Burza
- O Boże! - Mama przytuliła się do Taty - to chyba tornado!
- Ależ skąd! - pocieszył ją Tata - to normalna burza, może tylko bardziej gwałtowna niż zazwyczaj.
Wracali właśnie rowerami z zakupów, gdy nadciągnęły czarne chmury i wiatr rozszalał się jak stado mustangów na prerii. Jasne zygzaki piorunów rozświetlały niebo a zerwane z drzew gałęzie i liście latały im tuż nad głową. To była pierwsza wakacyjna burza w tym roku.
- Jak oni sobie bez nas poradzą?- szeptała Mama.
Oparte o drzewo rowery pozostawili przy drodze a sami przykucnęli w redlinie na polu. Tu nie dosięgnie ich chyba piorun, ani nie przygniecie upadające drzewo.
- Po cośmy dziś wyjeżdżali? - jęknęła Mama .
-Sama wiesz, ze skończyły się zapasy jedzenia. Kto zresztą mógł przewidzieć, że się tak nagle rozpada - Tata objął Mamę ramieniem. Pierwsze krople deszczu stuknęły o ziemię, by za chwilę zamienić się w prawdziwą ulewę.
- Może zadzwonię do Kuby? - Mama wyjęła komórkę- poproszę, żeby pozamykał okna.
- Nie. Telefon lepiej wyłączyć - Tata jak zwykle był rozsądny - a Kuba sobie poradzi. To mądry chłopak.
- Może i mądry - powiedziała Mama kuląc ramiona i kucając w dołku - ale nie zawsze odpowiedzialny. Ostatnio wypłynęli z Jaśkiem rowerem wodnym na środek jeziora i nie wzięli kapoków. Jasiek nie umie pływać i gdyby tak wpadł do wody to nawet taki chojrak jak Kuba by go nie uratował.
- Kuba obiecał, że to się już nie powtórzy.
-Trudno jednak przewidzieć jego pomysły. Ta zabawa przy ognisku też mogła źle się skończyć
- Sam się przeraziłem jak zobaczyłem te skoki przez ogień. W Janosika się chciał zabawić. Maluchy do tego wciągnąć. Spuściłem go z oka tylko na chwilę a już dzieciaki biegały z płonącymi gałązkami. A obok las. O pożar nietrudno.
- Żeby tylko teraz mu nic głupiego do głowy nie wpadło - Mama przeraziła się na nowo.
-Kuba nigdy dwa razy nie popełnia tego samego błędu - pocieszał Mamę Tata
- Jak ta burza długo trwa- Mama nadal była niespokojna. Ale zaraz zaczęło się wypogadzać. Wiatr przycichł, pioruny oddaliły się a krople deszczu zrobiły się mniejsze i rzadsze. Pobiegli do swoich rowerów. Ruszyli jak najszybciej mimo chlupoczącej w butach wody i mokrych włosów zasłaniających oczy. Mama pierwsza dopadła do drzwi.
- Mama wróciła - Małgosia pomachała jej ręką zza stołu - a my się wcale nie baliśmy tej burzy wiesz?
- Nie ? - Mama stąpała ciężko robiąc mokre ślady. Spokój zaczął powracać do jej serca.
- Bo i czego ? - Tata pojawił się na progu - okna pozamykane, telewizor wyłączony, obrazek z Aniołem na stole .
-Kuba powiedział, że Anioły to najlepsi Opiekunowie. One przepędzają strach - Jasiek wpatrywał się w starszego Brata jak jeszcze niedawno w Tatę
- Kuba sam jest jak Anioł - Magda puściła bratu oczko- Gdyby nie on to byśmy tu powariowali z niepokoju.
- Przecież pilnowały was Anioły - Tata spojrzał na nich uważniej
-Ale baliśmy się o was - Kuba szybko wyjaśnił słowa Jaśka - zwłaszcza o Mamę Ona tak bardzo boi się burzy.
Rozbawili się tym stwierdzeniem Kuby, roześmieli się radośnie. Jasiek z Gosią zaczęli podskakiwać jak młode źrebaki.
- Jaka ogromna tęczą - krzyknął nagle Tata otwierając okno. Wyskoczyli więc na dwór prosto w kałuże w których odbijało się błękitne niebo, i ta odkryta przez Tatę tęcza i zielone gałązki sosny rosnącej tuż przy płocie.
-Jak tu pięknie - szepnęła Mama unosząc ramiona do góry.
-Trzeba za wszystko podziękować Panu Bogu - powiedział Tata - to wszystko Jego Dar dla nas
- Za burzę też? - pisnęła Małgosia
- I za burzę i za jezioro i za to wczorajsze ognisko - wyliczał Tata - bo choć czasem bywa niebezpiecznie to przecież wszystko cieszy oko i duszę
- Jakiś ty mądry - powiedziała Mama i tak ciepło spojrzała na Tatę, jakby w oczach miała dwa słoneczka. A każde prawie tak jasne jak to po burzy…