NIEMIEC, KTÓRY UMIAŁ BYĆ WDZIĘCZNY
Znałem Niemca, który umiał być wdzięczny. Pierwszy raz spotkałem go we Frankfurcie nad Menem.
Chodził po Dummstrasse prowadząc małpkę. Na jego twarzy malował się głód, miłość do ojczyzny i pokora wobec losu. Śpiewał żałosnym głosem, a małpa tańcowała. Ulitowałem się nad nimi i dałem mu talara.
— Jak mam dziękować panu! — westchnął Niemiec przyciskając do piersi talara. — Nie zapomnę panu tego dobrego uczynku do grobowej deski.
Po raz drugi spotkałem mojego Niemca we Frankfurcie nad Odrą. Chodził po Eselstrasse i sprzedawał gorące parówki. Na mój widok łzy zakręciły mu się w oczach, które to oczy wzniósł w górę i zawołał:
— O dzięki, dzięki, mein Herr! Nigdy w życiu nie zapomnę tego talara, który uratował od głodu mnie i moją nieboszczkę małpę! Talar pański postawił mnie na nogi!
Po raz trzeci spotkałem go w Rosji( in diesem Russland). Tutaj uczy rosyjskie dzieci języków starożytnych, trygonometrii i teorii muzyki. W wolnych od zajęć chwilach zabiega o posadę dyrektora kolei żelaznej.
— O, jakżebym mógł pana zapomnieć! — powiedział ściskając mi rękę. — Rosjanie to źli ludzie, wszyscy Rosjanie, ale pan jesteś wyjątkiem. Nie cierpię Rosjan, ale o panu, o pańskim talarze pamiętać będę do grobowej deski.
Więcej nie spotkaliśmy się już nigdy.