Troche4


23






























IV
- Oho - wiedźmin udał zdziwienie. - Jesteś jednak? Myślałem, że nie wrócisz na
noc.
Jaskier zamknął drzwi na skobel, powiesił na kołku lutnię i kapelusik z piórkiem
egreta, zdjął kubrak, otrzepał go i ułożył na workach, leżących w kącie izdebki.
Poza tymi workami, cebrem i ogromnym, wypchanym grochowinami siennikiem, w
izdebce na stryszku nie było mebli - nawet świeca stała na podłodze, w
zakrzepniętej kałużce wosku. Drouhard podziwiał Jaskra, ale widać nie na tyle,
by oddać mu do dyspozycji komorę lub alkierz.
- A dlaczegóż to - spytał Jaskier, zdejmując buty -myślałeś, że nie wrócę na
noc?
- Myślałem - wiedźmin uniósł się na łokciu, chrzęszcząc grochowinami - że
pójdziesz śpiewać serenady pod oknem panny Veverki, w stronę której cały wieczór
wywieszałeś ozór jak wyżeł na widok wyżlicy.
- Ha, ha - zaśmiał się bard. - Aleś ty prymitywnie głupi. Nic nie pojąłeś.
Veverka? Za nic sobie mam Veverkę. Chciałem jeno wywołać ukłucie zazdrości u
panny Akeretty, do której uderzę jutro. Posuń się.
Jaskier zwalił się na siennik i ściągnął z Geralta derkę. Geralt, czując dziwną
złość, odwrócił głowę w stronę maleńkiego okienka, przez które, gdyby nie
pracowite pająki, byłoby widać rozgwieżdżone niebo.
- Czegoś się tak nabzdyczył? - spytał poeta. - Przeszkadza ci, że się zalecam do
dziewczyn? Od kiedy? Zostałeś może druidem i ślubowałeś czystość? A może...
- Przestań tokować. Jestem zmęczony. Nie zauważyłeś, że po raz pierwszy od dwóch
tygodni mamy sennik i dach nad głową? Nie cieszy cię myśl, że nad ranem nie
napada nam na nosy?
- Dla mnie - rozmarzył się Jaskier - siennik bez dziewczęcia nie jest
siennikiem. Jest niepełnym szczęściem, a czymże jest niepełne szczęście?
Geralt jęknął głucho, jak zawsze, gdy Jaskra opadała nocna gadatliwość.
- Niepełne szczęście - ciągnął bard, zasłuchany we własny głos - to jak... Jak
przerwany pocałunek... Dlaczego zgrzytasz zębami, można wiedzieć?
- Jesteś potwornie nudny, Jaskier. Nic, tylko sienniki, dziewczyny, tyłki,
cycki, niepełne szczęście i pocałunki, przerwane przez psy, którymi szczują cię
rodzice narzeczonych. Cóż, widocznie inaczej nie możesz. Widocznie tylko
swobodna frywolność, żeby nie powiedzieć bezkrytyczne porubstwo, pozwala wam
układać ballady, pisać wiersze i śpiewać. To widocznie, zapisz to, ciemna strona
talentu.
Powiedział za dużo i nie wyziębił dostatecznie głosu. A Jaskier rozszyfrował go
z łatwością i bezbłędnie.
- Aha - rzekł spokojnie. - Essi Daven, zwana Oczko. Śliczne oczko Oczka
zatrzymało się na wiedźminie i narobiło w wiedźminie zamieszania. Wiedźmin
zachował się wobec Oczka jak żaczek wobec królewny. I zamiast winić siebie, wini
ją i szuka w niej ciemnych stron.
- Bredzisz, Jaskier.
- Nie, mój drogi. Essi zrobiła na tobie wrażenie, nie ukryjesz tego. Nie widzę w
tym zresztą niczego zdrożnego. Ale uważaj, nie popełnij błędu. Ona nie jest
taka, jak myślisz. Jeżeli jej talent ma ciemne strony, to na pewno nie takie,
jak sobie wyobrażasz.
- Domniemywam - rzekł wiedźmin, panując nad głosem - że znasz ją bardzo dobrze.
- Dosyć dobrze. Ale nie tak, jak myślisz. Nie tak.
- Dość oryginalne, jak na ciebie, przyznasz.
- Głupi jesteś - bard przeciągnął się, podłożył obie dłonie pod kark. - Znam
Pacynkę prawie od dziecka. Jest dla mnie... no... Jak młodsza siostra.
Powtarzam, nie popełnij wobec niej głupiego błędu. Wyrządziłbyś jej tym wielką
przykrość, bo i ty zrobiłeś na niej wrażenie. Przyznaj się, masz na nią ochotę?
- Nawet gdyby, to w przeciwieństwie do ciebie nie zwykłem o tym dyskutować -
rzekł Geralt ostro. - Ani układać o tym piosenek. Dziękuję ci za to, co o niej
powiedziałeś, bo być może faktycznie uchroniłeś mnie przed głupim błędem. Ale na
tym koniec. Temat uważam za wyczerpany.
Jaskier leżał przez chwilę nieruchomo i milczał, ale Geralt znał go zbyt dobrze.
- Wiem - powiedział wreszcie poeta. - Już wszystko wiem.
- Gówno wiesz, Jaskier.
- Wiesz, na czym polega twój problem, Geralt? Tobie wydaje się, że jesteś inny.
Ty obnosisz się z innością, z tym, co uważasz za nienormalność. Ty się z tą
nienormalnością nachalnie narzucasz, nie rozumiejąc, że dla większości ludzi,
którzy myślą trzeźwo, jesteś najnormalniejszy pod słońcem i oby wszyscy byli
tacy normalni. Co z tego, że masz szybszą reakcję, pionowe źrenice w słońcu? Że
widzisz po ciemku jak kot? Że rozumiesz się na czarach? Wielka mi rzecz. Ja, mój
drogi, znałem kiedyś oberżystę, który potrafił przez dziesięć minut bez przerwy
puszczać bąki, i to tak, że układały się w melodię psalmu "Witaj nam, witaj,
poranna jutrzenko". Nie bacząc na niecodzienny bądź co bądź talent, był ów
oberżysta najnormalniejszy wśród normalnych, miał żonę, dzieci i babkę dotkniętą
paraliżem...
- Co to ma wspólnego z Essi Daven? Możesz wyjaśnić?
- Oczywiście. Bezpodstawnie wydało ci się, Geralt, że Oczko zainteresowała się
tobą z niezdrowej, wręcz perwersyjnej ciekawości, że patrzy na ciebie jak na
raroga, dwugłowe cielę albo salamandrę w zwierzyńcu. I natychmiast nadąsałeś
się, dałeś przy pierwszej okazji niegrzeczną, niezasłużoną reprymendę, oddałeś
cios, którego ona nie zadała. Przecież byłem świadkiem. Świadkiem dalszego biegu
wydarzeń już nie byłem, ale dostrzegłem waszą ucieczkę z sali i widziałem jej
zaróżowione jagody, gdyście wrócili. Tak, Geralt. Ja cię tu ostrzegam przed
błędem, a tyś go już popełnił. Chciałeś się na niej zemścić za niezdrową w twoim
mniemaniu ciekawość. Postanowiłeś tę ciekawość wykorzystać.
- Powtarzam, bredzisz.
- Spróbowałeś - ciągnął bard, niewzruszony - czy aby nie da się pójść z nią na
siano, czy nie będzie ciekawa, jak to jest kochać się z cudakiem, z odmieńcem
wiedźminem. Na szczęście, Essi okazała się mądrzejsza od ciebie i
wspaniałomyślnie ulitowała się nad twoją głupotą, zrozumiawszy jej przyczynę.
Wnoszę to z faktu, że nie wróciłeś z pomostu ze spuchniętą gębą.
- Skończyłeś?
- Skończyłem.
- No, to dobranoc.
- Wiem, dlaczego się wściekasz i zgrzytasz zębami.
- Pewnie. Ty wszystko wiesz.
- Wiem, kto cię tak wykoślawił, dzięki komu nie umiesz zrozumieć normalnej
kobiety. Ależ zalazła ci za skórę ta twoja Yennefer, niech mnie licho, jeśli
wiem, co ty w niej widzisz.
- Zostaw to, Jaskier.
- Naprawdę nie wolisz normalnej dziewczyny, takiej jak Essi? Co mają
czarodziejki, czego Essi nie ma? Chyba wiek? Oczko może nie jest najmłodsza, ale
ma tyle lat, na ile wygląda. A wiesz, do czego przyznała mi się kiedyś Yennefer
po paru kielichach? Ha, ha... Powiedziała mi, że kiedy pierwszy raz robiła to z
mężczyzną, to było dokładnie w rok po tym, jak wynaleziono dwuskibowy pług.
- Łżesz, Yennefer nie cierpi cię jak morowej zarazy i nigdy by ci się nie
zwierzyła.
- Niech ci będzie, zełgałem, przyznaję się.
- Nie musisz. Znam cię.
- Zda ci się jeno, że mnie znasz. Nie zapominaj, jestem naturą skomplikowaną.
- Jaskier - westchnął wiedźmin, robiąc się naprawdę senny. - Jesteś cynik,
świntuch, kurwiarz i kłamca. I nic, uwierz mi, nic nie ma w tym skomplikowanego.
Dobranoc.
- Dobranoc, Geralt.

KONIEC ROZDZIAŁU


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zasoby Linuksa, pomoc i trochę odnośników
Trochę fizyki matematyki w grach 3D
Troche5
EMPATIA, DYSTANS I ANI TROCHĘ(1)
Troche historii
troche o jfc
Wynajem trochę bardziej opłacalny
Trochę nieszkodliwego seksu Rozdział 1 i 2
śnieżna dżdżownica i troche inny pociąg
organizacja troche
Troche6
Troche praktyki 2(1)
Trochę bólu, ale jaki efekt art
(TROCHE NAZW i POJEA 10 2010 Farmakologia
Trochę o Libii

więcej podobnych podstron