KTO STWORZYŁ GENDER I FEMINIZM
Genderyzm to doskonały przykład na to, jak megakartel Rockefellera wykorzystuje niesamowitą moc mass mediów (czyli propagandy) do kontrolowania społeczeństwa – pisał kilka lat temu Henry Markow, doskonale znany czytelnikom „Teorii Spisku”.
W ciągu ostatnich 40 lat wiele kobiet straciło kontakt z naturalnym u nich instynktem miłości i poświęcenia dla najbliższych – męża i dzieci. Konsekwencją jest rozpad rodzin, powszechna deprawacja seksualna, gwałtowny spadek wskaźnika urodzeń. Dla kobiety miłość to instynktowny akt poświęcenia, warto o tym pamiętać, przyglądając się zmianom, jakie zaszły w tym zakresie w ciągu zaledwie paru dziesięcioleci.
Nick Rockefeller tłumaczy co i jak
Kobieta poświęca się dla męża i dzieci i czuje się spełniona, gdy widzi ich wdzięczność. Poświęcenie to winno jej gwarantować trwałą i bezwarunkową opiekę i szacunek męża. Mężczyźni instynktownie chcą pełnić taką rolę – opiekuna i przewodnika rodziny. Na tym polega istota heteroseksualnego małżeństwa: siła kobiety w zamian za siłę mężczyzny. To „w zamian” wyraża się w miłości. Seks jest symbolem tego intymnego związku. Małżeństwo i rodzina nie musi być dla każdego, ale jest to naturalna droga dla większości ludzi.
Feminizm kształtuje kobiety tak, aby odrzuciły ten model jako „staroświecki i opresyjny”. Henry Markow cytuje brytyjskiego pisarza, który usłyszał rozmowę dwu młodych kobiet: Mężczyźni są bezużyteczni w dzisiejszych czasach. Problemem jest to, że nie potrafią sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed nimi feminizm. Nie rozumieją, że potrzebujemy, aby byli bardziej męscy, a oni zamiast tego się poddają.
Markow stwierdza, że to dość osobliwa logika, bo gdy kobieta pod wpływem feminizmu staje się mniej kobieca, to przecież wówczas próżno spodziewać się, aby mężczyzna stawał się przez to bardziej męski. Mężczyźni nie są stworzeni, aby walczyć z kobietami. Chcą być szanowani przez kobiety, co powinno się wyrażać poprzez ich (kobiet) akceptację i oddanie. Jeśli mężczyźni muszą ciągle podejmować wyzwania kobiet, nie będą chcieli wiązać się z nimi małżeństwem i zakładać rodzin. Małżeństwo i rodzina zostały obecnie zdyskredytowane. Kobiety nie mają do zaoferowania miłości, tylko seks – kontynuuje Markow. Stąd ich obsesyjna potrzeba obnoszenia się ze swą seksualnością, gdyż wydaje się im, że to jedyny „wabik” na mężczyznę. Jądrem stałego związku małżeńskiego nie jest seksapil, osobowość czy sukcesy. Jest nim poświęcenie, bowiem kochamy tych, którzy i nas kochają.
Ludzie nie mają pojęcia, że feminizm, zwłaszcza w swej hardcorowej wersji gender, to zwykła indoktrynacja. Bowiem nie znają jego sprawców, środków, motywów i celów.
Jak czytelnicy „Teorii Spisku” zapewne pamiętają, w jednym z odcinków cyklu, zatytułowanym USA. Od wolności do faszyzmu, przytoczyłem wywiad, który przeprowadził w 2007 r. Alex Jones z ciężko już wówczas chorym Aaronem Russo. W tym historycznym interwiew, zwanym też „testamentem Aarona Russo”, reżyser wspomina m.in. o rozmowie, jaką przeprowadził ze swym przyjacielem Nickiem Rockefellerem: spotkaliśmy się pewnego wieczoru, rozmawialiśmy, a on zaczął się śmiać i spytał mnie: Aaron, jak sądzisz, o co chodzi w równouprawnieniu kobiet? Wówczas miałem konwencjonalne poglądy co do tego, powiedziałem, że uważam, że kobiety mają prawo do pracy i takiej samy zapłaty jak mężczyźni, tak samo jak są równouprawnione do głosowania.
A on zaczął się ze mnie śmiać. – Aaron, jesteś idiotą! – powiedział.
Spytałem, dlaczego jestem idiotą, a on na to: pozwól, że wyjaśnię ci, o co w tym chodzi – to my, Rockefellerowie, to ufundowaliśmy. To my ustanowiliśmy Ruch Wyzwolenia Kobiet. To my rozpropagowaliśmy to w gazetach i telewizji – Fundacja Rockefellera. A chcesz wiedzieć dlaczego? Były ku temu dwa główne powody. Pierwszy był taki, że nie mogliśmy opodatkować połowy populacji przed wyzwoleniem kobiet, a po drugie: teraz możemy brać dzieci do szkół we wczesnym wieku, teraz możemy je indoktrynować, co doprowadzi do rozbicia ich rodzin.
Dzieci zaczną traktować państwo jako swoją rodzinę; szkoły i przedstawicieli rządowych jako swoją rodzinę, natomiast nie własnych, uczących je rodziców. To są dwa główne powody powstania równouprawnienia kobiet, o którym wówczas sądziłem, że jest czymś szlachetnym. Kiedy dostrzegłem, jakie kryją się za tym intencje, skąd to się bierze i jaki był tego zamysł, dostrzegłem również czające się za tym zło, choć wcześniej uważałem to za coś szlachetnego.
Feminizm na żołdzie CIA
Z wywiadu możemy się też dowiedzieć (mówi o tym Alex Jones), że słynny feministyczny magazyn „Ms.” został założony za pieniądze CIA (czyli za pieniądze Bogu ducha winnego amerykańskiego podatnika!). Przyznała to jego pierwsza redaktor naczelna Gloria Steine. [CIA] założyła „Miss Magazine” w ściśle określonym celu – opodatkowania kobiet i rozbicia ich rodzin – powiedział Jones. Gloria była z tego dumna: „Och, CIA pomoże mi pomóc kobietom, więc ufundowali to”. Pierwszy numer wyszedł w grudniu 1971 r., jako dodatek do „New York Magazine”. Pierwsze samodzielne wydanie ukazało się w styczniu 1972 r. Niegdyś miesięcznik, dziś „Ms.” wychodzi jako kwartalnik. Warto dodać, że Steine była tajnym współpracownikiem (współpracowniczką?) CIA, a obecnie jest nadal aktywną uczestniczką ruchu feministycznego i komentatorką bieżących wydarzeń.
Masoni działają na zasadzie „dziel i podbijaj”. Jeśli koncentrują się na realnych problemach, to nie po to, aby je rozwiązywać w duchu korzyści dla całej wspólnoty i jej integracji. Wprost przeciwnie, gdy koncentrowali się na rzeczywistych problemach związanych z wyzyskiwaniem kobiet w miejscach pracy (…) elita nie zamierzała im pomóc, lecz naprawdę je wyzyskać i poróżnić z mężczyznami – dowiadujemy się z rozmowy Russo z Jonesem. Szczególnie cierpią na tym rodziny afroamerykańskie: 50 lat temu było zaledwie 10 proc. nieślubnych dzieci w czarnych społecznościach, a teraz jest to ponad 90 proc. I spójrz na pomoc społeczną – kobieta dostanie z niej pieniądze pod warunkiem, że nie mieszka z mężczyzną. A więc rozbijanie rodzin postępuje – całkowita destrukcja. A obecnie ilość nieślubnych dzieci wynosi ponad 50 proc. w skali całej populacji.
Markow podkreśla, że ukrytym celem feminizmu jest rozbicie rodziny. Ruch ten wspomagany jest przez intensywne pranie mózgów młodych ludzi, dokonywane przez państwową oświatę i medialną indoktrynację. Jeśli ojciec i matka pracują, aby utrzymać rodzinę na godziwym poziomie, to wówczas budowniczowie NWO uzyskują „dwa w jednym” – destabilizują życie rodziny oraz zyskują dwoje podatników.
Dla Markowa oczywiste jest, że współczesna kultura Zachodu zbudowana została przez masonerię i jej specyficzną „filozofię”. Jej podstawowym założeniem jest stwierdzenie, że to człowiek, a nie Bóg jest „stwórcą” rzeczywistości. To od uznania człowieka zależy, co jest rzeczywiste lub nierzeczywiste, dobre lub złe. Nie ma obiektywnych kryteriów prawdy i fałszu, rzeczywistości i iluzji, dobra i zła. Kategorie poznawcze i wartości etyczne są tak samo względne jak kanony estetyczne, i tak samo przemijające jak moda.
Jest to uzurpacja, szczególnie groźna w sferze moralnej, gdyż dokładnie powtarzająca dramat biblijny: wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rdz 3, 5) – kusił diabeł, aż skusił. Wiemy, co było dalej: na kobietę spadł ból porodu i troska macierzyństwa, na mężczyznę zdobywanie pożywienia „w pocie oblicza swego”. Oboje musieli pożegnać się z Rajem. Masoni w swym satanistycznym zapale poszli jeszcze dalej niż biblijny wąż – nie tylko poznacie dobro i zło, ale sami będziecie decydować, co te pojęcia oznaczają. Człowiek zredefiniuje pojęcia dobra i zła, tak aby służyły one jego wygodzie.
Manipulatorzy zauważyli, że ludzie wychowani w cywilizacji chrześcijańskiej są podatni na argumenty natury moralnej, nie dowierzają w gruncie rzeczy sobie i poddają się autorytetom. To m.in. dlatego media udatnie promują pederastię, która jest sprzeczna z naturalnym ludzkim instynktem przekazywania życia i swojego kodu genetycznego kolejnym pokoleniom.
Czynnik kobiecego strachu
Zarówno kino, telewizja, czasopisma, muzyka, reklama, jak i informacje powstają po to, aby kontrolować za ich pomocą społeczeństwa. Najważniejszym celem tej kontroli jest zrobienie z ludzi niewolników całkowicie poddanych poleceniom „autorytetów” czy innych samozwańczych „mistrzów”. Markow uważa, że istnieje bezpośredni związek między tym, co działo się niegdyś w ZSRR a tym, co dzieje się dziś w Ameryce: W obu wypadkach bank centralny trzyma nad wszystkim kontrolę. My, doświadczeni komunizmem bardziej niż Markow, zgodzimy się z przymiotnikiem „centralny”, ale nie z rzeczownikiem „bank”, zamiast tego mówiąc o komitecie. Komitet Centralny z jego twardym jądrem – Biurem Politycznym – miał wszystko w garści, również bank centralny, zwany NBP. Do dziś niektórzy członkowie tego gremium cieszą się poważaniem w III RP, nawet tej owioniętej „dobrą zmianą”.
Myrna Blyth – była redaktor naczelna pisma kobiecego „Ladies Home Journal” (1981–2002) – w 2004 r. wydała książkę Spin Sisters: How the Women of the Media Sell Unhappiness — and Liberalism — to the Women of America, w której ujawnia, że w dzisiejszych czasach media sprzedają kobietom obraz „kobiety sukcesu” w taki sam tępy i nachalny sposób, jak ich matkom sprzedawano wizerunek „szczęśliwej pani domu”. Co może jeszcze bardziej istotne, wieloletnia wydawczyni prasy kobiecej przyznała, że media bazują na kobiecej wrażliwości, większej podatności na „czynnik strachu”, za pomocą którego można kierować kobiecymi decyzjami.
Blyth w swej książce pisze, że w wydawanych codziennie kolorowych dziennikach, tygodnikach, miesięcznikach dla kobiet aż roi się od wmawiania im, jak bardzo są nieszczęśliwe i jak wiele niebezpieczeństw na nie czyha. Mają zbyt dużą wagę, ale zbyt mało wolnego czasu, mają za dużo dzieci, ale za mało korzyści, mają złych mężczyzn w dobrym dla siebie czasie, albo dobrych mężczyzn, którzy niestety pojawili się nie w porę. I wystarczającą ilość chorób, które zadowolą nawet największą hipochondryczkę spośród nich. Magazyny dla kobiet, których roczny dochód wynosi miliardy dolarów, przedstawiają świat jako przestrzeń nieustannej niewieściej udręki. Redaktorki i autorki magazynów prześcigają się we wmawianiu, że życie kobiet, amerykańskich kobiet, jest często zbyt trudne do zniesienia. W telewizji dominują obrazy kobiet dręczonych, a nawet zabijanych przez ich psychopatycznych chłopaków, mężów, korporacje, niekompetentnych lekarzy. Zawsze tym chmurnym i durnym obrazom towarzyszy nieodmiennie przesłanie: uważaj, ty możesz być następna!
Przez całe lata – kontynuuje Blyth – wmawiałyśmy amerykańskim kobietom, których energia, aktywność, dążenie do doskonalenia swojego życia i życia rodziny stały się jednym z najistotniejszych czynników które spowodowały, że Ameryka jest dziś najpotężniejszym państwem na świecie, więc przez cały ten czas mówiłyśmy kobietom, że mają mnóstwo powodów do narzekań, zachęcając je do ciągłego „marudzenia, jęczenia, kwiczenia”. Przez całe lata trzymałyśmy je w ciągłym stresie i obawach, zwłaszcza o swoje ciało. Dziś 52 proc. kobiet przyznaje, że za idealną sylwetkę oddałoby rok swojego życia. Cały rok swojego życia! – podkreśla dziennikarka i wydawczyni. Dziś „idealną” sylwetkę mają osoby, które z medycznego punktu widzenia są po prostu wychudzone, a ze społecznego – zabiedzone. A one oddałyby za taki wygląd część swojego życia, bulwersuje się – teraz! – Myrna Blyth.
Zarówno magazyny dla pań, jak i programy telewizyjne, oglądane głównie przez kobiety, przyciągają uwagę odbiorcy informacjami o ujawnianiu kolejnych sekretów: „7 sekretów jak pokonać stres”, „Sekret utrzymania szczupłej figury”, „Ujawniamy sekret, jak się poruszać, aby żaden mężczyzna nie mógł ci się oprzeć”. O co w tym permanentnym „ujawnianiu sekretów” chodzi? – pyta Myrna Blyth i odpowiada: Pozwól więc, że wyjawię ci prawdziwy sekret, sekret manipulacji: media próbują w ten sposób utrzymać na sobie twoją uwagę, wmawiając ci, że jesteś kłębkiem nerwów, jesteś staromodna, pełna strachu i obaw. Kobieta jest szczególnie ważnym celem kampanii reklamowych i zabiegów socjotechnicznych, bowiem, jak wynika z badań, 85 proc. decyzji w sprawie wydawania pieniędzy podejmuje właśnie ona bądź ma na nie olbrzymi wpływ. Również w sprawach życiowych, ważnych dla rodziny, głos kobiety jest bardzo często rozstrzygający. Dlatego, chcąc manipulować i ubezwłasnowolnić społeczeństwo, warto zacząć od wzięcia „słabej płci” na smycz.
Masońskie zagrywki
Masoni niszczą w kobietach naturalny instynkt miłości, używając w tym celu natrętnych mantr. Pierwsza mantra mówi, że mężczyznom nie można ufać. Myrna Blyth podaje przykład zaczerpnięty z kanału telewizyjnego Lifetime Network: wszyscy mężczyźni to niewierne szczury, dręczyciele kobiet, nieuczciwe szumowiny albo wszystkie te niemiłe postacie naraz. Z kolei kobiety to ofiary, które odnoszą sukces mimo usiłowań jaskiniowców, chcących utrzymać je przy garach. Kolejna mantra głosi, że kobiety są ofiarami z powodu ich płci. Media wysyłają jeden jasny i mocny przekaz: ponieważ jesteśmy kobietami, więc jesteśmy prześladowane w życiu prywatnym, w pracy, w towarzystwie i w ogóle wszędzie, gdzie się tylko pojawimy. Dlatego kobiety muszą mieć stałe poczucie krzywdy i być gotowe do podniesienia buntu. Trzecia natrętnie lansowana cliché mówi, że kobiety powinny być egoistkami. Pani Blyth we wspomnianej książce pisze, że wyzwolenie i narcyzm połączyły się ze sobą. Dziś słowo wypoczynek, relaks znaczy czas dla siebie, spędzany samotnie albo w gronie przyjaciółek, ale na pewno nie z mężem i dziećmi. Niekończące się kazania nowej feministycznej ewangelii, zawarte w kolorowych czasopismach, głoszą, że dogadzanie sobie jest podstawowym prawem każdej zdrowej i nowoczesnej kobiety.
Seks nie jest zarezerwowany tylko dla miłości i małżeństwa – to następny dogmat nowej wiary. Magazyny typu „Glamour” i „Cosmopolitan” nakłaniają młode kobiety do „przejmowania inicjatywy na pierwszej randce”, „otwartego uwodzenia mężczyzny”, „bycia akrobatką w łóżku”. Nie podnosi się tam w ogóle spraw małżeństwa, rodziny.
Kolejna „prawda” głoszona przez masonów ustami i piórem feministek to utożsamienie poczucia spełnienia i samorealizacji z karierą zawodową, a nie z mężem i rodziną. To również powoduje, że kobiety czują się rozdarte: nakaz naturalnego instynktu, podpowiadającego, że kobieta realizuje się w utrzymaniu i zarządzaniu domem z jednej strony, a z drugiej – wdrukowywana w nie świadomość, że idąc za głosem instynktu stają się nienowoczesne, przegrane. Dowody na wyniszczające wspólnotę ludzką efekty feministycznej indoktrynacji – rozbite rodziny i dysfunkcyjni ludzie – możemy dziś spotkać wszędzie.
Podobnymi „mądrościami” karmi się też mężczyzn w pisemkach typu „Playboy” – nie potrzebujesz małżeństwa, aby zaspokoić instynkt seksualny. Małżeństwo i dzieci są nudne.
Czy ich rozliczymy?
Społeczeństwo i jego opinie przestały się liczyć. Bank centralny, używając satanizmu oraz masonerii, selekcjonuje swoich lokajów. Większość masonów ma tego świadomość, natomiast właściciele medialnych koncernów mają wiedzę na ten temat z pierwszej ręki. Mamy takie powiedzenia: tak długo Ameryki, jak długo macierzyństwa i szarlotki. Dlatego sataniści chcą zniszczyć macierzyństwo.
Markow pisze też, że pewnego dnia nasi nauczyciele i politycy zostaną rozliczeni za to, że wiele wrażliwych dziewcząt stoczyło się do roli lesbijek i zrujnowało sobie życie. Oni uczą je pełnego nienawiści dogmatu feministek, że płeć jest „konstruktem społecznym”, podobnie jak „przymus” heteroseksualizmu. Mężczyźni to drapieżne zwierzęta, a współżycie z nimi to oddanie się gwałcicielowi.
Dennis Prager, znany amerykański gospodarz radia talk show, przeprowadził rozmową z Anną Montrose, młodą dziewczyną, która opisała, jak uczelnia oraz media zrobiły z niej osobę biseksualną: Trudno przejść przez cztery lata studiów humanistycznych, przeładowanych lekturami takich autorów jak Foucault i Butler, i oglądając programy typu „The L Word”, utrzymując w stanie nienaruszonym swój instynkt heteroseksualny. Nie wiem, kiedy to się dokładnie stało, ale nie mam już pewności, czy kierować swój intymny pociąg do jednej czy raczej do drugiej płci. Przypomnijmy, że Michel Foucault jest wielkim francuskim filozofem „postmodernistycznym”; Judith Butler to prominentna teoretyczka gender na uniwersytecie w Berkeley, natomiast „The L-Word” to popularny program telewizyjny o „ekscytującym” życiu lesbijek. W świetle tego wywiadu możemy wnosić, że w układzie porządku społecznego kobieta i mężczyzna pełnią rolę części wymiennych i dowolnie zamiennych. Małżeństwo to przede wszystkim ulga podatkowa. Dziewczyna nie jest zdolna do małżeństwa i macierzyństwa. Paradoksalnie, gdy kobieta pod wpływem genderowej indoktrynacji odrzuca mężczyznę, przejmuje wówczas jego, podobno odstręczające, cechy, nie zaś uwydatnia w sobie cechy kobiece, według feministek „lepsze” od męskich.
Feminizm, walcząc z kobiecością, nie wzmacnia pozycji kobiet, wprost przeciwnie. Pozbawia je bezpiecznej i zaszczytnej roli, redukując do obiektu seksualnego pożądania i pracownika najemnego, który może zostać w każdej chwili wymieniony na inną osobę. Masoni, czerpiąc swe inspiracje z satanistycznych kultów, wspierają rebelię przeciw wszystkiemu co naturalne i zdrowe. Podobnie jak ich symbol – Lucyfer – chcą grać rolę Boga. Bożą miłość można dostrzec w poświęceniu się kobiety dla męża i dzieci. Dlatego masoni, bankowcy, sataniści czy inni lewacy chcą to poświęcenie zdeprecjonować, ośmieszyć, zniszczyć. Miłość przekształcić w oskarżenie rzucane pod adresem „patriarchalnej, opresyjnej cywilizacji chrześcijańskiej”.
Chcemy deprawować, aby rządzić (…) Zabraliśmy ludziom ich bogów, wyrwaliśmy z ich serc wiarę religijną, wiarę w monarchów, w uczciwość, w rodzinne wartości – głosił z dumą Giuseppe Mazzini (1805–1872), wywrotowiec, założyciel włoskiej masonerii i mafii.
Może jeszcze nie do końca im się to udało, więc radość Mazziniego może była przedwczesna. Może?