"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część X "...I want to live with you... like that..."
Jak ktoś mógł zrobić coś takiego własnemu dziecku? Jak mógł zrzucić tak wielki ciężar na jej drobne plecy? Jak ktoś mógł ją zostawić? JĄ?
- Filia... - jego głos był lżejszy od wiatru, ale i tak go usłyszała.
- Nie winię go... - usta jej drżały. - To mój wybór...
Jej wybór? O czym ona mówi? Przecież popełniając samobójstwo, nie pozostawił jej żadnego wyboru. Zostawił żonę i dziecko. Samych. Z ogromnym długiem. To się nazywa tchórzostwo!
- Nie... - pokręciła głową. - Nie muszę spłacać jego długu...
Nie musi? Więc dlaczego na Boga? DLACZEGO???
- Bo nie chcę, by pamiętali go jako tego, który nie spłacił długu...
Tylko dlatego?
Czy aż dlatego...?
Klęczał przy jej łóżku czując się taki bezradny. W jego sercu tyle uczuć mieszało się ze sobą. Miał ochotę krzyczeć na nią za to, że bierze na siebie długi innych i jednocześnie pragnął tulić ją do piersi, szeptając w jej ucho słowa pocieszenia.
- Filia...
Jej tata. Jej biedny, kochany tata. Niedoceniony artysta. Dla niej zawsze był wielkim artystą. Jest. Zawsze będzie. Znowu poczuła napływające do jej oczu łzy. Kochał ich. Na swój sposób. Zostawił ich, bo nie potrafił spłacić długów, które zaciągał, by ich wyżywić. Bał się, że skrzywdzą jego najbliższych, gdy dowiedzą się, że nie ma jak zwrócić pieniędzy. Wybrał najlepsze w jego mniemaniu rozwiązanie. Wierzył, że postępuje dobrze. Jej tata...
Człowiek przed nią klęczący nie był jej ojcem. Jego dłonie ściskały z całej siły kołdrę, aż kostki pobielały. Mimo wszystko w jego spojrzeniu można było wyczytać ojcowską troskę. Czyżby martwił się jej łzami? Przetarła oczy i uśmiechnęła się do niego blado. Po chwili wahania odpowiedział tym samym.
A więc to do niej czuł przez cały ten czas? Jak mógł tak się pomylić? Zacisnął dłonie na kołdrze. Już patrząc na nią nie dostrzegał Zellas. Widział tylko małe, zapłakane dziewczę potrzebujące ojcowskiej troski. Jego troski...
Podniosła na niego swe błekitne spojrzenie i uśmiechnęła się blado. Da jej to czego potrzebuje. Otoczy ją opieką. Nie pozwoli, by ktoś ją skrzywdził. I nigdy jej nie zostawi. Uśmiechnął się. Nigdy.
Zamknęła drzwi za ostatnim klientem i ciężko westchnęła. Miała dość.
- Gabriel...
Odwróciła się do pana Brenta z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
- Tak?
- Pomyślałem, że może zrobicie sobie jutro dzień wolny. Co ty na to?
Dzień wolny? W sobotę? Przecież wolne miały w poniedziałki. W soboty panował zbyt duży ruch, by zamykać agencję.
- Ale... jutro jest sobota.
- Sobota? - zdziwił się. Wyciągnął szmatkę i przecierał okulary głęboko się nad czymś zastanawiając. - To może... jaki proponujesz dzień?
- Może we wtorek. Miałybyśmy wówczas dwa dni wolnego i niektóre dziewczyny mogłyby wyjechać do rodziny...
Taa, jasne. Rodziny. Żadna z dziewcząt pracująca tutaj nie miała rodziny. To był jeden z warunków dostania pracy. Oboje zdawali sobie z tego sprawę. Ale pozory...
- No... - nie podobał mu się pomysł z wyjazdem. Wolał mieć je wszystkie na oku. Mogłaby któraś próbować dorobić na boku i przy okazji złapać jakieś choróbstwo. A szczycił się tym, że jego dziewczyny są "czyste".
- Proszę - Gabriel podeszła bliżej.
Nie potrafił się jej oprzeć.
- Jeśli mnie ładnie poprosisz... - objął ją jedną ręką w pasie...
Monic nerwowo przechadzała się po kuchni. Tereska zerkała na nią z lękiem bojąc się odezwać. W końcu zdecydowała się odezwać.
- Pani Ul Copt...
Wymieniona nie zareagowała.
- Pa... - urwała.
Podrapała się po głowie i postanowiła sama wyłączyć gaz pod lekko przypaloną już potrawą.
Lecz Tereska niepotrzebnie obawiała się przerwać Monic. Jej serce wprost rwało się do tego, by komuś w twarz wykrzyczeć swoje szczęście. Jej mała córeczka została ocalona! Nie musi oddawać się jakiemuś mężczyźnie za pieniądze. Dostanie je i będzie nadal jej małą, niewinną dziewczynką! A to wszystko dzięki panu Metallium! Gotowa była całować go po rękach za tę dobroć, ale wycofał się pośpiesznie z kuchni pragnąć oznajmić tę nowinę jak najprędzej Filii.
Och! Jak ona chciała polecieć w tej chwili do góry i spojrzeć w radosne oczy swojej córki. Filia, kochanie! Mój mały aniołeczek...
aozora dake nara shiawase da nante
shinjite ita hi ga natsukashii yo ne
daiichi ni hana saku inochi wo miteru to
TAIFU-N mo TSUISUTA- mo PURASU ni shite'ru
fuyu wo koeta tamashii wa
takumashiku naru
anata to sonna fuu ni
ikite yukitai
daijoubu aishite'ru yo
kono hoshi ga aru kagiri ne
kanashimi mo yorokobi ni
kaeraretara ii ne
arigatou fukaku naru yo
itoshisa mo tsuyoku naru yo
hitotsuzutsu sukoshizutsu
mezamete'ku ai no idenshi
watashi ga watashi wo mamoru dake naraba
afureru chikara wa tsukite ita deshou
sasaetai to omou toki
sasaerarete'ru
uchuu wa sonna fuu ni
ugoite'ru kamo
miagete'ru oozora yori
shiawase wa chikaku ni aru
namida sae niji iro ni
kaerareru koko ni
arigatou fukaku naru yo
itoshisa mo tsuyoku naru yo
hitotsuzutsu sukoshizutsu
mezamete'ku ai no idenshi
arigatou fukaku naru yo
itoshisa mo tsuyoku naru yo
mezamete'ku ai no idenshi
..........
Limuzyna mknęła przez miasto, ale nie dostrzegał widoków za oknem. Przed oczami nadal miał zdumioną twarz Filii, gdy powiedział jej, że wykupił jej dziewictwo, by nadal pozostała w czystości. Że nie chciał by ktoś dotknął ją swymi brudnymi łapami. By swój pierwszy raz przeżyła z męźczyzną, którego pokocha i który ją pokocha...
koniec części X...
"Arigatou ga Fuka ku Naru" Fushigi Yuugi
I tak oto kończy się wstęp do pewnej historii, którą pragnę Wam opowiedzieć...
Czy zechcecie jej wysłuchać?
story write by Aurorka (21.6.2004) (titonosek@interia.pl)
3
3