"Kiedy zaciera się granica między piekłem a niebem"
czę�ć XXVII "...Even if it ends up a tragedy I'm glad that I could meet you..."
Jest tylko jedna taka rzecz...
Jest tylko jedna taka osoba...
Dla której po�więcisz siebie...
Dla której po�więcisz innš...
Ból...
Rozstania... Takie nieuchronne... Zbyt częste... Zbyt od nas niezależne...
Cichy skrzyp fotela...
Strach...
Nie bój się... Już nikogo nie skrzywdzę...
Za bardzo...
W Twoich oczach zaniepokojenie...
Za bardzo kocham...
W Twoich oczach błaganie...
Za bardzo...
Wstrzymuję oddech.
Wstajšca z fotela ciemna postać.
Boję się. Kurczowo �ciskam rękę Johna.
Po�wiata z monitorów o�wietla twarz zbliżajšcš się do mnie.
Jeden strach mija...
Drugi naradza...
Pozwól mi zostać. Pozwól mi z nim zostać. Pozwól mi zostać... z Wami...
Dokšd?
Dokšd kierujesz swoje kroki?
Czuję kable wijšce się pod moimi stopami.
Mijasz mnie bez słowa.
Drzwi cicho zaskrzypiały.
Me serce przestało bić, gdy napotkałam Twój wzrok. Pełen ognia.
Ognia, który spala... od �rodka...
- Zel... - John z trudno�ciš przełknšł �linę - Zel...las?
- Ci...
Delikatny dotyk kobiecej dłoni. John ostrożnie otworzył oczy. W pokoju panował półmrok. Jaka� przewidujšca osoba spu�ciła żaluzje. Owionšł go znajomy zapach.
- Fi...?
- Tak, to ja - Filia usiadła delikatnie na łóżku i pochyliła się nad nim z pięknym u�miechem. - Jak się czujesz?
John przymknšł powieki i pozwolił powietrzu uj�ć z cichym westchnieniem z płuc.
- Nie jestem w niebie...
- Przykro mi... - spu�ciła główkę.
- Przepraszam... nie chciałem... ja... - podniósł rękę i odsunšł kosmyk włosów z jej czoła.
- Wiem - uniosła twarz. - Bałam się o Ciebie...
- To ja się bałem o Ciebie...
- Remis - u�miechnęła się.
- Remis - odwzajemnił u�miech.
Skrzypnięcie otwieranych drzwi powitało wesoło domownika. Czyniło to już wiele razy, więc dlaczego dzisiaj go to zdziwiło? W holu panował, odwieczny ostatnimi czasy, półmrok mimo zapalonego �wiatła. Wspišł się na schody gładzšc dłoniš poręcz. Jeszcze kiedy� tu wróci. Z pewno�ciš... Do miejsca, które ukochał... Jak tylko jego serce przestanie łkać... Jak tylko jego serce przestanie tak szybko bić na jej wspomnienie... Jak tylko zapomni o błękicie nieba i złotych kłosach... Jak tylko zapomni kim ona jest...
Kilka koszul, para dzinsów i bielizna na zmianę. Do kieszeni marynarki wrzucił portfel i zdjęcie matki. Cóż więcej mu trzeba? Ostatni obrót na pięcie. Wszystko zostawia. Dom, rodzinę, pracę i jš... Dla niego... Wszystko dla jego szczę�cia... Dla niego dzi� najważniejsze jest ojca szczę�cie. Nawet je�li...
Ostatnie spojrzenie na pokój, który opuszcza. Cichy szczęk zamka i wyłożone dywanem schody. Blade �wiatło księżyca odbijajšce się od wypolerowanego żyrandola. Skrzypnięcie drzwi - już nie wesołe - chrzęst żwiru pod stopami, cichy pomruk silnika i ostatnia my�l o tym domu i...
Drzwiczki samochodu gwałtownie się otworzyły.
- Anna!
- Dziękuję - James odebrał talerz od Anny i usiadł przy kuchennym stole. Jego podkršżone oczy krzyczały o nieprzespanej nocy. Jego drżenie ršk zdradzało niepewno�ć o przyszło�ć.
Anna położyła dłoń na jego ręce i spojrzała mu w oczy z ciepłym u�miechem.
- Wszystko będzie dobrze.
James uniósł zdziwionš twarz.
- Ale... Skšd ta pewno�ć?
Twarz Anny rozpromienił szeroki u�miech.
- Dzwoniłam do szpitala.
- Co?!? - zerwał się z krzesła. - Kiedy?!?
- Przed chwilš - wzięła swój talerz i usiadła naprzeciwko. - Rozmawiałam z miłš dziewczynš... zaraz zaraz... jak ona miała na imię... - zastygła ze szklankš przy ustach. - Ach tak! Filia.
- Rozmawiała� z Filiš?
Przytaknęła skinieniem głowy.
- Powiedziała, że się obudził.
- Naprawdę?!
No tak, dlaczego go to dziwi? Na pewno przesiedziała u niego do rana. Ta dziewczyna tak mocno go kocha. Widział to w jej oczach, gdy na niego patrzyła. W sposobie w jakim się do niego zwracała. On też jš kochał. Słyszał to w jego głosie, gdy o niej opowiadał... Czy można kochać mocniej? Szczerze wštpił. Pragnšł takiej miło�ci... nie... pożšdał takiej miło�ci... bardziej niż powietrza. Dusił się bez niej przez tyle lat. Czekał na niš tak długo...
To niesprawiedliwe... Takie strasznie niesprawiedliwe... To jego powinna spotkać... Jego...
katamuki kaketa ten bin no ue de
kizuki ageteku dare yori mo takaku
sonna tobenai mujaki na tenshi ni mo
asa wa todoku azayaka ni
sono te wo hanasanai de mezameru
kono sekai wo kanjite
hibi waresou demo toumei na mama de
kinou nemurazu matte itanda ne
yume wo mite ita kiseki wa mou konai kedo
tooi sora ga michibitte
anata wa kaze no you ni yasashiku
tori no you ni jiyuu ni
kono sekai wo habataku
kowagarazu ni neo universe
higeki dato shite mo anata ni
meguriatte yokatta
senaka awase no zetsubou wo yudanete
shinjite itai itsumademo
kirei na hana no you ni waratte
hoshi no you ni kagayaite
kono sekai wo habataku
kowagarazu ni neo universe
umare kawaru kisetsu yo
setsu na sugita kisetsu yo
sora no you ni hitotsu ni
musubare you neo universe
neo universe, ooh
..........
Xellos cicho odsunšł się od drzwi i wrócił do holu. Po chwili wahania położył kopertę na stoliku koło telefonu i wyszedł z domu...
koniec czę�ci XXVII...
"NEO UNIVERSE" L'Arc~En~Ciel
story write by Aurorka (21.10.2004) (titonosek@interia.pl)
3
3