ROZDZIAŁ 21
Przez kilka chwil byliśmy jak zamrożeni w czasie. Jasmine,
była tą która w końcu poruszyła znów rzeczy.
-Och,- powiedziała. -Wow.
Dłoń Kiyo zacisnęła się na kartce i przez sekundę, bałam się, że zgniecie ją
albo porwie. Zamiast tego upuścił ją na podłogę i szedł do mnie szybko i
wściekle jako jego drapieżne alter ego. Czułam, jak Jasmine przesuwa się -
nie dalej, ale bliżej do mnie.
-Jesteś tego pewna? - spytał, niskim, grobowym głosem.
-Której części?- Pstryknęłam palcami. -Że jestem w ciąży? Czy że to jest
twoje dziecko?
-Obu.- Czułam, jak moje oczy zwężają się gdy kontynuowałam czucie się
rozgniewaną.
-Tak. Obu.
Zapadła cisza. Wtedy:
-Kiedy się tego pozbędziesz?- spytał.
-Chryste. Od razu przechodzisz do końca.
-Znasz koniec!- zawołał. -Wiesz o co chodzi! Jesteś pewna? Jesteś
naprawdę pewna, że jesteś w ciąży? - Miałam te same pytania do Dr. Moore i
zauważyłam, że powtórzyłam jej odpowiedź.
-Tak. Test jest bardzo dokładny. Poza tym, myślisz, że dlaczego jeszcze
mieliby mnie wysłać na to badanie? - Wskazałam na skierowanie leżące na
podłodze. On mógł pracować ze zwierzętami, ale on nadal wie czym jest
CVS. Jasmine, jednakże nie. Zsunęła się z tapczanu, obeszła go szerokim
łukiem i podniosła papier. -Co to …biopsja....
-To jest badanie, by wykryć wady,- powiedziałam. Rzuciłam Kiyo ostre
spojrzenie.-I płeć.
-To jest marnowanie czasu,- sprzeczał się. Przełknął i usiłował rozmawiać ze
mną bardziej rozsądnie.
-Eugenie, znasz niebezpieczeństwo. Nie możesz tracić czasu. Jeżeli ktoś
dowie się — jeżeli ktoś w Tamtymświecie...
-Wiem, wiem! Czy myślisz, że jestem głupia? Myślisz, że jakoś tęsknię za
stałymi próbami gwałtu — i faktycznym gwałtem — bazujących na tym
proroctwie? Psiakrew , wiem lepiej niż ty co to znaczy! Ale nie mogę — nie
mogę zrobić aborcji dopóki nie dowiem sie co to jest. Czy to jest dziewczyna
czy chłopiec.
-I wtedy co? - spytał. -Zatrzymasz je jeżeli to będzie dziewczynka? Zawsze
mówiłaś, że nie jesteś pewna czy chcesz mieć dzieci.
-Nadal nie jestem-przyznałam drżącym głosem. Dziecko — zdobywca świata
albo nie — nigdy nie było w moich planach. -Ale muszę wiedzieć.
Jego twarz ściemniała, przymilanie zniknęło.
-Lepiej jeśli tego nie zrobisz. Lepiej jest nie myśleć o tym jak o osobie.
Pozostań nieświadoma. Tylko zrób aborcję i po kłopocie
*
.
Jasmine nie poruszyła się z miejsca, jej oczy przeskakiwały ze mnie na Kiyo i
znów na mnie, podczas gdy oglądała naszą kłótnię.
-Jezu- powiedziała.-Nie wydajesz się zmartwiony zabiciem własnego
dziecka
**
.
O tym samym pomyślałam. Jego zimna obojętność bardzo mną wstrząsnęła.
*Właśnie znienawidziłam Kiyo. Idiota! Ma dziecko z inną i nic już go nie
obchodzi...Wrrrr :/
**W końcu głos rozsądku :)) Brawo młoda:)))
Cofnął się i zgrzytnął zębami.
-Nigdy nie powiedziałem, że nie jestem zmartwiony.
-Ale nie jesteś zdenerwowany tylko tym co to znaczy dla proroctwa,-
zauważyłam. Przyglądałam mu się uważnie i w końcu sobie to uświadomiłam.
-Nie wierzysz do końca w to że jest Twoje.
-Winisz mnie za to?- spytał.
-Jest Twoje. - powiedziałam pewnie. Ostatni raz gdy byłam z Dorianem,
mieliśmy perwersyjny
seks oralny . Być może nie wiedziałam o antybiotykach neutralizujących
działanie pigułek, ale wiedziałam, gdzie facet musiał skończyć, żeby kobieta
zaszła w ciążę.-Wiem bez wątpienia.
To spowodowało chwilę milczenia Kiyo, jak gdyby naprawdę zastanawiał się
nad losem
jego dziecka.
-Powiedziałem Ci: Nigdy nie mówiłem, że się nie martwię tym. Ale trzeba się
tym zająć. Jak mogłaś do tego dopuścić?
-Och, miło- powiedziałam. -To moja wina. Jeżeli jesteś taki ostrożny to może
nie powinieneś pieprzyć mnie w tamtej grocie.
Oczy Jasmine poszerzyły się.
-W porządku, zapomnij.- powiedział szorstko. -I zapomnij o CVS. Tylko zrób
tą aborcję kiedy to nadal jest łatwe. To nie mogło zajść daleko.
-Kiedy to jest nadal łatwe? Jakbyś wiedział! To nie Ty będziesz musiał przez
to przejść!
-Dlaczego walczysz ze mną w tej sprawie?- zawołał w niewierze. -Zawsze
mówiłaś, że byś to zrobiła. Czy chcesz, by proroctwo ziściło się? Chcesz mieć
syna, który poprowadzi armie tutaj z Tamtegoświata, by zdobyć i zniewolić
ten świat?
-Oczywiście, że nie! Wiesz to.
-Więc przestań tracić czas! Słuchaj, jeżeli boisz się zrobić… nie musisz tego
robić tutaj.
-Och? Mogę zarejestrować się w klinice Planowania Rodzicielstwa w
Tamtymświecie?
-Nie.-powiedział ze zmęczeniem. -Ale są napoje. Maiwenn mogłaby pomóc.
Oprócz
uzdrawiania, ona może prowadzić wszystkie rodzaje innej medycznej magii.
-Jestem pewna, że ona może.- Nie mogłam ukryć goryczy w moim głosie.-I
jestem pewna że będzie bardziej niz szczęśliwa.
-Eugenie...
-Słuchaj- przerwałam.-Oto jak jest. Nie podoba mi się Twoje nastawienie. Nie
lubię gdy coś mi dyktujesz jakbym była głupia czy coś. Znam konsekwencje,
okay? I wiesz co myślę o proroctwie. Ale przede wszystkim musze wiedzieć
co noszę w sobie. Dwa dni. Czekamy tylko dwa dni do badania.
-A potem aż do wyników?- spytał. -Minie więcej czasu. Każdy dzień jest
niebezpieczny.
-Co jeśli to dziewczynka? -spytała Jasmine. Zarówno Kiyo i ja odwróciliśmy
się do niej.-Co, jeżeli Eugenie ją w sobie nosi? Ciągle mówisz o tym jak
wspaniała jest Luisa. Nie chciałbyś kolejnej — zwłaszcza z Twoją aktualną
dziewczyną?
-To nie jest...- Kiyo przerwał i obrócił się do mnie. Te ciemne oczy studiowały
mnie i czułam, jak mój gniew rozprasza się gdy jego wzrok zmiękł. Czułam
jego miłość i wiedziałam, że wszystko to pochodziło z paniki, że jego lęk o
proroctwie w końcu się ziszcza.
-Dwa dni,- powiedział w końcu.
-Dwa dni,- powtórzyłam. -I wtedy zrobię właściwą rzecz.- Nie byłam dokładnie
pewna czym
"właściwa rzecz" byłaby, jeżeli miałabym dziewczynkę, wiedząc że nadal
macierzyństwo nie było rzeczą dla mnie. Ale to nie miało znaczenia teraz.
Znaczenie miało tylko to, że miałam wybór. Wtedy, nagle i bez ostrzeżenia,
Kiyo objął mnie i przyciągnął do siebie.
-Kocham Cię- powiedział trzęsącym się głosem. Powiedział to pierwszy raz
od kiedy wróciliśmy i rozerwał coś wewnątrz mnie- Po prostu się boję.
-Ja też.- powiedziałam, czując łzy napływające do moich oczu. Pieprzone
hormony.
-Wszystko będzie w porządku.
Kiedy mnie puścił, w końcu naprawdę zorientowałam się że Jasmine była
świadkiem tego wszystkiego. Dramatyczny czynnik prawdopodobnie przebił
wszystko cokolwiek mogłaby znaleźć na TV. Jej twarz była teraz czystą
maską, co mnie niepokoiło. Co ona myślała o tym wszystkim? Do tej pory,
chciała być tą, która urodzi spadkobiercę. Przypuszczałam, że powinna być
za aborcją. Jednak … być może była tak skupiona na proroctwie naszego
ojca, że być może nie robiło jej różnicy, która z nas urodzi jego wnuka, tak
długo jak mogłaby czerpać z tego korzyści.
-Potrzebuję, byś został z Jasmine jutro,- powiedziałam Kiyo później, kiedy
leżeliśmy
w łóżku. -Żałuję, że dowiedziała się o tym. Być może jestem przewrażliwiona,
ale boję się że zrobi coś z tą informacją. Mogłabym wezwać Volusiana żeby
jej pilnował, jak robi to teraz …- zwykle wzywałam mojego ulubieńca na nocną
wartę -… Ale będę czuła się lepiej gdy Ty tam będziesz.
Kiyo poprawił kołdrę dookoła nas.
-Gdzie idziesz?
-Jak myślisz?- jęknął.
-Eugenie, nie możesz tam wrócić, aż ten bałagan nie zniknie. Jeżeli oni
dowiedzą się — jeżeli ktoś...cóż. Rozpęta się piekło, zaczynając od tych,
którzy chcą spełnienia proroctwa i tych, którzy są przeciw temu.
-Muszę,- powiedziałam. -Uświadamiam sobie teraz, że większość mojego
złego samopoczucia wynika z … cóż, przecież wiesz.. Ale bycie z dala tych
ziem oddziałuje na mnie także. Muszę tylko się zameldować.- Nie na dłużej
niż sesja medytacji, jednak. Nie mogłam ryzykować, że ktokolwiek dowie się o
mojej ciąży i puści plotkę dalej. Chciałam ograniczyć pobyt do niezbędnego
minimum.
-I nie tylko z magią ziemi. Muszę mieć oko na przejścia do Kraju Jarzębin.
Bałam się jego reakcji, szczególnie po jego wcześniejszym wybuchu. Zamiast
tego złożył pocałunek na moich ustach.
-Bądź ostrożna. Bądź szybka.
-Będę.- Przycisnęłam usta, całując go mocniej. Przysunęłam się bliżej niego,
zawijając nasze nogi razem. Byłam przerażona tym co się zdarzyło,
przerażona tym co mogłam w sobie nosić. Ale teraz, z Kiyo po mojej stronie,
czułam się bezpieczna. Przejdziemy przez to razem i nagle chciałam
połączyć się z nim i czuć jego miłość wokół mnie.
Odpowiedział natychmiast na pocałunek, jedną z rąk przechylając moją głowę
w bok by wpić się w moje usta. Drugą ręką chwycił moje ramię, paznokciami
lekko drapiąc moją skórę jak zwierzę, które zaczęła przejmować żądza.
Wtedy,nagle, zatrzymał się i odsunął.
-Coś nie tak? - Spytałam. Chciałam powiedzieć, że nie musi się martwic iż
zajdę w ciążę, ale ten żart wydawał się niewłaściwy.
-Nic … jestem tylko … jestem tylko zmęczony.- pocałował mnie znów, ale tym
razem wyłącznie w policzek. -To był długi dzień. Nie mam siły … mimo, że
jesteś tak seksowna jak zawsze.
Lekkość w tych ostatnich słowach wydawała wymuszona i cieszyłam się że
nie widzi mojego
zmarszczenia brwi w ciemności. Właśnie zostałam odrzucona ponieważ …
dlaczego? Uprawianie sexu podczas ciąży było nie szkodliwe, tyle
wiedziałam. Czy byłam odpychająca? Czy myślał, że nosiłam spadkobiercę
Króla Burzy? Jakikolwiek był powód, nie kupiłam, tego że on "nie miał siły”.
Chwilę temu przyciskał swoje biodra do moich, a jego ciało na pewno miało
siłę na to czego chciałam.
Noc bez sexu była najmniejszym z moich problemów i, chociaż żadne z nas
tego nie mówiło, wiedziałam, że on spał tak samo źle jak ja. Przewracaliśmy
się i obracaliśmy, nasze ruchy tak niepokojące jeden do drugiego jak nasze
indywidualne zmartwienia. Oboje mieliśmy nabiegłe krwią oczy kiedy
obudziliśmy się. Zmierzałam do Tamtegoświata zaraz po tym jak zjadłam
śniadanie — cóż, po tym jak skończyło się śniadanie dla mnie. Mój apetyt był
nadal niski. Jasmine nie była szczęśliwy kiedy nie pozwoliłam jej pójść ze
mną, ale obecność Kiyo i Volusiana zbyt ją onieśmielała, by się sprzeciwić.
Czułam przyjazną energię w Kraju Cierni gdy do niego dotarłam, ale na
szczęście nie zdradzał nic o mojej ciąży.Mój sztab również był szczęśliwy
widząc mnie, szczególnie Shaya, wyglądała jakby myślała, że już nigdy nie
wrócę. To nie był całkowicie nieuzasadniony lęk. Usiadłyśmy same w jednym
z salonów kiedy przedstawiała mi relacje z obecnej sytuacji.
-Rurik czuje, że Kraj Jarzębin jest wystarczająco stabilny. Nadal istnieje jakiś
niepokój i będzie trwał jeszcze przez chwilę, ale większość uznała Twoje
rządy. To właśnie tą drogą zmierzamy. On także sprawdził wojsko Jarzębiny
i czuje, że możesz zaufać tym których wybrał.
Próbowałam nie skrzywić się, zastanawiając się co jego "wybieranie”
znaczyło.
-A Katrice i Cassius?- Wzruszyła ramionami.
-Nadal uwięzieni. Oczekując na Twój wyrok.
-Naprawdę nie chcę zrobić czegokolwiek z nimi.- przyznałam. -Nie wiem co z
nimi zrobić.
-Szczerze? Z Katrice? Mogłabyś puścić ja wolno i to nie miałoby znaczenia.
Odbierając jej
kraj zabrałaś większość jej magii. Jej powód, by żyć. Ona jest nieszkodliwa.
Bez nadziei. Ale Cassius …- Shaya zmarszczyła brwi. -On jest
niebezpieczny. Nie może wydrzeć ziemi od Ciebie, ale ma wystarczająco
dużo siły by sprawiać kłopoty. Dorian już napisał i doradza egzekucję.
-Jestem pewna, że tego chce.-Zadrwiłam.
-Dorian przygotował też listę ludzi, których chciałby umieścić w Kraju
Jarzębin. Ustaliliśmy podział zasobów, ale on czuje, że zasługuje na pakiet
udziałów w nim.
-"Pakiet udziałów"? To nie jest korporacja!- Zawołałam. -Napisz do niego i
zrób to bardzo, bardzo jasne, że jego pomoc nie jest potrzebowana tam. To
nie jest pożądane. On nie ma żadnego prawa do tego. Powiedz mu to
wszystko.
Shaya zawahała się, nerwowo bawiąc się jednym z jej czarnych warkoczy.
"Obojętnie jak dyplomatycznie sformułuję to … cóż, nadal będzie w tym
wrogie nastawienie.To go rozegniewa.
-Dobrze- odparłam. Dorian był bezpiecznym celem dla moich kotłujących się
emocji w tej chwili i Bóg wiedział, że potrzebowałam jakiegoś rodzaju ujścia.
-Pozwól mu się rozgniewać albo dąsać się albo cokolwiek. Jestem dość
pewna, że nie wypowie mi wojny. - To było coś o czym zorientowałam się
ostatnio. Dorian poparł użycie Żelaznej Korony, by przestraszyć innych
władców, ale rzecz w tym, że teraz nie byliśmy już razem, on musiał
zrozumieć, że mogłabym także użyć jej przeciwko niemu. Właściwie nie
musiałam ulec jego żadania o "łupy wojenne".
To było dobrocią z mojej strony i on o tym wiedział. Nie musiałam bać się
Doriana. Już go nie potrzebowałam,
-Bardzo dobrze,- Shaya odpowiedziała. Jej ton był posłuszny, ale wiedziałam,
że bała się napisać. Nigdy nie straciła oddania do niego a ja właśnie
zmusiłam ją by podzieliła swoją lojalność.
-Ale potrzebujemy, by ktoś zarządzał Krajem Jarzębin… chyba, że będziesz
robiła to osobiście.
-Nie,- powiedziałam szybko, nie, że nie potrzebowałam. Ona już wiedziała, że
mnie to nie interesowało. -Czy masz kogoś na myśli?
-Tak …. Mnie.
Nie byłam zbyt zaskoczona, że ona podejmie się zadania. Byłam zaskoczona,
jednakże,
że nie wyglądała na zmartwioną. Być może rozkoszowała się wyzwaniem.
-Zgadzam się z tym- powiedziałam. -Psiakrew, po tym co zrobiłaś tutaj, wiem
że możesz rozwinąć Jarzębinę. Ale … kto będzie prowadził sprawy tutaj?
-Myślałam, że Nia mogłaby.
-Nia?- Spytałam zaskoczona. -Moja fryzjerka? - Shaya wykrzywiła usta w
szerokim uśmiechu.
-Myślisz, że co ona robi gdy Cię nie ma. Pomaga mi i uczy się …. Myślę, że
idzie jej bardzo
dobrze. Byliby inni, by pomóc jej i, oczywiście, mogłaby zawsze skontaktować
się ze mną.-
To był nadal niespodziewany wybór, ale Shaya wydawała się pewna. I,
przypuszczałam, że doprowadziliśmy Kraj Cierni do takiego stanu, że będzie
funkcjonował już bardzo łatwo.
-W porządku,- powiedziałam w końcu. -Niech tak będzie. Kiedy planujesz się
przenieść?
-Dzisiaj,- odpowiedziała. -Pójdę kiedy odejdziesz. Moje rzeczy są
spakowane.- Nie mogłam opanować śmiechu.
-Wiedziałaś, że się zgodzę. I wiedziałaś, że odmówię Dorianowi.- Shaya
próbowała zachować kamienną twarz, ale jej oczy błyszczały.
-Tak, Wasza Wysokość.- Chodziłam po Kraju Cierni przed powrotem,
wystarczająco długo by uspokoić ziemię i podwyższyć morale żołnierzy
chroniących mojego królestwa.
Nie żeby tego potrzebowali. Byliśmy zwycięzcami a oni nadal świętowali.
Ubrałam moją złotą koronę dla podróży do Kraju Jarzębin i moich poddanych
dażących mnie uwielbieniem, wykrzykując owacje dla ich wszechpotężnej
królowej. Co by zrobiliby, jeżeli by wiedzieli? Zastanowiłam się. Co by
zrobiliby jeżeli by wiedzieli, że nosiłam potencjalnego Króla Wojny? Jakoś, to
nie było tajemnicą. Rozweseliliby się bardziej. Czcili by mnie i cieszyli się
szansą na przedłużenie rządów.
To sprawiło, że byłam chętna jechać do Kraju Jarzębin, gdzie bardziej się
mnie obawiano niż uwielbiano. Oczywiście , nie wiedziałam, czy to było
trochę lepsze. Jeżeli ci ludzie
wiedzieliby, że noszę w sobie wnuka Króla Burzy, to po prostu wzmocniłoby
ich lęk
i przekonało ich więcej niż kiedykolwiek, że byli pod kontrolą królowej tyrana.
Kiyo miał rację, uświadomiłam sobie. W Tamtymświecie nikt nie mógł
wiedzieć o mojej ciąży. Jakąkolwiek reakcję by to wywołało była by ona
potężna. Im szybciej mogłam odejść tym lepiej.
Pożyczeni żołnierze z Kraju Cierni nadal stanowili większą część w byłym
zamku Katrice i ich spojrzenia odzwierciedlały ich kolegów w domu.
Odegrałam rolę, uśmiechając się i idąc między nimi pewnie, nie ośmielając
się pokazać lęku i niepewności, którą czułam. Jak w Kraju Cierni, energia
Kraju Jarzębin wirowała dookoła mnie.
Tylko ja to czułam, oczywiście, ale raz, kiedy zatrzymałam się i rozmawiałam
ze strażą przez kilka
minut, zobaczyłam mały czerwony kwiat rosnący, tam gdzie stałam. Nikt go
nie zauważył i
pośpiesznie zmierzałam do wieży, myśląc, że nic nie wykiełkowałoby ze
ściany z kamienia.
Rurik pozdrowił nas szczęśliwie, już wiedząc o nowej pozycji Shayi. Gdy
wszyscy się zebraliśmy, widziałam, jak coś błyska między nimi, coś co mnie
zaskoczyło. Uczucie. Więcej niż przyjazne uczucie. To było wtedy gdy
zauważyłam, też że bransoletka którą Shaya nosiła, miała szmaragdy i perły.
Widziałam to przedtem. Girard pracował nad tym kiedy pierwszy raz
spotkałam Imanuelle. To był kawałek który Rurik zlecił. Próbowałam nie gapić
się gdy prawda uderzyła we mnie. Shaya i Rurik.
Mieli związek który szedł dalej, jakiś romans, prawdopodobnie, budowali go
przede mną, a ja byłam zbyt nieświadoma by to zauważyć. To dlatego nie
miała nic przeciwko zarządzaniu królestwem przejętym w niekonwencjonalny
sposób. Nikt inny wydawał się nie zauważyć — albo być może każdy już
wiedział o nich — ale gdy stałam tam i słuchałam więcej relacji, czułam ból
w mojej klatce. To było jak Tim i Lara — i nie dlatego, że obie pary były tak
dziwnie dobrane.
Nie, były w tym jakieś podobieństwa, które sprawiały, że to było tak łatwe dla
wszystkich. Po prostu zakochali się i szli z tym naprzód. Bez żadnych
politycznych machinacji i motywów.
Żadnych proroctw, by zepsuć rzeczy. Uwolniłam się od intryg Doriana — nie
bez bólu serca — ale rzeczy z Kiyo teraz nieodwołalnie zostały zmienione.
Obojętnie jak przebiegnie moja ciąża nawet gdyby miała szczęśliwe
zakończenie, wiedziałam, że między nim i mną nigdy nie będzie tak
samo.Nigdy nie będę miała łatwego związku.
Mdłości wezbrały we mnie i nie próbowałam zrozumieć który z niezliczonych
powodów mógł je wywołać. Oparłam się o ścianę podczas, gdy Rurik mówił o
rozmieszczeniu oddziału. Pomimo tego, że to nie była część ziemi, ściany i
zamku stały na niej i poczułam, że magia ogrzewa mnie i pociesza. Wzięłam
głęboki wdech. Mogłabym to zrobić. Wszystko byłoby w porządku, tak jak
powiedziałam Kiyo.
Wkrótce poznam płeć mojego dziecka. Wtedy będę wiedziała co zrobić.
Moim zamiarem było pozostać dłużej i upewnić się że Shaya zakwaterowała
się,
ale wkrótce zdecydowałam, że potrzebowałam wrócić. Inni wyglądali jakby
również chcieli, bym pozostała trochę dłużej, ale również używali mojej
dziwnej — albo jak to nazywali "ludzkiej ”— drogi.
Zapewniłam ich wszystkich, że wierzyłam w nich, przypomniałam Shayi, by
upomniała Doriana,
i wtedy zamierzałam wrócić do Tucson tak szybko jak tylko mogłabym.
Kiedy przybyłam do domu i analizowałam to jak się dzisiaj czuję, przyszło mi
na myśl
że przejścia od świata do świata sprawiały, że jestem chora.
Przejście nie było w ogóle łatwym wyczynem; niektórzy nawet nie mogli tego
zrobić. Stałam się mistrzem w tym, ale teraz, to pochłonęło dużo mojej siły,
nawet przy użyciu bramy.
Wiedziałam wystarczająco o ciąży, by wiedzieć że te irytujące symptomy
trwają przez krótki czas, ale to nie przeczyło ich irytacji. Nie chciałam, żeby
cokolwiek mnie zwalniało. Nie chciałam być hamowana. Moje ciało zwracało
się przeciwko mnie i namowy Kiyo, by skończyć ciążę zaczęły się wydawać
jak coraz lepszy pomysł. Czy płeć miała znaczenie? Nie byłam gotowa na
to.
Ulżyło, mu gdy zobaczył, że wcześnie wróciłam i objął mnie w dużym uścisku.
-Wszystko w porządku?- spytał półgłosem. -Nikt się nie dowiedział?-
Potrząsnęłam głowa.
-Nie. I nie wracam zanim … aż wszystko się ustabilizuje. Zaczynam też
myśleć …
-Co?- podpowiedział.
-Że miałeś rację. Płeć nie ma znaczenia. Badanie jest tak blisko, chociaż …
Nadal zrobię to. Ale. Cóż. Jak powiedziałam, to nie ma znaczenia.- Ulga
zagościła na jego twarzy..
-Cieszę się, Eug. To jest właściwa rzecz.- ścisnął mnie znów i przytulenie
zostało napełnione większą intensywnością.
-Zawsze możesz odwołać badanie.
-Nie, zrobię to. Zwłaszcza po tym jak potraktowałam moją biedną lekarkę.
-Chciałbym z Tobą pójść,- powiedział ze smutkiem. -Ale nie jestem pewny czy
mogę. Biorę
kilka dodatkowych zmian w pracy.
Tak? A może biegniesz do Maiwenn?
-W porządku.- powiedziałam. -Nie byłbyś w stanie,dowiedzieć się
wszystkiego tego dnia.
-Ale dasz mi znać gdy już będziesz wiedziała?- spytał, gapiąc się na mnie
twardo.
-Od razu.
Kiyo może i nie mógł ze mną pójść… ale Jasmine tak.
Pozornie, wmawiałam sobie, że to dlatego iż nie mogła zostać sama. Jednak,
głęboko
wewnątrz, kiedy naprawdę patrzyłam na moje serce, znałam prawdę. Nie
chciałam przejść przez to samotnie. Wiedziałam z czym wiązało się badanie i
nawet, jeśli, nie dostaniemy żadnej
odpowiedzi dzisiaj, to było nadal jeden krok bliżej czegoś co może być
ogromnym
wydarzeniem.
-Możesz to zrobić.- powiedziała Jasmine.
Pozwoliłam jej wejść do pokoju badań ze mną. Pokój był słabo oświetlony dla
sprzętu USG i lekarz i technik wyszli więc mogłam się przebrać. Rozbieranie
się przed Jasmine było dziwne, więc obróciłam się do niej tyłem by włożyć
szpitalną koszulę.
-Co zrobić? To badanie?
-Nie. to znaczy, tak, cokolwiek, będzie w porządku. Ale mam na myśli, mieć
dziecko. Cokolwiek to jest. Nawet jeśli chłopiec. Możesz wypełnić proroctwo
naszego ojca.- Był zapał w jej głosie. Założyłam koszulę i odwróciłam się.
-Nie. To jest niemożliwe. Jeżeli to jest chłopiec … cóż, nie mogę go mieć.
Koniec historii. Dziewczynka … nie wiem. Chyba tez tego nie zrobię. Poza
tym myślałam, że to Ty chciałaś być matką spadkobiercy.- Jej twarz była
śmiertelnie poważna, gdy rozważała moje słowa.
-Chciałam. Ale być może to nie moje zadanie.
Sztab wrócił, kazał mi się położyć do badania a Jasmine wycofała się i
stanęła w koncie. Przedstawili się: Dr. Sartori i Veronica-techniczny. Wyjaśnili
mi procedurę, chociaż już przeczytałam o tym kilka razy. Doktor szedł
trzymając igłę, którą włoży we mnie by pobrać komórki i użyje USG by
kierować nią. Upewnił się czy rozumiałam ryzyko takiej próby. Mały procent
kobiet poroniło. Oschle powiedziałam mu, że jestem skłonna podjąć to ryzyko.
Veronica podniosła koszulę, by obnażyć mój brzuch. Ponieważ dała żel na to,
wpatrzyłam się
na dół ze zdumieniem. Szczerze? Nie wyglądało to inaczej niż w przeszłości.
Zawsze byłam chuda i z moim brakiem apetytu, prawdopodobnie nie
przytyłam. Jeżeli nie przez moje symptomy i przez "bardzo dokładną” próbę
Dr.Modre, nigdy nie domyśliłabym się co było wewnątrz mnie. I co było
wewnątrz mnie? Mój żołądek przyjął dziwne, groźne oblicze. Znów, miałam to
uczucie zdrady mojego ciała. To pozbawiało rzeczy mojej kontroli.
-W porządku,- powiedziała Veronica, kładąc sondę na mój brzuch. -
Zobaczmy.- Zarówno ona i Dr. Sartori oglądali czarny monitor, na którym było
moje imię, data urodzin, i kilka innych statystyk na dole ekranu. Kiedy igła
dotknęła mnie, ekran zapłonął do życia, pokazując niezrozumiały szary i biały
kolor jaki zawsze widziałam kiedy ludzie mieli USG w TV. Nie miało to dla
mnie sensu, tak samo jak zobaczenie coś co przypominało dziecko, ale
obrazą towarzyszył również dźwięk, powtarzające się dzięki, coś w rodzaju
fal. Przynajmniej wiedziałam co to znaczyło.
-To jest bicie serca, nieprawdaż?- Spytałam, dziwne uczucie pełzało przeze
mnie. Bicie serca. Serce innego stworzenia wewnętrz mnie.
Żaden lekarz nie odpowiedział bezzwłocznie. Dr. Sartori zmarszczył brwi z
ciekawością i
Veronica przesunęła sondę, wokoło by dostać więcej widoków.
-Huh,- powiedział doktor.
-Co?- Zawołałam. Dwie natychmiastowe możliwości wskoczyły, w mój umysł.
Jedną z ich było że moja krew szlachty wymieszana z krwią kitsune Kiyo
utworzyła jakiś rodzaj potwora. Inna myśl ...oferowała bezpieczeństwo świata
...to że była to pomyłka. Test był nie dokładny i właściwie nie byłam w ciąży. -
Nie jest to bicie serca?- Spojrzenie Dr. Sartori spadło na mnie, a mały
uśmiech ukazał się na jego wargach.
-To są bicia serc. Będziesz mieć bliźnięta.
ROZDZIAŁ 22
Nikt nie musiał mi mówić o sposobach, które zasadniczo komplikowały
sprawy.
Westchnienie Jasmine potwierdziło moje liczne obawy.
-Dwa łożyska- powiedziała Veronica, zatrzymując się i pisząc coś jedną ręką
nadal trzymając sondę.
-Co … co to znaczy?- Spytałam.
-To znaczy, że mogą być identyczni albo tylko podobni- powiedział Dr.
Sartori. -Jedno łożysko oznaczało by że będą identyczni na pewno.-
Przełknęłam. Hałas, ten dźwięk fal … To mnie ogłuszało. Moje bicie serca,
inne bicie serca i kolejne nadal … Jak to było możliwe? Jak mogło być tyle
istnień we mnie?
-Czy nadal możecie wykonać badanie? -Jąkałam się.
Dr. Sartori trzymał igłę ale nie robił żadnych ruchów podczas gdy jego oczy
patrzyły z powrotem w monitor.
-Mogę … ale to nie jest zalecane w tej sytuacji. Z bliźniakami, ryzyko jest
większe.
-Nie ważne- powiedziałam mocno. -Nadal tego chcę. Muszę wiedzieć. Z moją
rodzinną historią …
Modliłam się by nie wymagał ode mnie więcej szczegółów poza tymi od
Dr.Moore. On i Veronica dyskutowali o kilku rzeczach, używając medycznego
języka, którego nie rozumiałam. Ona użyła sondy, by sprawdzić każdy kąt,
biorąc pomiary na jej komputerze gdy on czasami wskazywał szczegóły. W
końcu, po innym ostrzeżeniu przeciw procedurze, on zgodził się zrobić to.
To zabolało tak samo jak oczekiwałbyś od olbrzymiej igły wetkniętej w
Ciebie…
Jego ręce były nadludzko stabilne, jego oczy były stanowczo zwrócone do
monitora więc nie mógłby oglądać postęp igły. Nadal nie mogłam zrozumieć
dużo obrazu ale wiedziałam, że igła miała dostać się do łożyska bez
dotykania płodu. Łożysk, w tym przypadku. Musieli dostać kolejną próbkę
używając inną igłę żeby wziąć próbki od obu dzieci.
Dzieci.
Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Pomogli mi kiedy skończyli badanie,
obsypując mnie i Jasmine regułami zachowania by zmniejszyć ryzyko
poronienia.
Czy to ma znaczenie? Myślałam ponuro. Poronienie zabrałoby decyzję ode
mnie. To nie byłoby w moich rękach.
Ale teraz był tylko jeden problem: dostać się do domu. Byłam obolała i nie
miałam chęci na kierowanie. Faktycznie , odradzano mi tego. Jasmine
zaoferowała z pomocą.
-Wiem, że nie masz prawa jazdy. -powiedziałam jej. Opierałam się o mój
samochód,
pieczenie w mile widzianym świetle słonecznym.
-Nie, ale mogę jechać. No weź, to nie jest daleko. A Ty na prawdę nie
możesz. Co chcesz zrobić? Zadzwonić do Tima i pozwolić mu dowiedzieć się
o wszystkim?- wyzwała mnie.
Chciałam moją mamę, uświadomiłam sobie. Chciałam, by moja mama
przyszła i odwiozła mnie do domu...jej domu. Chciałam, by troszczyła się o
mnie i rozmawiała ze mną jak zwykle to robiła. Chciałam, by naprawiła to
wszystko. Mrugnęłam szybko i odwróciłam głowę by Jasmine widziała moje
łzy.
-Dobrze.- Wyciągnęłam klucze. -Jeżeli zostaniemy zatrzymane, mandat idzie
na Twój rachunek.
Dla jej uznania, jechała odpowiedzialnie i miała rację — to było nie daleko.
Odchyliłam moje siedzenie nieznacznie, chcąc spać przez kilka następnych
dni albo tak długo ile zajmie uzyskanie moich wyników . Nie mogłam znieść
czekania. Cisza samochodu i rytm prawie mnie uśpił dopóki Jasmine się nie
odezwała.
-Więc- powiedziała -Jeżeli oni są chłopcami, zrobisz aborcję. Jeżeli oni są
dziewczynkami…
-Wtedy tego nie zrobię- Nie zrozumiałam, że podjęłam decyzje aż do tego
momentu. Kiedy usłyszałam te bicia serca … cóż, to nie miało znaczenia
jeżeli macierzyństwo i drastyczne zmiany ciała piekielnie mnie przerażały.
Jeżeli miałam dwie córki, córki niezwiązane z jakimś proroctwem, zatrzymała
bym je. Zgodziłabym się na wychowanie.
-Jeżeli oni będą dziewczynkami, zatrzymam je.
Pokiwała głową i nie powiedziała niczego więcej, aż skręciłyśmy w moją ulicę.
Uczciwie, zostałam zaskoczona, że czekała tak długo, ponieważ wiedziałam o
co tak bardzo chciała spytać.
-Eugenie?
-Tak, Jasmine?
-Co zrobisz jeśli jedno będzie chłopcem a drugie dziewczynką?- Wpatrzyłam
się przed siebie w mój dom. Nagle nie chciałam spać tylko przez kilka
kolejnych dni. Chciałam spać przez następne dziewięć miesięcy. Albo siedem
miesięcy. Albo jakikolwiek. Nie odpowiedziałam jej na pytanie.
-Nie mogę mieć syna,- powiedziałam w końcu. -Wiesz to. To wszystko na ten
temat.