KTO STWORZYŁ ZUKERBERGA Robert Kościelny
Na początku tego roku Makia Freeman, dobrze znany Czytelnikom „Teorii Spisku” twórca strony The Freedom Articles, napisał, że zarówno przemysł rozrywkowy (Hollywood), media mainstreamu oraz Big Tech są „w kieszeni” jednego i tego samego nadzorcy, a jest nim duopol Pentagon-CIA. A duopolem, a co za tym idzie wymienionymi podmiotami, rządzą z kolei „rodziny”. Jakie? Czytelnik TS wie doskonale. Donald Trump używa na ich określenie zawoalowanego pojęcia deep state (głębokie państwo).
Facebook, czyli przeszłość zawsze jest niepewna
Jeden z radzieckich historyków, a może polityków (dokładnie nie pamiętam) na kolejnym zakręcie dziejów kosztującym przegranych nie tylko życie czy wolność, ale też wymazanie z pamięci potomnych ich przeszłych dokonań, miał stwierdzić gorzko: „Przeszłość nigdy nie jest pewna. Pewna jest tylko przyszłość”. Jasna i postępowa, jak to w Związku Radzieckim w tamtych czasach. Dziś, choć władza radziecka upadła dość dawno, sytuację mamy jakby podobną. Mimo że żyjemy w tzw. wolnym świecie, początki gigantów nie są jasne, choć nikłe światło rzucił na nie któryś z działaczy KLD (Kongres Liberalno-Demokratyczny, poprzednik PO), oświadczając że „pierwszy milion trzeba ukraść”. Stąd był już tylko krok do kolejnego stwierdzenia, równie jak to pierwsze kształtującego oblicze III RP: „Wybierzmy przyszłość”. Jak pamiętamy, pod tym hasłem Aleksander Kwaśniewski zdobył władzę, by przez dekadę pełnić rolę głowy (często nietrzeźwej) państwa zwanego, nie bez racji, republiką okrągłostołową. Wróćmy jednak do czasów bieżących i mediów społecznościowych.
„Wiele osób zastanawiało się nad prawdziwym początkiem giganta mediów społecznościowych, który uruchomiony (start up) w Harwardzie przez rzekomo genialnego młodzieńca stał się raptem potężną firmą z prawie największą liczbą użytkowników na świecie – około 2,38 miliarda od pierwszego kwartału 2019 roku. Facebook dociera do jednej trzeciej populacji naszego globu. Czy powinniśmy wierzyć w opowiadanie o »maniakalnym geniuszu«, którym tak często opisuje się początki firm Big Tech / Silicon Valley, czy jest jednak coś więcej w tej historii?” – stawia intrygujące pytanie Makia Freeman.
Dziennikarz zauważył, że Facebook oficjalnie i „przypadkowo” rozpoczął swą działalność tego samego dnia (4 lutego 2004 r.), w którym zakończył się program zwany LifeLog. LifeLog był operacją inwigilacji wymyśloną przez DARPA (Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obrony), będącą centralną organizacją badawczo-rozwojową Departamentu Obrony USA, czyli swoistym „ramieniem technologicznym” Pentagonu. Freeman uważa, że DARPA tworzy zabójcze roboty, promienie śmierci, autonomiczne roje agresywnych nanobotów i wszelkiego rodzaju „cudowne rzeczy” służące jednemu – podporządkowaniu ludzkości deep state i sterowaniu nią zgodnie z wolą „rodzin”. Facebook jest najlepszym narzędziem do prowadzenia skutecznego nadzoru, bowiem dzięki zasadom, jakie rządzą w tym medium społecznościowym, jego uczestnik sam chętnie rezygnuje ze swoich danych i prywatności, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi.
Żale zdradzonego czy oczywista oczywistość?
Kilka tygodni temu, 13 czerwca 2019 r., strona internetowa American Intelligence Media (AIM) opublikowała list, informując, że został on doręczony jej redaktorom osobiście. Dziennikarze zaangażowani w prowadzenie strony szybko zweryfikowali wiele informacji zawartych w liście, który nazywają „Dossier Zuckerberga”. Chociaż nie mogą powiedzieć, że wszystko w nim jest prawdziwe, mogą „stwierdzić z absolutną pewnością, że źródło jest prawdziwe”.
Zwróćmy jednak uwagę na to, że być może źródło jest prawdziwe, ale jego autorstwo nie jest jasne. Z treści dokumentu wynika, że został napisany przez byłego kochanka (sic!) Marka Zuckerberga z pierwszego i drugiego roku studiów na Harwardzie, osobę dobrze znającą tajemnice Facebooka. Jedną z tych tajemnic jest to, że Mark miał być po prostu fałszywym „chłopięcym geniuszem”. Zuckerberg według dokumentu, jak wiele innych sławnych osób w dzisiejszych czasach, jest wytworem „sił wyższych”. W tym wypadku wcieliły się one w Larry’ego Summersa, polityka, ekonomistę, wówczas również rektora Harwardu, który stworzył projekt mediów społecznościowych finansowany przez DARPA / In-Q-Tel (CIA) / IBM i tajną międzynarodową „publiczno-prywatną” grupę o nazwie The Highlands Grup, utworzoną przez Office of Net Assessment (ONA). Jest to Biuro ds. Oceny Sieci Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, powstałe w 1973 r. w czasie prezydentury Richarda Nixona, aby służyć jako „wewnętrzny think tank Pentagonu”, który, jak czytamy w Wiki, „miał analizować sytuację militarną na świecie i przewidywać ją na 20 do 30 lat naprzód, często z pomocą zewnętrznych wykonawców oraz sporządza
sprawozdania z wyników swoich badań ”.
To Summers i grupa urzędników rządowych stworzyli „geniusza” Marka Zuckerberga. AIM opierając się na tym dość tajemniczym, przyznajmy, liście uważa, że ma właśnie w rękach dowód, iż cała oszukańcza sieć mediów społecznościowych zwana Facebookiem była zawsze kontrolowana przez rząd za pośrednictwem ludzi z Harwardu, kierujących poczynaniami Zuckerberga. Mark miał podlegać kontroli takich ludzi jak wspomniany Summers oraz innych osób związanych naukowo z uczelnią. Takich jak: Eric Schmidt, James Beyer, Sheryl Sandberg i profesor James Chandler, nazywany „złodziejem własności intelektualnej”.
Całe zło Facebooka. Opinie skruszonych winowajców
O tym, że młody człowiek mógł w tak krótkim czasie wspiąć się na szczyty tylko dzięki pomocy sporej grupy ludzi, pisano od dawna. Choć powszechnie przedstawiany jako samotnik, prawdziwy sekret jego sukcesu jest przeciwieństwem tego wizerunku. Zuckerberg jest graczem zespołowym, a jego sukces polega na wykorzystaniu społeczności ludzi, którymi się otacza. Na Facebooku stworzył „zespół wzrostu”, który wyrósł sam z siebie. Najpierw była to garść entuzjastów, która szybko rozrosła się do kilkuset osób, informuje The Inc. Life. Jednak jeszcze nikt tak jednoznacznie nie stwierdził, że Mark Zuckerberg to zwykły słup, postawiony jako frontman przez o wiele bardziej przebiegłych graczy.
Strona AIM zapewnia, że była w stanie szybko ocenić, że wiele twierdzeń zawartych w tej „Zuckerberg Dossier” jest prawdą, co prowadziło ją do wniosku, że dokument jest autentyczny i dokładnie taki, jak się wydaje. Mocnym dowodem na to ma być „przyznanie się do winy” Seana Parkera, który wielokrotnie obnażał przed prasą prawdę o stworzeniu giganta mediów społecznościowych, jego złe intencje oraz stojących za przedsięwzięciem winowajców.
Sean Parker, mając 19 lat, zasłynął jako współtwórca serwisu Napster. Facebooka (wówczas jeszcze The Facebook.com) zobaczył przypadkiem na studiach i został jego prezesem na bardzo wczesnym etapie rozwoju firmy. Bussines Insider uważa, że to właśnie Parker wydatnie przyczynił się do przekształcenia Facebooka z uczelnianego projektu w komercyjną firmę. Parker i Zuckerberg rozstali się w dość zagadkowych okolicznościach. Bussines Insider informuje, że w 2005 r. policja przeszukała dom letniskowy Parkera. Znaleziono wówczas kokainę. Parker został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska prezesa, chociaż formalnych zarzutów mu nie postawiono. Strona przytacza wypowiedź byłego szefa Facebooka dla serwisu Axios, w której nie szczędził gorzkich słów mediom społecznościowym w ogóle, a Facebookowi w szczególności. „Jeden Bóg wie, co sieci społecznościowe robią z mózgów naszych dzieci”. Parker widzi ogromne zagrożenie w tym, jak sieci społecznościowe wykorzystują ludzkie skłonności i słabości, tłumacząc, że sieci wykorzystują lukę w ludzkiej psychologii.
„Proces myślowy, który towarzyszył budowaniu tych aplikacji, a Facebooka jako pierwszego, polegał na pytaniu: w jaki sposób przyciągnąć tyle twojego czasu i świadomej uwagi, ile to możliwe? A to oznacza, że musimy w pewnym sensie dać ci zastrzyk dopaminy co jakiś czas – ktoś polubił czy skomentował zdjęcie, post, cokolwiek. A to sprawia, że tworzysz nowe treści, do których otrzymasz więcej polubień i komentarzy. Słowem – błędne koło społecznej akceptacji”, stwierdził Parker. Współtwórca największych mediów społecznościowych ujawnił też, że „Wynalazcy, twórcy, czyli ja, Mark [Zuckerberg], Kevin Systrom (Instagram), wszyscy to rozumieliśmy, byliśmy świadomi, a i tak to zrobiliśmy”.
Tworzymy świat, jakiego pragnie odbiorca, pod groźbą kary w postaci utraty lajków, znajomych i innych przejawów akceptacji naszej osoby i aktywności na Facebooku. A jakiego świata chce odbiorca? Oswojonego. Potwierdzającego jego wizję rzeczywistości, którą zna dzięki mediom, przemysłowi rozrywkowemu, edukacji. Nad tymi z kolei narzędziami formatowania umysłów władzę dzierżą ci sami, co nad mediami społecznościowymi. Koło się zamyka. Media społecznościowe spełniają przeto rolę nie tyle przekaźnika ważnych informacji co wzmacniacza iluzji i fake newsów tworzonych przez największych kreatorów quasi-rzeczywistości – kilku- kilkunastu rodzin czy rodów.
Nie tylko Parkera gryzie sumienie. Roger McNamee, wczesny inwestor Facebooka i Google, napisał w sierpniu 2017 r. felieton, w którym dawał wyraz poglądowi, że firmy te „hakują ludziom mózgi, by sprzedać więcej reklam”. McNamee uważa, że obie firmy tworzą dobrzy ludzie, którzy mieli dobre intencje, ale sprawy wymknęły im się spod kontroli.
Przytoczmy również za Bussines Insider głosy osób mniej znanych, chociaż podobnie jak cytowani wcześniej mocno związanych z branżą. Tristan Harris, były pracownik Google, jest autorem głośnego wpisu z 2016 r. Jego zdaniem doskonałym sposobem na przyciągnięcie uwagi użytkowników jest to, co spotykamy w grach komputerowych. „By ciągle czekało tam na nas coś nowego, co nie pozwoli odejść od aplikacji. Czas ludzi jest cenny. Powinniśmy go chronić z takim samym rygorem, jak prywatność”, pisał Harris.
Loren Brichter to programista, autor funkcji „przeciągnij w dół, by odświeżyć”. W rozmowie z „The Guardian” powiedział: „Spędziłem wiele czasu na rozmyślaniach, czy cokolwiek, co zrobiłem, miało pozytywny wpływ na dane społeczeństwo lub ludzkość. »Przeciągnij w dół, by odświeżyć« jest uzależniające. Twitter jest uzależniający. To nie są dobre rzeczy. Gdy nad nimi pracowałem, nie byłem na tyle dojrzały, by sobie zadawać te pytania. Nie mówię, że teraz jestem dojrzały, ale na pewno bardziej i żałuję swoich błędów”.
Tego rodzaju opinie ludzi związanych z branżą, w połączeniu z rosnącym problemem tzw. fake news, pozwalającym odbiorcom wiadomości zadać sobie pytanie o rzetelność otrzymywanych informacji, Bussines Insider interpretuje jako kolejne dowody na to, że zaufanie ludzi do sieci społecznościowych topnieje.
Słowo do wszystkich użytkowników Facebooka
Wróćmy jednak do treści listu dostarczonego AIM, ale skierowanego do wszystkich korzystających z mediów społecznościowych. Autor pisze wprost: „Mark Zuckerberg i wszyscy, którzy tam byliśmy od początku, okłamują cię i wykorzystują twoje życie osobiste, przekształcając je w kontrolowany przez rząd eksperyment polegający na codziennym praniu mózgu i bezustannej kontroli umysłu. [Facebook] to w zasadzie uzbrojony system wojskowy, który wymknął się spod kontroli. Mark Zuckerberg stracił całkowitą kontrolę nad firmą, której nigdy tak naprawdę nie posiadał ani nią nie zarządzał. Naprawdę, każdy, kto kiedykolwiek pracował z Markiem wie, że jego umysł jest pusty i że jest niczym więcej niż papugą dla urzędników rządowych, którzy go stworzyli. Mark nie jest w stanie prowadzić McDonalda, nie mówiąc już o jednej z najpotężniejszych firm na świecie. Nawet jego imię nie jest prawdziwe, a jego tożsamość zawsze była ukryta. Mark został wybrany na program szkoleniowy CIA, ponieważ jego krewni należeli do zespołu tworzącego program”.
Z listu, oprócz wątpliwej jakości „rewelacji” o pederastycznych skłonnościach Marka, który „nigdy nie byłby wierny nikomu, ale kochał mężczyzn bardziej niż kobiety. Właściwie nienawidził wszystkich kobiet (…) było nas trzech, którzy pozostali kochankami Marka”, możemy dowiedzieć się, że Mark Greenberg (bo tak jakoby brzmi prawdziwe nazwisko Zuckerberga) nie napisał ani jednej linii kodu źródłowego programowania na Facebooku. „To kłamstwa i propaganda tworzone przez jego wojskowych opiekunów”. Kod źródłowy został skradziony i dostarczony „młodemu geniuszowi” przez profesora Jamesa Chandlera i IBM.
Cameron Winklevoss i Tyler Winklevoss to amerykańscy wioślarze i przedsiębiorcy internetowi, znani ze współzałożenia HarvardConnection i oskarżenia przed sądem Marka Zuckerberga o to, że ukradł ich pomysł stworzenia portalu społecznościowego. Ta sprawa ostatecznie dostarczyła im 65 milionów dolarów tytułem ugody. „Te 65 milionów dolarów za »brudną wiedzę« stanowiło całkiem opłacalny wydatek dla paru ślicznych harcerzy z Harwardu”, pisze autor listu.
Całkowicie uzależniony od rządu, Zuckerberg pozwolił, aby w czasie ostatnich wyborów prezydenckich Facebook został użyty do manipulowania elektoratem. „Osobiście widziałem »szablon« nakazany przez Hillary, która używała Facebooka do manipulowania wyborcami w celu wygrania wyborów. Biorąc pod uwagę ilość ingerencji wyborczych ze strony Big Tech w 2016 r., dziś już niechętnie wierzę w cuda”.
Autor materiału ujawnionego przez AIM zapewnia, że zna prawdę dotyczącą rzekomej rosyjskiej ingerencji w wybory na korzyść Trumpa. „Mogę powiedzieć, że wszystko było wymyślone i faktycznie było dokładnym przeciwieństwem tego, o czym donosiły media. Widziałem tak wiele nielegalnych działań Facebooka, że rzeczywiście jestem współwinny przestępstw. To jeden z powodów, dla których muszę pozostać anonimowy. Ale zapewniam was, że gdybym zeznał, Mark i ja zostalibyśmy zamknięci razem z innymi współtwórcami mediów społecznościowych, a także z wieloma, wieloma innymi pracownikami Facebooka”.
W służbie nowego świata
Wszyscy pierwotni twórcy i współpracownicy Facebooka od początku wiedzieli, że jest to projekt wojskowy na rzecz kontroli umysłu, że jest to tworzenie swoistej „cyberbroni”, która posłuży do bezbolesnego, a nawet przyjemnego terroryzowania miliardów ludzi i kierowania ich tam, gdzie dysponenci mediów społecznościowych, ich prawdziwi zarządcy, zadecydują. „Wszystko co robiliśmy od samego początku było eksperymentem, przeprowadzanym po to, aby zobaczyć, jak daleko platforma społecznościowa mogłaby »podbić wroga« poprzez manipulację behawioralną za pomocą elektronicznej broni”.
Darmowe platformy takie jak Google, Gmail, Facebook i reszta to sztuczki duopolu CIA-Pentagon, które skłoniły użytkowników do wzięcia nieświadomego udziału w eksperymencie na skalę globalną, uważa autor listu. „Facebook miał być cybernarkotykiem do tworzenia i kontrolowania uzależnionych – narkomanów cyfrowych. (…) od początku wiedzieliśmy, że szkodzi każdemu użytkownikowi i dlatego nigdy nie pozwalamy naszym przyjaciołom lub naszym dzieciom korzystać z tych systemów – szkodzi im to ogromnie i taki był pierwotny zamiar mediów. Przedstawiciele DARPA powiedzieli mi (…), że taki był pomysł na Facebooka od samego początku”.
Jednak ludziom zaangażowanym w tworzenie mediów społecznościowych, świadomym celów przedsięwzięcia oraz zagrożeń z nim związanych, zamknięto usta ogromnymi łapówkami. Dlatego do mainstreamu nie może przebić się również to, że człowiek uważany, jak widać zupełnie niesłusznie, za twórcę Faceboka „Jest najgorszym menadżerem w historii i każdy powie ci to samo, jeśli zostanie o to poproszony. Mark nie może skutecznie działać samodzielnie, nie mówiąc już o zarządzaniu Facebookiem. Właśnie dlatego zawiódł na Harwardzie i miał zostać wyrzucony za złe oceny, nawet po tym, jak wykonałem dla niego wiele pracy”, czytamy dalszej części listu ze strony AIM.
Facebook jest monopolem rządowym dokonującym bardzo daleko idących zmian w zachowaniach ludzi na całym świecie. Dokonuje tego dzięki zagrabionym i zmodyfikowanym patentom oraz skradzionej własności intelektualnej (IP), o czym nie mogą mówić pokrzywdzeni wynalazcy ze względu na wcześniej podpisaną umowę o tajemnicy handlowej, wyjaśnia list.
Opiekunowie Marka Zuckerberga mówią mu, aby zezwolił na większy nadzór Facebooka, nie zważając, że oznacza to naruszenie zasad bezpieczeństwa, sprzedaż danych klientów, umożliwienie szpiegowania przez CIA, NSA, DIA, GCHQ, MI6, Five Eyes, kłamstwa w Kongresie, wtrącanie się w wybory, cenzurowanie konserwatystów. Facebook stał się platformą Partii Demokratycznej. Te oraz wiele innych zarzutów zostało wniesionych przeciwko Facebookowi zarówno w Ameryce, jak też innych krajach.
„Kiedy zobaczyłem 1,5 miliarda dolarów od George’a Sorosa i Rady Atlantyckiej, które wprowadziły system sztucznej inteligencji (niektóre zbudowane przez Cambridge Digital Forensic Research Laboratory) używany obecnie w Europie do zatrzymania wolności słowa, miałem już dość”.
To co określa się mianem „norm”, których muszą przestrzegać użytkownicy Facebooka, aby nie narazić się na konsekwencje w postaci cenzury, zbanowania, zawieszenia strony czy zawiadomienia prokuratury przez administratora, zostało utworzone m.in. przez takie postacie jako Soros, Clinton, Obama, Kutcher oraz Clinton Foundation, Open Society Foundation, Goldman Sachs, Blankfein, Dimon, Microsoft. To właśnie ci ludzie i ich organizacje, chcący w pełni urzeczywistnić rojenia o nowym wspaniałym świecie, decydują w mediach społecznościowych, ale również coraz częściej poza nimi, czym jest wolność słowa, normalność, przyzwoitość. Reinterpretują Dekalog według zasad marksizmu kulturowego i nakazują wiarę w nowych „bogów”. Nazywanych czasami „filantropami”.