Rozanielony Anioł

Kuba człapał po schodach ciągnąc za sobą pusty worek po prezentach. Pod czerwoną mikołajową czapą włosy kleiły mu się od potu. Radość jaką miał w sobie niedawno wyparowała nagle jak kałuża w upalny dzień. Jeszcze godzinę temu prośba Taty wydawała mu się fantastyczna

- Kuba- Tata wyrwał się na kilka minut z narady, by zadzwonić do domu - obiecałem Jurkiewiczom, ze wpadnę dziś do nich przebrany za Mikołaja, ale nie mogę. Musisz mnie zastąpić.

- Hura !!! - Kuba podskoczył z radości - to będzie prawdziwa frajda

- Strój i prezenty są w szafie. Tylko się pospiesz, bo oni za godzinę wyjeżdżają w góry.

Zaraz więc Magda pomogła mu się przebrać, przykleiła mu wąsy z waty i umocowała brodę.

- O! Święty Mikołaj do nas zawitał - pan Jurkiewicz powitał Kubę w drzwiach. Dwójka jego dzieci zaraz rzuciła się na Kubę jak na długo oczekiwaną zdobycz. Chłopiec pociągnął za worek aż wszystkie prezenty wysypały się na podłogę. Zabałaganiło się w pokoju. Sznurki, papiery, kartoniki fruwały po pokoju jakby targał nimi huragan

- A wóz strażacki? - mały zbliżył się do Kuby z groźnym marsem na czole- ja chcę wóz strażacki - zawołał histerycznie

- Franusiu - pani Jurkiewiczowa zapiszczała słodkim głosem - przecież dostałeś tyle prezentów od Mikołaja. A ta wywrotka jest taka śliczna i taka droga

- Nie lubię wywrotek - nie dawał się uspokoić Franuś - idź po wóz strażacki- krzyknął rzucając samochodzikiem w Mikołaja- Kubę. Kuba poczuł ból w nodze . Zaczął wycofywać się do przedpokoju

- Wybacz chłopcze- pan Jurkiewicz wsunął mu do kieszeni banknot - może rzeczywiście powinniśmy mu kupić tę wywrotkę .

Człapał więc teraz Kuba po schodach jak wygnany Anioł. Pieniądze w kieszeni parzyły go jak by były kradzione.

- A co to za smutna mina? - pani Zawadzka uśmiechnęła się do Kuby przerywając mycie korytarza. Przez uchylone drzwi wystawały ciekawskie buzie jej najmłodszych latorośli

- To do nas? Do nas? - dziewczynce z kitką na głowie zaokrągliły się oczy. Pani Zawadzka posmutniała nagle

- Nie do nas - powiedziała - do nas Mikołaj przyjdzie na drugi rok. Dziś na pewno przyniesie lekarstwa dla taty. One są ważniejsze- dodała zagarniając swoją gromadkę do mieszkania.

Kubę nagle olśniło. Przecież to cud, ze on akurat tu, z tymi pieniędzmi, pod tymi drzwiami. Musi coś zrobić, coś postanowić. Może zapuka i da im te swoje zarobione pieniądze! E! Pani Zawadzka może ich nie przyjąć. Ale prezentów od Mikołaja na pewno nie odmówi. Więc Kuba tak jak stał w tym mikołajowym stroju, z przyklejoną brodą i wąsami rzucił się znów w dół po schodach. Czerwony długi płaszcz plątał mu się między nogami, ale on nie zważał na nic. Myślał tylko o tym, jaką niespodziankę sprawi tym małym.

Po godzince znów pojawił się pod znajomymi drzwiami

- To ty?- pani Zawadzka zdziwiła się - nie zamawialiśmy Mikołaja

- On się sam zamówił - oczy Kuby iskrzyły jak gwiazdy- Czy są tu jakieś dzieci? - zagrzmiał grubym głosem wpychając się delikatnie do środka.

Maluchy obstąpiły go kołem. A on zaczął wyjmować z worka prezenty

- Jaki śliczny - najstarsza dziewczynka przytuliła nowy piórnik do policzka

- O takim marzyłam - śliczny golasek wpadł w ramiona Pyzy.

- Grzybobranie? - chłopczyk ze sterczącą grzywką już rozkładał grę, ustawiał pionki..

- Kto tam przyszedł ? - głos z drugiego pokoju był cichy, słaby

-To Swięty Mikołaj - pani Zawadzka pociągnęła Kubę za rękaw- chyba przyprowadził go jakiś Anioł

Pan Zawadzki leżał w łóżku. Skinął Kubie głową na powitanie. A później po obu stronach jego oczu zalśniły łzy jak małe brylanciki

- Niech ci Bóg błogosławi -szepnął i Kuba poczuł jak do jego serca wlewa się dziwna słodycz. I zaraz potem ta Mała z kitką wspięła się na palce i objęła go mocno swymi pulchnymi paluszkami.

Kuba westchnął rozanielony. Jego Anioł pewnie też. No bo kto by się nie rozanielił widząc takie małe, przeogromne szczęście…