Maleńka miłość
(Sztuka w pięciu aktach - samo życie)
Obsada:
Postacie pierwszoplanowe:
1.Piotr
2. Izabella
Postacie drugoplanowe:
3. Daniel
4. Karolina
5. Marcin
6. Marta
7. Łukasz
8. Karina
9. Starszy Posłaniec
10. Wysłannik światła
11. Wysłannik ciemności
Uczennice jednej klasy:
12. Ela
13. Magda
14.Hania
15. Mirela
16. Asia
17, 18 Kelnerki
19 Dj
20-25 uczestnicy dyskoteki
- 1 -
Akt I
(Dyskoteka)
(Na parkiecie tłum, wszyscy się dobrze bawią. Właśnie kończy się szybki, rytmiczny utwór i dj zapowiada nowy)
Dj : A teraz zmiana nastroju, zmiana rytmu...Ciekawe, czy jeszcze pamiętacie film Bodygard... Tak, tak, chodzi o ten z Whitney Huston. Dziennikarrze co prawda nieustannie piszą, że nadal ma problemy z narkotykami, ale za to śpiewa nieziemsko, cool!!! No - do jakiego utworu zmierzam??? Tak, tak, oczywiście...I will olways love you. (Dwie koleżanki – Karina i Marta – idą usiąść na ławkę) Och! Widzę, że laski opuszczają parkiet i będą podpierać filary No nie przecież same też możecie zatańczyć... (Dziewczyny machają odmownie głowami w stronę dja) Nie – no to miłego odpoczynku, a reszta niech się roztapia w magii zdolności wokalnych tej artystki...I już milczę, nie przeszkadzam...
Marta: Wiesz, nie znoszę wolnych piosenek, dobijają mnie...Staję się przez nie dziwnie smutna, a uciekam od tego jak mogę...
Karina: O, ja je lubię! Mogę przy nich pomarzyć, porozmyślać; są takie refleksyjne i romantyczne... I jeszcze ...(Przerywa, bo do dyskoteki wchodzi Piotrek i Daniel)
Piotrek: Ale nudy, co to za kawałki z krainy dinozaurów, co za wapniasty dj coś takiego puścił! Atmosfera jak na Titaniku przed zatonięciem...
Daniel: To co – wchodzimy? Czy nie? Bo jak nie, to idę po brata, bo mają jakieś spotkanie roratnie w salce przykościelnej i obiecałem mamie, że go przyprowadzę całego i zdrowego...
P: ???
D: Żartuję – no, właź.
P: Dobra, już, ale robię, to tylko dla ciebie...(Wchodzą i siadają naprzeciw dziewczyn i cicho rozmawiają)
Karina: Spójrz, kto przyszedł!!!
- 2 -
Marta: Co tak zesztywniałaś, jakbyś nie wiadomo kogo zobaczyła...Czekaj, czekaj, czy to nie jest ten Piotrek...(patrzy wymownie na Karinę) No tak, ten!
Karina:(lekko rozmarzona) Patrz – te oczy, barwa głosu, pewność siebie...
Patrz jak wypełnia sensem przestrzeń, która przed chwilą pustką była,
Jak ożywia martwe dźwięki partytury mego serca...
Marta: Co mówisz?
Karina: Nic specjalnego... Tylko to, że Piotrek wiele dla mnie znaczy...
Marta: Nie przesadzaj, mnie podoba się ten drugi... Ale każdy ma swój gust, a serce wybiera tego a nie innego człowieka kierując się sobie wiadomymi kryteriami...
Karina: Ładnie to ujęłaś, bo i ja nie wiem czemu tak totalnie zadurzyłam się...
Marta: Przyhamuj nieco, bo za słowami idzie moc i możesz tego nie udźwignąć i będziesz długo się leczyć...Znam takie przypadki...
(Do Piotrka podchodzi dziewczyna)
Ania: O, cześć Piotrek. Zatańczysz ze mną? Bardzo lubię tę piosenkę...
Piotrek: Ale ja jej nie lubię... Nudna jak flaki w oleju ! Zapytaj kolegę – Daniela – może on zechce...(Ania nie czeka na odpowiedź, tylko obrażona odchodzi. Po chwili podchodzi do Piotrka inna dziewczyna)
Ela: O, witaj mój Piotrze! Chodź, poprzytulamy się w tańcu...
Piotrek: Jeszcze czego, kup sobie przytulankę...
Daniel: Może jednak zatańczysz, to tylko taniec...
Piotrek: Aha! Zatańczysz z jedną, to zaraz cały tłum się zjawi... (Ela odchodzi)
- 3 -
Daniel: Jesteś bardzo pewny siebie, a może nawet za bardzo...
Piotrek: (Całkiem poważnie i z dumą) No wiesz – ma się to coś w sobie. Pewność siebie, to jedna z moich największych zalet...
Daniel: Oby się to kiedyś nie zemściło na tobie...
Piotrek: Eee...Na razie lubię być sam, bo mam ambitne plany na przyszłość, a kobiety... cóż zawsze będzie można jakąś upolować...
Karina; Patrz, on chyba myśli o mnie, bo już dwom laskom odmówił...
Marta: Aleś ty naiwna... Tacy jak on żadnej nie widzą do momentu, aż kopnie ich miłość, ale do tego to u Piotrka jeszcze daleko...
Karina: Nic nie rozumiesz... Przez to, że mogę go obserwować, czuję się blisko i jest mi po prostu lżej...
Marta: Dla mnie to niepojęte...
Karina: Ja też samą siebie nie zawsze rozumiem...
Piotrek: Spadam do domu...chyba, że masz co przypalić?
Daniel; Nie, nie mam ani kasy, ani ochoty na luzik. Idę i ja, bo bracik zamarznie ...i obiecałem jeszcze wpaść do Karoliny...
Piotrek: Chcesz się nią pobawić kilka dni... nie wiedziałem, że idziesz w moje ślady... no,no...
Daniel: To nie jakaś tam dziewczyna, ale całkiem poważna znajomość.
Piotrek: I ty mi to mówisz...Każda udaje niewinną i poważną na początku... Spadamy.(Wychodzą)
(Tymczasem do Marty podchodzi Marcin i prosi ją do tańca)
Marcin: Zatańczysz ze mną?
Marta: O, chętnie...Sory Karina...
Karina: Nie ma sprawy...
(M i M tańczą)
- 4 -
Marta: Co ci się stało, przecież wiem, że nie jestem w twoim guście...
Marcin: O! kochana! Gusta się zmieniają, a poza tym od zawsze intrygował mnie twój uśmiech...
Marta: Milutki jesteś.
(Po chwili do Kariny podchodzi nieznajomy chłopak Łukasz, który ją wcześniej dyskretnie obserwował)
Łukasz: Zatańczysz ze mną, Karino?
Karina: Wiesz, nie chciałabym ci odmówić, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, to wolę posłuchać piosenki...
Łukasz: A mogę się przysiąść...
Karina: Proszę bardzo. (Po chwili) Skąd znasz moje imię?
Łukasz: Kuzyn, Marcin mi o tobie powiedział kilka zdań...
Karina: Dobrych?
Łukasz: „Słowa o tobie są kwiatem, który wabi ku sobie zapachem”...
Karina: Słucham???
Łukasz: To fragment mojego wiersza...
Karina: (zaintrygowana) Piszesz?
Łukasz: Powiedziałbym, że spakowane myśli przelewam na papier...
Karina: Lubię poezję, a nawet (nieśmiało) sama trochę piszę...
Łukasz: O, to świetnie, to świetnie...(uśmiecha się zalotnie)
Karina:(Chwilę milczy i dyskretnie spogląda na Łukasza. Po chwili mówi) Długo będziesz u Marcina?
Łukasz: Nie wiem, ale chyba do Nowego Roku, a czemu pytasz – masz jakąś propozycję?
- 5 -
Karina: (nieco speszona) Nie, nie – ja tylko tak pytam, bo miło się z tobą rozmawia...
Łukasz: I wzajemnie...
(Właśnie dj ogłasza koniec dyskoteki)
Dj: I tym miłym akcentem kończymy, może trochę za wcześnie, ale mamy małą awarię zasilania. Cieszę się, że wszyscy dobrze się bawiliście...Zapraszam na następną dyskotekę w drugi dzień świąt. Zaproście sąsiadów, znajomych i gości. Będą nowości, będą też znane standardy...Cze...Pa...Siema!!!
Akt II
(Sala lekcyjna)
(Uczennice ozdabiają choinkę)
Ania:: Pospieszmy się, bo niedługo przyjdzie Pani i oceni nasz trud. Chciałbym, aby nasza choinka była najpiękniejszą w szkole ...
Ela: Pewnie, że będzie! Podajcie lampki, bo one powinny być zawieszone w pierwszej kolejności...
Magda: A łańcuch, gdzie powieszę...
Ania: Chwila, to na końcu...(wiesza kolejną bombkę)
Magda: A właściwie to czemu choinkę się stroi?
Asia: A ty co? Zanik pamięci cię chwycił? Zawsze na święta stroi się choinkę!
Magda: Wiem, ale nie o to mi chodzi. Skąd wziął się ten zwyczaj?
Karolina: Pamiętam, że p. Tadeusz mówił, że to nawiązanie do rajskiego drzewa poznania dobra i zła oraz do drzewa krzyża...
Milena: (z niedowierzaniem) Aha – i ty to zapamiętałaś?
- 6 -
Karolina: (z sarkazmem) Tak, bo ja nie myślę bez przerwy o chłopakach, tak jak ty...
Milena: Nie? A kto w Bravo uganiał się za Danielem?
Karolina: Och Mileno! Nie byłam na dyskotece, ale owszem spotkałam się z Danielem, ale to on przyszedł do mnie po dyskotece!
Asia: Dziewczyny – nie kłóćcie się! Przyłóżcie się lepiej do dekorowania choinki, bo zaraz Pani przyjdzie!
(Wchodzi Iza. Milena mówi ściszonym głosem)
Milena: O, święta przyszła...
Iza: To nie hostie, tylko opłatki.
Milena: Taak? Ja wiem swoje...
Iza: Ciekawe skąd, skoro ciągle na lekcjach rozmawiasz z Magdą...
A w ogóle wiesz, że tradycja ta sięga pierwszych wieków, kiedy to chrześcijanie zanosili coś w rodzaju chleba eucharystycznego chorym?
Milena: Ale mądra i taka święta...Ale poza tym, moja kochana , my tu nie o tym rozmawiamy...
Iza: A o czym?
Milena: O tym, co się wydarzyło na ostatniej dyskotece...
Iza: No wiesz !!! W Adwencie na dyskotece!!! To kpina z tradycji i własnej wiary...
Ania: Iza, wiesz co? Bije ci już na mózg... Nie przesadzaj...Przecież kulturalnie się bawiliśmy. Z resztą był też ten niedostępny Piotrek z Vb, za którym też wodzisz oczyma na przerwach...
- 7 -
Iza: Daruj sobie...
Magda::(wieszając ostatnią bombkę) No, chyba gotowa...
Ela: Jeszcze te lampki trzeba poprawić...
Iza: Aha, laski...Zapraszam na spowiedź do naszego kościoła. Będzie specjalnie dla młodzieży przygotowane nabożeństwo pokutne...
Milena: No to pędź!... (Śmieje się... inni dołączają)
Ela: Spowiedź nie zając, nie ucieknie...Jak nie te święta, to będą inne.
Karolina: No wiecie? Z czego się ryjecie? Chcecie się zaliczać do tych, co tylko na lekcjach religii są wierzące? Nie ma sprawy, ale to nie fair... Ja uświadomiłam sobie ten błąd po śmierci Marcina – mojego pierwszego chłopaka. Tak na marginesie, bo nie wszystkie chyba wiecie, że to właśnie Daniel , najlepszy kumpel Marcina, wyciągnął mnie z depresji... pozostał mi tylko ten czarny strój, ale to obiecałam misiaczkowi... (niezręczna cisza)
Asia: Przepraszam Karolino, ale muszę i ja coś powiedzieć, ale to będzie miłe i radosne...O, dziewczyny – na śmierć zapomniałabym. Otóż zapraszam was jutro na 17 do mojej ulubionej kawiarni Pod gronem...
(wszystkie laski, oprócz Izy krzyczą spontanicznie)
Hurra, Jest!
Ela: A co ci się stało że jesteś taka hojna? Przecież nie masz teraz urodzin...
Asia: Będzie oblewanie wygranego konkursu o znajomości zwyczajów i kultury francuskiej. Właśnie dostałam z ambasady zaproszenie na dwutygodniowy pobyt w Paryżu połączony ze zwiedzaniem zamków nad Loarą...
(wszyscy) Gratulacje... I ty nam dopiero teraz o tym mówisz...
Ania: no to leć po jakąś wisienkę...
(wchodzi Pani Kasia i mówi)
PK: No widzę, że choinka pięknie przystrojona. To tylko posprzątajcie i możecie wyjść na przerwę...(uczennice zabierają drobne śmieci i schodzą ze sceny)
- 8 -
Akt III
(Pokój Izy)
(Podchodzi z książką do stolika. Siada i przewraca kartki. Odkłada książkę i idzie usiąść na wersalkę. Po drodze bierze kolorowe czasopismo ze stolika. Coś sobie nuci. Włącza cicho muzykę i bierze się za przeglądanie gazety. Wtem dzwoni telefon. Iza podchodzi i bierze komórkę do ręki.)
Słucham!? Cześć Karino! Nie, nie zapomniałam. Tak, jestem sama. Nie ma sprawy. Wpadnij do mnie. Co??? Już za kilka minut? (Nieco zrezygnowana) No dobrze, czekam. Pa. (Odkłada komórkę i ponownie siada na wersalkę i czyta głośno)
Gdybym tak spotkał, spotkała Jezusa, co Mu powiedziałbym, powiedziałabym? Ale ankieta...No, no, co też ludziska odpowiedzieli... (czyta odpowiedzi) – Zapytałbym się, dlaczego tyle cierpienia i niesprawiedliwości na świecie; Dlaczego Kościół nie zawsze żyje zgodnie z Ewangelią; Dlaczego taka zła sytuacja społeczno – polityczna w Polsce ? – No tak, znam te zarzuty...Powtarzają się od zawsze, ilekroć mowa o Kościele...tak...No, ale zaraz, zaraz. A co ja odpowiedziałabym na to pytanie? (Odkłada gazetę i zamyśla się) Hmm, ucieszyłabym się i powiedziała, (wymienia dość szybko, beznamiętnie, nie zastanawiając się) że Mu dziękuję za wiarę, za rodziców, rodzeństwo, koleżanki i kolegów, że zawsze stawiam Go na pierwszym miejscu, że... (nagle przerywa i nieruchomieje. Energicznie wstaje i przesuwa się w kierunku widowni kilka kroków – nadsłuchuje. Po chwili podekscytowana mówi)
Coś, ktoś powiedział??? Ty coś mówisz??? Że co??? Że nie tak powinnam z Tobą rozmawiać??? To jeszcze nie te słowa??? Bardziej szczerze i głębiej z serca??? (chwila ciszy, dwa kroki w lewo i prawo) Dobrze! Jeśli tego naprawdę chcesz – będę szczera, wiesz, że potrafię taką być aż do bólu... (Mówi wolno i dobitnie, nieco podniesionym głosem) Mam siedemnaście lat, a życie mnie już dość mocno doświadczyło i zraniło... Odkryłam wiele tajemnic świata dorosłych i tylko dzięki intuicji potrafiłam ocalić siebie... (Przyspiesza ) Pytasz się o serce? Tak, ono wciąż szuka miłości. Tak moje serce, jak i serce każdej innej nastolatki, każdego innego człowieka... Przecież bez niej życie jest tylko udawaniem i mijaniem siebie...I wiesz co? Jadąc wczoraj na praktę, słyszałam w autobusie słowa pewnej kolędy: ”maleńka miłość przyszła na świat... (Chwila ciszy) Ale ja w to nie wierzę! (Podnosi jeszcze bardziej głos i mówi głośno z wyrzutem) Słyszysz – jej nie ma i już!!! No,
- 9 -
gdzie świadkowie Twojej żywej wiary??? Czemu ich nie ma na mojej drodze??? Patrz, w domu mama ukradkiem ociera łzę, bo straciła pracę.
Zaczyna brakować na podstawowe rzeczy... w takiej sytuacji jest niejedna rodzina... jak w tym odnaleźć choćby maleńką miłość??? W
szkole nauczyciele dużo wiedzą, ale nie o mojej psychice i problemach, więc wkurzamy się na siebie – to jest miłość??? Najlepsza kumpela przespała się z moim chłopakiem – jak to nazwać??? Chłopcy – w szkole, poza szkołą, na dyskotece - co widzą we mnie, w innych dziewczynach??? Ciało, ciało... (dodaje bardzo głośno)A my, kobiety mamy też serce i duszę!!! Powiedz to im! (Nieco ciszej i spokojniej)...To uwierzę w miłość...(Przerywa i po chwili dodaje cicho, wolno) Chociaż to akurat wiem...Wiem, czemu tylu chłopców, mężczyzn tak się zachowuje...Oni często inaczej już nie potrafią, choć i ich serca chciałyby odmiany...A tak, gdy człowiek karmi się syfem pornografii, alkoholem i beznadzieją gier komputerowych – to jaki kwiat ma na tym wyrosnąć...Żal mi ich , żal mi siebie...Pomóż proszę...wszystkim nam...Przecież przyszedłeś, aby nas oswobodzić...Nie umiem Ci dać wiele, ale Ty daj mi szansę uwierzenia w Twoje narodziny pośród nas...Daj mi szansę spotkania mojej... maleńkiej miłości...tej prywatnej...(Po chwili, również cicho) Nie słyszę Ciebie...już nie chcesz ze mną rozmawiać...(dzwonek do drzwi wejściowych. Idzie otworzyć)
Cześć! To ty Karino?
K: Nie Britney Spears... Przecież się umawiałyśmy, że razem pójdziemy do kawiarni oblewać wygraną Agi... Aaa...(Przygląda się baczniej Izie) Czemu ty tak dziwnie wyglądasz?
I : No tak – kawiarnia – racja. A wyglądam, bo...sobie rozmawiałam...
K: (Zaintrygowana) Masz tu kogoś???
I: Nie, a właściwie tak , już nieważne...
K: Iza, ty się tak całkiem dobrze czujesz?
I: Tak, tak...
K: No to zwijaj się i idziemy.
I: Wiesz co – będziesz się na mnie bardzo gniewać?
K: A co kombinujesz?
I: Chciałabym posiedzieć w domu, nie czuję się najlepiej i chcę coś przemyśleć...
- 10 -
K: Wiesz co? (robi „groźną” minę, ale po chwili uśmiecha się) Masz szczęście, że obiecałam Łukaszowi, że poświęcę mu dzisiaj nieco więcej czasu...No to idę. Pa!
I: Pa!
Akt IV
( Kawiarnia „Pod gronem”)
scena 1
(Delikatna muzyka, przy trzech stolikach siedzą trzy pary; Marcin-Marta; Łukasz-Karina; Daniel-Karolina. Podchodzi do każdego stolika kelnerka i przyjmuje zamówienie. Przynosi kawę, herbatę ew. colę, ciastka, lody...)
Marta: Cieszę się, że tu jestem. Powiedziałam mamie, że idę z Karoliną do kawiarni...
Marcin: (z wyrzutem) A co, wstydziłaś się powiedzieć, że masz się ze mną spotkać...
Marta: Nie, nie to... Po prostu powiedziałam, że tam dziś będą specjalni goście...
Marcin: Miałaś mnie na myśli?
Marta: Nie, rzeczywiście ma tutaj być dzisiaj jakiś występ, czy coś takiego...
Marcin: Nic nie słyszałem...(rozgląda się) Nie widać żadnych przygotowań...
Marta: Nieważne, cieszę się, że mogę z tobą porozmawiać...
Marcin: A o szkole, też będziemy mogli pogadać?
Marta: O czym tylko zechcesz...
------------
Karolina: Co Piotr nie chciał przyjść z tobą? Dzisiaj będzie tu ciekawie...
- 11 -
Daniel: Jakiś występ?
Karolina: Nie, raczej nie, ale wyczuwam sercem, że podobałoby się i jemu...
Daniel: Może „Ich troje” ma przyjechać, lub twój ulubiony zespół „Łzy...”
Karolina: Nie to będzie coś innego, ale ty jeszcze tego nie widzisz...
Daniel: Mówisz tak zagadkowo...
Karolina: Nieważne, więc gdzie się podział Piotr?
Daniel: Szczerze?
Karolina: Przecież wiesz, że tak!
Daniel: Pojechał z jakąś nową koleżanką do Imaxu. Mówił, że lubi świeży towar...
Karolina: Tak...świeży towar... Czy wiesz jaką przykrość zrobił Karinie? Marta mi o tym powiedziała...
Daniel: Nie mam pojęcia.
Karolina: Zaprosił ją do Maka i mówił, że ma doła, że chce z kimś porozmawiać... Delikatnie wziął dłoń Kariny w swoją i długo się żalił na rodziców, że się boi szkoły, matury, takie tam bzdety... W pewnym momencie po odebraniu telefonu powiedział, że koledzy, z którymi roznosił ulotki już skończyli i zapraszają go na piwo. Dodał, że dziękuje, iż nie nudził się czekając na kumpli i sobie poszedł...
Daniel: No, rzeczywiście trochę przesadził...
Karolina: Trochę??? To podła gra na uczuciach i on o tym dobrze wie!!!
Daniel: Może nie wie...(Karolina dyskretnie obserwuje salę)
Karolina: Ale co ja widzę...Karina chyba całkiem nieźle dogaduje się z Łukaszem...
---
- 12 -
Karina: Zabawne to, co powiedziałeś...Wiesz, mam takie przeczucie, że dziś coś się wydarzy...
Łukasz: Każda minuta życia nosi w sobie własną rangę cudu i młodości wiekuistej...
Karina: To twoje?
Łukasz: Nie, tak sobie przypomniałem...(Przygląda się baczniej Karinie) Coś cię trapi, jesteś zdołowana? No tak, domyślam się... Intuicyjnie wyczuwam więcej niż mówią słowa...
Karina: Nie chcę o tym mówić...
Łukasz: Nie ma sprawy... (Dostrzega, że Karina coś trzyma w rękach) A co to za kartka?
Karina: Oj, nieważne...
Łukasz: Nieważne sprawy często okazują się najważniejsze... no pokaż.
Karina: No dobrze. Gdy wyszedłeś do toalety napisałam wiersz, taką rymowankę...
Łukasz: No, brawo. Przeczytaj...
Karina: Ale powiesz szczerze, co o nim myślisz?
Łukasz(podnosi dwa palce do góry) Słowo harcerza!
Karina:
I coraz rzadziej odnajduję spokój i ciszę...
Dusza błąkając pyta się wylękniona:
gdzie jest ta przystań wymarzona?
Nienazwany – co robisz z tym światem,
Jesteś naszym panem czy katem?
Chcę poznać co miłości znak,
Chcę szczęściem fruwać – jak ten ptak...
- 13 -
Karina: I co ty na to?
Łukasz: Przepraszam, zamyśliłem się,czekaj...(Idzie do sąsiedniego stolika i bierze bukiet z flakonika i wręcza Karinie)
Łukasz: Proszę, to zamiast komentarza...
Karina: (rozbawiona) Wariat...
---------
(Do kawiarni wchodzi Ania, Ela, Asia, Magda, Milena)
Ania: O!!! Laski popatrzcie. Są tu nasi dobrzy znajomi. Pomachajmy im, ale tak dyskretnie, by nie pouciekali...
Ela: A to się ładnie w pary dobrali...
Magda: A co, nie wiedziałaś, kto z kim w szkole nieco dłużej rozmawia?
Asia: Nie widziała, bo ciągle w szkole gania za Piotrkiem...
Milena; No, właśnie...
Ania: Tam jest większy stolik. Chodźmy tam usiąść.(Siadają i podchodzi kelnerka)
Kelnerka: Dobry wieczór. Co podać?
Ela: Asiu – to do ciebie to pytanie...
Asia: Tak, tak,... To może na razie małą kawkę lub herbatę – co chcecie? I jakieś małe ciasteczko?
Milena: Miała być wisienka...
Asia: Przestań, tu jaboli nie podają!
Milena: A gdzie nasza święta...?
Asia: Nie wiem. Miała być.
Ela: Dzisiaj dostała jedynkę z fizyki i widziałam, jak ją to mocno zdołowało...
Magda: Jak ją znam, to siedzi w pokoju, słucha muzyki i od czasu do czasu sobie popłakuje...
14 –
Ania: Nieważne. Nie mówmy o niej. Czy tu ma coś być?(Rozgląda się po sali) Jakiś występ, czy coś takiego?
Asia: Nie wiem. Kelnerka nic nie wspomniała...Ale zobaczymy, przecież nie przyszłyśmy chyba na pięć minut...
(Wszystkie) No pewnie, A jak... Ma się rozumieć...
---------
Marcin: I muszę ci powiedzieć, że dzięki tym osobom jestem w III klasie, choć mam duże problemy z matą...
Marta: A ja nie...Pomóc?
Marcin: Jakbyś chciała, to bardzo ucieszyłbym się. Co dziś jest wart człowiek bez zawodówy...? Nic, zupełnie nic...
Marta: A ja uważam, że wartość człowieka nie od tego zależy.
Marcin: Niby tak, ale wiesz – życie jest okrutne, a ja nie chcę wypaść za burtę – to co – pomożesz?
Marta: Załatwione.
---
Łukasz: Widzę, że w świecie poezji jest nam znacznie bezpieczniej niż w realnym...
Karina: Już przecież Norwid powiedział, że z rzeczy tego świata pozostaną tylko dwie – poezja i dobroć i nic więcej...
Łukasz: Oby tak się stało.(Cisza) A jak w szkole ci idzie?
Karina: Szkoła to dla mnie pewna przestrzeń, która nie zamyka się w budynku szkolnym...
Łukasz: Ciekawe ujęcie...Uczy się człowiek, aż do zamknięcia powiek...
Karina: No właśnie. Odkryłam, że ze szkoły nie zapamiętam ani regułek, ani wzorów, ani treści wypracowań, a tylko atmosferę tam panującą. Robię więc wszystko, by była ona przyjazna...(Nagle
15 –
nadsłuchuje i zaintrygowana mówi) Specjalni goście wchodzą do kawiarni!
Łukasz: Nikogo nie widzę, choć serce mocniej mi bije...
Karina: W takim razie wszystko będzie obok, nawet dla mnie...
(Zmiana nastroju. Melodia spokojna, instrumentalna. Wchodzi Starszy Posłaniec – Patrycja, Wysłannik Światła – Marcin- ubrani na biało oraz Roger – ubrany na czarno jako Wysłannik ciemności. Nikt ich nie dostrzega, nikt nie zwraca na nich uwagi)
Starszy Posłaniec: (Spokojnie, powoli mówi do publiczności) Dzień dobry Państwu!Może zadajecie sobie pytanie – co ja tu robię? Przybyliśmy tak jak zwykle niespodziwanie dla jednych, ale dla drugich ze - spełnioną nadzieją. Jestem Starszym Posłańcem, a to moi podopieczni – Michał – Wysłannik Światła oraz Roger – Wysłannik Ciemności. Jesteśmy z innego wymiaru. Nie ma tam czasu ani przestrzeni, więc widzimy inaczej – widzimy przez serce, gdzie są skrywane wszystkie myśli, zamierzenia, gdzie jest prawdziwe oblicze człowieka...Teraz chcemy ukazać dalsze losy naszych bohaterów, typowych zabrzańskich nastolatków oczekujących na Święta Bożego Narodzenia...
Wysłannik Ciemności: Oczekujących??? Akurat...
(SP wskazuje Daniela. WŚ i WC podchodzą do niego. Kładą mu ręce na ramieniu.)
SP: Co o nim powiecie?
WŚ: Daniel, lat19. Silne oparcie w rodzinie. Pomaga bezinteresownie niepełnosprawnemu sąsiadowi. Ukończy studia prawnicze i będzie szczęśliwym ojcem i mężem...
WC: Zaraz, zaraz...Papierosy, alkohol...plotki poróżnią go z bliskimi i zostanie sam. Będzie zgryźliwym i zgorzkniałym sprzedawcą hamburgerów...
SP: On ma wiele cech wędrowca...Dużo upłynie jeszcze czasu zanim odnajdzie cel życia... ale odnajdzie.
(WŚ i WC podchodzą do Karoliny)
WC: Karolina, lat 18. zwodzi chłopców, źle się będzie uczyć, nieposłuszna rodzicom...
16 –
WŚ: A właśnie, że Karolina jest dobrą uczennicą, jest posłuszną córką oraz osobą wrażliwą na krzywdę i piękno...
SP: Tak, to delikatny kwiat, któremu wiele zagraża. Ale nie będzie na liście bezrobotnych, bo często wchodzi w nasz wymiar. Takim osobom szczególnie pomagamy...
(WŚ i WC podchodzą do Eli)
WŚ: Ela, lat 17. Wiele pomysłów, wiele serca, wiele pomocy. Każdemu chce ofiarować uśmiech...
WC: Pyskata, plotkuje, zaniedbuje obowiązki, ciągnie ją do niebezpiecznych ludzi. Zagrożona promocja do następnej klasy. Będzie co najwyżej hostessą...
SP: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”. Mój pracodawca szczególnie troskliwie opiekuje się swoimi niezapominajkami. Nie liczy wiek ani uroda. Bylebyśmy należeli do Niego...
(WŚ i WC podchodzą do Łukasza i Kariny. Jeden kładzie rękę na ramieniu Kariny, drugi - Łukasza)
WC: Już tworzą parę? Kto by pomyślał? Szybko pocieszyli się po stracie poprzednich sympatii... Uciekają od życia w bezdroże poezji. Marnują czas i pieniądze na zakup bezsensownej literatury... Niepraktyczni i niezaradni. Będą wiecznie na zasiłku socjalnym...
WŚ: Nie zgadzam się! Ich zaczyna leczyć niewidzialna tajemnica poezji. Oni widzą i cierpią o wiele więcej niż inni. Nie wiem, czy będą zawsze razem, ale ja będę im zawsze pomagał...
SP: Tak, to szczególne przypadki w Księdze kanclerza Pawła. W swoim rozporządzeniu napisał, że na świecie otaczają nas trzy rzeczywistości: wiara, nadzieja i miłość. A z nich najważniejsza jest miłość! Tak więc każdy, kto jej szuka jest w szkole Pawła i jest objęty ochroną świadka koronnego. A tak mało dziś swiadków!(Cisza i Patrycja odchodząc kilka kroków - przewraca nerwowo kartki w swoim notesie i jest wyraźnie zaniepokojona) Brakuje mi dwóch naszych bohaterów – Piotra i Izabelli.
- 17 -
WC: Oni są już skreśleni. Nie żyją! Piotra omamił blask pieniędzy i kariera i tam ma swój grób, a Izabella ma duży żal do Pracodawcy i ludzi i też w tym zamknęła się na zawsze...
WŚ: O, nie kolego, a raczej przeciwniku! Oni wciąż walczą póki żyje ich nadzieja, ich marzenia – choćby głęboko skryte... Oni wciąż szukają i czekają... Znajdą swoje miejsce...
WC: Tak, tam, gdzie gorąco...
WŚ: Nieprawda, tam, gdzie wszelką łzę Bóg ociera i gdzie śmierci nie ma...
WC: Trele morele!
Akt V
(Park)
(Iza siedzi zamyślona na ławce Zbliża się do niej Piotrek. Rozmawia przez komórkę, przechodzi obok. Kończy rozmowę, wraca na ławkę i coś zapisuje w notesie. Mimowolnie zauważa kobietę. Przygląda się jej i wręcza mały bukiet)
Piotrek: Proszę, to dla pani...
Iza: ??? Dla mnie???
Piotrek: (zdziwiony, coś sobie przypomina) Zaraz, czy my się nie znamy? Tak, przecież...(teraz Iza przygląda się bacznie Piotrowi )...
Iza: ...chodziliśmy do tej samej szkoły!
Piotrek: Rzeczywiście, teraz kojarzę ciebie. Byłaś koleżanką Kariny... i masz na imię...
- 18 -
Iza: Iza...
Piotrek: No, właśnie, ale chyba nie przypomniałbym sobie...
Iza: Ale z jakiej okazji te kwiaty???
Piotrek: To ciekawa historia, chętnie ci opowiem, ale najpierw potwierdź, że jesteś smutna i masz doła?
Iza: No tak. Uświadomiłam sobie, że runął cały mój świat wartości, który całe życie budowałam...
Piotrek: Z tego co pamiętam, bardzo udzielałaś się przy Kościele- w jakiejś oazie czy dzieciach Maryi?
Iza: Nawet za bardzo, bo przez swoją niewłaściwą gorliwość straciłam dobry kontakt z rodzicami i koleżankami...Zostałam po prostu odepchnięta...Kiedyś nawet Bogu o tym powiedziałam, ale chyba i On o mnie zapomniał... (ze smutkiem)Czuję się sama na tej bezludnej wyspie świata...
Piotrek: Nie, Bóg o tobie nie zapomniał!
Iza: I kto to mówi – człowiek, który zawsze odrzucał Jego istnienie...
Piotrek: Bo właśnie u mnie dużo się zmieniło w tej sprawie i próbuję ci to wyjaśnić...
Iza: No to mów, bo widzę, że jesteś tym mocno zaintrygowany...
Piotrek: W takim razie słuchaj i nie przerywaj... Kilka dni temu spotkałem Karinę ze swoim mężem i dzieckiem...
Iza: Ooo, co za spotkanie...
Piotrek: Podczas krótkiej z nimi rozmowy uświadomiłem sobie, że coś bardzo ważnego w życiu bezpowrotnie straciłem...Oni wydali mi się tacy szczęśliwi, a ja tego nie znam! To dlatego, że kiedyś uważałem, że najważniejsze w życiu to robienie kasy i kariera, a wszystko inne powinno być temu podporządkowane...
- 19 -
Iza: (patrząc na Piotrka) I widzę, że materialnie nieźle sobie radzisz...
Piotrek: Tak, ale podczas spotkania z nimi dotarło do mnie, że to oni są bogatsi, bo mają coś, co za pieniądze nie kupię...(Chwila ciszy) Już nigdy nie spotkam takiej dziewczyny jak Karina...
Iza: Tak, pamiętam, że długo się leczyła z miłości do ciebie...
Piotrek: A ja nie wykorzystałem swoich pięciu minut, które dał mi Bóg, więc Karina nie mnie a Łukasza wprowadziła do przepięknego ogrodu swojej miłości...
Iza: Piotrek, co ci się stało, ty nigdy się tak nie wyrażałeś o Karinie... Jesteś innym facetem niż ten, którego znałam...Jakaś przedziwna zmiana myślenia nastąpiła u ciebie...Jesteś taki (szuka właściwego słowa) dziwny i ...nawiedzony...
Piotrek: Dobrze określiłaś mój obecny stan – właśnie tak się dzisiaj czuję. Od rana jestem jakby nowym, innym człowiekiem...
Iza: Co się w takim razie stało???
Piotrek: Wczoraj mieliśmy w Royalu mała imprezę, zjazd absolwentów naszego rocznika z Politechniki...No i jak się domyślasz było odlotowo, alkoholowo ...porno i duszno...Długo trzymałem się właściwie, bo byłem zajęty rozmową z ciekawym gościem – też Piotrkiem, który po Polibudzie został księdzem i też przyszedł na spotkanie... Później musiałem zmieszać niewłaściwe drinki, bo się źle poczułem i urwał mi się film... Wyobraź sobie, że dziś rano się budzę w pokoju gościnnym u ks. Piotra na plebani. I to jeszcze nie wszystko! Otóż obok łóżka ksiądz wyciera wymioty – tak się urządziłem!
Iza: A fu, jak mogłeś...
Piotrek: Powiedział mi, że obsługo hotelu chciała wezwać policję, bo bardzo się awanturowałem, więc wziął mnie do siebie i udzielił gościny. Głupio, oj! bardzo głupio się czułem. Ksiądz, a tu wyciera brudy po mnie... A jak zobaczyłem na stoliczku obok łóżka Alka Prim na kaca i małe śniadanie, to coś we mnie pękło. Do tej pory uważałem księży za ludzi biznesu z niezłymi gablotami, żyjącymi w luksusie i niczym nie przejmującymi się urzędnikami. A tu szok. Zaczęliśmy rozmawiać a ja
- 20 -
zamiast jak zwykle ściemniać, poczułem w sobie nakaz mówienia o największych brudach mego życia – czujesz to? Zacząłem od szkoły średniej. A ksiądz nic, tylko słucha wpatrzony w dal i jakby się modlił w myślach... To mnie zachęciło do dalszych zwierzeń, które przerodziły się w długą spowiedź na wyraźną moją prośbę. Po prostu czułem, że do mego zranionego serca wpływa dziwny lek pochodzący z nieznanego mi źródła...Było mi obojętne, że mówię o tak intymnych i ciemnych sprawach mej przeszłości...Wiedziałem, że potrzebuję szczerości, która wewnątrz mnie robiła coś na wzór wybuchu nuklearnego...Powiedziałem
wszystko, co zrobiłem w swoim zafajdanym życiu, nie pominąłem żadnego ważnego grzechu, zwłaszcza tych pod wpływem alkoholu czy później, na studiach – będąc na haju... Mówiłem też o wykorzystanych kobietach, o żerowaniu na ich naiwności. Szczególnie dużo powiedziałem p podłym traktowaniu Kariny i o tym, jak bezlitośnie szydziłem z jej uczucia... I wiesz co? Po tej spowiedzi czuję , że jestem w stanie zrozumieć, co dosłownie znaczy powstać z martwych... To tak, jakby ktoś dał ci inne ciało, serce, mózg i przede wszystkim myślenie...(długa chwila ciszy)
Iza: (oniemiała) N i e s a m o w i t a h i s t o r i a...(patrzy na kwiaty i przytyka do nosa) A kwiaty???
Piotrek: A...kwiaty – to pokuta.
Iza: Pokuta???
Piotrek: tak, powiedział mi Piotr, że nie jestem w stanie przeprosić wszystkich zranionych kobiet, ale niech przeproszę pierwszą zasmuconą, jaką spotkam na ulicy... I wybór padł na ciebie...(dodaje nieco rozbawiony) Ksiądz powiedział jeszcze, -powiedz tej kobiecie, że to taki maleńki prezent od Pana Boga...
Iza: Cooo??? Maleńki prezent od Boga...(po chwili) Taka maleńka miłość..(łzy na twarzy i wzruszenie) Nie zapomniał, nie zapomniał, warto było czekać tyle lat...O, Boże...
Piotrek: I zaraz jak wyszedłem od Piotra...(Iza kładzie mu palec na usta)
Iza: Piotrusiu, nie mów już nic, choć przez chwilę...
Piotrek: Piotrusiu...nikt tak mnie nigdy nie nazywał...(cisza, oboje wpatrzeni przed siebie. Po chwili Iza mówi)
- 21 -
Iza: Wiesz, zanim tu przyszedłeś obserwowałam dwie wiewiórki, biegające po drzewach. W pewnym momencie jedna z nich zabrała drugiej orzech i po prostu uciekła sobie..
Piotrek: (zdziwiony) I co?...
Iza: Ta, nazwijmy ją pokrzywdzona – stała przez chwilę nieruchomo, aż w pewnym momencie z innej gałęzi przyszła do niej inna wiewiórka i wyobraź sobie, że przyniosła jej orzech... I patrz (pokazuje ręką) one dalej tam są...(mimowolnie przytula się do Piotrka) Patrz jak blisko siebie...(Piotr i Iza z uśmiechem wymieniają spojrzenia i Iza szybko lekko odsuwa się.)
Piotrek: Ksiądz Piotr powiedział, że w św. Annie będzie za tydzień spotkanie z ojcem benedyktynem – Leonem Knabitem dla tych, którzy chcą odkryć prawdziwy sens swojego życia...Wybrałabyś się tam ze mną? (Chwila przerwy) A później, czy...(Iza przerywa)
Iza: O, z miłą chęcią...a później - bo o to też chciałeś zapytać – prawda - później (nostalgicznie i wolno) będziemy długo rozmawiać o tym, co zrobić, by już nigdy nie zgubić maleńkiej miłości...(całuje Piotrka w policzek) Dziękuję...
(wszyscy ustawiają się na scenie i kłaniają się...)
F i n i t o