Dziękuję Hoshi, Ly, Charatce, Boo, Shi-san i innym, którzy czytają moje fiki...
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część V "...Please don't go, please don't go... Stay here..."
- Panie Brent...
- Roman.
- Mam dla pana propozycję - przeszedł prosto do rzeczy.
- Słucham z niecierpliwością - mały człowieczek zatarł ręce. Spodziewał się usłyszeć ofertę przebijającą wszystkie dotychczasowe. Dobrze zrobił przedstawiając mu Filię. Uśmiechnął się pod nosem. To będzie interes stulecia.
- Chciałbym aby pan odwołał licytację.
- Odwołał? Nie rozumiem - pochylił się do przodu. - Do końca licytacji został jeszcze tydzień i każdy ma prawo...
- Pan nie rozumie. Chcę by pan nie wystawiał Filii na sprzedaż - powiedział powoli.
- Jak to nie wystawiał?
- To proste. Nie będzie licytacji, Filia zachowa dziewictwo.
- Jak...to...? - wystękał zdejmując okulary i nerwowo je przecierając. Nie rozumiał i nie chciał zrozumieć czego żąda od niego John Metallium. - Ależ pan nie może...
- Owszem mogę.
Owszem mógł i pan Roman doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale to nie znaczyło, że podda się bez walki. Nie wtedy, gdy chodzi o taką forsę.
- Niech pan posłucha... - spróbował jeszcze raz.
- To niech pan posłucha - męźczyzna nie podniósł głosu, ale i tak mały człowieczek poczuł się jeszcze mniejszy. - Nie sprzeda pan dziewictwa Filii, zrozumiano?
Rozumiał, tylko pan Metallium nie rozumiał jednej rzeczy i miał zamiar mu to uświadomić.
- To nie zależy od nas - powiedział szybko zanim mu przerwano.
Prezes nie odezwał się, w jego oczach dojrzał pytanie. Pan Bert odetchnął, jest szansa.
- Ja nie zmuszam jej do sprzedawania się, sama przyszła do mnie z tą propozycją.
W małym gabinecie zapanowała cisza. Jakaś mucha wleciała przez okno, ale wyczuwając napięcie natychmiast opuściła pokój. Nie chciała być tą, która zakłóci ciszę. Fotel zaskrzypiał, gdy pan Roman zmieniał pozycję.
- Coś się stało? - złotowłosa dziewczyna weszła do kuchni i zastała matkę siedzącą przy stole ze wzrokiem wbitym w drzwi do gabinetu.
- Przyszedł pan prezes - odpowiedziała cicho.
- Naprawdę - chociaż nie chciała w jej głosie zabrzmiała nutka radości. - Gdzie jest?
Kobieta nie odezwała się. Ruchem głowy wskazała drzwi.
- Przyszedł... - przełknęła ślinę - ...złożyć ofertę?
- Nie wiem - Monic potrząsła głową. - Chciałabyś? - przeniosła wzrok na córkę.
Filia nie odpowiedziała. Nie wiedziała... On chciałby... z nią...? Myślała, że jest jej przyjacielem. A może nie? Może wszystko co o sobie opowiadał jest kłamstwem? Nie wierzy w to! Dusza podpowiada jej, że to prawy człowiek. Jego oczy były szczere, gdy z nią rozmawiał. Szczere... i pełne bólu. Musi go zapytać!
A więc źle zrobił, że nie zapytał. Odkładał to i teraz nie wiedział co powiedzieć. Na twarzy pana Brenta dostrzegł zwycięski uśmieszek. Miał go w szachu. Cholera! Przecież chciał zrobić coś dobrego!
Musiała jego twarz wyrażać wściekłość, bo mały człowieczek zbladł. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale powstrzymał go ruchem ręki. Nie to nie! Nie będzie ratować kogoś, kto nie chce zostać uratowanym! Wstał gwałtownie. Krzesło zakołysało się, ale nie przewróciło się. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Pan Roman nie ukrywał już zadowolenia. Cholera!
Mucha ponownie wleciała przez okno, ale tym razem to John opuścił pokój.
Był wściekły. Dlaczego? Minął ją nawet na nią nie spoglądając. Czy zrobiła coś nie tak? Czy za bardzo okazała mu sympatię?
Zrobiła krok w jego kierunku, ale zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Poczuła łzy napływające do oczu. Łzy? Przyłożyła rękę do mokrego policzka. Tak dawno nie płakała. Myślała, że wylała już wszystkie łzy, a tu ich tyle jeszcze zostało.
- Filia...?
Matka nie może zobaczyć jej łez!
- Nic mi nie jest - szybko otworzyła drzwi i wybiegła z domu. Zatrzymała się przy furtce gwałtownie. Nie wolno jej było opuszczać posesji. Rozejrzała się w poszukiwaniu schronienia. Ale niski żywopłot był za słabą osłoną przeciw wścibskim spojrzeniom sąsiadów. Odwróciła się na pięcie i pobiegła na tyły domu. Pod klon. Pod ich klon...
namida ga ato kara afuredashite
saigo no egao ga nijinde mienai no
ikanaide ikanaide koko ni ite
sora e hikari kakenukete yuku
konna ni chiisana watashi dakedo
anata wo dare yori sei ippai aishita
arigatou ikutsumo no
taisetsu na kimochi
tewata shite kureta yo ne
sono toki zutto, watashi wa
kie kaketa hikoukigumo wo mite ita...
wasurenaide
hitori ja nai
hanarete mo te wo tsunaide iru
hajimete no koi hajimete shitta
konna kanashimi ga aru koto
nanika ga shoumetsu shite mo nanika ga
futatabi yadotte
wakare ni kureta hohoemi wa tsuyoku ikiyou to yuu
anata kara no
MESE-JI
itsuka kitto aeru
futari naraba
tookute mo hitomi mitsumeau
kibou to yume no subete wo kakete
yakusoku wo shiyou yo
ano hi no hageshisa wo
daite
ashita saku mirai wo
ikiru
..........
Pan Brent usłyszał trzask drzwi. Podszedł do okna. Ujrzał jak prezes wsiadł do limuzyny i odjechał. Miał właśnie odejść od okna, kiedy usłyszał kolejny trzask. Filia. Zatrzymał się w pół kroku. Zbiegła po schodach i zatrzymała się przed furtką. Uśmiechnął się. Mimo wzburzenia jakie u niej dostrzegł pamiętała o zasadach. To dobrze... Bardzo dobrze...
Zasiadł za biurkiem spokojniejszy.
- 1:0 dla mnie, panie Metallium...
koniec części V
"Yubi wa" Vision of Escaflowne
story write by Aurorka (11.6.2004) (titonosek@interia.pl)
3
3