Spory wokół liczby ofiar Auschwitz
25 STYCZNIA 2016 / BOHDANPIETKA.... https://bohdanpietka.wordpress.com/2016/01/25/spory-wokol-liczby-ofiar-auschwitz/
Liczba ofiar KL Auschwitz – największego niemieckiego obozu koncentracyjnego i ośrodka zagłady – pomimo zweryfikowania jej i ostatecznego ustalenia na początku lat 90. XX wieku nadal budzi wiele emocji. Co jakiś czas pojawiają się różne polemiki i ataki na obecnie przyjmowaną liczbę ofiar Auschwitz. Ataki te wychodzą nie tylko ze środowisk negacjonistów Holokaustu. Motywowane są różnymi przesłankami: politycznymi, poszukiwaniem sensacji czy zwykłą ignorancją. Zanim je omówię, przybliżę pokrótce proces weryfikacji liczby ofiar KL Auschwitz od 4 mln, przyjętych w 1945 roku, do 1,1 mln, przyjętych na początku lat 90. XX wieku.
Na wstępie należy zaznaczyć, że w Polsce nie było i nie ma źródeł (dokumentów), które stanowiłyby podstawę do weryfikacji przyjętej przez radziecką komisję[1] w 1945 roku liczby 4 mln ofiar Auschwitz. Dokumentów takich nie ma także wśród tych, które wywieziono do ZSRR i odzyskano na początku lat 90. XX wieku. Dotyczą one bowiem tylko więźniów zarejestrowanych, którzy stanowili około 1/3 (400 tys.) osób deportowanych do Auschwitz. Weryfikacja liczby ofiar stała się możliwa dopiero po przebadaniu dokumentacji pochodzącej z krajów, z których miały miejsce deportacje do Auschwitz. Jest oczywiste, że w największym niemieckim obozie koncentracyjnym i ośrodku zagłady nie mogło zginąć więcej ludzi niż do niego przywieziono. Zatem kluczem do ustalenia ile osób zamordowano w KL Auschwitz stała się odpowiedź na pytanie ile osób deportowano do KL Auschwitz, zarówno jako zarejestrowanych więźniów jak i skierowanych na zagładę bezpośrednią bez rejestracji w obozie.
Ofiary Auschwitz
Obóz Auschwitz został założony przez niemieckie władze policyjne ówczesnej Prowincji Śląskiej w 1940 roku celem izolacji polskich więźniów politycznych – głównie schwytanych członków różnych organizacji konspiracyjnych. Do 1941 roku – tzn. przybycia do obozu transportów czeskich i jugosłowiańskich więźniów politycznych oraz radzieckich jeńców wojennych – więźniami Auschwitz byli niemal wyłącznie Polacy. Deportacje Polaków do obozu trwały jednak także w następnych latach. Ostatnie duże transporty Polaków przybyły do Auschwitz w sierpniu i wrześniu 1944 roku z objętej powstaniem Warszawy[2]. Zdecydowana większość Polaków osadzonych w obozie znalazła się w nim z przyczyn politycznych: w związku z działalnością w konspiracji lub podejrzeniem o taką działalność, w ramach akcji odwetowych za działalność polskiego podziemia, w ramach niszczenia przez okupanta niemieckiego tzw. warstwy przywódczej: osób posiadających przed wojną wysoki status społeczny, znanych ze swojego patriotyzmu oraz działalności społecznej, politycznej i naukowej, a także w związku z naruszeniem drakońskich przepisów niemieckiego ustawodawstwa okupacyjnego. W tej ostatniej grupie należy wymienić m.in. tzw. więźniów wychowawczych, osadzanych w obozie za naruszenie przepisów dotyczących zatrudnienia i dyscypliny pracy. Polacy byli pierwszą chronologicznie, a drugą po Żydach najliczniejszą grupą narodowościową osadzoną w KL Auschwitz[3].
Pierwsi Żydzi trafili do Auschwitz w niewielkiej liczbie już w latach 1940-1942, ale dopiero od 1942 roku obóz ten stał się miejscem eksterminacji Żydów z niemal całej Europy, dokonywanej w ramach akcji całkowitej zagłady ludności żydowskiej. Deportowano ich z okupowanej Polski, Słowacji, Protektoratu Czech i Moraw, Niemiec, Austrii, Francji, Belgii, Holandii, Norwegii, Włoch, Jugosławii i Grecji. W drugiej połowie 1943 roku – po likwidacji czterech ośrodków zagłady bezpośredniej na okupowanych ziemiach polskich (Chełmno nad Nerem, Treblinka, Bełżec i Sobibór) oraz przeprowadzeniu ostatniej dużej akcji eksterminacji Żydów w KL Lublin (Majdanek), tzw. akcji Erntefest (3-4 listopada 1943 roku) – KL Auschwitz stał się centralnym i w zasadzie jedynym ośrodkiem zagłady Żydów europejskich. Jej apogeum przypadło na maj-czerwiec 1944 roku, kiedy w ramach tzw. akcji węgierskiej zamordowano w tym obozie około 400 tys. Żydów z Węgier[4].
Od 1943 roku Auschwitz stał się miejscem deportacji około 23 tys. Cyganów (Romów i Sinti), pochodzących głównie z Niemiec, Austrii oraz Protektoratu Czech i Moraw[5].
W świetle ustaleń poczynionych na początku lat 90. XX wieku i w latach późniejszych do KL Auschwitz deportowano około 1,3 mln ludzi. Spośród nich około 400 tys. (w tym 200 tys. Żydów) zarejestrowano jako więźniów. Pozostałych – niemal wyłącznie Żydów – zabito w komorach gazowych bezpośrednio po przywiezieniu do obozu. W obozie zginęła również połowa zarejestrowanych więźniów. Łącznie zatem w Auschwitz znalazło śmierć około 1,1 mln osób.
Ogółem do KL Auschwitz deportowano blisko 1,1 mln Żydów, w tym 300 tys. polskich (zginęło około 1 mln[6]), około 140-150 tys. Polaków (zginęło około 70 tys.[7]), 23 tys. Cyganów (zginęło ponad 21 tys.), około 15 tys. jeńców radzieckich (zginęli prawie wszyscy) oraz około 25 tys. więźniów innych narodowości (Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Czechów, Jugosłowian, Holendrów, Belgów, Francuzów, Niemców i Austriaków)[8]. Szczegółowe badania – prowadzone w ostatnich latach m.in. przez Marka Poloncarza (czeskiego historyka polskiego pochodzenia) – wykazały, że spośród 25 tys. „innych” najliczniejsi byli Czesi. Osadzono ich w KL Auschwitz około 10 tys. Znaleźli się oni zatem na piątym miejscu pod względem liczebności deportowanych do KL Auschwitz[9].
Jeśli popatrzyć na liczbę deportowanych do KL Auschwitz nie w oparciu o kryterium narodowości, ale o kryterium obywatelstwa, to jedną trzecią deportowanych – około 450 tys. – stanowili obywatele polscy (140-150 tys. etnicznych Polaków i 300 tys. polskich Żydów), a jedną trzecią – około 438 tys. – Żydzi węgierscy.
Oprócz Żydów – zabijanych w komorach gazowych bez rejestracji po selekcji na rampie wyładowczej – ofiarami zagłady bezpośredniej w KL Auschwitz, na znacznie mniejszą skalę, stali się także Polacy. Były to osoby kierowane do obozu z nakazem dokonania natychmiastowej egzekucji (głównie ci żołnierze podziemia, których gestapo uznało za szczególnie niebezpiecznych), osoby osadzone w obozie jako zakładnicy i rozstrzeliwane po pewnym czasie w odwecie za akcje podziemia na terenach, z których pochodziły oraz osoby skazane na śmierć przez sąd doraźny Policji Bezpieczeństwa dla rejencji katowickiej i opolskiej i rozstrzeliwane pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w obozie macierzystym KL Auschwitz I. Na podstawie relacji świadków i meldunków ruchu oporu wiemy też o zabijaniu bezpośrednio w Auschwitz niewielkich transportów Polaków[10]. Nie zrealizowanym projektem eksterminacyjnym wobec Polaków był plan deportowania do Oświęcimia kilkudziesięciu tysięcy dzieci, kobiet i mężczyzn z Zamojszczyzny. Ostatecznie do Auschwitz wysłano co najmniej 1301 Polaków z Zamojszczyzny, z których przeżyło tylko 299 osób[11].
Weryfikacja liczby ofiar Auschwitz
Po wyzwoleniu KL Auschwitz nie odnaleziono na jego terenie dokumentów, które dawałyby podstawę do ustalenia pełnej liczby ofiar. Dlatego radziecka komisja oparła się na danych uzyskanych w wyniku przesłuchań ocalonych więźniów, w tym zatrudnionych przy obsłudze komór gazowych i krematoriów. Na tej podstawie ustaliła dobową przepustowość krematoriów oraz czas ich funkcjonowania. W rezultacie pomnożenia przepustowości krematoriów przez liczbę dni, z uwzględnieniem przerw, otrzymano wynik 4 mln ofiar.
Ustalenia radzieckiej komisji zostały zaakceptowane przez ówczesną Główną Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce i były uważane za wiarygodne do końca istnienia PRL. Dla ich uwiarygodnienia duże znaczenie miały m.in. zeznania pierwszego komendanta KL Auschwitz, Rudolfa Hössa, który wystąpił jako świadek przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Oświadczył on, że w KL Auschwitz zginęło 3 mln ludzi (w tym 2,5 mln zabitych gazem). Po ekstradycji do Polski Höss wycofał się z zeznań złożonych w Norymberdze i stwierdził, że liczba zabitych gazem wyniosła około 1,1 mln. Jednakże to właśnie jego zeznania z Norymbergi zostały przez wielu uznane za najbardziej wiarygodne świadectwo w tej kwestii. Również wielu byłych więźniów w zeznaniach składanych przed organami ścigania, tak w Polsce jak i na Zachodzie, twierdziło że liczba ofiar Auschwitz sięga milionów (wymieniane były liczby w przedziale od 3 do 5 mln).
Jako pierwszy liczbę 4 mln ofiar Auschwitz zakwestionował w 1946 roku polsko-żydowski historyk Natan Blumental – dyrektor Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej. Występując jako rzeczoznawca w procesie Hössa przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Warszawie stwierdził on, że liczba ofiar Auschwitz mieści się w przedziale od 1,3 do 1,5 mln ofiar. Były to liczby zbliżone do szacunku przyjętego w 1990 roku. Hipoteza Blumentala nie spotkała się wówczas z szerszym odzewem, jednakże miała wpływ na sentencję wyroku NTN, w świetle której w Auschwitz zginęło 300 tys. więźniów zarejestrowanych, co najmniej 2,5 mln osób nie objętych ewidencją, głównie Żydów, oraz 12 tys. jeńców radzieckich. Liczby 3-4 mln NTN uznał za jedynie prawdopodobne.
Polska nie była jedynym krajem, w którym przyjmowano i publikowano liczbę 4 mln, a nawet wyższe liczby. Do badaczy szacujących liczbę ofiar Auschwitz w milionach należeli m.in. Michael Foot, Eugen Kogon, Ota Kraus, Erich Kulka i Jan Sehn. Równocześnie ukazywały się prace, w których podawano znacznie niższe liczby. W 1953 roku brytyjski historyk Gerald Reitlinger napisał, że w Auschwitz zginęło 550-600 tys. Żydów oraz nieznana liczba z około 300 tys. więźniów zarejestrowanych. Amerykański badacz żydowskiego pochodzenia Raul Hilberg (1926-2007)[12] w 1961 roku oszacował liczbę zamordowanych w Auschwitz Żydów na 1 mln (nie uwzględnił innych narodowości).
Liczba 4 mln była akceptowana w okresie PRL przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, ale polscy historycy nie uznawali jej wówczas bezkrytycznie. Przykładem tego jest chociażby wypowiedź prof. Czesława Madajczyka – jednego z największych autorytetów w dziedzinie badań nad historią okupacji niemieckiej – który już w 1970 roku napisał, że liczbę 4 mln ofiar Auschwitz „wielu badaczy kwestionuje jako zbyt wysoką, zarówno globalnie, jak i w poszczególnych składnikach”[13].
Długiemu utrwaleniu liczby 4 mln ofiar sprzyjał charakter samego miejsca byłego obozu Auschwitz, które zostało przekształcone w sanktuarium i symbol pamięci narodowej. Funkcję symboliczną przypisano nie tylko miejscu byłego obozu, ale i samej liczbie 4 mln ofiar, która wymownie odzwierciedlała skalę popełnionych w nim zbrodni. Działo się tak pomimo tego, że liczbę 4 mln ofiar wykorzystywali neonaziści do kwestionowania ludobójczego charakteru Auschwitz oraz że z czasem stała się ona barierą dla dalszego postępu badań nad historią tego obozu. Liczba ta jako punkt odniesienia dla problematyki hitlerowskiego ludobójstwa powodowała deformację uzyskiwanych wyników obliczeń statystycznych. Nie mieściła się przede wszystkim w bilansie biologicznych strat Żydów podczas drugiej wojny światowej, które wspomniany Raul Hilberg oszacował na co najmniej 5,1 mln ofiar.
Przełomowe znaczenie dla badań nad liczbą ofiar Auschwitz miały ustalenia francuskiego badacza i byłego więźnia tego obozu Georgesa Wellersa. Oparł się on na wynikach badań nad stratami ludnościowymi w poszczególnych krajach, z których przywożono ludzi do Oświęcimia, oraz danych zawartych w opublikowanym przez Państwowe Muzeum w Oświęcimiu „Kalendarzu wydarzeń w KL Auschwitz” autorstwa Danuty Czech. W artykule opublikowanym w „Le Monde Juif” w 1983 roku Wellers stwierdził, że do Auschwitz deportowano ogółem 1,6 mln ludzi, z których zginęło 1,5 mln. W tym samym roku Franciszek Piper – długoletni (1980-2008) kierownik działu naukowego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau – na międzynarodowej konferencji naukowej poświęconej 40. rocznicy powstania w getcie warszawskim wygłosił, publikowany później referat pt. „Rola obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu w realizacji hitlerowskiej polityki eksterminacji ludności żydowskiej”. W referacie tym dokonał on konfrontacji różnych znanych dotąd szacunków żydowskich ofiar Auschwitz oraz przedstawił też próbę własnego szacunku liczby tych ofiar. Następnie wysunął hipotezę, że liczba Żydów zamordowanych w Auschwitz wynosi około 1,8 mln osób. Podstawą do wysunięcia tej hipotezy było założenie, że liczba wyselekcjonowanych do pracy Żydów wynosiła około 180 tys. osób oraz że stanowili oni 10 proc. przywiezionych poddanych selekcji. Wskaźnik ten, przyjęty za Janem Sehnem i Danutą Czech, okazał się jednak zaniżony, gdyż faktycznie podczas selekcji wybierano do pracy około 20 proc. Liczba deportowanych została zatem zawyżona o 100 proc.
Dalsze badania, prowadzone m.in. przez Franciszka Pipera, koncentrowały się na dwóch wielkościach statystycznych: znanej liczbie 400 tys. zarejestrowanych więźniów i bliżej nieznanej liczbie nie zarejestrowanych osób, prawie wyłącznie Żydów, którzy bezpośrednio po przywiezieniu do obozu zostali zamordowani w komorach gazowych i spaleni w krematoriach. W związku z brakiem pełnej dokumentacji obozowej, zniszczonej przez Niemców jeszcze w 1944 roku, liczbę deportowanych można było ustalić na podstawie sporządzonych nielegalnie przez więźniów-członków obozowej konspiracji częściowych odpisach list nowo przybyłych transportów oraz dokumentacji powstałej w krajach, z których przybywały transporty. Wieloletnie badania m.in. korespondencji związanej z prowadzoną deportacją i zachowanych imiennych spisów osób deportowanych pozwoliły na skorygowanie liczb deportowanych z poszczególnych krajów i ustalenie, że do Auschwitz przywieziono co najmniej 1,3 mln ludzi. Po uwzględnieniu przeniesień więźniów do innych obozów, ucieczek, zwolnień z obozu i liczby wyzwolonych więźniów liczba osób, które straciły życie w KL Auschwitz wyniosła co najmniej 1,1 mln osób. Liczbę tę powszechnie przyjęto w literaturze naukowej w Polsce i na świecie na początku lat 90. XX wieku.
Ustalenia te próbował podważyć francuski badacz Jean Claude Pressac, który w 1993 roku obniżył liczbę ofiar Auschwitz do 775 tys. Hipotezy Pressaca, zwłaszcza dotyczące liczby deportowanych i zamordowanych Żydów polskich i węgierskich, zostały odrzucone przez Franciszka Pipera jako pozbawione podstaw źródłowych[14].
Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: motywy polityczne
Przyjęcie przez Muzeum w Oświęcimiu zweryfikowanej liczby ofiar w 1990 roku i usunięcie napisu na pomniku w Brzezince, informującego o 4 mln ofiar, wywołało gwałtowny sprzeciw niektórych środowisk kombatanckich. Przewodniczący dyrektoriatu Centralnej Rady Żydów w RFN Heinz Galiński określił to jako urąganie ofiarom, a publicysta Hermann Baumann uznał, że weryfikacja liczby ofiar Auschwitz jest jeszcze jednym dowodem na głębokie zakorzenienie antysemityzmu w narodzie polskim. Z kolei część prasy polskiej wystąpiła z hipotezą, że liczbę 4 mln ofiar utrzymywano jakoby celowo dla zakamuflowania zbrodni stalinowskich.
Z czasem opór środowisk kombatanckich wobec weryfikacji liczby ofiar Auschwitz ograniczył się do kręgu skupionego wokół publicysty Władysława A. Terleckiego. Argumentacja tego publicysty i osób z nim związanych na rzecz obrony liczby 4 mln sprowadzała się do powoływania się na ustalenia śledztwa radzieckiej komisji z 1945 roku, śledztwa Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce z 1945 roku, treść aktu oskarżenia Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze oraz relacje niektórych więźniów[15]. Nie brano pod uwagę jak długo poszczególni więźniowie, którzy składali zeznania lub relacje, byli w obozie i jakie mieli możliwości wglądu w akta obozowe. Jeśli uświadomimy sobie wielkość obozu Auschwitz, który w szczytowym okresie liczył około 130 tys. więźniów i składał się z 40 obozów rozrzuconych w promieniu kilkuset kilometrów, to nie trudno dojść do wniosku, że żaden więzień na podstawie własnych obserwacji nie mógł dokonać jakichkolwiek ustaleń statystycznych dotyczących całego obozu. Za niepodważalną i jedynie pewną uznawano zawodną metodę szacunku ofiar w oparciu o analizę przepustowości krematoriów i czasu ich funkcjonowania[16].
Zawsze przy tym ignorowano podstawowe fakty z historii KL Auschwitz oraz naukowe ustalenia historyków, które doprowadziły do weryfikacji liczby ofiar Auschwitz, traktując je jako motywowaną politycznie manipulację. W takim też duchu Władysław A. Terlecki i jego współpracownicy wielokrotnie atakowali Franciszka Pipera w pełnych pomówień i patriotycznej egzaltacji artykułach na łamach „Naszego Dziennika”[17] i audycjach w Radiu Maryja, emitowanych w latach 2003-2007. Przy czym zaatakowanemu nie dano możliwości obrony. Żaden z listów dr. F. Pipera do redakcji „Naszego Dziennika”, w których bronił się on przed atakami i polemizował z tezami Władysława A. Terleckiego, nie został przez tę redakcję opublikowany[18].
Z uwagą słuchałem wszystkich audycji w Radiu Maryja z udziałem Władysława A. Terleckiego, noszących przeważnie tytuł „A imię ich cztery miliony” lub coś w tym stylu. To co mnie uderzyło – oprócz sugerowania, że za zweryfikowaniem liczby ofiar Auschwitz kryje się spisek niemiecki – było przeważnie przemilczenie faktu, że zdecydowaną większość ofiar stanowili Żydzi. Ba, w jednej z audycji usłyszałem, że jej autorzy nie negują tego, iż w Auschwitz zginął 1 mln Żydów. Kimże zatem były pozostałe 3 mln? Tego Władysław A. Terlecki i jego goście nie wyjaśnili wprost, ale słabo zorientowany słuchacz mógł pomyśleć, że pewnie byli to Polacy lub ogólnie „chrześcijanie”. W innej takiej audycji słyszałem, że w Auschwitz zginęło kilkadziesiąt tysięcy Szwajcarów i Chińczyków[19].
Stanowisko, że liczba 4 mln odzwierciedla faktyczne straty ludzkie w Auschwitz podnosił też dr Jacek Wilczur – wieloletni pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – m.in. na łamach „Trybuny”. Zarzucał tam bezpodstawnie F. Piperowi, że weryfikując liczbę 4 mln jakoby nie uwzględnił osób nie zarejestrowanych w obozie[20].
Echem wspomnianej wyżej publicystyki były m.in. pojawiające się w części opinii publicznej opinie, że liczbę 4 mln ofiar Auschwitz obniżono dla „przyjaznych kontaktów z Niemcami” itp.[21] Najogólniej rzecz biorąc publicystyka kręgów kombatanckich lub postkombatanckich związanych z Radiem Maryja i „Naszym Dziennikiem” niczego nie wniosła do dyskursu o liczbie ofiar Auschwitz oprócz niepotrzebnego zamieszania i miała – najdelikatniej rzecz ujmując – charakter pozamerytoryczny.
Preferowaną przez publicystów Radia Maryja i „Naszego Dziennika” metodę badawczą – czyli ustalanie liczby ofiar Auschwitz w oparciu o analizę przepustowości urządzeń masowej zagłady, czasu ich funkcjonowania oraz stopnia wykorzystania – zastosował też niemiecki dziennikarz Fritjof Meyer. O ile jednak w oparciu o tę samą metodę badawczą Władysław A. Terlecki dochodził do liczby 4, 5, a nawet 6 mln zamordowanych w KL Auschwitz, to Meyer doszedł do liczby 510 tys. zamordowanych (w tym 356 tys. w komorach gazowych). Z tą różnicą, że Terlecki oparł się na błędnej i dowolnej interpretacji zeznań świadków, a Meyer na równie tendencyjnej analizie wyrwanej z kontekstu notatki inż. Kurta Prüfera, która dotyczyła przepustowości krematoriów.
Swój artykuł, nie mający charakteru naukowego, Meyer umieścił na łamach renomowanego czasopisma „Osteuropa”, wydawanego przez stowarzyszenie Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde e.V., którego zarządowi przewodniczyła prof. Rita Süssmuth[22]. Nie wdając się w dalszą analizę hipotez Fritjofa Meyera, z którymi w detalach rozprawił się Franciszek Piper[23], należy zauważyć dwie sprawy. Po pierwsze, zarówno hipotezy Władysława A. Terleckiego jak i Fritjofa Meyera były motywowane politycznie, tylko stały za nimi skrajnie odmienne motywacje polityczne i dlatego ich autorzy doszli do skrajnie odmiennych wniosków stosując tę samą metodę badania, a raczej domniemywania. Po drugie, w oparciu o domniemywanie przepustowości krematoriów, czasu ich funkcjonowania i stopnia wykorzystania – zastosowane po raz pierwszy przez radziecką komisję w 1945 roku – można udowodnić dowolną liczbę ofiar Auschwitz.
Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: negacjoniści
Pomiędzy publicystyką Terleckiego i Meyera istnieje jednak zasadnicza różnica. Publicystyka Meyera – zmierzająca w założeniu do drastycznego zaniżenia liczby ofiar Auschwitz przy pozorach dyskursu popularnonaukowego – stanowiła de facto negacjonizm w białych rękawiczkach[24]. Tym bardziej bulwersujący, że podjęty na łamach renomowanego periodyku, w zarządzie którego zasiadało 10 osób z elity politycznej i naukowej Republiki Federalnej Niemiec.
Są dwie formy negowania zbrodni ludobójstwa popełnionych w niemieckich ośrodkach zagłady i obozach koncentracyjnych. Pierwsza z nich polega na negowaniu istnienia komór gazowych i eksterminacyjnego charakteru niemieckich obozów koncentracyjnych. Tego typu negacjonizm jako pierwsi uprawiali sami sprawcy zbrodni. Należy bowiem wiedzieć, że pierwszy etap negowania zbrodni ludobójstwa ma miejsce w fazie jego popełnienia i polega na zacieraniu śladów oraz niszczeniu dowodów, w tym także przyjęciu specyficznego języka maskującego zbrodnię („akcja specjalna”, „specjalne potraktowanie” itp.). 4 października 1943 roku Heinrich Himmler, przemawiając w Poznaniu do wyższych dowódców SS i policji, powiedział: „Większość z was wie, co to znaczy, kiedy sto, pięćset lub tysiąc trupów leży jeden przy drugim… Jest to karta chwały w naszej historii, która nigdy nie była i nie będzie napisana…”. Dlatego aparat terroru III Rzeszy do minimum ograniczył pisemną dokumentację swoich zbrodni, częściowo fałszował tę dokumentację oraz – w ostatniej fazie istnienia III Rzeszy – niszczył dokumentację zbędną i najbardziej kompromitującą.
Roli kontynuowania tego dzieła podjęli się po wojnie sympatycy nazizmu z przyczyn ideologicznych, politycznych i komercyjnych. Celem ataku negacjonistów są przeważnie trzy fakty: istnienie komór gazowych, przepustowość krematoriów i gigantyczna skala zbrodni. W wypadku Auschwitz, zachowując czasem pozory naukowości, podważali oni liczbę 4 mln, a obecnie podważają liczbę 1,1 mln ofiar. Jednej i drugiej używali też niejednokrotnie jako pretekstu ułatwiającego podważanie samego faktu ludobójstwa. Do tego nurtu negacjonizmu zaliczają się m.in. John Bennet, Robert Faurisson, David Irving, Walter Lüftl, Germar Rudolf, Jerzy Ulicki-Rek, Udo Walendy i Ernst Zündel. Ich tezy – w świetle których proces zabijania w komorach gazowych przedstawiają jako niemożliwe do zrealizowania przedsięwzięcie techniczne – stanowią próbę manipulacji prostymi faktami i są w istocie świadomym oszustwem.
Najnowszym przykładem takiej prostej, a właściwie dość prymitywnej manipulacji faktami – na dodatek częściowo zmyślonymi – jest broszura brytyjskiego autora, posługującego się nazwiskiem lub pseudonimem Vivian Bird, zatytułowana „Auschwitz: The Final Count” („Auschwitz: końcowe podliczenie”). Jej omówienie w języku polskim pierwotnie zostało zamieszczone na stronie internetowej Jerzego Ulickiego-Reka o nazwie „Wolna Polska”, a następnie przedrukowane przez stronę internetową „Dziennik gajowego Maruchy”[25]. Autor tej publikacji przytoczył różne szacunki ofiar Auschwitz, poczynając od 9 mln (sic!), a kończąc na 73 tys. Właściwie prawie wszystkie informacje podane przez autora są nieprawdziwe albo co najmniej odległe od prawdy. Najbardziej zaskakującą z nich jest ta jakoby liczbę 1,5 mln ofiar Auschwitz oficjalnie ogłosił w 1995 roku prezydent Lech Wałęsa. Według autora wspomnianej broszury we wszystkich niemieckich obozach koncentracyjnych od 1935 do 1945 roku miało zginąć 403 713 osób, a w samym Auschwitz 73 137 (w tym 38 031 Żydów). Liczby te rzekomo miały zostać przez kogoś ustalone na podstawie analizy comiesięcznych sprawozdań komendantów poszczególnych obozów. Niestety autor nie podał, w którym archiwum on albo ktoś inny odnalazł te dokumenty. O wiedzy historycznej autora najlepiej świadczy fakt, że SS-Gruppenführera Richarda Glücksa (1889-1945), szefa Grupy Urzędów D-Obozy Koncentracyjne w Głównym Urzędzie Gospodarczo-Administracyjnym SS (SS-WVHA), nazwał „komendantem wszystkich obozów”. W porównaniu z np. publicystyką Davida Irvinga jest to negacjonizm bardzo niskiej jakości, obliczony na szczególnie mało inteligentnego odbiorcę.
Bardziej wyrafinowaną formę nagacjonizmu stosują ci, którzy wprawdzie nie podważają istnienia komór gazowych, ale próbują do minimum redukować możliwość zabijania w nich ludzi, jako powód przytaczając różnego rodzaju rzekome trudności techniczne. Poza tym przeważnie bezpodstawnie zaniżają samą liczbę deportowanych do obozu. Wspomniany Fritjof Meyer nie tylko zaniżył liczbę zamordowanych w Auschwitz, ale także liczbę osób przywiezionych do obozu (miało ich być jakoby 915 tys.), negując źródłowo udokumentowane dane dotyczące liczby deportowanych Żydów polskich i węgierskich[26]. Powoływał się przy tym na wspomniany „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” Danuty Czech, ale wykorzystał go w sposób wybiórczy, odpowiadający założonej przez siebie tezie.
Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: ignorancja
Wreszcie podważanie zweryfikowanej liczby ofiar Auschwitz – czy w ogóle liczby ofiar Auschwitz jako takiej – wynika z poszukiwania sensacji, chęci zdobycia poklasku i najzwyklejszej ignorancji. Przykładem tego jest artykuł publicysty Grzegorza Brauna pt. „Kłamstwa oświęcimskie”, zamieszczony w „Uważam Rze Historia” nr 2 (35) z lutego 2015 roku. Uprzejmie zakładam, że autor wykazał w tym artykule tylko swoją ignorancję. Gdybym był mniej uprzejmy, to mógłbym założyć, że jednak uprawiał zakamuflowany negacjonizm, ponieważ chociaż werbalnie odciął się od negacjonistów, to przytoczył wiele ich zgranych chwytów. Między innymi ten – pochodzący od negacjonisty Davida Cole’a – że krematorium I w obozie macierzystym KL Auschwitz I jest jakoby „dekoracją zaaranżowaną ex post” [27]. Ponadto dyskredytując liczbę 1,1 mln ofiar sugeruje pomiędzy wierszami, że w Auschwitz zginęło… 69 tys. ludzi, ponieważ tyle zachowało się aktów zgonu (nazywanych przez Brauna „księgami oświęcimskimi” lub „rejestrami obozowymi”). Najpewniej nie wie on o tym, że zachowane około 69 tys. aktów zgonu dotyczy więźniów zarejestrowanych w obozie, których było ok. 400 tys. Nie dotyczą one natomiast ofiar kierowanych na zagładę w komorach gazowych wprost z rampy kolejowej, bez rejestracji w obozie – czyli większości ofiar Auschwitz. Ponadto dokumenty te zachowały się za okres od końca lipca 1941 do końca grudnia 1943 roku. Nie zachowały się więc akty zgonu za okres ponad dwóch lat. Nikt też nie sporządzał aktów zgonu dla ofiar ostatecznej ewakuacji KL Auschwitz, która pochłonęła od 9 do 15 tys. więźniów spośród 56 tys., którzy wyruszyli 18 stycznia 1945 roku w ewakuacyjny „marsz śmierci”.
Braun nie wie też wielu innych rzeczy o sprawach, na temat których się autorytatywnie wypowiada, co wytknąłem mu w swojej polemice[28]. Nie przeszkodziło mu to jednak bezpardonowo atakować Franciszka Pipera, który w ciągu minionych ponad dwóch dekad stał się wygodnym obiektem ataków dla wszystkich, którzy mają alergię na udokumentowane źródłowo rezultaty badań naukowych: „patriotycznych” obrońców liczby 4 mln, różnego typu negacjonistów i najzwyklejszych ignorantów. Z taką wiedzą, jaką zaprezentował publicysta „Uważam Rze Historia” nie wypada w ogóle wypowiadać się na temat jakiejkolwiek problematyki związanej z KL Auschwitz. Najpierw należałoby przeczytać podstawową literaturę na ten temat, chociażby pięciotomową monografie obozu.
Podsumowanie
Reasumując rozważania na temat weryfikacji liczby ofiar Auschwitz i związanych z tym sporów należy zwrócić uwagę na cztery kluczowe elementy:
– Na przestrzeni kilkudziesięciu lat po 1945 roku podawano za ustaleniami organów sądowych i śledczych oraz zeznaniami pierwszego komendanta Rudolfa Hössa (które jednak sam zweryfikował!) zawyżone liczby ofiar Auschwitz, dochodzące do 4 mln. Jednakże zajmujący się tym zagadnieniem historycy – uwzględniając zasady poprawności warsztatu naukowego, czyli konfrontacji różnych źródeł i oceny ich wiarygodności – określili i określają liczbę ofiar Auschwitz w przedziale 1,1 – 1,5 mln.
– Wobec braku dokumentów obozowych odnośnie ogólnej liczby deportowanych do obozu i tam zamordowanych, jedyną podstawą ustalenia liczby ofiar Auschwitz mogą być źródła dotyczące deportacji do obozu z poszczególnych miejsc, regionów i krajów oraz zmian stanu liczbowego więźniów.
– Próby określenia liczby ofiar na podstawie przepustowości krematoriów, nawiązujące do metody radzieckiej komisji z 1945 roku i niekiedy podejmowane nadal, są błędne, ponieważ nie istnieją żadne wiarygodne źródła pozwalające zarówno na ustalenie rzeczywistego czasu pracy krematoriów, jaki i stopnia wykorzystywania ich przepustowości.
– Ustalenie liczby ofiar Auschwitz, dokonane na podstawie danych dotyczących deportacji do obozu, należy uznać za zakończenie procesu jej weryfikacji. Dalsze badania mogą jedynie uściślić poszczególne części składowe tej liczby, ale nie mogą wpłynąć w istotny sposób na jej zmianę.
Nie tylko Auschwitz
Naukowa weryfikacja liczby ofiar Auschwitz była procesem nieuniknionym w sytuacji, gdy czynione w tej materii tuż po wojnie ustalenia organów śledczych i sądowych nie wytrzymywały z biegiem czasu krytyki postępujących badań historycznych. Dotyczy to także innych niemieckich ośrodków zagłady, obozów koncentracyjnych, obozów karnych i więzień. Przykładowo liczba ofiar ośrodka zagłady bezpośredniej w Chełmnie nad Nerem, ustalona w 1946 roku na 360 tys., została po badaniach naukowych (w tym archeologicznych) zredukowana do 200-220 tys. Podobnie liczba ofiar KL Lublin (Majdanek) została zredukowana z 250 tys. do 79 tys., liczba ofiar więzienia w Radogoszczu (Łódź) z 40 tys. do 2-3 tys., a liczba ofiar obozu karnego w Żabikowie (Poznań) z 20 tys. do 535 osób.
Ustalenia te z jednej strony budziły ostry sprzeciw środowisk, powołujących się na motywacje patriotyczne, a z drugiej strony były wykorzystywane przez nagacjonistów jako argument rzekomo potwierdzający nieprawdziwość wszelkich ustaleń dotyczących niemieckiego ludobójstwa podczas drugiej wojny światowej.
Należy jeszcze raz podkreślić, że korekta liczby ofiar Auschwitz i innych obozów nie była gestem pod adresem Niemców ani kogokolwiek innego. Stanowiła ona tylko i wyłącznie skutek badań naukowych, które zastąpiły szacunkowe ustalenia powojenne. Szacunki te, z braku dostępu organów śledczych do odpowiednich dokumentów, oparły się na zeznaniach świadków. Świadkowie ci, absolutnie kompetentni w sprawach znajdujących się w polu ich obserwacji, nie dysponowali informacjami pozwalającymi na ustalenia statystyczne co do liczby ofiar. Dotyczy to zarówno byłych więźniów jak i esesmanów.
W jednej z polemik ze swoimi krytykami Franciszek Piper napisał: „Auschwitz nie będzie wstrząsał sumieniami ludzkimi tylko dlatego, że wymieni się chociażby nie wiadomo jak wysoką liczbę, jeśli za tą liczbą nie będzie kryć się dramat i tragedia realnie istniejących niegdyś społeczności i ludzi, ludzi o konkretnej tożsamości, pochodzeniu, miejscu zamieszkania. Cały wysiłek badawczy w tej dziedzinie powinien być skupiony nie na statystycznych spekulacjach i licytacji większego „zaangażowania i patriotyzmu” lecz upamiętnieniu wszystkich ofiar: przywróceniu prochom ofiar Auschwitz ich nazwisk, miejsca pochodzenia, narodowości – słowem przekreślenia intencji katów, nie tylko unicestwienia swych ofiar lecz także wymazania ich ze zbiorowej pamięci.”
[1] Oficjalna nazwa: Nadzwyczajna Radziecka Komisja Państwowa do Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Agresorów.
[2] H. Kubica, Głosy Pamięci 10. Z powstańczej Warszawy do KL Auschwitz, Oświęcim 2014.
[3] F. Piper, Głosy Pamięci 8. Polacy w KL Auschwitz, Oświęcim 2012.
[4] F. Piper, Głosy Pamięci 9. Żydzi w KL Auschwitz, Oświęcim 2015.
[5] S. Kapralski, M. Martyniak, J. Talewicz-Kwiatkowska, Głosy Pamięci 7. Romowie w KL Auschwitz, Oświęcim 2011.
[6] Przyjmując za Raulem Hilbergiem szacunek strat żydowskich podczas drugiej wojny światowej na co najmniej 5,1 mln ofiar należy stwierdzić, że w KL Auschwitz zginęło 20 proc. Żydów zamordowanych w czasie Holokaustu.
[7] Pozostałych w większości przeniesiono do innych obozów koncentracyjnych, gdzie wielu z nich zginęło.
[8] F. Piper, Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świetle źródeł i badań 1945-1990, Oświęcim 1992, s. 18-29.
[9] M. Poloncarz, Ilu Czechów osadzono w KL Auschwitz?, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 7-59.
[10] Przykładem takich działań było zamordowanie w komorze gazowej 23 czerwca 1942 r. transportu 566 Polaków-pacjentów szpitali psychiatrycznych w Krakowie-Kobierzynie i Zebrzydowicach k. Kalwarii Zebrzydowskiej, zamordowanie w komorze gazowej latem 1943 r. około 100 niepełnosprawnych Polaków z Łodzi, czy zamordowanie 7 i 8 września 1943 r. w komorze gazowej 32 Polek i 35 Polaków deportowanych prawdopodobnie z obozu karnego w Potulicach k. Bydgoszczy. Por. B. Piętka, Zagłada pacjentów szpitala psychiatrycznego w Krakowie-Kobierzynie 23 czerwca 1942 roku, (w:) F. Piper, I Strzelecka (red.), Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Krakowa i innych miejscowości Polski południowej, t. III, Warszawa-Oświęcim 2002, s. 2122-2124; B. Piętka, Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Wielkopolski, Pomorza, Ciechanowskiego i Białostocczyzny, t. II, III, Oświęcim 2013, s. 987-988, 1191, 1248-1249.
[11] H. Kubica, Zagłada w KL Auschwitz Polaków wysiedlonych z Zamojszczyzny w latach 1942-1943, Oświęcim 2004.
[12] Jeden z najwybitniejszych badaczy Holokaustu. Autor m.in. opracowania Zagłada Żydów europejskich (The destruction of the European Jews), wyd. pol. 2014.
[13] C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Warszawa 1970, t. 2, s. 294.
[14] F. Piper, Weryfikacja strat osobowych w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, (w:) „Dzieje Najnowsze”, rocznik XXVI, t. 2, Warszawa 1994, s. 15-25.
[15] Por. B. Sojecki, Golgota Zachodu. Wspomnienia byłego więźnia niemieckich więzień i obozów koncentracyjnych z lat 1939-1945, Rzeszów 2013, s. 57-86.
[16] W oparciu o tę metodę były więzień Auschwitz Igo Trochanowski doszedł do liczby 4 351 000 zamordowanych w Auschwitz. Por. I. Trochanowski, Zadania Baubüro w KL Auschwitz, „Biuletyn TOnO” nr 18, Katowice 1993, s. 61-73.
[17] Por. np. J. Sawicki, T. Szkul-Skjoedkrön, W.A. Terlecki, Tam miała umrzeć Polska. Ilu ludzi zginęło w Konzentrationslager Auschwitz, „Nasz Dziennik”, 27.1.2003 r. W artykule tym autorzy m.in. zarzucili „pewnym kołom historyków”, że stają „w obronie zbrodniarzy, pomniejszając obszar zbrodni i ciężar odpowiedzialności”.
[18] Por. Odpowiedź z 23 lutego 2003 r. nie zamieszczona w „Naszym Dzienniku”, mimo wniosku w tej sprawie, na artykuł Jerzego Sawickiego, Tomasza Szkul-Skjoedkröna i Władysława A. Terleckiego; Odpowiedź na artykuł Jerzego Sawickiego i Władysława A. Terleckiego opublikowany w „Naszym Dzienniku” 28-29 stycznia 2006, strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.
[19] Oczywiście pan Władysław A. Terlecki może mnie podać do sądu, ale nawet przed tym sądem powtórzę, że jestem pewny, iż to słyszałem.
[20] Por. Gdzie się podziały dwa miliony Żydów i Polaków, „Trybuna”, 15 października 1999, strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.
[21] Por. „Źródło”, 6 czerwiec 2004 r. – Odpowiedź na list czytelnika; Pełny tekst odpowiedzi na list czytelnika w „Dzienniku Polskim” z dnia 22 lutego 2005 r. (tekst ten ukazał się ze skrótami redakcji), strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.
[22] F. Meyer, Die Zahl der Opfer von Auschwitz. Neue Erkentnisse durch neue Archivfunde, „Osteuropa“, 62. Jg., 5/2002, s. 631-641.
[23] F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz. Replika na enuncjacje Fritjofa Meyera, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 231-266.
[24] „Artykuł F. Meyera jest próbą deprecjacji roli Auschwitz w procesie hitlerowskiego ludobójstwa i sprowadzenia problemu nazistowskiej zagłady na płaszczyznę technologiczną. Próby takie wielokrotnie podejmowali różnego rodzaju rewizjoniści historyczni”, cyt. za: F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz…, s. 261.
[25] Auschwitz – końcowe podliczenie, http://www.marucha.wordpress.com, 30.03.2015.
[26] „Zaliczenie przez Meyera do propagandy, w jednym ciągu ze zdezaktualizowaną dano liczbą czterech milionów, takich faktów jak deportacja do KL Auschwitz ponad 400 000 Żydów węgierskich czy masowego zabijania gazem w „piwnicach krematoryjnych” należy uznać za propagowanie i popieranie per excellance poglądów rewizjonistów historycznych, którzy pod pretekstem korygowania faktów, na podstawie wyselekcjonowanych z kontekstu szczegółów, próbują przedstawić karykaturalny obraz obozu Auschwitz, jako miejsca, gdzie nie działo się nic szczególnego”, cyt. za: F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz…, s. 258-259.
[27] Informacja, że po wojnie odtworzono z oryginalnych elementów dwa piece i komin w krematorium I na terenie byłego obozu macierzystego KL Auschwitz I nie jest żadną sensacją, którą ujawnił David Cole, jak sugeruje Grzegorz Braun. Informacja ta jest zamieszczona w trzech językach na tablicy informacyjnej przed krematorium I oraz jest każdorazowo podawana przez przewodnika osobom zwiedzającym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Fakt zrekonstruowania po wojnie z oryginalnych elementów dwóch pieców krematoryjnych i komina nie dowodzi również, że krematorium I jest „dekoracją zaaranżowaną ex post”. W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau są zachowane niemieckie plany krematorium I i pozostałych czterech krematoriów. Są dziesiątki powojennych relacji świadków odnośnie urządzeń masowej zagłady, w tym także relacje członków Sonderkommando, nielegalnie spisane i zakopane na terenie krematoriów, a odkryte po wojnie.
[28] B. Piętka, Niskie loty Grzegorza Brauna, http://www.mysl-polska.pl, strona internetowa „Myśli Polskiej”, 24.02.2015 (http://www.mysl-polska.pl/node/374).
http://histmag.org/liczba-ofiar-auschwitz-problem-12828
http://histmag.org/liczba-ofiar-auschwitz-spory-12890
Bohdan Piętka
Oświęcim, 25 stycznia 2016 r.
==============================================================================================================================================================================
Chwała bohaterom opozycji demokratycznej!
ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM
Misja Solidarności: - "My weźmiemy władzę, a wy Polacy pójdziecie z torbami". - Adam Michnik.
Oceniając
wszystkie powstania antynarodowe, specjalne miejsce w naszej historii
zajmuje, najtragiczniejsze w skutkach, powstanie Solidarności oraz
powstanie fałszywej legendy bohaterów „opozycji
demokratycznej.”
Powstanie Solidarności jest skutkiem
działania wszystkich tych sił, które niszczyły Polskę od czasów
zdrajców z kręgu konfederacji barskiej i degeneratów od
konstytucji 3 maja.
Solidarność, nawiązująca swoją
nazwą do krakowskiej loży masońskiej została stworzona przez
masonerię i żydowską KPP, która w latach siedemdziesiątych
nosiła nazwę KOR.
Antypolska syjonistyczna organizacja
dywersyjna zwana Solidarność miała kilku ojców, tak jak to jest w
zwyczaju wśród marksistów. Wszyscy oni jednak byli masonami,
wrogami Polski i Kościoła Katolickiego. Jako pierwszego ojca należy
wskazać Żyda z Wadowic niejakiego Katza Waishwantza, który
uwiarygodnił w oczach Polaków wszystkich zdrajców i wrogów
Polski. Nie kto inny jak tylko on obściskiwał się z Wałęsą,
Geremkiem, Kuroniem, Mazowieckim, Michnikiem i resztą tej
syjonistycznej zgrai. To nie kto inny jak Katz woził niejakiego
Stoltzmana i głosił narodowi Polskiemu wielkość komuny i jej
bękartów. Nie kto inny jak on wepchnął nas na siłę do
stalinowskiej UE. Również on szczodrze sypnął judaszowskimi
srebrnikami na destrukcję polskiej gospodarki.
Drugim tatusiem,
był również mason z Polski, niejaki Zbysiu Brzeziński, który
zmobilizował światową masonerię do wsparcia i finansowania
syjonistycznej rewolty w Polsce.
Geremek, Michnik,
Mazowiecki oraz setki innych, za pieniądze CIA, Mossadu i Banku
Ambrosiano, za pieniądze wywiadu niemieckiego i francuskiego
rozpoczęli likwidację PRL, nielegalnego, ale w miarę suwerennego
Państwa Polskiego, w którym można byłó żyć bez ingerencji i
nadzoru wielkiego brata.
Zdrajcy, którzy za pieniądze
naszych wrogów, rozpoczęli demontaż państwa, zamiast wisieć
zostali wprowadzeni do masońskiego panteonu bohaterów
syjonizmu.
Solidarność odsunęła od władzy i wszelkich
urzędów wszystkich Polaków. Solidarność odebrała Polakom
Ojczyznę i majątek narodowy przekazując go nieodpłatnie w ręce
tych, którzy finansowali tę antypolską, antycywilizacyjną
syjonistyczną rewoltę.
Solidarność wspólnie i w
porozumieniu z żydokomuną prolongowała istnienie komunistycznego
PRL, na kolejne dziesięciolecia. Dla niepoznaki nazywając ten
komunistyczny twór III RP, co jest jawnym oszustwem. Bolek Wałęsa,
jako adekwatny symbol zdegenerowanego PRL Bis, przysięgał na
konstytucję PRL, a nie konstytucję kwietniową II RP.
Obecne
nielegalne marksistowskie państwo, nie ma żadnego związku z
Państwem Polskim. Wbrew temu co bełkoczą Kaczyńscy czy inne
Schetyny i Tuski, żyjemy w PRL Bis, a nie w Polsce.|
Powstanie
Solidarności jest najtragiczniejszym i nieodwracalnie niszczącym
Polskę powstaniem. To orgia degeneratów w Magdalence i jej bękarty
doprowadziły, do tego, że Polacy przestali utożsamiać się z
własną Ojczyzną, a zaczęli postrzegać Polskę jako państwo
wrogie swoim obywatelom, co oczywiście jest w pełni uzasadnione.
Polak w Polin jest pogardzanym pariasem, niewolnikiem i wyrobnikiem,
a nie suwerenem. Każdy przybłęda jest traktowany przez
polskojęzyczną administrację po stokroć lepiej niż rodowity
Polak.
Każdy marksistowskie zboczeniec jest autorytetem i
honorowym obywatelem PRL Bis.
To Solidarność wyniosła do
władzy kompletny syjonistyczny antypolski korpus urzędniczy, który
szczerze nienawidzi i gardzi Gojami z nad Wisły.
To
Solidarność, na drodze sfałszowanego referendum wepchała Polaków
do obozu koncentracyjnego zwanego UE. To Solidarność łapami jej
prominentnego przedstawiciela, syjonisty Lecha Kaczyńskiego
formalnie pozbawiła Polskę suwerenności, Jarosław Kaczyński de
domo Kalkstein, wspólnie z Tuskiem przepchali ustawę 1066 i
sprowadzili do Polski amerykańską armię okupacyjną.
To
Solidarność sprowadziła do Polski wszelkie antypolskie organizacji
i zalegalizowała ich antypolską, wymierzoną w bezpieczeństwo
Polaków, działalność.
To rządy antypolskiej
syjonistycznej Solidarności doprowadziły w sposób zamierzony do
wypędzenia z Polski na poniewierkę ok. 5 mln. Polaków. To
Solidarność przyjęła do realizacji plan depopulacji narodu do
poziomu 12 mln i opróżnienia Polin pod trwającą już emigrację z
Izraela.
To Solidarność i wyniesienia przez nią do władzy
obca agentura sprowadza, w celu pacyfikacji narodu, 5 mln
Ukraińców.
To Solidarność zabiła 180 – 200 tys. Polaków.
Corocznie, ze względów ekonomicznych, odbiera sobie życie ponad 11
tys. ludzi. Liczba ta systematycznie rośnie i obejmuje wszystkie
grupy społeczne i wszystkie przedziały wiekowe, od małych dzieci,
po emerytów pozbawionych środków do życia lub dachu nad głową.
Dla porównania informuję, że w najczrniejszym, pod tym względem,
roku w PRL, tj. 1968, liczba samobójstw jedyny raz przekroczyła
700.
Solidarnościowa bezpieka morduje ludzi detalicznie i
wysadza z całymi blokami.
Każdy polski patriota, w PRL
Bis, ma już wystawiony en bloc wyrok śmierci, a jeżeli jeszcze
żyje, to tylko dlatego, że wydolność systemu zbrodni
solidarnościowej jest ograniczona. Tak rozstali się z życiem dr
Dariusz Ratajczak, reżyser Bohdan Poręba, Andrzej Lepper i
dziesiątki innych Polaków, którzy mieli odwagę przeciwstawić
się, podanej nam do wierzenia masońskiej wersji
historii.
https://web.facebook.com/dr.Dariusz.Ratajczak/
To
Solidarność doprowadziła do utraty samowystarczalności
żywnościowej Polski. Obecnie aby zabić Polaków wystarczy zamknąć
granicę i nie przepuścić dostaw z toksyczną zachodnią masą
nazywaną żywnością.
To Solidarności, pierwszy raz w
znanych mi dziejach Polski, udało się zantagonizować Naród i jego
Państwo. To Solidarność zbudowała totalitarne, policyjne,
pasożytnicze, państwo antynarodowe mające na celu wyniszczenie
biologiczne narodu polskiego. To antypolska masońska Solidarność
doprowadziła do stan, w którym eksterminacja Polaków, jest głównym
celem utrzymanego przez nich państwa. Polacy są mordowani na
wszelkie możliwe sposoby w sposób jawny i nieskrępowany.
Poczynając od trucia żywności, powietrza, wody i leków, a na
przymuszaniu do samobójstw kończąc. To Polskie dzici, przy
współudziale adninistracji i sądów, są sperzedawane jak bydło
na części i do skes przemysłu.
Zdrajcy, którzy
niszczyli Polskę, za obce pieniądze, w PRL Bis, są obecnie
szanowanymi obywtelami vide. cudotwórca Władysław Frasyniuk pseudo
czerwony ch...j (Rotenschwanz),
który jest większy od Chrystus, który zaledwie, w cudowny sposób,
pomnożyl wino, a Władek Frasyniuk pomnożył tiry.
W
identyczny sposób bohaterami narodowymi zostali Kościuszko,
Wysocki, Langiewicz, Piłsudski, Komorowski czy Anders i
Sikorski.
Chwała bohaterom opozycji
demokratycznej!
https://web.facebook.com/groups/1352472104776700
żródło; http://sth.neon24.pl/post/139613,chwala-bohaterom-opozycji-demokratycznej
===================================================================================================================================================================
DAVID IRVING - WOJNA CHURCHILLA
ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM
Jest to zapis wykładu Davida Irvinga wygłoszonego w Kanadzie w 1985r, na spotkaniu z czytelnikami jego książek. Autor tłumaczenia jest mi nieznany.
Aż
do lata 1940 nawet jedna bomba nie spadła na angielskie miasta. W
jakiś sposób musiał sprowokować. Proszę o zastanawianie się nad
jedną datą w angielskiej historii - to nie jest słynna data jak
data bitwy o Anglię 15-go września lub 1-go września kiedy
rozpoczęła się wojna. Proszę przyjrzeć się 20-mu lipca 1940! To
jest jedna z najważniejszych dat Tego dnia Churchill jak zwykle
zalegał w łóżku w posiadłości w Chequers -
rezydencji premierów, w niedzielny poranek, otrzymał przejęte,
odszyfrowane depesze od ambasadora Niemiec w Waszyngtonie do Berlina.
Ambasador niemiecki raportował, że brytyjski ambasador Lord Lothian
w tajemnicy poprosił nas o ujawnienie niemieckiej propozycji
zawarcia pokoju przez pośrednika w Chequers (Loveday, Lovejoy czy
coś takiego). Lord Lothian chce dowiedzieć się czy można zawrzeć
pokój i to jest prawdopodobnie coś czego proponuje. To byłoby
koniec Churchilla. Churchill nie jest w stanie zaakceptować, by
Brytyjczycy dowiedzieli się co Hitler proponuje - to byłby
oczywiście jego koniec.Natychmiast telegrafuje to Lord'a Halifax'a-
Sekretarza Spraw Zagranicznych rozkazując wstrzymanie działań
ambasadora, który kategorycznie nie może kontaktować z niemieckim
ambasadorem. Telegrafuje też do samego Lord'a Lothian'a -
brytyjskiego ambasadora mówiąc, że cofnięto mu pełnomocnictwa w
zakresie bezpośrednich kontaktów z ambasadorem Niemiec. Tego samego
dnia i to jest to co czyni 20-sty lipca tak ważnym, Churchill wysyła
po sir Charles'a Portala - szefa lotnictwa bombowego i pyta się
-
kiedy najwcześniej mógłby pan dokonać barbarzyńskiego nalotu na
Berlin?
Sir Charles Portal odpowiada, że
- nie
mogę tego dokonać jako że nocy są za krótkie.
Nie są w
stanie wysłać szwadronów bombowców z Londynu, z Anglii do
Berlina i z powrotem w ciągu nocy. To jest możliwe we wrześniu, a
we wrześniu dostaną nową generację bombowców Sterling- sto
i będzie je można wykorzystać. Lecz muszę pana ostrzec (tj.
Churchilla) Niemcy nas unicestwią, w tej chwili nie niszczą
naszych miast i miasteczek, póki co swoje działania skupiają na
niszczeniu systemu obrony RAF-u: zbiorniki paliwowe, systemy
radarowe, stacje bojowe, które są eliminowane po kolei przez
niemieckie ataki z powietrza. Bitwa o Anglię rozpoczęła się i w
owym czasie dotyczyła portowych doków, stoczni i jednostek
wojskowych, a nie miast czy miasteczek. Sir Charles Portal kiedy
dodał ostrzeżenie, że wróg może unicestwić to Churchill
mrugnął. A wiedzą Państwo czemu? Churchill chciał, by atak się
rozpoczął. Czytał niemieckie depesze i wiedział, że Niemcy nie
mieli najmniejszej intencji, by zaatakować Londyn. I teraz rozumiemy
kiedy 2 tygodnie później gen. Charles de Gaulle
odwiedził Churchilla w Chequers i też w niedzielę 4-go
sierpnia 1940 r. pan Churchill stał pośrodku holu i wymachując
pięścią ku niebu, drobną piąstką, krzyczał: czemu nie
przybywacie?! Proszę przeczytać pamiętniki de Gaulle'a, i tam
można to wyczytać. De Gaulle nie ma pojęcia o co chodzi w tej
scenie. Teraz już wiemy. Churchill zaczynał się zastanawiać
dlaczego Niemcy nie zaczęli bombardowań? dlaczego odmawiali ich
rozpoczęcia, nie mógł tego zrozumieć.
Szansa pojawiła
się 24 sierpnia 1940 roku kiedy pojedynczy niemiecki samolot
lecąc od zachodu wzdłuż Tamizy, poleciał o jedno zakole rzeki za
daleko i zrzucił bomby nie tam gdzie była rafineria, zbiorniki
z paliwem, lecz na East End w Londynie. Bomby spadły na East End w
Londyn na samej granicy Greater London zabijając znaczną ilość
kurczaków i oraz wybijając parę okien, siejąc strach pośród
mieszkańców osiedla McKezian - Churchill miał w końcu
pretekst.
Wiadomość o bombardowaniu trafiła do niego w sobotę
wieczorem, a w niedzielę rano 25-go sierpnia 1940 r. 10 minut
po 9-ej rano Churchill osobiście zadzwonił do sztabu lotnictwa
bombowego i rozmawiał ze zastępcą głównodowodzącego lotnictwa
bombowego vice marszałkiem lotnictwa Sir Norman Bottolmley. Chcę
minimum 100 bombowców, by zaatakowały Berlin dzisiejszej nocy za
zniszczenia zadane przez serię tych barbarzyńskich nalotów w
Londynie. Czy to powiedział Churchill? Nie trzeba mieć dostępu
dokumentów Churchilla by to wiedzieć. To jest w dokumentacji Bomber
Command (zarządu lotnictwa bombowego), która została złożona
w Archiwach Państwowych w Anglii.
Jest tam nawet zapis rozmowy telefonicznej pomiędzy Churchillem na wsi a Sir Norman'em Bottomley'em w sztabie lotnictwa bombowego. Znają Państwo strukturę dowodzenia lotnictwa bombowego- bezpośredni telefon od Churchilla do sztabu omijając Radę Ministrów, omijając Parlament, omijając ministerstwo lotnictwa i sekretariat spraw lotniczych gdzie rządził liberał Sir Archibald Sinclair - bezpośrednie połączenie ze sztabem lotnictwa bombowego miało niewyobrażalne skutki polityczne.
100
bombowców poleciało nad Berlin 30 doleciało wyrządziło szkody w
zachodniej części miasta zabijając parę osób. W ciągu kolejnych
10 dni sztab lotnictwa bombowego powtarza te naloty 6-7 razy. Czasami
całkowicie chybiając, czasami wyrządzając znaczne szkody i straty
pośród ludności cywilnej. Hitler nadal odmawiał z ripostą.
To
jest ciekawe - Hitler nadal zakładał, że był w stanie
przekonać Brytyjczyków do zaakceptowania jego propozycji.
W
końcu 4-go września 1940 r. po 7 nalotach wysyła po prawnika
dr. Ludwik'a Weisshauer'a (?), który udaje się do ambasady w
Sztokholmie- do Brytyjczyków, by porozmawiać z brytyjskim
ambasadorem i poinformować go jaka jest propozycja pokojowa.
Ambasador dyplomatycznie odpowiada wysłannikowi, że jest mu przykro
lecz instrukcje jakie otrzymał
Ambasador
dyplomatycznie odpowiada wysłannikowi, że jest mu przykro lecz
instrukcje jakie otrzymał zabraniają mu przyjąć na terenie
ambasady czegokolwiek związanego z niemiecką propozycją. zabraniają
mu przyjąć na terenie ambasady czegokolwiek związanego z niemiecką
propozycją. To osobiste rozkazy pana Churchilla. Hitler tego samego
dnia posyła Rudolfa Hessa (4-go września) i mówi mu:
Tyle
razy wspominałeś mi o swoich kontaktach w Anglii i Szkocji, proszę
cię byś zrobił wszystko co w twej mocy by nawiązać osobiście
kontakt z tymi ludźmi i poinformować ich o naszej ofercie.
Wydaje się, że nasze przesłanie jest nie znane brytyjskiemu
społeczeństwu.
Taki
jest początek słynnej misji pokojowej Rudolfa Hessa, jego tragiczny
lot w maju 1941, jego jedynego w życiu skoku spadochronowego pod
przykryciem nocy, który kończy się zaledwie 12 mil od celu, gdzie
chciał spotkać się z Dukiem Hamiltonem. Tego samego dnia 4-go
września 1940 Hitler daje przemówienie w Pałacu Sportu w Berlinie,
w którym mówi, że jest ten brytyjski pijaczyna jeszcze raz nas
zaatakuje, jeśli wyśle samoloty (setki) z 10 kg bombami to my
wyślemy samoloty z tonowymi bombami. Jeśli wyśle 100 samolotów my
wyślemy 1000, by zaatakować ich miasta. Jeśli jeszcze raz nas
zaatakuje to unicestwię ich. To najsłynniejsze przemówienie
Hitlera.
Churchill nadstawił uszy, to jest dokładnie to czego
potrzebował. Rozkazuje dowództwu lotnictwa bombowego przygotować
kolejny nalot na Berlin najszybciej jak się da - tego samego
popołudnia. Dzień później 5-go września bombowce wracają nad
Berlina. Hitler odwołuje ograniczenia w zakresie działań
lotniczych nad Anglią. Dysponuję dziennika zastępcy szefa operacji
lotniczych Luftwaffe, mam dzienniki 2-go po Goeringu człowieka. Wiem
dokładnie jaka była później kolejność zdarzeń. Nie ma żadnych
wątpliwości co do kolejności zdarzeń jakie później miały
miejsce. Najmniejszych! Po południu 6-go września 1940 r. East End
w Londynie po raz 1-wszy wibruje od ryku zbliżających się
niemieckich bombowców, zjawiających się na gigantycznej liczbie.
Tysiące bombowców zjawiło się nad Tamizą. Ominęły wojskowe
rafinerie, składy paliwa, doki wzdłuż Tamizy i zbombardowały
dokładnie East End: doki, fabryki, mieszkania robotnicze, płomienie
ogarniały ulicę za ulicą, póki cały East End został pokryty
dymami i ogniem. Tego sobotniego popołudnia, wysypaliśmy się na
ulice Londynu, na nadbrzeża, parki, by oglądać ten niezwykły
widok. Cały East End naszej stolicy był w ogniu, nikt nigdy
wcześniej nie widział czegoś takiego. Żywy obraz- ten obraz
nazistowskiej waleczności jaką mogliśmy oglądać. Mogliśmy
słyszeć co ludzie mówili za nami; ten wariat w Niemczech to
uczynił! Nocą samoloty powróciły i ponownie dokonały zniszczeń,
gdyż pożary naprowadzały bombowce na cel. Od zmierzchu do
świtu tysiąc londyńczyków zostało zabitych tym nalotem.
5-6/09/1940r 1-wszy wielki nalot Blitz na Londyn. Nadeszła pora na
pana Churchilla, który przebywał na wsi, gdyż wiedział od
deszyfrantów, że nalot będzie miał miejsce.
Powraca
następnego dnia wielką czarną limuzyną, zakłada mundur komandora
sił powietrznych (nie wiem dlaczego) i udaje się na inspekcję
zbombardowanych terenów. Wychodzi ze swego pojazdu, gruz na
ulicach został wyrównany a pomiędzy gruzami patetycznie
sterczały flagi „Union Jack”, które zostały tam rozmieszczone
przez pracowników ministerstwa informacji. To jest część
propagandowej opowieści - potrzebni są biedni ludzie, flaga
brytyjska dumnie łopocząca na wietrze i pan Churchill
przechadzający się w swoim mundurze komandora lotnictwa. Stare
babunie, które straciły wszystko: swoje rodziny, swoje domy,
głośniki radiowe, wszystko poszło z dymem! Uratowały jedynie
kuchenki, lecz oto jest tam Winston Churchill - premier spacerujący
z cygarem w ręku i te babulki mówią do niego:
„Stary
dobry Winny - wiedzieliśmy, że nas nie porzucisz. Wiedzieliśmy
że byłeś tu - Londyn to przetrzyma”!
To
zawołanie stało się tytułem słynnego filmu- London can take it!
To także tytuł jednego z rozdziałów mojej biografii
o Churchillu- Londyn to przetrzyma- London can take it!
Problem polegał na tym, że Churchill nie mógł tego wziąć.
On nigdy nie był w Londynie kiedy odbywały się naloty.
Zawczasu wiedział, kiedy zbliżały się samoloty od
deszyfrantów.
Jedynie raz lub dwa przypadkowo, kiedy
deszyfranci zawiedli co do czasu nalotów, Churchill był zmuszony
zostać w mieście, w podziemiach swojego bunkra. Nie jeździł do
Chequers kiedy trwały naloty - słynna posiadłość brytyjskich
premierów była zagrożona. Churchill wybrał wiejską posiadłość
należącą członka parlamentu z ramienia partii konserwatywnej,
jednego z członków grupy „Focus”- grupy, która skupiała
działaczy politycznych z lewej jak i prawej strony sceny
politycznej, którzy wszechstronnie wspierali Churchilla i on w
zamian za to dawał im stanowiska. Jeden z nich - Ronald miał
posiadłość wiejską zwaną Dickley (Oxforshire), to tam za każdym
razie gdy deszyfranci odczytywali plany kolejnego nalotu na
Londyn, Churchill przejeżdżał, by schronić się przed zbliżającym
się nalotem.150 mil od Londynu - tam czuł się bezpiecznie.
Następnego poranka jechał z powrotem do Londynu, by go można było
oglądać na ulicach Londynu.
DAVID IRVING. WOJNA CHURCHILLA
Panie i Panowie! Kocham spotykać się z czytelnikami, lecz czytelnicy nie rozumieją, że autor nie jest jedyną osobą, która decyduje co znajdzie się w jego manuskrypcie. Prawnicy, oczywiście, mają coś do powiedzenia. Wydawcy, oczywiście, mają coś do powiedzenia o ilości komentarzy, jak jak uwzględniać uwagi o charakterze antysemickim, jak napisać stronę. Dobry edytor przerobi stronę jakieś 50-60 razy, 50-60 drobnych zmian każdej strony manuskryptu zanim z tego wyjdzie dobra książka. W ostatecznym przeglądzie manuskryptu ma miejsce tyle zwrotów i danych - mówią: Dawid nie wydaje mi się, że przedstawiłeś swój argument w temacie Hitlera i Żydów. Przyjdzie nam dokonać zmian i krok po kroku książka ulega zmianie.
Oto
przykład: kiedy Winston Churchill napisał jego słynną historię o
drugiej wojnie światowej - 6-cio tomowe dzieło „Druga
wojna światowa”.
Została
wydana w USA przez TIME MAGAZINE CORPORATION i rozpowszechniona po
całym świecie. Co oznacza, że kiedy udałem się do Nowego
Jorku i przejrzałem dokumenty TIME MAGAZINE CORPORATION -
wydawca naczelny - Daniel Longwall, którego papiery są w archiwum
Columbia University w Nowym Jorku, Znalazłem korespondencję
pomiędzy Churchill’em a TIME LIFE, z czasu gdy pisał tę książkę,
Amerykanie wysłali do Anglii swoich edytorów, by u boku
największego żyjącego Anglika pomóc mu w napisaniu tej książki,
oczywiście odpowiedni sposób. W tamtym czasie Churchill był pod
70-tkę. Chciałbym w wieku 70-ciu lat być w stanie napisać
sześciotomowe dzieło takiej wielkości i o takim znaczeniu jak
książkę którą Churchill napisał. Można dostrzec, że
ostatecznie Amerykanie zaczęli przerabiać jego książkę.
Churchill chciał dodawać coś i był blokowany, by coś dodać nie
tylko przez Amerykanów, lecz także osoby z jego otoczenia. W
dokumentach TIME LIFE znajduje się rzucające nowe światło
korespondencja pomiędzy Churchill’em w 1937 roku i
niemieckim kanclerzem Heinrich’em Brunning’iem, który był
poprzednikiem Hitlera na stanowisku kanclerza około 1928-33. Pełnił
on najwyższe stanowisko w Niemczech zaraz po prezydencie i z obawą
obserwował dojście nazistów do władzy i on oczywiście wiedział,
kto stał za nazistami, kto ich finansował w okresie tego
szaleństwa. Bardzo ciekawe pytanie! Czy były to jedynie brunatne
koszule? Zwykli ludzie na ulicy - 6 milionów bezrobotnych w
Niemczech? Kto finansował nazistów? Brunning ustalił, kto
częściowo finansował dojście Hitlera do władzy i w 1937 roku,
dokładnie 28-go sierpnia 1937 r. i napisał list do Winstona
Churchilla gdzie opisał swoje ustalenia. Oczywiście miało to
miejsce 3-4 lata po tym jak opuścił swój urząd. Przybył do
Anglii, przebywał w Oksfordzie i napisał prywatny list do pana
Churchilla, który także nie piastował żadnego stanowiska,
Wyjaśniając Churchillowi kto przekazywał pieniądze Hitlerowi.
Złowieszcze osoby stojące za Hitlerem, które pomogły mu dojść
do władzy. Churchill chciał zamieścić ten list z 1937 r w swoim
6-cio tomowym dziele - pamiętnikach. Mogą Państwo przejrzeć tom
1-wszy, 2-gi i nie znajdą go Państwo tam, gdyż Brunning po wojnie
poprosił Churchilla, by go nie publikował, gdyż to taki ból i
wstyd. Zacytuję ten list. Brunning napisał ten list w 1947, w
którym tłumaczy dlaczego nie chce by został on opublikowany. Ten
list znajduje się w dokumentach TIME LIFE. Pisze: Nie chciałem i
obecnie nie chcę ze zrozumiałych powodów ujawnić, że w dn. 28
października dwaj najwięksi darczyńcy dla partii nazistowskiej to
generalni kierownicy dwóch największych berlińskich banków. Obaj
(tutaj opisuje jakiego byli wyznania, lecz ja nie chcę być
oskarżony o antysemityzm i nie powiem jakiego byli wyznania), jeden
z nich był przywódcą ruchu syjonistów w Niemczech. Tak napisał
Brunnig w swoim liście. Jak zawstydzającym było w 1947 r., że
część, że znaczna część pieniędzy jakie otrzymał Hitler, w
tajemniczy i niewytłumaczalny sposób pochodziła od tych dwóch
berlińskich bankierów. Dlaczego?! Jaki to miało sens? Nie wiemy
tego, ponieważ Churchill w wyniku nacisków wywieranych przez
Brunninga nigdy nie opublikował tego listu. Oprócz tego Brunning
ujawnił, że bardzo dużo pieniędzy dla nazistów pochodziło ze
źródeł francuskiego wywiadu, od pewnych francuskich zakładów
zbrojeniowych, uzbrojenie SA i SS we wczesnym okresie poprzedzającym
rządy Hitlera w znacznej części było dostarczane przez Amerykanów
- amerykańskie firmy zbrojeniowe. Podobnie jak Amerykanie wyposażają
obecnie IRA w Irlandii. To jest nieznana strona historii wojny.
Widząc takie rzeczy człowiek zaczyna się zastanawiać. Czego
jeszcze nie wiemy? Tego rodzaju pytanie zadaję sobie jak tylko
zacząłem pisać, lata temu w 1963 r. Tak naprawdę przed tym, zanim
skończyłem uniwersytet udałem się w 1959 roku do Niemiec (jak
wspomniał Paul) i przez rok pracowałem w hucie, jako hutnik. To
bardzo niewdzięczna praca. Panowie z Detroit na pewno wiedzą co to
za praca. Jak oni są opaleni, gdy stoją na walcowni, gdzie
naprawdę panują wielkie temperatury. Pracowałem tam przez rok i
człowiek, który dzielił ze mną pokój w hotelu robotniczym, tej
wielkości, tego stołu, było tam 5 łóżek i 15 hutników dzieliło
ten pokój na zasadzie rotacji łóżek. Wiedzieliśmy na jakiej
zmiennie pracujemy oraz kiedy możemy korzystać z łóżek.
Człowiek, który ze mną dzielił łóżko w najbardziej kulturalny
sposób (starszy pan z Lipska) był podczas nalotu w Dreźnie. Nalotu
przeprowadzonego przez Brytyjczyków oraz Amerykanów w dniu 13
lutego 1945 r. Wiem, że wśród publiczności zgromadzonej
dzisiejszego wieczoru jest osoba, która przeżyła ten nalot. Jedyny
ocalały z całej szkoły. W dniu nalotu nie przebywał w szkole.
Kupił książkę, podszedł do mnie i opowiedział mi o tym.
Podobnie jak inni, którzy opowiadali o tym, że jako jedyny
przetrwali z całej wioski, a cała reszta trafiła do Oświęcimia.
Byłem bardzo zszokowany kiedy ten pan z huty opowiedział mi, że
był w Dreźnie i co widział na własne oczy. Ja nigdy o tym nie
słyszałem. Kiedy powiedział mi, że ponad 100 tys. Ludzi zginęło
tej nocy - to był szok! Pomyślałem sobie, że czuję się jak
idiota - Anglik w 1960 i oto Niemiec opowiada mi o czymś, co my
Anglicy zrobiliśmy Niemcom, a o czym nigdy wcześniej (15 lat po
wojnie) nie słyszałem. Zdecydowałem się napisać książkę o
tym. Stała się ona bestsellerem. Do tej pory jest dodrukowywana na
całym świecie. Do tej pory sprzedano ponad 2 miliony jej
egzemplarzy. Wiem, że Macmillan w Kanadzie nadal ją sprzedaje -
„Zagłada Drezna”.
Ta książka stała się bestsellerem, zdecydowałem się, że nie będę się starał o doktorat, czy inny stopień naukowy lub dalszą jakąkolwiek edukację uniwersytecką poza tym co studiowałem nauki polityczne w University Colleage. Zdecydowałem się zostać pisarzem – historykiem - dziennikarzem. Chciałem pisać więcej książek na podobieństwo „Zagłady Drezna”. To jest ta zaleta. Jeśli masz na koncie bestseller, gazety na całym świecie rozpowszechniają recenzje. One oszalały na jej punkcie, gdyż w tej książce umieściłem zdjęcia, jakie nigdy wcześniej nie były nigdzie publikowane (stosy ciał, 600-700 zwłok nagromadzanych w jednym miejscu i podpalanych na wolnym powietrzu. Taki masowy pochówek w centrum Drezna) To było szokujące, nikt tych zdjęć wcześniej nie upubliczniał.
W
ten sposób stałem się pisarzem. Pamiętam, że po tej książce
napisałem kolejną, urodziła mi się córka, napisałem kolejną
książkę, urodziła się kolejna córka, napisałem książkę
urodziła się kolejna córka. 4 córki 4 książki. I wtedy para ze
mnie zeszła i po tym już tylko zająłem się pisaniem książek.
To jest poważny biznes- mój wydawca po wydaniu mojej 1-wszej
książki spytał się mnie co chcę dalej robić. Odpowiedziałem,
że następną książką jaką chcę napisać poświęcę dużo
czasu, by przez 5 lat napisać biografię Hitlera, korzystając z
tych samych technik, by ustalić ile kłamstw napisano o Hitlerze. W
końcu 10 lat ją pisałem, bardzo dużo czasu poświęciłem na
rozmowy z pracownikami jego sztabu, pracownicami jego sekretariatu,
osobami prywatnymi z jego otoczenia, porucznikami, ADC, marszałkami
polowymi zapoznałem się z ich dokumentami jakie chowali w wielu
zakamarkach, z ich dziennikami oraz listami. Po mniej więcej 10
latach pracy, którą moim skromnym zdaniem uznałem za standardowe
dzieło o Hitlerze.
Jako Anglika ponownie coś mnie
zaalarmowało. Wiele z tego co nam mówiono o Hitlerze okazało się
być kłamstwami. Zadałem sobie pytanie dlaczego to okazały się
być kłamstwa. Prawdziwa odpowiedź to, że te kłamstwo wynikają z
kłamstw Churchilla. To normalne, że prowadzimy wojnę, podczas
której się kłamie, starasz się wyolbrzymić stworzyć dodatkową
armię kłamstw, by pomóc żołnierzom tak, by prawda była na
wierzchu. Lub jak ujął to Winston Churchill w jego wyjątkowym
stylu oratorskim: „Prawda jest tak delikatna, że wymaga kłamliwego
ochroniarza, by ją chronił”. Winston Churchill osobiście tym się
zajął. Churchill był niewiarygodnym kłamcą, jeszcze wiele lat po
wojnie ponieważ musiał tak postąpić. Jak możemy się przyznać,
jak Churchill może przyznać, jak jego rząd mógł przyznać, że
wojna nie miała sensu od 1940r. Od momentu rozpoczęcia walki w 1940
r- my Brytyjczycy doprowadziliśmy do ruiny Imperium Brytyjskie, sami
siebie doprowadziliśmy do bankructwa, wyrządziliśmy niewyobrażalne
szkody w całej Europie, zniszczyliśmy większość najpiękniejszych
miast Europy, zabiliśmy 20 milionów ludzi i doprowadziliśmy do
bankructwa nasze imperium. Jak można się do czegoś takiego
przyznać?! Musieliśmy udawać, że warto było. Bardzo mało się o
tym rozmawia. Spędzając ostatnie 5 tygodni między innymi z
organizatorami dzisiejszego spotkania, każdego wieczoru byłem w
innych miastach na całym świecie - podróż na dystansie 35 tysięcy
mil. Od Afryki Południowej, przez Australię, Nową Zelandię,
zachodnią Kanadę a teraz tutaj. Każdego wieczoru występowałem i
winnym mieście. Muszę przyznać, że to co widziałem w tej podróży
po dawnym Imperium Brytyjskim - biały człowiek, a zwłaszcza
Brytyjczycy nie mają się czego wstydzić. Przez ostatnie 200-300
lat dokonaliśmy wielkich rzeczy i jestem bardzo, bardzo dumny z tego
co zrobiliśmy. A zatem cokolwiek powiedziałem nie może być uznane
za antybrytyjskie w jakimkolwiek sensie, co chcę powiedzieć, że
dążę do wydzielenia z brytyjskiej legendy samego Churchilla oraz
wojnę jaką prowadził i czy była to wojna prawdziwa i uzasadniona.
Prowadząc wojnę wykorzystuje się kłamstwa - Churchill był
największym kłamcą. Przypomina to wiatraczek, propaganda to
nakręca, przez ministerstwo propagandy lub jakkolwiek się je
nazywa. W Anglii nazywało się to Political Warfe Executive PWE, w
skład którego wchodzili politycy tacy jak: Richard Crossman, który
był jednym jej czołowych członków. To oni tworzyli kłamstwa,
które miały przekonać żołnierzy, że warto prowadzić wojnę. To
oni tworzyli cele wojenne dla żołnierzy. My Brytyjczycy nigdy nie
mieliśmy celów wojennych, ostentacyjnie weszli w stan wojny z
powodu Polski, lecz przed końcem 1939 r. wojna wygasła. Polska
została zamieciona, spuszczona rurami, lub jakkolwiek Państwo na to
spojrzą, Rosjanie od wschodu dokonali na nią inwazji i przez
Niemców na zachodzie. Polska jako taka przestała istnieć. Do
wiosny 1940 roku dalsza wojna nie miała sensu. Kiedy Churchill
został premierem tworzył wielkie kłamstwo, że jakoby Imperium
Brytyjskie było zagrożone. Jakoby Hitler planował zaatakować
Imperium Brytyjskie, dokonać inwazji na Anglię. To nadało nowe
znaczenie dla Anglii. Musieliśmy walczyć w przeciwnym razie
politycy i my sami moglibyśmy zostać unicestwieni. Amerykanie
oczywiście nie byli zainteresowani zachowaniem Brytyjskiego
Imperium. Wręcz przeciwnie, ustaliliśmy, że prezydent Roosevelt
powiedział wiosną 1942, że jego wielkim marzeniem i ambicją jest
zniszczenie Imperium Brytyjskiego, które zacznie się od Indii.
Powiedział to podczas spotkania rządu w maju 1942 r. i jeden z jego
sekretarzy stanu, Henry Wallace zapisał to w jego prywatnym
dzienniku.
Celem
prezydenta USA było zniszczenie Imperium Brytyjskiego
i
taki człowiek był naszym sojusznikiem. Niewiarygodne! Ustaliliśmy
też, że w tym samym czasie w niemieckich gazetach, tajne
niemieckie zapisy TIME’a oraz przedruki prasy niemieckiej w
gazetach w UK, że Hitler próbował nam w czasie wojny jak i przed
jej rozpoczęciem, przez większość 1941 r. aż do słynnej misji
Rudolfa Hessa, że Hitler nie ma nic przeciwko Imperium Brytyjskiemu,
żadnych pragnień, żadnych życzeń, żadnych pretensji z powodu
wypowiedzenia jemu wojny przez nas. Chciał, by Imperium pozostało
wielką siłą stabilizującą cywilizowany świat. Hitler prywatnie
powiedział, a wiem o tym z prywatnych zapisków jego
współpracowników, jaki byłby sens zniszczenia Imperium? Czemu
miałbym zaatakować Londyn - serce Imperium Brytyjskiego? Gdybym
chciał zniszczyć Anglię, a mogę - to korzyść z tego odniosą
jedynie Amerykanie oraz Japończycy. Jaki byłby sens niszczenia
dobrej europejskiej krwi, by zyskały te dwie rasy? Nieustanie
prywatnie oraz poprzez swoich pośredników w rozmowach z
Brytyjczykami zapewniał, że chciał pomóc Imperium Brytyjskiemu,
nawet po rozpoczęciu wojny. Wysyłał tajnych emisariuszy, by
spotykali się w brytyjskimi ambasadorami w odległych stolicach
ogłaszając, że nie ma żadnych roszczeń wobec Imperium
Brytyjskiego że był gotowy wycofać wojska z Polski i
Czechosłowacji z wyjątkiem obszarów, które przyczyniły się do
wybuchu wojny to dawne ziemie niemieckie jakie odzyskał. Zamierzał
wycofać swoje armie z Francji, oczywiście chciał mieć wolną rękę
na wschodzie, lecz czemu miałby być to naszym zmartwieniem? Jakie
mieliśmy powody, by chronić ludność Ukrainy lub jakiegokolwiek
innego obszaru na Wschodzie? Według mnie to była kwestia jaką
całkowicie musieli między sobą omówić Hitler z wujkiem Stalinem.
Jeśli Hitlerowi nie udało się przekonać wujka Stalina, to według
mnie nie mogła się to przytrafić milszemu facetowi. Problem tkwi w
tym, że w Anglii mówiono nam całkowicie coś innego. Wmawiano nam,
że Hitler dążył do zniszczenia Wielkiej Brytanii, to wielkie
kłamstwo wymyślił Churchill i głosił przez cały 1940 i połowę
1941. Oczywiście przybyli Amerykanie, którzy nie przejmowali się
zachowaniem Imperium Brytyjskiego, wprost mówili Chruchillowi, że
nie dostanie z powrotem Hongkongu, Singapuru, Indii. Nic z tego
nie powróci do nas po wojnie. Amerykanie zniszczą Imperium.
Stopniowo pojawiło się widmo trzeciej wojny światowej, niczym dwa
obrazy telewizyjne nakładające się na siebie i pod koniec wojny
celem wojennym stało się walka z diabłem wcielonym - z
człowiekiem, który się do tego wszystkiego przyczynił. Oczywiście
w tym czasie nie wiedzieliśmy co było tym wszystkim. Wchodząc
coraz głębiej w terytorium Niemiec, dowiadywaliśmy się co to
wszystko miało znaczyć. To było Bergen Belsen, Dachau, Buchenwald,
były to straszne zdjęcia stosów ciał palonych, zagłodzonych.
Zwłoki były buldożerami spychane do wykopanych przez spychacze
armii brytyjskiej rowów w obozach koncentracyjnych. Oczywiście nikt
nie twierdził, że ten rodzaj zagładzania, zabijania na tę skalę,
trwał przez całą wojnę w tych obozach. Taki obraz przekazywały
wojenne kroniki filmowe w kinach oraz gazety. Żywe, odrażające
zdjęcia, które wydawały się usprawiedliwiać ten upadek, który
był wynikiem prowadzonej przez nas wojny. Raptem ten nasz wysiłek
wojenny nabrał sensu. Nagle wiedzieliśmy co się działo w
Niemczech. Nikt nie zadaje logicznego pytania, czy śmierć na taką
skalę nie mogła się wydarzyć na 2-3 tygodnie przed naszym
wkroczeniem do tych miejsc? Jeśli ludzie umierają od tyfusu, głodu
w Bertelbelsen, w Buchenwaldzie, to czy może my i Amerykanie
świadomie wywołaliśmy chaos, na tyłach Niemców, by zapanował
głód i szerzył się epidemie tyfusu. To był wynik naszych
bombardowań niemieckich zakładów farmaceutycznych, bombardowaliśmy
mosty, linie kolejowe, autostrady paraliżując ich linie
zaopatrzeniowe. To są oczywiście pytania logiczne. W gorączce
działań wojennych i zaraz po zakończeniu wojny nie zadaje się
logicznych pytań. Państwo pałają zemstą. Teraz minęło 40 lat,
więc z pewnością po 40 latach, powinniśmy być w stanie rozejrzeć
się na około i zadać logiczne pytanie. Logiczne pytanie na jakie
nie mogą zadać profesorowie a politycy uniemożliwiają ich
zadanie. Kryje się za tym pewna logika. Opłacani profesorowie
historii nie mogą zajmować się badaniami, jakie jako ja nie
przeszkolony potrafię zrobić. Nie jestem profesorem, nie jestem
doktorem nie jestem nawet (...) jak prawi każdy obecnie. I jestem z
tego dumny, że jestem jedynie skromnym panem, gdyż utrzymuję
się całkowicie z książek jakie sprzedaję. Takich jakie leżą
tam na stole. Nie sprzedam książek, nie zarabiam, nie mam pieniędzy
na napisanie kolejnej książki. Jeśli wydam kiepską książkę,
2-3 kiepskie książki, które wpadną oko mediom i muszę przyznać
ze wstydem, że może mają rację, to nadchodzi czas kiedy na
spotkaniu z wydawcą usłyszę, że panie Irving wiem, że napisał
pan ciekawą książkę, lecz spróbuj pan tym razem powstrzymać się
z tą książką. Muszę stać się bardziej ostrożny w
przeprowadzaniu swoich badań, aniżeli przeciętny profesor
uniwersytetu podpierający się swoim tytułem naukowym, który
będzie oburzony że się kwestionuje jego reputację jako historyka
- jestem Lord Dekar, a nawet nie zapoznał się z dziennikami
Hitlera. Kiedy byłem na konferencji w Hamburgu, stanąłem przed nim
i oświadczyłem, że to co przedstawia jako dzienniki Hitlera to
fabrykacja i fałszerstwo. Magazyn STERN na tej konferencji, który
rozpoczął kampanię zorganizował niewielką konferencję, na którą
udało mi się dostać dzięki konkurencyjnej gazecie ku memu
zachwytowi. Powiedziałem, że te dzienniki to mistyfikacja i żeby
wykonano badania papieru, atramentu oraz kleju. Jak wytłumaczą, że
Hitler ściskał ręce ludziom używając lewej ręki, bo prawą miał
tak poważnie uszkodzoną , że nie mógł nią pisać swoich
dzienników. I tego wieczoru chcieli ogłosić światu , że mają
oryginalne dzienniki Hitlera! Wyrwano mi mikrofon i wyrzucono z
konferencji wprost w ręce ekipy tv ABC, by po paru minutach
przemówić do 20 milionów Amerykanów.
Lubię kiedy
obrzuca się mnie błotem, lubię widzieć profesorów jak robią
okrążenia, by ustalić prawdę pobierając ją jeden od drugiego. W
taki sposób działają brytyjscy, amerykańscy oraz niemieccy
profesorowie. Nie mogą sobie pozwolić na badania jakie ja
przeprowadzam. Niemiecki pisarz piszący książkę, pisze ją po
niemiecku i ta książka zostaje w Niemczech i bardzo (...) trudno
jest ją przetłumaczyć na inne języki. Jego wydawca Blumstein
lub (...) mówi mu, że to co napisał nie jest dobre i prosi
czy nie zechciał by pan tego zmienić? Ależ oczywiście! Niemiecki
wydawca mojej biografii Hitlera- Blumstein postąpili tak. Odmówili
mi zapoznania się z dowodami. Odmówili mi zapoznania się z
rękopisem tłumaczenia. Musiałem kupić własną książkę w dniu
sprzedaży w księgarniach, by sprawdzić co oni tam
wydrukowali. Zmienili wszystko: moje wszystkie teorie, fakty jakie
nagromadziłem w przeciągu 10 lat pisania, to wszystko zostało
zmienione, bez informowania mnie o tym. Napisali całe paragrafy w
oparciu o współczesne niemieckie teorie. Kiedy parę miesięcy
wcześniej zaprotestowałem to powiedzieli: panie Irving te wycinki z
dzienników Canarisa, jakie pan na przekazał są całkowicie
nieznane naszych historykom pokazaliśmy je 2-3 historykom i
stwierdzili, że wcale ich nie znają. Moje źródła dla nich są
raczej podejrzane. Powiedziałem, że pracowałem nad nimi 10 lat!
Dzienniki Canarisa znajdują się w archiwum w Anglii i to dlatego
niemieccy historycy ich nie widzieli. W dniu sprzedaży książki w
Niemczech, kupiłem własną książkę. Wysłałem telegram do
Blumstein'a, że nie będę publikować żadnych z moich książek i
że wycofają z obrotu moje książki. Musieli się dostosować do
mojego polecenia. 8 lat walczył o przywrócenie moich praw
autorskich. W końcu książka ukazała się we właściwej formie.
Czy byłoby stać niemieckiego profesora na takie działanie?
Oczywiście, że nie, bo doprowadziłoby go to do
bankructwa.
Zatem od 1975 r. pisałem biografię
Chruchilla - opowiem o tym za minutę. Pragnę nadmienić, że
amerykańskie wydawnictwo postąpiło identycznie. Poprosili o
wszelkie moje materiały, a potem stwierdzili, że panie Irwing to co
pan znalazł na temat Churchill'a powoduje, że amerykańscy
czytelnicy nie życzą sobie, by pan to przedstawił w tej formie.
Musiałem zapłacić 100 tys. USD. Powiedziałem, by spadali.
Pieniądze zwróciłem i zawarłem prawdę w książce w postaci w
jakiej się ukazała. Nie interesuje mi sposób stosowany przez
profesorów. Oni nie mają czasu, by udać się do Stanford, w
Kaliforni, do Moskwy, do Czechosłowacji- do Pragi, do Polski, by
zapoznać się z tymi wszystkimi dokumentami i ustalić prawdę. To
oczywiście sporo kosztuje. Oni nie mają ani czasu ani ich to
nie interesuje. Po co robić skoro można napisać 20 książek o
Churchill'u i spłodzić 21. Nikt tego nie zauważy. Można uważać
się za wspaniałego pisarza lub można kupić 10 książek o
Hitlerze i napisać 11. Określam to mianem x+1 w tworzeniu historii.
Ja tak nie postępuję. jaki to ma sens?! Moje życie jest zbyt
cenne, chcę stworzyć coś oryginalnego, a profesorowie co robią?
Udają się do prof. Jakobsen'a w Kolonii lub w Bonn - i on pisze
pewną teorię, zjawia się kolejny profesor w Kolonii i on cytuje to
co powiedział prof. Jakobsen. Potem pojawia się profesor w
Stuttgarcie, który twierdził, że dzienniki Hitlera były
autentyczne i on cytuje tych dwóch poprzednich. Oto tych trzech
profesorów omawiają to samo. Wydaje się, że stanowią oni
niezależne źródła, gdyż cała trójka ma tytuły profesorskie.
Profesor o znanym nazwisku z Monachium powołuje się na w/w
profesorów, którzy wypowiedzieli się przed nim i w ten sposób
powstaje czwarte źródło. Kółko się toczy, niczym psy gonią za
swoimi ogonami w tych okrążeniach na cytaty, nigdy nie zbliżając
się do środka, gdzie spoczywa prawda. Ten krąg profesorów cały
czas się rozrasta. Wpuszczają do środka gorące
powietrze i bańka rośnie, więcej i więcej, bańska staje się
coraz bardziej techniczna i coraz bardziej kolorowa, cały czas
dodawane są kolejne szczegóły. Bańka staje się tak niestabilna i
wielka, że czeka na moment kiedy jakiś idiota przyjdzie i ją
przebije. I tym jełopem byłem ja!!! A potem tylko słyszę, że
jestem neofaszystą, żądają, bym został aresztowany w Wiedniu, że
wywołałem tyle szkód w Niemczech i tak dalej
Profesorowie nie
są w stanie ustalić prawdy, gdyż biegają w koło i nie zapoznają
się z dokumentami. Ja podjąłem się wysiłku, by przeprowadzić
wywiady z ludźmi, np. udałem się do mamy Richard von Weizsäcker'a,
wdowy po człowieku nr 2 Ribbentropa - ministra spraw zagranicznych.
Odwiedziłem ją w Konstancji, nad jeziorem koło Szwajcarii. Och
mam dzienniki i listy mojego męża. Powiedziałem - pani mąż drugi
człowiek w ministerstwie spraw zagranicznych... pani ma wszystkie
dzienniki i listy? Odpowiedziała, że tak. Czy chciałbym z nich
skorzystać? Spytałem się dlaczego nie przekazała ich niemieckim
historykom? Ona na to, że byłem pierwszym, który się o nie
spytał. Nikt nie raczył mnie odwiedzić! To samo było z Walterem
Hewel'em - najwyższym rangą oficerem łącznikowym Ribbentropa z
sztabem Hitlera. Siedział w więzieniu z Hitlerem. Popełnił
samobójstwo, trudno sobie wyobrazić jak blisko był Hitlera...
znalazłem wdowę po nim. Wyszła ponownie za mąż. Żyje w
Bielefeld pod innym nazwiskiem. Odnalazłem ją. 5 godzin ją
"zmiękczałem". W końcu gdy popijaliśmy herbatę
przyniosła mi prywatne listy jej męża. Powiedziała, że nie
wspomniała o tym, lecz gdy rozmawiała ze mną, przypominała sobie,
że ma wszystkie dzienniki męża. Czy nie byłbym nimi
zainteresowany? Szczęka mi opadła. Z miejsca dała mi
dzienniki z 1941r. bym się z nimi zapoznał. Spytałem się czemu ja
je dostałem. Odpowiedziała, że nikt poza mną nie raczył złożyć
jej wizyty. Panie Irving jest pan jedyną osobą, która spotkała
się ze mną i spytała mnie o dzienniki mego męża. Mam tutaj
stronę z tego dziennika. Nie wiele tu widać, to kopia jaką mi
wręczyła. Ostatni wers: 02/06/1941- jako osoba prywatna nigdy nie
złamię danego słowa. Tak rozmawiał Hitler z Hewelem. Tuż
przed inwazją na Rosję: jako osoba prywatna nigdy nie złamię
danego słowa, lecz jako polityk dla Niemiec, jeśli będzie to
konieczne uczynię to po tysiąckroć. Ten dziennik jest absolutnie
kluczowy. To dlatego prywatne dziennik są bezcenne. Zrozumieją to
Państwo za chwilę kiedy wspomnę dzienniki żony pana
Churchilla na temat jego otoczenia. Churchill przed wojną na długo
przed 1933 r żył w odosobnieniu. Był członkiem rządu. Był
Lordem Admiralicji podczas pierwszej wojny światowej, kiedy
opracował tak wielkie sukcesy jak Gallipoli w której walczył
przypadkiem mój ojciec, lecz później w okresie międzywojennym
raczej chylił się ku upadkowi, zakładał, że na dobre odsunięto
go od władzy i przez 10 lat od 1930 do 1939 żył w odosobnieniu.
Nie piastował żadnych stanowisk, był zwyczajnym posłem
zarabiającym 500 funtów rocznie. 500 funtów rocznie nie było w
tedy porażającą sumą, podobnie jak i obecnie. Miał za to sporo
wydatki. Miał swoją posiadłość na wsi
Chartwell,
Westerham, Kent. Zatrudniał 42 osoby: ogrodników, pokojówki,
kucharki, kierowców musiał jakoś z tych 500 funtów pensji
poselskiej opłacić to wszystko. Dlatego też robił różne rzeczy,
by dorobić. Jedną z nich było podrabianie obrazów. Przecież jak
potrzebujemy pieniędzy malujemy obrazy olejne i podpisujemy je
nazwiskiem słynnego maestro jak Picasso. My tak nie robimy, za to
Churchill tak postępował. Dowiedziałem się o tym przypadkiem
kiedy mój wydawca Wiliam Kimbley zatelefonował do mnie z zapytaniem
czy wiem jakim nazwiskiem Churchill podpisywał obrazy
odpowiedziałem, że jako Charles Morin, a ja właśnie mam taki
obraz na korytarzu. Powiedziałem mu, by uważał się za
szczęściarza, bo to obraz Churchilla, a on na to, że nie, bo to co
wisi u niego na ścianie jest autorstwa słynnego francuskiego
impresjonisty Charle'a Morin'a, który zmarł w 1906 i jego
obrazy miały sporą wartość. Spytałem się czy ona ma
oryginalnego Morin'a, tak Dawidzie – ja go mam! Ten człowiek jest
bardzo szanowanym wydawcą który nigdy nie myślał, by coś złego
powiedzieć o Churchill'u. Ostatecznie oddał ten obraz. W latach
30-tych XX wieku, kiedy Churchill'owi skończyły się pieniądze,
wysłał parę swoich obrazów do wielu miejsc na świecie i do
Paryża, gdzie ulokował je w pewnej malutkiej galerii
podpisując je nazwiskiem znanego francuskiego malarza, by zwiększyć
ich cenę. Jedna osoba to ustaliła - Prezydent Roosevelt. Wiem o
tym, gdyż pracując nad dokumentami Roosevelta w Hyde Park w stanie
Nowy Jork, natknąłem się na nieopublikowaną korespondencję, że
tak powiem w zakamarku sejfu, która nie została opublikowana w
jakichkolwiek tomach listów Churchill ‘a lub Roosevelta.
Kiedy Churchill złożył oficjalną wizytę w Pearl Harbour w
grudniu '41 r. został przedstawiony zgromadzonym dziennikarzom i
przewodniczący American Finance Committee, który wiedział o
przekrętach z obrazami Charles'a Morin'a napisał list do Churchilla
w Białym Domu. List nie był zaadresowany na Churchilla, lecz na
monsieur Charles Morin, Biały Dom, Waszyngton. Bardzo
sympatyczny żarcik, lecz problem polegał na tym, że list nie
trafił do Churchill'a, bo utkwił w rozbudowanej machinie
pocztowej Białego Domu. List leżał w Białym Domu do lutego 1942
roku i od razu przekazano go Rooseveltowi, gdyż treść listu
jednoznacznie wskazywała o kim była mowa. Roosevelt odpisał, że
był bardzo szczęśliwi, że drogi pan Morin nadal żyje, choć jego
biografowie twierdzą odmiennie, i odwiedził Waszyngton,
podziwiamy pewne pańskie prace, aczkolwiek nie wszystkie - czy
nie zechciałby pan wpaść na filiżankę kawy, co dało reputację,
że jego trzeźwość nie jest raczej atrakcją. Czy weźmie pan
udział w caffé party, podczas którego omówimy dalsze szczegóły
współpracy? Roosevelt zapoznał się z treścią tego listu,
stopniowo odpuścił sobie kwestię obrazów. Skontaktował się
z amerykańskimi służbami specjalnymi, by sprawdzili czego używał
Churchill kiedy malował i ustalono wszystko na temat podrabiania
przez Churchilla obrazów.
Ostatecznie Roosevelt napisał list
do Churchilla w lutym '42 (który posiadam), w którym pisał, że
było mu bardzo przykro, i że żadne przykrości Churchilla nie
spotkały. Poinformowałbym Scotlandyard o prawdziwej tożsamości
pana Morin'a, ale w porę zdałem sobie sprawę, że to pan kryje się
pod tym nazwiskiem. Mam nadzieje, Winstonie, że nie miałem z
tego powodu żadnych problemów. To taki milutki przytyk jaki
Roosevelt zrobił Churchillowi- ale mnie się to podoba. Podrabianie
obrazów nie było jedynym źródłem dochodów Churchilla. Z
ciekawością wysłuchają Państwo kolejnych. Kiedy naprawdę było
u niego krucho z kasą na początku lat 30-tych, podjął się takich
małych zadań jak pisanie "Wojna i pokój", "Zbrodnia
i kara", "Chaty wuja Toma"- słyszeli Państwo o tych
tytułach wcześniej, prawda? Oczywiście, że tak, gdyż są to
bardzo dobrze znane książki. Wojna i pokój Tołstoja, Zbrodnia i
kara Dostojewskiego, etc. Praca Churchilla dla Chicago
Tribune gazety syndykatu z Ameryki Północnej polegała na
przepisaniu tych książek w postaci 25-cio stronnicowego
pełnowymiarowego maszynopisu. Z podwójnymi odstępami. Mniej więcej
10 tysięcy słów każdy.Dla Chicago Tribute Syndicate jedna strona
tak wydana w niedzielę kosztowała tysiąc funtów jakie otrzymywał
Churchill. Niezbyt honorowa praca, lecz on ją wykonywał, co więcej
bardzo dobrze, jego streszczenia były niezwykle dobre. Są zapisy w
Eugene w Oregonie na University of Oregon, cała dokumentacja tego
syndykatu, włącznie z poprawkami opracowań Churchilla. To wszystko
jest nieszkodliwe. Co więcej mogę się zająć jego podróbkami
obrazów i ich podpisywaniem przez Churchilla, gdyż może to
zdenerwować jego polityczny układ. W połowie lat 30-tych w środku
okresu jego przebywania w odosobnieniu, Churchill zaczął
otrzymywać, jak ja to nazywam, pieniądze na boku. Powołano tajną
grupę nacisku, którą nazwano "The Focus", a Churchill
stanowił jej rdzeń. Grupa składała się z tuzina najbardziej
wpływowych brytyjskich decydentów politycznych, ludzi, którzy nie
piastowali stanowisk i chcieli być znowu u władzy wykorzystując w
tym celu wszelkie znajomości włącznie z obaleniem rządu Neville’a
Chamberlaina lub Baldwina obalając jego rząd i wstawiając
Churchilla na ich miejsce. Ta grupa "Focus" stała się
jego trampoliną. Początkowo grupa została powołana przez
konglomerat kongresu związków zawodowych w Londynie, przez American
Jewish Congress - (Kongres Żydów Amerykańskich) w Nowym Jorku i
zrzeszone podmioty, co ma znaczenie, że grupa zaczęła być
naprawdę aktywna w połowie 1936 roku - w czerwcu dzięki potężnemu
wsparciu udzielonemu przez Radę Żydów Brytyjskich w Londynie. To
są fakty. Nie zmyślam tego. Dowody pochodzą faktycznie od autora
biografii prezydenta Rady Żydów Brytyjskich Sir Wiliam'a Cohen'a, z
bardzo znanej żydowskiej rodziny, w tamtym czasie był prezesem
brytyjskiego Shell'a. A może BP lub innej dużej firmy paliwowej.
Zorganizował kolację 29/06/1936. Liczba finansistów z
City jaka tłoczyła się, by dostać się na tę imprezę w
Hamstead w płn. Londynie wypisywali czeki na miejscu na 25 tysięcy
funtów dla Focusa i gotowi byli wyłożyć kolejne 25 tysięcy kiedy
pierwsza transza się skończy. Innymi słowy 50 tysięcy funtów, to
wielka suma pieniędzy w 1936 r. Pomnóżmy ją przez 40,by uzyskać
jej ekwiwalent we współczesnych dolarach kanadyjskich. To tę kwotę
przeznaczono dla tajnej grupy Chruchill'a - dla Focusa. To było
w czerwcu 1936 r. Cena była niewielka, gdyż za tę sumę Churchill
został kupiony, został wynajęty. Stał się pomagierem do
wynajęcia. Rozdział biografii Churchill'a mojego autorstwa
opisujący ten niezwykły epizod nazwany został "Wynajęta
pomoc". Jedyną rzecz o jaką poproszono Churchilla to by
dokonał alokacji i wymierzył bezpiecznie swoją broń na
nazistowskie Niemcy. Niemcy miały być jedynym celem w przyszłości
dla pana Churchilla – zapomnij o Indiach, o polityce
kolonizacyjnej, o bezrobociu w kraju. Miał zaatakować nazistowskie
Niemcy. Do tego go wynajęto. Był wyśmienitym mówcą. Od tego
czasu używał mocy swego kwiecistego języka, by ustawić działa na
nazistowskie Niemcy. Pisał artykuły do największych
ogólnokrajowych gazet. Daily Telegraph, Evening Standard, wszystkie
gazety go wynajmowały. Cały czas otrzymywał pieniądze od ludzi z
Focusa, którzy go wspierali. Wiem kim byli członkowie Focusa. Nic o
Focusie się Państwo nie dowiedzą, jeśli przeczytają "Historię
drugiej wojny światowej" Churchilla. Nie znajdą o niej nic
Państwo czytają inne dzieła z tego okresu, gdyż Churchill
osobiście napisał do człowieka, który był sekretarzem Focusa -
Eugen'a Spear'a. To był niemiecki imigrant, który przybył do
Anglii w połowie lat 30-tych, to był bardzo bogaty niemiecki
imigrant. Churchill wynagrodził go w latach 1939-40 pozbawieniem
wolności i wyrzucając go do Kanady jako niechcianego obcokrajowca.
Do tego czasu Spear spełnił swoje zadanie, jakim było ustanowienie
grupy Focus. Spear był niedostępny. On napisał niewielką
książeczkę, broszurę i na samym początku broszury jest list od
p. Churchilla do Spear'a datowany na 1940 r., który głosi, że
Churchill będzie niezmiernie wdzięczny, że Spear nie opublikuje
tego co planował opublikować na temat grupy Focusa za życia
Churchilla. Po śmierci Churchilla jak najbardziej. Bardzo ciekawe,
że w jakim sposób Churchill wstydził się tego. W jednym z listów
napisał, że doskonale zdawał sobie sprawę, co do osób jakie
stały za pompowaniem pieniędzy do Focusa i wiedział co się z tym
wiąże- to raczej niepokojący list, w którym przyznał się
swojemu synowi Randolph'owi Frederick'owi Churchill. Z czasami
coraz więcej dokumentów na temat Focusa stało się dostępnymi,
bardzo często musiały one być odtworzone na zasadzie odwróconego
odbicia na podstawie dokumentów innych członków Focusa. Jednym z
kluczowych członków Focusa był generał Edward Spears, poseł
partii konserwatywnej z okręgu Carlisle w Brytanii.
Torysta. Jego papiery są teraz dostępne w archiwach, a jeśli
wiedzą Państwo czego szukać i mają wiedzą nt. kodów jakimi
określano Focusa, jak np. Antynazistowska Rada Pokoju i Wolności
jest jednym z takich kodów, lecz one wszystkie mają związek z
Focusem. Można zauważyć jak to działało od 1936 do wybuchu
wojny. W momencie wybuchu wojny Churchill objął urząd Lord'a
Admiralicji i raptem stracił jakiekolwiek zainteresowanie Focusem.
Porzucił go! Porzucił niczym niechcianego konia, niczym starego
muła nikomu niepotrzebnego. Nie bez znaczenia jest fakt w jaki
sposób focus i osobiście Churchill byli finansowani zanim wybuchła
wojna. To wyjaśnia początek Wielkiego Kłamstwa. Wyjaśnia kto
dawał pieniądze w 1936 r. Te środki wpływały do momentu
rozpoczęcia wojny, lecz Churchill miał coraz gorsze problemy
finansowe, nie tylko z powodu kosztów utrzymania jego posiadłości,
która była niczym źrenica w jego oku. lecz także z powodu
problemów z hazardem Randolha Churchilla - jego syna. Ojciec
musiał spłacać jego długi czasami było to tysiąc funtów,
wielka suma pieniędzy w dzisiejszych czasach - pomnóżmy ją razy
40. W lutym 1938 roku, jak raz podczas nabrzmiewającego kryzysu w
Austrii- pierwszego poważnego kryzysu w Europie Centralnej, w lutym
1938 r. otrzymał dywidendę od swojej firmy brokerskiej Vicars
de Costa największej w Londynie zarządzającej jego kontem.
Napisali do niego twierdząc, że: "drogi p. Churchill
zapomnieliśmy poinformować pana, że wszelkie pana amerykańskie
akcje i udziały straciły wartość w wyniku załamania na
amerykańskim rynku papierów wartościowych. Pańskie zobowiązanie
wobec nas wynosi 19600 funtów, zwracamy się z prośbą o
natychmiastowe uregulowanie tej sytuacji. Niczym bankowiec piszący
do każdego z Państwa załączający informacje o przekroczeniu
stanu konta, które okazuje się być całkowicie nie spodziewanym.
800 tysięcy dolarów w ciągu nocy. Debet o którym Państwo nie
wiedzieli, a bank rząd, by w ciągu 7 dniu uregulować to
zobowiązanie. W przeciwnym razie zajmą jego posiadłość. To
oczywiste! Churchill w lutym 1938 r. panikuje, pisze list do swojego
kolegi Brendan'a Bracken'a, który później otrzymał tytuł
szlachecki Lord'a Bracken'a - czy mógłby dowiedzieć się poprzez
swoich znajomych w City co zamierzają zrobić w tej strasznej
sytuacji? Jeśli nie są w stanie pomóc mi teraz nie pozostanie mi
nic innego jak usunąć się z sceny politycznej, wziąć posadę
dyrektorską w City i poświęcić się dyrektorowaniu w City oraz
zająć się swoją karierą pisarską. Chciał pisać historię
ludności anglojęzycznej i w ten sposób spłacić ten dług. Proszę
zorientuj się co możesz wskórać w City!
Wystawił na
sprzedaż swoją posiadłość, proszę przejrzeć gazety w
bibliotekach: Times'a z drugiego kwietnia 1938 r. Cena sprzedaży -
25 tysięcy funtów, To wystarczałoby na spłatę kredytu i jeszcze
coś by zostało. To jest dowód, podobnie jak list który właśnie
zacytowałem. Kryzys austriacki jest w momencie szczytowym. Kanclerz
Kurt Schuschnigg spotyka się z Hitlerem, podpisane zostaje
porozumienie, Schischnigg wraca do Wiednia. Churchill powinien był
walczyć, dawać wielkie przemowy. Nie czyni tak, jest jakby
wyciszony poprzez te swoje problemy finansowe. I z City przybyła
pomoc w postaci austriackiego biznesmena Sir Henry Strakosch'a,
którego znalazł Brendon Bracken i ten Strakosch w liście
oświadczaprzekazanym przez Bracken'a, że wykupi wszelkie długi
Chruchill'a. Strakosch decyduje się wykupić wszelkie długi wobec
firmy Vickers da Costa, które zostały spłacone kwotą 20 tysięcy
funtów. Kilkaset funtów stanowiło resztę. Strakosch twierdził,
że wykupi te długi, (będzie prowadził konto) a jeśli jego akcje
wzrosną to Churchill zatrzyma dla siebie zyski ze ewentualnego
wzrostu, a gdy akcje stracą na wartości, to Strakosch pokryje
straty z własnej kieszeni. Bardzo przyjemna sytuacja dla pana
Churchilla. Ten koszmar w ciągu nocy został rozwiązany. Strakosch
był Austriakiem, uciekł do Anglii w 1906 r. jako emigrant,
następnie udał się do Afryki południowej, gdzie stał się
multimilionerem, posiadaczem kopalń złota, wrócił do UK jako
finansista i używał swego kapitału w City, który nawet pomnożył.
Bez wątpienia to wszystko jest prawda. Kiedy zajrzą Państwo do
archiwum Times'a- 1/02/44 spostrzegą Państwo, że Strakosch zmarł
parę tygodni wcześniej. Zgodnie z brytyjskim prawem jego testament
został opublikowany w Timesie i dokładnie 20 tysięcy funtów
przekazał panu premierowi Winstonowi Churchillowi, by spłacił ten
dług, w przeciwnym razie posiadłość Churchilla nie wróciłaby do
niego, póki Churchill nie dokonałby całkowitej spłaty tego co
można określić mianem pożyczki. Dokładnie taka kwota tworzyła
dług pod nazwiskiem Strakosch'a i nie tylko Churchill otrzymał
spadek. Strakosch pozostawił 10 tysięcy Lord'owi Chancellor'owi
John'owi Allsebrook'owi Simon oraz kolejne 10 tysięcy innemu
ministrowi, który był jego asystentem, pracownikiem podobnie jak
pan Churchill. Churchill natychmiast reguluje swoje zobowiązania,
lecz kiepska sytuacja finansowa nadal się nie poprawia. Nadal nie
zarabia tyle, by pokryć koszty utrzymania Chartwood, ekstrawanckiego
stylu życia, jego służby, szoferów. Pojawił się problem - skąd
on teraz będzie brał pieniądze? Mam odpowiedź, gdyż dużo
badałem to zagadnienie w archiwum czeskiego rządu. Czeski rząd
zaczął płacić Churchillowi, lecz także każdemu członkowi grupy
Focus. Kolosalne sumy pieniędzy. Płatności 500 funtów, 2000
funtów, ok. 20 tysięcy funtów. Czeski rząd dokonał płatności w
lipcu 1938 r. Czechosłowacja była kolejna na menu Hitlera. Rząd
Czech zapłacił w lipcu 1938r. ambasadorowi Czech w Londynie (Janowi
Masaryk'owi) 2 miliony funtów. Dwie oddzielne płatności,
oczywiście nie było to dokładnie dwa miliony funtów, było to
odpowiednik w czeskich koronach. Te płatności są zarejestrowane w
czeskich dokumentach. Sprawdziłem pieczątki, te płatności
wpłynęły na specjalne konto założone przez Masaryka w londyńskim
banku, po tym jak Czechosłowacja zniknęła po porozumieniach
monachijskich we wrześniu 1938r. Hitler wkroczył do Pragi w marcu
1939r. Po tym rząd czeski wysłał śledczych, by ustalili, gdzie
podziały się te pieniądze. Jan Masaryk odmówił odpowiedzi na te
pytania. Stwierdził, że użył tych pieniędzy w interesie
Czechosłowacji i nie uważał siebie za władnego, by tłumaczyć
się przed nowym rządem komu płacił te pieniądze. Wiemy komu
wypłacał te pieniądze z kilku źródeł. Po pierwsze: główny
czeskim agentem w Londynie był katolicki ksiądz napisał raport w
październiku 1938r, już po podpisaniu układów monachijskich,
które była tragiczne dla Czechosłowacji i ten raport znajduje się
w archiwum. Ten główny czeski agent twierdził, że gdy te dwa
miliony funtów dotarły latem (w lipcu '38r.) poprzez
ambasadora w Londynie to był w stanie aktywnie wywierać wpływ na
opozycję parlamentarną (konserwatywną, labourzystowską i
liberałów) którzy zgodzili się na obalenie Chamberlaina jeśli
byliby w stanie. Dzięki tym pieniądzom przekazanym przez Jana
Masaryka , jego zadanie było znacznie ułatwione. Masaryk często
telefonował do dr. Benesa - czeskiego prezydenta w Pradze. Londyn-
Praga. Linia telefoniczna, która biegła przez terytorium Niemiec.
Niemcy podsłuchiwali to i raczej robili w to w niedżentelmeński
sposób. A wiemy jak bardzo niedżentelmeńscy potrafią być Niemcy
kiedy się postarają. Mieli metody, by ustalić o co chodzi.
Słuchali regularnie tych rozmów pomiędzy Benesem i Masarykiem. Ich
tzw. Biuro Badawcze podlegajace Goeringowi, spisywało te rozmowy na
słynnych brązowych arkuszach papieru (Brauner Papier) tak je
określano w środowisku niemieckich służb. 28/09/1938 r. na siedem
dni przed układami monachijskimi Hitler był wyluzowany. Przekazał
furę stenopisów z tych rozmów brytyjskiemu ambasadorowi z
sugestią, by pokazał je swojemu szefowi. By wiedział co się
dzieje za jego plecami. Według Masaryka Churchill prosił o więcej.
Pan Atley prosił o więcej - zapewniali, że obalą Chemberlain'a
zanim jakakolwiek szkoda zostanie wyrządzona Czechosłowacji.
Churchill prosi o więcej... Transkrypt został wręczony
Hendersonowi w Berlinie i natychmiast kurier udał się do Foreign
Office w Lodynie i teraz jest on dostępny w brytyjskich archiwach.
To tam można znaleźć te brązowe strony. Brytyjczycy nie są w
stanie ich czytać gdyż są po niemiecku, nie rozumieją
znaczenia brązowych stronic, nie wiedzą co oznaczają inicjały
F.A., a oznaczały one agencję Goeringa. Co było jasne,
byli przerażeni tymi referencjami o wymysłach Churchilla. Postawili
trzy linie i znak wykrzyknika na marginesie. To był plan Winstona.
Chamberlain zdobył dowód, by ogłosić co Churchill planował za
jego plecami. Nie tylko Churchill. Członkowie jego grupy Focus także
czerpali wielkie sumy w czekach od Czechów. Tego nie twierdzi
nawiedzony David Irving, który zasługuje na areszt za samo
wspominanie tego.Jak już wcześniej wspomniałem (...) miał żonę,
która pisała pamiętniki. Edward Spears poseł partii
konserwatywnej z okręgu wyborczego Carlisle był jednym z
czołowych członków grupy Focus. Był Churchillem od
czasu 1-szej wojny, w okresie międzywojennym Był jego jednym z
głównych politycznych sojuszników. Podczas 2-giej wojny światowej
uczynił z niego oficera łącznikowego z gen. de Gaulle'm - on też
był liście płac Czechów. Ożenił się ze słynną amerykańską
nowelistką Mary Borden-Turne, która w jakimś stopniu jest
spokrewniona z tymi kanadyjskimi Borden'ami. Mary Borden a po
zamążpójściu Spears miała prywatne notatki, które są w
Bostonie w Massachusetts. Pozwólcie mi Państwo zacytować z jej
prywatnego dziennika z dn. 03/10/1938 r., trzy dni po zawarciu
układów monachijskich, które zapieczętowały los Czechosłowacji.
Ten układy podpisali Chamberlain, Roosevelt, Daladier i Hitler.
Żadnej nadziei na miejsce w Izbie Gmin tak oto pisze ta żona gen.
Edward'a Spears'a
Poszła do kina z Heleną. Hitler jest (...)
te oświadczenie było wystarczające, lecz moim zdaniem złem. Teraz
mówi się o nowych wyborach. Kinsley postara się coś zdziałać w
tym temacie. Jeśli one będą miały miejsce (wybory powszechne) mój
mąż prawdopodobnie straci swój mandat, a tym samym wisi nad nim
widmo utraty 2 tysięcy funtów w czekach od Czechów i mandatu.
O
rety!!! Oto widmo utraty czeku na dwa tysiące oraz miejsca w
parlamencie. Co za tragedia!!!
Co to za wstyd dla mnie
jako Anglika, w owym roku urodziłem się, w czasie kiedy nasze
Imperium było w swoim zenicie. Co więcej w ciągu kolejnych siedmiu
lat nawet urosło poprzez przyłączenie terytoriów w wyniku
działań zbrojnych i wtedy też obserwowaliśmy jak to
wszystko zaczęło raptem pruć się. Ot tak sobie w wyniku
nieodpowiedzialnych działań skorumpowanego polityka, w którego
niewłaściwie zainwestowano pieniądze w maju 1940 r.
Pijany (...)
jak określił go Hitler. I uważam, że użył słowa pijany
zuchwale i we wrogim świetle. Kiedy byłem w Durbanie. jakieś 3-4
tygodnie temu. Podczas tej wyprawie dookoła świata wydaje się, że
było to lata temu, wspomniałem o pijaństwie Churchilla gdy
piastował stanowiska podczas jego kariery politycznej, odpowiadał
za szereg alkoholowych ekscesów. Miały one miejsce podczas
posiedzeń Admiralicji, rządu, a także zebrania Komitetu Obrony
którym przewodził w stanie kompletnego upojenia. To zostało
odnotowane w prywatnych dziennikach osób, które uczestniczyły w
tych spotkaniach, lecz nigdy nie zostały opublikowane. Churchill w
owym czasie żył, a ich publikacja za jego życia była mało
prawdopodobna. Dlatego ta kwestia zawsze ulegała zmianom. Ta
dziennikarka w Durbanie, po tym jak jej o tym wspomniałem,
zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, że panie Irwing Roosevelt
regularnie pisał, że Churchill pił do utraty przytomności! To nie
jest miłe! Spytałem ją co jest nie miłe, ona odpowiedziała, że
regularnie nie jest ładnym słowem. Powiedziałem, że w dniu
dziesiątego maja 1940r., kiedy Churchill został wybrany
premierem i my teraz także wiemy, z prywatnych dzienników
sekretarza stanu w Waszyngtonie, że w tym momencie Roosevelt
rozejrzał się po swoim gabinecie i rzekł do zebranych członków
rządu USA:
„To
szkoda, że Churchill jest widocznie jedynym człowiekiem jakiego ma
Wielka Brytania. Żal, że ten człowiek jest pijaczyną”
Tak
stoi w dzienniku.
Ta
południowoafrykańska dziennikarka (nadal jest dziennikarka)- mój
Boże trzeba podziwiać naiwność pewnych kobiet, powiedziała
mi: panie Irving użył pan słowa regularnie, lecz jeden cytat
na pewno nie usprawiedliwia użycia zwrotu regularnie.
Odpowiedziałem, że chce więcej: 20/04/1940 Parę tygodni
wcześniej. McKanzie, kanadyjski premier odwiedza Roosevelta w Warm
Springs w Georgii. Napisze później w swoim dzienniku te słynne
"mckazinowskie dzienniki" które obecnie są źródłem
wesołości w archiwach publicznych. Mckanzie pisze: Roosevelt
powiedział, że jak przykrym jest, że jedynym politykiem tego
formatu jaki posiada Wielka Brytania jest Winston Churchill. On jest
pijanym żulem (włóczykijem) I ta południowoafrykańska, liberalna
dziennikarka z Durbanu, powiedziała OK, panie Irving masz pan
dwa źródła, lecz czy to usprawiedliwi używanie zwrotu regularnie?
Roosevelt regularnie opisywał go jako pijaczynę? Odpowiedziałem
jej- a co pani na to? 12/03/1940, proszę zrozumieć dysponuję cały
stosem dat! Podrapałem się w jedno ucho i te daty zaczęły się
wysypywać na podłogę i od tej pory nie porządkowałem ich, ale
proszę mi uwierzyć, że usystematyzuję je. 12 marca 1940 r...
widzą Państwo... Roosevelt wysłał swojego asystenta podsekretarza
stanu, drugiego najważniejszego człowieka w Departamencie Stanu na
objazd Europy z misją pokojową i ustaleniem faktów i gdzieś
podczas tych wojaży zawitał do Londynu i spotkał Churchilla 12
marca 1940 r. w gmachu Admiralicji i w swoim raporcie do Roosevelta
napisał, że kiedy przybył o 17-ej tego wieczora w gmachu
Admiralicji natknąłem się na 1-wszego Lorda Admiralicji całkowicie
pijanego, siedzącego za stołem z opróżnioną w 3/4 butelką
whisky stojącą na stoliczku obok jego biurka. Całkowicie
bezładnego. I pod koniec tego długiego raportu napisał, że po
upływie półtorej godziny, Churchill odzyskał mniej
więcej trzeźwość umysłu i zaczął ogarniać czemu się z nim
spotykam.
Problem polega na tym, że jeśli jest się
historykiem to trafi się na szereg osób, które będą twierdzić,
że to dowód, że fałszuję historię. Że wymyślam cytaty, tak
jak oskarżył mnie o to ten berliński wydawca. Przypominają sobie
Państwa Ulstein'a i dzienniki Canaris'a? Wiedzieliśmy co historycy
powiedzą, wiedzieliśmy z (..) raportów z dn. 12-go marca
1940, które są ogólnodostępne, że nie ma żadnych wzmianek o
tym, że Churchill był pijany, że wypił butelkę whisky, lub by
ponownie wytrzeźwiał. Autor ten raportu wymyślił to! Mogę
odpowiedzieć tak: tak się dzieje, gdyż wy historycy nigdy nie
zadacie sobie trudu, by udać się do oryginalnych archiwów i
przekopać się przez dokumenty. Zawsze wolicie korzystać z
drukowanych pozycji, publikowanych przez władze. One mają ładne
indeksy, oczywiście są tam też numery stron, a nierzadko
ładne zdjęcia, by trzymać was przy treści między stronami!
Jeśli wezmą Państwo wydrukowane zapisy Foreign Relations of USA,
rząd publikował oficjalne dokumenty dyplomatyczne, to nie znajdą
Państwo żadnych wzmianek (jak już wspomniałem) o pijaństwie, za
to dostrzegą państwo kropki na początku i pod koniec raportu,
gdzie te zdania zostały wycięte przez cenzorów wojskowych w
Waszyngtonie, gdyż było to uznane za nietaktowne, by powiedzieć,
że pan Churchill był pijany. I tak to trwa. Nieustannie dokumenty
okazują się być podrabiane. Mistyfikacji dokonywano w imię
oczyszczania historii. Pan Churchill reprezentował biel. Powrócę
do jego pijaństwa pod koniec mojego wykładu, to jest nie tylko
śmieszne (jak już o tym wspominałem).
Churchill popełnił
katastrofalne pomyłki w owym czasie. W tym czasie kiedy zapiski o
Churchillu były wybielane, zapiski o Hitlerze były
oczerniane, gdyż Hitler był czarny charakterem od samego początku
gdy zaczęliśmy mu poświęcać uwagę w czasie drugiej wojny
światowej. Musieliśmy wiedzieć, że zapiski i raporty o Hitlerze
były oczerniane, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie usprawiedliwić
upadku naszego własnego imperium i kontynuowania tej wojny do samego
końca.
koniec cz. 1.
CDN
Druga część dotyczyć będzie spreparowanej biografii
Hitlera.
DAVID IRVING - WOJNA CHURCHILLA cz. II
ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM
Hitler jest największym zbrodniarzem wojennym, wyłącznie dlatego, że przegrał wojnę, a Fundacja Rockefellera wyznaczyła go do roli czarnego luda i chłopca do bicia, tak aby lemingi nie szukały prawdziwych winnych rozpętania II wojny światowej.
https://web.facebook.com/photo.php?fbid=1914897058782633&set=a.1583842171888125.1073741932.100007870714060&type=3&theater
Churchill
popełnił katastrofalne pomyłki w owym czasie. W tym czasie kiedy
zapiski o Churchillu były wybielane, zapiski o Hitlerze były
oczerniane, gdyż Hitler był czarny charakterem od samego początku
gdy zaczęliśmy mu poświęcać uwagę w czasie drugiej wojny
światowej. Musieliśmy wiedzieć, że zapiski i raporty o Hitlerze
były oczerniane, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie usprawiedliwić
upadku naszego własnego imperium i kontynuowania tej wojny do samego
końca.
Musieliśmy przedstawiać go jako wcielonego
diabła. Jak już wspomniałem istniało Bergen-Belsen, Dachau,
Buchenwald i następnie powstała wielka legenda Holocaustu, która
się obecnie wydaje być nie do przeniknięcia. Obecnie cały świat
wierzy, że oto jeden człowiek- Adolf Hitler, oczywiście
szaleniec... Jeden człowiek- Adolf Hitler zabił 6 mln ludzi w
Oświęcimiu, etc.!
https://web.facebook.com/photo.php?fbid=1914897058782633&set=a.1583842171888125.1073741932.100007870714060&type=3&theater
I
ten romantyczny wizerunek, który z wielorakich powodów jest
utrzymany przez międzynarodową finansjerę i najwyższe czynniki
polityczne jest utrzymywany przy życiu, ponieważ nikt nie ośmiela
się go zaatakować.
W Niemczech próby takiego ataku są
uznane są przestępstwo kryminalne. Twierdzenie, że Adolf Hitler
jest za to odpowiedzialny jest całkowicie nienaruszalna! Nie wolnego
tego kwestionować. Kiedy w mojej biografii Hitlera doszedłem do
wniosku po 8-10 latach pisania o życiu Hitlera, do wniosku
porażającego, że nie znalazłem żadnego dowodu na temat tego co
się działo, każda inna zbrodnia jak mordowanie radzieckich
komisarzy, morderstwo brytyjskich komandosów, linczowanie alianckich
lotników, rozkazy o wymordowaniu chorych psychicznie, eutanazja, pod
którą jest podpis Hitlera na dokumentach. To wszystko jest w
papierach od szczytu władzy po same doły hierarchii. Od sztabu
Hitlera, aż po poziom ulicy. Na to są dokumenty. Na ten jeden jak
raz nie ma. Historycy rozwiązali ten problem całkiem prozaicznie -
nie wspominają o nim, pamiętam gdy powiedziałem mojemu
specjaliście od literatury Max'owi Becker'owi, że natrafiłem na
wielką dziurę w dowodach, którą musiałem jakoś wyjaśnić
otwarcie i uczciwie poprzez ogłoszenie, że musicie wyjaśnić
poprzez przyjęcie założenia, że Hitler nic nie wiedział, bo
żadne dokumenty nie dowodzą, że on coś wiedział o tym co się
dzieje. Mój agent Max Becker powiedział
- David! Na
litość boską! jeśli tak zrobisz to doprowadzą ciebie i mnie do
bankructwa – zarobiłem bo on był panem 10% - tyle dostawał od
tego co zarobiłem lub i nie zarobię. Powiedział bym wymyślił
dowody.
- Nie jesteś w stanie znaleźć dowodów to je
wymyśl. Wypełnij w jakiś sposób tę lukę w dowodach. Bóg jeden
wie co się stanie jeśli ta luka zostanie tak pozostawiona! Wymyśl
dowody i je tam upchaj!!! Artykułami prasowymi! Czymkolwiek!
Wypełnij lukę i stwórz wrażenie, że Hitler jakoby wiedział. W
przeciwnym razie utracisz The Sunday Times, mieliśmy niezłą
umową z nimi, objęli naszą książkę patronatem. Utracisz
Reader's Digest, Utracisz Klub Książki Miesiąca, stracisz Klub
Wojskowej Książki Miesiąca i stracisz nadzieję na prasówkę na
Madison Avenue. Nie opublikują tej książki jeśli nie zapchasz tej
luki! Twoja teza jest absolutnie nie do przyjęcia!
Wytłumaczyłem
mu, że nie byłem w stanie tak postąpić. Faktycznie nie zawarliśmy
tych umów. Faktycznie czasami zdarzają się wypowiedzi w kontekście
Hitlera kiedy pojawia się ta hipoteza - bardzo dobrze znana dzięki
mojej książce.
Zapewne chcę zrobić bombowe wrażenie i
że rzekomo to dowodzi tego, że nie znam się na ekonomice
wydawniczej. Pieniędzy nie robi się na druku książki, lecz
drugorzędnych umowach związanych z książką - a jako, że
świadomie się od nich odwróciłem, straciłem przynajmniej 200-300
tysięcy USD. Prawdopodobnie znacznie więcej. Byłoby lepiej jeśli
nie urósłbym tak bardzo i jeśli chciałbym popełnić samobójstwo
to powinno się mi pozwolić.
Muszę przyznać, że
byłem zdenerwowany, bo myślałem, że gdzieś w papierach, które
ktoś przestudiował, może znalazł dowód na to, że się myliłem.
Nie mogłem go znaleźć. Spędziłem mnóstwo czasu na próbach jego
znalezienia. Utwierdziłem się w moich hipotezach w kontekście
dokumentów o Hitlerze i kwestii żydowskiej. Wyjątkowo wszystkie
prawdziwe dokumenty na ten temat pokazują, że Hitler wyciągał
rękę, by chronić Żydów. Cokolwiek przytrafiło się Żydom było
wyrządzone przez ludzi na samym dole hierarchii władzy, przez
pospolitych przestępców, takich jakich znajdzie się w każdej
armii, policji, lub przez psychopatów, którzy postępują tak, że
głowa państwa nie jest w stanie wziąć za ich działania
odpowiedzialności, nawet jeśli szef państwa jest konstytucyjnie
odpowiedzialny. Oczywiście to już jest zupełnie inny kaliber
zagadnienia. Bardzo odmienny od tego romantycznego ujęcia o jakim
już wspomniałem – o szaleńcu Hitlerze osobiście wydającym
rozkazy, by wymordować 6 mln Żydów. To bardzo odmienne kiedy
zaakceptuje się drugorzędne zagadnienie na temat rozmiaru tragedii
jaka spotkała tych bogaczy, którzy trafili w ręce znacznej liczby
psychopatów. I to jest powód dla jakiego jestem w tej wyprawie
dookoła świata. Kolejne uniwersytety zamykają swoje podwoje przede
mną: w Sydney, w Perth, w Australii, w Auckland. Australijskie
uniwersytety są poddawane naciskom przez określone grupy. Widziałem
ulotki jakie rozsyłano, opłacane przez ten organ, o jakim wcześniej
wspomniałem, w N. Jorku. Wysyłają do Australii, do RPA, próbując
przekonać media, by nie poświęcały mi uwagi. Jedynie w 20%
przypadków to zadziałało. Wtedy uniwersytety wycofały się z
organizowania moich wykładów. I jak już powiedziałem - przypomina
mi to wojnę w Anglii, kiedy zestrzelono 20% latających bomb
dolatujących nad Londyn, które odwaliły kawał dobrej roboty i
doprowadziły do wstrzymania kampanii.
Problem polega na tym, że
80% wystrzelonych rakiet doleciało - tak samo jest ze mną, ustrzelą
20% Davida Irvinga to 80% przejdzie i wyrządzi szkody wrogowi. Trafi
do celu!
Musimy
wyjaśnić, że dokumenty jakie są w archiwach, te prawdziwe
pokazują, że Hitler próbował ratować Żydów.
Podkreślam,
że chodzi mi o te prawdziwe dokumenty. Słynne zdarzenie w
listopadzie 1938 r. kiedy tysiące żydowskich sklepów zostało
spalonych, ich witryny wybito i wiele splądrowano. 60-70 Żydów
zginęło tej nocy. 100 czy 200 synagog spalono. Trzeba ustalić jak
to jest, że Hitler dowiadując się o tym od 2-ej nad ranem, a wiem
o tym bo rozmawiałem ze wszystkimi którzy dokładnie w tym czasie
byli przy nim. Hitler uruchomiał każdy organ próbując powstrzymać
te szaleństwo. Obdzwaniał swoich ministrów Himlera -
szefa SS, Geobbelsa - szefa propagandy. Obdzwaniał wszystkich
oficjeli, przez całą noc wysyłał wiadomości w postaci telegramów
i depesz, by powstrzymać to szaleństwo. W szczególności jeden
dokument w archiwum drugiej osoby po Hitlerze - Rudolfa Hessa, 8/9
Listopada 1938 r. Treść zawarta jest w trzech wersach. Gdy kupią
Państwo moją książkę to zobaczą Państwo, że zamieściłem
kopię tej depeszy. Trzy wersety na depeszy do Hess mówiące, że na
osobisty rozkaz z najwyższego poziomu (musi chodzić o Hitlera). Nie
mogą mieć miejsca jakiekolwiek akty podpaleń przeciwko Żydom lub
żydowskiemu mieniu. Oznacza to, że Hitler interweniował. Powtarzał
to w swoich depeszach, jakie wysyłał tego wieczora. Szczerze
próbował powstrzymać to co się zaczęło.Jest też kolejny
dokument mam jego kopie, jeśli to Państwa interesuje w broszurze.
Korzystam z niej podczas tego mojego światowego tournée. To depesza
Ministerstwa Sprawiedliwości - wiosna 1942r. około kwietnia 1942 r.
Naczelny urzędnik napisał do Hitlera - dr. Hans Lammers coś na
podobieństwo premiera, bezpośrednio pomiędzy Hitlerem a
administracją rządową. Lammers napisał pismo do
szefa ministerstwa sprawiedliwości Franza Schlegelbergera, w
którym pisał, że (cytuję notki z maszynopisu) Schlegelbergera -
Lammers zatelefonował, by powiedzieć, że Hitler kilkukrotnie
podkreślił, że zagadnie żydowskie ma zostać przesunięte w
czasie, póki wojna się nie skończy. Wszyscy zamilkli. Sama
stwierdzenie, że są dokumenty potwierdzające coś takiego. Za to
nie ma dokumentów o innych rzeczach jak np. o tym co Hitler chciał,
by zrobić lub wiedział co się działo. Faktycznie dokumenty
potwierdzające fakt, że Hitler chciał by kwestią żydowską zająć
się po wojnie znajdują się w archiwach Ministerstwa
Sprawiedliwości. Ten dokument zniknął po wojnie. Nie był dostępny
w Norymberdze, nie ma w archiwach procesu i tajemniczo
pojawił się ponownie około 1950 r. kiedy nie było już z niego
wielkiego użytku w procesach o zbrodnie wojenne. Obecnie ten
dokument znajduje się w archiwach niemieckiego Ministerstwa
Sprawiedliwości. Tego dokumentu nie szukają historycy Holocaustu.
Za to pracują w oparciu o dokumenty jakie nigdy nie istniały. Nie
są w stanie kwestionować autentyczności istniejącego dokumentu.
Fakt jest następujący: historycy nieustannie fałszują
historię!
Pierwsze co zwróciło naszą uwagę to
słynne przemowy radiowe pana Churchilla. Krew,
pot i łzy. Będziemy
walczyć na plażach... te
wszystkie słynne przemowy pana Churchilla, które wieczorami
nadawało BBC, wcale nie były transmitowane. Churchill wieczorami
nie był w stanie przemawiać. Głos jaki słyszeliśmy podczas
przemówień radiowych Churchilla należał do Norman Shelleya z
którym zaprzyjaźniłem się. Ci którzy pośród nas byli w Anglii
podczas wojny i słuchali radio, może pamiętają jak o 17-ej
słuchaliśmy zaczynającej się Children Hours z programem o nazwie
Toytown, gdzie jedną z kluczowych postaci był Larry the Lamb,
wydawał dźwięk jak baran Głos pod niego podkładał Norman
Shelley, on też doskonale naśladował głos Churchilla i to on
odczytywał przemowy Churchilla wieczorami dla radiosłuchaczy, gdyż
Churchill nie był w stanie.
Norman Shelley sam mi to
potwierdził i takie stwierdzenie można znaleźć w archiwach BBC.
To była jedna z największych tragedii drugiej wojny
światowej.
Churchill był klinicznym alkoholikiem.
Obecnie dysponujemy szeregiem klinicznych definicji alkoholika. Można
poszukać i zapoznać się z naukowym ujęciem tego tematu.
Istnieją
inne jak np.: stwierdzenie, że alkohol nie jest podawany. W czasie
wojny w 1943 r. kiedy Churchill przybył na uroczystą kolację w
Casablance w Maroko, gdzie oczywiście nie serwowano alkoholu. On nie
był wtedy niegrzeczny on był wściekły. W tej kolacji uczestniczył
także prezydent Roosevelt i został uprzednio ostrzeżony, by
kontrolował swe zachowanie. W wielu dziennikach osób, które brały
udział w tej kolacji poświęcono sporo uwagi bardzo niestosownemu
zachowaniu Churchilla np. gen. Patton brał udział w tym wydarzeniu
i opisał to w swoich prywatnych dziennikach. „Sułtan
Maroka był niezwykle zdegustowany zachowaniem Churchilla”.
Członkowie
gabinetu Churchilla oraz osoby, które z nim służyły w Admiralicji
regularnie odnosili się do pijaństwa Churchilla. Żadna z tych osób
nie miała jednak odwagi, by napisać o tym w ich pamiętnikach.
Jeśli przeczytają Państwo słynne dzienniki Lorda Alanbrooka -
gen. Alana Brooka głównodowodzącego Imperialnym Sztabem Głównym,
on często pisze w swoich dziennikach o pijaństwie Churchilla.
Dzienniki zostały wydane i ukazały się w dwóch tomach (The Turn
of the Tide) oraz (Triumph in the West). Nie znajdą Państwo o tym
słowa, gdyż Churchill nadal żył. Jeśli udadzą się Państwo do
biblioteki Kings College i przeczytają oryginalne dzienniki, które
przechowywane są w formie teczek spiętych płóciennymi taśmami i
założonymi kłódkami - trzeba mieć klucz, by je przeczytać, to
tam przeczytają Państwo o tym!
Ewentualnie prywatne dzienniki
kapitana Ralfa Edwardsa, które był dyrektorem operacji w
Admiralicji. Pełnił tę funkcję kiedy Churchill był 1-wszym
Lordem w okresie operacji norweskiej. Nie mamy czasu, by przeczytać
całość, lecz pozwolę sobie na przeczytanie fragmentu. Churchill
chciał dokonać inwazji na południu Norwegii. Zgromadzono siły
inwazyjne na pokładach trzech krążowników. Trzy okręty
wypłynęły, następnie Churchill je odwołał, rozładował wojska,
gdyż myślał, że Niemcy wysłali swoją flotę przeciwko nim. Miał
wizję, że zbliża się kolejna bitwa jutlandzka. Wysłał siły w
niewłaściwym kierunku zdając sobie sprawę, że było błędem
odwołanie okrętów, na pokładzie których znajdowało się wojsko
wraz z amunicją. Na niewłaściwych okrętach. Rozlokował ludzi,
amunicję oraz działa na oddzielnych okrętach i te okręty
desantowały się w różnych miejscach norweskiego wybrzeża.
Przypominało to klęskę spod Galipolli, którą zatwierdził
osobiście Churchill, gdyż nią dowodził. Skutek: fiasco, które
kosztowało Chamberlain ‘a jego stanowisko. W tym samym czasie
Niemcy wylądowali w ramach doskonale skoordynowanej i
przeprowadzonej operacji desantowej, która kosztowała ich prawie
całą flotę. Zdołali się desantować. Jak pisze Sir Alan Brook-
Niemcy wylądowali o świcie (9 kwietnia 1940) Inwazja miała miejsce
wszędzie nawet w Narwiku - jaką szansę zaprzepaściliśmy. Później
pisze- to powinno zostać zrobione wcześniej, nigdy nie wygra się
wojny jeśli tak się ją prowadzi. Rozwalić ich i unicestwić.
Przez Churchill i jego klikę możemy przegrać wojnę.
Dwa
dni później- 11 kwietnia: bardzo długie zebranie z Churchillem,
który znowu jest rozchełstany. Czytając te zapiski w oryginalnych
zapiskach, tak jak ja zrobiłem, nie da się pomylić rękopisu - nie
ma co do tego wątpliwości, dostrzegą Państwo, że kapitan Stephen
Wentworth Roskill, który cytuje je w swoich książkach, ponownie
powołał się na nie: „spotkanie z Churchillem, który jest bardzo
zmęczony!” To jest ta znaczna różnica pomiędzy rozchełstanym i
bardzo zmęczonym. 9 lipca 1944 r.- prywatne dzienniki Admirała
Andrew Cunningham'a, który objął stanowisko First Sea Lord. Brał
udział w zebraniach rządu i komitetów obrony i on także był
przerażony stanem Churchilla kiedy prowadził jego wojnę w stanie
regularnego upojenia alkoholowego.
Przeczytam fragment:
„6
lipca 1944 - nie ma najmniejszej wątpliwości, że premier jest w
stanie który uniemożliwia przeprowadzenie z nim jakiekolwiek
dyskusji, zbyt zmęczony i zbyt dużo alkoholu. Tego wieczora był w
strasznym nastroju niegrzeczny i sarkastyczny. Doszło do kilku spięć
co do Dalekiego Wschodu. Najdziwniejsze, że siedzieliśmy od 22-ej
do 01.45 nad ranem wysłuchując jego nonsensownych bredzeń.”
Może
się to Państwu wydać, że to trochę za dużo, robi się późno i
można się przejmować innymi kwestiami aniżeli pijaństwo
Churchilla. To na postawie rozkazów wydawanych w takim stanie tego
właśnie dnia pokazuje nam do czego był zdolny kiedy był pijany.
Dysponujemy dokumentami wydanymi przez Szefa Sztabu z tego dnia -
wydaje rozkaz, by zrzucić gaz trujący na niemieckie miasta,
bombardując je. Nie stosowano w tym czasie technologii gazów
bojowych, które były zakazane od czasu zakończenia Pierwszej Wojny
Światowej w traktatach, w konwencjach i układach gwarantujących,
że nigdy jak pierwsi nie użyjemy gazów bojowych jeśli nie
zostaniemy nimi zaatakowani jako pierwsi. Podpisaliśmy porozumienia,
a mimo wszystko Churchill powiedział- wykonać rozkaz, ponieważ
rozpoczęła się kampania nalotów V1- latających bomb V1
nadlatujących na Anglię. Wywoływały one chaos w Anglii, morale
Brytyjczyków było prawie całkowicie złamane. Nagle niczym grom z
jasnego nieba 1300 domów w Londynie uległo zniszczeniu w wyniku
nalotów V1. 6 lipca 1944 r. Churchill wydaje rozkaz dokonania
ataku gazowego, i co więcej wydaje rozkaz zrzucenia 2 mln bomb
z zarazkami wąglika- obecnie bardzo mało o tym zdarzeniu się wie.
Raz użyliśmy bomby wąglikowej na szkockiej wyspie podczas wojny.
Wynik: wyspa jest nie zamieszkana. Zabronionym jest przebywanie na
niej, i jest całkowicie odcięta od świata.
Pośród
Państwa są na pewno farmerzy i wiedzą Państwo co może zdziałać
wąglik. Gdybyśmy zrzucili 2 mln tych bomb ( tyle mieliśmy
przygotowanych), gdybyśmy je zrzucili nad Niemcami w owym czasie
to połowa Europy Zachodniej nadal nie nadawałyby się do
zamieszkania. Nie tylko Zachodnie Niemcy, gdyż oczywiście wąglik
by się rozprzestrzenił i to nie tylko w czasie trwania wojny.
W
swoim głupim pijaństwie Churchill wydał taki oto rozkaz! W
tajemnicy mimo zawartych konwencji, w tajemnicy przed Konwencją
Genewską zamierzał popełnić tę zbrodnię wojenną! Proszę
bardzo poważnie przemyśleć kwestę gazów bojowych tak to
powiedział - i wyjaśnia czemu należy przymknąć oko na konwencję
genewską.
„Absurdem
jest rozmyślanie o moralności w tej kwestii, skoro każdy ich
używał w poprzedniej wojny, bez choćby jednego słowa skargi
ze strony moralistów lub Kościoła. Z drugiej strony podczas
ostatniej wojny bombardowanie miast było uznane za zakazane, a teraz
każdy tak czyni dla dobra sprawy! To zwyczajnie kwestia zmiany
mody u kobiet kiedy zastanawia się nad zmianą koszul z długim i
krótkim rękawem.”
Proszę
sobie wyobrazić co wróg by... gdyby los wojny był odwrotny. Kiedy
Churchill znalazłby się na ławie oskarżonych w Norymberdze, jaką
wagę by Niemcy przykładali do takich dokumentów? Chcę chłodnej
kalkulacji o zyskach z użycia gazów trujących! I przez miesiąc
znakomity Szef Sztabu sprzeciwiał się nie tylko w oparciu o kwestie
moralne, jak powinien był uczynić mówiąc, że Winston wykłócasz
się niczym podczas swej kampanii norweskiej - to złamanie prawa
wojennego, Konwencji Haskiej, pogwałcenie Konwencji Genewskiej w
zakresie gazów trujących - to będzie zbrodnia wojenna.
Lecz
nikt nie ośmielił się postawić temu premierowi. Nikt nie złożył
rezygnacji, wykłócają się na poziomie strategii i doświadczenia
taktycznego. Mówią: wiatr wieje w złą stronę, by użyć gazu.
Opadnie na Niemców. I nawet mówią i sami to przyznali - morale
niemieckich cywili jest silniejsze od naszego. Widzieliśmy to
podczas nalotów latających bomb nad Anglią, jeśli gaz trujący
zmieni... to oczywiście stracimy...
Nie zdawali sobie
sprawy, że Niemcy wynaleźli gaz o wiele bardziej śmiertelny od
tego jakim my dysponowaliśmy: gaz musztardowy i cała reszta. To co
myśmy mieli to był pikuś w porównaniu do tego co Niemcy
wynaleźli. Niemcy mieli 1-wszy gaz oddziałujący na układ nerwowy
tabun i sarin, nie mieliśmy żadnych środków obrony przed nimi.
Kłócili się o to używając właśnie tych wojskowych argumentów.
Churchill odpowiada 29 lipca - że nie jest w stanie jednocześnie
zamartwiać się i odczuwać pasję z tego powodu. Oto pan Churchill
- wielki bohater, wybitny Brytyjczyk! Teraz, dzięki Bogu, odszedł!
Jego wizerunek nadal jest nieskazitelny - niestety! Taka jest prawda
o Churchillu i jeśli myślą Państwo, że jestem wobec niego
niesprawiedliwy, to proszę rozważyć sprawę Conventry. Słynny,
legendarny nalot na Coventry, legendarny - mając na myśli
romantyczny obraz Holocaustu to co i innymi legendami jak Coventry
czy Hiroszima?
Coventry, oczywiście wiedzą Państwo co
to znaczy, nalot na miasto w którym, jak mi się wydaje zginęło
300 osób, może trochę więcej, gigantyczne zniszczenia zakładów,
lecz prawdziwa historia Coventry to to miejsce w jakim znajdował się
pan Churchill tego dnia. Churchilla poinformowano dwa dni przed
nalotem, że będzie miał nalot barbarzyński nalot na Coventry.
Barbarzyński nalot na Wielką Brytanię. Ministerstwo lotnictwa
przesłało mu depeszę, która znajduje się w dokumentach tego
ministerstwa która głosiła:
"Panie
Premierze! Otrzymaliśmy raport od naszego biura deszyfracji, że
Niemcy planują przeprowadzić intensywny nalot 3 noce pod rząd przy
użyciu wszystkich bombowców 3 flotylli powietrznych jakimi
dysponuje Luftwaffe, ponad 1000 samolotów w eskorcie myśliwców.
Zamierzają przeprowadzić atak na cel, drugim celem będą tereny
podlondyńskie, trzecim będzie Tamiza, wiemy, że celem będzie Home
Counties (6 hrabstw otaczających London) Środek Londynu, będą
atakować noc po nocy, trzy noce pod rząd. Kryptonim "Moon
night sonata". Zakładamy, że 1-wszy nalot odbędzie przy pełni
księżyca".
Churchill
spytał się kiedy to ma być. Kiedy usłyszał, że to będzie dziś
13/14 listopada....
1 z dokumentów jaki udało mi się uzyskać,
wypożyczyłem go za pięć tysięcy funtów. Prywatny dziennik pana
Churchilla. Dostałem je od gentlemana, który był jego ochroniarzem
i ukradł je. Był detektywem Scotland Yardu. Walter Henry Thompson -
jego syn Tommy przysłał mi go. Oto fragment z dziennika biurowego
Churchilla dokładnie z okresu związanego z nalotem na
Coventry. Jak już wcześniej wspominałem miała to być Moon night
Sonata, podczas 1-wszej pełni księżyca.
14 listopada będzie 1-wsza pełnia księżyca i nalot będzie trwał przez 3 dni. Rozpocznie się o zmierzchu 14/15 listopada. Pan Churchill w nawiasach napisał 3 dni - żadnych spotkań w Londynie, proszę! Ponieważ poinformowano go, że celem nr 1 jest Londyn. I powiedział, że wiemy kiedy ma mieć miejsce. Dokumenty są w papierach Ministerstwa Lotnictwa. Ministerstwo odpowiedziało- panie Premierze, wiemy dokładnie kiedy nalot nastąpi ponieważ Niemcy zawsze o poranku wyślą samolot namierzający, by sprawdził pogodę w drodze nad cel. Przechwytujemy sygnał wysyłany do Berlina z tego samolotu. To nas ostrzega przed faktycznym nalotem. Dokładny cel poznamy tego popołudnia kiedy Niemcy włączą w swoich samolotach wiązki naprowadzające. Wyślą samolot zwiadu radiolokacyjnego, by doprecyzować kierunek ich naprowadzenia by wskazać gdzie dokładnie znajduje się cel. Churchill odpowiedział: bardzo dobrze, proszę mnie na bieżąco informować!
W dniu nalotu, o poranku 14 listopada jak zwykle przeprowadza swoje rutynowe czynności. Udaje się do Westminster Obbey na ceremonię pogrzebową biednego Chamberlaina, który zmarł parę dni wcześniej na raka. Churchill wraca z Westminsteru i pyta się jak się sprawy mają.
Ministerstwo
lotnictwa odpowiada (depesza jest w archiwum). Udało się nam
przechwycić sygnał radiowy, a zatem panie Premierze
dzisiejsza noc jest właśnie tą nocą. Według naszych szacunków
celem nadal jest centralny Londyn. Churchill zagląda do swego
terminarza - 14.45 Lord Halifax, 15.00 pan Ackley, żadnych
innych spotkań po nim. Spotkał ich obu, spotkania te były
potwierdzone w ich prywatnych papierach. Około 16-ej kiedy skończył
z panem Ackley, udaje się niezwłocznie do drzwi na zapleczu Downing
Street 10, wzdłuż ogrodu, do masywnej ściany biegnącej wzdłuż
ul. Downing Street, w której była brama. Jego samochód stał
tam zaparkowany, wielka czarna limuzyna. Nigdy nie siedział z przodu
kiedy uciekał, zawsze tam siedział kiedy miała być prasa podczas
dużych uroczystości i spotkań z politykami.
Uciekał do
swej nory na wsi, zawsze z samochodem czekającym na niego na
zapleczu w Hourse Guards Parade. Wiem o tym bo jego osobisty
sekretarz jaki był z nim w tym czasie - John Martin- Sir John Martin
nadal żyje. Był na tyle nierozważny, by dać mi wolną rękę w
dostępie do jego prywatnego dziennika. Zapisy potwierdzają całe
zdarzenie. Z wyjątkiem faktu, że pan Martins nie zdawał sobie
sprawy z tego co mi pokazał, bo dysponował częścią wiedzy. On
nie posiadał dostępu dziennika biurowego z którego przytaczałem
te cytaty dla Państwa.
O 16-ej Churchill pakuje się do
swej czarnej wielkiej limuzyny zanim pojawią się bombowce. Już
miał ruszać gdy pojawił się posłaniec z Ministerstwa Lotnictwa i
podał depeszę przez okno samochodu, gdy Martin z Churchillem
przejeżdżali przez Hyde Park, kiedy Winston zastukał palcem przez
kopertę w okno samochodu: kierowca! zawracamy do Downing
Street!
Wiadomość z Ministerstwa Lotnictwa zawierała
informację, że:
„Panie Premierze! otrzymaliśmy info z
naszego samolot zwiadowczego, że namierzyli wiązki naprowadzające
niemieckich samolotów. Nie będą bombardować Londynu lecz
Coventry. Ostatecznym celem będzie Coventry a nie Londyn.”
-
Kierowca! zawijamy się na Downing Street 10!
Wrócił
tam, gdzie czekał na niego cały jego personel, bo nie powiedział
swoim sekretarkom, by wzięły sobie popołudnie wolne. Nie
powiedział im - dziewczęta nie chcecie może pojechać sobie na
trzy dni nad morze czy coś takiego? Lub udajcie się z wizytą do
waszych wujków w Newcastle. Pozwolił im wszystkim pracować w
centrum Londynu. Sam zamierzał skryć się na wsi, Churchill wraca i
wszyscy patrzą na niego ze zdumieniem. Szefie pan
wrócił!!! Oto co Sit John Martin mi powiedział:
„Właśnie otrzymałem najstraszniejszą informację z Ministerstwa Lotnictwa i w tym momencie macha brązową kopertą. [Nie zdradza co w niej jest]. Dzisiejszej nocy najpotężniejszy nalot jest spodziewany na Londyn, na naszą piękną stolicę! Na Londyn! Nie byłoby dobrze dla mieszkańców tej wspaniałej metropolii, że dam wrażenie, że nie chcę z nimi dzielić tego doświadczenia! Z ludźmi do których apeluję, by znosili trud ofiar. Dlatego też zdecydowałem się wrócić i dzielić z nimi ich nieszczęście! „
I tego
wieczoru o 20-ej, według dziennika Sir Johna Conville jednego z
sekretarzy Churchill, udał się na dach budynku przy Downing Street
10, biorąc ze sobą płaszcz przeciwdeszczowy i ogłosił, że jest
gotów na ich nalot:
„Niech zaczynają te cholerne
bombardowanie, a ja im tu czoła stawię.”
Doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że celem jest Coventry odległe o 350
mil. To raczej smutna historia o panu Winstonie Churchillu, lecz jak
ująłby to prezydent Reagan - póki co niczego się nie
nauczyliście/zyskaliście (?).
David Irving