Catherine Mann Seks na pozegnanie



Catherine Mann


Seks na pożegnanie


The Tycoon Takes a Wife







PROLOG



Madryt, Hiszpania


Chętnie obsypałby ją klejnotami.

Jonah Landis delikatnie pogłaskał nagie ramię śpiącej obok kobiety, zastanawiając się, który z rodzinnych klejnotów najlepiej pasowałby do jej ciemnych włosów. Rubiny? Szmaragdy? A może słodkowodne perły? Przesunął dłońmi od jej ramienia do obojczyka. Na delikatnej kremowej skórze pozostał ślad jego świeżego zarostu.

Zwykle nie sięgał do rodzinnego skarbca, żył z własnych pieniędzy, które zarabiał dzięki inwestycjom. Dla Eloisy zrobiłby wyjątek.

Przez kraty z kutego żelaza w oknach siedemnastowiecznej rezydencji, którą wynajął na lato, wpadało światło wczesnego poranka. Lekki wiatr poruszał płóciennym baldachimem. Z początku Jonah nie zdawał sobie sprawy, że Eloisa jest Amerykanką. Spacerując wśród ruin hiszpańskiego zamku, wydawała się u siebie. Miała egzotyczną urodę. I była diabelnie seksowna. Kiedy chodziła po rusztowaniu, robiąc notatki, Jonah przestał śledzić bieg rozmowy, którą prowadził ze współinwestorami.

Przez większość osób Jonah uważany był za najbardziej impulsywnego członka rodziny Landisów. On jednak nie dbał o to, co myślą o nim inni. W życiu zawodowym, a także prywatnym, podejmował ryzyko, lecz zawsze skalkulowane. I zawsze mu się to opłacało.

Jak dotąd.

Ostatniej nocy po raz pierwszy działał impulsywnie. Najzwyczajniej w świecie wskoczył do łóżka z tą intrygującą kobietą. Nie był pewien, jakie skutki będzie miała ta decyzja, ale wiedział, że spędzą razem fantastyczne lato.

A później? Powoli, nie muszą się spieszyć.

Kobieta westchnęła, przewróciła się na bok, położyła; rękę na jego biodrze.

Zaspałam?

Wciąż nie podnosiła powiek. W jej ciemnych głębokich oczach widział dumę otomańskiej księżniczki.

Podczas zebrań dotyczących historycznej rekonstrukcji, nad którą pracował, Jonah stracił sporo czasu na myśli o Eloisie.

Zerknął na cyfrowy zegar na rzeźbionym orzechowym stoliku.

Dopiero szósta. Do śniadania jeszcze dwie godziny.

Wtuliła głowę w puchową poduszkę, czarne włosy kontrastowały z białą bawełną.

Taka jestem senna.

Nic dziwnego. Przez większą część nocy uprawiali seks... w przerwach ucinali sobie krótką drzemkę, brali prysznic... znów się kochali. No a wcześniej wypili kilka drinków. Jonah ograniczył się do dwóch, Eloisie zaszumiałoby w głowie chyba już po jednym. Odgarnął jej z twarzy długie włosy, gładkie i jedwabiste.

Powinien przynajmniej na krótki czas odpuścić, bo potrzebowała odpoczynku, ale znowu jej pragnął.

Kiedy wstał z łóżka, poczuł na nagim ciele dotyk rześkiego porannego powietrza.

Zadzwonię na dół i poproszę, żeby przynieśli śniadanie. Chciałabyś coś zamówić?

Eloisa położyła się na plecach, wciąż z zamkniętymi oczami. Przeciągnęła się. Zsuwająca się kołdra odsłoniła jej krągłe piersi.

Wszystko jedno – odparła sennie. – Mam cudowny sen... – urwała, marszcząc czoło. Zerknęła spod czarnych jak atrament rzęs, lekko unosząc powieki. – Jonah?

Tak, to ja. – Włożył jedwabne bokserki i sięgnął po telefon.

Potoczyła wzrokiem po pokoju, jakby próbowała ustalić, gdzie się znajduje.

Podciągnęła kołdrę i uniosła rękę do twarzy. Nagle znieruchomiała, ściągając brwi.

Co się stało?

To niemożliwe, by po takiej nocy okazała się nieśmiała. Nawet nie zgasili światła.

Jonah? – powiedziała ton wyżej, niemal piskliwie.

Opadł na skraj łóżka i czekał. Wymyślił już pięć różnych rozrywek na wspólne lato.

Eloisa wyciągnęła rękę, szeroko rozkładając palce. Wpadające przez okno słońce odbiło się od prostej złotej obrączki, którą Jonah włożył jej na palec minionego wieczoru. Nerwowo zamrugała, patrząc z przerażeniem.

O mój Boże. – Okręciła obrączkę wokół palca. – Co myśmy zrobili?




ROZDZIAŁ PIERWSZY


Pensacola, Floryda Rok później – Zdrowie przyszłej panny młodej, mojej małej księżniczki.

Toast ojca narzeczonej płynął z pokładu statku, niesiony przez ciepły wiatr do siedzącej na nabrzeżu Eloisy Taylor. Eloisa moczyła w wodzie zatoki obolałe stopy, śmiertelnie zmęczona organizowaniem przyjęcia zaręczynowego przyrodniej siostry. Jej ojczym, poborca podatkowy, zrobił dla Audrey, co w jego mocy, a nawet więcej, bo nic nie było za dobre dla „małej księżniczki”

Echo pobrzękującego szkła łączyło się z pluskiem wody. Kolacja dobiegła końca, ale nikt nie zauważył braku Eloisy. Była w tym dobra, pomagała innym, lecz sama wolała pozostać w cieniu.

Organizacja tego przyjęcia popchnęła ją do rozmyślań o jej przysiędze małżeńskiej, której nigdy nikt nie świętował. Nawet jej rodzina nie miała o niczym zielonego pojęcia. Dzięki Bogu za szybki rozwód, który zakończył zawarte pod wpływem impulsu małżeństwo.

Zazwyczaj udawało jej się nie wracać do tego myślą, ale było trudniej, gdy dwadzieścia cztery godziny na dobę miała do czynienia z przepełnioną szczęściem Audrey. W dodatku dzisiaj Jonah zostawił jej na poczcie głosowej zagadkową wiadomość. Nawet po roku od rozstania rozpoznała jego seksowny bas.

Eloiso, to ja, musimy porozmawiać.

Odrzuciła do tyłu koński ogon, drżąc na samo wspomnienie dotyku Jonaha.

Rok temu zaspokajała ciekawość dotyczącą własnych korzeni, dziedzictwa związanego z jej rodzonym ojcem. Letnia przygoda doprowadziła ją do mężczyzny, który absolutnie się dla niej nie nadawał. Zagroził jej starannie chronionemu światu i głęboko skrywanym tajemnicom.

Odsunęła od siebie wspomnienie Jonaha. Zbyt wiele wspomnień, a poza tym rozwiedli się i Jonah należał już do czasu przeszłego. Zresztą ich trwające dobę małżeństwo nigdy się dla niej nie liczyło. Powinna zignorować Jego wiadomość, zablokować numer.

W wodzie pluskała się ryba, liny żaglówek stukały o maszty.

Rytmiczne znajome dźwięki brzmiały kojąco. Eloisa chłonęła je łapczywie, czerpiąc z nich tyle pociechy, ile tylko się dało. Szmaragdowa woda odbijała księżyc w pełni.

W liściach palm szeleścił wiatr.

Gdzieś niedaleko rozległ się pomruk silnika.

A zatem koniec błogiej samotności. Wyjęła z wody jedną, potem drugą stopę i zerknęła przez ramię. Zbliżała się do niej limuzyna. Czyżby spóźnieni goście?

I to mocno spóźnieni, bo tańce po kolacji już dawno się rozpoczęły. Sięgając po sandały, patrzyła na długi czarny samo– chód, który zbliżał się do nabrzeża.

W świetle księżyca wyraźnie lśniła kratownica ekskluzywnego Rolls–royce’a.

Pasażer ukrywał się za przyciemnionymi szybami. Eloisa poczuła się nagle jak przyszpilony w gablocie motyl. Teren prywatny powinien być bezpieczny. A jednak czy gdziekolwiek jest całkiem bezpiecznie, zwłaszcza po ciemku?

Poczuła gęsią skórkę. O narzeczonym Audrey szeptano, że ma podejrzane koneksje. Ojczym widział tylko jego dolary i nie przejmował się, że pieniądze nie pochodzą z najbardziej uczciwych źródeł.

Chociaż żaden z tych podejrzanych znajomych nie miał powodu skrzywdzić Eloisy, powinna wrócić na przyjęcie.

Poderwała się na równe nogi.

Limuzyna przyspieszyła.

Zdenerwowana Eloisa pomyślała z żalem, że prócz studiów z bibliotekoznawstwa powinna była zaliczyć kurs samoobrony.

No dobrze, nie miała powodu, by wpadać w panikę. Opuściła ręce i powoli ruszyła przed siebie. Jeszcze jakieś trzydzieści metrów i zawiadomi członka załogi przy trapie. Potem zniknie w tłumie tancerzy pod łańcuchami białych lampek. Za jej plecami głośniej zamruczał silnik. Eloisa wydłużyła krok i przyspieszyła.

Oddychała z coraz większym trudem. Obcas jej szpilek utknął w szparze między deskami. Kiedy go wyciągnęła, samochód znalazł się tuż za nią.

Tylne drzwi samochodu otworzyły się szeroko i zablokowały jej drogę. Nie mogła iść naprzód, mogła wsiąść do samochodu albo wskoczyć do wody. Lub zawrócić, oddalając się od łodzi. Rozejrzała się, szukając pomocy. Czy któryś z siedemdziesięciu pięciu potencjalnych świadków skaczących w rytm starego przeboju Kool and the Gang zauważy ją albo usłyszy?

Z drzwi limuzyny wysunęła się noga w czarnych spodniach. Widok mokasyna ze skóry pytona z kolekcji Ferragamo przyspieszył jej tętno. Znała tylko jednego mężczyznę, który nosił takie buty. Była zła, że nadal tak dobrze je pamięta.

Zaczęła się wycofywać, przyglądając się wysiadającemu mężczyźnie. W duchu modliła się, by jakiś cud wybawił ją z opresji. Może zobaczy siwe włosy?

Piwny brzuch?

Zyskałaby pewność, że to na pewno nie jest Jonah.

Nie miała szczęścia. Mężczyzna o atletycznej, a jednocześnie smukłej sylwetce był ubrany na czarno. Górny guzik koszuli miał rozpięty, krawat poluzowany. Brązowe włosy sięgały ramion. Zaczesane do tyłu podkreślały mocną szczękę.

O wiele bardziej znajomą niż jakiekolwiek buty. Eloisa zobaczyła przed oczami wirujące mroczki.

Mężczyzna odwrócił się, stając do niej twarzą, światło księżyca rozjaśniało kasztanowe pasemka w falujących włosach. Ciemne okulary skrywały oczy.

Okulary przeciwsłoneczne w nocy? Ukrywał się czy był tak próżny?

Spodziewała się, że jej były mąż nie zadowoli się nagraniem wiadomości. To nie w stylu potomka słynnej w świecie rodziny.

Jonah Landis zdjął okulary, zerknął na zegarek i uśmiechnął się.

Przepraszam za spóźnienie. Przyjęcie już się skończyło?

Do diabła z przyjęciem. Jonah chciał się dowiedzieć, dlaczego Eloisa nie powiedziała mu całej prawdy, kiedy rok wcześniej domagała się rozwodu.

Chciał też wiedzieć, czemu został porzucony.

Osłupiała mina Eloisy, która zamarła w pół kroku byłaby bezcenna, gdyby Jonah nie był taki wściekły. Jak się właśnie dowiedział, to z jej powodu ich rozwód nie był prawomocny.

Gdy przed rokiem poznał ją w Madrycie, natychmiast stracił dla niej głowę.

Patrząc teraz na Eloisę, pomyślał, że wcześniej nie zwrócił uwagi na pewne szczegóły, które dałyby mu do myślenia. Na przykład na to jak świetnie odnajdywała się w Hiszpanii i jak tam pasowała.

Wiatr przylepił do jej ciała jedwabną beżową suknię. Ciemność płatała Jonahowi figle. Miał złudzenie, że widzi Eloisę prawie nagą, ubraną tylko w przemieszczające się cienie.

Zdawała sobie z tego sprawę, wybierając tę suknię Zapewne nie. Eloisa wydawała się nieświadoma swojego uroku, co tylko zwiększało jej seksapil.

Ciemne włosy ściągnęła w koński ogon. Gładka fryzura sprawiała, że brązowe oczy wydawały się jeszcze większe. Choć wargi ledwie musnęła błyszczykiem, odsuwała w cień większość supermodelek.

Kiedy zdobędzie jej podpis na dokumentach rozwodowych, więcej jej nie zobaczy. Tak w każdym razie po stanowił. Nie miał ochoty po raz drugi doświadczać jej zmiennych nastrojów. Nie zdawał sobie sprawy, że wy–powiadając sakramentalne tak, była pijana. Nazajutrz go spoliczkowała, a zaraz potem zniknęła. Lepiej zapomnieć o takiej kobiecie.

Dotąd tak właśnie myślał. Teraz, gdy znów ją ujrzał, poczuł, jakby dostał obuchem w głowę.

Zdusił podniecenie, które w nim obudziła, i próbował się skupić. Potrzebował jej podpisu na dokumentach i z jakiegoś powodu nie chciał zostawić tej sprawy prawnikom. Być może miało to coś wspólnego z potrzebą definitywnego zamknięcia tego rozdziału.

Eloisa wyciągnęła obcas spomiędzy desek i mocno stanęła na nogach, zaciskając zęby.

Co tu robisz?

Przyjechałem ci towarzyszyć na przyjęciu zaręczynowym twojej siostry. – Oparł łokieć o drzwi limuzyny. – Nie mogę pozwolić, żeby moja żona była sama na przyjęciu.

Cii! – Rzuciła się naprzód z wyciągniętą ręką, którą zatrzymała na wysokości jego warg, jakby wstydziła się zasłonić mu usta. – Nie jestem twoją żoną.

Jonah chwycił jej rękę, kciukiem pocierając palec, na który włożył jej obrączkę.

Cholera, to znaczy, że miałem halucynacje, wyobraziłem sobie nasz ślub w Madrycie.

Eloisa wyszarpnęła rękę.

To nie pora na kłótnie.

Nie musimy się kłócić. Zjedzmy coś i porozmawiajmy. – Przyglądał się, jak przesunęła dłoń wzdłuż uda i przypomniał sobie, jak wargami dotykał jej miękkiej kremowej skóry.

Eloisa patrzyła na niego w milczeniu.

Żartujesz sobie ze mnie?

Wsiądź do auta, to się przekonasz.

Obejrzała się na statek.

Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.

Boisz się, że cię porwę?

Nie bądź śmieszny. – Zaśmiała się nerwowo, jakby rzeczywiście bała się porwania.

To co cię powstrzymuje? Chyba że chcesz porozmawiać tutaj. – Wskazał głową na pełen gości statek. Chyba jednak nie.

Obejrzała się znów przez ramię. Choć na razie nikt nie zwracał na nich uwagi, nie miała pewności, jak długo to potrwa.

W przeciwieństwie do niej Jonah nie przejmował się opiniami innych.

Wiedział, że albo człowiek bierze sprawy w swoje ręce, albo pozwala, by ktoś nim rządził Uznawał tylko tę pierwszą opcję.

Uniósł brwi i czekał.

Dobra – rzuciła Eloisa.

Wsiadając do samochodu, patrzyła na Jonaha ze złością. Nawet go nie musnęła, sadowiąc się na fotelu.

Jonah zajął miejsce obok niej, zamknął drzwi i postukał w szybę dzielącą ich od szofera. Na razie, nie poda konkretny cel, kazał mu jechać przed siebie.

Dokąd jedziemy? – spytała Eloisa. Przyciemnionej szyby potęgowały wrażenie izolacji.

A dokąd chciałabyś jechać? Mam apartament Pensacola Beach.

Jasne. – Rozejrzała się, na moment zatrzymując wzrok na komputerze po lewej, po czym przeniosła spojrzenie na minibarek i plazmowy telewizor.

Widzę, że w ogóle się nie zmieniłaś. – Już zapomniał, jaka była drażliwa na punkcie pieniędzy. Wiele kobiet uganiało się za nim z powodu majątku i wpły–wów Landisów.

Oczywiście kiedy poznał Eloisę, nie miał pojęcia o jej koligacjach. O bogatych i wpływowych krewnych, przy których jego rodzina wypadała blado.

Jonah zdusił rodzącą się złość. By udowodnić, że potrafi nad sobą panować, przesunął palcami wzdłuż jedwabistego kosmyka jej czarnych włosów.

Eloisa gwałtownie odsunęła głowę.

Przestań. – Nerwowo poprawiła nawiew z wentylacji. – Dość tej gry. Chcę tylko wiedzieć, po co przyjechałeś. Akurat teraz.

Chciałem zobaczyć żonę. Czy to coś złego?

Byłą żonę. Wzięliśmy ślub, bo za dużo wypiliśmy.

Wzruszyła ramionami. – Wielu ludziom się to zdarza, nie tylko celebrytom.

Wystarczy sprawdzić rejestry ślubów w Las Vegas. Popełniliśmy błąd, ale już nazajutrz rano podjęliśmy odpowiednie kroki, żeby go naprawić.

Uważasz, że to błąd? Nawet te chwile między małżeńską przysięgą i pobudką? – Musiał jej to przypomnieć.

W jej ciemnych oczach przemknął cień pożądania.

Nie pamiętam.

Zaczerwieniłaś się – zauważył z satysfakcją, patrząc na nią w miękkim stonowanym świetle lampek zamocowanych na suficie. – Doskonale pamiętasz to, co było dobre.

Seks nie ma znaczenia – prychnęła.

Seks? Chodziło mi o jedzenie. – Spodobała mu się ta zabawa w kotka i myszkę. – Owoce morza były fantastyczne. – Rzeczywiście jedli pyszne danie, a zaraz potem zaczęli pić. Zanim się pobrali. Zanim się rozebrali.

Patrząc w oczy Eloisy, widział, że myślała o tym samym, choć zaraz potem ściągnęła wargi.

Jesteś idiotą.

Ale twoim idiotą. – Przynajmniej na razie.

Już nie. Uratowaliśmy sytuację. Jesteś moim byłym idiotą.

Gdyby to było takie proste! Bóg jeden wie, że w ciągu minionego roku bardzo się starał wymazać z pamięci Eloisę Taylor Landis.

A może raczej Eloisę Medinę Landis?

W kościelnych rejestrach natknął się przypadkiem na drobiazg, o którym zapomniała wspomnieć, a który zablokował ich rozwód w Hiszpanii.

Nie ulegało wątpliwości, że musi o niej zapomnieć, ale tym razem to on odejdzie.

I tu się mylisz. Tylko nam się wydawało, że naprawiliśmy błąd. – Lekko pociągnął ją za włosy. Jej oczy zalśniły. Spojrzał na prosty złoty łańcuszek na jej szyi i przypomniał sobie, jak tamtej nocy w wyobraźni stroił ją w klejnoty.

Potem się obudziła i dała mu jasno do zrozumienia, że nie spędzą razem lata.

Gwałtownie wciągnął powietrze. Przypomniał sobie cel swojej podróży – raz na zawsze z nią skończyć.

Raptem jednak zaczął się zastanawiać, czy nie byłoby bardziej satysfakcjonujące, gdyby jeszcze raz kochał się z Eloisą. Gdyby się przekonała, co straciła przez swoje tajemnice.

Delikatnie przesunął palce z jej końskiego ogona na policzek i odwrócił do siebie jej twarz.

Papiery rozwodowe są nieważne. Nie podałaś prawdziwego nazwiska.

Eloisa gwałtownie umknęła spojrzeniem.

Nie kłamałam, podałam prawdziwe nazwisko. – Wyprostowała się i spojrzała na niego. – Co masz na myśli, mówiąc, że papiery są nieważne?

Wydawała się szczerze zaskoczona, ale on już wiedział, że nie może jej ufać.

Mimo to kontynuował grę, by osiągnąć ostateczny cel – ostatnią noc z Eloisą.

Rozwód nie jest prawomocny. Nadal, moja droga, jesteś panią Landis.





ROZDZIAŁ DRUGI


Jonah na pewno żartował.

Eloisa wbiła paznokcie w skórzaną tapicerkę, poważnie rozważając, czy nie skorzystać z butelki bourbona, która stała w minibarku. Zrobiłaby to, gdyby nie fakt, że właśnie przez drinki z parasolką wpakowała się w tarapaty.

Robiła, co w jej mocy, by zatrzeć za sobą ślady. Matka często przypominała jej o zachowaniu ostrożności. Prosiła, żeby trzymała się w cieniu i nie wywoływała skandali. Żeby nigdy, ale to nigdy nie przyciągała badawczych spojrzeń.

Eloisa wyjrzała przez okno, ciekawa, dokąd jadą. Minęli znajdujące się na nabrzeżu salony kosmetyczne i sklepy z T– shirtami. W barach kwitło nocne życie. Wydawało się, że szofer rzeczywiście krąży po okolicy bez specjalnego celu.

Podpisaliśmy dokumenty rozwodowe – oznajmiła.

Zmrużył niebieskie oczy.

Tylko że zapomniałaś mi o czymś powiedzieć.

Eloisa przygryzła wargę, by powstrzymać słowa, które cisnęły jej się na usta.

Zbierając myśli, powiedziała sobie w duchu, że powinna być wdzięczna losowi, skoro Jonah nie odkrył jeszcze jej najnowszego sekretu. Poczuła ucisk w pustym żołądku. Próbowała się uspokoić, głęboko oddychając, ale musiała się pogodzić z dawno poznaną prawdą. Potrafiła się zrelaksować tylko podczas pracy w bibliotece.

A w tym luksusowym aucie, o ile dobrze widziała, nie było książek, w których mogłaby znaleźć pocieszenie. Oczywiście samochód był wyposażony w tak nowoczesne technologie, że można by stąd kierować małą armią.

Najwyraźniej Jonah lubił mieć świat w zasięgu ręki, a raczej palców. Ona w tej chwili nie miała czasu na takie rozrywki.

O czym mianowicie? – spytała. Do chwili obecnej nikt nie poruszał tego tematu, nikt o to nie pytał, nie naciskał, może uda się również teraz. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Jonah się zirytował.

Tak chcesz to rozegrać? Świetnie. – Pochylił się, aż poczuła zapach jego wody po goleniu. – Zapomniałaś wspomnieć o swoim ojcu.

Zacisnęła dłonie na materiale spódnicy.

Mój ojciec jest poborcą podatkowym z Pensacoli na Florydzie, gdzie jest mój dom. A skoro o tym mowa, czemu nie jesteś w swoim domu w Hilton Head w Karolinie Południowej?

Chwycił ją za nadgarstki, by przestała nerwowo ruszać dłońmi.

Nie mówię o twoim ojczymie, tylko o biologicznym ojcu.

Tego wieczoru Jonah nie dał się łatwo zbyć.

Opowiadałam ci o moim biologicznym ojcu. – Na samo wspomnienie mężczyzny, który zrujnował życie jej matki, poczuła dreszcz. – Kiedy mama mnie urodziła, była już sama. Mój rodzony ojciec to palant, który nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. – Niestety szczera prawda.

Ojciec, dla niej jedynie dawca spermy, złamał serce jej matce, po czym zniknął. Ojczym nie był może księciem z bajki – czy to nie cholerna ironia? – ale przynajmniej się starał.

Palant, ale z królewskiego rodu. – Jonah wyciągnął przed siebie nogę. – Interesujące połączenie.

Eloisa zacisnęła powieki. Jej biologiczny ojciec wciąż miał wrogów w San Rinaldo. Była głupia, kusząc los i jadąc do Hiszpanii z nadzieją, że dowie się czegoś o rodzinie ojca, która pochodziła z niewielkiego wyspiarskiego państwa.

To musiało pociągnąć za sobą jakieś konsekwencje.

Oddychała już spokojnie, tylko serce jej galopowało.

Mógłbyś o tym nie mówić, proszę?

O czym?

O całej tej królewskiej historii. – Choć ojczym często nazywał Audrey swoją małą księżniczką, nie wiedział, podobnie jak reszta świata, że to w żyłach Eloisy płynie królewska krew.

Nie wiedział o tym nikt prócz Eloisy, jej nieżyjącej już matki i prawnika, który był pośrednikiem między matką i obalonym królem. Tak zwanym prawdziwym ojcem Eloisy, do dziś dnia ściganym przez rebeliantów, którzy przejęli jego małe królestwo na wyspie San Rinaldo u wybrzeży Hiszpanii.

Jakim cudem Jonah się o tym dowiedział?

Jonah ujął ją pod brodę. Szofer zwolnił, przepuszczając nieuważnie przechodzących przez jezdnię młodych ludzi.

Może latami udawało ci się wszystkich oszukiwać, ale ja odkryłem twój sekret. Jesteś nieślubną córką zdetronizowanego króla Enrique Mediny.

Eloisa zesztywniała, a potem siłą woli nonszalancko poruszyła ramionami.

To idiotyczne. – Skoro Jonah to odkrył, ile czasu minie, zanim jej sekret stanie się publiczną tajemnicą? Miała nadzieję, że uda jej się zwieść Jonaha. – Skąd ci to przyszło do głowy?

Byłem niedawno w Europie. Mój brat i jego żona postanowili tam odnowić przysięgę małżeńską. Przy okazji zajrzałem do kościoła, w którym braliśmy ślub.

Eloisa nie kryła zdumienia. Przypomniała sobie tamtą noc. Była rozbita śmiercią matki. Wróciła do Europy, by dokończyć studia. Wypiła kilka drinków Z mężczyzną, który jej się podobał. Następną rzeczą, jaką pamiętała, było poszukiwanie księdza albo sędziego pokoju, który udzieliłby im ślubu.

A zatem Jonah odwiedził miejsce, gdzie przysięgali lobie wierność i miłość.

Jakby nie chodziło jedynie o pijacki wybryk, lecz prawdziwe małżeństwo.

Eloisa nie mogła powściągnąć ciekawości.

Naprawdę tam pojechałeś?

Byłem w okolicy – powtórzył, zaciskając wargi, co stanowiło pierwszy znak, że jest zdenerwowany.

Tak łatwo pozwolił jej odejść. Zgodził się, że popełnili błąd, zamiast poprosić, by wróciła do łóżka i pozwoliła odłożyć rozmowę na później.

Właściwie chciała, by odsunął na bok racjonalne obawy. Nic z tego. Nie walczył o nią, podobnie jak jej ojciec nigdy nie walczył o jej matkę. Ani o nią.

Odwróciła wzrok od jego warg, które sprawiały jej tak wielką rozkosz, gdy pieścił każdy centymetr jej ciała. Złożyli małżeńską przysięgę w języku hiszpańskim, bo w tamtej chwili wydawało im się to romantyczne. Eloisa powiedziała, że to będzie taka przerwa między mało romantycznymi czknięciami.

Wszyscy wiedzą, że król Enrique już nie mieszka w San Rinaldo. Nikt nie wie, dokąd uciekł z synami. Na ten temat krąży wiele plotek.

Podobno mieszka w Argentynie. – Jonah wyciągnął się na siedzeniu, na pozór zrelaksowany, choć pod czarną marynarką Eloisa widziała napięte mięśnie.

Dobrze wiedziała, skąd ta wspaniała muskulatura. Pierwszy raz go zobaczyła w dniu, gdy dołączyła do grupy prowadzącej prace renowacyjno–badawcze.

Jonah studiował jakieś plany na placu budowy. Błędnie uznała, że jest budowlańcem, ale zmyliły ją robocze ciuchy i zabłocone buty. Jemu tymczasem brakowało dwóch zaliczeń do tytułu doktorskiego. Był nie tylko architektem, ale też trochę artystą.

To wywarło na niej największe wrażenie.

Dopiero później, dla niej o wiele za późno, poznała jego prawdziwą tożsamość. Dowiedziała się, że ma do czynienia z członkiem potężnej dynastii Landisów.

Eloisa uciekła przed jego zbyt wnikliwym spojrzeniem i naciągnęła spódnicę na kolana.

Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Po tak długim czasie kłamstwo przyszło jej łatwo.

Zdaje się, że ani ty, ani twoja matka nie byłyście w Argentynie, ale nie o to chodzi. – Przeszywał ją wzrokiem, aż znów się do niego odwróciła. – Nic mnie nie obchodzi, gdzie mieszka twój ojciec król. Chodzi o to, że mnie okłamałaś, co unieważnia nasz rozwód.

Okej. – Wyzywająco spojrzała mu w oczy. – Jeśli mówisz prawdę, może także ślub jest nieważny, więc nie potrzebujemy rozwodu.

Jonah potrząsnął głową.

Niestety nie. Sprawdziłem. Uwierz mi. Jesteśmy mężem i żoną.

Pogładził jej długie włosy i położył rękę na jej biodrze. Jego dotyk był ciepły, znajomy, kuszący. Eloisa przysięgłaby, że przez materiał sukni czuje zgrubienia na jego palcach. Siłą woli nie wzdrygnęła się... ani nie przysunęła bliżej.

Chwyciła go za nadgarstek i odsunęła jego rękę.

Wnieś sprawę o porzucenie. Albo ja to zrobię. Byle tylko szybko i po cichu.

Tutaj nikt nie wie o moim, hm, impulsywnym postępku.

Nie chcesz uzgodnić, kto weźmie porcelanę, a kto ręczniki z monogramem?

Eloisa postukała w szybę dzielącą ich od szofera.

Proszę pana! Proszę mnie zawieźć z powrotem.

Szofer zerknął przez ramię na Jonaha, który krótko skinął głową.

Jego autokratyczne zachowanie sprawiło, że miała chęć wykrzyczeć całą złość, ale nie zrobi sceny.

Jeśli tylko natychmiast skończysz z tym szaleństwem, możesz wziąć wszystko, co posiadam, czyli nic.

Kłótnia niczego nie rozwiąże. Poproszę mojego prawnika, żeby spojrzał, o co chodzi z tym rozwodem.

Tylko w ten sposób mogła przyznać, że przypadkiem odkrył prawdę. Nie potwierdzi tego otwarcie, zanim nie zobaczy zgromadzonych przez Jonaha dowodów. Na pewno porozumie się z adwokatem. Życie zbyt wielu osób było zagrożone: Stawka była zbyt wysoka. Gdzieś tam wciąż żyli ludzie powiązani z grupą, która próbowała zamordować Enrique Medinę i której udało się zabić jego żonę, matkę jego trzech prawowitych spadkobierców.

Enrique był wdowcem, kiedy na Florydzie poznał matkę Eloisy, mimo to jej nie poślubił. Matka przysięgała, że nie chciała całego tego królewskiego blichtru, ale zawsze, gdy to mówiła, zbierało jej się na płacz. Teraz Eloisa współczuła jej jeszcze bardziej. Związki są potwornie skomplikowane i bolesne.

Na szczęście limuzyna zbliżyła się znów do statku, bo Eloisa nie wiedziała, ile jeszcze zniosłaby tej nocy. Samochód zatrzymał się na nabrzeżu.

Eloisa sięgnęła do klamki.

Dłoń Jonaha spoczęła na jej dłoni.

Zaczekaj. Naprawdę myślisz, że znów pozwolę ci zniknąć? Nie stracę kolejnego roku na szukanie cię, jeśli znów uciekniesz.

Nie uciekłam. Wróciłam do domu do Pensacoli. – Próbowała się od niego odsunąć, ale uwięził jej dłonie.

Łatwo by ją odnalazł, gdyby mu na tym zależało. Przez pierwsze tygodnie czekała z nadzieją, potem wpadła w panikę, walcząc z pokusą, by do niego zadzwonić.

Teraz nie mieli powodu, by ze sobą rozmawiać.

Właśnie tu jestem. – Kciukiem pogładził wnętrze jej dłoni. – Sami uporządkujmy ten bałagan, zamiast znów zaufać urzędom.

Nie! – Eloisą wstrząsnęły dreszcze, i to o wiele silniejsze niż wtedy, gdy położył rękę na jej biodrze.

Cholerne hormony, przeklęte ciało, które ją zdradzało.

Tak – powiedział, wyciągając rękę, i otworzył drzwi.

Więc w końcu ją wypuszcza? Czy właśnie nie oznajmił, że muszą sami rozwiązać tę sprawę?

A zresztą nie będzie tracić czasu i pytać Jonaha o powody nagłej zmiany zdania. W pośpiechu wysiadła z limuzyny i chciała się odwrócić, żeby się z nim pożegnać. Tylko dlaczego na myśl, że więcej go nie ujrzy, pojawił się ucisk w żołądku?

Zakręciła się na pięcie i wpadła na Jonaha, który też wysiadł z samochodu.

Wiatr niósł głosy gości zaręczynowego przyjęcia jej przyrodniej siostry. Eloisa ledwie je słyszała, kiedy Jonah pochylił ku niej twarz.

Nim zdążyła zaczerpnąć powietrza, opadł wargami na jej usta. Tak samo jak przed rokiem patrzyła mu w oczy w takim odcieniu błękitu, o jakim pisują poeci. Jego świeży zapach przywoływał na myśl spacer po lesie.

Potem Eloisa opuściła powieki. Rozkoszowała się smakiem jego warg i języka. Rozłożyła dłonie na jego piersi, opuszkami palców wyczuwając twarde mięśnie.

Chwilę później gdzieś z tyłu jej głowy pojawił się niepokój. W tym pocałunku coś było nie w porządku. Pamiętała pocałunki Jonaha i chociaż przyciśnięta do niego całym ciałem czuła podniecenie, coś było nie tak.

Starała się zebrać myśli i myśleć racjonalnie. Szeroka dłoń Jonaha przesuwała się po, jej talii.

Całkowicie kontrolował sytuację.

W miejscu, gdzie wszyscy mogli ich widzieć.

To przedstawienie było przeznaczone dla gości przy jęcia zaręczynowego.

Niech go szlag. Eloisa wpadła w złość, poczuła się też trochę zraniona, co zdusiło pożądanie. Zaczęła się odsuwać od Jonaha, a potem zmieniła zdanie. Co się stało, już się nie odstanie. Goście przyjęcia widzieli ich pocałunek. Eloisa może równie dobrze wykorzystać tę okazję, by dla odmiany zaskoczyć Jonaha.

Tak, a nawet trochę się na nim zemścić za to, że tym wieczornym spotkaniem wytrącił ją z równowagi.

Przesunęła dłonie w dół jego pleców, choć tego akurat nikt nie mógł widzieć.

Ale to, co zamierzała zrobić, nie było przeznaczone dla postronnych widzów.

Tylko dla Jonaha.

Eloisa chwyciła go za pośladki.

Jonah zamrugał zaskoczony, miał wrażenie, że jej dłoń parzy go przez materiał spodni. Chciał się cofnąć.. ale doznanie było obezwładniające. Nie tak planował ten pocałunek. Nie przewidział, że Eloisa przejmie kontrolę nad grą, którą rozpoczął.

Pora odzyskać dowodzenie.

Tym razem wiatr niósł ze statku zdumione westchnienia. Jonah położył rękę na karku Eloisy i językiem przesunął wzdłuż jej zamkniętych warg, tylko raz, ale to wystarczyło, sądząc z jej urywanego oddechu. Mocniej do niego przywarła, jej ciało jakby zmiękło. Jej dłonie wędrowały wzdłuż jego kręgosłupa. Chwilę potem wsunęła palce w jego włosy, a Jonahowi przyspieszyło tętno, grożąc mu utratą samokontroli.

Niewątpliwie chciał posunąć się dalej, ale nie tutaj. Nie w miejscu publicznym. Wiedział, że jeśli wrócą do limuzyny, Eloisa odzyska rozsądek. Z żalem oderwał od niej wargi. Tak czy owak powiedział swoje.

Odsunął się od Eloisy, wciąż jednak trzymał złączone dłonie za jej plecami, na wypadek gdyby chciała uciec – albo dać mu w twarz.

Później dokończymy, księżniczko, jak nie będziemy mieć widzów.

Kiedy nic nie stanie na przeszkodzie, by szczęśliwie dotarli do finału. Kiedy ona będzie całkowicie uległa. Zamierzał tym pocałunkiem pokazać jej rodzinie, że coś ich łączy, a przy okazji uświadomił sobie coś bardzo ważnego. Nie mógł na zawsze od niej odejść, nie spędziwszy z nią jeszcze jednej nocy.

Eloisa ściągnęła wargi, jakby powstrzymywała się przed powiedzeniem przykrych słów. Jej ręce drżały lekko, gdy je przeniosła zza pleców Jonaha na piersi. Spojrzał ponad jej ramieniem i zobaczył grupkę osób, które zeszły z pokładu i kierowały się w ich stronę. Dzięki otrzymanym od prywatnego detektywa zdjęciom, Jonah rozpoznał jej ojczyma Harry’ego Taylora, przyrodnią siostrę Audrey, a także Joeya, narzeczonego Audrey.

Eloisa szepnęła przez zaciśnięte zęby: – Zapłacisz za to.

Ciii. – Wycisnął całusa na jej czole. Jak dotąd zemsta miała słodki smak.

Jego apetyt na zemstę – i na Eloisę – rósł z każdą chwilą. – Chyba nie chcemy, żeby słyszeli naszą kłótnię, prawda, kochanie?

Jonah otoczył ją ramieniem i przycisnął do boku.

Eloisa zesztywniała.

Chyba im nie powiesz...

O twoim ojcu?

Jej brązowe oczy zabłysły złością, która walczyła o lepsze z lękiem.

O swoich teoriach. O nas.

Ani słowa, księżniczko.

Przestań mnie tak nazywać – warknęła, gdy kroki się zbliżały.

Oboje wiemy, że to prawda. Nie możesz temu zaprzeczyć. Pytanie tylko, jak daleko się posuniesz, żebym milczał?

Chyba nie myślisz...

Za późno, droga Eloiso. – Ścisnął ją delikatnie.

Starszy mężczyzna, który szedł na czele, przygładził rozwiane włosy, lekko rzedniejące na czubku głowy. Jego córka – przyszła panna młoda – była bledszą wersją swojego ojca. Nawet jej włosy zdawały się rozjaśnione przez słońce. Jej narzeczony trzymał się nieco z tyłu. Przestępował z nogi na nogę, jakby marzył o jak najszybszej zmianie miejsca pobytu. Za ich plecami zebrał się mały tłumek, reszta gości przyglądała się im z pokładu.

Jonah wyciągnął rękę do ojczyma Eloisy.

Przepraszam za spóźnienie. Miałem dzisiaj towarzyszyć Eloisie na przyjęciu. Jestem Jonah Landis.

Harry Taylor szeroko otworzył oczy.

Landis? Jak ci Landisowie z Hilton Head w Karolinie Południowej?

Tak, tak się składa, że to moja rodzina.

Harry Taylor. Ojciec Eloisy.

Na myśl o majątku Landisów ojczymowi Eloisy zabłysły oczy.

Przez wzgląd na Eloisę Jonah zdusił irytację. Choć doceniał zalety rodzinnego majątku, wolał sam zarabiać pieniądze. Doskonale też wiedział, jak sobie radzić z ludźmi, którzy podlizują się bogaczom. Od dziecka miał się przed nimi na baczności. Nawet dzieci szybko się dowiadywały, czyj tata ma najgrubszy portfel.

Zza grupy gości wyłonił się fotograf. Gdy ciemność rozświetliły błyski flesza, Eloisa schowała się za plecy Jonaha. Z szerokim uśmiechem Harry odsunął się na bok, robiąc miejsce fotografowi. Omal nie zaproponował, że potrzyma mu torbę.

Audrey szturchnęła łokciem ziewającego narzeczonego, wzięła go pod ramię i podeszła bliżej.

Kiedy poznaliście się z Eloisą, panie Landis? Jestem pewna, że nasz gość, redaktor kolumny towarzyskiej, chętnie usłyszy jakieś szczegóły.

Proszę mi mówić Jonah. – Jonah poczuł, że serce Eloisy przyspieszyło.

Mógł bez problemu oświadczyć teraz, że jest jej mężem, ale wtedy wszyscy wiedzieliby też o ich separacji. A on planował coś zupełnie innego.

Poznałem Eloisę w zeszłym roku podczas jej praktyki zagranicznej. W żaden sposób nie mogłem o niej zapomnieć, dlatego przyjechałem.

Powiedział samą prawdę i tylko prawdę.

Tym razem poczuł westchnienie ulgi Eloisy.

Audrey puściła rękę narzeczonego i ustawiła się obok siostry, pozując do kolejnej rundy zdjęć.

Lubisz zaskakiwać.

Nie planowałam tego. – Eloisa uśmiechnęła się cierpko. – To twój wieczór.

Nie chciałabym go zepsuć.

Przyrodnia siostra puściła do niej oko, mierząc Jonaha wzrokiem.

Hej, gdybym to ja się z nim umawiała, sprowadziłabym tu wszystkie gazety i telewizję.

Boże, co to za rodzina?

Jonah jeszcze mocniej przytulił Eloisę, dając Audrey do zrozumienia, że powinna się wycofać. Audrey, uśmiechnęła się w odpowiedzi, uwodzicielsko przerzucając włosy na plecy. Jej narzeczony, biedny głupek, zupełnie nie wiedział, o co chodzi.

Eloisa oparła głowę na ramieniu Jonaha, a on zaczął ją uspokajać, aż zdał sobie sprawę, że nie była zdenerwowana ani nawet nie próbowała się go pozbyć.

Po prostu chowała się przed fotografem.

Błyski flesza raz po raz rozpraszały ciemność.

Audrey wyciągnęła rękę do Eloisy.

Chodź, uśmiechnij się do obiektywu. Cały wieczór się tu ukrywałaś, a ja chciałabym dodać jakieś fajne zdjęcia do mojego ślubnego albumu.

Eloisa zdjęła gumkę z włosów, które opadły na plecy i ramiona jak jedwabna zasłona. Nigdy nie wydała się Jonahowi próżna, a przecież większość znanych mu kobiet stroiła się do zdjęć. Nawet jego trzy szwagierki słynęły z tego, że przed konferencją prasową poprawiały makijaż.

Teraz, gdy przyjrzał się dokładnie, stwierdził, że Eloisie włosy służyły jako zasłona, za którą mogła się ukryć. Facet będzie miał swoje zdjęcia – odmowa pozowania mogłaby wywołać kłótnię z Audrey – ale na zdjęciu prawie nie będzie widać twarzy Eloisy.

W tym momencie powoli do niego dotarło, że czeka go o wiele większy problem, niż się spodziewał. Eloisa chciała utrzymać w tajemnicy swoje królewskie pochodzenie. To dość oczywiste, a on szanował jej prawo do takiego życia, jakie wybrała. Ale aż do tej pory nie wiedział, jak daleko by się posunęła, by chronić swoją tożsamość.

Jako Landis Jonah zawsze mógł być pewien, że znajdzie się w centrum uwagi. Przez samo bycie u jej boku rzuci Eloisę na pastwę nieubłaganych mediów.

Chciał się na niej zemścić, ale nie musi zdradzać jej sekretu. Znał lepsze sposoby na to, by ją wyrzucić z pamięci.






ROZDZIAŁ TRZECI


Eloisa marzyła, by fotograf wyłączył lampę błyskową. Jeszcze trochę tego nieustannego pstrykania i rozboli ją głowa. Jakby ten wieczór nie przysporzył jej dość powodów do migreny.

Dzięki Bogu przyjęcie wreszcie dobiegło końca, kręciło się jeszcze tylko kilkoro maruderów, którzy szukali okazji, by znaleźć się w zasięgu obiektywu.

Jonah – po wód jej nieuchronnie zbliżającego się bólu głowy – stał z boku z jej ojczymem. Nakazując sobie zachowanie spokoju, Eloisa zbierała ze stołu kryształowe deserowe talerzyki. Siostra ją obserwowała, przycupnąwszy na końcu stołu.

W jednej ręce trzymała talerz z kawałkiem czekoladowo–malinowego ciasta, a palcem drugiej ręki zeskrobała polewę, po czym dokładnie go oblizała.

Zostaw to, ci z firmy cateringowej posprzątają. Do stają za to pieniądze.

Chętnie to zrobię, naprawdę. Poza tym personelowi sprzątającemu płaci się za godzinę. – Musiała jakoś się wyładować po zainscenizowanym pocałunku Jonaha.

To nie znaczy, że masz się zaharować. Idź do domu.

Eloisa nie chciała znaleźć się sam na sam z Jonahem.

Nie była na to gotowa, jeszcze się nie uspokoiła. Sądząc z jego upartej miny, nie zamierzał zniknąć z jej życia zbyt prędko.

Zostanę z tobą. – Eloisa ominęła członka zespołu muzycznego, który targał dwie gitary. – Bez dyskusji.

To przynajmniej zjedz kawałek ciasta. Jest pyszne.

Audrey przeniosła wzrok na Jonaha, po czym znów spojrzała na siostrę. – Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć, siostrzyczko.

Już to mówiłaś. – Eloisa włożyła widelczyki do szklanki i postawiła ją na stosie talerzy, który podała przechodzącemu pracownikowi firmy cateringowej.

To rzadkość, że ktoś oskarżył ją o zaskakujące postępowanie. Zawsze była tą opanowaną i przewidywalną, której zadaniem jest przywrócenie porządku, kiedy bardziej wrażliwa młodsza siostra zalewa się łzami.

Bo to prawda. Ten twój Landis to prawdziwa sensacja. – Audrey wskazała talerzykiem w stronę Jonaha, który wydawał się bardzo rozluźniony.

Wcześniej Eloisę fascynowała jego swoboda. Teraz było to więcej niż trochę irytujące, zwłaszcza że nie mogła przestać myśleć o tym, jak wplótł palce w jej włosy, kiedy się całowali.

Siłą woli opanowała drżenie rąk, splatając przed sobą dłonie, i oparła się o stół obok Audrey. Jej szczupła wiotka przyrodnia siostra przypominała swojego jasnowłosego ojca.

Obie za to odziedziczyły po matce długie palce. Jak bardzo chciałaby teraz porozmawiać z matką. Jak bardzo cierpi Audrey, która nie może już liczyć na radę i pomoc matki przy planowaniu najważniejszego dnia w jej życiu?

Śmierć matki, która zmarła na skutek alergicznej reakcji na leki, była dla wszystkich szokiem. Podczas pogrzebu Eloisa była jak odrętwiała i pozostała w stanie otępienia całą drogę powrotną do Hiszpanii, gdzie przebywała na stypendium.

I trafiła do łóżka Jonaha.

Kiedy nazajutrz obudziła się z obrączką na palcu... Poczuła pierwsze pęknięcie w murze, za którym skryła swój ból. Ledwie opuściła wynajętą rezydencję Jonaha, zalała się łzami.

To wspomnienie kazało jej wrócić do problemu, jaki stanowił Jonah. O co mu chodziło? Czemu się pojawił, skoro mógł to załatwić za pośrednictwem prawnika? Przecież się za nią nie stęsknił, bo gdyby tak było, mógł się z nią skontaktować.

Kompletnie mnie tym przyjazdem zaszokował.

Audrey odstawiła talerz, z dekoracji pośrodku stołu wyjęła różową lilię i powąchała.

Nie wspominałaś o nim.

Nie wspomniała nawet, że z nim pracowała, z obawy, że w jej głosie usłyszą to, do czego sama przed sobą nie chciała się przyznać. Ani wtedy, ani teraz.

Już mówiłam, to twój czas. Nie chciałam być w centrum uwagi. Audrey szturchnęła siostrę chudym ramieniem.

Mogłabyś na chwilę przestać być taką altruistką i pogadać ze mną jak siostra z siostrą? Na Boga, to Landis. Masz bliskie kontakty z amerykańską arystokracją.

Kto by nie piszczał z tego powodu? – Eloisa nie mogła powstrzymać się od ironicznej odpowiedzi.

Najwyraźniej ty. – Audrey okręciła w palcach łodygę lilii. – Ja zwołałabym natychmiast konferencję prasową.

Eloisa zaśmiała się. To było o wiele lepsze niż płacz i pozwoliło jej pozbyć się napięcia. Audrey miała wady, ale nigdy nie udawała kogoś innego.

Eloisa poczuła się jak hipokrytka.

Jej śmiech zgasł.

Zapomnij o Jonahu Landisie. Przez dwa kolejne tygodnie to ty będziesz najważniejsza. Od dziecka planowałaś ten ślub. Pamiętasz, jak bawiłyśmy się w ślub w ogrodzie?

Zawsze byłaś najlepszą druhną. – Audrey wsunęła lilię za ucho siostry. – A ja nie zawsze byłam miłą panną młodą.

Jesteś o trzy lata młodsza. Złościłaś się, jak nie mogłaś nadążyć.

Czasem nadal się złoszczę. – Uśmiech Audrey zbladł.

Pamiętasz, jak zerwałyśmy z krzewów wszystkie róże? – Eloisa poprawiła kwiat za uchem. To właśnie zapach lilii przypomniał jej, jak zniszczyły troskliwie pielęgnowany ogród matki. – To ty zebrałaś cięgi.

Audrey przewróciła oczami i znów palcem wskazującym zdrapała polewę z ciasta.

Też mi poświęcenie. Rzadko wpadałam w tarapaty. Płakałam lepiej niż ty.

Ty zawsze zachowywałaś spokój.

Nie jestem płaczliwa. – W każdym razie nie pozwalam sobie na taką słabość przy świadkach.

Łzy bywają warte swojego ciężaru w złocie. Może jestem od ciebie młodsza, ale w tym względzie powinnaś mnie posłuchać. – Audrey wlepiła wzrok w ojca, narzeczonego i Jonaha. – Jeśli chodzi o mężczyzn, trzeba wykorzystywać wszystkie posiadane narzędzia.

Dzięki za radę. – Nawet za milion lat jej nie posłucha. – Możemy teraz skupić się na twoim ślubie? Przez dwa tygodnie mamy mnóstwo roboty.

Eloisa starała się ukryć swoje wątpliwości co do koneksji pana młodego.

Młodsza siostra zignorowała wszelkie ostrzeżenia, groziła nawet, że z nim ucieknie i potajemnie go poślubi, jeśli Eloisa nie zatrzyma dla siebie swoich opinii.

Audrey wyjęła z dekoracji drugi kwiat.

A co z Jonahem Landisem?

Eloisa wzruszyła ramionami, nagle nabrała ochoty na ciasto.

Miał mi towarzyszyć na przyjęciu. – Nabiła widelczykiem kawałek ciasta. – I tyle.

Rozumiem, że nie trzeba cię dzisiaj podwozić do domu. – Audrey dokuczała siostrze w ten sposób od czasów, gdy Eloisa miała pierwszego chłopaka – syna bibliotekarki, który podkradał klucze do księgozbioru podręcznego, by po godzinach mogła w spokoju i ciszy czytać słowniki i encyklopedie.

Mam tu samochód.

Jeden z braci Joeya może go odprowadzić. – Audrey stanęła na palcach. – Hej, Landis! Moja siostra chce jechać do domu. Może poprosisz szofera, żeby podjechał tu tym rollsem? Eloisa cały dzień była na nogach.

Jonah spojrzał na Eloisę, mrużąc oczy jak szykujący się do ataku drapieżnik.

Już widziała u niego taki wzrok, gdy zrzuciła suknię i wylądowała z nim w łóżku.

Włożyła do ust kawałek ciasta i próbowała sobie wmówić, że to pozwoli jej oszukać zupełnie inny głód, który od jakiegoś czasu nie dawał jej spokoju.

Eloisa poprawiła się nerwowo na siedzeniu limuzyny.

Uznała, że prościej będzie wsiąść do samochodu Jonaha, niż dyskutować na ten temat w obecności ciekawskiego dziennikarza. Teraz, gdy została z Jonahem sam na sam, opadły ją wątpliwości. Odnosiła wrażenie, że od jej domu w mieście dzielą ją godziny podróży, a nie ledwie trzy kilometry.

Szukając tematu do rozmowy, jakiegokolwiek poza tym, co ich łączyło, Eloisa dotknęła miniaturowej drukarki i laptopa. Zaczęła żartować o sprawdzaniu Facebooka w podróży, aż niechcący zahaczyła palcem o wydrukowaną stronę.

Przyjrzała się baczniej, wyglądało to na jakiś projekt...

Jonah wyjął papier z drukarki i schował do teczki.

Czemu tak się wzbraniałaś przed zdjęciami?

Nie każdy marzy o tym, by znaleźć się na pierwszej stronie. – Zabrzmiało to dość opryskliwie, ale Jonah ją irytował.

To z powodu ojca unikasz dziennikarzy? Chyba się nie spodziewasz, że uda ci się uniknąć rozgłosu?

Czy zdawał sobie sprawę, że jego udo jest przyciśnięte do jej uda? Eloisa odrobinę odsunęła się od Jonaha.

Jakoś nam się z matką przez lata udawało. Chcesz to zmienić?

Przygryzła wargę i wstrzymała oddech. W końcu zadała pytanie, które przez cały wieczór nie dawało jej spokoju. Jej matce się udało, za to ona parę dni po pogrzebie matki wszystko zepsuła. Milczenie Jonaha trwało tak długo, że zaczęła mieć mroczki przed oczami.

Oddychaj – rzekł, patrząc jej w oczy, aż wypuściła powietrze. – Nie zdradzę twojej tajemnicy. Jeżeli ktoś się o tym dowie, to na pewno nie ode mnie.

Wzdychając z ulgą, oparła plecy o siedzenie i powachlowała się ręką.

Wreszcie ogarnął ją spokój. Czyli o jeden sekret nie musi się obawiać, a drugiego szczęśliwie Jonah jeszcze nie odkrył.

Gdybyś mi to od razu powiedział, zaoszczędziłbyś mi sporo nerwów.

Za kogo ty mnie bierzesz?

Za bogacza, sądząc z ubrania, stylu życia i słynnego nazwiska. Ale to tylko powierzchowność. Szukała w pamięci czegoś, czego się o nim rok wcześniej dowiedziała, ale jej myśli uparcie krążyły wokół jego seksapilu.

Właściwie prawie cię nie znam.

Więc będziesz miała dwa tygodnie, by to nadrobić.

Dwa tygodnie? – zdenerwowała się. – Zdawało mi się, że chodzi o rozwód.

Owszem. – Poprawił kwiat za jej uchem. Jego knykcie zatrzymały się na jej karku sekundę za długo, zapewne celowo. – Najpierw chcę z tobą spędzić miesiąc miodowy, na który nie pojechaliśmy.

Eloisa otworzyła usta ze zdumienia, a zaraz potem; zdenerwowała się.

To głupi żart?

A jeśli mówię poważnie? – Jego niebieskie oczy płonęły pożądaniem.

Ledwie udało jej się wyleczyć serce po ich poprzednim spotkaniu. Za skarby świata po raz drugi nie wejdzie do tej samej rzeki.

Chyba nie sądzisz, że pójdę z tobą do łóżka?

Czemu nie? – Nachylił się ku niej, był tak blisko, że gdyby poruszyła głową, mogłaby przytulić policzek do jego włosów. – Nie pierwszy raz spalibyśmy razem.

Akurat snu było w tym niewiele.

Popełniliśmy błąd. – I to z poważnymi konsekwencjami. – Nie zamierzam go powtarzać, więc odsuń się.

Świetnie. – Cofnął się, skóra pod jego ciężarem zaskrzypiała. – Ty zdecydujesz, czy pójdziemy do łóżka.

Dziękuję. – Splotła palce na kolanach. Czemu nie zjadła więcej ciasta?

Daj mi tylko dwa tygodnie.

Co do diabła? – wyrwało jej się. Przestraszyła się i chyba zaskoczyła Jonaha. – Nie mam teraz dla ciebie czasu. – Była z nim szczera. – Siostra mnie potrzebuje.

Twoja siostra nie korzysta z usług fachowców?

Nie każdy posiada nieograniczone środki.

Ojciec nie przysyła ci żadnych pieniędzy?

Nie twój interes.

Ale gdybyś miała gdzieś ukrytą sumkę, jestem pewien, że podzieliłabyś się z kochaną siostrą, prawda?

Jego słowa zabolały. Nie podobało jej się, że Jonah ma nad nią taką władzę.

W dodatku przejrzał ją na wylot, niech go szlag. Rzeczywiście, gdyby miała pieniądze, wypisałaby siostrze hojny czek na pokrycie wszystkich ślubnych wydatków.

Nie chciała jednak pieniędzy Enrique Mediny. Matka także twierdziła, że ich nie potrzebuje, choć wydawało się, że poślubiła aktualnego męża właśnie dla finansowego bezpieczeństwa.

Jedno Eloisa wiedziała na pewno.

Jestem pełnoletnia. Sama na siebie zarabiam. Poza tym ojciec nie jest częścią mojego życia, a ja nie jestem na sprzedaż.

Nigdy nie będzie zależna od żadnego mężczyzny. Wiele miesięcy po fakcie wciąż przerażała ją myśl, że poszła w ślady matki – sama i niekochana.

I oczekująca dziecka.




ROZDZIAŁ CZWARTY


Jonah kazał szoferowi zaczekać i odwrócił się w stronę Eloisy, która spieszyła do domu. Miał nadzieję, i wkrótce odeśle szofera, bo, mówiąc szczerze, podejrzewał, że gdy tylko odjedzie, Eloisa znów zniknie.

Boże, całą noc mógłby na nią patrzeć, jak idzie w świetle latarni, lekko kołysząc biodrami, a jej koński ogon porusza się w rytm kroków.

Nie spodziewał się, że tej nocy posuną się dalej ni rozmowa. Tym razem nie wolno mu się spieszyć tak ja w Hiszpanii.

W czym zatem problem? Miał do dyspozycji wyłącznie dwa tygodnie, potem musiał wracać do pracy na kolejnym projektem renowacji. Praca nad projektami architektonicznymi w różnych miejscach świata zaspakajała jego żyłkę podróżniczą.

Następnym przystankiem w jego podróżach miał być Peru. I to już za dwa tygodnie.

A jeśli do tego czasu nie załatwi spraw z Eloisą? Czy nie mógłby po prostu zostawić jej i wyjechać?

Nie, to nie wchodzi w rachubę. Pójdą znów razem do łóżka. I uwolnią się od przeszłości.

Z rękami w kieszeniach ruszył za Eloisą. W oddali szumiały fale, od brzegu dzieliły ich ledwie trzy ulice. Eloisa mieszkała w ozdobionym sztukaterią budynku, czwartym w rzędzie. Te nowe domy zostały zbudowane na wzór budynków z przełomu wieków. Każdy pomalowany był w innym, kojarzącym się z plażą kolorze – brzoskwiniowym, niebieskim, zielonym i żółtym.

Eloisa szła żwawo w stronę żółtego domu, wołając przez ramię: – Dzięki, że mnie odprowadziłeś, możesz już wracać.

Nie tak szybko, droga żono. – Przystanął obok Eloisy przed drzwiami o barwie limonki. Eloisa trzymała w dłoni klucze. Chciał, by z własnej woli zaprosiła go do środka. Co jednak nie wykluczało perswazji.

Spojrzała na niego z westchnieniem.

Cały rok jakoś beze mnie wytrzymałeś. Spokojnie dasz radę kolejną noc.

Eloiso, owszem, nie kontaktowałem się z tobą, ale to nie znaczy, że przestałem o tobie myśleć. – Wcale nie kłamał. – Czy to źle, że chcę przez dwa tygodnie, zanim na dobre się rozstaniemy, oczyścić atmosferę?

Eloisa opuściła wzrok na brelok do kluczy: jakieś gwizdki i metalowy przedmiot wyglądający na turystyczną pamiątkę.

Czemu akurat dwa tygodnie?

Cholera. Głupio mu było powiedzieć, że to jedyny czas, gdy znajdzie dla niej miejsce w swoim kalendarzu. Małżeństwo jego brata Sebastiana rozpadło się właśnie z tego powodu, że zbyt wiele czasu poświęcał praktyce adwokackiej.

Mój adwokat twierdzi, że tyle czasu potrzeba, żeby załatwić nasz rozwód. – Tym razem prosił o pomoc Sebastiana, co powinien był zrobić już przed rokiem.

Nie możesz mieć mi za złe, że zastanawiam się, czy znów nie znikniesz.

Rankiem po zawartym pod wpływem impulsu małżeństwie oboje zgodzili się, że to był błąd. Okej, zgodzili się po tym, jak Eloisa dała mu w twarz. Następnie z przerażenia otworzyła usta, w pośpiechu się ubrała i pokuśtykała do drzwi.

Spodziewał się, że gdy się uspokoi, porozmawiają, może zrobią krok do tyłu – albo parę kroków.

Tyle że kiedy Eloisa opuściła jego dom w Hiszpanii, ignorowała wszelkie próby kontaktu, jedynie odesłała mu dokumenty. Właściwie to jej wina, że w dokumentach pojawiły się błędy.

On też był winien, zgoda. Zamiast głupio unosić się dumą, powinien był pokazać dokumenty bratu prawnikowi.

Jonah pociągnął za zwisające z ręki Eloisy klucze. Jego uwagę zwrócił mały metalowy przedmiot. Przyjrzał się i zobaczył... żelazną miniaturę domu, który restaurował minionego lata. Ciekawe. Zachęcające.

Ładny brelok.

Trzymam go jako przypomnienie, że impulsywność bywa ryzykowna. – Odebrała mu klucze, ściskając je tak mocno, aż pobielały jej palce.

Ryzykowna? – Wpadł w złość. To ona go porzuciła, nie na odwrót. – Wydaje mi się, że nie miałaś żadnego problemu z tym, żeby odejść. Gdyby nie te nieszczęsne błędy w dokumentach – nie wspominając o jej kłamstwach – wyszłabyś z tego bez szwanku.

Bez szwanku? – Jej twarz w świetle księżyca jeszcze pobladła. – Chyba nie sądzisz, że wszystko po mnie spłynęło. Nie masz pojęcia, jak dręczyłam się tym, co zrobiliśmy.

Zakłopotanie nieco złagodziło jego złość. Eloisa zniknęła. Nigdy więcej się nie odezwała. Czemu, do diabła, się ukrywała, skoro tak bardzo przeżyła rozstanie?

Co powiesz na to, żebyśmy to raz na zawsze załatwili? Przez następne dwa tygodnie możesz mnie nazywać swoim współlokatorem.

Chyba nie zamierzasz u mnie zamieszkać?

Skądże. – Jonah skupił się na jej breloku, znaku, że pamiętała, a co więcej, nie było jej to obojętne. Dał jej chwilę, by odetchnęła, po czym dodał: – Mogę zadzwonić po szofera, żeby nas zawiózł do mojego apartamentu przy plaży.

Kręcąc głową, włożyła klucz do zamka.

Zachowujesz się skandalicznie.

Z półuśmiechem położył dłoń na piersi.

To boli. Wolałbym myśleć, że troszczę się o potrzeby mojej żony.

Nie mogę się doczekać wyjaśnienia, jakim cudem doszedłeś do tego wniosku. – Znów pokręciła głową i pchnęła drzwi, po czym weszła do środka, nie każąc mu odejść.

Uznał to za zaproszenie i wszedł za nią. W duchu triumfował. Rozglądał się i szukał tam czegoś, co pozwoliłoby mu ją bliżej poznać. Jakichś tropów, wskazówek. Im więcej wiedział, tym większe miał szanse. Nie powtórzy już błędu i nie pozwoli, by Eloisa coś przed nim ukrywała.

Pokój dzienny był przestronny i widny, z wysokim sufitem. Eloisa lubiła proste linie i niezagraconą przestrzeń oraz kolory, które kojarzą się z plażą i morzem. Ściany były białe, podłogi drewniane, rattanowe meble przykryto poduszkami w wyblakłym błękicie, beżu i czekoladowym brązie. I oczywiście zobaczył książki – na stolikach, półkach, w witrynach. W Hiszpanii zawsze nosiła w torbie książkę, którą czytała w przerwach w pracy.

Trzcinowe rolety na oknach chroniły przed ciekawskimi. Przez drzwi balkonowe dostrzegł fragment patio z drewnianym leżakiem i paprociami. Czy Eloisa lubi tam siadywać i oddawać się lekturze? Chłonąć słońce?

Wiele by dał, by zabrać ją do swojego apartamentu S basenem na dachu, gdzie nie musieliby się przejmować kostiumami do opalania!

Zdjął marynarkę i powiesił ją na wieszaku zrobionym z wiosła.

Ładnie tu.

Nie sądzę, by to mieszkanie zbliżało się do poziomu luksusu, do jakiego przywykłeś, ale mnie się podoba.

Jest bardzo ładnie, świetnie o tym wiesz. Nie rób ze mnie złego bogatego człowieka, by tym łatwiej mnie odprawić.

Eloisa obejrzała się przez ramię. Torba ześliznęła się z jej ramienia na blat oddzielający kuchnię od pokoju. Obok torebki rzuciła klucze. – W porządku.

Pracując przy rozmaitych renowacjach i przebudowach, Jonah spędził więcej niż kilka nocy w namiotach i przyczepach, lecz nie zamierzał się tłumaczyć.

Chciałabyś żyć w większym luksusie?

Bracia rozpieszczali swoje żony. Chociaż przysięgały że tego nie potrzebują, zauważył, że zawsze chętnie korzystały ze spa.

Dotknął grubego segregatora ze zdjęciem Audrey Taylor i jej narzeczonego.

Mówiłaś, że jesteś zawalona pracą przy planowaniu ślubu. Jeśli przeniesiemy się do mojego apartamentu, nie będziesz musiała gotować ani sprzątać. Będziesz mogła korzystać ze spa. Masaż pod koniec dnia uwolni cię od stresu. W dniu ślubu ty, twoja siostra i wszystkie druhny mogłybyście skorzystać z salonu piękności, to byłby mój prezent dla panny młodej.

Eloisa zzuła złote sandałki na wysokich obcasach i postawiła je na macie obok drzwi na patio.

Nie możesz mnie kupić, tak jak nie może tego zrobić mój ojciec.

Jonah poszedł jej śladem i zdjął mokasyny z wężowej skóry. Jak daleko posuną się z tym rozbieraniem?

Wychowano mnie w przekonaniu, że nie liczy się cena prezentu, tylko czy jest przemyślany i świadczy o twojej trosce. Czy jest komuś potrzebny.

To miłe. – Oparła się biodrem o wysoki stołek.

No to pakuj manatki i jedźmy do mnie.

Eloisa znów zesztywniała.

Nigdzie nie jadę.

W takim razie prześpię się tu na kanapie. – Mało się nie skrzywił na myśl o nocy spędzonej na zbyt krótkim meblu.

Nie powiesz mi chyba, że naprawdę chciałeś, żebym z tobą została? – Szeroko otworzyła oczy. – Każda kobieta na tej budowie w Madrycie wiedziała, jaki z ciebie playboy.

Cóż, teraz jestem żonaty. – Nadal miał swoją i jej obrączkę. Nie wiedział, po co właściwie je przywiózł.

Eloisa pokręciła głową i westchnęła.

Jestem zmęczona. Wracaj do siebie, Jonahu. Jutro porozmawiamy, jak się porządnie wyśpimy.

Naprawdę? Nie wierzę ci.

Słucham? – spytała oburzona. Potem jej oczy przesłonił jakiś cień. Czyżby miała wyrzuty sumienia?

Nie powiedziałaś mi o ojcu, co jest dość istotną kwestią. Kiedy mój adwokat porównał informacje z kościelnego archiwum z informacjami zawartymi w twoim paszporcie, okazało się, że podałaś inne nazwisko.

Pogrzebał dokładniej i znalazł twoje świadectwo urodzenia. Oryginalne, nie to, które ponownie wydano, kiedy Harry Taylor cię zaadoptował. – Powrócił szok, który wówczas przeżył. – Z niewielką pomocą prywatnego detektywa znalazłem brakujące fragmenty układanki i poznałem nazwisko twojego rodzonego ojca.

Jestem zdumiony, że tak długo udawało ci się to ukrywać.

Nie masz prawa nasyłać na mnie prywatnego detektywa, żeby grzebał w moich osobistych sprawach.

Jej słowa podsyciły ledwie powściąganą złość Jonaha.

Jestem twoim mężem. To chyba daje mi prawo. Na Boga, Eloiso, a gdybym tak ożenił się powtórnie, sądząc, że jesteśmy rozwiedzeni?

Spotykasz się z kimś? – spytała, mierząc go spojrzeniem. Mogłaby zmusić do odwrócenia wzroku bandę uzbrojonych bandytów.

Nie, do diabła, z nikim się nie spotykam. – Wciąż porównywał do niej inne kobiety i zawsze wypadało to na ich niekorzyść. – Jak powiedziałem, nie ufam ci. Już raz uciekłaś. Zamierzam zostać blisko ciebie, dopóki nie załatwimy tej sprawy.

Eloisa wskazała na segregator.

Mam na głowie ślub siostry. Nigdzie się nie wybieram.

Jest wiele sposobów na to, żeby nie dopuścić do siebie drugiej osoby. – Obserwował pogłębiającą się przepaść między swoim bratem Sebastianem i jego żoną.

Nie możesz zostać w moim domu – rzekła.

Wolałby, żeby zamieszkali w jego apartamencie gdzie zabiegałby o jej względy, oferując jej wszystko to co luksusowy hotel ma do zaoferowania. Cóż, na razie musi mu wystarczyć, że będą spać pod jednym dachem Wziął z blatu klucze Eloisy i uniósł je tak, by promienie słońca padły na hiszpański talizman.

Mamy przez te dwa tygodnie wiele spraw do załatwienia. Powinniśmy wykorzystać każdą minutę.

Eloisa tak długo patrzyła na klucze, że zaczął się zastanawiać, czy jej nie zahipnotyzował.

Wreszcie przycisnęła palce do czoła.

Dobrze. Nie mam siły się kłócić. Możesz zostać, ale – uniosła palec, błysk w jej oku mówił jednoznacznie, że na dzisiaj koniec dyskusji – będziesz spał na kanapie.

Mimo wszystko musiał zażartować, chciał znów zobaczyć jej uśmiech, sprawdzić, czy nadal jest tak olśniewający.

Nie będzie bzykanka na powitanie?

Eloisa zmarszczyła czoło.

Nie przeciągaj struny.

Facet zawsze ma na to nadzieję. – Zapalił lampę, jego spojrzenie padło na szklany przycisk do papieru z zaschniętą różą i muszlą. Wziął go do ręki, podrzucił i złapał, znów podrzucił, złapał...

Mógłbyś to odłożyć na miejsce, proszę? – warknęła takim głosem, jakiego nie słyszał od poranka, gdy zniknęła z jego życia.

Spojrzał znów na szklany przedmiot. To jakaś pamiątka? Prezent od innego mężczyzny? Nie podobało mu się, że nagle poczuł zazdrość, ale w końcu, do jasnej cholery, była jego żoną. Przynajmniej na razie.

Mam się obawiać najścia jakiegoś narzeczonego?

Pomówmy lepiej o tobie. Co robiłeś przez cały rok, uważając, że jesteś znów kawalerem?

Zazdrosna? – On był zazdrosny, bo nie odpowiedziała na jego pytanie.

Chociaż gdyby w jej życiu był inny mężczyzna, towarzyszyłby jej na zaręczynowym przyjęciu siostry.

Oczywiście nigdy nic nie wiadomo, ale zawsze to jakieś pocieszenie.

Eloisa odebrała mu przycisk do papieru.

Jestem zmęczona, nie zazdrosna.

Czy chciał, by była zazdrosna? Nie, pragnął szczerości. A zatem i on powinien być z nią szczery.

Przez miniony rok usychałem z tęsknoty za moją byłą żoną.

Nie zabrzmiało to tak żartobliwie, jak planował.

W jej ciemnych oczach pojawiło się zakłopotanie.

Prawie ci uwierzyłam, ale wiem swoje.

Dopiero co powiedziałaś, że ledwie się znamy. Spędziliśmy razem niewiele czasu. – Usiadł na kanapie. – Porozmawiajmy.

Ty pierwszy. – Przycupnęła na skraju krzesła obok kanapy.

Sporo już o mnie wiesz. O mojej rodzinie mówią w telewizji, a to, czego nie zobaczysz w telewizji, możesz przeczytać w Wikipedii. – Patrzył na jej szybko unoszącą się i opadającą klatkę piersiową, co świadczyło o narastającym zdenerwowaniu.

Żadna z tych informacji nie mówi mi, jaki jesteś, – Westchnęła. – Pamiętam, że nigdy nie spóźniałeś się do pracy. Nie rozmawiałeś przez komórkę, omawiając coś z brygadzistą na budowie. Dopiero po trzech tygodniach dowiedziałam się, że ci Landisowie to twoja rodzina, bo wcale się tym nie chwaliłeś. Jednak to za mało by kogoś poślubić. Powinniśmy o sobie wiedzieć więcej niż to, jacy jesteśmy w pracy.

Wiem, że sypiesz do kawy dwie łyżeczki cukru rzekł z półuśmiechem. To nie była odpowiednia pora, by wspomnieć o tym że jej serce biło szybciej, kiedy leciutko dmuchał na jej kark. Seks musi poczekać.

A skoro mógł się do niej zbliżyć wyłącznie dzięki rozmowie, podjął: – Chcesz o mnie więcej wiedzieć? Mój brat Kyle niedawno się ożenił. – Wspomniałeś już, że odnowili przysięgę małżeńską.

Zrobili to w Portugalii, właśnie dlatego wylądowałem znów w Hiszpanii. – Ogarnęła go tam nostalgia, miał nadzieję, że kiedy odwiedzi miejsca, gdzie był z Eloisą, zamknie ten rozdział swojego życia. Prasa nie ma pojęcia, czemu odnowili przysięgę małżeńską tak niedługo po ślubie. Pobrali się, żeby móc zostać formalnymi opiekunami mojej bratanicy, córki Kyle'a. Jej biologiczna matka porzuciła ją, a potem zniknęła. – Ponownie wpadł w złość, przypominając sobie, jak niewiele brakowało, by jego bratanica Nina wylądowała w rodzinie zastępczej. – Cała ta sytuacja wstrząsnęła naszą rodziną. Dzięki Bogu Nina jest bezpieczna.

Kochasz bratanicę? – spytała na pozór obojętnie.

Uwielbiam dzieci. Cieszę się, że jestem jej ulubionym wujkiem. Chcesz zobaczyć zdjęcia naszych szkrabów?

Masz rodzinne zdjęcia? – spytała z niedowierzaniem.

Mam w iPhonie cały album. – Odpiął iPhone'a od paska i dotknął ekranu.

Nachylił się do Eloisy. – Mój brat Sebastian i jego żona pobrali się po raz drugi po rozwodzie. Mają syna.

Wyświetlił zdjęcie bratanka, który stawiał pierwsze kroki. Potem pokazał zdjęcie maleńkiej dziewczynki.

Córka Sebastiana i Marianny. Adoptowali ją, a potem jej rodzona matka zmieniła zdanie.

Powiedział to z przejęciem, nie patrząc jej w oczy.

To mój brat Matthew...

Senator z Karoliny Południowej.

Tak. To on z żoną i córką na plaży. – Pokazał kolejne zdjęcie. – A to rodzinny portret zrobiony w Portugalii. Mama ze swoim mężem generałem i trzech moich braci z żonami i dziećmi.

Masz sporą rodzinę.

Jej rodzina też nie była mała, biorąc pod uwagę biologicznego ojca i jego trzech synów, ale lepiej o nich nie wspominać.

Na Boże Narodzenie, kiedy zjeżdżamy wszyscy dc rodzinnego domu w Hilton Head jest dosyć gwarno.

To wspaniałe, że mając tyle zajęć i zobowiązań, możecie się spotkać na święta.

Na ważne sprawy zawsze znajdujemy czas. – Czy Eloisa zrozumie, że dla jego rodziny istnieją rzeczy ważniejsze niż artykuły na ich temat i konto bankowe?

Eloisa usiadła wygodniej, krzyżując ramiona na piersi.

Twoi bracia są szczęśliwymi mężami. Matka pewnie suszyła ci głowę, żebyś się wreszcie ożenił i spłodził drużynę cherubinów, więc zacząłeś mnie szukać.

Nie odgadła jego intencji. Położył telefon na stoliku obok przycisku do papieru.

Z informacji na temat moich braci wyciągasz pochopne wnioski.

Nie zaprzeczyłeś.

Jonah tracił grunt pod nogami i nawet nie wiedział dlaczego.

Moja matka jest upartym politykiem, ale ja jestem jej nieodrodnym synem.

Nikt mnie do niczego nie zmusi.

Chyba że alkohol.

Kiedy się pobraliśmy, nie byłem pijany. – Wypił ty] ko dwa piwa. – W przeciwieństwie do ciebie.

Próbujesz powiedzieć, że naprawdę chciałeś się ze mną ożenić?

Wówczas tak myślałem.

Eloisa patrzyła na niego z przerażeniem.

Byłeś we mnie zakochany?

Ogrom twojego przerażenia zdecydowanie nadwątla moje ego.

Eloisa poderwała się na nogi.

Kpisz sobie ze mnie. – Przeszła przez pokój i otworzyła bieliźniarkę. – Nie podoba mi się to.

Jonah się zirytował. Tak łatwo odrzucała wszystko, co się między nimi wydarzyło. Okej, więc ślub był popełnionym pod wpływem impulsu błędem.

Zdawało mu się jednak, że to, co poczuł do Eloisy, przypomina uczucie, które mógłby nazwać miłością. Chyba się mylił. Owszem, Eloisa wypiła wówczas parę drinków, ale była w pełni świadoma swojego pożądania.

Pożądanie to nie miłość. Jednak niezaprzeczalnie coś do siebie czuli.

Nie kpię z ciebie – rzekł sfrustrowany. – Jest dużo ciekawszych rzeczy, które chciałbym z tobą robić tej nocy. Wróćmy do seksu.

Zaśmiała się.

Nie rozmawialiśmy o seksie.

Wspomniałaś coś o płodzeniu cherubinów. – Przekomarzali się, ale Jonaha to podniecało i łagodziło jego złość. – Przykro mi, że mama ci tego nie powiedziała, ale dzieci rodzą się w następstwie seksu.

Eloisa spoważniała.

Nie jesteś nawet w połowie tak zabawny, jak ci się zdaje.

Jestem zatem trochę zabawny? Super.

Rzuciła mu na kolana czystą pościel.

Rozgość się na kanapie, ja idę spać.

Wzięła torebkę i ruszyła na górę do sypialni. Jonah nawet się nie cieszył, że pozwoliła mu u siebie nocować. Usłyszał jeszcze, jak zatrzasnęła drzwi, a sekundę później zamknęła zasuwkę.

Gdzieś po drodze musiał popełnić błąd. Nie miał jednak pojęcia, co teraz zrobił nie tak, podobnie jak nie widział, na czym polegał jego błąd przed rokiem.

W pokoju na górze Eloisa opadła na skraj łóżka i ześliznęła się na podłogę.

Przyciągnęła kolana pod brodę i rozpłakała się.

Kiedy Jonah dotknął szklanego przycisku do papieru, prawie zemdlała. W czwartym miesiącu ciąży straciła dziecko. Urządziła sobie potem prywatną mszę, tylko dla siebie. Wzięła na plażę bukiecik białych róż, położyła go na falach, i patrząc, jak odpływają, modliła się. Jedną z tych róż zatrzymała dla siebie. Kwiat usechł o wiele szybciej, niż wyschły jej łzy. Kazała go umieścić w szkle razem z muszlą i odrobiną piasku z plaży. Jonah kochał dzieci. Nie były to puste słowa. Widziała, z jaką czułością patrzył na zdjęcia z rodzinnego albumu.

Dla niej każda dziecięca twarzyczka była ją nowa rana w sercu. Wyobrażała sobie, jak mogłoby wyglądać jej dziecko – jej i Jonaha. Lekarze powiedzieli, że to się zdarza. Nie było powodu, dla którego nie mogłaby znów zajść w ciążę, ale ona jakoś nie wyobrażała sobie życia u boku mężczyzny, nie wspominając o założeniu rodziny.

Bała się wrogów ojca, a jeszcze bardziej bała się, że nie uniknie przeznaczenia i powtórzy los matki... Otarła oczy.

Boże, była w rozsypce.

Jak zareagowałby Jonah, wiedząc, że ukryła przed nim ciążę?

Nadal nie rozumiała, czemu zwlekała z wyjawieniem mu prawdy. Powtarzała sobie, że skontaktuje się z Jonahem, nim dziecko przyjdzie na świat. Kiedy poroniła, obezwładniona bólem nie miała już na to siły.

Z czasem uznała, że lepiej milczeć. Teraz mówienie mu o dziecku właściwie nie miało sensu.

Odezwał się schowany w torebce telefon, ale o tej porze i w tym stanie Eloisa nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Na szczęście okazało się, że to tylko wiadomość. Na ekranie zobaczyła imię siostry, która pisała: „Jesteś w domu? Martwię się o ciebie”.

Mocniej ścisnęła telefon. Nigdy wcześniej nie dzieliła się z nikim swoimi troskami. Jej tajemnice były zbyt mroczne. Zrzucanie na kogoś części tego ciężaru byłoby egoizmem. Zdusiła szalony pomysł, by wylać przed siostrą swoje żale.

Odpisała Audrey:

Jestem w domu, ok. Nie martw się”.

Wysłała wiadomość i wstała. Chciała tylko spryskać twarz wodą i iść spać.

Czy zaśnie ze świadomością, że na dole na kanapie śpi Jonah?

Telefon znów się odezwał. Audrey drążyła dalej: „Co z twoim bogatym byczkiem? Jest tam? „.

Eloisa odłożyła telefon na półkę w łazience. Co odpowiedzieć siostrze?

Jonah samą obecnością wytrącał ją z równowagi bardziej, niż się spodziewała. Potrzebowała czasu, by postanowić, jak z nim postąpić, dlatego powinna na jakiś czas przystać na jego grę.

A potem? Czego chciała potem?

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze oprawionym w muszelki. Odsunęła na bok kosmyk, który wysunął się z końskiego ogona. Była bez makijażu, ale policzki miała zaróżowione jak podczas miesiąca spędzonego w Hiszpanii.

Nie była kobietą, która weszłaby do pokoju, zdarła z Jonaha pościel i powiedziała: Do diabła z konsekwencjami, wykorzystajmy to, że jesteśmy małżeństwem.

A gdyby tak się z nim przespała, ale tylko dla przyjemności, nie myśląc o małżeństwie. Poprzednio zbyt poważnie to potraktowała, co pod wieloma względami okazało się błędem.

Czy mogłaby zapomnieć o przeszłości i przeżyć romans z byłym mężem?




ROZDZIAŁ PIĄTY


Eloisie udało się przetrwać noc, nie schodząc na dół, ale kiedy obudziła się koło czwartej nad ranem, była zmęczona i rozdrażniona.

W końcu jednak przez rolety zaświeciło słońce. Mogła wyjść z pokoju bez poczucia, że ugięła się przed Jonahem. A ponieważ minęła dopiero szósta trzydzieści, istniało prawdopodobieństwo, że zobaczy go śpiącego, co jej się nie udało podczas ich jedynej wspólnej nocy.

Włożyła biały szlafrok i mocno zawiązała pasek. W połowie schodów zobaczyła, że kanapa jest pusta. Zwisała z niej cienka kołdra. Na poduszce widniał odciśnięty ślad głowy. Po miękkim chodniku zeszła na dół na bosaka.

Gdzie się podział Jonah? Z łazienki na dole nie dochodził żaden dźwięk.

Drzwi były uchylone, lustro lekko zaparowane, na wieszaku wisiał jasnoniebieski ręcznik. Czy Jonah wyszedł od niej tak niespodzianie, jak się pojawił?

Szybkim krokiem ruszyła po drewnianej podłodze; ale kuchnia też była pusta.

Uhm – dobiegł ją głos Jonaha.

Zakręciła się na pięcie. Drzwi na patio były uchylone Jonah siedział na leżaku z komórką przy uchu. Ciekawość kazała jej stać nieruchomo i milczeć, choć pewnie powinna dać mu znać, że jest obok, na przykład głośno otworzyć i zamknąć szafkę.

Jonah wyciągnął przed siebie długie nogi. Był w dżinsach i na bosaka. W jego bosych stopach było coś intymnego i podniecającego.

Wspomnienia gorącej nocy w Hiszpanii, które dotychczas tliły się pod powierzchnią, teraz wybuchły płomieniem. Owszem, wypiła wtedy parę drinków i straciła trochę zahamowań, ale pamiętała tamten seks. Dobry seks.

Cudowny. Tak była podniecona, że oderwała mu guziki od koszuli. Wiedziała, że był dobrze zbudowany trudno było nie zauważyć mięśni pod koszulą, ale nie była przygotowana na jego siłę i witalność.

Uważała się za intelektualistkę, którą pociągają wyłącznie akademickie typy, dlatego wytrąciło ją z równowagi, że tak na nią podziałał widok męskiego ciała.

Dobrze – powiedział Jonah do swojego rozmówcy. Zaczesał do tyłu wilgotne włosy. – Rozumiem, że to skraca o tydzień nasz termin. Proszę mi przesłać nową dokumentację techniczną. Do końca dnia pracy panu odpowiem.

Chwilę słuchał, po czym skinął głową.– Będę pod tym numerem. Czekam na pański fax.

Rozłączył się i nie wyglądało na to, by zamierzał znów gdzieś dzwonić. Lada moment wstanie i ją zobaczy. Eloisa rozejrzała się, szukając jakiegoś pretekstu swojej obecności. Gotów pomyśleć, że celowo podsłuchiwała. Sięgnęła po pusty dzbanek do kawy.

Jonah wstał i przeciągnął się.

W ustach jej zaschło. Oczami wyobraźni wędrowała w dół jego ciała aż do...

o rety. Nie zapiął guzika w spodniach. Nie miał na sobie bokserek.

Chwyciła się blatu.

Oderwała wzrok od nagiego brzucha Jonaha i przeniosła na jego twarz.

Spojrzał na nią, a ona znieruchomiała, wciąż jedną ręką trzymając się blatu.

Palcami drugiej ręki chwyciła za ucho dzbanek do kawy.

Wybacz – zaczęła nerwowo, kiedy wszedł do środka, i wsunęła dzbanek pod kran. – Nie chciałam ci przeszkadzać w rozmowie.

Nic się nie stało. Już skończyłem. – Wsunął telefon do kieszeni, patrząc na nią z napięciem, tak jak ona na niego. – Parzysz herbatę czy kawę?

Jego baczne spojrzenie jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Szlafrok jej się rozchylił? Miała skołtunione włosy?

Zerknęła na dzbanek. Cholera, zapomniała odkręcić wodę.

Kawę. – Odwróciła się do niego plecami i skupiła na przygotowaniu mocnej kawy. Liczyła na to, że zanim z ekspresu skapnie ostatnia kropla, odzyska choć trochę samokontroli i godności. – Rozmawiałeś z prawnikiem na temat rozwodu?

To była rozmowa służbowa. – Jego gorący oddech pieścił jej ramię. Nawet nie słyszała, kiedy się do niej zbliżył. Jak na tak dużego mężczyznę poruszał się szybko i cicho.

Pracujesz? – spytała z roztargnieniem, szybko stawiając na blacie szklany dzbanek, byle tylko go nie upuścić. Dlaczego tak bardzo drżą jej dłonie?

Jonah przerzucił jej koński ogon przez ramię.

Chyba czuję się obrażony tym pytaniem.

Eloisa otworzyła szafkę i zaczęła szukać ulubione] kawy o smaku kremu orzechowego.

Kiedy się poznaliśmy, kończyłeś studia. – Obejrzała się na niego. – Zakładałam...

Jonah uniósł brwi.

Zakładałaś, że jestem wiecznym studentem, który beztrosko żyje z pieniędzy rodziców. Piękna opinia na mój temat, zwłaszcza że miałaś tak niewiele informacji.

Wsypała do ekspresu ziarna kawy, zamknęła pokrywę i nacisnęła start.

Dźwięk młynka drażnił jej i tak już zszargane nerwy.

Ty też wiele zakładałeś na mój temat.

Na przykład? – Oparł się o blat i przechylił głowę tak, by znalazła się na linii jej wzroku.

W Madrycie pewnie sprawiałam wrażenie kogoś zupełnie innego. – Splotła ramiona na piersi, by przytrzymać szlafrok i trzymać ręce z dala od Jonaha. – Dla mnie tamten czas był bardzo nietypowy.

Co masz na myśli?

Jestem z natury domatorką, nie podróżniczką, Lubię siedzieć na leżaku, czytać książki i popijać kawę. była taka jednorazowa przygoda. Miałam szczęście i dostałam się do programu stypendialnego, dzięki czemu zdobyłam niezbędne dodatkowe punkty. Tak naprawdę jestem molem książkowym, nie imprezowiczką, która się upija i pod wpływem impulsu poślubia atrakcyjnego faceta.

Uważasz, że jestem atrakcyjny? – Jego niebieskie oczy zabłysły jasno jak poranne słońce.

Już to chyba wiesz. – Starała się mówić głosem bibliotekarki, który przywoływał do porządku najbardziej niesfornych rozrabiaków. – Cóż, mamy dużo ważniejsze kwestie do rozstrzygnięcia.

Oczywiście. – Wybrał jabłko z wiklinowego koszyka na blacie. – Mam pewną teorię.

Tak? – Byli prawie nadzy. Jonah trzymał w ręce jabłko.

Gdzie jest wąż? Bo Eloisę kusiło, by zgrzeszyć.

Moim zdaniem jesteś kobietą, która lubi podróże i impulsywnie podejmuje ryzyko, nawet wiedząc, że czasami to się nie opłaca. Gdzieś w głębi duszy chciałabyś częściej ryzykować, bo wiesz także, że czasami wyszłoby ci to na dobre.

Wygląda na to, że wyrobiłeś sobie na mój temat konkretną opinię.

Nie odpowiedział, po prostu ugryzł jabłko. Czemu nie wybrał banalnej pomarańczy czy śliwki?

Patrzyła na jego wargi. Już to robiła, w Hiszpanii, podczas pikniku z całą ekipą. Wówczas oddawała się fantazjom, lecz ani przez sekundę nie przyszło jej do głowy, że któregoś dnia je urzeczywistni.

Teraz znów śniła na jawie o jego wargach na swoim ciele... Tyle że on poruszał wargami, bo akurat coś mówił, a ona nie miała pojęcia co.

Słucham? – Poprawiła śliwki w koszyku.

Jonah odłożył nadjedzone jabłko.

Czas, który spędziliśmy razem, był bardzo intensywny. W takiej sytuacji można nieźle się poznać.

Do czego zmierzał?

Przecież rankiem po ślubie przyznałeś, że popełniliśmy błąd.

Naprawdę?

Spojrzała znów w jego poważne niebieskie oczy i próbowała zrozumieć, do czego zmierza. Jego twarz niczego nie zdradzała. Eloisa nie była pewna, czy mogłaby to samo powiedzieć o sobie.

Lekko dotknęła jego ręki.

Wiem, co słyszałam. No i jakoś nie szukałeś kontaktu ze mną.

Teraz tu jestem.

Co by było, gdyby przyjechał wcześniej? Powiedziałaby mu o dziecku. Stojąc z nim twarzą w twarz, nie byłaby w stanie milczeć. Wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

A może nie? Matka nie doświadczyła bajkowego szczęśliwego zakończenia, kiedy zaszła w ciążę.

Eloisa odsunęła na bok gdybanie, które tylko utrudniało koncentrację.

Przyjechałeś, żeby się ze mną przespać. A potem się rozwieść.

Kto powiedział, że człowiek nie może zmienić zdania? – Nim odpowiedziała, rzucił jabłko do kosza na śmieci. – Muszę sprawdzić, czy przyszedł faks.

Mrugając szybko, Eloisa odprowadziła go wzrokiem. Zamknął za sobą drzwi frontowe, ale widziała go przez wąskie okna. Limuzyna ostentacyjnie podjechała na parking, stała przy krawężniku. Jonah pochylił głowę i wsiadł, a ona przypomniała sobie jego samochodowe centrum dowodzenia.

I zdała sobie sprawę, że nie odpowiedział na jej pytanie o telefon ani o to, czym się teraz zajmuje. Jonah tak wiele się o niej dowiedział, a ona czerpała informacje na jego temat z Wikipedii.

Jeśli naprawdę chciała zrobić krok naprzód, nadeszła pora, by przestała się podniecać na myśl o jego ciele i zaczęła poważnie przyglądać się człowiekowi, który się w tym ciele skrywał.

Pod pozorami spokoju widział w jej oczach pożądanie. Włożył czarną koszulkę polo, czekając, aż Eloisa wyjdzie z łazienki na górze. Choć był zajęty faksem, nie przeszkadzało mu to wyobrażać sobie jej pod prysznicem. Zdawało mu się, że pamięta, jak Eloisa wygląda nago. Tamta noc mocno zapadła mu w pamięci.

Czy gdyby spędzili razem więcej czasu, jego fascynacja Eloisą by osłabła?

Miał taką nadzieję, nie chciał, by kolejny rok był powtórką starych błędów.

Szum wody ucichł. Po bardzo długiej chwili Jonah usłyszał szelest w sypialni.

Nigdy nie uważał się za masochistę, ale słuchanie tych odgłosów było istną torturą. Gdy zaczął pić drugą filiżankę kawy, usłyszał, jak drzwi na górze się otwierają.

Nalał kawę dla Eloisy i wsypał dwie łyżeczki cukru. Nie wiedział, czemu zapamiętał akurat taki szczegół. Odwrócił głowę w stronę drzwi.

I zamarł. Rzeczywistość biła jego pamięć na głowę – a Eloisa nie była przecież naga.

Weszła do kuchni na bosaka w prostej niebieskiej letniej sukni. Lejący materiał opływał miękko ciało, zaróżowiona skóra lśniła po kąpieli. Czarne mokre włosy ściągnęła w koński ogon, odsłaniając kark. Kiedy kończył rozmowę przez telefon, widział, że była podniecona, więc prawdopodobnie mógłby ją teraz przekonać...

Nie chodziło mu jednak o to, by ją uwieść. Pragnął, by to ona do niego przyszła.

Eloisa wzięła od niego kubek, pilnując, by ich palce się nie dotknęły.

Dostałeś faks, na który czekałeś?

Tak. – Kolejną pracę zacznie za trzynaście dni. Chciał jej opowiedzieć o dziewiętnastowiecznej peruwiańskiej hacjendzie, którą miał odrestaurować i rozbudować tak, by powstał tam hotel.

Potem przypomniał sobie, że zadała mu to pytanie, bo sądziła, że kontaktował się z prawnikiem w sprawie rozwodu.

Eloisa dmuchała na gorącą kawę, patrząc na niego spod rzęs.

Nie mam wiele na śniadanie, płatki, grzanki i owoce. Częstuj się tym, co jest.

Gdyby tylko zaproponowała to, o czym marzył.

Dam sobie radę.

No to świetnie. – Skinęła głową. – Powiedz mi coś o tej pracy.

Zapomniałaś, że jestem leniwym playboyem?

Eloisa opuściła rękę z kubkiem. W jej ciemnych jak kawa oczach pojawiła się skrucha.

Wyciągnęłam pochopne wnioski. Naprawdę chciałabym posłuchać o twoim nowym projekcie.

Nie musisz jechać do pracy czy pomóc w czymś siostrze?

Audrey jest dziś zajęta, a ja mam pół godziny przed wyjściem do biblioteki.

Dam znać szoferowi.

Nie trzeba. – Odwróciła się i podeszła do kanapy, lekko kołysząc biodrami.

Szeroka spódniczka zdawała się szeptać hipnotycznie: Chodź za mną.

Narzeczony siostry dopilnował, żeby odprowadzono mój samochód.

Przysłała mi SMS– a, że stoi już na parkingu. – Odstawiła kubek, zdjęła koc z kanapy, zaczęła go składać.

Jonah postawił kubek obok jej kubka.

Co chciałabyś wiedzieć?

Czemu wybierasz stare zabytkowe budynki, a nie nowoczesne? – Podeszła bliżej, stali twarzą w twarz.

Spojrzał jej w oczy i zastanowił się, czy jej nie pocałować. Chciał jednak, by to ona pokonała dzielącą ich przestrzeń. Chwycił za drugi brzeg koca.

Jestem maniakiem historii. I to od dziecka. Często podróżowaliśmy, miałem okazję zobaczyć mnóstwo wspaniałych zabytków.

Złożyła koc, przycisnęła go do piersi i usiadła na kanapie.

Powiedz mi o tym coś więcej.

Odsunął dwie dekoracyjne poduszki i siadł obok Eloisy, zachowując jednak pewną odległość. Na razie.

Jestem architektem, specjalizuję się w obiektach historycznych.

Stąd twój pobyt w Hiszpanii w zeszłym roku. – Uśmiechnęła się po raz pierwszy, odkąd zobaczył ją minionej nocy. – Ale byłeś wtedy studentem.

Prawda?

Poruszył się nerwowo. Może dałby jej swoje CV, byłoby prościej.

Kończyłem pisać pracę doktorską.

Masz tytuł doktora? Jestem pod wrażeniem.

Skrzywił się. Nie chciał się chwalić. Wolałby porozmawiać o czymś innym.

Wzruszył ramionami.

Miałem ten luksus, że nie musiałem się martwić o pieniądze.

Poza tym tam pracowałeś?

Tak, owszem. – Co zamierzała osiągnąć tym wypytywaniem?

Nachyliła się. Zapach jej szamponu drażnił mu zmysły.

Nie możesz mieć mi za złe, że źle cię oceniłam, skoro byłeś taki tajemniczy.

Cóż, teraz nadarza się okazja, by to nadrobić.

Do diabła z odgadywaniem jej motywów. Eloisa była obok, rozmawiała z nim, nie uciekała. Jeśli musi się wysilić i spędzić trochę czasu na pogaduszkach, by posunęli się dalej, zrobi to. Może nawet podzieli się z nią jakimiś informacjami na temat swojej przeszłości.

Kiedy skończyłem osiemnaście lat, stwierdziłem, że nie chcę już być na utrzymaniu rodziców. W college’u zacząłem kupować domy do remontu, żeby je potem sprzedać z zyskiem.

Zajmowałeś się remontami? – Odłożyła koc i sięgnęła po kawę.

Świetnie, krok po kroku udawało mu się ją oswoić.

Co w tym złego?

Nic, tylko... Inaczej wyobrażałam sobie okres twoich studiów.

Nie miałem czasu na studenckie korporacje, księżniczko. – Ciężko pracował i uważał, że to dobrze spędzony czas, dzięki któremu zyska doświadczenie. – Potem zacząłem ponosić koszty renowacji zabytkowych rezydencji i zamków.

Coraz więcej inwestowałem. – Wzruszył ramionami. – I oto jestem.

A co z polityką, w którą jest zaangażowana twoja rodzina?

Niektóre kobiety w jego życiu były gorzko rozczarowane, dowiadując się, jak mało obchodzi go polityka.

Nic. A co?

Inwestujesz pieniądze, żeby potem nic nie robić?

Nie, do diabła, zamierzam je pomnożyć i zostawić dzieciom.

Chcesz mieć dzieci? – Uciekła od niego wzrokiem, odstawiając kubek.

Jasna sprawa. Co najmniej szóstkę.

Eloisa gwałtownie wstała, lekko się zachwiała. Chwyciła się krzesła, by nie stracić równowagi.

Muszę się przygotować do pracy.

Co spowodowało nagłą zmianę jej zachowania? Był pewien, że robią postępy.

Tymczasem Eloisa zerknęła na zegarek, włożyła buty i wzięła torebkę.

Może okazał się zbyt niecierpliwy. Zamierzał posuwać się naprzód krok po kroku, systematycznie jak podczas budowy domu. Obserwował nerwowe ruchy Eloisy. Kiedy się odwróciła, by mu pomachać na pożegnanie, nagle coś do niego dotarło.

Pomalowała błyszczykiem wargi.

Wrócił myślą do minionego wieczoru. Jej sylwetka na tle wody wyglądała olśniewająco. Wiatr marszczył suknię i lekko unosił włosy. Miała styl i wrodzony wdzięk ponadczasowej piękności, niezależnie od tego, w co była ubrana.

Dałby też głowę, że ani wczoraj, ani przed rokiem nie miała makijażu. Tego dnia z jakiegoś powodu musnęła wargi błyszczykiem. Owszem, to nieistotny szczegół, a jednak był ciekaw wszystkich szczegółów dotyczących kobiety, którą poślubił.

Tego dnia zrobili dobry początek, chociaż rozmawiali głównie o jego pracy.

Teraz, gdy o tym pomyślał, stwierdził, że niewiele wie o jej karierze zawodowej.

Jeżeli chciał zbliżyć się do Eloisy, może powinien poznać jej miejsce pracy.






ROZDZIAŁ SZÓSTY


Eloisa przysiadła na drugim od góry stopniu przesuwanej drabiny na kółkach, stawiając na miejsce dwa egzemplarze „Szkarłatnej litery”. Praca, ta cisza i rzędy książek, zazwyczaj koiła jej nerwy. Tego dnia znajome otoczenie nie spełniło pokładanych w nim nadziei.

Eloisa obwiniała o to swojego męża. Niespodziewane ponowne pojawienie się Jonaha niepokoiło ją z wielu powodów. Skontaktowała się ze swoim adwokatem i wydawało się, że Jonah miał rację. Rozwód nie był prawomocny.

Tego ranka jej adwokat otrzymał w tej sprawie pismo, choć zarzekał się, że nie ma pojęcia, skąd Jonah dowiedział się o jej pokrewieństwie z rodziną Medinów.

Zapewnił ją też, że zajmie się sprawą. Zamierzał udać się bezpośrednio do źródła i porozmawiać z jej ojcem i braćmi.

Wyrównała książki na półce i zaczęła schodzić z drabiny. Nagle poczuła czyjąś rękę na łydce.

Jonah – szepnęła. – Śmiertelnie mnie przeraziłeś.

Przepraszam, nie chciałem.

Ruszyła na dół, a ręka Jonaha automatycznie przesuwała się do góry, centymetr po centymetrze. Na myśl o tym, jak długo będzie kontynuował tę grę, jej puls przyspieszył. Zeszła szczebel niżej.

Jonah opuścił rękę. W miejscu, gdzie jej dotykał, Eloisa czuła ogień.

Dobiegła ich rozmowa, niewiele głośniejsza niż szum wentylatora. Tego ranka ta część biblioteki była prawie pusta. Eloisa chwyciła się półki, bo zdawało jej się, że podłoga faluje.

Co tu robisz?

Przyjechałem zabrać cię na lunch. Chyba że masz jakieś plany związane ze ślubem siostry. Jeśli tak, przywiozę coś do jedzenia. – Chwycił się półki tuż obok, zasłaniając jej widok.

Jego propozycja brzmiała kusząco i więcej niż trochę nierozsądnie.

Kupiłam po drodze kanapkę.

Dobrze, to innym razem. – Spojrzał ponad jej ramieniem, a potem się obejrzał. – Pozwolisz, że przed wyjściem trochę się tu rozejrzę?

W ustach jej zaschło na myśl, że miałaby spędzić z nim więcej czasu.

To publiczna biblioteka, masz prawo tu przebywać.

Jonah przesunął palcem wzdłuż grzbietu powieści Dickensa.

Liczyłem, że mnie oprowadzisz. Mam słabość do seksownych ciemnowłosych bibliotekarek. A jeśli jeszcze mają brązowe oczy...

Rozumiem, znów flirtujesz. – Uniosła rękę, dusząc śmiech. Zdjęła z półki „Opowieść o dwóch miastach” i wsunęła pod ramię. – Chcesz obejrzeć bibliotekę?

Chcę, żebyś oprowadziła mnie po bibliotece. Widziałaś moje miejsce pracy w Hiszpanii. – Postawił nogę na dolnym szczeblu drabiny. – Teraz ja chcę zobaczyć twoje.

Czy Jonah mówił poważnie? Flirtowanie mogło być tylko przykrywką zakłopotania, którego i ona doświadczała.

Zapewne przesadnie wszystko analizuje. Czyż mężczyźni nie twierdzą, że dla nich wszystko jest prostsze?

Tak czy owak, nic się nie stanie, jeśli pokaże mu bibliotekę. Trudno wyobrazić sobie miejsce, gdzie czułaby się z nim bezpieczniej. Od czego by tu zacząć?

Jeśli zabierze go na dół, nie uniknie później pytań współpracowników. W myśli wybrała miejsca, których powinni unikać, na przykład dyskusyjny klub książki czy pracownię miejscowej artystki. Lepiej zagłębić się między regały.

Jonah wysunął się naprzód, by otworzyć drzwi.

Czemu wybrałaś akurat taką pracę?

Eloisa się rozejrzała. Byli zupełnie sami. Mogła mówić, nie przejmując się, że ktoś podsłucha.

Matka przez lata trzymała się w cieniu. Ja wcześnie nauczyłam się nie zwracać na siebie uwagi. Książki były moją...

Ucieczką?

Rozrywką. – Wsunęła krzesło pod biurko z komputerem. – Teraz to moja praca.

A po ślubie matki nic się nie zmieniło? – Jonah szedł za nią, dotykając jej pleców.

Matka nie chciała komplikacji. – Jakim cudem matka zakochała się w królu? I to obalonym, którego dotknęły liczne nieszczęścia? Enrique Medina wydawał się przeciwieństwem jej ojczyma, który może nie był doskonały, ale przynajmniej obecny w jej życiu. Lojalność kazała jej powiedzieć: – Jej mąż nazywa się Harry Taylor.

Tak, właśnie o nim mówię.

Eloisa nie mogła powściągnąć uśmiechu. Ojczym nie był złym człowiekiem, może ciut pretensjonalnym i napuszonym. Rodzoną córkę kochał bardziej niż przybraną, co oczywiście trochę bolało, ale mniej niż dawniej.

Pokręciła głową.

Wydawało mi się, że chciałeś obejrzeć bibliotekę.

Możemy zwiedzać i rozmawiać.

Jasne. To mój pokój.

Otworzyła drzwi i zaprosiła go do niewielkiego pomieszczenia wypełnionego książkami, gazetami i plakatami. Położyła powieść Dickensa na wózku.

Po zamknięciu drzwi ogarnęło ją wrażenie, że pokój nagle zrobił się bardzo ciasny, choć mieściło się tam przecież szare metalowe biurko, półki i plastikowe krzesło dla gości.

Może odniosła takie wrażenie, bo nie było tam okien, a nie dlatego, że zostali sami.

Kompletnie sami.

Jonah nie przewidział, że w pewnym momencie znajdą się zupełnie sami. A jednak byli tylko we dwoje w małym, oddalonym od reszty pomieszczeń pokoju.

Szukając tematu do rozmowy, stanął przed półką z książkami na temat sztuki i historii Hiszpanii i Portugalii. Zatem Eloisa nie odcięła się od korzeni, chociaż tak twierdziła.

Dotknął złotych liter na grzbiecie zbioru poezji hiszpańskiej. Eloisa płynnie mówiła po hiszpańsku.

Spotkałaś się kiedyś z ojcem?

Raz. – Jej głos płynął ponad jego ramieniem. – Miałam wtedy siedem lat.

To długo po tym, kiedy ostatnio go widziano – rzekł, nadal stojąc do niej tyłem. Może dzięki temu łatwiej przyjdą jej zwierzenia.

Nie wiem, gdzie to było. Miałam wrażenie, że podróż trwała wieki, ale dzieciom wszystkie podróże wydają się za długie.

Jonah pamiętał podróże z rodzicami i braćmi, od tej do Disneylandu po tę do grobowców faraonów w Egipcie. Ich wakacje z pewnością bardzo się różniły od podróży matki i córki do mężczyzny, który w zasadzie nie utrzymywał z córką kontaktu.

Pamiętasz, jak się tam dostałaś?

Oczywiście.

Ale nie powiesz. – Nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Nie mam kontaktu z ojcem.

Jonah usłyszał szelest za plecami. Eloisa z determinacją przywracała porządek na biurku.

Co nie znaczy, że jego bezpieczeństwo czy bezpieczeństwo braci jest mi obojętne.

Prawda, Medina ma trzech synów. – Przywołał w pamięci to, czego dowiedział się o królu. – Ich także poznałaś?

Dwóch.

To musiało być co najmniej dziwne.

Zapomniałeś, że mam przyrodnią siostrę? – Z każdym słowem podnosiła głos, w którym słychać było urazę.

Jonah odwrócił się do niej twarzą. Biurko było nie przyzwoicie uporządkowane i tak czyste, że można by na nim przeprowadzić operację na otwartym sercu, Żadne bakterie nie śmiałyby tam zajrzeć.

Kiedy miałaś siedem lat, twoja matka była już zamężna.

I Audrey była już na świecie. – Złożyła przed sobą dłonie.

Gdy jej słowa do niego dotarły... a niech to!

Twoja matka pojechała na spotkanie z dawnym kochankiem, będąc mężatką? Twój ojczym musiał być wściekły.

Nie wiedział o tej wyprawie ani o Medinach. – Stała przed nim wyprostowana i królewska. W tym momencie jej pochodzenie było oczywiste.

Nieważne, czy siedziała w pałacu, czy stała w ciemnym, zagraconym ciasnym biurze. Zahipnotyzowała go.

A jednocześnie obudziła w nim instynkt opiekuńczy. Jak wyglądało jej życie, skoro wyrobiła sobie tak silne mechanizmy obronne?

Jonah podszedł do niej ostrożnie, by jej nie spłoszyć, kiedy nareszcie zaczęła się otwierać.

Co matka mu powiedziała o twoim ojcu?

Eloisa wzruszyła ramionami.

To samo co wszystkim. Że był jej kolegą ze studiów nie miał rodziny i zginął w wypadku samochodowym przed moim narodzeniem. Harry z nikim nie rozmawiał o moim ojcu. Ten temat się u nas nie pojawiał.

Jonah pogładził zmarszczki na jej czole.

Opowiedz mi o wizycie, którą odbyłaś jako siedmioletnia dziewczynka.

Czoło Eloisy się wygładziło, lekko się uśmiechnęła.

Było cudownie, tak to postrzegałam dziecięcymi idealizującymi oczami.

Spacerowaliśmy po plaży i zbieraliśmy muszelki. On – urwała, odchrząknęła – ojciec opowiedział mi historię o wiewiórce, która po liniach telefonicznych podróżowała, gdzie tylko chciała. Nosił mnie na barana, jak się zmęczyłam, i śpiewał mi piosenki po hiszpańsku.

Miłe wspomnienia – rzekł.

Zasługiwała na wiele dobrych wspomnień, ale zatrzymał tę opinię dla siebie, by nie ryzykować, że Eloisa znów zamknie się w sobie.

Wiem, że to głupie, ale wciąż mam jedną z tych muszli. – Trąciła stosik perfekcyjnie ułożonych karteczek do notatek. – Przystawiałam ją do ucha i słyszałam jego głos połączony z szumem oceanu.

Gdzie ją masz?

Och, na jednej z półek na książki w domu.

W domu, którego dekoracje wiązały się z morzem. To nie był przypadek.

Jonah lekko ścisnął ją za ramiona.

Czemu go znów nie odwiedzisz? Masz do tego prawo.

Nie wiem, gdzie jest.

Na pewno masz jakiś sposób, żeby się z nim kontaktować. – Nie uciekała przed nim, więc przyciągnął ją bliżej. Może powinien ją puścić, ale tego nie zrobił. Nie zamierzał też porzucać tematu jej ojca.

Eloisa unikała jego wzroku.

Pomówmy o czym innym.

Więc masz możliwość kontaktu przez prawnika, nawet jeśli ojciec nie stara się z tobą skontaktować?

Przestań, dobrze?

Spojrzała na niego twardo. Oczy miała ciemne i tyle w nich bólu, że Jonah zrobiłby wszystko, by go stamtąd przegonić.

Eloiso...

Ojciec chciał się ze mną spotkać – powiedziała, wyrażając swój protest nieco zbyt dobitnie. – Więcej niż raz. To ja nie chcę. Zrujnował życie mamy i złamał jej serce. – Chwyciła go za koszulę. – Nie da się tego tak łatwo zapomnieć i raz na pięć lat, kiedy odzywa się jego sumienie, usiąść z nim do wykwintnej kolacji.

Jonah przetrawił jej słowa, szukając tego, co się za nimi kryło.

Ja tęsknię za ojcem.

Już ci powiedziałam, że nie chcę go widzieć.

Ujął jej twarz w dłonie, kciukiem głaszcząc policzek.

Myślę o twojej tęsknocie za matką. Śmierć rodzica zawsze jest trudnym przeżyciem, niezależnie od wieku dziecka.

Po raz pierwszy, odkąd weszli do gabinetu, spojrzała łagodniej.

Kiedy zmarł twój ojciec?

Miałem paręnaście lat. Zginął w wypadku samochodowym. Kiedyś zazdrościłem braciom, że spędzili z nim więcej czasu. Głupie współzawodnictwo. – Zawsze był inny, miał bardziej buntowniczą naturę.

Bracia nawet nie wiedzieli, jak bardzo go bolało, kiedy ludzie mówili, że gdyby żył ojciec, byłby spokojniejszy. Nie pozwolił, by słowa obcych poróżniły go z rodziną.

Rodzina jest najważniejsza.

Kilka lat temu omal nie straciliśmy matki. Podróżowała po Europie z misją dobrej woli. – To wydarzenie śmiertelnie go przeraziło. Przysiadł potem fałdów i uporządkował swoje życie. Na samą myśl o tym, co o mały włos się nie stało, przechodziły go ciarki. – Zamachowiec próbował wyrazić swoją opinię w jakiejś kwestii przy pomocy rewolweru.

Mój Boże, pamiętam. – Puściła jego koszulę i wygładziła ją. – To musiało być dla ciebie straszne. O ile mnie pamięć nie myli, był tam ktoś z rodziny... To byłeś ty?

Nie proszę o współczucie. – Chwycił ją za nadgarstki, by przestała nerwowo gestykulować. Pewnie chciała, by jej dotyk miał kojący efekt, tymczasem Jonah się podniecił. – Próbuję powiedzieć, że rozumiem, co czujesz.

Ale kiedy znajdziesz się w centrum uwagi, nie ma odwrotu.

Wiem – odparła z emfazą. – Dlatego wolę trzymać się w cieniu.

Jonah złączył jej dłonie.

To twoje dziedzictwo, twoja rodzina. Odkładasz to, co nieuniknione. Lepiej przyjąć to na własnych warunkach. Dyskretnie, bez rozgłosu.

Nie ty będziesz o tym decydował – warknęła, zabierając ręce.

Boże, zupełnie jakby walił głową w mur, przekonując tę upartą kobietę, by rozważyła inne rozwiązanie niż układ powstały przed laty.

Na pewno znasz powody, dla których twój ojciec się ukrywa?

Znów się wyprostowała, jej oczy iskrzyły złością.

Do czego zmierzasz?

Jonah miał nadzieję, że lepiej ją pozna, a tymczasem tylko ją zirytował. Nie mógł się jednak wycofać.

Nie musisz dłużej grać zgodnie z ich scenariuszem. Zdecyduj, czego chcesz, zamiast pozwalać na to, żeby ktoś za ciebie decydował.

Eloisa zacisnęła pięści.

Dlaczego to musi być takie skomplikowane i co to, do diabła, ma z tobą wspólnego?

Teraz Jonah wpadł w złość.

Wciąż jestem twoim mężem właśnie dlatego, że to jest takie skomplikowane. Cholera, nie rozumiesz, że chcę to jakoś naprawić?

Może nie ma co naprawiać. A nawet jeśli jest, wiesz, czego ja naprawdę chcę?

Okej. Mea culpa. – Uderzył się w pierś. – Nie mam zielonego pojęcia, czego chcesz.

No to przygotuj się, zaraz się dowiesz. – Ujęła jego twarz w dłonie, dając mu sekundę na namysł.

Po czym go pocałowała.

Jonah zamrugał zaskoczony – przez całe trzy sekundy, zanim przyciągnął ją do siebie i odpowiedział jej pocałunkiem.

Gdy Eloisa objęła go za szyję, uznał, że przyszła pora, by posunąć się dalej, tak daleko, jak Eloisa mu pozwoli.



ROZDZIAŁ SIÓDMY


Eloisa nie wiedziała, czy podjęła najlepszą czy najgorszą decyzję w swoim życiu. Jednak pocałunek był nieunikniony. Od momentu, gdy poprzedniego wieczoru wysiedli z limuzyny.

Przytuliła się do Jonaha i zapraszająco rozchyliła wargi. Pocałunek minionej nocy na nabrzeżu był zbyt krótki. Zapomniała, jak świetnie do siebie pasowali.

Jonah był od niej wyższy, mimo to mogła swobodnie wpleść palce w jego włosy, które okręcały się wokół jej palców, jakby prosiły, by nie przestała ich dotykać. Nikt nie musiał jej do tego namawiać, po roku bez seksu była tak podniecona, że ledwie nad tym panowała.

Irytacja osłabiła jej mechanizmy obronne. Teraz, gdy Jonah ją przytulał, odsunęła od siebie złość wywołaną rozmową na temat ojca.

Choć w głębi duszy bała się, że Jonah zada jej trudne pytania. Każe jej skonfrontować się ze sprawami, które wolała od siebie odsuwać.

Nie chciała jednak się spierać. Chciała bliskości, którą pamiętała.

Smakujesz jak jabłko.

To mój błyszczyk.

Aha – rzekł z uśmiechem. – Pomalowałaś się błyszczykiem. – Językiem przesunął wzdłuż jej warg, a potem sięgnął nim głębiej, dzieląc się z nią tym smakiem.

Pocałunek stawał się coraz odważniejszy. Jonah podsadził Eloisę na biurko.

Cieszyła się, bo nie była pewna, jak długo utrzyma się na nogach. Głaskał jej plecy, biodra, nie do końca intymnie, lecz ogromnie podniecająco. Jego gorący oddech pieścił jej kark. Zaraz potem przyłożył wargi do wrażliwej skóry. To było to miejsce. Zapamiętał je.

Oparła głowę na jego ramieniu.

Musimy zwolnić. Jestem w pracy.

Jonah przycisnął palec do jej warg.

Cii. Jesteśmy w bibliotece. Nigdy nie kochałaś się w bibliotece?

Nigdy – wydusiła.

Nie przyłapałaś między półkami obściskującej się pary? – Jego dłonie coraz bardziej zbliżały się do piersi.

Raz czy dwa. – I jak odpowiedzialny dorosły człowiek poprosiła ich, by wyszli z biblioteki, ale teraz nie czuła się ani trochę odpowiedzialna.

Jonah wsunął kolano między nogi Eloisy, ucisk jego uda wywołał w niej dreszcz pożądania. Zresztą nie tylko ona poczuła skutek ich kontaktu. Nie ulegało wątpliwości, że Jonah jej pragnął.

Ona też go pragnęła. Do diabła z emocjonalnymi efektami ubocznymi. Czy tego ranka nie myślała o tym, jak cudownie byłoby poromansować z Jonahem bez zobowiązań? Byli małżeństwem tylko na papierze. Za dwa tygodnie na zawsze się rozstaną.

Może u mnie będziemy to kontynuować. – Zeskoczyła z biurka. – Albo u ciebie.

Wierz mi, nie chcę wpakować cię w kłopoty. – Pocałował ją delikatnie.

Okej, wierzę ci – powiedziała szczerze.

Właśnie to chciałem usłyszeć. – Uniósł kąciki warg w uśmiechu.

Eloisa znów wplotła palce w jego włosy, grube i gęste. Niesforne i bardzo seksowne. Tak jak Jonah.

Jonah, który właśnie położył dłonie na jej plecach i lekko nią kołysał, powodując, że się o niego ocierała. Potem bardziej stanowczo pchnął kolano między jej nogi. Eloisa do bólu pragnęła rozkoszy, ale się powstrzymywała, jednocześnie zdenerwowana i podekscytowana tym, że traci nad sobą kontrolę.

Przypomniała sobie, jak w wynajętym domu w Hiszpanii Jonah w podobny sposób przycisnął ją do blatu, gdy o trzeciej nad ranem wpadli do kuchni wygłodniali. I nadzy. Wykończeni po ostrej gimnastyce w łóżku. Obrazy z przeszłości wymieszały się z teraźniejszością. Niemal czuła zapach sangrii i soków owoców, które zlizywali nawzajem ze swoich ciał.

Od tamtej chwili minęło zbyt dużo czasu, cały cholerny rok bez tego szaleństwa, którego żaden mężczyzna prócz Jonaha nie potrafił w niej wzbudzić.

Jak by to było, gdyby przeszła przez życie, nie doświadczając znów tego pożądania i czystej zmysłowości?

Ciepły dotyk Jonaha, znajomy smak, coraz bardziej ją rozpalał. Chciała być jeszcze bliżej. W miejscu, gdzie ją tak rozkosznie pieścił, w dole ciała, rosło napięcie. Rytmicznie przyciskał do niej i przesuwał kolano.

Głośno westchnęła. Jonah zakrył jej usta wargami. Eloisa wygięła plecy, gotowa na orgazm. Wszystkie jej mięśnie były tak napięte, jakby chciała możliwie najdłużej zatrzymać to doznanie. Potem powoli gorączka zaczęła opadać. Eloisa zadrżała, a Jonah przygarnął ją do piersi. Dzięki Bogu nic nie powiedział. Umarłaby ze wstydu, ale ledwie mogła myśleć, nie wspominając już o mówieniu.

Musnął wargami czubek jej głowy.

Zjedz teraz kanapkę i wykorzystaj do końca przerwę na lunch. Przyjadę po ciebie i zabiorę cię na kolację.

Po tych słowach wyszedł. Drzwi jej pokoju zamknęły się za nim cicho. Eloisa opadła na krzesło. Drżącą ręką wygładziła włosy, dotknęła warg, przyłożyła rękę do walącego serca.

Nie żałowała swojej decyzji, ale musiała przyznać, że bardzo się myliła. Z Jonahem nic nigdy nie byłoby proste. Właśnie przeżyła orgazm swojego życia.

A on tylko ją pocałował.

Tylko ją pocałował.

Pięć godzin później zaparkował przed domem Eloisy i wyłączył silnik wynajętego rangę rovera. Zawsze wybierał ten model, bo najlepiej sprawdzał się w miejscach jego pracy.

Po południu wpadł do swojego apartamentu, żeby skończyć niezbędną pracę papierkową i wykonać kilka rozmów. Głównie jednak zastanawiał się nad tym, jak znaleźć więcej czasu dla Eloisy. Bracia by się z niego podśmiewali, gdyby go tu widzieli, ale on nie chciał stracić szansy na załatwienie spraw z Eloisą.

Wciąż czuł na sobie jej zapach i wiedział, że się nie podda. Musi ją mieć.

Zacisnął palce na kierownicy i spojrzał na drzwi. Ich spotkanie w bibliotece poszło zgodnie z jego planem... a jednak nie wyszło tak, jak sobie je wyobrażał.

Nie wyobrażał sobie, że widok Eloisy w chwili orgazmu tak nim wstrząśnie.

Dobrze, że zarezerwował stolik w restauracji. Nie był pewien, jak by przeżył kolejny wieczór u niej w domu.

Kiedy złapał za klamkę, zatrzymał go telefon. Na ekranie zobaczył numer telefonu matki.

Wciąż go to zdumiewało, że politycy na całym świecie obawiali się twardego charakteru matki. Ginger Landis była może twarda, ale była też sprawiedliwa i miała miękkie serce.

Nacisnął kciukiem przycisk odbierz i włączył głośnik.

Cześć, mamo, co słychać?

Jonah uruchomił znów silnik, by klimatyzacja chłodziła samochód w to duszne majowe popołudnie.

Sprawdzam tylko twoje plany – odparła. W tle słychać było stukanie klawiszy komputera. Ginger pracowała, trzymając telefon ramieniem przy uchu.

Zaczesała za ucho swoją charakterystyczną fryzurę w stylu bob, zawsze nienaganną. Ginger przeniosła wielozadaniowość na całkiem nowy poziom, była ambasadorem, żoną, matką czworga dzieci i macochą dla trojga. – Kończę szczyt w Waszyngtonie. Będę z powrotem w Ameryce Południowej, zanim przylecisz do Peru na swój nowy projekt. Już się nie mogę doczekać, kiedy zamieszkam blisko najmłodszego syna, choćby na krótko.

Ja też. – Landisowie tyle czasu spędzali w podróżach służbowych, że rodzinne spotkania były bardzo cenne. A skoro już Jonah miał po drugiej stronie panią ambasador, spytał:

Masz przypadkiem jakieś informacje na temat obalonego króla San Rinaldo?

Plotki głoszą, że przebywa w Argentynie. – A tak się składało, że jego matka była ambasadorem w niewielkim sąsiednim państwie.

Jonah wiedział, że matka nigdy nie zdradziłaby mu poufnych informacji, ale gdyby choć wskazała właściwy kierunek...

Oficjalnie czy nieoficjalnie?

Szczerze mówiąc, nie wiem – rzekła Ginger ściśniętym głosem. Jonah pomyślał, że to jej służbowy głos. – Mogę powiedzieć, że w Argentynie istnieje zamknięty teren, który wygląda jak forteca. Wewnątrz sporo się dzieje, ale na zewnątrz niewiele wycieka. Albo on tam mieszka, albo tylko udaje, że tam jest, bardzo przekonująco.

Medinę na to stać.

Zaśmiała się cicho.

Tak. Stary król zbudował prawdziwą fortunę, która nadal się powiększa. Ma trzech synów – Carlosa, Duartego i Antonia.

Miał też córkę, o której nikt nie wiedział, a która zasługiwała na o wiele więcej, niż otrzymała od tych ludzi.

A jak on ją traktował? – pomyślał Jonah. Eloisa zasługiwała na kogoś, kto będzie na sto procent po jej stronie.

Dziękuję, mamo. Byłbym wdzięczny, gdybyś mogła popytać – dyskretnie – o Medinów.

Oczywiście, zobaczę, co da się zrobić. – W jej głosie dało się słyszeć zaciekawienie. – Powiesz mi, czemu cię to interesuje?

Nie miał prawa zdradzać sekretu Eloisy. Ale nadejdzie taki czas, kiedy jego rodzina będzie musiała się dowiedzieć, że ją poślubił. Fakt, że przez rok to ukrywał i tak dość ich zirytuje.

Czy muszę ci to powiedzieć, żebyś mi pomogła?

Jasne, że nie – odparła gładko. – Dam ci znać, jeśli wcześniej się czegoś dowiem. Jeśli nie, zobaczymy się za dwa tygodnie.

Czekam niecierpliwie. Kocham cię, mamo.

Ja ciebie też – odparła i rozłączyła się.

Może to rozmowa z matką poruszyła jego sumienie, a może dopiero oczy mu się otworzyły. Tak czy owak musi zachowywać się jak romantyczny rycerz, a jednocześnie zadbać o zmysłowe przyjemności Eloisy. Nie wiedział, jak to się skończy. Za nic jednak się nie podda ani nie pozwoli jej odejść, póki nie zyska pewności, że wszystko sobie powiedzieli i załatwili wszystkie niezbędne kwestie.

Jonah zadzwonił do drzwi i czekał. Nikt mu nie otwierał. Eloisa o tej porze miała już być w domu, a tymczasem nie odbierała też telefonu. Jonah miał złe przeczucia.

A ponieważ dała mu klucz, postanowił go użyć.

Przekręcił klucz w zamku i pchnął drzwi.

Eloisa? Jesteś w domu?

Z każdym krokiem serce waliło mu mocniej, gdy szedł przez puste pokoje.

Potem pomyślał o patio. Za– słony były zasunięte. Pewnie Eloisa odpoczywa na zewnątrz.

Otworzył drzwi na patio. Na leżaku ktoś siedział, ale nie była to Eloisa, nie siedziała tam również żadna inna kobieta.

Potarł brodę, by ukryć zdumienie i zastanowić się szybko, jak potraktować intruza, który czuł się tu jak w domu.

Na leżaku siedział ciemnowłosy mężczyzna, który musiał mieć ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Miał wysportowaną sylwetkę, ale Jonah był od niego z pewnością kilka kilogramów cięższy.

W pierwszej chwili zdawało się, że mężczyzna ma zamknięte oczy, dopiero gdy Jonah bacznie mu się przyjrzał, zobaczył, że ten drugi obserwuje go przez zmrużone oczy.

Tak, tamten był gotowy do ataku.

Jonah zablokował drzwi.

Co pan, do diabła, robi na patio Eloisy?

Intruz powoli uniósł powieki i uśmiechnął się wyniośle.

Przyjechałem z wizytą do siostry.



ROZDZIAŁ ÓSMY


Cóż, zazdrość minęła w jednej chwili.

Jonah patrzył na mężczyznę, który twierdził, że jest bratem Eloisy. Na jakiej podstawie ma wierzyć temu kolesiowi? Z drugiej strony może facet po prostu pomylił patio? W końcu powiedział tylko, że jest z wizytą u siostry, nie wymieniając jej imienia.

Kogo pan właściwie szuka? – spytał Jonah.

Mężczyzna wygładził przód ciemnej marynarki, pod którą miał białą rozpiętą pod szyją koszulę bez krawata.

Gdzie jest Eloisa? Moja siostra?. Adwokat rodziny poinformował mnie, że ma problemy. Natychmiast przyjechałem.

Tak, gość wyglądał na brata Eloisy, miał takie same ciemne włosy i brązowe oczy, ale skórę miał bardziej oliwkową.

Dlatego że oboje jego rodzice pochodzili z regionu Morza Śródziemnego?

Jonah jednak trzymał się założenia, że intruz nic nie wie o Eloisie, że może być dziennikarzem, który szuka sensacji...

Zamknął drzwi do domu i podszedł bliżej wyniosłego mężczyzny.

Pan się nazywa?

Mężczyzna wyciągnął rękę, miał szczupłą pozbawioną biżuterii dłoń, nosił tylko kosztowny zegarek, który wystawał spod mankietu.

Duarte. Witam. Pan jest Jonah Landis.

Jonah przeżył szok. Skąd ten go zna? Owszem, jego nazwisko było rozpoznawalne, ale jego twarz nie była znana przeciętnemu Kowalskiemu – czy w tym wypadku Duartemu.

Jak pan się tu dostał?

Przeskoczyłem przez ogrodzenie.

Gość w garniturze przeskakuje przez płoty? I to książę?

Przy okazji okazało się, że ogrodzenie nie zapewnia Eloisie bezpieczeństwa, więc szybko trzeba rozwiązać ten problem.

Taki ma pan zwyczaj? Tak pan się dostaje do cudzych domów?

Duarte – czy kimkolwiek był mężczyzna – uniósł brwi.

Wszedłbym drzwiami, gdybym siostrę zastał.

Eloisa nie ma braci, tylko siostrę o imieniu Audrey.

Duarte się uśmiechnął.

Eloisa wkrótce to panu wyjaśni. Jak pan zauważył, wiem, kim pan jest, i wiem, jaki jest pański związek z siostrą. – Lekko zmarszczył czoło. – Więc chyba jesteśmy spowinowaceni. – Eloisa powiedziała komuś o swoim ślubie? Twierdziła, że komunikuje się z Medinami za pośrednictwem prawnika. Jak ten człowiek się o tym dowiedział? I czy był tym, za kogo się podawał?

Czemu nie zostawi pan wizytówki?

Dobrze już, dobrze. – Mężczyzna krótko skinął głową. – Cieszę się, że pan tak się nią opiekuje.

Na sekundę Jonaha wytrąciło to z równowagi. Ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewał, była akceptacja, a nawet zachęta.

Poza tym, że wiedział lepiej. Nie da się oszukać.

Więc co pan tutaj robi?

Przyjechałem zobaczyć się z Eloisą w imieniu naszego ojca. Mądrze pan robi, że mi pan nie ufa. To dla niej dobrze.

Nawet jeśli w tym jednym się zgadzali, Jonah nie zamierzał się wycofać.

Chciał od Duartego jak najwięcej wyciągnąć.

Gdzie mieszka pański ojciec?

O, widzę, że jest pan sprytny. Nawet się pan nie przedstawił, niczego o sobie nie powiedział. – Duarte wskazał na oszklone drzwi. – Wejdźmy do środka. Mniejsze ryzyko, że nas podsłuchają.

Chyba jednak nie, dopóki nie usłyszę od Eloisy, że Jest pan mile widzianym gościem.

Duarte rozejrzał się po patio z drewnianym porośniętym winoroślą ogrodzeniem i małą fontanną w rogu z cementową muszlą, z której woda wylewała się do zbiornika.

I z jednym leżakiem.

Dumnie kiwnął głową i wstał.

A zatem do powrotu Eloisy będziemy tu stali.

Jonah z przesadną nonszalancją oparł się o framugę. Przyglądał się mężczyźnie, w każdej chwili gotowy odpowiedzieć na jakiś sygnał agresji czy podstęp.

Więc powie mi pan prawdę?

Mężczyzna odchylił do tyłu głowę i zaśmiał się. Potem spoważniał.

Nasz ojciec ze względu na stan zdrowia nie może już podróżować, a chce widzieć swoje dzieci.

Dość. Chyba pora wezwać policję, żeby pana aresztowali za wtargnięcie na cudzy teren.

Mógłbym panu pokazać rozmaite dokumenty tożsamości, ale dokumenty można podrobić czy skraść. Zamiast tego opowiem panu o ostatniej wizycie Eloisy, kiedy w wieku siedmiu lat przyjechała do ojca. Pojechaliśmy wszyscy na piknik, spacerowaliśmy plażą. Zbieraliśmy muszle. Ojciec wziął Eloisę na barana i opowiedział jej o księżniczce wiewiórce, która podróżowała, gdzie tylko chciała i kiedy chciała.

Jasny szlag. Ten mężczyzna naprawdę mógł być.

Śpiewał jej piosenki po hiszpańsku. Czy to odpowiada na pańskie pytanie?

Wystarczająco, bym odłożył telefon na policję. – Może Jonah nie wiedział wszystkiego o Eloisie, ale był pewien, że nerwy by jej puściły, gdyby informacje o jej rodzinie znalazły się w policyjnej kartotece.

Dziękuję. – Mężczyzna wsunął palec za kołnierzyk koszuli, po raz pierwszy mimo woli okazując napięcie.

Jestem tu nie tylko dlatego, że Eloisa zadzwoniła do adwokata, ale także z tego powodu, że ojciec jest chory.

Pański ojciec, ten, który śpiewa kołysanki po hiszpańsku? Jak bardzo jest chory?

Nie należę do ludzi, którzy przewidują najgorszy scenariusz. Poprzestańmy na tym, że jest poważnie chory. Eloisa powinna go odwiedzić, nim na zawsze straci tę szansę.

Jak Eloisa przyjmie informację, że Enrique Medina może umrzeć... albo już umarł, a ona nie zdążyła się z nim zobaczyć? Jonah ją zachęcał do kontaktu z królem, choćby po to, by uporządkowała dawne sprawy. Może ten mężczyzna skutecznie ją przekona. Prawdę mówiąc, Medinowie byli jej winni przeprosiny, a nawet jakąś rekompensatę.

Spotkanie z ojcem leży w jej najlepszym interesie, ale czemu Eloisa miałaby odwiedzać rodzinę, której, jak sam pan powiedział, nie widziała od siódmego roku życia? Czy nie powinni byli częściej się z nią kontaktować?

spytał Jonah.

Zapadła cisza, wypełniona tylko śpiewem ptaków i szumem silników z oddali. Nawet ocean wydawał się wyciszony.

Co? Nie zgadza się pan ze mną?

Czemu miałbym oponować, kiedy ma pan absolutną rację? Co nie znaczy, że Eloisa nie może teraz zrobić tego, co należy.

Jonah zerknął na zegarek. Gdzie ona się podziewa?

Pańskiej rodziny nie obowiązują zasady, a ją obowiązują? Ma się zachować przyzwoicie niezależnie od tego, jak była przez was traktowana?

Jest członkiem naszej rodziny.

Pan tak twierdzi. Ja wciąż nie jestem pewien, kim pan jest.

Eloisa dokonała wyboru, nie chciała domagać się przynależnych jej z urodzenia praw. – Mężczyzna przekrzywił na bok głowę. – Nie wiedział pan?

Ona i jej matka postanowiły, że niczego od mojego ojca nie przyjmą. Pomagał tak, jak mógł. Bonusy w pracy, zaskakujące wygrane. Nawet stypendium na podróż do Europy.

Eloisa byłaby wściekła, wiedząc, że podróż do Europy zorganizowano za jej plecami. Zważywszy na jej nadwrażliwość w kwestiach finansowych, był to jedyny sposób, by cokolwiek zaakceptowała.

Większość znanych mi kobiet nie chciałaby być tak manipulowana.

No to niech jej pan o tym nie mówi.

Czemu mnie pan powiedział? – Postawił go w trudnej sytuacji, zmuszając do zachowania tajemnicy. Jonah nienawidził kłamstwa. Jego ojciec, nim zajął się polityką, był wojskowym. Z dumą twierdził, że należy do wyjątków – walił prosto z mostu, nie zważając na konsekwencje.

Zawsze też powtarzał, że miarą człowieka jest to, jak się zachowuje, gdy nikt na niego nie patrzy.

Liczę, że pan na nią wpłynie, żeby spotkała się z ojcem. Jest uparta.

Nie widywał jej pan, a tak dobrze ją pan zna?

Mężczyzna wzruszył ramionami.

Nie twierdziłem, że jej nie obserwowaliśmy.

To z pewnością by jej się nie spodobało.

Pora, żebyśmy stąd wyszli – rzekł Jonah.

My?

Nie pozwolę panu odejść, dopóki nie będę pewny, kim pan jest.

W porządku. Ale najpierw jedno pytanie. – Duarte zmrużył oczy, jakby celował do ofiary. – Za kogo mnie pan wziął?

Odgłos przekręcanego w zamku klucza kazał im zamilknąć. Niech to szlag.

Powinien był działać szybciej, pomyślał Jonah. Wyszedł naprzeciw Eloisie, plecami do mężczyzny.

Eloisa stanęła w drzwiach na patio z dwoma torbami zakupów i otworzyła usta ze zdumienia.

Duarte?

Zszokowana zamarła w bezruchu.

Nie wierzyła własnym oczom. To nie może być jeden z braci Medinów...

Widziała jednak kilka zdjęć i twarze braci na zawsze zapisały się w jej pamięci. Tamtego lata, kiedy ich odwiedziła, Duarte wyznał, że marzy o przybraniu innego nazwiska, może panieńskiego nazwiska matki, i wypro–wadzce z domu ojca. Rozumiał, że można wybrać w życiu własną drogę.

A ona, nawet w wieku siedmiu lat, rozumiała, gdy mówił o planach „ucieczki z tej wyspy do diabła”.

Wyspy? Aż do tej chwili to słowo wypadło z jej pamięci.

Sądząc z eleganckiego garnituru, złotego zegarka i jakiejś kosztownej wody kolońskiej, Duarte nieźle sobie radził. Cieszyła się, jeśli zdołał spełnić swoje marzenia.

Chociaż zniweczył jej plany na wieczór.

Eloisa wciąż stała z torbami zakupów, których nie postawiła na blacie, bo usłyszała dwa głosy na patio i pospieszyła sprawdzić, kto to.

Obaj mężczyźni ruszyli ku niej, by wziąć od niej torby. Skrupulatnie, z myślą o fantastycznym wieczorze wybierała towar w sklepie i na targu. Decyzja wcale nie była prosta, bo czym mogła zaskoczyć majętnego obieżyświata?

W końcu zdecydowała się na proste regionalne danie, które mogło zadowolić tak postawnego mężczyznę jak Jonah. Przepuściła pieniądze na butelkę dobrego wina. W każdym razie takiego, które uważała za dobre, choć wedle jego standardów mogły to być pomyje. Teraz to już bez znaczenia, skoro mieli niespodziewanego gościa.

Ręce jej się trzęsły. Co za głupota, żeby się tak denerwować kolacją dla faceta.

Kolacją dla męża.

Uśmiechnęła się, nim zdała sobie z tego sprawę. Widok Jonaha sprawiał jej radość. Co za fantastyczne i przerażające odkrycie.

Najpierw jednak musi się dowiedzieć, co tak niespodzianie sprowadziło do niej brata.

Ściskanie tego mężczyzny, z którym tylko raz w życiu rozmawiała, byłoby jednak dziwne, nawet jeśli mieli te same geny.

Duarte. – Lekko dotknęła ręki brata. – Witaj. Zapraszam na kolację. Chyba że masz już inne plany?

Kiedy znaleźli się w niewielkiej kuchni, ponure spojrzenie Jonaha kazało jej zamilknąć.

Twój brat powiedział, że musi z tobą pomówić.

Tak, oczywiście. Mamy wiele do nadrobienia.

Eloisa odłożyła warzywa. Trzymając w ręce paczkę z krewetkami, odwróciła się do lodówki i omal nie wpadła na brata.

Wybacz, trochę tu ciasno.

Jak mnie poznałaś? – spytał Duarte.

Spojrzała w jego ciemne oczy, identyczne jak jej oczy, takie same jak oczy ich ojca.

Jesteś do niego podobny.

Do naszego ojca? – Duarte zamrugał, jego oczy były bardziej enigmatyczne niż oczy ojca. Oczy starego króla były smutne. – Pamiętasz go? Miałaś siedem lat.

Enrique był wtedy młodszy. – Choć dziewczynce wydawał się starcem.

Poza tym matka trzymała jego zdjęcie z czasów, gdy się poznali. Czasami Eloisa chowała je w szufladzie ze skarpetkami z wycinkami z kolorowych gazet, żeby nikt się nie domyślił, kogo przedstawia.

Nie mogła znieść stania twarzą, w twarz z bratem. Minęła go, by włożyć owoce morza do lodówki. Musiała nad czymś panować, choćby nad tym, by krewetki się nie zepsuły.

Po co przyjechałeś? Akurat teraz? – Eloisie wpadła do głowy straszna ewentualność. Zakręciła się na pięcie.

On zmarł?

Żyje – zapewnił szybko Duarte, choć jego, mina dała jej do myślenia. – Przyjechałem, bo kontaktowałaś się z prawnikiem. Zresztą i tak byśmy się do ciebie odezwali. Ojciec jest chory, raczej z tego nie wyjdzie. Chce zobaczyć wszystkie dzieci.

A ile nas jest? – Skąd te okrutne słowa? Z najgłębszych zakamarków jej nocnych lęków i łez.

Jonah położył kojącą dłoń na jej plecach.

Duarte schował ręce do kieszeni spodni.

Tylko ty i ja, i nasi dwaj bracia, czyli czworo.

Wybacz. – Eloisa wzięła głęboki oddech, by pozbyć się ucisku w piersi. – Przykro mi, że choruje, ale nie sądzę, żebyśmy mieli sobie coś do powiedzenia.

Po tylu latach.

Spodziewała się, że Duarte zaoponuje, lecz on tylko wzruszył ramionami.

Okej. Dam mu znać, że przekazałem ci jego prośbę, a ty odmówiłaś. Jeśli nie masz żadnych pytań, zakończyłem swoją misję.

To wszystko? Chciał już wyjść?

Duarte położył na stoliku prostą białą wizytówkę z wydrukowanym na czarno numerem. Zabezpieczył ją przyciskiem do papieru.

Możesz się ze mną skontaktować, gdybyś zmieniła zdanie.

Kiedy? Za kolejną dekadę czy dwie?

Duarte pojawił się ni stąd, ni zowąd, a teraz zamierzał zniknąć, nim zebrała myśli. Nie do niej przyjechał. Chciał tylko przekazać jej informację. Boże, jaka z niej idiotka, nadal w sercu chowała nadzieję, tak jak zdjęcia ojca pod skarpetkami.

Chciało jej się płakać, ale po tylu latach zabrakło łez.

Jonah stanął naprzeciw jej brata.

Odprowadzę pana.

Nie trzeba. – Duarte kiwnął Eloisie głową, ruszając do wyjścia. – Dam ojcu znać, że wkrótce go odwiedzisz.

Eloisa zdusiła krzyk frustracji. Za kogo ci Medinowie się uważają, żeby tak raz na dziesięć lat z hukiem wpadać do czyjegoś życia i czynić w nim spustoszenie?

Wyciągasz pochopne wnioski.

Duarte odwrócił się do niej.

Moje życie nie raz zależało od umiejętności czytania w ludzkich myślach – rzekł i zniknął za drzwiami równie cicho i szybko, jak się pojawił.

Jonah pomasował jej plecy.

W porządku?

Tak. Super. Czemu miałoby być inaczej? To tylko pięć minut mojego życia.

Nic wielkiego. Już sobie poszedł i wszystko wraca do normy. – Odsunęła się i otworzyła lodówkę. – Przygotuję kolację.

Jonah położył dłonie na jej ramionach i lekko je ścisnął. Ten gest ją rozbroił.

Bez końca sobie przysięgała, że brak zainteresowania ze strony ojca nic jej nie obchodzi. Kiedy bracia rozpoczęli samodzielne życie, nie próbowali nawiązać z nią kontaktu. Przez lata była dla wszystkich opoką, a dla nikogo księżniczką.

Nie znajdowała od tego bólu ucieczki.

Poza ramionami Jonaha nie miała jej gdzie szukać.





ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY


Eloisa starała się zapomnieć o bracie i skupiła się na Jonahu.

Objęła go za szyję i przywarła do niego. Jonah cofnął się i omal nie wpadł na kuchenny blat.

Chwycił ją w pasie, by nie zrzucili zakupów albo nie przewrócili się na podłogę z kafli.

Zwolnijmy trochę i przemyślmy sprawy. Wiem, że jesteś zdenerwowana.

Tak, do cholery, jestem. Zdenerwowana, zła, zraniona i skonfundowana, i chcę się tego wszystkiego pozbyć. Możesz mi w tym pomóc, więc bierzmy się do dzieła.

Pocałowała go, rozchylając wargi. Pożądanie, które stale tliło się pod powierzchnią, obudziło się do życia. Eloisa z radością czuła, że bierze ją we władanie, odpychając to, co złe, w odległe kąty.

Więcej niż z chęcią posłucham twojej prośby – odparł. – Aż nie będziesz w stanie mówić ani myśleć, ale muszę wiedzieć, że zaraz potem nie wybiegniesz stąd, zanim włożę bieliznę.

Eloisa całowała jego ucho, tuląc policzek do jego włosów.

Jesteśmy w moim domu. Nigdzie nie ucieknę.

To nie jest niemożliwe – upierał się, chwytając ją za pośladek i unosząc, aż czuła jego podniecenie. – Mamy coś załatwić – rzekł – a nie bardziej komplikować. – Złapał ją za rękę, którą sięgnęła do rozporka. – Zrób sobie krótką przerwę.

Eloisa popatrzyła mu w oczy.

Co przyniosłam, kiedy wróciłam z pracy? Wino. Planowałam romantyczną kolację, bo po tym, co zrobiliśmy... – urwała, zabrakło jej tchu na to wspomnienie.

Do czego mnie doprowadziłeś, myślałam tylko o tym, żeby to dokończyć.

Planowałam, jak ci się odwdzięczę.

Eloiso. – Puścił jej dłonie, a ona zaraz potem jedną z nich położyła na rozporku. – Już mnie doprowadziłaś do szaleństwa.

Więc pora coś z tym zrobić.

Zdjęła mu przez głowę czarną koszulkę polo. Czy to było ledwie wczoraj, gdy pojawił się na zaręczynowym przyjęciu Audrey? Wydawało się, że minęły wieki. Jonah miał rację. Powinni spędzić razem trochę czasu, by określić swoje uczucia, bo inaczej ona – może i on? – do końca życia będą się nad tym zastanawiać.

Jonah wsunął dłonie pod jej suknię, uniósł ją i jednym ruchem zdjął. Została w jasnoniebieskim koronkowym staniku i figach.

Masz pojęcie, jak cudownie wyglądasz? – Ściągnął jedwabny szalik, którym związała koński ogon, uwalniając jej włosy. – Przez ostatni rok spędziłem wiele bezsennych nocy, wyobrażając sobie, jak się kochamy.

Mam nadzieję, że stracisz jeszcze więcej nocy. – Włosy głaskały jej skórę.

Miała chęć krzyknąć, domagając się silniejszego dotyku.

Na szczęście Jonah nie potrzebował zachęty. Znów ją pocałował. Ich nogi plątały się w desperackim tańcu w stronę schodów, gdzie się zatrzymali. Lecz nie na długo.

Jonah porwał ją na ręce. Eloisa nie protestowała, gdy pędem ruszył do sypialni.

Zgrabnym ruchem rzucił ją na stare drewniane łóżko, wygrzebane w komisie meblowym, które starannie odmalowała. Nad zagłówkiem wisiała grafika przedstawiająca różowe tulipany.

To był jej azyl, gdzie nikt prócz niej nie miał dostępu.

Aż do tej chwili.

Jonah sunął palcem wzdłuż jej obojczyka.

Kiedy wówczas patrzyłem na ciebie śpiącą, wyobrażałem sobie, jakie klejnoty najlepiej by tu wyglądały. – Zastąpił palec wargami. – I tu. – Szczypnął wargami jej ucho.

Chyba nie spałam wtedy ani minuty – powiedziała, gdy zsunął wargi niżej.

Wystarczyła mi minuta, żeby wyobrazić sobie ciebie w moim świecie.

Gdy jego słowa do niej dotarły, Eloisa wstrzymała oddech. Spojrzała w oczy Jonaha, który, patrzył z powagą. Ale ponieważ zaraz potem się uśmiechnął, straciła szansę na rozszyfrowanie tego, co widziała.

Jonah dotknął językiem jej pępka.

Idealne miejsce na brylant – rzekł, zsuwając rękę i gubiąc myśli tak szybko, jak resztę swoich ubrań.

Powiew z sufitowego wentylatora poruszał przezroczystymi zasłonkami, które zwisały z bambusowych karniszy. Eloisa poczuła go na nagiej skórze.

Drżała z każdym najlżejszym dotykiem, z każdym muśnięciem oddechu Jonaha.

Jakim cudem znów tak go pragnęła, skoro ledwie parę godzin wcześniej doprowadził ją do orgazmu? To powinno ją trochę wyciszyć, zamiast tego wzmogło tęsknotę. Nagle Jonah uniósł się nad nią i opadł, przyciskając ją do materaca.

Eloisa przesunęła podbiciem stopy po jego nodze, otwierając się przed nim, pragnąc go i zapraszając.

Cii – szepnął jej do ucha, choć za nic nie pamiętał, co powiedziała czy o co prosiła. – Cierpliwości, wszystko w swoim czasie.

Niezdolna czekać, chwyciła jego członek i pieściła go tak, że ręce mu drżały.

Sięgnął na podłogę, do leżących tam spodni, i wyjął prezerwatywę. Eloisa była wdzięczna, że choć jedno z nich zachowało dość przytomności umysłu, by o tym pomyśleć.

W końcu w nią wszedł, to doznanie było jednocześnie znajome i jakby nowe, ale Jonah był nieprzewidywalną zbitką sprzeczności, która wprowadzała chaos w jej idealnie uporządkowanym świecie.

Wsparty na łokciach przyglądał jej się intensywnie. Wyczytała z jego twarzy, że pragnie jej tak mocno jak ona jego. Była pijana, gdy przed rokiem się kochali, ale teraz nieprzyzwoicie trzeźwa, świadoma każdej sekundy. I było jeszcze lepiej.

Jonah był delikatny, całkowicie na niej skupiony. Chciała już tak pozostać i pławić się w tej rozkoszy, ale wiedziała, że to nie może trwać. Chyba że następnym razem... Musi być następny raz.

Eloiso. – Jonah zamknął oczy i raz za razem powtarzał jej imię, mówił jej, jak często o niej myślał, jak w snach stroił ją w klejnoty, jakie miał erotyczne fantazje.

Próbowała coś odpowiedzieć, ale słowa... Nie znajdowała słów. Jonah zacisnął palce na poduszce, oparł czoło o jej czoło.

Eloisa ujęła jego twarz w dłonie. Złączyła stopy za plecami Jonaha, wciągając go głębiej. Wbijała paznokcie w jego plecy, błagała, by ją uwolnił od nieznośnego napięcia. Wreszcie poczuła zbliżający się koniec, który nadchodził falami, aż nie mogła powstrzymać krzyku. I wcale nie starała się go zdusić.

Jonah pchnął mocniej. Ona mocniej ścisnęła jego pośladki. Przed oczami widziała jakieś błyski, jakby klejnoty, o których wcześniej mówił. Potem Jonah w niej zatonął... i został tak, z twarzą w jej włosach. Przewrócił się na bok, ciągnąc ją za sobą. Wsunął między nich rękę i palcem wodził wokół jej pępka.

Musimy się wkrótce wybrać po ten brylant.

Zataczał palcem kółka wokół jej pępka. Nagle na myśl, że nosiła w brzuchu jego dziecko, tak tragicznie krótko, ogarnął ją niepokój. Powinna mu o tym powiedzieć. Zrobi to, ale nie w tej chwili.

Czy Jonah wrócił, by się na niej zemścić? Czy mógłby być tak wyrachowany?

Nie znała odpowiedzi, bo przecież prawie się nie znali. Trzeba poczekać, aż znów będzie zdolna logicznie myśleć i zorientować się w swoim położeniu.

Potem mu powie o dziecku.

Zastanawiała się, jak długo mogłaby go egoistycznie wykorzystywać, nim prawda podda ten kruchy związek próbie.

Półleżąc na łóżku, trzymał w palcach kosmyk jej włosów. Chciał ją uwieść i odejść. To byłby taki seks na pożegnanie. Tymczasem teraz nie wyobrażał sobie, jak mógłby się z nią rozstać.

Gdyby nie byli małżeństwem, poprosiłby ją, by z nim podróżowała. Zresztą czemu miałaby się nie zgodzić? Nie rozwiążą swoich problemów, gdy każde z nich będzie na innym kontynencie.

Tak, musi ją przekonać, by po ślubie siostry pojechała z nim do Peru. Czy nie byłoby fantastycznie budzić się obok niej każdego ranka?

Musi jej pokazać, że mogą żyć razem. W przeciwieństwie do jej rodziny martwił się o nią.

Z podziwem patrzył na jej ciało osłonięte jasnofioletowym prześcieradłem. W tym kolorze było jej wyjątkowo do twarzy. Naturalne fioletowe brylanty należą do najrzadszych. Tak rzadkich jak Eloisa. Zamierzał obsypać ją klejnotami.

Tak cholernie przez ten rok za tobą tęskniłem.

Ledwie się znamy. – Lekko podrapała paznokciem jego pierś. – A teraz znów wszystko dzieje się tak szybko. Nie możemy po prostu cieszyć się chwilą?

Pomyśl, ile przez jeden dzień dowiedzieliśmy się o sobie, tylko rozmawiając. Tęskniłem za bliskością, za tym, jak się pode mną wiercisz, szepcząc, jak mnie pragniesz, jak...

Okej, wystarczy.

Chyba nie powiesz, że ty ani razu o tym nie myślałaś.

Myślałam. – Zaszeleściły zasłonki. Eloisa usiadła, podciągając kolana pod brodę. – Robisz takie wrażenie, że trudno cię zapomnieć. Jedynym sposobem na to, żeby nie zwariować, było trzymanie się z dala od ciebie.

Tracisz przeze mnie rozum? To dobrze. Sprawdźmy, czy uda mi się znów doprowadzić cię do takiego stanu.

Wiesz, że tak.

No to porozmawiajmy.

Wciąż próbuję odzyskać równowagę.

Jesteś teraz skupiona na jednym. – Choć nie zamierzał na to narzekać, zauważył, że Eloisa unika jego wzroku. To zły znak.

Uśmiechnęła się, nadal na niego nie patrząc, i powolutku zsuwała z niego prześcieradło.

Co w tym złego, że mąż i żona uprawiają seks? Dużo seksu. W każdym pomieszczeniu i pojeździe, które mają do dyspozycji. Cały czas przy tym możemy rozmawiać. Prawdę mówiąc, już chyba wiem, co chciałabym ci powiedzieć.

Mówię poważnie, Eloiso. Właśnie przeżyliśmy coś wyjątkowego.

Bylibyśmy głupi, gdybyśmy to odrzucili. Ale żeby nam się udało, tym razem musisz być ze mną szczera.

W jej oczach zobaczył tak ogromny ból, że chciał cofnąć wszystkie słowa i mocno ją przytulić. Czym ją tak zranił? Już miał o to spytać, kiedy Eloisa przycisnęła palce do jego warg.

Słyszę, co mówisz, i chociaż żartuję na temat małżeńskiego seksu, w mojej głowie jesteśmy rozwiedzeni.

Potrzebuję czasu, żeby się z tym wszystkim pogodzić. Tyle się dzieje, tak szybko. Chcę w to wierzyć... chcę ci wierzyć.

No to uwierz.

Łatwo powiedzieć. Z natury jesteś poszukiwaczem przygód. Lubisz ryzyko.

Uwolniła rękę z jego uścisku, położyła na jego dłoni. – Dla mnie – uniosła ich złączone dłonie – to zbyt ryzykowne.

Nie wierzę, pamiętam kobietę, którą spotkałem przed rokiem. – Urwał, zdając sobie sprawę, że teraz naprawdę była przerażona. Nie znał kobiety, którą poślubił. Postara się to naprawić, tylko od czego zacząć? – Zdenerwowałaś się niespodziewaną wizytą brata? Wiadomość o chorobie ojca jest przygnębiająca.

Pojedziesz się z nim spotkać? Czy to cię tak dręczy?

Spuściła wzrok na tak długo, że Jonah zastanawiał się, czy mu w ogóle odpowie.

Eloiso? – Ujął ją pod brodę. – Pytałem o twojego ojca.

Tak... cóż... jeszcze nie zdecydowałam. Nie wiem nawet, co myśleć o wizycie Duartego. Prawnik informuje mnie mniej więcej na bieżąco. Wiem, jak wyglądają moi bracia. Kiedy ich widziałam, byli nastolatkami. Nie mam pojęcia, gdzie mieszkają. – Zaśmiała się cierpko. – I nie chcę wiedzieć.

Mogłabym się wygadać i narazić ich na niebezpieczeństwo.

Jonahowi nie podobało się, że rodzina zostawiła Eloisę bez ochrony. To kolejny powód, dla którego nie pozwoli jej odejść. Niewiele osób mogło jej zapewnić ochronę na odpowiednim poziomie. Ale on nazywał się Landis, jego rodzina miała środki, by skutecznie chronić Eloisę.

Potrzebna ci jakaś odmiana.

Dzięki tobie dziś wieczór ją przeżyłam. – Otoczyła go ramieniem i oparła się o niego.

Tętno Jonaha przyspieszyło, każąc mu działać. Zwolnił oddech. Musi trzymać się planu. Spędzić z nią więcej czasu. Pokazać jej, że może mu zaufać.

Zadzwoń do pracy i weź dwa dni wolnego.

Muszę pomagać Audrey.

Kiedy jest następne przyjęcie?

Organizuje je rodzina Joeya. W następny weekend.

Siostra poradzi sobie sama przez dwa dni?

Mogę załatwić sporo spraw przez telefon.

Czyli wystarczy wziąć urlop. Da radę?

Niektórzy są mi winni przysługę. Zależy, co masz mi do zaproponowania.

Zaufaj mi. Nie rozczarujesz się.




ROZDZIAŁ DZIESIĄTY


Otwórz oczy.

Było upalne późne popołudnie. Eloisa odsunęła dłonie Jonaha, który zasłaniał jej oczy, i otworzyła usta z podziwu. Stała na dachu budynku z widokiem na ogromny kanion o zboczach w odcieniach brązu, rdzy i miedzi. Wiatr rozwiewał jej ubranie. Podeszła bliżej krawędzi dachu, złapała się żelaznej balustrady i przekonała, że stoi na szczycie dużego budynku w stylu hacjendy zbudowanej na skraju urwiska.

Kiedy wcześniej tego popołudnia opuścili Pensacolę, Jonah zasłonił okna w samolocie, zaś limuzyna miała przyciemnione szyby. Po czterech godzinach podróży Eloisa zbliżała się do kresu cierpliwości.

Z jednej strony budynku stało rusztowanie, choć nie było widać ani jednego robotnika, najwyraźniej w tym tygodniu zakończyli już pracę. Historyczna hacjenda została niedawno odrestaurowana, zapach świeżej farby łączył się z delikatną wonią rosnącego w donicach mirtu.

Eloisa przechyliła się przez balustradę. W donicach z terakoty, umieszczonych wokół patio, rosły różne gatunki kaktusów.

Jak tu cudownie. Gdzie właściwie jesteśmy?

Orzeł zapikował tuż nad ziemią, po czym poszybował w fioletowoniebieskie niebo. Suchy wiatr muskał skórę.

Czy to ważne? Czy nie może być po prostu pięknie, a nie pięknie z jakichś wyszukanych powodów?

Eloisa parsknęła śmiechem.

Mówisz jak łebski inwestor, który dostrzega możliwości w niedocenianej dotąd nieruchomości.

Zraniłaś mnie, podejrzewając o takie wyrachowanie.

Jesteś praktyczny, podziwiam to. – Prawdę mówiąc, im więcej się o nim dowiadywała, tym bardziej zdawała sobie sprawę, że niesprawiedliwie go zaszufladkowała. – Nie jesteś nieodpowiedzialnym playboyem, za jakiego cię brałam.

Tylko mnie nie idealizuj. Po prostu znalazłem pracę, która pozwala mi podróżować i budować luksusowe hotele.

Myślę, że chodzi o coś więcej.

Może, jestem facetem. Nie analizuję tak jak kobiety. Lubię poprawiać i przekształcać rzeczy, obok których inni przechodzą obojętnie. Uśmiechnął się. – Jesteśmy w zachodnim Teksasie. Pomyślałem, że to najdalej, gdzie mogę cię zabrać, żebyś się nie zamartwiała o powrót na przyjęcie siostry.

Dobrze pomyślałeś. – Zaakceptowała zmianę tematu, skoro i tak powiedział więcej, niż się spodziewała.

Cieszę się, że ci zaufałam.

Na szczęście Audrey nie denerwowała się, że Eloisa na krótko zostawi ją samą. Nawet zachęcała ją do wyjazdu. A ledwie tydzień wcześniej upierała się, że Eloisa musi jej we wszystkim pomagać. Wiadomo, panny młode są przewrażliwione. Eloisa to rozumiała i była cierpliwa.

Tak czy owak teraz Eloisa znajdowała się w innym świecie. Starannie spakowała się na tę wycieczkę, wybrała najlepszą jedwabną bieliznę, nie zapomniała o wodzie toaletowej i błyszczyku o smaku jabłkowym, na który Jonah zwrócił uwagę. Tego ranka przyłapała go, jak wąchał tubkę z błyszczykiem.

Pakowała się z wielkim namysłem, wiążąc z tym wyjazdem spore, choć ostrożne nadzieje. Chciała się upewnić, że mają szansę na wspólną przyszłość, nim całkiem się przed nim otworzy.

Więc to twoje miejsce pracy? Jestem pod wrażeniem.

Hotel ma zostać otwarty w przyszłym miesiącu, kiedy skończą urządzanie wnętrz. Dzięki tej pracy otrzymałem kontrakt w Peru, przy podobnym dziewiętnastowiecznym budynku, który wymaga renowacji i rozbudowy. – Potrząsnął głową. – Dość o pracy. Przyjechaliśmy tu odpocząć, jesteśmy sami.

Pora na prawdziwy powód, dla którego cię tu przywiozłem.

Jonah odwrócił ją na prawo, by zobaczyła panoramę pod innym kątem i, tuż obok...

Eloisa zakręciła się na pięcie i ujrzała na dachu basen, niepodobny do żadnego z tych, które widziała. Ciągnął się do skraju budynku i wydawał się łączyć z horyzontem.

Jonah?

To basen z bezkresną krawędzią – oświadczył.

Podeszła do wody wirującej na tle niebieskich kafli.

Od powierzchni odbijały się promienie słońca. Ten widok wzruszył Eloisę, a przecież i tak była rozedrgana po nocy spędzonej w ramionach Jonaha.

Jej ciało wciąż reagowało na jego obecność, na świadomość, że mogłaby go mieć tu i teraz.

Wzięła go za rękę, pozwalając sobie marzyć. Może jej instynkt się nie mylił i potrzebują tylko więcej czasu.

Jonah splótł palce z jej palcami.

Wydaje się, że basen ciągnie się w nieskończoność i łączy się z horyzontem. Tymczasem trochę poniżej niewidocznej krawędzi jest specjalny kanał i zbiornik, z którego woda jest pompowana z powrotem do basenu.

To bardzo skomplikowane. – Nie musiała być architektem, by wiedzieć, że wymagało to talentu i doświadczenia. Najdrobniejszy błąd w obliczeniach mógł spowodować kruszenie się skał. W budowaniu związku też jest potrzebna duża ostrożność. – Powiedz mi o tym coś więcej.

Takie baseny można budować na dachach, na zboczu góry czy tuż obok większego zbiornika wody. – Wskazał na horyzont. – Efekt jest taki sam. Kiedy płyniesz i patrzysz przed siebie, granice znikają.

Brzmiało to fantastycznie, ale kobiecie, która znalazła poczucie bezpieczeństwa w półmroku biblioteki, brak granic wydał się przerażający.

Jonah opuścił rękę.

W Hong Kongu na dachu hotelu jest najwspanialszy tego rodzaju basen, jaki widziałem. – Ścisnął jej palce. – Chcesz tam pojechać?

Co? Teraz? – Zaskoczona jego propozycją cofnęła się. – Dopiero przylecieliśmy do Teksasu. Jeszcze się tu dobrze nie rozejrzałam.

Ale chcesz jechać.

Czy na jego życzenie mogłaby wszystko porzucić i zwiedzać świat?

Chyba tak – odparła, nagle otwarta na przygodę. Tu nie musiała się martwić, co znaczy być Mediną czy Landisem. – Może na krótko, ale.

Przestań myśleć o przyszłości. Ciesz się tą chwilą. Zaryzykuj, bibliotekarko.

Czy jest coś złego w byciu bibliotekarką?

Nie. Po prostu daję ci szansę na doświadczenie tego, o czym inaczej tylko przeczytasz. Możesz mieć to wszystko.

Nagle doszła do głosu brutalna rzeczywistość. Wspomnienia matki, wypełnione bólem oczy ojca. Konsekwencje wykroczenia poza bezpieczną strefę mogły być poważne. Czasami w najciemniejszych chwilach nocy bała się o siebie.

Wiesz, że zabili żonę mojego ojca, kiedy próbowali go złapać? – Eloisa spojrzała w oczy Jonaha, szukając w nich odpowiedzi i otuchy. – Twoja rodzina nie obawia się takich zagrożeń?

Moja rodzina ma świadomość zagrożenia. To niesprawiedliwe, ale tak już jest, nawet jeśli oddamy pieniądze i opuścimy scenę publiczną. – Ujął jej twarz w rozgrzane słońcem dłonie. – Nie można dopuścić, żeby naszym życiem rządziły lęki.

Powiedz to Enrique Medinie. – Poczuła ucisk w piersi. Ile czasu zostało ojcu? – Niemal trzydzieści lat ukrywa się przed światem.

Gdybym wiedział, gdzie jest, powiedziałbym mu to.

Myślałam, że wiesz. – Chyba miała nadzieję, że zawiezie ją do ojca, by nie musiała sama o tym decydować. Boże, ależ jest tchórzem.

Jonah przyciągnął ją znów do siebie.

Jak myślisz, o czym chce z tobą rozmawiać?

Nie mam pojęcia. Pewnie pragnie się pożegnać, to akurat rozumiem. Ale mam przeczucie, że wejście do tamtego świata spowoduje nieodwracalną zmianę.

Zamrugała, powstrzymując łzy. – Musimy porozmawiać.

Jak na jeden dzień dość rozmawialiśmy.

Eloisa przypomniała sobie postanowienie, by zaczekać z bolesną informacją, aż zyska pewność, że Jonah z nią zostanie. Sumienie jednak kazało jej szepnąć: –

Poważnie, Jonahu, muszę ci powiedzieć...

Poważnie, przestań się ze mną sprzeczać. Później porozmawiamy, o czym tylko zechcesz. – Objął ją, rozpalając pożądanie. – Teraz chcę się z tobą kochać w basenie, patrząc na nieskończoność.

Mogli mieć to wszystko. Ona mogła mieć czas na powiedzenie mu rzeczy, które należało wyjaśnić.

Jonah pocałował Eloisę, a ona pozwoliła sobie mieć nadzieję.

Czuł jej napięcie. Nie wiedział, co je wywołało.

Chodźmy do środka – szepnęła. – Do twojego apartamentu.

Zostańmy tu – odparł. – Jesteśmy sami. Nikt nas nie zobaczy. Ufasz mi?

Chcę ci ufać.

Zauważył, że chęć zaufania to nie to samo co zaufanie, jednak krok we właściwym kierunku. A skoro już ją trzymał w ramionach, nie będzie się zastanawiał nad słowami.

Eloisa zsunęła mu z ramion sportową marynarkę. Pchnęła go w stronę leżaka przy basenie i guzik po guziku rozpinała mu koszulę.

Pociągnął za wiązanie jej sukni na karku. Tkanina opadła, odkrywając piersi.

Chwilę potem suknia leżała u jej stóp. Eloisa kopnęła ją za siebie.

Do diabła z ciuchami – rzekł Jonah. – Kupimy nowe.

W takim razie... – Rozpięła mu pasek, zdjęła i rzuciła do kanionu.

Jej niepowstrzymany śmiech niósł się z wiatrem. Po chwili byli zupełnie nadzy. Piersi Eloisy dotykały torsu Jonaha. Ujęła jego członek i zaczęła pieścić.

Pochylił się, wziął ją na ręce, niósł do ogrzanej słońcem wody. Potem delikatnie postawił. O jej ramiona uderzały lekkie fale. Oparła się o Jonaha.

Wsunął rękę między jej nogi. Eloisa, tak jak w bibliotece, przycisnęła się do niego mocno. Obsypywała jego twarz pocałunkami, szepcząc mu do ucha: – Chcę cię, teraz.

Nie musisz mnie prosić.

Chwycił ją za pośladki i uniósł. Otoczyła go nogami w pasie, jeszcze mocniej do niego przywarła, wilgotna i gorąca. Już chciał w niej być. I jeszcze raz. I znowu. Czy kiedyś będzie miał jej dość?

Gumka – szepnął jej do ucha. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zapomnieli się zabezpieczyć, i był na siebie wściekły.

Biorę pigułkę.

Nie wspominałaś o tym wcześniej.

Przy tobie nie myślę logicznie, zwłaszcza kiedy jesteśmy nadzy. Możemy teraz skończyć z gadaniem i przejść do milszych zajęć? Świetnie się składa, że jesteś moim mężem.

Eloisa odchyliła głowę, włosy unosiły się na wodzie za jej plecami. Jonah pieścił jej piersi, delikatnie szczypał zębami. Wargami robił to, co chciały zrobić dłonie którymi ją podtrzymywał.

Twarz i ramiona Eloisy pokryły kropelki wody. Jonah je spijał, upajając się smakiem Eloisy. Uniósł ją znów a jej głowa spoczęła na jego ramieniu.

Chcę, żebyś patrzyła.

Żeby widziała nieskończony horyzont, nieskończone możliwości, które mógł jej ofiarować.

Eloisa wbijała paznokcie w jego skórę. Dla Jonaha był to wyraźny znak, że pożąda go tak mocno jak on jej.

Wokół nich chlupotała woda. Tego dnia poczynili postępy, ale on wciąż wyczuwał rezerwę Eloisy. Cokolwiek ją powodowało, musiał temu przeciwdziałać.

Pierwotny instynkt kazał mu posiąść Eloisę. To dla niej tu przyjechał i odkrył w sobie coś, czego się nie spodziewał. Coś fundamentalnego i niezaprzeczalnego Wszedł w nią, czując na karku jej rwący się oddech, co raz szybszy. Jej skóra zaczęła się rumienić.

Eloisa znów odrzuciła głowę, zaciskając powieki. Patrzył na nią i delektował się tym widokiem, każdą sekundą jej spełnienia.

Pchnął mocno. Zachodzące słońce przecinało horyzont różowymi, fioletowymi i pomarańczowymi pręgami. Żadnych więcej barier, żadnych granic, sekretów.

Zdobył ją.






ROZDZIAŁ JEDENASTY


Eloisa poddała się leniwej nieważkości i unosiła się na wodzie, patrząc na gwiazdy. To cudowne uczucie, gdy można choć na chwilę zostawić za sobą świat i jego troski. W tym momencie nie była żoną, siostrą ani córką, tylko kobietą i kochanką.

Kiedy Jonah zaspokoił ją w tak niezwykły sposób, podczas gdy patrzyła na nieskończoną płaszczyznę wody, trwali w objęciach... cóż, nie wiedziała, jak długo. W pewnej chwili zaczęła odpływać, unoszona wodą, a on płynął obok. Po prostu byli tam razem, w milczeniu. I to było tak idealne, że przekraczało wszelkie wyobrażenia.

Eloisa wyciągnęła rękę, musnęła go palcami. Jonah zatrzymał się obok niej.

Wracamy do środka? W lodówce czeka zimna kolacja.

Eloisa objęła go za szyję.

Nie chcę, żeby ten dzień się skończył.

Do końca jeszcze bardzo daleko.

Wziął ją na ręce. Czuła na skórze pieszczotę wody, a później chłodne wieczorne powietrze. Nie mogła nie zauważyć, że Jonah zawiesił pełen podziwu wzrok na jej piersiach.

Swoboda w byciu razem była równie podniecająca, co pieszczoty. Ale też trochę przerażająca.

Jonah wszedł na kryty ganek, łokciem pchnął podwójne drzwi do apartamentu. Urządzenie hacjendy przypominało Eloisie dom w Hiszpanii, który Jonah tam wynajął. Czy lubił ten styl, czy tęsknił za ich wspólnie spędzonym czasem tak jak ona?

Na ścianach w kolorze złocistej nawłoci wisiały gobeliny. Wzrok Eloisy przyciągnęło ogromne łoże z zagłówkiem. Płócienny baldachim powiewał na wietrze wpadającym przez drzwi.

Jonah położył ją na grubej kremowo–rdzawej kołdrze. Eloisa uniosła się nieco, podziwiając nagiego Jonaha na tle basenu, który łączył się z horyzontem.

Jonah na moment zajrzał do łazienki i wrócił stamtąd z dwoma ręcznikami.

Jeden z nich podał Eloisie, drugim zaczął wycierać włosy.

Eloisa wiedziała, że jej mokre loki będą schły całą wieczność, więc z ręcznika zrobiła turban. Jonah umościł się na stercie poduszek.

Leniwie rysując kółka na jego nagiej piersi, Eloisa patrzyła przez otwarte drzwi.

Nie mogę uwierzyć w tę nadzwyczajną intymność.

Przy każdym projekcie to jeden z moich celów. – Położył dłoń na jej biodrze.

Dorastając w centrum zainteresowania, nauczyłeś się cenić prywatność.

Do pewnego stopnia. – Podłożył rękę pod głowę, patrząc w dal. – Rodzice starali się nas chronić, robili wszystko, żeby nam się nie przewróciło w głowach.

To szczęście mieć takich rodziców.

Wiem. Jeśli kiedykolwiek o tym zapomnę, matka z pewnością mi przypomni.

Eloisa lekko go szturchnęła.

Pewnie w dzieciństwie byłeś poszukiwaczem przygód.

Raz czy dwa przyprawiłem rodziców o palpitacje. – Chwycił jej stopę w pułapkę swoich stóp.

Dzisiaj skorzystałam na twojej pasji do przygód. Dziękuję. – Podciągnęła się, by go pocałować, ciesząc się samą możliwością kontaktu. Oparła się o niego. Nigdy nie marzyłam, żeby się kochać na plaży, niej mówiąc już o czymś takim. Bałabym się, że ktoś nas nakryje, okradnie albo jeszcze gorzej...

Jonah okrył ich kocem.

Nigdy nie naraziłbym cię na żadne ryzyko.

Eloisa wtuliła się w niego.

Celowo nie.

Nigdy. – Pogłaskał jej ramiona. – Znów jesteś spięta. Przestań.

Czyżby uważał, że jest w stanie wszystko naprawić? Zdusiła śmiech... a potem zdała sobie sprawę że jednak się zrelaksowała.

No widzisz. – Przeciągnął palcami po jej kręgosłupie. – Tak lepiej.

Szum wody i bliskość natury działają kojąco.

Więc podobało ci się, jak kochaliśmy się w wodzie? Moglibyśmy to robić w każdym kraju, gdzie będę pracował.

Na przykład w basenie w Hong Kongu?

Na przykład. Możliwości są tak nieograniczone jak horyzont.

Brzmiało to fantastycznie... i bezsensownie.

Nie mogłabym tak żyć, tylko jeździć z tobą po świecie. – Przycisnęła palce do jego warg. – Nawet tego nie mów.

Czego?

Że uprawianie seksu w różnych krajach to fantastyczny cel.

I znów źle mnie oceniasz. Świetnie wiesz, że mam pracę i cel. Szukasz wymówki, żeby się wycofać?

Tak, ty masz pracę i cel, ale ja muszę iść własną ścieżką.

To dało mu do myślenia. Eloisa już była gotowa przeprosić, gdy w jej torebce zadzwonił telefon.

Wstała z łóżka, spojrzała na wyświetlacz. Nie znała tego numeru.

Odwracając się od zirytowanego Jonaha, odebrała.

Słucham?

Eloisa? Mówi ojciec.

W czym mogę ci pomóc, Harry?

Wypowiedziała jego imię w odpowiedzi na pytające spojrzenie Jonaha.

Chodzi o Audrey.

Co się stało? I czemu dała się przekonać Jonahowi do tej ucieczki? Powinna być mądrzejsza i nie zostawiać siostry.

O co chodzi? Nic jej nie jest?

Jonah usiadł, nachylił się ku niej. Jego bliskość dodała jej odwagi.

Potajemnie wzięła ślub z Joeyem.

To była ostatnia rzecz, jaką Eloisa spodziewała się usłyszeć.

Och... no... – szukała słów, lecz wydukała tylko: – Aha.

Nie mogę uwierzyć, że zachowała się tak bezmyślnie po tym, co zrobiłem, żeby to była niezapomniana uroczystość.

Przykro mi, że straciłeś tyle pieniędzy.

Nie wiesz jeszcze najgorszego. Ona mówi, że się przeprowadzają, żeby zacząć od nowa z dala od jego rodziny. Chce odrzucić wszystko, co mogła zyskać dzięki jego nazwisku.

Dla Eloisy brzmiało to tak, jakby siostra odzyskała rozum. Wiedziała, że Audrey dokonała dobrego wyboru.

Jonah spojrzał na nią pytająco.

Uniosła rękę i powiedziała do telefonu: – Tak będzie najlepiej. Audrey od razu uporządkuje swoje życie.

Śmiech Harry’ego zabrzmiał jak płacz.

Eloiso? Gdzie jesteś? Jak szybko możesz wrócić? Naprawdę potrzebuję teraz twojej pomocy.

Wybrałam się na wycieczkę. – Nagle zrozumiała, że ona i Jonah oczekują od życia czegoś zupełnie innego. Choć spokojne chwile po seksie sprawiały jej wielką przyjemność, nie mogłaby spędzić życia, bawiąc się u boku Jonaha. – Nie martw się, Harry. Przyjadę. – Rozłączyła się.

Nawet nieskończoność ma jednak swój kres.

Jonah wciągnął dżinsy i zaczesał do tyłu mokre włosy.

Boże, tak szybko wszystko się popsuło.

Rodzina Eloisy tylko pstryknęła palcami, a ona była gotowa biec im z pomocą. Z drugiej strony to godna podziwu cecha. W sytuacji kryzysowej zachowałby się tak samo. Kiedy wojskowy samolot, którym leciał jego brat, zaginął w Afganistanie, wszyscy w rodzinie się wspierali.

Kiedy Sebastian rozstał się z żoną, pierwszej koszmarnej nocy bracia usiedli razem i nalewali Sebastianowi drinki.

Mógłby tak jeszcze długo wymieniać.

Czemu więc teraz tak się zirytował? Bo Eloisy nikt nie wspierał. Jej bliscy oczekiwali, że wszystko rzuci, by ich wspierać. Jonah patrzył, jak Eloisa się ubiera. Już podjęła decyzję. Jej siostra wyjechała i poślubiła narzeczonego. Stało się, nic nie można było zrobić.

Mimo to Eloisa pakowała się o wiele szybciej niż wtedy, gdy się tu wybierali.

Podniosła wzrok i spojrzała ostro.

Mówiłeś, zdaje się, że jesteśmy sami?

Jonah właśnie zapinał koszulę. Jego uszu dobiegł odgłos jadącej w górę windy.

Na dole są dekoratorzy, ale nie ma powodu, żeby któryś z nich tu jechał, zresztą nie mają klucza do windy do tego apartamentu.

Tuż obok rozległ się dzwonek windy.

Jonah się zdenerwował. Sprawdził, czy Eloisa jest ubrana, i ruszył do pokoju dziennego.

Powiedziałem, żeby nikt nam nie przeszkadzał – rzekł ze złością.

Otworzył drzwi do holu w chwili, gdy starannie uczesana kobieta wysiadła z windy. Wszędzie rozpoznałby ten bliźniak, perły oraz idealnie wyprasowane dżinsy.

Akurat jego matka musiała się pojawić na tym odludziu, kiedy był z Eloisą.

Coś wiedziała albo prze czuwała. Przysiągłby, że ma specjalny matczyny radar.

Zamykając drzwi apartamentu, by odizolować Eloisę od nadciągającej katastrofy, Jonah przeklął pod nosem i ruszył w stronę windy.

Cześć, mamo.

Ginger Landis Renshaw poklepała go po ramieniu i uściskała.

Tak witasz matkę? Owszem, dawno mnie prze rosłeś, ale nadal powinieneś uważać na język, młody człowieku.

Jonah zerknął przez ramię na zamknięte drzwi. Nie mógł zbyt długo ukrywać Eloisy. Miał nadzieję że zdoła wrócić do apartamentu i ją ostrzec, przygotować na to spotkanie. Większość kobiet, z którymi się spotykał, w obecności jego krewnych zamierała z przerażenia. Albo gorzej, obrzydliwie im się pod lizywała.

Był przekonany, że Eloisa tak się nie zachowa lecz bał się jej pierwszej reakcji.

Mamo, nie jestem sam. To nie jest najlepsza pora na wizytę.

Wiem. Jak myślisz, czemu przyjechałam? Chcę poznać Eloisę, zamiast czekać, aż mi ją przedstawisz.

Tak, cała Ginger. Pytanie, ile wiedziała? Pewnie dużo, skoro znała już imię.

Drzwi apartamentu otworzyły się.

Jonahu – powiedziała Eloisa. – Spakowałam się i jestem gotowa do wyjazdu, ale jeśli jesteś zajęty pracą, wezwę taksówkę – urwała na widok jego matki. – Proszę wybaczyć.

Eloiso, to moja matka – rzekł. – Ginger Landis Renshaw.

Matka minęła go, patrząc jednocześnie ostro i przyjaźnie.

Proszę mi mówić Ginger. Te wszystkie nazwiska – za dużo fatygi. Miło mi panią poznać, Eloiso.

Mnie też miło – odparła Eloisa, ujmując jej dłoń.

Nie była ani trochę speszona.

Pozwoliła Ginger wypełnić ciszę monologiem na temat jej podróży. Eloisa miała w sobie spokój i elegancję, potrafiła się znaleźć nawet w krępującej sytuacji. Nic dziwnego, że była oparciem dla rodziny.

Mój Boże, była olśniewająca.

Jonahu? – zwróciła się do niego matka.

Tak? – Oderwał wzrok od Eloisy. – Co mówiłaś, mamo?

Ginger uśmiechnęła się znacząco, po czym odparła: – Właśnie mówiłam twojej zachwycającej przyjaciółce, że zatrzymałam się w tej okolicy, żeby spotkać się z moim przyjacielem kongresmenem. Zadzwoniłam do twoich braci, żebyśmy się tu wszyscy zjechali na krótkie rodzinne wakacje, skoro już jestem w Stanach.

Co do...

Moi bracia? Są tutaj?

Na dole, podziwiają twoją najnowszą pracę. Pięknie tu, kochanie.

A jednak mogło być gorzej.

Eloisa cofnęła się, jakby wyczuła spisek.

Jonahu, na pewno macie sobie z mamą wiele do powiedzenia. Zadzwonię do ojca. – Kiwnęła Ginger głową. – Miło było panią poznać.

Zniknęła w apartamencie, nim Jonah spróbował ją zatrzymać. Choć cieszył się, że ma szansę dowiedzieć się, skąd ta niespodziewana wizyta matki.

Mamo, co tu robisz? Nie wierzę, do diabła, że przypadkiem znaleźliście się wszyscy w okolicy.

Język. – Poklepała go znów po ramieniu i pociągnęła do windy. – Porozmawiajmy tutaj.

Generał też przyjechał? – Czuł, że rodzina zwiera szyki. Coś było na rzeczy.

Chciał uspokoić Eloisę, lecz najpierw musiał się upewnić, że nie wpadła w zasadzkę.

Hank nie zdążył wrócić ze spotkania w Niemczech. Przesyła pozdrowienia.

Drzwi windy zamknęły się.

Mamo, to jakieś szaleństwo. – I jeden z powodów, dla których podróżował.

I to często.

Na tym polega macierzyństwo. Słyszę w twoim głosie, kiedy coś jest nie tak. To matczyny instynkt; dar. – Nacisnęła przycisk stop. – Pytałeś mnie o Medinów, więc zasięgnęłam języka. Prawdę mówiąc wiele się dowiedziałam, najwięcej o tobie i Eloisie.

Okej, teraz go zainteresowała. Przez wzgląd na Eloisę musiał poznać wszystkie informacje, do jakich dotarła matka.

Czego się dowiedziałaś?

Przyszpiliła go wzrokiem, przećwiczyła to na wszystkich synach.

Uznałam, że skoro od roku jesteś żonaty, jeśli chcę poznać nową synową, muszę wziąć sprawy w swoje ręce.



ROZDZIAŁ DWUNASTY


Jonah wlepiał wzrok w matkę i starał się przetrawić jej słowa. Jakie konsekwencje będzie to miało dla Eloisy? Jak matka dowiedziała się o ich ślubie?

Sebastian – szepnął.

Ginger przytaknęła.

Wybrałam się do niego, kiedy zaczęłam szukać wiadomości na temat Medinów. Sądził, że już wiem.

Matka zawsze potrafiła od nich wyciągnąć informacje. Nie mógł nawet być na nią zły.

Jonah wrócił myślą do teraźniejszości. Sytuacja z Eloisą wciąż była tak niepewna, że musiał zachować ostrożność.

Mamo, rozumiem twoje zniecierpliwienie, ale muszę cię prosić, żebyś jeszcze poczekała. – Choć kochał rodzinę, teraz Eloisa była najważniejsza. – Co odkryłaś, na temat Medinów? Dowiedziałaś się czegoś o starym królu?

Ginger oparła się o lustrzaną ścianę, wargi.

Ile wiesz na temat Eloisy? – spytał znów.

Wiem, kto jest jej biologicznym ojcem. Fakt utrzymywany w sekrecie przez ponad ćwierć wieku, od waszego ślubu staje się powszechnie znany.

Jonah zamarł. Nie przypuszczał, że poślubiając Eloisę, naraża ją na niebezpieczeństwo. Oczywiście wtedy nie znał jej tajemnicy.

Włos jej z głowy nie spadnie, już ja tego dopilnuję.

Aż tak ci zależy? – Twarz matki rozjaśnił uśmiech.

Gratuluję.

Zależy? Tak, do diabła.

Przecież się z nią ożeniłem.

Są, oczywiście, problemy, bo inaczej nie spędzilibyście minionego roku osobno. – Uniosła palec. – Nie chcę się wtrącać. Mówię tylko to, co jest oczywiste. Wyobrażam sobie, że Eloisa ma powody, by zachować ostrożność.

Eloisa panicznie boi się znaleźć w centrum uwagi. Kiedy przyjdzie pora, trzeba to będzie załatwić zgrabnie sformułowanym komunikatem dla prasy.

Nie znam jej, ale to, czego się dowiedziałam, mnie zasmuciło. Współczuję jej. Dało mi to też wiele do myślenia na temat waszej separacji.

Jeszcze parę godzin temu wszystko się układało, zanim nasze rodziny zaczęły do nas wydzwaniać i nas nachodzić.

Och, doprawdy? Nie wygląda mi na to.

Żołądek podszedł mu do gardła. Podczas gdy on rozmawiał z matką, Eloisa może już zamówiła taksówkę albo poczyniła Bóg wie jakie ustalenia. Nie pozwoli jej znów odejść. Jak mógł mieć nadzieję na związek z kobietą, która przez kilka godzin nie potrafi usiedzieć w miejscu?

Synu, masz szczęście, pochodzisz z rodziny o długiej tradycji, dla ciebie pewne rzeczy są proste. Dla innych nie. Na przykład dla Eloisy.

Wiem, mamo.

Może nie do końca. Nasze korzenie są ważne. Powinniśmy pielęgnować tradycje, żeby w trudnych chwilach mieć na czym się oprzeć. Jak na przykład po śmierci twojego ojca.

Co próbujesz mi powiedzieć? – Czy teraz matka zacznie mówić o indyku na Święto Dziękczynienia i choince? – Mamo, argumentujesz jak kobieta, a ja jestem facetem.

Jeśli chcesz ją zatrzymać, musisz jej pomóc, sprawić, by poczuła się bezpiecznie. – Ginger puściła przycisk stop i pochyliła się, by pocałować syna. – Idź i zajmij się żoną. Poczekam na dole, żeby z nią porozmawiać, jak już oboje będziecie gotowi. Będę z twoimi braćmi.

Pół godziny później Eloisa siedziała w holu z rodziną Jonaha. Z powodu nieoczekiwanego obrotu zdarzeń miała nawet lekkie nudności.

Kiedy Jonah wrócił do apartamentu, nie mieli wiele czasu na rozmowę.

Przeprosił Eloisę za niespodziewane najście jego krewnych i obiecał, że zawiezie ją do Audrey. Nim ruszyli na dół, krótko, lecz namiętnie ją pocałował.

Woń świeżej farby w kolorze musztardowej żółci wzmagał nudności Eloisy.

Za łukowatymi oknami rozciągał się widok na kanion. Na nocnym niebie mrugały gwiazdy. Jonah przyrzekł, że jeszcze tej nocy pojadą do Pensacoli.

Przysięgał, że rozumie jej potrzebę sprawdzenia, co dzieje się z Audrey, choć jego oczy mówiły, że według niego powinna sobie dać spokój.

Eloisa starała się siedzieć spokojnie w gigantycznym fotelu. Najwyraźniej pozostali bracia Landisowie wzięli ją za dziewczynę Jonaha. Przerażało ją, że ludzie mogliby poznać prawdę na temat jej tożsamości, ale przynajmniej jak dotąd nie musiała się z tego tłumaczyć.

Patrzyła na braci Landisów rozpartych na czerwonych skórzanych kanapach, jedynych meblach poza jej fotelem, które nie były owinięte folią. Wszyscy czterej mieli takie same niebieskie oczy jak ich matka, za to włosy w różnych odcieniach brązu. Jonaha były najdłuższe.

To byli silni mężczyźni, zapewne uparci. Podejrzewała, że odziedziczyli te cechy po matce.

Ginger Landis Renshaw krążyła po werandzie, prowadząc służbową rozmowę przez telefon. Jak na swoje pięćdziesiąt parę lat trzymała się świetnie. Była w lekkim swetrze i dżinsach. Okazała się też mniej onieśmielająca, niż spodziewała się Eloisa.

Widywała Ginger dość często w telewizji, co jej uświadomiło, że przez ostatni rok z większą niż zwykle uwagą śledziła wiadomości na temat Landisów.

Wiedziała, że Ginger jest inteligentna, wytworna i pewna siebie, czasami wręcz twarda. Tego dnia pokazała się od łagodniejszej strony.

Wszyscy Landisowie byli nieprzeciętnie przystojni, a ich szczęście i głębokie poczucie jedności było niemal namacalne.

Jak matce Jonaha udało się stworzyć tak spójną rodzinę? Obserwowała przez okno każdy ruch Ginger, jakby dzięki temu mogła zyskać odpowiedź. Jeden z braci Jonaha podszedł do okna, zasłaniając jej widok. Szukała w pamięci jego imienia.

To był najstarszy brat, Matthew, senator z Karoliny Południowej.

Nasz najmłodszy braciszek zawsze był dyskretny i powściągliwy. Kiedy stał na straży, nikt nie wiedział, co naprawdę robi. Ale tym razem udało mu się nas zaskoczyć. – Matthew odwrócił się do Jonaha. – Gdzie ukrywałeś tę piękną kobietę?

Jonah położył rękę na ramieniu Eloisy.

Poznaliśmy się rok temu w Hiszpanii – odparł po prostu.

Eloisie to wszystko wydawało się nierzeczywiste. Siedziała w oddalonym od świata wspaniałym miejscu, a tymczasem jej światu groził gwałtowny wstrząs.

Jej tajemnica lada moment mogła wyjść na jaw.

Nie ma sensu dłużej zaprzeczać – zakochała się w Jonahu. Złożyła drżące dłonie na kolanach i prowadziła na pozór spokojną rozmowę. Miała okazję porozmawiać z braćmi Jonaha, nim inaczej na nią spojrzą. Mogła to wykorzystać i czegoś się dowiedzieć.

Jak to stał na straży?

Jonah się wtrącił.

Nie mówmy o tym teraz.

Kyle się uśmiechnął.

Czemu? Jesteś sam przeciw nam wszystkim, braciszku.

Sebastian, prawnik, położył ręce na oparciu kanapy.

Pilnował, żeby mama nie dowiedziała się o tunelach.

Tunelach?

Kyle, ten, który służył w wojsku, oparł łokcie na kolanach.

W dzieciństwie podczas wakacji pakowaliśmy prowiant i wyruszaliśmy z domu.

Szliście sami na plażę? – Eloisa nie wyobrażała sobie, by Ginger na to pozwoliła.

Nie – podjął Kyle. – Bawiliśmy się blisko domu, w małym zagajniku. Ja i Sebastian kopaliśmy tunele. Jonah stał na straży i uprzedzał, kiedy zbliżał się ktoś z dorosłych.

Poważna twarz Sebastiana pojaśniała.

Kopaliśmy tunele, zakrywaliśmy je deskami, a deski zasypywaliśmy ziemią.

A wasz najstarszy brat? – Wskazała na Matthew.

Kyle szturchnął łokciem szanowanego senatora.

Był za grzeczny. Nie zapraszaliśmy go do zabawy. Teraz nasz sekret się wydał.

Sekret? – Matthew wyciągnął przed siebie nogi. – Zastanawialiście się, czemu deski nigdy nie spadły wam na głowę?

Kyle wyprostował się z oburzeniem.

Budowaliśmy świetne tunele.

Okej. – Matthew rozłożył ręce. – Jeśli chcesz w to wierzyć.

Tak było. – Kyle zmarszczył czoło. – A nie?

Matthew pokręcił głową ze śmiechem.

Kiedy wy wracaliście do domu, Jonah naprawiał wasze tunele. Kazał mi stać na straży.

Osłupiałe miny Sebastiana i Kyle'a były bezcenne.

Od małego czuł się architektem – rzekł Matthew.

Zmówiliście się przeciw nam? – spytał Sebastian.

Raczej dla waszego dobra. Gdybyście nam pozwolili bawić się w tunelach, pokazalibyśmy wam, jak je kopać, a tak to śmialiśmy się z was za plecami.

Kyle uderzył brata w ramię, co wywołało ogólny śmiech i żartobliwe przepychanki. Czy jej bracia mają podobne wspomnienia i dzielą podobne chwile? – pomyślała Eloisa. Czy znajdzie odwagę, by się tego dowiedzieć? Poza więzami krwi nic ich nie łączyło.

A Audrey? Może nie tworzyły tak idealnej rodziny jak Landisowie, lecz Eloisa kochała siostrę z wzajemnością. Musi ją teraz wesprzeć.

Odwróciła się do Jonaha i dotknęła zegarka. Musimy jechać, przekazała mu spojrzeniem.

I to nie tylko z powodu Audrey. Potrzebowała dystansu, by znów myśleć logicznie. Siedząc tu z Landisami, za bardzo chciała stać się częścią ich świata.

Ta rodzina nie uciekała przed odpowiedzialnością. Na Jonahu można było polegać.

W tym momencie nie była pewna, czy na niego zasługuje.

Nazajutrz rano z kubkiem herbaty w dłoniach Eloisa siedziała na wysokim stołku obok swojej zamężnej siostry.

Na palcu Audrey połyskiwała cienka srebrna obrączka.

O wschodzie słońca Eloisa i Jonah przylecieli do Pensacoli. Eloisa miała nadzieję, że w samolocie porozmawiają, ale Jonah dostał telefon z Peru w sprawie projektu, którym miał się zająć.

Eloisa ze zdumieniem zastała siostrę w swoim domu. Z Joeyem, który teraz stał z Jonahem na patio.

Położyła dłoń na dłoni siostry.

Przykro mi, że mnie nie było, kiedy mnie potrzebowałaś.

Jestem dorosła, niezależnie od tego, co myśli ojciec. Sama podjęłam decyzję. – Ściągnęła wargi. – Joey chciał, żebyśmy pobrali się po kryjomu i zaczęli wszystko od nowa. Niepotrzebnie dałam się przekonać tacie do hucznego wesela.

Nie bądź dla siebie zbyt surowa.

Audrey spojrzała przez drzwi na patio.

Jestem, tak samo winna jak on, mnie też omamiły pieniądze. Tata zawsze się bał, czy będzie miał ich dość. Pamiętam, jak kupił mamie naszyjnik z brylantem i szafirem. Bardzo jej się podobał, a tata cały czas przepraszał, że klejnoty nie są większe. Powiedział, że chciał, żeby czuła się jak królowa.

Królowa? Czy ojczym wiedział więcej, niż Eloisa sądziła? Jeśli tak, okazałoby się, że jej tajemnica jest najgorzej strzeżonym sekretem na tej planecie.

Mama go kochała.

Wiem. Ja też chcę przede wszystkim miłości. – Audrey chwyciła dłonie siostry. – Potrzebowałam czasu, żeby to zrozumieć. Pewnie uważasz, że jestem szalona.

Eloisa pomyślała o swoim ślubie przed rokiem. Może gdyby tego nie ukrywała, Audrey wcześniej podjęłaby słuszną decyzję. Ogarnęło ją poczucie winy.

Rozumiem cię lepiej, niż myślisz.

Spojrzała na patio, gdzie Jonah i Joey rozmawiali jak starzy kumple. Jonah miał łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi. Może nie przyciągał uwagi jak pozostali członkowie jego rodziny, ale z pewnością był ujmujący.

Żałuję tylko, że wcześniej nie posłuchałam swojego instynktu.

Zaoszczędziłabym ci tyle pracy i czasu – rzekła Audrey.

Wydawała się całkiem spokojna, to Harry dramatyzował.

Eloisa piła herbatę, słuchając opowieści siostry o pośpiesznym ślubie w kaplicy w Vegas.

Joey mówi, że tutaj jego rodzina będzie się we wszystko wtrącać. Więc się przeprowadzamy. Jeszcze nie wiemy dokąd. Joey mówi, że to będzie przygoda.

Może rzucimy lotką w mapę.

Audrey wybrała taką przyszłość, jaką Eloisa mogłaby mieć z Jonahem. Czy dlatego słowa siostry wzbudziły w niej zazdrość? Wiedziała, że dla Audrey to mądre rozwiązanie.

Znowu przeniosła wzrok na Jonaha. Chciała być z nim szczęśliwa. Chciała wierzyć, że potrafiliby dopasować jej życie do jego życia.

Chciała znaleźć tę samą pewność, jaką widziała w oczach Audrey. A widziała w nich siłę i świadomość celu, których wcześniej tam nie było. Gdzieś zniknęła blada eteryczna dziewczyna.

Jesteś naprawdę podekscytowana tą przygodą.

Audrey ścisnęła jej dłonie.

Czy uważasz mnie za egoistkę? Zawsze mnie wspierałaś, a teraz cię opuszczam.

Masz własne życie. Zasługujesz na to. Nie przestaniemy być siostrami dlatego, że wyszłaś za mąż. Nawet jeśli zamieszkasz na drugim końcu kraju.

Przyjadę cię odwiedzić. Wybierz jakieś ciekawe miejsce, co?

Audrey skinęła głową i ze łzami w oczach otworzyła ramiona. Eloisa przytuliła siostrę, pełna nadziei na własną szczęśliwą przyszłość.

Jonah otworzył drzwi na patio. Eloisa spojrzała w jego niebieskie oczy i zrozumiała, że nie przyjechał się zemścić. Przyjechał do niej.

Tego dnia w chwili rodzinnego kryzysu stał u jej boku. Nie zdradził jej tajemnicy. Ufała mu i była gotowa zrobić następny krok. Nie chciała, by wyjeżdżał do Peru. Pragnęła mieć więcej czasu na to, by sprawdzić, co ich łączy, nim będzie za późno. Zasługiwała na przyszłość z Jonahem i nadeszła pora, by domagać się tego prawa, niezależnie od przeszkód.

Najpierw powie mu o dziecku.





ROZDZIAŁ TRZYNASTY


Pożegnawszy Audrey i Joeya, Eloisa zamknęła drzwi. Słyszała jeszcze przez chwilę ich śmiech, i znów im pozazdrościła.

Jonah stanął za nią, przycisnął wargi do wrażliwego miejsca na jej karku.

Eloisa odchyliła głowę. Po ciężkim, wyczerpującym psychicznie dniu pragnęła zatracić się w jego ramionach, znaleźć zapomnienie. Potem zwinąć się obok niego i zasnąć, jak by się stało, gdyby byli normalnym małżeństwem.

Tyle że to oznaczałoby ucieczkę. Wykorzystałaby seks, by nie zrobić trudnego i ważnego kroku, by nie otworzyć się przed Jonahem. Pozwoliłaby sobie go kochać.

I, co gorsze, pozwoliłaby, żeby Jonah ją kochał.

Tak, w kochaniu innych była dobra. Pozwalanie innym, by ją kochali i wspierali, kiepsko jej wychodziło.

To chyba ważne odkrycie, nad którym warto się pochylić. Niestety już nie miała czasu.

Dziękuję za wyrozumiałość. Nie chciałam skracać twojego spotkania z rodziną.

Pojawili się bez zapowiedzi. – Jonah objął ją w talii. – Gdy tylko zechcesz, możemy spędzić z nimi więcej czasu.

Chętnie.

Uniósł głowę z półuśmiechem.

To dobrze, świetnie.

Przytulił ją do boku i ruszyli w głąb domu, a potem na patio. Jonah usiadł na leżaku i posadził ją sobie na kolanach.

Eloisa oparła głowę na jego ramieniu i spojrzała przed siebie. To było łatwiejsze niż spojrzenie mu w oczy. Niebo przybrało odcienie fioletu i szarości, słońce oddało pole nocy.

Jonah masował napięte mięśnie jej karku.

Przepraszam, że nie wziąłem pod uwagę twojej pracy i twojej potrzeby bezpieczeństwa. Rozumiem, dlaczego podróże w moim towarzystwie nie wydają ci się najlepszym pomysłem na życie. Znajdziemy jakieś rozwiązanie.

Boże, mówił tak, jakby dało się znaleźć kompromis. Eloisa chciałaby wierzyć, że to takie proste.

Czy rozmawiamy o wspólnym życiu? – spytała, skrywając nadzieję.

Moim zdaniem zdążamy w tym kierunku. – Oparł brodę na czubku jej głowy.

Okej – odparła niepewnie. – Skoro tak, muszę ci coś powiedzieć, choć to trudne.

Czuła, że Jonah zesztywniał, ale wciąż opierał brodę na jej głowie.

Znów chcesz odejść?

Nie, jeśli mi nie każesz. – Przeszły ją ciarki. A jeśli zbyt długo z tym zwlekała? Czy Jonah zrozumie powody jej wahania?

To się nigdy nie zdarzy.

Mówisz z takim przekonaniem. – Zazdrościła mu tej pewności, ona już wiedziała, że nie sposób wszystkiego zaplanować.

Mam wizję naszej przyszłości, naprawdę idealnej. – Ujął ją pod brodę. – Ty jesteś idealna. Stworzymy idealną parę.

Nie zakładaj, że jestem ideałem. Co zrobisz, kiedy moje liczne wady wyjdą na jaw? – Bała się odrzucenia, bo całe życie, nie z własnej winy, była właśnie tak traktowana. – A jeśli okaże się, że nie pasuję do twojego pięknego świata bez granic?

Popracujemy nad tym. Pomyśl o swoich studiach w Hiszpanii. Podobało ci się to. Może to sposób na połączenie naszych światów. Albo oboje pójdziemy na kompromis.

Tak wiele jej ofiarował, nie była na to przygotowana. Przynajmniej dopóki nie załatwi starej bolesnej sprawy.

Nie o tym mówię. To coś innego, ważniejszego.

Pogłaskał jej czoło.

Jesteś taka poważna. Podziwiam, jak się troszczysz o uczucia otaczających cię ludzi, ale jestem dużym chłopcem. Powiedz to.

Nie byłam z tobą całkiem szczera. – Serce jej waliło.

Nie tylko w kwestii ojca.

Masz narzeczonego?

Dobry Boże, Jonahu. – Zacisnęła palce na jego koszuli. – Cały rok za tobą tęskniłam. Nie ma nikogo innego.

No to świetnie. – Puścił do niej oko.

Proszę, nie żartuj. To trudne. – Mówiła coraz szybciej. – Po naszym rozstaniu stwierdziłam, że jestem z tobą w ciąży.

Jonah rozluźnił uścisk.

Byłaś w ciąży – rzekł obojętnym głosem. – Ze mną.

Skinęła głową, czuła zbierające się pod powiekami łzy. Z każdym uderzeniem serca powracały do niej tamte ból, samotność i żal. Powinna była wówczas do niego zadzwonić. Nie zrobiła tego, a teraz przyszła pora zmierzyć się z konsekwencjami tej decyzji.

Poroniłam.

Kiedy?

Czy to ważne? – Nie podobał jej się jego ton.

Należy mi się chyba taka informacja.

Wzdrygnęła się, pełna winy. Miał rację.

W połowie piątego miesiąca. Nikt prócz lekarza i księdza o tym nie wie.

Chciała, by wiedział, że chroniła to życie i uhonorowała je, nawet jeśli jego przy tym nie było. Nawet jeśli teraz odejdzie.

Przez twarz Jonaha przemknął cień niedowierzania.

Nawet siostra?

Audrey właśnie się zaręczyła – wyjaśniła pospiesznie. Brzmiało to kiepsko, ale wtedy wydawało jej się sensowne. – Nie chciałam psuć tego wyjątkowego dla niej czasu.

Nie – rzekł, odsuwając się, nagle bardzo spięty. – Nie kupuję tej wymówki.

Eloisa go rozumiała, ale miała nadzieję na... zrozumienie? Współczucie?

Pocieszenie?

Zdradzam ci moją najboleśniejszą tajemnicę, a ty mówisz tylko tyle? Co z tobą?

Nie była w stanie dłużej siedzieć na jego kolanach, które zrobiły się zimne jak kamień. Wstała i cofnęła się.

Jonah podniósł się, chowając ręce do kieszeni.

Myślę, że nie powiedziałaś o tym siostrze, bo to by oznaczało, że dopuściłaś ją za blisko. Nie sądzisz, że byłoby jej przykro, gdyby wiedziała, że nie chciałaś jej się zwierzyć?

Eloisa nie myślała o tym w taki sposób. Wyznanie na nowo przywołało poczucie straty, koszmarne godziny, kiedy zaczęła krwawić, a potem leżała w szpitalu całkiem sama. Żal, kiedy lekarz jej oznajmił, że serce dziecka nie bije.

Szczękanie zębami z zimna po zabiegu.

Czy obecność siostry zmniejszyłaby ból? Mając to znów świeżo w pamięci, nie wyobrażała sobie, by cokolwiek jej wówczas pomogło.

Ale czemu, na Boga, nie pomyślała o tym, że ta informacja zrani Jonaha?

Zmusiła się, by spojrzeć mu w oczy. Zobaczyła w nich ból, ale też złość.

Powinnam ci była powiedzieć.

Tak, do cholery, powinnaś była – warknął ze złością. – Ale tego nie zrobiłaś. Bo wtedy byłbym częścią twojego życia i twojej rodziny. Łatwiej jest schować się w bibliotece.

Jesteś okrutny.

Po raz pierwszy jestem realistą. – Nerwowo krążył po małym kamiennym patio. – Mówisz o naszej wspólnej przyszłości, a cały czas to przede mną ukrywałaś, nawet kiedy się kochaliśmy.

Teraz powiedziałam ci prawdę. Pięć minut temu stwierdziłeś, że nic nas nie rozdzieli.

Powiedziałabyś mi, gdybyś się nie bała, że tak czy owak się dowiem? Skoro i tak wszystkie twoje sekrety powoli wychodzą na jaw? – Odwrócił się do niej, księżyc rzucał ostre cienie na jego pełną złości twarz. – Kiedy z własnej woli wpuścisz mnie do swojego życia?

Eloisa nie znała odpowiedzi.

Zastanawiałem się, czy mi ufasz, ale nie wiem, czy ja mogę ufać tobie. Nie wiem, kiedy znów uciekniesz. – Wsunął palce we włosy. – To zbyt wiele.

Potrzebuję powietrza.

Drzwi frontowe zamknęły się za nim cicho i z jakąś ostatecznością.

Spod powieki Eloisy wypłynęła łza, otwierając tamę dla kolejnych łez, które popłynęły szeroką strugą. Ledwie widziała na oczy.

Przez miniony rok skupiona na własnym bólu ani razu nie pomyślała, jak bardzo zraniła Jonaha, kiedy go opuściła. Teraz, słysząc echo zamykanych drzwi, zdała sobie sprawę, że wszystko zepsuła tym odejściem.

Po raz pierwszy w życiu została kompletnie sama. Harry był zdenerwowany, że nie przekonała Audrey do pozostania w Pensacoli. Audrey wyjeżdżała z miasta, ciesząc się małżeńskim szczęściem. Jonah ją zostawił. Nie miała się do kogo zwrócić.

Stała na środku domu, który kiedyś uważała za swój azyl, a który teraz wydawał się potwornie opustoszały. Szukała jakiegoś pocieszenia. Jej palce trafiły na szklany przycisk do papieru, z muszlą i zasuszonym kwiatem, upamiętniający zbyt krótkie życie jej dziecka. Jak by to było dzielić żałobę z Jonahem?

Chwyciła szklaną kulę – i odsłoniła biały kartonik z wydrukowanym numerem telefonu. Numerem Duartego.

Może w jej zmarnowanym życiu była przynajmniej jedna rzecz, którą mogła naprawić. Może jeszcze uda jej się kogoś uszczęśliwić.

Jonahowi groziło, że zaleje się w pestkę, gdyż bracia wciąż mu dolewali. Ale po to przecież przyjechał do Hilton Head, żeby być z rodziną.

Siedząc na tarasie nadmorskiej rezydencji Landisów, odstawił szklankę na żelazny stolik. Wciąż nie mógł się pozbierać po rewelacji Eloisy o straconym dziecku. Nie pofatygowała się, żeby go powiadomić o tak ważnej sprawie.

Złość walczyła w nim o lepsze z żalem z powodu śmierci dziecka. Na samą myśl ręce tak mu się trzęsły że nie był w stanie sięgnąć po szklankę z drinkiem.

Bardzo żałował, że nie miał pojęcia o życiu, które przed rokiem poczęli. A jednocześnie zdał sobie sprawę, że jeśli wówczas antykoncepcja zawiodła, mogła zawieść i teraz. Nie zaryzykuje i nie wyjedzie na drugi koniec świata, jeżeli – być może – Eloisa nosi jego dziecko.

Po kłótni z Eloisą przez jakąś godzinę jechał wzdłuż plaży, aż na tyle się uspokoił, by móc z nią znów rozmawiać. Nie wiedział, co jej powie, ani jak się porozumieją, Nie potrafił już tak łatwo jej zaufać. Chciał jednak spróbować.

Niestety, kiedy do niej wrócił, nie zastał jej w domu, Jej samochód zniknął.

Eloisa znowu uciekła. Jonah wsiadł na pokład pierwszego samolotu do jedynego miejsca, jakie przyszło mu na myśl. Do domu.

Sebastian głośno odstawił kryształową szklankę. Fale rozbijały się na brzegu.

Olinowanie postukiwało o maszt rodzinnego jachtu.

Musisz się zastanowić, co do niej przemawia – rzekł Sebastian.

Marszcząc czoło, Kyle pochylił się do brata.

Marianna zaciągnęła cię do jakiegoś ośrodka odnowy duchowej dla par?

Sebastian sięgnął po butelkę starego bourbona.

Czemu tak mówisz?

– „Musisz się dowiedzieć, co do niej przemawia” – powtórzył Kyle, naśladując głos brata, po czym się zaśmiał. – Kim pan jest i co się stało z moi bratem?

Matthew klepnął Kyle’a w ramię. Porywisty wiatr zapowiadał burzę.

Czasem warto nauczyć się mówić ich językiem. Korzyści są zdumiewające.

Sebastian uśmiechnął się znacząco.

Jonah obrócił szklankę na stoliku, w kąciku jego oka pojawił się tik. Jakim cudem bracia znaleźli tak wspaniałe żony? Co takiego wiedzą, o czym on nie ma pojęcia? Czego mu brakuje?

Jeśli chcecie, żebym was zrozumiał, mówcie jak facet do faceta.

Sebastian przybrał taką samą minę, jak przed wygłoszeniem mowy w sądzie.

I tylko przekrzywiony krawat psuł ten wizerunek.

Okej, więc czerwone róże i bombonierka w kształcie serca są niezłe, a na pewno lepsze niż nic. Jeśli chciałbyś coś bardziej osobistego, coś, co jej powie, że ją znasz... będzie zachwycona.

Kyle podrapał się w głowę. Włosy wciąż miał krótko ostrzyżone, choć rozstał się już z wojskiem.

One lubią wiedzieć, że o nich myślimy, kiedy ich nie ma obok.

Jonah spojrzał na braci z niedowierzaniem. Boże, to ma być pomoc? Tylko głowa go rozbolała.

Wszyscy macie grupową zniżkę w tym ośrodku odnowy?

Żartuj sobie, proszę bardzo – rzekł Matthew. – Możesz posłuchać naszej rady albo radź sobie sam.

To nie jest takie trudne – wyjaśnił Sebastian. – Marianna uwielbia nasze psy. – Obydwoje mieli bzika na punkcie dwóch mieszańców, Buddy’ego i Holly. – Któregoś roku na walentynki kupiłem dla psów obroże i smycze i darowałem pewną sumę miejscowemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami.

Kyle dźgnął Jonaha palcem.

Pamiętasz, jak kupiłem Phoebe laptopa? Tak głośno piszczała z radości, że szyby w oknach drżały.

Słuchanie, jak bracia uszczęśliwiali żony, było dla Jonaha torturą.

Kazałeś mi schować zapakowany komputer tak, żeby go zobaczyła po powrocie z randki.

Kyle uśmiechnął się, patrząc przed siebie.

Zabrałem ją na nocną przejażdżkę starym aston martinem.

No, no. – Matthew cicho gwizdnął. – Ładny pomysł.

Dzięki. – Kyle napełnił szklanki i odwrócił się do Jonaha. Ciemność rozświetlały tylko lampy na tarasie bo niebo przykryły chmury. – Phoebe była przemęczona, prowadząc lekcje on–line i opiekując się dzieckiem.

Zaproponowałem, że wezmę urlop i zajmę się Niną, i że zatrudnimy nianię na więcej godzin. Ale Phoebe nie ustąpiła. Dzięki laptopowi była bardziej mobilna.

Kyle i Phoebe mogliby dać Eloisie dobrą radę, pomyślał Jonah. Gdyby jej nie zostawił. Gdyby potem ona też go nie zostawiła.

Coś ekstrawaganckiego też jest dobrze widziane, ale musisz to połączyć z czymś praktycznym – oświadczył Matthew.

Kyle uniósł szklankę, czekając na dolewkę.

Jaka jest ekstrawagancja Ashley?

Matthew lekko się uśmiechnął.

Nie spodziewaj się, że ci to zdradzę, braciszku.

Za ich plecami rozległo się chrząknięcie. Wszyscy czterej się odwrócili.

Drugi mąż ich matki, generał Hank Renshaw, stał w otwartych drzwiach na taras. Choć był na emeryturze, nie stracił wojskowej postury. Włosy miał już siwe, ale umysł jasny, dzięki czemu odgrywał ważną rolę na arenie politycznej związanej z obronnością kraju.

Mam nadzieję, chłopcy, że zostawiliście dla mnie przynajmniej jedną szklaneczkę mojego najlepszego trunku.

Tak, sir. – Kyle wziął z tacy szklankę i podał ojczymowi, a także od zawsze przyjacielowi rodziny. – Może podpowiesz Jonahowi, jak ma odzyskać żonę.

Hm. – Generał opróżnił szklankę i przyciągnął krzesło do stolika. – Cóż, wasza matka lubi, kiedy ja...

Chwileczkę, generale! – Zaprotestowali równocześnie bracia.

Jonah zgadzał się w stu procentach, że to powinno pozostać tajemnicą.

Syn nie musi wszystkiego wiedzieć, choć dziękuję za dobre chęci.

Matthew wypił do dna.

Kiedy raz omal was nie nakryliśmy, prawie dostałem zawału.

Okej – zaśmiał się generał. – Rozumiem. – Jego śmiech zgasł, wskazał palcem na drzwi. – Może wy trzej wzięlibyście sobie butelkę i zostawili nas z Jonahem?

Zaskrzypiały krzesła. Bracia opuścili pokład. Po chwili ucichły śmiechy i przepychanki.

Twój tata był moim najlepszym przyjacielem. – Generał uniósł szklankę w toaście. – Byłby z ciebie dumny.

Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. – Ale nie dość, by pozbyć się frustracji z powodu Eloisy.

Czemu przed nim ukrywała tak ważną informację? Musiał to zrozumieć, jeśli miał wydobyć się z błędnego koła.

Jonah nie oczekiwał, że generał wskaże mu magiczny sposób naprawienia sytuacji. Mimo wszystko doceniał jego wsparcie. Po śmierci ojca mogli na niego liczyć. Generał powtarzał, że pomaga ich matce, tak jak ona pomogła jemu po śmierci jego żony.

Potrzeba czasu. Ale nie rezygnuj.

Czy generał czytał mu w myślach?

Masz w swojej kolekcji medal za odgadywanie cudzych myśli?

Przestań się dręczyć przeszłością i patrz przed siebie – poradził generał. – Nie kul się i nie przyznawaj do porażki. Teraz masz szansę. Wykorzystaj ją.

Ona odeszła. – Jonah sięgnął do kieszeni i wyjął wizytówkę, którą znalazł obok telefonu Eloisy, wizytówkę Duartego Mediny. – Nie chce ze mną rozmawiać ani mnie widzieć.

Zamierzasz się z tym pogodzić? Zrezygnować z małżeństwa? Zrezygnować z Eloisy?

Wzrok Jonaha padł na wydrukowane na kartoniku cyfry. Jednocześnie w przebłysku ujrzał całe swoje życie. Był sposób na to, by przerwać to błędne koło. Pokaże Eloisie, że rodzina to grupa wspierających się osób, a nie jednostronna umowa, jak w jej wypadku, gdy tylko ona dawała innym wsparcie.

Nic dziwnego, że w trudnej chwili go nie szukała.

Nikt nigdy jej nie pokazał, że można komuś bezwarunkowo zaufać, że można liczyć na czyjąś pomoc.

Zamierzał jej udowodnić, że jest ktoś, kto ją kocha – że on ją kocha – dość, by za nią pojechać i z nią zostać.

Masz rację, generale. Na szczęście chyba wiem, gdzie ją znajdę.





ROZDZIAŁ CZTERNASTY


Eloísa siedziała na tarasie z widokiem na Atlantyk. Za kilka minut miała znów ujrzeć Enrique Medinę. Wydawało się to nierzeczywiste i wprawiało ją w zakłopotanie.

Odwróciła się do Duartego, który stał obok z poważną miną.

Dziękuję, że tak szybko zorganizowałeś spotkanie.

Nie dziękuj mi – odparł chłodno. – Gdyby to ode mnie zależało, każdy z nas żyłby własnym życiem. Ale on chce czego innego i ma do tego prawo.

Zdenerwowała ją jego szorstkość, i bez tego była wystarczająco spięta.

Postanowiła rozluźnić atmosferę.

Skalisty brzeg wygląda dokładnie tak, jak zapamiętałam, jest piękny. Często się zastanawiałam, czy pamięć mnie nie zawodzi.

Najwyraźniej nie.

Hm, Duarte chyba potrzebował mocniejszej zachęty, by się odezwać.

I pomyśleć, że ojciec cały czas był blisko. W tym samym stanie.

Ojciec Eloisy mieszkał na małej prywatnej wyspie u wybrzeży Florydy.

Wystarczył jeden telefon do Duartego i już leciała prywatnym odrzutowcem.

Błyskawicznie oddalała się od Jonaha i katastrofy, w którą zamieniła ich drugą szansę. Gardło miała ściśnięte od łez. Przełknęła je i skupiła się na miejscu, o którym tak często myślała.

Wysoki biały budynek, szeleszczące liście palm, sklepione przejścia i rozbijające się na brzegu fale... Jakby znów miała siedem lat i z matką u boku czekała, aż ojciec je powita.

Duarte dotknął jej ramienia.

Już idzie.

Zaskrzypiały drzwi, ale tym razem król w nich nie stanął. Enrique siedział na elektrycznym wózku inwalidzkim, a za nim biegły dwa duże psy. Mężczyzna na wózku był chudy, siwy i wyczerpany.

Duarte nie kłamał. Ich ojciec był bliski śmierci. Eloisa wstała, ale nie ruszyła się z miejsca. Uścisk byłby sztuczny, wymuszony. Nie wiedziała, co do niego czuje. Potrzebował jej, więc ją wezwał. Trudno było nie myśleć z żalem o czasie, kiedy to ona go potrzebowała. Owszem, kontaktował się za pośrednictwem prawnika, ale rzadko i bezosobowo, wydawało się, że prawie o niej zapomniał. Wróciła myślą do zaskakującego, lecz ujmującego spotkania Landisów w hotelu w Teksasie. Ta chwila wyglądała zupełnie inaczej.

Dzień dobry, sir. Proszę wybaczyć, ale nie wiem, jak się do pana zwracać.

Enrique machnął ręką, jego czoło pokryły krople potu.

Mów mi po imieniu. – Jego ciało było słabe, ale głos brzmiał mocno.

Hiszpański akcent wciąż był wyraźny.

Nie zasługuję na żadne tytuły, króla czy ojca. Usiądź, proszę. Czuję się jak źle wychowany i arogancki starzec, siedząc w obecności pięknej młodej damy.

Eloisa zajęła znów miejsce, a on podjechał do niej. Dwa psy usadowiły się po obu stronach wózka. Przyglądał się jej w milczeniu, z rękami złączonymi na kolanach. Sądząc po stanie żył, sporo czasu spędzał pod kroplówką.

Pomimo bladości i wychudzenia zachował królewskie rysy. Dumne spojrzenie świadczyło, że pochodził z rodu wojowników. Choć ciężki niebieski szlafrok ze szmaragdowymi jedwabnymi klapami nie był może odzieniem godnym, króla, temu mężczyźnie i tak nie brakowało godności.

Stary król wskazał na drzwi.

Duarte, mógłbyś nas zostawić? Chciałbym porozmawiać z Eloisą na osobności.

Duarte skinął głową i odwrócił się bez słowa. Odszedł tak cicho, jakby był zjawą. Ale to nie dla niego tu przybyła. Przyleciała zobaczyć się z ojcem, może też odnaleźć spokój.

Przykro mi, że chorujesz – rzekła.

Mnie też.

Enrique zamilkł, a ona zastanawiała się, czy ojciec przypadkiem nie traci władz umysłowych. Pod niosła wzrok na pielęgniarza cierpliwie czekającego w drzwiach. Nie znalazła odpowiedzi.

Wróciła wzrokiem do Enrique.

Chciałeś mnie widzieć.

Tak, oczywiście. Jeszcze nie tracę rozumu. – Poprawił poły szlafroka. – Wybacz, jeśli jestem niegrzeczny. Tak bardzo przypominasz moją matkę. Ona też była piękna.

Dziękuję. – Miło byłoby poznać babkę czy choćby zobaczyć jej zdjęcia. – Masz jej zdjęcia?

Wszystkie straciłem, kiedy spalono mój dom.

Nie takiej odpowiedzi oczekiwała. Czytała dostępne wiadomości na temat przewrotu w San Rinaldo przed dwudziestu siedmiu laty. Wiedziała, że ojciec ledwie uszedł z życiem, co nie udało się jego żonie. Od tamtej pory wraz z synami się ukrywał. Nigdy jednak nie myślała o rzeczach, które bezpowrotnie stracił.

W takim razie postaram się, żebyś miał moje zdjęcie, które by ci ją przypominało.

Dziękuję, niedługo ją zobaczę. – Zaskakująco rzeczowo mówił o zbliżającej się śmierci. – Pewnie chcesz wiedzieć, czemu prosiłem o twój przyjazd, pequeña principessa.

Mała księżniczko? Nigdy nie śmiała tak o sobie myśleć. Tymi czułymi słowami Harry zwracał się do Audrey, ale nigdy do niej. Nieważne, nie wolno jej ulec, to tylko słowa.

Są pewne rzeczy, które musisz wiedzieć, a czasu jest niewiele. Czy umrę, czy ktoś mnie w końcu znajdzie, któregoś dnia nasz sekret wyjdzie na jaw.

Nawet ja tego nie powstrzymam.

Na myśl o tym Eloisa sięgnęła po lemoniadę. A jeśli wrogowie króla go wytropią? Jeśli ją wyśledzą?

Gdzie się wtedy ukryjesz?

Jestem królem. – Uniósł głowę. – Nie ukrywam się. Jestem tu dla ludzi, których kocham.

Chyba nie do końca rozumiem.

Mieszkając tu, podtrzymuję iluzję, że razem z synami mieszkam w Argentynie. Nikt ich nie szuka. Nikt ich nie skrzywdzi tak jak Beatriz.

Beatriz, jego żonę, którą zastrzelono podczas ucieczki.

To musiało być dla ciebie straszne.

Enrique wyżej uniósł głowę i na moment odwrócił wzrok. Widząc siłę Herkulesa w tak słabym mężczyźnie, Eloisa się wzruszyła. Po chwili znów na nią spojrzał.

Spotkanie z twoją matką niedługo po śmierci Beatriz było trudne. Kochałem twoją matkę, tak jak wówczas byłem w stanie kochać. Powiedziała, że jeśli nie może mieć mojego serca na wyłączność, nie chce nic.

Eloisa zawsze sądziła, że matka trzymała się z daleka od Enrique przez wzgląd na bezpieczeństwo. Nie przyszło jej do głowy inne rozwiązanie. Harry nie był ideałem ani księciem z bajki, za to uwielbiał matkę.

Eloisa pozwoliła ojcu mówić. Wydawało się, że musi zrzucić z serca jakiś ciężar. Zrozumiała, jak bardzo chciała to usłyszeć. Potrzebowała tych słów.

Przykro mi, że nie widziałem, jak dorastałaś. Nic ci tego nie zrekompensuje.

Nie byłem ojcem, na jakiego zasługiwałaś.

To szczere stwierdzenie znaczyło dla niej więcej niż jakakolwiek suma pieniędzy. Całe życie czekała, by to usłyszeć.

Choć nie wymazało przeszłości, było pierwszym krokiem do uzdrowienia ich stosunków i jej emocji. Eloisa dotknęła pełnej siniaków dłoni ojca.

Postanowiłem poprosić twoją matkę o rękę. Dojrzałem nową szansę na miłość, na powrót do życia.

Mama nie chciała tu zamieszkać?

Chciała, przynajmniej tak powiedziała. Tylko że się spóźniłem, za długo z tym czekałem.

O mój Boże.

Była już żoną Harry’ego.

Zacząłem o nią walczyć pół roku za późno – szepnął. – Nie popełnij tego samego błędu, pequena principessa.

Ona już go popełniła.

Tym razem to Jonah ją opuścił. Chciała wykrzyczeć swój ból, wiedząc, że sama jest temu winna. Enrique by nie zrozumiał. Bo i jak? Nie znał jej. Wyrobił sobie o niej zdanie, czytając raporty prywatnego detektywa.

Już chciała mu to powiedzieć, kiedy coś w jego oczach ją powstrzymało, głęboka mądrość wynikająca z doświadczenia. Ten człowiek wiedział, co znaczy walka.

W jej żyłach płynęła jego krew.

Eloisa ścisnęła podłokietnik, nagle poczuła przypływ siły. Koniec z ukrywaniem się w bibliotece, dość lęków. Kochała Jonaha i chciała spędzić z nim życie, gdziekolwiek los ich zaniesie. Przedtem bała się ryzyka. Teraz wszystko naprawi.

Ze wszystkich sił będzie o niego walczyć. Poderwała się na równe nogi i ujęła twarz ojca w dłonie.

Jesteś przebiegły, ale chyba cię lubię.

Enrique zaśmiał się chrapliwie i kiwnął głową.

Eloisa powoli się cofnęła i opuściła ręce.

Muszę już jechać, ale wrócę. Muszę wyjaśnić pewne sprawy z Jonahem.

Odwróć się.

Marszcząc czoło, Eloisa spojrzała przez ramię i oniemiała. W przejściu stał Jonah z gładko zaczesanymi włosami i bukietem kwiatów w ręce.

Lekko kiwnął głową, kiedy stary król opuścił taras, zostawiając go z Eloisą.

Był wdzięczny Duartemu i królowi, że pomogli mu zorganizować to spotkanie.

Zamierzał im się odwdzięczyć, dbając o szczęście i bezpieczeństwo Eloisy do końca jej dni.

Podszedł do niej powoli.

Nie wiem, jaki prezent przemówiłby do twojego serca, więc zdecydowałem się na kwiaty. Różowe tulipany, jak te z obrazu na twojej ścianie. Pomyślałem, że je lubisz.

Są piękne. Dziękuję. – Wzięła od niego bukiet, a palcami drugiej ręki dotknęła jego warg. Wiatr od oceanu przykleił jej suknię do ciała.

Myliłam się, twierdząc, że się nie znamy. – Powąchała tulipany. – Kwiaty są piękne, ale ty dałeś mi już to, co przemawia do mojego serca. Cudowny, wyjątkowy basen i spacery po starych zamkach. Wyciągnąłeś mnie z ciemnego biura, a nawet pochwaliłeś mój jabłkowy błyszczyk. Wiesz o mnie wszystko poza jednym. – Stanęła na palcach. – Że bardzo cię kocham.

Jonah odgarnął jej włosy, przytulił ją mocno. Woń kwiatów, słonego powietrza i Eloisy tworzyła bardzo zmysłową mieszankę.

Teraz już to wiem, dzięki Bogu. Nie mogę się doczekać, kiedy ci pokażę, jak bardzo cię kocham. Czy jesteś gotowa na przygodę?

Podobało mi się, jak mówiłeś o połączeniu twojego i mojego życia. O znalezieniu wspólnego mianownika. Jestem gotowa na wszystko, byle z tobą.

Przekrzywiła głowę, a on ją pocałował. Smak jabłek i pieszczota jej języka były znajome i podniecające, lecz w każdej chwili ktoś mógł im przeszkodzić.

Powinniśmy porozmawiać z twoim ojcem.

Za chwilę. – Jej uśmiech zgasł. – Bardzo mi przykro, że wcześniej nie powiedziałam ci o dziecku. Zasługiwałeś na to, żeby wiedzieć.

Dziękuję. Nie musiałaś tego mówić, ale doceniam to. – Świadomość tej straty wciąż bolała. Jonah rozumiał jednak jej problem z zaufaniem. Spodziewał się, że czeka go jeszcze trochę pracy, by zburzyć mury, którymi się otoczyła.

Ale był przecież mistrzem tworzenia wspaniałych nowych budowli na zastanych fundamentach.

Przywiozłem ci coś jeszcze prócz kwiatów.

Nie trzeba było.

Jonah sięgnął do kieszeni i wyjął dwie złote obrączki. Zachował je. Oczy Eloisy zalśniły od łez. Wymienili obrączki. Jonah wiedział, że tym razem to już na zawsze.

Wyjął z bukietu jeden kwiat i wsunął Eloisie za ucho.

Jesteś gotowa wejść do środka, pani Landis?

Eloisa wzięła go pod ramię, jak panna młoda po ceremonii ślubnej.

Jestem gotowa iść gdziekolwiek... byle z tobą.


Lima, Peru

Dwa miesiące później


Eloisa leniwie przesunęła palcami wzdłuż ramienia śpiącego obok mężczyzny. Miała cudowny sen. Śniło jej się, że kiedy się kochali, mąż obsypał ją szmaragdami, rubinami i słodkowodnymi perłami. Przeniosła palce z ramion na twarz Jonaha, pokrytą jednodniowym zarostem.

Potem przewróciła się na plecy i przeciągnęła. Promienie słońca odbiły się od pierścionka z brylantem, który nosiła razem z obrączką. Poranne światło wpadało przez kraty z kutego żelaza w oknach rezydencji, którą Jonah wynajął na lato. Lekki wiatr poruszał płóciennym baldachimem.

Co takiego miał w sobie ten mężczyzna, że zapierał jej dech w piersi? Kiedy położył rękę na jej biodrze, uśmiechnęła się. Tak, świetnie wiedziała, co ją do niego przyciągało. Wszystko.

Jonah przygarnął ją do swojego boku.

Zdecydowanie rubiny – rzekł, zerkając jednym okiem, najwyraźniej nie spał tak mocno, jak jej się zdawało. Dotknął jej kolczyków. – Przez rok śniło mi się, że obsypuję cię klejnotami.

Wczoraj wieczorem urzeczywistniłeś ten sen. – Spod poduszki wyciągnęła szafirową bransoletkę.

Co za cudowna ironia losu, że to on darował jej klejnoty i pałace. Chociaż ich nie potrzebowała. U boku ukochanego mężczyzny mogła liczyć na spokój i nie–spodzianki, ale też na stabilizację i przygodę.

I to po królewsku.

Bo jesteś panią Landis, droga damo. Czyli należysz do amerykańskiej rodziny królewskiej. – Wciągnął ją pod siebie i oparł się na łokciach.

Nie zaprotestowała. Zaakceptowała swoje pochodzenie. Odwiedziła ponownie ojca. Nadal niedomagał. Ale szczęśliwie miała u boku Jonaha, który pomoże jej przetrwać najgorsze.

Jonah lekko ją pocałował, jakby czytał w jej myślach. Ostatnio coraz częściej mu się to zdarzało.

Audrey i Joey szykowali się do otwarcia firmy kateringowej w Maine. Harry chciał do nich dołączyć i zająć się księgowością. Jak zawsze dbał o finansowe zabezpieczenie córki.

Na weekend mieli przyjechać Landisowie. Ginger uznała, że muszą się lepiej poznać. Eloisa doceniała ten przyjazny gest. A nawet napawała się myślą, że jest taka ważna. Cóż, nie mogła się powstrzymać. Landisowie potrafili sprawić, że czuła się mile widziana i wyjątkowa. Czuła się częścią ich rodziny.

Jonah bawił się perłami w jej włosach.

Myślałaś już, gdzie chciałabyś mieszkać?

Myślę, że kiedy trafimy na właściwy dom, od razu będziemy to wiedzieć.

Pociągnął ją za włosy.

Mogłabyś to zawęzić przynajmniej do jednego kraju?

Nie. – Wplotła palce w jego włosy, przyciągając go do siebie. – Skończyłam z ograniczeniami. – Wsunęła nogę między nogi Jonaha, łaskocząc go obsypaną zło tym pyłem podwiązką. – Możliwości są nieograniczone.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Na pożegnanie przedszkolav
09 1 [dzień 2] Modlitwa na pożegnanie Tropiciela
NA POŻEGNANIE PRZEDSZKOLA, pożegnanie przedszkola
Teksty PIOSENEK na pożegnanie kl.6, KONIEC ROKU SZKOLNEGO
Filipinki - do widzenia profesorze, Podkłady muzyczne, na pożegnanie np.maturzystów (nie tylko podkł
wiersz Wiosenne zabawy, wiersze na pożegnanie przedszkola
Tradycyjne-pozegnania, Podkłady muzyczne, na pożegnanie np.maturzystów (nie tylko podkłady)
Manchester - Ostatni raz z moja klasa, Podkłady muzyczne, na pożegnanie np.maturzystów (nie tylko po
Wiersze na pożegnanie przedszkola
Seks na Rzeszowszczyźnie, smieszne teksty
Wiersze na pożegnanie przedszkola, przedszkole, Scenariusze - różne
Program na pożegnanie 6, scenariusze różne
Scenariusz na pożegnanie, uroczystości szkolne, Dzień nauczyciela
Farben Lehre -matura, Podkłady muzyczne, na pożegnanie np.maturzystów (nie tylko podkłady)
Na pożegnanie roku 14
Na pożegnanie odchodzącego roku
Program na pożegnanie 6. i inne, PRZEDSZKOLE, SCENARIUSZE, zakończenie roku u 6 latków
Wiersze na pożegnanie przedszkola
Na pożegnanie odchodzącego roku

więcej podobnych podstron