Czujne serce i roratki
Było jeszcze ciemno kiedy wracali z Tatą z Mszy Roratniej.
-Ciekawe, czy będzie biało na Święta - zastanawiała się Magda.
- Musi być biało!-tupnęła nogą Małgosia. - Przecież Mikołaj przyjeżdża saniami po śniegu.
- Ty już o świętach i Mikołaju, a ksiądz dziś mówił o czekaniu na Pana Jezusa - powiedział tak jakoś smutno Tata. - I martwił że jest nas w kościele tak mało. Kiedyś kościół na Mszy Świętej w Adwencie pękał w szwach, a roratkę symbolizująca Maryję i przyjście Chrystusa miało w rękach każde dziecko, a dziś…ech…- westchnął Tata.
- A bo u nas w klasie chłopaki mówią, ze to za wcześnie, że zimno, że spać się chce.
-A dziewczyny, że im się fryzury potargają, kurtki zmokną, buty pobrudzą.
- Takie tam wymówki! - jeszcze bardziej posmutniał Tata. - Dorosłym też się nie chce. Mówią, że zalatani, zapracowani, pomęczeni.
- A może udałoby się ludzi z domów jakoś wyciągnąć? - myślał głośno Kuba.
- Jak? Na smyczy jak psy? - zdziwił się Jasiek.
- He, he, he - zaśmiał się Kuba. - No nie, ale gdyby tak dać im roratkę to wtedy może by poszli za światłem jak Izraelici za słupem ognia.
Tata popatrzył na Kubę z podziwem. Magda też.
- Tylko skąd my tyle roratek weźmiemy? - zmartwił się Jasiek.
- Zrobimy sami! A co! nasze ręce sprytne, zwinne, pracowite!
- Zwinne, sprytne, pracowite! - podchwycili za Kubą i od razu im się wesoło i radośnie na sercach zrobiło.
Przez cały tydzień robili więc te roratki i chodzili od drzwi do drzwi i rozdawali je, i tłumaczyli co znaczą, i zachęcali, żeby całymi rodzinami, żeby razem, żeby budzić rano jeden drugiego.
Oj, radość wielka u Janielskich zagościła. Tylko Magda się trochę smuciła, bo drzwi od mieszkania pod dwunastką w ostatniej klatce były wciąż zamknięte ilekroć do nich pukała. Magda zostawiła tam roratkę na wycieraczce, ale ta roratka stała tam już trzeci dzień i nikt jej nie zabierał do środka.
- Może tam mieszka jakiś bezbożnik ? - martwiła się i po raz nie wiadomo który biegła by sprawdzić tę roratkę na wycieraczce. Ale roratka stała, a za drzwiami było cicho jak makiem zasiał. Więc w końcu Magda poprosiła o pomoc Tatę. I Tata się dowiedział, że tam mieszka taki starszy pan Ludwik, zupełnie sam i że inni sąsiedzi też go rzadko widują, a ostatnio wcale. Tata pukał i pukał do drzwi o wołał: panie Ludwiku, panie Ludwiku! Ale za drzwiami znów cisza. Wtedy Tata poszedł do dozorcy, a ten miał zapasowe klucze i otworzył te zamknięte drzwi. I wtedy zobaczyli pana Ludwika. Siedział na fotelu i patrzył w jeden punkt na ścianie. I strasznie im się na sercu zrobiło bo myśleli że pan Ludwik nie żyje. Ale pan Ludwik zamrugał nagle powiekami i wyszeptał: - Idźcie stąd. - I zaczął płakać.
Tata poprosił pana dozorcę i wzięli razem pana Ludwika pod ręce i zaprowadzili go do mieszkania Janielskich. Magda zabrała roratkę i za nimi. Mama w domu zrobiła panu Ludwikowi kanapki z szynką i herbatę z cytryną a Tata opowiedział, jak to Magda biegała co chwila pod jego drzwi, żeby mu dać tę przez siebie zrobioną roratkę. Pan Ludwik jadł i płakał i patrzył na Magdę przez te swoje łzy i co chwila szeptał:
- A ja już przez tą swoją samotność nie chciałem ani jeść, ani pić, ani żyć! Gdyby nie ty dziewuszko to już pewnie bym do życia nie wrócił.
- Czujne serce ma nasza Magda - cieszyła się Mama.
Policzki pana Ludwika zaróżowiły się i oczy pojaśniały. A następnego dnia powędrował z wszystkimi do kościoła. Z tą roratką Magdy w ręku.
Ksiądz promieniał z radości widząc kościół wypełniony ludźmi po brzegi. A pan Ludwik uśmiechał się do znajomych, bo przecież nagle okazało się że prawie wszystkich zna i wcale nie musi być taki samotny. I jeszcze tego ranka spotkała ich jedna niespodzianka. Kiedy wyszli z kościoła powitał ich bielutki, puszysty śnieg spadający z nieba prosto na ich głowy.
- A jednak Święta będą białe - szepnęła zachwycona Magda kładąc się na śniegowej kołderce i rozpościerając szeroko ręce.
- Wyglądasz jak Anioł - pan Ludwik popatrzył na Magdę ciepło - i jak Anioł masz takie cudownie czujne serce!