Jak jednorożce
Niedzielny poranek zaskoczył wszystkich nagłą burzą. Spędzili nad jeziorem już kilka słonecznych dni i dopiero dzisiaj niebo pokazało im swoją groźną twarz. Najbardziej bała się Justyna, kuzynka Magdy, Kuby i Bliźniaków, która razem z Janielskimi spędzała w tym roku wakacje. Siedziała teraz w kącie z zamkniętymi oczami i palcami wetkniętymi do uszu.
- Pomódlmy się - poprosiła Mama stawiając na stole zapaloną świeczkę.
- Chyba to nie koniec świata! - zaśmiał się Kuba.
- Pewnie nie, ale lepiej zawsze trzymać się Pana Jezusa niż trząść ze strachu.
- Prawdziwy potop jak za Noego - Tata ostrożnie wyjrzał zza firanki na zalane wodą podwórko - albo jak te fale na morzu po którym szedł Pan Jezus do łodzi z uczniami.
- No! - Kuba przypomniał sobie słowa Ewangelii - Apostoł Piotr wtedy ruszył po wodzie ku Niemu, ale zwątpił i zaczął się topić. I wtedy Pan Jezus podał mu rękę i go uratował.
Nagła błyskawica i jednoczesny grzmot silniejszy od innych sprawił, że szyby w oknach zabrzęczały a drewniane ściany zatrzeszczały niebezpiecznie
Justyna otworzyła oczy i wyjęła palce z uszu.
- Ratunku! - wrzasnęła ogarniętą strachem.
- Zaufaj Jezusowi - zawołała Mama - On potrafi uciszyć najgroźniejszą burzę.
Po jakimś czasie burza uspokoiła się, ulewa zamieniła się w deszczyk a zza chmur nieśmiało wyjrzało słońce.
- To teraz biegiem do kościoła - zakomenderował Tata.
Ubierali się w pośpiechu.
- Pamiętajcie o pelerynach i kaloszach - upominała Mama.
Fajnie szło się po kałużach, fajnie, gdy krople deszczu stukały o kaptury i parasole.
- A gdzie Justyna? - zapytała nagle Mama.
- Chyba się jeszcze stroi! - uśmiechnęła się Magda - powiedziała, że musi wyglądać ładnie. Nawet w kościele. I że przez tę burzę nie zdążyła sobie przygotować ubrań!
- Przed chwilą się trzęsła ze strachu a teraz myśli tylko o wyglądzie! - Tata chyba się trochę zdenerwował.
- Bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj nie wie się! - zanucił Kuba wskakując do największej z kałuż.
-Pan Jezus nie będzie na takiego jednorożca czekał - zażartowała Mama.
- Jednorożca? - zdziwiła się Magda - przecież jednorożce chyba już dawno wyginęły.
- No właśnie, a wiesz dlaczego? - Mama uśmiechnęła się filuternie.
- Dlaczego? - teraz i Kuba nadstawił ciekawie uszu.
- Jest taka legenda, która mówi, że gdy przed potopem Noe zbierał zwierzęta do Arki to jednorożce chciały być z nich najpiękniejsze. Czesały więc swoje ogony, polerowały rogi, poprawiały grzywy. Kiedy zaczął padać deszcz Noe krzyczał na nie, by się pośpieszyły, ale one wciąż były niegotowe. Przeglądały się w kałużach a ponieważ wody wciąż przybywało i przybywało wspinały się coraz wyżej i wyżej. W końcu Noe zamknął okna i drzwi Arki i zmartwiony odpłynął.
- A jednorożce? - szepnęła Małgosia
- No cóż! - zamyśliła się Mama - wszystkie się potopiły.
Kiedy zbliżyli się do kościoła znów zagrzmiało. Zanim jednak rozpadało się na dobre siedzieli już w ławkach. Denerwowali się, bo błyskawice znów przecinały niebo, krople deszczu waliły o dach z coraz większą siłą a Justyny nie było widać. Nagle drzwi od kościoła otworzyły się i stanęła w nich Justyna. Miała posklejane włosy, zmoczoną sukienkę i ubłocone sandały.
- Jednak wolałam przybiec niż się znów przebierać- szepnęła siadając obok Magdy. Mama zaraz zarzuciła jej na ramiona swój sweter a na głowę apaszkę. Po chwili wyszedł z zachrystii ksiądz, popatrzył na twarze wiernych i powiedział.
-A my jak w Arce Noego, bezpieczni i spokojni choć za oknem burza szaleje. Mam nadzieję, że wszyscy zdążyli.
- Wszyscy, wszyscy - szepnęła Magda do Justyny - tylko jednorożce zostały.
- Jakie jednorożce ? - nie zrozumiała Justyna.
- Takie tam, głupie, co myślały tylko o swoim wyglądzie, a nie o tym, by się ratować. A wystarczyło tylko wejść na Arkę, albo jak Apostoł Piotr podać rękę Jezusowi.