ROZDZIAŁ 21
Brock chciał mnie.
On rzeczywiście powiedział te słowa. To nie była moja wyobraźnia ani
pobożne życzenia. Nie było to coś, co wymyśliłam sobie w głowie po
przeczytaniu między wierszami. Właśnie to powiedział, a ja czułam,
że chce mnie, a to samo robi zabawne rzeczy dla mojego ciała.
Dłoń na moim biodrze zacisnęła się, a ta pod moją piersią ucichła.
Jego czoło było przeciwko mojemu, a kiedy zrobił to surowy, męski
dźwięk potrzeby, dreszcz przeszedł przez moje ciało. Cofnęłam się,
przyciskając plecy do ściany.
Chciał mnie, ale czy nie było sześć lat za późno?
Opierając się na sposobie, w jaki moje ciało zareagowało na niego,
gdy ledwo mnie dotykał, zamierzałam odmówić, nie było za późno.
Ale czy mądrze było nawet wpaść na pomysł? To było pytanie.
Zadrżał i poczułam, jak jego wargi przyciskają się do mojego rogu ust,
która
nie poruszyła się z powodu uszkodzenia nerwów, i sapnęłam na
kontakt, moje ciało migotało na przemian - zimno i gorąco.
Nie świadomie odwróciłam głowę w jego stronę, a jego usta musnęły
moje, miękki ruch tak łagodny jak wiatr.
Nie było za tym presji, a pocałunek, który dzieliliśmy w środku nocy,
był o wiele głębszy, a ten to delikatny dotyk ust rozwiązał mnie w
sposób, w jaki żaden inny pocałunek nigdy wcześniej nie zrobił.
Brock
odsunął się o cal i nasze spojrzenia były połączone. Wziął mnie
za rękę i odciągnął od ściany. Zaprowadził mnie na kanapę, a kiedy
usiadł, pociągnął mnie w dół, więc znalazłam się na jego kolanach.
Moje nogi zwis
ały z jego kolan. Moje obcasy ześlizgnęły się ze stóp i
upadły na podłogę.
Rhage
wydał zaskoczony dźwięk zeskoczył z ramienia kanapy i pobiegł
korytarzem w stronę jednej z sypialni. A może zmierzał do łazienki w
korytarzu. Z jakiegoś powodu Rhage ostatnio spał w zlewie.
Ale szybko przestałam myśleć o dziwnym kocie.
Moje serce biło niespokojnie, gdy Brock trzymał jedną rękę wokół
mojej talii, u
nieruchamiając mnie w miejscu. Podnosił drugą rękę,
łapiąc mnie za włosy i wysuwają je z powrotem za ucho. Przechylił
mój podbródek, a jego spojrzenie przeszukało moje i każdy cal mojej
twarzy.
-
Nie wiem, co się dzieje - wyszeptałam.
-
Ja też nie. - Ujął moją szczękę, przesuwając kciuk tuż pod blizną.
-To jest uspokaja
jące.- Położyłam dłoń na jego piersi, potrzebując
trochę miejsca między nami. Opuścił rękę, ale nie wypuścił mnie z
kolan. -To jest . . . to jest szalone.
-Szalone
może być dobre - odparł, jedna strona warg poruszyła się.
-Lub szalone
może być takie szalone, który kończy się naprawdę źle -
wyjaśniłam, próbując przywrócić rozsądek. -Po prostu nie możemy
tego zrobić.
-A dlaczego nie?-
Jego druga ręka opadła na moje nagie kolano.
Kontakt spowodował, że szarpnęłam się w jego ramionach.
Myślałam, że jest wiele powodów. -My. . . pracujemy razem, Brock.
Jeśli to zrobimy i wybuchnie nam w twarz, musimy kontynuować
współpracę. Nie mogę zostawić mojego taty - powiedziałam. -JA . . .
Nie mogę się zawieść.
-Dlaczego
myślisz że wybuchnie w nam twarze?- Jego pytanie
brzmiało autentycznie. -Uważasz, że byłbym tutaj, gdybym myślał, że
w końcu cię to zrani?
Patrzyłam na niego, chcąc tak bardzo wierzyć jego słowom, ale nigdy
nie sądziłam, że skrzywdzi mnie bardziej niż wcześniej gdy mu na to
pozwoliłam. -Dlaczego?- Zapytałam. -Dlaczego teraz, po tak długim
czasie?
-
To . . . to się zmieniło. Nie wiem dokładnie, kiedy to się stało -
powiedział szorstkim jak papier głosem. -Może to była noc, kiedy
widziałem cię w restauracji lub w pierwszym dniu pracy, kiedy
zwróci
łaś na mnie uwagę. To nie była Jilly. Wiedziałem, i to rzuciło
mnie przez tę cholerną pętlę i to było cholernie gorące. Nie wiem, czy
to wtedy, kiedy przytuliłaś mnie po kolacji, bo to była Jilly ale
w
iedziałem że nie czułaś się jak ona w moich ramionach.
Nie mogłam myśleć, ledwie mogłam oddychać, gdy jego słowa
spłynęły na mnie, a oczy zamknęły się. Dłoń na moim udzie zsunęła
się aż do mojego brzucha i dalej do piersi, a poszarpany dźwięk
opuścił mnie, gdy jego dłoń dotknęła bolącego czubka, ale wciąż się
poruszał, aż jego palce okrążyły podstawę mojej szyi, a kciuk opierał
się o mój bijący puls.
-
A może zdarzyło się to zanim jeszcze cię zobaczyłem,- powiedział
jakby rozmawiał z samym sobą, ale to stwierdzenie nie miało sensu.
Jego oczy otworzyły się i błyszczały jak wypolerowany obsydian. -
Może to było to, że widziałem, jak w końcu odpoczywasz i śmiejesz
się, kiedy wychodziliśmy z przyjaciółmi. To pomogło zasnąć z tobą
leżącą na mnie. Do diabła, to co zrobiliśmy tamtej nocy, miało z tym
wiele wspólnego.
Moje spojrzenie przeszukiwało jego napięte nienaturalne cechy.
-
To mogły trwać te wszystkie minuty i więcej, ale wiedziałem, że tego
ranka, kiedy się obudziłem i znalazłem cię ukrywającą się w łazience,
chciałem cię. I nie było cholernego dnia, w którym nie pomyślałem o
tobie, Jillian. Powinienem ci powiedzieć to pierwszej nocy, kiedy cię
widziałem.
Powietrze zatrzymało się w moich płucach.
-Zawsze zast
anawiałem się nad tobą. O tym, co robiłaś, jak się
po
toczyło. . . – Otworzył oczy i były ciemne. -Zastanawiałem się, czy
znalazłaś kogoś. I pytałem o ciebie - często pytałem.
-Co?-
Odetchnęłam.
-Twoja mama . . .
informowała mnie, zawsze była dobrze
poinfo
rmowana. Nie wiedziałaś o tym?
Nie. Wybuch gniewu rozjaśnił moją klatkę piersiową, mama
naprawdę nie powinna była informować Brocka o moim życiu,
szczególnie bez informowania mnie.
-
Wiedziałem, kiedy porzuciłaś college. Wiedziałem, kiedy dostałaś
pracę w firmie ubezpieczeniowej - wyjaśnił, a moje usta rozchyliły się
w ostrym wdechu. -
Wiedziałem, kiedy zaczęłaś spotykać się z kimś.
Wiedziałem też, że nigdy nie przyprowadziłaś go do domu, żeby
spotkać się z rodzicami, więc wiedziałem, że to nie może być aż tak
poważne.
O kurczę.
Zdenerwowany gniew ustąpił miejsca zaskoczeniu. -Dlaczego mi nic
nie powiedziała?
-
Poprosiłem ją, żeby tego nie robiła. Byłem . . . Byłem pewien, że nie
chciałabyś, abym znał te rzeczy. Wyjaśniłaś, kiedy ostatni raz
rozmawialiśmy, że nie chcesz mnie w swoim życiu.
W mojej piersi rozkwitło ukłucie żalu. To były ostatnie wakacje, które
spędziłam z nim i moją rodziną.
-
Ty . . . przyprowadziłeś ją do domu.
Myślę, że to właśnie najbardziej mnie złamało w Brocku. Dziewczyna,
z którą flirtował, dziewczyna, dla której mnie porzucił, nie była tylko
jedną nocną postacią, która została zapomniana w chwili, gdy
wyszedł. To była dziewczyna, z którą się związał. To była dziewczyna,
dla której ostatecznie się osiedlił. To była dziewczyna, której
zap
roponował małżeństwo.
Odwrócił lekko głowę, odwracając wzrok, jakby nie mógł spojrzeć mi
w oczy. -
Nie myślałem.
W gardle pojawił się węzeł, gdy ta noc wróciła. To były święta po
wszystkim, co się wydarzyło, a Brock przyszedł na świąteczny obiad.
Nie przysz
edł sam. Mniej więcej cztery miesiące po tym, jak złamał mi
serce, a moje życie dosłownie się rozpadło, przywiózł Kristen na mój
rodzinny obiad, a ja. . Zgubiłam to.
Zmierz się praktycznie z wrakiem i uzdrowieniem, mój stan
psychiczny nigdzie nie jest stabilny, ze
szłam na dół na jeden z
rzadkich momentów, aby dołączyć do mojej rodziny i wciąż pamiętam
to jak wczoraj.
Poszłam do dużej jadalni, a moje zmęczone spojrzenie śledziło
znajome twarze i zobaczyłam najpierw Brocka. Wpatrywał się w drzwi
i przez chwil
ę myślałam, że może na mnie czekał, szukając mnie.
Chociaż zadał śmiertelny cios moim emocjom tamtej nocy u Mony, w
ciągu następnych tygodni podczas jego wizyt uformowały się małe
sadzonki nadziei.
Ale wtedy zobaczyłam, kto stał obok, i widząc ją, wiedząc, że
przyprowadził ją na obiad, oznaczało, że jest dla niego ważna. Nie ma
jednej nocy. Żadnego pijanego podłączenia. Nigdy, przenigdy nie
przyprowadził dziewczyny do domu moich rodziców.
Kristen była jego dziewczyną. Nie ja. Nigdy ja.
Odwróciłam się i wróciłam na górę, nie mogąc pokazać mojego
gówna przed całą moją rodziną. Nie miało to jednak znaczenia.
Wszyscy wiedzieli. To umartwienie i surowy ból z nocy u Mona
powróciły w chaotycznej eksplozji emocji.
Brock przyjechał tak, jak przedtem sto razy, jakby nie miał nocy u
Mony.
Przyszedł do mojej sypialni i krzyczałam na niego. Byłam pewna, że w
pewnym momencie nazwałam go „samolubną, zarozumiałą dziwką” i
powiedziałam mu, że nigdy więcej nie chce go widzieć. Powiedziałam
inne
rzeczy, straszne rzeczy i wciąż widziałam jego twarz i szok, który
wyrył się w jego rysach. Ból, którego nie chciałam zobaczyć, a
zwłaszcza poczucie winy, którego nie chciałam przyznać.
To było jak prawie umieranie na nowo, ale patrząc wstecz,
wiedziałam, że to nie była jego wina. Nie powinien był żyć moim
życiem, martwiąc się o zranienie tego rodzaju uczuć, które miałam dla
niego. Nie było to dla niego sprawiedliwe i to wymagało wielu
poszukiwań duszy, aby to zrozumieć - bolesne, brutalne poszukiwania
duszy.
Jego kciuk masował mój puls, wyrywając mnie z przeszłości. -Jillian?
-
JA . . . Przesadziłam. Znaczy, byłam. . . kurwa - powiedziałam,
wypuszczając to wszystko. -Byłam zazdrosna. Byłam tak zazdrosna,
Brock, bo chciałam być nią. Ja bym…- Odcięłam się, gdy w żołądku
uformowały się maleńkie wiązki nerwów. Pociągnęłam, żeby jego
ręka nie dotykała już mojej szyi. -Po prostu nie byłam w dobrym
miejscu.
-Nie
jesteś za to winna,- powiedział mi.
-
Nie jestem. Cóż, biorę częściową winę za. . . spiepszenie tego znane
jako my. -
Rozpaczliwie potrzebując miejsca, by myśleć o tym
wyraźnie, wymknęłam się z jego uchwytu i zeszłam z jego kolan.
Stojąc, odepchnęłam włosy z twarzy i cofnęłam się, aż tył moich nóg
dotknął stolika do kawy. -Byłam młoda i…
-A
ja nie chciałem widzieć tego, co było tuż przed moją twarzą.-
P
rzesuną się do krawędzi kanapy i spojrzał na mnie. -Chciałem tylko,
żebyś pomyślała o mnie jak o bracie.
Ni
ewygodnie mi było z tym, co dzieje się w tej rozmowie, odsunęłam
się od stolika, poruszając się więc stałam przed nim, plecami do
telewizora. -Brock...
-
Ale wiedziałem, że tak nie było. Nie byłem pieprzonym idiotą.
Zesztywniałam.
Jego ręce wisiały między kolanami. -Chciałem myśleć o tobie jako o
kimś, kto był dla mnie jak młodsza siostra.
- Tak
robiłeś. Nie traktowałeś mnie kiedyś tak, jakbym była kimś
innym.
-
Mówiłem Ci. Nie mogłem sobie pozwolić. Byłaś o sześć lat młodsza
ode mnie. Teraz? Żaden problem. Ale wtedy? Nie wspominając o tym
że byłaś niepełnoletnia a twój ojciec by mnie zamordował. Do diabła -
mruknął, krzywiąc się na ustach. -Nadal może mnie zabić. Byłaś za
młoda i byłem. . . Byłem zbyt pochłonięty własną głową. Miałem tylko
swoje marzenia -
bądź tą wielką gwiazdą UFC. Zdobądź mnóstwo
sukcesów
. Pracuj ciężko i imprezuj mocniej, a ty…
-
Nie pasowałam do tego,- powiedziałam bez grama goryczy, nie
m
ogłam. Byłam małą dziewczynką w porównaniu z nim, pełna głupich
snów i nadziei.
I była część mnie, która czasami czuła się jak ona. Że z łatwością
mógłby mnie zwalić z nóg.
Znowu przyssana
do Brocka, kiedy wreszcie byłam, wreszcie zaczęłam
żyć moim życiem.
-
Ale zawsze wiedziałem - powiedział, obniżając wzrok. Wypuścił
zdyszany oddech. -
Kurwa wiedziałem, jak się czułaś.
Skrzyżowałam ramiona na piersi i zadrżałam. Nie wiedziałam, co z
tym wyznaniem
zrobić. Ogromna część mnie była w szoku. Kiedy
spędziłaś znaczną część swojego życia, chcąc czegoś a potem kolejny
przyzwoity
kawałek życia akceptując to że nigdy byś tego nie miała,
teraz trudno to
zrozumieć.
Spojrzałam na niego, a mój żołądek zanurzył się w najprzyjemniejszy
sposób. Jak to jest być z nim, z naszą przeszłością już nic między nami,
a teraz? Moja skóra zarumieniła się ze słodkim wyczekiwaniem, ale
jednocześnie część mnie się powstrzymała.
Część mnie chciała biegać krzycząc po wzgórza.
-
Ja tylko . . . Naprawdę muszę o tym pomyśleć. To znaczy, nawet nie
wiem, czego naprawdę chcesz, jeśli chcesz się położyć…
-
Gdybym chciał się położyć, miałbym już teraz kogoś w swoim łóżku.
To byłoby łatwe.
- Wow - mrukn
ęłam.
-
Nie mówię, że jest to jakaś dupa. To prawda, ale tego nie chcę.
Oczywiście.- Zacisnął szczęki. - Gdybym tylko tego chciał, nie byłbym
tutaj.
Zagryzłam wargę. -Więc. . . co ty mówisz?
-
Mówię, że chcę ciebie - powiedział. -Tego właśnie chcę i nie wiem,
co się wydarzy. Nie mam pojęcia, ale jestem pewien, że kurwa nie
zaprzeczę temu, co czuję i chcę tylko dlatego, że może się okazać
gównem.
Z wyjątkiem sytuacji, gdy okazało się, że temu gównu musieliśmy
stawić czoła każdego dnia, a jeśli okazałoby się, że to gówno to jak
naprawdę moglibyśmy przejść przez to po raz drugi? Jak mogłabym?
Biorąc głęboki oddech, Brock wstał z mojej kanapy i podszedł do
mnie. Spojrzałam na niego ostrożnie, gdy szedł wokół stolika i
zatrzymał się przede mną. Zanim zorientowałam się, co robi, ujął
moje policzki dużymi dłońmi i odchylił głowę do tyłu.
-
Wyjście z tego mieszkania nie jest tym, co chcę robić.- Opuścił usta,
zatrzymując się o włos od moich. -Chcę cię zabrać z powrotem do
sypialni, rozebrać do naga i wypieprzyć wszelkie wątpliwości z
twojego umysłu.
O Boże.
-
Ale rozumiem. Musisz owinąć głowę wokół tego, jak to wygląda
teraz -
ciągnął.- Dam ci ten czas. W porządku?
-Okej-
wyszeptałam, bo co jeszcze miałam powiedzieć? Jego usta były
tak blisko moich, a ja zostałam całkowicie rzucona przez pętlę.
Brock mnie pocałował.
Naprawdę mnie pocałował.
Jego usta opadły, a wargi poruszyły się o moje, jakby miał je w
pamięci. Moje ramiona rozwinęły się i jakoś moje dłonie wróciły do
jego piersi. Lekko pociągnął mnie za dolną wargę, zaskakując mnie.
Sapn
ęłam, a jego język prześlizgnął się przez linię moich ust.
To był pocałunek.
Gorący. Ciężki. Mokry. Jego język prześlizgnął się po moim i nie
całował mnie tak bardzo, jak mnie pożerał. Drapanie brody i miękkość
warg, kucie
i satyna, były tak mocną mieszanką, wyciągając ze mnie
gardłowy jęk.
- Kurwa -
jęknął, podnosząc usta. -Ten dźwięk.
Nie mogłam mówić. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego
oszołomiona. Oficjalnie zamierzałam to liczyć za nasz pierwszy
pocałunek. Tak. Brzmiało dobrze.
Brock zatrzymał moje spojrzenie i puścił mnie. -Najtrudniejszą rzeczą,
jaką mam zamiar zrobić, jest wyjście stąd - mruknął. -Myśl o mnie dziś
wieczorem.
O
dszedł, wychodząc z mojego mieszkania i zamykając za sobą drzwi, a
ja stałam na środku mojego salonu, moje wargi mrowiły od jego
pocałunku, a moje ciało wzburzały niespełnione pragnienia.
Idź za nim.
Zacz
ęłam, ale przestałam, bo ja. . . Byłam przerażona. Naprawdę
przerażona tym, co się działo. Żyłam tak długo, nie mając nadziei, że
Brock obudzi zainteresowan
ie mną, a teraz był. Na jakim poziomie i
jak głęboko nie miałam pojęcia. Nie byłam pewna, że nawet on
wiedział, ale chciałam go - chciałam go bardziej, niż kogokolwiek
chciałam. Zawsze chciałam go, a on nigdy mnie nie chciał.
Do teraz.
I przerażała mnie wiedza, że gdybym znów mnie rzucił, upadnę
głęboko i nigdy nie wyzdrowieję. Gdybym go znowu pokochała,
zgubiłabym się na zawsze.
ROZDZIAŁ 22
Sen nie nadszedł łatwo w sobotę wieczorem. Nie z moim ciałem,
które pragnęło, by wciąż było przyciśnięte między twardym ciałem
Brocka a ścianą. Mój umysł nie zamykał się.
Była już prawie trzecia nad ranem, kiedy w końcu znalazłam kilka
godzin snu, a wstałam o świcie, zakłócając sen niezadowolonego
Rhaga.
Pozwalałam kawie przesiąkać, gdy wzięłam prysznic,
pozostawiając włosy suche w powietrzu. Chwyciłam puszkę
wymyślnego jedzenia dla kota, źle się czułam, że go wcześnie
obudziłam.
Rhage wydawał się akceptować moją ofertę przeprosin, wsuwając
cały wąsaty pyszczek do miski.
Skulona
, obserwowałam go, wiedząc, że będzie pachniał jak sztuczna
ryba lub cokolwiek, co było w tym jedzeniu.
Wziąwszy ze sobą filiżankę kawy, zwinęłam się w kłębek przy
ramieniu kanapy, starając się nie myśleć o tym, że Brock trzymał mnie
na kolanach zeszłej nocy. Podniosłam telefon. Było wcześnie, ale
wiedziałam, że moja mama będzie na nogach.
Odebrała po drugim sygnale i natychmiast założyła, że niebo spada. -
Wszystko
w porządku?
-Tak.-
To niekoniecznie było kłamstwo. -Wiem, że jest wcześnie, ale
ja. . . Rozmawiałam wczoraj z Brockiem.
Zapadła cisza, popijając kawę, w końcu powiedziała: -Cóż, kochanie
zakładam, że rozmawiasz z nim dość często.
Opuszczając kubek, przewróciłam oczami, widząc jej rażącą tępotę. -
Mamo, powiedział mi że opowiadałaś mu wszystko o mnie przez
ostatnie kilka lat.
-
Nie mówiłam mu wszystkiego,- odpowiedziała beztrosko. -To
przesada.
- T
o naprawdę wszystko, co chcesz mi powiedzieć?- Potrzebując
więcej kofeiny, aby poradzić sobie z tą rozmową, wzięłam kolejny łyk.
-
Dlaczego nic nie powiedziałaś? Powiedział, że kazał ci nie mówić ale
mamo,
proszę.
-
Nie sądziłam, że rozsądnie było ci mówi, że pytał o ciebie -
odpowiedziała.
-
Czemu? Bo myślałaś, że gdybym wiedziała, że pytał o mnie miałabym
mieć obsesję na jego punkcie?
-
Obsesję? Kochanie, poczekaj chwilę. Twój ojciec zaraz tu przyjdzie i
nie sądzę, żeby musiał usłyszeć tę rozmowę - powiedziała, a ja
podniosłam brwi, gdy popijałam kawę. - Okej - powiedziała z ciężkim
westchnieniem i pomyślałam, że jest w pokoju słonecznym,
otoczonym różnymi roślinami. Mama miała prawdziwy zielony palec,
a ja
byłam czarną śmiercią zieleni. -Dlaczego na świecie myślisz, że
miałabyś obsesję na punkcie Brocka?
-Mamo- j
ęknęłam. -Daj spokój. Masz oczy.
-Tak. Mam dwoje funkcjonalnych oczów
. Chłopak, w którym się
zakochałaś, dorastając Jillian.
To
nie reprezentowało tego, co dla niego czułam, ale cokolwiek.
-
Nie powiedziałam ci o nim, ponieważ nie raz powiedziałaś, że nie
chcesz mieć z nim nic wspólnego.
Kończąc kawę, wstałam żeby uzupełnić zapas i minęłam Rhage'a,
który siedział przy stoliku do kawy, oblizując łapę. -Gdy to wiedziałaś,
to dlaczego
miałaś mu coś mówić?
-T
roszczył się o ciebie - nigdy nie przestał o ciebie dbać. Był częścią
twojego życia od ponad dekady, a on jest dla nas rodziną,-
odpowiedziała, gdy nalałam sobie nowy kubek. -Jillian, przykro mi,
jeśli czujesz, że nie powinnam była z nim rozmawiać, ale kiedy pytał o
ciebie, to zawsze pochodziło z dobrego miejsca.
Odwracając się, oparłam się o blat i ciekawość dostała się ode mnie. -
Co . . . o co
pytał? -Wiedziałam, co powiedział mi Brock, ale była mała
część mnie, która potrzebowała usłyszeć, jak mama to potwierdza.
-
Zawsze chciał wiedzieć, że wszystko w porządku. To właśnie tam
prowadziło większość jego pytań. Jak się masz w Shepherd. Kiedy
zrezygnowałaś, chciał wiedzieć, co zamierzasz zrobić. Pytał, czy masz
przyjaciół - powiedziała, a ja gwałtownie wypuściłam powietrze na
gorzkie oparzenie z tyłu gardła. -Myślę, że musiał wiedzieć, że
wszystko w porządku i nie jesteś sama.
Z
aciskając moje usta trzymałam telefon przy lewym uchu, powoli
pokręciłam głową. Prawdę mówiąc, nie byłam na nią zła. Mam
odpowiedź dlaczego zapytał o mnie.
Od
cięłam go i pocięłam zardzewiałym nożem do masła.
Mam powód, dla którego mu powiedziała. Brock stał się dla niej jak
syn.
-
Co więc robiliście, rozmawiając w sobotnią noc? - spytała chytrze
mama. -Bo jestem pewna
, że nie byłaś w pracy.
-
Zniszczył randkę, którą miałam zeszłej nocy.
-
Co zrobił?- Zaskoczyła ją.
Westchnęłam. -Pamiętasz faceta, o którym ci mówiłam? Grady? Cóż,
byłam na kolejnej randce, a Brock się pojawił i zasadniczo ją
zrujnował.
- O nie -
mruknęła mama, ale była zbyt przytłumiona. Jakbym
praktycznie widziała, jak uśmiecha się od ucha do ucha.
-
Cóż, naprawdę tego nie zrujnował. To znaczy, gdybym była szczera…
-I powinna
ś być
Marszcząc nos, przyłożyłam rękę do mojej talii. -W każdym razie
Grady jest miły, ale. . . i tak się nie uda.
-
Oczywiście, że nie - odpowiedziała.
-Co to znaczy?
-
Pozwól, że zadam ci pytanie, Jillian. Dlaczego pytasz mnie o Brocka?
Poza tym, że powiedziałam ci, że przez te wszystkie lata wciąż o tobie
myśli?
Przesun
ęłam ciężar z jednej stopy na drugą. -Bo . . . ponieważ
przyszedł w nocy i…
- Mie
liście seks?
-
O mój Boże, mamo!- Wrzasnęłam, zaskakując Rhage'a i zmuszając go
do skoku jak jeden z tych strasznych kotów.
-Co?
-Co?-
Powtórzyłam głupio. -Ok, nie chcę żebyś mnie o to pytała.
Nigdy.
Westchnęła ciężko w moje ucho. -To ludzka natura, Jilly. Twój ojciec i
ja jesteśmy bardzo aktywni…
- Stop
. Proszę przestań. -Rzuciłam się trochę - Nie chcę tego słyszeć.
-
W porządku. Więc Brock przyszedł i nie było seksu. Piekliliście się w
kocu?
Zwiedzaliście plaże? Nawet może się przytuliliście, bo myślę, że
jest typem, który lubi się przytulać.
-
O mój Boże,- jęknęłam, bliska podniesienia na nią głosu. -Musisz się
skupić.
-Jestem skupiona.
-
Właśnie rozmawialiśmy - rozmawialiśmy o rzeczach, a on. . . wydaje
się być zainteresowany mną jak kimś więcej niż przyjaciółmi i wcale
nie martwi się, że pracujemy razem.
-
No cóż, dlaczego miałby się martwić, że pracujecie razem? Nie tak,
że Limas kiedykolwiek rozdzielili pracę i rodzinę - odparła sucho. -
Brock pyta o ciebie od sześciu lat, kochanie.
-
Tak, i przez większość tego czasu był z kimś, więc to nic nie wskazuje.
-Skoro tak mówisz.
Westchn
ęłam. -Mamo.
-
Jeśli myślisz, że to nic nie znaczy, jestem pewna, że są rzeczy, o
których nie sądzę, że on z tobą rozmawia.
- Jak co?
-
To nie moje miejsce, do którego mam się udawać.
-Och!-
Podniosłam rękę. -To nie twoje miejsce, żeby mi opowiedzieć
o jego
działalności, ale powiedziałaś mu, o mojej?
-To nie to samo -
powtórzyła.
-Cokolwiek.
-W
końcu jesteście razem?- Zapytała.
Biorąc głęboki oddech, policzyłam do dziesięciu, zanim
odpowiedziałam. -Nie mamo. My nie jesteśmy.
-Jestem zmieszana.
Odchyliłam głowę do tyłu i jęknęłam: -Dlaczego?
-Kochasz go.
Wciągnęłam ostry oddech. -Byłam w nim zakochana, mamo, ale to
było dawno temu. Nie jestem już tą dziewczyną.
-
Możesz być teraz kobietą, ale to nie znaczy, że zmieniły się twoje
uczucia.
Spojrzałam w sufit.
-
A ten Grady, z którym wychodziłaś, był dobrym człowiekiem,
zgaduję? Atrakcyjny. Mądry. Zainteresowany tobą? Ale nie czułaś do
niego niczego i
to było zmierzanie do nikąd?
-Tak.-
Zmarszczyłam brwi myśląc, że wiem dokąd zmierza i ta
rozmowa nie wyglądała tak, jak się spodziewałam.
-
Jesteś pewna, że wciąż nie kochasz Brocka? A jeśli to już nie jest
miłość, nie jesteś zainteresowana? Nie myślisz o nim?- Mama
przerwała. -Chcę szczerej odpowiedzi.
Odchodząc od lady, przeszłam do salonu. -JA . . . Nie wiem.
-To nie jest szczere.-
Kiedy nie odezwałam się, powiedziała: -Jillian,
dużo przeszłaś. Wiem to, zostałaś zraniona. Gdybym mogła zabrać ci
to zranienie, zrobiłabym to.
- Wiem. Podesz
łam do okna i odsunęłam zasłonę. Wpatrywałam się w
las za kompleksem apartamentów.
- A ten ból -
taki, jaki Brock nałożył na ciebie i ten kiedy fizycznie
cierpiałaś - najwyraźniej sprawiłby, że się wahasz - powiedziała,
patrząc, jak nagie gałęzie kołyszą się na wietrze. -Nie obwiniam cię za
to. Nikt by tego nie zrobił, ale nie powinno cię to powstrzymywać
przed podejmowaniem ryzyka.
Żując moją dolną wargę, nie powiedziałam nic, podróż z Brockiem był
ogromnym ryzykiem.
-
Życie polega na podejmowaniu ryzyka, Jillian. To nie jest to, co
próbujesz zrobić? Aby zacząć znowu żyć?
Część mnie żałowała, że nigdy jej tego nie powiedziałam, kiedy na
dobre opuściłam dom, cholera miała rację.
-Nadal go lubisz?-
Zapytała ponownie.
-JA . . . Nie wiem
– szepnęłam trochę niezręcznie.
Mama zaśmiała się cicho. -Kochanie, myślę, że wiesz co czujesz.
Myślałam, że też to wiedziałam, prawda była taka, że niezależnie od
tego, nawet kiedy go
nienawidziłam i nienawidziłam wszystkiego, co
kiedykolwiek dzieliliśmy, nadal miałam do niego słabość. Nigdy nie
przestałam go lubić.
-
Jedziesz z nim na Święto Dziękczynienia? - zapytała.
-Nie wiem, mamo.
Jej śmiech wywołał na mojej twarzy krzywy uśmiech. - Niedługo
zobaczę was oboje, czujesz się dokładnie tak to samo w tej chwili.
Odłożyłam słuchawkę po tym, jak jej opowiedziałam jakie mam plany
na ten dzień, które obejmowały wreszcie składanie regałów,
pozwoliłam, by kurtyna opadła na swoje miejsce. Mama sprawiła, że
wszystko
brzmiało tak prosto, ale tak nie było.
Ale miała rację.
Życie oznaczało podejmowanie ryzyka.
Tuż po trzeciej po południu, kiedy miałam w końcu złożyć regały
razem, rozległo się pukanie do drzwi mojego mieszkania.
Wyszłam na korytarz, a mój żołądek przekręcił się dookoła. Nie
oczekiwałam nikogo, ale intuicja żywo wyrosła. Pospieszyłam do
drzwi, nie
zawracałam sobie głowy bezużytecznym wizjerem.
Otworzyłam drzwi.
- Brock -
wyszeptałam.
- Hej,-
odpowiedział z uśmiechem.
-Co ty tu robisz?-
Zapytałam, rozglądając się, jakby zewnątrz
korytarza
zawierało wszystkie odpowiedzi.
-
Odwiedzam cię.
Moje brwi uniosły się.
-
Właściwie jestem tutaj, aby zrobić dobry uczynek na ten dzień.
Nie mając pojęcia, o czym mówi, odsunęłam się na bok. - A czym
byłby ten dobry uczynek?
Brock wszedł do mojego mieszkania, a kiedy mnie mijał, schylił się i
pocałował mnie, zanim zdążyłam nawet przetworzyć to, co robi. Był
słodki i zbyt krótki, ale wciąż pozostawał mnie w miejscu
oszołomioną.
-
Całowanie mnie było twoim dobrym uczynkiem? - zapytałam w
końcu, zamykając drzwi.
Spojrzał na mnie przez ramię. - Trochę lubię że tak myślisz, ale nie.
Jestem tutaj, aby złożyć twoje biblioteczki jestem pewien, że jeszcze
tego nie
zrobiłaś, odkąd wspomniałaś o ich zakupie.
-Nie
zrobiłam - przyznałam. - Pamiętasz to?
Brock spojrzał na mnie. - Pamiętam wszystko, Jilly
Dreszcz
spłyną w dół mojego kręgosłupa i odwróciłam wzrok. -
P
rzyszedłeś, żeby złożyć moje półki na książki?
- Tak. -
Nastąpiła przerwa. - I chciałem cię zobaczyć.
Zerknęłam na niego, niepewna co powiedzieć.
-
Wiem, że powiedziałem, że dam ci czas - powiedział po chwili.
-I dajesz mi czas?
-Tak. -
Ten pół-uśmiech wrócił, robiąc zabawne rzeczy w moim
żołądku. - Więc gdzie są regały?
-
W drugiej sypialni na końcu korytarza. - Decydując, że jeśli chce
złożyć półki w całość, to może. Nie miałam problemu z
nadzorowaniem.
Aa i ja byłam trochę, w porządku, naprawdę chciałam go tu zobaczyć.
-
Przyniosę coś do picia - zaproponowałam odwróciłam się
pospiesznie zanim
zdążyłabym zmienić zdanie i poprosić żeby
odszedł, chociaż wiedziałam, że chcę, żeby został.
Gah. Czasami nie
miałam sensu. W ogóle.
Kiedy już miałam dwie butelki wody, zaprowadziłem go do pokoju
gościnnego. To było całkiem jałowe. Tylko wąskie, ledwie używane
łóżko, biurko w rogu i szafka nocna.
Brock nie skomentował braku projektu, kiedy szedł w kierunku
elementów systemu regałów.
-Gdzie twój kot?
-
Prawdopodobnie w mojej sypialni, pod kołdrą. Właśnie tam bierze
popołudniowe drzemki.
Brock roześmiał się. - Lubię tego kota.
-Tak, on
też cię lubi. To dziwne, ten kot nienawidzi wszystkich.
- Twój kot ma dobry smak. -
Zerknął na mnie z ukosa. – Znowu
wszyscy mnie lubią.
-Ha. Ha. -
Wpatrywałam się w jego plecy i rozkwitło podejrzenie. -
D
zisiaj rozmawiałeś z moją mamą?
-Nie.-
Jego brwi uniosły się. - Czemu? Powinienem był?
Pokręciłam głową, gdy podniosłam pakiet sprzętu. Siedząc na łóżku,
obserwowałam, jak grzebał w deskach. Podobało mi się, jak był
ubrany, swobodny w dżinsach i dopasowanej termice. Przesunęłam
wzrok na
wyraźną klatkę piersiową i ramiona.
Zaczęłam myśleć.
Co prawdopodobnie było złe, ale co mi tam.
Podnosząc instrukcje, usiadł po lewej stronie mnie na łóżku. - To nie
powinno być trudne.
-Bo nie jest. Jestem po prostu leniwa.
Jedna strona jego ust drgnęła. - Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony,
że właściwie nie ma żadnych regałów z książkami.
Odwróciłam paczkę śrub i nakrętek w dłoniach, wzruszyłam
ramionami. -
JA . . . Po prostu się nie rozglądałam.
-
I mieszkasz tu jak długo?
-
Zamknij się - mruknęłam, walcząc z uśmiechem.
-Ale teraz to robisz? -
Upuścił papier na łóżko za sobą i wstał. -
Ciekawe.
Nie
miałam pojęcia, dlaczego to było interesujące. - Planuję przywieźć
mnóstwo książek, kiedy wrócę do domu z Święta Dziękczynienia.
- Ile ton? -
zapytał, kładąc błyszczące szare deski.
- Gówniane tony.
Ten uśmiech rozprzestrzenił się i do cholernego diabła, to był
naprawdę seksowny uśmiech. Ten co miał kiedy żartowałam, kiedy
myślałam, że nie? - Mam nadzieję, że tandeta pasuje do Porsche.
Moje oczy zwęziły się. - Nigdy nie zgodziłam się z tobą jechać.
-Jedziesz
-
Jesteś naprawdę pewny siebie.
Rzucił mi spojrzenie, które miał na myśli. Czując się trochę
podenerwowana
, w końcu przestałam nadzorować i pomogłam, gdy
opowiadał mi, jak remontuje swoją kuchnię.
-K
upiłeś nowego domu? A może zbudowałeś? - zapytałam.
-
Kupiłem nowy dom. Chciałem czegoś innego. Poza tym nie było dużo
ziemi dostępnej tam, gdzie chciałem - wyjaśnił, obracając klucz
sześciokątny jak zawodowiec. -Chciałem też zabrudzić sobie ręce.
Wygięłam brew, podnosząc półkę i przytrzymując ją w miejscu. -
Poważnie? Od kiedy budujesz i remontujesz?
-
Hej, wiem jak używać tych rąk.- Spojrzał na mnie z przymkniętymi
oczami. - Zaufaj mi.
Moje policzki rozgrzały się, gdy mój żołądek drgnął. Tak. Tak, wiedział.
-
Dlaczego musisz wszystko robić... być teraz taki zboczony?
Brock roześmiał się. - Myślisz, że to jest zboczone? Jeszcze nic nie
widziałaś.
-
Tak. Coś, na co czekamy.
Potrząsając głową, skręcił dwa kawałki. - Niektórych rzeczy nie będę
w stanie zrobić. Wyburzyłem już kuchnię, więc mogłem się
wprowadzić i grilować.
-
Jest na to trochę za zimno, prawda?
-Nie. Nie przeszkadza mi. -
Odwrócił półkę i wstał. - Gdzie to chciałaś
postawić?
Pokazałam mu. - Kuchnia jest całkowicie wymieniona?
-Prawie.-
Zaniósł regał do ściany naprzeciw łóżka i odwrócił się do
drugiego i zaczął pracować nad tym. - Spróbuję odkurzyć szafki,
następnie trzeba je ostrożnie wyjąć.
Zaskoczenie migo
tało we mnie, kiedy patrzyłam jak pracuje, żeby
włożyć półki. To było w nim coś nowego.
-
Nie musisz wyglądać na tak zaskoczoną.
-Przepraszam.-
Usiadłam z powrotem na brzegu łóżka. - Po prostu nie
wiedziałam, że robisz takie rzeczy.
-Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz.
Przesunął się, mówiąc coś co nie brzmiało jak normalny komentarz.
-
To nie pierwszy raz, kiedy użyłem dobrze tych rąk. - Podniósł drugi
pakiet sprzętu i rozerwał małą torbę.
Zaczerwieniłam się bardzo.
-
Wyjmij umysł z rynsztoka.- Roześmiał się. -Myślałem o czasie, kiedy
nauczyłem cię, jak wyłamać zamek.
Skupiając się na regale na książki, uśmiechnęłam się swobodnie. -
Tak, zrobiłeś to. Kiedy miałam dwanaście lat. Całkowita użyteczna
umiejętność dla dziecka.
Roześmiał się. - Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz tego potrzebować.
Poza tym łączenie tych regałów to najmniejsze co mogę zrobić.
Pochylając się, podniosłam część oznaczoną literą A. - Jak to?
Brock był przez chwilę nieruchomy, spojrzał na mnie ukląkł na
podłodze. - Po tym, jak zostałem ranny, byłem pieprzonym…
-
Bałaganem?- Dostarczyłam pomocnie.
Jego uśmiech był mały, gdy skinął głową. - Myślałem, że moja kariera
się skończyła. Moja głowa była w naprawdę złym miejscu.
To było w naprawdę złe, ciemne miejsce.
-Ale
byłaś tam przez cały czas. Kiedy nikt inny nie mógł być przy mnie,
byłaś tam - powiedział, biorąc głęboki oddech. - Straciłem rachubę, ile
razy
pojawiłaś się w środku dnia, a nawet w nocy i pomogłaś mi
położyć się spać, kiedy zostałem na podłodze. Sprzątałaś po mnie,
kiedy za dużo wypiłem. - Wstręt wypełnił jego głos. - Albo kiedy
przynosiłaś mi jedzenie i upewniałaś się, że je zjadłem. Zostałaś
nawet wtedy, gdy
byłem wkurzonym pijakiem i wpadałem w cholerną
wściekłość. Więc, tak, składanie niektórych regałów na książki to
najmniejszę, co mogłem zrobić.
Spuściłam wzrok, wciągając dolną wargę między zęby. Dlatego tu był?
Dlaczego on . . .chciał mnie? By odpokutować za przeszłość? Jednak
wydawało się to głupie. - Brock. . .
-
Wiesz, jest coś, co muszę powiedzieć - o czym musimy porozmawiać.
Dobrze? -
Czekał, aż spotkałam jego spojrzenie. - Tej nocy, gdy
zosta
łaś zraniona, w noc, w której prawie umarłaś, nie byłem tam dla
ciebie. Zdarzyło się to przeze mnie.
-
Przestań. Moje serce wykręciło coś bolesnego w mojej klatce
piersiowej, gdy przysunęłam się bliżej, wciąż trzymając deskę. - Nie...
-
Nie próbowałem cię okraść? Nie pociągnąłem tego spustu?