Była blisko godzina dwudziesta trzecia. Draco i Harry prowadzili cichą rozmowę leżąc w łóżku.
-Daj mi dotknąć.- poprosił Draco spoglądając na Harry'ego z nadzieją w oczach.
-Nie.
-No daj dotknąć, Harry.
-Powiedziałem ci już. NIE.- zaoponował ponownie brunet.
-Gdyby to Severus cie prosił, to byś się zgodził, prawda?- burknął naburmuszony Dracon.
-Severus to co innego.
-On jest twoim ojcem! To ja jestem twoim partnerem! Dlaczego nigdy nie dajesz mi go dotknąć, ty potworze? Nie mówiąc już nawet o potrzymaniu...
-Dramatyzujesz.- padła odpowiedź ze strony Potter'a.
-I co? Dlaczego nie dasz mi dotknąć?
-Jest mój. Jest darem od natury. I ojca. Nie mogę tak po prostu dać ci go dotknąć!- fukną były gryfon.
Na twarzy Malfoya Juniora pojawił się wyraz zawodu i irytacji.
-Jak ja mam z tobą żyć? Przecież ty nawet nie pozwalasz mi dotykać tak podstawowych rzeczy.- mruknął odwracając się na drugi bok.
-Skończmy ten temat, Draco. To do niczego nie prowadzi.
-W porządku! Ale nie mogę zrozumieć co jest takiego w tym... długopisie!