Roger Zelazny
Jak zwykle, gdy nadszedł czas wyboru, zapanował niepokój. Starsi przegłosowali kandydatury na ofiarę i wybrali stosowną dziewicę mimo zagorzałych protestów Ryllika, najstarszego z nich.
- Kapitulanctwo jest błędem! - grzmiał.
Zostało to kompletnie zignorowane; dziewicę zaprowadzono do Groty Dymów i nakarmiono otępiającymi ziołami. Ryllik przyglądał się temu z nie skrywaną dezaprobatą.
- Tak nie powinno być - stwierdził. - Tak jest źle.
- Zawsze tak było - odparli pozostali, nieco zaskoczeni jego uporem. - Na wiosnę i na jesień. Zawsze tak było. - I z obawą spoglądali w stronę zalesionego szlaku prowadzącego ku wschodzącemu słońcu. Przez las zbliżał się już bóg.
- Chodźmy - zadecydowali.
- Mieliście choć raz ochotę zostać, zobaczyć, co robi bóg-potwór? - spytał z żalem Ryllik.
- Przestań bluźnić! I rusz się wreszcie, zanim będzie za późno!
Niechętnie, ale poszedł w ślad za pozostałymi.
- Z roku na rok jest nas coraz mniej - rezonował. - Jak dalej będziemy pozbywali się młodych, to wkrótce nie pozostanie nikt, kogo można byłoby złożyć w ofierze. I nikt, kto byłby przyszłością rasy.
- Wtedy zginiemy wszyscy - odparli z rezygnacją pozostali.
- Po co więc odwlekać to, co nieuniknione? Lepiej, póki jeszcze można, wydać im bitwę. Przynajmniej skończymy szybko i z honorem.
Jednak pozostali byli zbyt zrezygnowani, by się na to zdobyć. Ryllik przez wieki obserwował, jak ta rezygnacja w nich rośnie, aż zdominowała wszystko. Fakt - szanowali jego wiek, ale nie pochwalali poglądów. Z lasu dobiegło pobrzękiwanie, toteż jak na komendę odwrócili się i dostrzegli boga-potwora w całej okazałości: w błyszczącej zbroi i siedzącego na pokrytym metalem wierzchowcu. Promienie słońca odbiły się na grocie kopii śmierci, którą dzierżył w pancernej dłoni.
W grocie dziewica poruszyła się, przewracając ślepiami i waląc ogonem o ściany. Najwidoczniej poczuła boską obecność, gdyż ryknęła donośnie.
Pozostali odwrócili się i w pośpiechu przemierzyli łąkę.
Gdy dotarli do lasu, Ryllik podrapał się w zamyśleniu pazurem pod pyskiem.
- Tak sobie przypominam, że był czas, kiedy sprawy miały się na odwrót...