Kto nam dal Kalendarz

Kto nam dal Kalendarz


Z księgi astronomicznej Henocha

Mądrość nie znalazła miejsca na swe zamieszkanie i jej siedzibą było niebo.
Przyszła, aby zamieszkać wśród synów ludzkich, ale nie znalazła miejsca.
Wróciła na swoje miejsce i zasiadła w pośrodku aniołów. [z księgi Henocha]



O Henochu słyszeli chyba wszyscy, a w szczególności czytający Biblię i zarażeni wirusem "denikenitis". Był jednym z patriarchów żyjących przed potopem. Jego synem był Matuzalem, ojciec Lamecha i dziadek Noego. Nazywany był boskim pisarzem lub pisarzem sprawiedliwości. Był pośrednikiem w rozmowach Boga z "upadłymi" aniołami. Został zabrany do nieba, do siedziby Boga, by po odebraniu nauk wrócić na Ziemię i przekazać "księgi mądrości" ludziom. On przekazał wieść o nadchodzącym potopie i to, że jedynym którego Bóg ocali od zagłady będzie Noe wraz z najbliższą rodziną. Po rocznym pobycie na Ziemi został powtórnie i już na stałe zabrany do siedziby Boga.


Henoch, człowiek błogosławiony i sprawiedliwy, któremu Pan otworzył oczy i obdarzył świętym widzeniem w niebiosach, zabrał głos i powiedział: pokazali mi aniołowie! Usłyszałem od nich wszystko i zrozumiałem to, co zobaczyłem, choć przeznaczone to jest nie temu pokoleniu, lecz pokoleniom dalekim, które dopiero nadejdą.

Chciałbym zwrócić uwagę na specyficzny język księgi Henocha. Jest to język starotestamentowy, prosty i czasem nie do końca zrozumiały. Nasza interpretacja też nie jest bez znaczenia. Proste słowo "widzenie" interpretujemy jako wizjonerstwo czy jasnowidzenie kojarzone przede wszystkim z wróżeniem. Ja to odczytuję jako "naoczny świadek" widzący coś na własne oczy. Czy widzenie senne koniecznie musi być snem? We snie oglądamy coś, co nie dzieje się w rzeczywistości lub nie w czasie rzeczywistym. Z powodzeniem naszym sennym widzeniem może być oglądanie telewizji. Gdyby widzenia senne były rzeczywiście snami, to można odnieść wrażenie, że w tamtych czasach niektórzy ludzie bez przerwy spali.



Droga Słońca - kalendarz

Henoch po "wzięciu" do Nieba odbył swoistą wycieczkę, oglądając Kosmos i samą Ziemię. Wiele z jego przekazu jest mało zrozumiałe. Przekaz o trzech górach - "Ujrzałem tam święta górę, a pod górą, po jej wschodniej stronie była woda płynąca ku południowi.

Ujrzałem po stronie wschodniej inna górę, która była tej samej wysokości, a pomiędzy nimi była głęboka i wąska dolina, w której obok góry płynął potok. Po jej stronie zachodniej była inna góra, która była niższa od tamtej i niewysoka.", nie wiem czemu kojarzy mi się z trzema piramidami w Giza. Dlaczego są góry "święte" i "nie święte"? Czy "święte" góry były "budowane przez "świętych"?

Czytając księgę Henocha nie sposób nie zauważyć, że aniołowie nie mieli, jak dziś się przedstawia, ptasich skrzydeł opuszczonych do dołu i wyrastających z ich ciał . Henoch pisze: "W owych dniach ujrzałem, jak dano dwom aniołom długie powrozy. Przypięli sobie skrzydła i polecieli na północ. Zapytałem anioła mówiąc: "Dlaczego wzięli oni długie powrozy i poszli?" Powiedział do mnie: Udali się dokonać pomiarów.". Istnieją też opisy, że aniołowie mieli po cztery skrzydła? Pewnym wyjaśnieniem zagadki może być postać Marduka z reliefu przedstawiającego walkę z Tiamat. Podobne ułożenie skrzydeł mają wizerunki tzw. "skrzydlatych geniuszów" z reliefów mezopotamskich czy figurka demona Pazuzu. Skrzydła nie zwisają swobodnie w dół, te skrzydła są ułożone na krzyż. Jak z takimi skrzydłami można latać? Oczywiście, że tylko tak jak śmigłowiec. Przypiąć je sobie i polecieć, tak jak opisał Henoch. Przekazać zaś potomnym można było za pomocą symboli - tylko ptasie skrzydła kojarzą się z lataniem.

Księga astronomiczna jest spisanym przez Henocha wykładem, jaki otrzymał od anioła Uriela ("Uriel - jeden ze świętych aniołów, mianowicie gromu i drżenia"). Wykład o Słońcu jest bardzo precyzyjny i choć pisany nie naukowym językiem sprawę wyraża nader naukowo, o czym można się przekonać. Henoch napisał we wstępie: "Księga obrotów świateł niebieskich, stosownie do ich właściwości i klas, zgodnie z ich regulaminem i okresami, ich imionami i miejscem pochodzenia oraz miesiącami. [To wszystko] pokazał mi mój przewodnik święty anioł Uriel. Oznajmił mi wszystkie ich regulacje dokładnie takie, jakie przypadają na każdy rok świata i na wieki, aż nastanie nowe stworzenie, które trwać będzie na wieki.".


Pierwsze prawo świateł jest takie. Światło słońce wschodzi we wschodnich bramach nieba, a chowa się w zachodnich bramach niebios. Widziałem sześć bram, z których słońce wychodzi i sześć bram, w których się chowa. W tychże bramach wschodzi i zachodzi księżyc. [Tak samo] dowódcy gwiazd razem z prowadzonymi przez nich [zastępami]. Jest [ich] sześć na wschodzie i sześć na zachodzie, każda dokładnie na swoim miejscu, jedna koło drugiej. W bramach tych są okna po stronie południowej i północnej. Najpierw wstaje światło większe zwane słońcem. Jego kolistość podobna jest do kolistości niebios. Cale wypełnione jest ogniem dającym światło i ciepło. Wiatr popycha powóz, na który [ono] wstępuje. Słońce zstępuje z nieba i północną drogą powraca na wschód. Jest tak prowadzone, żeby trafiło do właściwej bramy i [znowu] zaświeciło na niebie.

"Sześć bram", to obszar nieba, w szerokości którego następuje wschód Słońca, Księżyca, a także grupy gwiazdozbiorów zaliczanych do Zodiaku (dowódcy gwiazd razem z prowadzonymi przez nich). Za dowódców gwiazd można chyba uznać najjaśniejsze gwiazdy (alfa) w każdym gwiazdozbiorze. Sądząc po "widzeniu" północnej drogi powrotnej Słońca z zachodu na wschód, domyślać się należy wykładu prowadzonego w kosmicznej sali wykładowej.


I tak w pierwszym miesiącu wstaje ono w dużej bramie, mianowicie w czwartej z sześciu bram, znajdujących się na wschodzie. W tej czwartej bramie, z której słońce wstaje w pierwszym miesiącu, znajduje się dwanaście okien, z których, gdy są otwarte, wydobywają się płomienie. Kiedy słońce wschodzi na niebo, to przez trzydzieści dni wychodzi tą czwartą bramą i dokładnie chowa się do czwartej bramy po zachodniej stronie nieba. W tych dniach dzień staje się codziennie dłuższy, a noc staje się coraz krótsza, aż do trzydziestego poranka. W tym okresie dzień jest dłuższy od nocy o 2/9 dnia i wtedy dzień ma dokładnie dziesięć części, a noc osiem części. Słońce wschodzi z czwartej bramy i zachodzi do czwartej bramy.
Potem na trzydzieści poranków powraca do piątej bramy po stronie wschodniej. Wschodzi z niej, a [potem] zachodzi do piątej bramy. Wtedy dzień staje się dłuższy o dwie części i dzień ma jedenaście części. Noc staje się krótsza i dochodzi do siedmiu części.
Następnie słońce powraca na wschód i wchodzi do bramy szóstej. Ze względu na swój znak przez trzydzieści jeden poranków wstaje [z szóstej, wschodniej bramy] i zachodzi do szóstej bramy. W tym okresie dzień staje się dłuższy od nocy i dzień jest podwojeniem nocy. Dzień osiąga dwanaście części, a noc staje się krótsza i osiąga sześć części. Słońce wstaje tak, że dzień staje się krótszy, a noc dłuższa.
Słońce powraca na wschód i wchodzi do szóstej bramy i powstaje z niej i zachodzi przez trzydzieści poranków. Po skończeniu trzydziestu poranków dzień skraca się dokładnie o jedną cześć. Dzień ma wtedy jedenaście części, a noc siedem części. Słońce wychodzi z zachodu poprzez tę szósta bramę i udaje się na wschód.
Następnie przez trzydzieści dni powstaje w piątej bramie. Potem zachodzi ponownie po stronie zachodniej, w piątej zachodniej bramie. W tym okresie dzień maleje o dwie części i dochodzi do dziesięciu części, a noc do ośmiu części. Słońce wschodzi przez tę piąta bramę i zachodzi do bramy piątej na zachodzie.
Wschodzi w czwartej bramie przez trzydzieści jeden poranków zgodnie ze swoim znakiem i chowa się na zachodzie. W tym czasie dzień równy jest nocy. Noc ma dziewięć części i dzień dziewięć części. Słońce wschodzi przez te bramę i chowa się na zachodzie.
Powraca na wschód i wschodzi w trzeciej bramie przez trzydzieści poranków i chowa się na zachodzie w trzeciej bramie. W tym czasie noc wydłuża się, jest dłuższa od [poprzedniej] nocy, a dzień codziennie jest krótszy od [dnia poprzedniego] aż do trzydziestego poranka. Noc osiąga dokładnie dziesięć części, a dzień osiem części. Słońce wschodzi przez trzecia bramę, a zachodzi w trzeciej zachodniej bramie i wraca na wschód.
Słońce wstaje przez druga bramę wschodnią przez trzydzieści poranków i zachodzi w drugiej bramie po stronie zachodniej nieba. W tym dniu noc osiąga jedenaście części, a dzień siedem części. Słońce wschodzi w tym czasie drugą bramą i chowa się do drugiej zachodniej bramy.
Powraca na wschód do pierwszej bramy przez trzydzieści jeden poranków i zachodzi po zachodniej stronie do pierwszej bramy. W tym dniu noc wydłuża się i jest dwukrotnie dłuższa niż dzień. Noc osiąga dokładnie dwanaście części, a dzień sześć części.
Tak wiec słońce skończyło stację swej wędrówki i powróciło ponownie do stacji swej wędrówki. Przechodzi przez [pierwszą] bramę przez trzydzieści poranków i zachodzi po stronie zachodniej naprzeciwko niej. W tym czasie noc staje się krótsza o jedną część (...) osiąga jedenaście części, a dzień siedem części.
Słońce wraca, wchodzi do drugiej wschodniej bramy i powraca wzdłuż tych sekcji swej wędrówki przez trzydzieści poranków, powstając i zachodząc. W tym czasie dzień staje się krótszy, noc osiąga dziesięć części, a dzień do ośmiu części.
W tym czasie słońce wychodzi druga bramą, chowa się na zachodzie, powraca na wschód, powstaje w trzeciej bramie przez trzydzieści jeden poranków i chowa się po zachodniej stronie nieba. W tym czasie noc staje się krótsza i osiąga dziewięć części. Dzień [również] osiąga dziewięć części, [tak że] noc staje się równa dniowi.

Tak wygląda roczna wędrówka Słońca po ziemskim niebie według Henocha. Nie mam tylko pojęcia co to jest "znak" Słońca występujący w miesiącach mających 31 dni. Proszę zwrócić uwagę na podział doby. Suma części dnia i nocy jest liczbą 18. Jeśli długość doby w stopniach (360) podzielimy przez 18 otrzymamy liczbę 20. Czy to jest 1/3 z 60, czy jakaś wskazówka kierująca nas w stronę systemu dwudziestkowego. Dwudziestkowy system liczenia mieli Majowie, a i dziś jego echa pobrzmiewają w liczebnikach Francuzów i Basków. System sześćdziesiętny był stosowany w starożytnej Mezopotamii. Po za tym jak podzielić koło na 18 równych części, nie mając odpowiednich przyrządów?


Rok liczy dokładnie trzysta sześćdziesiąt dni. Długość dnia i nocy oraz krótkość dnia i nocy różne są w zależności od biegu słońca. Dlatego jego wędrówka w dzień staje się dłuższa, a w nocy krótsza. To jest prawo i bieg słońca oraz jego powrót, ilekroć powraca. Sześćdziesiąt razy powraca i pozostaje. Jest to wielkie wieczne światło, które na wieki wieków nazwane jest słońcem. To, które powstaje, jest wielkim światłem, a nazwane tak jest z nakazu Pana ze względu na swój wygląd. Powstaje ono i zachodzi. Nie zmniejsza się ani nie odpoczywa. Dzień i noc wędruje tak na swym wozie. Jego światło siedmiokroć jest jaśniejsze od światła księżyca, ale w rozmiarach oba są równe.

Rok liczy 360 dni? Tak. Podobne kalendarze mieli i Egipcjanie i Majowie, w których na końcu dodawano 5 feralnych dni (w zapiskach Hiszpanów jest wzmianka, że czasem dodawano 6 dni feralnych), stąd wniosek że starożytni doskonale zdawali sobie sprawę z faktycznej długości roku. A u Henocha? Czytamy dalej.


Przywódcy tysiączników stojący na czele całego stworzenia i na czele wszystkich gwiazd kierują również czterema dodatkowymi dniami, które nie są odjęte od całkowitej liczby dni roku. Te [ostatnie] służą dla czterech dni, które nie zostały włączone do liczby dni roku. Z ich powodu ludzie postępują w ich czasie źle, bo te światła faktycznie stoją na pozycjach świata, jedno w pierwszej bramie i jedno w trzeciej bramie, jedno w czwartej bramie i jedno w szóstej bramie. Doskonała harmonia świata spełnia się w oddzielnych trzystu sześćdziesięciu stacjach świata.
Zgodnie z [tą liczbą] słońce podróżuje po niebie, wchodząc i wychodząc przez bramy przez trzydzieści dni z tysiącznikami [wyznaczonymi do] tego porządku gwiazd [i] z czterema dodatkowymi [dowódcami], którzy dzielą rok na cztery części, przewodniczą im i pojawiają się z nimi w czterech dniach. Z ich powodu ludzie postępują błędnie nie wliczając ich do rocznego kalendarza. Mylą się z ich powodu, bo nie znają ich dokładnie. Faktycznie należą one do liczby dni roku i wpisane są weń na zawsze, jeden w pierwszej bramie, drugi w trzeciej, trzeci w czwartej, a czwarty w szóstej. Rok kończy się w trzysta sześćdziesiątym czwartym dniu. Liczba jego jest prawdziwa i odnotowane liczenie jest dokładne, bo Uriel pokazał mi światła, księżyce, święta, lata i dni.

Też są, lecz tylko cztery. Nie ma jednak wzmianki jak je dodawano. Czy po jednym dniu w każdym kwartale, czy "hurtem" na końcu roku. Nie ma też wzmianki o latach przestępnych. Jednak zasadniczy wniosek jaki się nasuwa, o którym nikt nie wspomina to ten, że

ROK PRZED POTOPEM LICZYŁ 364 DNI.

Co może być powodem, że dzisiejszy rok liczy sobie 365 dni i ćwierć dnia? Ziemia w swej drodze dookoła Słońca rokrocznie pokonuje tę samą liczbę kilometrów. Wydłużenie lub skrócenie orbity musiało by skutkować większą lub mniejszą odległością od Słońca, a więc raczej nieobliczalnymi skutkami klimatycznymi. Przyczyn długości doby należy szukać w samej Ziemi. Jeśli policzymy dzisiejszą drogę Ziemi wokół Słońca otrzymamy wynik 8760 godzin (dla 365 dni). Jeśli ten sam czas podzielimy przez 364 dni otrzymamy otrzymamy dobę liczącą 24 godziny i 4,2 sekundy.

Przyjmując założenie (Zajdler, Dzieje zegara), że Ziemia "hamuje" w ruchu obrotowym 0,00164 sekundy na 100 lat, to z obliczeń wynika taka ziemska doba mogła istnieć 25,6 mln lat temu. Czy jest możliwe, że Henoch żył w tak odległych czasach? Prawdopodobnie nie, choć istnieją poszlaki, że życie człowieka na Ziemi, to nie ostatnie kilkadziesiąt tysięcy lat. Hinduskie Wedy mówią o blisko 5 milionach lat. Ślady stóp, uznane przez naukę za fałszerstwa, to 450, 200, 140, 100 i 15 milionów lat temu. Sądzę jednak, że zmiana długości doby jest następstwem "wielkiego uskoku skorupy ziemskiej", zapamiętanego przez ludzkość jako ogólnoświatowy potop.


Kalendarz Henocha


A oto kalendarz sprzed potopu przedstawiony graficznie. Różni się od naszego, przede wszystkim początkiem roku, który u Henocha znajduje się gdzieś w okolicach naszego kwietnia, już po równonocy wiosennej.


http://web.archive.org/web/20070323165152/www.uleszka.net/webacja/henoch/henoch.htm


Co ciekawe taki kształt roku wraca i w dzisiejszych czasach. W podręczniku "Astronomiczne podstawy geografii" Antoniego Opolskiego czytamy:


Najbardziej popularny jest projekt ustalenia ilości dni w roku kalendarzowym na 364. Rok taki składałby się z 4 jednakowych kwartałów po 91 dni. Każdy kwartał miałby jeden miesiąc 31 dni i dwa miesiące po 30 dni, co daje w sumie 13 całych tygodni. Pierwszy dzień każdego kwartału byłby niedzielą i w każdym miesiącu wypadałyby 4 niedziele. Dni miesięcy byłyby na stałe związane z dniami tygodnia. Projekt przewiduje, że 1 dzień w roku 365-dniowym byłby dniem świątecznym, nie wliczonym do żadnego tygodnia i bez żadnej nazwy. Byłby dniem przednoworocznym. W roku 366 dniowym taki sam dzień umieszczano by po ostatnim dniu czerwca. [...] Wewnętrzny podział roku byłby bardziej systematyczny i ujednolicony niż obecnie.

Powrót do boskiego kalendarza? Dziś w dobie "gadających" małp? Jest absolutnie niemożliwe, by wyewoluowany "naukowiec-racjonalista" mógł przełknąć taką obelgę. Dlatego projekt do dziś spoczywa w szufladach ONZ w oczekiwaniu na umieszczenie go w porządku obrad. Widać jednak z tego, że współczesna nauka kochać wyważanie dawno otwartych drzwi.

Wypływa z tego jeszcze jeden bardzo ważny wniosek. Ludziom przekazywano tylko tą wiedzę, która była naprawdę potrzebna. A wiedza potrzebna nam, to wiedza o Ziemi. Bogowie, gdyby uznali to za stosowne, przekazaliby także wiedzę o innych światach (choć i taką można znaleźc) i o budowie pozostałych planet naszego Układu Słonecznego. Jednak główny nacisk położyli na znajomość wiedzy o najbliższym nam otoczeniu. To ma swój sens, bo pokazano i prawa rządzące i zagrożenia dla istniejącego życia tu na Ziemi. Co nam dało dotychczas badanie przestrzeni pozaziemskiej? Nie licząc ofiar w ludziach i strat w sprzęcie kompletnie nic. Ludzkość wydała mnóstwo pieniędzy, zaangażowała najwyższą technologię i straciła czas tylko na to, by tylko domyślać się co istnieje poza Ziemią i tworzyć fantastyczne hipotezy nie mające nic wspólnego z prawdą. Ta lokomotywa nauki nigdy nie ruszy z miejsca, bo cała para poszła w gwizdek. Zapatrzeni w gwiazdy nie zauważymy, że ziemia obsuwa się nam spod stóp.




http://web.archive.org/web/20070323165152/www.uleszka.net/webacja/henoch/henoch.htm




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kto nam urabia opinie
137 A co tam u Janielskich Kto nam skradł święcone Kwiecień 2020
Jak miłe przybytki nam dał
Jak miłe przybytki nam dał 2
Jak miłe przybytki nam dał 2
Jak miłe przybytki nam dał
Dobraczynski J Kto nam urabia opinie
Kto nam urabia opinie
BÓG DAŁ NAM SWEGO SYNA-jasełka, BÓG DAŁ NAM SWEGO SYNA
Makuszynski Kornel Kartki z kalendarza (SCAN dal 1078)
To co dał nam świat
TO CO DAŁ NAM ŚWIA1
To miejsce dal nam nasz Krol
Kto dał NATO prawo do zabicia Kadafiego
To co dał nam swiat Krzysztof Krawczyk
To Co Dał Nam Świat
To co dal nam swiat akordeon
Kto dał NATO prawo do zabicia Kadafiego
ŻYCIE DAŁ NAM BÓG

więcej podobnych podstron