Prawdziwy rycerz
- Kuba! Co ci się stało!? - Mama z niepokojem spojrzała na twarz syna. Siniak przy jego oku wyglądał jak ogromna fioletowa śliwka.
- Nic takiego - Kuba podbiegł do lustra - Taki tam przypadkowy kuksaniec.
- Przypadkowy kuksaniec? - tata zawsze wszystko słyszał choć pracował w drugim pokoju.
- Chyba nie powiesz, że wdałeś się w bójkę - mama już wyjmowała z zamrażalnika kostki lodu. Może zimny okład zmniejszy obrzęk i ból - Są inne sposoby rozwiązywania konfliktów.
- Ja? W bójkę? Nigdy w życiu - Kuba stuknął się w piersi zwiniętą w pieść dłonią.
- To jak wytłumaczysz to tutaj? - tata wskazał palcem miejsce do którego mama już przyłożyła zawinięty w ściereczkę lód.
- Musiałem rozdzielić takich dwóch, co się bili
- Nikt was nie pilnował?
- To było po szkole. Wracaliśmy inną drogą, Żeby odprowadzić Piotrka i zobaczyć przez parkan jego owczarka niemieckiego. Wtedy to się zaczęło
- Co się zaczęło. Mów jaśniej - mama traciła cierpliwość.
- Ta cała chryja.
- Jaka chryja ?- tata usiadł przy kuchennym stole. Teraz już Kuba nie będzie mógł się wymigać półsłówkami.
- Bo tam przy tej drodze stoi krzyż z Panem Jezusem.
- I to Pan Jezus namówił was do bijatyki - tata popatrzył drwiąco na Kubę
- Nie! - Kuba zrozumiał przytyk ojca - Zaczęło się tak, że Piotrek ukląkł przy tym krzyżu i się przeżegnał. Powiedział, że on zawsze tak robi jak tędy przechodzi.
- Pięknie - uśmiechnęła się mama - prawdziwy z niego chrześcijanin.
- Ale Maciek zaczął się śmiać z Piotrka, że klęka przed kawałkiem drewna i ołowianej figurki. Na to Piotrek, że to dla niego nie jest tam jakiś kawałek drewna, tylko Święty Znak i że ta ołowiana figurka przypomina mu Chrystusa, którego kocha. Dlatego to klękanie.
- Jaki mądry ten twój kolega- mama nie przestawała się uśmiechać.
- Mądry, ale nie wytrzymał.
- Czego nie wytrzymał?
- Napięcie nie wytrzymał. Bo Maciek zaczął sobie drwić z Pana Jezusa. Ze jak jest prawdziwym Bogiem to może zejść z tego krzyża i to udowodnić. To on wtedy też uklęknie przed Nim. Próbowaliśmy go uciszyć. To znaczy Piotrek próbował i ja. Bo Grzesiek to się tylko śmiał.
- Skąd więc ten siniak? - tata przypomniał sobie początek rozmowy.
- No właśnie mówię, że Piotrek nie wytrzymał. Rzucił się z pięściami na Maćka. Od razu się zakotłowało pod tym krzyżem. Pan Jezus nie był z tego zadowolony. Miał taką strasznie smutną minę.
- Każdy by miał - mama pokiwała głową - A ty synku zamiast im wytłumaczyć, że źle robią sam włączyłeś się do bójki
- Nie, nie! - Kuba machnął ręką aż ściereczka z lodem upadła na podłogę. - Ja stanąłem tylko pomiędzy nimi. I krzyknąłem, że zamiast robić taki cyrk przy krzyżu mogą bić mnie. Ze każde takie uderzenie to będzie tak jakby samego Pana Jezusa policzkowali.
Mama zaniemówiła.
- Chyba to nie pomogło? - szepnęła podnosząc z podłogi lód - któryś cię jednak uderzył.
- Maciek. Ale zupełnie niechcąco. Po prostu nie mógł zatrzymać rozpędzonej ręki. Tak mi powiedział, gdy mnie później przepraszał.
- Nie mógł zatrzymać ręki? - zdumiała się mama - niewiarygodne!
- Ja mu wierzę. Bo później ukląkł z nami pod krzyżem. I sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Co sobie wyjaśniliście?
- Piotrek powiedział że skoro Pan Jezus ma takich obrońców to i on chce do nich dołączyć. I że mu naprawdę zaimponowałem.
-Nam też zaimponowałeś - powiedział tata - zachowałeś się jak prawdziwy rycerz - dodał głaszcząc Kubę po opuchniętym policzku. Siniak pod jego okiem zrobił się od razu mniejszy.