Odyseja
kosmiczna 2047
Irek,
główny bohater, jest dziewięćdziesięciokilkuletnim
człowiekiem cierpiącym na nieuleczalną chorobę. W fabule
stanowi pomost łączący przeszłość (czyli czasy nam
współczesne) ze współczesnością (czyli przyszłością).
Jego choroba potraktowana na nowy, futurystyczny sposób,
jest jednocześnie wynikiem zaniedbań
przeszłości-teraźniejszości. Cierpienie wydaje się nie
tylko fizyczne, ale i egzystencjonalne. Irek to przysłowiowe
stare drzewo, które przesadzono na grunt zautomatyzowanego
świata. Świata, w którym eutanazję nazywa się procesem
over-leading (przeprowadzenia), a śmierć jest faktycznie
elementem wyelimnowanym ze świadomości ludzkiej,
zarezerwowana dla samotności „pięknego pokoju”,
bezbolesna, przemyślana i... przyjemna.
Zmienia
się świat rzeczy materialnych, zmieniają się poglądy,
ale religia u Kowalewskiego jest tą samą znaną nam, starą
księgą ideałów i zasad wiary. W 2047 roku wszystko jest
nowe, ze starych rzeczy tylko Bóg został. Okazuje się, że
pod tym jednym względem, przyszłość XXI wieku dla
naszego pokolenia, nie będzie taka utopijna i obca.
Powstaje tylko pytanie, dlaczego autor powieści nie odważył
się postawić tezy o powstaniu nowej religii,
odpowiadającej wymaganiom tych podobno strasznych czasów,
które jeszcze przed nami. Kościół zmienił się, ale
można powiedzieć, że tylko w swej ziemskiej części.
Przypomina teraz „międzynarodowe konsorcjum” świadczące
usługi, pełne folderów i ulotek reklamujących na
przykład wirtualne programy nabożeństw. Rodzaje
nabożeństw mają bardzo znajome nazwy: katolickie,
ewangelicko-augsburskie, noworeformatorskie, mormońskie,
islamskie, judaistyczne... Włodzimierz Kowalewski stworzył
nową, czarną rzeczywistość, ale to staremu Bogu z siwą
brodą każe nad nią płakać.
„Bóg
zapłacz!”, według autora, „jest powieścią o końcu i
klęsce naszego pokolenia, odchodzącego ze sceny życia w
obliczu zupełnie nowego świata, ukształtowanego ze
zjawisk, wartości, zachowań, których znamiona widoczne są
już dzisiaj (...)”. Stara generacja nie potrafi odnaleźć
się, nie rozumie nowego ładu – „Całe życie za rękę,
wszędzie cię instruują, jak i co masz robić, kiedy jeść,
kiedy spać, w końcu kiedy umrzeć. Wolność przekręcona,
wolność zaszczuta, wolność (...) zastraszona
wolnością!”. Uprzątnięte z brzydoty życie budzi
grozę, jest „łańcuchem zdarzeń przylegających jedno
do drugiego jak świetnie dopasowane klocki i jak te klocki
radośnie kolorowych”.
|