Cassandra Claire
Sekretne pamiętniki Bractwa Pierścienia
Dzień pierwszy:
Zabite Upiory Pierścienia: 4. Nieźle.
Spotkanie z hobbitami. Przeszliśmy czterdzieści mil. Wypatroszyłem wiewiórkę, okazała się całkiem niezła i chrupiąca.
Na razie nie jestem Królem.
Dzień czwarty:
Wyruszyliśmy z Rivendell, na przełęczy pełno śniegu, dalej chyba nie przejdziemy. Boromir wkurzający.
Ciągle nie jestem Królem.
Dzień szósty:
Zabite orki: zero. Rozczarowany. Dodałem zarostu: wyglądam szorstko i męsko. Odlot!
Wciąż mam ochotę przykopać temu cholernemu krasnoludowi.
Powstrzymuję się.
Ciągle nie Król.
Dzień dziesiąty:
Sorry za brak wpisów ostatnio. Bardzo ciemno w Morii. Balrog bardzo duży. Gdzieś wpadli razem z Gandalfem.
Dzisiaj również nie Król.
Dzień jedenasty:
Zabite orki: 11. Super. Dodałem zarostu: wyglądam jeszcze bardziej szorstko i męsko.
Legolas jest chyba przystojniejszy ode mnie.
Ciekawe czy będzie mnie chciał poznać bliżej gdy już zostanę Królem?
Dzień dwudziesty ósmy:
Niepokojące: zaczynam uważać że Frodo jest atrakcyjny. Czuję, że gdybym czegoś próbował, Sam mógłby mnie zabić. Poza tym te owłosione hobbickie stopy trochę nieprzyjemnie na mnie oddziaływują.
Ciągle nie Król.
Dzień trzydziesty;
Lothlorien. Myślę, że Galadriela na mnie leci. Niezła szprycha! Fajna rozmowa z Boromirem. W gruncie rzeczy nie jest taki zły… Wziąłem prysznic! Odlot!
Ale ciągle nie Król.
Dzień trzydziesty drugi:
Zabite orki: zero. Dodałem zarostu: jestem nieźle owłosiony.
Legolas powiedział mi, że Cień rośnie w jego umyśle.
Myślę, że Legolas może być gejem.
Nie, nie Król.
Dzień trzydziesty trzeci:
Zabite orki: Niezliczone tysiące! Yes!!! Mega odlot!!!
Boromir zabity przez orki. Szlag. Chociaż umarł jak bohater w moich ramionach, to teraz jestem definitywnie pewien, że był gejem. Nie jestem też pewien krasnoluda…
Spoczywaj w pokoju Boromirze.
Ciągle nie Król, ale przynajmniej Boromir uznał tuż przed śmiercią, że nim jestem. Chociaż przyczyną mógł być upływ krwi…
Dzień trzydziesty czwarty:
Frodo poszedł do Mordoru. Powiedział, że idzie sam, ale jednak wziął ze sobą Sama. Ciekawe dlaczego?
Mój boże, czy wszyscy w tym cholernym filmie to geje?
Nie jestem też pewny samego siebie…
Ciągle nie Król, szlag by to trafił!
Dzień pierwszy:
Przybyłem na spotkanie Rady Elronda. Byłem na niej najładniejsza osobą.
Zgodziłem się na towarzyszenie jakiemuś kurduplowi do Mordoru by wrzucić pierścionek do wulkanu. Ważna misja, pierścionek podobno klei się do każdego.
Dzień czwarty:
Boromir irytujący. Po cholerę nosi cały czas tę tarczę, wygląda jak kelner z tacą… Wspięliśmy się na Karadhras, ale te pozostałe bubki nie umieją chodzić po śniegu i tak narzekały, że musieliśmy zawrócić.
Jestem definitywnie najpiękniejszym członkiem Drużyny. Jupi! :)
Dzień szósty:
Kopalnia w Morii. O wiele za ciemno, by się odpowiednio uczesać. Bardzo się boję, że robi mi się kołtun!
Orki są takie niedobre i niemiłe…
Ciągle najpiękniejszy.
Dzień dziesiąty:
Gandalf wpadł w jakąś przepaść. Z innych ważnych wiadomości: myślę, że robi mi się pryszcz na nosie!!! To bardzo poważna sytuacja, jako że elfie pryszcze mogą się utrzymać nawet przez 500 lat, albo więcej!!!
Ciągle najpiękniejszy, pomijając ten cholerny pryszcz.
Dzień jedenasty:
Lothlorien. Podejrzewam, że Galadriela może być piękniejsza ode mnie!
Poza tym jestem pewien, że kopiuje moją fryzurę, jako że jestem tak uczesany od przynajmniej 1000 lat. Niemądra dziewczynka. Trochę była zdenerwowana gdy w jej Lustrzanej Fontannie wziąłem miłą kąpiel z bąbelkami.
Zignorowałem jej zarzut, że moje włosy zatkały rurę kanalizacyjną. Od 800 lat z mojej pięknej głowy nie spadł ani jeden włosek!
Ciągle zdecydowanie najpiękniejszy.
Dzień trzydziesty:
Całe to wiosłowanie nie wpływa dobrze na moje kompleksy.
Aragorn zaczyna uważać, że Frodo jest niezwykle atrakcyjny. Gdyby czegoś próbował, Sam mógłby go zabić.
Nie ma co mówić — najpiękniejszy.
Dzień trzydziesty trzeci:
Boromira przyciąga Pierścień. Nudne. Mnie nie przyciąga, ja już mam wszystko czego mi trzeba – perfekcyjne włosy i wspaniale ukształtowany tyłeczek.
Dzień trzydziesty piąty:
Boromir nie żyje. Bardzo krwawa śmierć, zupełnie niepotrzebna. Kiedy umierał, Aragorn dał mu całusa. A ja wystrzelałem cały kołczan strzał i nic :( Boromir DEFINITYWNIE nie był piękniejszy ode mnie! Nie mogę tego zrozumieć.
Frodo poszedł z Samem do Mordoru. Dwóch maleńkich hobbitów samych, razem…to naprawdę bardzo miłe i kochane!
Jestem pewien, że Gimli leci na mnie. To niesprawiedliwe! Jest ode mnie niższy, więc w tym mam przewagę, ale ten hełm i broda…bardzo mało atrakcyjne. Przed nam mroczna i niewdzięczna droga, bardzo mroczna i bardzo niewdzięczna…
Dzień pierwszy:
Przybyłem na spotkanie rady Elronda. Aragorn zachowuje się jakby był lepszy od innych. Myśli, że jest taki wspaniały bo wyrwał sobie tę elfkę. A przecież nawet jeśli ma cudownie wyrzeźbiony tors, wspaniale ukształtowane mięśnie, męski, kilkudniowy zarost i ten ciepły, rozbrajający wzrok, to nie znaczy że…że…uch…zaraz…zapomniałem o co mi chodziło.
Wygląda na to, że niechcący zgodziłem się na jakąś misję. Byłem zbyt zajęty patrzeniem na Aragorna i jego…sposób siedzenia…no i skinąłem głową chociaż nie dosłyszałem o co mnie pytają
Ups…
Dzień trzeci:
Cholerna misja, cholerna Drużyna, cholerny Pierścień!!!
Dzień czwarty:
Frodo upuścił Pierścień. Podniosłem go, ale Aragorn kazał mi go oddać. Arogancki łobuz. Ciekawe co powiedziałby, gdybym wsadził mu Róg Gondoru w…
Cholerny Pierścień.
Dzień piąty:
Wygląda na to, że Aragornowi zaczyna podobać się Frodo. Sam go zabije, jeśli czegoś spróbuje.
Dzień szósty:
Aragorn ciągle leci na Froda. „Boromir, oddaaaaj Pierścień Frodooowi”, „Boromir, to JA przeniosę Frooooda przez Karaaaadhras”, „Boromir, czy możesz wreszcie zaprzestać prób obcięcia Frodowi głowy gdy śpi, aby zawładnąć Pierścieniem?”
Czepia się tak, że staje się to nie do wytrzymania!
Dzień dziesiąty:
A dlaczego Aragorn nie leci tak na MNIE?
Dzień jedenasty:
Wyniosłem Froda z kopalni Morii.
Nawet mi się to podobało. Mam nadzieję że nie staję się zboczonym miłośnikiem hobbitów, tak jak wujek Windermir. Zwłaszcza, że nie skończył najlepiej.
Ale Merry i Pippin też są niczego sobie małymi stworzonkami…
Acha, Gandalf umarł.
Dzień trzydziesty:
Lothlorien. Galadriela to całkiem niezła laska! Jestem pewien, że przyciąga ją mój męski czar, zwłaszcza teraz, gdy jeszcze się nie umyłem!
Legolas wziął kąpiel w jej fontannie. Teraz ma przerąbane, cha cha cha! Elfi piękniś! Jestem pewien, że te jego włosy są farbowane. Poza tym pół nosa zajmuje mu pryszcz
Aragorn zasugerował abyśmy wzięli prysznic. Dopiero po chwili zrozumiałem, że NIE chodziło mu o wspólny!
Cholerny Aragorn!
Dzień trzydziesty trzeci:
Frodo głupieje z tym swoim Pierścieniem. Nawet nie pozwala mi zerknąć. Trochę razem pouprawialiśmy zapasy na ziemi, gdy chciałem mu go gwizdnąć. Tak długo się siłowalismy aż zniknął. Przez całą walkę miałem chęć aby go przytulić, ale udało mi się powstrzymać (O wiele było łatwiej po tym, gdy dał mi w twarz).
Aragorn byłby zazdrosny. Ha!
Dzień trzydziesty czwarty:
Zabiły mnie orki.
Cholerne orki!
Dzień pierwszy:
Jestem w Domu Elronda, po długiej drzemce czuję się już o wiele lepiej. Poza tym Sam świetnie wymasował mi plecy i przygotował doskonałą kąpiel z dużą ilością bąbelków (wykąpał się ze mną). Jakże wspaniała jest platoniczna, braterska miłość! Co prawda do samego końca nie jestem pewien po co ssał moje palce, ale przypuszczam, że jest to część elfiej terapii.
Dzień trzeci:
Wziąłem na siebie obowiązek zaniesienia Pierścienia do Mordoru. Chyba był to fatalny pomysł.
Dzień czwarty:
Aragorn i Boromir mieli ze sobę wielką utarczkę o to który z nich będzie mnie niósł podczas przeprawy przez Karadhras. Aragorn wepchnął Boromira w zaspę, Boromir ugryzł Aragorna w ucho. Pierścień musi wywierać na nich silniejszy wpływ niż przypuszczałem.
Dzień szósty:
Obudziłem się w momencie gdy Aragorn starał się rozpiąć guziki mojej bluzki. Pewnie starał się zawładnąć Pierścieniem.
No cóż, Sam go zabije jeśli czegoś popróbuje.
Dzień dziesiąty:
Dzisiaj Legolas głaskał wewnętrzną stronę moich ud swoim łukiem.
Byłem bardzo zdziwiony. Nie wiedziałem, że i on pożąda Pierścienia. Jaka potężna siła drzemie w tym małym kawałku metalu!
Dzień jedenasty:
Gandalf pokazał mi bardzo dziwną sztuczkę. Nie wiedziałem, że ten jego spiczasty kapelusz ma jeszcze inne zastosowanie.
Ciekawe, czy to przez Pierścień, czy też czarodziej jest po prostu lekko skrzywiony…
Dzień dwudziesty czwarty:
Wreszcie odpoczynek. Kopalnie Morii są zbyt mroczne aby Aragornowi udało się mnie dostrzec i uszczypnąć, tak jak to robił ostatnio.
Gandalf wpadł do przepaści. Jego spiczasta czapka też
Dzień dwudziesty siódmy:
Lothlorien jest bardzo piękne. Galadriela również. Chciałem jej dać Jedyny Pierścień, ale go nie przyjęła, tylko wciąż powtarzała: „Nie, jest coś innego co mógłbyś mi zaoferować, Frodo Baggins” i pocierała kolanem o moje spodnie. Cóż, nie mogłem odmówić. Z przyjemnością podarowałem jej swoją zapasową parę spodni. Widocznie mają w Lothlorien jakieś przejściowy deficyt odzieży.
Dzień trzydziesty:
Cały dzień wiosłowaliśmy. Bardzo zmęczony. Merry i Pippin zaoferowali mi grupowy masaż. To wspaniale mieć takich oddanych przyjaciół! Cieszę się, że Pierścień nie ma nad nimi władzy. Chociaż przyznam, że nie musieli mi tak długo masować pleców . Ani innych części mojego ciała.
Mam nadzieję, że Pippin pamięta iż jesteśmy kuzynami. Pamięta, prawda?
Prawda?
Dzień trzydziesty trzeci:
Boromir próbował odebrać mi Pierścień. Nie jestem do końca pewien, ale chyba chciał również do mnie się przytulić. Zwiałem.
Dzień trzydziesty szósty:
Wszyscy się do mnie przystawiają. Nie wiem czy będę w stanie się temu oprzeć. Spadam do Mordoru.
Sam idzie ze mną. To dobrze, czekam na więcej tych platonicznych, braterskich masaży stóp w których jest mistrzem.
Trochę żałuję, że opuszczam Drużynę, coraz bardziej przekonywałem się do Gimlego, brała mnie coraz większa ochota by wziąć go w objęcia. Ten wielki hełm i sękate ramiona nieźle działały na moja wyobraźnię. No cóż, przypuszczalnie i tak mu się nie podobałem
Prywatny dziennik Sama Gamgee
Dzień pierwszy:
Frodo dziabnięty przez Nazgula. „Och, nie!” – krzyczał Pippin. A przecież pan Frodo jest zbyt gorący by umrzeć.
Czy ja to powiedziałem na głos?
Dzień trzeci:
Przybyłem za panem Frodo do Rivendell, gdzie elfy go wyleczą. Gandalf powiedział, abym pomógł biednemu, nieprzytomnemu panu Frodo zdjąć jego brudne ubranie. No to zdjąłem je i bardzo dokładnie go wykąpałem. A potem jeszcze raz. I jeszcze. Przyszedł Gandalf i stwierdził, że sześć kąpieli wystarczy.
Stary pryk przypuszczalnie sam nie kąpał się od Drugiej Ery.
Dzień czwarty:
Ciekawe czy już nadszedł czas na kąpiel dla pana Frodo.
Dzień piąty:
Elfia kąpiel z bąbelkami jest śliczna, bardzo kolorowa i pachnąca.
Gandalf jest wredny. Zabronił.
Dzień szósty:
Pan Frodo się obudził! Czuje się świetnie, chociaż bardzo się dziwi dlaczego jego palce są takie pomarszczone.
Postanowiłem nie mówić mu o tych wszystkich kąpielach.
Dzień siódmy:
Zakradłem się na zebranie Rady Elronda. Frodo postanowił zanieść Pierścień do Mordoru. Pan Frodo jest taki dzielny, przystojny, wysoki i cudowny!
No dobrze, może nie aż taki wysoki.
Dzień ósmy:
Idziemy do Mordoru. Inni członkowie Drużyny bardzo cwani, jeśli ktoś by mnie pytał. Zwłaszcza Boromir. Niby „uczy Pippina i Merry’ego jak posługiwać się mieczem”. Pewnie. Przecież wyraźnie widać, że to zboczony miłośnik hobbitów, który lubi się przytulać do niskich osób w spodniach.
Dzień dziewiąty:
Aragorn jest tak samo zboczony jak Boromir. Wyraźnie widać jak przystawia się do pana Frodo. Myślę, że go zabiję jeśli czegoś popróbuje.
Dzień dziesiąty:
Bardzo ciemno w kopalniach Morii. Za każdym razem gdy Aragorn próbował uszczypnąć pana Frodo w ciemności, płazowałem go mieczem po tyłku.
Gandalf wpadł do wielkiej dziury. Pan Frodo mówił później coś o jego spiczastej czapce, ale nie zrozumiałem, bo jestem tylko młodziutkim, niewinnym hobbitem ze Shire, który nie zna się na sprawach Wielkiego Świata.
Pippin mówił, że Legolas głaskał krasnoluda.
Błe.
Dzień piętnasty:
Lothlorien bardzo piękne. Ta elfia blondynka wyraźnie ma ochotę na pana Frodo. Pippin również się zgadza z moim spostrzeżeniem. Powiedziałem mu, że różnica we wzroście czyni jakikolwiek ich związek praktycznie niemożliwym. Odpowiedział, że przecież Frodo może nosić wysokie obcasy.
Nienawidzę Pippina.
Dzień dwudziesty drugi:
Opuszczamy Lothlorien. Papa, napalona elfico!
Nie za bardzo wiem gdzie teraz ruszamy, ale chyba nasza podróż będzie miała coś wspólnego z wodą, bo dali nam łódki. W sumie mało mnie to obchodzi, tak długo jak wiosłować będę z panem Frodo.
Dzień dwudziesty trzeci:
Boromir wreszcie potwierdził moje podejrzenia i zaczął brutalnie przystawiać się do pana Frodo. Oczywiście dostał kosza (hurra!), ale dopiero jak zrobił z siebie kretyna. Niby się tłumaczył potem, że chodziło mu o Pierścień, ale ja dobrze wiem o co mu chodziło.
Dzień dwudziesty czwarty:
Boromor zabity przez orki. Wiedziałem, że orki się na coś przydadzą.
Pan Frodo ruszył do Mordoru. Wziął mnie ze sobą, hurra! Bardzo potrzebuje pocieszenia, bo zrobił się niespodziewanie smutny, gdy żegnał się z krasnoludem. Wpadł w depresję i stwierdził, że pewnie umrze jako prawiczek na tym niegościnnym, odludnym pustkowiu.
Hehe, to się jeszcze zobaczy
Dzień pierwszy:
Frodo dziabnięty przez Nazgula. „Och, nie!” – krzyczał Pippin. A przecież pan Frodo jest zbyt gorący by umrzeć.
Czy ja to powiedziałem na głos?
Dzień trzeci:
Przybyłem za panem Frodo do Rivendell, gdzie elfy go wyleczą. Gandalf powiedział, abym pomógł biednemu, nieprzytomnemu panu Frodo zdjąć jego brudne ubranie. No to zdjąłem je i bardzo dokładnie go wykąpałem. A potem jeszcze raz. I jeszcze. Przyszedł Gandalf i stwierdził, że sześć kąpieli wystarczy.
Stary pryk przypuszczalnie sam nie kąpał się od Drugiej Ery.
Dzień czwarty:
Ciekawe czy już nadszedł czas na kąpiel dla pana Frodo.
Dzień piąty:
Elfia kąpiel z bąbelkami jest śliczna, bardzo kolorowa i pachnąca.
Gandalf jest wredny. Zabronił.
:(
Dzień szósty:
Pan Frodo się obudził! Czuje się świetnie, chociaż bardzo się dziwi dlaczego jego palce są takie pomarszczone.
Postanowiłem nie mówić mu o tych wszystkich kąpielach.
Dzień siódmy:
Zakradłem się na zebranie Rady Elronda. Frodo postanowił zanieść Pierścień do Mordoru. Pan Frodo jest taki dzielny, przystojny, wysoki i cudowny!
No dobrze, może nie aż taki wysoki.
Dzień ósmy:
Idziemy do Mordoru. Inni członkowie Drużyny bardzo cwani, jeśli ktoś by mnie pytał. Zwłaszcza Boromir. Niby „uczy Pippina i Merry’ego jak posługiwać się mieczem”. Pewnie. Przecież wyraźnie widać, że to zboczony miłośnik hobbitów, który lubi się przytulać do niskich osób w spodniach.
Dzień dziewiąty:
Aragorn jest tak samo zboczony jak Boromir. Wyraźnie widać jak przystawia się do pana Frodo. Myślę, że go zabiję jeśli czegoś popróbuje.
Dzień dziesiąty:
Bardzo ciemno w kopalniach Morii. Za każdym razem gdy Aragorn próbował uszczypnąć pana Frodo w ciemności, płazowałem go mieczem po tyłku.
Gandalf wpadł do wielkiej dziury. Pan Frodo mówił później coś o jego spiczastej czapce, ale nie zrozumiałem, bo jestem tylko młodziutkim, niewinnym hobbitem ze Shire, który nie zna się na sprawach Wielkiego Świata.
Pippin mówił, że Legolas głaskał krasnoluda.
Błe.
Dzień piętnasty:
Lothlorien bardzo piękne. Ta elfia blondynka wyraźnie ma ochotę na pana Frodo. Pippin również się zgadza z moim spostrzeżeniem. Powiedziałem mu, że różnica we wzroście czyni jakikolwiek ich związek praktycznie niemożliwym. Odpowiedział, że przecież Frodo może nosić wysokie obcasy.
Nienawidzę Pippina.
Dzień dwudziesty drugi:
Opuszczamy Lothlorien. Papa, napalona elfico!
Nie za bardzo wiem gdzie teraz ruszamy, ale chyba nasza podróż będzie miała coś wspólnego z wodą, bo dali nam łódki. W sumie mało mnie to obchodzi, tak długo jak wiosłować będę z panem Frodo.
Dzień dwudziesty trzeci:
Boromir wreszcie potwierdził moje podejrzenia i zacząl brutalnie przystawiać się do pana Frodo. Oczywiście dostał kosza (hurra!), ale dopiero jak zrobił z siebie kretyna. Niby się tłumaczył potem, że chodziło mu o Pierścień, ale ja dobrze wiem o co mu chodziło.
Dzień dwudziesty czwarty:
Boromor zabity przez orki. Wiedziałem, że orki się na coś przydadzą.
Pan Frodo ruszył do Mordoru. Wziął mnie ze sobą, hurra! Bardzo potrzebuje pocieszenia, bo zrobił się niespodziewanie smutny, gdy żegnał się z krasnoludem. Wpadł w depresję i stwierdził, że pewnie umrze jako prawiczek na tym niegościnnym, odludnym pustkowiu.
Hehe, to się jeszcze zobaczy :)
Dzień pierwszy:
Dotarłem do Shire. Cała ta kraina to jakby wielki koncert niewinności i delikatnej urody. Może to przywidzenie, ale czy przypadkiem Frodo się nie onanizował na polance tuż zanim przybyłem?
Dzień drugi:
Urodziny Bilba niezwykle udane, chyba pół Shire to jego kuzyni. Szyscy tacy mili. Bilbo tesz. Szwiatła takie śliszne. Frodo tesz nie taki zzzzły. Hobbici szom takie chochane. Uuuups…pszyglebiłem…
Dzień trzeci:
Olbrzymi galopujący kac. Ruszam do Minas Tirith po aspirynę.
Dzień dwunasty:
Przybyłem do Sarumana po radę w sprawie Pierścienia, ale ze zdumieniem odkryłem, że opanowało go zło. Nikt mi nigdy niczego nie mówi! Pewnie była jakaś notatka w tej sprawie, tylko ten łotr Radagast znowu gwizdnął listy z mojej skrytki pocztowej.
Dzień trzynasty:
Uwięziony na szczycie wieży. Wspaniały widok, lecz ciągle mży, co nie wpływa korzystnie na moją spiczastą czapkę. Aby trochę się rozerwać zacząłem pluć w dół gumą do żucia. Trafiłem kilka orków
Dzień czternasty:
Wpadł z wizytą Saruman i chciał się podotykać. A takiego!
Dzień szesnasty:
Jestem sam jak palec. Może Saruman nie jest taki nieatrakcyjny? Gdyby tylko nie miał tych wielkich nozdrzy i szponiastych paznokci…no tak, oczywiście. On jest zły. Nie mogę.
Mie mogę!!!
Dzień dziewietnasty:
Uciekłem i jestem w Rivendell. Sam zaczął przesadzać z ilością kąpieli. Wykąpał Froda już dziesięć razy, elfom skończyło się truskawkowe mydełko. Elrond zaczyna się denerwować.
Dzień dwudziesty:
Elrond zdecydował wysłać Froda gdzieś daleko, bo nie mógł się w żaden sposób dostać do łazienki na pierwszym piętrze. Zgodziłem się wyruszyć z Drużyną w razie gdyby Sam chciał wykąpać również MNIE. Przydałoby mi się…
Dzień dwudziesty pierwszy:
Aragornowi zaczyna się podobać Frodo. No cóż, Sam go zabije, jeśli czegoś popróbuje.
Dzień dwudziesty drugi:
Zapytałem Sama, czy ma ochotę mnie wykąpać. Odparł „Ha ha, ale z pana żartowniś, panie Gandalf”. Bezużyteczny smarkacz.
Dzień dwudziesty czwarty:
Na szczycie Karadhrasu bardzo zimno. Aragorn wygrał walkę o to kto ma nieść Froda. Boromir obrażony. Jeśli Legolas tak dalej będzie pomykał po tym śniegu, chyba mu przyłożę kosturem.
Dzień dwudziesty piąty:
Nie chcę ruszać do Morii, Balrog przypuszczalnie wciąż wściekły z powodu naszej nieudanej randki podczas Drugiej Ery.
Dzień dwudziesty szósty:
Jesteśmy w Kopalni Morii. Tak, Balrog wciąż wściekły.
Dzień dwudziesty siódmy:
Wpadłem do przepaści. Balrog to drań! Zrobił ze mną kilka rzeczy, których tu nie opiszę, zanim pozwolił mi opuścić te tunele! Postanowiłem nic nie mówić Drużynie. Wymyślę jakąś historyjkę o bohaterskiej bitwie. Ruszam do Elronda po pomoc medyczną, jestem cały poparzony w miejscach niezwykle wstydliwych. Mam nadzieję, że nie będzie się śmiał. A jeśli będzie to opowiem wszystkim o jego zboczonym weekendzie z Sauronem! Ha!
Poufny dziennik Peregrina Tooka
Dzień pierwszy:
Zbierałem warzywa i wpadłem na Sama i Frodo. Trochę się poturlałem z Frodem w kukurydzy zanim Sam nie zdjął mnie siłą. Muszę zamienić z Frodem słówko na temat zbytniej poufałości służących oraz ich niczym nieuzasadnionej przemocy.
Potem stoczyliśmy się z góry. Merry jest trochę zawiedziony, bo złamał sobie marchewkę. A tyle czasu zajęło mu znalezienie takiej o odpowiednim kształcie i rozmiarach…
Dzień drugi:
Prawie miły dzień w Rivendell. Mam już serdecznie dosyć dzielenia pokoju z Samem. Cały czas się moczy i puszcza wiatry. Mam też dosyć elfów, które cały czas mylą mnie z dziećmi i chcą dawać cukierki…
Dzień trzeci:
Dołączyłem do Drużyny Pierścienia! Wszyscy są tacy mili… oprócz Legolasa. Ten jest jakiś uszczypliwy. Wczoraj trzymał mnie do góry nogami nad przepaścią dopóki nie przyznałem, że jest najpiękniejszym elfem w drużynie. Przepaść była dość głęboka, więc nie powiedziałem mu, że jest także JEDYNYM elfem w drużynie.
Dzień siódmy:
Minęło już 25 dni odkąd poznałem Aragorna, a on jeszcze nie umył włosów. Zaczyna mi to powoli przeszkadzać…
Dzień dziewiąty:
Sam naprawdę myli się co do Boromira. Naprawdę miły gość. Zaprosił mnie na spacer dziś wieczorem i powiedział, że da mi zagrać na swoim Rogu Gondoru. Po prostu nie mogę się doczekać!
Później tego wieczoru…
Zawsze wydawało mi się, że granie na Rogu Gondoru przyzywa armie zachodu…
Najwyraźniej myliłem się…
Dzień jedenasty:
W kopalniach Morii jest bardzo ciemno. Czuję trochę ulgi, bo Boromir zajęty stąpaniem w ciemnościach przestał o mnie myśleć. Chociaż wciąż narzeka jak to Aragorn jest natarczywy i że ma bzika na punkcie hobbitów. Przyganiał kocioł garnkowi…
A Aragorn faktycznie leci na Froda, ale Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje!
Dzień trzynasty:
Przyłapałem Legolasa na woskowaniu podeszw Aragorna. To tłumaczy czemu ten się ciągle potyka i wpada w jego ramiona. Podstępny elf.
Aragorn wciąż nie umył włosów!
Dzień czternasty:
Gandalf nie żyje! Wszyscy są załamani. Aby trochę nas rozweselić, Legolas zdjął ubranie i odegrał kilka scen z Silmarillionu. Wszyscy nadal są załamani. Legolas okazał się być 3000—letnim nadąsanym księciem elfów.
Dzień piętnasty:
W Lothlorien jest pięknie. Niechcący wszedłem, gdy Gimli się kąpał. Teraz rozumiem, co miał Gandalf na myśli, gdy mówił o rzeczach straszniejszych niż orkowie! Czy to Aragorn chował się pod pianą?
Będę miał koszmary co najmniej przez tydzień…
Dzień szesnasty:
Hurrraaa! Aragorn wreszcie umył włosy!
To chyba jednak on był pod pianą… Fuj!
Dzień siedemnasty:
Boromir napisał mi wiersz. Merry mówi, że go kokietuję. Oczywiście Merry także twierdzi, że płaczę jak dziewczynka. Marry przez większość czasu to kawał drania.
Wiersz był taki sobie. Nie rymował się. Czuję się zagubiony.
Dzień trzydziesty:
Powiedziałem Boromirowi, że nie czuję się jeszcze na siłach by wiązać się na stałe. Więc on poszedł i dał się zastrzelić Orkom. Do prawdy, ludzie są czasem tacy wrażliwi…
Porwali nas Uruk–haie. Niezbyt mili. Merry mówi, że mogą nas zgwałcić. Podejrzewam, że on tylko na to czeka — mięczak! Orkowie bardzo śmierdzą. Nagle brakuje mi Boromira…
Dzień pierwszy:
Zbierałem warzywa i wpadłem na Sama i Frodo. Trochę się poturlałem z Frodem w kukurydzy zanim Sam nie zdjął mnie siłą. Muszę zamienić z Frodem słówko na temat zbytniej poufałości służących oraz ich niczym nieuzasadnionej przemocy.
Potem stoczyliśmy się z góry. Merry jest trochę zawiedziony, bo złamał sobie marchewkę. A tyle czasu zajęło mu znalezienie takiej o odpowiednim kształcie i rozmiarach…
Dzień drugi:
Prawie miły dzień w Rivendell. Mam już serdecznie dosyć dzielenia pokoju z Samem. Cały czas się moczy i puszcza wiatry. Mam też dosyć elfów, które cały czas mylą mnie z dziećmi i chcą dawać cukierki…
Dzień trzeci:
Dołączyłem do Drużyny Pierścienia! Wszyscy są tacy mili… oprócz Legolasa. Ten jest jakiś uszczypliwy. Wczoraj trzymał mnie do góry nogami nad przepaścią dopóki nie przyznałem, że jest najpiękniejszym elfem w drużynie. Przepaść była dość głęboka, więc nie powiedziałem mu, że jest także JEDYNYM elfem w drużynie.
Dzień siódmy:
Minęło już 25 dni odkąd poznałem Aragorna, a on jeszcze nie umył włosów. Zaczyna mi to powoli przeszkadzać…
Dzień dziewiąty:
Sam naprawdę myli się co do Boromira. Naprawdę miły gość. Zaprosił mnie na spacer dziś wieczorem i powiedział, że da mi zagrać na swoim Rogu Gondoru. Po prostu nie mogę się doczekać!
Później tego wieczoru…
Zawsze wydawało mi się, że granie na Rogu Gondoru przyzywa armie zachodu…
Najwyraźniej myliłem się…
Dzień jedenasty:
W kopalniach Morii jest bardzo ciemno. Czuję trochę ulgi, bo Boromir zajęty stąpaniem w ciemnościach przestał o mnie myśleć. Chociaż wciąż narzeka jak to Aragorn jest natarczywy i że ma bzika na punkcie hobbitów. Przyganiał kocioł garnkowi…
A Aragorn faktycznie leci na Froda, ale Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje!
Dzień trzynasty:
Przyłapałem Legolasa na woskowaniu podeszw Aragorna. To tłumaczy czemu ten się ciągle potyka i wpada w jego ramiona. Podstępny elf.
Aragorn wciąż nie umył włosów!
Dzień czternasty:
Gandalf nie żyje! Wszyscy są załamani. Aby trochę nas rozweselić, Legolas zdjął ubranie i odegrał kilka scen z Silmarillionu. Wszyscy nadal są załamani. Legolas okazał się być 3000—letnim nadąsanym księciem elfów.
Dzień piętnasty:
W Lothlorien jest pięknie. Niechcący wszedłem, gdy Gimli się kąpał. Teraz rozumiem, co miał Gandalf na myśli, gdy mówił o rzeczach straszniejszych niż orkowie! Czy to Aragorn chował się pod pianą?
Będę miał koszmary co najmniej przez tydzień…
Dzień szesnasty:
Hurrraaa! Aragorn wreszcie umył włosy!
To chyba jednak on był pod pianą… Fuj!
Dzień siedemnasty:
Boromir napisał mi wiersz. Merry mówi, że go kokietuję. Oczywiście Merry także twierdzi, że płaczę jak dziewczynka. Marry przez większość czasu to kawał drania.
Wiersz był taki sobie. Nie rymował się. Czuję się zagubiony.
Dzień trzydziesty:
Powiedziałem Boromirowi, że nie czuję się jeszcze na siłach by wiązać się na stałe. Więc on poszedł i dał się zastrzelić Orkom. Do prawdy, ludzie są czasem tacy wrażliwi…
Porwali nas Uruk—haie. Niezbyt mili. Merry mówi, że mogą nas zgwałcić. Podejrzewam, że on tylko na to czeka — mięczak! Orkowie bardzo śmierdzą. Nagle brakuje mi Boromira…
Dzień pierwszy:
Jestem znudzony. W całym Isengardzie wyłączyli kablówkę. Nie mam nic do roboty, tylko pisanie chamskich listów do Radagasta Brązowego i Manfreda Lekko Beżowego.
Może później wejrzę w kulę…
Dzień drugi:
Poznałem miłego gościa prze kulę. Wydaje się, że mnie lubi i to nie tylko dlatego, że jestem najpotężniejszym czarodziejem w Śródziemiu! Ciekawe jak wygląda…
Dzień trzeci:
Ten gość z kuli zaczyna mnie intrygować. Odmówił mi przysłania swojego zdjęcia (oprócz dużego powiększenia swojego oka). Mówi, że jest nieśmiały, ale ja raczej podejrzewam, że on jest po prostu gruby lub włochaty. Słyszałem dziwne opowieści o związkach ludzi poznających się przez kule. Chyba powinienem na razie dać sobie z tym spokój…
Dzień siódmy:
A niech mnie! Ten koleś z kuli okazał się być mrocznym władcą Mordoru! Ja to mam farta. Chociaż zawsze mogło być gorzej, nie? Sauron nie jest ani gruby, ani włochaty. To tylko bezcielesna forma zła. Dobra, muszę lecieć stworzyć armię demonów która podbije ziemię. No i jeszcze wizyta u kosmetyczki. To nie takie łatwe utrzymać zdrowe i zadbane paznokcie…
Dzień dziewiąty:
Normalka. Gandalf zwalił mi się na chatę bez zapowiedzi, a przecież dobrze wie, że tego nie lubię. Cały czas gadał i gadał o pierścionku, który dał swojemu nowemu chłopakowi, cholerny stary zboczuch! Po prostu chciał mi powiedzieć, że ma hobbita, a ja się umawiam z gałką oczną… Ale Saruman nie zniesie takiego upokorzenia! Pokazałem mu kilka moich chwytów z WWF*. No i go powaliłem. Brawo dla mnie!
Dzień trzynasty:
Jak ja mam dosyć tego ciągłego włażenia i złażenia po tych ośmiu tysiącach schodów. I tylko po to, żeby powk*rwiać Gandalfa. Trzeba było uwięzić go w celi z łatwym dostępem, gdzie dręczyłbym go bez wysiłku. I nie musiałbym czekać do śniadania.
Dzień czternasty:
No dobra, kto pluje gumą do żucia w Orków? No który cwaniaczek się przyzna?
Dzień piętnasty:
Właśnie byłem w samym środku znęcania się nad Gandalfem, kiedy ten zwiał. Co tam — przynajmniej nie będę musiał już się wspinać po schodach…
Dzień szesnasty:
Znowu zaglądałem w kulę. Gandalf ruszył na camping z czterema hobbitami, z elfem i jakimś człowieczkiem. Ja cie pier… — to jest Aragorn syn Arathorna. Beksę wyrzucili z Isengradu za narzekanie, że jeszcze nie jest królem… I jeszcze jakaś ciota oraz włochaty kurdupel. A może krasnolud?
Co za ofermy…
Dzień dwudziesty:
Skrzyżowałem Orków z Goblinami w jaskiniach pod Isengrdem! Całkiem ciekawy eksperyment zważywszy, że Orkowie i Gobliny są niechętne do rozmnażania się. Nawet przy kolacji z winem i świecami! Następnym razem spróbuję czegoś łatwiejszego: skrzyżuję cheerleaderki z Goblinami. Wtedy będę miał całkiem wypaśną armię, która będzie podróżować za dnia i nie będzie narzekać na różowe mundury…
Dzień dwudziesty drugi:
Nawet nie wiem kiedy zrobiłem taką brudną armię dla Saurona. Cholera, że też ze wszystkich kolorów musiałem wybrać bycie Sarumanem Białym. Nie mogłem się nazwać Saruman Błotno Brązowy? Albo Zgniło Zielony? Na białym widać każdą plamkę…
Dzień dwudziesty czwarty:
Wciąż patrzę w kulę — może zobaczę Gandalfa robiącego sztuczkę z kapeluszem?
Dzień dwudziesty piąty:
Gandalf zrobił tę sztuczkę! Powiernik pierścienia jest pod wrażeniem. Aragorn wciąż wpatruje się w spodnie Powiernika, ale Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje…
Dzień dwudziesty szósty:
Taaa… ten włochaty kurdupel to krasnolud. Widziałem jak się bawił w schowaj—hełm razem z jednym z Hobbitów. Drugim człowiekiem jest Boromir z Gondoru. Czy tylko ja mam ochotę przejechać się do Minas Tirith i powiedzieć im, że „Gondor” brzmi raczej jak odgłos oddawania wymiocin? Czy tylko mi się zdaje…
Dzień dwudziesty ósmy:
Uruk–hai gotowe na wojnę. Dzisiaj oglądałem drużynę pierścienia w kuli. Boromir przekonał małego Hobbita, żeby ten zagrał na rogu Gondoru. Ha ha ha! Nie śmiałem się tak od czasu, gdy umówiłem Gandalfa z Balrogiem i Gandalf został w oberży z rachunkiem za kolację… Kula jest super — lepsza niż kablówka!
Dzień pierwszy:
Grr. Argh.
Dzień drugi:
Utknąłem w Rivendell z napuszonymi elfami i resztą hołoty. Już mam niestrawność… Prosiłem Elronda aby przeniósł mnie na drugie piętro, bo mam dosyć wchodzenia do łazienki Hobbitów i oglądania ich w kąpieli przy świecach. To idiotyczne!
Wczoraj przez przypadek wykąpałem się w balii z truskawkowym mydłem. Przynajmniej jest plus — broda zrobiła się jedwabista…
Dzień trzeci:
Elrond nie chce zamienić mi pokoju! Rano znowu natknąłem się na Hobbitów w kąpieli. Co one wyprawiają z tymi marchewkami?! Banda niewyżytych szczeniaków — nic dziwnego, że nie rosną im brody!
Dzień siódmy:
Podejrzewam Aragorna, syna Arathorna, że napalił się na Hobbity. Całkowicie odpuścił sobie tę gorącą Elfkę i woli kurduple z włochatymi nogami… Na szczęście ja, Gimli syn Gloina, jestem na miejscu i sprawię, by już nie czuła się samotna…
Później.
Zanotować: Elfki są odpowiedniego wzrostu, by nie było mi zimno w uszy… O TAK!
Dzień dziewiąty:
Zgodziłem się iść na wyprawę. Arwena zrobiła się strasznie zazdrosna… Gimli syn Gloina nie będzie się wiązał! Już woli iść na wyprawę z Hobbitami—mięczakami i szpiczastouchymi, niż szwędać się po Rivendell i rozmawiać o „naszym związku”.
Dzień trzynasty:
Bardzo zimno w górach. Mieliśmy małą walkę o to, kto będzie niósł Hobbitów. Nie brałem udziału, bo właśnie pokazywałem Legolasowi jak należy właściwie rozczesywać włosy. Walka zakończyła się, gdy Aragorn podniósł powiernika pierścienia i wsadził go sobie w spodnie. Tak jest — uduś powiernika kretynie!!
Dzień czternasty:
Kopalnie Morii. Chyba trochę się przeliczyłem, bo kuzyn Balin nie żyje od sześćdziesięciu lat. Mogłem się tego domyślać, bo już dawno nie dostałem od nich kartki na Boże Narodzenie… Ale przecież nie mogę się zajmować tyloma sprawami!
Dzień piętnasty:
Gandalf spadł w przepaść. Hobbity zaraz użyły tego jako wymówkę, żeby zrobić sobie piknik na trawie. Trochę byłem zakłopotany, bo Boromir ciągle wbijał mi Róg Gondoru w splot słoneczny… Przynajmniej mam nadzieję, że to był Róg…
Dzień szesnasty:
Legolas powiedział mi, że Aragorn leci na Froda. Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje. Powiedziałem Legolasowi, że jest nam potrzebny trochę mniej rozpustny przywódca. Zaś Legolas spytał czy chcę się z nim wykąpać… Podejrzewam, że cała ta Elficka poezja o więziach łączących wojowników to tylko przykrywka dla ich sado—masochistycznych igraszek…
Dzień dwudziesty:
W Lothlorien. Galadriel to całkiem niezła laska. Kiedy Hobbici się przytulali, a Boromir gonił Aragorna, miałem trochę czasu, żeby pokazać jej kilka krasnoludzkich sztuczek. Nic specjalnego, ot proste schowaj—hełm i kopanie—w—kopalnii. Wszyscy są zadowoleni oprócz jej męża Celeborna. A może to był jednak Celeborn? Jakoś trudno u Elfów rozróżnić płcie…
Dzień dwudziesty drugi:
Opuściliśmy Lothlorien. Trochę powiosłowaliśmy w tych głupich łódeczkach. Czuję się taki samotny. A Hobbity wcale nie wyglądają tak źle… Całkiem przystojne, gdyby się umiały uczesać. Jednak i tak nie mogę zbliżyć się do Frodo bez ugryzienia przez Sama. Pippin zaś kręci z Boromirem. No cóż, sprawdzę czy Merry ma ochotę na mały spacerek do lasu. Niech żyją więzi między wojownikami!
Dzień pierwszy:
Wpadłem w kłopoty za odpalanie fajerwerków na przyjęciu. Podejrzewam, że Gandalf wcale się nie zdenerwował, a nasza kara to była tylko przykrywka, żeby nas molestować. Zrobiłem się jeszcze bardziej podejrzliwy, gdy po karze „zmywanie naczyń” dostalismy jeszcze kary: „Polerowanie laski Gandalfa”, „Masaż stóp Gandalfa” i „Nagie skakanie jak żabki w zagonku z kapustą”. No bo kogo on stara się oszukać? Zwłaszcza z tym masażem…
Dzień drugi:
Bardzo obiecujący dzień — znalazłem marchewkę odpowiedniego kształtu i rozmiaru. Dzień może być jeszcze lepszy, bo Pippin znalazł takich sześć, dwa worki ziemniaków oraz trzy kolby kukurydzy. Chociaż czasami myślę, że Pippin jest zbyt wielkim optymistą… Może i zmieści dwie kolby kukurydzy, ale nie przed śniadaniem!
Wszyscy sturlaliśmy się ze zbocza, kiedy wpadliśmy na Froda i jego wiernego kochasia… ekhm… sługi Sama. Pippin chciał przytulić się do Froda i został powstrzymany przez Sama, który dość brutalnie zepchnął go z klifu. Niestety, podczas tego incydentu złamała się marchewka — jestem smutny…
Dzień trzeci :
Wędrujemy z Frodem, Samem i Pippinem. Ścigali nas dziwni jeźdźcy w przestarzałych starych wdziankach. Jak wcześniej powiedział Gandalf Szary, czarny jest już bardzo niemodny… Zastanawiam się czy Frodo bardziej boi się zerwania czy wybuchów zazdrości Sama? Przez cały czas słyszę jak gada sam do siebie…
Dzień piąty:
Wszystko zmienia się ze złego na gorsze. Krótki postój w Bree zakończył się zabraniem z nami obleśnego i nieogolonego człowieka, którego kręcą Hobbity… Oczywiście i tak nikt mnie nie słucha. W efekcie dzielimy z nim łóżko w jego pokoju zamiast iść do naszych przytulnych kwater i wskoczyć w czyste prześcieradła. Zamiast tego musiałem przez cały czas trzymać Pippina za pasek, żeby nie właził na Froda i Sama. Pippin chce zginąć czy co?
Dzień szósty:
Zostałem obudzony w bardzo nieprzyjemny sposób — byłem łaskotany przez człowieka, którego kręcą Hobbity. Powiedziałem mu, żeby się odwalił, a ten mi na to: „Nie to mówiłeś wczoraj w nocy…”. Po chwili zorientowałem się, że ten palant pomylił mnie z Pippinem. Wyjaśniłem mu. Człowiek szybko zwiał mamrocząc: „Naprawdę chcę zostać królem…”. Jasne stary! A ja będę Elfią królową…
Dzień siódmy:
Rivendell. Dostałem łóżko obok łazienki. Odgłosy pluskania przez całą noc i zapach truskawkowego mydła… Zostałem brutalnie obudzony w nocy, gdy Elrond wskoczył mi do łóżka. Równie szybko z niego wyleciał, gdy się zorientował, że NIE JESTEM Pippinem. No chyba zainwestuje w tabliczki z imionami…
Dzień dziewiąty:
He he. Naprawiłem marchewkę specjalnym elfim klejem!
Dzień jedenasty:
Zgodziłem się iść na wyprawę, żeby mieć Pippina na oku. Jestem też ciekaw co będzie z Frodem, bo Aragorn strasznie się na niego napalił. Oczywiście Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje! Mam nadzieję, że spróbuje…
Dzień piętnasty:
Boromir uczył nas walki mieczami. Typowy człowiek — chowa miecz w spodnie i mówi: „Uzyjcie waszych krótkich ostrzy, żeby go wydostać!”. Boromir chciał coś od włosów Froda, a Aragorn kompletnie wyleciał mu z głowy. Ludzie są tacy zabawni. Przyłapałem Pippina jak podglądał Elfa robiącego swoje poranne ćwiczenia. Na szczęście udało mi się odwrócić jego uwagę bakłażanem. A co ja zrobię jak skończą mi się warzywa?!
Dzień szesnasty:
Boromir chciał żebym poszedł z nim na spacer. Acha, takiego! Nie dam się nabrać na tę starą sztuczkę z graniem na Rogu Gondoru. Nie dam. Nie dam!
No dobra… tylko ten jeden raz…
Dzień dziewiętnasty:
Jestem w kiepskim nastroju. Boromir powiedział do mnie Pippin w najmniej odpowiednim momencie. Powiedziałem mu, że do cholery nazywam się Merry i ta szczególna więź łączy nas już od trzech tygodni! Ale on tylko uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że on nie odróżnia mnie od Pippina. Jestem skazany na Nieuchronne Zastępstwo Pippina, nawet w kwestii romansu. Rozważam dramatyczną zmianę fryzury. Irokez?
Dzień dwudziesty:
Mam irokeza, ale i tak nikt tego nie widzi, bo w kopalniach Morii jest bardzo ciemno. W nocy zakradł się do mnie Legolas. Powiedział mu, że do cholery NIE JESTEM Pippinem! Legolas usmiechnął się i powiedział: „Nie wiele się różnicie, nie?”. Odchodząc złamał moją marchewkę. Poprosiłem Gandalfa, żeby ją naprawił, a ten powidział: „Głupi Tooku! Nie mam czasu zajmować się Twoimi warzywami!”. Nie poprawiałem go tylko dlatego, że boję się tej jego czapki…
Dzień dwudziesty drugi:
Gandalf spadł w przepaść. Marchewka Tooka razem z nim. Robiłem wszystko, żeby pocieszyć Pippina, ale ten znalzł ukojenie w nagim przedstawieniu Legolasa. To było silmarillion w wersji musicalu. Nie mogłem patrzeć, za dużo wysokich wymachów nogą…
Dzień dwudziesty ósmy:
W Lothlorien. Odwiedziło mnie pięćdziesiąt Elfów i jeden świstak. WSZYSCY byli przekonani, że jestem Pippinem. Oczywiście Pippina nigdzie nie ma — pewnie polazł gdzieś z Boromirem. Ktoś musi coś zrobić. Świstak był bardzo nachalny…
Dzień trzydziesty:
Porwani przez Orki. Wszystko zgodnie z planem. Powiedziałem Pippinowi, że nie będę starał się przegryźć jego więzów. Wydawał się być z tego powodu zadowolony. Poczekam, aż zda sobie sprawę, że to on będzie musiał przegryźć moje. Dodam, że Orki dały mi wielką marchewę w zamian za to, że narysowałem Boromirowi wielką tarczę na plecach gdy nie patrzył… Po prostu piękny dzień!
Dzień 1
Właśnie otworzyłem gwiazdkowy prezent od Saurona. Śliczny, śliczny, śśśśliiiiiczny pierścionek!
Dzień 1,000,967
Dostałem pudełko czekoladek na gwiazdkę od Saurona. Jak zwykle zeżarł wszystkie z toffi, a mnie zostawił te truskawkowe. Oj, ciężka dola sługi…
Nadal jestem bezcielesny.
Dzień 1,001,056
Bardzo znudzony. W Barad—Dur nie mam nic lepszego do roboty, więc gram w scrabble z Orkami. To doprawdy jest bardzo denerwujące, bo one znają tylko ciemny język Mordoru. Spróbuj przeliterować Azg Nazg Gimbatul, aby dostać potrójną premię słowną… Łatwe?
Tak właśnie myślałem!
Dzień 1,001,102
Podejrzewam, że Sauron coś knuje. Natknąłem się dziś na niego jak miał na sobie świecący tusz do rzęs. Myślę, że będzie szczęśliwy gdy odzyska ciało. Wreszcie będzie mógł włożyć tę małą czarną…
Dzień 1,001,105
Tak, Sauron coś kombinuje. Dał rozkaz wylotu i pochwycenia jakiegoś hobbita i jego bliskiego przyjaciela, którzy jakoś posiedli pierścień…
Niestety, moja sugestia, żeby umieścić zdjęcie tego pierścienia na kartonikach z mlekiem została zignorowana.
Dzień 1,001,106
Dostałem wypaśnego konia!
Nie takiego konia… chodzi o żywego.
YEAH!
Ale jest też minus — nadal jestem bezcielesny…
Dzień 1,001,107
Dziś wieczorem byłem bliski pochwycenia powiernika pierścienia, ale dostałem napadu śmiechu, gdy zobaczyłem jak powiernik i jego trzej przyjaciele się przytulali.
Podejrzewam, że Gandalf wybrał hobbita na powiernika bardziej ze względu na jego niebieskie oczy i pełne usta, niż ze względu na heroiczną budowę…
Dobra, co mi tam. Złapię przystojniaczka i jego kurduplowatych kumpli w Bree. Już nie mogę się doczekać tej rzeźni… Rany ale będzie jatka!
Dzień 1,001,109
Cholerny Aragorn. Niech szlag trafi jego potomków. Tych nikomu nieprzydatnych ludzików, których kręcą hobbity. Syna Arathorna zaopiekował się powiernikiem. Cały czas czekałem w Bree, gdzie Sauron kazał zastawić pułapkę. Walka się nie odbyła. Za to mieszkańcy Bree byli bardzo dobrze poinformowani.
Drinki: 10 Mai Tais (potem nabiłem oberżystę na kij od szczotki)
Zabici: 17 ludzi, he he, ale jestem niegrzeczny…
Dzień 1,001,115
Śledziłem następcę Isildura i zgraję hobbitów przez sześć dni.
Aragorn leci na powiernika. Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje.
Dzień 1,001,116
Trochę się rozbrykałem z próbą porwania powiernika. Aragorn zrobił się bardzo zaborczy i podpalił mnie. A Sam faktycznie próbował mnie zabić. Dopiero później się zorientowałem, że pociągnął mi patelnią po kolanach…
Dzień 1,001,119
Poznałem elfkę laskę Aragorna. Tak się obśmiałem, że ten zboczeniec na punkcie hobbitów mógłby mieć dziewczynę, że się władowałem w rzekę. Koń nie żyje, zbroja cała zardzewiała. Muszę wrócić do Mordoru po wazelinę.
Naprawdę potrzebuję ją tylko do zbroi…
Dzień pierwszy
Dałem się nabrać na anonimowe spotkanie Istot Które Kręcą Hobbity w Górach Mglistych.
Głupi Sauron złapał mnie…
Dzień piąty
Jestem więziony przez Orków w Barad—Dur. Zmuszają mnie do oglądania „Uwolnić orkę” na okrągło, dopóki się nie poddam i nie powiem im gdzie jest pierścień. Przez ostatnie stulecia tortury stały się znacznie perfidniejsze. Ale pozostanę silny. Nie poddam się!
Dzień szósty
Orkowie zmienili film na „Titanica”. Nie mogłem wytrzymać. Powiedziałem im gdzie jest pierścień…
Dzień ósmy
Uciekłem z Mordoru! Udało mi się dotrzeć do Shire. Jednak jestem zawiedziony. Przez ostatnie kilka tygodni nikt nie odpowiedział na ogłoszenie w Shire Weekly.
„Bezzębna, lekko zielonkawa istota poszukuje niebieskookiego hobbita z kręconymi włosami. Musi lubić łażenie w ciemnościach, szukanie skarbów i mówienie do siebie w trzeciej osobie. Tylko niepalący!”
Dzień dziesiąty
Wreszcie dorwałem powiernika pierścienia w Rivendell. Jednak nie mogę do niego podejść, bo cały czas siedzi w wannie, a ja po torturach mam strach do wody (każdy by miał, gdyby obejrzał 300 razy „Titanica”!).
I do tego truskawkowe mydło! Błe! Nienawidzę truskawek!
Dzień jedenasty
Nie udało mi się podsłuchać rady. Utknąłem w szafie, bo Elrond przymierzał ciuszki Arweny przed lustrem, cały czas mrucząc coś o Legolasie, który nie jest najpiękniejszym… Ach, brak mi dni, gdy ludzie byli ludźmi, krasnoludy krasnoludami, a elfy nosiły spodnie. Choć trzeba przyznać, że Legolas ma dziwaczne poczucie koloru.
Dzień trzynasty
Opuściłem Rivendell podążając za drużyną pierścienia. Wysłałem Elrondowi anonimowy liścik o tym, że purpurowy nie pasuje do jego karnacji. Spodziewam się krzyków wściekłości przez całą drogę do Rohanu. Będzie ubaw…
Dzień piętnasty
Nie wierzę! Ludzie nadal wyrywają towarek na tę starą sztuczkę z graniem na Rogu Gondoru.
Żal mi jedynie dziedzica Isildurum który nie ma takiego rogu (a hobbity nie chcą oglądać jego owłosienia), bo on na pewno leci na Froda. Sam zabije go, jeśli ten będzie coś kombinował.
Dzień trzydziesty
Zimno w górach. Wszyscy chcą nieść Froda pod górkę… a mnie nikt! Schowałem się w plecaku Legolasa. Zawartość tego worka nie najlepiej wpłynęła na mój żołądek. Cały aż kleję się od odżywek i innych dupereli do włosów. Mam nadzieję, że niczego nie zauważy…
Dzień trzydziesty pierwszy
Bardzo ciemno w kopalniach Morii. Ciężko się ich śledzi. Ale cały czas podążałem za głosem Legolasa, który narzekał na klejący się plecak i zimne powietrze pod ziemią, które szkodzi jego skórze. Wkurzony Gandalf wplątał mu gumę do żucia we włosy. Po namyślę wolę Gandalfa — zawsze ma gumę.
Dzień trzydziesty trzeci
Spotkałem Balroga w jego tradycyjnym wdzianku kawalera. Wciąż ma pretensje do Gandalfa. Powiedziałem mu, że najlepszym rozwiązaniem jest poważna rozmowa z Szarym. Gandalf musi wiedzieć, że są z Balrogiem zupełnie odmiennymi osobami, o systemie wartości i sposobie życia, które stoją ze sobą w sprzeczności. Tutaj nie ma miejsca na namiętność i romanse. A Balrog na to, że to brzmi jak te nowoczesne psychobzdury! Powiedziałem mu, że musi wyjść z drugiej ery i zacząć żyć teraźniejszością!
Dzień trzydziesty czwarty
Balrog i Gandalf jakoś się nie dogadali i woleli się pozabijać. No dobra, może jednak nie jestem najlepszą swatką na świecie…
Z zazdrością patrzyłem jak wszyscy pocieszają i tulą hobbita. A mnie to nikt nie przytuli! I to tylko dlatego, że jestem trochę pokraczny i oślizgły. To takie niesprawiedliwe — Gimli wygląda nie wiele lepiej, a wciąż jest pieszczony przez Boromira!
Dzień trzydziesty szósty
Lothlorien. Zastawiłem pułapkę na powiernika i chciałem odciągnąć od niego pozostałe hobbity, rozstawiając wszędzie marchewki. Pech chciał, że Legolas znalazł marchewki i zrobił sobie z nich maseczkę na twarz. Aragorn był zakłopotany widząc elfa z rudą papka na mordzie. Legolas tłumaczył się, że już nie młodnieje… Aragorn stwierdził, że starszy też się nie robi…
Dzień trzydziesty dziewiąty
I znowu nikogo nie zaliczyłem. Chyba zwaliłem sprawę z powiernikiem. Po tym jak odgryzłem palec Frodowi i ukradłem mu pierścień, pewnie nie będzie się chciał ze mną umówić… Ale ja się tak łatwo nie poddam. Najpierw jednak muszę pozbyć się Sama.
Dzień pierwszy
Zerwałam dziś z Aragornem. Nalegał, żebym przyjęła drewnianą fajkę i szorty na Walentynki (ja prosiłam o koszulkę nocną). Kazałam mu iść precz z Rivendell.
Dzień drugi
Znudzona i samotna. Już żałuję odesłania Aragorna. No to co, że chciał żebym nosiła kręconą perukę i skakała na czworaka w tych intymnych chwilach? Jestem pewna, że inni mają jeszcze gorsze odbicia. Chciałabym gustować w Elfach, ale od kłótni z Glorfindelem w drugiej erze i oskarżeniu mnie o skopiowanie jego fryzury, jakoś mi przeszła ochota na moją rasę…
Dzień trzeci
Ktoś znowu przymierzał moje sukienki. Wszystkie są rozciągnięte i bezkształtne, zwłaszcza purpurowa.
Dzień szósty
Legolas się wściekł, gdy oskarżyłam go o noszenie moich rzeczy. Powiedział, że niszczę jego męskość. Jego co?
Dzień jedenasty
Legolas nadal jest zły. Mówi, że pozostałe Elfy nabijają się z niego przez te sukienki. Mówi, że już nie traktują go jak mężczyznę. Chyba nie było go na ostatnim zebraniu, gdy jego ojciec mówił o nim: „najbardziej gejowaty z gejów jaki był w tym lesie”. A może po prostu tego nie zrozumiał… Jest strasznie piękny, ale nie za mądry.
Dzień trzynasty
Nuda, nuda, nuda. Może wypuszczę się z Rivendell ku nowej przygodzie… albo zakupom!
Dzień piętnasty
Zawędrowałam aż do cieśniny Rohanu, żeby się przekonać, że nie ma żadnej cieśniny ROhanu. Nawet Republiki bananowej… Cholerna reklama!
Dzień siedemnasty
Poszłam do Bree. Barman widział ostatnio Aragorna. Powiedział: „Aaa, chodzi o tego koleżkę co go kręcą Hobbity?!”. Powiedziałam mu, że musiał go pomylić z jakimś innym Aragornem synem Arathorna. Na co on powiedział: „No… ten Jeszcze—Nie—Król, tak?”. Nie odpowiedziałam. Niektóre buraki nie zasługują na moją rozmowę!
Dzień osiemnasty
Śledziłam Aragorna przez dwa dni. Nigdy wcześniej nie widziałam Hobbitów z bliska. Nagle pomysł z kręconą peruką i owłosionymi stopami zaczyna do mnie docierać. Bardzo denerwujące… Och, słodka zemsto!
Dzień dwudziesty
Czy on kiedykolwiek myje te włosy, kiedy mnie nie ma w pobliżu?
Dzień dwudziesty drugi
To już oficjalne. Aragorna kręcą Hobbity. I leci na niebieskookiego Hobbita — Froda. Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje.
Dzień dwudziesty czwarty
Udało mi się porozmawiać z Samem na osobności. Wyjaśniłam mu dokładnie jak można skutecznie i cicho zabić człowieka używając widelca i recepturki. Obróciłam go i lekko popchnęłam w stronę Aragorna… oczywiście bez podtekstów.
— Ale my go potrzebujemy, żeby chronił Froda, przerażając Pani Elf…
Hobbickie mięczaki! Tracę cierpliwość.
Dzień dwudziesty szósty
W końcu zdecydowałam się sama zająć Aragornem i już miałam podciąć jego zdradzieckie gardło, kiedy rozkojarzyło mnie wycie z bólu powiernika. Cholera. Ten Hobbit jest nawet przystojny. Cały czas muszę sobie powtarzać: „Niedostępna królowa Elfów. Niedostępna królowa Elfów.”. Ale nadal nie mogę uwierzyć, że pociąga mnie ten na wpół martwy kurdupel…
Dzień dwudziesty siódmy
Goniły mnie Nazgule. Cholera! Wracam do Rivendell.
Dzień dwudziesty dziewiąty
No żesz kur… Nie mogę zbliżyć się do Powiernika Pierścienia, bo Sam zawsze jest w pobliżu. No i jeszcze Aragorn kręci się najbliżej jak może. Przyłapany przez Sama powiedział, że szukał guzika… palant!
Dzień trzydziesty
Hobbity zaczynają mnie wnerwiać. W kuchni burdel i skończyły się marchewki. W łazience jeszcze większy burdel i skończyło się truskawkowe mydło. A Legolas sam jest jak z burdelu — nie chce żebym szła na naradę, bo on wtedy nie będzie najpiękniejszy!
Dzień trzydziesty drugi
Cały dzień spędziłam kręcąc się po moście. Starałam się wyglądać pięknie, żeby Aragornowi gały z orbit wyszły. Kiedy przyjechał powiedziałam mu, że wiem, że kręcą go hobbity. Na co on, że Isildura też kręciły i że stara się podążać jego ścieżką. „Jesteś potomkiem Isildura, a nie Isildurem!” krzyknęłam, a on tylko pokręcił głową, westchnął i odjechał. Mamrotał coś pod nosem, że gdybym tylko była niższa i miała większe stopy…
Dzień czterdziesty
Spędziłam całą noc z Gimlim. A niech go! Ten jego ogromny… topór! Jestem padnięta… Nie chcę słyszeć o Hobbitach. Najlepsze są krasnoludy! No może jeszcze tylko jeden raz sobie zerknę na Sama i Frodo w kąpieli. W końcu nie na darmo wykradłam klucz do łaźni Aragornowi z kieszeni…
Dzień 1
Zerwałem z Isildurem. Nie dość, że kręciły go tylko hobbity, to jeszcze nalegał na noszenie tandetnej biżuterii wbrew moim radom. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ludzie nie tylko są najsłabszą rasą Śródziemia, ale także nie potrafią dobierać dodatków!
Przy okazji. Wygraliśmy wielką bitwę, Sauron pokonany. Splądrowałem Barad—dur, ale nic nie nadawało się do zabrania do domu. Styl meblowania Saurona zbytnio idzie w kierunku dekadenckiej czerni.
Dzień 3
Islidur został zaatakowany przez Orki i zabity. Mówiłem mu, że ta tandetna biżuteria przyciągnie tylko same najgorsze typki.
Dzień 200 045
Ale nudy w Rivendell. Postanowiłem zwołać naradę i nazwać ją moim imieniem. Zaproszę wszystkich szlachetnych mężczyzn ze Śródziemia, którzy również się nudzą. Brawa dla mnie!
Mam nadzieję, że Legolas sobie odpuści. Nadal pamiętam tę bibkę z drugiej ery, kiedy zniknął z dwoma galonami mojego truskawkowego płynu do kąpieli, butlą oleju i trzema hobbitami, które chyba wpadły mu w oko.
Dzień 200 048
Cholercia. Legolas pierwszy odpowiedział na moje zaproszenie. Mam nadzieję, że nie użyje tego cholernego różu na który jestem uczulony. Ale zaproponował, że przyniesie Twistera, co byśmy mogli sobie pograć. Razem z kulą do disco, którą pożyczyłem sobie od Saurona w pierwszej erze, powinna być niezła zabawa.
Dzień 200 050
Niespodziewanie nawiedził mnie Gandalf i to tylko po to, żeby pogadać o walce jaką stoczył z Sauronem. Puściłem to mimo uszu – czy ja wyglądam na Kasię z Bravo, że każdy z problemem wali do mnie?
Dzień 200 051
Gandalfowi nie spodobał się ani pomysł z Twisterem, ani z polką jako hymnem zebrania rady. Zamiast tego chce żebyśmy gadali o nudnym losie Śródziemia, pokonaniu zła, bla bla bla… Jak pragnę zdrowia! Czemu wszyscy mamy cierpieć, bo Isildur miał zły gust do biżuterii?!
Dzień 200 059
Gandalf zmusił mnie do oddania kuli Sauronowi. Powiedział, żebym przeanalizował swoje priorytety. Jak jest taki mądry, to niech sam gada na zebraniu, bo to on zaciekawił wszystkich swoją sztuczką ze szpiczastym kapeluszem. Glorfindel tak się przestraszył tej sztuczki, że uspokoiło go dopiero halfingowe ziele. Te Elfy to teraz takie mięczaki robią…
Dzień 200 061
W końcu wszyscy dotarli na imprezkę… eee… to znaczy na śmiertelnie nudne Zebranie Tajnej Rady, bleee. Chciałem przebrać się w jedwab i natrafiłem na Hobbita w ogródku. Na początku myślałem, że to fajansowa figurka ogrodowa… Powiedział, że ma na imię Pippin. Może Isildur miał rację, może coś jest w tych Hobbitach?
Dzień 200 068
No dobra, kto do k*rwy używał mojego truskawkowego płynu do kąpieli?
Na pewno nie Aragorn, sądząc po stanie jego włosów…
Dzień 200 071
Głośne pluski dochodzą z łazienki na pierwszym piętrze. Nikt nie może z niej skorzystać od kilku godzin. Do tego Legolas niańczy ludzi w holu, Boromir gapi się na kawałki Narsila i wciąż gada o krasnoludzkich kowalach, Gandalf cały czas szuka kogoś do swojej sztuczki ze szpiczastym kapeluszem… AAAA!
Chciałem odpocząć w ogrodzie i odkryłem, że ktoś powyrywał wszystkie marchewki. Czy nigdzie już nie znajdę spokoju?!
Dzień 200 072
Nie zgodziłem się, żeby Arwena wzięła udział w obradach rady. Gdyby przyszła zobaczyłaby, że pożyczyłem sobie jej tiarę.
A przecież tiara i tak najlepiej wygląda na mnie!
Dzień 200 075
Rada jest nudna jak flaki z olejem. Powiedziałem kilka razy „ZAGŁADA” w dramatycznych momentach, ale na powierniku pierścienia i tak nie zrobiło to wrażenia. Był zajęty podziwianiem Aragorna, który robił mnóstwo komentarzy odnośnie miecza Hobbita. Lepiej żeby uważał, Sam zabije go jeśli ten czegoś spróbuje.
Chciałem się pocieszyć przymierzając purpurową sukienkę Arweny. Jestem pewien, że ktoś mnie podglądał, bo słyszałem chichot z szafy. Nie rozumiem tylko skąd ten śmiech – purpurowy wygląda na mnie bosko!
Dzień 200 076
Drużyna pierścienia wyrusza jutro. Zdecydowałem się zabrać Pippina na pożegnalną wycieczkę po Rivendell. Podczas wycieczki purpurowa sukienka rozciągnęła się troszkę. Mam nadzieję, że Arwena niczego nie zauważy – jest taka zaborcza jeśli chodzi o jej ciuchy. A w czasach wojny jest o wiele trudniej sprowadzić materiał na ciuszki.
Pippin powiedział, że purpurowy to mój kolor. Kochany chłopak!