Bauman wie, co robił
Z dr. Piotrem Gontarczykiem, politologiem i historykiem, rozmawia Paulina Gajkowska
W sobotnio-niedzielnym wydaniu „Gazety Wyborczej” mieliśmy okazję przeczytać wywiad sprzed trzech lat z Zygmuntem Baumanem, w którym w pokrętny sposób tłumaczył się ze swojej przeszłości. Jak Pan jako historyk odebrał ten tekst?
– To nie wywiad, tylko lukrowana opowieść, w której nie padają żadne trudne pytania o przeszłość, a żadna najbardziej niewiarygodna historyjka opowiadana przez bohatera nie jest podejmowana przez rozmawiającego. Niektóre najbardziej kłopotliwe wątki są w ogóle pominięte. Niewiele to ma wspólnego z dziennikarstwem i czyta się to z dużym smutkiem. To kolejny dowód na to, że Zygmunt Bauman nie jest w stanie podjąć refleksji nad swoją przeszłością i po raz kolejny posługuje się w przestrzeni publicznej propagandą i kłamliwymi informacjami.
Zygmunt Bauman utwierdza siebie samego w przekonaniu, że idea komunistyczna wywodziła się z idei oświeceniowych, mówi o entuzjazmie „odgruzowywania” Warszawy po wojnie i odbudowie stolicy, a lata w KBW opisuje, mówiąc o ludziach, relacjach, „wartościach”. Czego wyrazem są takie zabiegi retoryczne?
– Rzeczywistość państwa komunistycznego nijak się miała do idei wolności, równości i braterstwa. I chodzi tu nie tylko o zwalczanie podziemia komunistycznego, w którym Zygmunt Bauman brał udział. Dowodów mogę podać wiele. Pragnę zwrócić uwagę na akcję przeprowadzoną w 1948 r. przez komunistów polegającą na selekcji kandydatów na studia wyższe, gdzie metodami administracyjnymi, w zaplanowany sposób eliminowali oni dzieci dawnych elit czy choćby drobnych sklepikarzy lub bogatszych chłopów. Selekcja klasowa, odpowiedzialność za rodziców – to jest realizacja idei równości i braterstwa. Przecież w latach 50. rozmaite szykany, niesprawiedliwości i represje dotykały milionów zwykłych obywateli. To jest realizacja postulatu wolności? Słów profesora nie sposób nie czytać z zażenowaniem. Wizja Baumana jest całkowicie oderwana od rzeczywistości. I nie przystaje do faktów. Widzimy tutaj również przejaw głębokiej nieuczciwości intelektualnej i brak refleksji nad tym, czym w swej istocie był opresyjny system komunistyczny.
Dlaczego zatem w polskiej debacie publicznej słyszymy o „wybitnych naukowcach”, a nie słyszymy jednoznacznej oceny ich przeszłości? Dlaczego osoby, które stały w jednoznaczny sposób po stronie aparatu opresji, są bronione, a ich czyny relatywizowane? Mało tego, zapraszane są jako autorytety na uniwersytety?
– Jestem zwolennikiem całkowitej otwartości dyskusji, zwłaszcza uniwersyteckiej. Natomiast zgadzam się, że istnieje w tym zakresie ogromna dysproporcja i nierówność. We współczesnej Europie komunizm i nazizm nie są oceniane w ten sam sposób. Nie było „Norymbergi” dla komunistów i ten prosty fakt ma swoje dalekosiężne skutki w wielu krajach postsowieckich, ale również w mentalności zachodniej Europy. Komunizm wychował swoje elity, które legitymizują zbrodniczą ideologię, i stąd bierze się asymetria w debacie publicznej. Jak widać, rękę do tego przykładają ludzie tacy jak Bauman.
Bauman twierdzi, że dał się uwieść, ale że nie popełnił żadnych „niecnych czynów”.
– Bauman wie, co robił, od podszewki, także jako agent Informacji Wojskowej, znał prawdę, że to totalitarny system zakłamania, zniewolenia i donosicielstwa. Jeżeli członek, wysoko postawiony funkcjonariusz pionu wychowawczo-politycznego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który zajmował się indoktrynacją młodzieży KBW do zwalczania polskiego podziemia antykomunistycznego, nie ma sobie nic do zarzucenia, to taka odporność na fakty, taka głębia refleksji, taki immoralizm w stosunku do własnych czynów nie wymaga komentarza.
Czy można zgodzić się w ogóle na dziejowy fatalizm, który wypływa z postawy i słów Baumana mówiącego o tym, że właściwie to on nie miał wyboru, nie mógł mieć innego życia?
– Mówiłem to wielokrotnie: Zygmunt Bauman miał po wojnie możliwości napisać podanie o zwolnienie z wojska i znaleźć sobie uczciwą pracę. Nie uczynił jednak tego, zatem odpowiada za wybór, którego dokonał, i jego konsekwencje, czyli pracę w KBW. Oczywiście, zawsze są jakieś okoliczności, warunki, które wpływają na taki, a nie inny wybór. Jednak za świadomą decyzję, którą się podejmuje, odpowiada się samemu. Tłumaczenie, że nie miał wiedzy, że został oszukany, jest tylko świadectwem braku intelektualnej powagi i chęci wyparcia prawdy. To wszystko jest dość żenujące.
W publicznej debacie – moderowanej przez ośrodki lewicowe – wciąż brakuje jednoznacznej oceny działalności osób uwikłanych w system komunistyczny.
– Ściganie komunistycznych zbrodniarzy jest ważne, ale dla mnie jako historyka kluczowa jest edukacja. Zależy mi na tym, aby zwłaszcza młodzież wiedziała, czym był komunizm, żeby uodporniła się na totalitaryzm. Istotne jest także, żeby w opisie historii ludzkich postaw w czasach PRL nie zwyciężył taki tani determinizm i immoralizm, i śmieszna teza, że komunizm był kontynuacją idei oświeceniowych. Mówiąc w skrócie, także o to, żeby nie zwyciężyły kłamstwa opowiadane przez Zygmunta Baumana.
Dziękuję za rozmowę.