Kto nam skradł święcone
Stali wokół stołu i patrzyli na koszyk wypełniony pokarmami. Za chwilę pójdą całą gromadą do kościoła, by tam ksiądz poświecił pisanki, chleb, kiełbasę, sól, chrzan, ciasto, ser, miód…
- Chyba już wszystko mamy - powiedziała Magda.
-Włóżmy jeszcze baranka i paschalik - polecił Tata. -To przecież prócz pisanek najważniejsze symbole wielkanocne.
-Co to są symbole? - zapytał Jasiek.
-Symbole to takie rzeczy lub znaki, które coś lub kogoś przypominają.
Baranek z białą chorągiewką i namalowanym czerwonym krzyżem i paschalik przypominają nam Pana Jezusa Zmartwychwstałego.
- A pisanki nowe życie - pochwaliła się swą wiedzą Magda.
- Nowe życie? - Jasiek nie zrozumiał.
- No takie, które będzie po śmierci, po Zmartwychwstaniu. Bo my też kiedyś zmartwychwstaniemy jak Pan Jezus - wtrącił się Kuba.
-Właśnie tak! - potwierdził Tata. - A teraz pośpieszmy się, bo nie zdążymy do kościoła i ksiądz z wodą święconą nie będzie na nas czekał.
Byli gotowi już po dziesięciu minutach, a po pół godzinie siedzieli w kościele pełnym ludzi. Wszyscy oczywiście trzymali w rękach koszyczki. Gdy ksiądz wyszedł z zachrystii z wodą święconą i kropidłem najpierw się pomodlili, a później ksiądz poprosił, aby wszyscy podnieśli swoje koszyki i pokropił znajdujące się w nich pokarmy.
-Tymi poświęconymi pokarmami będziecie się jutro dzielić przy świątecznym stole - powiedział ksiądz.
Wychodzili z kościoła uśmiechnięci i szczęśliwi. Małgosia na chwilę zatrzymała się, żeby zawiązać sznurowadło i postawiła koszyk ze święconką na schodach. Mama w tym czasie układała Dominika w wózku, Magda niespodziewanie spotkała Agnieszkę i miała jej strasznie dużo do powiedzenia, Jasiek biegał wzdłuż kościelnego ogrodzenia, a Tata rozmawiał z księdzem.
- Wracamy? - zawołała Mama i wtedy usłyszała przerażony głos Małgosi:
- Ktoś ukradł nasz koszyk!
- Jak? Gdzie? Kiedy? - Tata szybko pożegnał się z księdzem.
-Jeszcze przed chwilą stał tu na schodach - rozpłakała się Małgosia.
Ale na schodach, ani nigdzie indziej koszyka nie było. Tylko jakiś nieznany pies biegał w kółko merdając ogonem i skomląc cicho. Nagle ten pies chwycił Tatę za dół płaszcza i zaczął ciągnąć go w kierunku jakiegoś bloku.
- Czego chcesz psinko? - próbowała zrozumieć psiaka Mama. - Gdzie pana ciągniesz? Co chcesz mu pokazać?
-Może ktoś potrzebuje pomocy? - domyślił się Tata i pobiegł za psem. Za nim Magda, Kuba i Jasiek. I Mama z Dominikiem i Małgosią też!
- A nasz koszyczek? - nie przestawał płakać Małgosia.
- Zaraz wrócimy i poszukamy - pocieszyła ją Mama.
Pies zaprowadził ich do bloku. Poszli za nim schodami w dół, do piwnicy. Mama z Dominikiem na rękach i Małgosią też. W piwnicy było ciemno, tylko na końcu korytarza tliło się jakieś światełko.
- To chyba nasz paschalik! - zdziwiła się Mama, gdy podeszli bliżej światła.
-I nasz koszyczek! - ucieszyła się Małgosia. - Jak on się tu znalazł?
To prawda, na małym, pomalowanym ciemną farbą okienku stał paschalik, a obok baranek z chorągiewką. A pod okienkiem na drewnianej skrzynce siedziała jakaś staruszka trzymając chleb i kiełbasę w ręku.
- To nasza święconka! - zawołała z wyrzutem Małgosia - Niech pani nam ją odda!
Staruszka przestraszyła się, zasłoniła twarz rękoma.
- Przepraszam - wyszeptała. - Nie wiedziałam, że to wasze. Moja Frotka przyniosła mi ten koszyczek przed chwilą. Bo wiecie… ja od wczoraj nic jeszcze nie jadłam…
W piwnicy zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Małgosia od razu przestała płakać.
- Proszę sobie jeść spokojnie - powiedziała po chwili Mama. - A jutro rano zapraszamy panią do nas na świąteczne śniadanie. Zaraz podam pani nasz adres.
W oczach staruszki pojawiły się łzy.
- Dziękuję. Przyjdę na pewno. A koszyczek proszę zabrać, chleb i kiełbasa mi do jutra wystarczą. Tylko, ja nie jestem sama - staruszka pogłaskała Frotkę po grzbiecie, a ta polizała jej pachnącą kiełbasą rękę.
- Frotkę oczywiście też zapraszamy ! - powiedziała Mama wywołując tym zaproszeniem okrzyk radości Magdy, Kuby, Jaśka i Małgosi też.
-To już wiemy kto nam skradł koszyczek - powiedziała Mama, gdy wracali do domu.
- Kochana złodziejka! - roześmiała się głośno Małgosia, a po cichu zapytała - Mamusiu, a czy psy też mogą jeść święcone?