Kiedy kończy się życie

Kiedy kończy się życie?

Wielu chrześcijan, wiedzionych pragnieniem niesienia pomocy, wyraża zgodę na pobranie po śmierci ich narządów do przeszczepów, chcąc w ten sposób ratować czyjeś życie. Jest to pragnienie jak najszlachetniejsze - niewiele jednak mówi się o tym, że wielu lekarzy i uczonych podważa obowiązującą w medycynie od roku 1968 definicję śmierci.

Definicja śmierci człowieka jako śmierci pnia mózgu została przyjęta stosunkowo niedawno, bo niecałe pięćdziesiąt lat temu. Wcześniej, aby orzec zgon, trzeba było stwierdzić ustanie akcji serca i czynności oddechowych. W roku 1968 zmieniono kryteria orzekania zgonu, wprowadzając definicję śmierci mózgowej i zatwierdzając ją jako obowiązującą w medycynie. Definicja ta została sformułowana w tzw. deklaracji z Sydney, przygotowanej na dwudziestym drugim spotkaniu Światowego Stowarzyszenia Lekarzy. Tego samego dnia specjalna komisja powołana na Uniwersytecie Harvarda zaproponowała uznanie śmierci mózgu za kryterium wystarczające do orzeczenia zgonu. Część środowiska naukowego wskazywała na niebezpieczeństwa związane z pospiesznym trybem zmiany definicji funkcjonującego w medycynie pojęcia, dotyczącego przecież najważniejszych kwestii. Jako pierwszy przeciwko uznaniu definicji śmierci mózgowej za obowiązującą opowiedział się niemiecki filozof żydowskiego pochodzenia Hans Jonas. Jego niepokój podzielało wielu przedstawicieli środowiska lekarskiego. Wskazywali oni na fakt zbytniego pośpiechu przy zmianie wcześniej obowiązujących kryteriów śmierci. Część lekarzy była wręcz zdania, iż definicja śmierci została zmieniona pod wpływem presji wywieranej przez lobby transplantologów. Dyskusja ta toczy się w środowisku lekarskim do tej pory.

Tajemnice śpiączki

Większość lekarzy jest zgodna, że funkcjonowanie ludzkiego mózgu wciąż stanowi dla medycyny zagadkę. Wiadomo już na pewno, że nawet jeśli mózg dozna poważnych uszkodzeń, jego zdrowe komórki są w stanie przejąć funkcje komórek zniszczonych. Znane są ponadto przypadki powrotu do zdrowia osób przebywających w śpiączce. Co więcej - okazuje się, że ludzie ci często pamiętają, co działo się z nimi w czasie, kiedy uważano ich za pozbawionych kontaktu z rzeczywistością.

Najbardziej znanym w Polsce lekarzem zajmującym się wyprowadzaniem pacjentów ze śpiączki jest profesor Jan Talar, któremu udało się „przywrócić do życia” już ponad dwustu pacjentów. Zdaniem profesora, ludzie z uszkodzeniami pnia mózgu zbyt często uważani są za pacjentów, którym nie da się już pomóc. Tymczasem bywa, że przy zastosowaniu odpowiedniej terapii polegającej na pobudzaniu organizmu do działania przy użyciu wielu bodźców, a przede wszystkim na okazywaniu choremu człowiekowi miłości i poświęceniu mu uwagi, na jaką zasługuje, można pacjentom nawet będącym w stanie pozornie beznadziejnym - bardzo pomóc.

Innym znanym znanym lekarzem, którego życiowy cel stanowi pomoc osobom w stanie śmierci mózgowej jest doktor Jacek Norkowski OP, autor poświęconej tej właśnie tematyce głośnej książki „Medycyna na krawędzi”. Zdaniem ojca Norkowskiego, obowiązujące obecnie kryteria orzekania zgonu są niewystarczające, a człowieka, u którego stwierdzono śmierć mózgową, nie można uznać za martwego, stąd też pobranie narządów do przeszczepu jest w takiej sytuacji nieuprawnione. Żyjący pacjent nie może być traktowany jako środek (narzędzie) dla dobra innego pacjenta – konkluduje dominikański uczony.

Kryteria diagnostyczne

Przyjrzyjmy się zatem obowiązującym (w Polsce od 1984 roku) kryteriom służącym do orzekania zgonu pacjenta. Pierwszym krokiem jest orzeczenie iż chory znajduje się w stanie śpiączki oraz, że jest sztucznie wentylowany. Należy tu wykluczyć śpiączkę zaistniałą w wyniku zatrucia, hipotermii bądź zaburzeń metabolicznych lub endokrynologicznych. Kolejnym, kluczowym etapem jest stwierdzenie śmierci pnia mózgu. Bada się tutaj obecność odruchów pniowych: reakcję źrenic na światło, podrażnienie rogówki, ruchy gałek ocznych, reakcje na bodźce bólowe, obecność odruchu kaszlowego i inne. Jeżeli pacjent nie wykazuje odruchów pniowych, wtedy poddawany jest tzw. próbie bezdechu. Badanie to nie pozostaje jednak obojętne dla zdrowia, a wręcz - jak uważa wielu lekarzy - może się ono okazać zabójcze, szczególnie dla pacjenta cierpiącego na uszkodzenia mózgu. Próba bezdechu polega na wentylowaniu chorego tlenem przez dziesięć minut, a następnie na odłączeniu chorego od respiratora na dziesięć minut i zbadania poziomu dwutlenku węgla w jego krwi po upływie tego czasu. Teoretycznie ma to na celu wywołanie reakcji organizmu na silny bodziec, jakim jest odłączenie od respiratora. Brak reakcji miałby świadczyć o trwałości bezdechu, a zatem - o śmierci. W praktyce jednak samo takie badanie może pacjenta uśmiercić.

Zdecydowanym przeciwnikiem testu bezdechu jest znany brazylijski neurolog, profesor Cicero Galii Coimbra, zajmujący się leczeniem osób z uszkodzeniami mózgu poprzez odpowiednie podawanie im hormonów i zmniejszanie ciśnienia wewnątrzczaszkowego. Zdaniem profesora Coimbry, w wyniku przeprowadzenia „próby bezdechu” umiera około czterdziestu procent pacjentów. Brazylijski uczony zwraca także uwagę na fakt, iż decyzja o tym, czy ratować komuś życie, czy też pozwolić mu umrzeć, nie powinna być przedmiotem wyboru. Tymczasem w praktyce bywa, że dochodzi do sytuacji, w której decyzja o zaprzestaniu ratowania życia pacjenta zapada na etapie, kiedy jeszcze można mu pomóc. Pacjentowi, od którego zamierza się pobrać organy do przeszczepu podaje się inne leki niż osobie, której chcemy uratować życie - zwraca uwagę profesor Coimbra. Podobnego zdania jest doktor Paul Byrne, neonatolog z Ohio od lat badający zjawisko „śmierci mózgowej”. Proszę zapamiętać: nigdy nie wolno godzić się na przeprowadzenie żadnego „testu bezdechu”, to może być dla pacjenta zabójcze - ostrzega.

Zarówno według profesora Coimbry, jak i doktora Byrnea pojęcie śmierci mózgowej nie znajduje uzasadnienia medycznego - zostało stworzone wyłącznie na potrzeby transplantologii. Lekarze badający bliżej zagadnienie śmierci mózgowej zgodnie uważają, iż dopóki bije serce człowieka, dopóty jest nadzieja. Zwracają także uwagę na fakt, iż znanych jest wiele przypadków osób, u których stwierdzono śmierć pnia mózgu, a które jednak „powróciły do życia”. Na wyobraźnię powinno zadziałać choćby przytoczenie faktu, iż dziecko w łonie matki, u której zdiagnozowano śmierć mózgową, rozwijało się prawidłowo aż do szczęśliwego przyjścia na świat. Oznacza to, że funkcjonowanie mózgu kryje jeszcze wiele tajemnic, a zatem w przypadku wątpliwości należy raczej działać w interesie pacjenta, nie zaś na jego niekorzyść.

Myślimy także sercem

Swoje tajemnice ma nie tylko ludzki mózg. Co ciekawe, serce człowieka posiada własny układ nerwowy, co wykazał w swych badaniach doktor John Andrew Armour, neurokardiolog z Uniwersytetu w Montrealu. Na podstawie analizy reakcji neuronów serca na bodźce wykazał on, że kiedy, na przykład, uderzymy ręką w kolano, wie o tym nie tylko nasz mózg, ale i nasze serce. Serce to taki „mały mózg” - tłumaczy doktor Armour. Jego neurony stale się między sobą komunikują, występuje między nimi ciągła interakcja.

Odkrycie doktora Armoura nabiera szczególnego znaczenia w transplantologii. Jak podkreśla kanadyjski badacz, jeśli chcemy przeszczepić komuś serce, musimy zachować cały jego układ nerwowy w nienaruszonym stanie - inaczej serce obumiera. Odkrycie tego faktu stanowi przyczynek do prowadzenia dalszych badań nad tym, kiedy w istocie kończy się ludzkie życie. Jeśli serce posiada autonomiczny układ nerwowy, to fakt ów zadaje kłam tezie, iż wszystkie procesy życiowe sterowane są „odgórnie” przez mózg i że w związku z tym śmierć mózgu miałaby oznaczać śmierć całego organizmu.

Traumatyczne przeżycia rodzin

To, co wciąż stanowi przedmiot badań naukowych niejednokrotnie wychwytywane bywa intuicyjnie przez rodziny osób, których bliscy znaleźli się na krawędzi życia i śmierci. Wiele z nich przyznaje, że trudno im pojąć, iż człowiek, którego serce wciąż bije, którego skóra jest ciepła i za różowiona, miałby być w istocie „zwłokami z bijącym sercem”.

Traumy bycia przymuszoną do wydania zgody na pobranie narządów syna do przeszczepu doświadczyła Niemka, Renate Greinert, której syn uległ w roku 1985 ciężkiemu wypadkowi, i która do dziś żałuje decyzji o wydaniu zgody na pobranie narządów dziecka do przeszczepu. Renate Greinert jest autorką książki zatytułowanej Umrzeć w stanie nienaruszonym. Walka matki, a także współautorką listu otwartego do kanclerz Angeli Merkel, postulującego podjęcie rzetelnej debaty publicznej na temat kulisów transplantologii.

W Niemczech coraz więcej osób, podobnie jak ja, uważa, że definicja śmierci mózgowej jest fałszywa i powinna zostać zrewidowana - podkreśla Greinert. Zrozumiałam, że popełniłam straszny błąd dopiero w chwili, kiedy zobaczyłam ciało swojego syna już po pobraniu narządów. Porównałam je z widokiem ciała sprzed tej operacji, kiedy mój syn wyglądał, jakby spał, jego skóra miała naturalny kolor i temperaturę, a serce biło. Dopiero różnica między widokiem ciała rzeczywiście martwego a ciała osoby żywej, ale nieprzytomnej, uświadomiła mi, w jak makabrycznej sytuacji się znalazłam.

Zdaniem Renate Greinert, rodzice dziecka, które uległo wypadkowi, są w oczywisty sposób zaszokowani, zdezorientowani, szukają jakiegokolwiek punktu oparcia. Trudno im w takiej sytuacji myśleć i działać racjonalnie. W wielu szpitalach tymczasem wywiera się na nich presję

- zarówno czasu, jak i szantażu emocjonalnego

- pod wpływem której nierzadko godzą się na dramatyczny krok, którego później żałują przez całe lata. Przeżyta trauma i zepchnięte do podświadomości poczucie winy odbijają się często na ich zdrowiu. Zmowa milczenia i brak rzetelnej informacji na ten temat sprawia, iż rodzice nierzadko cierpią w samotności przez długi czas. Renate Greinert znany jest przypadek kobiety, która dopiero po dwudziestu sześciu latach od wyrażenia zgody na pobranie narządów jej dziecka do przeszczepu zdecydowała się o tym opowiedzieć.

Prawo do informacji

Lekarzy nieuznających kryterium śmierci mózgowej nie brakuje. Są oni za to niejednokrotnie spychani na margines, a bywa, że i prześladowani z powodu wyznawanych poglądów. Profesor Coimbra spotkał się w swojej praktyce lekarskiej wręcz z agresją ze strony niektórych „kolegów po fachu”. Podobne doświadczenia stały się udziałem także innych „niepoprawnych” medyków. Negatywne reakcje otoczenia nie są jednak w stanie powstrzymać ich przed podejmowaniem działań na rzecz upowszechniania wiedzy o transplantologii. Jednym z najaktywniejszych na tym polu jest wspomniany już niestrudzony od ponad czterdziestu lat Paul Byrne. Neonatolog z Ohio zwraca uwagę na brak odpowiedniej edukacji w dziedzinie transplantologii, w wyniku czego spora część amerykańskiego społeczeństwa - zwłaszcza ludzi młodych - jest nierzadko wprowadzana w błąd.

Zważywszy, że nastolatkowie są idealnymi „dawcami”, przemysł transplantacyjny wykorzystuje okazję, jaką daje uczestnictwo młodzieży w kursach na prawo jazdy, indoktrynując nastolatków, aby odpowiednio ukierunkować ich myślenie - tłumaczy doktor Byrne. Kiedy młody człowiek ubiega się o prawo jazdy, słyszy pytanie: „Czy chcesz zostać dawcą organów?”, i na ogół w najlepszej wierze wyraża na to zgodę, nie przypuszczając, że zgadza się, by jego narządy wewnętrzne mogły zostać pobrane w celu przeszczepu, terapii, prowadzenia badań bądź dla celów edukacyjnych - po jego śmierci. Młody człowiek wyrażający zgodę na pobranie organów, na ogół jednak nie wie, że definicja śmierci została zmieniona na „śmierć mózgową”, która w żadnym wypadku nie jest rzeczywistą śmiercią - ostrzega doktor Byrne.

Mózg nie jest tożsamy z duszą

Odpowiedzi na pytania o granice życia ludzkiego w oczywisty sposób angażują naukowców także spoza środowiska ściśle medycznego. Definicja śmierci, obok problemów natury etycznej i medycznej, ewokuje także problemy prawne. Środowisko jurystów, podobnie jak lekarzy, również jest w tej dziedzinie podzielone. Warto jednak zdać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na które zwrócił uwagę profesor Rainer Beckman z uniwersytetu w Heidelbergu, to znaczy utrwalania w zachodnich społeczeństwach przekonania, jakoby mózg miał być tożsamy z duszą.

Profesor Beckman zauważył, że we wczesnym stadium rozwoju człowieka, nie ma on jeszcze mózgu, a jednak nikt nie dyskutuje z faktem, że dziecko w łonie matki żyje, posiada duszę i rozwija się. Embrion nie jest „potencjalnym życiem”, ale „życiem z potencjałem” - lapidarnie ujmuje to niemiecki prawnik. Profesor Beckman uważa, iż podobnie jak nasze przyjście na świat jest procesem, do którego człowiek przygotowuje się stopniowo i który powinien odbywać się w atmosferze miłości, akceptacji i spokoju, analogicznie rzecz się ma z naszym odchodzeniem. W procesie umierania należy dać człowiekowi czas, ponieważ śmierć następuje nie w momencie orzeczenia śmierci mózgu, ale wtedy, kiedy dusza odłączy się od ciała i rozpocznie się jego dekompozycja -zauważa prawnik, dodając, iż u pacjentów w stanie śmierci mózgowej wciąż możemy obserwować wiele oznak życia. Oznacza to, że w żadnym wypadku nie możemy uznać ich za osoby martwe, dowolnie tworząc na własne potrzeby kolejne „koncepty człowieczeństwa” - ostrzega profesor Beckman.

Jak to jest w Polsce?

Niewiele osób wie, że w myśl obowiązującego u nas prawa, jeśli nie sprzeciwimy się pobraniu naszych organów po śmierci, niejako wyrażamy na to zgodę. W tej dziedzinie obowiązuje u nas bowiem prawo „domniemanego wyrażenia zgody”. Jeśli ktoś nie życzy sobie, aby jego organy zostały pobrane do celów transplantacyjnych, powinien pobrać dostępny na stronie internetowej Poltransplantu formularz sprzeciwu, wypełnić go i wysłać na adres warszawskiej siedziby tej instytucji - Aleje Jerozolimskie 87. Moc prawną ma również noszone przy sobie własnoręcznie podpisane oświadczenie o braku zgody na pobranie narządów do przeszczepu bądź oświadczenie ustne złożone w obecności dwóch świadków i pisemnie przez nich potwierdzone. W Polsce, podobnie zresztą jak w innych krajach europejskich, edukacja w dziedzinie transplantologii przypomina raczej uprawianie propagandy niż rzetelną debatę. Przeciwnicy uznawania definicji śmierci mózgowej ujmują sprawę jasno - pobierać do przeszczepów można jedynie parzyste narządy (takie jak na przykład, nerka) od żyjących dawców. W Polsce nie brakuje rzecz jasna wspaniałych, oddanych swoim pacjentom lekarzy w rodzaju profesora Talara , wielu jest jednak i takich, którzy powoli przyjmują mentalność „eugeniczną”, rozpatrując wartość życia ludzkiego jedynie w odniesieniu do jego wymiaru biologicznego. Wydaje się, iż kluczową sprawą jest tutaj – podobnie jak w wielu innych dziedzinach odpowiednia edukacja, zarówno w wymiarze intelektualnym, jak i moralnym.

Granice życia są niematerialne

Pozytywny przykład dają w tej dziedzinie włoscy intelektualiści skupieni wokół profesora Roberta de Mattei, autora bogatego opracowania poświęconego właśnie zagadnieniu śmierci mózgowej, zatytułowanego Finis vitae Czy „śmierć mózgowa” jest rzeczywiście śmiercią? (książka dostępna w języku włoskim i angielskim).

W lutym tego roku z inicjatywy fundacji Famiglia Domani zorganizowano w Rzymie międzynarodowy kongres zatytułowany Granice życia ludzkiego, podczas którego wiele miejsca poświęcono zagadnieniu śmierci mózgowej. Prelegenci ujmowali problem nie tylko od strony czysto medycznej, ale także - a może przede wszystkim strony duchowej.

W czasie obrad próbowano określić, gdzie przebiegają granice życia ludzkiego, po to, by ostatecznie dojść do wniosku, że - jak to sformułował na zakończenie kongresu profesor de Mattei - są one niematerialne. Włoski uczony zaznaczył także, iż nie tylko życie ludzkie ma granice i możliwości wpływania człowieka na rzeczywistość w pewnym momencie się kończą. Udawanie, że człowiek ma nieograniczone możliwości jest utopią, która skazuje go na chaos mentalny i moralny - podsumował profesor de Mattei, dodając iż nie ma najmniejszego powodu, aby popadać w zniechęcenie, ponieważ zawsze, kiedy działamy wspólnie z Jezusem Chrystusem, Jego zwycięstwo jest także i naszą wiktorią.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kiedy kończy się życie
kiedy kończy się noc b f
Gdy kończy się związek
KIEDY RĄCZKI SIĘ SPOTKAŁY, logopedia, Wierszyki
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem
50 Kiedy pojawiła się nauka o duszy według Towarzystwa Strażnica
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem(
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem
Kiedy rozpoczęły się dni ostatnie, Światkowie Jehowy, Nauka
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem
Kiedy Zaciera Się Granica Między Nebem a Piekłem'

więcej podobnych podstron