa i sprowadzenia problemu nazistowskiej zagłady na płaszczyznę technologiczną. Próby takie wielokrotnie podejmowali różnego rodzaju rewizjoniści historyczni”, cyt. za: F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz…, s. 261.

[25] Auschwitz – końcowe podliczeniehttp://www.marucha.wordpress.com, 30.03.2015.

[26] „Zaliczenie przez Meyera do propagandy, w jednym ciągu ze zdezaktualizowaną dano liczbą czterech milionów, takich faktów jak deportacja do KL Auschwitz ponad 400 000 Żydów węgierskich czy masowego zabijania gazem w „piwnicach krematoryjnych” należy uznać za propagowanie i popieranie per excellance poglądów rewizjonistów historycznych, którzy pod pretekstem korygowania faktów, na podstawie wyselekcjonowanych z kontekstu szczegółów, próbują przedstawić karykaturalny obraz obozu Auschwitz, jako miejsca, gdzie nie działo się nic szczególnego”, cyt. za: F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz…, s. 258-259.

[27] Informacja, że po wojnie odtworzono z oryginalnych elementów dwa piece i komin w krematorium I na terenie byłego obozu macierzystego KL Auschwitz I nie jest żadną sensacją, którą ujawnił David Cole, jak sugeruje Grzegorz Braun. Informacja ta jest zamieszczona w trzech językach na tablicy informacyjnej przed krematorium I oraz jest każdorazowo podawana przez przewodnika osobom zwiedzającym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Fakt zrekonstruowania po wojnie z oryginalnych elementów dwóch pieców krematoryjnych i komina nie dowodzi również, że krematorium I jest „dekoracją zaaranżowaną ex post”. W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau są zachowane niemieckie plany krematorium I i pozostałych czterech krematoriów. Są dziesiątki powojennych relacji świadków odnośnie urządzeń masowej zagłady, w tym także relacje członków Sonderkommando, nielegalnie spisane i zakopane na terenie krematoriów, a odkryte po wojnie.

[28] B. Piętka, Niskie loty Grzegorza Braunahttp://www.mysl-polska.pl, strona internetowa „Myśli Polskiej”, 24.02.2015 (http://www.mysl-polska.pl/node/374).

http://histmag.org/liczba-ofiar-auschwitz-problem-12828

http://histmag.org/liczba-ofiar-auschwitz-spory-12890

Bohdan Piętka

Oświęcim, 25 stycznia 2016 r.

==============================================================================================================================================================================

Chwała bohaterom opozycji demokratycznej!

ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM

Misja Solidarności: - "My weźmiemy władzę, a wy Polacy pójdziecie z torbami". - Adam Michnik.

 

Oceniając wszystkie powstania antynarodowe, specjalne miejsce w naszej historii zajmuje, najtragiczniejsze w skutkach, powstanie Solidarności oraz powstanie fałszywej legendy bohaterów „opozycji demokratycznej.”
Powstanie Solidarności jest skutkiem działania wszystkich tych sił, które niszczyły Polskę od czasów zdrajców z kręgu konfederacji barskiej i degeneratów od konstytucji 3 maja. 
Solidarność, nawiązująca swoją nazwą do krakowskiej loży masońskiej została stworzona przez masonerię i żydowską KPP, która w latach siedemdziesiątych nosiła nazwę KOR. 
Antypolska syjonistyczna organizacja dywersyjna zwana Solidarność miała kilku ojców, tak jak to jest w zwyczaju wśród marksistów. Wszyscy oni jednak byli masonami, wrogami Polski i Kościoła Katolickiego. Jako pierwszego ojca należy wskazać Żyda z Wadowic niejakiego Katza Waishwantza, który uwiarygodnił w oczach Polaków wszystkich zdrajców i wrogów Polski. Nie kto inny jak tylko on obściskiwał się z Wałęsą, Geremkiem, Kuroniem, Mazowieckim, Michnikiem i resztą tej syjonistycznej zgrai. To nie kto inny jak Katz woził niejakiego Stoltzmana i głosił narodowi Polskiemu wielkość komuny i jej bękartów. Nie kto inny jak on wepchnął nas na siłę do stalinowskiej UE. Również on szczodrze sypnął judaszowskimi srebrnikami na destrukcję polskiej gospodarki.
Drugim tatusiem, był również mason z Polski, niejaki Zbysiu Brzeziński, który zmobilizował światową masonerię do wsparcia i finansowania syjonistycznej rewolty w Polsce. 
Geremek, Michnik, Mazowiecki oraz setki innych, za pieniądze CIA, Mossadu i Banku Ambrosiano, za pieniądze wywiadu niemieckiego i francuskiego rozpoczęli likwidację PRL, nielegalnego, ale w miarę suwerennego Państwa Polskiego, w którym można byłó żyć bez ingerencji i nadzoru wielkiego brata.

Zdrajcy, którzy za pieniądze naszych wrogów, rozpoczęli demontaż państwa, zamiast wisieć zostali wprowadzeni do masońskiego panteonu bohaterów syjonizmu. 
Solidarność odsunęła od władzy i wszelkich urzędów wszystkich Polaków. Solidarność odebrała Polakom Ojczyznę i majątek narodowy przekazując go nieodpłatnie w ręce tych, którzy finansowali tę antypolską, antycywilizacyjną syjonistyczną rewoltę.
Solidarność wspólnie i w porozumieniu z żydokomuną prolongowała istnienie komunistycznego PRL, na kolejne dziesięciolecia. Dla niepoznaki nazywając ten komunistyczny twór III RP, co jest jawnym oszustwem. Bolek Wałęsa, jako adekwatny symbol zdegenerowanego PRL Bis, przysięgał na konstytucję PRL, a nie konstytucję kwietniową II RP. 
Obecne nielegalne marksistowskie państwo, nie ma żadnego związku z Państwem Polskim. Wbrew temu co bełkoczą Kaczyńscy czy inne Schetyny i Tuski, żyjemy w PRL Bis, a nie w Polsce.|

Powstanie Solidarności jest najtragiczniejszym i nieodwracalnie niszczącym Polskę powstaniem. To orgia degeneratów w Magdalence i jej bękarty doprowadziły, do tego, że Polacy przestali utożsamiać się z własną Ojczyzną, a zaczęli postrzegać Polskę jako państwo wrogie swoim obywatelom, co oczywiście jest w pełni uzasadnione. Polak w Polin jest pogardzanym pariasem, niewolnikiem i wyrobnikiem, a nie suwerenem. Każdy przybłęda jest traktowany przez polskojęzyczną administrację po stokroć lepiej niż rodowity Polak. 
Każdy marksistowskie zboczeniec jest autorytetem i honorowym obywatelem PRL Bis.
To Solidarność wyniosła do władzy kompletny syjonistyczny antypolski korpus urzędniczy, który szczerze nienawidzi i gardzi Gojami z nad Wisły.
To Solidarność, na drodze sfałszowanego referendum wepchała Polaków do obozu koncentracyjnego zwanego UE. To Solidarność łapami jej prominentnego przedstawiciela, syjonisty Lecha Kaczyńskiego formalnie pozbawiła Polskę suwerenności, Jarosław Kaczyński de domo Kalkstein, wspólnie z Tuskiem przepchali ustawę 1066 i sprowadzili do Polski amerykańską armię okupacyjną.
To Solidarność sprowadziła do Polski wszelkie antypolskie organizacji i zalegalizowała ich antypolską, wymierzoną w bezpieczeństwo Polaków, działalność.  
To rządy antypolskiej syjonistycznej Solidarności doprowadziły w sposób zamierzony do wypędzenia z Polski na poniewierkę ok. 5 mln. Polaków.  To Solidarność przyjęła do realizacji plan depopulacji narodu do poziomu 12 mln i opróżnienia Polin pod trwającą już emigrację z Izraela.
To Solidarność i wyniesienia przez nią do władzy obca agentura sprowadza, w celu pacyfikacji narodu, 5 mln Ukraińców.
To Solidarność zabiła 180 – 200 tys. Polaków. Corocznie, ze względów ekonomicznych, odbiera sobie życie ponad 11 tys. ludzi. Liczba ta systematycznie rośnie i obejmuje wszystkie grupy społeczne i wszystkie przedziały wiekowe, od małych dzieci, po emerytów pozbawionych środków do życia lub dachu nad głową. Dla porównania informuję, że w najczrniejszym, pod tym względem, roku w PRL, tj. 1968, liczba samobójstw jedyny raz przekroczyła 700.

Solidarnościowa bezpieka morduje ludzi detalicznie i wysadza z całymi blokami. 
Każdy polski patriota, w PRL Bis, ma już wystawiony en bloc wyrok śmierci, a jeżeli jeszcze żyje, to tylko dlatego, że wydolność systemu zbrodni solidarnościowej jest ograniczona. Tak rozstali się z życiem dr Dariusz Ratajczak, reżyser Bohdan Poręba, Andrzej Lepper i dziesiątki innych Polaków, którzy mieli odwagę przeciwstawić się, podanej nam do wierzenia masońskiej wersji historii. 
https://web.facebook.com/dr.Dariusz.Ratajczak/
To Solidarność doprowadziła do utraty samowystarczalności żywnościowej Polski. Obecnie aby zabić Polaków wystarczy zamknąć granicę i nie przepuścić dostaw z toksyczną zachodnią masą nazywaną żywnością.
 To Solidarności, pierwszy raz w znanych mi dziejach Polski, udało się zantagonizować Naród i jego Państwo. To Solidarność zbudowała totalitarne, policyjne, pasożytnicze, państwo antynarodowe mające na celu wyniszczenie biologiczne narodu polskiego. To antypolska masońska Solidarność doprowadziła do stan, w którym eksterminacja Polaków, jest głównym celem utrzymanego przez nich państwa. Polacy są mordowani na wszelkie możliwe sposoby w sposób jawny i nieskrępowany. Poczynając od trucia żywności, powietrza, wody i leków, a na przymuszaniu do samobójstw kończąc. To Polskie dzici, przy współudziale adninistracji i sądów, są sperzedawane jak bydło na części i do skes przemysłu.

Zdrajcy, którzy niszczyli Polskę, za obce pieniądze, w PRL Bis, są obecnie szanowanymi obywtelami vide. cudotwórca Władysław Frasyniuk pseudo czerwony ch...j (
Rotenschwanz), który jest większy od Chrystus, który zaledwie, w cudowny sposób, pomnożyl wino, a Władek Frasyniuk pomnożył tiry.
W identyczny sposób bohaterami narodowymi zostali Kościuszko, Wysocki, Langiewicz, Piłsudski, Komorowski czy Anders i Sikorski.
Chwała bohaterom opozycji demokratycznej!
https://web.facebook.com/groups/1352472104776700

żródło; http://sth.neon24.pl/post/139613,chwala-bohaterom-opozycji-demokratycznej

===================================================================================================================================================================






DAVID IRVING - WOJNA CHURCHILLA

ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM

Jest to zapis wykładu Davida Irvinga wygłoszonego w Kanadzie w 1985r, na spotkaniu z czytelnikami jego książek. Autor tłumaczenia jest mi nieznany.

 

 

Aż do lata 1940 nawet jedna bomba nie spadła na angielskie miasta. W jakiś sposób musiał sprowokować. Proszę o zastanawianie się nad jedną datą w angielskiej historii - to nie jest słynna data jak data bitwy o Anglię 15-go września lub 1-go września kiedy rozpoczęła się wojna. Proszę przyjrzeć się 20-mu lipca 1940! To jest jedna z najważniejszych dat Tego dnia Churchill jak zwykle zalegał w łóżku w  posiadłości w Chequers - rezydencji premierów, w niedzielny poranek, otrzymał przejęte, odszyfrowane depesze od ambasadora Niemiec w Waszyngtonie do Berlina. Ambasador niemiecki raportował, że brytyjski ambasador Lord Lothian w tajemnicy poprosił nas o ujawnienie niemieckiej propozycji zawarcia pokoju przez pośrednika w Chequers (Loveday, Lovejoy czy coś takiego). Lord Lothian chce dowiedzieć się czy można zawrzeć pokój i to jest prawdopodobnie coś czego proponuje. To byłoby koniec Churchilla. Churchill nie jest w stanie zaakceptować, by Brytyjczycy dowiedzieli się co Hitler proponuje - to byłby oczywiście jego koniec.Natychmiast telegrafuje to Lord'a Halifax'a- Sekretarza Spraw Zagranicznych rozkazując wstrzymanie działań ambasadora, który kategorycznie nie może kontaktować z niemieckim ambasadorem. Telegrafuje też do samego Lord'a Lothian'a - brytyjskiego ambasadora mówiąc, że cofnięto mu pełnomocnictwa w zakresie bezpośrednich kontaktów z ambasadorem Niemiec. Tego samego dnia i to jest to co czyni 20-sty lipca tak ważnym, Churchill wysyła po sir Charles'a Portala - szefa lotnictwa bombowego i pyta się 
- kiedy najwcześniej mógłby pan dokonać barbarzyńskiego nalotu na Berlin? 
Sir Charles Portal odpowiada, że 
- nie mogę tego dokonać jako że nocy są za krótkie.
Nie są w stanie wysłać szwadronów bombowców z Londynu, z Anglii do Berlina i z powrotem w ciągu nocy. To jest możliwe we wrześniu, a we wrześniu dostaną nową generację bombowców Sterling- sto i będzie je można wykorzystać. Lecz muszę pana ostrzec (tj. Churchilla) Niemcy nas unicestwią, w tej chwili nie niszczą naszych miast i miasteczek, póki co swoje działania skupiają na niszczeniu systemu obrony RAF-u: zbiorniki paliwowe, systemy radarowe, stacje bojowe, które są eliminowane po kolei przez niemieckie ataki z powietrza. Bitwa o Anglię rozpoczęła się i w owym czasie dotyczyła portowych doków, stoczni i jednostek wojskowych, a nie miast czy miasteczek. Sir Charles Portal kiedy dodał ostrzeżenie, że wróg może unicestwić to Churchill mrugnął. A wiedzą Państwo czemu? Churchill chciał, by atak się rozpoczął. Czytał niemieckie depesze i wiedział, że Niemcy nie mieli najmniejszej intencji, by zaatakować Londyn. I teraz rozumiemy kiedy 2 tygodnie później gen. Charles de Gaulle odwiedził Churchilla w Chequers i też w niedzielę 4-go sierpnia 1940 r. pan Churchill stał pośrodku holu i wymachując pięścią ku niebu, drobną piąstką, krzyczał: czemu nie przybywacie?! Proszę przeczytać pamiętniki de Gaulle'a, i tam można to wyczytać. De Gaulle nie ma pojęcia o co chodzi w tej scenie. Teraz już wiemy. Churchill zaczynał się zastanawiać dlaczego Niemcy nie zaczęli bombardowań? dlaczego odmawiali ich rozpoczęcia, nie mógł tego zrozumieć. 
Szansa pojawiła się 24 sierpnia 1940 roku kiedy pojedynczy niemiecki samolot lecąc od zachodu wzdłuż Tamizy, poleciał o jedno zakole rzeki za daleko i zrzucił bomby nie tam gdzie była rafineria, zbiorniki z paliwem, lecz na East End w Londynie. Bomby spadły na East End w Londyn na samej granicy Greater London zabijając znaczną ilość kurczaków i oraz wybijając parę okien, siejąc strach pośród mieszkańców osiedla McKezian - Churchill miał w końcu pretekst.
Wiadomość o bombardowaniu trafiła do niego w sobotę wieczorem, a w niedzielę rano 25-go sierpnia 1940 r. 10 minut po 9-ej rano Churchill osobiście zadzwonił do sztabu lotnictwa bombowego i rozmawiał ze zastępcą głównodowodzącego lotnictwa bombowego vice marszałkiem lotnictwa Sir Norman Bottolmley.  Chcę minimum 100 bombowców, by zaatakowały Berlin dzisiejszej nocy za zniszczenia zadane przez serię tych barbarzyńskich nalotów w Londynie. Czy to powiedział Churchill? Nie trzeba mieć dostępu dokumentów Churchilla by to wiedzieć. To jest w dokumentacji Bomber Command (zarządu lotnictwa bombowego), która została złożona w Archiwach Państwowych w Anglii.

Jest tam nawet zapis rozmowy telefonicznej pomiędzy Churchillem na wsi a Sir Norman'em Bottomley'em w sztabie lotnictwa bombowego. Znają Państwo strukturę dowodzenia lotnictwa bombowego- bezpośredni telefon od Churchilla do sztabu omijając Radę Ministrów, omijając Parlament, omijając ministerstwo lotnictwa i sekretariat spraw lotniczych gdzie rządził liberał Sir Archibald Sinclair - bezpośrednie połączenie ze sztabem lotnictwa bombowego miało niewyobrażalne skutki polityczne.

100 bombowców poleciało nad Berlin 30 doleciało wyrządziło szkody w zachodniej części miasta zabijając parę osób. W ciągu kolejnych 10 dni sztab lotnictwa bombowego powtarza te naloty 6-7 razy. Czasami całkowicie chybiając, czasami wyrządzając znaczne szkody i straty pośród ludności cywilnej. Hitler nadal odmawiał z ripostą. 
To jest ciekawe - Hitler nadal zakładał, że był w stanie przekonać Brytyjczyków do zaakceptowania jego propozycji.
W końcu 4-go września 1940 r. po 7 nalotach wysyła po prawnika dr. Ludwik'a Weisshauer'a (?), który udaje się do ambasady w Sztokholmie- do Brytyjczyków, by porozmawiać z brytyjskim ambasadorem i poinformować go jaka jest propozycja pokojowa. Ambasador dyplomatycznie odpowiada wysłannikowi, że jest mu przykro lecz instrukcje jakie otrzymał

Ambasador dyplomatycznie odpowiada wysłannikowi, że jest mu przykro lecz instrukcje jakie otrzymał zabraniają mu przyjąć na terenie ambasady czegokolwiek związanego z niemiecką propozycją. zabraniają mu przyjąć na terenie ambasady czegokolwiek związanego z niemiecką propozycją. To osobiste rozkazy pana Churchilla. Hitler tego samego dnia posyła Rudolfa Hessa (4-go września) i mówi mu: 
Tyle razy wspominałeś mi o swoich kontaktach w Anglii i Szkocji, proszę cię byś zrobił wszystko co w twej mocy by nawiązać osobiście kontakt z tymi ludźmi i poinformować  ich o naszej ofercie. Wydaje się, że nasze przesłanie jest nie znane brytyjskiemu społeczeństwu.

Taki jest początek słynnej misji pokojowej Rudolfa Hessa, jego tragiczny lot w maju 1941, jego jedynego w życiu skoku spadochronowego pod przykryciem nocy, który kończy się zaledwie 12 mil od celu, gdzie chciał spotkać się z Dukiem Hamiltonem. Tego samego dnia 4-go września 1940 Hitler daje przemówienie w Pałacu Sportu w Berlinie, w którym mówi, że jest ten brytyjski pijaczyna jeszcze raz nas zaatakuje, jeśli wyśle samoloty (setki) z 10 kg bombami to my wyślemy samoloty z tonowymi bombami. Jeśli wyśle 100 samolotów my wyślemy 1000, by zaatakować ich miasta. Jeśli jeszcze raz nas zaatakuje to unicestwię ich. To najsłynniejsze przemówienie Hitlera.
Churchill nadstawił uszy, to jest dokładnie to czego potrzebował. Rozkazuje dowództwu lotnictwa bombowego przygotować kolejny nalot na Berlin najszybciej jak się da - tego samego popołudnia. Dzień później 5-go września bombowce wracają nad Berlina. Hitler odwołuje ograniczenia w zakresie działań lotniczych nad Anglią. Dysponuję dziennika zastępcy szefa operacji lotniczych Luftwaffe, mam dzienniki 2-go po Goeringu człowieka. Wiem dokładnie jaka była później kolejność zdarzeń. Nie ma żadnych wątpliwości co do kolejności zdarzeń jakie później miały miejsce. Najmniejszych! Po południu 6-go września 1940 r. East End w Londynie po raz 1-wszy wibruje od ryku zbliżających się niemieckich bombowców, zjawiających się na gigantycznej liczbie. Tysiące bombowców zjawiło się nad Tamizą. Ominęły wojskowe rafinerie, składy paliwa, doki wzdłuż Tamizy i zbombardowały dokładnie East End: doki, fabryki, mieszkania robotnicze, płomienie ogarniały ulicę za ulicą, póki cały East End został pokryty dymami i ogniem. Tego sobotniego popołudnia, wysypaliśmy się na ulice Londynu, na nadbrzeża, parki, by oglądać ten niezwykły widok. Cały East End naszej stolicy był w ogniu, nikt nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Żywy obraz- ten obraz nazistowskiej waleczności jaką mogliśmy oglądać. Mogliśmy słyszeć co ludzie mówili za nami; ten wariat w Niemczech to uczynił! Nocą samoloty powróciły i ponownie dokonały zniszczeń, gdyż pożary naprowadzały bombowce na cel. Od zmierzchu do świtu tysiąc londyńczyków zostało zabitych tym nalotem. 5-6/09/1940r 1-wszy wielki nalot Blitz na Londyn. Nadeszła pora na pana Churchilla, który przebywał na wsi, gdyż wiedział od deszyfrantów, że nalot będzie miał miejsce.

Powraca następnego dnia wielką czarną limuzyną, zakłada mundur komandora sił powietrznych (nie wiem dlaczego) i udaje się na inspekcję zbombardowanych terenów. Wychodzi ze swego pojazdu, gruz na ulicach został wyrównany a pomiędzy gruzami patetycznie sterczały flagi „Union Jack”, które zostały tam rozmieszczone przez pracowników ministerstwa informacji. To jest część propagandowej opowieści - potrzebni są biedni ludzie, flaga brytyjska dumnie łopocząca na wietrze i pan Churchill przechadzający się w swoim mundurze komandora lotnictwa. Stare babunie, które straciły wszystko: swoje rodziny, swoje domy, głośniki radiowe, wszystko poszło z dymem! Uratowały jedynie kuchenki, lecz oto jest tam Winston Churchill - premier spacerujący z cygarem w ręku i te babulki mówią do niego:
„Stary dobry Winny - wiedzieliśmy, że nas nie porzucisz. Wiedzieliśmy że byłeś tu - Londyn to przetrzyma”!
To zawołanie stało się tytułem słynnego filmu- London can take it! To także tytuł jednego z rozdziałów mojej biografii o  Churchillu- Londyn to przetrzyma- London can take it! Problem polegał na tym, że Churchill nie mógł tego wziąć. On nigdy nie był w Londynie kiedy odbywały się naloty. Zawczasu wiedział, kiedy zbliżały się samoloty od deszyfrantów. 
Jedynie raz lub dwa przypadkowo, kiedy deszyfranci zawiedli co do czasu nalotów, Churchill był zmuszony zostać w mieście, w podziemiach swojego bunkra. Nie jeździł do Chequers kiedy trwały naloty - słynna posiadłość brytyjskich premierów była zagrożona. Churchill wybrał wiejską posiadłość należącą członka parlamentu z ramienia partii konserwatywnej, jednego z członków grupy „Focus”- grupy, która skupiała działaczy politycznych z lewej jak i prawej strony sceny politycznej, którzy wszechstronnie wspierali Churchilla i on w zamian za to dawał im stanowiska. Jeden z nich - Ronald miał posiadłość wiejską zwaną Dickley (Oxforshire), to tam za każdym razie gdy deszyfranci odczytywali plany kolejnego nalotu na Londyn, Churchill przejeżdżał, by schronić się przed zbliżającym się nalotem.150 mil od Londynu - tam czuł się bezpiecznie. Następnego poranka jechał z powrotem do Londynu, by go można było oglądać na ulicach Londynu.

 

DAVID IRVING. WOJNA CHURCHILLA

Panie i Panowie! Kocham spotykać się z czytelnikami, lecz czytelnicy nie rozumieją, że autor nie jest jedyną osobą, która decyduje co znajdzie się w jego manuskrypcie. Prawnicy, oczywiście, mają coś do powiedzenia. Wydawcy, oczywiście, mają coś do powiedzenia o ilości komentarzy, jak jak uwzględniać uwagi o charakterze antysemickim, jak napisać stronę. Dobry edytor przerobi stronę jakieś 50-60 razy, 50-60 drobnych zmian każdej strony manuskryptu zanim z tego wyjdzie dobra książka. W ostatecznym przeglądzie manuskryptu ma miejsce tyle zwrotów i danych - mówią: Dawid nie wydaje mi się, że przedstawiłeś swój argument w temacie Hitlera i Żydów. Przyjdzie nam dokonać zmian i krok po kroku książka ulega zmianie.

Oto przykład: kiedy Winston Churchill napisał jego słynną historię o drugiej wojnie światowej - 6-cio tomowe dzieło „Druga wojna światowa”.
Została wydana w USA przez TIME MAGAZINE CORPORATION i rozpowszechniona po całym świecie. Co oznacza, że kiedy udałem się do Nowego Jorku  i przejrzałem dokumenty TIME MAGAZINE CORPORATION - wydawca naczelny - Daniel Longwall, którego papiery są w archiwum Columbia University w Nowym Jorku, Znalazłem korespondencję pomiędzy Churchill’em a TIME LIFE, z czasu gdy pisał tę książkę, Amerykanie wysłali do Anglii swoich edytorów, by u boku największego żyjącego Anglika pomóc mu w napisaniu tej książki, oczywiście odpowiedni sposób. W tamtym czasie Churchill był pod 70-tkę. Chciałbym w wieku 70-ciu lat być w stanie napisać sześciotomowe dzieło takiej wielkości i o takim znaczeniu jak książkę którą Churchill napisał. Można dostrzec, że ostatecznie Amerykanie zaczęli przerabiać jego książkę. Churchill chciał dodawać coś i był blokowany, by coś dodać nie tylko przez Amerykanów, lecz także osoby z jego otoczenia. W dokumentach TIME LIFE znajduje się rzucające nowe światło korespondencja pomiędzy Churchill’em  w 1937 roku i niemieckim kanclerzem Heinrich’em Brunning’iem, który był poprzednikiem Hitlera na stanowisku kanclerza około 1928-33. Pełnił on najwyższe stanowisko w Niemczech zaraz po prezydencie i z obawą obserwował dojście nazistów do władzy i on oczywiście wiedział, kto stał za nazistami, kto ich finansował w okresie tego szaleństwa. Bardzo ciekawe pytanie! Czy były to jedynie brunatne koszule? Zwykli ludzie na ulicy - 6 milionów bezrobotnych w Niemczech? Kto finansował nazistów? Brunning ustalił, kto częściowo finansował dojście Hitlera do władzy i w 1937 roku, dokładnie 28-go sierpnia 1937 r. i napisał list do Winstona Churchilla gdzie opisał swoje ustalenia. Oczywiście miało to miejsce 3-4 lata po tym jak opuścił swój urząd. Przybył do Anglii, przebywał w Oksfordzie i napisał prywatny list do pana Churchilla, który także nie piastował żadnego stanowiska, Wyjaśniając Churchillowi kto przekazywał pieniądze Hitlerowi. Złowieszcze osoby stojące za Hitlerem, które pomogły mu dojść do władzy. Churchill chciał zamieścić ten list z 1937 r w swoim 6-cio tomowym dziele - pamiętnikach. Mogą Państwo przejrzeć tom 1-wszy, 2-gi i nie znajdą go Państwo tam, gdyż Brunning po wojnie poprosił Churchilla, by go nie publikował, gdyż to taki ból i wstyd. Zacytuję ten list. Brunning napisał ten list w 1947, w którym tłumaczy dlaczego nie chce by został on opublikowany. Ten list znajduje się w dokumentach TIME LIFE. Pisze: Nie chciałem i obecnie nie chcę ze zrozumiałych powodów ujawnić, że w dn. 28 października dwaj najwięksi darczyńcy dla partii nazistowskiej to generalni kierownicy dwóch największych berlińskich banków. Obaj (tutaj opisuje jakiego byli wyznania, lecz ja nie chcę być oskarżony o antysemityzm i nie powiem jakiego byli wyznania), jeden z nich był przywódcą ruchu syjonistów w Niemczech. Tak napisał Brunnig w swoim liście. Jak zawstydzającym było w 1947 r., że część, że znaczna część pieniędzy jakie otrzymał Hitler, w tajemniczy i niewytłumaczalny sposób pochodziła od tych dwóch berlińskich bankierów. Dlaczego?! Jaki to miało sens? Nie wiemy tego, ponieważ Churchill w wyniku nacisków wywieranych przez Brunninga nigdy nie opublikował tego listu. Oprócz tego Brunning ujawnił, że bardzo dużo pieniędzy dla nazistów pochodziło ze źródeł francuskiego wywiadu, od pewnych francuskich zakładów zbrojeniowych, uzbrojenie SA i SS we wczesnym okresie poprzedzającym rządy Hitlera w znacznej części było dostarczane przez Amerykanów - amerykańskie firmy zbrojeniowe. Podobnie jak Amerykanie wyposażają obecnie IRA w Irlandii. To jest nieznana strona historii wojny. Widząc takie rzeczy człowiek zaczyna się zastanawiać. Czego jeszcze nie wiemy? Tego rodzaju pytanie zadaję sobie jak tylko zacząłem pisać, lata temu w 1963 r. Tak naprawdę przed tym, zanim skończyłem uniwersytet udałem się w 1959 roku do Niemiec (jak wspomniał Paul) i przez rok pracowałem w hucie, jako hutnik. To bardzo niewdzięczna praca. Panowie z Detroit na pewno wiedzą co to za praca. Jak oni są opaleni, gdy stoją na walcowni, gdzie naprawdę panują wielkie temperatury. Pracowałem tam przez rok i człowiek, który dzielił ze mną pokój w hotelu robotniczym, tej wielkości, tego stołu, było tam 5 łóżek i 15 hutników dzieliło ten pokój na zasadzie rotacji łóżek. Wiedzieliśmy na jakiej zmiennie pracujemy oraz kiedy możemy korzystać z łóżek. Człowiek, który ze mną dzielił łóżko w najbardziej kulturalny sposób (starszy pan z Lipska) był podczas nalotu w Dreźnie. Nalotu przeprowadzonego przez Brytyjczyków oraz Amerykanów w dniu 13 lutego 1945 r. Wiem, że wśród publiczności zgromadzonej dzisiejszego wieczoru jest osoba, która przeżyła ten nalot. Jedyny ocalały z całej szkoły. W dniu nalotu nie przebywał w szkole. Kupił książkę, podszedł do mnie i opowiedział mi o tym. Podobnie jak inni, którzy opowiadali o tym, że jako jedyny przetrwali z całej wioski, a cała reszta trafiła do Oświęcimia. Byłem bardzo zszokowany kiedy ten pan z huty opowiedział mi, że był w Dreźnie i co widział na własne oczy. Ja nigdy o tym nie słyszałem. Kiedy powiedział mi, że ponad 100 tys. Ludzi zginęło tej nocy - to był szok! Pomyślałem sobie, że czuję się jak idiota - Anglik w 1960 i oto Niemiec opowiada mi o czymś, co my Anglicy zrobiliśmy Niemcom, a o czym nigdy wcześniej (15 lat po wojnie) nie słyszałem. Zdecydowałem się napisać książkę o tym. Stała się ona bestsellerem. Do tej pory jest dodrukowywana na całym świecie. Do tej pory sprzedano ponad 2 miliony jej egzemplarzy. Wiem, że Macmillan w Kanadzie nadal ją sprzedaje - „Zagłada Drezna”.

Ta książka stała się bestsellerem, zdecydowałem się, że nie będę się starał o doktorat, czy inny stopień naukowy lub dalszą jakąkolwiek edukację uniwersytecką poza tym co studiowałem nauki polityczne w University Colleage. Zdecydowałem się zostać pisarzem – historykiem - dziennikarzem. Chciałem pisać więcej książek na podobieństwo „Zagłady Drezna”. To jest ta zaleta. Jeśli masz na koncie bestseller, gazety na całym świecie rozpowszechniają recenzje. One oszalały na jej punkcie, gdyż w tej książce umieściłem zdjęcia, jakie nigdy wcześniej nie były nigdzie publikowane (stosy ciał, 600-700 zwłok nagromadzanych w jednym miejscu i podpalanych na wolnym powietrzu. Taki masowy pochówek w centrum Drezna) To było szokujące, nikt tych zdjęć wcześniej nie upubliczniał.

W ten sposób stałem się pisarzem. Pamiętam, że po tej książce napisałem kolejną, urodziła mi się córka, napisałem kolejną książkę, urodziła się kolejna córka, napisałem książkę urodziła się kolejna córka. 4 córki 4 książki. I wtedy para ze mnie zeszła i po tym już tylko zająłem się pisaniem książek. To jest poważny biznes- mój wydawca po wydaniu mojej 1-wszej książki spytał się mnie co chcę dalej robić. Odpowiedziałem, że następną książką jaką chcę napisać poświęcę dużo czasu, by przez 5 lat napisać biografię Hitlera, korzystając z tych samych technik, by ustalić ile kłamstw napisano o Hitlerze. W końcu 10 lat ją pisałem, bardzo dużo czasu poświęciłem na rozmowy z pracownikami jego sztabu, pracownicami jego sekretariatu, osobami prywatnymi z jego otoczenia, porucznikami, ADC, marszałkami polowymi zapoznałem się z ich dokumentami jakie chowali w wielu zakamarkach, z ich dziennikami oraz listami. Po mniej więcej 10 latach pracy, którą moim skromnym zdaniem uznałem za standardowe dzieło o Hitlerze.
 Jako Anglika ponownie coś mnie zaalarmowało. Wiele z tego co nam mówiono o Hitlerze okazało się być kłamstwami. Zadałem sobie pytanie dlaczego to okazały się być kłamstwa. Prawdziwa odpowiedź to, że te kłamstwo wynikają z kłamstw Churchilla. To normalne, że prowadzimy wojnę, podczas której się kłamie, starasz się wyolbrzymić stworzyć dodatkową armię kłamstw, by pomóc żołnierzom tak, by prawda była na wierzchu. Lub jak ujął to Winston Churchill w jego wyjątkowym stylu oratorskim: „Prawda jest tak delikatna, że wymaga kłamliwego ochroniarza, by ją chronił”. Winston Churchill osobiście tym się zajął. Churchill był niewiarygodnym kłamcą, jeszcze wiele lat po wojnie ponieważ musiał tak postąpić. Jak możemy się przyznać, jak Churchill może przyznać, jak jego rząd mógł przyznać, że wojna nie miała sensu od 1940r. Od momentu rozpoczęcia walki w 1940 r- my Brytyjczycy doprowadziliśmy do ruiny Imperium Brytyjskie, sami siebie doprowadziliśmy do bankructwa, wyrządziliśmy niewyobrażalne szkody w całej Europie, zniszczyliśmy większość najpiękniejszych miast Europy, zabiliśmy 20 milionów ludzi i doprowadziliśmy do bankructwa nasze imperium. Jak można się do czegoś takiego przyznać?! Musieliśmy udawać, że warto było. Bardzo mało się o tym rozmawia. Spędzając ostatnie 5 tygodni między innymi z organizatorami dzisiejszego spotkania, każdego wieczoru byłem w innych miastach na całym świecie - podróż na dystansie 35 tysięcy mil. Od Afryki Południowej, przez Australię, Nową Zelandię, zachodnią Kanadę a teraz tutaj. Każdego wieczoru występowałem i winnym mieście. Muszę przyznać, że to co widziałem w tej podróży po dawnym Imperium Brytyjskim - biały człowiek, a zwłaszcza Brytyjczycy nie mają się czego wstydzić. Przez ostatnie 200-300 lat dokonaliśmy wielkich rzeczy i jestem bardzo, bardzo dumny z tego co zrobiliśmy. A zatem cokolwiek powiedziałem nie może być uznane za antybrytyjskie w jakimkolwiek sensie, co chcę powiedzieć, że dążę do wydzielenia z brytyjskiej legendy samego Churchilla oraz wojnę jaką prowadził i czy była to wojna prawdziwa i uzasadniona. Prowadząc wojnę wykorzystuje się kłamstwa - Churchill był największym kłamcą. Przypomina to wiatraczek, propaganda to nakręca, przez ministerstwo propagandy lub jakkolwiek się je nazywa. W Anglii nazywało się to Political Warfe Executive PWE, w skład którego wchodzili politycy tacy jak: Richard Crossman, który był jednym jej czołowych członków. To oni tworzyli kłamstwa, które miały przekonać żołnierzy, że warto prowadzić wojnę. To oni tworzyli cele wojenne dla żołnierzy. My Brytyjczycy nigdy nie mieliśmy celów wojennych, ostentacyjnie weszli w stan wojny z powodu Polski, lecz przed końcem 1939 r. wojna wygasła. Polska została zamieciona, spuszczona rurami, lub jakkolwiek Państwo na to spojrzą, Rosjanie od wschodu dokonali na nią inwazji i przez Niemców na zachodzie. Polska jako taka przestała istnieć. Do wiosny 1940 roku dalsza wojna nie miała sensu. Kiedy Churchill został premierem tworzył wielkie kłamstwo, że jakoby Imperium Brytyjskie było zagrożone. Jakoby Hitler planował zaatakować Imperium Brytyjskie, dokonać inwazji na Anglię. To nadało nowe znaczenie dla Anglii. Musieliśmy walczyć w przeciwnym razie politycy i my sami moglibyśmy zostać unicestwieni. Amerykanie oczywiście nie byli zainteresowani zachowaniem Brytyjskiego Imperium. Wręcz przeciwnie, ustaliliśmy, że prezydent Roosevelt powiedział wiosną 1942, że jego wielkim marzeniem i ambicją jest zniszczenie Imperium Brytyjskiego, które zacznie się od Indii. Powiedział to podczas spotkania rządu w maju 1942 r. i jeden z jego sekretarzy stanu, Henry Wallace zapisał to w jego prywatnym dzienniku. 
Celem prezydenta USA było zniszczenie Imperium Brytyjskiego
i taki człowiek był naszym sojusznikiem. Niewiarygodne! Ustaliliśmy też, że w tym samym czasie w niemieckich gazetach, tajne niemieckie zapisy TIME’a oraz przedruki prasy niemieckiej w gazetach w UK, że Hitler próbował nam w czasie wojny jak i przed jej rozpoczęciem, przez większość 1941 r. aż do słynnej misji Rudolfa Hessa, że Hitler nie ma nic przeciwko Imperium Brytyjskiemu, żadnych pragnień, żadnych życzeń, żadnych pretensji z powodu wypowiedzenia jemu wojny przez nas. Chciał, by Imperium pozostało wielką siłą stabilizującą cywilizowany świat. Hitler prywatnie powiedział, a wiem o tym z prywatnych zapisków jego współpracowników, jaki byłby sens zniszczenia Imperium? Czemu miałbym zaatakować Londyn - serce Imperium Brytyjskiego? Gdybym chciał zniszczyć Anglię, a mogę - to korzyść z tego odniosą jedynie Amerykanie oraz Japończycy. Jaki byłby sens niszczenia dobrej europejskiej krwi, by zyskały te dwie rasy? Nieustanie prywatnie oraz poprzez swoich pośredników w rozmowach z Brytyjczykami zapewniał, że chciał pomóc Imperium Brytyjskiemu, nawet po rozpoczęciu wojny. Wysyłał tajnych emisariuszy, by spotykali się w brytyjskimi ambasadorami w odległych stolicach ogłaszając, że nie ma żadnych roszczeń wobec Imperium Brytyjskiego że był gotowy wycofać wojska z Polski i Czechosłowacji z wyjątkiem obszarów, które przyczyniły się do wybuchu wojny to dawne ziemie niemieckie jakie odzyskał. Zamierzał wycofać swoje armie z Francji, oczywiście chciał mieć wolną rękę na wschodzie, lecz czemu miałby być to naszym zmartwieniem? Jakie mieliśmy powody, by chronić ludność Ukrainy lub jakiegokolwiek innego obszaru na Wschodzie? Według mnie to była kwestia jaką całkowicie musieli między sobą omówić Hitler z wujkiem Stalinem. Jeśli Hitlerowi nie udało się przekonać wujka Stalina, to według mnie nie mogła się to przytrafić milszemu facetowi. Problem tkwi w tym, że w Anglii mówiono nam całkowicie coś innego. Wmawiano nam, że Hitler dążył do zniszczenia Wielkiej Brytanii, to wielkie kłamstwo wymyślił Churchill i głosił przez cały 1940 i połowę 1941. Oczywiście przybyli Amerykanie, którzy nie przejmowali się zachowaniem Imperium Brytyjskiego, wprost mówili Chruchillowi, że nie dostanie z powrotem Hongkongu, Singapuru, Indii. Nic z tego nie powróci do nas po wojnie. Amerykanie zniszczą Imperium. Stopniowo pojawiło się widmo trzeciej wojny światowej, niczym dwa obrazy telewizyjne nakładające się na siebie i pod koniec wojny celem wojennym stało się walka z diabłem wcielonym - z człowiekiem, który się do tego wszystkiego przyczynił. Oczywiście w tym czasie nie wiedzieliśmy co było tym wszystkim. Wchodząc coraz głębiej w terytorium Niemiec, dowiadywaliśmy się co to wszystko miało znaczyć. To było Bergen Belsen, Dachau, Buchenwald, były to straszne zdjęcia stosów ciał palonych, zagłodzonych. Zwłoki były buldożerami spychane do wykopanych przez spychacze armii brytyjskiej rowów w obozach koncentracyjnych. Oczywiście nikt nie twierdził, że ten rodzaj zagładzania, zabijania na tę skalę, trwał przez całą wojnę w tych obozach. Taki obraz przekazywały wojenne kroniki filmowe w kinach oraz gazety. Żywe, odrażające zdjęcia, które wydawały się usprawiedliwiać ten upadek, który był wynikiem prowadzonej przez nas wojny. Raptem ten nasz wysiłek wojenny nabrał sensu. Nagle wiedzieliśmy co się działo w Niemczech. Nikt nie zadaje logicznego pytania, czy śmierć na taką skalę nie mogła się wydarzyć na 2-3 tygodnie przed naszym wkroczeniem do tych miejsc? Jeśli ludzie umierają od tyfusu, głodu w Bertelbelsen, w Buchenwaldzie, to czy może my i Amerykanie świadomie wywołaliśmy chaos, na tyłach Niemców, by zapanował głód i szerzył się epidemie tyfusu. To był wynik naszych bombardowań niemieckich zakładów farmaceutycznych, bombardowaliśmy mosty, linie kolejowe, autostrady paraliżując ich linie zaopatrzeniowe. To są oczywiście pytania logiczne. W gorączce działań wojennych i zaraz po zakończeniu wojny nie zadaje się logicznych pytań. Państwo pałają zemstą. Teraz minęło 40 lat, więc z pewnością po 40 latach, powinniśmy być w stanie rozejrzeć się na około i zadać logiczne pytanie. Logiczne pytanie na jakie nie mogą zadać profesorowie a politycy uniemożliwiają ich zadanie. Kryje się za tym pewna logika. Opłacani profesorowie historii nie mogą zajmować się badaniami, jakie jako ja nie przeszkolony potrafię zrobić. Nie jestem profesorem, nie jestem doktorem nie jestem nawet (...) jak prawi każdy obecnie. I jestem z tego dumny, że jestem jedynie skromnym panem, gdyż utrzymuję się całkowicie z książek jakie sprzedaję. Takich jakie leżą tam na stole. Nie sprzedam książek, nie zarabiam, nie mam pieniędzy na napisanie kolejnej książki. Jeśli wydam kiepską książkę, 2-3 kiepskie książki, które wpadną oko mediom i muszę przyznać ze wstydem, że może mają rację, to nadchodzi czas kiedy na spotkaniu z wydawcą usłyszę, że panie Irving wiem, że napisał pan ciekawą książkę, lecz spróbuj pan tym razem powstrzymać się z tą książką. Muszę stać się bardziej ostrożny w przeprowadzaniu swoich badań, aniżeli przeciętny profesor uniwersytetu podpierający się swoim tytułem naukowym, który będzie oburzony że się kwestionuje jego reputację jako historyka - jestem Lord Dekar, a nawet nie zapoznał się z dziennikami Hitlera. Kiedy byłem na konferencji w Hamburgu, stanąłem przed nim i oświadczyłem, że to co przedstawia jako dzienniki Hitlera to fabrykacja i fałszerstwo. Magazyn STERN na tej konferencji, który rozpoczął kampanię zorganizował niewielką konferencję, na którą udało mi się dostać dzięki konkurencyjnej gazecie ku memu zachwytowi. Powiedziałem, że te dzienniki to mistyfikacja i żeby wykonano badania papieru, atramentu oraz kleju. Jak wytłumaczą, że Hitler ściskał ręce ludziom używając lewej ręki, bo prawą miał tak poważnie uszkodzoną , że nie mógł nią pisać swoich dzienników. I tego wieczoru chcieli ogłosić światu , że mają oryginalne dzienniki Hitlera! Wyrwano mi mikrofon i wyrzucono z konferencji wprost w ręce ekipy tv ABC, by po paru minutach przemówić do 20 milionów Amerykanów. 
Lubię kiedy obrzuca się mnie błotem, lubię widzieć profesorów jak robią okrążenia, by ustalić prawdę pobierając ją jeden od drugiego. W taki sposób działają brytyjscy, amerykańscy oraz niemieccy profesorowie. Nie mogą sobie pozwolić na badania jakie ja przeprowadzam. Niemiecki pisarz piszący książkę, pisze ją po niemiecku i ta książka zostaje w Niemczech i bardzo (...) trudno jest ją przetłumaczyć na inne języki. Jego wydawca Blumstein lub (...) mówi mu, że to co napisał nie jest dobre i prosi czy nie zechciał by pan tego zmienić? Ależ oczywiście! Niemiecki wydawca mojej biografii Hitlera- Blumstein postąpili tak. Odmówili mi zapoznania się z dowodami. Odmówili mi zapoznania się z rękopisem tłumaczenia. Musiałem kupić własną książkę w dniu sprzedaży w  księgarniach, by sprawdzić co oni tam wydrukowali. Zmienili wszystko: moje wszystkie teorie, fakty jakie nagromadziłem w przeciągu 10 lat pisania, to wszystko zostało zmienione, bez informowania mnie o tym. Napisali całe paragrafy w oparciu o współczesne niemieckie teorie. Kiedy parę miesięcy wcześniej zaprotestowałem to powiedzieli: panie Irving te wycinki z dzienników Canarisa, jakie pan na przekazał są całkowicie nieznane naszych historykom pokazaliśmy je 2-3 historykom i stwierdzili, że wcale ich nie znają. Moje źródła dla nich są raczej podejrzane. Powiedziałem, że pracowałem nad nimi 10 lat! Dzienniki Canarisa znajdują się w archiwum w Anglii i to dlatego niemieccy historycy ich nie widzieli. W dniu sprzedaży książki w Niemczech, kupiłem własną książkę. Wysłałem telegram do Blumstein'a, że nie będę publikować żadnych z moich książek i że wycofają z obrotu moje książki. Musieli się dostosować do mojego polecenia. 8 lat walczył o przywrócenie moich praw autorskich. W końcu książka ukazała się we właściwej formie. Czy byłoby stać niemieckiego profesora na takie działanie? Oczywiście, że nie, bo doprowadziłoby go to do bankructwa. 
Zatem od 1975 r. pisałem biografię Chruchilla - opowiem o tym za minutę. Pragnę nadmienić, że amerykańskie wydawnictwo postąpiło identycznie. Poprosili o wszelkie moje materiały, a potem stwierdzili, że panie Irwing to co pan znalazł na temat Churchill'a powoduje, że amerykańscy czytelnicy nie życzą sobie, by pan to przedstawił w tej formie. Musiałem zapłacić 100 tys. USD. Powiedziałem, by spadali. Pieniądze zwróciłem i zawarłem prawdę w książce w postaci w jakiej się ukazała. Nie interesuje mi sposób stosowany przez profesorów. Oni nie mają czasu, by udać się do Stanford, w Kaliforni, do Moskwy, do Czechosłowacji- do Pragi, do Polski, by zapoznać się z tymi wszystkimi dokumentami i ustalić prawdę. To oczywiście sporo kosztuje. Oni nie mają ani czasu ani ich to nie interesuje. Po co robić skoro można napisać 20 książek o Churchill'u i spłodzić 21. Nikt tego nie zauważy. Można uważać się za wspaniałego pisarza lub można kupić 10 książek o Hitlerze i napisać 11. Określam to mianem x+1 w tworzeniu historii. Ja tak nie postępuję. jaki to ma sens?! Moje życie jest zbyt cenne, chcę stworzyć coś oryginalnego, a profesorowie co robią? Udają się do prof. Jakobsen'a w Kolonii lub w Bonn - i on pisze pewną teorię, zjawia się kolejny profesor w Kolonii i on cytuje to co powiedział prof. Jakobsen. Potem pojawia się profesor w Stuttgarcie, który twierdził, że dzienniki Hitlera były autentyczne i on cytuje tych dwóch poprzednich. Oto tych trzech profesorów omawiają to samo. Wydaje się, że stanowią oni niezależne źródła, gdyż cała trójka ma tytuły profesorskie. Profesor o znanym nazwisku z Monachium powołuje się na w/w profesorów, którzy wypowiedzieli się przed nim i w ten sposób powstaje czwarte źródło. Kółko się toczy, niczym psy gonią za swoimi ogonami w tych okrążeniach na cytaty, nigdy nie zbliżając się do środka, gdzie spoczywa prawda. Ten krąg profesorów cały czas się rozrasta. Wpuszczają do środka  gorące powietrze i bańka rośnie, więcej i więcej, bańska staje się coraz bardziej techniczna i coraz bardziej kolorowa, cały czas dodawane są kolejne szczegóły. Bańka staje się tak niestabilna i wielka, że czeka na moment kiedy jakiś idiota przyjdzie i ją przebije. I tym jełopem byłem ja!!! A potem tylko słyszę, że jestem neofaszystą, żądają, bym został aresztowany w Wiedniu, że wywołałem tyle szkód w Niemczech i tak dalej
Profesorowie nie są w stanie ustalić prawdy, gdyż biegają w koło i nie zapoznają się z dokumentami. Ja podjąłem się wysiłku, by przeprowadzić wywiady z ludźmi, np. udałem się do mamy Richard von Weizsäcker'a, wdowy po człowieku nr 2 Ribbentropa - ministra spraw zagranicznych. Odwiedziłem ją w Konstancji, nad jeziorem koło Szwajcarii. Och mam dzienniki i listy mojego męża. Powiedziałem - pani mąż drugi człowiek w ministerstwie spraw zagranicznych... pani ma wszystkie dzienniki i listy? Odpowiedziała, że tak. Czy chciałbym z nich skorzystać? Spytałem się dlaczego nie przekazała ich niemieckim historykom? Ona na to, że byłem pierwszym, który się o nie spytał. Nikt nie raczył mnie odwiedzić! To samo było z Walterem Hewel'em - najwyższym rangą oficerem łącznikowym Ribbentropa z sztabem Hitlera. Siedział w więzieniu z Hitlerem. Popełnił samobójstwo, trudno sobie wyobrazić jak blisko był Hitlera... znalazłem wdowę po nim. Wyszła ponownie za mąż. Żyje w Bielefeld pod innym nazwiskiem. Odnalazłem ją. 5 godzin ją "zmiękczałem". W końcu gdy popijaliśmy herbatę przyniosła mi prywatne listy jej męża. Powiedziała, że nie wspomniała o tym, lecz gdy rozmawiała ze mną, przypominała sobie, że ma wszystkie dzienniki męża. Czy nie byłbym nimi zainteresowany? Szczęka mi opadła.  Z miejsca dała mi dzienniki z 1941r. bym się z nimi zapoznał. Spytałem się czemu ja je dostałem. Odpowiedziała, że nikt poza mną nie raczył złożyć jej wizyty. Panie Irving jest pan jedyną osobą, która spotkała się ze mną i spytała mnie o dzienniki mego męża. Mam tutaj stronę z tego dziennika. Nie wiele tu widać, to kopia jaką mi wręczyła. Ostatni wers: 02/06/1941- jako osoba prywatna nigdy nie złamię danego słowa. Tak rozmawiał Hitler z Hewelem. Tuż przed inwazją na Rosję: jako osoba prywatna nigdy nie złamię danego słowa, lecz jako polityk dla Niemiec, jeśli będzie to konieczne uczynię to po tysiąckroć. Ten dziennik jest absolutnie kluczowy. To dlatego prywatne dziennik są bezcenne. Zrozumieją to Państwo za chwilę kiedy wspomnę dzienniki  żony pana Churchilla na temat jego otoczenia. Churchill przed wojną na długo przed 1933 r żył w odosobnieniu. Był członkiem rządu. Był Lordem Admiralicji podczas pierwszej wojny światowej, kiedy opracował tak wielkie sukcesy jak Gallipoli w której walczył przypadkiem mój ojciec, lecz później w okresie międzywojennym raczej chylił się ku upadkowi, zakładał, że na dobre odsunięto go od władzy i przez 10 lat od 1930 do 1939 żył w odosobnieniu. Nie piastował żadnych stanowisk, był zwyczajnym posłem zarabiającym 500 funtów rocznie. 500 funtów rocznie nie było w tedy porażającą sumą, podobnie jak i obecnie. Miał za to sporo wydatki. Miał swoją posiadłość na wsi

 Chartwell, Westerham, Kent. Zatrudniał 42 osoby: ogrodników, pokojówki, kucharki, kierowców musiał jakoś z tych 500 funtów pensji poselskiej opłacić to wszystko. Dlatego też robił różne rzeczy, by dorobić. Jedną z nich było podrabianie obrazów. Przecież jak potrzebujemy pieniędzy malujemy obrazy olejne i podpisujemy je nazwiskiem słynnego maestro jak Picasso. My tak nie robimy, za to Churchill tak postępował. Dowiedziałem się o tym przypadkiem kiedy mój wydawca Wiliam Kimbley zatelefonował do mnie z zapytaniem czy wiem jakim nazwiskiem Churchill podpisywał obrazy odpowiedziałem, że jako Charles Morin, a ja właśnie mam taki obraz na korytarzu. Powiedziałem mu, by uważał się za szczęściarza, bo to obraz Churchilla, a on na to, że nie, bo to co wisi u niego na ścianie jest autorstwa słynnego francuskiego impresjonisty Charle'a Morin'a, który zmarł w 1906 i jego obrazy miały sporą wartość. Spytałem się czy ona ma oryginalnego Morin'a, tak Dawidzie – ja go mam! Ten człowiek jest bardzo szanowanym wydawcą który nigdy nie myślał, by coś złego powiedzieć o Churchill'u. Ostatecznie oddał ten obraz. W latach 30-tych XX wieku, kiedy Churchill'owi skończyły się pieniądze, wysłał parę swoich obrazów do wielu miejsc na świecie i do Paryża, gdzie ulokował je  w pewnej malutkiej galerii podpisując je nazwiskiem znanego francuskiego malarza, by zwiększyć ich cenę. Jedna osoba to ustaliła - Prezydent Roosevelt. Wiem o tym, gdyż pracując nad dokumentami Roosevelta w Hyde Park w stanie Nowy Jork, natknąłem się na nieopublikowaną korespondencję, że tak powiem w zakamarku sejfu, która nie została opublikowana w jakichkolwiek tomach listów Churchill ‘a lub Roosevelta. Kiedy Churchill złożył oficjalną wizytę w Pearl Harbour w grudniu '41 r. został przedstawiony zgromadzonym dziennikarzom i przewodniczący American Finance Committee, który wiedział o przekrętach z obrazami Charles'a Morin'a napisał list do Churchilla w Białym Domu. List nie był zaadresowany na Churchilla, lecz na monsieur Charles Morin, Biały Dom, Waszyngton. Bardzo sympatyczny żarcik, lecz problem polegał na tym, że list nie trafił do Churchill'a, bo utkwił w rozbudowanej machinie pocztowej Białego Domu. List leżał w Białym Domu do lutego 1942 roku i od razu przekazano go Rooseveltowi, gdyż treść listu jednoznacznie wskazywała o kim była mowa. Roosevelt odpisał, że był bardzo szczęśliwi, że drogi pan Morin nadal żyje, choć jego biografowie twierdzą odmiennie, i odwiedził Waszyngton, podziwiamy pewne pańskie prace, aczkolwiek nie wszystkie - czy nie zechciałby pan wpaść na filiżankę kawy, co dało reputację, że jego trzeźwość nie jest raczej atrakcją. Czy weźmie pan udział w caffé party, podczas którego omówimy dalsze szczegóły współpracy? Roosevelt zapoznał się z treścią tego listu, stopniowo odpuścił sobie kwestię obrazów. Skontaktował się z amerykańskimi służbami specjalnymi, by sprawdzili czego używał Churchill kiedy malował i ustalono wszystko na temat podrabiania przez Churchilla obrazów.
Ostatecznie Roosevelt napisał list do Churchilla w lutym '42 (który posiadam), w którym pisał, że było mu bardzo przykro, i że żadne przykrości Churchilla nie spotkały. Poinformowałbym Scotlandyard o prawdziwej tożsamości pana Morin'a, ale w porę zdałem sobie sprawę, że to pan kryje się pod tym  nazwiskiem. Mam nadzieje, Winstonie, że nie miałem z tego powodu żadnych problemów. To taki milutki przytyk jaki Roosevelt zrobił Churchillowi- ale mnie się to podoba. Podrabianie obrazów nie było jedynym źródłem dochodów Churchilla. Z ciekawością wysłuchają Państwo kolejnych. Kiedy naprawdę było u niego krucho z kasą na początku lat 30-tych, podjął się takich małych zadań jak pisanie "Wojna i pokój", "Zbrodnia i kara", "Chaty wuja Toma"- słyszeli Państwo o tych tytułach wcześniej, prawda? Oczywiście, że tak, gdyż są to bardzo dobrze znane książki. Wojna i pokój Tołstoja, Zbrodnia i kara Dostojewskiego, etc. Praca Churchilla dla Chicago Tribune gazety syndykatu z Ameryki Północnej polegała na przepisaniu tych książek w postaci 25-cio stronnicowego pełnowymiarowego maszynopisu. Z podwójnymi odstępami. Mniej więcej 10 tysięcy słów każdy.Dla Chicago Tribute Syndicate jedna strona tak wydana w niedzielę kosztowała tysiąc funtów jakie otrzymywał Churchill. Niezbyt honorowa praca, lecz on ją wykonywał, co więcej bardzo dobrze, jego streszczenia były niezwykle dobre. Są zapisy w Eugene w Oregonie na University of Oregon, cała dokumentacja tego syndykatu, włącznie z poprawkami opracowań Churchilla. To wszystko jest nieszkodliwe. Co więcej mogę się zająć jego podróbkami obrazów i ich podpisywaniem przez Churchilla, gdyż może to zdenerwować jego polityczny układ. W połowie lat 30-tych w środku okresu jego przebywania w odosobnieniu, Churchill zaczął otrzymywać, jak ja to nazywam, pieniądze na boku. Powołano tajną grupę nacisku, którą nazwano "The Focus", a Churchill stanowił jej rdzeń. Grupa składała się z tuzina najbardziej wpływowych brytyjskich decydentów politycznych, ludzi, którzy nie piastowali stanowisk i chcieli być znowu u władzy wykorzystując w tym celu wszelkie znajomości włącznie z obaleniem rządu Neville’a Chamberlaina lub Baldwina obalając jego rząd i wstawiając Churchilla na ich miejsce. Ta grupa "Focus" stała się jego trampoliną. Początkowo grupa została powołana przez konglomerat kongresu związków zawodowych w Londynie, przez American Jewish Congress - (Kongres Żydów Amerykańskich) w Nowym Jorku i zrzeszone podmioty, co ma znaczenie, że grupa zaczęła być naprawdę aktywna w połowie 1936 roku - w czerwcu dzięki potężnemu wsparciu udzielonemu przez Radę Żydów Brytyjskich w Londynie. To są fakty. Nie zmyślam tego. Dowody pochodzą faktycznie od autora biografii prezydenta Rady Żydów Brytyjskich Sir Wiliam'a Cohen'a, z bardzo znanej żydowskiej rodziny, w tamtym czasie był prezesem brytyjskiego Shell'a. A może BP lub innej dużej firmy paliwowej. Zorganizował kolację 29/06/1936. Liczba finansistów z City jaka tłoczyła się, by dostać się na tę imprezę w Hamstead w płn. Londynie wypisywali czeki na miejscu na 25 tysięcy funtów dla Focusa i gotowi byli wyłożyć kolejne 25 tysięcy kiedy pierwsza transza się skończy. Innymi słowy 50 tysięcy funtów, to wielka suma pieniędzy w 1936 r. Pomnóżmy ją przez 40,by uzyskać jej ekwiwalent we współczesnych dolarach kanadyjskich. To tę kwotę przeznaczono dla tajnej grupy Chruchill'a - dla Focusa. To było w czerwcu 1936 r. Cena była niewielka, gdyż za tę sumę Churchill został kupiony, został wynajęty. Stał się pomagierem do wynajęcia. Rozdział biografii Churchill'a mojego autorstwa opisujący ten niezwykły epizod nazwany został "Wynajęta pomoc". Jedyną rzecz o jaką poproszono Churchilla to by dokonał alokacji i wymierzył bezpiecznie swoją broń na nazistowskie Niemcy. Niemcy miały być jedynym celem w przyszłości dla pana Churchilla – zapomnij o Indiach, o polityce kolonizacyjnej, o bezrobociu w kraju. Miał zaatakować nazistowskie Niemcy. Do tego go wynajęto. Był wyśmienitym mówcą. Od tego czasu używał mocy swego kwiecistego języka, by ustawić działa na nazistowskie Niemcy. Pisał artykuły do największych ogólnokrajowych gazet. Daily Telegraph, Evening Standard, wszystkie gazety go wynajmowały. Cały czas otrzymywał pieniądze od ludzi z Focusa, którzy go wspierali. Wiem kim byli członkowie Focusa. Nic o Focusie się Państwo nie dowiedzą, jeśli przeczytają "Historię drugiej wojny światowej" Churchilla. Nie znajdą o niej nic Państwo czytają inne dzieła z tego okresu, gdyż Churchill osobiście napisał do człowieka, który był sekretarzem Focusa - Eugen'a Spear'a. To był niemiecki imigrant, który przybył do Anglii w połowie lat 30-tych, to był bardzo bogaty niemiecki imigrant. Churchill wynagrodził go w latach 1939-40 pozbawieniem wolności i wyrzucając go do Kanady jako niechcianego obcokrajowca. Do tego czasu Spear spełnił swoje zadanie, jakim było ustanowienie grupy Focus. Spear był niedostępny. On napisał niewielką książeczkę, broszurę i na samym początku broszury jest list od p. Churchilla do Spear'a datowany na 1940 r., który głosi, że Churchill będzie niezmiernie wdzięczny, że Spear nie opublikuje tego co planował opublikować na temat grupy Focusa za życia Churchilla. Po śmierci Churchilla jak najbardziej. Bardzo ciekawe, że w jakim sposób Churchill wstydził się tego. W jednym z listów napisał, że doskonale zdawał sobie sprawę, co do osób jakie stały za pompowaniem pieniędzy do Focusa i wiedział co się z tym wiąże- to raczej niepokojący list, w którym przyznał się swojemu synowi Randolph'owi Frederick'owi Churchill. Z czasami coraz więcej dokumentów na temat Focusa stało się dostępnymi, bardzo często musiały one być odtworzone na zasadzie odwróconego odbicia na podstawie dokumentów innych członków Focusa. Jednym z kluczowych członków Focusa był generał Edward Spears, poseł partii konserwatywnej z okręgu Carlisle w Brytanii. Torysta. Jego papiery są teraz dostępne w archiwach, a jeśli wiedzą Państwo czego szukać i mają wiedzą nt. kodów jakimi określano Focusa, jak np. Antynazistowska Rada Pokoju i Wolności jest jednym z takich kodów, lecz one wszystkie mają związek z Focusem. Można zauważyć jak to działało od 1936 do wybuchu wojny. W momencie wybuchu wojny Churchill objął urząd Lord'a Admiralicji i raptem stracił jakiekolwiek zainteresowanie Focusem. Porzucił go! Porzucił niczym niechcianego konia, niczym starego muła nikomu niepotrzebnego. Nie bez znaczenia jest fakt w jaki sposób focus i osobiście Churchill byli finansowani zanim wybuchła wojna. To wyjaśnia początek Wielkiego Kłamstwa. Wyjaśnia kto dawał pieniądze w 1936 r. Te środki wpływały do momentu rozpoczęcia wojny, lecz Churchill miał coraz gorsze problemy finansowe, nie tylko z powodu kosztów utrzymania jego posiadłości, która była niczym źrenica w jego oku. lecz także z powodu problemów z hazardem Randolha Churchilla - jego syna. Ojciec musiał spłacać jego długi czasami było to tysiąc funtów, wielka suma pieniędzy w dzisiejszych czasach - pomnóżmy ją razy 40. W lutym 1938 roku, jak raz podczas nabrzmiewającego kryzysu w Austrii- pierwszego poważnego kryzysu w Europie Centralnej, w lutym 1938 r. otrzymał dywidendę od swojej firmy brokerskiej Vicars de Costa największej w Londynie zarządzającej jego kontem. Napisali do niego twierdząc, że: "drogi p. Churchill zapomnieliśmy poinformować pana, że wszelkie pana amerykańskie akcje i udziały straciły wartość w wyniku załamania na amerykańskim rynku papierów wartościowych. Pańskie zobowiązanie wobec nas wynosi 19600 funtów, zwracamy się z prośbą o natychmiastowe uregulowanie tej sytuacji. Niczym bankowiec piszący do każdego z Państwa załączający informacje o przekroczeniu stanu konta, które okazuje się być całkowicie nie spodziewanym. 800 tysięcy dolarów w ciągu nocy. Debet o którym Państwo nie wiedzieli, a bank rząd, by w ciągu 7 dniu uregulować to zobowiązanie. W przeciwnym razie zajmą jego posiadłość. To oczywiste! Churchill w lutym 1938 r. panikuje, pisze list do swojego kolegi Brendan'a Bracken'a, który później otrzymał tytuł szlachecki Lord'a Bracken'a - czy mógłby dowiedzieć się poprzez swoich znajomych w City co zamierzają zrobić w tej strasznej sytuacji? Jeśli nie są w stanie pomóc mi teraz nie pozostanie mi nic innego jak usunąć się z sceny politycznej, wziąć posadę dyrektorską w City i poświęcić się dyrektorowaniu w City oraz zająć się swoją karierą pisarską. Chciał pisać historię ludności anglojęzycznej i w ten sposób spłacić ten dług. Proszę zorientuj się co możesz wskórać w City! 
Wystawił na sprzedaż swoją posiadłość, proszę przejrzeć gazety w bibliotekach: Times'a z drugiego kwietnia 1938 r. Cena sprzedaży - 25 tysięcy funtów, To wystarczałoby na spłatę kredytu i jeszcze coś by zostało. To jest dowód, podobnie jak list który właśnie zacytowałem. Kryzys austriacki jest w momencie szczytowym. Kanclerz Kurt Schuschnigg spotyka się z Hitlerem, podpisane zostaje porozumienie, Schischnigg wraca do Wiednia. Churchill powinien był walczyć, dawać wielkie przemowy. Nie czyni tak, jest jakby wyciszony poprzez te swoje problemy finansowe. I z City przybyła pomoc w postaci austriackiego biznesmena Sir Henry Strakosch'a, którego znalazł Brendon Bracken i ten Strakosch w liście oświadczaprzekazanym przez Bracken'a, że wykupi wszelkie długi Chruchill'a. Strakosch decyduje się wykupić wszelkie długi wobec firmy Vickers da Costa, które zostały spłacone kwotą 20 tysięcy funtów. Kilkaset funtów stanowiło resztę. Strakosch twierdził, że wykupi te długi, (będzie prowadził konto) a jeśli jego akcje wzrosną to Churchill zatrzyma dla siebie zyski ze ewentualnego wzrostu, a gdy akcje stracą na wartości, to Strakosch pokryje straty z własnej kieszeni. Bardzo przyjemna sytuacja dla pana Churchilla. Ten koszmar w ciągu nocy został rozwiązany. Strakosch był Austriakiem, uciekł do Anglii w 1906 r. jako emigrant, następnie udał się do Afryki południowej, gdzie stał się multimilionerem, posiadaczem kopalń złota, wrócił do UK jako finansista i używał swego kapitału w City, który nawet pomnożył. Bez wątpienia to wszystko jest prawda. Kiedy zajrzą Państwo do archiwum Times'a- 1/02/44 spostrzegą Państwo, że Strakosch zmarł parę tygodni wcześniej. Zgodnie z brytyjskim prawem jego testament został opublikowany w Timesie i dokładnie 20 tysięcy funtów przekazał panu premierowi Winstonowi Churchillowi, by spłacił ten dług, w przeciwnym razie posiadłość Churchilla nie wróciłaby do niego, póki Churchill nie dokonałby całkowitej spłaty tego co można określić mianem pożyczki. Dokładnie taka kwota tworzyła dług pod nazwiskiem Strakosch'a i nie tylko Churchill otrzymał spadek. Strakosch pozostawił 10 tysięcy Lord'owi Chancellor'owi John'owi Allsebrook'owi Simon oraz kolejne 10 tysięcy innemu ministrowi, który był jego asystentem, pracownikiem podobnie jak pan Churchill. Churchill natychmiast reguluje swoje zobowiązania, lecz kiepska sytuacja finansowa nadal się nie poprawia. Nadal nie zarabia tyle, by pokryć koszty utrzymania Chartwood, ekstrawanckiego stylu życia, jego służby, szoferów. Pojawił się problem - skąd on teraz będzie brał pieniądze? Mam odpowiedź, gdyż dużo badałem to zagadnienie w archiwum czeskiego rządu. Czeski rząd zaczął płacić Churchillowi, lecz także każdemu członkowi grupy Focus. Kolosalne sumy pieniędzy. Płatności 500 funtów, 2000 funtów, ok. 20 tysięcy funtów. Czeski rząd dokonał płatności w lipcu 1938 r. Czechosłowacja była kolejna na menu Hitlera. Rząd Czech zapłacił w lipcu 1938r. ambasadorowi Czech w Londynie (Janowi Masaryk'owi) 2 miliony funtów. Dwie oddzielne płatności, oczywiście nie było to dokładnie dwa miliony funtów, było to odpowiednik w czeskich koronach. Te płatności są zarejestrowane w czeskich dokumentach. Sprawdziłem pieczątki, te płatności wpłynęły na specjalne konto założone przez Masaryka w londyńskim banku, po tym jak Czechosłowacja zniknęła po porozumieniach monachijskich we wrześniu 1938r. Hitler wkroczył do Pragi w marcu 1939r. Po tym rząd czeski wysłał śledczych, by ustalili, gdzie podziały się te pieniądze. Jan Masaryk odmówił odpowiedzi na te pytania. Stwierdził, że użył tych pieniędzy w interesie Czechosłowacji i nie uważał siebie za władnego, by tłumaczyć się przed nowym rządem komu płacił te pieniądze. Wiemy komu wypłacał te pieniądze z kilku źródeł. Po pierwsze: główny czeskim agentem w Londynie był katolicki ksiądz napisał raport w październiku 1938r, już po podpisaniu układów monachijskich, które była tragiczne dla Czechosłowacji i ten raport znajduje się w archiwum. Ten główny czeski agent twierdził, że gdy te dwa miliony funtów dotarły latem (w lipcu '38r.) poprzez ambasadora w Londynie to był w stanie aktywnie wywierać wpływ na opozycję parlamentarną (konserwatywną, labourzystowską i liberałów) którzy zgodzili się na obalenie Chamberlaina jeśli byliby w stanie. Dzięki tym pieniądzom przekazanym przez Jana Masaryka , jego zadanie było znacznie ułatwione. Masaryk często telefonował do dr. Benesa - czeskiego prezydenta w Pradze. Londyn- Praga. Linia telefoniczna, która biegła przez terytorium Niemiec. Niemcy podsłuchiwali to i raczej robili w to w niedżentelmeński sposób. A wiemy jak bardzo niedżentelmeńscy potrafią być Niemcy kiedy się postarają. Mieli metody, by ustalić o co chodzi. Słuchali regularnie tych rozmów pomiędzy Benesem i Masarykiem. Ich tzw. Biuro Badawcze podlegajace Goeringowi, spisywało te rozmowy na słynnych brązowych arkuszach papieru (Brauner Papier) tak je określano w środowisku niemieckich służb. 28/09/1938 r. na siedem dni przed układami monachijskimi Hitler był wyluzowany. Przekazał furę stenopisów z tych rozmów brytyjskiemu ambasadorowi z sugestią, by pokazał je swojemu szefowi. By wiedział co się dzieje za jego plecami. Według Masaryka Churchill prosił o więcej. Pan Atley prosił o więcej - zapewniali, że obalą Chemberlain'a zanim jakakolwiek szkoda zostanie wyrządzona Czechosłowacji. Churchill prosi o więcej... Transkrypt został wręczony Hendersonowi w Berlinie i natychmiast kurier udał się do Foreign Office w Lodynie i teraz jest on dostępny w brytyjskich archiwach. To tam można znaleźć te brązowe strony. Brytyjczycy nie są w stanie ich  czytać gdyż są po niemiecku, nie rozumieją znaczenia brązowych stronic, nie wiedzą co oznaczają inicjały F.A.,  a oznaczały one agencję Goeringa. Co było jasne, byli przerażeni tymi referencjami o wymysłach Churchilla. Postawili trzy linie i znak wykrzyknika na marginesie. To był plan Winstona. Chamberlain zdobył dowód, by ogłosić co Churchill planował za jego plecami. Nie tylko Churchill. Członkowie jego grupy Focus także czerpali wielkie sumy w czekach od Czechów. Tego nie twierdzi nawiedzony David Irving, który zasługuje na areszt za samo wspominanie tego.Jak już wcześniej wspomniałem (...) miał żonę, która pisała pamiętniki. Edward Spears poseł partii konserwatywnej z okręgu wyborczego Carlisle był jednym z czołowych  członków grupy Focus. Był Churchillem od czasu 1-szej wojny, w okresie międzywojennym Był jego jednym z głównych politycznych sojuszników. Podczas 2-giej wojny światowej uczynił z niego oficera łącznikowego z gen. de Gaulle'm - on też był liście płac Czechów. Ożenił się ze słynną amerykańską nowelistką Mary Borden-Turne, która w jakimś stopniu jest spokrewniona z tymi kanadyjskimi Borden'ami. Mary Borden a po zamążpójściu Spears miała prywatne notatki, które są w Bostonie w Massachusetts. Pozwólcie mi Państwo zacytować z jej prywatnego dziennika z dn. 03/10/1938 r., trzy dni po zawarciu układów monachijskich, które zapieczętowały los Czechosłowacji. Ten układy podpisali Chamberlain, Roosevelt, Daladier i Hitler. Żadnej nadziei na miejsce w Izbie Gmin tak oto pisze ta żona gen. Edward'a Spears'a
Poszła do kina z Heleną. Hitler jest (...) te oświadczenie było wystarczające, lecz moim zdaniem złem. Teraz mówi się o nowych wyborach. Kinsley postara się coś zdziałać w tym temacie. Jeśli one będą miały miejsce (wybory powszechne) mój mąż prawdopodobnie straci swój mandat, a tym samym wisi nad nim widmo utraty 2 tysięcy funtów w czekach od Czechów i mandatu. 
O rety!!! Oto widmo utraty czeku na dwa tysiące oraz miejsca w parlamencie. Co za tragedia!!! 
Co to za wstyd dla mnie jako Anglika, w owym roku urodziłem się, w czasie kiedy nasze Imperium było w swoim zenicie. Co więcej w ciągu kolejnych siedmiu lat nawet urosło poprzez przyłączenie terytoriów w wyniku działań  zbrojnych i wtedy też obserwowaliśmy jak to wszystko zaczęło raptem pruć się. Ot tak sobie w wyniku nieodpowiedzialnych działań skorumpowanego polityka, w którego niewłaściwie zainwestowano pieniądze w maju 1940 r.
Pijany (...) jak określił go Hitler. I uważam, że użył słowa pijany zuchwale i we wrogim świetle. Kiedy byłem w Durbanie. jakieś 3-4 tygodnie temu. Podczas tej wyprawie dookoła świata wydaje się, że było to lata temu, wspomniałem o pijaństwie Churchilla gdy piastował stanowiska podczas jego kariery politycznej, odpowiadał za szereg alkoholowych ekscesów. Miały one miejsce podczas posiedzeń Admiralicji, rządu, a także zebrania Komitetu Obrony którym przewodził w stanie kompletnego upojenia. To zostało odnotowane w prywatnych dziennikach osób, które uczestniczyły w tych spotkaniach, lecz nigdy nie zostały opublikowane. Churchill w owym czasie żył, a ich publikacja za jego życia była mało prawdopodobna. Dlatego ta kwestia zawsze ulegała zmianom. Ta dziennikarka w Durbanie, po tym jak jej o tym wspomniałem, zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, że panie Irwing Roosevelt regularnie pisał, że Churchill pił do utraty przytomności! To nie jest miłe! Spytałem ją co jest nie miłe, ona odpowiedziała, że regularnie nie jest ładnym słowem. Powiedziałem, że w dniu dziesiątego maja 1940r., kiedy Churchill został wybrany premierem i my teraz także wiemy, z prywatnych dzienników sekretarza stanu w Waszyngtonie, że w tym momencie Roosevelt rozejrzał się po swoim gabinecie i rzekł do zebranych członków rządu USA:
„To szkoda, że Churchill jest widocznie jedynym człowiekiem jakiego ma Wielka Brytania. Żal, że ten człowiek jest pijaczyną”
Tak stoi w dzienniku.


Ta południowoafrykańska dziennikarka (nadal jest dziennikarka)- mój Boże trzeba podziwiać naiwność pewnych kobiet, powiedziała mi: panie Irving użył pan słowa regularnie, lecz jeden cytat na pewno nie usprawiedliwia użycia zwrotu regularnie. Odpowiedziałem, że chce więcej: 20/04/1940 Parę tygodni wcześniej. McKanzie, kanadyjski premier odwiedza Roosevelta w Warm Springs w Georgii. Napisze później w swoim dzienniku te słynne "mckazinowskie dzienniki" które obecnie są źródłem wesołości w archiwach publicznych. Mckanzie pisze: Roosevelt powiedział, że jak przykrym jest, że jedynym politykiem tego formatu jaki posiada Wielka Brytania jest Winston Churchill. On jest pijanym żulem (włóczykijem) I ta południowoafrykańska, liberalna dziennikarka z Durbanu, powiedziała OK, panie Irving masz pan dwa źródła, lecz czy to usprawiedliwi używanie zwrotu regularnie? Roosevelt regularnie opisywał go jako pijaczynę? Odpowiedziałem jej- a co pani na to? 12/03/1940, proszę zrozumieć dysponuję cały stosem dat! Podrapałem się w jedno ucho i te daty zaczęły się wysypywać na podłogę i od tej pory nie porządkowałem ich, ale proszę mi uwierzyć, że usystematyzuję je. 12 marca 1940 r... widzą Państwo... Roosevelt wysłał swojego asystenta podsekretarza stanu, drugiego najważniejszego człowieka w Departamencie Stanu na objazd Europy z misją pokojową i ustaleniem faktów i gdzieś podczas tych wojaży zawitał do Londynu i spotkał Churchilla 12 marca 1940 r. w gmachu Admiralicji i w swoim raporcie do Roosevelta napisał, że kiedy przybył o 17-ej tego wieczora w gmachu Admiralicji natknąłem się na 1-wszego Lorda Admiralicji całkowicie pijanego, siedzącego za stołem z opróżnioną w 3/4 butelką whisky stojącą na stoliczku obok jego biurka. Całkowicie bezładnego. I pod koniec tego długiego raportu napisał, że po upływie półtorej godziny,  Churchill odzyskał mniej więcej trzeźwość umysłu i zaczął ogarniać czemu się z nim spotykam.
Problem polega na tym, że jeśli jest się historykiem to trafi się na szereg osób, które będą twierdzić, że to dowód, że fałszuję historię. Że wymyślam cytaty, tak jak oskarżył mnie o to ten berliński wydawca. Przypominają sobie Państwa Ulstein'a i dzienniki Canaris'a? Wiedzieliśmy co historycy powiedzą, wiedzieliśmy z (..) raportów z dn. 12-go marca 1940, które są ogólnodostępne, że nie ma żadnych wzmianek o tym, że Churchill był pijany, że wypił butelkę whisky, lub by ponownie wytrzeźwiał. Autor ten raportu wymyślił to! Mogę odpowiedzieć tak: tak się dzieje, gdyż wy historycy nigdy nie zadacie sobie trudu, by udać się do oryginalnych archiwów i przekopać się przez dokumenty. Zawsze wolicie korzystać z drukowanych pozycji, publikowanych przez władze. One mają ładne indeksy, oczywiście są tam też numery stron, a nierzadko ładne zdjęcia, by trzymać was przy treści między stronami! Jeśli wezmą Państwo wydrukowane zapisy Foreign Relations of USA, rząd publikował oficjalne dokumenty dyplomatyczne, to nie znajdą Państwo żadnych wzmianek (jak już wspomniałem) o pijaństwie, za to dostrzegą państwo kropki na początku i pod koniec raportu, gdzie te zdania zostały wycięte przez cenzorów wojskowych w Waszyngtonie, gdyż było to uznane za nietaktowne, by powiedzieć, że pan Churchill był pijany. I tak to trwa. Nieustannie dokumenty okazują się być podrabiane. Mistyfikacji dokonywano w imię oczyszczania historii. Pan Churchill reprezentował biel. Powrócę do jego pijaństwa pod koniec mojego wykładu, to jest nie tylko śmieszne (jak już o tym wspominałem).
Churchill popełnił katastrofalne pomyłki w owym czasie. W tym czasie kiedy zapiski o Churchillu były wybielane, zapiski o Hitlerze  były oczerniane, gdyż Hitler był czarny charakterem od samego początku gdy zaczęliśmy mu poświęcać uwagę w czasie drugiej wojny światowej. Musieliśmy wiedzieć, że zapiski i raporty o Hitlerze były oczerniane, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie usprawiedliwić upadku naszego własnego imperium i kontynuowania tej wojny do samego końca.


koniec cz. 1. CDN
Druga część dotyczyć będzie spreparowanej biografii Hitlera.

DAVID IRVING - WOJNA CHURCHILLA cz. II

ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM

Hitler jest największym zbrodniarzem wojennym, wyłącznie dlatego, że przegrał wojnę, a Fundacja Rockefellera wyznaczyła go do roli czarnego luda i chłopca do bicia, tak aby lemingi nie szukały prawdziwych winnych rozpętania II wojny światowej.

https://web.facebook.com/photo.php?fbid=1914897058782633&set=a.1583842171888125.1073741932.100007870714060&type=3&theater

Churchill popełnił katastrofalne pomyłki w owym czasie. W tym czasie kiedy zapiski o Churchillu były wybielane, zapiski o Hitlerze były oczerniane, gdyż Hitler był czarny charakterem od samego początku gdy zaczęliśmy mu poświęcać uwagę w czasie drugiej wojny światowej. Musieliśmy wiedzieć, że zapiski i raporty o Hitlerze były oczerniane, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie usprawiedliwić upadku naszego własnego imperium i kontynuowania tej wojny do samego końca.

 Musieliśmy przedstawiać go jako wcielonego diabła. Jak już wspomniałem istniało Bergen-Belsen, Dachau, Buchenwald i następnie powstała wielka legenda Holocaustu, która się obecnie wydaje być nie do przeniknięcia. Obecnie cały świat wierzy, że oto jeden człowiek- Adolf Hitler, oczywiście szaleniec... Jeden człowiek- Adolf Hitler zabił 6 mln ludzi w Oświęcimiu, etc.! https://web.facebook.com/photo.php?fbid=1914897058782633&set=a.1583842171888125.1073741932.100007870714060&type=3&theater
I ten romantyczny wizerunek, który z wielorakich powodów jest utrzymany przez międzynarodową finansjerę i najwyższe czynniki polityczne jest utrzymywany przy życiu, ponieważ nikt nie ośmiela się go zaatakować. 
W Niemczech próby takiego ataku są uznane są przestępstwo kryminalne. Twierdzenie, że Adolf Hitler jest za to odpowiedzialny jest całkowicie nienaruszalna! Nie wolnego tego kwestionować. Kiedy w mojej biografii Hitlera doszedłem do wniosku po 8-10 latach pisania o życiu Hitlera, do wniosku porażającego, że nie znalazłem żadnego dowodu na temat tego co się działo, każda inna zbrodnia jak mordowanie radzieckich komisarzy, morderstwo brytyjskich komandosów, linczowanie alianckich lotników, rozkazy o wymordowaniu chorych psychicznie, eutanazja, pod którą jest podpis Hitlera na dokumentach. To wszystko jest w papierach od szczytu władzy po same doły hierarchii. Od sztabu Hitlera, aż po poziom ulicy. Na to są dokumenty. Na ten jeden jak raz nie ma. Historycy rozwiązali ten problem całkiem prozaicznie - nie wspominają o nim, pamiętam gdy powiedziałem mojemu specjaliście od literatury Max'owi Becker'owi, że natrafiłem na wielką dziurę w dowodach, którą musiałem jakoś wyjaśnić otwarcie i uczciwie poprzez ogłoszenie, że musicie wyjaśnić poprzez przyjęcie założenia, że Hitler nic nie wiedział, bo żadne dokumenty nie dowodzą, że on coś wiedział o tym co się dzieje. Mój agent Max Becker powiedział 
- David! Na litość boską! jeśli tak zrobisz to doprowadzą ciebie i mnie do bankructwa – zarobiłem bo on był panem 10% - tyle dostawał od tego co zarobiłem lub i nie zarobię. Powiedział bym wymyślił dowody. 
- Nie jesteś w stanie znaleźć dowodów to je wymyśl. Wypełnij w jakiś sposób tę lukę w dowodach. Bóg jeden wie co się stanie jeśli ta luka zostanie tak pozostawiona! Wymyśl dowody i je tam upchaj!!! Artykułami prasowymi! Czymkolwiek! Wypełnij lukę i stwórz wrażenie, że Hitler jakoby wiedział. W przeciwnym razie utracisz The Sunday Times, mieliśmy niezłą umową z nimi, objęli naszą książkę patronatem. Utracisz Reader's Digest, Utracisz Klub Książki Miesiąca, stracisz Klub Wojskowej Książki Miesiąca i stracisz nadzieję na prasówkę na Madison Avenue. Nie opublikują tej książki jeśli nie zapchasz tej luki! Twoja teza jest absolutnie nie do przyjęcia!
Wytłumaczyłem mu, że nie byłem w stanie tak postąpić. Faktycznie nie zawarliśmy tych umów. Faktycznie czasami zdarzają się wypowiedzi w kontekście Hitlera kiedy pojawia się ta hipoteza - bardzo dobrze znana dzięki mojej książce. 
Zapewne chcę zrobić bombowe wrażenie i że rzekomo to dowodzi tego, że nie znam się na ekonomice wydawniczej. Pieniędzy nie robi się na druku książki, lecz drugorzędnych umowach związanych z książką - a jako, że świadomie się od nich odwróciłem, straciłem przynajmniej 200-300 tysięcy USD. Prawdopodobnie znacznie więcej. Byłoby lepiej jeśli nie urósłbym tak bardzo i jeśli chciałbym popełnić samobójstwo to powinno się mi pozwolić. 
Muszę przyznać, że byłem zdenerwowany, bo myślałem, że gdzieś w papierach, które ktoś przestudiował, może znalazł dowód na to, że się myliłem. Nie mogłem go znaleźć. Spędziłem mnóstwo czasu na próbach jego znalezienia. Utwierdziłem się w moich hipotezach w kontekście dokumentów o Hitlerze i kwestii żydowskiej. Wyjątkowo wszystkie prawdziwe dokumenty na ten temat pokazują, że Hitler wyciągał rękę, by chronić Żydów. Cokolwiek przytrafiło się Żydom było wyrządzone przez ludzi na samym dole hierarchii władzy, przez pospolitych przestępców, takich jakich znajdzie się w każdej armii, policji, lub przez psychopatów, którzy postępują tak, że głowa państwa nie jest w stanie wziąć za ich działania odpowiedzialności, nawet jeśli szef państwa jest konstytucyjnie odpowiedzialny. Oczywiście to już jest zupełnie inny kaliber zagadnienia. Bardzo odmienny od tego romantycznego ujęcia o jakim już wspomniałem – o szaleńcu Hitlerze osobiście wydającym rozkazy, by wymordować 6 mln Żydów. To bardzo odmienne kiedy zaakceptuje się drugorzędne zagadnienie na temat rozmiaru tragedii jaka spotkała tych bogaczy, którzy trafili w ręce znacznej liczby psychopatów. I to jest powód dla jakiego jestem w tej wyprawie dookoła świata. Kolejne uniwersytety zamykają swoje podwoje przede mną: w Sydney, w Perth, w Australii, w Auckland. Australijskie uniwersytety są poddawane naciskom przez określone grupy. Widziałem ulotki jakie rozsyłano, opłacane przez ten organ, o jakim wcześniej wspomniałem, w N. Jorku. Wysyłają do Australii, do RPA, próbując przekonać media, by nie poświęcały mi uwagi. Jedynie w 20% przypadków to zadziałało. Wtedy uniwersytety wycofały się z organizowania moich wykładów. I jak już powiedziałem - przypomina mi to wojnę w Anglii, kiedy zestrzelono 20% latających bomb dolatujących nad Londyn, które odwaliły kawał dobrej roboty i doprowadziły do wstrzymania kampanii.
Problem polega na tym, że 80% wystrzelonych rakiet doleciało - tak samo jest ze mną, ustrzelą 20% Davida Irvinga to 80% przejdzie i wyrządzi szkody wrogowi. Trafi do celu! 

Musimy wyjaśnić, że dokumenty jakie są w archiwach, te prawdziwe pokazują, że Hitler próbował ratować Żydów. 
Podkreślam, że chodzi mi o te prawdziwe dokumenty. Słynne zdarzenie w listopadzie 1938 r. kiedy tysiące żydowskich sklepów zostało spalonych, ich witryny wybito i wiele splądrowano. 60-70 Żydów zginęło tej nocy. 100 czy 200 synagog spalono. Trzeba ustalić jak to jest, że Hitler dowiadując się o tym od 2-ej nad ranem, a wiem o tym bo rozmawiałem ze wszystkimi którzy dokładnie w tym czasie byli przy nim. Hitler uruchomiał każdy organ próbując powstrzymać te szaleństwo. Obdzwaniał swoich  ministrów Himlera - szefa SS, Geobbelsa - szefa propagandy. Obdzwaniał wszystkich oficjeli, przez całą noc wysyłał wiadomości w postaci telegramów i depesz, by powstrzymać to szaleństwo. W szczególności jeden dokument w archiwum drugiej osoby po Hitlerze - Rudolfa Hessa, 8/9 Listopada 1938 r. Treść zawarta jest w trzech wersach. Gdy kupią Państwo moją książkę to zobaczą Państwo, że zamieściłem kopię tej depeszy. Trzy wersety na depeszy do Hess mówiące, że na osobisty rozkaz z najwyższego poziomu (musi chodzić o Hitlera). Nie mogą mieć miejsca jakiekolwiek akty podpaleń przeciwko Żydom lub żydowskiemu mieniu. Oznacza to, że Hitler interweniował. Powtarzał to w swoich depeszach, jakie wysyłał tego wieczora. Szczerze próbował powstrzymać to co się zaczęło.Jest też kolejny dokument mam jego kopie, jeśli to Państwa interesuje w broszurze. Korzystam z niej podczas tego mojego światowego tournée. To depesza Ministerstwa Sprawiedliwości - wiosna 1942r. około kwietnia 1942 r. Naczelny urzędnik napisał do Hitlera - dr. Hans Lammers coś na podobieństwo premiera, bezpośrednio pomiędzy Hitlerem a administracją rządową. Lammers napisał pismo do szefa ministerstwa sprawiedliwości Franza Schlegelbergera, w którym pisał, że (cytuję notki z maszynopisu) Schlegelbergera - Lammers zatelefonował, by powiedzieć, że Hitler kilkukrotnie podkreślił, że zagadnie żydowskie ma zostać przesunięte w czasie, póki wojna się nie skończy. Wszyscy zamilkli. Sama stwierdzenie, że są dokumenty potwierdzające coś takiego. Za to nie ma dokumentów o innych rzeczach jak np. o tym co Hitler chciał, by zrobić lub wiedział co się działo. Faktycznie dokumenty potwierdzające fakt, że Hitler chciał by kwestią żydowską zająć się po wojnie znajdują się w archiwach Ministerstwa Sprawiedliwości. Ten dokument zniknął po wojnie. Nie był dostępny w Norymberdze, nie ma w archiwach procesu i tajemniczo pojawił się ponownie około 1950 r. kiedy nie było już z niego wielkiego użytku w procesach o zbrodnie wojenne. Obecnie ten dokument znajduje się w archiwach niemieckiego Ministerstwa Sprawiedliwości. Tego dokumentu nie szukają historycy Holocaustu. Za to pracują w oparciu o dokumenty jakie nigdy nie istniały. Nie są w stanie kwestionować autentyczności istniejącego dokumentu. Fakt jest następujący: historycy nieustannie fałszują historię! 

Pierwsze co zwróciło naszą uwagę to słynne przemowy radiowe pana Churchilla. 
Krew, pot i łzyBędziemy walczyć na plażach...  te wszystkie słynne przemowy pana Churchilla, które wieczorami nadawało BBC, wcale nie były transmitowane. Churchill wieczorami nie był w stanie przemawiać. Głos jaki słyszeliśmy podczas przemówień radiowych Churchilla należał do Norman Shelleya z którym zaprzyjaźniłem się. Ci którzy pośród nas byli w Anglii podczas wojny i słuchali radio, może pamiętają jak o 17-ej słuchaliśmy zaczynającej się Children Hours z programem o nazwie Toytown, gdzie jedną z kluczowych postaci był Larry the Lamb, wydawał dźwięk jak baran Głos pod niego podkładał Norman Shelley, on też doskonale naśladował głos Churchilla i to on odczytywał przemowy Churchilla wieczorami dla radiosłuchaczy, gdyż Churchill nie był w stanie.
Norman Shelley sam mi to potwierdził i takie stwierdzenie można znaleźć w archiwach BBC. To była jedna z największych tragedii drugiej wojny światowej. 
Churchill był klinicznym alkoholikiem. Obecnie dysponujemy szeregiem klinicznych definicji alkoholika. Można poszukać i zapoznać się z naukowym ujęciem tego tematu.
Istnieją inne jak np.: stwierdzenie, że alkohol nie jest podawany. W czasie wojny w 1943 r. kiedy Churchill przybył na uroczystą kolację w Casablance w Maroko, gdzie oczywiście nie serwowano alkoholu. On nie był wtedy niegrzeczny on był wściekły. W tej kolacji uczestniczył także prezydent Roosevelt i został uprzednio ostrzeżony, by kontrolował swe zachowanie. W wielu dziennikach osób, które brały udział w tej kolacji poświęcono sporo uwagi bardzo niestosownemu zachowaniu Churchilla np. gen. Patton brał udział w tym wydarzeniu i opisał to w swoich prywatnych dziennikach. 
„Sułtan Maroka był niezwykle zdegustowany zachowaniem Churchilla”.

Członkowie gabinetu Churchilla oraz osoby, które z nim służyły w Admiralicji regularnie odnosili się do pijaństwa Churchilla. Żadna z tych osób nie miała jednak odwagi, by napisać o tym w ich pamiętnikach. Jeśli przeczytają Państwo słynne dzienniki Lorda Alanbrooka - gen. Alana Brooka głównodowodzącego Imperialnym Sztabem Głównym, on często pisze w swoich dziennikach o pijaństwie Churchilla. Dzienniki zostały wydane i ukazały się w dwóch tomach (The Turn of the Tide) oraz (Triumph in the West). Nie znajdą Państwo o tym słowa, gdyż Churchill nadal żył. Jeśli udadzą się Państwo do biblioteki Kings College i przeczytają oryginalne dzienniki, które przechowywane są w formie teczek spiętych płóciennymi taśmami i założonymi kłódkami - trzeba mieć klucz, by je przeczytać, to tam przeczytają Państwo o tym!
Ewentualnie prywatne dzienniki kapitana Ralfa Edwardsa, które był dyrektorem operacji w Admiralicji. Pełnił tę funkcję kiedy Churchill był 1-wszym Lordem w okresie operacji norweskiej. Nie mamy czasu, by przeczytać całość, lecz pozwolę sobie na przeczytanie fragmentu. Churchill chciał dokonać inwazji na południu Norwegii. Zgromadzono siły inwazyjne na pokładach trzech krążowników. Trzy okręty wypłynęły, następnie Churchill je odwołał, rozładował wojska, gdyż myślał, że Niemcy wysłali swoją flotę przeciwko nim. Miał wizję, że zbliża się kolejna bitwa jutlandzka. Wysłał siły w niewłaściwym kierunku zdając sobie sprawę, że było błędem odwołanie okrętów, na pokładzie których znajdowało się wojsko wraz z amunicją. Na niewłaściwych okrętach. Rozlokował ludzi, amunicję oraz działa na oddzielnych okrętach i te okręty desantowały się w różnych miejscach norweskiego wybrzeża. Przypominało to klęskę spod Galipolli, którą zatwierdził osobiście Churchill, gdyż nią dowodził. Skutek: fiasco, które kosztowało Chamberlain ‘a jego stanowisko. W tym samym czasie Niemcy wylądowali w ramach doskonale skoordynowanej i przeprowadzonej operacji desantowej, która kosztowała ich prawie całą flotę. Zdołali się desantować. Jak pisze Sir Alan Brook- Niemcy wylądowali o świcie (9 kwietnia 1940) Inwazja miała miejsce wszędzie nawet w Narwiku - jaką szansę zaprzepaściliśmy. Później pisze- to powinno zostać zrobione wcześniej, nigdy nie wygra się wojny jeśli tak się ją prowadzi. Rozwalić ich i unicestwić. Przez Churchill i jego klikę możemy przegrać wojnę. 
Dwa dni później- 11 kwietnia: bardzo długie zebranie z Churchillem, który znowu jest rozchełstany. Czytając te zapiski w oryginalnych zapiskach, tak jak ja zrobiłem, nie da się pomylić rękopisu - nie ma co do tego wątpliwości, dostrzegą Państwo, że kapitan Stephen Wentworth Roskill, który cytuje je w swoich książkach, ponownie powołał się na nie: „spotkanie z Churchillem, który jest bardzo zmęczony!” To jest ta znaczna różnica pomiędzy rozchełstanym i bardzo zmęczonym. 9 lipca 1944 r.- prywatne dzienniki Admirała Andrew Cunningham'a, który objął stanowisko First Sea Lord. Brał udział w zebraniach rządu i komitetów obrony i on także był przerażony stanem Churchilla kiedy prowadził jego wojnę w stanie regularnego upojenia alkoholowego.
Przeczytam fragment:
 „
6 lipca 1944 - nie ma najmniejszej wątpliwości, że premier jest w stanie który uniemożliwia przeprowadzenie z nim jakiekolwiek dyskusji, zbyt zmęczony i zbyt dużo alkoholu. Tego wieczora był w strasznym nastroju niegrzeczny i sarkastyczny. Doszło do kilku spięć co do Dalekiego Wschodu. Najdziwniejsze, że siedzieliśmy od 22-ej do 01.45 nad ranem wysłuchując jego nonsensownych bredzeń.”

Może się to Państwu wydać, że to trochę za dużo, robi się późno i można się przejmować innymi kwestiami aniżeli pijaństwo Churchilla. To na postawie rozkazów wydawanych w takim stanie tego właśnie dnia pokazuje nam do czego był zdolny kiedy był pijany. Dysponujemy dokumentami wydanymi przez Szefa Sztabu z tego dnia - wydaje rozkaz, by zrzucić gaz trujący na niemieckie miasta, bombardując je. Nie stosowano w tym czasie technologii gazów bojowych, które były zakazane od czasu zakończenia Pierwszej Wojny Światowej w traktatach, w konwencjach i układach gwarantujących, że nigdy jak pierwsi nie użyjemy gazów bojowych jeśli nie zostaniemy nimi zaatakowani jako pierwsi. Podpisaliśmy porozumienia, a mimo wszystko Churchill powiedział- wykonać rozkaz, ponieważ rozpoczęła się kampania nalotów V1- latających bomb V1 nadlatujących na Anglię. Wywoływały one chaos w Anglii, morale Brytyjczyków było prawie całkowicie złamane. Nagle niczym grom z jasnego nieba 1300 domów w Londynie uległo zniszczeniu w wyniku nalotów V1. 6 lipca 1944 r. Churchill wydaje rozkaz dokonania ataku gazowego, i co więcej wydaje rozkaz zrzucenia 2 mln bomb z zarazkami wąglika- obecnie bardzo mało o tym zdarzeniu się wie. Raz użyliśmy bomby wąglikowej na szkockiej wyspie podczas wojny. Wynik: wyspa jest nie zamieszkana. Zabronionym jest przebywanie na niej, i jest całkowicie odcięta od świata. 
Pośród Państwa są na pewno farmerzy i wiedzą Państwo co może zdziałać wąglik. Gdybyśmy zrzucili 2 mln tych bomb ( tyle mieliśmy przygotowanych), gdybyśmy je zrzucili nad Niemcami w owym czasie to połowa Europy Zachodniej nadal nie nadawałyby się do zamieszkania. Nie tylko Zachodnie Niemcy, gdyż oczywiście wąglik by się rozprzestrzenił i to nie tylko w czasie trwania wojny. 
W swoim głupim pijaństwie Churchill wydał taki oto rozkaz! W tajemnicy mimo zawartych konwencji, w tajemnicy przed Konwencją Genewską zamierzał popełnić tę zbrodnię wojenną! Proszę bardzo poważnie przemyśleć kwestę gazów bojowych tak to powiedział - i wyjaśnia czemu należy przymknąć oko na konwencję genewską.
 „Absurdem jest rozmyślanie o moralności w tej kwestii, skoro każdy ich używał w poprzedniej wojny, bez choćby jednego słowa skargi ze strony moralistów lub Kościoła. Z drugiej strony podczas ostatniej wojny bombardowanie miast było uznane za zakazane, a teraz każdy tak czyni dla dobra sprawy! To zwyczajnie kwestia zmiany mody u kobiet kiedy zastanawia się nad zmianą koszul z długim i krótkim rękawem.”
Proszę sobie wyobrazić co wróg by... gdyby los wojny był odwrotny. Kiedy Churchill znalazłby się na ławie oskarżonych w Norymberdze, jaką wagę by Niemcy przykładali do takich dokumentów? Chcę chłodnej kalkulacji o zyskach z użycia gazów trujących! I przez miesiąc znakomity Szef Sztabu sprzeciwiał się nie tylko w oparciu o kwestie moralne, jak powinien był uczynić mówiąc, że Winston wykłócasz się niczym podczas swej kampanii norweskiej - to złamanie prawa wojennego, Konwencji Haskiej, pogwałcenie Konwencji Genewskiej w zakresie gazów trujących - to będzie zbrodnia wojenna.
Lecz nikt nie ośmielił się postawić temu premierowi. Nikt nie złożył rezygnacji, wykłócają się na poziomie strategii i doświadczenia taktycznego. Mówią: wiatr wieje w złą stronę, by użyć gazu. Opadnie na Niemców. I nawet mówią i sami to przyznali - morale niemieckich cywili jest silniejsze od naszego. Widzieliśmy to podczas nalotów latających bomb nad Anglią, jeśli gaz trujący zmieni... to oczywiście stracimy... 
Nie zdawali sobie sprawy, że Niemcy wynaleźli gaz o wiele bardziej śmiertelny od tego jakim my dysponowaliśmy: gaz musztardowy i cała reszta. To co myśmy mieli to był pikuś w porównaniu do tego co Niemcy wynaleźli. Niemcy mieli 1-wszy gaz oddziałujący na układ nerwowy tabun i sarin, nie mieliśmy żadnych środków obrony przed nimi. Kłócili się o to używając właśnie tych wojskowych argumentów. Churchill odpowiada 29 lipca - że nie jest w stanie jednocześnie zamartwiać się i odczuwać pasję z tego powodu. Oto pan Churchill - wielki bohater, wybitny Brytyjczyk! Teraz, dzięki Bogu, odszedł! Jego wizerunek nadal jest nieskazitelny - niestety! Taka jest prawda o Churchillu i jeśli myślą Państwo, że jestem wobec niego niesprawiedliwy, to proszę rozważyć sprawę Conventry. Słynny, legendarny nalot na Coventry, legendarny - mając na myśli romantyczny obraz Holocaustu to co i innymi legendami jak Coventry czy Hiroszima?

Coventry, oczywiście wiedzą Państwo co to znaczy, nalot na miasto w którym, jak mi się wydaje zginęło 300 osób, może trochę więcej, gigantyczne zniszczenia zakładów, lecz prawdziwa historia Coventry to to miejsce w jakim znajdował się pan Churchill tego dnia. Churchilla poinformowano dwa dni przed nalotem, że będzie miał nalot barbarzyński nalot na Coventry. Barbarzyński nalot na Wielką Brytanię. Ministerstwo lotnictwa przesłało mu depeszę, która znajduje się w dokumentach tego ministerstwa która głosiła:

"Panie Premierze! Otrzymaliśmy raport od naszego biura deszyfracji, że Niemcy planują przeprowadzić intensywny nalot 3 noce pod rząd przy użyciu wszystkich bombowców 3 flotylli powietrznych jakimi dysponuje Luftwaffe, ponad 1000 samolotów w eskorcie myśliwców. Zamierzają przeprowadzić atak na cel, drugim celem będą tereny podlondyńskie, trzecim będzie Tamiza, wiemy, że celem będzie Home Counties (6 hrabstw otaczających London) Środek Londynu, będą atakować noc po nocy, trzy noce pod rząd. Kryptonim "Moon night sonata". Zakładamy, że 1-wszy nalot odbędzie przy pełni księżyca".

Churchill spytał się kiedy to ma być. Kiedy usłyszał, że to będzie dziś 13/14 listopada....
1 z dokumentów jaki udało mi się uzyskać, wypożyczyłem go za pięć tysięcy funtów. Prywatny dziennik pana Churchilla. Dostałem je od gentlemana, który był jego ochroniarzem i ukradł je. Był detektywem Scotland Yardu. Walter Henry Thompson - jego syn Tommy przysłał mi go. Oto fragment z dziennika biurowego Churchilla dokładnie z okresu związanego z nalotem na Coventry. Jak już wcześniej wspominałem miała to być Moon night Sonata, podczas 1-wszej pełni księżyca.

14 listopada będzie 1-wsza pełnia księżyca i nalot będzie trwał przez 3 dni. Rozpocznie się o zmierzchu 14/15 listopada. Pan Churchill w nawiasach napisał 3 dni - żadnych spotkań w Londynie, proszę! Ponieważ poinformowano go, że celem nr 1 jest Londyn. I powiedział, że wiemy kiedy ma mieć miejsce. Dokumenty są w papierach Ministerstwa Lotnictwa. Ministerstwo odpowiedziało- panie Premierze, wiemy dokładnie kiedy nalot nastąpi ponieważ Niemcy zawsze o poranku wyślą samolot namierzający, by sprawdził pogodę w drodze nad cel. Przechwytujemy sygnał wysyłany do Berlina z tego samolotu. To nas ostrzega przed faktycznym nalotem. Dokładny cel poznamy tego popołudnia kiedy Niemcy włączą w swoich samolotach wiązki naprowadzające. Wyślą samolot zwiadu radiolokacyjnego, by doprecyzować kierunek ich naprowadzenia by wskazać gdzie dokładnie znajduje się cel. Churchill odpowiedział:  bardzo dobrze, proszę mnie na bieżąco informować!

W dniu nalotu, o poranku 14 listopada jak zwykle przeprowadza swoje rutynowe czynności. Udaje się do Westminster Obbey na ceremonię pogrzebową biednego Chamberlaina, który zmarł parę dni wcześniej na raka. Churchill wraca z Westminsteru i pyta się jak się sprawy mają.

Ministerstwo lotnictwa odpowiada (depesza jest w archiwum). Udało się nam przechwycić sygnał  radiowy, a zatem panie Premierze dzisiejsza noc jest właśnie tą nocą. Według naszych szacunków celem nadal jest centralny Londyn. Churchill zagląda do swego terminarza - 14.45 Lord Halifax, 15.00 pan Ackley, żadnych innych spotkań po nim. Spotkał ich obu, spotkania te były potwierdzone w ich prywatnych papierach. Około 16-ej kiedy skończył z panem Ackley, udaje się niezwłocznie do drzwi na zapleczu Downing Street 10, wzdłuż ogrodu, do masywnej ściany biegnącej wzdłuż ul. Downing Street, w której była brama. Jego samochód stał tam zaparkowany, wielka czarna limuzyna. Nigdy nie siedział z przodu kiedy uciekał, zawsze tam siedział kiedy miała być prasa podczas dużych uroczystości i spotkań z politykami. 
Uciekał do swej nory na wsi, zawsze z samochodem czekającym na niego na zapleczu w Hourse Guards Parade. Wiem o tym bo jego osobisty sekretarz jaki był z nim w tym czasie - John Martin- Sir John Martin nadal żyje. Był na tyle nierozważny, by dać mi wolną rękę w dostępie do jego prywatnego dziennika. Zapisy potwierdzają całe zdarzenie. Z wyjątkiem faktu, że pan Martins nie zdawał sobie sprawy z tego co mi pokazał, bo dysponował częścią wiedzy. On nie posiadał dostępu dziennika biurowego z którego przytaczałem te cytaty dla Państwa. 
O 16-ej Churchill pakuje się do swej czarnej wielkiej limuzyny zanim pojawią się bombowce. Już miał ruszać gdy pojawił się posłaniec z Ministerstwa Lotnictwa i podał depeszę przez okno samochodu, gdy Martin z Churchillem przejeżdżali przez Hyde Park, kiedy Winston zastukał palcem przez kopertę w okno samochodu: kierowca! zawracamy do Downing Street!
Wiadomość z Ministerstwa Lotnictwa zawierała informację, że:
„Panie Premierze! otrzymaliśmy info z naszego samolot zwiadowczego, że namierzyli wiązki naprowadzające niemieckich samolotów. Nie będą bombardować Londynu lecz Coventry. Ostatecznym celem będzie Coventry a nie Londyn.”
- Kierowca! zawijamy się na Downing Street 10! 
Wrócił tam, gdzie czekał na niego cały jego personel, bo nie powiedział swoim sekretarkom, by wzięły sobie popołudnie wolne. Nie powiedział im - dziewczęta nie chcecie może pojechać sobie na trzy dni nad morze czy coś takiego? Lub udajcie się z wizytą do waszych wujków w Newcastle. Pozwolił im wszystkim pracować w centrum Londynu. Sam zamierzał skryć się na wsi, Churchill wraca i wszyscy  patrzą na niego ze zdumieniem. Szefie pan wrócił!!! Oto co Sit John Martin mi powiedział:

Właśnie otrzymałem najstraszniejszą informację z Ministerstwa Lotnictwa i w tym momencie macha brązową kopertą. [Nie zdradza co w niej jest]. Dzisiejszej nocy najpotężniejszy nalot jest spodziewany na Londyn, na naszą piękną stolicę! Na Londyn! Nie byłoby dobrze dla mieszkańców tej wspaniałej metropolii, że dam wrażenie, że nie chcę z nimi dzielić tego doświadczenia! Z ludźmi do których apeluję, by znosili trud ofiar. Dlatego też zdecydowałem się wrócić i dzielić z nimi ich nieszczęście! „

 I tego wieczoru o 20-ej, według dziennika Sir Johna Conville jednego z sekretarzy Churchill, udał się na dach budynku przy Downing Street 10, biorąc ze sobą płaszcz przeciwdeszczowy i ogłosił, że jest gotów na ich nalot:
„Niech zaczynają te cholerne bombardowanie, a ja im tu czoła stawię.”
 Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że celem jest Coventry odległe o 350 mil. To raczej smutna historia o panu Winstonie Churchillu, lecz jak ująłby to prezydent Reagan - póki co niczego się nie nauczyliście/zyskaliście (?). 

David Irving


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Spory wokół liczby ofiar
spory wokól kwestii stosunków własnościowych, Socjologia
Spory wokół dziejowej roli Słowian, studia, prawo rzymskie
21 Spory wokół instytucji organizacji
21 Spory wokół instytucji organizacji
kontrowersje wokół liczby 666 compressed(1)
17 Istota, rola i spory definicyjne wokół terminu Instytucje
irving washington the country church
17 Istota, rola i spory definicyjne wokół terminu Instytucje
(ebook english) David Irving Churchill s War Volume 2 Triumph in Adversity (appendices)
Nowicka, Magdalena Dynamika pamięci publicznej Debata wokół książek Jana Tomasza Grossa a wybrane s
(ebook english) David Irving Churchill s War Struggle for Power Part 4 (2003)
Wojna o Falklandy
Wokol tajemnicy mojego poczecia

więcej podobnych podstron