dotarło do mnie to, że sam już nic nie znaczę Jacek

"..dotarło do mnie to, że sam już nic nie znaczę.." - Jacek


Świadectwo mojej drogi do Chrystusa i przyjęcia Go rozpocząć chcę od faktów jakże powszechnych, o ile nie banalnych, jakie spotkały ogromną większość nawróconych dzisiaj katolików.


Urodziłem się w 1959 roku w rodzinie katolickiej. Jak mnóstwo ludzi w Polsce zostałem ochrzczony jako niemowlę, więc siłą rzeczy nie mogłem niczego pamiętać z tamtego obrzędu (to miało duży wpływ na moje decyzje odnośnie przyjęcia chrztu w wieku dojrzałym). Rodzice moi przedkładali tradycję nad wiarę, o czym mogłem się przekonać choćby na przykładzie Świąt Bożego Narodzenia, z czego zdałem sobie później sprawę, kiedy jeden jedyny raz w roku nasza rodzina modliła się wspólnie przed wigilijną kolacją. Pierwszą Komunię przyjąłem również w znakomitej oprawie estetycznej (biały garniturek, kościół pełen świec, kwiatów i oczywiście ludzi, w znacznej części gapiów). W naszym domu przywiązywano dużą wagę do przestrzegania zasad życia obowiązujących w w/w Kościele (m.in. obowiązek uczestnictwa na mszy, religii, spowiedź przed Świętami Wielkanocnymi i post trzy razy w roku), nie dbając równocześnie o rzeczy tak ważne jak np. Posiadanie w domu Biblii. Ewangelię mogłem usłyszeć jedynie podczas niedzielnych mszy. Obecność na nich wywoływała we mnie uczucia przytłaczające. Powodem była pompatyczność całego obrzędu.


Będąc jeszcze uczniem szkoły podstawowej zwracałem uwagę na sceny oglądanych przeze mnie filmów przedstawiające udział niektórych postaci w niedzielnych nabożeństwach w innym - nie katolickim kościele. Największą moją uwagę zwracała radość tych ludzi, uśmiechy na ich twarzach po rozmowie z pastorem, a wcześniej skupienie i powaga, gdy słuchali Słowa Bożego. Dodając do tego obraz modlitwy przed wspólnymi posiłkami miałem uczucie rozgoryczenia - dlaczego nie ma tego w moim domu?


Później będąc w szkole średniej, kiedy natknąłem się na telewizyjny serial "Religie świata", po oglądnięciu jednego z wielu odcinków poczułem jakiś żal, że protestanci modlą się inaczej niż my katolicy, przyjmują Pamiątkę pod dwiema postaciami i że to wszystko jest przepojone "jakimś" duchem, bliżej mi nie znanym. I znów pytanie: dlaczego oni tak, my nie?


Życie moje płynęło jak u wielu ludzi: praca, rodzina (już własna) i przyjemności. Dla Boga już zabrakło miejsca. Po powrocie z pracy za granicą w 1995 roku, a trwało to z przerwami sześć lat, moje małżeństwo rozpadło się. Powodem tego była m.in. skłonność do nadużywania alkoholu, gdyż moja ówczesna sytuacja materialna pozwalała mi na to, jak również duża pewność siebie. Od tego czasu moje życie zaczęło się "rozsypywać". Twierdziłem równocześnie, a raczej sobie wmawiałem, że kto jak kto, ale ja na pewno dam sobie radę. Dziś jestem przekonany, że to właśnie wtedy rozpoczął swoje działanie sam Jezus według Bożego planu.


Z roku na rok moja sfera duchowa jak i materialna tak się pogorszyła, że dotknąłem przysłowiowego dna. Zacząłem sobie zdawać sprawę z tego, że nic w życiu nie osiągnąłem, że przynoszony przeze mnie chleb nie pochodzi ze sklepu lecz ze śmietnika, że moim mieszkaniem jest pijacka melina, i że jedynym celem moim i kompanów jest "skombinowanie" paru groszy na tanie wino. Życie bez celu, to było najgorsze, co mnie budziło każdego dnia. Do tego, aby nie było mało wszystkiego, doszła do mnie świadomość popełnionych grzechów, jak choćby rozbicie czyjegoś małżeństwa. Wtedy zaczęły napływać "czarne myśli", aby być może rozstać się z tym ziemskim padołem. Kiedy dowiedziałem się, że popełnione grzechy m.in. rozwód są niewybaczalne, gdyż nie dostanę rozgrzeszenia przy konfesjonale, wtedy nasunęły mi się pytania: I co dalej? Wieczne potępienie? Brak ratunku? A gdzie ten miłosierny Bóg? Po to mnie stworzył, żeby mnie teraz odrzucić? Wtedy dotarło do mnie to, że sam już nic nie znaczę. Pozostało mi tylko poprosić Wszechmocnego Ojca, aby mnie wyciągnął z tej całej sytuacji, jak ratownik tonącego w jeziorze, gdyż sam nie potrafię.


Dziś mogę stwierdzić, że parę dni po tej modlitwie stał się cud. W okolicznościach, na które nie miałem żadnego wpływu natknąłem się na człowieka, który jest pastorem zboru w Chrzanowie. Po krótkiej rozmowie zaprosił mnie na niedzielne nabożeństwo do kaplicy, która mieści się w budynku obok którego przechodziłem kilka razy dziennie przez około dwa lata nawet nie spoglądając w jego stronę, chociaż wiedziałem, że tam ma miejsce społeczność chrześcijańska. W jednej chwili dotarło do mnie, że koniecznie muszę tam pójść, nie czekając na niedzielę. Po pierwszej rozmowie z jedną z przebywających tam osób poczułem dziwną ulgę, kiedy usłyszałem słowa, które pamiętam do dziś: "Zaufaj Panu, On cię poprowadzi". Wtedy rozpoczęło się moje nawrócenie. Uzmysłowiłem sobie wielki brak posiadania przez człowieka prawd o Zbawicielu, który został ukrzyżowany zamiast mnie. Że to ja powinienem tam zginąć za popełnione grzechy a nie On. Że całe swoje "ja" oddać trzeba Chrystusowi. Że swoje troski mogę "zanieść" pod święty Krzyż, że mogę mieć bezgraniczne zaufanie do Pana i wiarę w to, że cokolwiek pochodzi od Niego jest lub prowadzi do dobrego. Wtedy zdecydowałem, że moja droga przez życie jest tylko w Jezusie.


Pierwszy raz uczestniczyłem w nabożeństwie Kościoła Chrześcijan Baptystów 25-12-2002 gdzie po raz pierwszy w swoim życiu szczerze dziękowałem. A dziękowałem za otrzymaną łaskę, którą obdarzył mnie Pan, że otworzył moje oczy i serce na przyjście swojego Syna, Pana Jezusa. Było to postanowienie odwrócenia się od grzechu i prośba o wybaczenie dotąd popełnionych. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że cudem było to, że po około siedmiu latach prób znalezienia jakiegokolwiek mieszkania spotykam osobę, która nie znając mnie wcześniej, daje mi klucze od wolnego mieszkania, które było jej dodatkowym. Kiedy zacząłem modlić się mówiąc: "Panie, z czego ja to utrzymam?"- poczułem dziwny spokój - "nie martw się". W przeciągu jednego tygodnia otrzymałem stałą pracę w jednej z chrzanowskich firm. Po tych faktach nie miałem żadnych wątpliwości, że nasz Pan jest Bogiem żywym, że można z Nim rozmawiać, że jest cudownym opiekunem nas - Bożych dzieci, że życie z Nim to radość i zapewnienie sobie spokoju, że daje łaskę zbawienia, że moje życie oddaje w Jego ręce, na dowód czego 18-05-2003 przyjąłem chrzest wiary.


14-12-2005, Chrzanów



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
To że ofiary zbrodni komusist nie chciały się mścić, Płużański Tadeusz
I choć to życie jest … nic nie warte, Evviva lArte!
Jeżeli już trafisz do wojska to powinieneś wiedzieć gdzie można kupić nierozłączne atrybuty życia żo
W języku włoskim czasownik to kwestia do¶ć skomplikowana ze względu na ilo¶ć czasów
Wydrukuj to do mnie i do ciebie !
Świadectwo Krzysztofa SYN UMIŁOWANY (Jak to Bóg przyszedł do mnie)
Nie mów do mnie nic
Jeżeli już trafisz do wojska to powinieneś wiedzieć gdzie można kupić nierozłączne atrybuty życia żo
04-12 PAM-Dostęp do portali i Miast ze Światła, ezoteryka
Nie wiadomo do czego to jest, IV rok Lekarski CM UMK, Nefrologia, Zaliczenie
Co do Topologii to z tego co pamiętam to miałem tak
do sezonowości to Gt
przepraszam za to ze slucham rapu AIRWW4M7YDENEZLBFY2XGVZAU4GPOBHGBNZECYQ
WRÓĆ DO MNIE

więcej podobnych podstron