Urodziny Prababci
Obiad ciągnął się już chyba ze dwie godziny. Maluchy się nudziły. Magda z Kubą też. Inni kuzyni i kuzynki chyba także. Magda wolałaby w teraz poplotkować z Agnieszką, a Kuba jechać gdzieś z kolegami nad wodę. Ale Mama i Tata słyszeć nie chcieli o tym. Osiemdziesiąte urodziny prababci Marylki były ważniejsze od jakichś zabaw z rówieśnikami. No i przy okazji mieli odnowić kontakty z kuzynami i kuzynkami. Niektórych nie widzieli kilka lat.
-Jejku, kiedy się skończy to siedzenie przy stole - mruknęła Magda do Kuby wiercąc się na krześle.
Prababcia albo usłyszała co Magda mówi, albo wyczytała tę jej skargę z ust bo uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
-A lećcie wy sobie trochę na podwórko, co tu będziecie cały dzień ze starymi siedzieć!
Posłuchali prababci. Chłopacy znaleźli w rogu podwórka piłkę i zaczęli ją kopać, a dziewczyny narwały mleczy rosnących przy płocie i zaczęły pleść wianki. Nagle zbyt mocno kopnięta przez Kubę piłka poszybowała do góry i upadła daleko za płotem. Dobrze, że w płocie była furtka, więc Kuba bez trudu pobiegł tam, ale zamiast wrócić szybko z piłką, to usłyszeli jego zdumiony głos;
- Chodźcie zobaczyć co znalazłem.
Pobiegli. Jakież było ich zdziwienie, gdy w ukryciu kilku starych brzóz zobaczyli drewnianą kapliczkę z wyrzeźbioną figurką Matki Bożej. Obok także na drewnianej konstrukcji zawieszony był niewielki dzwon. Kuba delikatnie pociągnął za zwisający sznurek. Dzwon był stary i zaśniedziały, ale wciąż dźwięk miał piękny i głęboki.
- Zobaczcie jeszcze tu! - zawołała Magda pokazując drewniane półeczki przymocowane do brzóz. Na nich stały drewniane Anioły. Na jednym skrzydle każdego z nich było wyryte jakieś imię: Franio, Ludwiczek, Władzio, Kazio, Krysia, Basia, Gabrysia…
- Jakie to wszystko tajemnicze! - westchnął Kuba
- Ciekawe kto tę kapliczkę tu postawił tak blisko prababci domu - zamyśliła się Magda.
- To pradziadek Stanisław - usłyszeli nagle głos prababci za swoimi plecami. Odwrócili się. Stali tam wszyscy. I prababcia Marylka, i babcie i dziadkowie i Mama i Tata, i wszystkie ciocie i wujkowie.
- Usłyszeliśmy dźwięk dzwonu - w oczach prababci znów pojawiły się łzy. - Mój Stasio tak zwoływał ludzi na modlitwę. Na majowe, na różaniec i na inne Maryjne nabożeństwa. Gdy umarł, to jakoś o tym zapomnieliśmy.
- A te Anioły? - ciekawość Magdy rosła z minuty na minutę.
- Pradziadek rzeźbił różne takie świątki, aniołki, figurki. Rozdawał je obcym dzieciom, bo sami swoich długo nie mieliśmy. I pewnego razu pradziadek wymyślił, że postawi tu kapliczkę z figurką Matki Bożej i że będziemy się do Maryi modlić o dziecko. I Pan Bóg chyba przez Maryję nam pobłogosławił. I pojawił się Franio…
- A! To dlatego na skrzydle jednego z Aniołów jest wyryte: Franio…- dopowiedziała Magda.
- Właśnie tak. Ten Anioł był podziękowaniem za Frania, następny za Ludwiczka, później za Władzia, Kazia, Krysię, Basię, Gabrysię… Franio zginął na wojnie, Kazio wyemigrował do Ameryki, Władzio umarł w zeszłym roku, ale dziadek Ludwiczek, babcia Krysia, Basia i Gabrysia są tu z nami - oczy prababci znów zaszły łzami.
-Jakie to wszystko ciekawe - westchnęła Magda - prababciu opowiedz nam jeszcze coś o nich więcej.
-Opowiem, opowiem, tylko niech ktoś skoczy do domu, tam w szufladzie komody jest album ze zdjęciami. No i koce by się jakieś przydały, usiądziemy sobie u stóp Maryi, powspominamy, pomodlimy się, nacieszymy sobą.
Siedzieli później zasłuchani w prababci opowieści zupełnie jak zaczarowani. Słońce już zachodziło za lasem, a im wciąż tych opowieści było mało. Ale prababcia była już zmęczona, więc na pożegnanie odmówili Anioł Pański i poszli spać, niektórzy do domu, inni na strych, jeszcze inni do stodoły.
- Muszę to wszystko spisać - zwierzyła się Kubie Magda - nie wiedziałam, że w naszej rodzinie tyle ciekawych rzeczy się działo. I że jest nas tak dużo. I że wszyscy mamy tą samą prababcię i tego samego pradziadka. Myślałam że będzie nudno, a jest tak interesująco.
- A ja zajrzę jutro do pradziadkowej drewutni, podobno są tam jeszcze narzędzia i kawałki drewna, może uda mi się wystrugać jakiegoś Anioła?
-A gdybyśmy tak wystrugali z kuzynami tyle Aniołów ile nas w rodzinie? - rozmarzyła się Magda. - To by dopiero się pradziadek Stanisław w niebie ucieszył!