Anna Urbańska "Kailas - góra bogów i pielgrzymów"
Jestem asystentem w Pracowni Etnologii Instytutu Archeologii i Etnologii PAN Oddział w Poznaniu, prowadzonej przez Prof. Dr Hab. Marię Paradowską. Z wykształcenia jestem etnologiem i teologiem. Staram się pogłębiać swoją wiedzę w zakresie antropologii religii zarówno w polskiej kulturze, jak i tybetańskiej. Ze względu właśnie na tematykę, jaką próbuję zajmować się, powinnam podkreślić, że staram się być praktykującym katolikiem. W szczególności interesuję się pielgrzymkami, kultem świętych obszarów, takich jak sanktuaria, góry czy jeziora. Kultem Góry Kailas i Jeziora Manasarowar interesuję się od około pięciu lat. W tym czasie przygotowałam i prowadziłam półroczne etnologiczne badania terenowe na terenie Himalajów i Tybetu, kierując pracami grupy studentów z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM w Poznaniu.
Wyprawa etnologiczna "Kailas'98" miała miejsce od lipca 1998 do lutego 1999. Badania przeprowadzane były w Dharamsali (Himachal Pradesh, Indie), Leh i Choglamsar w LAdakhu (Jammu & Kashmir, Indie), Kathmandu (Nepal), w rejonie Kailas - Manasarovar (Ngari, Tybet zachodni), w rejonie Lhasy (Tybet centralny), w Dolinie Yarlung (Tybet centralny), w Darjeeling (Zach. Bengal, Indie), w rejonie Kangtok (Wsch. Sikkim, Indie) i w Rabangli (Zach. Sikkim, Indie). Ponadto grupa odwiedziła wiele miejsc związanych z tybetańską i buddyjską kulturą, m.in. Bhodgayę, Varanasi, Sarnath, Lumbini, Pokharę, Pemayangtse. Materiały zebrano do następujących tematów: kult miejsca i zjawisko pielgrzymowania w kulturze tybetańskiej ze szczególnym uwzględnieniem Góry Kailas i Jeziora Manasarowar w Zachodnim Tybecie; wpływ kultury euro-amerykańskiej na młode pokolenie Tybetańczyków na uchodźstwie i ich wyobrażenia o zachodnim stylu życia; turyści zachodni w Himalajach i Tybecie; obozy uchodźstwa tybetańskiego w Himalajach - organizacja, funkcjonowanie i problemy współczesne; obecna kondycja świątyń buddyjskich w Tybecie; problemy społeczno - kulturowe związane z sinizacją Tybetu.
Odczyt "Kailas - góra bogów i pielgrzymów" poświęcony został jednemu z najświętszych dla wielu kultur i religii miejsc na Ziemi. Góra ta oraz położone na południe od niej Jezioro Manasarowar znajdują się w południowo-zachodnim Tybecie, w rejonie nomadycznym. Niedaleko znajduje się granica chińsko-nepalsko-indyjska. Mimo trudnej sytuacji polityczne okupowanego Tybetu, owe miejsce, od setek lat czczone zarówno przez hindusów, dżajnistów jak i buddystów, nadal szczyci się statusem panreligijnego miejsca sakralnego, choć możliwość praktyk religijnych jest przez władze chińskie zdecydowanie ograniczona. Z górą i jeziorem wiążą się bardzo ciekawe, stare podania i legendy, których wiele udało się zebrać w czasie kilku pobytów w obozach uchodźstwa tybetańskiego w Himalajach oraz w samym Tybecie.
Góra Kailas (6714 m.n.p.m.), po tybetańsku zwana Kang Rimpocze, Śnieżny Klejnot, znajduje się w południowo - zachodnim Tybecie, w prowincji Ngari, na terenie Chińskiej Republiki Ludowej. Na południe od niej rozciąga się Jezioro Manasarowar, po tybetańsku Tso Mapham. Góra i jezioro należą do najświętszych miejsc dla hindusów, dżajnistów i Tybetańczyków, zarówno z bön, jak i szkół buddyjskich. Góra Kailas utożsamiana jest z mityczną Górą Meru występującą już w hinduskiej "Vishnu Puranie" z początku naszego wieku, a której korzenie sięgają tradycji sumeryjskiej. Meru to serce azjatyckiej kosmologii religijnej, to centrum świata, axis mundi, pępek ziemi, miejsce, w którym powstał świat i uporządkował się chaos. Mityczny obraz Meru przedstawia górę zakorzenioną w siódmym piekle, a sięgającą najwyżej położonego nieba. Cztery twarze góry, to cztery strony świata, każdej przypisany jest odpowiedni element, kamień, żywioł, kolor, zwierzę. Utożsamienie Kailasu z Meru występuje już w eposie "Ramajana".
Hinduska tradycja sięga więc dwóch tysięcy lat, a oddawanie czci temu miejscu i odbywanie doń pielgrzymek, zwanych yatra, znane jest od około tysiąca lat. Dla hindusów Kailas, to siedziba, tron boga Śiwy - Niszczyciela i Reformatora. Śiwa wyobrażany jest jako siedzący na szczycie w pozycji lotosu, nagi, posmarowany popiołem, medytujący. Ukazywany jest również w mniej surowej formie ze swa małżonką Parwati, siedzącą mu na kolanie. Wiele legend opowiada o przybywaniu bóstw do tego właśnie miejsca, by złożyć hołd Śiwie lub uczestniczyć w uroczystości, np. w weselu Śiwy z Parwati. Góra Kailas, nazywana w literaturze "tronem bogów", "pępkiem świata", to miejsce, w którym bóstwo przybiera ziemską formę w postaci góry. Także obszar wokół szczytu jest siedzibą bóstw, świętym miejscem.
Indyjska tradycja pielgrzymowania do Góry Kailas związana jest z faktem traktowania Himalajów w całości jako miejsca naznaczonego przez bóstwa i duchy. Kailas, ze względu na swe mitologiczne odniesienia - tron Śiwy - jest w tym przypadku traktowany przez wielu jako miejsce najważniejsze, najświętsze. Potęguje to niedostępność terenu, surowość klimatu i nietypowy kształt szczytu. Podstawa góry znajduje się na około 4700 do 5200 m.n.p.m., czyli na wysokości, gdzie ciśnienie spada średnio do 510 hPa, a temperatura na przełomie września i października spaść może do minus 20 stopni C. w nocy. Góra ma kształt kopulasty, z charakterystycznym, już z daleka widocznym żlebem na południowej ścianie i poziomym trawersem mniej więcej na wysokości 6000 m.n.p.m. Szczyt zawsze jest ośnieżony i góruje nad równą granią pasma Kang Tise Shan. Wielu hindusów pielgrzymuje do innych górskich sanktuariów, takich jak Badrinath, Kedarnath, Kangotri, Yamunotri, Amarnath, czy Vaishnodevi. Jednakże pielgrzymka do Kailas ma zupełnie inny charakter. Różni ją sposób przygotowania do niej, czas trwania, trasa oraz miejsce (Tybet). Ta yatra trwa 32 dni z Delhi do góry i z powrotem, z czego 24 dni to ciężki trekking przez Himalaje. Najważniejszym punktem są dwie parikramy, czyli okrążenie świętego miejsca. Pierwszą z nich wykonuje się wokół góry, a drugą wokół Jeziora Manasarowar, zgodnie ze wskazówkami zegara. Parikramę wokół jeziora kończy rytualna kąpiel. Według legendy jezioro to zawdzięcza swą nazwę od umysłu Brahmy (manas), który stworzył jezioro ze swej myśli.
Obecnie, tzn. w czasach okupacji Tybetu przez Chiny, indyjska tradycja pielgrzymowania do Kailas została bardzo mocno z przyczyn politycznych ograniczona. Rząd chiński zezwala na zaledwie 350 pielgrzymów indyjskich rocznie, przy kilkuset milionowej populacji wyznawców sziwaizmu. Procedura wyboru pielgrzymów jest bardzo długa i kosztowna. Hindusi mają prawo przekroczyć granicę chińską tylko w jednym punkcie i w określonej porze roku, w zorganizowanej grupie. Trasa wiedzie z Delhi do Almory (370 km), pociągiem lub autobusem. Stąd autobusem przez Dharchulę do Tawaghat, skąd pielgrzymi ruszaja pieszo przez góry wzdłuż granicy indyjsko - nepalskiej aż do Taklakot w Tybecie. Z Taklakot podjeżdżają ciężarówkami do Darczen, wioski położonej u południowego zbocza Kailas. Najwięcej grup rusza w sierpniu i wrześniu, w czasie nasilonych opadów monsunowych i niebezpiecznych lawin błotnych. Trasa jest więc nie tylko bardzo trudna, ale i niebezpieczna, czego potwierdzeniem była tragedia w 1998 roku.
W owym roku, ze względu na tragiczne w skutkach lawiny błotne, które pochłonęły ponad 300 ofiar, w tym większość indyjskich pielgrzymów, nie dane mi było uczestniczyć w hinduskiej yatrze (pielgrzymce). Ze względu na okoliczności władze indyjskie przerwały pielgrzymkę. Dotarłam do góry 19 października owego roku, w okresie, kiedy już tylko pojedynczy Tybetańczycy odbywali khorę (okrążenie świętego miejsca), spiesząc się przed nadejściem zimowych opadów śniegu. Udało nam się szczęśliwie przejść trasę wokół góry tuż przed opadami śniegu. Niezbędne są pogłębione badania etnologiczne dotyczące kultu Kang Rimpocze i Tso Mapham, szczególnie w okresie szczytu pielgrzymkowego, tj. w maju - czerwcu dla Tybetańczyków oraz w sierpniu - wrześniu dla hindusów.
Niestety władze chińskie nie zezwalają Indyjczykom na przekraczanie granicy w innych miejscach niż jest to wyznaczone w czasie oficjalnej yatry. Dawniej, przed 1959 r., pielgrzymi mogli wkraczać do Tybetu łatwiejszymi przejściami w Himachal Pradeshu i Ladakhu. Teraz jednak przejścia te są zamknięte. W związku z ograniczeniami ze strony Chin, co roku w kwietniu indyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłasza w telewizji i prasie rozpoczęcie zapisów na pielgrzymkę.
Spośród milionów zgłoszeń wylosowywanych jest 350 nazwisk. Kandydaci dzieleni są na grupy 25-35 osobowe. Każda grupa ma swojego opiekuna - oficera przydzielonego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Następnie kandydaci przechodzą przez szereg testów i badań medycznych oraz prowadzą intensywny trening sportowy przygotowujący do długotrwałego wysiłku fizycznego w warunkach wysokogórskich. Oprócz dużych wydatków finansowych związanych z pielgrzymką, każdy musi zapłacić około 515 USD za chińską wizę z permitem tybetańskim, co jest o około 425 USD więcej, niż zapłaciłby Europejczyk za analogiczny dokument. powyższe trudności w znacznej mierze przyczyniają się do zaniku tak niegdyś powszechnej tradycji indyjskiej, jaką była coroczna pielgrzymka do Kailas i Manasarowar.
Wśród pielgrzymów indyjskich są również dżajniści. Świętą górę nazywają Górą Ashtapada. Według legendy, jeden z założycieli dżajnizmu, Rishabanatha, medytując pod szczytem, osiągnął tu duchowe wyzwolenie. Wyznawcy Mahawiry traktują więc to miejsce jako jedno z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych i wraz z sziwaistami odbywają parikramę zarówno wokół góry jak i jeziora.
W tradycji tybetańskiej Góra Kailas znana była już w czasach istnienia starożytnego królestwa Szang-Szung w Zachodnim Tybecie. Nazywana była Kang Tise i identyfikowano ją z mityczną górą, na którą zstępowali z nieba królowie i z której po swej śmierci wstępowali z powrotem do nieba. Dla wyznawców bön - religii stanowiącej synkretyczną formę tradycyjnej religii tybetańskiej opartej na szamanizmie z buddyzmem, a obecnie traktowaną jako piątą szkołę buddyzmu tybetańskiego, jest to najświętsza góra Tybetu, siedziba boga Gekho, zwana Górą Dziewięcio - Piętrowej Swastyki (Yungdruk Gu Tseg), mityczną duszą całego świata. Swastyka, jeden z najstarszych symboli w dziejach ludzkości, dla wyznawców bön oznacza moc i potęgę. W mitologii bön góra symbolizuje kryształowy czorten (stupa).
W XIII wieku n.e., buddyjska szkoła kargyu, silnie związana z tradycją Milarepy, rozwinęła centra medytacyjne wokół góry Kang Rimpocze i jeziora Tso Mapham. Nasilił się i upowszechnił kult tego obszaru i ruch pielgrzymkowy wśród Tybetańczyków. Pielgrzymowali tutaj najwięksi lamowie, jogini, nauczyciele i arystokracja. Do XX w. w porze od maja do października rejon rozciągający się od Kang Rimpocze do Tso Mapham był centrum kulturalnym, religijnym i handlowym na dalekim zachodzie Tybetu. Tu krzyżowały się szlaki handlowe z Kaszmiru i Ladakhu do Centralnego Tybetu i Chin oraz z Mongolii i Kaszgaru do Indii. Tu przybywali wielcy jogini, myśliciele i tysiące pielgrzymów. W czasie okupacji chińskiej, w szczególności podczas Rewolucji Kulturalnej wiele tutejszych świątyń i klasztorów zniszczono, a wieś Darczen przemieniła się w upadły, zdemoralizowany kołchoz. Ruch handlowy zamarł, a pielgrzymkowy jest na wyginięciu.
Warto tu dodać, że idea świętej góry Kailas znana jest również w ludowych opowiadaniach sikhijskich i kaszmirskich, zapewne dzięki kontaktom handlowym, jakie miały miejsce w tym regionie geograficznym.
W mitologii tybetańskiej Kang Rimpocze jest siedzibą, tronem Demczoga (Samwara - Najwyższe Szczęście) - bóstwa tantrycznego. Wszystkie najświętsze góry Tybetu: Kang Rimpocze, Lapczi, Tsari, Amnye Maczen, są siedzibami Demczoga, ale Kang Rimpocze jest najważniejszą. Często bóstwo to przedstawiane jest w zjednoczeniu ze swym żeńskim odpowiednikiem Dordże Phagmo. Posiada ona swój tron na małym szczycie Tidżung, przy zachodniej ścianie Kang Rimpocze. Góra utożsamiana jest z męskim aspektem tego bóstwa tantrycznego, a Tso Mapham, z jego aspektem żeńskim. Demczog i Dordże Phagmo razem symbolizują dualizm współczucia i mądrości, który prowadzi do duchowego oświecenia. Wokół głównego szczytu wyrastają małe wzniesienia uważane za 16 bogiń adorujących buddę - Demczoga. Wewnętrz góra jest mandalą Demczoga zapełnioną 62 boginiami. Niektórzy rozmówcy uważali, że wnętrze góry wypełnia w całości sam Demczog.
Warto w tym miejscu wspomnieć o genezie tak istotnej roli, jaką spełnia w kulturze tybetańskiej zjawisko kultywowania gór - miejsc specyficznych, wyznaczonych w krajobrazie naturalnym. Przed pojawieniem się buddyzmu w Tybecie, ludność miejscowa praktykowała religię tubylczą, zwaną "religią ludzi" (tyb. mi'czos). Elementy wierzeń i rytuałów przetrwały we współczesnym buddyzmie tybetańskim oraz w bön. Główną instytucją "religii ludzi" było święte królestwo, które miało swą siedzibę w niebie. Obiekty przyrody, takie jak drzewa, skały, góry lub jeziora, postrzegane były nie jako martwe, lecz ożywione i utożsamiane były z manifestacją ludzkich duchów. Każde z tybetańskich plemion posiadało własne specyficzne wersje mitów o duchach i demonach. Prawdopodobnie każde plemię lub grupa plemion miała też własną świętą górę. W okresie przedbuddyjskim w Tybecie nie istniały raczej budowle świątynne. Funkcję sanktuariów mogły spełniać właśnie góry. Wskazywać może na to fakt, iż poszczególne klany szlachty tybetańskiej powoływały się w odmiennych wątkach podobnego mitu na zstąpienie z nieba ("świętego królestwa") na szczyt góry przodka, założyciela lineażu klanu. Każdy klan bowiem posiadać musiał swój lineaż przodków, który potwierdzał szlachectwo członków grupy, a co za tym idzie: każda kraina posiadała swoją świętą górę związaną z bóstwem - herosem, czyli mitycznym przodkiem.
W VI wieku n.e. jednemu z naczelników udało się zjednoczyć środkową część Tybetu, dając początek historycznemu imperium Yarlung. Naczelnik został obwołany królem. Następnie dokonała się sakralizacja przywódcy na podstawie jego pochodzenia od zmitologizowanych już przodków: królowi, jak i jego następcom, przypisano boskie pochodzenie. Nazywano ich "boskimi mocarzami" (tyb. lha-bcan-po). Równocześnie pojawiają się mity opowiadające o królach schodzących z nieba po "niebiańskim sznurze" (tyb. dmu) lub po drabinie. I tak pierwszy król Tybetu miał zstąpić na świętą górę Yarla Shampo w dolinie Yarlung. Tybetańczycy wierzyli, że pierwsi królowie - synowie bogów, po śmierci wracali do nieba po sznurze dmu. Dopiero, kiedy siódmy król został zamordowany, nie wrócił już do nieba, lecz jego ciało pozostało na ziemi pochowane w kurhanie. Kolejni królowie byli grzebani. Obok kurhanu stawiano kamienne filary, za pomocą których dusze miały wracać do nieba. Symbolika świętej góry i jej substytutu w postaci przygrobowcowego kamiennego filaru, jako miejsc łączących "ten świat" z "innym światem", nawiązuje do wierzeń szamanistycznych oraz powszechnie znanej symboliki axis mundi (osi świata, centrum). Trzeba tu dodać, że kult gór jako miejsc związanych z boskim władcą jest zjawiskiem złożonym i trudno go jednoznacznie interpretować. Równolegle ze specyficzną teorią o boskim pochodzeniu władcy, istniały w Tybecie wierzenia w liczne bóstwa miejscowe różnych kategorii. One także zamieszkują góry i są z nimi utożsamiane, często określane panami gór. Z czasem oba nurty wierzeń wymieszały się tworząc oryginalne systemy mitologiczny i rytualny, charakterystyczne dla kultury tybetańskiej.
Tak więc w Tybecie góry zazwyczaj traktowane są jako siedziby bóstw i z nimi utożsamiane. Przykładem może być góra Amnye Maczen w Amdo (Tybet północno-wschodni). Jest ona czczona jako mieszkanie najważniejszego bóstwa tego regionu, Maczin Pomra, którego mieszkańcy Amdo traktują jako opiekuna. Specyficzna pozycja gór w religii tybetańskiej związana jest również z mitologią opisującą porządkowanie świata. Ziemia przytwierdzona jest przez góry. Są one rodzajem czopów powstrzymujących krnąbrne demony. Są rytualnymi sztyletami (phurbas) przekłuwającymi ziemię. Przytwierdzenie porządkuje chaos i pozwala kontrolować świat bogów i demonów za pomocą rytuałów. Jeśli owe "kołki" przytwierdzające ziemię są rozmieszczone w krajobrazie symetrycznie, tworzą mandalę, a co za tym idzie silne centrum obdarzone mocą czynienia pokoju i zapewniające bezpieczeństwo. Najważniejszym przytwierdzającym sztyletem w postaci góry jest właśnie Kang Rimpocze, ponieważ jest utożsamiane z Górą Meru - osią świata. Jego okolicę interpretuje się jako elementy mandali. Cztery źródła rzek wypływające z czterech stron góry: Tsangpo, Satledź, Indus i Karnali, potwierdzają symetryczność otoczenia.
Góry przytwierdzając ziemię, zapobiegają szkodliwym i zaraźliwym działaniom demonów i bóstw. Jednakże w mitologii pochodzenie gór często związane jest z ich cudownym przeniesieniem na obszar Tybetu (legendy dotyczące Kang Rimpocze, Amnye Machen, Tsipri - południowo-wschodnia część Tybetu Centralnego). Dlatego główny szczyt - tron bóstwa - aby nie uniósł się ponownie i nie wyzwolił złej mocy demonów, zazwyczaj przytwierdzony jest przez mniejsze "czopy" w postaci małych szczytów z czterech stron góry. Taka struktura geologiczna pomaga wierzącemu rozpoznać naturalną mandalę i świętą siedzibę boga. Odbywanie pielgrzymki wokół świętego miejsca, zwane khorą, nie tylko pełni funkcje typowe dla zjawiska pielgrzymowania, takie jak pokutno - ekspiacyjne, dziękczynne, adorujące itp., ale również zakreśla obszar mandali - świętego miejsca - i niejako potwierdza istnienie mistycznych phurb przytwierdzających świętą górę, określając za każdym razem porządek świata. Czynność ta zapewnia w ten sposób nie tylko uzyskanie łask, wymazanie win i nagromadzenie zasług na lepsze przyszłe życie, ale także utwierdza wierzącego w przekonaniu, że niszczycielska siła bóstw jest kontrolowana i przekształcana na użytek odprawiającego rytuał.
Z Kang Rimpocze związanych jest wiele opowiadań legendarno - mitycznych wskazujących na niezwykłość miejsca i jego rangę w geografii religijnej Tybetu, uświęcając górę czy to przez łączenie miejsca z wielkimi postaciami historycznymi lub mitycznymi, czy też przez nadawanie temu obszarowi lub elementom z jego krajobrazu cudownych mocy. I tak Kang Rimpocze traktowane jest jako miejsce szczególnie błogosławione przez Buddę Śakjamuniego, który w magiczny sposób miał przylecieć i medytować na szczycie. W buddyjskiej kosmologii tybetańskiej Kang Rimpocze jest mandalą, na szczycie której znajduje się pałac buddy. Góra więc jest równocześnie pałacem Śakjamuniego. Jedna z legend opowiada, że Budda osobiście naznaczył z czterech stron górę, zostawiając odciski stóp, rozkazując przy tym, aby nikt nie ośmielił się przekraczać wyznaczonej w ten sposób granicy, wchodząc wyżej. Istnieje przekonanie, że kto przekroczy ów trawers, ten rozbudzi gniew Demczoga. Legenda o odciskach Buddy interpretowana jest również jako cztery kołki przytrzymujące górę w miejscu. W ślad Śakjamuniego przyleciało tu z południa pięciuset arhatów. Po zachodniej stronie szczytu znajduje się miejsce pełne kamiennych kopczyków ułożonych przez pielgrzymów, zwane Polem Pięciuset Bodhisattwów. Tu właśnie mieli medytować i doznać oświecenia. Po Buddzie medytował tu Padhmasambhawa zwany w Tybecie Guru Rimpocze. Pozostawił po sobie odcisk w jaskini, w której przebywał.
Najbardziej popularne legendy związane są z XI-wiecznym Milarepą, który mieszkał i medytował w tutejszych jaskiniach. Powszechnie znane, wśród Tybetańczyków zarówno z Ngari, jak i Tsang, Kham i Amdo, jest opowiadanie o rywalizacji między Milarepą - przedstawicielem buddyzmu, a kapłanem bön - Naru Pöndziu. Wersji tego opowiadania jest wiele. Przytoczę tu dwie charakterystyczne. Pierwsza jest wersją buddyjską. Bogowie postanowili, że kto pierwszy zdobędzie szczyt Kang Rimpocze, ten zostanie 'właścicielem ' góry, a jego religia będzie dominować. Naru Pöndziu całą noc wjeżdżał na swym bębenku nucąc pieśni szamańskie. Kiedy zbliżał się wschód słońca kapłan był prawie na szczycie. Wtedy, jeden z uczniów Milarepy widząc to, obudził swego mistrza, by ten się pospieszył, gdyż może przegrać. Wtedy Milarepa ze spokojem dosiadł pierwszego promienia słońca i w jednej chwili znalazł się na szczycie. Kiedy Naru Pöndziu zobaczył nad sobą zwycięzcę, zapomniał o zaklęciu, bębenek stracił moc i kapłan zjechał na nim w dół, pozostawiając widoczną do dziś wielką rysę na południowej ścianie góry. Naru Pöndziu bardzo się później żalił Milarepie, więc ten ulepił kulkę śniegu i rzucił ją ze szczytu w stronę południowo-zachodnią. Powstał w ten sposób mały szczyt, zawsze ośnieżony, który należy do Naru Pöndziu. Wersja bön-po jest nieco inna.
Wyścig wygrał Naru Pöndziu. To on był pierwszy na szczycie, gdyż Milarepa zbyt ufał swym cudownym mocom. Zaspał, a kiedy się obudził było już za późno. Ale wjechał szybko na promieniu słońca, a kiedy był blisko wierzchołka oślepił promieniem kapłana bön, który wypuścił z ręki swój szamański bębenek. Zszedł, by go odnaleźć, a w tym czasie Milarepa podstępem zajął jego miejsce. Legenda ta tłumaczy dominację szkoły kargyu w rejonie góry i jeziora. Zdecydowana większość klasztorów należy do tej sekty. Jedyny klasztor bön-po to Zutulpuk Gompa przy wschodniej ścianie Kailashu. To mityczne wydarzenie ma równocześnie potwierdzać zwycięstwo buddyzmu nad starszymi formami religijnymi istniejącymi w Tybecie. Wiele legend zwązanych jest także z poszczególnymi elementami krajobrazu naturalnego na zboczach góry, jak np. ze źródełkami, tłumacząc ich genezę i specjalne właściwości.
W rejon Kang Rimpocze jedzie się samochodem terenowym z Lhasy około 4 dni. Od miejscowości Paryang aż do Kang Rimpocze rozciąga się zupełnie pusta przestrzeń szerokich dolin i finezyjnie ukształtowanych grzbietów górskich Kang-Tise Shan, mieniących się wszystkimi barwami skał. Przez cały dzień jazdy spotkać tu można tylko jeden namiot nomadów i kilku Tybetańczyków schodzących niżej, bardziej na wschód, ze swoimi stadami jaków i owiec. Liczna gromadka małych nomadziątek obskoczyła w mgnieniu oka moją ekipę. Żebrzą o długopisy, słodycze i pieniądze. Rodzina nie jest biedna, ma duże stado i dorabia gotując zawrotnie drogą herbatę i chińską zupkę "zalewajkę" dla przejeżdżających. Dzieci nauczyły się żebraniny od turystów, którzy widząc brudnych malców, z źle pojętej litości rozdają zachodnie gadżety i monety. Nieludzkie prawo chińskie pozwala Tybetańczykom tylko na dwójkę dzieci. W przypadku nadprogramowych narodzin, rodzice tracą pracę, są szykanowani, a młodsze rodzeństwo nie może być zarejestrowane w szkole. W tej rodzinie nikt totalitarnym prawem się nie martwi. Ważniejsze jest tu świetnie rozumiane prawo naturalne: dużo dzieci, to większa szansa na przetrwanie rodu i dodatkowa para rąk do pomocy przy zwierzętach. Jako nomadzi mają więcej swobody, często się przenoszą i nie posyłają dzieci do szkoły. Urzędnikom chińskim trudniej jest więc wymuszać przestrzeganie prawa i kontrolować rozsiane po ogromnym obszarze Tybetu poszczególne grupy nomadyczne.
Darczen to wioska położona u stóp południowej ściany Kang Rimpocze. Na widok świętej góry pielgrzymi i nieliczni turyści odczuwają wzruszenie. Ich marzenia w końcu się spełniają. Zaokrąglony, ośnieżony szczyt góruje nad swą równo przyciętą granią, jak kopuła bizantyjskiej świątyni. Na południe od łańcucha złoci się jesiennymi barwami płaskowyż. Na jego krańcu migocze święte jezioro Manasarowar, nazywane przez Tybetańczyków Tso Mapham. Za nim rozciąga się pasmo Himalajów z Gurla Mandata pośrodku. Przenikliwie zimny wiatr i palące słońce. Darczen jest obrazem upadku kultury i cywilizacji po kołchoźniczym doświadczeniu. Brzydkie, zniszczone baraki, odgrywające rolę budynków mieszkalnych, zaniedbane, chorowicie wyglądające dzieci bawiące się na stosach śmieci, butelek po piwie i starych opon, zdziczałe, agresywne psy, ruiny gompy i kapliczek, robocze kitle i wypłowiałe żołnierskie mundury pamiętające jeszcze czasy Rewolucji Kulturalnej, ponurość i marazm emanujące z każdego oblicza. Destrukcja.
Mieszka tu pospołu trochę Chińczyków z przydziału i Tybetańczycy. Całe dnie spędzają na karcianym hazardzie zakrapianym obficie tanim piwem. W chińskiej gospodzie od czasu do czasu gotują jakąś strawę. Z przyczyn niewiadomych coca-coli jest pod dostatkiem, ale herbaty nie uświadczysz. Chińczyk czasami wykrzywi twarz na kształt uśmiechu. U Tybetanki w "Tea Housie" surrealizm osiąga swą nierealną rzeczywistość. To miejsce, u stóp jednej z najświętszych gór świata, to istny Kafka połączony z Mrożkiem. Dawniej, w czasach świetności, czyli przed okupacją chińską (wojska Mao zajęły ten teren w 1959 roku), Darczen od kwietnia do października było tętniącym życiem ośrodkiem międzynarodowym. Tu krzyżowały się szlaki pielgrzymów i kupców z Indii, Nepalu, całego Tybetu, Kaszgaru i Ladakhu. Docierali tu także Kaszmirzy, Kazachowie i Chińczycy. Nomadzi sprzedawali skóry i mięso, często handlowali też solą i kamieniami. Z południa sprowadzano pachnidła, materiały, naczynia z brązu, korzenie, owoce, warzywa, zboże i ryż. Ściągali także wielcy mistycy i jogini, nauczyciele, aktorzy i kuglarze. W szczytowych okresach, czyli od połowy maja do lipca oraz od września do połowy października, wokół wioski rozciągało się ogromne pole setek namiotów. Funkcjonował tu klasztor ze świątynią i szkołą oraz punkt leczniczy. Było to centrum religijne, kulturalne i handlowe na Dalekim Zachodzie Tybetu. Teraz wszystko umarło w ramach chińskiego rozwoju.
Wzdłuż trasy pielgrzymkowej wokół góry znajdują się 3 małe gompy - świątynie będące jednocześnie mieszkaniami dla rezydujących tam latem mnichów. Gompy zostały zbudowane wokół jaskiń, naznaczonych wcześniejszą obecnością świętych, joginów lub bodhisattwów. Chiuku Gompa, zawieszona na skale, na przeciw zachodniej ściany Kang Rimpocze oraz Dirapuk Gompa w północno-zachodnim rogu należą do kargyupy. Po wschodniej stronie znajduje się wspomniana już Zutulpuk Gompa. Ponadto pod południową ścianą góry są dwie świątynie: Gengta i Silung. Przy Dirapuk i Zutulpuk wybudowano kamienne baraki dla pielgrzymów, głównie indyjskich, oraz dla turystów zachodnich, którzy ze względu na rozrzedzone powietrze na tej wysokości, nie są w stanie w jeden dzień, jak w przypadku Tybetańczyków, wykonać khorę. Zazwyczaj potrzebują 3-4 dni.
Na początku drogi, przy południowo-zachodnim narożniku, stoi wysoki tarczen, maszt z flagami modlitewnymi i błogosławionymi szarfami - khatami. Według legendy, pierwszy tarczen, zniszczony przez Chińczyków, został zbudowany z drzewa, które wyrosło w centrum świata, na środku wyspy, w centrum jeziora Tso Mapham. Jego symbolika axis mundi jest bardzo klarowna. Łączenie jego genezy i symboliki z wcześniej wspomnianym kamiennym filarem, jaki stawiano przy grobach królów tybetańskich, by ci mogli powrócić do niebiańskiego królestwa, wydaje się słuszne. Obecny został postawiony bodajże na początku lat 90-tych. Tybetańczycy wierzą jednak, że ten tarczen także ma swe pochodzenie od świętego drzewa. Każdy święty maszt na terenie świątyń tybetańskich czy w świętych miejscach jest nawiązaniem do pierwowzoru spod Kang Rimpocze.
Tuż obok znajduje się kamienny czorten w kształcie tunelu, przez który każdy powinien przejść i pozostawić w nim lub obok niego swoją starą odzież na znak wejścia w święty obszar, rozpoczęcia nowego, lepszego życia. Flagi i khaty pokrywają prawię całą małą dolinę. Są tu też stare ubrania i tenisówki.
Punktem kulminacyjnym khory jest moment wejścia na Drölma La (5630 m.n.p.m.), co znaczy Przełęcz Tar - żeńskich emanacji oświeconych istot. Jest to miejsce przebywania 108 Tar Opiekunek. To one decydują o uczciwości i skuteczności odprawianej pielgrzymki. Pielgrzymi wierzą, że nieuczciwość zakończyć się może śmiercią w kamiennym tunelu: jeśli robisz khorę, aby innym pokazać, jaki jesteś świątobliwy, a nie z pokory serca, Tary cię nie przepuszczą. W kamiennym tunelu twoje ciało zostanie poćwiartowane. Tylko człowiek o dobrych intencjach może okrążyć świętą górę - siedzibę Demczoga. Na przełęczy wierni powieszają khaty i flagi, odmawiają mantry, modlitwy i pozdrawiają opiekunów przełęczy - duchy i bóstwa - zawołaniem "khi so so, lha so so!", by były łaskawe i pozwoliły im przejść. Przez siodło przełęczy przewieszone są całe naręcza sznurków z flagami modlitewnymi i kathami. Zwyczaj nakazuje, by przejść na drugą stronę pod nimi, dlatego w porze zimowej wydrąża się mały śnieżny tunel pod nimi.
Między przełęczą a północną ścianą Kang Rimpocze znajduje się mały święty staw Gaurikund. Według legendy pewna Tybetanka musiała odpokutować swój zły uczynek - niezamierzone zabicie dziecka - pielgrzymując wokół góry tak długo, ż poczuje żałość. Kiedy skończyła trzynastą khorę, oparła się o skałę i zaczęła płakać z żalu. Kamień zmiękł, a z łez powstał staw Gaurikund. Prawo do zejścia i odprawienia khory wokół tego jeziora mają więc tylko ci, którzy obeszli górę 13 razy. Hindusi schodzą do jeziora już przy pierwszej parikramie, być może dlatego, że nie mogą długo pozostawać w Tybecie. Według tradycji 13 khor wystarczy do uzyskania lepszego następnego wcielenia. Wierzący często jednak robią o wiele więcej okrążeń, nie tylko w pokucie za grzechy, ale także jako prośbę o czyjeś oświecenie lub lepsze życie. Kierowca ciężarówki o imieniu Dawa, co znaczyć może księżyc, który wiózł dla naszej grupy benzynę, okrążył górę dotychczas 87 razy (1998). Dwa razy wykonał czaktsal wokół Kang Rimpocze: raz ze swym ojcem i wujami, kiedy był kilkunastoletnim chłopcem, i raz samotnie w Roku Konia. Niektórzy Tybetańczycy wykonują khorę poprzez czaktsal, który polega na oddawaniu czci przez rozciągnięcie się na ziemi z wyciągniętymi do przodu rękoma, następnie powstanie, przyłożenie rąk do czoła, ust i serca i ponowne rozciągnięcie na ziemi.
Między jednym czaktsalem a drugim pielgrzym wykonuje 3 kroki. Ten fizycznie ciężki sposób oddawania czci w czasie pielgrzymki jest szczególnie ceniony w Tybecie. Górzysty odcinek 55 km wokół Kang Rimpocze, Tybetańczycy pokonują w ten sposób od 2 tygodni do 2 miesięcy w zależności od sprawności fizycznej. Jedna khora czaktsal odpowiada trzynastu zwykłym okrążeniom. Warto tu dodać, że wyznawcy bön okrążają górę i jezioro w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara.
Po ukończeniu pielgrzymki wokół Kang Rimpocze pielgrzymi odprawiają khorę wokół Tso Mapham. Opuszczają więc wieś Darczen i udają się na południe, około 30 km. Na północno - zachodnim wybrzeżu jeziora znajduje się wioska położona obok Ciu Gompy. Zaledwie dwie godziny drogi samochodem dzieli to miejsce od Darczen, a jakże odmienny to świat: czysto, schludnie, porządne zagrody, mili ludzie, zadbane dzieci, nawet psy wydają się zupełnie inne. Tutaj domostwa należą do rodzin. Tu nie było kołchozu. Mieszkańcy utrzymują się z handlu i turystyki religijnej: wynajmują pomieszczenia noclegowe i gotują jedzenie dla pielgrzymów i podróżników. Ba, ceny noclegu w porządnej izbie są tutaj trzy razy tańsze, niż w obskurnym państwowym baraku w Darczen. Poniżej wioski Ciu jest gorące źródło solankowe, wykorzystywane do kąpieli nie tylko przez gospodarzy, ale także przez pielgrzymów i turystów. Przyznać muszę, że kąpiel w tym gorącym bajorku, mimo minusowej temperatury na zewnątrz, z niesamowitym widokiem na Kang Rimpocze z jednej, a Tso Mapham i Himalaje z drugiej strony, była dla wszystkich prawdziwie zbawienna, po dwóch tygodniach mycia się w litrze lodowatej wody dziennie. To był jeden z tych momentów - podobnie jak khora wokół góry - których nie zapomina się do końca życia.
Jezioro jest olbrzymie. Odległość wokół niego - około 100 km po płaskim terenie - zajmuje tyle samo mniej więcej czasu, co trekking wokół góry. Potrzeba czterech dni marszu, by je okrążyć. Tybetańczyk potrzebuje tylko dwóch. Tso Mapham ma przypływy i odpływy. Na północnym brzegu rozciąga się szerokie pasmo podmokłych łąk, na których pasą się konie. Od południowej strony wpływają do jeziora himalajskie strumienie wylewając się ze swych płytkich koryt na łąkę. Świetliste błyski płynącej wody przeplatają się z rudziejącymi kępkami traw i ostrokrzewów. Tam pasie się stado dzikich osłów. Na jeziorze widać kaczki i łabędzie. Przy drodze pełno zajęcy. Nie są zbyt płochliwe. Nad jeziorem nie wolno polować i zabijać zwierząt. To święta ziemia. Wschodnie wybrzeże jest piaszczystą plażą porosłą gdzieniegdzie sukulentami. Wielu Tybetańczyków woli pielgrzymkę wokół jeziora zimą, kiedy strumienie są zamarznięte. Jezioro jest wielobarwne: od zachodu lazurowe, od południa szafirowe, a od wschodu turkusowe. Przed okupacją wokół jeziora było 7 świątyń. Zachowały się tylko trzy: Ciu Gompa, Gossul i Seralung. Czwartą - Trugo Gompę niedawno odbudowano. Obecnie odbudowuje się Langbonę na północnym wybrzeżu. Seralung Gompa zbudowana jest na klifie po wschodniej stronie jeziora.
Stąd rozciąga się wspaniała panorama na całe pasmo gór z Kang Rimpocze po środku. Trugo Gompa znajduje się na południowym wybrzeżu. Świątynia jest nowa. Stara została zburzona w czasie Rewolucji Kulturalnej. Obok w szeregowcu mieszka dwóch żołnierzy i dwóch sklepikarzy. Wszyscy są Tybetańczykami; żołnierze z Amdo, daleko na wschodzie Tybetu; sklepikarze z Ngari. Co wieczór słuchają przez radio Wolnego Głosu Ameryki po tybetańsku, które nadaje przemówienia Dalaj Lamy. W swoim pokoju mają mały ołtarzyk buddyjski, przy którym co wieczór się modlą. W zimne wieczory uczą się razem angielskiego. Żołnierze, kiedy skończy im się służba w wojsku, chcą, tak jak ich koledzy, otworzyć mały biznes, a jak się uda, to wyjechać na trochę do Indii. Gossul Gompa jest starą, zawieszoną na skale świątynią po zachodniej stronie jeziora. Tutaj, w grocie, dawno temu medytowali wielcy jogini i mistycy, także Milarepa.
Obecnie mieszka tutaj chłopiec mnich wraz ze swoją rodziną, która się nim opiekuje. Z jeziorem również łączy się wiele legend. Część z nich wiąże jezioro z jego opiekunem górą poprzez związki mitycznych zwierząt lub podziemne rzeki. Powszechnie znane są opowiadania o złotej rybie - matce, od której pochodzi nazwa jeziora, która zamieszkuje jego głębinę i ukazuje się tylko dobrym i oświeconym ludziom, by spełnić ich życzenia. Znane też są opowieści o pływających wyspach zabierających na przejażdżkę po jeziorze tylko ludzi czystego serca. Tybetańscy lekarze udawali się nad brzeg jeziora, by zebrać tu specyficzny rodzaj trawy i ziół, "trójkolorowy piasek" leczniczy, kamienie, czy nabrać do pojemnika wody z jeziora o cudownych właściwościach. Starano się wyłowić małe rybki, które podane z wodą z jeziora miały być najlepszym lekarstwem dla kobiet mających problemy z porodem dzieci. Woda z jeziora przez wiele lat jest przechowywana i używana jako cenny dodatek do lekarstw.
Na zachód od Tso Mapham znajduje się jezioro Raksas (Raksal), które uznawane jest za symbol ciemności, a jego wody mają mieć moc trującą. Nie odbywa się tam pielgrzymek. Jest to przeciwieństwo Tso Mapham, niejako jego dopełnienie. Jezioro Raksas zachowuje równocześnie swój status sacrum.
Obecnie ruch pielgrzymkowy nie ustał, ale jest w zdecydowanym impasie w porównaniu do okresu sprzed pół wieku. Największe nasilenie pielgrzymów tybetańskich następuje w maju i czerwcu, w okresie święta Czenrezika, który w czasie pełni zstępuje na szczyt góry. Każda święta góra przypisana jest do jednego z dwunastu zwierząt z kalendarza tybetańskiego. Kang Rimpocze patronuje Koń. Tybetańczycy wierzą, że w Roku Konia wszystkie bóstwa i demony zamieszkują Śnieżny Klejnot. Dlatego co 12 lat następuje szczyt pielgrzymkowy do Kang Rimpocze. Tybetańczycy nawet z najdalszych krańców kraju i z zagranicy starają się w tym czasie dotrzeć do góry. Pielgrzymka w Roku Konia obdarza szczególnymi łaskami. Należy więc przypuszczać, że właśnie w roku 2002 - Roku Konia - wielu Tybetańczyków podejmie pielgrzymkę do Kang Rimpocze. Przy okazji dodam w tym miejscu, że rok 2002 został ogłoszony Międzynarodowym Rokiem Gór.
Dla Tybetańczyków pielgrzymka do Kailas łączy się nie tylko z dużymi wydatkami finansowymi wraz z opłacaniem chińskich pozwoleń, ale również z utrudnieniami natury prawno - policyjnej. Niektórzy jednak ryzykują i podejmują pielgrzymkę bez zezwoleń, a następnie najkrótszym szlakiem ciągnącym się z Darczen do granicy indyjskiej i nepalskiej uciekają do Dalaj Lamy w Dharamsali.
Warto tutaj dodać, że w latach 90-tych zaczęła rozwijać się na Zachodzie i w bogatych krajach Dalekiego Wschodu turystyka religijna, polegająca na organizowaniu wycieczek do Kang Rimpocze na konkretne święta buddyjskie, by odbyć khorę wokół góry i jeziora. Ponadto rozwija się również turystyka trekkingowa organizowana z Nepalu do Kailashu.
Aby zrozumieć współczesny silny i głęboki związek Tybetańczyków z Kang Rimpocze, bardzo ważne jest zwrócenie uwagi na relacje tybetańsko - chińskie w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TAR). Te dwa narody są tak mocno ze sobą powiązane historią i polityką, że trzeba spróbować zrozumieć naród chiński, by móc zrozumieć współczesne społeczeństwo tybetańskie.
Nowoczesny pogląd Tybetańczyków na własną tożsamość jest oparty na tradycyjnych kulturowo-religijnych czynnikach, do których obok języka i etnogenezy należy także religia buddyjska, a w niej nie tylko wierność Dalaj Lamie, ale również zjawisko kultywowania miejsc (świętych gór) i pielgrzymowania (z naciskiem na święte szlaki pielgrzymie). Religijność ludowa Tybetańczyków, to religijność pielgrzymia, w ruchu. W tym miejscu trzeba sobie uświadomić, że ograniczenia prawa chińskiego w wypełnianiu potrzeb religijnych, do których należy u Tybetańczyków pielgrzymowanie do świętych miejsc, są związane nie tylko z typowo totalitarnymi sposobami kontrolowania i ograniczania swobodnego podróżowania i poruszania się, ale również z chińskim postrzeganiem tybetańskich pielgrzymek jako elementu tybetańskiej tożsamości. Chińska tożsamość - oparta na czynnikach a-religijnych (nie-religijnych) - objawia się jako inny, opozycyjny dyskurs w stosunku do tożsamości tybetańskiej.
Tożsamość chińska to tożsamość nacjonalistyczna. Zatem w obrębie dominującej i panującej tożsamości narodowej, każda inna postrzegana jest jako destruktywna i wroga. Podejście takie wynika z wielowiekowego, głęboko zakorzenionego postrzegania i rozumienia, czym jest naród chiński. Sun Yatsen - ojciec współczesnej świadomości narodowej Chińczyków - którego autorytet i kult nie udało się podważyć nawet Mao Tse Tungowi - powtórzył za znanym starym chińskim wyobrażeniem, że naród chiński (minzu) jest jak dłoń, w której wszystkie pięć palców jest potrzebnych i wszystkie razem połączone tworzą dopiero dłoń: Han (większość) oraz 4 mniejszości - Manczu (Mandżurowie), Tybetańczycy, Mongołowie i Hui (co oznacza wszystkich muzułmanów łącznie z Ujgurami, Hui, Kazachami itp.).
Każde więc separatystyczne przejawy jednego z "palcy ręki" były i będą postrzegane przez Chińczyków (nie tylko władzę, ale i ogół ludności Han) zawsze jako naruszające podstawy egzystencji całego narodu i struktury państwa. Ma to swoje głębokie odniesienia do kultu cesarza i przodków, do myśli konfucjańskiej, jak również - chyba jeszcze w większym stopniu - do religijno - symbolicznej relacji trójkątnej, jaka istniała w czasach cesarstwa między Mongołami, Tybetańczykami a mandżurską dynastią Qing rządzącą Państwem Środka od XVII do XX wieku. Relacja ta zakładała kult triumwiratu: mongolskiego chana i kutuktus jako bodhisattvy Vajrapani, tybetańskiego Dalaj Lamy jako bodhisattvy Avalokiteśvary oraz mandżurskiego cesarza z dynastii Qing (był to wtedy Qianlong) jako bidhisattvy Manjuśri. Na tę złożoną sytuację nakładał się skomplikowany feudalny system dystrybucji władzy i przywilejów wprowadzony przez Qing, wraz z procedurą rytuałów gościnnych i audencji dworskich. To wszystko składało się na proces organizujący relacje między centrum a królestwami peryferialnymi wasali. Wprowadzona wówczas w życie przez Qing wizja świata z Chinami w jego świętym centrum wykorzystana została przez Mao Tse Tunga i funkcjonuje do dzisiaj w mentalności Chińczyków. Tybetańczycy postrzegani są jako zasadnicza część minzu - narodu chińskiego, więc ich ewentualne dążenia separatystyczne są przez zwykłych Chińczyków niezrozumiałe, wręcz postrzegane jako wpływ zewnętrznych "imperialistycznych elementów wywrotowych" - z ich pełną wiarą w realność tych słów.
Trudne, skomplikowane i heterogeniczne współczesne relacje pojawiające się między tybetańską większością a chińską mniejszością na wsi i w zachodnim Tybecie oraz między tybetańską mniejszością a chińską większością w Lhasie i Xigatse (dwóch największych miastach TAR), mogą być częściowo przedstawione w świetle obecnej sytuacji aktywności religijnej Tybetańczyków, koncentrując się na zjawisku pielgrzymowania i oddawania czci górze Kang Rimpocze wraz z jeziorem Tso Mapham. W ciągu najbliższych kilku lat zamierzam ( o ile znajdą się fundusze) badać fenomen kulturowy, jakim jest pielgrzymowanie w region Góry Kailas, poprzez problematykę tożsamości.
Wciąż nasuwają się pytania, na które będę starała się, w czasie moich badań, znaleźć odpowiedzi: 1/ Dlaczego nie istnieje kulturalne, religijne i komercyjne (handlowe) centrum na płaskowyżu między górą a jeziorem, jak to miało niegdyś miejsce? 2/ Dlaczego nie istnieje żadna skuteczna forma ochrony tego miejsca? 3/ Dlaczego Darczen - wioska u stóp góry - wygląda jak zniszczony i zapomniany kołchoz, a wokół niej postępuje degradacja? 4/ Dlaczego nie ma żadnej porządnej infrastruktury pielgrzymkowo - turystycznej? 5/ Dlaczego jest problem z odbudowaniem klasztorów i świątyń w tym regionie oraz z przywróceniem krajobrazu kulturowego znanego przed 1959 rokiem - jak oficjalna propaganda chińska utrzymuje (np. w folderach turystycznych, dokumentach telewizyjnych, w Rządowym Projekcie Rozwoju Turystyki z 1998 r.)? itd.
Odpowiedzi na te i podobne pytania pomogą mi stworzyć obraz sytuacji i wyjaśnić wciąż istniejące, lecz stopniowo przygasające zjawisko pielgrzymowania do tego miejsca przez Tybetańczyków, hindusów i dżajnistów. Szczególną uwagę trzeba poświęcić problematyce prawa w TAR: kontroli i ograniczania swobodnego poruszania się zarówno dla obywateli jak i obcokrajowców.
Istotne miejsce w badaniach zajmuje region Kailas jako pogranicze. Z tego faktu wypływają polityczne, społeczne, etniczne i - pośrednio - ekonomiczne problemy, których obraz istotnie naświetli problem skutecznej ochrony tego regionu jako kulturowego i narodowego dziedzictwa Tybetańczyków. Wioska Darczen położona jest tylko kilka godzin jazdy ciężarówką od granicy indyjsko-nepalsko-tybetańskiej w Himalajach - najlepszej drogi ucieczki z Tybetu, szczególnie podczas zimy, i oczywiście idealnego szlaku dla przemytników. Jest to również obszar nomadyczny, gdzie koczownicy przybywają nie tylko w celach religijnych, aby odbyć khorę, ale równocześnie w celu wymiany handlowej z Indyjczykami, Nepalczykami, turystami i innymi Tybetańczykami.
Ważne miejsce w badaniach zajmuje analiza braku konsensusu między Tybetańskim Rządem na Uchodźstwie jako elitarną reprezentacją społeczeństwa tybetańskiego, a chińskimi przedstawicielami władzy w Lhasie i Pekinie w sprawie ochrony narodowego / religijnego dziedzictwa, na przykładzie sytuacji Regionu Kailas-Manasarovar. Zasadnicze pytanie brzmi: Dlaczego kult Kang Rimpocze jest postrzegany jako manifestacja narodowej tożsamości tybetańskiej i czy strona chińska tak samo na to patrzy? Analiza podobieństw i różnic między dwoma tybetańskimi centrami religijnymi, które należą do grona najważniejszych symbolicznych transferów tożsamości narodowej i religijnej: Kailasu i Potali, pozwoli mi na lepsze zrozumienie i czytelniejsze wyjaśnienie problemu braku polityki protekcji dorobku kulturowo-religijnego w TAR. Potala jest byłym pałacem zimowym Dalaj Lamów w Lhasie, obecnie zdesakralizowany przez działalność organów rządowych i zamieniony na muzeum. Jest jedynym zabytkiem w Tybecie wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury.
Góra Kailas i Potala stały się religijnymi symbolami tożsamości wyobrażonej (immagined identity), ikonami kulturowych transmisji. W tym miejscu pytanie brzmi: Dlaczego pałac Potala jest oficjalnym i wyznaczonym miejscem jako "Muzeum antycznego narodu" ("Museum of Ancient Nation") lub "reliktem antycznego narodu" ("relic of ancient nation") - jak powiadają chińskie mass-media - i wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury? W odpowiedzi znaleźć musi się na pewno kwestia zdesakralizowania Potali w świecki zabytek. Dlaczego zanika transfer Potali jako religijnej ikony (mimo žże nadal wielu Tybetańczyków odbywa khorę wokół wzgórza z pałacem), a nadal natomiast egzystuje jako symbol odrębnej tożsamości tybetańskiej i jako ikona patriotyczna, oraz staje się globalnym symbolem dla cudzoziemców jako typowy "czysty wzorzec Tybetu wyobrażonego"? Odpowiedzi zresztą częściowo znajdują się w samych pytaniach. Kailas / Kang Rimpocze wciąż funkcjonuje jako powszechnie znana ikona kulturowej transmisji - religijnej tożsamości tybetańskiej. Znaczącym jest fakt, że także i Kailas stała się "wyobrażeniem globalnym" dla obcokrajowców jako "shangri-la", buddyjskie centrum na ziemi. Lecz najważniejsze jest to, że Góra Kailas dzięki swojemu powszechnie funkcjonującemu wyobrażeniu religijnemu, stała się elementem symbolicznym tożsamości narodowej.
Podwójny dyskurs na pierwszym poziomie dotyczy żądań opozycji (czyli środowiska Dalaj Lamy) ochrony środowiska naturalnego i dziedzictwa kulturowego. Ponieważ jednak równocześnie te dwie sprawy traktowane są i formułowane jak wyróżniki tożsamości narodowej Tybetańczyków, więc ze strony chińskiej nie ma satysfakcjonującej odpowiedzi. Na drugim poziomie dyskursu znajduje się konsekwentna polityka chińska rozprzestrzeniania wpływów (czyli nowa forma starego mandżurskiego systemu dystrybucji), którą można określić jako oswajanie przestrzeni geograficzno-symbolicznej dla potrzeb rozpowszechnienia chińskiego modelu narodowego w Tybecie. Przejawia się to m.in. przez "zawłaszczanie" dorobku kulturowego Tybetańczyków - i tu sztandarowym przykładem jest właśnie Potala - obecnie świeckie muzeum. To symboliczne zawłaszczanie nie dotarło jeszcze do regionu Kailas ze względu m.in. na jego peryferyjność i położenie geograficzno-polityczne. Choć istnieją już co najmniej od 1998 roku pewne jego przejawy. Przykładem tego może być promocja Tybetu jako regionu przyrodniczego do zwiedzania i odpoczynku dla Chińczyków : w filmie reklamowym migawka jeleni, jaków i dzikich osłów na tle Góry Kailas. Podobna migawka znajduje się w chińskim filmie reklamującym walory turystyczne Prowincji Xizang dla turystów zagranicznych.
Wydaje mi się, że strona chińska świetnie rozumie znaczenie Kang Rimpocze i jemu podobnych miejsc w krajobrazie religijnym Tybetu jako świętych symboli generujących i przekazujących wartości postrzegane jako tybetańskie. Aktywność religijna Tybetańczyków postrzegana jest więc często jako manifestacja odrębnej tożsamości narodowej, a to jest nie do przyjęcia dla Chińczyków. Dlatego efektywna ochrona regionu Kang Rimpocze - Tso Mapham pod względem ekologicznym i kulturowym w postaci na przykład wpisania go na Światową Listę, jak na razie wydaje się nie do zrealizowania. W najbliższych latach należy obserwować, czy następuje desakralizacja miejsca i jego oswajanie także dla Chińczyków.
PYTANIA PO ODCZYCIE I POKAZIE SLAJDÓW:
1/ dotyczące Chińczyków w Tybecie:
Odpowiedź poszerzyłam dla celów strony www.
Istnieje wiele chińskich społeczności osiadłych w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (zwanym po chińsku Xizang). Można je generalnie podzielić na 3 grupy: 1/ chińscy mieszkańcy w centralnym i wschodnim Tybecie (Tsang, Kham) w starych miastach jak Lhasa, Xigatse, Gyantse (nie tylko żołnierze, lecz także i głównie nowo osiadłe rodziny, handlarze, specjaliści, urzędnicy itd.); 2/ nowi chińscy mieszkańcy wsi w starych Tybetańskich wioskach w U-Tsang i Kham; 3/ Chińczycy mieszkający w Ngari w Zachodnim Tybecie (wśród nich mieszkańcy nowych, typowo chińskich osad wzdłuż głównej drogi wschód - zachód, jak na przykład Paryang, podobnie do Lhatse przy "Autostradzie Przyjaźni Nepalsko -Chiäskiej" w regionie Khampa; oraz chiński "personel": żołnierze, urzędnicy bezpieczeństwa, kierownicy hoteli itd. w regionie Kang Rimpocze - Tso Mapham).
2/ dotyczące edukacji i organizacji obozów uchodźstwa tybetańskiego:
Odpowiedź poszerzyłam dla celów strony www o fragment mojego artykułu
"OSIEDLA UCHODŹCTWA TYBETAŃSKIEGO W INDYJSKICH HIMALAJACH: FUNKCJONOWANIE I ORGANIZACJA":
Wraz z przymusową emigracją Dalaj Lamy XIV i rządu tybetańskiego w 1959 roku do Indii wyemigrowało w tym okresie około 80.000 Tybetańczyków. Uciekali sześcioma głównymi szlakami, które do dzisiaj wykorzystywane są przez kolejnych uchodźców:
- z Tybetu Centralnego przez Sikkim Północny do Kalimpong (60,7% uciekinierów),
- przez Tawang do Assamu (24,3%),
- przez Lohit do Assamu (4,1%),
- przez przełęcze w Himalajach Centralnych do Nepalu (7,9%)
- oraz dwie trasy zachodnie: przez Chamdo do Leh, a stąd do Srinagaru lub Simli (3%). Warto wspomnieć, że w okresie tych 40 lat Tybetańczycy wykorzystują różne nadarzające się okazje, m.in. ucieczki nasilają się zimą, kiedy kontrola chińska jest słabsza. Pod pretekstem pielgrzymki do Góry Kailas (Kang Rimpocze), uciekają starym szlakiem pielgrzymkowo - handlowym ciągnącym się na południe od góry do granicy nepalskiej i indyjskiej. Obecnie popularne są szlaki turystyczne, gdzie Tybetańczycy najmują się formalnie jako tragarze i przewodnicy dla westów, którzy często płacą za nich łapówki strażom chińskim. Rozwinął się wśród Tybetańczyków i Nepalczyków biznes oparty na pośrednictwie przeprowadzania ludzi przez granicę i doprowadzania ich do najbliższego osiedla tybetańskiego.
Tybetańczycy osiedlili się głównie w Himalajach na przydzielonej przez rząd indyjski ziemi, jednakże spore skupisko Tybetańczyków znajduje się również na południu Indii w okolicy Mysore. W latach 60-tych i 70-tych Tybetańczycy w dużej mierze zatrudniani byli przy budowie dróg i mostów oraz przy budowie własnych osiedli. Pod koniec tego okresu zaczęto wprowadzać przygotowany przez Rząd Tybetański Na Uchodźstwie program rehabilitacyjny dla uciekinierów. W latach 80-tych nastąpił rozwój struktur samorządowych osiedli i działalności organizacji pozarządowych, kładziono nacisk na rozwój szkolnictwa, higieny i programy wdrażania nowych zawodów. W latach 90-tych, kiedy wykształcone wprawdzie w szkołach tybetańskich, ale podlegających indyjskiemu programowi edukacji pokolenie rozpoczęło pracę, nasilił się rozwój ekonomiczny poszczególnych społeczności, przybyło wiele nowych inwestycji różnego rodzaju, nastąpił rozwój życia politycznego i społecznego. Obecnie emigracja tybetańska stanowi ponad 121.000 ludzi mieszkających w Azji Południowej, w tym około 100.000 w Indiach, z czego około 4% w Ladakhu, rejonie najbardziej zbliżonym geograficznie i kulturowo do Tybetu.
Zdecydowana większość Tybetańczyków mieszkających w Ladakh pochodzi z sąsiedniego, bardzo słabo zaludnionego Zachodniego Tybetu. W Himalajach indyjskich mieszka ogółem ponad 49.000 Tybetańczyków, z czego ponad połowa poza obozami, w tzw. osiedlach rozproszonych opartych na nieco odmiennych strukturach zarządzania, niż zwarte osiedla (w Nepalu 15.000 tysięcy). Na południu Indii zdecydowana większość mieszka w obozach, co ułatwia przeżycie w zabójczym dla Tybetańczyków nizinnym klimacie podrównikowym. 85% dzieci kształci się w szkołach tybetańskich, a pozostałe w nie-tybetańskich. Obecnie poza terenem Południowej Azji mieszka około 4600 Tybetańczyków. 29% populacji pracuje w rolnictwie (wliczając także hodowlę), 13 % w rzemiośle, głównie w tkactwie dywanów na eksport (główni odbiorcy, to międzynarodowe organizacje pozarządowe, kongresy różnych państw, bogaci sponsorzy, firmy). 29% zatrudnionych jest przy wyrobie odzieży wełnianej i w handlu. Tyle samo osób pracuje w usługach i administracji, w tym także w administracji rządowej. Procent bezrobocia wśród Tybetańczyków wynosi obecnie 18,5%. W porównaniu z innymi grupami uchodźstwa na świecie procent ten jest niski. Wszystkie dzieci mieszkające na terenie osiedli objęte są nauczaniem obowiązkowym do 10 klasy, po której przechodzą do klasy 11 i 12, jeśli uzyskają 40% na testach kończących szkołę podstawową, lub podejmują naukę na różnego rodzaju kursach i w szkołach zawodowych. Z moich informacji zebranych w Himalajach Zachodnich wynika, że około 70% podejmuje naukę w koledżach, z czego połowa wybiera się na studia uniweryteckie.
Ponieważ od wielu lat Tybetańczycy w sposób zaplanowany kładą nacisk na rozwój edukacji (udoskonalanie programów szkolnych, dokształcanie nauczycieli, rywalizacja międzyszkolna, stypendia uznaniowe), w związku z czym, choć sami postrzegają procent osób studiujących, jako niski i niewystarczający, należy stwierdzić, że w porównaniu nawet z niektórymi krajami europejskimi, jest to wynik imponujący. Przypuszczam, że w osiedlach bardziej oddalonych od Dharamsali, szczególnie na południu, ilość młodzieży podejmująca studia jest mniejsza. Klasę 11 i 12 dzieci zazwyczaj kończą w jednej ze szkół w Dharamsali, do których są wysyłane. Na terenie Indii, Nepalu i Bhutanu znajdują się 83 szkoły tybetańskie kształcące około 23.000 dzieci. Część szkół na terenie osiedli podlega rządowi indyjskiemu, tzw. Central Tibetan Schools, a druga część to szkoły autonomiczne zwane Tibetan Children's Village i Tibetan Home Foundation, które zależne są od sponsorów indyjskich i zagranicznych. W latach 80-tych malała fala nowych uchodźców. Jednakże w latach 90-tych z roku na rok rosła. W 1993 roku przybyło z Tybetu około 4500 nowych uchodźców. W przeciągu lat 1994 -1998 44% nowych uciekinierów to młodzi ludzie między 14 a 25 rokiem życia. 17% stanowią dzieci do 13 roku życia. Wiele z nich uciekało bez rodziców, którzy dla lepszej przyszłości swoich dzieci opłacają im ucieczkę z Tybetu, sami pozostając w kraju. Na uchodźstwie dzieci mają szansę na wykształcenie, lepsze życie i możliwość kontaktu z Dalaj Lamą. Mieszkają w szkolnych sierocińcach. 44 % uciekinierów stanowią mnisi i mniszki uciekający przed represjami na tle religijnym i politycznym. Wysyłanie dzieci do Indii jest jak na razie jednym z nielicznych rozwiązań na chińskie prawo ograniczające ilość dzieci w rodzinie.
Każde osiedle tybetańskie zarządzane jest przez wyższej rangi urzędnika, zwanego reprezentantem, który ma do pomocy kilku urzędników, zazwyczaj młodych ludzi świeżo po studiach, którzy przez kilka lat pracują dla administracji rządowej, zanim nie podejmą decyzji o stałej pracy w swoim zawodzie. System taki jest nieformalną zapłatą za inwestycję społeczności w edukację danej osoby. Każde osiedle dzieli się na tzw. plastry, lepiej nazywane tu obozami. Każdy obóz zarządzany jest przez lidera wybieranego przez starszyznę obozu. Kiedy w latach 60-tych przydzielano rodzinom pomieszczenia mieszkalne, obliczono, że w jednym domu powinno mieszkać pięć osób. Według tej zasady rozdzielano zagrody, niekiedy łącząc małe rodziny w jednym domostwie. Obecnie poważnym problemem jest przeludnienie na terenie obozów, gdzie bez zgody administracji indyjskiej nie wolno budować nowych zagród. Zresztą osiedla tybetańskie nie mają prawa ani możliwości poszerzenia terenu obozu o nowe grunty.
Dzięki programowi rehabilitacji i wdrażania uchodźców do nowych warunków, na terenie osiedli rozwinęło się 14 dużych i 8 mniejszych centrów rolniczych, 10 centrów rzemiosła i 21 osiedli rolniczo-przemysłowych. Otwarto 117 klasztorów oraz o ogromnym znaczeniu dla życia społecznego, naukowego i kulturalnego wiele centrów i instytutów, m.in. Instytut Medycyny i Astrologii Tybetańskiej, Biblioteka Prac Tybetańskich i Archiwum, Tybetański Instytut Sztuk Wizualnych, Centrum Sztuki i Rękodzielnictwa Tybetańskiego, zlokalizowane w Dharamsali oraz Centralny Instytut Wyższych Studiów Tybetańskich w Sarnath i Tibet House w Delhi. Największe skupiska tybetańskie w indyjskich Himalajach znajdują się w Himachal Pradesh - w rejonie Dharamsali, w Dheradun, Kullu, Manali, Dalhousie oraz w Ladakh - w Leh i Choglamsar, a także w Himalajach zachodnich - w Darjeeling, Kalimpongu (Zachodni Bengal) oraz w Kangtok, Rumtek i Rabangli (Sikkim).
Poszczególne osiedla są ściśle kontrolowane przez administrację rządową z jednej strony i dotowane przez zbiorowych i indywidualnych sponsorów z drugiej strony. Oczywiście wysokość i ilość dotacji zależy od atrakcyjności turystycznej regionu, w którym znajduje się osiedle i od popularności danego miejsca wśród darczyńców. I tak Choglamsar - obóz znajdujący się 8 km na południe od Leh w Ladakhu - rejonie cieszącym się dużą popularnością wśród turystów, jest świetnie prosperującym ośrodkiem z dużą szkołą sponsorowaną z Zachodu w 80%-tach, z 4-letnią farmą ekologiczną, na której młodzi, dobrze wykształceni Tybetańczycy kształcą starsze pokolenia, jak przestawić się z hodowli na uprawę. Jest wpływowa organizacja Tibetan Environment Network zarządzana przez prężnych 20-to i 30-to-latków organizujących nauczanie dla starszych, wystawy i odczyty, zazwyczaj o treści historyczno-patriotycznej i politycznej, pokazy filmów o Tybecie, chińskiej okupacji i działalności na rzecz Tybetu, spotkania z działaczami. Organizacja ta, to młodzi aktywiści współpracujący z różnymi organizacjami i placówkami badawczymi na świecie i prowadzący własne wydawnictwo. Tu w 1998 roku wybudowano nową świątynię, letni pałac Dalaj Lamy i otwarto centrum kultury bon.
Na terenie osiedla znajduje się również przedszkole i dom starców utrzymywane przez całą społeczność. Rabangla natomiast, to osiedle w Zachodnim Sikkimie, zupełnie pomijane przez turystów. Zresztą, aby móc przebywać w tym osiedlu trzeba w Delhi załatwić sobie specjalne pozwolenia. Taka uciążliwość odstrasza podróżujących. Wieś jest więc prawie nieznana wśród potencjalnych sponsorów. Mieszkańcy borykają się z poważnymi trudnościami finansowymi. Aczkolwiek w roku 1998 otrzymali z Ameryki Południowej duże zamówienie na dywany, których wyrób jest tu głównym zajęciem. Poza małą szkołą, ośrodkiem medycznym i sezonową świątynią, nie ma tu innych ośrodków życia społecznego. (w 1998 i 1999 było "głośno" o Rabangli, ponieważ jeden z sześciu protestujących Tybetańczyków, poprzez głodówkę aż do śmierci, latem 1998 w Delhi, pochodził właśnie z tego osiedla.). Rozwojowi osiedli tybetańskich na całym świecie pomogła panująca od trzech dekad w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych moda na buddyzm i New Age oraz liczne podróże mnichów tybetańskich i działaczy społecznych na Zachód, a także pokojowa działalność Dalaj Lamy.
Dzięki szybkiemu rozwojowi ekonomicznemu tzw. tygrysów azjatyckich: Hongkongu, Korei Płd., Singapuru i Tajwanu, podniósł się dość szybko poziom dochodów mieszkańców tych krajów. Spora część tamtejszej ludności jest buddyjska i swoje nadwyżki finansowe lokuje w formie religijnej daniny w budowę nowych świątyń, klasztorów, szkół, szpitali itp., czy składając zamówienia na rękodzielnictwo wytwarzane w warsztatach na terenie osiedli tybetańskich. Dzięki tym czynnikom znacznie wzrosła w ostatnich latach liczba sponsorów. Jest też spora ilość dotacji od organizacji i obywateli indyjskich. Można wręcz stwierdzić, że system sponsoringu, kierowany przez administrację tybetańską, może nie jest najważniejszy, ale jeden z istotniejszych źródeł finansowania uchodźstwa tybetańskiego.