Zwykłe dziewczyny pilotowały największe bombowce. Przez wiele lat ich akta były ściśle tajne. Historia pilotek z II wojny światowej [FRAGMENTY KSIĄŻKI]
Nazwano je WASP - Women Airforce Service Pilots (Pilotami Kobiecych Sił Powietrznych), czyli „osy”. Gdy w 1942 roku Stany Zjednoczone stanęły wobec problemu zbyt małej liczby pilotów, amerykańscy przywódcy zdecydowali się na eksperymentalny program. Postanowili, że do latania samolotami bojowymi wyszkolą kobiety, co pomoże odciążyć walczących za granicą mężczyzn. Na odzew nie musieli długo czekać. Zjeżdżały z całego kraju, miasteczek i farm, i (dosłownie) stawały na palcach, by móc zasiąść za sterami.
„Takie chucherko” w B-17
W 1944 roku generał Henry „Hap” Arnold, głównodowodzący sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, przyznał się podczas ceremonii wręczenia dyplomów ostatniej szkolonej grupie lotniczek WASP, że w chwili rozpoczęcia programu nie był pewien, „czy takie chucherko będzie umiało zapanować nad sterami B-17 przy gorszej pogodzie”. Po czym dodał: „Teraz już oficjalnie wiadomo, że kobiety potrafią latać równie dobrze jak mężczyźni”.
Konkurs AXN
Weź udział w ekscytującym konkursie AXN i wygrywaj!
Renault Laguna
Wersja Limited już od 37 820 zł w Kredycie 50/50. Sprawdź szczegóły
Myślisz o nowym samochodzie?
Sprawdź nowego Hyundaia i20.
Ponad 1100 młodych kobiet (w sumie zgłosiły się 33 tysiące, przyjęto 1830, a 1074 dziewczyny ukończyły szkolenie), samych cywilnych ochotniczek, latało w ramach programu WASP prawie wszystkimi typami wojskowych maszyn, włącznie z bombowcami B-26 i B-29. Pilotowały dalekie loty nowych maszyn z fabryk do baz wojskowych i punktów odlotów na terenie całego kraju. Testowały świeżo naprawione samoloty. Holowały cele, umożliwiając artylerzystom na ziemi i w powietrzu trenowanie ostrzału z użyciem ostrej amunicji. Kobiety z WASP oczekiwały, że w czasie swej służby wejdą w skład sił zbrojnych. Zamiast tego program zamknięto zaledwie dwa lata od jego uruchomienia.
Pilotki nie uzyskały statusu wojskowego aż do lat 70., jednak 65 lat po zakończeniu służby otrzymały najwyższe cywilne odznaczenie nadawane przez Kongres Stanów Zjednoczonych. W lipcu 2009 roku prezydent Obama podpisał ustawę nagradzającą lotniczki WASP Złotym Medalem Kongresowym. Ceremonia odbyła się w marcu 2010 roku w Kongresie Stanów Zjednoczonych.
domena publiczna
Kobiety zdeterminowane
Margaret Phelan Taylor dorastała na farmie w Iowa. Miała 19 lat, właśnie skończyła drugi rok college'u i była gotowa na przygodę życia, gdy w 1943 roku w ręce wpadł jej numer magazynu „Life” z okładką przedstawiającą lotniczki WASP. Jej brat szkolił się na pilota wojskowego. Dlaczego ona miałaby tego nie zrobić? Poprosiła ojca, żeby pożyczył jej pieniądze na licencję pilota. Wtedy była to olbrzymia suma 500 dolarów. „Powiedziałam ojcu, że muszę to zrobić - wspomina Taylor - a on dał mi pieniądze”.
Był jednak pewien problem - Margaret brakowało pół cala (cal = 2,54 cm - przyp. tłum.) do wymaganych 5 stóp i 2 cali wzrostu (około 160 cm - przyp. tłum.). „Podczas badań po prostu stałam na palcach”, mówi Taylor. Gdy przybyła do Avenger Field w Streetwater w Teksasie, gdzie trenowały lotniczki z WASP, okazało się, że było tam wiele niskich dziewczyn, takich jak ona. Śmiały się potem, opowiadając sobie nawzajem, w jaki sposób udało się im przejść rekrutację.
Niskie i wysokie, szczupłe i szerokie - wszystkie bez wyjątku wiedziały już, jak latać. Mężczyzn pilotów armia szkoliła od zera, ale nie było tak w przypadku kobiet, cywilnych ochotniczek. „Dowództwo nie chciało sprowadzać zgrai dziewczyn, które nie umiały pilotować samolotów” - mówi Katherine Sharp Landdeck, profesor Texas Woman's University, która zbiera materiały do książki o WASP, roboczo zatytułowanej „Against Prevailing Winds: The Women Airforce Service Pilots and American Society” („Pod wiatr. Kobiety lotniczki sił powietrznych a społeczeństwo amerykańskie”). „Więc mówimy tu o kobietach, które kończą szkoły średnie i wydają swoje oszczędności, żeby nauczyć się latać i zostać lotniczką WASP”.
Niebezpieczna robota
Gdy pewnego razu Taylor pilotowała maszynę z fabryki, gdzieś miedzy Arizoną a Kalifornią zauważyła dym w kokpicie. Szkolono ją tak, by w razie kłopotów umiała się uratować. „Ale spadochrony były za duże. Nie dopasowywano ich dla nas - opowiada. - Pęd powietrza i prędkość po prostu zdarłyby ze mnie wszystko. Zaraz bym się z tego wyślizgnęła”. Ponieważ jej samolot dymił, Taylor musiała podjąć decyzję. „Pomyślałam, że nie wyskoczę, dopóki nie zobaczę ognia”. Czy się bała? „Nie. Nigdy się nie bałam. Mój mąż mawiał, że ciężko jest mnie przestraszyć”.
Niestety, 38 pilotek WASP złożyło największą ofiarę, służąc swojemu krajowi. Jedną z nich była 26-letnia Mabel Rawlinson z Kalamazoo w Michigan. „Zawsze słyszałam o niej jako o rodzinnej bohaterce, tej, którą zbyt szybko utraciliśmy, którą wszyscy kochali i której wszystkim brakuje” - mówi Pam Pohly, siostrzenica Mabel.
Rawlinson stacjonowała w Camp Davis w Północnej Karolinie. Wracała ze swoim instruktorem z nocnych ćwiczeń, gdy samolot się rozbił. Naoczny świadek, Marion Hanrahan, również pilotka WASP z tej bazy, opowiada: „Dobrze znałam Mabel. Obie byłyśmy wpisane na nocny lot A-24. Miałam lecieć przed nią, ale zaproponowała, że poleci pierwsza, bo ja nie jadłam jeszcze kolacji. Byłam w jadalni, gdy usłyszałam syrenę oznaczającą katastrofę. Wybiegłam z innymi na zewnątrz. Zobaczyłyśmy płonący przód samolotu Mabel i słyszałyśmy, jak krzyczała. To był koszmar”. Prawdopodobnie nie zadziałał właz i pilotka nie mogła się wydostać. Towarzyszący jej pilot został wyrzucony z samolotu i odniósł ciężkie obrażenia.
Ponieważ Rawlinson była cywilem, armia nie była zobowiązana do opłacenia jej pogrzebu ani pokrycia kosztów transportu jej szczątków do domu. To koleżanki i koledzy piloci - jak w innych podobnych przypadkach - zorganizowali zbiórkę. Zebrana kwota wystarczyła, by przewieźć pociągiem trumnę z ciałem Marbel do domu Rawlinsonów w Michigan. Kilka koleżanek z WASP nawet jej towarzyszyło podczas tej podróży. Jako cywilnej ofierze nie przysługiwało jej także prawo okrycia trumny flagą amerykańską. Jednak rodzina i tak to zrobiła w sposób, w jaki robi się to na pogrzebach zarezerwowanych dla członków sił zbrojnych.
Program wstrzymany
Szefową programu WASP była Jacqueline Cochran, pionierka awiacji (w 1953 roku za sterami odrzutowca F-86 jako pierwsza kobieta pokonała barierę dźwięku.) Cochran nie była zainteresowana szkoleniem jedynie kilku tuzinów kobiet włączonych do męskiego oddziału. Zamierzała wyszkolić do latania kilkutysięczną grupę, która będzie odrębną formacją wchodzącą w skład sił zbrojnych. Wierzyła, że jeśli program odniesie sukces, stanie się ona częścią armii US. Raporty bezpieczeństwa kobiet z WASP były porównywalne z męskimi, a czasem nawet lepsze. Ale - jak twierdzi Landdeck - w 1944 roku program był już zagrożony: „To nie był dobry czas dla kobiet pilotujących samoloty. Dyskutowano o tym, czy one są jeszcze potrzebne”.
W lecie 1944 roku wojna wydawała się wygasać. Zamykano szkoleniowe programy lotnicze, co oznaczało utratę pracy dla cywilnych instruktorów latania. Obawiając się poboru kobiet do wojska i służby na ziemi, przeprowadzono własną kampanię na rzecz stanowisk dla nich. „Nie do pomyślenia było, aby kobiety zastępowały mężczyzn. Mogły ich wspierać w realizacji patriotycznego obowiązku - ale nie mogły ich zastąpić”, twierdzi Landdeck. Arnold ogłosił więc, że do grudnia 1944 roku program zostanie zamknięty, z tym że kobiety, które były w trakcie szkolenia, mogły je dokończyć. Stracona „ostatnia klasa” służyła tylko dwa i pół tygodnia, bo 20 grudnia wysłano jej absolwentki razem z innymi pilotkami WASP do domu.
Lillian Yonally służyła swojemu krajowi jako lotniczka WASP przez ponad rok. Kiedy zwolniono ją z bazy w Kalifornii, nie było żadnej ceremonii pożegnalnej. „Niczego, do cholery, nie było. Powiedziano nam, że opuszczamy bazę, i od razu wskakiwałyśmy do samolotów, żeby wrócić do domu”. Dom Yonally był po drugiej stronie kraju - w Massachusetts.
To był częsty scenariusz, chociaż Landdeck dodaje, że w niektórych bazach były imprezy pożegnalne dla odchodzących z WASP pilotek.
Poruszenie w „gnieździe os”
Życie kobiet z WASP toczyło się dalej. Kilka dostało po wojnie pracę pilotów, ale były zatrudniane przez małe, raczej lokalne linie lotnicze - w tamtych czasach żadne większe komercyjne linie lotnicze nie zatrudniłyby kobiety jako pilota. Inne lotniczki z WASP zostały w powietrzu jako stewardesy. Rzadko opowiadały o swoich przeżyciach. Według Taylor, nigdy nie miały żadnych oczekiwań: „Byłyśmy dziećmi Wielkiego Kryzysu. Musiałyśmy się same o siebie zatroszczyć. Nikt nie był nam niczego winien”.
Kobiety z WASP utrzymywały kontakty ze sobą jeszcze przez jakiś czas. Spotykały się nawet po wojnie, ale to nie trwało długo. W latach 60. zaczęły się odnajdywać i rozmawiać o możliwościach uzyskania statusu wojskowego. A potem, w 1976 roku, stało się coś, co spowodowało poruszenie w „gnieździe os”. „Siły powietrzne zapowiedziały, że zamierzają przyjmować kobiety do swoich lotniczych programów”, twierdzi Landdeck. Oświadczenie głosiło ponadto, że armia po raz pierwszy pozwoli kobietom pilotować wojskowe samoloty. Nawet po trzydziestu latach od tego komunikatu Yonally nie może uwierzyć w słowa, które wówczas padły: „To nieprawdopodobne, że ktoś mógł coś takiego powiedzieć. To nie była prawda. To my byłyśmy pierwsze”.
Gdy kobiety z WASP uświadomiły sobie, że ich własne siły powietrzne o nich zapomniały, postanowiły się zjednoczyć. Naciskały na Kongres, aby oficjalnie zaliczono je do sił zbrojnych. Przekonały senatora Barry'ego Goldwatera (w czasie wojny pilotował fabrycznie nowe samoloty, tak jak robiły to lotniczki z WASP), by im pomógł. Dzięki tym staraniom w 1977 roku kobietom z WASP przyznano status wojskowy.
Podobno akta kobiet z WASP przez lata pozostawały zapieczętowane, oznaczone jako tajne i niedostępne dla historyków zajmujących się II wojną światową. Według archiwistów z Archiwum Narodowego akta wojskowe zawierające raporty na temat WASP były traktowane dokładnie tak samo, jak wszystkie inne wojenne akta, co oznaczało, że pozostawały niedostępne dla badaczy przez 30 lat. Ale w odróżnieniu od innych historii wojennych, historię kobiet z WASP rzadko opowiadano - aż do lat 70. ubiegłego wieku. „Trudno zrozumieć to, że można by o nich zapomnieć, czy wymazać je z historii. One same nigdy nie dały o sobie zapomnieć”, mówi Landdeck. Aby ocalić swoją historię, w 1992 roku lotniczki z WASP wyznaczyły Texas Woman's University w Denton na swoje oficjalne archiwum.
Lilian Yonally jest dumna, że została uhonorowana Złotym Medalem Kongresu (65 lat po zakończeniu przez nią służby!), ale smuci ją fakt, że świadkiem tej ceremonii mogło być tylko mniej niż 300 spośród 1100 koleżanek z WASP. „Przykro mi, że tyle dziewczyn tego nie doczekało. To oczywiście miłe, że ich rodziny otrzymają należne im odznaczenia. Nic jednak nie wynagrodzi tym pilotkom, które były świadome swojej roli, jaką odegrały podczas wojny, a nie zostały w żaden sposób za to uhonorowane za życia”, mówi Yonally.
Margaret Phelan Taylor jest także podekscytowana medalem. Służyła swojemu krajowi, bo jest wobec niego lojalna, jak mówi, ale to z pewnością nie jedyny powód. Dlaczego jeszcze? „Robiłam to, by przeżyć przygodę. Byłam młoda, wszyscy wyjechali i była wojna. Nie chcielibyście w takich okolicznościach tkwić w jakiejś dziurze w Iowa, na pewno mielibyście ochotę zobaczyć, co się właściwie dzieje”.
Artykuł powstał na podstawie tekstu w National Public Radio
„Babska stacja” - nowa powieść Fannie Flagg, autorki światowego bestselleru „Smażone zielone pomidory” od dzisiaj w księgarniach. Przeczytaj u nas fragmenty >>
materiały prasowe wydawnictwa
Pulaski, Wisconsin 1943
W Anglii kobiety już wykonywały takie misje i robiły to z powodzeniem. W Rosji kobiety pilotki nawet brały udział w walkach. Eleanor Roosevelt oświadczyła kiedyś, że kobiety pilotki są bronią, która czeka, by jej użyć.
Ale w Stanach Zjednoczonych, kiedy temat został poruszony na wysokich szczeblach, uznano, że pomysł, by kobiety transportowały samoloty dla armii, jest absurdalny i w ogóle niewart rozpatrywania. Kobiety są zbyt nerwowe i uczuciowe. Latanie zawsze było i będzie męskim zajęciem. Takie stanowisko obowiązywało do wypowiedzenia przez Amerykę wojny, kiedy produkcja samolotów wzrosła i zaczęto odczuwać brak pilotów. W drugiej połowie 1942 roku ci sami decydenci nagle musieli przyznać, że ten pomysł wcale nie jest taki zły.
Sporządzono listę wszystkich kobiet w Stanach z doświadczeniem w lataniu i rozesłano do nich telegramy z pytaniem, czy byłyby zainteresowane transportowaniem samolotów dla amerykańskiego rządu. Jeśli tak, miały się stawić na lotnisku Howarda Hughesa w Houston
w Teksasie.
Fritzi przeczytała swój telegram. Czy jest zainteresowana? Nawet więcej - wprost nie może się doczekać.
[...]
LONG BEACH, KALIFORNIA
Droga Sophie!
Doszły mnie słuchy, że ciągle myślisz o wstąpieniu do WASP. Hmm... Wiem, że nie prosiłaś mnie o radę, ale i tak Ci jej udzielę.
A więc po kolei. Nie myśl, że będzie łatwo. Kiedy przybędziesz do Avenger Field, będziesz dzieliła pokój z pięcioma innymi dziewczynami, a na jedną łazienkę będzie was dwanaście. Żadnej prywatności. Będą Cię męczyć do upadłego. Instruktorzy tutaj są surowi i bardzo wymagający, a kiedy skończysz szkolenie i zaczniesz już transportować maszyny, będzie jeszcze gorzej. Wstaje się przed świtem i wyrusza w zimnie, żeby dotrzeć do lotniska
i wystartować, jak tylko się rozwidni. Trzeba latać w odkrytej kabinie w śniegu, deszczu albo w takim upale, że przed wylądowaniem jesteś dosłownie usmażona. I nie chcę, żeby to zabrzmiało prostacko, ale te samoloty są zaprojektowane dla mężczyzn i mają wbudowane specjalne rurki, które pomagają im załatwiać fizjologiczną potrzebę. Kiedy jesteś w górze, nie ma sposobu, żeby się wygrzebać z kombinezonu i spadochronu, które ważą koło dwudziestu kilo, i iść do toalety, a podczas lotu, który trwa cztery albo pięć godzin, to może być prawdziwa męka.
Kiedy już dostarczysz samolot, musisz wrócić do bazy na własną rękę. Ponieważ armia nie chce żadnych plotek i skandali związanych z obecnością kobiet, nie pozwalają nam zabrać się z powrotem samolotem wojskowym z facetami, więc musimy albo kogoś wynająć, albo radzić sobie inaczej. To kolejna sprawa, która mnie trapi. Mężczyźni.
Przy Twojej urodzie na pewno każdy będzie chciał się z Tobą umówić. Mają nad nami przewagę liczebną, jakieś pięć tysięcy do jednego, i nie wiem, czy sobie z tym poradzisz.
Gertrude, jak wiesz, jest duża i silna, a ja mam niewyparzony język, więc potrafimy o siebie zadbać. Inaczej mówiąc, nie sądzę, żeby to było miejsce dla Ciebie. Ty zawsze byłaś delikatna i nawet nie jestem pewna, czy udałoby Ci się przebrnąć przez przygotowanie kondycyjne. Wiem, że chcesz być przydatna, ale jest dużo innych rzeczy, które możesz robić. Zbyt wiele znaczysz dla Muni i Tatki i dla nas wszystkich i gdyby coś Ci się stało, nigdy bym sobie tego nie darowała. Rozumiesz?
Powiedziałam, co miałam do powiedzenia, i uprzedziłam Cię przed najgorszym, ale decyzja należy do Ciebie. Teraz przynajmniej będziesz wiedziała, w co się pakujesz.
Kocham Cię, siostrzyczko,
Fritzi
[...]
Long Beach, Kalifornia
Z czasem Fritzi zaczęła transportować P-47, najcięższe myśliwce, jakimi latały kobiety z WASP. Ważył ponad pięć i pół tony, a jego silnik miał moc niemal dwóch i pół tysiąca koni mechanicznych. Był dwukrotnie większy niż brytyjski spitfire. W kokpicie mieścił się tylko jeden pilot, więc pierwszy lot Fritzi odbyła samotnie. Latała już mniejszymi AT-6, ale one miały dużo słabszy silnik o mocy czterystu pięćdziesięciu koni, dlatego ten pierwszy lot P-47 kosztował ją trochę nerwów. Podczas startu siła odrzutu wbiła ją w fotel, lecz Fritzi szybko sprowadziła maszynę do poziomu i przekonała się, że w zasadzie jej pilotowanie jest łatwe. Nasłuchała się opowieści mężczyzn o tym, jak trudno lata się P-47, ale dla niej to była czysta przyjemność. Od tej pory P-47 był jej ulubionym samolotem.
[...]
7 grudnia 1944 roku Fritzi ostatni raz wylądowała dużym czterosilnikowym bombowcem. Przed odejściem zatrzymała się jeszcze i poklepała samolot.
- Trzymaj się, moja panno. Jesteś naprawdę odlotowa.
[...]
Fakty o WASP
1. Kobiece Siły Powietrzne istniały od września 1942 do 20 grudnia 1944 roku.
2. Zgłosiło się do nich ponad 33 000 kobiet, przyjęto 1830. Spośród nich 1074 ukończyły szkolenie.
3. Na początku pilotki WASP podlegały Komisji Służby Cywilnej, lecz obowiązywała je dyscyplina wojskowa. Najpierw stacjonowały na lotnisku Howarda Hughesa w Houston, w stanie Teksas, a w lutym 1943 roku zostały przeniesione do Avenger Field, Sweetwater w Teksasie.
4. Szkolenie trwało siedem miesięcy, tyle samo co szkolenie kadetów.
5. Pilotki z WASP stacjonowały w 120 powietrznych bazach wojskowych na terenie USA.
6. Pilotki z WASP latały na samolotach 78 różnych typów - na wszystkich modelach, jakich używano w siłach powietrznych, w tym B-29.
7. Pilotki z WASP pokonały 96 milionów mil podczas lotów operacyjnych.
8. Do ich obowiązków należały: transportowanie samolotów z fabryki do baz, szkolenia lotnicze, holowanie celów podczas ćwiczeń obrony przeciwlotniczej oraz ćwiczeń strzelców pokładowych, występowanie jako cel do namierzania, misje poszukiwawcze, udział w symulowanym ostrzeliwaniu z nisko lecących samolotów, a także loty sterowane radiowo.
9. Podczas lotów dla wojska zginęło 38 kobiet.