Lavergne Gabriel Joseph de LISTY PORTUGALSKIE JEDNOROŻEC

Lavergne Gabriel Joseph de

LISTY PORTUGALSKIE



Znalazłem środki, z wielkim staraniem i zacho­dem, aby uzyskać dokładną kopię tłumaczenia pięciu Listów portugalskich napisanych do pew­nego kawalera wysokiego stanu, który służył był w Portugalii. Przekonałem się, że wszyscy, którzy znają się na uczuciach, chwalili je bądź poszukiwali ich z tatką gorliwością, iż osądzi­łem, że sprawię im osobliwą przyjemność dru­kując je. Nie znam imienia tego, do kogo były napisane, ani tego, kto je przetłumaczył, lecz zdaje mi się, iż nie będą md oni mieli za złe, że je ogłaszam publicznie. Trudno było uniknąć tego, że kiedy ukazały się w końcu, zostały przez pewne błędy druku zniekształcone.

Pierwszy list

Rozważ, moja miłości, jak dalece niczego nie przewidziałaś. Ach, nieszczęśliwa, zostałaś zdra­dzona, i mnie zdradzałaś czyniąc mi nadzieje, które się rozwiały. Namiętność, po której spo­dziewałaś się tylu rozkoszy, teraz przywodzi jedynie [. śmiertelną rozpacz, której okrucień­stwo porównać można jedynie z nieobecnością jaka jest tej rozpaczy przyczyną. Jak to! więc ta nieobecność, której mój ból, mimo że tak domyślny, nie potrafi nazwać dostatecznie zło­wróżbnie, pozbawić mnie ma na zawsze możności spoglądania w oczy, w których widywałam tyle miłości, i które dały mi poznać porywy co mnie przepełniały radością, zastępowały mi wszystko, i za wszystko mi w końcu wystar­czały? Niestety! moje oczy pozbawione są je­dynego śWiatła jakie je ożywiało, nie pozo­stało im nic prócz łez, i ruie czyniłam z nich żadnego innego użytku jaik tylko ten by bez ustanku płakać, od chwili gdy dowiedziałam się, że zdecydowałeś się w końcu na odjazd, który jest dla mnie tak nae do zniesienia, któ­ry sprawa, że wkrótce umrę. Zdaje mi się jed­nak, że czuję pewne przywiązanie, do cierpień jakich jesteś jedyną przyczyną: przeznaczyłam ci swoje życie w tej samej chwili, w której cię ujrzałam, i cztiię jakąś rozkosz tobie je po­święcając. Co dzień po tysiąc razy posyłam ci

moje westchnienia, szukają cię Wszędzie jesteś, a w zamian za tyle niepokoju Zle szą mi jedynie nadto otwarte ostrzeżenie IIP mi daje mój zły los, tak dalece okrutny • nie może znieść abym się łudziła, i *'.26 mi kajżdej chwili: przestań, przestań, aies ącY śliwa Marianno, trawić się tak daremnie i s kać kochanka, którego nigdy nie zobaczy?' który przebył morza aby uciec od ciebie któ żyje we Francji, pogrążony w przyjemnościach który ani chwili nie myśli o twoim bólu, i Wg ry nie dba o twoje uniesienia nie budzące ^ nim żadnej wdzięczności. Lecz nie, nie m0qe zdecydować się, by sądzić o. tobie w sposób tak krzywdzący, i zbyt mi zależy na tym, aby znaleźć dla ciebie usprawiedliwienie: nie chce dopuszczać myśli, że mnie zapomniałeś. Czyż nie jestem dosyć nieszczęśliwa, aby jeszcze drę­czyć się fałszywymi podejrzeniami? I czemu miałabym wysilać się, aby usunąć z pamięci wszystkie starania jakimi mnie obdarzałeś by dać świadectwa swojej miłości? Przejmowały mnie takim zachwytem, że byłoby ostatnią nie­wdzięcznością gdybym cię nie kochała z tym samym uniesieniem, jakie wywoływała we mnie moja namiętność wówczas, gdy czerpałam I z świadectw twojej namiętności. Jak to się mogło stać, że wspomnienia chwil pełnych ta­kiego uroku stały, się tak okrutne?, i czy to nieuniknione, aby, wbrew swej naturze, służyły jedynie tyranizowaniu mego serca? Niestetyl twój ostatni list-doprowadził me serce do nie­zwykłego stanu: taik żywo czułam jego. poru­szenia, że wydawało mi się, iz czyni wysiłki,

aby wydrzeć się ze mnie na poszukiwanie cie­bie; byłam tak wyczerpana tymi gwałtownymi uczuciami, że przeszło trzy godziny pozostawa­łam bez. zmysłów: broniłam się przed powro­tem do życia, które muszę stracić dla ciebie, jako że nie mogę go dla ciebie zachować; po­częłam w końcu, wbrew sobie, dostrzegać zno­wu światło, łudziłam się, iż czuję, że umieram 1 miłości; a przy tym rada byłam, że nie będę już wiięcej narażona na to, aby widzieć swe serce rozdzierane bólem braku ciebie. Po tym zdarzeniu miałam wiele innych przypadłości: ale czy kiedykolwiek będę od nich wolna, je­żeli mam ciebie nie zobaczyć? Znoszę je jednak bez skargi, sikoro ty jesteś ich przyczyną. Jak to! czy to jest właśnie twoja odpłata za to, że byłeś z taką czułośeią kochany? Lecz to nie­ważne, postanowiłam darzyć cię uwielbieniem całe życie, i nie zwrócić nigdy uwagi na ni­kogo innego; i zapewniam cię, że dobrze uczy­niłbyś, gdybyś ty również nikogo innego nie pokochał. Czy mogłaby cię zadowolić namięt­ność mniej gorąca od mojej? Być może, mógł­byś znaleźć w kimś więcej urody (choć prze­cież mawiałeś mi niegdyś, że jestem piękna), lecz nie znajdziesz nigdy tyle miłości, a wszy­stko inne jest niczym. Nie zapełniaj swoich listów tyloma rzeczami bez znaczenia, i nie pisz więcej abym cię wspominała. Nie mogę ciebie zapomnieć, i nie zapominam również, że czyni­łeś mi nadzieje, iż przyjedziesz na jakiś czas do mnie. Niestety! czemu nie pragniesz spędzić tu ze mną całego swego życia? Gdybym tylko

HHI

mogła opuścić ten nieszczęsny klasztory nie czekałabym w Portugalii na potrzymanie twoich obietnic: wyruszyłabym, nie zważając na nic przez cały świat, aby cię znaleźć, f»odążać za tobą, i kochać ciebie. Nie śmiem łudzić się, ze to byłoby możliwe, nie chcę żywić nadziei, która z pewnością sprawiałaby mi pewną przy. jemność, i nie chcę odtąd być czuła na nic, co nie jest tylko boleścią. Wyznaję jednaik, że sposobność pisania do ciebie, którą stworzył mi mój brat, wywołała we mnie niespodzianie pewne drgnienia radości, i że na chwilę wstrzy­mała ona rozpacz w jakiej żyję. Zaklinam cię, powiedz, czemu tak bardzo starałeś się mnie oczarować, sikoro wiedziałeś sdobrze, że będziesz mnie musiał opuścić? I czemu tak zapalczywie dążyłeś do tego, by mni& uczynić nieszczęśli- *wą? dlaczego nie zostawiłeś mnie w spokoju w mym klasztorze? czy Wyrządziłam ci cokol­wiek złego? Ale przebacz: o nic cię nie posą­dzam! nie jestem w stanie myśleć o zemście, i oskarżam o okrutność jedynie moje przezna­czenie. Wydaje md się, ż& rozdzielając nas, wy­rządziło nam ono jedyne zło, jakiego mogli­byśmy się obawiać; nie potrafiłoby rozdzielić naszych serc; miłość, która jest potężniejsza od przeznaczenia, połączyła nasze serca na ca­łe nasze życie. Jeśli cię moje życie cokolwiek obchodzi, pisz do mniie często. Zasługuję na to, abyś włożył nieco starań wi# powiadamianie mnie o stanie swego serca i swoim losie; prze­de wszystkim przyjedź do mnie» J^egnaj,' nie mogę rozstać się z tym papierem, dotkną go

e tące, sama chciałabym zaznać tego szczą- ¡¡jlf;! jjjestety'! choć tak. dalece postradałam ścia słVi dostrzegam przecież, że to niemożliwe.

ai' nie mam już sił. ’Zegna], kochaj mnie %&£& . Spra-W bym jeszcze więcej cierpiała.

zavfsze; a

Drugi list

W ydaje mi się, że wyrządzam krzywdę naj­większą w świecie uczuciom mego serca, sko­ro staram się dać ci je poznać pisząc o nich: jakże byłabym szczęśliwa, gdybyś mógł je osą­dzić po gwałtowności własnych uczuć. Lecz nie powinnam zdawać się w tym na ciebie, i nie mogę się powstrzymać, aby ci nie powiedzieć, nieskończenie mniej żywo niż czuję, że nie powinieneś tak źle ze mną się obchodzić, za­pominając o mnie, co mnie doprowadza do rozpaczy, i co nadto hańbi ciebie; sprawiedli­wość wymaga, abyś przynajmniej znosił skargi na moje cierpienia, które przewidziałam kiedy spostrzegłam, że jesteś zdecydowany mnie opu­ścić; wiem dobrze, że byłam w błędzie gdy myślałam, że postąpisz uczciwiej niż postępuje się zazwyczaj, jako że bezmiar mojej miłości sprawiał, że byłam najdalsza, jak się zdaje, od jakichkolwiek podejrzeń, i ponieważ zasłu­giwał on na wiiększą wierność niż ta, którą się zazwyczaj znajduje: lecz twoja gotowość zdra­dzenia mnie przemaga w końcu to, co winien mi jesteś wobec wszystkiego co dla ciebie uczy­niłam; nie przestałabym czuć się bardzo nie­szczęśliwa, gdybyś kochał mnie tylko dlatego, że ja ciebie kocham, i chciałabym zawdzięczać wszystko jedynie twojej skłonności; lecz iak do tego daleko, że nie otrzymałam od ciebie

ani jednego listu od sześciu miesięcy. Całe to cierpienie przypisują zaślepieniu z jakim po­grążyłam się w przywiązaniu do ciebie: czy nie powinnam była przewidzieć, że moja rozkosz znajdzie kres wcześniej niż moja miłość? czyż mogłam mieć nadzieję, że zostaniesz całe życie H Portugalii, i że zrezygnujesz ze swego świet­nego losu | własnego kraju, aby myśleć jedy­nie o mnie? Bólowi memu nic nie może przy­nieść ulgi, a wspomnienie zaznanych rozkoszy doprowadza mnie do szczytu rozpaczy: Jak to! więc wszystkie moje pragnienia pozostaną da­remne, i nie zobaczę cię już nigdy w moim pokoju, pełnego zapału i uniesień, okazywa­nych mi niegdyś? Lecz niestety! oszukuję się, a wiem aż nadto dobrze, że wszystkie te wzru­szenia, które przepełniały mój umysł i moje serce, w tobie wywoływane były tylko przez doznania pewnej przyjemności, i że skończyły się one wraz z nią; powinnam była w tych nadto szczęśliwych chwilach przywoływać na pomoc rozum, aby pohamował złowróżbny nad­miar moich słodyczy, i przestrzegł mnie o wszy­stkim co cierpię obecnie: lecz byłam całkowi­cie oddana tobie, i niie byłam w stanie myśleć

o tym, co mogłoby zatruć moją radość i prze­szkodzić mi w pełnym czerpaniu z gorących świadectw twojej namiętności: znajdowałam zbyt wiele uroku w tym, że jestem z tobą, by myśleć, że kiedyś oddalisz się ode mnie. Przy­pominam sobie jednak, że mówiłam ci kilka razy, iż uczynisz mnie nieszczęśliwą: lecz oba­wy te były szybko rozpraszane, i znajdowałam przyjemność w poświęcaniu ich dla ciebie,

kiemu co ty chcesz. Jednakże nie żałują, że cię uwielbiałam, rada jestem, że mnie uwio­dłeś; twoja nieobecność, okrutna, i może wiecz­na, w niczym niie umniejsza uniesień mojej mi­łości: chcę by cały świat o niej wiedział, nie czynię z niej tajemnicy, i porywa mnie wszy­stko co uczyniłam dla ciebie wbrew wszelkiej stosowności; honor mój i religię upatruję teraz jedynie w tym aby cię kochać bez pamięci całe życie, skoro już poczęłam cię kochać. Nie mó- wiię ci tego wszystkiego aby cię zobowiązać do pisania. Ach, nie przymuszaj się, nie chcę od ciebie nic co nie pochodzi z twego własnego porywu, i odmawiam przyjęcia jakichkolwiek świadectw twojej miłości, od których byłbyś w stanie powstrzymać się: spodoba mi się wy­baczyć ci, jeśli tobie być może spodoba się riie trudzić się pisaniem do mnie; i czuję najgłęb­szą gotowość wybaczenia ci wszystkich prze­win. Pewien francuski oficer miiał tyle miłosier­dzia, że rozmawiał ze mną dziś rano przeszło trzy godziny o tobie, powiedział mi, że pokój we Francji został zawarty: skoro tak jest, czy nie mógłbyś przyjechać do mnie, i zabrać mnie do Francjii? Lecz nie zasługuję na to, czyń co ci się podoba, moja miłość nie zależy już od tego, jak ty do mnie się odniesiesz. Od czasu gdy wyjechałeś, ani chwili nie przepędziłam w zdrowiu, a jedyna moja przyjemność to wy­mawianie twego imienia po tysiąc razy dzien­nie; ikilka sdóstr, które wiedzą o godnym współ­czucia stanie w jakim mnie pogrążyłeś, roz­mawia ze mną o tobie bardzo często; najrza­dziej jak mogę wychodzę z mego pękoju, do

którego ty przychodziłeś tyle razy, i nieustan­nie wpatruję się w twój portret, który jest mi tysiąc razy droższy niż życie. Sprawia mi to pewną przyjemność: lecz sprawiia mi to rów­nież wielki ból, kiedy myślę, że może nigdy cię już nie zobaczę; czemu tak ma być, iż jest możliwe, że może nigdy cię już nie zobaczę? Czy opuściłeś mnie na zawsze? Jestem w roz­paczy, twoja biedna Marianna nie ma już sił, traci przytomność kończąc ten list. Żegnaj, żeg­naj, miej litość nade mną.

Trzeci list

U* poczną, i cóż ty chcesz, abym czyniła? Wszystko tak dalece odbiega od tego co sobie wyobrażałam: spodziewałam się, że będziesz pisał do mnie zewsząd gdzie się znajdziesz, i że listy twoje będą bardzo długiej że będziesz podtrzymywał moją namiętność nadzieją po­nownego spotkania, że całkowdte zaufanie do twojej wierności zapewni mi pewien rodzaj spokoju, i że mimo wszystko mój stan będzie dość znośny, że nie będę tak strasznie cierpia­ła: przychodziły mi nawet na myśl wątłe za­mysły podjęcia wszelkich wysiłków do jakich byłabym zdolna aby się uleczyć, gdybym zy­skała całkowitą pewność, że mnie zupełnie za­pomniałeś; twoje oddalenie, pewne odruchy po­bożności, obawa całkowitego już zniszczenia resztek zdrowia przez tyle niespanych nocy i tyle niepokojów, małe widoki twego powrotu, chłód twoich uczuć i twego pożegnania, twój odjazd, któremu posłużyły dość liche preteksty, i tysiąc innych powodów, aż nadto słusznych, i aż nadto daremnych, zdawało się rokować mi pomoc dostatecznie pewną, gdyby była ona dla mnie konieczna. Mając w końcu do poko­nania jedynie siebie samą, nie mogłam nigdy stawić czoła własnym słabościom, ani przewi­dzieć tego wszystkiego co cierpię dzisiaj. Nie­stety! jakże skarżyć się muszę, że nie dzielę

mego bólu z tobą, i że tylko ja jestem nieszczę­śliwa: ta myśl mnie zabija, i umieram z oba­wy, że nigdy nie przeżywałeś głęboko żadnych naszych słodyczy. Tak, teraz już wiiem, że wszy­stkie twoje porywy były nieszczere: sprzenie­wierzałeś mi się za każdym razem ilekroć mi mówiłeś, że doznajesz zachwytu będąc ze mną; jedynie własnej natarczywości zawdzięczam twoją gorliwość i twoje uniesienia: z zimną krwią powziąłeś zamiar aby mniie rozpłomie­nić, patrzyłeś na moją namiętność jedynie jak na zwycięstwo, i twoje serce nigdy nie było nią głęboko wzruszone. Czy nie jesteś nieszczę­śliwy, i czy nie nader mało miałeś subtelności, skoro jedynie w ten sposób umiałeś korzystać z maich uniesień? I jak to możliwe, że tak bar­dzo ciebie (kochając nie zdołałam sprawić, abyś był w pełni szczęśliwy?1 Jedynie przez miłość do ciebie żałuję nieskończonych rozkoszy ja­kie utraciłeś: czy to było nieuniknione, że nie zechciałeś z nich czerpać? Ach, gdybyś je znał, osądziłbyś bez wątpienia, że żywsze są niż przyjemność oszukiwania mnie, i doświadczył­byś, że jest się o wiele szczęśliwszym, i dozna­je się dobra o wiele bardziej poruszającego, kiedy gwałtownie ikocha się, niż wówczas, gdy się jest kochanym. Nie wiem ani kim jestem, ani co czynię, ani czego pragnę: rozdziera mnie tysiąc sprzecznych drgnień. Czy można wyo­brazić sobie stan równie opłakany? Kocham cię bez pamięci, a oszczędzam cię taik, bardzo, że nie śmiem, być może, życzyć sobie, aby oię ożywiały te same uniesienia: zabiłabym się, lub umarłabym z bólu nie zabijając się, gdy-

bym zyskała pewność, że nie masz chwili wy­tchnienia, że twoje życie jest jedynie troską i niepokojem, że bez ustanku płaczesz, i że wszystko jest ci nienawistne; nie mogą znieść własnych nieszczęść, jakże mogłabym znieść ból, który sprawiłyby mi twoje, a który by mnie tysiąc razy silniej przeszywał? Jednak nie mogę również przystać na to, aby pragnąć, żebyś nie myślał o mnie; i jeśli mam powie­dzieć prawdę, jestem zazdrosna aż do szału

0 wszystko, co ci we Francji sprawia radość

1 syci twoje serce i twe pragnienie przyjem­ności. Nie wiem czemu do ciebie piszę, mam świadomość, że będziesz miał dla mnie tylko litość, a nie chcę twojej litości. Czuję wielką gorycz wobec siebie samej, kiedy rozważam wszystko co ci poświęciłam: utraciłam swe dobre imię, naraziłam się na gniew moich krew­nych, na surowość praw jakie w tym kraju istnieją przeciw zakonnicom, i na twoją nie­wdzięczność, która jest dla mnie największym z nieszczęść. A jednak czuję wyraźnie, że wy­rzuty, jakie sobie czynię, nie są prawdziwe, że pragnęłabym najgoręcej przebywać z miłości do ciebie największe niebezpieczeństwa, i że czuję złowróżbną rozkosz, iż naraziłam swe ży­cie i swój honor; czyż wszystkim co mam naj­droższego nie powinieneś ty rozporządzać? I czy nie powinnam być rada, że zrobiłam z tego taki właśnie użytek? wydaje mi się nawet, że nie dość jestem zadowolona ani z mego bólu, ani z bezmiaru mojej miłości, chociaż nie mogę, niestety! łudzić się na tyle, aby być zadowo­loną z ciebie. Żyję, jakże więc zdradzam cię,

i czynię tyleż aby zachować życie, co aby je utracić. Ach, to powód, że umieram ze wstydu: rozpacz moja istnieje więc tylko w moich li­stach? Gdybym cię tak kochała, jatk oi to mó­wiłam po tysiąc razy, czyż niie umarłabym już dawno? Oszukałam cię, to ty powinieneś uskar­żać się na mnie. Niestety! czemu się nie skar­żysz? Patrzyłam na twój odjazd, nie mogę mieć nadziei, że kiedykolwiek powrócisz, a jednak oddycham: sprzeniewierzyłam ci się, proszę cię

o wybaczenie. Lecz nie udzielaj mi go! Traktuj mnie surowo! Nie uznawaj, że moje uczucia są dostatecznie gwałtowne! Bądź bardziej wyma­gający! Donieś mi, że chcesz, abym umarła z miłości do ciebie! I zaklinam cię, wspomóż mnie w ten sposób, abym przezwyciężyła sła­bość swojej płci, i abym po wszystkich rozter­kach skończyła uwierzytelnioną rozpaczą; tak tragiczny koniec zmusiłby cię na pewno do częstej myśli o mnie, pamięć moja byłaby ci droga, i być może byłbyś żywo wzruszony śmiercią tak niezwyczajną; czyż nie warta jest ona więcej niż stan, do którego mnie przy­wiodłeś? Żegnaj, żałuję, że cię w ogóle ujrza­łam. Ach, czuję żywo fałsz tego uczucia, i mam świadomość w chwili, w której piszę, że o wie­le bardziej wolę być nieszczęśliwą kochając ciebie, niż żyć nigdy cię nie ujrzawszy; godzę się więc bez szemrania z moim nieszczęsnym przeznaczeniem, skoro ty nie zechciałeś go uczynić szczęśliwszym. Żegnaj, obiecaj mi, że będziesz mnie tkliwie żałował, jeżeli umrę z bó­lu, i że gwałtowność mojej namiętności wywo- 3a w tobie przynajmniej zanik upodobania do

wszelkich innych rzeczy, i odstręczy cię od nich; ta pociecha mi wystarczy, i jeśli trzeba, abym cię opuściła na zawsze, chciałabym nie zostawiać cię innej. Czy nie byłbyś okrutny, gdybyś wykorzystał moją rozpacz dla przyda­nia sobie uroku, i gdybyś obnosił się z tym, że wzbudziłeś namiętność największą w świę­cie? Żegnaj raz jeszcze, piszę listy o wiele za długie, nie mam dostatecznych względów dla ciebie, proszę cię o przebaczenie, i ośmie­lam się mieć nadzieję, że będziesz miał trochę pobłażania dla biednej istoty, która postradała zmysły, a która nie była szaloną, zanim cię po­kochała. Żegnaj, zdaje się, że zbyt często mó­wię ci o nieznośnym stanie w jakim się znaj­duję: jednakże w głębi serca dziękuję ci za rozpacz, której jesteś sprawcą, i mam we wzgar­dzie spokojność, w jakiej żyłam przedtem, za­nim cię spotkałam. Żegnaj, namiętność moja wzrasta z każdą chwilą. Ach, ileż mam ci do powiedzenia!

Czwarty list

T-wó] adiutant właśnie mi powuedział, że bu­rza zmusiła cię do zatrzymania się w króle­stwie Algarwy: obawiam się, że wiele musia­łeś wycierpieć na morzu, i lęk o to przejął mnie całą tak, że zapomniałam o wszystkich własnych bólach; czy naprawdę przekonany je­steś, że twego adiutanta bardziej obchodzii to co ci się przydarza, niż mnie? Dlaczego wie on więcej ode mnie, i w końcu dlaczego w ogóle do mnie nie napisałeś? Jakże jestem nie­szczęśliwa, skoro nie znalazłeś do tego żadnej okazji od czasu wyjazdu, nieszczęśliwa tym bardziej, skoro miałeś ją a nie napisałeś; two­ja niesprawiedliwość i twoja niewdzięczność są bez miary: lecz byłabym w rozpaczy, gdyby ściągnęły one na ciebie jakieś nieszczęście, i o wiele bardziej wolę, aby pozostały nie uka­rane, niż żebym ja została pomszczona. Nie daję przystępu wszystkim tym dowodom, które winny by mnie przekonać, że niezbyt mnie ko­chasz, i o wiele bardziej skłonna jestem po­grążyć się na ślepo w swojej namiętności, niż przyjąć dostarczane mi przez ciebie racje uskar­żania się, że tak mało dbasz o mnie. Iluż oszczę­dziłbyś mi niepokojów, gdybyś w swodm zacho­waniu, niegdyś, w pierwszych dniach naszego poznania, przejawiał równie mało żywości, jak to widzę od pewnego czasu! lecz któż nie dał­

by się zwieść tak wielką gorliwością, i komu/ nie wydałaby się ona równie szczera, jak wów­czas mnie! Jakże trudno przystać wewnętrz­nie na podawanie w wątpliwość uczciwości tych, których się kocha! Widzę, że wystarczy mi najmniejsze wytłumaczenie oię, i mimo że ty nie dbasz aby się tłumaczyć, miłość którą mam. dla ciebie służy oi tak wiernie, że godzę się na uznawanie cię winnym tylko po to, by czerpać czułą rozkosz z usprawiedliwiania cię przeze mnie samą. Pokonałeś mnie swą wy­trwałością, rozpłomieniłeś mnie swymi uniesie­niami, oczarowałeś mnie swoim staraniem, upewniłeś mnie przez swe przysięgi, moja gwał­towna skłonność mnie uwiodła, a to co nastą­piło po tych początkach tak uroczych i tak szczęśliwych, to nic tylko łzy, tylko westch­nienia, i tylko złowróżbność śmierci, czemu nie czuję się w możności niczego przeciwstawić. To prawda, że kochając oię doznawałam zadzi­wiających radości; ale kosztują mnie one te­raz niezmierne bóle, i wszystko co czuję z twe­go powodu, przekracza miarę. Gdybym stawia­ła zawzięty opór twojej miłości, gdybym dała ci powody do niepokoju i do zazdrości aby cię tym więcej rozpłomienić, gdybyś w moim za­chowaniu zauważył jakąkolwiek przebiegłość i udanie, gdybym w końcu chciała przeciwsta­wić rozum naturalnej skłonności jaką mam ku tobie a która za twą sprawą wkrótce dała mi się odczuć (chociaż wysiłki moje byłyby z pew­nością daremne), mógłbyś mnie surowo ukarać i wykorzystać swą władzę nade mną: ale wy­dałeś mi się miły, zanim powiedziałeś mi o swej

miłości, okazywałeś wielką namiętność, byłam tym oczarowana, ii pogrążyłam się w miłości ku tobie bez pamięci. Nie byłeś wcale zaśle­piony, tak jak ja, czemu więc zniosłeś, bym doszła do stanu w jakim się znajduję? co chcia­łeś począć wobec moich uniesień, skoro mogły ci być jedynie niedogodne? Wiedziałeś dobrze, że nie przybyłeś do Portugalii na zawsze, dla­czego mnie zechciałeś wybrać, aby mnie uczy­nić tak nieszczęśliwą? Znalazłbyś na pewno w tym kraju kobietę piękniejszą, z którą zaznał­byś równej przyjemności ponieważ szukasz tyl­ko tej niewyszukanej, która kochałaby cię wier­nie tak długo jak długo by cię widziała, którą czas byłby w stanie pocieszyć po twej nieobec­ności, i którą mógłbyś opuścić bez perfidii i bez okrucieństwa: tak postępuje raczej tyran, znaj­dujący upodobanie w prześladowaniach, niż ko­chanek, który winien myśleć tylko o tym, aby się podobać. Niestety! Dlaczego tak bardzo do­świadczasz serce, które jest twoje? Widzę, że tobie równie łatwó dać się przekonać we wszy­stkim co jest przeciw mnie, jak mnie łatwo było wytłumaczyć sobie wszystko na twoją ko­rzyść; stawiałabym opór, nie potrzebując wzy­wać pomocy całej mojej miłości, a nie dostrze­gając w tym nic nadzwyczajnego, o wiele sil­niejszym racjom niż te, które stały się powo­dem, że mnie opuściłeś: wydały mi się bardzo liche, a nie było żadnych, które mogłyby mnie kiedykolwiek oderwać od ciebie; lecz ty chcia­łeś skorzystać z pretekstów, które wynalazłeś, by wrócić do Francji. Statek odpływał, czemu nie pozwoliłeś mu odpłynąć? Twoja rodzina na-

pisała do ciebie, czy nie wiesz jakie prześla­dowania musiałam znieść od swojej? Twój ho­nor zmuszał cię by mnie opuścić, czy miałam jakikolwiek wzgląd na mój? Byłeś obowiązany iść służyć swemu królowi, jeśli to wszystko co

o nim mówią jest prawdą, nie potrzebuje on wcale twojej pomocy, i uznałby twoje racje.

Byłabym tak szczęśliwa, gdybyśmy spędzili razem całe życie: ale skoro taik ma być, że rozdzielać nas ma okrutna rozłąka, zdaje mi się, że powinnam być rada, iż nie byłam ci niewierna, i nie chciałabym, za nic w świecie, popełnić uczynku tak szkaradnego. Jak to! zna­łeś głębię mego serca i mej tkliwości, i mogłeś zdecydować się na to, by mnie rzucać na zaw­sze, i by mnie wydać trwodze, której muszę doznawać, że wspominasz mnie już tylko aby mnie poświęcić jaikiiejś nowej namiętności? Wi­dzę, że kocham cię jaik obłąkana; nie skarżę się jednak na tę gwałtowność wzruszeń mego serca, przywykam do tych udręk, i nie mogła­bym żyć bez tego upodobania, które odkry­wam, i z którego czerpię kochając cię wśród tysiąca boleści: lecz czuję się nieustannie udrę­czona przez to, że wszystko jest mi nienawist­ne | wszystko budzi odrazę; rodzina, przyja­ciele, ten klasztor są mi nieznośne; wszystko, na co muszę patrzeć, i wszystko, co muszę z ko­nieczności czynić, jest mi wstrętne; jestem tak zazdrosna o swą namiętność, że zdaje mi się, że wszystkie moje uczynki i obowiązki tylko ciebie winny dotyczyć. Tak, czynię sobie wy­rzuty, kiedy nie robię użytku z wszystkich chwil mego życia dla ciebie; cóż czyniłabym, nieste­

ty/ bez tego ogromu nienawiści i ogromu mi­łości, które wypełniają moje serce? Czyż mo­głabym przetrwać dłużej niż to co mnie nie­ustannie zajmuje, aby prowadzić życie spokoj­ne i jałowe? Na taką pustkę i taką nieczułość nie mogłabym przystać. Wszyscy spostrzegli całkowitą przemianę mego usposobienia, za­chowania i osoby; matka powiedziała mi o tym cierpko, a potem z pewną dobrocią, nie wiem, co jej odpowiedziałam, zdaje mi się, że wy­znałam jej wszystko. Najsurowsze zakonnice mają litość dla stanu w jakim się znajduję, budzi on nawet u nich pewien szacunek i pew­ne względy dla mnie; wszystkich wzrusza moja miłość, a ty trwasz w głębokiej obojętności, pisząc mi jedynie listy zimne i pełne powtó­rzeń; połowa papieru nie jest zapełniona i oka­zujesz bez żenady, że umierasz z ochoty, by już skończyć. Dona Brites nie dawała mi spo­koju ostatnimi dniami, pragnąc skłonić mnie do opuszczenia pokoju, i sądząc, że mnie rozer­wie, zabrała mnie na balkon, z którego widać Mertolę; szłam z nią, i nagle ogarnęło mnie okrutne wspomnienie, tak że płakałam całą re­sztę dnia; zabrała mnie stamtąd, i rzuciłam się na moje łóżko, rozmyślając po tysiąc razy, jak mało mogę się spodziewać, że się kiedykolwiek uleczę: to co ma mi przynieść ulgę, rozjątrza moją boleść, i w samych lekach znajduję dotkli­we powody do zgnębienia. Często widywałam ciebie przechodzącego w tym miejscu z czaru­jącym wzięciem, i na tym właśnie balkonie byłam tego fatalnego dnia, kiedy poczułam pierwsze poruszenia mojej nieszczęśliwej na­

miętności: zdawało mi się', że chciałeś mi się podobać, chociaż mnie nie znałeś; przekonana byłam, że wyróżniłeś mnie spośród wszystkich, które były wraz ze mną, wyobrażałam sobie, że ktedy sią zatrzymałeś, rad byłeś, że lepiej mogłam cię zobaczyć, i podziwiałam twą zręcz­ność i wdzięk, gdy ruszyłeś konno dalej; przeniknął' mnie nagle pewien niepokój, kiedy poprowadziłeś konia trudną drogą: w końcu zaczęłam się interesować w sekrecie wszystkimi twymi postępkami, uczułam, że nie jesteś mi obojętny, i zaczęłam brać do siebie wszystko co czyniłeś. Zanadto dobrze znasz ciąg dalszy tych początków, i chociaż nie mam cię co oszczędzać, nie powinnam ci o tym pi­sać, lękam się bowiem, że zwiększy się, jeśli to w ogóle możliwe, twoja wina, i że będę miała sobie do wyrzucenia tyle daremnych wy­siłków zobowiązania cię, abyś był wierny. Nie będziesz nim: czyż mogę się spodziewać, że mo­je listy i wyrzuty wymogą na tobie to, czego moja miłość i oddanie nie przemogły na twej niewdzięczności? Jestem aż nadto przekonana

o swoim nieszczęściu, twoje niegodne postępo­wanie nie pozwala mi w to w najmniejszej mierze wątpić, i powinnam obawiać się wszy­stkiego, skoro mnie opuściłeś. Czy będziesz miał urok tylko dla mnie, i czy nie wydasz się miły innym oczom? Sądzę, że nie będzie mi przykro, że uczucia innych usprawiedliwiają w pewien sposób moje, i chciałabym, by wszy­stkie kobiety Francji znajdowały cię miłym, żeby żadna cię nie kochała, i żeby żadna tobie nie pcdobała się: taka myśl jest śmieszna i nie-

możliwa; a jednak, zbyt dotkliwie doznałam, że nie jesteś zdolny do wielkiego uczucia, i że możesz zapomnieć o mnie, nde będąc wspoma­gany przez nic ani zniewalany przez nową na­miętność: być może chciałabym, abyś miał ja­kieś tłumaczące ciebie racje? To prawda, że ja byłabym bardziej nieszczęśliwa, ale ty byłbyś mniej winny. Jestem przekonana, że będziesz przebywał we Francji nie zaznając wielkich roz­koszy, całkowicie wolny; zmęczenie długą pod­różą, pewna resztka przyzwoitości, i obawa związana z tym, że nie odpowiadasz na moje uniesienia, powstrzymają cię: Ach, nie obawiaj się mnie wcale! Zadowalać się będę widywa­niem cię od czasu do czasu, i świadomością, że przebywamy w tym samym miejscu: lecz być może łudzę się, i bardziej wzruszą cię zasady i surowość innej, niż niegdyś wzruszyły cię mo­je względy; czy to możliwe, że rozpłomieni cię niemiła wyniosłość? Lecz zanim oddasz się wiel- ! kiej namiętności, pomyśl o bezmiarze mego bó­lu, o niepewności moich myśli, o sprzeczno­ściach moich uczuć, o szaleństwie moich listów,

o mojej ufności, o mojej rozpaczy, o moich pragnieniach, o mojej zazdrości! Ach, pogrą­żysz siebie w nieszczęściu; zaklinam cię, sko­rzystaj ze stanu w jakim się znajduję, i niech przynajmniej to co cierpię z powodu ciebie, nie będzie dla ciebie bez żadnego pożytku! Uczyniłeś mi pięć czy sześć miesięcy temu przy­kre zwierzenie, i wyznałeś, ze zbytkiem szcze­rości, że kochałeś pewną kobietę w swoim kraju: jeśli to ona jest przeszkodą w twym powrocie, donieś mi o tym nie oszczędzając

mnie, abym dłużej nie wlokła takiego życia; pewna resztka nadziei podtrzymuje mnie je­szcze, i byłabym bardzo rada (jeśli nic ona przynieść nie ma) utracić ją całkowicie i za­tracić siebie samą¡xprzyślij mi jej portret i je­den z jej listów, i przekaż mi wszystko co ona ci mówi! Znajdą w tym, być może, powód, aby sią pocieszyć, albo by się pogrążyć w cierpie­niu jeszcze głąbiej; nie mogą trwać dłużej w stanie w jakim jestem, i wszelką zmianą przyj­mą z ulgą. Chciałabym także mieć portret twe­go brata i jego żony, wszystko co dla ciebie ma jakąś wartość, mnie jest bardzo drogie, i całkowicie oddana jestem temu, co ma zwią­zek z tobą: nie pozostawałam sobie żadnej moż­ności stanowienia o sobie. Są chwile, kiedy mi sią wydaje, że miałabym dostatecznie dużo pokory, aby służyć tej, którą kochasz; bolesny sposób w jaiki mnie traktujesz i twa wzgarda uniżyły mnie do tego stopnia, że czasami za­ledwie śmiem myśleć, że mogłabym być za­zdrosna niie wzbudzając twojej niechęci, i że być może najniesłuszniej w świecie czynię ci wyrzuty: często sądzę, wbrew temu, co czynię, że nie powinnam ci ukazywać z gniewem uczuć, które ty odrzucasz. Już długo pewien oficer czeka na ten list do ciebie; postanowiłam na­pisać go w taki sposób, abyś mógł go odebrać bez niechęci: ale zbyt przekracza on wszelkie miary, trzeba kończyć. Niestety! nie jest w mo­jej mocy zdecydować się na to, wydaje mi się, że mówię z tobą, kiedy do ciebie piszę, i że jesteś wtedy choć trochę bardziej obecny. Na­stępny list nie będzie tak długi, ani tak na-

trętny, będziesz mógł go otworzyć i przeczy, tać, zapewniam cię; rzeczywiście, nie powinnam ci mó\yić o namiętności, w której nie znajdu­jesz upodobania, i nie będę ci o niej mówiła już więcej. Za niewiele dni rok będzie, jak cał­kowicie oddałam się tobie z całą prostotą: two­ja namiętność wydawała mi się tak gorąca i tak szczera, i nie pomyślałabym nigdy, że moje względy tak cię odstręczą, że poczujesz się zmuszony zrobić pięćset mil i narazić się na burze morskie, aby się od nich oddalić; nikt przedtem nie był mi takim dłużnikiem: możesz sobie przypomnieć moją wstydliwość, pomie­szanie d bezładność, ale nie będziesz sobie przypominał tego, co zobowiązałoby cię, abyś mnie kochał wbrew sobie. Oficer, który ma ci przewieźć ten list, przysyła po raz czwarty, że chce odjeżdżać; jakże się spieszy! bez wąt­pienia opuszcza w tym kraju jakąś nieszczę­śliwą kobietę. Żegnaj, więcej cierpię kończąc ten list, niż ty cierpiałeś opuszczając mnie, być może na zawsze. Żegnaj, nie śmiem cię obdarzyć tysiącem tkliwych imion, ani wynurzyć niepo­wstrzymanie wszystkiego co czuję: kocham cię tysiąc razy mocniej niż życie, i tysiąc razy mocniej niiż sama sądzę; jakże jesteś mi drogi! i jakże jesteś dla mnie okrutny! Nie piszesz do mniej nie mogę się pohamować, żeby ci raz jeszcze tego nie powiedzieć; znów zacznę na nowo, a oficer odjedzie; nic to, niech odjeżdża, piszę raczej dla siebie niż dla ciebie, staram się jedynie o to, aby sobie przynieść ulgę; długość mego listu pewnie cię przestraszy, nie przeczytasz go w ogóle; cóż uczyniłam, że je­

stem tak nieszczęśliwa? I czemu zatrułeś moje życie? Czemu nie urodziłam się w innym kraju? Żegnaj, wybacz mi! Nie śmiem cię prosić wię­cej abyś mnie kochał; patrz, do czego przy­wiodło mnie moje przeznaczenie! Żegnaj.

Piąty list

P[szę do ciebie po raz ostatni, i z pewnością poznasz po odmienności słów i sposobu w jaki ten list piszę, że przekonałeś mnie w końcu, że mnie już nie kochasz, i że wobec tego ja kochać cię już nie powinnam: Odeślę ci więc przy pierwszej sposobności wszystko co mi je­szcze zostało po tobie. Nie obawiaj się, że do ciebie napiszę; nie położę nawet twego imie­nia na tej przesyłce; powierzyłam tę resztkę doni Brites, której dotąd zwykłam była zawie­rzać w czymś zupełnie odmiennym; bardziej ufam jej staraniom niż moim; zadba ona o to, bym miała pewność, że otrzymałeś portret i bran­solety, które mi ofiarowałeś. Chcę jednak abyś wiedział, że od kilku dni jestem w wewnętrz­nym stanie, w którym palę i niszczę te rękoj­mie twojej miłości, niegdyś tak mi drogie, ale widziałeś tyle mojej słabości, że nie uwierzysz nigdy, że mogłam stać się zdolną do czegoś co tak dalece od słabości odbiega: chcę więc czer­pać z cierpienia, które czułam rozstając się z nimi, i sprawić, żeby tobie było przynajmniej trochę przykro. Wyznaję ci, ku mojemu wsty­dowi i ku wstydowi twojemu, że okazało się, iż bardziej jestem przywiązana do tych dro­biazgów, niż chciałabym ci okazać, i że poczu­łam, że potrzebuję na nowo wszystkich moich postanowień, aby odedrzeć się od każdego

i nich, mimo iż łudziłam się, że już nie jestem przywiązana do ciebie: lecz mając tyle racji po temu, osiąga się w końcu to, czego się chce. Oddałam je do rąk doni Brites; ileż mnie ta de­cyzja kosztowała łez! Po tysiącu doznań i ty­siącu niepewności, których ty nie znasz, i z któ­rych na pewno nie będę ci zdawała sprawy, zaczęłam ją zaklinać, by mi o nich nigdy nie wspomniała, by mi ich nigdy nie oddawała, nawet gdybym prosiła ją o to chcąc je zoba­czyć jeszcze raz, i by je odesłała tobie, nic mi

o tym nie mówiąc.

Nie znałam wcale bezmiaru mojej miłości, póki nie podjęłam wysiłków, aby się z niej uleczyć, i obawiam się, że nie byłabym śmiała tego przedsięwziąć, gdybym mogła była prze­widzieć tyle trudności i konieczność zadania sobie tylu gwałtów. Przekonana jestem, że to czego doznaję byłoby o wiele mniej dotkliwe gdybym kochała ciebie mimo całej twej nie­wdzięczności, niż gdy cię opuszczam na zawsze. Poznałam, że byłeś mi mniej drogi niż moja namiętność, i zwalczyłam ją z największym trudem, kiedy twoje niegodne postępowanie sprawiło, że osoba twa stała mi się wstrętną.

Duma właściwa mojej płci w niczym nie przy­czyniła się do postanowień, które powzięłam przeciw tobie. Niestety! ścierpiałam twoją wzgardę, zniosłabym twoją nienawiść i wszyst­ką zazdrość, jaką mogłoby we mnie wzbudzić twoje przywiązanie do innej, gdybyś je był po­wziął, miałabym przynajmniej jakieś uczucie do zwalczenia, ale nie mogę znieść twojej obo­

jętności; pełne czelności zapewnienia przyjaźni

i śmieszne grzeczności twego ostatniego listu dowiodły mi, że otrzymałeś wszystkie listy, które do ciebie napisałam, że nie wywołały one w twoim sercu żadnego poruszenia, i że prze­cież jednak czytałeś je. Niewdzięczniku, jestem jeszcze na tyle szalona by rozpaczać, że nie mogę łudzić się iż one do ciebie nie dotarły,

i że ci ich nie oddano! Nienawidzę twojej szczerośoi, czy prosiłam cię, abyś mi przeka­zywał szczerze prawdę? Czemu nie pozostawi­łeś mi mojej namiętności? Powinieneś był'tylko nic nie pisać; nie pragnęłam byś mnie oświe­cił: jakże nieszczęśliwa jestem, skoro nie mo­głam cię zobowiązać choćby do pewnych starań aby mnie oszukać, i abym nie musiała cię wciąż usprawiedliwiać? Wiedz, że poznałam, że jesteś niegodny wszystkich moich uczuć, i że znam wszystko co w tobie złe. Mimo to, jeśli wszystko co dla ciebie uczyniłam, warte jest niewielkich względów dla prośby, którą mam do ciebie, zaklinam cię, abyś więcej do mnie nie pisał, i abyś mi pomógł całkowicie cię za­pomnieć; gdybyś okazał, choćby w nieznaczny sposób, że czytając ten list doznawałeś choć trochę przykrości, być może uwierzyłabym ci;

i być może także okazanie mi tego i twoje współczucie wywołałoby moją niechęć ii gniew,

i wszystko to mogłoby mnie rozpłomienić: nie mieszaj się do tego co czynię, obaliłbyś bez wątpienia wszystkie moje zamiary, niezależnie od tego, jak chciałbyś się w nie wtrącić; nie chcę nic wiedzieć o skutku, jaki wywoła ten list; nie zakłócaj stanu, który sobie gotuję, zda-

je mi się, że możesz być zadowolony z cier­pień, które mi zadajesz, niezależnie od tego, ja­ki zamiar łąęzyłeś z tym, by mnie unieszczę- śliwić. Nie wytrącaj mnie z mojej niepewno­ści; mam nadzieję, że z czasem obrócą ją w pewien spokój: przyrzekam ci, że cię nie będę nienawidzić, zbyt wiele mam nieufności wobec uczuć gwałtownych, aby to uczucie powziąć. Przekonana jestem, że znalazłabym być może, w tym kraju, kochanka wierniejszego i pięk­niejszego niż ty-, lecz niestety! któż będzie mógł wzbudzić moją miłość? Namiętność cudza, czy mnie zajmie? Czy moja zdołała cokolwiek po­ruszyć w tobie? Czy nie doświadczyłam, że serce przeniknięte uczuciem nie zapomina nigdy tego co dało mu poznać uniesienia przedtem nie zaznane, a do których było ono zdolne; że wszystkie jego drgnienia związane są z bóstwem przezeń sobie stworzonym; że jego pierwsze wyobrażenia i pierwsze rany nie dają się ani zatrzeć, ani uleczyć; że wszystkie namiętności, które nastręczają mu się ku pomocy i którymi sili się wypełnić siebie i zadowolić, na próżno łudzą go obietnicą doznań, których już nie od­najduje; że wszystkie przyjemności, których szuka, bez najmniejszej chęci, by je napotkać, dają mu jedynie poznać, że nic nie jest mu tak drogie jak wspomnienie własnych cierpień. Dla­czego sprawiłeś, że poznałam niedoskonałość

i bolesność związku, który nie może trwać wiecznie, i niedole, które pociąga za sobą gwał­towna miłość, kiedy nie jest wzajemna, i cze­mu ślepa skłonność i przeznaczenie okrutne łączą się zwykle, aby nas ku tym zwracać,

którzy nie pozostaliby obojętni wobec kogoś innego?

Jeślibym nawet mogła spodziewać się pew­nego zajęcia w nowych więzach, i gdybym zna­lazła kogoś uczciwego, to taką litość , budzę w sobie samej, że długo bym się zastanawiała, zanim zdecydowałabym się najostatniejszego człowieka na świecie narazić z powodu siebie na stan, do którego ty mnie przywiodłeś; \i cho­ciaż nie jestem obowiązana cię oszczędzać, nie mogłabym zdecydować się na tak okrutną wo­bec ciebie zemstę, gdybym nawet była w moż­ności jej dokonać, zmieniwszy się; wewnętrz­nie w sposób, którego nie przewiduję.

Staram się w tej chwili znaleźć dla ciebie usprawiedliwienie, i rozumiem dobrze, że za­konnica nie jest zazwyczaj .kimś nadto miłym. A jednak zdaje mi się, że gdyby można było powodować się racjami przy czynionym wybo­rze, to należałoby przywiązywać się raczej do nich niż do innych kobiet: nic im nie prze­szkadza myśleć nieustannie o własnej namięt­ności, nie odwraca ich uwagi tysiąc rzeczy, które rozpraszają i zajmują ludzi w ¿ świecie; zdaje mi się, że jest rzeczą niezbyt przyjemną widzieć te, które się kocha, zawsze roztargnio­ne z powodu tysiąca drobiazgów, i trzeba mieć bardzo mało subtelności by znosić, nie popa­dając w rozpacz, że mówią tylko o, wieczo­rach, strojach i przechadzkach; jest się bezu­stannie narażonym na wciąż nową zazdrość; kobiety te są ciągle obowiązane okazywać względy, świadczyć grzeczności, prowadzić roz­mowy: któż może mieć pewność, że nie znaj-

dują żadnej przyjemności we wszystkich tych okolicznościach, i że zawsze znoszą swoich mężów ze skrajną niechęcią, bez żadnego przy­zwolenia ze swej strony? Ach, jakże muszą gardzić «kochankiem, który nie żąda od nich dokładnego zdania z tego sprawy, który wie­rzy z łatwością i bez niepokoju w to co mu mówią, i który z takim zaufaniem i spoikojem traktuje fakt ich obowiązków! Ale nie chcę ci wykazywać racjami, że winieneś mnie ko­chać; to bardzo złe środki, i użyłam o wiele lepszych bez powodzenia; znam zbyt dobrze moje przeznaczenie, aby próbować je przezwy­ciężyć; będę nieszczęśliwa całe życie; czyż nie byłam nią widząc cię co dzień? Umierałam z lęku, że nie będziesz mi wierny, chciałam widzieć cię bez ustanku, a to nie byłó możli­we, przerażało mnie niebezpieczeństwo, na ja­kie narażałeś się wchodząc do tego klasztoru; życie zamierało we mnie, gdy byłeś przy armii, rozpaczałam, że nie jestem piękniejsza i bar­dziej ciebie godna, ubolewałam nad swoją skromną pozycją, myślałam często, że przywią­zanie, które, jak. mi się zdawało, okazujesz, może ci przynieść szkodę; wydawało mi się, że nie dosyć cię kocham, lękałam sdę dla ciebie gniewu moich ¡krewnych, i w końcu byłam w stanie równie godnym litości jak ten, w któ­rym znajduję się teraz. Gdybyś mi dał jakieś świadectwa swego uczucia od czasu gdy wy­jechałeś z Portugalii, zrobiłabym wszystko, że­by stąd się wydostać, wyruszyłabym w przebra­niu, aby cię odnaleźć: niestety! co by się ze mną stało, skoro nie troszczyłbyś się o mnie

HHHHkhh

więcej, po moim przybyciu do Francji? co za zamętl co za zbłąkanie! co za szczyt hańby dia mojej rodziny, tak mi drogiej, odkąd nie kocham już ciebie! Wadzisz dosikonale, jak trzeźwo zdaję sobie sprawę, że mogłam była znaleźć się w położeniu jeszcze bardziej opła­kanym niż obecne; i mówię z tobą, przynaj­mniej raz w życiu, rozsądnie. Jakże mój powrót do umiarkowania spodoba ci się, i jakże bę­dziesz ze mnie zadowolony! niie chcę tego wie­dzieć, prosiłam cię już, abyś do mnie więcej nie pisał, i zaklinam cię raz jeszcze, nie czyń tego.

Czy nie zastanowiłeś się nigdy, w ja/ki spo­sób ze mną się obszedłeś? nie pomyślałeś niigdy, że masz wobec mnie większe zobowiązania niż wobec kogokolwiek na świecie? kochałam cię jak obłąkana; w jakiej wzgardzie miałam wszy­stko inne! Nie odnosisz się do mnie jak czło­wiek szlachetny, musiałeś mieć wobec mnie przyrodzony wstręt, skoro nie pokochałeś mnie bez pamięci; dałam się oczarować przymiotami nader przeciętnymi, cóż talkiego uczyniłeś, co winno było mi się spodobać? co poświęciłeś dla mnie? czy nie szukałeś tysiiąca innych przy­jemności? czy rezygnowałeś z gry lub z polo­wania? czy nie pierwszy udawałeś się do armii? czy nie wracałeś ostatni? Narażałeś się tam szaleńczo, chociaż prosiłam cię, byś się hamo­wał przez miłość dla mnie; nie starałeś się wcale znaleźć sposobu by zostać na stałe w Portugalii, gdzie ciebie ceniono: jeden list twe­go brata sprawił, że wyjechałeś, nie wahając się ani chwili; i czy nie dowiedziałam się, że

podczas podróży byłeś w usposobieniu najlep­szym w świecie? Trzeba przyznać, że winnam cię śmiertelnie nienawidzić; ach! sama ściąg­nęłam na siebie wszystkie moje nieszczęścia: przyzwyczaiłam cię do wielkiej namiętności, nie skrywając niczego, a trzeba sztuczek, aby nas pokochano; trzeba wkładać przebiegłość w spo­soby rozpłomienienia kogoś, czysta miłość nie przynosi wzajemnej miłości; chciałeś, żebym cię pokochała, i gdy powziąłeś ten zamiar, nie było nic, czego zaniedbałbyś, by ci się po­wiódł; zdecydowałbyś się. nawet kochać mnie, gdyby to było konieczne; ale przekonałeś się, że możesz osiągnąć swój cel nie ofiarowując własnego uczucia, i że wcale nie jest ci ono do tego potrzebne; co za perfidia! Czy sądzisz, że bezkarnie mogłeś mnie oszukać? Gdyby przypadek jakiś sprowadził cię na powrót do tego kraju, oświadczam ci, że wydam cię zem­ście moich krewnych. Długo żyłam w zapa­miętaniu i bałwochwalstwie, które budzą we mnie zgrozę, i wyrzuty sumienia dręczą mnie z surowością nie do zniesienia, czuję żywo hańbę zbrodni, do których mnie popchnąłeś,

i nie doznaję już, niestety! namiętności, która nie pozwalałaby mi dostrzegać, jak są potwor­ne; czy kiedykolwiek skończy się to rozdarcie mego serca? czy kiedykolwiek uwolnię się od tego zamętu, o okrutny! Sądzę jednak, że nie życzę ci nic złego, i że byłabym nawet kiedyś w stanie przystać, abyś był szczęśliwy; ale jakże możesz nim być, jeśli tylko posiadasz serce? Chcę do ciebie napisać innym razem, aby ci pokazać, że za jakiś czas będę może

spokojniejsza; że będę czuła przyjemność mo­gąc wyrzucać ci twoje niegodne postępowanie nie będąc nim już taik żywo przejęta, i kiedy pokażę ci, że tobą gardzę, że mówię o.twojej zdradzie z zupełną obojętnością, że zapomnia­łam o wszystkich rozkoszach i wszystkich mo­ich boleściach, i że myślę o tobie tylko wów­czas, kiedy chcę. Nie przeczę, że miałeś wiel­ką przewagę nade mną, że wzbudziłeś we mnie namiętność, od której straciłam rozum; lecz mało ci to daje powodów do dumy; byłam młoda, byłam łatwowierna, zamknięto mnie w tym klasztorze już w dzieciństwie, widywałam wyłącznie ludzi niemiłych, nie usłyszałam nigdy ani jednej pochwały, podczas gdy ty darzyłeś mnie nimi bezustannie; wydawało mi się, że tobie winna jestem wdzięki i piękność, które znajdowałeś we mnie, i które spostrzegałam poprzez ciebie, słyszałam o tobie wiiele dobre­go, wszyscy mówili mi o tobie z uznaniem, robiłeś wszystko co trzeba aby wzbudzić moją miłość; ale w końcu oprzytomniałam z tego oczarowania, pomogłeś mi w tym znacznie, a przyznaję, że nader potrzebowałam pomocy. Odsyłając ci twoje listy, zachowam z całą sta­rannością dwa ostatnie, i będę je odczytywała jeszcze częściej niż niegdyś pierwsze, aby nie popaść na powrót w moją słabość. Ach, jakże mnie one drogo kosztują, i jakże byłabym szczę­śliwa, gdybyś zechciał znieść, abym cię zawsze kochała! Wiem dobrze, że jeszcze trochę nad­to zajmują mnie moje wyrzuty i twoja niewier­ność; ale pamiętaj, że przyrzekłam sobie osiąg­nąć stan spokojniejszy, i że osiągnę go, albo I

powezmę jakaś ostateczny zamiar przeciw so­bie, o czym dowiesz się bez szczególnego prze­jęcia ; ale nic więcej od ciebie nie chcę, jestem obłąkana, że powtarzam ciągle to samo, muszę cię poniechać i nie myśleć o tobie więcej, są­dzę nawet, że już więcej do ciebie nie napi­szę-, czyż obowiązana jestem zdawać ci spra­wę z wszystkich zmiennych drgnień mojego serca?


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Saint Pierre Bernardin De PAWEŁ I WIRGINIA JEDNOROŻEC
1001 QUESTÕES DE CONCURSO PORTUGUÊS FCC 2012
Garcia Marquez, Gabriel Memorias de mis Putas Tristes
Contos Libertinos Gabriel Soares de Souza
Joseph de Maistre Rewolucja francuska a Opatrzność
sabre de luz portugues doc
Bruch, Gabriela Naturaleza de lo oscuro
Por la senda de Batphomet Yoga, Tantra, Cabala, Alquimia by Gabriel Lopez de Rojas
Cultura e interação no ensino de lĂ­ngua inglesa, Nauka języków, język hiszpański, portugalski, wł
astolphe de custine listy z rosji OMWX2WGD6OMIESALEF35MY5V7ZAV7IVDRSB35DI
listy panny de lespinasse
listy z rosji austolphe de custine WSUMDJ34LTCJOI4KTIG3BO6IA3ASYFZMF4RN62A
Dicionário de termos em japonĂŞs, Nauka języków, język hiszpański, portugalski, włoski
Curso de japonĂ©s, Nauka języków, język hiszpański, portugalski, włoski
Etimologia - Significado de nombres(1), Nauka języków, język hiszpański, portugalski, włoski
Astolphe de Cuistine Listy z rosji
Dicionário de expressões japonês português
Cultura e interação no ensino de lĂ­ngua inglesa, Nauka języków, język hiszpański, portugalski, wł
Garcia Marquez, Gabriel El rastro de tu sangre en la nieve

więcej podobnych podstron