tytuł: "Anioł śmierci"
autor: JACK HiGGINS
tekst wklepał: yxpodols@interia.pl
korekta: dunder@poczta.fm
JACK HiGGINS to najpopularniejszy brytyjski autor powieści
przygodowych, które ukazują się w prawie 30 językach świata; ich
łączny nakład przekroczył 150 milionów egzemplarzy. Naprawdę nazywa się Harry
Patterson; używał wielu
pseudonimów, m.in. James Graham, Hugh Marlowe, Martin Fallon, lecz sławę zdobył
jako Jack Higgins. Napisał ponad 50 książek: najbardziej znane to „Orzeł
wylądował" (1975), „Solo" (1980), „Dotknij diabła" (1982), „Exocet" (1983),
„Konfesjonał" (1985), „Noc Lisa" (1986), „Cold Harbour" (1990), „Orzeł odleciał"
(1991), „Oko cyklonu" (1992), „Skała Wichrów" (1993), „Saba" (1994). Najnowszy
bestseller nosi tytuł Angelof Death („Anioł Śmierci"); pisarz kończy właśnie
powieść Drink with the Devil („Napij się z diabłem"). Książki Higginsa doczekały
się licznych ekranizacji - "Modlitwa za konających" (z Mickeyem Rourke),
„Konfesjonał" i „Noc Lisa" (kilku-godzinne seriale telewizyjne), „Orzeł
wylądował". Wychowany w Irlandii Północnej autor ukończył socjologię i
psychologię społeczną na London University; przez kilka lat pracował jako
nauczyciel, następnie poświęcił się całkowicie twórczości literackiej. Obecnie
mieszka na wyspie Jersey.
Powieści Jacka Higginsa w Wydawnictwie Prima
''992/93
GRA DLA BOHATERÓW
WSTĄPIĆ DO PIEKŁA
KONFESJONAŁ
EXOCET
SOLO
CZAS ZEMSTY
CICHY WIATR OD MORZA
KLUCZE DO PIEKIEŁ
MODLITWA ZA KONAJĄCYCH
1994
NOC LISA
NOCNA AKCJA NA SINOS
ZAPŁAĆ DIABŁU
OKO CYKLONU
1996
SABA
ANIOŁ ŚMIERCI
1996
DOTKNIJ DIABŁA
ŻELAZNY TYGRYS
NAPIJ SIĘ Z DIABŁEM
* * *
Tam, gdzie dwie grupy ludzi dążą do utworzenia
sprzecznych ze sobą światów, nie widzę żadnych
możliwości dojścia do sensownego kompromisu,
jedynym argumentem jest siła... Wydaje mi się, że
wszystkie społeczeństwa zbudowane są na ludzkiej
śmierci.
OLIVER WENDELL HOLMES
* * *
Zimny, porywisty wiatr dął od Belfast Lough, smagając
miasto falami ulewnego deszczu. Sean Dillon szedł wąską
uliczką pomiędzy wysokimi magazynami, reliktami epoki
wiktoriańskiej. Większość z nich już od dawna stała zabita na głucho deskami.
Dillon skręcił za róg i zatrzymał się na
nabrzeżu Ś niski mężczyzna w trenczu i starym przeciwdesz-czowym kapeluszu.
Wichura wzburzyła wodę nawet w porcie. Światła pozycyjne
kotwiczących tu statków to unosiły się, to opadały. Z oddali dobiegł stłumiony
huk wystrzałów. Sean Dillon zerknął
w tamtym kierunku, przypalił papierosa, osłaniając płomyk złożonymi w muszelkę
dłońmi, i ruszył dalej.
Wszędzie tu panowała atmosfera opuszczenia. Gdziekolwiek
spojrzeć, widać było zniszczenia spowodowane ciągnącą się od dwudziestu pięciu
lat wojną. Pod podeszwami chrzęściło rozbite szkło. Pięć minut później Dillon
znalazł to, czego szukał: magazyn z niszczącym się szyldem na ścianie, który
informował: „Murphy i Syn Ś Import i Eksport". W wielkich, dwuskrzydłowych
wrotach widniała mała furtka. Skrzypnęła
cicho, kiedy ją otwierał.
Znalazł się w królestwie cieni. Pośrodku magazynu stała
stara furgonetka marki Ford, a pod ścianami zalegały zwało-wiska skrzyń. Przy
przeciwległej ścianie przycupnął prze-
szklony kantor. Dwie szyby były wybite, ale w środku paliło
się mdłe światło. Dillon zdjął z głowy przeciwdeszczow
kapelusz i nerwowo przejechał ręką po włosach, które ufa
bował sobie na czarno. Transformacji dopełniał ciemny wasi przyklejony nad górną
wargą.
Czekał, ściskając w dłoniach kapelusz. Wiedział z d(
świadczenia, że furgonetka nie znalazła się tu bez powodł nie był więc
zaskoczony, kiedy tylne drzwiczki otworzy)
się i wyskoczył z niej potężny osobnik z automatem Co
w dłoni.
Ś Powoli i spokojnie, malutki Ś odezwał się z wyraźnyi
akcentem mieszkańca Belfastu.
Ś No nie, kolego. Ś Dillon z ostentacyjnym zaskoczenie]
podniósł ręce. Ś Mam nadzieję, że wszystko w porządki
Nie przyszedłem tutaj w złych zamiarach.
Ś Czyż nie odnosi się to do nas wszystkich, pan
Friar? Ś zawołał ktoś i Dillon ujrzał Daleya stającego w próg kantoru. Ś Czysty
jest, Jack?
Wielkolud obszukał Dillona, pomacał go nawet międ;
nogami.
Ś Czysty, Curtis.
Ś To dawaj go tutaj.
Dillon wkroczył do kantoru. Daley Ś dwudziestoparoleti
mężczyzna o bardzo bladej twarzy Ś czekał na niego siedzi w fotelu za biurkiem.
Ś Curtis Daley, panie Friar, a to Jack Mullin. Musin-
zachować ostrożność, chyba pan rozumie.
Ś Oczywiście, kolego. Ś Dillon zwinął w trąbkę przeciv
deszczowy kapelusz i wepchnął go do kieszeni trencza. -
Mogę zapalić?
Daley rzucił mu paczkę gallaherów.
Ś Niech pan spróbuje irlandzkiego papierosa. Z zaskocz'
niem stwierdzam, że jest pan Anglikiem. Przecież Jobe
i Kompania to francuski dealer broni. Zresztą dlatego właśn was wybraliśmy.
Dillon przypalił sobie papierosa.
Ś Dla handlu bronią, zwłaszcza jeśli chodzi o transakc
na proponowaną przez was skalę, nie ma ostatnio w Londyn
sprzyjającego klimatu Ś stwierdził. Ś Siedzę w tym interes od lat, od momentu
odejścia z Artylerii Królewskiej. Pracu
u monsieur Joberta jako agent i właśnie on powiedział mi, że będę rozmawiał z
waszym przywódcą, panem Quinnem...
Ś Z Danielem? Dlaczego? Czy istnieje po temu jakiś
specjalny powód?
Ś Właściwie to nie Ś zaprzeczył pośpiesznie Dillon. Ś
W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym drugim, jeszcze jako oficer Artylerii
Królewskiej, odsłużyłem ze swoją jednostką jedną turę w Londonderry. Pan Quinn
był wtedy bardzo
znaną osobą.
Ś Poszukiwaną, chciał pan powiedzieć Ś mruknął Da-
ley. Ś Wszyscy go szukali. Policja, wojsko i ta cholerna IRA na dokładkę.
Ś Tak, rzeczywiście Ś przyznał Dillon.
Ś My, protestanci, jesteśmy lojalni wobec Korony, panie
Friar Ś powiedział Daley z nutką gniewu w głosie. Ś A co
za to dostajemy? Kopa w tyłek, amerykańską ingerencję
i zabiegi brytyjskiego rządu, który woli nas sprzedać prze-klętym fenianom
reprezentowanym przez Gerry'ego Adamsa.
Ś Potrafię zrozumieć pańskie rozgoryczenie. Ś Dillonowi
udało się powiedzieć to lekko zatrwożonym tonem.
Ś I właśnie dlatego nasza organizacja przybrała nazwę
Synowie Ulsteru. Wytrwamy tutaj albo zginiemy, innego'
wyjścia nie ma, a im wcześniej zrozumie to brytyjski rząd i IRA, tym lepiej. No
więc, co ma nam do zaoferowania Jobert?
Ś Naturalnie nie mam nic na papierze Ś zastrzegł od razu
Dillon Ś ale biorąc pod uwagę wielkość sumy, o jakiej mowa, pierwsza dostawa
może obejmować dwieście nowych AK47S,
pięćdziesiąt AKM-ów i tuzin ciężkich karabinów maszynowych Browning. Używanych,
ale w dobrym stanie.
Ś Amunicja?
Ś Bez problemu.
Ś Coś jeszcze?
Ś Niedawno do naszego marsylskiego magazynu dotarł
transport pocisków kierowanych Stinger. Jobert mówi, że
mógłby z tego wygospodarować sześć, ale, ma się rozumieć, za dopłatą.
Daley siedział przez chwilę w milczeniu, marszcząc czoło
i bębniąc palcami o blat biurka.
Ś Zatrzymał się pan w hotelu Europa?
(,0§3Z3Bia ŚŚ
•feqoi z (BiMpmzoJ aizp5q aż 'Sis ^Maizpodg
aiupiJamis •XsfeA i XSO{M aiuBz^ •fsuzaii
p[si3i§ire faup&ZJO§Tup BłuaMiosqB d^J, Ś
3iqoi BU tiqoJz aiuazBJM 3i5(^f '^is Szsao Ś
»3q3 aC I{S3f 'S3(pB{5[Op BU IUIBJ3§UpS BUI05[II5( Z
:BO OBAOZIIB3JZ 5lS {fefpOd •IIUUB J93y0 ĄAg
n?[siA\ZBU o B5[3tMO(zo {^{sXzJd iJaqof Ś
^,0{zsod 5[Bf Ś
UBpJSlSUiy Op UI3JOZ33IM felSIZp S9pl{03fXM 3Z
[^d^{z ^p aż '3ZJqoQ '^UOJIS f3i z siyn^ Ś
i^l Ś
] sot§ 3is {§3izoJ 30AiCT{on^s M foiuzod ^\i/Aiy) ^
•UI3UAOJg UI3UBd Z 3ZSOJdOj Ś
•PIOH s.noos 'ureq;mts Ś
•B13iq05[ B{BJq3pO 'J3UinU
(tUOMZpBZ X3IBQ 'fp9ZSy(M UOHIQ 05[I;<ł ^pr)
•uiai5(OJ3[ mi5[qAzs aiq9is pazJd {Xzsn^
^otezood
ŚŚ •UI3SOU pOd {tUlpUUI ŚŚ ^ZJOlBUiy ŚŚ
•zsnpdB3( 39iM fAzo^M TapsisazJ Z^JOO 0^7
•qoB33(d BU ropods 5[3s^d BZ aiqos o§ {feunsM i
[1IUIS 0§3Jni05(10J3( 0§3IU Z {fcfAM 'Og {feUIM
3Mp3ZJd ZSnpdB3( IU3ZS3I5I Z ^uSfep^M U1310J
nizs aiuafai^po o(^q fepsouu^zo o§3f fczsAuay
sXzJd uoniQ '^i-inJ uiiu BZ 3fefB5[XuiBZ TaiBp
?uMaz BU BuoniQ otefezozsndAM {Bioq33-g
•^IS (BIUIS^Z ŚŚ tl^l^^ M ^Is S3{EIZ '03
uifazJd uiAza Sis BUI aro '^quioq 05(1^ J, Ś
•uonia OMOAuau ys^ds Ś io^Ą 01 03 Ś
•^foBuoiap Bq3n^§ B{§3iqop tlBppo z '5?(iJnJ
[ •i3i3s(XM op Buoina ^izp^MOJdpo uinnp^
OBf 'wiTed zp^MOJdpo Ś '^"niTilY vu ysT.ifods
z nued urea '?^03iqo o§3i ś3oui SIN Ś
^uisuum^) uiausd z ^is ureipods fa.^ Ś
•vii9vmd z żis Sfni?[Biuo5[s -3ZJqoa Ś
M OBuiAzJiBz Sis EUZOUI faizpui zsizpS y Ś
•f3uz9iiqnd Ąoips Biu3AiosqB iittoy
BU 3tapoq33ZJd '{^czpatMOd Ś ureqoTqs 'JBUJ XJJCQ Ś
•3i(A\Bqoiqs od (feuŚais 'uopiai {luoAzpsz Xp3p( 'ppiaiz^ 5uoJis /A znf {TOSTU i
^JBU^J^UI i z3zsi3{d {feuStps UO(IIQ
•9ZJOI03( UlXl M. 13 AZJBA^I Op 3? 'l^Bj Ś
•SlS ^{IMAZJ5[S qBUUBH
•MOSO{M Z
5qJBJ ^ oXuiz 5zsnp^ -aiuzs^d pod 5pi Ś 'zsnpd^ (fefpz
uo^ia Ś •3fn'i^Biuo3is feum sz 5is 9z '{BizpaiMod ^\TSQ Ś ^ifo^E op zsizpoq3M
Xp9r)i 'gro azozsaf Ś
(,{BMZ3pO ÓIS UOSnSJ3j •BJ§ O^ISAZSM pfe(0p 5(Bf Ś
^Bf i ON Ś
•Basraiui z óis ^AUSZ BUOHIQ 3(OpiA B^
•BJ013(3dSUI 3ZpUBJ M npJB^
puBpoog ogaupfaads r^enp/i/^ wsffJi^isp B{Xq i uia-isiuag qBuu^H ^K vye/AAzv^
•^SO{M apiu '3i5[ioJ5( B{BII^ -aiABJdo faMo§oJ A jim\n-i[o B{ISOU i miBiupods aż
lan^z AUJBZO A
B(Xq BU^Jqn 'łq nisaizp^zJi o{o?[0 E^IUI 'nfoiiod /A ^{Bizpais BJOI}
[ 'Bpiqo3( suisidosBzo sogap^f 3ZJnii[3( A\ BuozfeJ§oj
•BzsnpdB?( o§3MozozsapA\p3ZJd AMO{§ z ofefnuifapz
aiu 'niuampiJBd^ ogafoMs op {pazs^ -apSEJiag A\ ouAad TO 01 '3I03IMS BU aiu
i(S3f 'npioq iuLC^oquioq n.ireqoEurez uiXuB3(iu Bq^qo faiosśzofeu A 'ogaMofaioij
BOJOA\P o?[3i^p3iu 'laaJig EuopiĄ iwir) AzJd Bdoing npioq M Sis {BUL(ZJITO uoniG
J •niTufag z | 9iq3p
op óiuoA\zpBz •z^5[zoJ OJ^ 'spJn3 '08 fnpiA5[itz Ś
•A^BQ t^11^^? Ś i1129? Ś
•X(p"5I 5[UEJJ Uiai3[StA\Z^U
pod SBZSMOA ui3^A\od^sA^\ •uuin() piu^a t?^^? 3IU ^
'XJJ3pUOpUOq M IŁllSlUp UL<lfelS3IZpUI9ISO fA UI3(B(BIZQ Ś
^,nui3Z3 Ś
•izpJ3iuis ni nu $03
Ś •uum^) nouo3( M Ais ysfAzspo Ś spJn^ '08 fnpiMi(ii7"Ś
•Bzsp 5{iMqo vvi v\p'Kd'ez irui( SIUOJIS faigiup oj
•feqoso teireuz ^paiA sa^q aż '{IAO^ •Amp
• -UOpUOq M f9I5[SM3(OJ')i ]U9\^1.l\ 9pU3§uXlU05( M ty(ZTqS JBUJ
uiiSiup mAifeissizpuiaiso ^ -^izpai^od nui 5[Bi U3qof Ś
;f m3p(BJq ŻIS ^p^ZOZS I UI3J9IUI9Jd
iXpzB3i pod {Azrqs •uosnŚ.i3j s3(JBq3
izpoMOp BiUBiSMod faf t{iMq3 po
of 05[i^i teuBA05[ptaJodgod npBiMAM
ad i M03{poJS qoXuzoXis^Jp spżfpod
<lXJq J8IUI3Jd XUS3Z3MQ 'pJBJ^ pUBI
;qzn{s zazJd qoXuBMOiar3pod u^Bizp
fIUBlAlg f9?^I9IA\ M 'Y^I fc^BJdS BZ
3BUOf3J npIM M 3BMaiUIZJqBU {feZOTO
i^lfeisaizpmspsis IBI n^ifezood B^
)SOfM Z nui f90^fBMX{dS ^qJBJ faUJBZO
H5[SXJ1BU pod {feUBlS 'ŻpOM ^IOŚJ5[pO
3tZB{ op ^pazsM i óis ^iq3zoJ uoniQ
BZ ofefB?[XuiBZ oqop 'fo^od Bfpsndo
ui ani aż 'azJqop ^BupaC BfBKpai^
ruiu Ś uoniQ 'i{qBip ^p q33ij<[ Ś
•3TUZSXJd
'uiauosngJaj z im^psaiM oipizpod
3BJ aiqos UIBQ Ś •^is ffempaiiusfi
< 'SVS faA^oiuazJspn r^diug fo^ui
)fnZtUB§JOZ UOSngJSJ B 'IMOUOSn§J3J
;A\OjS (p^J3(Od UOIIIQ Ś •3IU 'O Ś
iuBi(iods 01 §is 9izp^qpo aizpr) Ś
•umui fef fBZ3AwzB7 Ś
po qBUUBH Ś •^is o^Bpn O^IM y Ś
s aro BU 5is UJBJ^ •aiqoso fause^ SM
MOZOaiM folSOZS O OJinf 'X3IBQ Ś
tł^uuBH B^łXds Ś yXq 01 01^ Ś
•ź?[MBq3tqs ^Xzo^po X3[BQ
•{B5[3ZO BUBd BU UIB1
3Auasqo uad aizpóg •UIBS 3Xq uad BUI
31 "•poqoouiBS wsd ^fefeuXAi aż 'UISIA^
M 'B9Sf3HU 03[9[Bp3tU 3Z3ZJqBH OJ^
[OOUIBS 3Bq33fXzJd ÓZSOJd '31^ Ś
Ads Ś ^nosfaiui uiAuiBS ui^i ^ Ś
•IU9JOZ33IM faiSOZS O
)ds uumo a^j 'X9iBQ IMOR^ Ś
atka się z panem jutro sympatii czy uprzedzeń politycznych. Podległą sobie
komórką
kierował zazwyczaj ze swojego gabinetu na trzecim piętrze tał Dillon.
gmachu Ministerstwa Obrony, którego okna wychodziły na Modern do Garth Dock.
Horse Guard Avenue, ale kiedy Hannah Bernstein zadzwoniła którym był pan dzisiaj
^° ^S0 na czerwony telefon, przełączono ją na prywatny raz się panu przyda. Ale
aParat Fergusona, zainstalowany w jego mieszkaniu przy wany. Pan Ouinn będzie
Cavendish Square.
Ś Mówi Bernstein, brygadierze. Dillon nawiązał kontakt.
Ś Z Quinnem?
Bernstein. Ś Nie, z Curtisem Daleyem. Z Quinnem ma spotkanie n
spotkanie z Ouinnem J0110 ° szóstej wieczorem. Nie chciał mi powiedzieć, gdzie.
Mówi, że nie życzy sobie, żeby wysyłał pan za nim uzbrojoną Miałeś racie, P° ^Y
brygadę antyterrorystyczną. Chce to załatwić sam.
iwic sam.
tchnęła. -
Ś Zdziwaczały drań Ś parsknął Ferguson. Ś I Ouinn
naprawdę tam będzie?
Ś Na to wygląda.
Ferguson pokiwał głową.
Ś Ja powiem tobie, ty
ni zaraz wsparcie w sil
; z tego, Hannah. Ś
moja droga. Idź si
ja tymczasem wezm
Ś Ujęcie go to sprawa najwyższej wagi, pani inspektor Ś
jpowiedział. Ś Niektóre z tych lojalistycznych grup stanowią ;obecnie tak samo
wielkie zagrożenie, jak IRA. Sporo się tego ^namnożyło, a Ouinn to bezsprzecznie
najniebezpieczniejszy ęła Hannah Bemsteinl2 ich przywódców. Synowie Ulsteru. Ś
Chrząknął znaczą-sensu strzępić jeżyka. c0- Ś ^am nle wlem--- moja matka była
Irlandką, ale czy oni muszą być tak cholernie melodramatyczni?
Dillon mawia, że to przez ten deszcz.
To cały on, prawda? Wszystko potrafi obrócić w żart.
Co więc mam robić?
ba drzwi. '
i. Pogwizdując wesoło,
i obserwował smugi
Nic, pani inspektor. Dillon chce jak zwykle rozegrać
rzecz po swojemu, zbliżyć się do Quinna i wpakować mu
problem terroryzmu kulk? między oczy. Pozwólmy mu na to, ale wolę, żeby pani
wiata zwłaszcza zaś m€ ^sl^s się na linii strzału. Niech się pani ograniczy do
to pomimo przeciw^ ubezpieczania go na terenie hotelu Europa. Jeśli załatwi
jutro szpieczeństwa i Scot- ^ ^i^?; proszę go przywieźć prosto na lotnisko
Aldergrove. i uznał za konieczne' ^ae tam czekał lear, którym polecicie do
Gatwick. Zrozumiałam.
tał elitarną komórkę
To dobrze. Muszę już kończyć. Za godzinę mam coty-
"owespotkanie z premierem na Downing Street.
komórką brygadier
)Iejnym urzędującym
Sikolwiek osobistych
15
Hannah Bernstein poprawiła makijaż i fryzurę, po czy
opuściła swój pokój, zjechała windą na parter i weszła c
baru. Dillona jeszcze nie było, usiadła więc przy wolny
stoliku w kącie. Zjawił się po kilku minutach, ubrany w go\ tweedową marynarkę i
ciemne spodnie. Jego włosy, i
spłukaniu czarnej farby, zrobiły się niemal białe.
Ś Butelkę kruga! Ś zawołał do barmana i przysiadłszy s
do Hannah wyciągnął z kieszeni zabytkową srebrną papiero
nicę. Zapalił.
Ś Wciąż zdecydowany ująć sobie kilka lat życia? -
spytała.
Ś Nigdy nie dasz za wygraną, co, słoneczko? Ś Jego głi
przypominał do złudzenia głos Humphreya Bogarta. Ś T>
spelunek w miastach całego świata, a ona trafia akurat (
mojej.
Ś Niech cię licho! Ś roześmiała się Hannah. Tymczase
kelner postawił na stoliku butelkę kruga i otworzył ją.
Ś Zamów sobie guinnessa Ś powiedział Dillon. Ś W ko
cu jesteś w Irlandii.
Ś Nie, wmuszę już raczej w siebie trochę tego szampan;
Ś Jak wolisz. Rozmawiałaś z Fergusonem?
Ś Tak. Zreferowałam mu aktualny stan spraw.
Ś No i...?
Ś Masz wolną rękę. Jeśli się uda, to na Aldergrove będ2
czekał lear i natychmiast cię stąd wywiezie.
Ś Dobrze. Ś Dillon uniósł do ust szklankę z piwem. -
Nasze zdrowie. Zjesz ze mną kolację?
Ś Nie mam nic innego do roboty.
Dillon zauważył plakat wiszący obok barku.
Ś Dobry Boże, Grace Browning... Ś Podszedł bliżej, żel
przyjrzeć się plakatowi z bliska, a potem popatrzył i
barmana. Ś Ona jeszcze tu występuje? Ś spytał, przerzucaj. się na angielski
akcent.
Ś Jutro wieczorem ostatni raz, proszę pana.
Ś Mógłby mi pan załatwić dwa bilety na dzisiejsze prze
stawienie?
Ś Chyba tak, ale będzie się pan musiał pośpieszycKurtyi
idzie w górę za czterdzieści minut. Powinien n
Lyric nie jest daleko. Ą
T
i fryzurę, po czym
parter i weszła do
więc przy wolnym
lach, ubrany w golf,
e. Jego włosy, po
.1 białe.
na i przysiadłszy się
'ą srebrną papieroś-
ilka lat życia? Ś
sczko? Ś Jego głos
a Bogarta. Ś Tyle
a trafia akurat do
innah. Tymczasem
otworzył ją.
Dillon. Ś W koń-
ę tego szampana.
;m?
spraw.
AIdergrove będzie
inkę z piwem. Ś
ku.
iszedł bliżej, żeby
m popatrzył na
/tał, przerzucając
na.
dzisiejsze przed'
pieszyc.KurtyMB
\do
Ś Mógłby pan zadzwonić w moim imieniu do kasy?
Ś Załatwione, panie Friar.
Dillon wrócił do Hannah.
Ś Idziemy, moja droga, na występ Grace Browning. Gra
bohaterki Szekspira. Jest wspaniała.
Ś Wiem. Widziałam ją w National Theatre. Powiedz mi,
Dillon, czy tobie się nigdy nie pomiesza? Raz mówisz jak
absolwent Eton, a zaraz potem jak rodowity Irlandczyk
z Belfastu.
Ś Zapominasz, że moim prawdziwym powołaniem był
teatr. Studiowałem w Królewskiej Akademii Sztuki Dramaty-
cznej na długo przed Grace Browning. Grałem nawet przed nią w National Theatre.
Lyngstranda w „Pani z morza" Ibsena.
Ś Od kiedy się znamy, już kilka razy zdążyłeś o tym
wspomnieć. Ś Hannah wstała. Ś Chodźmy, zanim znów
weźmie górę to twoje rozbuchane ego.
Posterunki kontrolne u wylotu Downing Street przepuściły
daimlera Fergusona, a drzwi frontowe posesji pod najsłyn-
niejszym na świecie adresem otworzyły się przed brygadierem natychmiast.
Asystent premiera odebrał od niego płaszcz,
wprowadził po schodach na górę, zapukał do drzwi i wpuścił do gabinetu.
John Major, brytyjski premier, podniósł wzrok na wcho-
dzącego i uśmiechnął się.
Ś A, jest pan, brygadierze. Zleciał ten tydzień jak z bicza strzelił. Poprosiłem
Simona Cartera, zastępcę dyrektora Służb Bezpieczeństwa, żeby nam dzisiaj
towarzyszył. I Ruperta Lan-ga. Zna go pan chyba? Pomyślałem sobie, że jako
podse-
kretarz stanu w rządzie Irlandii Pomocnej może wnieść zna-czący wkład do naszych
cotygodniowych konsultacji. Jest
członkiem licznych komisji rządowych.
Ś Znam pana Langa, panie premierze. Służyliśmy razem
w Gwardii Grenadierów, dopóki nie przeniesiono go do
Regimentu Spadochronowego.
Ś Tak, ma wspaniały życiorys. Wiem, że nie przepada pan
za Simonem Carterem, a Służby Bezpieczeństwa nie przepadają za wami. Wiecie, jak
was nazywają? Prywatną armią premiera.
17
2 ~ Anioł Śmierci
Ś Słyszałem.
Ś Niech pan spróbuje przezwyciężyć dzisiaj
choćby przez wzgląd na mnie. Ś Rozległo sif,
drzwi i do gabinetu weszli dwaj mężczyźni. Ś P
panowie Ś powiedział premier. Ś O ile wier
sobie panów przedstawiać.
Ś Cześć, Ferguson Ś mruknął niechętnie
niskim mężczyzną po pięćdziesiątce o śnieżnobia
Rupert Lang był wysoki i prezentował się bań
w granatowym garniturze w paski i krawacie (
dosyć długie włosy oraz inteligentną, orlą twarz
Ś Miło pana widzieć, brygadierze Ś powied
Ś Nawzajem.
Ś Siadajcie, panowie, i zaczynajmy Ś z
premier.
Przez dobre czterdzieści minut przekopyw
mnóstwo spraw związanych z ostatnimi doniesie
du, zwłaszcza tymi dotyczącymi rozmaitych g
tycznych oraz nowego zagrożenia dla Londyi
fundamentalizmu arabskiego.
Ś Jestem pewien, panowie, że każdy z was
weźmy na przykład grupę 30 Stycznia... Ś zacz<
Ile osób zamordowali przez ostatnich kilka lat, ]
Ś Mnie wiadomo o dziesięciu, panie premier;
wista liczba ich ofiar jest trudna do ustalenia.
wania mają wyraźnie wytyczone cele, 30 St^
wszystkich. Oficer KGB, agent CIA, człont
zarówno tutaj, jak i w Belfaście. Mają na swoim
poszukiwanego listem gończym gangstera z Eas
Ś I wszyscy zostali zabici z tej samej bron
Ferguson.
Ś Czy można z tego wnioskować, że robi to
Ś Niewykluczone, ale osobiście w to wątpię -
Carter. Ś Sama nazwa grupy też jest myląca
to data Krwawej Niedzieli, ale oni zabijają rówr
IRA.
Ś To łamigłówka, która przywodzi mi na m>
siaj tę animozję,
i się pukanie do
- Proszę bardzo,
viem, nie trzeba
nie Carter. Był
białych włosach.
ardzo elegancko
; Gwardii. Miał
irz.
iedział.
zaproponował
wali się przez
ieniami wywia-
grup terrorys-
ynu ze strony
s się stara, ale
zął premier. Ś
panie Carter?
rżę, ale rzeczy-
Inne ugrupo-
tycznia zabija
kowie IRA...
koncie nawet
it Endu.
ii Ś dorzucił
jedna osoba?
Ś powiedział
, 30 stycznia
ież członków
sl Deklarację
2 Downing Street Ś westchnął premier. Nawiązywał do
rządowych rozmów z Sinn Fein i wysiłków zmierzających do
wynegocjowania zawieszenia broni.
Ś Obawiam się, panie premierze Ś odezwał się Rupert
Lang Ś że wkrótce będziemy mieli podobne kłopoty z gru-
pami protestanckimi.
Ś To prawda Ś przytaknął Carter. Ś Zabijają na
równi z IRA.
Ś Da się temu jakoś zaradzić? Ś spytał premier. Zwrócił
się do Fergusona. Ś Brygadierze...?
Ferguson wzruszył ramionami.
Ś Jestem świadom problemu protestanckich lojalistów.
Ś No dobrze, ale czy twoi ludzie coś w tej materii ro-
bią? Ś spytał kpiącym tonem Carter.
Dotknęło to Fergusona do żywego.
Ś Dokładnie w tym momencie mój człowiek wykonuje
pewne zadanie specjalne. Wyznaczyłem do tego Dillona,
Ś Znowu ta mała świnia z IRA? Ś warknął Carter.
Rupert Lang zmarszczył czoło.
Ś Dillon? Kto to taki?
Ferguson zawahał się.
Ś Proszę mu powiedzieć Ś zachęcił go premier. Ś Ale to
ściśle tajne, Rupercie Ś dodał.
Ś Oczywiście, panie premierze.
Ś Sean Dillon urodził się w Belfaście, a szkołę kończył
w Londynie, gdzie przeniósł się wraz z rodziną, kiedy jego ojciec dostał tu
pracę Ś zaczął Ferguson. Ś Miał wybitny
talent aktorski i zdolności lingwistyczne. Przez rok studiował na Królewskiej
Akademii Sztuki Dramatycznej, a potem
występował na deskach National Theatre.
Ś Nigdy o nim nie słyszałem Ś mruknął Lang.
> Ś Twoje szczęście. Ojciec Dillona, bawiąc kiedyś z wizytą w Belfaście, znalazł
się przypadkowo w ogniu jakiejś ulicznej strzelaniny. Zginął od kuł brytyjskich
spadochroniarzy. Dillon wstąpił wtedy do IRA i stał się jej budzącym największy
postrach bojówkarzem.
Ś I co było potem?
Ś Z czasem rozczarował się do tej chlubnej sprawy i zaczął działać na własną
rękę na scenie międzynarodowej. Pracował
19
BppiArólsp9ZJd 'feiuo.iq Bz.iqpireq BZ 9is slepoj -upisaiag HBUUBH Joi?(3dsui
'B:5[iu9isXsB fefoui z ZBJM cdoJng npioq M
ilS (BUI^ZJIBZ UOUIQ •JOJBZIUB§JO ĄBUO)[SOp '/({§9iq9ZJd I
;(iqu9§ipiui ipiMopo 01 uuin^) Ś •uosn§j3j {fefpod Ś qaAido ^li{odsod u9p9f
azozsaf 01 issf siu aż 'ui^i M iodof>[ Ś
•3IUUin(1) O UI9{BZSĄS
')[BJ. Ś 'J31JB3 ^lOfeJ-lM Ś felSI(Bfo[ 3IU9IUI ^IS 3tUIS I5[B1 I Ś
•y^II A05[UOtZ3 I 5[Bf 'q3Il(S(XlAJq kzJSIUfOZ OUMOJBZ
'AvisfoqBz apiM niuaimns BU Bp^ •uum^) piu^Q ^is BM^ZB^
•^pB5[AlBq 3IUOJ1S f3UZOXlSr(BfOI Od UI9I5(3IMO{ZO UlXzsf9tUZ33ld
•Z9q3iufeu BiuaidifeM Z3q issf BOpo^zJd q3i -nJ3is(n SIMOU^S ŚAYZBU B^KzJd
qoXzsfoiuzoJ§fBU z Bupaf 'nq3nJ o39} ih^vi} apiM afaiuisi 'apaiM auMsdBZ
si/AOUTsd ^TS[ -nuizAiOJJai oSai?!
•OUBlSSlOJd aiAYBJdS M XuiiqOJ 03 '3aiZp3IAOp ^IS {BI3q3 BJOI
•5[9JXp B3d^lSB7 Ś •UOSn@JaJ {feuq31S3M Ś 3ZJqOp ON Ś
•oizpBJpz 01 usd
gzom ureu aiB 'nuioi( 5[Bf nmo5( '3ZJ3ipB@^Jq '^MBqo zag Ś :(pnzJ
13lW3ld ^UOIMIldJ3I09tUZ l {BqBMBZ 9IS nAOUZ UOSngJ3J
(,iqOJ 03 I Ś
•{JBdpO Ś SpSBJpg M ZBJ91 }S3f ŚŚ
•9IS (BqBAVBZ UOSn§J9J
^,9ZJ3IpB§^Jq
'9IU33qO SfnUlfeZ ŻIS UI/tZ^ 'UI^l Z BZSfSIUUI 3\V 'n?U05[§UOH AY ŹJ3JB
feUBZJfapOd Sfe}pf M ŻIS (Elfe[dM U1310J •IUIB1SIZBU Z nJOS
'-pui^\ Bp^iS5[ miiBzteiMod o 0{izpoq3 •ui9iBpuB5[S UIXMI[ZSBJIS JpazJd fe?
(SM9(OJ3( 5urzpoJ tr[B30 'sp-isdna 'oiusoazJd 5is Bp aro
•psouiBp^zJd oSaf 'fe5(3iouB5[ feiskzo z (fefpod 9IUUI n ^qziqs
;Ś •J9H.U3.ld {IUSBp<AV ŚŚ UIIU Z I HUIU Z P^^n UI3{JBMBZ ŚŚ
i '§UB7 {feu^nJUi Ś Bqaiu 3ił[piAV Ś
s 'oJaruis vvt nuz^s i o§ i[BdB(z 3iMoq.ias -paizp B[p feu l-zoXp3iu
oouiod 'iusog op BMISJB^SI zaiUMOJ {BMOiSnmzs Ś
•J9łJB,3 {BU5[SJBd Ś ;B)(3IMO{Z3 0§9I5[B1 BIUprUlBZ UO I Ś
•MO}(Xzofl?(BJI 9IU909IZ
BU Xp3łM (B{BtZQ -B10qOJ 0§3f 0} 930^2 M XufoĄY SBZOpOd
BZJ9tZpZOUI Z 199J1S §UIUMOQ 9IUB[9ZJ1SO '9pSIMXZ30 ŚŚ
^,9ZpfeS 5(Bf 'OUUBp BZ 91^ Ś
•MO?[XZ3[9BJZI
BIP l 'XuXlS9(BJ BIU9[OMZX^ lfOBZIUB§JO ^IP I '0§9pZB5( BIp
enia Palestyny, i dla
Street z moździerza
a. Działał wtedy na
- parsknął Carter.
aśni, pomoc medycz-
li na śmierć.
ivyjaśnił premier. Ś
. Jego przydatności
inę królewską przed
zania księcia Wind-
ąś podejrzaną aferę
się zajmuje obecnie,
pewnej firmy z siedzibą w Paryżu. Dzisiaj wieczorem spotkał się z niejakim
Curtisem Daleyem, prawą ręką Quinna.
Ś To nazwisko również obiło mi się o uszy Ś wtrącił Carter.
Ś No dobrze, ale jaki jest cel tej mistyfikacji? Ś spytał premier.
Ś Wywabić Quinna z kryjówki i rozprawić się z nim Ś
odparł Ferguson.
Ś Chce pan powiedzieć: zastrzelić?
Ś Właśnie, panie premierze. Dillon spotyka się z Quinnem
jutro o szóstej wieczorem. Inspektor Hannah Bernstein po-
wiedział tylko tyle, że musi się tam stawić sam. Nie chciał jej zdradzić, gdzie
ma dojść do tego spotkania, bo wiedział, że ja się tego od niej dowiem, i
obawiał się, że mogę wysłać brygadę antyterrorystyczną.
Ś Arogancki sukinsyn Ś mruknął Carter.
Ś Być może. Ś Premier pokiwał głową. Ś Ale jak na
razie ma wyniki. Ś Zamknął leżącą przed nim teczkę. Ś
Proszę mnie na bieżąco informować, brygadierze. Ś Wstał. Ś Dziękuję panom,
dobranoc.
srpliwiony premier
?mu, ale nam może
Ś Zastępca dyrek-
prawie protestanc-
iecie, istnieje wiele
ch przyjęła nazwę
lipienia najniebez-
stronie barykady.
iu wiele zabójstw,
ów IRA.
cił Carter. Ś Tak,
e jeden pospolity
owiek inteligentny
on zatrzymał się
nspektor Hannah
[, przedstawiciela
Kiedy Ferguson wsiadał do swojego daimlera czekającego
przed posesją przy Downing Street 10, zatrzymał się przy nim Carter zmierzający
do własnego wozu.
Ś Ten Dillon któregoś dnia wpędzi cię w poważne tarapa-
ty, Ferguson.
Ś Bardzo prawdopodobne Ś odparł Ferguson i zwrócił
się do mijającego ich Langa: Ś Ma pan samochód? Bo jeśli
nie, to mógłbym pana podrzucić.
Ś Nie, dziękuję, chętnie rozprostuję nogi. Przejdę się Ś
odparł Lang.
Przeszedł przez posterunki kontrolne i ruszył ulicą White-hall. Wszedł do
pierwszej napotkanej budki telefonicznej, wybrał numer i po chwili uzyskał
połączenie.
Ś Below, słucham? Ś odezwał się w słuchawce męski głos.
Ś Och, całe szczęście, że cię zastałem, Jurij. Mówi Rupert. Wynikła pewna
sprawa. Zaraz u ciebie będę.
Odwiesił słuchawkę i zatrzymał pierwszą przejeżdżającą
taksówkę.
2
Dwadzieścia minut później Lang naciskał guzik dzwoni
u drzwi małego domku przy Bayswater Road. Drzwi otworzyNh się po paru chwilach i
w progu stanął Below, ubrany w gra? natowy pulower i spodnie. Był niskim,
ciemnowłosym męż|x
czyzną pod sześćdziesiątkę. Gestem ręki zaprosił Langa d() środka.
S i
Ś Miło mi cię widzieć, Rupercie. d
Wprowadził gościa do małej bawialni, gdzie na gazowym
kominku buzował wesoło ogień, c:
Ś Ładny wieczór Ś powiedział zdawkowo Lang. ix
Ś Szkocka jeszcze by go uprzyjemniła, więc może dasz si^d namówić?
pi
Ś Czemu nie. fez
Lang obserwował gospodarza przygotowującego drinki.
Below pełnił oficjalnie funkcję starszego attache kulturalnego ambasady
sowieckiej, mającej swą siedzibę kawałek dalej pTTJff tej samej ulicy, ale w
rzeczywistości był pułkownikiem kieru^t jącym londyńską rezydenturą GRU,
sowieckiego wywiadu^
wojskowego, rywala KGB. |u
Gospodarz podał Langowi szklaneczkę. H
Ś Na zdrowie, Rupercie. 9r,
Ś Jak tam wasze sprawy? Nadal macie kłopoty z KGB?
Ś KGB jest teraz w trakcie przeobrażania się i zmienia:
nazwę. Ś Below uśmiechnął się. Ś No ale z jakim to ważnyam:
problemem do mnie przychodzisz?
Ś Wracam właśnie z jednego z moich regularnych spotka^T<
'OJinf BU uisuum^) z aiuB^pods BU Buo(na {iMouin ^3[SQ i
-oi AuifnziiBUBSz.ij Ś -§uBq {BizpsiMod Ś azJqop o^ -
•UISIM o?n^i 3(Xi 'o33zsqnJ§ soo żis alh^Azs riJ, "OAISO
isaf iuoiq 3pXqopz BU A\oqosods q3BSBza qoXzsf3isizp ^ -
(,uoJq o 6^Izpoq^ szoui os o aiy Ś
•33Z33I3^"
f3U(05[ZS BU I5(AOABlSpod Z X3d0(q3 q3IU XzJd 01 SBUIB
•B§0g BI-lJBj SIMZ^U O BUZO^lS^JOJJai T3hT3ZWV3lO B3(SqB, Z3IUMOJ 01 M lS3f
BUBZS3IUIBZ aż '^^IU^M ifOBUUOJUI q3IOUl ;
•felJBlU fe?[SfXSOJ 9I3BA^ZBU ^M feJ015[ 'feM.lIS ^1 7 •\VSei3^
•3vm'S IUII5[SAY3I5(SOUI Z BIUBZfelMOd feZpOq3AV ÓJg ^ 'BMBJ(fa
BUBZJfapod SE3(Bf o-i aż 'ózpfes i go")i 93(Bd 01X1 A BZOB^ Ś (,03 od 'zsai^ Ś
•niupo§y(i mX{Z8
-aż A znf niiufag op {Bp3(po 'UBq3^nB3 SIOUBJJ '3(iuM03BJd
-{odsM o§3f -n-inJfag op 'h\vp vzsru 93ioiy[fA i uMOJg \U9Vf
-SIM.ZBU mXuBJqXzJd pod aius^{M urci ^is (BUI^ZJ-IBZ uum() aż
'(B.IOZ3M TUI {SOIUOp 9IUI(qnQ A\ XpBSBqUIB faZSBU Z l(9IMOp3|
r°I\ Ś '^opg {^izpaiMod Ś ui9(qoJd uapaf isaf 3{v Ś i
•UI3.IOZ33IM OJinf osfop BUI o3aJoi)| op.
'BiuB?[iods sazopod Buum^) OBMOUIUII^KA 93q3 uoniQ oSaieip ii Biuido Buq33zsA\od
isaf teizssJZ BqXqo B5[BJ^ 'uiaiM Ś
•UII?[3UB1S310Jd UI9q3IU Z ^UI9iqOJd 3UZBMOd 1(3101
3I03IZpŻq 'MOUIZOJ Op V^I I UI9j UOIS fetUO^S ^pMEJdBU 13aQ^ §UIUMOQ Z
Bf3BJB(5(9Q I I5(ZpUBpl-05[S(9l§UB pB{l[n IIS3f 3Z 'iqj
•3I3BC<ZJd 'IUI ZJ3I^ •SIUUin^) n(9IUBQ O 05(1SXZSA UI3I^ Ś :
:{BIZp9lMOd M0[3g '(XZ3U03I8|
^p3i?[ B 'BJsiuiSJd n {Bzs^sn os 'oSai z SfoB(3J nui {Bpz 3uBq i ^,zsBiXd o§3iu
o nuiaza 9[v 'spJadn-a '^uAsuppu
3{§3iq3ZJd BS SpMBJdBU 'M01(^Z3fX^Jg 'SBA\ 7 Ś •{BUq33IUI8n
Sis IIMOUZ MOisg Ś •uosn§J9j S3(JBq3 J3ipB§Aiq 3iq3H
op 08 {Bugfeps mało j •ui^zsAuaid uiXifeis3izp;)óiA\3izp A laaiłg
§UIUA\OQ BZJaiZpZOUl Z UI3IUB(3ZJ1SO UlXl BZ {BIS UO 01 3Z '?8Z3
-ZSnd^ZJd Xq 'XpOMOd 3I5([3ZSM UIBp\[ •BA\OpOJBU^Zp3IUI 5UX»
BU sis (pnzJSZJd uisiod B 'v"ai A\ BJnSy BUZBM {Xq uoni(3
•OBlSOd BA\B5(9IO OJ^ Ś •AVO(9g {BIZp9IA\Od Ś UI3ZSAO ŚJ
fflofKa
UB3§ 05|SIMZBU S03 13 IMOUI ^Z3 'ILU ZpaiMOJ 'Va3UOSV3l3f UI3S3[JBq3
UI9J3IpBg/iJq I 'UI3J3UB3 UI9UOUIIS 'lU3J9IllI3Jd^
qo»? •9piuio5p?uz Ś
fy„K '3JlB3qJ^ ou^7 M ZBJ31 afnd^sAtt 3uiuA\OJg
<,ŚK>BJO aż 'BpBp[S Z3IUAOJ AlS 3(B1 I -/(lISJaATUfl S,U33Tl^)
-r1"1 XpBp[XM auupsoS lup AZJI 'BA\p zazJd arei BUI Bofeisanu iiMi^P2^ 'AUTO
UIOJ isaf spsBJpg M niAvqo foi ^ Ś
,'..,! ^,zsBiXd nuiaz^ -apsiAvXz;>o Ś
- •§uBq ys\/idTS7. Ś (,h\Tsp 3(Bi i 'h5zj(ds
o^zoJ^łsop 'feoouiod z nui ;>s(XzJd Xqi[§oui ^qazJJod aiz^J AA
XZJOII( 'Mo^iuAoomdfodsAY apsBJpg M apBiu ^z^ Ś
-„- •••BIUBMOUOdOJdBZ Op SOO
nn zs-eui aż 'aroazBJM ózsoupo aiy '{pazsAM gro XqXp§ 'ofBis ..-As ^q 3[z ozpJ^g
Ś •feMO{§ {^ui^s M0(3g Ś •aiusq^ Ś
„ 'BiuB3[iods oSazsfszJinf 0831 z
O{BO {pazs^A Xq9z 'śis tpoui uiaiez y Ś •aiu ouA\ad ^ Ś
^feMBJds fet ŻIS {tfez UOt[IQ
-JqA:p§ 'nuiai o^MpazJd oro sXq{Biui siu aż 'XZOBUZ OJ^ Ś
•;>3IZp3IAOp
-J>g3ł ^is uiXq^pqo ozpJBq •••spnJfag A\ uiauum^) z i^ods op ^fnu5[ oo
'aaizpaiMop óis uiXq{Bpq3 •i?qopod śis mi iXqz9iu 03
BIJBUI fe5{SM9I3ISOUI Z pB^^ZJd BU 'ItUZpn[ lUI^MpS^MaiU Z 5lS
(lu^zfeiM op 3souuop[s tofefniAJi fefBp^ '90'S z 9ZJqop omwso
(UISfAz 9IU [YQr) Z Xp^ ^5[^J BU OZpJBq fclZS3JZ tUI OJ^ ŚŚ 'P[
_^z99ue[3(zs {lupd^u aiuMouod i fsiipo^zs ^?(ta}nq od (feugżis ^BISA MOpg Ś
-3(sod UIBI o§ ouA\ad vu uosn§J3j '?[BJ, Ś
',' 6lt"f98 Ś
,' 'Buuin^) ni^qod sosfoiui ia(Bnii(B zaiuAOJ
iieisn ilż^o XzJd SIB 'uiapAz z faiu z aizpfn _»)[IA:I aro 01 'p[zpBSBZ żis
BA^sizpods iisaf -Buum^) oeisop 33q3
^[( XUBAAZ3ZS Ol UOniQ •05[1SXZSM 3IU 01 9\V 'S/A^ZO^ Ś
1 ^siuB^iods 01 aKzazjd •SŁ 'zsBZBMn 1^3 Ś
•masou ouisid znf pas/i/A aż
tis mi afep^M i -fe^J feuuoJqo OSKA yeJiod ifsaJdo rapz^ z [ioi?[ '3(3iMO{Z3 OJ
•fefoBindsJ feuoi^isn Sis Xzs9p UO(IIQ Ś , ^Bpn 01 ^is
uii aż 'zsizpfes Ś
•n[9p^fXzJd 'ofeu
jfezJds o§ tefezJ3nuB7 •XuBMOJidsuo?[3pz {KISOZ uoniQ aż Ś
l ^BM05[SOIUA\
»Sai z sXq 03 -IMBIS siu aiu BU óis uum^) aż '^uiaiA Xiu a^
'90JnzsoJq M oq 'n^-i^ads BU B{Xq 3iuqopodopABJJ •Bi3iqo' SB^r qoiu op Bpsapod
isBiunpA^u 'ips n§OJ M n^nołs AZJ
ilpaisn Aparat -ZJBMI feuzBtAz-id 'tetiui i ASO{M apiu yswa 'li psaizpJa-izo
ssi^f TO {Ep^gA^ •q3Eiupods q3Auziq i aareiLdBl foMop39A^i 'iinzso?( fef^zs pod
faióidzoJ M AuzXz3riin su
•S^ZJBAOI M SuiUMOJg 33BJr) B{zs3Av aps TSU foiuzod i[iMq3 ^
•Bsniuiqsnq {IMOUIBZ i JBg XJBJqiq ogauozoopBz op (i3S.qs i •i5(zsnpod op
oSaupaf azozsaf 9iqos ApzJis BqXqo v[ Ś 'T\9asah
•i(od M fef (BA\o{B3od i uonia {JBdpo Ś 9ZJqop fids Ś
•ózo{od 5is nzBJ po eqXq3
•BUOZ3ŚUIZ óq30Ji uis-isaf 3^ 'uouia 'aiBiu^dsA^ 0{Xg Ś
:B{Bizp3iMod q^uuBH 'Avofo5[od qoiOA»
po 9Z3nti( if3da39J z iiEJq ^psr^ -BdoJng ni3ioq op npOiA s upisuJsg qBuu^H i
uoniG f3111201^ ^uizpoS {od faoiiM hmy^ !
•••feq3iqs 3ZJqop
OŚIM 'UIOJ^ 'I5[0{A^Z B3feldJ3I3 9TU BA^BJdS Ol 3\V 'V1W/^ Ś •3IUXpUOq M
UiaiOJMOd Z ^p5q UI3JOZ33IA\ 5pIZp9IU /A Z9139ZJJ ^,lZpOqO 03 O 3(V
'IUL<urX3BUIUIBZ§3 lUIBOBJd pBU 3IUSt(A
tea^is •Aoou M Blfeissizp znf (.AIBIS '3Xq m^ui uii3( z y Ś ^ums saissf -uadn^
TIJ, Ś
•fefoBł^Ji z (feu?(JBM Ś uiBq3iqs 'Aun^ Ś
•nUOJSpl ipUOMZp OfeZS^S '{tp(BZ.;
'XiiSJ3Aiun s,u39n^) BU 9ZJniq UIIOMS A MOJaided AioS zazid' lBJn?[B 5is
Xofefndo5(3ZJd '^un^ UIOJ^ foiuzod ^uizpo8 (Oj
•nppB(XzJd XJBIS 'siMOJp7 Ś •i3(Z3-
-3UB(^zs fefoMs {soiupod §uBq uadny Ś •uiXi iis 5m("BZ Ś
•aiuBisop fef Xp3i?( '{iMizpz aro 3is Xqaz',
'o?[^i o§ zp3ZJdfi •XiisJ3Aiufi s,u33n^) vv. BJniq op nui3,Auil3<
IMOUIOJ, 3IJBJ§010J 0§3f 3fnS^l!J3ZJd UI3JOZ33IAY SIZp 9Z3ZS3f ;
•^uoniQ Jiaissop 3izpBSBquiB M uiBp^ •ui9(qoJd uapB7 Ś •a
•Bpfe[§XA\ ?(Br '33izp3iM fezsnui 'n(3ioq Biuszozsndo niAq3 i ;rez33idzaqn 08
fefeLu i(S3f •••^MBJds Bupaf azozsaf isgf 3[v Ś •sioJsdn"^ i§OJp foiu
'{sXuiod /iysmizdsfA OJ, Ś
•{BAOU[ld 3IU13J5[SAp Og Aq AJ013( 'BZO.HS B{OIUB 0§3MOUIptA' 'SpJBdSM
3UIBIZpIM9IU 33IUI Xq{§OUI UOI(IQ ^,ZBpMBJd3l^ Ś ij
którą trzymała w ręku, Dillon rozpoznał program. Gr
Browning złożyła na nim autograf, uśmiechając się mi
chociaż stolik obstąpiła natychmiast rzesza wielbicieli.
Kiedy udało jej się wreszcie opędzić od intruzów, do stoi podszedł kelner z
butelką szampana. Dillon dopił swoj<
bushmillsa, wstał, przeciął salę i zatrzymał się przy stoi;
gwiazdy.
Ś Jest pani nie tylko wielką aktorką, ale, jak wid
również kobietą obdarzoną dobrym smakiem... zamów
pani krug, najlepszy szampan na świecie.
Ś Doprawdy? Ś roześmiała się Grace i dokonała pręż
tacji: Ś Mój przyjaciel, profesor Tom Curry, a to pan...
Ś Niech pani nie wysila pamięci. Łączy nas tylko to,
studiowałem kiedyś na K.ASD i przez krótki czas próbował
swoich sił na deskach National Ś powiedział ze śmiech
Dillon. Ś Było to z tysiąc lat temu. Chciałem tylko p
podziękować. Była pani wspaniała dziś wieczorem.
Oddalił się.
Ś Ale czaruś Ś mruknęła Grace.
Ś Nie da się zaprzeczyć Ś przyznał Curry. Ś Rzuć oki
na pewną fotografię, którą dzisiaj przesłał mi faksem Belo^
Otworzył kopertę, wyjął z niej arkusz papieru i podał
dziewczynie przez stolik. Grace spojrzała i jej oczy zrobiły okrągłe.
Ś Dobry Boże!
Ś Tak, mieszka tu pod nazwiskiem Friar, ale w rzeczy^
tości to Sean Dillon. Bardzo niebezpieczny człowiek. Pozv że najpierw opowiem ci
o nim, a potem zaznajomię z zadanii jakie przed nami postawiono.
O wpół do piątej po południu następnego dnia Dillon
w oknie swojego apartamentu i popijając herbatę pat
w zadumie na roztaczający się za szybą widok. Siąpił de;
i w zapadającym zmierzchu światła miasta pobłyskiv
hipnotycznie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Dii
poszedł otworzyć.
Była to Hannah Bernstein.
Ś Hej, co u ciebie?
- Świetnie. Parzą tu wspaniałą herbatę.
- Czy ty nigdy nie spoważniejesz?
- Nie wiem, czy warto, moja droga. Ś Dillon wysunął
ladę, wyjął z niej pistolet Browning kalibru 9 mm z na-
onym na lufę tłumikiem i wepchnął w kolbę magazynek
dwudziestoma nabojami.
Ś Dobry Boże, ty naprawdę wybierasz się na wojnę! Ś
awołała Hannah.
Ś Żebyś wiedziała Ś odparł.
Wsunął sobie pistolet za pasek spodni na plecach, włożył
tweedową marynarkę i kapelusz przeciwdeszczowy, wziął
z szuflady zapasowy magazynek i schował go do kieszeni.
jUśmiechnął się i otoczył Hannah ramieniem.
Ś Idący na śmierć pozdrawiają cię. Zapisał to dwa tysiące |Iat temu niejaki
Swetoniusz.
l Ś Zapominasz, że ukończyłam Cambridge, Dillon. Mog-
łabym ci to zacytować w oryginalnym łacińskim brzmieniu. Ś tPocałowała go w
policzek. Ś Postaraj się wrócić cały i zdrowy.
Ś Jezu Ś westchnął Dillon. Ś Chcesz powiedzieć, że ci na
tym zależy? A więc jest jeszcze dla mnie nadzieja.
Ś Idź już, skoro masz iść. Ś Dała mu kuksańca w pierś
i wstała.
j Dillon podszedł do drzwi, otworzył je i zniknął w korytarzu.
Kiedy skręcał z parkingu pod hotelem Europa w Victoria
Avenue, trwał już wieczorny szczyt. Spodziewał się, że będzie dzony Ś no, może
raczej bardziej pasowało tu określenie
ibserwacja". I rzeczywiście, choć w tym morzu samochodów
Śs było to łatwe, od razu zauważył motocyklistę w skórze
czarnym kasku, który wyjechał zaraz za nim z parkingu,
potem widział ten sam motocykl trzymający się wciąż
bezpiecznej odległości za jego samochodem. Kiedy jednak
redl w kierunku portu i znalazł się na spokojniejszych,
niej zatłoczonych uliczkach miasta, stwierdził, że jest sam. ) nic, może mu się
przedtem zdawało.
Ś Każdemu może się zdarzyć, stary Ś mruknął pod
źem i w tym momencie dostrzegł wytaczający się z bocznej
czki i ruszający za nim rover kombi.
Ś A więc jednak Ś powiedział cicho do siebie.
Jednocześnie drogę zatarasowała mu toyota kombi, kt
wyjechała z przecznicy na najbliższym skrzyżowaniu. Dii
nacisnął hamulec i zatrzymał się. Mężczyzna za kierowr
rovera został w wozie. Z toyoty wyskoczyli dwaj lu<
z karabinami Armalite.
Ś Friar, wysiadaj z wozu! Ś krzyknął jeden z nich.
Ręka Dillona wsunęła się za pazuchę płaszcza i namac
kolbę browninga.
Ś Czy mnie oczy nie mylą... Martin McGurk? Ś sp;
wysiadając z samochodu. Ś Jezu, nie pomyliłeś mnie z k
przypadkiem? Nie pamiętasz mnie ze starych dobrych czas
w Derry? Ś Ściągnął kapelusz i pokazał mu swoje bl(
włosy. Ś To ja, Dillon... Sean Dillon.
McGurk sprawiał wrażenie kompletnie zbaraniałego.
Ś Nie może być...
Ś Ależ może, może, stary Ś zapewnił go Dillon, wyss
pnął spod płaszcza browninga i strzelił nad otwartymi drzw karni. Kiedy McGurk
odrzucony do tyłu padał na wznak
jezdnię, Dillon obrócił się na pięcie i wpakował kulkę w gł< drugiemu
mężczyźnie.
Kierowca rovera wyrwał zza pazuchy pistolet, ruszył z ]
kiem opon i mijając Dillona wygarnął do niego przez OIWE
szybę od strony pasażera, po czym, schylając natychm
głowę, odjechał na pełnym gazie. Dillon wystrzelił za nim c razy. Tylna szyba
rovera poszła w drobny mak, ale i
skręcił w przecznicę i zniknął za rogiem.
Zapadła cisza, mącona jedynie monotonnym szumem
dającego deszczu. Dillon podszedł do dwóch ludzi, do któr przed chwilą strzelał,
i obejrzał ich. Obaj nie żyli. Nagle gd;
w górze rozległ się trzask serii z armalite'a. Dillon przyp do ziemi, a obok
niego, ślizgając się na mokrych kocich łbE przemknął z rykiem silnika motocykl,
który widział wcześr
Motocykl zatrzymał się kawałek dalej i Dillon zauwa
jak odziany w czarną skórę motocyklista podrywa w g
prawą rękę. Rozpoznał charakterystyczne, głuche pacnii
wytłumionego AK47. Z podestu, zawieszonego wysoko
ścianie magazynu po przeciwnej stronie ulicy, runął człow i roztrzaskał się o
chodnik. Motocyklista uniósł jeszcze
rękę w geście przypominającym salut i odjechał.
Dillon odprowadzał go wzrokiem przez krótką chwilę,
t potem wskoczył za kierownicę swojego samochodu i ruszył, Wtawiając za sobą
całą tę jatkę.
s Zostawił wóz w niewielkiej odległości od magazynu z szyi- .s sdon „Murphy
i Syn", gdzie dwa dni temu spotkał się po raz ' pierwszy z Daleyem.
Wychodząc zza narożnika dostrzegł
Majomy rover zaparkowany przy krawężniku. Przed furtką
W bramie stał znajomy wielkolud, Jack Mullin, i zaglądał do Środka. Po chwili
wszedł.
Dillon zbliżył się ostrożnie do bramy i z gotowym do
•teału browningiem w dłoni uchylił ostrożnie furtkę. Usłyszał podniecony głos
Jacka Mullina: '
Ś Nie żyje, Curtis, dostał dwa razy w plecy.
Dillon ruszył szybkim krokiem w kierunku kantoru, którego Azwi stały otworem.
Kiedy przekraczał próg, Mullin odwrócił 8>( i zobaczył go.
:
; Ś Friar! Ś zdążył krzyknąć i sięgnął za pazuchę płaszcza, | ale trafiony
pociskiem z browninga zatoczył się tyłem na
biurko i osunął po nim na podłogę.
; Daley z twarzą wykrzywioną paniką zerwał się z fotela, j
Ś Daniel Quinn nie przyszedł na spotkanie Ś wyjaśnił l 'Dillon. Ś Nieładne
to było, a poza tym popełniłeś jeszcze j jeden błąd... nie jestem Barry
Friar, tylko Sean Dillon. ]
Ś Rany boskie! Ś wykrztusił Daley.
Ś Przejdźmy do rzeczy. Gdzie jest Quinn? i
Ś Możesz mnie zabić, ale nie powiem, i
Ś Rozumiem. Ś Dillon skinął głową. Ś W porządku, no
to popatrz. Ś Schylił się, chwycił Mullina za klapy płaszcza l uniósł go nieco z
podłogi. Wielkolud zajęczał. Ś Pa-
(taysz? Ś spytał Dillon, po czym strzelił Mullinowi w serce.
Ś Nie, na miłość boską, nie! Ś krzyknął Daley.
» Ś A więc życie ci jednak miłe, co? Powiesz mi, gdzie jest
IŚW drodze do Bejrutu Ś wyrzucił z siebie Daley. Ś Jest
ijuż Francis Callaghan. Dogaduje interes. Jakaś arabska
{anizacja o nazwie Partia Boga i KGB proponują nam
Ś Broni?
Daley pokręcił głową
Ś Plutonu. Daniel
największy fajerwerk, jź
feniańskim skurwysynoi
Ś Rozumiem. A gdz
Ś Nie wiem. Ś Diii
nął: Ś To prawda, prz^
ze mną w kontakcie. Wi
telu Al Bustan.
Widać było, że nie kł,
Ś No, stary, nie był
wiedział Dillon, a poter
i strzelił Daleyowi miedz
i runął razem z nim na
Dillon odwrócił się i '
Nie dalej niż milę o
strzelanina, motocykl sil
cinając dziedziniec wjecl
zamknął i zaryglował br
garażu. Odziany w czara
na podpórce, odwrócił s
Wyłoniła się spod nie
twarz Grace Browning.
Ś To był wieczór! -
robotę odwaliłam.
Rozsunęła zamek bły
spod niej AK47 ze złoże
Ś Co się stało? Ś si
Ś Zastawili na Dillo
Załatwił dwóch z jedne
Mieli jeszcze jednego cz
Próbował zastrzelić Dilli
nie było, więc się stamti
Opowiadając, zdejmo
nimi miała dżinsy i sv
przez siodełko motocyk
iemy mogli wywoł;
andia, i pokazać ty
nie żartujemy.
;ię odbywa?
ninga i Daley krzyk-
powiedział, że będzi<
laghan mieszka w ho-
li trudne, nie? Ś po-
kawicznie browninga
la zatoczył się na fote
Zostaw to Ś powiedział Curry. Ś Ludzie Belowa
n tu posprzątają.
Masz moją torbę?
Jasne. Ś Podał jej torbę, a Grace wyciągnęła z niej lekki ;z przeciwdeszczowy.
Samochód stoi niedaleko stąd, przy głównej ulicy Ś
^poinformował ją Curry.
Dziewczyna otworzyła boczną furtkę i wyszli na dziedziniec.
Ś Obciążymy tym ludzi z 30 Stycznia? Ś spytał Curry.
Ś Cóż, kogoś trzeba obciążyć, więc czemu akurat nie tę
bandę? Nie wydaje mi się, żeby Dillon i prywatna armia
premiera chcieli trafić na pierwsze strony gazet.
Ś Umowa stoi. Zadzwonię do redaktora dyżurnego Belfast
Telegraph.
Ś Dobrze. Ś Grace spojrzała na zegarek. Ś Już po
siódmej. Musimy się pośpieszyć. Kurtyna idzie w górę o ósmej.
gdzie miała miejsce
'oczną uliczkę i prze
Lear jet z dwoma pilotami RAF-u za sterami wystartował
•a. Aldergrove, nabrał płynnie wysokości i wyrównał lot na
i garażu. Tom Cun-} trzydziestu tysiącach stóp. Hannah Bernstein zajęła miejsce
czym sam wszedł d< po jednej stronie przejścia, naprzeciwko Dillona, który
siedział lista ustawił maszyna po drugiej. Dillon wysunął szufladkę z zestawem
barowym owy kask. si termosem gorącej wody. Zrobił kawę dla Hannah i
herbatę , blada i podniecona dla siebie, po czym z oferty drinków wybrał
miniaturowy pojcmniczek ze szkocką i wlał jego zawartość do swojej
iewczyna. Ś Niezłą Iwbaty. Pił powoli, paląc w milczeniu papierosa. Po dłuższej
hwili odezwał się do Hannah;
Ś Nie jesteś zbyt rozmowna.
anej kurtki i wyjęła
Ś Jeszcze to wszystko przetrawiam. Pluton? Oni z tym na
owaźnie?
ty z niego zawodnik, j
ostrzelał drugi wóz.j
;e'em na platformie.!
go zdjąć. Więcej ic
)dnie ze skóry. Po
skórzany kompli
Ś Tak. Od niedawna jest osiągalny na rosyjskim czarnym
(Tiku. To, że któraś z grup terrorystycznych wykorzysta to i pójdzie na całość,
było zawsze tylko kwestią czasu.
Ś Boże, miej nas wszystkich w swojej opiece Ś westchnęła
lannah. Ś No, ale przejdźmy do twoich spraw. Kim, według
febie, był ten motocyklista?
i Ś Nie mam zielonego pojęcia, ale ocalił mi schabiki, jak
twiamy w hrabstwie Down.
31
Ś Zastanawiam się, co cię zdradziło.
Ś Och, to moja własna zasługa. Powiedziałem Daleyoi
że słyszałem o Ouinnie i że był poszukiwany w Londonden
a on występował tam przecież pod przybranym nazwiskie
jako Frank Kelly. Chciałem ich sprowokować.
Hannah pokręciła głową.
Ś Ty nie jesteś normalny. A ten Mullin i Curtis Dal(
Musiałeś ich zabijać?
Ś Takie są prawa interesu, w którym oboje siedzin
moja droga. Dwadzieścia pięć lat wojny.
Ś I przez wiele tych lat sam walczyłeś w szeregach IR/
Ś Fakt. Byłem jeszcze prawie chłopcem, kiedy brytyji
żołnierze zabili mojego ojca. Wtedy wstąpienie do IRA mii dla mnie sens, ale
lata płyną, długie, trudne lata rzezi, a kor nie widać. Tak było wtedy i tak
jest teraz. Pewnego dnia ( przeskoczyło mi w głowie. Tłumacz to sobie, jak
chcesz.
Znalazł jeszcze jeden miniaturowy pojemniczek ze szkocką. Jeśli chodzi o Daleya,
to przed trzema miesiącami zatrzym z Ouinnem w Glasshill ciężarówkę przewożącą
katolicki
robotników drogowych, ustawili całą dwunastkę w szeregu
skraju wykopanego rowu i rozstrzelali z karabinu maszynowe;
Ś A więc to oko za oko?
Dillon uśmiechnął się łagodnie.
Ś Cytat ze Starego Testamentu, prawda? Myślałem,
taka ładna Żydówka jak ty pochwali moje postępowanie.
Sięgnął do telefonu. Ś Lepiej złożę już raport na bezpieczi linii. Ferguson lubi
wysłuchiwać złych wieści najszybciej, j to możliwe.
Niespełna półtorej godziny później Ferguson wchodził
gabinetu premiera przy Downing Street. Simon Carter i Rup Lang już tam
siedzieli.
Ś Powiedział pan, że to nie cierpiąca zwłoki, najwyżs
wagi sprawa państwowa, brygadierze, więc słuchamy Ś zaj
John Major.
Ferguson zreferował im wszystko w najdrobniejszych są
golach. Kiedy skończył, zaległa cisza. Pierwszy przerwa
Rupert Lang.
Bardzo mnie dziwi, że do zamachu przyznało się 30
śnią Ś zauważył.
\Ś Grupy terrorystyczne chętnie biorą na siebie odpowie-
ialność za zamachy dokonywane przez kogoś innego Ś
(wiedział Ferguson. Ś No i mamy jeszcze tę zagadkę ze
Śzelcem na motocyklu.
' Ś Tak, to rzeczywiście dziwne Ś przyznał Carter. Ś Prze-leż nie mieliście
żadnego ubezpieczenia, prawda?
Ś Ś Absolutnie żadnego Ś potwierdził Ferguson.
Ś Na razie mniejsza z tym Ś uciął premier. Ś Najważ-
ejsza jest uzyskana przez Dillona informacja, że Synowie
litem mają możliwość zdobycia plutonu.
Ś Jeśli wolno mi zauważyć, panie premierze Ś odezwał
'! Simon Carter Ś posiadanie plutonu to jedno, a wy-
bdukowanie z niego jakiejś nuklearnej broni to zupełnie coś tego.
Ś Być może, ale jeśli ma się pieniądze i odpowiednie kon-
Irty, wszystko jest możliwe. Ś Ferguson wzruszył ramiona-
i. Ś Wie pan równie dobrze jak ja, że wszystkie te terro-
Ityczne grupy pomagają sobie nawzajem, a od czasu upadku
irego systemu w Rosji pomoc techniczną można uzyskać
J, większego trudu.
Znowu zaległa cisza, przerywana jedynie werblem palców
emiera bębniących o blat biurka. W końcu premier powie-
lał:
f- Układ angielsko-irlandzki i Deklaracja z Downing Street tynoszą rezultaty,
mamy też pełne poparcie prezydenta
Iptona. Dwadzieścia pięć lat rozlewu krwi, panowie. Pora
łożyć temu kres.
Ś Jeśli wolno mi się wcielić w rolę adwokata diabła Ś
iBwa) się Rupert Lang Ś to wszystko jest po myśli Sinn
H i IRA, ale ugrupowania protestanckich lojalistów będą
| czuły sprzedane.
;Ś Zdaję sobie z tego sprawę... Cóż, będą musieli się jakoś
Ślosować.
Ś Oni będą kontynuowali walkę, panie premierze Ś
"iedział ponurym tonem Carter.
- Wziąłem to pod uwagę. Trzeba będzie zrobić, co w naszej y, żeby temu zapobiec.
Potrafię jeszcze zrozumieć karabiny
Auol Śmierci 33
maszynowe, nawet ładunki semtexu, ale nie pluton.
nadałoby temu konfliktowi całkiem nowy wymiar.
Ś Obawiam się, że ma pan rację Ś przyznał Carter.
Premier zwrócił się do Fergusona:
Ś Wygląda więc na to, że celem następnej podróży sh
bowej Dillona będzie Bejrut, brygadierze.
Ś Pewnie tak.
Ś O ile dobrze pamiętam szczegóły z jego dossier, wśr
wielu języków, którymi się biegle posługuje, jest równ
arabski. Powinien się tam czuć jak u siebie. Ś Prem
wstał. Ś To na razie wszystko, panowie. Proszę mi(
informować na bieżąco, brygadierze.
Drzwi mieszkania przy Cavendish Square otworzył Fera
sonowi służący Kim, były kapral Gurków, towarzysza
brygadierowi od lat. j
Ś Przybyli przed chwilą pan Dillon i pani inspekta
brygadierze Ś powiedział.
Ferguson wszedł do eleganckiego salonu i zastał t
Hannah Bernstein pijącą kawę przy kominku. Dillon nalei
sobie właśnie bushmillsa z tacy z butelkami alkoholu stoją na kredensie.
Ś Nie krępuj się, racz się do woli moją whisky Ś pov
dział Ferguson.
Ś Nie omieszkam, brygadierze, zwłaszcza że wiem, ja
z pana wspaniały koneser.
Ś Daruj sobie te aktorskie popisy, chłopcze. Robota i
Przeanalizujmy wszystko jeszcze raz ze szczegółami.
Ś Moim zdaniem najbardziej intrygujący jest ten taj*
niczy motocyklista Ś stwierdził Dillon, skończywszy swo
relację.
Ś Nie ma w tym żadnej tajemnicy Ś odparł Ferguson. •
Do zamachu przyznało się 30 Stycznia. Ktoś zatelefonow
do redakcji Daily Telegraph. Mówią już o tym we wszyst''
telewizyjnych programach informacyjnych.
34
- (,3ZJ3IpB§^Jq 'IRIłpS^ZSM SBU 01 ^Z3^0p 3IU Z^Z^ -
-feiuaid 05[(Xi o§ tfnssJaiui •o^AyooBJĄodsM 5iqn( faizpJBąli
lUI^JO-llj Z 'q3Xl nfezpOJ Z ?(3IMO(Z3 OJ^ "fe^ZnOUBJj B(l,
^•IBUI o§9f •ui3inireuqnznui issf UBS^-)} pi^A^ '^l Ś
•{IUSBf/(M Ś WK
-S3ZJqo OMISOUUI B5[zs3iui 3i3iufag ^ Ś -uisisuJag qBUUl
BU {BZJfods uoniG Ś (,uiu^fps3ZJqo aiu 'azptes •ĄV[ 'qBJV Ś
•u^sBq-^ pn^A^ n^siAiz^u <
d(3iA\o{zo 'i5[^uo'5( ^{Biu^dsM UIBI ui^p^ •nui9(qoJd zag Ś ^l5zJds Xup5qzsiu
iiu ZSIAVI^{BZ Ś :^uosn§J9j op Sis (IOOJA! UOHIQ (J^dpo Ś iM^Jds o{iMiB{n ozpJ^q
UIBU i(q o^ Ś
•q^uuEH vysi/ids Ś ^,3izp5q ui^l zai uuin^) aż 'zsizpfeg Ś
•aiu^Jnip
UIBl OZpJBq 3Z '^IS ZSBUO^ZJj •OISBIUI BU 5(0pl^ ŻIS BZ3B12
uai5[o o§af z B 'uiru qoi?(suiXzJ i BB^^pJiao 05(3{Bp9in ;
-ozo{od issf 'u^isng {y ^t5 BAXz^(s[ 'uBqSBiiB3 SIOUBJJ i
tBMOpiaUIBZ 'IMO^a^a ?^ZJ3IM I(S3f 'UI^JO-(5[ M 'n^-lA^ZJd ŻIMOp^ •UI9I5[UXZSXM
Z IUBq Op d^lSOp 33IUI ŚIS 33q3 ^f
^Z3ZSB{M7 ŚŚ 'UOHIQ fef (BA\OUU.OJUIOd Ś (9l0q ^llOrtmfa
uspaf 05[|Xi aiuo3qo 3fnuofo?[unJ spnJfog A •"zo3 Ś
•qBuu^H BpiAds Ś ^uiBm^zJiBZ 5is aizpS y Ś
•IUIB3(SIAZ1
iuiXu^Jq^zJd pod OBMOd^is^M ipisnui 9i33izp^q aiupJniB
-5i{§uv i Sipu^J} qoX3fefn'iu3Z9Jd3J MoiBgapp faf BZ 5is 3_
-^P°d "l^I11 ^^f afnsed ZNO ^Ł1^ BUJBiiuBiunH ^fsiuio"^ Ś
(,;)BIIAI
Z^JSI IUBI XuisXqii3iui uiaisspiaJd uii^r pod 3(v •^AMp5iun isaf dMO B 'dMO "P
vp/i^73\vu izpo{ ^JBd apJod itt(
-(aiurei M UI3{ldO-lBZ MO^ZOp^JZI ^Ip 3fefn3^Jd I •••1?(BJ Ś •S3(lZpfl
aiqos umi 9puo?(sop 'ui^uiuiod^zJd azJqop 3iqos i(saf Ś . •wyn
tfeuq31S3A\ Ś BIUB^IZp U3J31 XuZ3Xl^duiXs I^ZSI^ Ś
•ninJfag op pBdXA i
afn^zs 'Joi^adsui iuBd 'mBd i '3Z3do(q3 '3iqoi -wszywa
Op XA\BJdS aZSfolUZBM XUIBUI 'ŁU^l Z BZSfsiUUI 3IZBJ B^ Ś
^niuE^ods m^
śis qaizp3iMOp pfe^s 9{v Ś '^inG t^11'3'!1"111 Ś ^d Ś.
Dillon uśmiechnął się. Ś A zatem bierzmy się do ro
Trzeba opracować plan działania.
Było już po jedenastej, kiedy Grace Browning i Tom (
skończyli spóźnioną kolację i przeszli z sali jadalnej h
Europa do baru. Było tu zupełnie pusto. Znudzony ba
oderwał wzrok od ekranu telewizora i podszedł ich obsł
Ś Co dla pani, panno Browning?
Ś Chyba brandy... dwie brandy.
Kiedy mężczyzna oddalił się, Tom Curry powiedział:
Ś Wspaniała byłaś dziś wieczorem.
Grace wyciągnęła z paczki papierosa i Tom podał jej c
Ś Który występ masz na myśli? Ś spytała.
Tom pokręcił głową.
Ś Tak to traktujesz, prawda? Jako jeszcze jeden
tęp? Ś powiedział, Ś Dotąd jakoś tego nie dostrzegałen
scenie czy przed kamerą to tylko fantazja, ale rajd rycz
motocyklem przez Garth Dock... to była rzeczywistość.
Ś I przez tych kilka minut akcji żyłam bardziej intensy
niż można to sobie wyobrazić.
Ś Ty naprawdę jesteś nadzwyczajna Ś oświadczył T
Ś Oglądałem właśnie ostatnie wiadomości! Ś za
barman nalewający drinki. Ś Istna krwawa łaźnia. T
zastrzelonych w Garth Dock i jeszcze dwóch nied
stamtąd, w jakimś magazynie. Przyznało się do teg
Stycznia. To rocznica Krwawej Niedzieli, więc zabici m
być lojalistami. Protestanci będą się teraz mścić.
Ś Dillon najwyraźniej nie bierze jeńców Ś mru
Grace.
Ś Nie musisz mi tego mówić.
Barman postawił przed nimi kieliszki z brandy.
Ś Proszę. Ś Pokręcił głową. Ś Straszne to całe żabi
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić takie co;
mruknął i oddalił się.
Grace Browning spojrzała na Curry'ego i z porozumie
czym uśmieszkiem uniosła w górę swój kieliszek.
Ś No właśnie, jakim? Ś spytała.
bierzmy się do robol
Browning i Tom Cur
li z sali jadalnej hote
isto. Znudzony barmi
i podszedł ich obsłuży
Curry powiedział:
i.
a i Tom podał jej ogni
- spytała.
ako jeszcze jeden w)
go nie dostrzegałem, l
tazja, ale rajd rycząc)
?yła rzeczywistość.
am bardziej intensywn
Londyn
Belfast
Devon
1972 Ś 1992
na Ś oświadczył Ton
'iadomości! Ś zawi
krwawa łaźnia. Trz
>zcze dwóch medal
yznało się do tego
zieli, więc zabici musil
eraz mścić.
s jeńców Ś mrukną
;ki z brandy.
.raszne to całe zabijan
y zrobić takie coś?
''ego i z porozumiewa'
oj kieliszek.
3
Jeśli w ogóle można się tu doszukiwać jakiegoś początku,
> wszystko zaczęło się od Toma Curry'ego, profesora poli-
ilogii na Uniwersytecie Londyńskim, członka Trinity College r Cambridge,
goszczącego często z cyklami wykładów zarów-
0 w Yale, jak i Harvardzie. Był również majorem GRU,
osyjskiego wywiadu wojskowego.
Tom Curry urodził się w roku 1949 w Dublinie, w angielsko-andzkiej rodzinie
protestanckiej. Jego ojciec był chirurgiem arf na raka, kiedy Tom miał pięć lat,
zostawiając chłopca > matkę w bardzo dobrej sytuacji materialnej. Matka,
łczna, dumna, arogancka kobieta, której ojciec walczył
l laty pod Michaelem Collinsem podczas Irlandzkich
okojów, obwiniała każdego za chaos, w jakim pogrążyła
' Irlandia po tym, jak Anglicy podzielili kraj i wycofali się. jfiną za ten stan
rzeczy obarczała po równi Rząd Wolnego
hństwa oraz IRA.
l Podobnie jak wiele bogatych, inteligentnych młodych kobiet (tamtym okresie,
jedynego ratunku upatrywała w komuniz-
lac i dając synowi doskonałe wykształcenie, wpajała mu
pmocześnie, że istnieje tylko jedna prawdziwa wiara, wiara pdoktrynę Karola
Marksa.
t W roku 1966, w wieku siedemnastu lat, Curry rozpoczął
idia w Trinity College w Cambridge, na wydziale filozofii (litycznej, i tam
poznał Ruperta Langa, zblazowanego
itokratę, który nie brał na poważnie niczego, z wyjątkiem Toma Curry'ego.
Zaprzyjaźnili się natychmiast i ich
39
LA 3iqOS 01 ~5[V1 3IU 'B5[J3IiqOZ 9IU OJ, •3IUZSB.US ŚŚ
•{BlAtez Ś (,°{^q "^l ^f Ś 'Xsniuiqsnq v/Ap {IMOUIBZ i
auBq ^OM^zJd ^un^ Ś ^ui^i M ss^zaiuisazofi Ś
•UI3{BAU3qO 'BpIZp9Iź[
Au^! "OBIMBUIZOJ feuui aż {Bpqo zssizp^q aiu BqXq3 Ś
•imBUOIUI^J 05((Xl 33IM ^ZSHJZM '0§3^Jn3 SUZO^l
l BiuBU05(3ZJd {Buz psouiofeuz q3i ni[itez3od po §usq
^,5(B(qui3ł usi pteifs Ś 'Bg
[ 53(5J eu XA\O{§ iu3qonJ {BZB^SM Aun^ Ś •XoB.id fafoui
Łzai 5fn5(ptezJiod i XIIUUJ, M maiOJMod z znf uisissf Ś
•ifSO-a M ZSIZp3IS 9Z 'UI3p{SXl^ ŚŚ '{^IZp
od Ś nuXsui?[ns XJBIS 'ssisaf ni aż 'apiuBds^ Ś
•UI9I5(UUp ^IS {BA\01?(3I3p pSOUlOUIBS M. I
3(0 pod n?(i(ois KzJd {Bizpais XJOI?[ 'BtapeMzJd oSsJBis
osop psopBJ (sfoMS n5( 'n?[JBq op 3fezpoqa^ •3§pi.iqure3 i )JSI(O A\oiu3M(osqB
nqni?( op qoun( w Tsmp o§auA\3d
p3JqXM 'uiXuioMOJpz 3ido(Jn BU aiuXpuoq M afeiMEg
paiM giu UIBS 'v^I po ^z3 'q3IOMS po Xz3 Ś ^IUIBJ A\
(sod {Bisop XJOi5( '§UBq yadn^i uiXi M. 'qoXuuEJ OAVI
;ui i q3XupiJ9ims JByo 9ps^uXzJi znf 0{Xq 'usiSo apzsaJM
[AZJISM 9ZJBIUOJq30pBdS Ap3I-^ ^3110011(0 j IIpUBIJI M
pUOpUOq AA q3AlMOUOJq30pBds 5ISfOA 3pU3UII§3J A\ B5|IU
JOd niUdolS M {Xzn{S 'MOJ91pBU9J{) IIpJBMr) Z XuOIS9IU3ZJd
'q uadny 'Bpizpai(s[ BMBAU"^ o5(Bf p^Tui^d A o§n{p
^s {Bsid^z ^J0ł?( 'nrop A\ n^zo 'n?[OJ ^/.fii BIUZO^IS OE
•OlpBUOd 3IU I
ZJlOd SIZ^J M 05(1^1 0§9UBIUA^<l?(En BIU9§B II^ZO \^q30ldS"
3izp5q XuBZBMn niSuy op apo.mod od aż 'ipizpaiM
?z 3^ 'Xz39ZJ qoAuqopod ui^i i fauKo^Jado Xo^Jd poiam
3Jq ^IS BIUBMlSiqSOd 3IS3J?[BZ M OMOU^IIU OS ini05(ZS3ZJj
'n"a0 zazid Au^A\oqJ9Avz o?[qAzs (BISOZ
3 I Il§0[0ll(0d fouS9Z3^0dSAY A\01?[9dSB Z l^J015(Op {iqOJ § 'UIp(SM.3p[SOp\
[ 9p3l^SJ3AMUfl BU BtpniS {BMOnU^UO^
AJJn,3 'IIUUB op {idfeiSA i iSJnqpuB§ op (pazsod 'tefoXpBJi izpOJ z aiupoSz
'§u^q Ś ^zsazoi 5is i§OJp q3i UISIOJ
•qopp9lXs
Łiun Moipnis s3J-5(o X{B3 zazJd (EMJI ^azfeiMz Xu(Bns?[3soiuoq
^riem. Ś Lang wziął szklaneczkę whisky od barmana
niósł ją do ust. Ś No, twoje zdrowie, stary. Nawet nie
sz, jak się cieszę, że znów cię widzę.
- I wzajemnie. Ś Curry przepił do niego. Ś Co więc
sj zamierzasz?
-ang uśmiechnął się.
- Zawsze czytasz we mnie jak w otwartej księdze. Tak,
gnuję z kariery w armii. Ale nie od razu. Doczekam
ae awansu na kapitana, żeby zrobić przyjemność sta-
kowi.
-- Zdaje się, że jest teraz ministrem spraw wewnętrznych?
- Tak, ale ze zdrowiem u niego nietęgo. .Chyba nie
rie brał udziału w następnych wyborach i powstanie
:at na jednym z najbezpieczniejszych konserwatywnych
Jiw kraju...
- Chcesz zasiąść w parlamencie? Ś spytał Curry.
- A czemu by nie? Pieniędzy mam jak lodu, więc nie
ze pracować i mogę objąć fotel po starym. Co ty na to?
- Wspaniale. Ś Curry wstał. Ś Ale przegryźmy coś.
>wiesz mi o Krwawej Niedzieli i swoich irlandzkich przy-
ach.
- Paskudna sprawa Ś mruknął Lang, kiedy przechodzili
i sali jadalnej. Ś Na centralę wywiadu wojskowego w Lis-
im sypią się gromy. Słyszałem, że premier ma wylecieć.
- Ciekawe Ś mruknął Curry, kiedy siadali. Ś Opowiedz
i o tym coś więcej.
Zwierzchnikiem Curry'ego był trzydziestopięcioletni major (ftJ, Jurij Below,
oficjalnie attache kulturalny przy am-
'""'"rie sowieckiej. Curry spotkał się z nim w boksie pubu xawko Kensington Park
Gardens i ambasady sowieckiej.
..owi podobało się w Londynie i nie śpieszyło mu się
wrotem do Moskwy, starał się więc wypadać jak naj-
ystniej w oczach przełożonych ze swego rodzimego kraju.
icjonowany przez Curry'ego przebieg Krwawej Niedzieli
lis nieludzkich metod, za pomocą których łamano więźniów
3RA w centrali wywiadu wojskowego w Lisburn, było
•kładnie tym, co Below pragnął usłyszeć.
Ś Doskonale, Tom Ś powiedział, kiedy Curry s
czył. Ś Oczywiście twój przyjaciel nie ma pojęcia, że ciągi go za język?
Ś Najmniejszego Ś odparł Curry. Ś Zna moje zapatr^
nią polityczne z czasów, kiedy studiowaliśmy razem w C
bridge, ale jest angielskim arystokratą i takie rzeczy nie maj< niego żadnego
znaczenia. Ś Zapalił papierosa. Ś Ale pos
my sprawę jasno, Jurij: on jest moim najlepszym przyjacie
Ś Naturalnie, Tom, rozumiem. Nie zaszkodzi jednak,
uda ci się jeszcze kiedyś coś z niego wyciągnąć.
Ś Zamierza wkrótce wystąpić z armii Ś poiniormowE
Curry. Ś Jego ojciec jest ministrem spraw wewnętrzn
Sądzę, że po odejściu starego ze stanowiska Rupert za
jego miejsce.
Ś Naprawdę? Ś Jurij Below uśmiechnął się. Ś Człc
parlamentu... To się robi coraz bardziej interesujące.
Ś Tak. Ale skoro już mowa o interesujących rzeczach, t
ze mną? Ś zapytał Curry. Ś Rozmawiamy po raz pierwsz
dziewięciu miesięcy, i to z mojej inicjatywy. Chciałbym coś n
Ś Cierpliwości Ś odparł Below. Ś Na tym polega
„śpiocha". Na czekaniu, czasami przez wiele lat, aż przyj czas, kiedy będzie
potrzebny.
Ś Cholernie nudna perspektywa.
Ś Cóż począć, do tego najczęściej sprowadza się n
działalność, a zresztą masz swoją pracę. Ś Below wsta)
Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, Tom.
Nie spotkali się jednak tak szybko, jak sobie tego ż^
Jurij, bo dopiero po czternastu latach. Belowa odwołam
kraju, a Tom Curry wyjechał do Ameryki. Zabawił pi{
w Harvardzie, cztery w Yale i po powrocie został człon
Trinity College.
Ojciec Ruperta Langa zmarł przed odejściem z urzędu,
Lang natychmiast wystąpił z wojska, by wziąć udział w
borach do parlamentu, które wygrał rekordową większ<
głosów. Z Currym utrzymywał przez cały ten czas ba
bliski kontakt. Podczas jego pobytu w Ameryce spędzał z
często urlopy, a Curry, przyjeżdżając do Londynu, zatrz^
się zawsze u Langa, w jego przepięknym domu w Dean
irt, niedaleko Westminster Abbey, kawałek drogi spacerem
[siedziby parlamentu.
W roku 1985 Curry został profesorem filozofii politycznej 'Uniwersytecie
Londyńskim. Oprócz tego wygłaszał regular-
t wykłady na Queen's University w Belfaście. Jego matka
i żyła już od jakiegoś czasu, nadal jednak przyjaźnił się angiem, miał
prestiżową pracę i z uwagi na swą akademicką iyqę sąsiada! w licznych komisjach
rządowych. Od zawarcia hdu z Jurijem Belowem upłynęło już tyle czasu, że prawie
nim zapomniał. Ale pewnego dnia w jego uniwersyteckim
brnecie zadzwonił niespodziewanie telefon...
Below przybrał trochę na wadze, a lewy policzek szpeciła
l teraz blizna. Poza tym jednak niewiele się zmienił: ten sam gancki garnitur,
ten sam kpiący uśmieszek. Siedzieli w bok-! pubu naprzeciwko Kensington Park
Gardens i rozpijali
telkę sancerre.
'Rosjanin przepił do Curry'ego:
iŚ Za nasze spotkanie, Tom.
Ś Wzajemnie. Skąd ta blizna?
.Ś Afganistan. Okropne miejsce. Te dzikusy obdzierały ze
tóry naszych ludzi, którzy wpadli im w łapy.
Ś Ale przecież wróciłeś?
Ś Tak, na stanowisko starszego attache kulturalnego
tbasady, więc musisz traktować mnie z szacunkiem. Ś
hniechnął się. Ś Jestem teraz pełnym pułkownikiem GRU
Ścfem londyńskiej rezydentury. A skoro już mowa o stop-
Kh, to i ciebie awansowano na majora.
a- Ależ ja przecież jeszcze niczego nie dokonałem Ś zdziwił
|Curry. Ś Od lat siedzę tylko na tyłku i czekam.
»- Dokonasz, Tom, dokonasz. Pracując w tylu rządowych
misjach, zwłaszcza w tej do spraw Irlandii Północnej,
bajać za przyjaciela Ruperta Langa, na pewno sobie świetnie
Kadzisz... Nawiasem mówiąc, dobrze się facet spisuje. Whip *
Whip Ś członek partii, odpowiedzialny za frekwencję i dyscyplinę (jną (przyp.
tłum.).
•3iu-(OJ5[nA\p o^i 5is ł^izpiM uiaA\opg z ! ^j
' BUUOJUI UI09MBp030UI UIIOAS \VfA/i-ZTS^[97.ld SBZO U31 ĄTO ; |
id aż ounuiod 'n?(OJ ogsiupaz-idoj '^i^d siu 3iu o ^un^ ! | •urei 5p^fpoj
'npoJ§o op i jl
sf3M Azid aJ^nbg UB3Q BU aiuui BU fe^az^ 'I§BM fszsz^MfBU i ]! BJd§ •3^3(lods
iSBiuiqoXi^u Sis ^uiisni\ Ś '^iliuMo^pd j ;
,8 30MBq3TUS A\ ÓIS t§3lZOJ Ś AOpg ŻIS BIUBf>[ Ś i .i
•:>tuqodazJd aiuzosiuo-si i':
)q0 pfeZJ feJ015( '^MBlSn feUZBM Sfe5[^f pBU ^IUBMOSO{§ Op f3U ^
(lBAuasuo?( mJ^d A\05(uopo 5qzo^ ^zs^^iMfeu SIMHZOUI OBM i i, !iliqouiz ^is
pJBis diq^ oiiBf 9izp§ 'uiuio 9iqzi M {^q §UBq i ;
103 ire3Q M nUIOp UIIOMS M UOJ3(31 {BJq3pO ^JJn^ 'TUOZ3 ^ !' tt
0§3M01lIUJ3IZpZBd 0§8^0Z3ZS3p 0§3UM3d 'fSIUZOd 5(0'^ ^
•piuaoaiupod 1^1 po oSsirezapmMsop aiu map
E3n z o§s^XJJn3 ofefciMBisozod '{i^ppo i źis {teu^oaiuisfi
•teqoi z 5is 5fn-»'5tEłuo5[S
rBSBqUIB 05[3(^p9IU Z^J8l UI^^ZSSlp^ •{BMOq9ZJ10d 9\'SVU
01 sAq^p§ 'nmop op i Xp^sBquiB op Mouojapi ^Jamnu
KJBMB OJ^ Ś 'lusidBd 5(3s^d nuia^JJn^ {XZOSJA\ i pJUod
^M. Ś '^Miidjap o?nX'i zpteg •iui ZJSIA 'aizpfapsu uaizp
11 3IV 'UIOJ, '0§3Z3 aiAq Op Sp a^A^IS^ZJO^^A Aq3Z 'XUU30 [Z STO BIP S31S3f Ś
•(BISM AYOpg Ś '3IU 3IZBJ ^)\[ Ś
^azazsar §03 Ś
' ^W^ fp H3! ofefezozsndM
[tJ3qi( lXqz żis I(BZB?(O ^oilSuy '3iu^puoq M IOJ z^J3i q3iu Sis zy
'iuiBiUEA\odiugn iuiXuzoXisiiBiu3UiBpunJ q3i ZBJO
|Op13(XZJd IUII5(SqBJ^ lUlAzSBU Z 5[3ZfelA\Z 13UI 03 'ogai^S^ZSM I OBIJI
qoX3te3XlOp MBJds UI3IU3IUpS(§ZA\n UI^UIO§3Z3ZS 9Z
Bpsis^z q3Aioi5( A\ 'ifsnuo?i q3i-5[-(skzsA uazpaisod n§3iqazJd z pzo^^Jds
qo^MO§ZBiqoJp 'q3Xupd niA\q3 fal po Ś
(,zs9oq3 aium apo oSazo 'SŚIM y "o^isozod ^^i
?z 'SIOM i Ś •^un3 (JBdpo Ś BpSfod uiKi o ^ui aij^ Ś
(,iureu z q3BiuBzteiA\od qaiOMi o 3iA\ siu l^pBj\[ Ś
•aiuzBMod iXqz
pAz 3ZJ3iq aiu iJsdn^ 'pizpBU qoiuiXqz 9iqos qoJ 91^ Ś
•iqni o§ J3ii3iBqJ, iu^d aż 'zsi
P}BZS^S 'asoiuoCBuz TOZEA\ ozpJ^q OJ^ 603 'fs^zp^zJ n-iJEd
'lało, odnalazł więc w szafie stary trencz, pilśniowy
usz i czarny parasol, i wyszedł frontowymi drzwiami
zez. Po dziesięciu minutach oczekiwania przed wejściem
ogrodu na Dean Square zobaczył zatrzymujące się przy
wężniku małe renault. Z wozu wychylił się Below.
- Tutaj, Tom.
,'urry usiadł na fotelu obok Belowa.
- Co to za alarm?
telow ruszył, a potem powiedział:
- Dziś wieczorem, za jakieś trzydzieści minut, mam się
Jtkać z pewnym Arabem w umówionym miejscu nad rzeką
Wapping.
;Ś Kim jest ten Arab?
- Nazywa się Ali Hamid i wszystko wskazuje na to, że
zedł niedawno z szeregów fundamentalistycznego ugrupo-
ua Wiatr Allacha. Mieliśmy z nimi mnóstwo kłopotu
Afganistanie. Hamid proponuje nam pełną dokumentację
działalności w Europie. Miejscem spotkania jest nabrzeże
ler's Wharf. Będziesz tam czekał o siódmej u samego
ia rzeki. Przekażesz mu ten neseser leżący na tylnym
zeniu.-.jest w nim pięćdziesiąt tysięcy dolarów. W zamian ierzesz od niego inny
neseser.
- Jesteś pewien, że to koszerne? Ś spytał Curry.
- - Cynk dostaliśmy od naszego kolegi, pułkownika Borysa
nowa, szefa londyńskiej rezydentury KGB.
- Czemu ten Asimow sam tego nie załatwi? Czemu
^aęśliwia tym ciebie?
|<Ś Ta sprawa nie podpada pod ich kompetencje. Podział
^daó. Arabami zajmuje się GRU, a ja nie mogę się tam pojawić lobiście, bo jestem
dziś gospodarzem wieczoru kulturalnego bldzanego przez naszą ambasadę w Savoyu.
Impreza zaczyna
|,za trzydzieści minut. Zwróć uwagę na mój czarny krawat... tŚ Bardzo
kapitalistyczny Ś przyznał Curry. Ś Wstydź
j. No dobrze, wyręczę cię Ś dodał.
•Sięgnął po neseser i Below zjechał do krawężnika.
.Ś Dalej pojedź taksówką. Skontaktuję się z tobą.
ICurry wysiadł, odprowadził wzrokiem oddalające się renault, Uczyni otworzył
parasol i ruszył przed siebie chodnikiem.
» 3SlA\ Og {E5[3Z3 'p(A\OS"p1 OBdB{ 3IU Xq3Z 'nui {Bp^lMOd I^U^SIII '3BAVXUIZ
p^lS ÓIS (BISnp^ 'tII§CTI SBZ3 3p 'RS
epiu otXq ni apiM "XJO§ z żis nui 3tefBpfei§XzJd 'mapiuiBH (BIS ż(i^q3 zazJd
azozsaf i los^JEd od ^is {ii^ips
•BJ3S9S3U Op tef tBA\Oq3S I 5n3J3q
z z {soiupod mai o j 'ui3łOJAVod z zazs^d }/izo\/A i ESOU !^zo9'isnq3 5iuiBJ
aiuJPpzaiu 3iqos pzfeiMazjd I^JBUAJBUI .ufapz aiu 'z3ZSE{d 3iq3is z {tu§tpc
'ui3MBq3iu STS aiMzapo [BUpsf ^MSZJfapod 'n(oq {BMnzopo 31^ 'M3J5( ^is B{Xzotes
s^d 9iAY^5(ÓJ A X-imzp fauoi^mso z '^IIUBJ 3foA\s {BZJfoqo i \ ^iJn^ 'oq3iu M
óis {B^JiEd^ UISI^OJZM UI^A\IJBIU '{Xz
3II.UBH 'nsind {B^nzsod i uiiu ^zjd {feuanijAzJd ^JJn^
•pimoq3nJ3iuz nouo^ M i im^Sou 3tfe3zJ3iM teiuJBl^i
A(iMq3 zazid pz3q '^oq BU żis {poJASZJd mai od B 'BUB(O?( 5Bdo q3nzJq BZ śis
ofefei.uXz.ii i i5[ÓJ z fef {psnd^M PITOBH
[ BMp 3Z3ZS9f B{II^dXM BH3J9g "I5[IBA\ Op II§J3U9 I {IS Ol ~>\VpOp
3IUBM9IZpOdS9IN '^WKl 3M3( M 9IU3ZJ3pn {nZ30d
3 -B{IlBdXA\ UOJq Xp91M I '13(01Sld {B5(SpS Ua-tlUB-l f3J015( M
qn89ZJd vz o§ {p^A\q3 •uiiu z Sis {JBMZ i maJssasau
nui {iqpod ^JJH^ •uiai?[iiun{i z ^i9J9q feuzoAiBmoinB
A {BUI^ZJJ^ •I3(lJn5{ IU9ZS3I5[ f3AVBJd Z ^5(^J {feU§fepX^
?d zsBp\i Ś -Bisn BU nm Otidte-(sXAY Bumd Xq^fso31 UMOUZ
'IUISBZ Ś •Xi śis zs^iMBfz o§9iu •isBiui^z B 'BAOpg 3piqi?z m ouooB{dB7
'suoiMomn o{Xq T[V^ Ś "siuuiapCzJdaiu
BIUISBZ pimBH Ś 'um ?sfXzJd ni {BIUI zapazJj Ś
•A\0pg 5[IUM05[{nd SIUUI B{XsXzJj ŚŚ
•BUZXZ3
i ui3so{§ UL<MiidBJq3 piAds Ś 6U^P^^ Bz ^l ^"D Ś
óPim^H nV Ś
•pSOUZ3Bq BU 5lS 33IUI f3ld3(
[Buzn ^JJn^ -{nu5( soo Xq:5[Ef '3uoznJuiXzJd Xzoo 'ZJ^MI
;pnqOi<M 'BpEius 'S5[dBZ3 feMopasMł 3i^o{§ BU {mm i
n5( fe^SJBU^JBUi fe'MopózJnMp feuJBZO A^ ^uBJqn tXq q^JV
•iure33(d BZ MO'>(OJ?( J3UIZS pzs^sn niAup Oj 'Bq9iu z
iBisnaiu ^yz\ 3ioi~5\ 'nzazssp iuiB5(Ołod pazJd iu3{osB.red śis niB{so 'feuz3i(n
tenuBiBi fe^oaiMSOJBis pod {teupis^zJd i ^ayo^ (pazsop 'JJ^HM s^aimg az3ZJqBu
{z^iBupo niodo(?( zag
mp o§3AXz o{;<q aiu {05(0^ •EJq33 z 5[Bf 0{Bq '§uidd^^ M
os^^i z znf ppBis^M faiuzod ^uizpoŚ {od TOpdsaiN
- do domu w Dean Close. Jak, u diabła wyjaśni to
ko Rupertowi? Skręcił w Wapping High Street i poma-
>ał dziarsko chodnikiem, czując ból narastający w ra-
icdy rozległ się dzwonek do drzwi frontowych, Rupert
f, który przed zaledwie piętnastoma minutami wrócił
riamentu, nalewał sobie właśnie szkockiej w salonie. Upił Whisky, odstawił
szklaneczkę i wyszedł na korytarz. Kiedy orzyl drzwi, w ramiona padł mu lecący z
nóg Curry.
L Tom, co się stało?
- Normalka, stary, postrzał. Zaprowadź mnie do kuchni,
im pochlapię ci krwią twój najlepszy dywan.
ang otoczył przyjaciela ramieniem, pomógł mu dojść do
hni i posadził na krześle. Curry próbował sam zdjąć
tzcz, ale nie dał rady.
- Dobry Boże, Tom, masz cały rękaw we krwi! Ś zawołał
S'' ;dy go rozbierał.
ł po ręcznik i owinął nim Curry'emu rękę.
- Wezwę karetkę Ś oświadczył.
- Nie, nie wezwiesz, stary. Zabiłem właśnie człowieka.
ang, który zmierzał już do drzwi, zatrzymał się jak wryty iwócił.
- Co zrobiłeś...?
- Arabski terrorysta nazwiskiem Ali Hamid próbował
e sprzątnąć. Stąd ta rana postrzałowa. Sam oberwał dwie
n w trakcie szamotaniny, do jakiej doszło. Zostawiłem go
Butler's Wharf. Wszystko w porządku. Nikt mnie nie
Bał i nie wracałem taksówką. Mówię ci, to był cholernie
| spacerek. Ś Curry zdobył się na uśmiech. Ś Wystarczy
duża whisky, papieros i zaraz dojdę do siebie.
Lang wyszedł z kuchni i wrócił po chwili ze szklaneczką
lelka szkockiej. Napełnił szklaneczkę, wręczył ją Curry'emu szukał papierosów.
- Chyba lepiej będzie, jak mi opowiesz, o co w tym
fltkim chodzi Ś powiedział, podając Curry'emu ognia.
'• Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Ś zapytał Tom.
- Najlepszymi przyjaciółmi Ś uściślił Rupert Lang.
Ś Nikt nie zna mnie tak jak ty, stary, i zawsze byłd
wobec ciebie szczery. Znasz moje zapatrywania polityczne.;
Ś Oczywiście, że znam Ś odparł Lang. Ś Jeśli dojdzie <f
rewolucji, wydasz mnie i każesz rozstrzelać, naturalnie z wieli przykrością.
Ś Nie wyjawiłem ci jednak pewnej rzeczy...
Ś Czego takiego?
Curry wychylił szkocką jednym haustem i podstawił szkl
neczkę po dolewkę.
Ś A więc odszedłeś z wojska w stopniu kapitana? -
zapytał.
Ś Zgadza się Ś przytaknął Lang, nalewając przyjaciele'
kolejną porcję whisky.
Ś No cóż, wszystko wskazuje na to, stary, że jeste
starszy stopniem. Masz przed sobą majora rosyjskiego wywi du wojskowego, w
skrócie GRU.
Lang przerwał nalewanie i pieczołowicie zakręcił butelkę
Ś Ty stary sukinsynu Ś mruknął. Był podekscytowany. -
Od jak dawna to się ciągnie?
Ś Od mojego pobytu w Moskwie. Tam mnie zwerbowa
Ś Cienie Philby'ego, Burgessa i Macleana, tak?
Lang odstawił butelkę, zapalił papierosa i zaczął spacerów po kuchni.
Ś Opowiedz mi wszystko. Tom. Nie tylko wydarzeń
dzisiejszego wieczoru. Wszystko od samego początku.
Skończywszy swoją opowieść, Curry spróbował wstać.
Ś Lepiej będzie, jeśli sobie stąd pójdę Ś stwierdził.
Lang pchnął go z powrotem na krzesło.
Ś Nie gadaj głupstw, durny sukinsynu. Muszę przyzne
że zaskoczyłeś mnie. Mój Boże, wszystkie materiały z Konu do Spraw Irlandii
Północnej trafiały przez cały czas <
naszych rosyjskich przyjaciół.' Jasna cholera, Tom, zasiadałe z tobą w jednej z
tych komisji.
Ś Wiem Ś mruknął Curry.
Ś Mówisz, że Below jest teraz w Savoyu?
Ś Tak.
Ś Dobrze. Zadzwonię do niego. Może jakoś cię z te;
wyciągnie. To przecież mimo wszystko w jego interesie.
48
ął do słuchawki kuchennego aparatu telefonicznego,
t Curry go powstrzymał.
stary, i zawsze byłe
atrywania polityczne. J
-ang. Ś Jeśli dojdzie i
elać, naturalnie z wiel
rzeczy...
item i podstawił szł
stopniu kapitana?
ilewając przyjaciele^
to, stary, że jesteś
•a rosyjskiego wywii
:ie zakręcił butelkę.|
podekscytowany.
'n mnie zwerbowa
•ana, tak?
i zaczął spacerów;
tylko wydarzeń
o początku.
tŚ Na miłość boską, stary, nie wolno ci się w to mieszać Ś 'wiedział. Ś Pozwól
mi stąd wyjść. Więcej się tu nie poka-No, może tylko jako gość Ś dodał. Ś To nie
twoja
Śawa.
Ś A właśnie że moja. Ś Rupert Lang uśmiechnął się
ogłaskał Curry'ego po głowie. Ś Odpocznij sobie, Tom, ja
» załatwię.
Zatelefonował do Savoya i poprosił do aparatu pułkownika
rija Belowa. Powiedział, że sprawa jest pilna.
Dom opieki Rosę House był położony w dyskretnym
tatku Holland Park. Spełniał niegdyś rolę miejskiej rezyden-ji jakiegoś
milionera z przełomu stuleci i zajmował dwa akry nu otoczonego wysokim murem.
Below i Rupert Lang
iijali kawę w świetlicy na piętrze i czekali. W końcu drzwi orzyły się i wszedł
niski Hindus o ujmującej powierzchow-
d, odziany w zielony chirurgiczny kitel.
Ś To doktor Joel Gupta, kierownik tego zakładu Ś
Wyjaśnił Langowi Below. Ś Co z nim, Joel? Ś zapytał lekarza.
Ś Miał wiele szczęścia. Beretta strzela dziewięciomilimet-rowymi pociskami
parabellum. Z bliska taki pocisk może
Oderwać człowiekowi rękę. Ale tym razem odłupał tylko
kawałek kości i przeszedł przez ciało na wylot. Nic mu nie będzie, muszę go tu
jednak zatrzymać na tydzień.
óbował wstać.
- stwierdził.
Muszę przyzna<
Ś Kiedy będziemy mogli się z nim zobaczyć? Ś spytał
Below.
Ś W tej chwili jest jeszcze pod działaniem narkozy. Może
ateriały z Komis za pół godziny, ale tylko na pięć minut. Wpadnę po pa-
ez cały czas d
Tom, zasiadałei
nów Ś powiedział Gupta i wyszedł.
Ś Wygląda mi na to, że on jest po waszej stronie Ś zau-
; ważył Lang.
Ś Poznałem go w Afganistanie Ś wyjaśnił Below. Ś
Pomogłem mu przyjechać do Anglii. Ale proszę nie wyciągać ; pochopnych wniosków.
Mnie pomaga tylko od przypadku do
akos cię z teg przypadku, a normalnie specjalizuje się w leczeniu narkoma-nów.
Doskonały fachowiec.
) interesie.
4 Ś Aflioł Śmierci
49
^^•^^--^^
^^ w ^ PO ^» " 10 '"ł
^ es' ^„, ^^0^, ^ ^ ]
-^?^PMetŚŚŚŚa„e;;^o°an'B•^
^^^^•'"•eM,. . teTO'ł•sto?"W..|
• "Y ^S "^i'^^^owan. to„^|
, Nawalił ni.łi, koniem'' r„ ^a2" traktufp ^ "'•"^ ^^ KGB p"."^^^
BorysA- "^^ito? UJę pow^
wie, GRrr • y ^^yńskif- movv-Jest ^ f V
.^".s-.-ŚŚ-2^
"-"^S''"2""-••»""..
SŁ, ,''•" ^:; 2',ŚŚ„ >.„ "
^SHpsno.
^"Y zdobył,i.
^^^y^^.^.
^^^Sy^n^
•BIUZoAłS Ot z tfo^IJ^lSIUI fel 33IAY 3IS 3Ulfe7 -3IU13IMC
•nppri
'aAzSnJOd 3IUB1S M 3IUUI lS3f 3I03IMS BU i<Z39ZJ 3(9IA3IN Ś•||E'
•Arópg {^ZEATWZ Ś o^zsiuod 01 vvmd Xq '3zpiAv 31^ Śy
•30fefnS3J3lUI ŚŚ •§UBq {^01(0111
Ś nuBtAJg ui3p(oq pod o^i '^qn^ Bupaf 3zozs3f Ś•'
•J31S fefnuifszJd 'npi/^ UIBI AUIBUI q3XJ^
'9(3I3^f^ZJd IS^U Xp31M B 'OM1SU3(BZS A ÓIS 9IUBZ3B1S 'BAOUIOp ^UfO^ '{S^gi<M
3IU l?[IUU05[ ^q9Z '01 O ^UI^qp 9(B 'UOflS
aż faupBz od żis /iwep-ei/Aodo SIN •óipuB(Ji ^^ pcp|Azid
BU /:UIZ3^\\ •9IUTU UI31SXS ĄBO n3U05[ M ZB 'XsXJ OBIAlfod
nióuiBz f33ŚiA\ uii -soEq3 i BJinf asouAadaiu 'q3BJis 'aisaraHH
1-oued fegop^ Ś
! 'B)[JBrug^(
'uisi^ru:
A7TDTTI^TT»-.-_ *T
LUl^UA /1\ ^Jcłl ^V^OU^' CfZ-llłO ^v'^\J^^\ vft1.\.Vt^\AS OU Ł l L/ef |
łJ^,;Il vfŁi OUD 1
aiued 'u^d izpiM og Ś •A\opg {^uzAzJd Ś apsiA^zoo Ś
•śpoM pfeuiz 3iuz33in5(s ozpJBg •{sXuiod U9-1 5is nu cqopod '^1 •^pBdoisi-[ /,i
Ś •§UB'-[ {p^A\q3pod Ś Biifao onqc)M) Sis faJoi5( o 'AdiuS (bppsJg fai nfezpoJ
A\ soo '9iusB{^ Ś -
•OEiMBJiazJd oo XqĄBiui i(q3zozs q3i?(isXzsM auzo^sAioira^plt. Xqzn{S ^iuzoXis
og SIMZBU o SfoEziuBSJO ^we/AowSwaSllk^
BpIUI^H UI3AVlSfoqBZ 3Xz3J^qO I VS9Utl^ ^Hl Op 3IUOAZpBZy|
^qApg y i^p^id 'ni(OJ g/,6i Biuza^is OE 0{Xq 01 •"c(3izpi^| BAYEAU^ Ś •5is
{feuq33iuisn Mopg Ś (,9iu Aq nuiazo y ^•'? •Sireq pi^dBZ Ś ^MT*
•s^JOJJsi 3iuBModnJ§n SMOU siupdnz i(sXui BU UBd Bp^ •
•qo^MO{§ M uipp
uii ^q{Bzs9iuiBz oi3( 'soii( '^drug BMOU SB5(Bf f3id3( 'aiN
•Auro piXds Ś ^,v^I P^R^ZJd BN
•^AróJds otiM^{Bz Aq OJL Ś 'teAO{8 (BA
AYOpg Ś "BAisfoqBZ o§3i op Sis OEuz^zid uami^od soi^ •
•§u^q ^iXds Ś ^afnuodoJd UBd 03 -
•fe
3310J5(A SIpM I 5[Bf 'pm\ pU^p03S OUMOJ^Z •^SAlOJJ3l
lS3f •BpIUreH I3J3IUIS 3IU9IUS^fA^ S3łl(^f UIOZpqA 3kV
/ipT3\'S 3I5[IS^ZSA\ 33ZJ-IBZ ZBJ31 ^UIISnp^ •3IUUI V[p 901 1 V}? 3IUUniJOJ3IU
3IU^Jni^^ •3iq3l3 UIBl UI3{B{SXA 3Z 'O
3IUUnłJOJ3IU 5lS •5[V1 Z33( '3BAOpIM5[I[Z 3IUUI {^IUI pIUlBl
•BMOUIISy Z3ZJd XUOIM^ISXA\ UI3(B1SOZ 3Z '0} EU Bpfe[2K^
^funf ';)Xz3Buz O{BIUI 01 03
.lu ^230 •znr 3
"P-^ ^5T[n^' (t
"^"ABS M 3S01SA
, fes ^F^oq^§ ^
3ZSf3[S!Zp op z^
)'S z śts IUZOJ
^adez ued ^Bf
3P/(Z3J UI3J3ZS Jg^
ó°łir'
tBMOd ^fn^BJl UZB
IIMqo Bl 3pZS3JM ;
;- '§UB7 {JBdpO -Ś
8oJp feuzsn^s Xui3i
ismnuio^ ^UBMOJB
'^PfeZJM O^SIMOU
^ BU ureui ogg^t
01 V Ś •§UB7 pB(
1.IUM 01 M uBd 3on-
^'n^ds-^s
zs
SUV^J fJgdpo Ś Bued o 01 'Aiazozs p-(q IUBUI (fsaf Ś
^rzpoq3 oo o Ś
•^rs fpOJMpo Mouirsy
•oi{op ^erzpatMod Ś •••/fe5BqAtt UBJ Ś
•n5[OJ?[
fXzsardsXzJ[d S?ire7 'npojgo n^fpOJSod M9ZJp ^d^?( op ipeiop
^pr) TurBS nifJBd M i(Xg •pso^afpo feuz3ardzaq 3fefnA\oqo -BZ 'fe^fzaps
lusMounsy BZ ^ZOOJ?; v\ow.ivd feuofso porf
-l M 3Z '
lsn -"^^T^d
Śv-^u riis, rBuu
•»•-1-.., »„.:•"""•'•••-;-"-'
»-ffis:,S5Si-
"-^"•Śs?;;,";;;;^.
•^Mtrzelił mu dwa razy w serce. Dwa ciche czknięcia wy-
|Annionej beretty. Potem pochylił się i wpakował Asimowowi j jeszcze jeden
pocisk między oczy, schował pistolet do kieszeni j płaszcza i oddalił się
szybkim krokiem w kierunku Queen's j Gate. Minąwszy Albert Hali, przemaszerował
jeszcze dobre i pół mili piechotą, po czym zatrzymał taksówkę i kazał
' kierowcy zawieźć się do Westminsteru.
Siedział na tylnej kanapie samochodu, palił papierosa i drżał z podniecenia.
Nigdy dotąd tak się nie czuł, nawet w Paras w Irlandii. Każdy zmysł wydawał mu
się bardziej wrażliwy, nawet kolory, kiedy patrzył na przesuwające się za szybą
ulice, wydawały mu się jakieś intensywniejsze.
Przymknął oczy.
Ś Mój Boże, stary, co się z tobą dzieje? Ś mruknął pod
nosem.
Podjechał pod Izbę Gmin, przeciął centralny hol i wszedł
do swojego gabinetu. Odstawił parasol, zdjął płaszcz, berettę umieścił w sejfie,
po czym zszedł na dół i wkroczył na salę obrad. Trwała tam akurat debata nad
jakimś projektem
ustawy socjalnej. Lang zajął swoje miejsce na końcu jednego z przejść. Kiedy w
pewnej chwili podniósł wzrok, na galerii dostrzegł Toma Curry'ego z lewą ręką na
temblaku. Skinął
mu głową, założył ręce na piersiach i odchylił się na oparcie.
Pół godziny później redaktor dyżurny Timesa odebrał
telefon od ugrupowania o nazwie 30 Stycznia, które przy-
znawało się do zabicia pułkownika Borysa Asimowa.
Przez trzy następne lata Curry, wspomagany przez Langa,
przekazywał rozmaitego rodzaju poufne informacje. W tym
okresie dokonali obaj tylko trzech egzekucji, z tego dwóch za jednym zamachem Ś
była to likwidacja dwójki terrorystów
z IRA, uniewinnionych przez sąd w Old Bailey dzięki jakimś kruczkom prawnym
zastosowanym przez obronę. Uniewin-
nieni mężczyźni ruszyli w miasto i ich pijacki rajd trwał cały
53
a P°tem S??^ 2a nimi troo w t
sied^ po^u^T' ^ ^ob" ^d32 d0 P"tac-
Trzecia iph r- w zaułl-i, v:„ -' ^ledy Diian; ... - .
R.l ae u5
"elowowi i
[ /a na stan*
iS^T^^^^^^^^
>P°ltania, idae a;--"0''. "Tchodzai7z f^'" "t1"'-
te, ^ ^^^•^'s
'^^y^ ^,. y' wrzyatt''
^wm, zgodnie 7 • r' ^"adf do f„ • ^ng <
P^" budowy ; B;"5^^, Beiow^011^ i od^
^ota do d'0;,^^ yswateriPO^%cp^ ^a na
nosem wróctf
^5'^^ %^T7'- o.e-
g0 ^^stwa grupy
Rząd brytvi<il-; ,
:•te^?LSS5K5"^
• "ladonio było
, do czego nawiązuje nazwa 30 Stycznia, oraz że zabójstw, lórych przyznawało się
30 Stycznia, począwszy od Ali
da, dokonywano tą samą berettą kalibru 9 mm. Data
wej Niedzieli w nazwie grupy wskazywałaby na irlandz-
rewolucjonistów, ale nawet prowadząca własne śledztwo
t do niczego nie doszła. W końcu CIA dała za wygraną
sofala się z tej sprawy.
ichodzenia wszczęte przez brytyjski wywiad wojskowy,
iał antyterrorystyczny Scotland Yardu oraz MI 5 również
^y w martwym punkcie. Nawet niezawodny brygadier
les Ferguson, szef specjalnej komórki wywiadu odpowie-
nej tylko przed premierem, chcąc nie chcąc złożył na
|Downing Street meldunek, w którym przyznawał się do
l przegranej.
j, W styczniu 1990 roku, po upadku zdominowanego przez
komunistów rządu Niemiec Wschodnich, Lang z Currym
uczestniczyli w wieczorze kulturalnym organizowanym przez ambasadę amerykańską.
Zaproszono blisko pięćset osób,
Ś-,*_-_-•»»-•*_ _. - t_. ' -_ - - - i\_ r _•_ _-__-l__--l___ ____.-_-
_---_--_
Przenieśli się z kieliszkami do foyer i znaleźli sobie wolny stolik w kącie.
Ś A więc wszystko się u was rozpada, Jurij Ś zagaił
Lang. Ś Najpierw wali się Mur Berliński, teraz padają
Niemcy Wschodnie i jakiś mały ptaszek mi ćwierka, że istnieje wielkie
prawdopodobieństwo złamania monopolu Komunis-
tycznej Partii Związku Radzieckiego i zdelegalizowania jej przez Zjazd Komisarzy
Ludowych.
Below wzruszył ramionami.
Ś Z bałaganu i anarchii rodzi się siła. To nieuchronne.
Weżde na przykład sytuację w Niemczech. Niemcy Zachodnie
te obecnie najpotężniejsze ekonomicznie państwo Europy
Zachodniej. Konsekwencje połączenia z Niemcami Wschod-
ami będą dla nich pod każdym względem katastrofalne.
Uwnowaga sił w Europie po raz kolejny ulegnie całkowitemu jfftorientowaniu.
Pamiętacie, co kiedyś powiedziałem? Chaos JHt w naszym interesie.
^1^?^^°'^
Ś ^ zaws^16'26 ją ma-
n0^ świar mam ^CJ? Ś R»i
wia^^^oS3^^ n^^ ^^k -.
^^ ^sr^110'Nlgdyfl
^^tS^^^^-
4
Rupert Lang nie zdawał sobie sprawy, jak prorocze są jego słowa. Za rogiem
rzeczywiście coś się czaiło, coś wielkiego i niepokojącego, co miało wpłynąć na
losy całej ich trójki, chociaż trzeba było jeszcze na to zaczekać do zakończenia
Wojny w Zatoce. A ściślej mówiąc, do stycznia 1992 roku.
Grace Browning urodziła się w 1965 roku w Waszyngtonie.
Jej ojciec, Amerykanin, był dziennikarzem Washington Post, matka była Angielką.
Kiedy Grace miała dwanaście lat,
doszło do tragedii, która zburzyła całe jej dotychczasowe życie. Pewnego
wieczoru, gdy wracała z rodzicami samo-
chodem z koncertu, zajechała im drogę jakaś stara limuzyna. Mężczyźni z limuzyny
byli wyraźnie pod wpływem nar-
kotyków. Pamiętała krzyki, domaganie się pieniędzy, ojca
otwierającego drzwiczki ich wozu, a potem huk wystrzałów. Jeden z pocisków
rozbił szybę w tylnych drzwiczkach i zabił matkę.
Grace leżała na podłodze samochodu zmartwiała ze strachu. Kiedy odważyła się
wreszcie zerknąć w górę, ujrzała sylwetkę mężczyzny z uniesionym pistoletem,
krzyczącego: „Pryskamy, pryskamy!" Ś i zaraz potem stara limuzyna odjechała na
pełnym gazie.
Nie potrafiła nawet podać policji sensownego rysopisu, nie potrafiła powiedzieć,
czy byli to biali, czy czarni. Ojciec zmarł nazajutrz w szpitalu i została sama.
57
^S?^^^^^ ^a, bo n^a ,e
i ^^kałiT^0?6^ 2am02^ ^ra 'T2? clot^ M
w Londynie f,^ P^^nym do0? od0 owdow^
sźiS^^^
^-^^^rig?^
ciotJca zapisała r ę w garść i ż
^s^^.%s?;%
cal. si( k&s^,4),,0 ""'^ Ai.wczy^'" „b^ °źruj^
?a::::%s•;[:5».S3
sssssas^-s
•""^^„^^""^^teo^^ W wiek,
^^i^F^^S?^^
s-6^^^^^^
Skończyła szkołę
S
14 do
lednak
?dou/a
^naczajac tylko Żebleta P^tyczna,^ ^.^^dową
kosiła się na nr ^us1 mier^ wysol1^ Ją P°Paria
^ii IztukiKf3"16 ^ndXoS- dT^ Grac^'
Zrobiła oszałam'' ycznej i ustała z^n, ^^^^kiej
^ „MaklS Jącą lcarier?- Wprzed^8^ P^2W^•
:•~-"=•*w^aLSL5
:SJ9M I'S(BI isaf A\oiBui3od qoi;(piA\ oSafz ui^upaf^ '^v^ Ś •93BJr) E^Xds Ś
(,tepod ULd z Ś
•msiSuiuMOJg uoiJsąo-a z ^uoiuMaJ-siods
•tS3f BUIZpOJ 0§af 3Z '{/;ZJ3IAV 3ZSMBZ 3313(0 fOAYl 3(B 'UIB(IAOIU
301 o§si 13 ^p§iN Ś •q33iiusn Xp^(q ^u ais f{Xqopz BJoq3
Ś •3S01S^Z30Jn BUUIOJ?1S -XqO{BZ f3UpBZ 'Z9t q3^UpBZ I Ś
•33BJO ^9ud3ZS Ś ni30I3 '3I3SIM^Z30 Ś
•oi nu rB38iqo
•3lUBq305[ 'IAU5[ 3fA 3f ZSBUl ^ 'OAYISJO^B 3AUZpM^-ld •ISaf 01 03 'UII5[1SXZSA\
Uli ZS9ZB3(Od I ZSI30JM ZEJ91 3Z 'IUI fB33iqO Ś
•33IU9ZJ1SOIS BU
B(BZJfods I ^Z30 ^{^ZJOM-IO ^qiJBF\ feqOJOq3 BUOZ3ZSIUXA 'BU
-BA\OJ3ZIUI^M niAM? f3UM3d Ą^ •Ź5(^J BZ 05(1013 B{BIUXZJ'( 33BJ{)
•^qXzs o oq3p tiuq5q z3zsap 'opp^d nJOZ39iM o§9iuiBisQ
•3I3SiqOSO tef B{BA\OU§3pld 33BJO ^up9f 'feUZ3Xp3UI 30UIod feUOIUM9d^Z ^{EUU
SBZ3 Ą^3 Z3ZJJ •SZIUIBJ^ ^U IUL(3feZpOqoAtt IUIBU5(0 Z nf05(0d M 'n:5(ZOt
UIXUSB{M 9A\ B10AVXZ 3BU05(Op
Xq9z 'nuiop op v\poifA lup ipiOMS 33iuo-?i pod BqvB]^
•S?[Z3qBiq BU f93fefcJ3iuin 'ii(lop
BI3^Z 5[OJ XUZSBJIS 'lUl^SO VU MOd§lS^A\ Z 9I3IA\05({B3 VYBf&OU
-SKzsJz aż 'Biudo^s 0891 op UI^UIBS uiX-i fsf iis ^{luuiafezMpo BuXz3M3izp i
'BUMad qAq 33^Jr) i3SO{iui f3Joi)i 'feqoso feu^paf B(Xg -^3iu3ZJisois y^uo^op z
Buump 'BqiJ^i^ B5(ioi3 01 o znf B{BqQ -nui3(qoJd fsiu B(p ^IMOUBIS 9iu aiu^Jn^u
azpfeiuay
•3JlB9qi (EUOpBN
Op BtpOJM I B{I3nZJpO SIUIiy M BIUBJgBZ i<lJ3JO 3UUI 3I5(lSXzS^
•UZ;<Z3Z3UI n5(115l B^MOpJOm UL<J01?l M '3ZJ9HUqi UI/(AMp01[sX(q
'iu^AOs^5[ M ^\oi teuMOtS 3EJ§Bz Xq 'ZEJ o^i qBq3afod
pooM^uoH oa 'q3^loJ q3Xuz3XsBp( niaiM M niBiAS ocuzod ,
91S 13\Vp l ŚŚ 3J1^3q^ ^UOU^{s[ 'XuBdUI03 3JB3dS95[BqS (B^ j
ŚŚ q3BU3JO A ;>BJ3iq9Zid B{§OIU 93BJr) 3IJUin^J'l mAl Oj
•1(01 Z3Zid BZSIJBZ
B(IZpOq3S 3IU 3IZp§ 'SIZpUg 1S9^ UII^SUXpUO( EU l35[JBltt(BH,
^zJd 3JiB9qJ, i^Xo-a M tef ouoiMBisXM 3z 'S33?[ns i3(Bi qsoni(» B^nizs •^9iisuq3
Xuuv" ifoBziusssui AV ^(OJ feuAO{§ OBJittj 'MOJIB91 urei qo^ofefetBizp qooAp z
uiAzsfaiuui 'aiAJauii^it ^q 'Jais3qoiq3 op B{Bq33fA^ i ^IJSJO ai^is^zsM ^{pnzJpo
'lBa|
q3IOAVS V\p f9f 3IUB?[S^ZOd O SlS I(iq IU(BJlB3l I3U9§E X3SllXpź|
„Pociąga nas ta niebezpieczna strona spraw". Nie wienr
dlaczego, ale wydaje mi się, że to dotyczy także ciebie. J r Zamknęła oczy
i kitka minut później już nie żyła. | r
•F
Grace była teraz bogata, dom w Cheyne Walk był jej
własnością, a świat teatru leżał u jej stóp, nie zamierzała jednak dać się
komukolwiek zdominować, komukolwiek C
zawłaszczyć. Bogactwo było dla niej czymś, co dawało wolność w wyboru.
Pierwszą po powrocie na scenę rołę zagrała w sztuce w „Obejrzyj się w
gniew", z mało znaną trupą teatralną z nad-morskiego miasteczka na Południowym
Wybrzeżu. Krytycy,
którzy ściągnęli tam całą gromadą z Londynu, wpadli w eks-tazę. Potem
występowała jeszcze w kilku prowincjonalnych te teatrach, by w końcu
powrócić na deski National Theatre ni i zagrać tam w „Miesiącu na wsi"
Czechowa. ^
Żadnych długo terminowych kontraktów, żadnych więzów, pc Wypracowała sobie
własny styl. Jeśli rola ją interesowała, ^ grała Ś nawet jeśli sztuka szła
tylko przez cztery tygodnie w jakimś amatorskim teatrzyku w Lancashire albo na
pod-
rzędnej scenie Londynu w rodzaju King's Head czy Old Red
Lion Ś i widownia ją uwielbiała, gzi
Miłość w jej życiu była całkiem inną sprawą. Owszem, , miewała przygody
z mężczyznami, jednak żaden z nich nie „^ zdobył jej serca. W męskich
kręgach teatru nazywano ją
Królową Lodu. Wiedziała o tym, ale nie czuła się w najmniej- „p szym
stopniu urażona. Jeśli już, to raczę/' ubawiona, bo czuła, że w głębi duszy
pogardza mężczyznami, ^gr
f
W październiku J 991 roku Grace grała w Minerva Studio
w Chichester, wciąż swoim ulubionym teatrze, w „Zakładniku" p Brendana
Behana. Ta najbardziej irlandzka ze sztuk, choć
szła krótko, wzbudziła takie zainteresowanie, że zespół został zaproszony do
Belfastu na dwutygodniowe gościnne występy , t-na deskach Lyric
Theatre. Niestety zaraz po zejściu „Zakład- p ,, nika" z afisza w
Minervie Grace miała rozpocząć w National .e próby do „Zimowej
opowieści", toteż reżyser „Zakładnika" ' s1^. przyszedł do niej z duszą
na ramieniu. P°
60 f
AJOI^ 'B§UBq BiJsdny lureiAziM z SISBZO M śis X{BAAqod
3pS9IUI Ul/ii M ^ZIM Ogaf 9Z '0{BAVXg •O^Z.IBpAtt 3ZOIU 5lS
soo i[iA\qo Capz^ M aż 'fo^odsiu i muszo.igBZ apnzood 'iSBJjag {iqnq •Bdo.in^
ni3'ioq M SZSMBZ óis {BM-<UI^ZJ}BZ 'ĄisJSAnifi s^uasn^) BU i/(ziM
q3Xuz3Sis3iui03 q3XMS SBzapod '^un^ moJ,
•q§noq iseJpg po ^afeuip JIBIM iupoq3SM XMi[5[iu9ZJd
pod ZJBA\l OfefBIMBlSpBU feZS05[ZOJ Z 'A\0'y XpUBS AzpJ3IAl(
f9i?(3UBls3ioJd i nsnqoinB n?[UBisXzJd n^unJai^ A B{^zsn^ '{osEJBd far fBpoj Ś
•9iuiz9A\ oi lued qo3(u faidyJ
-UI3l5(lBlSOp pod BpIUI IUBd 03 9IZp5q 9pSBJ[9g ^ Ś
•Z3ZS9p UIBiq[3IA\n UI^l BZOd B 'BZJpIMOd 08
-3Z3IMS ^q30Jl OBUdJ3Z3BZ 05([/(l UIB{BI3q3 •Ófn5(ŚIZp '31^ Ś
•AlOIp
-siuisn q3iOA\s nJBnusdaJ z iuXzsiitufeu BJapJod B{XzJBpqo •ayBJSoioJ fsf z zsye
^5(nizs
XofefnUIE[5[3J {BISIM UL<A\OIU3ZSO(§0 3ldn{S UIl5[SI[qod Bj^ ^gUIUMOJg OUUBd
'Ó^A\OS5[B1 3IZpBMOJd§ Ś
•foiu op ^is {feuq39imsn npsfoM uiXuA\o{§ M JSIUOJ
•{op BU B{zsaz ns(ndun ui9A\X{dM pOJ •ps3izpy(zq
fepsouMsd z 'isBJpg nzazsap A XuBdfe?(s BU Bt/CzJied Bruaaani
-pOd Uiai5[XZ3ZS9Jp Z I mUSUIBlJEdB ogafOMS 9IU5[0 A ZKB)
B{BIS -BdoJng npioq M śis SIUBUI^ZJIBZ BU 9iqos E{I[OAZOJ
•Bppop Ś oSauui so8o)| ^lum
q09IU OqiV Ś •X3MOUIZOJ B(p 0?II^1 ^UOZOBUZ9ZJd ŚIS (BABpl^fc
^101^ 'ui3q33iuisn uiXuuX(S UIIOMS ^is B^uq33iuisn 3 -
Ś "3[UpO§^} BA\p 91 SZOZSaf 3BUlXZJlSM ŚIS feSoUI '(()
•J3SXZ9J {feZOBZ Ś •••(BUOIIB^ 3[V
•efoAzodoJd BI Sis iiu Bq<
ŚUIB{Xq 3IU UIB1 /(pSlN ŚŚ •33BJr) B{Bl/(dBZ Ś (.l8^!^
•IBUOpB^ M XqOJd ZS^uXZ30dZOJ 3[3{B
-od M zaioazJd oq 'aiMompo apsiMAzoo 5zsnp\[ Ś -pizp
Ś rusBJpg z 3uXq siupoS^i BMp vu SBU BZSBJdcz •
""--^ <;,:""•-
>».- , •r»-.,_ v
, ""•' ZSU)
r^^.
'^S Ih„,
^rf foi
^r0^^^
"^"Pod ,»^'"9Bg •
•^•^lO WB,
Ś Witam.
Ś Czy mogę się przedstawić? Ś spytał Lang wstając.
Grace ściągnęła lekko brwi.
Ś Wie pan, mam wrażenie, że skądś pana znam.
Curry roześmiał się.
Ś Nie, nie, widuje go pani tylko od czasu do czasu
w telewizji. To Rupert Lang, podsekretarz stanu w gabinecie Irlandii Północnej.
'
Ś Jestem pod wrażeniem Ś odparła. Ś A pan...?
Ś Mój przyjaciel nazywa się Tom Curry Ś pośpieszył
z wyjaśnieniem Lang. Ś Jest profesorem politologii na
Uniwersytecie Londyńskim. Raz w miesiącu przyjeżdża tutaj z wykładami na Queen's
University. Czy mogę postawić pani drinka?
Ś Czemu nie? Kieliszek białego wina. Tylko jeden, gram
dzisiaj.
Lang złożył zamówienie u barmana.
Ś Podziwialiśmy panią wielokrotnie Ś powiedział po
chwili.
Ś Razem?
Ś O, tak Ś Lang uśmiechnął się. Ś Znamy się z Tomem
od dawna. Cambridge.
Ś To wspaniale. Ś Grace upiła łyczek wina. W tych
mężczyznach coś było. Coś niezwykłego. Wyczuwała to. Ś
Wybierają się panowie na dzisiejszy spektakl?
Ś Nie wiedziałem, że występuje pani na tutejszej scenie Ś odparł Curry. Ś Jestem
tu dopiero od trzech dni. Podej-
rzewam, że nie dostaniemy już biletów.
Ś Zostawię panom dwa swoje bilety w kasie Ś zapropo-
nowała Grace.
Propozycja została przyjęta bez chwili wahania.
Ś Jest pani ogromnie uprzejma Ś powiedział Lang. Ś
Dziękujemy.
Grace dopiła jednym haustem resztę wina.
Ś Było mi bardzo przyjemnie, ale muszę już panów
opuścić. Mam nadzieję, że będzie się panom podobało.
Kiedy opuszczała bar. Curry i Lang wysączyli swoje drin-
ki.
63
s0^ ^pr^ °^
-L, "" ^Yll/.o-.
^e-?--Ś
'cytu.a W^Opra „
-J4ca &fQ s^d, DI-'),.,,! .
swnYp , °a• ^"^da?-^-
. A^ e' ze ta^, s.,,, ^PYta/ ^
^'^P^^^bez^.
^ nd^łn3/S^^Qe^,
^Ss%%^^^,
bar" ^S^^a^^"^^^^^^^ P...
--- <1? "^^chnflł •
CA0^^,
^^.^wrotn.. .
''^/ CL
'waa^
Lgnącą
, bijali
'^h uli^i' ~~~ ^ace t»
^^h Bel^^ng
Zatrzymaj się Ś zaproponował Lang. Ś Zabierzemy ją.
Curry nacisnął hamulec. Lang otworzył drzwiczki samo-
j chodu w momencie, kiedy jacyś dwaj młodzi mężczyźni
' w skórzanych lotniczych kurtkach dopędzili Grace i chwycili j; od tyłu pod
ręce. Lang usłyszał jeszcze jej krzyk, a potem aktorka, wciągnięta przez
napastników w zaułek, zniknęła mu z oczu.
Grace nie bała się, była tylko wściekła na siebie, że dała się tak zaskoczyć.
Chciała ochłonąć po spektaklu i przyszło jej do głowy, żeby wrócić do hotelu
pieszo. Spacer w deszczu
powinien jej dobrze zrobić. Popełniła błąd. To było dzikie terytorium. Belfast.
Pole bitwy.
Mężczyźni w skórzanych kurtkach zaciągnęli ją w sam
koniec ślepej uliczki. Pod starą lampą, zawieszoną na wspor-niku sterczącym z
zamykającego uliczkę muru, piętrzył się stos jakichś skrzyń. Grace wyrwała się
napastnikom.
Ś Czego chcecie?
Ś Anglica, co? Ś Młody człowiek z końskim ogonem
zarechotał szpetnie. Ś Nie lubimy tu takich.
Ś U angielskich dziewuch lubimy tylko to, co mają
między nogami Ś odezwał się drugi mężczyzna w tweedowej
czapce na głowie. Ś Zabawmy się Ś zaproponował i do-
skoczył do niej.
Grace wypuściła z rąk parasolkę i usiłowała zepchnąć
z siebie napastnika, który przewrócił ją siłą na skrzynię i zadzierał już
sukienkę.
Ś Puść mnie, cholera! Ś krzyknęła. Zemdlona cuch-
nącym przetrawioną whisky oddechem, zaciskając uda, które napastnik próbował jej
rozewrzeć, wbiła mu paznokcie
w twarz.
Ś Dosyć tego! Ś rozległ się pośród deszczu okrzyk
Ruperta Langa. Za nim szedł Curry.
Mężczyzna w tweedowej czapce obejrzał się zaskoczony
i Grace wykorzystała to, żeby go od siebie odepchnąć. Ten
5 Ś Anioł Śmierci
65
"^n-l ^ ^^OtOeo ,
^^T^P^^A 99
•""•s^ŚZ;:^;"?-"
Ś.^Ą^^S^
ilnae , "'t '^Ai t,
--.^'^'"PO^. . •fOttsa. '
:iu r l "^iluiei „
"• f''^^""*^,,
W." o,,,,
JK „.'. °^ .'.C'łB f„
•Prawdopodobnie nie, moja droga Ś odparł Rupert
{. Ś Zwyczajne bandziory. Mnóstwo się tu ich kręci.
i- Niech się pani nie obawia Ś wtrącił Curry. Ś Jutro
t zostaną obwołani bohaterami rewolucji.
- Zwłaszcza kiedy do zamachu przyzna się 30 Stycznia.
K'Rupert Lang przypalił papierosa i podał go Grace.
'li-Nawet jeśli pani nie używa tej trucizny, to teraz jeden (ich dobrze pani
zrobi. Ś Grace wzięła od niego pa-
trosa. Wciąż była bardzo spokojna. Ś Potrzebny pani
buz?
|b- •;.Ś Nie, nie zgwałcił mnie, jeśli o to panu chodzi.
F Ś To dobrze Ś mruknął Curry. Ś A więc gorąca kąpiel
i do łóżka. I proszę zapomnieć o tym incydencie. Nic się nie
Ś O nie, stało się
papierosa przez okno.
powiedziała Grace i wyrzuciła
Kiedy znaleźli się w hotelu, Lang wziął Grace pod rękę
i ruszył w kierunku wind.
Ś Prawdę mówiąc Ś powiedziała dziewczyna Ś chętnie
wypiłabym coś mocniejszego do poduszki.
Lang zmarszczył czoło, a potem skinął głową.
-^- Świetnie. A ty idź lepiej zadzwonić. Tom Ś zwrócił się do Curry'ego.
Kilka minut później na biurku redaktora dyżurnego Belfast Telegraph zadzwonił
telefon. Mężczyzna podniósł słuchawkę i usłyszał w niej burkliwy głos:
Ś Carrick Lane, rozumiesz? Znajdziecie tam ścierwa dwóch
sukinsynów Provo. Kwiatów nie przyślemy.
Ś Kto mówi? Ś zapytał redaktor.
Ś 30 Stycznia.
Rozmówca rozłączył się. Redaktor dyżurny jeszcze przez
chwilę wpatrywał się oszołomiony w słuchawkę, a potem
pośpiesznie wykręcił numer Królewskiej Policji Ulsterskiej.
67
^?^,-^»^|
^steffl-^,;^:n.dy•n^%|
ir^^^S^?^.^!'
Ł,„g ^'''epo^0^,,^^.^. ^"^l .
1 .-s^e'"""5^--./-1
' ^Ser.0^8!2 '"^•She'"^ p''"^ i
^.^^-•ss^^;
s^^pS0'c"^ ^^ %,l°""? 3^ffl3'
^ź^s^^ ! ;
•^^JaUsci , s
Ale panowie wolicie, żeby zamach przypisano grupie 30
| Stycznia, prawda? Ś stwierdziła Grace.
E Przez chwilę panowało milczenie. W końcu Rupert Lang
' powiedział:
Ś Jest pani bardzo przenikliwą młodą osobą... Czy ma
pani coś przeciwko temu?
Ś Absolutnie nic. Jak już powiedziałam, wygląda na to, że ta sprawa nas
połączyła.
Ś Niewidzialne więzi, i w ogóle?
Ś Właśnie. Ś Grace otworzyła torebkę, wyjęła z niej
wizytówkę i podała ją Langowi. Ś To mój adres i numer
telefonu. Cheyne Walk. Za dwanaście dni wracam do Londy-
nu. Może się tam spotkamy?
Ś Lepiej, żeby pani na to nie liczyła.
Grace wstała od stolika.
Ś Wybaczcie mi teraz, panowie. Mam jutro przedpołu-
dniowy występ Ś powiedziała i wyszła z baru.
Ś Boże, co za kobieta Ś westchnął z podziwem Curry.
Ś Fakt, niesamowita. Wiesz co, Tom, to chyba początki
wspaniałej przyjaźni.
Zgasiwszy światło, Grace wsunęła się pod kołdrę i leżała
wpatrując się w ciemności. Szukała w nich znajomej sylwetki z pistoletem w ręku,
ale jej nie ujrzała. W końcu zamknęła oczy i zasnęła.
Cztery tygodnie później Rupert Lang odebrał telefon.
Dzwoniła Grace, odpowiadając na wiadomość, którą tydzień
wcześniej zostawił jej na automatycznej sekretarce.
Ś Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam Ś za-
częła Ś ale moi znajomi z Cross Little Theatre w Lakę
District mieli małe kłopoty. Niespodziewanie nawalił im
aktor, musiałam więc tam pojechać na tydzień z moim
spektaklem.
Ś To brzmi interesująco.
Ś Nic wielkiego. Bohaterki Shakespeare'a.
69
^SSsa;---^
-'•-saesssssa-"
"y ""łowieni
"^TSH^s^,-.^.
"^te0"" ot>a pollraki- - N.
^S^^--^
^^srte ^ ^ ' Gri'wbma
R^^fe^ , -' swerdał c^ P^
r ^S^' ^ ^L21"^ - 'o.en,, ..
wi. -__ 11., . P°Wied2iało ^
^^^^S^^s.^o.
°^?^•."..8s^^
Pert Lang roz^ł sz^ en donl byf lei rf. ^ od hedy
By' ^S^,^'^^ ł'rad0^
Grao,2'""' P^ m^0^ ^"„S,"-- ^W. _
^-^triS^^^-s-
l Grace otworzyła przeszklone drzwi na taras. Była chłodna lutowa noc, mżył
drobny deszczyk, wśród zwiewnej mgiełki
połyskiwały czerwone i zielone światła pozycyjne barek
sunących rzeką.
Ś Uwielbiam Tamizę nocą Ś powiedziała.
Ś To główna arteria tego miasta Ś odparł Lang i uniósł
kieliszek. Ś A zatem za co wypijemy?
Ś Może za 30 Stycznia? Ś zaproponowała Grace. Ś
Czytałam o tym pamiętnym incydencie w Belfast Telegraph.
Jak pan przewidywał, do zabójstwa przyznała się również
jakaś protestancka organizacja terrorystyczna. Ś Podeszła do kominka i usiadła w
staroświeckim fotelu. Ś A ci
dwaj opryszkowie rzeczywiście byli z IRA. Pochowano ich
z honorami wojskowymi. Gazeta zamieściła szczegółową
relację z pogrzebu.
Lang i Curry usiedli na długiej sofie naprzeciwko niej.
Ś O, tak Ś powiedział Curry. Ś Trumny okryte trój-
kolorową irlandzką flagą, na niej czarne berety i rękawiczki...
Ś ...szlochający krewni, mnóstwo kobiet w czerni Ś do-
rzucił Lang. Ś To zawsze robi wrażenie. Zagrzewa innych do kontynuowania walki.
Ś A panowie tego nie pochwalają?
Ś Jest tylko jedno rozwiązanie tej sprawy. Armia brytyjska powinna wycofać się z
Irlandii Ś odparł Curry.
Ś^ Ależ to by doprowadziło do wojny domowej i komplet-
nej anarchii!
Ś Owszem Ś przyznał Curry Ś ale kiedy opadłyby
w końcu dymy bitewne, rozpoczęlibyśmy budowę od podstaw
i stworzyli zupełnie nowe państwo.
Ś Wsiadł na swojego politycznego konika Ś powiedział
Lang do Grace. Ś Jest zdeklarowanym marksistą-leninistą.
Powinienem wcześniej panią ostrzec. Tom to komunistyczny
misjonarz. -" Wstał z sofy, wziął butelkę szampana i ponownie napełnił
kieliszki.
Ś Sprawdzałam pana Ś zwróciła się Grace do Cur-
ry'ego. Ś Rozmawiałam o panu z paroma ludźmi. Ale
dowiedziałam się tylko, że jest pan wybitnym akademikiem
zasiadającym w najrozmaitszych komisjach rządowych. O mar-ksizmie-leninizmie nie
padło ani jedno słowo.
71
'.^°' Aich- B„.
''"^T" ^b^
;tw^ P^?° ^..yhpros^ •
^ ^e SS0"1110^ ^ r. a ŚŚ^^^acA
^/ŚŚŚ ^y^^^^^^^
^S..^^^ ""^^SE
SJcadze yn
^b,^0^. To
mrukn^ Grace.
^s,^"0^-
nią • - 10 nin r/.
^"e prawa
• dachów
S.^^a
^ KGB
^Wlnn,^;
i przez sąd, Amerykanin mieszkający w Londynie, uważany za agenta CIA, no i
ostatnio tych dwóch przyjemniaczków
w Belfaście. Moim zdaniem jedynym słabym ogniwem jest
tutaj ten Amerykanin.
Ś Rozumiem Ś powiedział Curry. Ś Akceptuje pani
zabójstwo pułkownika KGB, ale człowiek CIA to zupełnie co innego.
Ś Przypuszczam, że to kwestia punktu widzenia. Ś Grace
dopiła swojego szampana i odstawiła kieliszek na stolik. Ś Oczywiście władze
szybko się zorientowały, że 30 stycznia to data Krwawej Niedzieli w
Londonderry... a pan tam wtedy
był, panie Lang. Ciekawy zbieg okoliczności.
Ś Proszę mi mówić Rupert Ś zaproponował Lang. Ś
Owszem, byłem tam razem z paroma tysiącami żołnierzy
i rzeszą popleczników IRA.
Zapadło długie milczenie. Grace otworzyła srebrną papie-
rośnicę i wyjęła z niej papierosa. Lang podał jej ognia.
Wydmuchnęła w sufit wstęgę dymu.
Ś Dlaczego to robicie?
Ś Mianowicie co? Ś spytał ostrożnie Lang. Ś Zjawiliśmy
się po prostu w tym zaułku w odpowiednim momencie, a jako wysoki urzędnik Korony
na służbie w Ulsterze mam prawo
noszenia broni.
Ś Berettę kaliber dziewięć milimetrów z tłumikiem... Ś
mruknęła Grace. Ś We wszystkich gazetach powtarzają do
znudzenia, że wszystkie ofiary 30 Stycznia zginęły od kuł z tej właśnie broni.
Ś Wielu ludzi uważa berettę za najlepszy obecnie pistolet na świecie Ś zauważył
Lang. Ś Ma je na swoim wyposażeniu
armia amerykańska i tysiące egzemplarzy jest w rękach
prywatnych osób.
Grace wysunęła szufladę stoliczka i wyjęła z niej wycinek z gazety.
Ś To artykuł z Belfast Telegraph o śmierci tych dwóch
bydlaków w Carrick Lane. Piszą tutaj, że za potwierdzeniem tezy, iż zamachu
dokonała grupa 30 Stycznia, przemawiają wyniki badań pocisków wydobytych z ciał,
które wykazały, że ludzie ci zostali zastrzeleni z takiej samej broni, z jakiej
zginęły poprzednie ofiary, czyli z dziewięciomilimetrowej beretty z tłumikiem.
73
nie wv
C2e^ to robi:
anarchii.
a^ rp^n i "" ^race --. „ •'oOrsze
, .Je<lnat "^ C- ,0 „,^
^ "'ałHUŚf,,i, - - ^ ,ug ^y-
^ A1' mam rac- ^ "raa - Tź
-^o^-^Ts-te^^^
^%^^^if^^^^^
2 pis-
Ś Tom, tak się cieszę! Ś zawołała Grace. Ś Jak wy-
1 padłam?
Ś Okropnie.
Ś Drań.
Ś Tylko czasami. Jesteś wolna? Bo chciałem cię zaprosić
do chińskiej restauracji.
Ś Czemu nie?
Godzinę później, kiedy pochłaniali trzecie czy czwarte danie, Grace powiedziała:
Ś Bardzo się cieszę, że cię widzę, ale czemu zawdzięczam
ten honor?
Ś Czytaliśmy wywiad z tobą w Stage i dowiedzieliśmy się
z niego, że po zakończeniu występów w Old Red Lion masz
grać w Royal Shakespeare Company w „Makbecie", ale
przedtem bierzesz sobie miesiąc wolnego.
Ś No i?
Ś Trwają wakacje parlamentarne, więc Rupert jest wolny,
a i ja mam trochę luzu. Rupert ma chatę myśliwską w Devon, Lang Place. Od lat
należy do jego rodziny. Moczary, strzelanie, pełna swoboda. W Dartmoor.
Ś Mój drogi, na polowanie można tam jechać jedynie we
wrześniu, kiedy ptaki głupieją. Przepisy zakazujące odstrzału jeleni są teraz
tak rygorystyczne, że raczej nie warto ryzykować. A więc... w czym rzecz?
Curry zaczekał, aż na stół wjadą następne dania Ś pieczona kaczka i naleśniki.
Ś Postrzelać zawsze sobie można... Ś mruknął. Ś Nieko-
niecznie do zwierzyny. Wiem, że Rupert może sprawiać
wrażenie zblazowanego arystokraty, ale jeśli chodzi o znajo-mość wszelkiego
rodzaju broni, nie ma sobie równych.
Grace skinęła głową.
Ś To brzmi dosyć interesująco. Coś jeszcze?
Przez chwilę Curry mierzył ją w milczeniu wzrokiem,
a potem westchnął.
Ś Czy słyszałaś o Kimie Philbym, Burgessie, Macleanie?
Ś Och, tak... czy oni wszyscy również nie studiowali
w Cambridge i nie pracowali dla Rosji?
75
B" 5is ?
• "" ".'s ^fn^ ^
^--•-/TO1'^^
^^ sS^ ^0 f^,0"^0101" ^ orzn?3^0^ od
^•W IW.<,o,do„, - " Apw ""Wo^^t
•Ste-S^^^^^^^^^^
^•'^r.^^
^'•"an.i ^,
"ŚŚŚl^S^o
nfB,„. •CU3rv-,oŚ_ ŚO
L w wodzie. Mam dwa motocykle terenowe marki Montesa.
Produkcji hiszpańskiej. Przejadą przez wszystko. Są nieza-stąpione w tych
górach. Pokażę ci je jutro.
Zjedli pyszną, choć bardzo prostą kolację przygotowaną
przez żonę George'a Farne'a: stek, młode ziemniaki, sałatka i jakiś kremowy
placek. Po posiłku Lang otworzył drzwi
na taras i przenieśli się z kieliszkami brandy na świeże
powietrze.
Ś Tylko Farne'owie tu pracują? Ś spytała Grace.
Ś Tylko. George służył jeszcze u mojego taty, więc jest
tutaj tak samo długo, jak ja. Opiekuje się razem z żoną
posiadłością. W razie potrzeby wynajmuje do pomocy miejs-
cowych.
Ś Żyją tu sobie jak w raju Ś powiedziała Grace.
Ś Nie opowiadaj bzdur Ś ofuknął ją Curry. Ś Po
tygodniu chodziłabyś z nudów po ścianach.
Ś Filister Ś mruknęła Grace i zwróciła się do Langa: Ś
I co teraz? Brydż?
Ś Nie. Mam w stodole strzelnicę i pomyślałem sobie, że
może chciałabyś wypróbować rękę...
Popatrzyła na niego przez chwilę, a potem uśmiechnęła się.
Ś Doskonale.
Kiedy Lang zapalił w stodole światło, z mroku wyłoniła się bardzo profesjonalnie
urządzona strzelnica. Pod ścianą w głębi stał szereg naturalnej wielkości
tekturowych sylwetek ataku-jących żołnierzy, a za nim wznosił się wal ochronny z
worków z piaskiem. Na dwóch wspartych na kozłach blatach wyłożono bogaty
asortyment broni palnej Ś pistoletów, rewolwerów,
pistoletów maszynowych i karabinów.
Curry zapalił papierosa i patrzył w milczeniu, jak Rupert wybiera pistolet.
Ś Poznajesz naszą starą przyjaciółkę berettę? Pokażę ci,
jak się ją ładuje. Ś Lang wziął ze stołu magazynek i wepchnął go w rękojeść. Ś
Spróbujesz sama?
Ś Czemu nie?
77
rlg ^yjąf
1 poda/ Grace „
o sto/u.
^"bne do
'J ^ dw(
ył w głąb strzelnicy i zatrzymał się jakieś pięć stóp
M sylwetkami żołnierzy.
fChcesz mieć pewność, że trafiłaś? Pokażę ci, kiedy ją
KSZ miała.
idszedl do środkowej sylwetki, wymierzył w nią pistolet
asnął spust.
• Widzisz, jaki ze mnie snajper? Ś zawołał.
|Vrócił do Grace.
Pi- Jeśli to tylko możliwe, nigdy nie strzelaj z większej Uległości niż pięć do
sześciu stóp Ś poinstruował ją.
Uniósł walthera i opróżnił magazynek, ładując w tekturową gjwetkę pocisk za
pociskiem.
Ś Rozumiem Ś powiedziała Grace.
Curry odwrócił się, podszedł do stołu i odłożył walthera. iiŚ Zwracam ci twoją
uczennicę, stary Ś mruknął i wyszedł •stodoły.
°<'M°S'0"^-^M•6?».*^
yyo^, ^wS^Ss,. ^Sy";"'11"-'^
ts0.'1' 'B^^""0" -'• ^l^W^^^O'
! Następnego dnia Curry wrócił dwusilnikowym navajo do
Londynu. Lang zaraz po śniadaniu zabrał Grace do lasu, by kontynuować naukę
jazdy na montesie.
Po godzinie ćwiczeń zrobili sobie przerwę i usiedli w trawie. Lang, jak zwykle,
przypalił dwa papierosy i jednego podał Grace. Dziewczyna położyła się na wznak.
Ś Lubię cię, Rupercie. Bardzo cię lubię.
Ś Nawzajem Ś odparł Lang. Ś Ale z pewną poprawką:
ja cię kocham.
Ś Ani razu mnie nie dotknąłeś...
Ś Wiem, moja śliczna Ś powiedział. Ś Ale widzisz,
jestem do przesady wierny. W Cambridge zakochałem się od
pierwszego wejrzenia w Tomie. Kobiety... tylko się nie
pogniewaj, proszę... zupełnie na mnie nie działają. Ś Pochylił się i pocałował
ją. Ś Ciebie jednak podziwiam. Jak przypusz-czam, myślisz sobie teraz, że w
układance mojej osobowości brakuje jakiegoś elementu.
Ś Och, Rupercie, czyż nie można tego powiedzieć o nas
wszystkich? Ś odparła i pocałowała go w policzek.
Odsunął się od niej i podparł na łokciu.
Ś Wraca navajo Ś mruknął. Ś Przywozi tu na dwadzieś-
cia cztery godziny mojego starego przyjaciela. George go
odbierze.
Ś Kto to taki?
Ś łan McNab. Był starszym sierżantem w mojej kompanii
w Paras. Teraz prowadzi salę gimnastyczną w Londynie.
Karate, judo, aikido... wszystko z tego repertuaru dla każdego, kogo to
interesuje.
Ś I co jeszcze? Ś zapytała Grace, kiedy zamilkł.
Rupert zapalił następnego papierosa.
Ś Większość sztuk walki i technik obronnych ma pomagać
bronić się, odpierać atak napastnika, i tak dalej. Opanowanie tych technik
wymaga wielu lat treningu. Ale łan McNab
proponuje coś zupełnie innego.
Ś To znaczy...?
Ś Jego system samoobrony ma jedną wielką wadę: nie
ma sensu go stosować, jeśli nie chcesz zabić albo okale-
czyć.
Ś Dobry Boże! Ś krzyknęła cicho Grace.
6 Ś Anioł Śmierci
81
^'ŚcTT"'^'^, •
^,,,^^,^^^
*•&,„""'""' "y» „^ .
wzes^ a^ ^e^"^- MIa/ ^any^
Panią w^r„oku ^ikTna • ^J^nośó
lla{ złam
^Y nos
0%,^ w^ "'d1^0 ''"So^''"'^. "•"^
%^%-^-
^o nar
-, D„, ""^ni. ŚŚź. "•""eo^
^^^s--::
'";;,"-'SS'J;;.? "•>»..„.
Ś Dobrze r ',. weJ ^onJ
^^"O^-to0^.
10 Jedno
o nadaremnie. Ś
^zną po pj^.
31 aamany nos
'"o Browning
;°w i widziałem
y1"' blaszanym
lała.
; Ś powiedział
•ziedziniec Ś
n0 napadnięta
'• Na szczęście
^ Jej pomóc
iderzeri.
;^ głową. _
^ka mat ze
^sku jedna
McNab do
?o stosować
^ze okaJe-
!e] dtoni...
z najbardziej wrażliwych miejsc ludzkiego ciała. Wyobraźmy sobie znowu tego
dwustufuntowego rugbistę. Jeśli w trakcie szamotaniny uniesie pani stopę i
kopnie go silnie podeszwą w rzepkę, przemieści ją pani i facet padnie jak
ścięty. Nie zabije go pani, ale okaleczy, i to prawdopodobnie na całe życie.
Ś Rozumiem. Znowu do stosowania z najwyższą ostroż-
nością.
Ś Właśnie. Bez urazy, proszę pani, ale następnym czułym
punktem są intymne części ciała pani przeciwnika.
Grace roześmiała się.
Ś Tak to już jest z mężczyznami, sierżancie.
Ś Święta racja, proszę pani. Teraz uderzenie łokciem do
tyłu. To bardzo groźny cios.
Grace spojrzała na Langa.
Ś Znasz się na tym wszystkim?
Ś Czy ja wyglądam na osiłka, moja droga? Ś zapytał i dodał po chwili: Ś Mam parę
telefonów do wykonania. Poćwiczcie
z panią z godzinkę, sierżancie. Wpadnę tu do was potem.
Wyszedł ze stodoły, a McNab zwrócił się do Grace.
Ś Więc zaczynajmy, proszę pani.
Tuż przed północą Grace zeszła w szlafroku na dół i zastała w salonie Langa
przeglądającego wydruki z faksu.
Ś Jakieś problemy?
Ś Sprawy rządowe, moja kochana, a przede wszystkim ta
irlandzka awantura. Tam nie ma chwili spokoju. Napijesz się czegoś?
Ś Chętnie. Ś Lang nalał dwa bushmillsy i podał Grace
szklaneczkę. Ś I co mówił sierżant? Ś spytała.
Ś Uważa cię za bardzo pojętną uczennicę. Ma salę gim-
nastyczną w Soho i chciałby, żebyś wpadała tam od czasu do czasu, gdy będziesz
miała wolną chwilę.
Ś Nie omieszkam.
Ś Jutro navajo odlatuje do Gatwick. Wróci tu późnym
popołudniem z Tomem i Juńjem Belowem na pokładzie.
Ś Ciekawie się zapowiada.
Przed kominkiem drzemał wilczarz. Grace popatrzyła na
niego.
83
<;,nso[ BIUOJI aru 01 2X73 Ś •f.redpo Ś ma.iM Ś
•guB^ apJadny ^p uiBq30^r Ś
•f3ZI[q ^IS B^UnsXZJd I 5pZ3r[Od M O? BfBMOfBOOJ
•Ared BU[B9p( BqXqO XUL<ZJ(OMI 'tUtBUzAzOZ^UI BZ ZSBpBdaZJd
aru X) B ^oBia^oif M ^[nisnS aiu af aż 'XzsMXzBAi7 Ś
•BfBUZ^ZJd Ś OZpJBg Ś
"•aruuiapCzJd 3fBf Ś
•^J BZ Bf fBIZ^y
•n3(uruio^ BU /(3BfB?[SBZJł iiaiSo M f^zJiBdaz i aoBJf) ^oqo aiupoSAtt ^rs
^PBISZOJ '/(3[srqM ^(fofOłf Bud^isau fBfzoy
•m^ o asop afB •••nzoooi uafad yuoou
ruJBidts BU^O z amur BU B^BfAM Bi3iqo?[ SB^af s^par^r 'B3[}Bf
BAIBAU^ 'BAlIfpXZJqO OJ^ •0?fSfOAl 3tn 01 UpUB[JJ M BqZlT^S Ś
^safizpnu aru
Bq^qo ^is UIBJ, ^n^sfoM. M. sa^^zn^s XpS 'of^ 3(Bf B o^[ Ś
•spófBz auzBAiodaru 01 B^itfod B
'supnu ap(Bł isaf 3pX^ •••ap.śidBu af^Bp 'Bpog/(zJd 'Bfoify
•aruBtuiBZ foiifBi o^fMpazJd oru UL(q^Brui aro 'mazsAio Ś
•ipmiut 3iAiX^dXzJd uiĄ?Ba M BłBiAds Ś <^pB.i
UIBUI <Bqos zru unu p/{q sXqfBpM aż 'aruazBJM żzsoupo Ś
•^JBq AV O.? (IUBJZ XJO}.5f 'nUO}Suif[3AY UI3pŚ[S5[ Z 73} SlS fBMO?[
•u^pafoJ -/(lapisrd BU qoB?[uXpafod M rzpn( q30Mp fiqB7 Ś
•9pJ9dny 'UIBMnZO^M Bf Z91 3iq01 ^V '3SOMOAU9U SB.5[Bf o39lU pO 3fiq 3fB
'3tUZOnZ3Unq OZpJBq BpBfgAtt 3fSpOZJd fOMJ Ś
•5TO Ś
•^irU(J
tU3fJB3 ZBJ31 oXq S/(qf§OUI '01 aiU ^q^pg •••BpOlfZS BlfBf Ś
•fotifsuaz irutf z tepoq3od Bf -^urzpOJ Biurf B^UI ^is
BpAun Xp3i.)[ 'n5[9iM oSsfSsiąn q3XiBtS3izp?S3zs qoBiB[ M ^niXi XiusqpBJis
'BiuaSaJ apśis^ uiappBKzJd ui^zsdaffBu i AIIUG ai9[JBa ^g •uadnar muarun o
zaruMOJ '^apozJd fop^ Ś
•33'K1Q B{BłXdS Ś ^S3f 01 Ol^f Ś
•B3uB7 op ^uqopod ooBfazJapn ^g 'BM3foqo Bi^ruiAt(M z Ą>zBf f9uuo?[ op Xmq i
i3pfBZ aiqos BU ^Brui BuzXz3z^v -rfouaSaJ ns3J?[o z Bs^puap soibpfBf i9JiJod
fBisrM ui3r?furuio?f pa^
•afnAuauapz óis ^p9t?[ '^up^r§ZMZ9q o/(q IJBJIOJ Ś
^J3gUBa
OS ZSBAtXZBU o8aZ3B((J Ś •B^BIZp9IMOd Ś S3ld ^U?[5lJ Ś
Nazajutrz Grace trenowała samotnie jazdę na montesie
wysoko ponad lasem. Po półgodzinie zatrzymała się na
papierosa, zapaliła i siedząc okrakiem na motocyklu spojrzała w szare niebo.
Zanosiło się na deszcz. Dobiegło ją stłumione odległością buczenie silników i
poprzez rozstęp w powłoce chmur dostrzegła navajo.
Dopaliła papierosa i ruszyła ostro z miejsca. Kawałek dalej skręciła ze szlaku w
moczary. Pędziła przed siebie, podskakując na kępach trawy i płosząc stadka
owiec. Nieoczekiwanie drogę zagrodził jej ułożony z kamieni murek. Zatrzymała
się z pośliz-giem i przesunęła wzrokiem po przeszkodzie, wypatrując w niej
przerwy, i nagle usłyszała czyjś gniewny okrzyk. Obejrzała się.
Zobaczyła biegnącego ku niej mężczyznę w znoszonym
tweedowym ubraniu, w czapce i ciężkich buciorach. Wyglądał na jakieś
pięćdziesiąt lat, miał grubo ciosaną, nie ogoloną twarz i wymachiwał pasterskim
kijem.
Ś Co to, cholera, za harce?! Ś krzyczał. Ś Owce mi
straszysz! Nie będą chciały żreć!
Ś Przepraszam Ś bąknęła Grace.
Ś Patrzcie tylko, przeprasza. Już ja cię przeproszę!
Zamachnął się i rąbnął kijem w przednie koło montesy.
Motocykl przewrócił się, silnik zgasł. Kiedy Grace gramoliła się spod maszyny,
kask zsunął jej się z głowy. Mężczyzna
zamarł z rozdziawioną gębą.
Ś O Boże, baba. Ś Nagle wyraz twarzy mu się zmie-
nił. Ś Może przełożyć cię przez kolano i wlać ci parę klapsów na gołą dupę?
Ś Nie gadaj bzdur Ś mruknęła Grace, schylając się
po kask.
Mężczyzna odrzucił kij i chwycił ją od tym.
Ś Ty wypindrzona dziwko, już ja cię nauczę dobrych
manier.
Rąbnęła go łokciem w usta, a kiedy krzyknął i puścił ją,
odwróciła się błyskawicznie i wpakowała mu kolano w krocze, dokładnie tak, jak
pokazywał jej łan McNab. Mężczyzna
runął na wznak. Podciągając kolana pod brodę, złożył się
w scyzoryk i jęczał z bólu. Z rozciętych warg ciekła mu krew.
Grace spojrzała na niego z góry, ogarnięta radosnym
uniesieniem.
85
Ś Koniec pierwszej lekcji Ś powiedziała, wsuwając kasJc^j na głowę. Podniosła z
ziemi montesę, wskoczyła na siodełko i odjechała.
Dziesięć minut później była już w garażu w Lang Place.
Ustawiła motocykl na podpórce obok rangę rovera, zawiesiła kask na kołku i
ruszyła do domu. Drzwi frontowe otworzył
Lang.
Ś Bojowo wyglądałaś, wpadając na pełnym gazie na
dziedziniec Ś powiedział. Ś Jutro poćwiczysz na ziemnym
torze kołowym.
Ś Czemu nie?
Ś Ale teraz chodź do salonu. Jurij i Tom już są.
Curry z Belowem stali przed wielkim kamiennym ko-
minkiem, na którym płonęły wesoło grube polana. Tom
pocałował Grace w oba policzki.
Ś Wyglądasz na bardzo podekscytowaną.
Ś Dobrze się tu bawię.
Ś Jurij Ś zwrócił się Rupert do gościa Ś zdaje się, że wy się już znacie.
Ś Poznaliśmy się w zeszłym roku w ambasadzie sowie-
ckiej Ś przypomniała Belowowi Grace. Ś Kiedy wystawialiś-
my „Trzy siostry" w National.
Below był ubrany stosownie do wyprawy na wieś, w lekki
brązowy garnitur. Wyglądał rześko i zdrowo. Z uśmiechem
schylił się, by pocałować Grace w rękę.
Ś Widziałem panią trzy razy. Z wielkim żalem przyznaję,
że Czechów wypada najlepiej, kiedy grają go Anglicy. Pani w roli Maszy była
wprost fantastyczna.
Ś Jeśli o mnie chodzi, to jestem tylko pół-Angielką Ś
oświadczyła Grace Ś ale za komplement dziękuję.
Ś Pani Farne nakryła do lunchu w cieplarni Ś powiedział
Rupert, Ś Chcesz się przebrać? Ś zapytał Grace.
Ś Za pięć minut będę gotowa Ś odparła.
Kiedy wyszła, Lang otworzył butelkę bollingera i rozlał
trunek.
Ś Świetnie jej poszło na strzelnicy, a łan McNab nie
mógł się nadziwić szybkości, z jaką przyswajała sobie wszys-tkie instrukcje. Po
powrocie do Londynu ma ćwiczyć w jego sali gimnastycznej.
86
<<-,Ś Co powiedziałeś McNabowi? Ś spytał Bel ów.
Ś Że miała nieprzyjemny incydent z jakimś mętem i chce
nauczyć się samoobrony.
Below upił łyczek szampana.
Ś W aktorstwie jest coś niesamowitego. Ta zdolność
do wcielania się w każdą rolę... Grając Maszę była cał-
kowicie przekonująca jako rosyjska kobieta, a przecież
oglądałem ją również w hollywoodzkim filmie telewizyjnym, w którym też całkiem
przekonująco zastrzeliła kilku męż-
czyzn. Ś Przyjął papierosa od Ruperta. Ś Przyłączy się
do nas?
Ś Przypuszczam, że tak Ś powiedział Lang.
W tym momencie do salonu weszła Grace, ubrana w dżinsy
i sweter. Wzięła od Langa kieliszek.
Ś Powiedz mi, Rupercie, czy te owce na hali nad lasem są
twoje?
Ś Tak. Czemu pytasz?
Ś Och, natknęłam się tam na dosyć nieprzyjemnego typa.
Wyświechtane tweedowe ubranie, kij pasterski w garści.
Obsztorcował mnie, że jeżdżę po polu.
Ś To pewnie Sam Lee. Ś Rupert uśmiechnął się. Ś O co
mu chodziło?
Ś Nie wiem. Kiedy się zatrzymałam, przewrócił montesę,
a potem złapał mnie od tyłu.
Ś Co zrobił?! Ś Twarz Langa raptownie pobladła, jego
oczy zapłonęły. Ś Wyrządził ci jakąś krzywdę?
Ś Cóż, obawiam się, że raczej ja jemu Ś odparła
Grace. Ś Wypróbowałam coś, czego nauczył mnie sierżant.
Cios łokciem w usta, półobrót i kopniak kolanem w krocze. Kiedy stamtąd
odjeżdżałam, leżał na ziemi w pozycji płodowej.
Lang wybuchnął śmiechem.
Ś O mój Boże, a to ci dopiero! Ś Pokręcił głową. Ś
Powiem George'owi, żeby z nim porozmawiał. Już u mnie nie pracuje.
Ś Nie Ś sprzeciwiła się Grace. Ś Następnym razem
będzie uprzejmiejszy. Daj mu jeszcze szansę, Rupercie. Ś
Uśmiechnęła się i dodała: Ś Może usiądziemy już do stołu?
87
"- ^dzy innymiS P^ariców. erc1' aJe Utrudnia .
--- ^t. Kiedy R' ^"tóła Śmierci'?
Podczas E^ul ^ zesłał daesiec ni 2apytał ^"-y
„^"tetŚŚ'Ś 'ti?t0 -
^eS^^oSS, ^ach "'-M.ve, ^
'^^raY%o^i-'%s^ ^
WMal•'^^low''okm'|^.^^ .
88 ę g0' nle wr0^ to im przecS dował •
ł^-wciez życia.
^^e
mn1^ G,-aS J-
w którym
~ A sJcoro
_ ostatni
kazali mi
"snuercać
.1°^ ^daJ-nos-
^ Przypominam,
Ale może przynieść ci sporą satysfakcję Ś zauważył
Rupert.
Ś To prawda.
Ś Tam, w Belfaście, działałaś bez zastanowienia, ale nie
żałujesz, że zabiłaś tego opryszka, prawda?
Ś Ani trochę. Pozbyłam się dzięki temu starego koszmaru.
Lepiej teraz sypiam.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. Ciszę mąciło
jedynie bębnienie deszczu o szyby.
Ś Czy mam z tego wnioskować Ś odezwał się w końcu
Below Ś że jesteś gotowa do nas dołączyć?
Ś Tak, chyba tak, ale na moich własnych warunkach. Ty
i Tom macie swoje przekonania polityczne i ja to rozumiem, ale mnie polityka nie
interesuje. Ś Pogładziła Langa po
głowie. Ś Rupert nie bierze życia zbyt poważnie. Łatwo
ogarnia go znudzenie i lubi, żeby coś się działo. Taka
motywacja bardziej mi odpowiada.
Ś Jak mamy to rozumieć? Ś spytał Curry.
Ś Rodzina mojego ojca wierzyła, że jest spokrewniona
z wiktoriańskim poetą Robertem Browningiem. W jednym
z jego poematów jest taki wers: „Pociąga nas ta niebezpieczna strona spraw".
Obrałam to sobie za motto. Traktuję wszystko jak grę aktorską, bo aktorstwo jest
całym moim życiem.
Ś Właśnie Ś powiedział Below. Ś Ale aż do tego
incydentu w Belfaście nie wychodziłaś poza świat fantazji. W tamtym zaułku
wszystko działo się naprawdę, nie było
wyreżyserowane, zainscenizowane, scenariusz napisało życie. Wydaje mi się, że
potem, kiedy wracałaś do tego myślami,
musiałaś dojść do przekonania, że zagrałaś jedną z najlepszych ról w swojej
karierze.
Ś Jest pan bardzo spostrzegawczy, pułkowniku, ale jedno
zastrzeżenie: nie robię niczego, na co nie mam ochoty.
Ś Ależ oczywiście, moja droga. Ś Below uśmiechnął się
i uniósł kieliszek. Wszyscy poszli za jego przykładem. Ś Za naszą pomyślność,
przyjaciele, za 30 Stycznia.
Po powrocie do Londynu Grace była jeszcze wolna prawie
do końca marca. Trzy razy w tygodniu bywała w sali
89
gimnastycznej lana McNaba, oprócz tego kupiła sobie mot'
cykl BMW i odwiedzała na nim te części miasta, w który
do tej pory nie była. Pod koniec miesiąca rozpoczęła pro
do „Makbeta". W trzecim tygodniu prób zadzwonił do n
Curry z propozycją spotkania, zaprosiła więc całą trój
swoich nowych znajomych do Cheyne Walk.
Kiedy serwowała kawę, Below powiedział:
Ś Mam problemy z tutejszą komórką KGB. Jeśli chodzi
o ścisłość, to od przełomu w Rosji już się tak nie nazywają. Występują teraz pod
szyldem Federalnej Służby Bezpieczeń-
stwa. Obecnie szefem ich londyńskiej rezydentury jest niejaki major Susłow. Oto
jego fotografia. Ś Puścił zdjęcie
w obieg. Ś Bandzior pierwszej wody, powiązany z rosyjską
mafią. Macza palce w nielegalnym handlu bronią i w roz-
maitych wymuszeniach, działa w narkotykach... zwłaszcza
w narkotykach.
Grace przyjrzała się fotografii i przekazała ją Langowi. l
Ś Niesympatyczny typ.
Ś Masz rację. Ś Below podał jej następną fotografię. Ś
Frank Sharp, jeden z najbardziej osławionych gangsterów
londyńskiego East Endu. Susłow zamierza ubić z nim interes. Jeśli Sharp
przystanie na jego warunki, Susłow ma mu
dostarczyć heroinę o wartości detalicznej przekraczającej sumę stu milionów
funtów.
Ś A co ty masz z tym wspólnego? Ś spytała Grace. Ś
Nie podejrzewałam cię o pretendowanie do roli zbawcy
ludzkości.
Ś Jestem wrogiem narkotyków, a ludzie, którzy nimi
handlują, wzbudzają we mnie odrazę, ale przede wszystkim
liczy się wojna trwająca między moimi ludźmi z GRU a KGB, czy jak się tam teraz
nazywają. Pieniądze, jakie zarobiłby na tej transakcji Susłow, dałyby im zbyt
wielką siłę.
Ś Rozumiem.
Ś Moi informatorzy z ambasady donoszą, że Susłow
i Sharp mają się spotkać jutro o czwartej po południu przy mauzoleum Karola
Marksa na cmentarzu Highgate.
Ś Wiem, gdzie to jest. Będę tam.
Ś To spotkanie w cztery oczy, więc Sharp zjawi się bez
swoich goryli.
ego kupiła sobie moto.
•?sci miasta, w któryctl
sląca spoczęła pró9
5rob ^dzwonił do ni3
oświeć całą trÓJk|
edział: |
r^ KGB. Jeśli chodził
r ^.tak nie nazywają!
^J Służby Bezpieczni
_ezydentury jest niejaki|
1' Ś Puścił zdjęciei
Powiązany z rosyJskąF
knt^T"13 i w r0^ [
Etykach... zwłaszcza)
tazała ją Langowi.
astępną fotografie Ś
^y gangsterów
rubież nim interes
"ki, Susłow ma mu
l Przekraczającej sumę
~- spytała Grace Ś
mię do roli zbawcy
{udzie, którzy nimi
ale P.^de wszystkim
'dani z GRU a KGB
Ee'Jakie zarobiłby na
elką siłę. ' a :
donoszą, że Susłow
tóJ po południu przy
ru Highgate. y
Sharp zjawi się bez
Zapadło milczenie. Grace popatrzyła na Curry'ego i Langa. Tom był blady, a
Rupert siedział ze śmiertelnie poważną miną.
Ś To mój chrzest bojowy, przyjaciele Ś oświadczyła Grace
i zwróciła się do Belowa: Ś Jak zamierzasz to prze-
prowadzić?
Następnego dnia, tuż przed czwartą po południu, przy
bramie cmentarza Highgate zatrzymała się w strugach ulew-
nego deszczu limuzyna marki Mercedes.
Siedzący za kierownicą mężczyzna w uniformie szofera za-
pytał swojego pasażera:
Ś Na pewno nie chce pan, żebym tam z panem poszedł,
szefie?
Ś Nie trzeba, Bert, facet jest koszerny. Zbyt wiele ma do zyskania, żeby mogło
być inaczej. Podaj mi parasol. Nie za-bawię tam długo.
Sharp wysiadł z wozu. Był zwalistym mężczyzną po pięć-
dziesiątce, ubranym w granatowy płaszcz. Otworzył parasol i przeszedł przez
cmentarną bramę. Zapadający zmierzch
i plucha sprawiły, że cmentarz był już pusty. Ruszył alejką prowadzącą pośród
grobów, pomników i marmurowych
aniołów, spomiędzy których tu i ówdzie wyrastało drzewo.
Szedł raźnym krokiem. Zawsze lubił to miejsce, lubił zresztą wszystkie
cmentarze. Skierował się w stronę mauzoleum
ozdobionego ogromną głową Karola Marksa.
Dotarłszy tam, zatrzymał się i zapalił papierosa.
Ś Komunistyczny sukinsyn Ś mruknął pod nosem.
Zza pomnika wyłonił się major Susłow, niski mężczyzna
o blisko osadzonych oczach, w pilśniowym kapeluszu i płasz-czu. Również chronił
się przed deszczem pod parasolem.
Ś No, jest pan wreszcie.
Ś A jestem, cholera Ś odburknął Sharp. Ś I przejdźmy
od razu do rzeczy, bo psa by z domu w taką szarugę nie
wypędził, a ja się muszę bawić w te całe podchody.
W tym momencie usłyszeli ryk silnika. Odwrócili się jak na komendę i ujrzeli
pędzący na nich motocykl, który wyprysnął spod kępy drzew. Motocyklista ubrany
był w czarną skórę
i miał na głowie kask.
91
K.i diabepi i,
sa^s:^"Ś
^ss^^s^^^^^^^^^
^r^^^p^^^^^^^^^
%S5^%;^^
^dząc wraz
aSSsSSS^s-s.
-^•~a'sź%r''stes
^eSS?1-'''-^51'^
;;?Sl^SS^s
^^^S-p-s-ssa'
^S?:'"^1^--^
„-Ss.-.";^"""""-'^.,,.,
SSS^%S5%a..
;»2aS;r-=sa;-::;::
92 dn^ minut-
Kilka sekund później na biurku dyżurnego redaktora The
Timesa zadzwonił telefon. Męski głos w słuchawce oświadczył, że 30 Stycznia
przyznaje się do zamachu na majora Iwana
Susłowa oraz na Franka Sharpa, w odwecie za handel
narkotykami.
Curry zatrzymał się na rogu Camden High Street i przywołał taksówkę.
Ś Dobrze się czujesz? Ś spytał Grace.
Ś Wspaniale Ś odparła.
Ś Cieszę się. Rupert zdobył bilety na „Bulwar Zachodzą-
cego Słońca", a potem możemy pójść na kolację do Daphne.
Pasuje ci to?
Ś Oczywiście. Odwieź mnie tylko przedtem do domu.
Kąpiel i zmiana ubrania, a będę jak nowo narodzona.
Przy krawężniku zatrzymała się taksówka i Curry otworzył
przed Grace drzwiczki.
Kiedy Grace wkraczała do baru przy Dorchester, dochodziła siódma. Guiliano,
kierownik lokalu, powitał ją z wielką
atencją, pocałował w rękę i poprowadził do stolika w rogu, przy fortepianie,
gdzie czekali już Lang, Curry i Below.
W czarnej, wyszywanej paciorkami sukni, czarnych poń-
czochach i czarnych butach Grace prezentowała się wspaniale.
Below odprawił gestem ręki kelnera i sam zajął się roz-
lewaniem szampana do kieliszków.
Ś Cudownie wyglądasz Ś powiedział.
W tym momencie do stolika podszedł Guiliano.
Ś Wieczorne wydanie Standardu. Pomyślałem sobie, że to
państwa zainteresuje. Dwie ofiary zamachu terrorystycznego w Highgate. Czyż to
nie straszne? Już nigdzie nie można się czuć bezpiecznym.
Kiedy oddalił się, Rupert Lang zachichotał. Nawet Tom
Curry miał kłopoty z zachowaniem powagi. Below uniósł
kieliszek i spojrzał na Grace.
Ś Za kogóż, jeśli nie za was, mogę wznieść ten toast,
przyjaciele Ś oświadczył.
fr66I
^tursg
6
W Libanie, podobnie jak w Belfaście, trwała wojna. Kraj
ten swego czasu nazywany był Szwajcarią Środkowego Wscho-
du, a Bejrut, jego stolica, cieszył się taką popularnością wśród możnych tego
świata, jak południe Francji. Ale to wszystko należało już do przeszłości: od
roku 1975, kiedy rozgorzały zacięte walki pomiędzy członkami chrześcijańskiej
Falangi a milicją muzułmańską, panowały tu tylko śmierć i zniszczenie.
W pokoju na czwartym piętrze hotelu Al Bustan Sean
Dillon nalał sobie małego bushmillsa z piersiówki, którą
przewidująco zabrał w tę podróż. Musiał oszczędzać al-
kohol, ponieważ tutaj nigdzie nie można go było kupić.
Dolewał właśnie do whisky kapkę wody mineralnej, kiedy
rozległo się pukanie do drzwi. Odstawił szklaneczkę i po-
szedł otworzyć. W progu stała Hannah Bemstein w płócien-
nym kostiumie koloru jasnej słomy i w przyciemnionych
okularach.
Ś Ach, panna Cooper Ś ucieszył się Dillon.
Ś Witam, panie Gaunt.
Ś Proszę do środka.
Dillon wrócił do okna i wziął ze stoliczka swoją szklaneczkę. Hannah również tam
podeszła.
Ś Co za miasto Ś westchnęła, ogarniając wzrokiem
panoramę.
Ś Kiedyś było to najrojniejsze miasto Środkowego Wscho-
f du. Blisko trzy miliony mieszkańców, chrześcijan, muzuł-manów i druzów,
żyjących we względnej harmonii.
t
1 7 Ś Anioł Śmierci
97
•^ CO 7a 1-1 ' .
Bejn,0*"'^,^'"'"^.
fiindam slc ti»z „ ''"••Wta „?•• ^'yteto •'"''»ź
^ %^ * "su"*^^^^
^^.^^^^^^^ ^
klem Czyn,, ^^"Y, Doc0^ ^^ - m ?conieC WyS^011
^ ^»proy 0'"0''- S^^j
2•^^??^•% ^'°we-j
'^s^-^^^'Ś^.
za ^S^ sie^ le^ po\vle(l^ł^ ^
sam' Jakh d0 ^^dn-? Matowa n. pytał
^:•^lss:s:
_ •^ obcym akc^^^ się U/ ,. c "^"g
Harn,^ Coop^"^. ę wa^ ^Aasan ,
^^"nt. p^. pr^dsta^ . "• ^ ^ił
^S' to,,na^srodJca• le ^^A. ^ ,
""•^-a-.s-%sstta.-
^SS^^-?'-
9. • D^ Przeszedł ty01 sa^
"^ Powrotem na, .
na ^gielski
•qi?uueH
B{BlXdS Ś 611113!? z ^ ^Is ^AY01?[BIU05( 3tU UBqSBn^3 Ś
•SpAz 3UIBUUOU 9Z3[Bl lS3f 3IOS9IUI UL<1 M 3^ 'lAIZpZ BAUSOTd
01 azop^ Ś •ais ^uqo3iuisn ireseq^ Ś •"qoBdap[S od izpoqo 'p[lXqBz BzpaiA^z
'BlsAini Xu^uuou ^f SBZO Bzp5d§ 'BUBq3
"^11^3 aroazpsis uioiiiuMOOBJdtodsA unoA\s ui9{p3i7 Ś
•q^uu^H ?3izpaiM B{Bpqo Ś ^t^PP ^I0^ f3! OP ^Is "O Ś
•{BUlAZJlBZ
STU 5is fe-ini aż 'ouA^ad BU UISIM i Z^J o^^ oS mapizpi^ Ś (,uuin^' y Ś
•BqBJy
A\pazJdBu {p^isn s^z UO{IIQ '5pBJlsn[Bq o &ts B{JBdo q^auBH
•C9IBp 3(Bł I
aMouu^B Xui3isXs :ipioq BIP azJniBJBde M śis afnziiBfoads
•afaiuisi apsiMXz33ZJ BUUIJ B?[BI aż 'żis afnzBiio i 01 uiajizp
•MBJdS '5[J03 Z feUZOIUOJ13[3p ŻUUIJ fe5(ZpUBl-II Xq03(Bf 3(lUU3Z
•3Jd3'a 'lU3I3[StMZBU UlAMIZpMEJd UIIOMS pod 3IS {EMOp(3UIBZ
• '{fezoBz Ś f3ziu OJiaid BStzssiui we^S~e\\v^ spu^Jj Ś
•npiOJ uiAttoni{
•5[tM M tpBISn I SBJBl EU lA^ZJp t^Z-IOMłO UBSBq^ PHB^
•TUSBJpg z tOp^MzJd q3^zsBu n o^qoĄs 03 Ś BUBSBq^[ op
uonia ^Is tpoJMz Ś oaizpaiMop 5is mXq{Bpq3 ZBJSI y Ś
•I5[q3J01 Op 13(01Sld fOMS B{BMOqOS qBUUBH 'P(JBUXJ^m IU3ZS8p[ Op (XZO{M
p(U^ZB8^UI 3M05[ł^pOp V 'TOpOdS 5[9SBd TSZ 3iqOS
o§ {feuqod3A i m3q:n^M {izpM^Jds uoniQ Ś 'spsiA^zoo Ś
•3BUZ CTp 3IUS3Z9A\ OIUp3IAOdpO lUl
ŹZSOid 9\V 'ŻU3\/iVK feZSZŻp O^ZOJBlSOp Ż§OUI 'Bq3ZJ10d E3(B1
BpSBz XqXpr) -^zoJBisAys. UAYisuBd aż 'SfoizpBu wvy^ Ś
•fefOIUnUIE Z M05(UXZB§BUI T3~5[\TS[ Z^JO TUIB5[imrqi Z ^jj J3qłI^M Xl3I01Sld
BMp 0§3TU Z {tp(M 'J3S3S3U (AZJOAIO UBSBq^I PH^M
•UISppBISOp pod AUIBUI 5[^1 I MOUl3(qOJJ 'BpiaiUI^d 3I3SLttXz30
111X1 o ^p5g Ś -qBuuBH n5[speJqaq od vyvdpo Ś Bpoys Ś
•iuBiqn( iXqz feini
fes siu X3^zopBJzi •spiufag A\ miu żis OBMiŚn^sod mXq{izpiu
t/* /*- ł -ł-ł- ^--
{BizpaiAod Ś lUBpB^M 3ZJqop 7S\ uiap(Az^f mAi 'q30
•qBUUBH B{BUZAZJd ŚŚ I5[SfBJq3q 03({^1 UIBUZ 'Xl3lS3Ij^ Ś
•o§aqsqBJB
^uz ani Joi5[9dsui mvd ^zs^u 3(B 'nu OJ^AZJJ Ś :otfeiusBlXA
ssf^s^S^a;
•"^t pan pewien? ° bez-
- Oczywiście A?e' .T.^13^ ^nnah
.S%a^:^^^ ^ , •
^^S^K^^^^
^^ę^^ss
^^S^^^^ „ -^
.
^"^ce0^ t^s^^20 Apatyczny ^. .
1 ^Pchany statS- tore§o roztaczał2" Mlał "^a wy-
a-aaS^srfS?6^
-
^S^^'-^^-
KAasan. l &wlata to normalne
w ^ momencie na sch ..• ^ powled21ał walid
:- ŚŚ. W-TO^^,
i w
śledziłem go osobiście,
v takiej spelunce, której
tkał się tam z Danielem
hnął się. Ś Brygadier
fie tych ludzi. To bez-
nah.
•resujący był fakt, że
tórych dobrze znam:
Cii Boga, oraz człowiek
ykow. Oficjalnie jest
;zywistości to kapitan
tym... Ś stwierdził
lii na pokład szybkiej
i ich dalej śledzić, nie
)i mnóstwo statków.
innah Bernstein.
ieczorem wpada do
la zegarek. Ś Czyli
aemy?
Y- Miał okna wy-
? widok na miasto
arza Śródziemnego
hana Jeszcze tu nie
wie do modlitwy,
muezina niósł się
'ah Bernstein. --
v^ ci rozmodleni
i
^wiedział Walid
'o ogrodu wszedł
stronie tarasu.
Dillon, Hannah i Walid Khasan usiedli przy swoim stoliku.
Kiedy podszedł do nich kelner, Walid Khasan zamówił
lemoniadę dla wszystkich.
Ś Alkohol podają dopiero po siódmej Ś wyjaśnił prze-
praszającym tonem.
Ś Spróbuję dotrwać Ś mruknął Dillon.
Francis Callaghan skinął na kelnera i wyjął z kieszeni mały
notes. Przekartkował go, wsunął z powrotem do kieszeni
i zapalił papierosa.
Ś Czeka na kogoś Ś stwierdziła Hannah. Ś Może na
Quinna?
Ś Wątpię Ś odparł Khasan. Ś Jak już państwu mó-
wiłem, Ouinn ujawnił się tylko raz, w tej portowej knajpce. Moim zdaniem nasz
przyjaciel Callaghan zabija tylko
czas. Może jest umówiony z Ouinnem na późniejszą go-
dzinę.
Ś To dobrze Ś powiedział Dillon. Ś Kiedy stąd wyjdzie,
pójdziemy za nim. Ś Zwrócił się do Hannah: Ś Ty zostaniesz tutaj i będziesz
strzegła twierdzy.
Ś Wielkie dzięki Ś odparła urażona.
Ś Nie bądź taka drażliwa. I tak musisz przecież zdać
Fergusonowi raport z naszych dotychczasowych ustaleń,
nieprawdaż? Ten kontakt jest bardzo ważny, zwłaszcza jeśli chcemy działać szybko
i wrócić cało z Bejrutu.
Ś Tak, chyba masz rację Ś przyznała niechętnie Han-
nah. Ś Niech cię diabli, Dillon. W następnym wcieleniu
zamierzam być mężczyzną.
Callaghan wykonał swój ruch dwadzieścia minut później.
Wstał od stolika i minąwszy ich zniknął w budynku hotelu.
Ś Czas na nas Ś powiedział Dillon do Hannah. Ś Zoba-
czymy się niedługo.
Callaghan przeciął hol, wyszedł frontowym wyjściem na
ulicę i zatrzymał taksówkę. Kiedy ruszała, Walid Khasan
i Dillon przebiegli na drugą stronę jezdni, gdzie czekała inna
taksówka. Khasan wepchnął Dillona na tylną kanapę samo-
chodu i wsiadł za nim.
Ś Jeśli go zgubisz, Ali Ś rzucił do smagłego Araba za
101
kierownicą Ś pozbawię cię męskości. Ś Rozparł się na
siedzeniu i uśmiechnął do Dillona. Ś To Jeden z moich ludzi.
Charles Ferguson wysłuchał uważnie meldunku Hannah
Bemstein.
Ś Jak dotąd, bardzo dobrze Ś stwierdził. Ś Przy odrobi-
nie szczęścia Callaghan zaprowadzi nas prosto do Quinna. Za dwadzieścia cztery
godziny może już być po wszystkim.
Ś Mam taką nadzieję.
Ś No, zobaczymy. Informujcie mnie na bieżąco i proszę
uważać na siebie, pani inspektor.
Odłożył słuchawkę i siedział przez chwilę pogrążony w myś-lach. Potem wykręcił
numer gabinetu Simona Cartera.
Ś Mówi Ferguson Ś powiedział. Ś Premier kazał mi cię
o wszystkim informować, więc słuchaj...
Bardzo przyjemnie siedziało się przy stoliku z parasolem
w nadmorskiej knajpce, do której trafili za Callaghanem.
Mrok wokół stłoczonych stolików rozpraszały rozwieszone
nad tarasem kolorowe lampiony, a wokół rozbrzmiewał
monotonny gwar rozmów.
Ś Gorzała leje się tutaj strumieniami Ś zauważył Dillon.
Ś Owszem. Bejrut to bardzo zróżnicowana społeczność,
przyjacielu Ś przypomniał mu Walid Khasan.
Callaghan siedział przy stoliku przy samej barierce i sączył piwo. Sprawiał
wrażenie całkowicie wyluzowanego, popat-
rywał obojętnie to na tłum na tarasie, to na port.
ŚŚ To tutaj spotkał się z Ouinnem i Bykowem? Ś spytał
Dillon.
Ś Tak. Nawet siedzieli przy tym samym stoliku.
Ś Wyśmienicie. Ś Dillon przywołał kelnera i zamówił
dwa mocne piwa.
W tym momencie Callaghan wstał i podszedł do drzwi
męskiej toalety.
Ś Jest stamtąd jakieś inne wyjście? Ś spytał Dillon
Khasana.
Ś Nie, na pewno nie ma. Byłem w środku.
102
Ś Rozparł się na
ieden z moich ludzi.
Ś To dobrze. Ś Dillon odprężył się i zapalił papierosa.
Kelner postawił przed nimi zamówione piwo.
meldunku Hannah
ził. Ś Przy odrobi-
>sto do Quinna. Za
•o wszystkim.
a bieżąco i proszę
pogrążony w myś-
na Cartera.
smier kazał mi cię
•liku z parasolem
za Callaghanem.
izały rozwieszone
:ół rozbrzmiewał
zauważył Dillon.
ana społeczność,
m.
barierce i sączył
>wanego, popat-
port.
)wem? Ś spytał
itoliku.
nera i zamówił
>
[szedł do drzwi
spytał Dillon
Callaghan stał przez chwilę nad pisuarem, potem zapiął
rozporek, poprawił spodnie i odwrócił się. Jednocześnie
otworzyły się drzwi jednej z kabin i wyszedł z niej młody Arab w koszuli i
spodniach khaki, trzymający w ręku pistolet
maszynowy Sterling w wytłumionej wersji.
Ś Dobry wieczór, panie Callaghan Ś odezwał się niezłą
angielszczyzną. Ś Mogłem posiekać panu plecy z tej zabawki, a na zewnątrz
niczego by nie usłyszeli, ale nie o to nam
chodzi, prawda? Ś Wsunął rękę do prawej kieszeni spodni
Callaghana i wyciągnął z niej automat marki Colt. Ś Tak już lepiej. Teraz właź
pan na tamten stołek, który tu przewidująco wnieśliśmy, i przeciśnij się przez
okienko. Czekają tam na ciebie moi koledzy.
Callaghan zrobił bez protestu, co mu kazano. Lata udziału w walkach w Ulsterze
nauczyły go, że w podobnych sytuacjach najrozsądniej jest zachować zimną krew i
nie protestować. Wygramolił się przez okienko na zewnątrz, a tam ściągnęli go na
ziemię dwaj Arabowie. Za nimi stała zaparkowana tyłem
do muru furgonetka z otwartymi drzwiczkami. Jeden z Ara-
bów skuł Callaghanowi ręce na plecach kajdankami.
Ś Słuchajcie, jeśli chodzi wam o pieniądze... Ś zaczął
Callaghan.
Nie dokończył, bo jeden z mężczyzn ze słowami: „stul
dziób!", uderzył go w twarz i naciągnął mu na głowę płócienny worek.
Zaraz potem wepchnięto go brutalnie na tył furgonetki,
trzasnęły drzwiczki i wóz ruszył.
Kiedy minęło piętnaście minut, a Callaghan nie wracał,
Walid Khasan wstał od stolika.
Ś Pójdę sprawdzić Ś powiedział i przecisnął się między
stolikami do drzwi męskiej toalety.
Wyszedł stamtąd po kilku sekundach.
Ś Nie musisz nic mówić Ś mruknął Dillon. Ś Nawiał.
103
Ś Obawiam się, że tak. Musiał wyjść przez okno. Innej
drogi nie ma.
Ś Myślisz, że się zorientował, że jest śledzony?
Ś Bardzo bym się zdziwił. Zachowaliśmy wszelkie środki
ostrożności, a pana, jak mi powiedziano, nie zna z widzenia.
Ś Tak sądzę.
Ś Wydaje mi się, że był po prostu przewidujący.
Ś I co teraz zrobimy?
Walid Khasan rozważał przez chwilę ze ściągniętymi brwia-
mi sytuację. W końcu powiedział:
Ś Przejadę się z Alim taksówką, pokrąźymy po okolicy,
może go gdzieś zauważymy. A pan niech zostanie tutaj na
wypadek, gdyby zjawił się Ouinn.
Ś Jakoś nie chce mi się w to wierzyć Ś mruknął Dillon.
Ś No cóż, lepszego wyjścia nie widzę, przyjacielu. Wracam za pół godziny Ś
powiedział Khasan i oddalił się.
Między stolikami lawirowała jakaś dziewczyna. Miała długie do ramion, czarne jak
noc włosy, ciemne oczy i zmysłowe,
czerwone wargi. Miękko spływająca jedwabna sukienka uwy-
datniała jej kształtne piersi i biodra. Nie zważając na nieprzy-stojne
komentarze mężczyzn siedzących przy sąsiednich stoli-kach, zatrzymała się przed
Dillonem.
Ś Jest pan turystą? Ś spytała po angielsku z obcym
akcentem.
Ś Można to tak określić, moja droga.
Dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu.
Ś Wolisz grzeczną panienkę czy wampa? Anya jest dobra
w każdej z tych ról. Pięćdziesiąt dolarów amerykańskich.
Mieszkam niedaleko.
Ś O księżycu mego zachwytu, niebo staje przed tobą
otworem Ś powiedział Dillon po arabsku. Ś Niestety interesy zmuszają mnie do
czekania tu na przyjaciela. Ś Wyjął
z portfela dwudziestodolarowy banknot i wręczył go dziew-
czynie. Ś To za przyjemność, jaką sprawia mi sycenie oczu twoim widokiem.
Uśmiechnęła się z zadowoleniem, wepchnęła pieniądze za
dekolt i odeszła.
104
, T „na dzwonił do
M--^^^^0^0:
l^ domu ^a ^owadzaiąc gościa do
latychmiast. _ ytal Below, wpr"
^ Stało się cos? ' spy skontaktować
saloniku, -^owałem się P, ^0 p4^^. Nastąp
_ owszem, P10 ,..,,„ rm. ze jesteś ".,„,„ „dala si<
pewien ^ere5^ ^ ^ ocaliła PŚŚŚŚ
odzwyczai dobrze, lo się do zlikwidowania
pilonowi. ,e 30 Stycznia pr^^^yli z ^ ^
_ Słyszałem, ze j1> ^ ^^. - -Nie J ^^ ^ Dil-
^ ^^
..-„ncnlł Lang. , .i„tVnWV
,;%a.:s.„el,WD
,•„ ,p skoro r
. -Mię znam
iykowem. ^ gtową. - • •Ś"
.S^^omnuklea^.-
& --.»^r> \»rvmiaru- ,. _„ tn z ic
. ,-*^c. ip.st ttolityc^t „„.„-i,, i dziesięć p1" .. ł»rrnrvs-
a rząd brytyjski pójść na ustępstwa. To może być recepta na wojnę domową.
Ś Druga Bośnia, przyjacielu Ś mruknął Below. Ś Strach
pomyśleć, co by się stało, gdyby ten pluton wykorzystano do skonstruowania
jakiejś broni nuklearnej. Ś Podszedł do
kredensu, nalał dwie whisky, wrócił i podał jedną szklaneczkę Langowi. Ś Miejmy
nadzieję, że nasz przyjaciel Dillon urodził się pod szczęśliwą gwiazdą.
W tym samym czasie Francis Callaghan stał przed biurkiem j w ponurym
pomieszczeniu oświetlanym pojedynczą gołą
żarówką. Przed chwilą ściągnięto mu z głowy worek i oślepiało !:
go nawet to mdłe światło. Poza tym po raz pierwszy zaczął f odczuwać
prawdziwy strach. Młody mężczyzna, który upro-
wadził go z knajpianej toalety, siedział za biurkiem i palił papierosa. Przed
nim leżał pistolet maszynowy Uzi. Mężczyzna *' oglądał paszport Callaghana.
Ś Jesteś z Cork, jak widzę. Reprezentujesz firmę elektro-
niczną...
Ś Zgadza się Ś przytaknął skwapliwie Callaghan. Ś Fran-
cis Callaghan. Zatrzymałem się w hotelu Al Bustan. W moim portfelu znajdzie pan
delegację wystawioną przez Ministerstwo Handlu.
Ś Łżesz. Ś Mężczyzna dał znak głową i Callaghan,
uderzony silnie w nerki przez kogoś stojącego za jego plecami, przyklęknął na
jedno kolano. Ś Jesteś irlandzkim protestan-tem, członkiem organizacji
terrorystycznej, i przybyłeś tu z Danielem Quinnem, aby nabyć partię plutonu od
agenta
KGB o nazwisku Byków i Selima Rassiego z Partii Boga.
Ś To jakaś pomyłka Ś wykrztusił Callaghan.
Siedzący za biurkiem młody mężczyzna znowu dał znak
głową. Tym razem na plecach Callaghana wylądowała kolba
karabinu i Irlandczyk upadł na posadzkę. Dwaj stojący za
nim mężczyźni wzięli go pod obcasy.
Ś Byle nie po twarzy Ś poinstruował ich młody męż-
czyzna.
Po chwili przerwali flekowanie, podźwignęli Callaghana
z ziemi i posadzili na krześle. Wszystko go bolało.
106
yc recepta na
Pomyliliście mnie z kimś Ś wy stękał z trudem.
^ Ś'Ś'ŚŚ1^'ŚŚŚŚŚ^^-L-.^ŁllT,
UOprttWUJ; ŚŚ ni.»w^ »-.y-ŚŚ_,ŚŚ„ - ,
i zapalił kolejnego papierosa. Ś Nie sądzę, ale sprawdzi-
my. Ś Skinął na dwóch oprawców. Ś Szkoda naszego cza-
su Ś powiedział. Ś Do studni z nim. Nie wydaje mi się, żeby długo wytrzymał na
dnie. __
"-rŚ-Ś/-Ś - ^
me z krzesła i powlekli za sobą najpierw długim korytarzem,
L^rmę elektro-
^fźUAM.^uŚŚŚŚŚ . - - ^- - ^
Ś Chwileczkę, posłuchajcie... Ś zaprotestował przerażony
Callaghan.
Drugi z oprawców trzasnął go otwartą dłonią w twarz, po
czym pognali go przed sobą do studni i zepchnęli w jej
czeluść. Zawisł na linie, dyndając w powietrzu i obijając się o kamienne
obmurowanie. Mężczyźni, zapierając się stopami
ł*^
ŚiŚi-Ś _A.'La _&lal-^Ql'Lf\c/>i iaj/-ipłic
t--,_Ś
chwilę paniki, ale odetchnął z ulgą, kiedy zanurzywszy się w nią trochę powyżej
kolan, natrafił nogami na dno. Było
muliste i oślizgłe, a smród zapierał dech w piersiach.
Ś Zdejmij pętlę! Ś zawołał z góry jeden z mężczyzn.
Callaghan usłuchał. Zadzierając głowę patrzył na spog-
Dillon stał oparty o barierkę na skraju tarasu i patrząc na pogrążone w mroku
magazyny portowe czekał na powrót
Walida Khasana. Quinn się nie pojawił, co było zresztą do przewidzenia. Dillon
wyprostował się i zszedł po paru schod-kach na niższy poziom, gdzie cumowały
motorówki. Zapalając papierosa usłyszał za plecami kroki. Odwrócił się i ujrzał
prostytutkę Anyę.
^?53%%^^T.;:
rŚpo.." tw<a ^S^^
^IK"! OT»„pn '•".•'t' 'Ppoip[ ro
-""^^^S.^^^^^^
• "S ^OOJAIZ Ś pm^. • ' "" "^IIAI
^•s'?0 ^^. „„„ .•^s;,";''0"-
• --'PBU ipru ^
od ^ fiUAiadBz - ""0 /01B ^^O Ś
^^Od^u o^P ^t" •3t03^s ^ontG "W^
• ^^ ^BJiod ^q32J,od -Bu "W^opo
.^po^ ^_ - .^.^^ly'1-"'^ J
• •" ^4 01 B\r
^f.feinry
Otelu Al Bustan z przystojną damą podającą się za Amy
per. W rzeczywistości jest to Hannah Bemstein, inspektor
Iziału Specjalnego Scotland Yardu. Ś Pokręcił głową. Ś
6wka. Nie lubimy tu Żydów. Sprawiają nam mnóstwo
jktopotów.
f »'.•-Ś Cóż, to się im chwali Ś mruknął Dillon.
? Jeden z mężczyzn zdzielił go pięścią w bok głowy, a mło-
g tteniec zza biurka powiedział:
Ś Nazywam się Omar i reprezentuję ugrupowanie o nazwie
Mroczny Wicher. Słyszał pan o nas?
Ś Owszem, słyszałem.
Ś Wiem, co was tutaj sprowadziło. Tropicie irlandzkiego
protestanckiego terrorystę Daniela Quinna, który przybył tu, by ubić jakiś
interes z Selimem Rassim z Partii Boga i pewną Świnią z K.GB, Ilią Bykowem.
Ś Masz bujną wyobraźnię.
Mężczyzna stojący za Dillonem znów go uderzył. Po chwili
Omar podjął:
Ś Dzisiaj wieczorem śledził pan Callaghana, prawą rękę
Quinna. Wszedł nam pan w drogę, panie Dillon. Widzi pan,
my z Mrocznego Wichru nie interesujemy się sprawami Partii Boga, ale tym razem
chcielibyśmy zdobyć ten pluton dla siebie.
Ś A co wam w tym przeszkadza?
Ś Podobnie jak pan, nie znamy aktualnego miejsca pobytu
Quinna i Selima. Ale w studni w szopie po drugiej stronie dziedzińca więzimy
Callaghana. Nie podoba mu się tam na
dole, bardzo mu się nie podoba, i panu też się nie spodoba...
Ś Rozumiem Ś powiedział Dillon. Ś Mnie też czeka
przymusowa kąpiel, tak?
Ś Wyjdzie pan z niej brudniejszy, niż do niej wejdzie,
panie Dillon. To nic przyjemnego. Nie wydaje mi się, żeby Callaghan wytrwał tam
do rana. Zacznie mówić.
Ś Jesteś tego pewien?
Ś Jestem. Zdradzę panu genialny pomysł, na jaki wpadłem:
nie mam nic przeciwko panu, wyślę więc do Walida Khasana
i inspektor Bemstein liścik z propozycją wykupienia pana...
Ś Bardzo to uprzejme z twojej strony Ś mruknął Dillon.
Ś ...ale jest jeden mały waruneczek Ś kontynuował
109
s03 o^,u o, ^ on
aowGu^^^^^out.^^
ZN0 ^ ^0^ ^.- . •^ng ,v nJ.^.foffO -
opŚ^ ^^^^
^"-^O, „„- .^ ^ •' i'8 'ŚŚŚŚPO ^ps
--O^Ba,^."-^ •iro^^,
^M niB ,/ 'I^M.! ^ ""'"a
""•^^d ^ o. .», ."•"""^^'"N-
•y ^^5"^^ 'i
•'-"--- „„ •rfBVOP3B'^.%„^ ;
i0 "3'0 K w/,.. . •te2„ 4
-~ ""-ttM ro „„-^ ,'t.W •B.Bp^-"." ;'"»,MOB .ł
^•^^^•^^^ <
l 2 UISZBI
^PfBtK^p^ ^UB^
" •^ -Ś -JBiao
Mój Boże, wierzyć mi się nie chce. Wielki rewolwerowiec
j O&A, który przeszedł na drugą stronę barykady i pracuje teraz dla wywiadu
brytyjskiego?
Ś Ten sam. Śledziłem cię.
Ś Niby po co?
Ś Chcę dostać Quinna, Francis. Wiemy wszystko o tej
plutonowej transakcji, o Selimie Rassim i Bykowie, więc nie wysilaj się i nie
zaprzeczaj.
Ś Pieprz się Ś warknął Callaghan.
Ś Znasz ostatnie wiadomości z Belfastu? Daley, Jack
Mullin i jeszcze czterech waszych chłopaków... wszyscy nie żyją, Francis. Sześć
trupów za jednym zamachem, jak w tej bajce o krawcu, tylko że to nie były muchy
na kromce chleba z dżemem.
Ś Ty przeklęty kłamco.
Ś Przykro mi, stary, ale to prawda. Pięciu załatwiłem
osobiście.
Przez chwilę panowała cisza, a potem Callaghan jęknął:
Ś Jezu!
Ś Jezus nic ci tu nie pomoże. I ja zresztą też. Widzisz, ja nie jestem im
potrzebny. Chcą mnie odsprzedać moim ludziom, dorobić na boku parę dodatkowych
funciaków. Ale z tobą
jest inna historia: albo im powiesz, co chcą wiedzieć, albo jaja d urwą.
Ś Muszę to przemyśleć Ś mruknął Callaghan z desperacją
w glosie.
Ś No cóż, masz przed sobą całą długą, zimną noc na
podjęcie decyzji. - Brodząc po kolana w wodzie, Dillon
ruszył w poprzek studni i wymacał przeciwległą ścianę. Ś
Boże, ależ tu śmierdzi. Ś W wodzie coś się poruszyło. Ś
I szczury na dokładkę. Wszelkie wygody.
Ś Nienawidzę szczurów Ś jęknął Callaghan.
Ś Cóż, synku, myślę, że do rana się do nich przyzwy-
czaisz Ś stwierdził Dillon.
Wymacał występ w ścianie studni, usiadł na nim i zanurzony po pas w wodzie
założył ręce na piersi.
^lat?^^^ godan? Późn; •
^aSS^^^^^^^
""^C!?--^.".-.,
w ^soJcośc, SS^ lch P^ódca 1
^^-^^^^^^^^ 0„
-^^^^^^
KS°^4XST^%^.^
~-- Niech n. ^^"róphic Tr ię' ^yby
nie "lartS•? n ^buJ-e ^,, Troc^ ^no
^^n^: znałn ^o 0^ r^.. Wrócę, „ecA .
~~ A ^ z Ca» ^ Jest' ta^ Jest .; ę pan
~~ Na to n- aghane®? Je sfowa
^rawe Alh ^aniy tera 7 , J
ss?^^^-^".;.--
^sste-,;:"-^
2 t0 dobrze, DiJJon.
Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, Francis. Możesz
jmedeż puścić farbę i powiedzieć im, co chcą wiedzieć.
Ś I tak mnie zabiją.
„ Ś Może nie. Quinn to teraz ich interes, nie mój, ale
lóglbyś się jeszcze przydać mojemu szefowi, brygadierowi
Charlesowi Fergusonowi. Pewnie wiesz, kto to taki.
Ś Mam zostać informatorem?
1 Ś Właśnie. Jestem przekonany, że mógłbyś mu wiele
opowiedzieć o wszystkich tych swoich znajomkach z UFF
i UVF. Bo widzisz, jeśli IRA zgodzi się na zawieszenie broni, to brytyjski rząd
może mieć niezłą przeprawę z protestanckimi lojalistami.
Ś Żebyś wiedział. Urządzimy im piekło za to, że nas
sprzedali.
Ś Nie zrobicie tego z dna studni w Bejrucie. Powiedz mi,
gdzie można znaleźć Quinna, i może dogadamy się jakoś
z Omarem. Jemu nie będziesz już potrzebny, ale nam...
Ś Prędzej spotkamy się w piekle.
Ś Jak sobie życzysz, synku. Jednak nieprędko to nastąpi,
bo długo tu będziesz konał.
W wodzie zakotłowało się nagle.
Ś Jezu! Ś jęknął Callaghan. Ś Znowu te szczury.
Hannah Bemstein zaczynała się już niepokoić. Coś za
długo to trwało. Siedziała w swoim pokoju w Al Bustan
i patrzyła na jaśniejące w dole światła miasta.
Ś Niech cię diabli, Dillon, gdzie ty się podziewasz? Ś
mruknęła pod nosem.
Była jedynym dzieckiem zamożnego żydowskiego małżeń-
stwa. Jej ojciec był cenionym chirurgiem, dziadek rabinem. Najlepsze szkoły,
potem Cambridge. Zaskoczyła wszystkich
wstępując do policji i błyskawicznie awansowała na detektywa w stopniu
inspektora w Wydziale Specjalnym. Podczas peł-
nienia obowiązków służbowych dwukrotnie strzelała do ludzi, więc nie było to dla
niej czymś nowym, ale jej słabością był surowy kodeks moralny, który utrudniał
zaakceptowanie
Dillona z jego przeszłością legendarnego rewolwerowca IRA. Bez względu na to, co
robił teraz, po przejściu na właściwą
8 Ś Anioł Śmierci
113
^?B^^^^
'B/Mł-»»r. ->.. ł "Ś
•" - '""»ź.» „A^ " "w •^"lo;,^.""'
•'Wouo, ozp" ^ 9Ą afc„ -WKd
;°-^^ "''^.^^^^^^^
- • •r '^Bl^ds -_
•"" -'»"»s»r.'sr%„;,
•^-"^•'"^sa, ;
r . . 'hlU nr, .o. opf ^BlU 3r» <.- 'lOdnrM J
, •"-'cźp
'- 'Wni oia,^ _
^^oafpod ^s^
ar;5?^ ^r310^ Pod
^••.-.•'^."UBpo^o
' BU Bryc^-.. .
:-^u" ittĄsnd ,
Ś Miło mi było panią poznać, pani inspektor Ś odparł,
odwrócił się i zszedł po schodach.
Różnica czasu między Bejrutem a Londynem wynosi trzy
godziny, toteż kiedy w mieszkaniu przy Cavendish Square
zadzwonił telefon, było już po ósmej i Charles Ferguson
wychodził właśnie do Garnek Club, gdzie umówił się na
kolację.
Ś Tu Bemstein Ś rozległ się w słuchawce głos Han-
nah. Ś Przykro mi, ale mam złe wieści.
Ferguson wysłuchał, co Hannah ma mu do powiedzenia,
po czym westchnął.
Ś O rany, co za cholerna bryndza.
Ś Da się coś zrobić?
Ś Och, naturalnie, mamy dosyć zasobny fundusz awaryjny.
Zakładając ewentualną konieczność szybkiego ewakuowania
was stamtąd, zwróciłem się do RAF-u z prośbą o przemalo-
wanie jednego z naszych learów. Musi mieć barwy ONZ.
Dzięki temu będzie mógł wylądować na bejruckim lotnisku
międzynarodowym. Polecimy via Cypr.
Ś My?
Ś Tak, bo chyba sam się do was pofatyguję. Będę tam
jutro, pani inspektor.
Ś Dzięki Bogu.
Ś Ale jedno może pani zrobić nie czekając na mnie: niech
pani zażąda widzenia z Dillonem, żeby się upewnić, czy jest cały i zdrowy. Niech
pani powie także temu jakiemuś Oma-
rowi, że chcę również Callaghana. Jesteście spaleni i wasze aktualne zadanie
zostaje oczywiście odwołane, ale ten człowiek może się nam jeszcze bardzo
przydać... to kopalnia wiedzy o ruchu protestanckim.
Ś Tak jest, panie brygdierze.
Ś Proszę być dobrej myśli, pani inspektor, wkrótce się tam zjawię.
Walida Khasana i Hannah wprowadzono do ponurego
pomieszczenia. Zza stojącego tam biurka podniósł się Omar.
115
Ś Miło mi znowu panią widzieć, pani inspektor, i to (
szybko.
Ś Lepiej przejdźmy od razu do rzeczy. Ś Hannah b
chłodna i formalna, jak oficer dyżurny mający do czynią
z delikwentem doprowadzonym na posterunek policji
West End Central. Ś Brygadier Ferguson zgodził się
wasze warunki i przylatuje tu jutro osobiście.
Ś Wspaniale.
Ś I jeszcze jedno: Callaghana również nam przekażecie, ^f^
Ś To się da załatwić. Ś Omar wzruszył ramionami. ~^B^ (f
Wszystko zależy od tego, czy udzieli nam informacji, o którefll nam chodzi,
^f ?
Ś Rozumiem. Chcę teraz porozmawiać z Dillonem. Zrefe- f JB ruję mu, co tu
uzgodniliśmy, f k
Zapaliło się światło i Dillon, zerknąwszy w górę, zobaczył y w wylocie studni
głowę zaglądającej w głąb Hannah. f k
Ś Żyjesz, Dillon? ( d
Ś Żyję, moja droga, ale co to za życie. A co ty tu robisz j a w tym szemranym
towarzystwie? j z
Ś Jutro cię stąd wyciągniemy. Brygadier też przylatuje. ' Jest z tobą Callaghan?
Ś A gdzie, do cholery, miałbym być? Ś odkrzyknął c Irlandczyk.
I
Ś Ubiłam interes. Powiedz im, gdzie szukać Quinna, c a ciebie też nam
wydadzą, i
Ś I co potem?
Ś Wrócisz z nami do Londynu i wyśpiewasz, co wiesz.
Ś Pieprz się.
Ś No to zgnijesz tam na dnie. Wybór należy do ciebie. Ś
Hannah przechyliła się jeszcze bardziej przez cembrowinę. Ś l To na
razie, Dillon, wkrótce się zobaczymy. )
Ś Wszawa, śmierdząca dziwka Ś warknął Callaghan, ) kiedy zgasło
światło, i
Ś Może i tak. Ś Dillon roześmiał się. Ś Ale ja ją lubię. (
116
Pani inspektor, i to tak|
^,-Hannahbyfaj
pSne^ri
S^^1
nróz "T Pokażecie.
'zruszył ramionami -
^ informacji, o które
via^ Dillonem. Zrefe-
^SaS20^
cie- A co ty tu robisz
?adier też przylatuje.
^ - odkrzyknął
zie szukać Quinna,
^wasz, co wiesz.
należy do ciebie Ś
^z cembrowinę Ś
»y. -
^knął Callaghan,
ŚAle ja ją lubię.
e.iNa dnie studni panował niesamowity ziąb. Minęło już kilka (odzin i Dillon
stwierdził, że, o dziwo, przywykł już do
anrodu, ale nie do zimna Ś otumaniało i paraliżowało.
Sędzia! na kamiennym występie oparty o ścianę i usiłował
drzemać. Nagle z odrętwienia wyrwał go okrzyk Callaghana:
Ś Odwal się ode mnie, cholero jedna!
Rozległ się plusk wody i Dillon poczuł, jak o ramię ociera mu się zmoczone
futerko szczura.
Ś Nic ci nie jest, Francis?
Ś Nic, cholera.
Dillon zerknął na fosforyzującą tarczę swojego rolexa divers.
Ś Siódma trzydzieści. Nowy dzionek nam wstaje. W Al
Bustan zaczną zaraz serwować tradycyjne angielskie śniadan-ko. Jajeczniczka na
boczku, soczysta kiełbaska, tościk z mar-moladką, filiżanka parującej herbatki
albo kawki...
Ś Stul dziób Ś warknął Callaghan.
Ś Nie można sobie pomarzyć? Właśnie to sobie zamówię,
kiedy przyleci brygadier i mnie stąd wyciągnie. Rozkoszny, długi prysznic, żeby
zmyć z siebie ten smród, czyste ubranie, a potem do śniadanka. Obojętne, jaka to
będzie pora dnia, zamówię sobie śniadanie.
Ś Pieprz się, Dillon. Wiem doskonale, o co ci chodzi.
Ś O nic mi nie chodzi, Francis. Nasza akcja mająca na
celu dorwanie Quinna spaliła na panewce. Dalej pociągnie ją Mroczny Wicher. My
się wycofujemy. Mógłbyś nam się przy-
dać w Londynie, ale jeśli wolisz odstawiać bohatera wzniosłej rewolucji... cóż,
twoja sprawa.
Ś Zamknij się, dobrze? Ś warknął Callaghan.
Bejruckie lotnisko międzynarodowe obsługiwał tylko jeden
krajowy przewoźnik MEA, ale kiedy o dziewiątej rano, po
nocnym locie z Cypru, lear w barwach ONZ z Fergusonem
na pokładzie poprosił o zezwolenie na lądowanie, udzielono mu go bez zbędnych
pytań. Zastrzeżeń nie wzbudziły również dokumenty, które w rekordowym tempie
spreparował w Lon-
dynie departament fałszerstw Ministerstwa Obrony. Hannah
Bemstein i Walid Khasan czekali na Fergusona w terminalu. Brygadier wyszedł do
nich w płóciennym garniturze, białej
117
koszuli, krawacie Gwardii i panamie na głowie. Pod
trzymał trzcinową laseczkę. Oddał swoją torbę podr
Walidowi Khasanowi i pocałował Hannah w policzek.
Ś Wyglądasz na zdenerwowaną, moja droga.
Ś Mam prawo.
Ś Ależ skąd. Ś Skinął głową Walidowi Khasanowi.
Dawno się nie widzieliśmy.
Opuścili terminal i podeszli do żółtej taksówki, za kierów-j nicą której
siedział Ali, człowiek Walida. Walid zajął miejsce} z przodu, obok kierowcy, a
Ferguson z Hannah usiedli z tyłu.)
Ś Jedziemy tam od razu? Ś spytał Walid.
Ś Na Boga, nie! Ś żachnął się Ferguson. Ś Muszę wziąć |
prysznic i zjeść śniadanie. Ten Omar może sobie poczekać.
Ś A co z Dillonem? Ś spytała Hannah.
Ś Od kiedy to się tak o niego pani troszczy? Nic mu nie
będzie. Ś Ferguson otworzył neseser i wyjął kilka kolorowych wydruków z faksu,
po czym podał je Walidowi Khasano-
wi. Ś To oni?
Walid kiwnął głową.
Ś To Selim Rassi, a ten drugi to ten Rosjanin, Byków.
Ś Dzięki. Ś Ferguson odebrał mu zdjęcia i schował je
z powrotem do nesesera.
Ś Czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? Ś spytała Hannah
Bemstein. Ś Nic me rozumiem.
Ś Wkrótce zrozumiesz, moja droga Ś zapewnił ją Fergu-
son. Ś Zrozumiesz.
P:
P'
s<
Z
Dillon spojrzał na zegarek. Mimo że dochodziła juźjedenas- w ta, na dnie
studni wciąż było ciemno. Od jakiegoś czasu " Callaghan w ogóle nie
zdradzał swojej obecności. lc
Ś Jesteś tu jeszcze, Francis?
Ś Tak jakby Ś odezwał się słabym głosem Callaghan
i jednocześnie rozległ się plusk wody. Ś Długo już nie
wytrzymam, Dillon.
W tym momencie na górze zabłysło światło i w wylocie
studni pojawiła się głowa Omara.
Ś Są tu pańscy przyjaciele, panie Dillon. Dogadaliśmy się, więc wyciągniemy
teraz pana na górę. Spuszczamy linę.
118
Ś A co z Callaghanem?
Ś Zaczął mówić?
ŚNie.
Ś No to zostaje. Uwaga, lina leci!
Kiedy lina opadła, Callaghan skoczył przez wodę do Dillona i uczepił się go
kurczowo.
Ś Nie zostawiaj mnie! Mam już dość. Więcej nie wy-
trzymam, zwłaszcza sam.
Ś Spokojnie, synu. Ś Dillon otoczył go ramieniem i sięgnął po koniec liny. Ś
Opowiedz mi tylko o Ouinnie.
Ś Jest na frachtowcu „Alexandrine", który pływa pod
banderą Algierii. Statek stoi na kotwicy jakąś milę od wejścia do portu. Dzisiaj
o siódmej wieczorem na jego pokładzie ma dojść do spotkania z Selimem Rassim i
Bykowem. Rosjanin
ma przywieźć ze sobą pluton.
Ś To prawda? Ś upewnił się Dillon. Ś Bo jeśli kłamiesz,
to te chłopaki na górze obedrą cię ze skóry.
Ś Przysięgam. Ś W głosie Callaghana pobrzmiewała
rozpacz. Ś Tylko mnie stąd zabierz, Dillon. Zabierz mnie ze sobą do Londynu. Mam
dosyć.
Ś Mądry chłopak. Ś Dillon przełożył Irlandczykowi pętlę
przez głowę i zacisnął pod pachami. Ś Ciągnijcie! Ś zawołał.
Callaghan uniósł się w górę i po chwili przeciągnięto go
przez cembrowinę studni. Lina znowu opadła. Dillon umieścił sobie pętlę pod
pachami.
Ś Jedziemy!
Ruszył w drogę ku światłu, odpychając się nogami od ścian. Znad cembrowiny
wyciągnęły się czyjeś ręce i pomogły mu się wygramolić. Byli tam wszyscy Ś Omar
ze swoimi dwoma
ludźmi, Anya, Walid Khasan, Hannah, Ferguson oraz opatu-
lony w koc Callaghan.
Ś Dobry Boże, Dillon, cuchniesz, jakbyś wylazł z rynszto-
ka Ś stwierdził Ferguson, marszcząc nos.
Ś Bo z niego wylazłem Ś odparł Dillon.
Hannah podała mu z zatroskaną miną koc.
Ś Okropnie wyglądasz.
Ś Więc nasz przyjaciel zdecydował się jednak mówić,
tak? Ś powiedział Ferguson.
Ś Frachtowiec „Alexandrine", stojący na kotwicy milę od
119
wejścia do portu. Pod algierską banderą. Quinn Już tam je O siódmej ma się odbyć
spotkanie z Rassim i Bykov
podczas którego dojdzie do przekazania plutonu.
Ferguson uśmiechnął się promiennie.
Ś Wspaniale. Kto potrafi czekać, osiągnie wszystko.
Zwrócił się do Walida Khasana: Ś Zgodzi się pan ze mi
majorze?
Ś Naturalnie. Ś Angielszczyzna Khasana utraciła swó
obco brzmiący akcent.
Ś Majorze...? Ś Hannah Bemstein popatrzyła w oszoło-|
mieniu na Walida. j
Ś A, tak... Pozwól, że ci przedstawię majora Gideonaj
Cohena z Mossadu Ś powiedział Ferguson. ' i
Ś Wywiad izraelski?! Ś zawołała Hannah. Ś Nic mi pan '
nie powiedział.
Ś Co gorsza, mnie też nie powiedział Ś wtrącił Dillon.
Ś Nie chciałem ci psuć przedstawienia, drogi chłopcze.
Wszyscy wiemy, jakim wspaniałym aktorem byłeś w KASD.
Ś I nadal jestem, stary sukinsynu.
Ś No cóż, wpadłem na pomysł, że nie zdając sobie sprawy
z tej mistyfikacji, dasz z siebie wszystko, i byłem pewien, że ci się uda.
Zresztą jak zawsze, Dillon.
Ś A ja, panie brygadierze? Ś zapytała urażonym tonem
Hannah. Ś Pańskie postępowanie świadczy o braku zaufania
do mnie...
Ś Wręcz przeciwnie. Pomyślałem sobie, że tak jak Dillon,
lepiej to pani rozegra, jeśli będzie przekonana, iż to wszystko dzieje się
naprawdę.
Roześmieli się wszyscy, a Omar przypalił papierosa i wsunął go Dillonowi do ust.
Ś Kapitan Mosze Levy Ś przedstawił się.
Ś Wszyscy jesteście z Mossadu? Ś zapytał Dillon.
Ś Tak.
Ś Nawet Anya? Naprawdę?
Dziewczyna również się roześmiała.
Ś I naprawdę Anya. Porucznik Anya Shamir.
Ś Chyba wszyscy powariowaliście Ś stwierdził Dillon. Ś
Działać tutaj, w Bejrucie? Wy, Izraelczycy? Powiesiliby was na rynku.
120
Ś Och, dajemy sobie jakoś radę Ś mruknął Gideon Cohen.
'Ś Czy ktoś mi wreszcie powie, co jest tutaj grane? Ś
1»ykrztusił, szczękając zębami, Francis Callaghan, i zwracając się do Dillona
dorzucił: Ś To wszystko było zainscenizowane, dobrze zrozumiałem?
Ś Na to wygląda, Francis.
Ś Jesteście parszywe, wszawe pajace! Ś Callaghan zerwał
się na nogi. Koc zsunął mu się z ramion, odsłaniając oblepione cuchnącym mułem
ubranie. Był bliski płaczu.
Ś Nie denerwuj się, chłopcze Ś próbował uspokoić go
Ferguson. Ś Wierz mi, że dobrze postąpiłeś. Wrócisz do
Londynu i odpowiesz na każde pytanie, jakie zada ci obecna tu pani inspektor.
Ś A jeśli jej powiem, żeby się wypchała, to co?
Ś No cóż, w takim przypadku będziesz musiał po prostu
stanąć przed sądem w Old Baileyjako współuczestnik licznych zamachów bombowych i
morderstw. W aktach roi się od nie
wyjaśnionych przestępstw, które bez trudu będzie można
przypisać tobie. Zapewniam cię, że wystarczyłoby tego na
cztery wyroki dożywocia.
Callaghan, gapiąc się z otwartymi ustami na Fergusona,
osunął się na krzesło.
Ś Zbliża się koniec tej dwudziestopięcioletniej rzeźni,
Francis Ś powiedział łagodnie Dillon. Ś Bądź rozsądny
i pomóż przyśpieszyć ten koniec. Jeśli zrobisz to, o co prosi cię brygadier, nie
spędzisz reszty życia w celi.
Callaghan pokiwał głową. Sprawiał wrażenie oszołomionego.
Ś Ale ja miałem się wczoraj wieczorem spotkać z Danie-
lem. Skąd wiecie, jak zareaguje na moje zniknięcie? Mógł
przełożyć termin i zmienić miejsce spotkania.
Ś Zostaw to nam, chłopcze. Ś Ferguson skinął głową
Mosze Levy'emu i ten, wspomagany przez swoich ludzi,
podniósł Callaghana. Anya ruszyła za nimi.
Ś Co teraz? Ś spytał Dillon.
Ś Cóż, wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby major
Cohen przeprowadził mały rekonesans i sprawdził, czy „Ale-xandrine" nadal stoi
na redzie. Znając jej pozycję, będziemy mogli zaplanować sobie dzisiejszy
wieczór.
Ś Popłynę tam sam ślizgaczem Ś zaoferował się Cohen
marszcząc nos. Ś Ty naprawdę śmierdzisz, Dillon.
121
%\~^°^^do'e^-^ .
°^.A ^^PS.^,^^^^^^
- ^"'y mo^ .,_ . • "^ na n" ap.d,
Dillon
-l ^ilwnl r/n
"s.1'0^^'5-
tee^'05""
:u 2 Para-
Jn zignorowa
wał tę
^Ip^OSBZS MO^IUpiCfeZ 3fJź91
nx3iui9s 5qooJi o^^oznreg.ioz zai ired nu ^q{3oui azooi y
•Sfoisod '5fn5[5izQ Ś 'uonia l-redpo Ś azsap Sis ozp.reg Ś •^zJdsoapnp
IISSf 'ZSi<ZO^ZBZ O-i^^l 3iqOS 03 ';>^Z3JB1SOp 0 5§0(^ Ś
•o^Moa yoa
ZBJ 901.13 nu apzpaiMOj Ś 'uo^ici ^uqois8A Ś jnzaf Ś.i
•3iq3is BU 05[iX-i o^zoii zsisn^ •qo^apOMpa(
ifo^Jado po feisi^faads issf ani izpn^ qoioui z uapBz :fJ3t3a tqoi z 5p5g Ś
'^uonia op ^is ^uq33iiusn Ś •J3issopźll|
uia^Moipms Ś 'U3qo3 {J^dpo Ś uiAi o uiaiA '^(BJ. Śi-'
•tzpr>( Hoi^suBd oplOf
BU 0\ 0(ZSOj "dMO 5[9lSOUp3f B3(lp( 9ZJplAOd A 14 {IZpMkH
•uonia>
Ś {§om Sp5q Bf 01 aż 'oaizpaiAod ^qi(q3 UBd ppq3
•fcpOM
Ś 'uosn§Jaj ^zopBi^so Ś i(Som Xui3tzp5q '5is zstiAj<| '-i
•ofeuĄdpod aiuazszJisodara oSsiu op n§om OSIĄ Hwso^
'iuiXup9iA\s iui^foq Xuoz3oio isaf ^aws 6^u•lI(lo•I2 a) •U. •
:qBUUBH 3f ^^AUSZJd BZSAJ3IJ •aTO3Z3inn Ofptfi
•maz^JinAl
CT q3^3^feA^dpo qoi uis^izpiM uiXJOi5( M 'Basfana (01
o§3'( z ^5[A^oJoioui aiuazsuJkM 3izp5q 'iqoJZ fe^f •tó^
-IBISO '^uuin^> ojio^odsiuBz ^uBq§Bi(^3 apSiuiiroz vffĄ
•5[31SOUp3f IpĄBUI V\p SIUBlsAZJd 3UOZ30pBZ OZplH^
a/AO)vpv[ Xuas^q AZJI ais tefnpfeuz ni v Ś 'inMInA;
^5(msod Ś „3uupirex3iv" iois fe-mi 'o Ś '08 {Kzopo
U^ld IU3ZS3I5[ Z ifefA^ -U3q03 {J^dpO Ś 9AM(ZOai3IU<
•q^uui3H ^t&ouodoida-
UIBI UIIUBZ 'BAO?iXg i o§3issB-a npafpz BU ais Xiaftu|
„3uupuBX3iv" z foijods 9iqos XuifBp azooi B 'apfwp
•ogara op 5is ^
ouprui o5iA 'iure(bq luiAupaiMS ^uozooio isaf ;
^0§3{5[i<MZ3IU SOO UBd {^Zl
żis OBAvo-(U3uoz i uiaza^Sziis 55(putu ;>Xqpo 0(Aq^
'n§azJq po pso^sipo fai^Bi M &oiAvio3( wazrez, my
-Z3IUB330 3[9IM3IN •
:Buaqo3 op ^i
-KMMIS Ś faiusouz zr
•J^d z n^iois /(zJd i
PazJisopi^istBZJfgzo
KTO ogaMoiupiuoć
, *SmoiUBJ§XM-BUBdu
|2nf^w-•uot^ał
' "asfaz UIB} ^i
^2"3ltep3is -U9qo3Jc
^IUUOJ AV znf S3^9^. _
^OW 0§3UU3ps ^^
•Ul9UBduiE
' 3te30UI '^BI {BZ3I l
'ł^M ',pzSIpp( (m ,
[^nq B^zoJais ogaJop
P3 'niU9tUByedB op
OAiĄdpo JOMIO maiNJo
•"I I OtRlt -„„- •_
__,. • • ~t"" rilUl.
.PP^l3Updz3ZJd'UI;
'^is dfe?
•ffoapz Kq Jnzszs fa.
?PWpi fai 3^1 ^ • 3
.C[iuai -_ u^,Q ^^^
BdBZ feiu BU 3J015T 'q,
^ ?^z o^q ^
'^od - ^nzozs ^c
Ś Z tym nie będzie problemu.
Ś Po co ci semtex? Ś wtrącił Ferguson. Ś Nie muaj
przecież wysadzać w powietrze tej przeklętej łajby.
Ś Kto wie Ś mruknął Dillon. Ś Kto wie. Ś Zwrócił l
znowu do Cohena: Ś No to zastanówmy się teraz, jak
rozegramy.
Mijała szósta piętnaście i było już ciemno. Ferguson, Dillr i Hannah Bernstein
stali na małym prywatnym nabrze
sąsiadującym z przystanią jachtową i przyglądali się, j
Cohen z Mosze Levym sprawdzają sprzęt do nurkowani
Składały się nań dwie butle z tlenem, nadmuchiwana kamia.. ka, para nylonowych
płetw, podwodny reflektor i wodoodpor-na torba nurka.
Dillon był już w czarnym nylonowym kombinezonie płetwo-
nurka i w masce. Otworzył wodoodporną torbę i wyjął
browninga hi-power. Wyciągnął też z niej tłumik Cardwella, który od razu
nakręcił na lufę, oraz magazynek z dwudziestoma nabojami.
Ś Znowu ruszasz na wojnę Ś zauważyła Hannah.
Ś Fakt. Ś Wyjął z torby blok semtexu i dwa zapalniki
czasowe. Ś Trzyminutowe? Ś spytał Cohena.
Ś Tak Ś odparł major. Ś Dostarczyłem ci wszystko, o co
prosiłeś, ale moim zdaniem wariat z ciebie.
Ś Taką już mam opinię.
Ś Na pewno go rozpoznasz? Ś upewniła się Hannah.
Ś Jezu, dziewczyno, przecież widziałem te zdjęcia, które
przywiózł brygadier.
Ś Bez obawy, pani inspektor Ś uspokoił Hannah Fergu-
son, który do tej pory przyglądał się w milczeniu przygotowa-niom. Ś Dillon da
sobie radę.
Ś I znowu ocali wolny świat Ś dorzucił Dillon. Ś Czy to
nie zastanawiające, brygadierze, że musi to zawsze robić taki typek spod ciemnej
gwiazdy jak ja? Ś Spojrzał na Cohena,
który kończył załadunek wielkiego pontonu przycumowanego
do nabrzeża. Ś Pan ze mną, majorze? Ś zapytał, zsuwając
się do pontonu.
Levy odwiązał linę, którą ponton był przywiązany do
nabrzeża, i w tym momencie wskoczyła do niego Hannah.
rguson. Ś Nie musisz
eklętej łajby. :
K.to wie. Ś Zwrócił się
5wmy się teraz^ jak to
•mno. Ferguson, Dillon
i ^ . .. _
łźŚCo pani wyprawia, pani inspektor? Ś żachnął się
Ifctguson.
Ś Płynę z nimi, brygadierze, chociaż raz. Dosyć już mam
rot obserwatora.
Ś-" ' •- i-ŚŚi-
^.^^ n Uarmah dala_znakCohęnpwi.
Lmiuu iuf.^»iu^A ^-^ o-- --
MIOT odpalił dwa zaburtowe silniki i odbili od nabrzeża.
Wokół „Alexandrine" paliły się wszystkie boje świetlne.
Ł" 1- Ś1 -Ł1Ś1" i^Au od -statku dzieliło ich jeszcze
przęt do nurkowania.
idmuchiwana kamizel-
reflektor i wodoodpor-
kombinezonie płetwo-
InnrrLa^ torh^ 1iiri^nL
zynek z dwudziestoma
yażyła Hannah.
ntexu i dwa zapalniki
Z'ohena.
•yłem ci wszystko, o co
;bie.
wniła się Hannah.
ałem te zdjęcia, które
)okoił Hannah Fergu-
nilczeniu przygotowa-
;ucił Dillon. Ś Czy to
i to zawsze robić taki
Spojrzał na Cohena,
onu przycumowanego
Ś zapytał, zsuwając
był przywiązany do
do niego^ Hannah^
i sto jardów, i zatrzymali srę; rvwuii ^v^^ -^- -_
ie i sprawiał wrażenie, jakby stal w miejscu. Dillon
podniósł do oczu noktowizor i spojrzał w stronę portu.
Ś Coś nadpływa. Motorówka.
Po chwili łódź wypłynęła z mroku w plamę światła, która
otaczała „Alexandrine", i dobiła do trapu spuszczonego
z pokładu statku. Wyskoczyli z niej dwaj mężczyźni i zaczęli
się wspinać po schodkach.
Ś To oni, Byków i Rassi. Ś Cohen podał noktowizor
Dillonowi. Ś Sam zobacz.
Dillon miał tylko kilka sekund na przyjrzenie się mężczyz-nom, zanim ci dotarli
do pokładu. Skinął głową.
Ś Chyba oni. No to do roboty.
mizelkę.
Ś Nie mam przekonania do tego nurkowania Ś mruknęła
Hannah. Ś To musi być bardzo niebezpieczne.
Ś Nie ma w tym żadnego niebezpieczeństwa, byleby nie
zejść za głęboko Ś odparł Dillon. Ś Powietrze, którym
oddychamy, to mieszanina tlenu z azotem. ^
nurzam, tym więcej zużywam azotu, i tu zac
poty. Ale ja nie zamierzam bić rekordów. Podpłynę uu
„Alexandrine" na głębokości piętnastu, dwudziestu stóp.
Spokojna głowa. Ś Naciągnął na twarz maskę. Ś Nadal
mnie kochasz?
Ś Idź do diabła, Dillon! Ś fuknęła.
-n[oqo3[iB soSapi^f ^3[[3}nq 3[ois BU 'nmXp oSsMoso.iaided po a^sś8 azJiaiMOj
•^'uv^ M q3/(3fefeJ§ ^ZJBU^IRHT w"™
, _„^,„^^.^^^ i^/iiupn^p^u zazJd
q3AuBonzJ luap feuofso pod uiapB^od {B?[Xui3ZJd UOI[IQ
•JOZIM013[OU aiUlB^tpp fof
{BJq3pO I U9q03 {feU5[IUUI Ś ^,9tU ZAZO 'OAYOfpIMBJd I 0^ Ś
•nqo \i\azi^vz Ś
•uaqo3 płXdBz Ś iwo-iz os i Ś
•q30MQ ;i<3iuzBJis i\^ą vavi 'azog o Ś
•5lS B^uSAlpZM 'JOZIMOl
-3[ou zazjd o?[is/:zsA 01 BofefnAU3sqo 'uiaismag qBuuBH
•9ZJOUI M BZSAZJBMO^
oSafOMS UI9pB{S {feUlU I UiqBJB5[ {lOSndn ZJ^uAlBUI rasoen-?
-^u^rS - ^ - -
^ŚŚ '-------
'--^------"J
" - li:
________ ^saisaf arzpS 'p3uiqov -
-_^_.-. ^^(Ł- ^/tl {Oril^Up
d 3IMp3[BZ 3BU05(Od {XzfepZ UO[[IQ
l 7 J "S™"" ŚŚŚŚŚŚŚŁ ^ ' '
---l
zo^ -isapod ^u żis {I[OIUBJ§M
-^-n-^^^^ ^^uni->[t;4s n^sapoa 5[oqo
.TU ÓIS {^ZJnuX^ 'tIA^q3 ^5(II5[ 9IA\p3(BZ IAOUOI[IQ
BZ n^iBis po uoiuod oSaa^aizp nsuBis^p atu^uo^oj
•5pOM M ^is {pnzJ rqXi op fe^iOJAYazid i
ipO Ś BgOJp BfOUI 'UtBJ9iqXM 0§3IU Op ólS 3IUSB{^\ ŚŚ
fc Ś Allach nie byłby z tego rad Ś mruknął pod nosem
"H'uazył^ialej.
Ś ^ ^ ŚŚŚ'Ś•Ś•-
Ś'~ ŚŚŚ•i^ź»<-»AołMiii^ iT>lp_(;alQni-
netne. Między mmi slUł mały neseser. Rosjanina nie było
ttgdzie widać.
Dillon otworzył drzwi saloniku i wszedł do środka. Quinn
^ ^-
^•-' ^ŚŚŚ-'ŚŚŚŚŚ>- tŚŚl- .^l»>i^m,L ffTLlt^ rflZll
mu dwa razy w serce.
Quinn zerwał się z miejsca i odwrócił na pięcie, przewracając
gwoje krzesło.
Ś Spokojnie, Danny, spokojnie Ś powiedział Dillon.
Ś - ^ ^ i_ _ ^^s^.i Śiin^r-7tiiJiiLOuinrL
i Ś Och, znamy się od dawna... t^eny ź.o-sia.i^w vźv^^,r-„ ! czasów. Sean
Dillon, postać z twojego najgorszego sennego
koszmaru.
Śs Ś Dillon? Ś Quinn był blady jak papier. Ś Ty pieprzony
^ sukinsynu. Pracujesz teraz dla Brytów?
/ Ś Wydawało mi się, że ty też z nimi trzymasz, Danny. Zdecyduj się
wreszcie. No dobra, otwieraj tę walizeczkę.
0 Ś Idź do diabła.
Dillon poderwał rękę, nacisnął spust i kawałek prawego
ucha Ouinna przestał istnieć. Quinna odrzuciło na stół.
Chwycił się za uszkodzone ucho.
Ś Otwieraj, powiedziałem! Ś warknął Dillon.
^^ -ŚŚŚŚ: -"a- -rai^rnŁ widniał zatrzaskL iięseseru.
j Y^Ulllll tl&yOC^^JAAA* ^..p - ^ŚŚ_
i Wewnątrz znajdowały się dwa przedmioty przypominające i termosy. Dillon
wziął je i schował do torby nurka.
, Ś Co my tu mamy? Ś zapytał.
- _____ ^Ś Pluton 239. Trzysta gramów.
~ ~
t- ŚŚ*Ś-'- Ś'- ŚŚ^__-»_^.1_
T^i_» 1-^1 i_M o
ŚŚ l^ła Uliiuav L/^L-tł.^, »/-..-..-_, ^ _
Możemy pokazać fenianom, że nie żartujemy.
ŚŚ Z tym już koniec, Danny Ś odparł Dillon.
----------'----
Ś-i-Ś-^ -y^owtiz r^al
UVUJJAV ULfłW TT ŚŚŚŚ JŚŚ--
i pięciu twoich ludzi. Jesteś skończony, stary.
- Czy
Nagle za jego plecami otworzyły się drzwi. Wyk
błyskawiczny półobrót, opadając jednocześnie na jedno l
no. W progu stanął Byków. Dillon nacisnął dwukrotnie s
i Rosjanin padł jak rażony gromem. Quinn, wykorz;
zamieszanie, uskoczył za biurko, wydobył pistolet i wrz(
co sił w płucach strzelił.
Irlandczyk rzucił się szczupakiem przez otwarte
przekoziołkował, wyszedł z przewrotu na ugięte nisko
i ujrzał grupkę marynarzy wybiegających zza narożnika :
budówki. Kilku z nich było uzbrojonych i na jego w
otworzyli ogień.
Pognał na drugą stronę statku, zatrzymał się na chwilę ]
zejściu do maszynowni i wyciągnął z torby blok semti
Uaktywnił dwa trzyminutowe zapalniki czasowe, uchylił kła włazu zejściówki i
wrzucił tam uzbrojony ładunek. Potf
wbiegł po schodkach na górny pokład.
Cohen obserwował przebieg akcji przez noktowizor. Kiedy I rozpętała się
strzelanina, Hannah pociągnęła go za rękaw.
Ś Co tam się dzieje?
Ś Sean ma kłopoty. Ś Major opuścił noktowizor, schylił
się po uzi, odbezpieczył je i podał Hannah. Ś Mam nadzieję, że potrafisz
pociągnąć za spust, bo idziemy po niego.
Pierwszy ze ścigających Dillona marynarzy wystawił głów?
ponad krawędź górnego pokładu. Irlandczyk odwrócił się,
załatwił go dwoma strzałami, po czym przesadził reling na rufie i skoczył do
wody. Kiedy wynurzył się na powierzchnię, ujrzał pędzący na niego ponton z
Cohenem u steru. Hannah
zasypywała pokład statku seriami z uzi.
Ś Trzymaj! Ś wrzasnął Cohen, rzucając mu linę.
Zawrócili i odpłynęli na pełnym gazie w mrok. Jeszcze
przez chwilę ścigał ich wściekły grad wystrzeliwanych na oślep pocisków, a potem
wszystko ucichło. Cohen przechylił się
przez burtę pontonu.
Ś Masz to?
Ś Mam, mam. W torbie.
128
•ireq§i3nB3 {teu?iJnqpo Ś 5is 9p(Bq3d^ Ś
•vuvu3vys'^
UOHIQ t^Ud^z Ś ^spiróJj 'nis^oi oSazsmi op ^is zs^to
-fe^ZJj ŚŚ •p(ZSI]3p( ^U§fep^AV q^UUEH UI3SBZ3Ul^l B '?(3J03( BZ §IS ^JqBZ I
UOHIQ {feU5[TUUI Ś OJ3Ip3ZJd AlE^S XJ_ Ś
ŚŚŚŚ
^Ś Ś^'•Ś
Ś ŚŚ^ŚŚ ^-<Ł"J™_niti<vlrLQ ^DI07'^TaiS^l8a1'ŚŚŚŚŚŚ
żis {iiXq33ZJd uaqo,;
dSlSO BU q3^UBAM]3ZJ
3Z3ZS3f •3(OJUI M 9t
•5uii nui otefł
qEuuBH 'tusis n_ai3i
Ś-TŚtŚŚiŚiŚt i "•\vŚ "vŚ- ~ i . _
UIS^IZA^ ogai^p i oSsiu A\ UISI^ZJSIM S^^A^Z ^Bf 'zoo 0(^ Ś
•OfAOlOT.fA ^•pfATSld'eVi 5lS (BSldS UO
3^ 'o^ii •5(^f o->->[ Ś •qBuu^H ^t^ł^ds Ś ^uiau^as z oo y Ś
•UOUia UI3Sfe3(3ZJd 2
^u?[n.im Ś MOM.^dM qa^upBZ UIBI ^m aiu u^d y Ś
•PJB^ puB^oos 3fnpXo3p n_L '^zs^z 01 siuui spo 31^ Ś
•3ZJ3ip^g^iq 'BJOi^sdsuipBU BU fef^AOSUBAYB SBZO BqXq3 'iznz s^u B(BIUB{SO i
aiuoiuod A\ ppis BUO 'srom BU {^AOJSIS aaqo3
^P31'^ Ś ^OHłG 0^ {iMBJdod Ś 3ZJqop ziu fsidsi ISABN Ś
•uosn§J9j qBUireH
^!BA\q3od Ś Joi^adsui wed ''Kyasids lUBd ^is 3ZJqoQ Ś
•§5[diu§ ^ óis iiiqz uoniQ i q^uuBH 'uosn§J3j •o'S3av]Swd
3IUBA\Op^33pZ ^ll3IA\0{ZO feUIUI Z ^IZSSJ p0 •e\T3p Z pIZp3IS '0(00
_ •\srTn7cns L
auiDnds_3uzni _M_XuBAqn ^UBq§^UB3 •do}S ,^>aźll&-
'3IS {pOJMpO 5(^Z3pI
SMOJŚ (IM^BIS^M ^ZJBI
•oSaro od Xiu
'SfaizpBu uiBp^ Ś •qi
•MB5(5J BZ 0§ B^U
Apar^ •JOziA^oi3(ou z
~/\^.^tfH-^ &^C?»M+^^ v"-Ś,--Ś--
_ZNO q3^AVJ^q ^ J^SI folUZOd ^UIZpO§ 9IA\p 3IUpB{3[OQ
feJd śiiAvqo BU śis {^u;
l(OpiAY oSaf ^u i qoA
•ptU B5[IUZOJBU BZZ^
ipisnui 5is fep5q nJaisifi 3tAvou/(.s I o^ Ś •fe/„-,- i.--.-
""inCl Ś •IUMOU^ZSBm A\ OtII^MBU SOS Uli 3IUA3J Ś
•qBuu^H ^5u5(śfŚ iazog o Ś
•npfei n^uiU3D( a
aizpoA\ od 5is {soiuod ifzoidssja 3(nH •luaimojd qoXA023^f'
-^UIOd fep^?[SB5[ fe3fefeld9(SO B{SUS^ ^9UUpUCT3IV" 301130181
ui^ł A\ i nuoiuod op żis ;)IIOUIPJ§A\ iAvouoniQ {§ouiod wsspJQ
S3ZS3ZJM I 13{OłSld t
flUSXzJ05t;<A\ 'UUin(
. T i r l
cq oupaf BU arusaz.
I03(^ -IMZJp ŻIS
8
Na audiencji, która odbyła się nazajutrz, premier z zado-
woleniem powiedział:
Ś A więc Dillonowi znowu się udało. Ś Zwrócił się do
Cartera: Ś Wiem, że pan go nie lubi, ale musi pan przyznać, że chłopak ma
wyniki.
Ś Owszem, ta mała świnia całkiem nieźle sobie radzi Ś
mruknął Carter.
Ś Och, przestań, Simonie Ś skarcił go Rupert Lang. Ś
Właśnie wyniki się liczą. Protestanckie ruchy terrorystyczne otrzymały
ostateczny cios. Zespół Fergusona nie tylko zapo-biegł zagrożeniu zamachem
bombowym, ale również wyelimi-
nował jednego z najbardziej niebezpiecznych przywódców
protestanckich.
Ś A to ma zasadnicze znaczenie Ś podchwycił pre-
mier. Ś Prezydent Clinton udziela nam pełnego poparcia.
Bardzo mu zależy na tym, by doprowadzić do ostatecznego
i trwałego pokoju w Irlandii. Wspiera go w tym senator
Edward Kennedy, używając wszystkich swoich wpływów
w Kongresie. Kilku innych prominentnych Amerykanów
irlandzkiego pochodzenia, takich jak senator Patrick Keogh i były kongresman
Bruce Morrison, również stara się nakłonić IRA do podjęcia rozmów pokojowych.
Ś Uwierzę w możliwość realizacji tego planu, kiedy stanie się faktem Ś parsknął
Carter. Ś No bo jakże możemy
układać się z ludźmi, którzy od dwudziestu pięciu lat nękają nas zamachami
bombowymi?
133
Ś Przecież po rebelii Mau Mau w Kenii układaliśmy
z Kenyatą i zwróciliśmy im niepodległość Ś przypomniał
Ferguson. Ś To samo odnosi się do Cypru i arcybisk
Makariosa.
Ś Moim zdaniem Ferguson ma rację Ś wtrącił się Ru
Lang. Ś Musimy patrzeć w przyszłość z nadzieją.
Ś Święta racja Ś poparł go premier. Ś Panowie, jesf
ostatnią osobą, która patrzyłaby przychylnie na poczyni
IRA. Nie zapomnę zamachu bombowego w Brighton, pod
którego ponieśli śmierć prawie wszyscy członkowie gabini
Dwadzieścia pięć lat to stanowczo za długo. Pojawia
szansa na pokój i musimy tę szansę wykorzystać, trą
jednak przemówić do rozsądku protestanckim ekstremistom
Sytuacja jest bardzo delikatna. Pozwólcie, panowie, że ujm to następująco; nie
wolno nam teraz dopuścić do jakiego
niefortunnego incydentu, który by zniweczył szansę na pt
kój.
Ś Sądzę, że wszyscy się co do tego zgadzamy Ś zapewni
go Ferguson.
Ś Chcę panów powiadomić Ś dodał premier Ś że \V naj-
bliższym czasie wybieram się do Waszyngtonu na spotkanie
z prezydentem Clintonem. Zjawi się tam również premier
Irlandii, pan Reynolds. To informacja bardzo poufna i proszę panów o zachowanie
jej dla siebie.
Ś Oczywiście, panie premierze Ś odparł Carter i wszyscy
obecni pokiwali głowami.
Ś Jeszcze jedna sprawa. Słyszeli może panowie o Liamie
Bellu?
Ś Znam go Ś powiedział Rupert Lang. Ś Spotkałem się
z nim w Waszyngtonie, kiedy był jeszcze senatorem. Potem
wycofał się z polityki i został prezesem jakiejś firmy elektro-nicznej.
Ś Beli też jest Amerykaninem irlandzkiego pochodzenia.
Z wielkim zaangażowaniem zbierał fundusze dla IRA poprzez NORAID, Komitet Pomocy
Irlandii Pomocnej Ś wtrącił
Carter.
Ś Tak, ale szybko zrozumiał swój błąd. Jest teraz szczerze oddany idei
doprowadzenia do pokoju. Przylatuje w czwartek, by na zlecenie prezydenta
Clintona zorientować się w sytuacji.
pyęuzi jedną noc w Londynie, w swoim domu przy Yance
|&uare, a potem poleci do Belfastu. Będzie podróżował
llfiywatnym odrzutowcem. Najważniejsze, żeby do mediów nie | trafił żaden
przeciek o jego wizycie. Tak się składa, że l ifc czwartek wieczorem w
Dorchesler odbywa się zebranie | partii konserwatywnej. Drink o szóstej, znacie
panowie te | (potkania. Muszę się tam pokazać i postarałem się również O
zaproszenie dla pana Bella, więc będę mógł zamienić z nim ; parę stów prywatnie.
Ś Zwrócił się do Fergusona: Ś Chciał-bym pana prosić o otoczenie go opieką.
Ś Oczywiście, panie premierze.
lohn Major wstał.
Ś Nastały ciężkie czasy, panowie, niebezpieczne czasy Ś
powiedział i uśmiechnął się. Ś Ale jakoś przez nie prze-
brniemy. Musimy.
Rupert Lang i Jurij Below jedli podlewany obficie piwem
lunch w pubie naprzeciwko Kensington Gardens.
Ś Jaki cywilizowany ten Londyn Ś zauważył Below. Ś
Wy, Anglicy, jesteście jedyni w swoim rodzaju. Francuzi
mawiają, że nie potraficie gotować, a przecież żarcie w waszych
pubach jest wyborne.
Ś Francuzi wciąż nie mogą nam darować Waterloo Ś
mruknął Lang.
Below skończył posiłek i rozparł się wygodnie na kanapce.
Ś Ferguson z Dillonem to niezwykła kombinacja Ś po-
wiedział.
Ś Nie musisz mi tego mówić. Ta Bernstein to też niezły
pistolet.
Below pokiwał głową.
Ś Więc jak teraz wygląda nasza sytuacja? Synowie Ulsteru
w rozsypce, Daniel Quinn wyeliminowany, plutonowe za-
grożenie zażegnane...
Ś A Francis Callaghan śpiewa jak z nut. Ś Lang uśmiech-
nął się. Ś I co z tego dla nas wynika?
Ś Perspektywa pokoju w Irlandii, lecz to nam nie w smak.
Ś Chcesz powiedzieć, że ty i twoi ludzie wolelibyście
kolejną Boaiię? Wojnę domową?
135
Ś Już ci kiedyś mówiłem, Rupercie, że z chaosu •
się porządek.
Ś Marzy ci się Irlandia oparta na jedynie słi
marksistowskich zasadach, prawda?
Ś Coś w tym rodzaju. Najważniejszym czynnikiem w(
równaniu będzie reakcja protestantów na propozycje
kojowe.
Ś Moim zdaniem istnieje spora szansa na to, że zareag
wzmożeniem akcji terrorystycznych Ś powiedział Lang.
Ś I o to właśnie chodzi Ś podchwycił Below. Ś O :
wekowanie nie tyle IRA, co katolików.
Ś Owszem, jest w tym pewna logika. Więc co żarnie)
Ś Może powinniśmy ich wyręczyć? 30 Stycznia
prowadzało już zamachy na członków IRA.
Ś I na protestantów również.
Ś To nieistotne. Liczą się konsekwencje. Na przykład
Amerykanin irlandzkiego pochodzenia, Liam Beli, kti
przylatuje tu z polecenia Clintona. Gdyby tak podczas poby w Londynie
przytrafiło mu się coś nieprzyjemnego...
Ś ...byłoby się za co rewanżować Ś dokończył Lang.
Ś Właśnie. Nie sądzę, żeby amerykańska opinia publiczna!
przyjęła taki incydent z zachwytem.
Ś Do czego zmierzasz?
Ś Najpierw powiedz mi, co porabia teraz Grace.
Ś Gra w „Prywatnych życiach" Nóela Cowarda w King's
Head. To taki mały teatrzyk.
Ś O której wychodzi na scenę?
Ś O ósmej piętnaście. Byłem tam wczoraj.
Ś Wspaniale. Porozmawiaj z nią i z Tomem. Załatw im
zaproszenia na tę czwartkową imprezę w Dorchester. Zoba-
czymy, co się da zrobić.
Kiedy w czwartek, tuż po lunchu, Dillon wpadł do biura
Fergusona w gmachu Ministerstwa Obrony, dowiedział się, że brygadier jest
zajęty, ale w sekretariacie przywitała go Hannah. Dillon był w skórzanej kurtce
lotniczej, granatowym swetrze i w dżinsach.
Ś Czego brygadier chce ode mnie? Ś spytał. Ś W wiado-
136
I.Bości, którą zostawiłaś mi na automatycznej sekretarce,
| aznaczyłaś, że to pilne.
; Ś Bo pilne. Zaraz cię przyjmie.
Dillon zapalił papierosa i zerknął na rozcięcie w brązowej tpódnicy Hannah,
które rozchyliło się, kiedy dziewczyna
nadała za biurkiem.
Ś Bardzo mi się podoba fason twojej spódniczki Ś powie-
dział. Ś Przynajmniej można popatrzeć na twoje rajcowne
nóżki.
Ś Więcej na pewno nie zobaczysz Ś odcięła się Hannah.
^\ W^V-c^r ^w y-
Ś Ś _^_ _______
_- A co z 30 Stycznia? ------
Hannah pokręciła głową.
Ś Wygląda na to, że wie na ten temat tyle samo co my,
czyli nic.
Ś Wierzycie mu?
Ś Nasz zespół dochodzeniowy zastosował bardzo nowo-
- _„„„_
ti><^_ -,_ _użvciem _
wykrywacza kłamstw i wyniki nie
WŁfW^i-M , . -Ś^ -^
Ś Czyli jeszcze jedna ślepa uliczka. Ś uniun yuua^^.. Ś
okna. Ś Dziwna sprawa.
Ś Może to jakaś grupa terrorystyczna działająca w głębo-
kiej konspiracji, w systemie komórkowym?
Ś Dobry, stary marksistowski system.
Hannah ściągnęła brwi.
Ś Interesujące spostrzeżenie. Kto wie, czy nie trafiłeś
w sedno.
Odezwał się brzęczy k. Hannah wstała i wprowadziła Dillona
do gabinetu Fergusona. Zastali brygadiera siedzącego za
łwiirkietn,
"------'--
--Ś^^^-.mn/. ___ _r)fYw\e-
i, JaKoy LU uuiuii n.^Ś --.--
__Ś Stokrotnie przepraszam Ś odparł Dillon, wcielając się
z powrotem w rolę Irlandczyka. Ś Dziesięć mil wędrowałem
"~""~""~""~~----------------------^__\31
z Castledown Bridge na bosaka, z butami przewieszę
przez szyję, żeby oszczędzić zelówki, ale to zaszczyt s
takiemu wybitnemu Anglikowi jak wasza wielmoża
W czym mogę być pomocny?
Ś Czasami robisz na mnie wrażenie kompletnego
główka, Dillon, ale teraz mniejsza z tym. Widzę, że zn'
ubrałeś się po swojemu. Trzeba coś z tym zrobić. Porzą
garnitur, biała koszula, krawat i o szóstej chcę cię widzieć sali balowej w
Dorchester.
Ś Czy dowiemy się, po co? Ś spytała Hannah.
Ś Oczywiście. Jak napisano na zaproszeniu, jest to
który ma zasilić kasę Partii Konserwatywnej. Będzie tam ;
premier. Zjawi się również pewien niespodziewany gość...
Ś Kto taki?
Brygadier opowiedział im o Liamie Bellu i dodał:
Ś Człowiek ten będzie po prostu jedną z wielu twarzy
w tłumie. Bardzo mało prawdopodobne, żeby ktoś go rozpo-
znał. Ś Podał im fotografię. Ś Oto on. Przybędzie tam
o szóstej piętnaście. Powitam go przy wejściu na salę i za-prowadzę do
prywatnego pokoju, gdzie ma odbyć rozmowę '
w cztery oczy z premierem. Ma dom w Vance Square i po
balu prawdopodobnie tam wróci. Jutro o siódmej rano
odlatuje w dalszą podróż prywatnym odrzutowcem z Gatwick, więc na miasto raczej
nie wyjdzie.
Ś A jakie jest nasze zadanie?
Ś Mieć go na oku, to wszystko.
Ś Dobrze Ś odparła Hannah. Ś W takim razie do
zobaczenia na balu.
Wyszli z Dillonem z gabinetu, a Ferguson otworzył karto-
nową teczkę i zaczął wertować jakieś papiery.
Dillon przybył do Dorchester od strony Park Lane za
dziesięć szósta. Utorował sobie drogę przez spory tłum
kłębiący się przed wejściem i zdjął granatowy trencz, spod którego wyłonił się
elegancki, szary flanelowy garnitur od Yvesa St Laurenta, błękitna jedwabna
koszula i granatowy
krawat. Dostrzegł Hannah Bemstein stojącą obok umun-
durowanych strażników. Pomachała mu ręką.
•BdoJng n{3ioq z ^sJosaJOJd uai i SuiuMOJg omt) -nĄ*
•qBuui3H i3^iAds Ś (,oi3( ON -tw^
^ssf o-i oi-?[ 'zssi^ Ś -tmzpsiMod Ś jnzaf Ś'; s
_______ •o§3,^un3 CTUOJ, ŚŚ's""
•fe?(ŚJ nm i
•unuin ?(oqo totefois ui;
<AO^BUBJ§ i qnzso?( Buq
: |»0 JniIUJBS ^MO(9UB|J ^
BZ 3UBq 5[JBJ AtI^OJl^ p
l t. l .J
snrezssiurez sai^Bf O^ISAYOL
•^^u-siJ^A Ś zsio^odsn siu Sis iissf '^udo3( ip ZWBZ
•J
auJSzsoii o~s[\^ zsvhd AI •ms^iuuiodBZ 'apsu&Azoo -
Ś Ś Ś
^ŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ ŚŚ TŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ -"•»l-»OTAyH_ rt/^Ś "
•XJ9idEd s
BUt3( {XZJOAVIO UOSn§J3^
P 3IZBJ UII5(B-l ^ -^ •
[ ŚŚŚŚŚŚ (JV-' ^IŁ^ -OO^l^Ł-w- -ŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ__ _^_^_ _
^ ____
-qBuuBH B^izpaiMod Ś •e\id ip5q aro ora tp.
•n3[JBq op pso§ uin{i zsz-id 5is i(5uq3dazJd q^uuBy z W
•inuim sps^u^id vi ni OO-IA i 5q30Ji fn-ooBdsod^
3iqos ZSA 'nzoo z im zpfsz Ś 'uosn§J3j ^U3(Jnq -<•
^uzom STO 3izp§iu 3iq3p 'uontQ 'fe3(soq 3SO{iai l
'"offiG
(JBdpO Ś „13A\^S B(Z" :03lZp3lMOd WiHS&KŁ UBd {BOI
•^ired ^zpaz-idod ^ABIS B^siny
5(rUp3l \VU.OUUn.l1\ oij^ ~~ 11:1^1 -:-
uinnso'5( Auq^Mp3f 'AUJ^ZO IUSI^OJZA ti(zJ3nnz nraM
-CTJ^ z §u^q Ś 'JOi^adsui mvd '3Buzod feiuBd nn
•fauaoof
3i33uiqp§ M nuBis zJ^iSJ^sspod '§u^q u3dn"a uwlo»'
UBSS i upisuJag q^uu^H JOi^adsui Ś -.ifo^uazaid^
J3ip^Ś^iq •5(opi^ q3i EU {^izpsiMod Ś apsaisaf'
•ui3i3ireq uiauadn)!
-EIABUIZOJ ^uosngJSj ii^iods feAoiBq &IBS BU no^"
•luipŚŚ
••feAOt§ {feUI^S BUZAZOZ^UI I SpBUL<lI§3l fefo/AS {CZN|01
•Auoiqo OAYisJsisiuip^ "buui aż isaf u^d U3J, Ś 'SZ99
ŚŚŚ-^ a9-
<'^>-<-7.'ATir7noSsAitŚ^
U^J ^13 C»łt^^'o.iŁŁ^ y^„-^_^
'IUIBZS op 08 pppo sXq^pr) 'uiioui z o3 izssu
-sio^z.id fsiu op óis ^p9i'5( 'B^izpaiAod Ś zozsB(d l
"VIVQ Z UI33MOinZJpO V
fauipois o OJinf •
i aJ^nbg aouBĄ M uio
OtOZOJ 3AqpO BUI 3IZp§
i SIBS BU npsf3A\ ^ZJC
aizp5qXzJj •uo 010
KU 08 soi?( Xq3z '9uqo
[AI npiM z feupsf ms
" :^BpOp I n\\9Q 9IU
'"OSOg ^UBA\9IZpodS3IU
turei aizpag •f9UAv^BA\
; Ol isaf 'niuazsoJdBz i
k •qBUUBH Epi^ds
^
" izpiAt Sp Ó3q3 faisozs
aoj •oiqoJz uiAi z sc
E aż 'Szpicy •iuXi z 1
083Ul3[dUI05[ 3IU9ZBJ
toUIpIM BZSEA\ }[Ef
lAzOZSBZ 01 3p 'I5[A
izsaiMSZJd iuiBinq z
-pat z i(bXzodsAp fouzo^M fazs^u op B^MOS^^I vumz^ Ś
(,UI3łJOdSUBJl Z 03 'd^SXM UIBUI 'UIOJ, '^IS (Bldn{8XM 31^ ŚŚ
•AJJn^ ^iXds Ś ^iredurezs zsaoq3 ani ouAad ^ Ś
•BJ9UJ3d
qXzafes i n:?[.req XzJd uLCur^ uiauio^ z ^{BIS SuiUMOJg aoBJO
•^3(UUp 3Z3ZS3f 3iqOS JISZJIS SBU Z OUpSf
CTJ31 y '^upn?(s^d maisaf ns^zo op ns^zo po 05[{XJ^ Ś
•5[oq A\ Ó5[fos nui vysp i
q^uu^H B{Su?(Jnq Ś nuXsui?[ns Aupn?[SBd 'XA\IISO{Z XJL Ś
•••D[ZOU 3Uq^J§Z OfefBUI ;)IA\1B{BZ BUZOUI STU 01 ZO§3Z3 ŚŚ
•UI9pSp3M p3ZJd Zni 'q3XUBA\Of9IIA
•Azidn Mopz^fod qp iaXA\o§ui5[JBd nosrsiui BU iois '^BJ, Ś
•qBuu^H UOIIIQ (Bi^ds Ś ^UISZOA UIIOAS s^{Bqo3MzJd Ś
•pso3 um.d zszjdod uiatpg z śis niBppo i {Bpop Ś fe^J
t pod apzpfeg Ś •qBUire]-[ i IA\OUO(IIQ feAO{g {teui5[S Ś •oSaiu
Op tUBd ^ZpEA\OJdB7 ŚŚ •^Z3p^IAVSO ŚŚ B5(3Z3 J3IUI9JJ ŚŚ
:{izpazJdn
•M J3ipB§XJq iiBupaf 'oaizpsiModpo soo B(Bioq3 H^UU^H
•ZBJ31 ^f '3(B1 ZB
|(p3m 3(B 'if3i(od M 93fezn{s Xi9iqo?( ma^iMizpod SZSM^Z Ś 1
•,iis {feuqo9iuisn uag t -uosngJSj ifaBtuszsJd
|(z3uo3(op Ś uiaisiuag H^UUBH Joi^sdsui MXi?[9ł3p ot y Ś
| •śpBdui^s oSaiu op {nzood TOSfonu z uouia i ^5[ŚJ
•hĆtp^M [pg IUBI"[ Ś '05[SIA^ZEU 3I5[ZpUBpI 3U3(ŚIj Ś
nzpaiMod Ś npuosJad oSafoui 5[3uo(zo 'UOI(IQ UB3§ OJ, Ś
•IMOUO(
I o§ {BZB3(9ZJd uai B 'zozs^d iMOJ9ipB§XJq {^ppo ipg
•qoBisn BU uiaqo3iuisn ui^uozsnui
urn z /izm/Ai fsisisśiui o óuzKzozśui o§9SO{MOMis o§ap[osXM pg euiBiq arosB{A\
{BIIM uosn§J9j 'i^JBiop unei ^psr^
•spsMM n5[unJ9i?[ A B{XzsnJ i B^zopBiAso
ifaraizpi -apsBuiżid BISOZS znf 'ZSIUSIIUBZ aiu '311^ Ś
" '05(^0(5 felU Z OIU3IUIBZ &ZSn]/^ •3XzO{Od ^BpSOd Ą
Ap3I5[ 'UI3{BIA\BUIZOJ fetU Z 3Z '? m9(IMOI^
z chłopców Jurija za kółkiem. Wie, jak wyglądamy.
jedzie, gdy tylko stąd wyjdziemy.
Ś W porządku.
Nagle ktoś wsunął Grace rękę pod ramię i musnął wargami
losy. Był to Rupert Lang.
Ś Wyglądasz wspaniale Ś powiedział.
'^i-Ś Rupert, kochanie! Ś zawołała Grace i pocałowała go
^rusta.
Ś Przestań, bo Tom zrobi się zazdrosny Ś powiedział. Ś
^ ^ ~~ ~~ ^ ^ -" " Ś' ^ŚŚ-^Ś ^-^.•^iii.^i-ł-tiLrro dr-Lhncyneso^
R^r»Ś **, o'" Ś -Ś- ^
Ś Oczywiście. Widziałam mnóstwo jego fotografii.
Z tłumu wyłonił się wytworny, czarujący Jurij Below
X kieliszkiem szampana w dłoni.
Ś Pułkowniku, miło mi pana widzieć Ś pozdrowił
(O Lang.
Ś Witam. Ś Below pocałował Grace w rękę. Ś Panno
Browning, wygląda pani jak zawsze czarująco. Myślami już
pny dzisiejszym występie?
Ś Oczywiście.
Ś Ferguson przyprowadził tu dzisiaj Seana Dillona i tę
Bernstein Ś_ powiedział cicho Rupert. Ś Kobieta w twoim
-^'-•^^ -iŚ- n^^^.tai
IJPJC) X UlU. A-ł-W tł ^*-*»ŚŚ »ŚŚ-,_
Grace w policzek. Ś Zobaczymy się później.
Ś Po występie u mnie Ś odparła.
Rupert Lang i Below rozeszli się w przeciwne strony.
Ś Zaraz wracam Ś rzucił do Hannah Dillon, który
obserwował całą tę scenkę, i zaczął się przepychać przez tłum
gości.
Ś Panno Browning... Ś Obdarzył aktorkę swym naj-
promienniejszym uśmiechem i powiedział: Ś Pewnie mnie
pani nie pamięta.
Ś Oczywiście, że pamiętam Ś odparła. Ś Hotel Europa
w Belfaście. Był pan na moim spektaklu i bardzo dobrze się
o nim wyrażał.
Ś Była pani wspaniała.
Ś Zna pan profesora Curry'ego?
•^MOS^Bl SldB{Z
'^ '3i?isAv OTOJ Szsnui v '3TBU.2 9iqos o afep fedoJng B fe^Aiamy AzpSnu
nsBzo BOIUZO^ •3Xz3BqXM ired znf im isnui ZBJOI
^ a(B 'UKpSfapOd UL<UAYXl3[IUlSU05[ UlXureS IUD{B1 Z ^IS Ureyods
apSBJpg i aiuiiqnQ M aż 'SfaizpBU uiBp^ •oouiod fe^pzsM nu
„^ (BMOJ8JOBZ J3IUI3JJ '9\VmvdS/A HlSOJd Od '8IU13IMS OfZSOj Ś
^ •o§9iu op JaipB§XJq pizpaiMod „ Ś ns^ni
r3p[sued od opsod 03(isXzsM aż 'SfoizpBU urepv Ś
„ TUOSn8J3j 3IAVJSXZJBA01 M
' ^9 ^^ ^Is fiA^fz siusazooupaf (Biuaro i JaAoJ op IIZSA^
•^3l5J BZ BZSAZJBMO} 0§9f
•OAS B^u3fci3od i q^uu^H B{śu:)puui Ś QO[tiQ 'zpoq3 Ś
•uinp zazJd ^^JOI^B {izpBAOJdod i
wzpaiAod Ś 3on^JqoQ "nsBzo apiM vui ani aoBJr) Ś 'Aun^
te pMzapo Ś TIZS znf Xui3izp3q szy^i km i eq^q3 Ś
•{BZJfaqo aro faf UL(q^p§ '3iqos
ia(q{^MOJBp 31^ •3i(nizs ^ BU o^JqXM ais UIBJBISOJ Ś
'^ /A gUIUMOJg 90BJO {BA\0{B30d I ŚIS (feuq33IUISn UO[[IQ
i. ' 'Bps(XM op znf óis BMqz pp^MzJd ZSBU ap
'uiBZpBi[zs3Zid aż 'urezsBJdaz.iJ Ś
•uiaistuag qsuuBH cani BZ fcofefois fXzoeqoz '^is ^ZSMROJM i •nroaiuiBJ od o§
fBds^od soi-y[ apuainoui UL<I Y\\
•lUaMO^S OBMOJSdO
}od (ao^ Ś 'uoniQ {^izpaiAod Ś B^nizs ^^uo3[SOQ Ś
1 "P^H S<^U^X M t.1!3^?^2 qo^uiBAL<J(i" ^\ Ś
^,Z^J31 VJi3 IWd UL<Z3 ^\ -3I3Xz
D BC itS afelSOZ UI3J013[B 3Z ';)3IZp3IMOd BUZOp^ '31^ Ś
; ^9i3AfBz azsdai siqos uBd \vs\w^ •maiiunzoy Ś
•ui3{Az3u03(S 1x1X1 z znf ouMBp 'q30 Ś
•ure^BzsĄs siu
fca nucd o aiy '3{nizs qoXuoiqnp q9ioui z Biipaf OJ^ Ś
IKUom z IUBJ" M Bpumis8uXq IUSJBJO •(BUOII^^[ q3^5[S3p
iBpAodSisAw SBZO si5(Bf zazJd uraioj -nuiai OUMBQ Ś
" óGSV^[ A "^d P^oipnis Ś
^ 'uoniQ UTOS 'noniQ Ś
i '"^3[SIAZBU OSsfOMS U^d UI^U (IMBlXM aiU 3IV -
•feAO{g nui3.Aun3 {feup[s UOHIQ Ś •aiuiBJni^^[ -
Curry'emu głową.
ojego nazwiska...
ikiś czas występów^
•anda w „Pani z n
h sztuk. Ale o psasaf
;L_
żyłem. ''
e lepsze zajęcie? i
iktorem zostaje się w^
.<
King's Head. ^
dał Dillon. Ś Nóel pdj
)ał go po ramieniu..;;
nim Hannah Bemstr"
a, ale nasz przyjaciel zb
ił Grace Browning w;.
sztukę. Nie darowałb
•J
/ już szli Ś odezwali
i. Dobranoc Ś powiódł
-iannah i pociągnęła W
ześnie zjawił się tam A
aszło po pańskiej myśli -
aniale. Premier zaofero^
że w Dublinie i Bclfaś
iktywnym podejściem, d
. Różnica czasu miedz
lać, a muszę J-anoJvstaĆ<|"
>, nie! Ś żachnął się Ferguson. Ś Przed
mój daimler. Szofer odwiezie pana do domu.
tt, jeśli się nie mylę? W Islington?
n tam bardzo ładny, stary dom po drugiej
riZa. Przedtem należał do ministra.
j ruszył do drzwi, brygadier zwrócił się cicho do
ładnych:
_ iza nim, tak dla pewności.
jfft, są Ś odparła Hannah.
•dogonił Bella w drzwiach wejściowych i przywołał
ling zobaczyła ich z tylnego siedzenia czarnej
._ ^wionej przez Belowa.
. • powiedziała. Ś Jedziemy. Chcę być na miejscu
ca ruszyła i wmieszała się w rzekę pojazdów suną-
i Park Lane.
•er
- i Hannah, nie czekając aż Liam Beli wsiądzie do
, skierowali się do rovera combi. Hannah usiadła za
ca, Dillon usadowił się obok niej i ruszyli.
Twórz moją torbę Ś powiedziała Grace do Curry'ego.
y zrobi), co mu kazano. Grace zrzuciła z nóg pantofle
olrim obcasie, wyjęła z torby parę obszernych muś-
~\ szarawarów, włożyła je i upchała pod nie dół
-Ś^-ŚlŚŚŚŚXT„„^__;„ „,t„^,l„
Ś/ - -Ś i
łydki. Potem długim szalem owinęła sobie głowę na
muzułmańskich kobiet. Na koniec z plastikowej re-
wld od Harrodsa wyjęła berettę, sprawdziła ją i schowała
,ebki, której pasek przerzuciła sobie przez ramię.
: Gotowe. Nie mówiłam ci o tym. Tom, ale zmieniłam
, Dzisiaj po południu pojechałam obejrzeć sobie okolice
X Square. Beli mieszka na starej plebanii i najłatwiej
się tam dostać przechodząc przez cmentarz św. Marii.
się, że tę właśnie drogę wybierze, podrzuć mnie tam
i zmywaj się.
Ś Chwileczkę... Ś zaprotestował Curry.
Ś To tylko ćwierć mili od King's Head. Pójdę pio
Nie ma problemu.
Ś Mogę zaczekać. '
Ś Wykluczone Ś fuknęła. Ś Zobaczymy się w teati
Taksówka skręciła w Vance Square i Grace zap
w szybę oddzielającą ich od kierowcy. Taksówkarz zject
krawężnika. Grace uśmiechnęła się do Curry'ego i wysi
po czym przebiegła przez jezdnię i zniknęła za bramą c
tarza. Taksówka ruszyła dalej.
Cmentarz był rojowiskiem gotyckich monumentów, ozdot
nych nagrobków i wielkich krzyży, a tu i ówdzie scenen
urozmaicał marmurowy anioł. Jedna alejka prowadziła (f
starej plebanii z latarnią nad drzwiami wejściowymi, drug biegła w przeciwną
stronę. Między bramą cmentarza i budyi kiem zalegał mrok. Grace doszła szybkim
krokiem do poło»
alejki i wybrała sobie stanowisko przy brązowej furcie czyjeg( mauzoleum.
Kiedy Liam Beli wysiadał z daimlera przed cmentarne
bramą, lunął ulewny deszcz.
Ś Dziękuję Ś powiedział do szofera i odwrócił się.
Daimler odjechał, a na placyk przed cmentarzem wtoczył j
się powoli wóz Hannah Bemstein.
Ś Poszedł Ś oświadczyła Hannah, pokazując Bella znika-
jącego na cmentarzu. Ś Możemy wracać.
Nacisnęła pedał gazu, ale Dillon chwycił ją za ramię.
Ś Zaczekaj, chyba widziałem, jak ktoś wchodził tam tuż
przed nim.
Ś Jesteś pewien? Ś Przyhamowała.
Ś Tak, oczywiście.
Wyskoczył z wozu i z gotowym do strzału waltherem
w dłoni pobiegł ku cmentarnej bramie.
cmentarz św. Marii.
;, podrzuć mnie ta
/ał Curry.
ig's Head. Pójdę pil
Zobaczymy się w teai
Square i Grace za]
/cy. Taksówkarz zjo
ę do Curry'ego i w^,
i zniknęła za bramą L
;kich monumentów, r
sy, a tu i ówdzie s<
dna alejka prowadź
wiami wejściowymi, i
bramą cmentarza i b
sybkim krokiem do p
-zy brązowej furcie czy
laimlera przed cmenta
:ofera i odwrócił się.
przed cmentarzem wt<x
iah, pokazując Bella zni
wracać.
chwycił ją za ramię.
ak ktoś wchodził, tam
stawił kołnierz płaszcza i szedł szybko w pa-
Ś rzęsiściej deszczu. Kiedy był już pośrodku
dostrzegł w mroku jakiś ruch. Przystanął, i wtedy
biła się Grace Browning. W tym samym momencie
(Wpadł na cmentarz Dillon. Zauważył w półmroku
tld Grace i wrzasnął co sił w płucach:
Beli, na ziemię!
lizał się zaskoczony, zobaczył za sobą Dillona,
- - - - -•- ^
- Ś-:Ś/^_^Q ^act^i- J^tAra_7,astaniła_
WrWTWWy ^.ź-»-ŚŚŚ__ŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ
^
\, Trafiony w serce Beli zatoczył się na nagrobek
Minim na chwilę, obejmując oburącz zimny kamień.
i opadł na jedno kolano i strzelił, jednak zjawa
h się już w cieniach zalegających pod ścianami
om. Opróżnił cały magazynek w czarny prostokąt
j furty, ale nie przyszło mu do głowy, że Grace może
xi tę kanonadę leżąc plackiem na ziemi. Wyrwał
-gazynek i sięgnął do kieszeni po następny. Kiedy
• • '-i r-,Ś^.^^,^^r-ru]ir^ ^ rnri-A-u i złożyła
Wl, Uz.ymciJąy ^>o>.^.^.. .. ...,Ś^Ś^ ^
zo to było nierozsądne, panie Dillon. Ś Mówiła
ku z akcentem do złudzenia przypominającym
J. Ś A pan nieczęsto popełnia błędy.
i klęczał zmartwiały, czekając na pocisk, ale kobieta
Ś ŚJŚŚŚ^-'Ś Ś
ŚŚŚŚŚŚ^-.-^^r.Łpm c-ahllm-OTlth/nfiła
r */"•" *Y~T •• oŚ--- i .. Ś
•roku. Dillon przeładował walthera i strzelił za nią dwa
Ścieżką nadbiegała już Hannah z pistoletem w ręku.
Ś Ś Ś Ś Ś Ś>a-
Ś1Ś ŚŚŚ1^;_
^•rJll^ft31U<Łr._rLQ_
B^lla
CAJUOJ W^ miii .»,,».,-ŚŚ
aal ścieżką w ciemności.
r.
'^
~wc Browning była już po drugiej stronie budynku
"^ ^ ŚŚ-'-'- -1Ś ^1-
^1, ii-o^e.i^ła Br»-zpia^ała_ Jiie tutai
do strzału walthe
UUJ Ł ^/*Ł.w^»-w^»ŚŚ - - -
starsza część cmentarza. Gdy skręcała za węgieł kościoła, ayly się boczne drzwi
i na tle wylewającego się na
|tez światła stanął starzec w sutannie. Grace przebiegła
niego z opuszczoną głową, dopadła furtki w murze,
Ś'Ś'ŚŚŚ'--J-"" .rr^^łin r>»v»ofitqr7a nlif7lca
ŚŚ/"•.IT- lŚŚŚŚŚŚŚ,. ^ _
y dobiegła do jej wylotu, zatrzymała się, zerwała zawój
»»-Aźol Śmierci 145
•zsBiBMZod aro 01 BU aiqos Xp§iu 'uiaiM sil o y
Ś '^un3 ^apBiMso Ś zsiuzods żis aż 'znf m^ais^i^ Ś
•9IUSOpBJ B^łOMBZ Ś jfBini SSlSSf Ś
•n3(JBq apB3( mXuuoJłsn AV p^azo Aioi^ 'uLCun^ ^zJd OJaidop
^IS ^BUL<ZJtBZ I 9IU BU B^Z^MZ atU SIB 'tiap^pIM BIU3IMOJpZOd I
^q33iuisn tf ĄBII^ •imzpni /(zp^iui ^is B^usiaazJJ 'n^Bi
-3[3dS M 39BJr) fBIZpn IUIBJ31II IUII3I(3IM ^Oifnum^Sl ZSljV {BISIM
azJnui BM •:}pump Ajods żis fBusp 'nu^puo^ MOJIBSI q3XfBui q3i(zsf3iuJBindodfBU
z ogaupaf 'peaH s,§ur){ BpsfaM OQ 'isaJis Jaddn M znfB^o^s SuniMOJg asBJO
fsrozod inuiui a^isaiza
•i3[zoi[n
nio[XM op {BuSod i azJnui A piuiy (pBdop TaiBp f§9iqod
•arozorooJapi feru z żis ^fn^Biuo^s aż 'aMAOd
33pfo fgf qo3iN 'upisiuag Joi^adsui OJ^ 'śi3iqo?( fep0{ui oapfo viv\ aizpfeuz Ś
'UO[I?G łp112-10? Ś soh^ fsiiuBi ^ Ś
•XIŻIUSBZJISA {^g '03ZJB1S (ISniZJ3[AlA Ś •••3ZOg O Ś
•C[I3g BUIBI^ 'B5(3IMO{Z3 OUORZJISBZ BZJB1U3UD 3IU3J31 B^ Ś
i,o}vis 5is 03 "aiupods aueiu
'pABq 3iSBynq i 'Bqv 'si^ofS BU COA\BZ B{Bip^ •B?(UBuifnznui
•źqXq;5 'Bi9iqo3( SB5[Bf Xpśi B{S3iqazJd fe[iA\q3 pazJJ Ś
^ ^SOSO-^ 33plb (BIZpI^ Ś Ł
•SBUIOq^ 39pf0 Ś
(,oi3( ued v Ś 'A^of§
p nią o{zsXzjd azsAuaid 01 oq 'UOHIQ {pnzJ Ś Bfoi[OJ Ś
•Buonia op
3ZJnqo z {BU5[AzJ5[ Ś i^BiMBJdKM T3t[3t] n ^is ni 03 Ś
•33ZJB1S SI3(Bf fIM5[l ngOJd A\ B
S 0{5uĄd BZJl^UM Z 'UI3JOM10 ^BIS [BpBU B^OpS05[ I/AZJp
| 'BZJB1U3IUO .pS^ZO f3M03[łXqBZ Op {JBIOp UO[[IQ Apr)
~p(iupoq3 ui3i3(OJ5( uiAuzsaidsaro B{XZSIU i lasJig H^H M )|s 'S^AouiB[5(3J
oSaro op BjpnzJ^ 'panus BU ^rouiafod
,tlUJB}BI BUZOIin pO j •BSpOJJBH p0 33MOUIBt?[9J f9M05[H
l A af Bpuqadn uiafoMBZ z ZBJM i 3(9q^p[ A\ BpuiA^z XJB/A is 'p[qaJoi ^IUIBJ
zazjd fauoonzJazJd op B{pnzJM ónaJag
BGinS BpU§Bpqo I -(JBMBJBZS 3MOUI[SnUI BpU§BpS '^M0{g Z
?ary i obciągnęła sul
rzeź ramię torebki,
rojem upchnęła je w
Pod uliczną latam'
iego reklamówkę, s
m krokiem chodnik
użytek stojących w pobliżu osób.
~*~Ś'"""»Aziala__Ś_PorOZ-
latrzymał się niezdecydowanie u zbiegu cmentarnej
' " ' TŁ'""""'" A^^, MMinnfił Tn -r-r-
hpdiuów i mnóstwo samoi
"""""""----------^i-,
j części cmentarza,
z wnętrza płynęło ś
Ś krzyknął z obun
} pierwsze przyszło
domów towarowyc
'n. i.Ałfc»wŚ .
Ś mruknął pod nosem.
dy jakaś kobieta, d
vie. Aha, i bufiaste ba
j
)no człowieka, Liama Bd
ec. Był wstrząśnięty.
; Dillon. Ś Znajdzie tl
Bemstein. Niech jej ojd
ifonicznie.
murze i Jx»gnał do wyk
wning skręcała już w Vp{~
[nego z najpopulamiejszyd
ię spory tłumek. Na mura
terami udział Grace w spck',,
iźmi. Witały ją uśmiechy|
'ażała na nie i zatrzymała się|
• w ustronnym kącie barku^
ośnie.
>z Ś oświadczył Curry. Ś
e pozwalasz.
» Śk ŁM-»-Ś,Ś^
klawiaturze telefonu komórkowego. uź
jestem na High Street Ś powiedział. Ś "Ś-^ŚŚ
Tak, jest tutaj. my^im^ -y Ś, _
1( syrenę karetki. Obawiam się, że to strata czasu.
•czyje.
JKedaczysko Ś mruknął Dillon, Ś Miał pecha. Czy
K powiedział ci już o kobiecie ubranej jak muzułmanka?
Tak.
•Znalazłem właśnie reklamówkę Harrodsa. Wystawała
netnika stojącego u zbiegu bocznej cmentarnej uliczki
^ Street. W środku jest para muślinowych szarawarów
w rodzaju chusty na głowę czy zawoju.
•i Można by stąd wnosić, że zamachu dokonaU arabscy
amentaliści.
• Nie sądzę. Ona zawołała do mnie, znała moje nazwisko.
Ma bardzo wyraźny pakistański akcent. I jeszcze jedno.
' " '-Ś•"^^"fAo zamachu przyzna
30 Stycznia.
• Skąd wiesz?
Ś Później ci powiem. Teraz przejdę się jeszcze ka^
ulicą, może trafię na jakiś ślad. Przedryndam do ciebie.
Wsunął telefon komórkowy do kieszeni, postawił koi
trencza i ruszył szybkim krokiem poprzez deszcz.
Była to jednak tylko strata czasu. Nie wiedział przecież, q kobieta z cmentarza,
dobiegłszy do High Street, skręci
w lewo czy w prawo. Padało coraz rzęsiściej, ulewa oczyśd trochę chodniki z
przechodniów, którzy schronili się pra
deszczem do domów. Dillon skręcił w Upper Street i zatrzym się nagle, gdyż na
widok zapraszającego neonu nad wejścit do King's Head po drugiej stronie ulicy
przypomniało mu s że Grace Browning gra tam w ,,Prywatnych życiach". Sal
mu to powiedziała. Zauważył afisz na murze, przebiegł pn
jezdnię i zatrzymał się ponownie przed wejściem do teatru. Wyjął z kieszeni
telefon komórkowy i ponownie wybrał
numer Hannah.
Odezwała się od razu.
Ś Gdzie jesteś? Ś zapytała.
Ś Przespacerowałem się High Street i stoję teraz pod
King's Head. A co u ciebie?
Ś Normalka. Są tu już ludzie z ekipy technicznej. Przyje-
chali właśnie furgonetką z całym niezbędnym sprzętem.
Ś Zabrali go?
Ś W tej chwili pakują ciało do worka. Brygadier też tu jest. Spytam, czy ma coś
do ciebie. Panie brygadierze! Ś zawoła-ła Ś mam Dillona na linii, chce pan z nim
porozmawiać?
Ferguson, który rozmawiał z ojcem Thomasem, odkrzyknął:
Ś Proszę powiedzieć mu, żeby przyszedł na Cavendish
Square. Panią też chcę tam widzieć. Teraz czekam na am-
basadora amerykańskiego.
Ś Dillon? Ś rozległ się w słuchawce głos Hannah. Ś
Zostań tam. Podjadę po ciebie.
Dillon kupił sobie w barku bushmillsa i podszedł do wejścia na widownię. Młoda
bileterka zaglądała na salę przez uchylone drzwi.
auoiAipn zazJd ^\vs m ^pfe]
iBpsfaA\ op (pazspod i ^sniuii
^•e\V\OiA7Ł OJ
•v\-e\of&VŁ \ aro"1 "P ^
•g3[i^T3 BU i3izs<^ '\
i3uotezo^ •}pUi<zi3§T3ui X^3 m;
3Ui<ZBS^UI \{V3 lu^^iŚ.,
(,UI3łOd 031
USp M ^l^Z30-5(Sn 'U9I§0 fotU Op UI3(XZJOM)0 <
•ŚŚŚŚ - ^ŚŚ- *L»A-n o^ŚŚŚŚŚ
•foMTO ^^im 3IM.Ol§ 1 ^
-w t uinspznBui op m;
i^A.Z,^"^'""" Ś•• ,.
'910ZS9J/A 101 ZP31^00^
- •qi3UUBH S0(§ 33MBqOT^
tB W Ure:5[9Z3 ZBJ3J^ '?3IZ
IpU8AB3 BU (p3ZSi<ZJd XC
Jlc(AzJiipo 'masBuioq^L UI3;
^IM^UlZOJOd UIIU Z U^d
'PABZ Ś |3ZJ3IpB§^iq 3IU
afru zsi JSippgAJg -^JOM.
t
• •ui3lSzids uii<up&qz9iu
ICfZJJ •f9UZ3IUq331 i<dl5(3 Z
[ ZV13l\ ŻfolS l ł93JtS '
-SAM Ś ^^cps1^
"•"-J >
i<q 'i^s z Sis OB^AUAS^™ >io.^^_ -....
•^UA<opn3 isaf
'•SIBJ^ Ś ^GIUG u.i3q33itusn z (.redpo Ś aAJipi 5is ip
•v-s[iw\\(\ ^iSuq3is3M Ś ^u^opna isaf ani wo 3
•lUXBSIliq <
iUA\opi^ aizn^id^ <<z.id i 5is ^ipoJ^po n"11?^
•B-iau-iJBd aiuusimoid ^i^A^M03JOłzsqo q3^saa|
-Ś" ^ ^"luA&nia so^.ir) €3.101^ W. 'AU33S bdOp
3HunusuJi;iii.>.Ś.--^
op wmzivi^ iU300iA\z 'u^^^ipis Azia iiaupw
•\\VS fsUUISp Op Xu^ZOM3IZp UI3IU3IUIBJ pOTC
SuiuMOJg
aż 'BpBpis Sis ^JL •3fcu5iJ3z o?n^ uia^pip 'MI,
•^^izpaiMOd Ś ^o'i3iiq znf v,\u aro ap 'm-,-
• fom -!i(oqo ^u^istoJd UOHIQ Apani ^
^AA 9IUA\OUOd I /if&0-5[
TOI op uiapsfsM pszJd
'd t3aiqazJd 'azJnui BU ;
(g •„ip^pAz q3i<ui^A\XJ
am o^BiuuiodAzJd A3ipi
^f3A pBU nUOSU 0§33fe
~SVKŁ \ "133J1S .isddfl A\
SlS IIIUOJ^OS XZJ015[
30 BMSin 'fSpSISŻZJ ;
;s '-oaJis ^^H "P
ITOZJd (BIZp3IM 9IN •
•zozssp zszJdoi
tt3[ (IMBlSOd 'IU3ZS3I5)
•3iqap op uiBpu^ipa;
^ azozsaf ^is 5pfaz.
Ś Albo kobiety udającej muzułmankę. Ś Dillon'
zza pazuchy płaszcza reklamówkę od Harrodsa i ro
ją. Ś Para muślinowych szarawarów i zawój.
Ś Dobrze, że to wziąłeś Ś powiedziała Hannah. ŚZ j
tikowej reklamówki można zdjąć wyraźne odciski
wiedziałeś o tym?
Ś Nie, nie wiedziałem.
Ś Ale dlaczego ta kobieta cię nie zastrzeliła? Ś Ha
pokręciła głową. Ś To nie ma sensu. I skąd wiedziała,!
jesteś?
Dillon zapalił papierosa.
Ś Widzisz, wydaje mi się, że to nie było nasze pie
spotkanie Ś powiedział.
ankę. Ś Dillon wyciąga
od Harrodsa i rozeta
w i zawój.
sdziała Hannah. Ś Z pla-,
wyraźne odciski palców,,
lie zastrzeliła? Ś Hannahl
isu. I skąd wiedziała,
9
:o nie było nasze pierwsze l
Kim wprowadził ich do salonu, gdzie zastali Fergusona
Beczącego przy kominku ze słuchawką telefonu przy uchu.
W im znak ręką, żeby usiedli.
' Ś Oczywiście, panie premierze. Będę tam za godzinę. Ś
Skinął głową. Ś Zapoznamy pana z najnowszymi ustalenia-
mi. Ś Odłożył słuchawkę. Ś To ci wpadka. Bóg jeden wie,
jak zareaguje na to prezydent Clinton.
Ś Tak, to przykre Ś bąknęła Hannah.
Ś Przykre? Ś Twarz Fergusona spurpurowiała. Ś To
cholerna katastrofa. Przecież mieliście go pilnować.
Ś Zasadziła się na niego na cmentarzu Ś powiedział
? DiBon. Ś "Zauważyłem ją tylko przez przypadek, kiedy już mieliśmy stamtąd
odjechać.
Ś Co tam się właściwie stało? Opowiedzcie mi wszystko ze
szczegółami.
Dillon zrelacjonował mu przebieg wypadków na cmentarzu.
Ś Miałem trochę szczęścia Ś przyznał na zakończenie Ś
bo znalazłem te muślinowe szarawary i zawój, chociaż osobiś-cie uważam, że
niewiele nam to da.
Ś Twoja opinia mało mnie w tej chwili obchodzi Ś
warknął Ferguson.
Ś Dillon podejrzewa Ś wtrąciła się Hannah Ś że do
zamachu przyzna się 30 Stycznia.
Ferguson, który wyjmował właśnie papierosa ze srebrnej
papierośnicy, przerwał tę czynność i zmarszczył czoło.
Ś Już to zrobili. Przed mniej więcej godziną zatelefonowali
151
- •feMO{g {feUD[S §ire'J
•^§uBq euadny
^ Op ^IS fpOJMZ ŚŚ ^IBUI31 M XUQZpBAOJdM UBd (B1S07 ŚŚ 'UI91 V -U31SXSB BZ
IpBpOq3S Od IIBAOd^SM Xp30[ 'UOSngJSj {JBdpO Ś B.ISIUiaid pSOU09qO M ';^IMq3 TO
05['(SXZSA\ ^IUSBM^\ Ś
I^ 'J3UB3 {E^OMBZ ŚŚ ((,313
Bz -sndop o§9i op 9iosi(§oiu 5[Bf 'uosn§J9j 'azog XJqoQ Ś 'd
'siop ^u znf i[B5[9Z3 SuBq uadny i
i J3UB3 UOUIIS '193J1S §UIUA\OQ BU {JBlOp UOSn§J3J ^p9^
BZ ' •
Z3
z3 •BA^Xq znf
OZ oi^Bl^BIIE§LTEISIZD-aio^c_^imA^-iŚŚŚŚŚŚ-
u^AM 03 'Xi.uAz3Bqoz i Aurełpzaod 3(^ Ś uosn§J3j {teii^rum
nSU9S 0§3I5[I9IM IUI5(1SXZSM UI^l M ŻZpIM 3IU S05[Bf Ś
_____ 'tepoqood faiu z zanmoJ '[pg
q3^Joi?[ po 'i?[sraod aż 'spnzoazJd uiBp^ •faiuBS
XpZB5[ BZ 01 I '^UaJ9q^J<fŻUI§Z_BIUZaXlS'_G^^a2^dŚ
^- --^-,.*Ś^iŁi ;ŁJoy^
^V BpAY^zn 'apsBJpg M oourod •eu IMOUO[[IQ
aidg Ś •qBuuBH Bppop Ś oupsf azazssf }S3f Ś
•BUO B^q 01 rusBJpg z Bisi[3[Xooioiu
IUB1 3ŻIM y 'OUI^S 01 B{iqOJtZ nZJ^lUSUIO BU B13iqO")I Ś
ó? ON Ś
•9pn[BS M ^q^Bf
{soiun :isa§ AuMizp puo5[i<A\ 'pq39fpo uiurezsz 'nwzsL
t uiaii2rmr"^-^A^Ś^ŚŚŚ^-^ Ś
^^ Ś^^.„ua (ci^z l 3ZJ05[S 13UJBZ3 M
[^30ioui Xuioures iiusiz pods 5[B(" śis {iMBfz 'ś?(dB{nd
ro I(IMBISBZ nJ9is(n aiMou^s Xp9i?[ 'spsBJisg Y\\ Ś
^sizpo Ś
•UISlSaf UJI5( 'B{BIZp3IA\
i ii3iqoł[ śi ui9{B5(iods sXp3i?[ znf aż 'óis IUJ afep^^ Ś
•ZSI(SXUI UII5[1SXZSM
O 03 'MOUI 'UOniQ '3ZJqOp 0^ Ś 'BSOJ9ldBd y\'Bd'B'Z
VU3ld 33IZpIA 3IUUI 33tp 3IABJds fal M 3IUSB{^\\ '388 '^P
ie widzieć premier.
łon, mów, co o t]
ałem tę kobietę i sl
ru zastawili na m '
.motny motocykli.
•y miał mnie już :
opowiadałem wte
ny gest: uniósł ręk
i
amo. A więc tamta
annah. Ś Śpieszą
rała AK, natomias
/ przeprowadzonyc
a każdym razem tej
których zginął paą
wielkiego sensu Ś
3aczymy, co wykażą
na mnie już czas.
niefortunną sprawę
hisji. Wy zaczekacie
71Slfli ipdnaŁ- to L- t»» i
• Tak. Paskudna sprawa. Ś Był wprowadzony w temat
od nich wszystkich, bo po spektaklu poszedł na Cheyne
: i kiedy wezwano go przez telefon komórkowy na
ing Street, omawiał właśnie wydarzenia tego wieczoru
x, Currym i Belowem.
stent wprowadził ich do gabinetu. Premier nie tracił
• na zbędne ceregiele.
Siadajcie, panowie, i zaczynajmy Ś powiedział. Ś Bry-
rze, jak do tego doszło?
•guson zrelacjonował wydarzenia na cmentarzu. Kiedy
żył, Carter parsknął gniewnie:
;'Ś A więc tym razem Dillon sfuszerował robotę.
Ś Bzdura Ś fuknął premier, Ś To przecież oczywiste, że
i Dillon, ani inspektor Bernstein nic więcej nie mogli zrobić. ,. kobieta była
tam przed nimi i czekała na pana Bella
zasadzce. Zastanawia mnie tylko, skąd się o nim dowiedzia-^, skąd wiedziała, że
tu jest i gdzie się zatrzymał.
;'., Ś Tak, to rzeczywiście tajemnicza sprawa, panie premierze, f' Dillon ma
jeszcze jedną taką. Ś Ferguson przedstawił
fcpkrótce hipotezę Dillona, że motocyklista z Belfastu i muzuł-"anka z cmentarza
to jedna i ta sama osoba. Ś I wcale nie wiedziano, czy to tylko hipoteza Ś
zakończył. Ś Dillon
nowidział, kto przyzna się do zamachu, zanim dowiedzieliś-y się o tym telefonie
do BBC.
; Ś 30 Stycznia Ś powiedział premier. Ś Czy naprawdę nic
nie da się z nimi zrobić? Brygadierze, byłbym panu wielce
:reet, Simon Carter
Cze raz przeanalizował drobiazgowo wszystkie ich dotych-
. czasowe wyczyny. Musi się coś znaleźć, taki czy inny punkt zaczepienia. Musi.
Ś Jeśli coś takiego istnieje, znajdziemy to Ś zapewnił go Ferguson. Ś Ale może
ludzie zastępcy dyrektora również
cnosci premiera Ś
1 Orlafh 70 QCXrc>łAn
prędzej coś wykażą.
Ś Oczywiście, panie premierze
podchwycił Carter.
'. Ś zwrócił się do
ta kobieta nie zastrzeliła Dillona, chociaż miała po temu okazję. Premier wstał
i wyciągnął dłonie nad ogniem płonącym na
kominku.
Ś Wypadki w Irlandii toczą się szybciej, niż uważałem"
za możliwe. Z tego względu zamierzam przyśpieszyć m
spotkanie z prezydentem Clintonem i polecieć tam już jut
Przy odrobinie szczęścia zdążę wrócić, zanim ktokolwi
dowie się o tej wyprawie. Nie życzę sobie, powtarzam, i
życzę sobie, aby wiadomość o niej trafiła na pierwszą stro. Daily Expressu.
Ś Oczywiście, panie premierze Ś odparł w imieniu wszya
tkich obecnych Carter. ;
Ś Ale podkreślam jeszcze raz, że bardzo niepokoi mnk
niebezpieczeństwo wymknięcia się spod kontroli ugrupowali! protestanckich.
Mogłoby to zniweczyć wszystkie nadzieje na pokój. Ten dzisiejszy incydent z
udziałem 30 Stycznia może porządnie zamieszać. Wiem, że działają na dwa fronty i
wydają się zabijać na chybił trafił, ale Beli był nie tylko prawym! człowiekiem,
był również katolikiem... Jego śmierć wstrząśnie' Sinn Fein i IRA.
Ś Obawiam się, że ma pan rację Ś mruknął Rupert Lang.
Premier pokiwał głową.
Ś I jeszcze jedno. Jak panowie zapewne wiedzą, prezydent
Clinton mianował w zeszłym roku panią Jean Kennedy Smith
ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Dublinie. Z meldun-
ków pańskich ludzi, panie Carter, wynika, że terroryści
lojalistyczni grożą jej śmiercią.
Ś To tylko jakiś fanatyczny odłam, panie premierze.
Ś Być może Ś odparł John Major. Ś Ale nie muszę
chyba tłumaczyć, z jakimi katastrofalnymi konsekwencjami
mielibyśmy do czynienia, gdyby coś złego przytrafiło się
siostrze najbardziej poważanego prezydenta Stanów Zjed-
noczonych tego stulecia.
Kiedy Ferguson po spotkaniu na Downing Street powrócił
do swojego mieszkania przy Cavendish Square i usiadł
z czekającymi na niego Dillonem i Hannah Bernstein, Kim
podał natychmiast kanapki i herbatę.
Ś No i co według niego mamy teraz robić? Ś spytał
Dillon. Ś Zneutralizowaliśmy już jedno z najbardziej niebez-
SIY 'nzJ^iusuia TO sazp^s^z M. v\v-s[37.3 93viQ OJO^S 'BUO({IQ BiuiAqo
aiAMipaiMBJdsaro aż 'iA\oJaiJ^3 (feu^iAtt Januay Ś
(,3Z3ZSaf 03 I Ś
{BlXdS Ś ^3iqOJ ZBJ31 Xl
•S:
uir^ 'uisismag qBUUBH i
•nuiop op fauioJMod szpoJp M B(pa ^m^n ?^z33idzaqn
IpIUI UplSUJag I UOH1Q Oq 'BUOSn§J9j VU {XZ303(SBU 13VOQ
•AuBA\OUIUIpOd ĄTO J3IUI3JJ •3IU3ZSIUOd 9I5(I3tA '"Z03 Ś
•funf (BiAds Ś ^nppEf^zJd '0{Xq i(Bf i 0^ Ś
-aziod
BU AMO{§ uiaipnJ vyiVi[s/A 93TaiQ
^/AVS[ Su^isoa Ś '§UB^ {Btzpai^od
q3TU B{BZB5(SA 93BJr) Ś •BlBqJ9q lS3f •
'0 Ś '§uBq {BizpaiMod Ś oou Bupn^sBj -
uiaMopg z ^1.1113 ipizpsis n^uiuio^ AZJĆ aizpi
• kźJ •
k J
IUIBf3U3M5[9SU05[ lUlXu[BJO
tesnm aro aiy Ś '•lor^PS
•azJaiui9Jd giuEd 'UIBI
-maiSoJ BZ zni m^iizsaiui 's^iEizpaiAod Bures 3pf»
•••0§3ZSf3HK)OUI SO§3Z3 fel(Z33U^(5[ZS 5lS XlUSXqilBZJ8zOJ 3ZOOI4( 'O^IAY
UI3{B(S^UIOd '^UUIIZ V5[V1 30^ ^,feq0-l Z 03 3(13 '•5[Bl tf Ś l*
•ui3i5[J83Bds inunu 33id 3iq8is op'*"1"
zsvyi Ś •i^uireH o§ ^{5u?(nJo Ś UOHIQ 'kzpwszid 3\n_
'ni
fafOMS M ISSf I M05(OJ5( 39IS3IZa Ś •IpBpOq3S Od 1^01
i!izpoq3S Apapi 'UO[IIQ {teuitTuui Ś 3ZJqop 01 nnraf Ś'•
•B5(zo{ op 5pi -OUBJ B§n-ip 'azog ^iqoQ Ś '{BIS^ Ś •^fl|
-uioii XioqoJ op apzSzJdBZ 'Z^J azozsaf O^IS^ZSA apzpftBii
•otefeu^zood nqo^iUBz oSazsAuaid po '•ST^K 3JBIS apKzJta
•J0i?(3dsui feiu^d z oSa-i op 5is apsiuizaAY BJinf po 'CTB ' OE p(pE§BZ
siuaius^f^A Aqo{soiuAzJd ?(3iAzod Xzsi(żi^ Ś
-n§J8J {J^dpo Ś 3uzo3iuo?[ oi o^q ^qaz 'Szpte 31^
(.jAfl I Jjn fazopOA^ZJd AJpBii /AOTfaops
-•(S^ZSA 3B^OUIUII{3<A\ ^UI^I^ •UI3IU9ZOJ§BZ UlAuJB3p(nU( ^IpUBpI AlUSI(I(^30 I
q3I5[3U^lS3lOJd UBAYOdluSn q3JfB
ISfeZJlSM 3J3IIUS 0§3f •••U
[weid o's[\/ii ara tAq \\3
.Ś r . . - /•„-__--- -^Ś a-r-
^.'JT^ ; 1
oui BIUZO^IS OE ms^izp
i afaizpBu 3ii['(sAzsA oAz;
[AodruSn IIOJIUO^ pods
roi io?(od3iu ozpJBq aż
(ZSM niusimi A (JBdpo Ś
OJIS tasAuaid BU B{IJEJI
I 'UIBZJBIAYOd '3iqOS 5z:
•I&IO^O^ UIIUBZ 'OpOJ/^
nf znf UIBI 33p9(od i u
II 3XzS9ldS^ZJd UIBZJ3I
majBZBMn ziu 'f3i3q^zs ;
•tUIBUOIUreJ {^ZSIUZM. §UB"J
•XJJn3 UIOJ. o§ \mdod Ś fcqoi z 3is uiBzpB§7 Ś
'3BA\oui(3z.id 03 3is XUIBIU 3iu BqXqo UL<J, Ś
'3iu3zpoqoop 3uqopod aJSaiouMOJ
SIZpBMOjdod BUI .rólJ^ 'XJ3indlUO^ Ot BU 00 ';>^Z3BqOZ I
tp(t ai3(isXzsM zazJd Z^J azazsaf ^is o^do^azJd Auiisnp^ •vm
•ZO^S OE 31'^BJdS /A OAVlZp9(S 3U\VhsdS ?feZ3ZSM IMOUOSn§J3J [BCT5( J3IUI3Jd Ś
§UBq (BIZpSIMOd Ś foZOBUI XZ3 5[BJ, Ś
•rnso-id od BpBdpo Ś fe3(JOi?[B maisaf Ś
•3UIBJ1B91 ^q30JJ 01 •••3IOn{BS M
(ŻJ aroazsoun ap Ś Mopg ^is (loteJiM Ś aiosiMAzoo Ś
•^Z3BqOZ 3IUUI ZpfelS3( U91 3Z '03IZpaiM
»p3ZJd ui^(3oui 91^ •apJadny '?[apBd/(zJd ^q OJ, Ś
•zpfeisiJ XJBIS Sp (BizpTM 'B{opso?[ ?(oqo
i{e33;q3ZJd Xp3i?[ aż 'aiuszpJSiMis isaf n?[unppm M 3(v Ś
•33ZSĄsn Oq(B O^ZBMn^Z 5[3IM
1)[03 Xq9Z '0)(3(Bp BZ B{Xq UISlStUSg •3pU303(B UII5[SyBlSI?{Bd
o mf otefeuiuiodsM siu 'i5[UBiu{nznui sfsi^Bf niuaroisi o
Xqpizp3iA\op aiu i?[iu 'i§OJp foui '{feuiSz XqXpo Ś
•oSai SB^iqoJZ
l t '3i(3ZJ'>sBz zapazJd o§ SB{§OUI s^ 'aiuiaiMg Ś
i -spJadny
ozpaiMod 9uoiqn(n afoM.ł atefni^a 'SpoM opteuiz Xqaz Ś •v\
.PO Ś UI31U335(B UII5[SUBlSI5[Bd UlAuZBJ/^M Z 'OA^OR^ Ś
•OgaiU Op ^IS SB{BMZ3pO ("BISIZp 3Z '^IS 3fnZB3(0 Ś
•93BJO OUpO{q3 B(BlXdS ŚŚ ^,0§3'1 Z 03 l ŚŚ
? 'in(BS ui^afefeuim
iZJd 8pS3§ /A Ż'5[Ż1 SE{SOIUn 'BIUSZJBpZ ^3Sf3IUI Z SBtBq33fpO B 32 'IZpJSIAl
UOHIQ ^,nJ3lS[n IUIBUXs Z ŻJniUBME 31
mrej •B§rqSBZ BfOMl Ol 9\V '05[Z33UO{S 'IUI OJ5[^ZJJ Ś
•93BJO BU {/(zJi^dod §usq
(,33IZp3IM
^CB pfe3(s Ś •^un3 UIOJ^ żis {feuq3BZ Ś ^oSai^i 03 Ś
•muz3Xis OE
-^Jd BMlSfoqBZ Op 3Z '{BIZpIMSZJd 00(110 3Z BZ3ZSB(MZ
B 31U ni UOI(ia Zł 'UI3.l3IUI3.ld Z 3IS (IZpO§Z 'q30 ŚŚ
^,uosnSJ3j p3/&
NB 3[Bf Ś 'AYOpg {feui(nJui Ś 3piuinzoJz 01 'zo3 Ś
;oro tak mówicie... Ś mruknął.
Coś jeszcze? Ś spytał Below.
Tik, jest jeszcze coś. Ś Lang uśmiechnął się. Ś Najlep-
'"'wilem na koniec. Premier leci jutro z tajną, nieoficjal-
tą do Waszyngtonu. Będzie tam również premier
• A jaki jest cel tej wizyty?
|Ś Przedyskutowanie wytycznych do negocjacji dla Sinn
ja, mających ostatecznie skłonić IRA do ogłoszenia
Węszenia broni. Wiecie, co będzie dalej. Jeśli zgodzą
; na rozmowę, wszystko zostanie im puszczone w nie-
mięć...
;Ś To interesujące Ś stwierdził Below. Ś Musisz mnie
'tej sprawie informować na bieżąco, Rupercie. Ś Wstał. Ś
tflpiej już chodźmy, Grace.
: Dziewczyna skinęła głową.
Ś Tak, chętnie położyłabym się już. To była pracowita noc. ' Odprowadziła ich do
drzwi i podała płaszcze. Rupert
focałowałją w policzek.
Ś Może zjemy jutro razem lunch? Ś zaproponowała. Ś
Na przykład w Caprice?
Ś Wspaniale Ś odparł Lang.
Ś Przykro mi, ale beze mnie Ś powiedział Below. Ś Za
bardzo rzucałbym się tam w oczy.
Ś Ja przyjdę Ś obiecał Curry. Ś Możesz na mnie liczyć.
Zatrzymali się na chwilę na chodniku przed domem,
czekając, aż Below upora się ze swoim składanym pa-
rasolem.
Ś Złapię taksówkę przy Albert Bridge Ś powiedział
Below. Ś A wy?
Ś Chyba się przejdziemy Ś odparł Curry. Ś Stąd do
Dean Close jest tylko półtorej mili spacerkiem.
Below milczał przez chwilę, a potem powiedział:
Ś Grace niepotrzebnie to zrobiła. Tak się zdradzić przed
Dillonem... Po co, u licha, podnosiła tę rękę w salucie?
Ś Śmiałek pozdrawiający śmiałka Ś zasugerował Curry.
Ś Niepokoi mnie to Ś mruknął Below. Ś l
niezrównoważenia.
Ś Nie gwarantowała ci, że będzie działała racjonal
stary Ś oświadczył Rupert Lang. Ś To dla niej tylko |
teatr, podniecająca zabawa, i będziesz się musiał z
pogodzić.
Ś Rozumiem, o co ci chodzi, ale mimo wszystko..
Below wzruszył ramionami. Ś Chyba już pójdę.
Grace Browning obserwowała zza uchylonej zasłony w o'
swojej sypialni, jak jej towarzysze się rozstają. Potem odwn się, podeszła w
ciemnościach do łóżka i położyła się. Ki
zamknęła oczy, widmo tamtego mężczyzny z uniesień.,
pistoletem znowu jej się objawiło, ale tylko na ułamek sekun< i zaraz znikło.
Uśmiechnęła się do siebie i odpłynęła w sen.
Ś Ale dlaczego ta kobieta cię nie zastrzeliła? Ś spytah
Hannah.
Był już ranek następnego dnia i oboje z Dillonem pracowali w jednym z bocznych
pokojów biura Fergusona w gmachu
Ministerstwa Obrony.
Ś Wielu zawodowych zabójców skupia się tylko na nada-
nym celu i na nim poprzestaje Ś odezwał się od progu
Ferguson.
Ś Masz rację Ś przytaknął Dillon. Ś Jeśli przyjrzeć się
egzekucjom w świecie podziemnym, to profesjonalny zabójca likwiduje zazwyczaj
jedynie cel, na który podpisał kontrakt, bo tylko za to mu płacą.
Ś Chyba że ktoś inny wejdzie mu w drogę Ś zauważyła
Hannah.
Ś Oczywiście.
Ś Analizę tego problemu pozostawiam wam Ś oświadczył
Ferguson. Ś Ja mam co innego do roboty. Proszę przejrzeć
teczkę z korespondencją, która leży na moim biurku, pani
inspektor, i nadać ją. Ja jadę do Ministerstwa Spraw Wewnę-trznych.
""łające jest Ś powiedziała Hannah, kiedy za
mknęły się drzwi Ś że ta kobieta mogła cię
i me zrobiła.
micjsze, mogła się spokojnie przyglądać, jak
ją w Belfaście, a przecież ocaliła mi życie.
Bigłówka.
; na myśli?
.JCtraw w swoim wspaniałym policyjnym mózgu
ewentualność: wtedy, w Belfaście, ona mnie po
. Wyjaśnień jej wczorajszego zachowania może
odparł Dillon.
iśmy się już co do tego, że nie ty byłeś celem.
' tym wszystkim chodzi?
""un od razu, że nie kupuję tej mistyfikacji
ą... to zbyt grubymi nićmi szyte... ale ona
„ciała, żebym zobaczył ją w tym przebraniu.
.do mnie z pakistańskim akcentem, żeby utwierdzić
K w przekonaniu, że mam do czynienia z muzuł-
lybym zginął, nikt by się nie dowiedział, że zamachu
t muzułmańska kobieta.
|ominasz o ojcu Thomasie.
tbył przypadek.
UB rację. Ś Hannah westchnęła i wstała. Ś Muszę
"pocztą brygadiera. Ś Podeszła do drzwi. Ś A co ty
robił?
tucrzam zacząć od pierwszego zamachu na tego
.Wapping. Potem przejrzę po kolei akta dotyczące
li następnych zabójstw. Może rzuci mi się w oczy
wdlowość.
Mli już to wszystko w Scotland Yardzie. Udostępnili
a FBI, kiedy zginął ten agent CIA. Nic to nie dało.
t, gdzie zawodzą zwyczajni ludzie, wielki Dillon
:onać cudów. No idź już, kobieto.
Ii roześmiała się i wyszła z pokoju.
Wróciła tuż przed lunchem. Dillon siedział obłożony
nowymi teczkami na akta i walił z zapamiętaniem w kła
komputera.
Ś Jak ci idzie? Ś zapytała Hannah. •
Ś Traktuję tę sprawę, jakby to było pierwsze pw
Wprowadzam fakty z każdego przypadku tak, jak
widzę, wybierając rzeczy, które wydają mi się dziwne
nienaturalne, i proszę komputer o komentarz.
Ś I co ci z tego wyszło?
Ś Na razie nic. Do szukania prawidłowości zabiofl
dopiero po wprowadzeniu wszystkich danych.
Ś Czy do tej pory coś cię szczególnie uderzyło? 'j
Ś No cóż, ogólnie rzecz biorąc, chyba tylko przypadko»J
tego wszystkiego. Żadnego wyraźnego schematu. Ś Sięgnij
papierosa. Ś Pierwszy zamach na nabrzeżu w Wapping.'
wtedy po raz pierwszy użyto beretty. Ofiarą był arabski terrory Hamid. Dzień
później zginął pułkownik Borys Asimow, zni
naszym ludziom jako szef rezydentury KGB w Londynie. |
Ś Nie widzę tu żadnego związku.
Ś Musi jakiś być. Te dwa zamachy przeprowadzone zoste_
w zbyt małym odstępie czasu, żeby coś ich nie łączyło. NI wierzę w żaden zbieg
okoliczności. )
Ś Wiem, co masz na myśli.
Ś Potem w Belfaście z tej samej beretty zastrzeleni zostają dwaj ludzie IRA...
Nikt ważny, zwyczajni żołnierze. Ale tei zamach wydaje mi. się szczególnie
dziwny.
Ś Dlaczego? s
Ś Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że żaden a
z nich nie był nikim ważnym. No bo zastanów się, jeśli grupa ^r 30 Stycznia
chciała coś przez to zyskać, to czemu nie obrała HR sobie za cel kogoś naprawdę
znaczącego w strukturze IRA?
Po drugie, skąd ten pistolet wziął się w Belfaście, skoro ostatnio użyto go w
Londynie? P®1"
Hannah przysiadła na okiennym parapecie. ^y1
Ś Do czego ty właściwie zmierzasz? ^
Ś Żeby dostać się z Londynu do Belfastu, trzeba albo
polecieć tam samolotem, albo popłynąć promem. W obu w<
przypadkach trzeba się poddać bardzo dokładnej kontroli na -
160 . n-
•feMO{§ (BAp(Od UOniQ
•hwt\
-azid nsAui foupBZ uiXi A\ BUI 3iu fepsouMad z 'ip?i -
•1ZW}VVi3S O
-uB?(XJ3uiB o§3(Xq 3Z3zs3f ZBJ3-1 B 'npug is^g z BJ3is3ire81 n
-uoq z go">i izpni qaoMp 'vi3 ^IU3§B 'v"ai ^o^uopo ii
'?qBJV 3puo5[ ^u tefep^ "OIAOUI o§3i zsisnui ani aiu^ Ś
•dSISO BU 9I3IAV05[p3 fefepIZp 9Z '01 BU TSp^S/i/A '^•B^ Ś
•aiuXpuoq M 'ni pfes zazJd q3XuoiQuiA3iun v^|
M03A\OqOBUIBZ q30Mp ZSIUAOJ 0{ÓUt§Z 5[feJ Ipl Z '3pSBJI3gi
OAOJd i[30Mp q3Xi o5[(Xi siu iiiqBz -IUBUZ raf fes aiu l
3IZpn( 3Z 'XlU3IM y^I ZSZJd UIBU q3XUBZB5[3ZJd ifoBUUOJHIl
-BIU3Z3BUZ OSaUp^Z BUI 3IU 'I[3IZp3IN fSMBAU^ BlBp 01 eiUZ&f)
OE aż 'ii(Bj •uiXi z Bzsfaiuui SIZBJ BU 3(B 'SIUSIA Of^ Ś
•3MB3(3I3 01 V Ś
•oiśfn aro XJod fai op 08
-pBZ i '^iuzoXis OE ^^f tetosoup5i§ZMzaq feuiBS ^Bl z tefcfK) 1^1 n5(i{5( po '-
toA-n^od T ^oiuM^Jd 'azJByi 01 siMOipio) raf aż 'B(3u^zsi(od teoiuuisfei issf
q3Buaiv M 'BpBdoisri 5dru§ fe^33J§ 5'i 3iqos ("luuiod^ZJj •HMOUZ 3(^1 am 'q30 Ś
•aireAOUBMz óq30Ji BZ siuazo^z sfoMi OBUzn Xq{2^
JSIJB^ 5[Br I?(BI soi"^ 'izpn( ^dTuS Bznp ozpJBq o^ Ś •kMfl B{io5J5[od q^uuBH Ś
•fauuKzo Xqzrqs 3ZJ3iu{oz sny Ś;
•••11)0301
-JBd 3IM05(UO{Z3 'I3SOAM^p9IMBJdS IUBIUL<A ^OIUAOOBJd '6
-OMisuBd iroEJisiuiuip^ ^aiupżzJn IUIUSUIIUOJJ -tuoJq aiugu
BU 9IU9(OA\ZOd BUI qOSO 3(3IA\ r3U30U{Oj IIpU^.II ^ •3iqBJ Ol (lU^ZOn '3H3J9q
{ZOIA\9ZJd 01^ 'S0l3( U31 3ZO^ -*
^ZSAz3BUIiqii<AV 01 5(Bf 3^1^ Ś•-
•OAv-isfoqoam5(
-pdod XqB{§om 9ZJqop 9iuA\o"a '3uqopod3iu fsiu op OJ, Ś
^BAUHlAftl
SlS B{BMOpX33pZ B13iq05( BZOIUUiafel ^ZSBU Bl Ol 3ZOUI y Ś
•Bps5z3zs ?BMoqoJds 5is XqtXzT1
AJ[OI?[ 'BTUBA\OdnJ§n 0§3UUI 5[3IAI01(OS3I5[Bf Z AZO 'Y^j
01 Xzo '^isXJOJJ3i uapBZ ^AO{§ op im izpoqoXzJd 91^ •Aoa
9i?(ls^zsM Sis Xq^{Kz3fe{M Basfanu z •oBMOt§nuizs3ZJd 3nM| Sis Bp aiu qosods
uspez M ni9(oisij 'XuoJq30 qziHS n^suKM
BU iiOJiuo3( faup^^op oz
nqo ^ -uiauioJd oteu^di
OqiB Bq3ZJ1 'TUSBJpg Op
OJOI(S 'aps^jpg M śis {1
iY^II 3ZJni5[Tuis A\ ogaote
B^Jqo aiu nuiaza 01 'o^s
tdiu§ i(sar 'Sis A^OUBISBZ o
UapBZ 9Z '0§3lB(p 9ZSAU;
91{^ •0{AZ3te{ 3IU q3I S03 /
ĄBISOZ 3UOZpBMOJd3ZJd Xl
;i •ri
•3iuApuoq A\ 90^1 '^It1
(uBuz 'Mouusy s^iog ?(iu/
BlsAiou3i p[sq^JB {Xq teJBy(
DJ^ •§uiddB^ M nz3ZJqsu
)d iteu§3is Ś 'niBui3q3s oS
^OM05[pBdXzJd o^i BqA
; ^0{^ZJ3pn 3IU10:
•q3^u^p q;
klS 3JOiqBZ I3SOMOtpIABJ[(
( "ZJB1U3UIO:
\\'E 3UAMZp 31S IUI fefBp/
IUBS •}(^f '5[^i n^pBdAz
DSf3pOd 3ZSAU3ld 0{Xq
•qBi
I "feA\0{S B{BMp(Od qBUUBH J A
•0§9ZSqnJ§ S03 ;);<-[?[
10 B iis isnui mXi BZ 'B§OJp Bfoui 'ai^ •p^iuifez.ids fefeisoz feqo i sXA
3}c§q§iH nzJBiuauio BU go^ XJniuspXz3J r9i5[suXpuo( UI3J9ZS z m(0 nzozsap
uiXuA\9pi M 5is B5[Ąods npug iseg z qoAido 'o?[{Xi flni te MOUBISBZ oq ON
'(BizpaiMod ziu Tao^iM {BizpsiM laoBJ aż i^oro 'IU[SOIUM op 5zpoq30Q
'AttipJfapod Ain-tBU z uiaisaf 'qoo Ś
A ^ (,0§91 Z 03 I ON Ś
Ś , •SIMBJds follIBf M Iire UII5I Z (BIZp3IA\ 3111 9\V '^UOIMOUin
! 'B3( hoip( z UIBI (i<q dJ^qs aż '{KzopBiA\so '^is BzpB§7 Ś
Ś j •siuBuzaz
pJnq » uiB(Bi^z3 Ś ^BUU^H OA\O{S M nui npvd/A Ś oSs^iwa
PPS llpZS OgafOMS (ZBIBUZ I ZJB1U3UI3 BU {p3ZSM Xp8lAV y Ś
Ś ^ •{I05[OdaiUBZ ŻIS 3pZS3JM 3Z '0§n(p
Ś -• •e) (B3^JM aiu dJBqs '{B^azo T Si9ZB§ (BiAzo 'BZJBIUSUIO feuiBJq '"" ud
uiAuBAV03(JBdBz atzpoq30uiBS M pizpais aż '{izpJaiMJ^ izsĄs aiu IUB (BizpiM ani
oSszaiu 9z '(euzaz uopJor) Ś
ó'"? ON Ś
•UOpJOF)
g parani 'JaJozs o§af og {ZB[BUZ aż 'B3(iuXM I^B 7 -'
(,03 oq 'UIB1ŻIUIBJ Ś
iBqs o§3J^ (,ui3MO{sns 'go'M iu3p[3iMO{zo z UISZ^J 3iB§q3rH
J1U3UI3 ^U OS9UO\9ZI1SVZ TZI31S'Svm3 039} ZSB^IUIEJ Ś
^,zs3fnuł[ nMOUz Xi 03 Ś
•^(OJZM AuOIMIZpZ 0§3IU BU B{SOIUpod BUXZ3M9IZQ
tddE^ M qnd XUMO-?(XZS sp(Bf BU B^izpaiMod sXq 03 Ś
' 'q3Binuiui tUBd od UIBI pzJfez
»] •BJ3ipB§^Jq n?(Jniq BU q3^3fez3( MOJ9idBd UISIUEAO^
uod Sis B^fez i Buosn§J9j ni9uiqB§ op B{IOOJM qBuuBH
•3 iJ^d azozsaf 3B5|nisM żoq3 "inuiui ośisaizp im {VQ Ś
| 61!311"! Bu ^AuazJd 3iqos
•OJZ azo]^ Ś "e^s/& n^we^ Ś '^feppod żis Bf 'zo^ Ś
K '193 Sp(Bf UlXl A ISaf 9Z '5{S;<]^ BUM 3HIBf BU
'3AVO)(p^d^ZJd 3I5[B1 0{Aq 01 Xq9Z 'ŚZpfeS
B^ 'tMOtS {p^J?[Od U0((ia Ś -^ZJaiM 3IU 01 M V{ '3IN Ś
f -qEUU^H qizpJ3iAMS Ś SIUOJIS
l od Sis fefeppiModo aiu aż 'o(B?[iuXM Xq oSai 7 Ś
i •aiupBdod o§o3( 'fefefiq^z aż 'B^BI o^i szoy^ Ś
\, kogo popadnie.
; opowiadają się po żs
illon pokręcił głową. Ś
adkowe, na jakie wyg
lah wstała. Ś Może zrobił
wstukać jeszcze parę
ergusona i zajęła się por
i biurku brygadiera. Diii
5 szykowny pub w Wappii
p zdziwiony wzrok.
zastrzelonego na cment
GB, Susłowem? Tego Sha
go jego szofer, niejaki
o nie widział ani nie słys;
bodzie zaparkowanym pr,
i czekał. Sharp nie wracał
?ił.
ntarz i znalazł swojego sz
>wo Hannah. Ś Czytałam
że Sharp był tam z
im ani w jakiej sprawie.
;jrzUwy. Dochodzę do wnios
)wiedział. No bo zastanów
otyka się w ulewnym desz
•y KGB na cmentarzu Highg
, moja droga, za tym musi
•Sądzisz, że zdołałbyś skłonić tego Berta Gordona, by
iedział ci to, co zataił przed Scotland Yardem?
• Potrafię być bardzo przekonujący.
• Wobec tego w porządku. Ś Wstała. Ś Gdzie go
łaciny?
Prowadzi w Wapping pub o nazwie Prince Albert.
innah przewiesiła sobie torebkę przez ramię.
EŚ Weźmiemy samochód. Chodź Ś powiedziała i ruszyła
| Kiedy schodzili po schodach, mruknęła:
^ Znając twoje metody dochodzę do wniosku, że przyda
f tam obecność kogoś z policji. Ty poprowadzisz, a ja
||czę się z centralnym archiwum Scotland Yardu. Dowiem
} od nich wszystkiego, co im wiadomo o Bercie Gordonie.
p-Pnb Prince Albert znajdował się przy końcu nabrzeża
Wapping, a jego okna wychodziły na rzekę. Pomalowany
zielono i złoto front prezentował się bardzo okazale.
iedli z wozu i Hannah popatrzyła wzdłuż brukowanej
mi łbami uliczki.
W porze lunchu będzie tu spokojnie jak w grobie, ale
torem palca nie wciśniesz.
A skąd ty to wiesz? Ś spytał Dillon.
|t Ś Odsłużyłam swoje szlifując bruki jako konstabl w Tower klge Division. Roi
się tam od takich przybytków. Jedna
rda na wieczór, a dwie w piątki, zwykliśmy mawiać.
Ś Wstrząsające Ś powiedział. Ś Taka śliczna Żydówecz-
, a tu piątkowy wieczór i szabas się zaczyna...
Ś Bardzo zabawne Ś fuknęła i ruszyła przodem.
' Wnętrze lokalu okazało się dosyć schludne. Długi, maho-
y bar, za nim półki z butelkami na tle lustrzanej ściany. l rozstawionych
nieregularnie stolików i trzy boksy przy
ch. Jedynymi klientami byli dwaj starcy siedzący na
kich stoikach przy barze. Przed każdym stała pinta piwa,
li gapili się w ekran telewizora zawieszonego pod sufitem
btemanka podniosła wzrok znad czytanej gazety. Była
163
'(soron i uopJoo uianiBSfepo z {feu^ruui Ś 3ZJqop ON Ś
ures • 'ZBJ azazsaf uiAi o azoui ^uiCBiMBuizoJod 33iA\ 'Xup3zozso fazoBJ
- |UBd (Xq MO-l^BJ niUBZ3B-(XZJd ^ ŚŚ •lpUUBp[ Bf^Z3pBIA\SO ł0d8 IŚ OMO{S
3ApSB{AV 01 „03psAzSM" 3Z 'UIBZBMn 31^ Ś
.1 8lS ; -BMlZp3[S
Ś lp^3[B M isaf 03{isAzs^ 'aiMBJds fal M aiuui ouBAiq3n{s
10q3 »-3ZJ(I 'UI3{BIZp3IM 03 'O^IS^ZSM ifoliod znf UIS^IZpSIMOJ Ś
ayy •IUIBUOIUIBJ {^zsnJZM uopJor)
•OA •31BSqgiH
BZJB1U3UI3 BU BJ3ZS 0§3I5[SUBd BIUBAOpJOUIBZ 93feZ3^10p 3fo
a^y •BUUOJUJ Ś 'UOI|[IQ 5is {pfeJiM Ś atbBuuoJui auMad o Ś foo i (,izpoqo
mazBJ UL<I 03 o "aroMs uia(Bizp3ispo i OM Ś ra"
•iv} apsBu^id • i paiM md ysiui 37. 'śis sfepz '"uiaiuaizóiM pazJd B3doiqo ?
3i5(SAOpXz oSa^nu B^az-usn aro B^SIAYZBU BU^IUIZ aiy Ś
•ui3tqoJd
^Mod fiMOu^is uizAiimasAiuB BAUsypaizp oSafoui ^7 Ś
•§J3qp(oo z
0(SIAZTO UBd ^lUSIlUZ ^1^1 p3ZJJ "UOpJOO SIUBd 'UI3IAY ŚŚ
•ui3pX7 uiaisaf UIPS 'paizp uisiS
ttp z fe?(iBz5ui oXq ouABp znf m-ed BUUIMOJ •suzsBuisaiu OJ^ •{tastami Ś XioqoJ
faii(Bł op B?[MopX7 EupB{ B5[B^ Ś •fsf
(BppO I lU3Uin5[Op 3IUpB{5[Op {BZJf9qO 'Ólb^tU^ll§3( qBUUBH (felZA UOpJOr) ŚŚ
-UI^l ÓIS ŚUlfBZ 'BJ^p^ 'n5(pfeZJOd ^ Ś
•q3Bi?[B M aywSoiOJ
9( (BIZpIM Oq 'nZBJ pO 0§ {BUZOdzOJ UO[(IQ 'UOpJOf)
DOJ5[A ^\VS VU I AlS Ą^ZJOMIO ZBJ3J, '9UO(Xq3n 05(^31
lUBniuo?[ nayoij ^zJd IAVZJP aż '3^zBA\nEz znf {^ztep7
•UOHia 33UBUU^q (IZpBJOd Ś {EA\
^tJOd 3IUZ33ZJ§ ni 3IS Xq3Z '33IZp3IMOd nui 3ZSOJJ Ś
•UI3łSUJ3g J01?(3dSUI AVXl?[313Q Ś
•3fo^ui^i83i fsf ^BZB-^od q^uuBH
(,015[ OMlSUBd V '^ Og BUI 31^ Ś
•3IUBlOdOp(BZ 3TS OjIMBfod Xl3iq0^ IpBZ30 ^
•UOniQ (JBdpO ŚŚ BUOpJOf) VWQ WK^ Ś
^vpod 03 Ś
t •3Uiui feuozpnuz i
k 3U^AOqJBJ 3TOCTJ^M '3UJBZ3 ^EIUI 'n3f3IM UIIUp3JS M
farbowane włc
) kontuaru.
l zaplecze.
Proszę za mną Ś dodał i wprowadził ich
on.
tanie.
grzecznie pofatyg
końcu kontuaru sd
i na salę wkroczy
u, bo widział jegttj
Ś Gordon wziął od|
dokument i oddał go
'boty Ś mruknął. Śn,
być mężatką z dwoj<r
mienił pan nazwisko.
J
zm stanowił poważny
i miłego żydowskiego
, że miał pan wtedy
m razem chodzi?
ę Dillon. Ś Informa-
o szefa na cmentarzu
), co wiedziałem. Prze-
zystko jest w aktach
o właściwe słowo Ś
caniu faktów był pan
może o tym jeszcze raz.,
iniem Gordon i uniósł l
Ś Napiją się państwo czegoś? Ś zapytał. Siedział na-
' przeciwko Hannah przy wielkim kuchennym stole zawalonym produktami
spożywczymi.
ŚŚ Ja dziękuję Ś odparła Hannah.
Ś A ja owszem Ś oświadczył Dillon. Ś Chętnie napiję się
z panem dla towarzystwa.
Ś Nie wygląda mi pan na człowieka nastawionego zbyt
towarzysko Ś zauważył Gordon. Ś Może być szkocka?
Rozlał szczodrze whisky do dwóch szklanic i jedną podał
Dfllonowi. Irlandczyk odszedł z nią do drzwi i oparł się przy nich o ścianę.
Ś Sprawdzałam pana Ś zaczęła Hannah. Ś Albert Samuel
Goldberg, znany pod nazwiskiem Gordon. Imponujący życio-
rys. Nielegalne bukmacherstwo w dzieciństwie, zawodowy
bokser, wykidajło w nocnym klubie, potem zamieszany w tę
pamiętną kradzież złota w sztabach z Heathrow w marcu
siedemdziesiątego trzeciego. Dostałeś wówczas trzy lata.
Ś Stara histońa.
Ś Pobicie z ciężkim uszkodzeniem ciała, napaść przy użyciu niebezpiecznego
narzędzia... Ś ciągnęła Hannah. Ś Napad
z bronią w ręku w siedemdziesiątym dziewiątym. Dostałeś wtedy dziesięć lat, z
czego odsiedziałeś siedem. Później byłeś szoferem i ochroniarzem Franka Sharpa.
Zawsze o ciebie dbał, prawda? Ale przecież to nie on trafiał za kratki. Tylko
tacy dumie jak ty.
Ś Frank był wobec mnie w porządku. Był w porządku
wobec wszystkich chłopaków. Ś Gordon łyknął szkockiej. Ś
Ak jak już powiedziałem, to stara historia, więc o co teraz chodzi?
Ś Zeznałeś w śledztwie, że nie wiedziałeś, z kim spotyka
się twój szef na Highgate, i że nie miałeś pojęcia o celu tego spotkania,
prawda?
Ś Tak powiedziałem tym facetom ze Scotland Yardu i to
lamo powtórzyłem koronerowi.
Hannah poprawiła się na krześle.
165
•fef{AzJOAvio i r9i5[oo5[zs ^5[pinq fegiup nsu9p3J?( z {feuSfepA^
•oidBu óis ózsnpY
•B^mJp 9rqos 3B[Bu 03[[Xi rui 3pfeQ -śfnsBd 'n:?[ptez.iod y^Y Ś
•apsaS uiXuuoJqo M ^5J {soiun uopJor)
•qBUUEH o^ B^115!^0 Ś fe5(soq 3SO(iui BU 'UOHIQ Ś
•oqon oi p ó(3ZJłSpo oą\T3 'pun^as npżid qo^zszi[q
•feu maA^dn pazJd 3BA\aids zsaiuzo^z oq(B :oofefndżisBu 01 Auifiuifn i
qoB^mXpJ^p qoi?[S(9i§UB q3XJqop 'q3AiBłs q3Xi q3i?(
•ISAZSM I I3SOUIBJOUI 'pSOUIB("0( O ^UlflUUIodBZ 3tV Ś :(feU§fel3
no((iQ •ZJEAI feuooods 3iqos {BJSioAw 'Ó^JSIOS 33ŻJ óis faafes
•ŚZJ1 M OfefBUI^ZJl 'UOpJOO ŚŚ •BJB5[ BUOZIl^SBZ ^•Sftods 3J3IUIS
•§3f BZ q3XuiBizp3iA\odpo izpn( Xq9z 'aiuMad sXq{Bpqo i
źiapiOB(XzJd uiiOA\i tXq dJBqs ?(UBJJ aż 'p ofefeuiuiod^zJd ypMBJd fe{BO lui
{EizpaiMod sXq3z 'uopJoy 'oisoJdod 5p UL<q P°IN Ś 'BJ3qi(EM {psndo uoniQ Ś
'^z3uo?[S Auaidfejsi Ś
•qBuuBH
auoi uiX3fefnzB5[zoJ B^U^ZJ^ Ś jireisszJd 'UO((IQ Ś
jfe5[soq oso{iui i3u 'aijsJ Ś
; •HUB^.I ŚIS {IUO(SBZ UOpJOF) ^ 'n^ZJlS Op 5lS {-<ZO{7
•••Bqon
feMBJd ŻA\0(Od OIpZJlSpO pB{l(XZJd BU p śgop^ 't5[30[3(
M uisisaf XJqoQ Ś "UOHIQ {^zopBiMSO Ś zsi^uiod 5is
iA3iu B 'odBisag z ZSBIMBUIZOJ aż '9iqos z^JqoX^ Ś
•5i[J3ps od {feuSśis
•snidBJ
(3iq3I3 Z 32 'UI9{BIZp3IM 31^ ^9UBJ§ ISaf ni 0^ Ś •^{S3ZJ1( Z
(BAuaz 'X?[siqM XuEiqo 'uopJoo Ś j9isXJq3 nzaf Ś
•B:>[(Xzs 05[iXi faiu z
ozod iuo{p M iMOUopJor) i 5(^ui ^uqoJp M śis ^{sKJdzoJ
nq '3p3iU3Bd sq3n{§ sis o{§9[zoy 'BJ3qiiBA o§9uoiuirL(iXA\
M {BUI^ZJJ^ •BZ3U3J} IU3ZS9I5[ Z 55[ŚJ (BAU^M UOHIQ
•X5(siqAY ś^(9inq
|u3SlS I UOpJO{) {feU5(JBM ŚŚ ZjdaidpO §IS Z31 ^ ŚŚ
i 'izJaiMz aiuiu SA izpnq UBd 39qoA\ MOZBJ^A^ q3XupBpru
V^[\ Ś 'IMZJp pO UO{{IQ {pfeJlM ŚŚ SIUp^pIU 'fO ŚŚ
l •BSOU og3AYS || I Ś 'UOpJOf) {feU?
[SJBd Ś ^UBq305( '5lS [BA\pO ŚŚ
l ^ŚZJ3IM 9IU p TZf 0§3Z3B[p OJ^ Ś
knął Gordon.
)n od drzwi. Ś UŻ3
idzi we mnie zwierzę.
knął Gordon i sięgnął
trencza. Trzymał w l
ię głuche pacnięcie, butel
rdonowi w dłoni pozost
oblany whisky, zerwał
wiedziałem, że z ciebie
/iasz z gestapo, a niewic
3n. Ś Dobry jestem w
odstrzelić połowę prawej
i zasłonił się rękami.
snęła rozkazującym tonę
n opuścił walthera. Ś Móg
powiedział mi całą prawe
irp był twoim przyjaciele
odpowiedzialnych za jei
Ś Gordon, trzymając w tn
•obie spoconą twarz. Dillon|
ialności, moralności i wszyst-|
skich dyrdymałach i ujmijmy l
śpiewać przed upływem naj-|
strzelę ci to ucho.
- ofuknęła go Hannah.
lym geście.
e mi tylko nalać sobie drinka. |
•utelkę szkockiej i otworzył ją. l
. Wiedziałeś, że Sharp miał się spotkać na cmentarzu
D Rosjaninem Susłowem? Ś spytał Dillon.
- Tak, Frank powiedział mi o tym. Umówili się pod
zoleum Karola Marksa. Pytałem, czy chce, żebym z nim
edł, ale powiedział, że nie.
I znałeś cel tego spotkania? Ś spytała Hannah.
Chodziło o narkotyki. Frank powiedział, że ten Susłow
uje w Londynie dla KGB, ale ma powiązania z moskiew-
; mafią.
|lc- O czym my tu mówimy? Ś spytała Hannah.
r- O heroinie. Według Franka jej wartość detaliczna sięga milionów.
Ś Rozumiem. Ś Hannah skinęła głową. Ś I to wszystko,
'wiesz o tej sprawie?
Ś Przysięgam. Frank powiedział, że ten facet skontaktował t z nim, i tylko z
nim. W rozmowie określił swoją propozycję i życiową transakcję.
- Nikt inny o niej nie wiedział?
- Oczywiście, że nie. No bo po co ten cały Susłow miałby
j •( jeszcze z kimś kontaktować? Frank od lat był przecież t Minerem jeden na
East Endzie. Ś Gordon dolał sobie
i, trzęsącą się ręką whisky.
jŚA więc czekałeś na niego w samochodzie, tak? Ś spytał
| Dillon.
l Ś Tak. Powiedziałem to już glinom. I niczego nie słyszałem. Httolet musiał być
z tłumikiem. Siedziałem w wozie, czytałem |izetę, aż w końcu zaniepokoiło mnie,
że to tak długo trwa, j ł poszedłem sprawdzić.
Widziałeś kogoś?
Tak jak powiedziałem policji, nikogo.
Wysil trochę mózgownicę Ś poradził Dillon. Ś Leje
| jak z cebra i robi się ciemno, a ty siedzisz z gazetą za j^ kotkiem i
niecierpliwisz się, bo nikt z cmentarza nie wy-j. chodzi.
j Ś Już mówiłem... Ś Gordon urwał i zmarszczył czoło. Ś
JZaraz, chwileczkę. Tak, rzeczywiście. Ś Widać było po nim
ek, z jakim sięga pamięcią wstecz i odtwarza sobie tę
Tak, z cmentarza wypadł wielki motocykl. Jadący
167
na nim facet ubrany był w czarne skóry i miał na głov
czarny kask, przez który nie widać twarzy.
Ś Bingo Ś mruknął Dillon.
Ś Boże, zachowałeś się jak ostatni sukinsyn, Dillo
oświadczyła Hannah w drodze powrotnej. Ś Nigdy więc
rób tego w mojej obecności.
Ś Ale poskutkowało Ś odparł Dillon. Ś Usłyszę
dokładny opis naszego tajemniczego motocyklisty z Belfai
a ty dowiedziałaś się przy okazji, co knuli Sharp z Susłow
Ś Mój Boże Ś powiedziała Hannah. Ś Heroina warta l
ulicy sto milionów funtów. To się w głowie nie mieści.
Ś Ano nie Ś przyznał Dillon i zaproponował: Ś Wp
nijmy do Mulligans przy Cork Street. Na ostrygi i szampa
Ś Ja prowadzę, Dillon.
Ś Wiem, moja droga. Wypiję tego szampana za ciebie.'
będziesz się musiała obejść ostrygami.
Rozsiadł się wygodnie w fotelu pasażera i z błogim uśn
chem na ustach zapalił papierosa.
córy i miał na głowie
twarzy.
;atni sukinsyn, Dillon
rolnej. Ś Nigdy więcej l
t Dillon. Ś Usłyszeliśi
o motocyklisty z Belfastu, |
) knuli Sharp z Susłowem.|
mań. Ś Heroina warta na|
w głowie nie mieści. |
zaproponował: Ś Wpad-|
set. Na ostrygi i szampana. |
igo szampana za ciebie. Ty
imi.
pasażera i z błogim uśmie-
Waszyngton
Londyn
Waszyngton
1994
l t<
10
W Waszyngtonie padało. W strugach deszczu, podcinanego
dmącym od rzeki wiatrem, Constitution Avenue sunął w stronę Białego Domu wielki
sedan. Było późne popołudnie i pomimo paskudnej pogody u wylotu Pennsylvania
Avenue zgromadził
się spory tłumek. Byli tam nie tylko gapie, ale również
dziennikarze i członkowie ekip telewizyjnych.
Szofer opuścił szklany ekran oddzielający go od tyłu kabiny.
Ś Trudno będzie przemknąć się między nimi tak, żeby
pana nie rozpoznali, panie senatorze.
Patrick Keogh nachylił się do niego.
Ś Spróbujmy wobec tego Wschodnią Bramą.
Sedan skręcił w East Executive Avenue i zatrzymał się
przed wjazdem. Strażnik od razu poznał Keogha i dał kierowcy znak ręką, że może
przejechać. Ze Wschodniej Bramy korzystał często personel Białego Domu oraz
dyplomatyczni goście,
którzy pragnęli umknąć kontaktu z mediami.
Ś Nie wiem, jak długo tam zabawię Ś powiedział Keogh
do szofera wysiadając. Wstąpił na schody.
W środku dyżurny agent Secret Service gawędził z młodym
porucznikiem marines w nieskazitelnie odprasowanym mun-
durze. Na widok Keogha porucznik wyprężył się jak struna.
- Dobry wieczór, panie senatorze.
- Skąd wiedzieliście, że skorzystam z tego wejścia?
- Nie wiedziałem, panie senatorze, ale przy wejściu fron-
towym pełni służbę mój kolega.
Keogh uśmiechnął się przyjaźnie.
171
Ś To właśnie nazywam dobrym strategicznym my
Młody mężczyzna również się do niego uśmiechnął i)
dział:
Ś Pan pozwoli za mną, senatorze, prezydent czeka.
Gabinet Owalny, kiedy do niego weszli, pogrążony!
w półmroku. Przez zaciągnięte zasłony w oknach nie przes! się ani jeden promyk.
Jedyne oświetlenie pochodziło z zapa lampy stołowej na masywnym biurku i lampy
stojącej w l
Keogh dobrze znał ten pokój, bywał tu z wizytami u niejec prezydenta. Tym razem
za biurkiem siedział Bili Clinton, i Keogha zaskoczyła obecność w pokoju kogoś
jeszcze, goi
rozpartego swobodnie w fotelu. Gościem tym byłJohnMaj
Ś O, jesteś, Patrick, dziękuję, że tak szybko się zjawiłeś^ powitał go Clinton.
Ś Zdaje się, że panów nie trzeba
przedstawiać?
Ś Panie premierze, to dla mnie prawdziwa niespocf
ka. Ś powiedział Keogh i podał rękę wstającemu Johnc __
Majorowi. ^BNŚ
Ś Witam, panie senatorze. Ś John Major uścisnął dlo^B rodzi Keogha.
J ptW.
Ś Usiądź, Patrick, i przejdźmy do rzeczy Ś mrukwf (bies
Clinton. Ś Aha, jeśli masz ochotę na kawę, to tam stoi tacaf Clin<
Ś Owszem, mam. Ś Keogh nalał sobie kawy, wróc3» Tow.
przed biurko i zajął wolny fotel. Ś Jestem na pańskiej Pa rozkazy, panie
prezydencie, j Ś
Ś Mam nadzieję, że to szczere zapewnienie, choć w pew-1 wiek nym sensie utrudnia
mi to wyniszczenie prośby, z jąkaj gdzi< chciałbym się do ciebie zwrócić...
j do J
Patrick Keogh znieruchomiał z filiżanką przy ustach, y Angl a potem uśmiechnął
się tym swoim nieco krzywym uśmiesz- j widl kiem, który stanowił od zawsze jego
znak firmowy i przydał | Ś natychmiast jego twarzy ujmującego ciepła,
t obro
Ś Cały zamieniam się w słuch, panie prezydencie. Podej- l i dol rzewam, że to
coś rzeczywiście specjalnego, i Angl
Ś I nie mylisz się, Patrick. To chyba coś ważniejszego niż albo wszystko,
czym zajmowałeś się w trakcie swojej politycznej - Ś kariery,
ifflig
172
John Major uścisnął dłoń
•»- Cóż to takiego?
|(fr- Irlandia i proces pokojowy.
•Keogh znowu na chwilę znieruchomiał, a potem wypił do
PBB kawę i odstawił pustą filiżankę na stoliczek obok.
|? Ś A więc słucham, panie prezydencie.
l
t.
ą-Ś Wiemy, jak ciężko pracowaliście, by doprowadzić do
Hwarcia pokoju w Irlandii Ś zaczął John Major. Ś A wizyty |śładane w tym kraju
przez byłego kongresmana Bruce'a
| Momsona oraz jego przyjaciół okazały się bardzo pomocne. l Ś Miło mi to
słyszeć z pańskich ust, panie premierze Ś
l powiedział Keogh Ś ale to było naszym obowiązkiem. Ta
| neż w Irlandii ciągnie się już zbyt długo. Trzeba położyć temu
| kres, A więc czego pan teraz ode mnie oczekuje?
• Ś Chcielibyśmy cię prosić o odwiedzenie w naszym imieniu
Irlandii Ś powiedział prezydent.
Ś Dobry Boże! Ś Keogh odrzucił do tyłu głowę i roześmiał
się. Ś Ja do Irlandii? Po co?
Ś Bo jesteś jednym z nich. Jesteś Irlandczykiem, tak jak
rodzina Kennedych. Doskonale wiem, co się działo, kiedy
prezydent Kennedy pojechał tam w tysiąc dziewięćset sześć-dziesiątym trzecim,
żeby odwiedzić dawną farmę rodzinną. Ś Clinton spojrzał na leżącą przed nim
gazetę. Ś Dunganstown.
Towarzyszyłeś mu wtedy.
Patrick Keogh skinął głową.
Ś Jego pradziad wyemigrował z Irlandii w dziewiętnastym
wieku, w tym samym czasie co mój, i osiedlił się w Bostonie, gdzie trudnił się
bednarstwem Ś powiedział i uśmiechnął się l do Johna Majora. Ś Bez urazy, panie
premierze, ale wy,
Anglicy, nie pozostawialiście wówczas Irlandczykom zbyt
l wielkiego wyboru. Wielu z nich musiało opuścić kraj.
l Ś To prawda Ś przyznał John Major. Ś Jednak na swoją
| obronę przytoczę fakt, że wielu z nich przeniosło się do Anglii B,; i dobrze
im się tam wiodło. Ocenia się, że z obecnej populacji ^pta^łków co najmniej
osiem milionów osób to Irlandczycy
^pfltt potomkowie irlandzkich imigrantów.
B^fŚ Ma pan rację Ś zgodził się Keogh. Ś Ale w Ameryce
miMgnmci irlandzcy są jeszcze liczniejsi. Byłem z Johnem
173
Kennedym w Berlinie tego roku, kiedy wygłosił to swoje sły przemówienie, w
którym rzucił wyzwanie systemowi komu
tycznemu. Powiedział wtedy: Ich bin ein Berliner, i wjedn_ chwili stał się
najsławniejszym człowiekiem na świecie... |
Ś I to zasłużenie Ś stwierdził John Major.
Ś Potem pojechał do Irlandii, do Dublina, i zatrzymał si( w naszej ambasadzie w
Phoenix Park Ś kontynuowsi
Keogh. Ś Następnie odwiedził Wexford, Dunganstown i chat( Mary Kennedy Ryan.
Spotkał się z pierwszym swoim kuzy-|
nem, drugim kuzynem... ze wszystkimi kuzynami. Ś Keogh
roześmiał się. Ś Wszyscy się odnaleźli. Kiedy przyjechał do New Ross, całe
miasteczko wyległo na ulice, a potem przema-wiał w irlandzkim parlamencie. Ś
Keogh pokręcił głową. Ś
Kiedy odlatywał z Shannon Airport, przyszły go pożegnać
tysiące ludzi. Kobiety płakały.
Ś Wiem Ś powiedział Clinton. Ś Aha, irlandzki premier
przeprasza. Miał nadzieję spotkać się tu z nami, ale proces pokojowy w Irlandii
nabrał takiego rozmachu, że nie mógł się wyrwać.
,
Ś Rozumiem Ś odparł Keogh. Ś A więc czego się ode
mnie oczekuje?
Clinton spojrzał na Johna Majora.
Ś Panie premierze...?
Ś Jak już był łaskaw wspomnieć pan prezydent Ś zaczął
John Major Ś chcielibyśmy, żeby pojechał pan do Irlandii. Pozwoli pan, że
wyjaśnię... Proces pokojowy przebiega bardzo szybko. Gerry Adams z Sinn Fein i
John Hume wyzwolili
w całym społeczeństwie prawdziwy pęd do pokoju.
Ś Uważa pan, że odnosi się to również do protestanckich
lojalistów? Ś spytał Keogh. |
Ś Tak, do ogółu tej społeczności. Ekstremiści z obu stron | nadal będą stanowili
problem, i kiedy IRA złoży broń, |
problemem będzie również przekonanie drugiej strony, że nie =• ma w tym żadnego
podstępu. Ale i tę przeszkodę w swoim |
czasie pokonamy. Ś John Major uśmiechnął się. J
Ś Przede wszystkim jednak Ś wtrącił prezydent Clin- ,
ton Ś musimy nakłonić IRA do wstrzymania ognia. Próbo- ;
wali tego dokonać i Adams z Sinn Fein, i Bruce Morrison ^ z przyjaciółmi, ale w
grę wchodzi także kwestia przekonania f
sił to swoje słyń"
temowi komun
•rliner, i w jedi
na świecie... 'i
or.
la, i zatrzymał s
Ś kontynuow
nganstown i cha'-,
^nami. Ś Keogh
•cmistów. Nie ma tu miejsca na żadne rozwiązania
promisowe, wstrzymanie ognia musi być całkowite. Wszy-
, albo nic.
~^Ś'ŚŚŚŚ^"^"^•"alŚlohJ-i^IaiorŚ^^ę^^wkrótce
[W/l, liaw^i. iun.iw^ ^ _Ś._-_
panu wziąć w nim udział i poprzeć swoim autorytetem
|Adamsa, Johna Hume'a i cały ruch pokojowy, efekty mogłyby
przejść wszelkie oczekiwania.
'; Ś Twoje nazwisko wiele tam znaczy Ś dodał pręży -
^^ ^ L ---^ Ś-tl^io-yŁ,^.^;^ 11 WASI.
na arenie politycznej.
irlandzki premier
iwac nic ^.cis^.R.u^Łi, .. ,-...Ś-, Ś
Clinton wstał i zaczął przechadzać się po
J^„I^ ±^ ^-,^Q WL r»rQstu_gra^ Nikt nie wie
Śl -r -
wszystko. Sądzę, że po dwudziestu pięciu laiaL.n w^J^
w Iriąndii mamy wreszcie szansę coś z tym zrobić, i za nic nie
rezydent Ś zaczął
.ł pan do Irlandii.
Trudno nie przyznać panu racji,
icie. Ale
IRA złoży broń,
igiej strony, że nie
eszkodę w swoim
lał się.
ł prezydent Clin-
inia ognia. Próbo-
i Bruce Morrison
/estia przekonania
itarania nal ,
Ś A, jak u diabła, tego dokonamy';
ŚŚ Ś Ś Ś'ŚłŚ
Ś Ś^-Ś -"-*-^_+i-/-^r*li;»_
na
4aH Clinton-
:; - • 4 1 _ - ;
irttnżu w klasztorze. Wit
dzony przez siostry
Ś Tak, panie prezydencie. ;-'
Ś Ten witraż zdobi teraz małą kaplicę, kaplicę '
Keogha. O ile wiem, pomagałeś w powołaniu fundi
rzecz szkoły, którą prowadzą tam siostry...
Ś Udało mi się zainteresować tą inicjatywą kilku'
ników w interesach.
Ś Ale jeszcze nie odwiedziłeś tego miejsca?
Ś Zrobię to, jak tylko będę mógł Ś odparł Keogh.
Ś A czemu by nie teraz, Patrick? Ś spytał Clinto
Powiedzmy, że wybierasz się na urlop do Paryża. Prasy f
zainteresuje. Lecisz przez Irlandię, wysiadasz na lot
Shannon i pod pretekstem, że chcesz odwiedzić kaplicę, l
stamtąd helikopterem do opactwa Drumgoole. I
Ś Rozumie pan, w czym rzecz? Ś wtrącił John Major. |
Prasa i telewizja zostaną zaskoczone. Zanim zorientują g
o co chodzi, pan będzie już w drodze.
Ś Właśnie Ś potwierdził Clinton. Ś Gdybyś się prze
wcześnie zdradził, warowaliby dzień i noc pod opactwa
nagabywali dzieci z przyszkolnego internatu i odprowadi
cię całą gromadą z powrotem na lotnisko. A ty nie wróć
stamtąd prosto na Shannon, tylko zatrzymasz się po drod
w Ardmore House. Tam właśnie ma się odbyć spotkanie Si
Fein i IRA. Wypełnisz swoje posłanie... j
Ś Z pozytywnym albo negatywnym rezultatem.
Ś Z pozytywnym, Keogh, jestem tego pewien. Potea
polecisz na Shannon, a stamtąd dalej, do Paryża.
Keogh pokiwał powoli głową.
Ś Wszystko w całkowitej tajemnicy, tak?
Ś Absolutnej tajemnicy. Wizyta w opactwie Drumgook
posłuży jako wytłumaczenie na wypadek, gdybyś został
zauważony na Shannon. Matka przełożona dowie się o twoich odwiedzinach, kiedy
będziesz już tam jechał.
Ś Tak, rozumiem.
Znowu zapadło milczenie.
Ś Jakiś problem, panie senatorze? Ś zapytał ostrożnie
John Major. J°^
Ś Nie wiem, czy nie jest to objęte ścisłą tajemnicą Ś
powiedział Patrick Keogh Ś ale słyszałem, że podobno
ekstremistyczne grupy lojalistów protestanckich groziły śmier-1 "^
l. Ś Gdybyś się przed-
i i noc pod opactwem,
nternatu i odprowadzili
t-nisko. A ty nie wrócisz
atrzymasz się po drodze
się odbyć spotkanie Sinn
ć...
yra rezultatem.
m tego pewien. Potem
;j, do Paryża.
icy, tak?
w opactwie Drumgoole
wypadek, gdybyś został
łożona dowie się o twoich
m jechał.
•ze? Ś zapytał ostrożnie
bjęte ścisłą tajemnicą Ś
słyszałem, że podobno
>testanckich groziły śmier-
cią pani ambasador Stanów Zjednoczonych w Dublinie. Zdaje się, że nazywają ją
tam „tą dziwką od Kennedych". Bóg jeden
wie, jak nazwą mnie.
Ś Tak, bardzo nas niepokoi postawa lojalistów Ś odparł
John Major. Ś Ale nie możemy dopuścić, żeby przeszkodziło
to w negocjacjach, jakie prowadzimy.
Ś Oczywiście, że nie Ś przyznał Keogh, Ś Ale jeśli
rozniesie się wieść o celu, jaki mam spróbować tam osiągnąć, to niektórzy z
protestantów mogą dojść do wniosku, że
przydałoby się usunąć mnie ze sceny. Bądźmy szczerzy,
zabójstwo Liama Bella nie napawa raczej optymizmem.
Clinton wrócił za biurko i usiadł w fotelu.
Ś Tak, to nie będzie piknik i zdajemy sobie sprawę z ryzy-ka Ś oświadczył. Ś
Dlatego właśnie radzę ci stosować się do procedury. Wszystko w największej
tajemnicy. O całym przed-sięwzięciu poinformowany będzie bardzo wąski krąg osób.
Ś A co z konferencją IRA? Oni się na pewno dowiedzą.
Ś Gerry Adams jest teraz zdecydowany na współpracę,
nie ma co do tego wątpliwości Ś stwierdził John Major. Ś
Jestem przekonany, że coś wymyślimy. Na przykład pojawi
się tam pan nie zapowiadany...
Ś To mi się podoba Ś powiedział Clinton. Ś Efekt
zaskoczenia doskonale posłuży naszym celom. Co ty na to,
Patrick?
Ś Sam nie wiem... Ś Keogh westchnął. Ś Nie neguję
znaczenia tego wszystkiego, ale prosicie mnie tu panowie, żebym udał się w
strefę działań wojennych, a ja się już starze-ję. Ś Uśmiechnął się znowu tym
swoim krzywym uśmiesz-
kiem. Ś Nie będę ukrywał, że trochę mnie przeraża ta
perspektywa, a oprócz tego mam rodzinę. Będę musiał
porozumieć się z żoną, ale ona wyjechała do naszej posiadłości w Hyannis Port.
To zaledwie trzy mile plażą od domu Teda
K.ennedy'ego.
Ś Ile czasu ci potrzeba? Ś zapytał Clinton.
Ś Co najmniej dwadzieścia cztery godziny.
Ś Ja wracam do Londynu jutro w południe Ś powiedział
John Major.
Ś Dobrze, skontaktuję się z panem do tego czasu.
Keogh wstał. Clinton nacisnął przycisk brzęczyka, przywo-
łując asystenta.
177
12 Ś Aaiol Śmierci
~ Udałem ź
^ żeby ^
Podrzuca yannis f'- J
T^ - ^^.la u'ip/"»~ -Ś»^va
"••-•^^ŚŚep^,^ •ŚŚŚŚ•»-.
-^ „ „ 1: ~ po^s'^^••
ŚŚŚŚŚŚ^?^te. ^;;,
Nie t • wys2e(ff
•"'"'^^^SŚ^o „.,,,,.,.
1 Poszedł
"ad moeij
'• i. - •"'-'a^a Śt*łJ t
n^S^^,^ •ŚŚŚŚ^
"i?^::^ŚŚ
!ie Odziałam?
-^-"^--^s^.,^
a nad Hyannis Port zalega gęsta mgła. Najlepsze, co mogli mu aproponować, to
przelot do bazy sił powietrznych Otis na
samym Cape Cod, a stamtąd przejazd do Hyannis Port
limuzyną. Nie oponował i w dwadzieścia minut później był
już w drodze. W dole, w zapadającym zmierzchu, połyskiwała wstęga Potomacu.
Próbował czytać Washington Post, ale nie mógł się skupić. Wszystkie myśli
zaprzątała mu sytuacja naszkicowana przez prezydenta i brytyjskiego premiera.
Nagle uświadomił sobie, że oto stoi przed najważniejszą decyzją swego życia.
W Londynie dochodziła północ. Dillon pracował przy
swoim biurku, analizując wydruki z komputera. Wokół
panowała cisza. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju weszła Hannah Bernstein.
Była w płaszczu przeciwdeszczowym.
Ś Oczom nie wierzę. Cały wieczór próbuję się z tobą
skontaktować. Dlaczego nie włączyłeś swojej automatycznej sekretarki?
Ś Nienawidzę tego cholernego urządzenia Ś mruknął.
Ś Na szczęście domyśliłam się, że możesz siedzieć jeszcze tutaj Ś powiedziała
Hannah.
Dillon studiował dalej wydruki nie zwracając na nią uwagi. Po chwili odłożył
papiery i odchylił się wraz z krzesłem do tyłu.
Ś Wierzysz w zbiegi okoliczności?
Ś Czasami. Czemu pytasz?
Ś Karl Jung zwykł mawiać o zjawisku, które nazywał
synchronizmem... o zdarzeniach zbieżnych w czasie i towarzy-szącemu im uczuciu,
że zaangażowana jest w to jakaś głębsza motywacja.
Ś A co to ma wspólnego z 30 Stycznia?
Ś Sam nie wiem. Łeb mi od tego puchnie. Ale to, że
wszystkich zamachów dokonano przy użyciu beretty, wcale
nie jest zbiegiem okoliczności. To fakt. Czterech ukatrupionych członków IRA to
też fakt, nie ma tu mowy o żadnym
przypadku.
Ś No więc...?
Dillon zapalił papierosa.
Ś Eliminacja dwóch kolejnych szefów rezydentury KGB.
Zadałem sobie pytanie, dlaczego dwóch? Ale poczciwy^
Gordon podsunął nam powód, dla którego załatwieni
Susłow i Sharp. Narkotyki.
Ś A dlaczego zabito Asimowa?
Ś Nie wiem, jednak wygląda to podejrzanie, że w B
trafiliśmy na jeszcze jednego przedsiębiorczego oficera KC tym razem
handlującego plutonem.
Ś Dopatrujesz się tu jakiegoś związku?
Ś Tylko w tym sensie, że KGB, czy jak to się tam
nazywa, zdaje się maczać paluchy w każdym możli
brudnym interesie.
Ś I co z tego wnioskujesz?
Ś Że gdzieś tutaj może być rosyjskie ogniwo. Kazat
komputerowi przemielić wszystko, co dotyczy rosyjskiej
basady w Londynie. Personelu, i w ogóle.
Ś Genialnie Ś mruknęła Hannah. Ś Natrafiłeś naje
jakieś zbiegi okoliczności?
Ś Owszem, ale za cholerę nie wiem, o co tu chodzi.
Dillon wstał i sięgnął po marynarkę.
Ś Jedziemy do mnie, czy do ciebie?
Ś W co mam cię kopnąć, Dillon? Ś parsknęła Han-
nah. Ś Chodźźe wreszcie. Podrzucę cię do domu.
Kiedy limuzyna z bazy sił powietrznych Otis zatrzymała się w końcu przed domem w
Hyannis Port, Keogh czuł się już
bardzo zmęczony. Ostatnie pięć mil jazdy poprzez gęstą jak wata mgłę było
prawdziwą męką. Kierowca, sierżant sił
powietrznych, podziękował za zaproszenie do domu na filiżan-kę kawy i ruszył
natychmiast w drogę powrotną.
Keogh stał jeszcze przez chwilę na podjeździe. W pewnym
momencie silny podmuch wiatru od morza rozdarł mgłę
i Keogh ujrzał białą pianę przyboju liżącą piasek na plaży. Pod wpływem impulsu
zszedł tam i przystanął, wystawiając
twarz na wiatr i wsłuchując się w łomot fal rozbijających się i ! o
brzeg, w:
Ś Pat, jesteś tam? Ś zawołał kobiecy głos. Był to głos jego tu żony.
Keogh obejrzał się i zobaczył ją kilka jardów za sobą. K W ręku trzymała
latarkę. Ś Dobrze się czujesz? Ś zapytała. Ś v
180
Coś się stało? Telefonowali z Otis, że jesteś już w drodze. t Usłyszałam
samochód.
; Otoczył ją ramieniem i pocałował.
Ś Chciałem trochę dojść do siebie. Wiesz, jakie są te
helikoptery. Miałem wrażenie, jakbym oberwał obuchem
w ^owę. Chodźmy do domu.
Gdy znaleźli się w kuchni, nalał do szklanki szkockiej
i dodał trochę wody Branch, a Mary zabrała się do parzenia kawy. Jako agentka
literacka dobrze znała życie, poza tym była kobietą obdarzoną tym niezrównanym
kobiecym instyn-
ktem, który pozwala wyczuć, kiedy sprawy się komplikują.
Nalała kawę do filiżanki.
Ś Nie powinnaś pić kawy Ś powiedział Keogh. Ś Nie
zaśniesz.
Ś I tak nie pisane mi dzisiaj spać.
Usiadła naprzeciw niego przy stole.
Ś No, Pat, opowiadaj Ś zażądała.
Ś Z tego mogą być kłopoty Ś stwierdziła, kiedy skoń-
czył. Ś Chcą, żebyś ryzykował życie. Nawet IRA nie potrafi kontrolować
wszystkich swoich ludzi. Są przecież te odłamowe grupy, a to prawdziwi
obłąkańcy. Weź choćby tych terrorystów z INLA, którzy zamordowali
Mountbattena... Protestanccy
lojaliści też nie są od nich lepsi. Ulsterskie Siły Ochotnicze, Bojownicy o
Wolność Ulsteru, i na dokładkę jeszcze ta
Czerwona Ręka Ulsteru. To fanatycy, którzy zabiliby nawet królową Elżbietę,
gdyby uznali, że posunęliby w ten sposób do przodu swoją sprawę, i nadal
nazywaliby siebie lojalista-mi. Ś Pokręciła głową. Ś To szalony, zwariowany
świat.
Tyle zabijania, tyle lat przemocy...
Ś Dlatego trzeba położyć temu kres Ś mruknął Keogh
i sięgnął po dzbanek z kawą. Ś Podjęcie właściwej decyzji wymaga odwagi. A tak
nawiasem mówiąc, wybierając się
tutaj, zaszedłem na cmentarz w Arlington. To właśnie John Kennedy wciągnął mnie
w politykę. Czułem się z nim blisko związany.
Ś Wiem.
Ś Ale skoro już jesteśmy przy temacie bohati
Uśmiechnął się do żony. Ś Jeśli o mnie chodzi,
powiedzieć, że popełniłem wiele błędów, jednak niej
razem. Tym razem zamierzam podjąć wyzwanie.
Ś Jedziesz tam?
Ś Przykro mi, ale tak.
Ś Mogę jechać z tobą?
Ś Nie.
Westchnęła.
Ś Rozumiem.
Ś Gniewasz się na mnie?
Ś Nie. Jeśli chcesz wiedzieć, to jestem z ciebie dumna, n
Ś Cieszę się. Ś Wstał i wyciągnął rękę. Ś Chodźmy)
łóżka. Rano wracam samolotem do Waszyngtonu, że
poinformować prezydenta i Johna Majora o swojej decy
Był jasny, słoneczny poranek z błękitnym niebem upsto
nym kłaczkami chmurek. Ulice Waszyngtonu spłukane pr
deszcz lśniły czystością. Sedan wiozący senatora ponów
wjechał Wschodnią Bramą na tereny należące do Białeg
Domu. Wchodzącego do budynku Keogha przywitał ten sai
porucznik marines, który pełnił służbę poprzedniego wieczon
Ś Dzień dobry, panie senatorze.
Ś Czy oni dają ci kiedyś odetchnąć? Ś spytał Keogh.
Ś Rzadko, panie senatorze. Ś Młody oficer uśmiechnij
się. Ś Jestem marinę w czwartym pokoleniu, panie senatorze, J służba przede
wszystkim, i w ogóle. Pan pozwoli tędy,!
prezydent i premier są w Ogrodzie Różanym.
Clinton uśmiechnął się na widok nadchodzącego Keogha.
Ś Musiałeś wstać skoro świt Ś zauważył.
Ś Owszem, ale chciałem tu zastać obu panów, zanim pan
premier odleci.
Ś Pojedziesz tam? Ś spytał Clinton.
Ś Tak. Myślę, że możecie panowie na mnie liczyć. Kiedy
mam wyruszyć?
182
L81
zoio '"spTO uiApiAAYzaro m^u^ad o mred oaizpsiAod TfsayĄ
^zsnp^ Ś 'Sis yz^e/ATSZ io[vy[ uqof Ś -uosn§J3j S3pq3
J3tp^S^q izpo/Aop mstodsaz "nnre^izp /A :»soup^zMzaq
UI3S12Z3 mi 5is ^onzrez ;>oq3 'IIOAUAYOJ 3iqos tfeiu 3i(^ Ś t,Aziqop ^s Ś
•feum apazJd o^Ai ^u^tzpai^odpo i vaai
^ -- ™^^ on reuaio/^odi '^dTu3 ^ui^foads 01 -BJaimMd
7'" t
óSD\ ^"w t,i;Śi--
'SVS ^^łsqo ^^oq3ZJiod mAq3z 'Szpfes ai^ •uouireqs TO
~ Ś• ~" -iioiimiw A\ 5is SrnmAzĄBz teu^oJMod
~ i »
5fnpteq •maiqoJd Auizp^saz.iu uo^ł ^»^^...
•JofEi\ uqor tródpo Ś ^ V(\KXQ Ś
(,9z.i3iui3Jd am^d 'teuui aż ired
5is tzpo§z Ś '^.lofei^ ^ui[0f TO iBZJfods q3o3-)i Ś •Sipu^i.lio izpoip i^saf
'im^iJads-sia tes •M.ouJ<zn'!'i qoi5is('Ai^iq qo^zsźa
op ^A\BJds fei z apoJA^z Sis Aqo^z3(^u azom 'zoo o^ Ś
•uoiuio
"--------
ŚŚŚwvfŁTTI _
^\f\J _
___
Sis BTOBZSTUod ^AdAiiiaas.iau aiuut o^».„-i--
oi zazid Soio -uiap^ mAznp uiaisaf 'apuap^aJd aiu^d Ś
•5is iteuiioaiuisn q3o3^
•uoiuii3 ipnz-iop Ś ^AMsu3Z33idzaq
o§3isiqoso o§afoMi ^iiss^ azozssf sfeisozod sro^Jn^^ Ś
•ifoAzodsAp /Aou^d op uiaissf •3p3uoiisoQ Ś
•luap&zMd
(AzopBiMSo Ś 'spuści 'veva. ais^za UI^UAOSOIS M p AureQ^Ś'•" •smEpy <JJSO !
"P11^!-1! •lan.us.id oaizpsiM ui^ o yfuur
3iuiBJniB(s[ Ś -.laimaid (BtzpaiAod Ś rop ^'1^ v^ Ś \
•vio[vyi Buqof w oatefei^d iBz-ifods uoiuio|
człowiek będący prawą ręką Fergusona, Sean Dii
wiele lat był budzącym postrach bojówkarzem IRA, i
w dziewięćdziesiątym pierwszym, próbował wysadzić w?
trze mnie, podczas posiedzenia Rady Wojennej na ~
Street.
Patrick Keogh roześmiał się ubawiony.
Ś I teraz pracuje dla pana?
Ś I na swój sposób dla Irlandii. Podobnie jak '
z nas, Dillon uważa, że to już za długo się ciągnie.
Ś W porządku. Ś Keogh skinął głową i zwrócił si(
Clintona: Ś Panie prezydencie, zgodziłem się tam poj< '
ale oto moje warunki... Chcę, żeby moją obstawą na
byli Ferguson i Dillon.
Clinton spojrzał na Majora. Premier powiedział:
Ś Nie ma sprawy.
Ś Chciałbym się z nimi spotkać najszybciej, jak to mo
we Ś oświadczył Keogh. Ś Kiedy mógłby mi pan ich tl
przysłać? ^^f""
Ś Jutro panu odpowiada? Ś spytał John Major i wszyn^K •
trzej roześmieli się. ^•! !K
'hii' / Charles Ferguson siedział w swoim gabinecie w Londy »•'/ i
słuchał na bezpiecznej linii wytycznych przekazywanydj^ ^ ) ' gdzieś znad
Atlantyku przez premiera wracającego samolotenf 'f do kraju.
[ Ś Oczywiście, panie premierze Ś powiedział w końcu. ' Zajmę
się tym.
Odłożył słuchawkę i siedział przez chwilę zatopiony w myś- f
lach. Potem wdusił przycisk interkomu i powiedział do Hannah
Bemstein:
Ś Przyjdź tu i przyprowadź ze sobą Dillona.
Wstał, podszedł do ściany i pogmerawszy chwilę przy '
zasobniku ze zrolowanymi mapami ściągnął w dół wielko-
skalową mapę Irlandii. Kiedy Hannah i Dillon weszli do
gabinetu, zastali go na jej studiowaniu.
Ś Wiesz, gdzie jest opactwo Drumgoole? Ś spytał bryga-
dier Dillona.
Ś A który szanujący się katolik tego nie wie? Ś Dillon
184
sną, Sean Dillon, pr
wkarzem IRA, a pot(
•ował wysadzić w pow..,-
Wojennej na Downingj
any.
^odobnie jak większość
;o się ciągnie.
głową i zwrócił się do
ziłem się tam pojechać,
oją obstawą na miejscu
r powiedział:
jszybciej, jak to możli-
ógłby mi pan ich tutaj
t John Major i wszyscy
ił do Fergusona i pokazał palcem na mapie. Ś
cił się pan, brygadierze? Urzędują tam siostry miłosier-
jtia. Bardzo zacne niewiasty.
Ferguson zignorował kpinę w jego głosie.
Ś Pokaż mi teraz Ardmore House.
Ś Niesympatyczne miejsce, brygadierze Ś mruknął Dil-
lon. Ś Bardzo niesympatyczne. Podobno IRA wyznaczała
tam sobie spotkania.
Ś I znowu sobie wyznaczyła, tylko że tym razem odwiedzi
ich pewien specjalny gość, za którego bezpieczeństwo od-
powiedzialni będziemy my.
Ś Mogę spytać, kto to taki? Ś wtrąciła Hannah.
Ś Oczywiście, że możesz, moja droga Ś odparł bryga-
dier. Ś To senator Patrick Keogh.
gabinecie w Londynie
nych przekazywanych
macającego samolotem
owiedział w końcu. Ś
wilę zatopiony w myś-
powiedział do Hannah
Dillona.
lerawszy chwilę przy
iągnął w dół wielko-
h i Dillon weszli do
sole? Ś spytał bryga-
;o nie wie? Ś Dillon
r- ,11 '•
'W1
^S^^ "ź Oo.„,„„ .,
Ś- Tr> ^ i -"-s-neni '"•"nów 7 ~ ^-~źm
."sS.sa.":,-^-^
tei .<;nri„.-
^^y-S^Tr,Ś'-
.__ JaiC 2ro^in„„i. 6»UDtó DVłaź;„ J
Oowning Street na spot-
•adzono go do gabinetu,
iż kawę.
m już zastępcy dyrektora
rozmów z prezydentem
erguson. Ś Pozwolę sobie
wie obowiązuje zachowa-
brze pana zrozumiałem,
;h wyraźnie to zaznaczyli.
terze, że nie dowie się
tym pokoju Ś uspokoił
inać o niej ani członkom
do spraw Irlandii Pół-
Langa, ale on występuje
ytał z przekąsem Carter.
;ania Ś burknął bryga-
sogh zgodził się wsunąć
;o wielkiej odwadze. Ale
będzie mógł ją stamtąd
nu grozić jakieś niebez-
ie odpowiadał.
'mier.
^ Ś Cóż, spójrzmy na to w ten sposób, panie premierze:
(dyby był pan przywódcą jakiejś protestanckiej grupy ter-
rorystycznej, która nie chce dopuścić do rozpoczęcia pokojo-wych rokowań, to czy
nie uznałby pan, że zabicie Patricka Keogha, człowieka ze starej gwardii
Kennedy'ego i chyba
najbardziej szanowanego w Waszyngtonie senatora, to najlep-szy sposób na ich
storpedowanie?
Simon Carter pokiwał głową.
Ś Masz rację Ś powiedział z wyraźnym ociąganiem. Ś
To by sprawiło, że za broń chwyciłaby nie tylko IRA, ale cały
irlandzki naród.
Ś Śmiem twierdzić Ś wtrącił Rupert Lang Ś że ten sam
punkt widzenia przypisać można również ekstremistom z IRA.
Ś Mógłby pan to wyjaśnić? Ś poprosił John Major.
Ś Czytałem raporty, wszyscy je czytaliśmy. W IRA jest
wielu nieprzejednanych, którzy nie zgadzają się z Gerrym
Adamsem i jego poplecznikami. Wielu jest takich, którzy
nadal chcą kroczyć drogą karabinu i bomby. Mogą być wśród nich ludzie, którym
śmierć senatora Keogha byłaby na rękę.
Ś A to niby dlaczego? Ś spytał John Major.
Ś Bo automatycznie założono by, że zamachu dokonali
protestanci Ś odparł Ferguson. Ś Wszystkie rokowania
zostałyby wtedy prawdopodobnie definitywnie zerwane.
Ś Obawiam się, że brygadier ma rację Ś mruknął Carter.
Premier pokiwał w zadumie głową.
Ś Zatem musimy zadbać, aby do tego nie doszło, a to już
pańska działka, panie Ferguson.
Ś Służby bezpieczeństwa chętnie pomogą Ś wtrącił Car-
ter. Ś Nie muszę chyba podkreślać, że mamy ogromne
doświadczenie w operacjach na terytorium Irlandii.
Ś Ale nie w Republice Ś zauważył John Major i uśmiech-
nął się lekko. Ś Tam wasza działalność byłaby raczej
nielegalna, nieprawdaż?
Ś Wie pan dobrze, panie premierze, że to puste słowa.
MI6 działa na tym terenie przez cały czas.
Ś Nie w tego typu sprawach. Poza tym, jak już mówiłem,
Kaator Keogh wyraźnie wskazał, kto ma dbać o jego bez-
sństwo. Ś Zwrócił się do Fergusona: Ś Czy to zadanie
irzy panu jakichś problemów?
187
SSsSS-iS-ad
^.ubezpieczać ^.. ' ^"niore. J
,^^,J
^ ss0""2 ""^ o.-, f
P2"0^^^^^^^*. Z. '
'^"Pan zgłodni-ał.
Nie teraz, później Ś odparł Ferguson i zauważył: Ś
J Inspektor Bernstein nie wyglądała na zbyt uszczęśliwioną. ' Ś Czuje się
odsunięta.
Ś Cóż, przykro mi. No ale przecież ktoś musi zostać na
i gospodarstwie. Ś Pokręcił głową. Ś Kobiety są takie niera-cjonalne, Dillon.
Nie myślą tak jak my.
Ś Mój Boże, gdyby feministki to usłyszały, rozerwałyby
pana na kawałki. Okrzyknęłyby pana zwolennikiem segregacji płciowej,
rasistowskim, szowinistycznym samcem.
Ś Mój drogi chłopcze, wiesz przecież dobrze, o co mi
chodzi. Bernstein jest inteligentna i sprawna. Cambridge
z pierwszą lokatą, wspaniały przebieg służby w policji.
Pokazała, że jeśli trzeba, potrafi strzelić do mężczyzny.
Ś l do kobiety Ś dorzucił Dillon.
Ś Tak, zapomniałem. Ale czemu stroi teraz fochy, że nie
zabraliśmy jej ze sobą?
Ś Może bardzo chciała poznać Pata Keogha?
Ś Przecież go i tak pozna.
Ś Powinien jej to pan dać wyraźniej do zrozumienia.
Ś Bzdura. Ś Ferguson podał Dillonowi swój kubek. Ś
Nalej mi jeszcze herbaty i powiedz, co o tym wszystkim myślisz.
Ś Chodzi panu o to, czy Keogh, zjawiając się w Ardmore
House, wpłynie w jakiś sposób na postawę Sinn Fein i IRA?
Ś Właśnie. No więc jak, wpłynie? Powinieneś to wiedzieć.
Dosyć długo działałeś w tym cholernym ruchu.
Ś Czasy się zmieniają. Ś Dillon zapalił papierosa. Ś
A wraz z nimi ludzie. Wszyscy Irlandczycy, protestanci
i katolicy, pragną pokoju. Naturalnie po obu stronach są
ekstremiści, ale jeśli chodzi o Sinn Fein i IRA, to sądzę, że można od nich
oczekiwać poparcia dla pokojowej inicjatywy. Dwadzieścia pięć lat to za długo.
Gerry Adams, Martin
McGuinness i ludzie im podobni, chcący przenieść całą sprawę na arenę
polityczną, potrzebują wszelkiego możliwego wspar-cia, więc Keogh może odegrać
tu znaczącą rolę.
Ś A właściwie dlaczego?
Ś Po pierwsze pracował kiedyś z prezydentem Kennedym,
a Kennedy to w Irlandii legenda. Po drugie jest swój. Jest katolikiem. Nikt nie
może przyczepić mu żadnej łatki. Jeśli wykosi dobre przemówienie, zyska ich
poparcie.
189
zo dobrze
-•^t^
rir,^1^ .^nie mom.n.,. .- ..
P^uJa-wari w}ednvm ypiuwać "ajnowsS lsterstwa Obro
te^ ^ScT.^^^^^^^^ ^p^r^^^
Ł \J W II V '
y ^"^ 1 zaniosła:
Oglądania b
Kiedy Gra^ Browni
zy ^^ WaJk. uir1
'"icsz przvnai», •• - Ś"ł'°waźneeo
^es do lca^" J nleJ) 0 c0 ^odzi? ^ ,,. , g
- Nie. Wiem tyk samn ^^
~Ś Nie Wif>»v>
,^^%.^^,,^,,,
W^-^^^0^^
""^ do (haw.
. Ś Ja ich wpuszczę Ś powiedział Curry i wyszedł z kuchni.
Kiedy Grace, niosąc tacę z czterema filiżankami i dzbankiem t kawą, weszła do
salonu, Lang i Below już tam byli i grzali "H przy kominku.
Rupert pocałował ją w policzek.
Ś Jak zawsze boska.
Ś Oszczędź sobie komplementów. O co chodzi? Ś spytała
nalewając kawę.
Ś Powiedz im, Rupercie Ś mruknął Below.
Kiedy Lang skończył relacjonować szczegóły swojego spot-
kania przy Downing Street, na chwilę zapadła cisza. Przerwał ją Curry.
Ś Bardzo interesujące, ale jakie to wszystko ma znacze-
nie? Ś zapytał.
Ś Sinn Fein i IRA są bliskie podjęcia decyzji o ogłoszeniu zawieszenia broni i
przystąpieniu do rokowań pokojowych Ś wyjaśnił Below. Ś Jeśli do tego dojdzie,
na lojalistyczne ugrupowania protestanckie zacznie być wywierana presja, by
również wstrzymały ogień.
Ś Międzynarodowa presja Ś uściślił Lang.
Ś Pokój w Irlandii? Ś spytała Grace. Ś Nie bardzo ci to na rękę, prawda, Jurij?
Ty widziałbyś tam najchętniej drugą Boś-nię. Ś Roześmiała się. Ś To ci dopiero.
Wszystkie twoje nadzieje związane z Irlandią walą się w gruzy i wyłaniające się
z tego chaosu porządne, komunistyczne państwo idzie z dymem...
Ś Niekoniecznie Ś odparł Below. Ś Jeśli Keogh zostałby
podczas tej podróży zamordowany, wywołałoby to ogromne
wzburzenie, zwłaszcza gdyby zamachu dokonały ugrupowania
protestanckich lojalistów.
Ś Myślisz, że to możliwe? Ś spytał Tom Curry. Ś Przecież
oni nie będą nawet wiedzieli, że Keogh jest w Irlandii.
Ś Ale my będziemy o tym wiedzieli. Ś Below uśmiechnął
lie. Ś I tym razem do zamachu nie przyzna się 30 Stycznia. 11Ś^izemy go UFF albo
Czerwonej Ręce Ulsteru.
klonie zaległa cisza.
„o rozstrzygający cios Ś odezwał się w końcu Lang. Ś
.Hoże, Jurij, ambitny jesteś.
Grace Browning z podniecenia zaschło w ustach.
Ś Kiedy twój spektakl schodzi z desek King's Hea
zwrócił się do niej Below. -i
Ś W sobotę.
Ś Czyli za dwa dni. Ś Below pokiwał głową. Ś Żar
telefonie Ruperta skontaktowałem się z moimi informatf
z Dublina. Chodzą słuchy, że to spotkanie IRA ma się»
w niedzielę po południu. •?
Grace wzięła głęboki wdech.
Ś Jak się tam dostanę? Ś zapytała.
Ś Najzwyklej w świecie. Mam człowieka, który lata (
mnie od czasu do czasu przez granicę, oczywiście nielegr" Nazywa się Jack
Carson. Prowadzi niewielką firmę trans]
lotniczego. Ma dwa dwusilnikowe samoloty stacjonujące
pewnym małym lotnisku w Kent, w pobliżu wioski o nań
Coldwater. j
Ś I potrafi przelecieć do Irlandii?
Ś Bez problemu. Dotąd latał dla mnie głównie do Francji
ale w Irlandii też już raz był. W zeszłym roku. Podobnie ja w Anglii, jest tam
mnóstwo małych lotnisk polowych na wsi.B Jestem pewien, że znajdzie się takie w
okolicach Drunh^
goole. Mówię tu o Drumgoole, bo wydaje mi się, że to najod-| powiedniejsze
miejsce dla przeprowadzenia akcji. Nie możesz j zasadzić się na Keogha w
Ardmore, gdzie roi się od rewol- j werowców IRA.
J
Ś A co z kontrolą ruchu powietrznego? Ś spytał Cur- '
ry. Ś Przecież musicie zgłosić przelot i uzyskać zezwolenie.
Ś Och, dla Carsona to normalka. Niezgłoszenie lotu
oznacza, że stajesz się nie zidentyfikowanym obiektem na
ekranie czyjegoś radaru, ale tam w górze jest mnóstwo takich nie
zidentyfikowanych obiektów, a poza tym w sieci kontroli radarowej istnieje wiele
dziur, trzeba tylko wiedzieć, którędy lecieć.
Ś A na podejściu do wybrzeża Irlandii? Ś spytał Rupert
Lang. Ś Tam na pewno jest trudno.
Ś Wcale nie. Jeśli Carson przetnie linię brzegową lecąc na wysokości nie
większej jak sześćset stóp, ich radary go nie wykryją. Ś Below wzruszył
ramionami. Ś Ten człowiek jest
dobry i zna się na swojej robocie. Uda nam się.
Ś A co po wylądowaniu?
Ś Kiedy ustalimy już, gdzie Carson wyląduje, każę moim
ludziom z Dublinu podstawić tam samochód.
Ś I co dalej? Ś spytała Grace.
Ś Tego nie wiem, ale nie rozmawiamy tu przecież o Fort
Knox, lecz o opactwie, zakonnicach i dzieciach ze szkoły
podstawowej.
Ś Ale jakoś będę się tam musiała dostać.
Ś Coś wymyślisz.
Ś Wymyślimy Ś skorygował go Tom Curry i otoczył
Grace ramieniem. Ś Żadnych protestów. Grace. Lecę z tobą. Grace spojrzała na
Langa.
Ś Co ty na to?
Ś On zawsze stawia na swoim Ś odparł Lang. Ś Sam
bym chętnie poleciał, ale tym razem nie mogę. A szkoda, bo zapowiada się dobra
zabawa.
Ś No dobrze Ś powiedział Below. Ś Każę się przygoto-
wać Carsonowi, a Rupertowi pozostaje tylko informować nas o wszystkim na
bieżąco. Ś Uśmiechnął się i uniósł filiżan-kę. Ś Mogę prosić o jeszcze trochę
kawy?
Na Dillona i Fergusona wysiadających z leara na lotnisku
w bazie sił powietrznych Andrews czekał młody kapitan
lotnictwa wojskowego.
Ś Generał brygady Ferguson? Ś zapytał. Ś Proszę za
mną. Helikopter już czeka. Polecicie nim panowie do bazy sił powietrznych Otis.
Stamtąd do domu senatora Keogha
w Hyannis Port zawiezie was limuzyna. Dopilnuję, żeby
bagaże panów dostarczono do hotelu.
Piętnaście minut później już startowali.
Ś Generał brygady Ś mruknął Dillon. Ś Awansował pan.
Ś Nie, to ta amerykańska terminologia Ś odparł Fergu-
MO. Ś My już wiele lat temu przestaliśmy generałować.
yŚ Myślałem, że mamy się spotkać z Keoghem w Waszyng-
tonie.
^- Ja również.
ai"% Ciekawe, skąd ta zmiana?
y; S? ^lyślę, że Keogh nam to wyjaśni. Ś Ferguson otworzył
Hh-Md Śmierci 193
neseser, wyjął mapę Irlandii i rozłożył ją. Ś Pokaż
jeszcze raz Ardmore House i Drumgoole.
Drzwi domu w Hyannis Port otworzyła im pani Ke
Ś Brygadier Ferguson? Jestem Mary Keogh Ś powie
Ś Bardzo mi miło, proszę pani.
Ś Sean Dillon. Ś Irlandczyk wyciągnął rękę. Mary;
uścisnęła ją i przyjrzała mu się ciekawie.
Ś Wiele o panu słyszałam, panie Dillon.
Ś Przypuszczam, że same złe rzeczy.
Ś Obawiam się, że tak.
Ś No cóż, ze wszystkimi nie wygram.
Mary Keogh zwróciła się do Fergusona:
Ś Mąż jest na spacerze na plaży.
Ś Możemy się z nim od razu zobaczyć? Ś ;
brygadier.
Ś Naturalnie. Ja też tam za chwilę przyjdę.
Ferguson i Dillon ruszyli w kierunku plaży.
Ś Brygadierze...? Ś zawołała za nimi Mary Keogh.
Ferguson zatrzymał się.
Ś Tak?
Ś Nie podoba mi się to wszystko Ś stwierdziła.
Ś Mnie również, proszę mi wierzyć Ś odparł Ferguson.
Mary Keogh weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi.!
Dillon zapalił papierosa, j
Ś Przystojna kobieta Ś stwierdził. )
Ś Owszem, nie zaprzeczę Ś zgodził się z nim Fergu-
son. Ś No, ale chodźmy już do senatora.
Fale przyboju waliły z rykiem o brzeg i wiał porywisty
wiatr. W oddali dostrzegli Patricka Keogha. Szedł plażą w ich stronę,
zatrzymując się co jakiś czas i rzucając patyk czarnemu psu, który hasał
radośnie wokół mego. Ubrany był w grube
sztruksowe spodnie i ciepły sweter.
Ś Brygadier Ferguson? Ś spytał podchodząc do nich.
Ś Tak, panie senatorze. Ś Ferguson podał mu rękę. Ś
Miło mi pana poznać, sir.
194
Ś A to zapewne wielki Sean Dillon. Ś Keogh uścisnął
(flon.
! Ś Senatorze, czy to nie lekka przesada? Ś żachnął się
Dillon.
Ś Czyż to nie nasza irlandzka narodowa przywara? Ś
odparł Keogh. Ś Przejdźmy się kawałek, panowie.
Ś Oczywiście, sir Ś przystał Ferguson.
Ś Przepraszam, że poprosiłem Johna Majora o przysłanie
mi tu panów w takim pośpiechu, ale ponieważ moja żona
bardzo się obawia o moją głowę, postawiłem warunek, że jeśli chodzi o ochronę,
to chcę ją mieć możliwie najlepszą, na co wasz premier polecił mi panów.
Ś Bardzo nam to pochlebia Ś mruknął Ferguson.
Ś Tylko bez fałszywej skromności, brygadierze Ś wtrącił
Dillon. Ś Odwalamy kawał porządnej roboty i mało kto
może się z nami równać. Ś Przypalił sobie papierosa,
osłaniając płomyk złożonymi w muszelkę dłońmi. Ś Jestem
człowiekiem otwartym, panie senatorze, i chcę porozmawiać z panem jak Irlandczyk
z Irlandczykiem. Dlaczego pan to
robi? Bo na pewno zdaje pan sobie sprawę, że jeśli o pańskiej misji dowiedzą się
niewłaściwi ludzie, to pana głowa naprawdę znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Ś Dillon! Ś rzucił ostro Ferguson.
Ś W porządku. Ś Keogh podniósł rękę. Ś Odpowiem na
to pytanie. John Kennedy powiedział kiedyś coś o porządnych ludziach, którzy nic
nie robią i stoją tylko z boku. Cóż, być może ja również zbyt często stałem z
boku.
Ś Pamiętam pana zdjęcie z okładki magazynu Time z okre-
su wojny w Wietnamie Ś powiedział Ferguson. Ś Podczas
oblężenia Khe San zabrał się pan z żołnierzami lecącymi
helikopterem na patrol i obsługiwał ciężki karabin maszynowy. Podobno został pan
wtedy ranny w ramię.
Ś Wśród moich oponentów politycznych znaleźli się tacy,
brygadierze, którzy nazwali to efekciarstwem Ś odparł
MBator. Ś W żadnym razie nie mogłem się równać z Bobbym
Kennedym. On nigdy nie uchylał się przed odpowiedzialnością, przeprowadził nas
przez kryzys kubański, miał odwagę prze-jkwstawić się mafii, służył swemu
krajowi i oddał za niego
^.
Keogh przystanął i zapatrzył się w morze.
Ś Uważa pan, że powinien zrobić to samo?
Dillon.
Ś Dobry Boże, skąd! Ś Patrick Keogh zaśmiał się(
soło. Ś Owszem, chciałbym choć raz zrobić coś poźytei
coś, co pozwoli mi mieć szacunek dla samego sieB
z pewnością nie zamierzam przypłacać tego życiem, i»
dlatego zwracam się o zapewnienie mi ochrony do
i brygadiera. Ś Znowu się roześmiał. Ś Ale chodźmy
coś zjeść. Porozmawiamy jeszcze przy stole.
1^ • Spożyli w czwórkę lekki posiłek przy okrągłym i;' w
kuchni Ś sałatka, łosoś i młode ziemniaki. f Kiedy zasiedli potem
nad kawą, Keogh zaproponow ,ź ' Ś Przedyskutujmy to jeszcze raz,
brygadierze. ,^.' Ś Cóż, jak już powiedziałem premierowi, wszystko |
się okazać bardzo proste. Ląduje pan na Shannon zi J';' l
niespodziewanie. Uważam, że z powodów polityczny kiem uzasadnione jest
utrzymywanie pańskiego Z{
wzięcia udziału w konferencji IRA w Ardmore Ho'
ostatniej chwili w najgłębszej tajemnicy.
Ś Zgadzam się z panem.
Ś Jednak nawet przybycie na Shannon prywatnyr
streamem nie zapewnia panu zachowania anonimowości
pana rozpoznać personel naziemny, bagażowi, licho v
Ktoś coś komuś wspomni, rozejdzie się plotka i me
l razu to zwęszą.
11, Ś Ale będzie już za późno, żeby ktoś mógł tę infc ? ;
wykorzystać Ś wtrąciła Mary Keogh.
Ś No właśnie. Ś Brygadier skinął głową. Ś Potem
można utrzymywać, że senator zatrzymał się na Shanr
pod wpływem nagłego kaprysu zapragnął odwiedzić
imienia swojego przodka. Na tym etapie nikt nie
jeszcze wiedział o przystanku w Ardmore House w
powrotnej.
Ś To rzeczywiście chytre Ś przyznał senator.
Ś A co z ochroną? Ś zapytała jego żona. Ś Bar
niepokoję o bezpieczeństwo Patricka.
{Bli<dS Ś ^feUUafOM ŻpBJ fe5[S(XłAJq BZJaiZpZOUI Z UBd {C 0§3ZSAU9ld
0§3lfelS3tZp3SlM9IZp luAmi M 3Z 'BpMBJd OJ.
vai<
-Mofoq q3XuBMi?{nzsod faizpJ^ąfeu apsi( BU {BAOJnSy IB(L,,, zazJj Ś -uosnŚJaj
{lonziop Ś EIUB^BM in^H3 z^ °l I --'<f
•ÓAMdl'
fcUZSTl^S Sl O I5(IBM Op OŻIA ^IS IU3^Z3^{^ Ś -BSOJSldBd (I|źdźZ UO(IIQ ŚŚ •1B1
3t3S^UlÓlM3IZp 3IMp9(BZ Z3p9ZJd UI3{BI}^ Ś
•apnzotodsM aJazozs o^JaizAtt q3oa'}i
XJEI^ nzoo z Ś óp-131'!?0 3It1 °^3^ ^^l ApaiM UBd 3(v Ś
-ł[3p^dX^ 'V^l iuiBZJ^?(Aofoq i iurezJBiuo.iqoopeds iam(sK)J(iq ^zpóiuiod
XuiuB(3ZJis fsuzaiin s^zapod i(n3( fauB^fe^ez po UIBI {feuiSz i ms^jpg op do^Jn
EU {B^oafod oapfo '^OJ KzsJ&oid XifeiS3izpui3p3is lasoźiMaizp ofeisAi {^g
•9iuXpuo'i A uiaofo z oi3{
-^5[ZS9IIU I 'll§03^ IUBd '1B( 3I3SBUlSlM3Ep Ap31A Uia{BtI^ Ś
óV'ai "P "^d {idfeiSM farozod aiy Ś
•uonia tteu^Bi^zJd Ś 5is Bzp^Sz Ś
^BpAYBJd '9J1B3qJ, (BUOp
-BN M {EJ§ 1 f3UZ3XłBUI^JQ I5[niZS ÓHU9pB5[V fe^SMSIOJ"^ UBd
{Xzoyo?(fi 'uiaiuinzoJ siu ni soSazo SIB 'nucd o im pizpaiAodo i śuoJqoo o wvtd
(isoidod zfei\ Ś 'q§03"^ ^JBp^ E^izpaiAod
- ""ira 3WT3d 'Bqoso B?[syBd siuui B^MogAJiurez Ś
•nUB330 JBIU.(Z3q I 3(0p A
^•Z-S\d VU 5[OplAV 5lS (PZOB1ZOJ f9JO'l5[ Z '3IZpUBJaA\ BU IpIZpaig
•AOUBd
ŻIU10AYZ ("9IUZOd B '3IZpUBJ3M. BU ^MBłj ^ ^Ulfldoa Ś 'IUO(p
od 5uoz {^dsiłiod q§03"^ Ś •3ZJqop 9izpóq o?[is^zs^ Ś
•psizp i 3oiuuo?(Bz oin^i •uraiOT
-J31UI Z i<{05(ZS faUJOlZS^^^ZJd I lUOlZS^ 'BMp^dO 0831UBS Z
żis BpB^s s^aiduio^ ^^3 •(im ^p( pteiuiBis isaf psoAOOsfsnn
f3ZSZIiqf^U Op V '3IUI(Op f9U5[Óld M 9UOZO{Od łS3f Ś •U0|
"IIG ^s tp^-1!'^ Ś 9(oo§uinJa OA\i3Bdo ureuz 3ZJqoQ Ś
•Y^IUIBB
iuAvadBZ gsnoH SJOuipJy uiAuiBS M OAvisy9zo3idz9q y 'iiroi<
/tZJd SBZO ĄB3 Z9ZJd AlU9IZp9q 'B5[1U91S/(SB EfOUl 'UiaiSUJ3g-|
q?uuBH J0i?[3dsui M^i^aiap i Vt( 'uonia •siuq3ZJiod3its[ Ś
~~ i teraz
oguodwró-Jed2iecie--
!0 Waszyngt^. chceros^ ^pSS^po^
S^^^^^^-a ?o ^.
-Powiedz mi Difln y "^"^nie,
- ^. - C^^^- .° s. u.. _
' zależało 0/1 ^„,dPan^;e pokoi?
>,,, • . "x" "-'wnie
ŚŚŚŚn^a, '."^^^osc,
" Ke0^ Pokiwał ^^
ie on będzie dbał o moje
itrick Keogh. Ś Pójdę
żeby podstawił pod dom
już jedziecie. Ś Wstał,
rócił się jeszcze. Ś Aha,
; się z panami spotkać,
mi i weszła do domu.
se chwilę przy limuzynie,
> zdaniem to się uda? Ś
anuje pokój?
i protestantów Ś odparł
się zagrożeni. Jest takie
e senatorze: „To również
, że uznaje jego słuszność,
sogh pokiwał głową. Ś
|Podoba mi się to. Ma swoją wymowę. Ś Spojrzał na Dillo-
| na.Ś Może wykorzystam to w Ardmore.
| Ś Wkrótce się spotkamy na Shannon Ś powiedział Fergu-
| fon. Ś Uspokoiliśmy pana, senatorze?
| Ś Nie bardzo Ś odparł Keogh. Ś Nadal śmiertelnie
lięboję.
Ś Och, to normalne. Wszyscy się czegoś boimy Ś mruknął
Dillon. Ś Strach to zdrowy objaw.
Ś Wiecie panowie, wygłosiłem kiedyś przemówienie, które
nie wywarło na słuchaczach zbyt wielkiego wrażenia, ale na umie tak Ś powiedział
Keogh. Ś Wspomniałem w nim, że
człowiek robi, co musi, nie oglądając się na konsekwencje, i obojętnie, przed
jakimi zadaniami staje, sam musi decydować
o kursie, który obiera.
Zaległo milczenie. Zaczynało kropić. Nieoczekiwanie Keogh
odrzucił w tył głowę i roześmiał się.
Ś Do diabła, to zabrzmiało jak mowa przedwyborcza.
No, jedzcie już panowie. Do zobaczenia na Shannon.
Odwrócił się i wszedł do domu.
Gdy znaleźli się na pokładzie helikoptera, Ferguson zajął się od razu
dokumentami, które wiózł ze sobą w neseserze, i przez całą drogę milczał.
Dopiero kiedy służbowa limuzyna odwożąca ich z bazy sił powietrznych Andrews
sunęła już
zatłoczonymi ulicami Waszyngtonu, odłożył papiery, rozparł
się wygodnie na tylnej kanapie i powiedział:
Ś Interesujący człowiek z tego Patricka Keogha. Wiele
sukcesów, ale również tragedie i błędy.
Ś Mimo to wciąż tu jest Ś odparł Dillon. Ś Przetrwał.
Nie załamuje rąk, kiedy coś pójdzie niedobrze. Bierze się w garść i pcha dalej
swój wózek.
Ś Polubiłeś go?
Ś Chyba tak. Moim zdaniem to człowiek, ktpry bez
obawy może spojrzeć w lustro.
Ś Nie podejrzewałem cię o artystyczne zapędy, Dillon.
Byli już pod Białym Domem i wjeżdżali do Zachodnich
Podziemi.
lUedy asystent wprowadził ich do Gabinetu Owalnego,
(twierdzili ze zdziwieniem, że nikogo tam nie ma.
199
Ał M ^ 'no^s
3r3tM o ^ ^
' ~~ 'łprisn r BV
•u MSJoiBuas ^> „,„ŚŚ ^ -amazBJM j
ota^^^^^ -^S^^ l
/Boa^ ^2Jd ^ "osn^J ,,'ł.^ ^r2t'-t ^u o^o ^ „
""ŚŚSrsE^ 1
^•^s^Si. .
*11 '""•q.3 op ,„ ""'""te,, - 8 t
^^^,^^s l
'y^P qoJ •f3Moip,^. .... ź°^.oro RU?„,
- Wierzę panu, panie prezydencie Ś powiedział Ferguson.
- Dziękuję. I proszę również wierzyć senatorowi Keo-
owi. On także nie robi tego z myślą o jakichkolwiek
f osobistych korzyściach. Nadstawia głowy, bo wierzy, że warto. j Jak już
wspomniałem, rozmawiałem telefonicznie z senatorem l iwiem, że jest zadowolony z
waszych planów przeprowadzenia tej akcji. Byłbym zobowiązany, gdybyście
zechcieli mi je teraz przedstawić, brygadierze.
Kiedy Ferguson skończył, Clinton pokiwał głową.
Ś Mnie się to podoba. Ś Spojrzał na Dillona. Ś A co
pan na to, panie Dillon?
Ś Wszystko może pójść gładko Ś odparł Dillon. Ś Ale
najważniejszy jest element zaskoczenia. Senator musi się tam pojawić zupełnie
niespodziewanie. Zachowanie tajemnicy jest wiec sprawą najwyższej wagi.
Ś Tak, zgadzam się z panem. Ś Clinton spojrzał na
zegarek. Ś W Londynie już północ, panowie, co znaczy, że
zaczyna się tam właśnie piątek. Lada chwila spodziewam się informacji o terminie
tego spotkania IRA w Ardmore House. Na panów miejscu udałbym się teraz do hotelu
i przespał
trochę, dopóki jest po temu okazja. Powiadomię panów,
kiedy tylko będę coś wiedział.
Ś Oczywiście, panie prezydencie.
Clinton wdusił przycisk brzęczyka na biurku i wstał.
Ś Powtórzę jeszcze raz, że brak mi słów, by wyrazić wagę
tej misji.
Wszedł asystent i wyprowadził ich z Gabinetu Owalnego.
Cztery godziny później Dillona śpiącego smacznie w hote-
lowym łóżku wyrwał nagle ze snu dzwonek telefonu. Sięgnął po słuchawkę.
Ś Tu Ferguson. Pobudka, zbieraj się, Dillon, wynosimy
•e stąd. Dzwoniłem już do Andrews. Lear będzie gotowy,
Mim tam dojedziemy. Spotykamy się na dole Ś powiedział
i rozłączy ł się.
Dillon zwlókł się z łóżka.
;-. 201
Cudownie _
^^s^^^^^^
^'^^T^J
r "l1'^esc, ,.„„ ' """^ »^
" o.^cn:^'^^8^^ '
S^^3S?^^
^??.o^Ś^HO"se?Bedy^
-A^:,^
Ś Cholernie cudownie.
zarabiania na chleb Ś
znalazł nad Atlantykiem,
i przestawił wskazówki
mdyńskiego.
dzie, w południe będziemy
>wi, że przez całą drogę
.rdmore House? Kiedy się
idniu.
ic przeciwko temu, że się
ił Dillon, opuścił oparcie
Londyn
Devon
Londyn
1994
Kiedy Dillon wszedł do pokoju Hannah Bernstein, zastał ją przy pracy. Na jego
widok zdjęła okulary i potarła czoło.
Ś Gdzie brygadier?
Ś Wysiadł przy Cavendish Square, żeby się przebrać. Za-
raz tu będzie, a potem chce się jeszcze raz spotkać z pre-mierem.
Ś Uzgodniliście coś?
Ś Można to tak określić. To spotkanie IRA w Ardmore
House zaczyna się w niedzielę o drugiej po południu. Keogh przyleci na Shannon
prywatnym gulfstreamem i stamtąd uda
się od razu helikopterem do Drumgoole.
Ś A obstawa?
Ś Senator uważa, że wystarczymy ty, ja i brygadier.
Hannah uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Ś A więc mnie nie odstawił? Obawiałam się, że to zrobi.
Ś Niby dlaczego miałby ci coś takiego wykręcić? Ś Dillon
uśmiechną) się i zapalił papierosa.
Ś Jak wam poszło z Keoghem?
. Ś Doskonale. To naprawdę przyzwoity facet, wcale nie
taki, jakim go przedstawiają dziennikarze. Trzeba charakteru, wdawać się w takie
coś. Ś Dillon pokiwał głową. Ś
łobał mi się. No a jak stoimy z tym dochodzeniem
Iftwie 30 Stycznia?
• Zrobiłam ci te wydruki, o które prosiłeś. Chyba mamy
^^Mpiiystko. Zaraz ci pokażę. Ś Wstała i weszła pierwsza
Dillona. Obok komputera leżała równa kupka
wydruków. Ś To te materiały dotyczące rosyJskiej amb
szczegóły na temat personelu.
Ś Dobrze, przejrzę to raz-dwa.
Ś Nie tak raz-dwa, Dillon, zbyt dużo tego. Natu
starszy personel jest na wierzchu. Ś Hannah uśmiech
się. Ś Zrobię ci herbaty. Ś Znikła w swoim pokoju.
Kiedy czekała na zagotowanie się wody w czajr
usłyszała za plecami kroki. W progu stał Dillon. Był b
i podniecony. W ręku trzymał wydruk z komputera. Poła
go na jej biurku.
Ś Co to jest? Ś spytała.
Ś Piękna kolorowa fotografia i komplet informacji
temat niejakiego pułkownika Jurija Belowa, starszego ati
kulturalnego ambasady rosyjskiej.
No i...?
.^sKwe^''"'^''-!. i „^ l
GM^^ ^W\ ^a„ D„,o.„(
przez ra^ę. Below z fotografii uśmiechał się do niej miło. •
Ś Czy nie wygląda ci znajomo?
Ś Nie. Ś Hannah pokręciła głową. Ś Nie powiedziałabym, j
Ś A mnie tak. |
W tym momencie otworzyły się drzwi od korytarza i do
pokoju Hannah wkroczył Ferguson.
Ś O, herbatka się robi? Bardzo dobrze. Łyknę filiżaneczke i lecę na Downing
Street.
Hannah Bernstein podała mu filiżankę świeżo zaparzone}
herbaty. •
Styczna uważa! że natknąt slę na coś' c0 ma zwiazek z ^
Ś Tak? A na co?
wydruk ^7^ Jurija Bdowa- - Dillon wskazał ^
wyaruJc. ~ Wie pan cos na Jego tematf
- To starszy attache kulturalny 'ambasady rosyiskiei
Widuję go na rozmaitych przyjęciach dyplomatycznych J'
GRU. aJ Jest naplsane' że być może ^ szefem rezydentuiy
„ ".J0 tylk0 SUSestia• Nie ma na to żadnych dowodów
a z tutejszą rezydent GRU nie doszło nigdy do konS.
206
;zące rosyjskiej ambasady^
^dużo tego. Naturalnie
Hannah uśmiechnęła!
w swoim pokoju. *
się wody w czajniku.
^.stał Dillon. Był blady
uk z komputera. Położył
_ komplet informacji na
Belowa, starszego attache
n londyńskiej rezydentury
vego. •'
iszła i zajrzała Dillonowi
lechał się do niej miło.
i- ~ Nie powiedziałabym.
drzwi od korytarza i do
obrze. Łyknę filiżaneczkę
zankę świeżo zaparzonej
i coś, co ma związek z 30
l- Ś Dillon wskazał na
lat?
y ambasady rosyjskiej
l dyplomatycznych.
e Jest szefem rezydentury
i to żadnych dowodów
•szło nigdy do konfliktu'
i innego K.GB. Ś Ferguson siorbnął herbaty. Ś No ale
|ź czym konkretnie rzecz?
l- Ś Widziałem go tylko raz, ale za to w bardzo znaczących Mkolicznościach. Ś
Dillon zwrócił się do Hannah. Ś Pamię-
jtesz nasz pobyt w hotelu Europa? Chwaliłem ci się, że
l rozmawiałem tam z Grace Browning, tą aktorką, i z profeso-rem Currym.
Ś Pamiętam.
Ś Potem widziałem ich w Dorchester... tego wieczoru,
kiedy zamordowany został Liam Beli. Pili szampana w barze. Dołączył do nich
Rupert Lang. Cała trójka sprawiała wrażenie, jakby była w bliskiej komitywie.
Przyjacielskie pocałunki, i tak dalej.
Ś Wielkie nieba, człowieku, i co z tego, że Rupert Lang
jest ich przyjacielem? Ś żachnął się Ferguson.
Dillon wziął z biurka wydruk i mruknął:
Ś Niby nic. Ale potem przysiadł się jeszcze do nich ten
mężczyzna, pułkownik Jurij Below. Musicie przyznać, że
wybuchłby wielki skandal, gdyby o konszachtach ministra
Korony z rosyjskim agentem dowiedziała się prasa.
Ś Przecież już ci mówiłem, że sam widuję się z tym
człowiekiem na przyjęciach dyplomatycznych. Ś Ferguson
odstawił filiżankę. Ś Spotyka się tam każdy z każdym, Dillon.
Ś Proszę mnie najpierw wysłuchać do końca Ś powiedział
cierpliwie Dillon Ś a potem może mnie pan wyśmiać, jeśli
uznało za stosowne. Ś Zwrócił się znowu do Hannah. Ś I ty też rusz swoją
wspaniałą, policyjną głową.
Ś No dobrze Ś ustąpił Ferguson. Ś Ale przejdźmy może
do mojego gabinetu.
Kiedy to zrobili, Ferguson usiadł za biurkiem.
Ś Wczoraj wieczorem rozmawiałem z Hannah o zbiegach
•koliczności... Ś zaczął Dillon. Ś Przytoczyłem naukową
teorię Karla Junga na ich temat, ale tak naprawdę chciałem yawiedzieć, że w nie
nie wierzę.
JdPerguson spytał zaciekawiony:
No i co?
Jak już mówiłem Hannah, według mnie wszystkie te
tiy dokonane przez 30 Stycznia przy użyciu beretty
; są zbiegiem okoliczności. Czterech wyeliminowanych
207
ludzi IRA to też nie zbieg okoliczności. Dwaj zabici "
londyńskiej rezydentury K GB... Czy to był przypade
żarn, że nie, i dlatego poprosiłem komputer o
i wydrukowanie danych na temat całego personelu ro;
ambasady. Ś Dillon uśmiechnął się. Ś A teraz porożu
my o Juriju Belowie siedzącym nad lampką szampana w
w Dorchester. Ś Popatrzył na Hannah. Ś Słyszała,
dobry gliniarz prowadzi śledztwo kierując się nosem r
oglądając zbytnio na fakty. Zaczyna pani węszyć tutaj.
niezwykłego, pani inspektor?
Ś Chciałabym najpierw usłyszeć coś więcej Ś odpi
Hannah, spoglądając na Fergusona.
Ś W tym jest coś więcej Ś mruknął Ferguson. Ś Ja l
to czuję. Mów dalej, Dillon. ł
Ś Potem było moje spotkanie z Daleyem tamtego wieczór
w Belfaście i sprawa Synów Ulsteru. I niedoszłe spotkani
z Danielem Quinnem, kiedy to zastawili na mnie pułapy
Kto o tym wiedział? Hannah, tylko że ona nie miała pojęca gdzie ma dojść do tych
spotkań. Pan, brygadierze, premie
Simon Carter i Rupert Lang. Ś Zwrócił się do Hannah: Ś-
Posłuchajmy teraz, co na to nasza przenikliwa pani inspektor, j
Hannah zerknęła pytająco na Fergusona. Brygadier skinął j głową.
'
Ś Mów, moja droga.
Ś Dobrze. Załóżmy, że 30 Stycznia wiedziało o tych j
spotkaniach Dillona, choć nie znało ich miejsca, ale tajemnicza j kobieta na
motocyklu miała dostatecznie wiele informacji, by j pojechać za nim uzbrojona i
gotowa do działania. Zapytała- ' bym, skąd wiedziała, że dojdzie do tego, do
czego doszło.
Ś I co pani z tego wnioskuje, pani inspektor?
Hannah uśmiechnęła się.
Ś Z listy podejrzanych może pan wykreślić siebie, mnie
i Diliona. Pozostaje jednak na niej premier, Simon Carter i Rupert Lang.
Ś Trudno sobie wyobrazić, żeby premier był źródłem
przecieku Ś prychnął Ferguson. Ś A posądzanie o to zastępcy dyrektora służb
bezpieczeństwa jest niedorzecznością.
Ś Czyli zostaje nam tylko jedno prawdopodobne źródło...
Ś Nie chce mi się w to wierzyć. Ś Ferguson potrząsnął
r
)ową. Ś Minister Korony, podsekretarz stanu w gabinecie
flandii Północnej? Ś Znowu potrząsnął głową. Ś Rupert
Lang służył w moim regimencie, w Gwardii Grenadierów,
-'Ś"^rórwszym Spadochronowym. Za służbę w Irlandii
"""-^"sługi, był ranny...
-Ś-"---'''^nŚ^^ezmy^^
w najgłębszej tajemnicy, mam na myśli jego krótki po
w Londynie. Wiedzieliśmy o tym tylko my, pan, premier,
zastępca dyrektora oraz Rupert Lang.
Zaległo milczenie.
Ś Oni byli tego wieczoru przygotowani na pojawienie się
BeUa w Dorchester, brygadierze Ś podjął po chwili Dil-
lon. Ś Czekali na niego w zasadzce na cmentarzu w Vance
Sąuare.
ŚT-wguson podniósł rękę i spojrzał na Hannah.
Ś Co na to policja, pani inspektor?
Ś Poszlaki są zbyt słabe, by załatwić sprawę, ale kilka
niejasności warto byłoby wyjaśnić.
: Ś A ty, Dillon?
^'watbym zawieszenie działalności waszej małej komisji
i,_ Carter i Lang. Lang nie powinien mieć
- lacji do czasu, kiedy wszystko
^ T^ ^*^tha_i_jf»i ^Ś
J •
_ nie wie jeszcze, Ki
l Shannon ani nie zna terminu spotkania i^ -
oświadczyła Hannah.
Ś Jak ja, u licha, wyjaśnię to premierowi? Ś zapytał
y Ferguson.
l1, Ś Oj, niech pan przestanie, brygadierze Ś parsknął nieoiai-Ś
b ptiwie Dillon. Ś Od lat łga pan jak z nut. Dlaczego teraz
lałby pan przestać?
ftJJfr- Święty Bożel Ś obruszył się Ferguson. Ś No cóż, masz
"^~'Śalnie rację Ś dodał po chwili i sięgnął do słuchawki ŚŚ'""^afonicznsso.
er odebrał telefon w swoim gabinecie przy Downing
„. Wydarzyfo się . ' " J wlzyty" ^a
^•„s^saAsa,?--.
a-tete.aayi:ź.
- Cóż, oczywiście • , aJ pods^
^ielan^,?,6;..!6 tak' ^scy ^ ^.
1 P°niyślenia
TZe. nrr>^,- _
- O^iścic sodzm-
D-' ^^ Ś odparf ^
•ia ton.en;.^
"'"'tdoao,.,,^,;
° "Tnifach.
-"W ' n.źych„S;
Kędy Perguson
H..^;-^ -»;a!„,e-S'„ '
^S^^. s0 ~ odparh
ź*"•• to nazwisko j1
^ŚŚŚ^„i^,,^
ię co do tego zgadzamy.
>a o zastosowanie pew-
panie premierze. Wiem,
aelę... powiedział mi to
tym Dillon i inspektor
ie wtajemniczać nikogo
:e mamy nic nie mówić
igowi? Sugeruje pan, że
i wspomniał, jest jeden
rijała konsternacja. Ś
?ać się do mojej sugestii.
[i milczenia John Ma-
;ojony, brygadierze, bo
m wolałbym, żeby pan
ii swoje i natychmiast
u, zastał tam Dillona
n komputerem.
^urry'ego Ś odparła
mo mi brzmi Ś powie-
dział. Ś Jest jeden taki profesor Curry z Uniwersytetu
Londyńskiego, który zasiada w licznych komisjach rządowych...
Drukarka zaczęła wypluwać papier. Dillon oddarł pierwszy
arkusz i położył go na biurku. Patrzyła na nich z niego twarz Toma Curry'ego.
Informacje z banku danych wspominały nie
tylko o jego akademickich dokonaniach, lecz, jak zwykle
w przypadku osób zaangażowanych w prace rządu, opisywały
również ze szczegółami prywatne życie profesora.
Ś Cambńdge Ś mruknął Ferguson i ściągnął brwi. Ś
I doktorat na uniwersytecie moskiewskim.
Drukarka podjęła pracę.
Ś O, wychodzi Rupert Lang Ś obwieściła Hannah.
Ś To już niepotrzebne Ś fuknął Ferguson. Ś Tutaj jest
napisane czarno na białym, że Curry i Lang mieszkają od lat razem w domu Langa w
Dean Close. To kawałek drogi
spacerkiem od Westminsteru. Pozostają w homoseksualnym
związku od czasu, kiedy razem studiowali w Cambridge.
Ś Proszę czytać dalej Ś poradziła mu Hannah. Ś Naj-
bardziej interesujący jest dorobek akademicki Curry'ego.
Wykładał w Yale i w Harvardzie, jest profesorem na Queen's University i każdego
miesiąca trzy do czterech dni spędza
w Belfaście.
Ś Tak, to niezmiernie interesujące. Ś Ferguson był teraz
bardzo oficjalny. Ś Wiemy, że w czasie, kiedy Dillon i pani, pani inspektor,
rozpracowywaliście Synów Ulsteru, Curry
przebywał w Belfaście.
Ś Tak Ś odparła Hannah.
Ś W zeszłym roku zastrzelono tam w ślepym zaułku
dwóch żołnierzy IRA. Do zabójstwa przyznało się 30 Stycznia.
Ś Ciekawe, czy profesor Curry bawił wtedy w Belfaście.
Ś I ciekawe, czy był tam wtedy również Rupert Lang Ś
dorzucił Dillon.
Ś Łatwo będzie to sprawdzić Ś powiedział Ferguson.
Ś Rzuca to też nowe światło na sprawę tej osławionej
taretty, używanej przez 30 Stycznia we wszystkich zamachach, »wątkiem rozwałki
Synów Ulsteru Ś zauważył Dillon. Ś
IMR fakt, że ta broń, użyta w Londynie, pojawiła się potem '"^ifascie.
Sugerowałem już Hannah, że właściciel musiał
broni.
'^nw mm.i, *.ź»-.-.-- .
imiEiśde. Sugerowałem już l
|||1 pozwolenie na posiadanie
^Si^^^^
.
• ^^^S-^
lf! ^^^^"te-S'^
r ^^^--"^^s^;
!; p O*, ja z.d^oni'''^" ^"'o".
- -S-ŚŚŚŚ^^^^
OT-l -_"^nna
P ~~ p0 co?
Si^i&sa^s
fss®"^^^^
f "%te5?'w Dorcte^ ^s
t ^^s^0"2-"-^'^-
1 ^s^^g%^^-.„,
;• ^ Oobra mys^ ^"^m. an- za^ też do akt
i? |I»!f DilJon zatrzymał •
r V ^'Sy^K^^
f T^S^^^^^s:
f ^te&S?^ŚŚ^
| :
i wiele Ś mruknął Fergu-
owszem, ale nie potrafisz
L»G,ace B^„B. ^ ^to^ g'^
S^=5is^^^^^^^^^
^?^S^^^'
_ To bardzo słaoy ^ ^^a
kupos^; ^ad^a^^^^^^ ^u szefa.
^chronizmem-odpar
^..--.»Ś-r'"'"
Fergusona. , „ zapytał Ferguson.
ŚŚ ^o i co taro^- ^.
Hannan ^rocllaslę , ^ październiku
się 30 Stycznia, ^om^^^ H ^,"^ ^
pobytu^ Beya^ Hannah .^ ^^ Co
_ Tom Curry ^ ^ tam tez^ boiówkarze.
„ayin czasie ^'f^Jwłasnie wtedy zg^11 c1 3
^^S m' ^ stchnął ^TTannah Bernstein. -
•- Dobry Boże. _ ^dala "^^„„.„enie broni
, TO leszcze me_kon^ ^ golenie na noszeń
^^--ndllp0^^^
^s^s^ teg0
»S^, ^ -»- -"- ~;
mniej wątpliwości co do ich wyniku. Ś Pokręcił głov
Aleja nic z tego nie rozumiem...
Ś Jedna mała wskazówka Ś wtrącił Dillon. Ś
pochodzi z Dublina. Z rodziny znanej z hołdowania
cjonalizmowi irlandzkiemu, jednak matka była aktywr
członkiem partii komunistycznej.
Ś No dobrze, to by wyjaśniało udział Curry'ego w
wszystkim, ale co z tą Browning i z Rupertem Langiem? 'j
Ś W życiorysie Browning jest pewien punkt zaczepienia -
powiedziała Hannah Bernstein. Ś Bardzo tragiczne wydara
nie. Kiedy miała dwanaście lat, jej rodzice zostali napadnie na ulicy w
Waszyngtonie przez jakichś rabusiów i zamo
dowani. Była przy tym i wszystko widziała.
Ś Dobry Boże!
Ś Po tej tragedii przyjechała do Londynu i zamieszkała I
z ciotką przy Cheyne Walk, w domu, który obecnie zajmuje. |
Ś Z Ruperta Langa też nie jest takie niewiniątko Ś wtrąci i jjl Dillon. Ś
Podczas Krwawej Niedzieli służył w Pierwszym l Spadochronowym i został ranny. W
swojej wojskowej karierze' zabijał trzy razy i został odznaczony Krzyżem Zasługi
za
działalność wywiadowczą.
Ferguson westchnął i spojrzał na Hannah.
Ś Czy nadal uważa pani, że to sprawa poszlakowa, pani
j| inspektor?
Ś Tak, jednak z mocnymi dowodami pośrednimi.
Brygadier pokiwał głową.
Ś Rozumiem, ale muszę się jeszcze skonsultować z pre-
mierem.
Ś A co z Langiem?
Ś Zobaczymy. Zostawcie to mnie.
" •/
i a Mniej więcej w tym samym czasie Grace Browning i Tom
j* Curry, jadący samochodem z Londynu do Kentu, mijali • w p
tablicę z napisem Coldwater. Wioska nie była duża Ś szpaler C domków po
obu stronach szosy, wiejski ryneczek, sadzawka i i mała gospoda „Pod Jerzym i
smokiem". Przejechali nie , k zatrzymując się i ćwierć mili dalej
skręcili w prawo na lotnisko ,. polowe Coldwater.
z
Pokręcił głową.
; Grace Browning i Tom
idynu do Kentu, mijali
i nie była duża Ś szpaler
ejski ryneczek, sadzawka
lokiem". Przejechali nie
•ęcili w prawo na lotnisko
f
Na końcu wąskiej dróżki natknęli się na dwa stare hangary, riewastowaną wieżę
kontrolną i mocno popękany tarmakowy
pas startowy. Pod barakiem z blachy falistej stał land rover. Zaparkowali obok
niego. Kiedy wysiadali, drzwi baraku
otworzyły się i ze środka wyszedł jakiś mężczyzna.
Był średniego wzrostu, pod pięćdziesiątkę, miał siwiejącą
brodę i zmierzwione włosy. Ubrany był kombinezon lotniczy i starą kurtkę
amerykańskich pilotów wojskowych.
Ś Pan Carson? Ś spytał Curry.
Ś To ja. A pan...?
Ś Darujmy sobie nazwiska Ś mruknął Curry,
Carson nie wyciągnął ręki na powitanie.
Ś Pułkownik Below uprzedził mnie, że przyjedziecie.
Wejdźmy do środka Ś powiedział.
Curry otworzył bagażnik samochodu i wyjął z niego dwie
walizki. Wszedł za Carsonem do baraku, za nim postępowała Grace. Znalazłszy się
w środku, postawił walizki na podłodze i rozejrzał się. Zobaczył piecyk do
ogrzewania, biurko i mapy
poprzypinane pinezkami do ścian.
Ś Wie pan już, że mamy lecieć w niedzielę? Ś spytał
Carsona.
Ś Wiem. Ś Carson rozpostarł na biurku mapę lotniczą.
Przedstawiała Irlandię aż po wybrzeże Galway. Ś Znalazłem stare lotnisko polowe
jakieś dziesięć mil od Drumgoole.
O tutaj, w Knbeg.
Ś Przewiduje pan jakieś kłopoty z przelotem? Ś spytała
Grace.
Ś Kłopoty mogą być tylko z pogodą. W Irlandii często
pada. Do hrabstwa Clare dolecimy w trzy do czterech
godzin. Dokładnie nie da się tego określić. Wszystko zależy od wiatru i warunków
atmosferycznych, jakie będą panowały
danego dnia.
Ś Wobec tego, jeśli chcemy znaleźć się w Drumgoole
w południe, musimy wyruszyć wczesnym rankiem Ś stwierdził
fcuny.
' Ś Radziłbym o siódmej trzydzieści rano, żeby mieć cal-
teomtą pewność Ś powiedział Carson.
'"x-- Doskonałe. Ś Curry skinął głową. Ś Będziemy tu
łŚmego rana.
215
faigiup ^ •5?[iBJO[o?[ i óuuBins fez5is?( foiu M {ZB(BUZ i BZSAusid {AaoMłO 'n?
[Jniq BU af^iMBisod i lureuomre.i {^zsruzM n3uo?( ^
•UI03(Zl{BM ^IS OfefBp^[§^ZJd 'Ż[IMlp ZSZid {BIS I BSO-ISldBd
{i[BdB7 •n:5[BJBq op uiaioJMod z ^pazsM uisiod B 'mar^oJZM
q01 (IZpBMOJdpO UOSJB^ •T[/(ZS1U I fe3IUMOJ3I5( BZ fpBISn
•ipizparu
Op 3BAOU{ld q3I ŚZSOJJ •MO:5[UIBZ OBZBAVXM UBd (BISniU 3IZp5q
aro 3óiM '5[Xz3n[5[ BU 9i^ru?[uiBz fes aru I?IZI[BM aiMp SJ. Ś
•^OMOJ3I5[ XUOJIS p0 t5[Z3IMZJp {^ZJOMIO Al^n^
•npoqoomBS op B{PBISM i świr) Bpedpo Ś śzpfes ai^[ Ś
•Bpfei§^A ruad rui 0010^07
Ś •^tA.dvz Ś ^ui9{BizpiM aru ssizpS lUBd znf Bf ^z^ Ś
•0{OZ3 {XZ3ZSJBUIZ UOSJB^
•33BJ{) B{BIZp9IMOd Ś BIU3Z3BqOZ Op 3ÓIM y ŚŚ
•9(hS3J91UI 9IU 3IUUI
01X1 ezod aru i 'uisi^iuzoMSZJd o^i uiaissf •BSOU OŚSUS^A
5ftlU(ld Z3101 'aiOIOMZ^Zjd ZIU f30ŚIM IUI fe3B{J ŚŚ -UOSJB3
(feu?(Jnq Ś uaizp r[9iui 3p3izpżq r5[Bf 'sruiu izpoipqo 91^ Ś •usizp XuBpn
3izp5q 01 9Z 'żfsizp
-BU Auifoip^ Ś 'npoqoouiBs op tpsspod ^p9p( '^JJn^ UIOJL
0§ {lUMSdBZ Ś n5[SBZJq O Ó[9IZp3IU M 01 5lS -<UIIAVBf7 Ś
•BIOJAY UiaiOJMOd Z ffeunSBZ UOSJB^ I ZJlfeUASZ BU t!ZSX^
•Xuiio3{od feru 3iusB{^ 'issnbuoa BUSSSO
0} 03IM05[IU(ISnMp B 'J3q3JB 01 09IMOł[rUIISOUp3f U3JL ŚŚ
•XM05[ru
-IISnAp I XMO^IU(ISOUp3f Ś ^10[OUIBS BMp UIBl X{B1§ 'B^pOJS
,op AzsAusid {pazsM i iuB§uBq JOJM ŚA\ofod Bupaf {feunspo
J! -UOSJB3 {IUSBfXM lŚ 0{Bp9[ZOJ ^IS
Znf OUMBp 0^1SXZSM 3[V ""-jya BMOIU3ZJ1
MdoBZ Bzaq ni B{Xq faMoiaiAS XufoM fsiSnJp sazapoJ Ś
| •UI9SOU pod 99BJO B{ŚU5[nJUI ŚŚ 93Sf3IUI 3UAMZa ŚŚ
• 'OldOJ5[ O^Z3BZ 'AOJB§UBq Op I[ZS ^pSI^
• •3IOZpOl{3 •9USBf ŚŚ J- •33BJr) B{BlXdS
Ś ^0[OUIBS ;)9ZJfóqO AUISZOUI ^Z^ Ś
B •oizpiuBui 9tu oSn^p BZ ui-ei uiXqj:B[Oy^ -9ZJqop 0^, Ś
J' '^.ITl^ {JBdpO
^->niupiqod od agnJp pszjd oiMBfz ^is ^UISIUUIMOJ Ś
•UOSJB3 {BlXds Ś ,?,BU10JMOd feSOJp Z 03 V Ś
a dwusilnikowiec to
edziała Grace.
idziałem? Ś zapytał. Ś
wsiadła do samochodu.
ny kierowcy.
ięte na kluczyk, więc nie
v. Proszę ich pilnować do
Carson odprowadził ich
otem do baraku. Zapalił
cyglądając się walizkom.
iwił je na biurku. Otworzył
nnę i koloratkę. W drugiej
r'
znajdował się habit zakonnicy, a pod nim AK47 oraz beretta
automat.
Wzdrygnął się i zamknął szybko walizki. To nie jego
sprawa. Nie chciał nic wiedzieć, tak było o wiele lepiej dla niego. Postawił
obie walizki pod ścianą.
Premier siedział nachmurzony w swoim gabinecie przy
Downing Street i słuchał relacji Fergusona.
Ś Tak to właśnie wygląda, panie premierze. Bardzo mi
przykro. Tyle tylko mogę powiedzieć Ś zakończył Ferguson.
Ś Miał pan jak widać rację, doradzając mi zachowanie
w tajemnicy terminu tego niedzielnego spotkania w Ardmore House Ś oświadczył
premier. Ś Jeśli w tym, co pan mówi,
jest choćby odrobina prawdy, jeśli Rupert Lang jest powiązany
z 30 Stycznia, konsekwencje mogą być poważne.
Ś Ośmielę się zauważyć, panie premierze, że nawet gdyby
30 Stycznia wiedziało o tym spotkaniu, nie oznaczałoby to jeszcze, że targną się
na życie senatora Keogha. Motywy ich
działania są niejasne.
Ś To prawda, ale przypuszczam, że ma pan na Langa
i resztę coś więcej niż tylko poszlaki.
Ś Obawiam się, panie premierze, że jednak same poszlaki.
Ta Browning i profesor Curry mogą się wszystkiego wyprzeć.
Ś A Lang?
Ś Cóż, w jego przypadku jest pewien punkt zaczepienia.
Beretta. Jeśli uda się nam ją zdobyć, będziemy mogli dowieść, że właśnie z tej
broni poniosło śmierć tyle osób. Lang nie
będzie w stanie temu zaprzeczyć.
Ś A więc dokonajmy konfrontacji Ś zaproponował pre-
mier. Podniósł słuchawkę telefonu i powiedział: Ś Proszę
ustalić aktualne miejsce pobytu pana Ruperla Langa, podsek-retarza stanu na
Irlandię Północną.
Ś Jest pan pewien Ś zapytał Ferguson Ś że tak właśnie
chce pan to rozegrać, panie premierze?
Ś Oczywiście. Ten człowiek zdradził nie tylko kraj i kole-gów, zdradził również
mnie, lidera swojej partii. Ś Zadzwonił telefon. Premier podniósł słuchawkę i
słuchał przez chwilę. Ś
217
Dziękuję Ś powiedział i rozłączył się. Ś Jest teraz w
Gmin, brygadierze. Zamierzam spotkać się tam z nim i i
żeby pan mi towarzyszył.
Niektórzy uważają Izbę Gmin, z jej licznymi restauracja
i barami, za najlepszy klub Londynu. Najulubieńszym miej* cem spotkań wielu osób
jest taras i tam właśnie, mijają
centralny hali i odpowiadając po drodze na pozdrowieniąj
-I '; \ skierował swe kroki premier. J
Na samym tarasie było tłoczno i gwarno. Większość |
z obecnych tu ludzi trzymała kieliszki w dłoni. Premier;
z Fergusonem przystanęli przy balustradzie. Na lewo widać było Westminster
Bridge, na prawo, po drugiej stronie rzeki, * Albert Embankment. Premier
odprawił kelnera.
Ś Paskudna sprawa, brygadierze. Nie rozumiem. Dlacze- )
go? Dlaczego on to robi? ,i Ferguson zapalił
papierosa.
Ś To samo pytanie można by zadać w odniesieniu do
Philby'ego, Macleana i Blunta. Ś Wzruszył ramionami. Ś
Nie potrafię udzielić panu odpowiedzi, panie premierze.
Ś Z pewnością nie wpłynie to korzystnie na wizerunek
partii konserwatywnej. Ś John Major uśmiechnął się. Ś
Przepraszam, brygadierze, pan przecież nie kieruje się w swej pracy polityką.
Ś Nie, ale zgadzam się z panem, panie premierze. To nie
wasza wina, jednak cięgi wy będziecie zbierać.
Ś Cóż, tak bywa, brygadierze.
W tym momencie na taras wkroczył Rupert Lang. Za-
trzymał się, rozejrzał i zauważywszy premiera stojącego
z Fergusonem ruszył ku nim z szerokim uśmiechem.
Ś Panie premierze, otrzymałem właśnie wiadomość od
pana. Ś Skinął głową Fergusonowi. Ś Witam, brygadie-
rze. Ś Zwrócił się znowu do premiera. Ś Podobno to coś
pilnego.
John Major spojrzał na Fergusona.
Ś Brygadierze...?
Ś Panie Lang Ś zaczął Ferguson Śjako minister Korony
ma pan pozwolenie na noszenie przy sobie broni w czasie
licznymi restauracjami
Najulubieńszym miejs-
tam właśnie, mijając
>dze na pozdrowienia,
i gwarno. Większość
zki w dłoni. Premier
radzie. Na lewo widać
o drugiej stronie rzeki,
l kelnera.
^ie rozumiem. Dlacze-
dać w odniesieniu do
zruszył ramionami. Ś
, panie premierze.
rzystnie na wizerunek
or uśmiechnął się. Ś
z nie kieruje się w swej
anie premierze. To nie
zbierać.
żył Rupert Lang. Za-
y premiera stojącego
m uśmiechem.
/łaśnie wiadomość od
Ś Witam, brygadie-
ra. Ś Podobno to coś
'wa^\. ^ \\^^&\^'Awa'Gt&v'^.%.\^w^ \a, ^ '•^. "SA wya.d.omo,
daewięciomuimetrowa \)eT&\Va, y^-ź^^s^.
Lang zorientował się od razu, co to oznacza, ale uśmiechać
się dalej.
Ś Zgadza się.
Ś Chciałbym obejrzeć ten pistolet.
Ś Mogę wiedzieć, po co?
Ś Żeby sprawdzić, czy to nie z tej broni zastrzelono co
najmniej dziesięć osób, do zabójstwa których przyznała się
grupa terrorystyczna o nazwie 30 Stycznia.
Ś Przecież to niedorzeczność Ś wykrztusił po dłuższej
chwili milczenia Lang.
Ś Rupercie Ś wtrącił premier. Ś Na miłość boską, gra
skończona.
Rupert Lang patrzył na niego przez chwilę szeroko rozwar-
tymi oczami, a potem uśmiechnął się nagle i zwrócił do
Fergusona:
Ś O co to pan mnie prosił, brygadierze?
Ś O berettę, panie Lang.
Ś A tak, rzeczywiście, przyniosę ją zaraz. Trzymam ją
w biurku w moim gabinecie.
W tym momencie na taras wysypała się grupa japońskich
turystów. Lang odwrócił się, zanurkował między nich i zniknął w budynku, zanim
Ferguson i premier zdążyli mu w tym
przeszkodzić.
W gmachu parlamentu było mnóstwo wyjść i Rupert Lang,
znający je wszystkie na pamięć, w pięć minut po rozstaniu się z Fergusonem i
premierem siedział już w swoim samochodzie
i wyjeżdżał z podziemnego parkingu.
jako minister Korony
sobie broni w czasie
M
| ^^^-^an..^,. |
J - Co sfychać, „oJ dro. p omku ^| j Ś Złe
wieści, Jur,, R0^ RUPercie? |
f - Uspokój się R; ^P^owah mnie 1
K. P^ed^ Beow'' Rupercle- i ^wpo^i • l
| ^SlSft%Ś;;-:f
l s5S?^SH;$?-;s.d
| ^^y- • ^.^i,r^ ^? "^ I
^p^fe-1- l
n iri ^S^Ł^'•^^•'^-a,,^, P
p *iS-;sS=fEs"S-'a.y
;|
.m' 220 ^uą
swoim domku przy
ie.
' fcolei, co i jak --
; rozmowy z premie-
ie ani o Tomie czy
^ettę. Ś Roześmiał
i pełnionego urzędu,
^ej kilka pocisków,'
• Ferguson skojarzył
zestnictwo w posie-
łw bezpieczeństwa
wo nie wiedzą: tego
cania w Ardmore. '
ostarajmy się, żeby
Jeśli premier i Fer-
tego spotkania, to
anowane. Nie będą
Ś Oczywiście, tylko że mnie to w niczym nie pomoże.
Muszę zniknąć.
Ś Dokąd chcesz jechać, Rupercie?
- Nie wiem. Może do Devonu. Do Lang Place.
- W końcu i tak cię złapią.
- Nie musisz mi tego mówić. Ale najbardziej mnie frust-
ruje, że nie wiem, co zamierza Ferguson. Czy chodzi tylko o mnie i tę przeklętą
berettę, czy o coś jeszcze? Czy dopatrzyli się jeszcze jakichś powiązań? Jeśli
tak, to przypuszczam, że dojdą do nas jak po nitce do kłębka.
Ś Bądź dobrej myśli, Rupercie, zadbaj o siebie i powodze-
nia. Mnie nie tkną, jeśli schronię się w ambasadzie.
Below odłożył słuchawkę, wszedł do sypialni i spakował do torby kilka
niezbędnych rzeczy. Opuścił swój domek, wsiadł do zaparkowanego przy krawężniku
samochodu i ruszył.
Dziesięć minut później znajdował się już pod dyplomatyczną ochroną rosyjskiej
ambasady w Kensington Palące Gardens.
Lang zatrzymał się przy pierwszej napotkanej budce telefo-nicznej i zadzwonił do
swojego domu w Dean Close. Wyda-
wało mu się, że upłynęła wieczność, zanim Tom Curry podniósł słuchawkę.
Ś Dzięki Bogu Ś odetchnął.
Opowiedział Curry'emu, co się wydarzyło. Kiedy skończył,
przyjaciel zapytał:
Ś I co teraz zrobisz?
Ś Pojadę do Lang Place i przemyślę sytuację. Polecę
taksówką powietrzną. Tej samej, co zwykle, firmy. Będę tam jeszcze dziś
wieczorem. Ale martwię się o ciebie, stary. Nie wspominali o Juriju ani o tobie
i Grace, ale Ferguson to
szczwany lis. To tylko kwestia czasu.
Ś Nie przejmuj się nami, stary Ś odparł Curry. Ś Jakoś
sobie poradzimy. I trzymaj się. Ś Po chwili wahania dorzucił coś, co zawsze tak
trudno przechodzi przez usta w rozmowie między dwoma mężczyznami: Ś Kocham cię.
Odłożył słuchawkę, lecz po chwili podniósł ją ponownie
i wykręcił numer Grace Browning. Kiedy odebrała, powiedział:
Ś Nic nie mów, słuchaj tylko...
221
- -J- Ś..J
^^^^^^„J
; &y rob,^ ,^, ^ ""P" -..ź? l
'-"yba taić r •• •
^^^T"^^ ^'- f
^^mw-^0^^^
, ^^te^e ""ŚŚŚ'^l
^•^aassas^f
^nu^^^en, R^ . I
.- To dobrze -00^' panró ^ng
. ^esięć niin^po9 pari Rupert
""""" ""•^'--"te-
^Sn ^^ ^eczoreni ^o <.
Ls•"^^s--s,^~,5-::Ls
^-S?---"--'- "" •
222
podniecona. Kiedy
otrą, a co się tyczy
lnie Rupert nie wie,
szyć, dopóki siedzi
;zny. Nie mają też
unie albo do ciebie.
Ling's Head i zabiorę
się do okna. Kiedy
;ń mężczyzny z pis-
ie rozpłynęła.
zjawił się w małej
powietrzne, z której
io Devonu. Kiedy
/ pilot, który zawsze
oderwał się od pasa
barowy i nalał po-
m do siebie. Ś Coś
wawa Niedziela.
ego dnia Hannah
rgusona w gmachu
liera siedzącego za
okazało, że Rupert
:m. Lang Place Ś
Ś Lata zawsze do Devon taksówką powietrzną z Surrey Ś
dodała Hannah. Ś Udał się tam dziś późnym popołudniem
na pokładzie navajo chieftain. Maszyna jeszcze nie wróciła.
Ferguson spojrzał na zapadający za oknem zmrok.
Ś Za późno, żeby cokolwiek teraz przedsięwziąć. Polecimy
tam z samego rana Ś oświadczył. Ś Skorzystamy z usług tej samej firmy
przewozowej. Lang nigdzie nie ucieknie, będzie tam na nas czekał. Niech pani
zajmie się wynajęciem samolotu,
pani inspektor.
Ś Czy powiadomić policję z Okehampton?
Ś Nie. Niech pani tylko poprosi ludzi z tej firmy, żeby
zorganizowali nam samochód, który podwiezie nas z lotniska do Lang Place. Proszę
im powiedzieć, że jesteśmy tam
oczekiwani.
Ś A co z tą Browning, panie brygadierze? Ś spytała
Hannah. Ś Iz Currym?
Ś Och, Lang na pewno ich już ostrzegł, i Belowa także.
Jeśli się nie mylę, nasz rosyjski przyjaciel schronił się od razu w sanktuarium
ambasady rosyjskiej, ale cała trójka wie na pewno tylko tyle, że prosiłem Langa
o udostępnienie beretty do badań, dla ustalenia, czy to z niej dokonywano
zamachów, do których przyznawało się 30 Stycznia. Lang bardzo dobrze wiedział,
że to właśnie ta broń, i dlatego zbiegł. Nie pytałem go jednak o kontakty z
kimkolwiek. Być może nadal myślą,
że nic o nich nie wiemy.
Ś Cóż, przyznam, że na ich miejscu poczułbym spory
smrodek Ś mruknął Dillon.
Ś Owszem Ś mruknął Ferguson.
Ś Mam więc wziąć pod obserwację Curry'ego i tę Brow-
ning? Ś spytała Hannah Bemstein.
Ś Z faktów z życia tej kobiety, które mi przedstawiliście, wyrobiłem sobie
opinię na jej temat Ś powiedział Fergu-
son. Ś Podejrzewam, że z jej głową od dawna jest coś nie
w porządku. Może przyczynił się do tego szok, jakiego
doznała będąc świadkiem zamordowania rodziców w Wa-
szyngtonie. To musiało być potworne przeżycie dla dziecka. Podejrzewam również,
że jest w tym coś jeszcze. Ale całej
prawdy prawdopodobnie nigdy nie poznamy.
-*- A jeśli zdecydują się na ucieczkę? Ś spytała Hannah.
223
Ś Po co mieliby uciekać? Lang i Curry mieszkają
Czego to dowodzi? Obaj są zaprzyjaźnieni z Grace Brov
I co z tego? Wymieniali uprzejmości z Jurijem Belowem l
przyjęciach. Ale Below rozmawiał na tych przyjęciach z (
najmniej pięćdziesięcioma innymi osobami. Twój wspania
policyjny umysł podpowiada ci chyba, że wszystko, co mań
w tej sprawie, to poszlaki.
Ś Z wyjątkiem beretty Langa. Po jej przebadaniu będziemy] mieli niezbity dowód,
i on o tym wie Ś zauważyła Hannah. )
Ś A co się stanie z tym twoim dowodem, jeśli Lang l
pozbędzie się pistoletu? Ś zapytał Dillon. Ś I jeszcze jedno: j czy podczas
przesłuchania będzie skłonny sypać swoich J
przyjaciół? Nie wygląda mi na takiego.
Ś Zgadzam się z tobą Ś powiedział Ferguson. Ś Prawda
jest taka, że wiemy, kim są ci ludzie i co zrobili, ale
udowodnienie im tego to zupełnie inna para kaloszy. Moim
zdaniem przywarują na jakiś czas i będą obserwowali rozwój wypadków.
Ś A więc nie zarządzamy obserwacji? Ś spytała Hannah.
Ś Curry nigdzie nie ucieknie, Browning również nie. Gra
w teatrze i jutro wieczorem daje ostatnie przedstawienie. Nie opuściłaby go
chyba, prawda, Dillon? Ś Ferguson uśmiechnął się. Ś A może załatwiłaby nam pani
bilety, pani inspektor?
Hannah zaproponowała Dillonowi, że odwiezie go do domu,
i o szóstej trzydzieści wyjechali razem z parkingu pod gmachem Ministerstwa
Obrony.
Dillon spojrzał na zegarek.
Ś Ona wychodzi niedługo do teatru Ś powiedział. Ś
Przejedźmy przed jej domem.
Ś Masz jakiś pomysł?
Ś Właściwie to nie. Zwykła ciekawość.
Kiedy skręcali w Cheyne Walk, zaczął siąpić drobny
kapuśniaczek. Przed domem Grace Browning zwolnili.
Ś Mam się zatrzymać? Ś spytała Hannah.
Ś Tylko na chwileczkę.
W tym momencie Grace Browning wyjechała z bocznej
bramy swojej posiadłości na motocyklu BMW. Ubrana była
224
Curry mieszkają razem.
nieni z Grace Browning.
i z Jurijem Belowem na
a tych przyjęciach z co
obami. Twój wspaniały
i, że wszystko, co mamy
ej przebadaniu będziemy
Ś zauważyła Hannah.
i dowodem, jeśli Lang
illon. Ś I jeszcze jedno:
skłonny sypać swoich
o.
ał Ferguson. Ś Prawda
idzie i co zrobili, ale
na para kaloszy. Moim
?dą obserwowali rozwój
cji? Ś spytała Hannah.
wning również nie. Gra
•nie przedstawienie. Nie
Ś Ferguson uśmiechnął
bilety, pani inspektor?
ee odwiezie go do domu,
parkingu pod gmachem
itru Ś powiedział. Ś
zaczął siąpić drobny
•owning zwolnili.
Hannah.
g wyjechała z bocznej
lu BMW. Ubrana była
w czarną skórę, na głowie miała czarny kask. Zatrzymała się, uniosła
przyciemnioną przyłbicę i rozejrzała się. W świetle ulicznej latami widzieli
dobrze jej twarz. Po chwili opuściła
przyłbicę i ruszyła.
Ś Mój Boże! Ś szepnęła Hannah. Ś Ostateczny dowód.
Ś Na to by wyglądało Ś mruknął Dillon. Ś Na to by
wyglądało Ś powtórzył.
Rupert Lang siedział przy kominku w salonie swojego
domu w Lang Place, a na dywanie u jego stóp drzemał
Danger. Z zamyślenia wyrwał go dzwonek telefonu. Z Surrey
dzwonił pilot navajo.
Ś To pan, panie Lang? Mówi Alan Smith. W sprawie tego
lotu jutro rano.
Ś Jakiego lotu? Ś spytał Lang.
Ś Z brygadierem Fergusonem, panną Bernstein, która
załatwiała formalności, i z mężczyzną o nazwisku Dillon.
Panna Bernstein powiedziała, że pan się ich spodziewa.
Ś A, tak Ś odparł Lang. Ś O której tu będą?
Ś Start o dziewiątej trzydzieści. Prognoza zapowiada słaby wiatr, ale przelot
nie powinien zająć więcej jak godzinkę.
Prosili o podstawienie taksówki.
Ś Nie trzeba. Przyślę po nich George'a Farne'a rangę
roverem. Dziękuję, Alanie, i dobrej nocy Ś odparł Lang.
Siedział jeszcze przez chwilę zadumany, a potem nalał sobie szkockiej, podniósł
słuchawkę telefonu i wykręcił numer Dean
Close. Curry odebrał natychmiast.
Ś Dowiedziałem się właśnie, że jutro rano będę miał go-
ści Ś poinformował go Rupert. Ś Fergusona, Bernstein
i Dillona.
Ś Skąd to wiesz?
Ś Dzwonił do mnie pilot. Podobno powiedzieli mu, że się
ich spodziewam.
Ś Dziwne. Ferguson musiał przewidzieć, że ten pilot
da d znać.
'•Ś Naturalnie, że przewidział. Może chce mi dać szansę na
wyjtóe z twarzą, czyli na palnięcie sobie w łeb. Honor
" ' ' l, i w ogóle.
225
Ś Na miłość boską, Rupercie... Ś do głosu Curry'a|
wkradła się panika.
Ś Nie martw się, stary, nie mam zamiaru robić nicza
takiego. Posłucham, co mają mi do powiedzenia. Chcę •
przekonać, jak blisko są trafienia do was wszystkich, je| w ogóle o was wiedzą.
Ś A ta beretta? Co powiesz, kiedy o nią zapyta? ;
Ś Że ukradziono mi ją i że wstrząśnięty sugestią wysunie
podczas rozmowy z premierem popadłem w panikę i przyjt
chałem tutaj, żeby sobie wszystko w samotności przemyśleć.'
Ś Niezbyt przekonująca linia obrony, stary.
Ś Wiem. Ś Lang roześmiał się. Ś Ale zobaczymy, co w
na to. Zadzwoń lepiej do Jurija do ambasady i zreferuj mu aktualny stan rzeczy.
Ś W porządku, zrobię to.
Ś Dobranoc, stary.
Lang odłożył słuchawkę, sięgnął po szklaneczkę z whisky
i gładząc wilczarza po łbie zapatrzył się w ogień płonący na kominku.
Nazajutrz pogoda była pod psem. Daimler Fergusona i
skręcił w bramę małego lotniska w Surrey i zatrzymał się na betonowym placyku
przed hangarem. Wrota hangaru stały
otworem i w środku widać było navajo, a obok niego pilota rozmawiającego z
mechanikiem w kombinezonie. Brygadier,
Dillon i Hannah wysiedli z wozu i pobiegli w strugach deszczu do hangaru.
Ś Brygadier Ferguson? Ś spytał pilot. Ś Jestem Alan
Smith. Ś Wskazał ruchem głowy na otwartą bramę. Ś
Niedobrze to wygląda.
Ś Chce pan przez to powiedzieć, że nie polecimy?
Ś Decyzja należy do pana. Ale może być ciężko.
Ś Mój przyjaciel też jest pilotem. Ś Ferguson zwrócił się do Dillona: Ś Co ty na
to?
Ś Nie chciałbym się wtrącać. Ś Dillon uśmiechnął się
i podał Smithowi rękę. Ś Sean Dillon. Mam amatorską
licencję, więc może być pan spokojny. Gdyby dostał pan
zawału, przejmę stery.
do głosu Curry'ego
»o szklaneczkę z whisky
się w ogień płonący na
m. Daimler Fergusona
urrey i zatrzymał się na
i. Wrota hangaru stały
ijo, a obok niego pilota
)mbinezonie. Brygadier,
liegli w strugach deszczu
pilot. Ś Jestem Alan
na otwartą bramę. Ś
'e nie polecimy?
3Że być ciężko.
Ś Ferguson zwrócił się
Dillon uśmiechnął się
illon. Mam amatorską
ny. Gdyby dostał pan
Smith roześmiał się.
* Ś No to w porządku. Jeśli państwo tacy odważni, to i ja
(nie będę gorszy. Wsiadajmy i startujmy.
[ W Devon lało jak z cebra. Rupert Lang pędził w strugach deszczu na jednym z
motocykli terenowych marki Montesa,
a obok niego kłusował Danger. Lang ubrany był w bryczesy
do konnej jazdy, wysokie buty i spadochroniarską panterkę. Zamiast kasku miał na
głowie starą tweedową czapkę.
Zatrzymał się przed niskim murkiem z kamienia. Ponad nim
zobaczył stadko owiec skupionych wokół Sama Lee. Danger
przeskoczył przez murek i ujadając popędził w ich kierunku. Sam Lee zamierzył
się na niego swoim pasterskim kosturem.
Ś Niech cię cholera, Lee, przecież cię ostrzegałem! Ś
krzyknął Lang. Ś Zrób to jeszcze raz, a połamię tę lagę na
twoim zakutym łbie.
Ś Chodzi o owce, panie Lang. On mi je straszy.
Ś Pal diabli owce! Ś powiedział Lang i spojrzał w za-
chmurzone niebo. Sponad chmur dobiegał warkot silnika
samolotu. Gwizdnął na psa. Ś Do nogi, Danger! Ś zawołał,
po czym zapuścił silnik montesy i odjechał.
Kiedy rangę rover wjechał na dziedziniec Lang Place,
Rupert Lang, nadal w spadochroniarskiej panterce i starej
czapce na głowie, stał w drzwiach.
Ś O, jest pan, Ferguson. W samą porę Ś odezwał się.
Ś To inspektor Hannah Bernstein, moja osobista asysten-
tka, i Sean Dillon Ś przedstawił brygadier swoich towarzyszy.
Ś Pański osobisty bojówkarz? Ś Lang uśmiechnął się do
Dillona. Ś Prawdopodobnie strzelaliśmy do siebie za dawnych
czasów w Derry.
Ś Myślę, że na pewno Ś odparł Dillon.
Lang zwrócił się do Hannah.
Ś Po cóż to zabrali panią ze sobą, pani inspektor? Ś
spytał. Ś Żeby odczytała mi pani moje prawa i dokonała
aresztowania?
Ś Jeśli okaże się to konieczne...
227
Ś Zapewniam panią, że nie. Cała ta sprawa to idiotycr
nieporozumienie. Ale nie stójcie państwo na deszczu. Pro
do środka, zaraz wszystko wyjaśnię.
Wprowadził gości do salonu. Danger, wylegujący się przed;
kominkiem, wstał. ''^ff
Ś Siad, piesku. Ś Lang pogładził wilczarza po łbie. ~^B
Nie obawiajcie się go państwo. Łagodny jak baranek... Manfe^Br w lodzie butelkę
bollingera, a przed państwa odjazdem pani f Famę poda lekki lunch w szklarni.
,y
Ś Nie przewiduje pan, że będzie zmuszony pojechać •
z nami? Ś spytała Hannah. K
Ś Powiedziałbym, że jeszcze na to za wcześnie. Zechciałby | pan wziąć na siebie
obowiązki gospodarza, Dillon? Trochę tu g duszno Ś dodał. Podszedł do okna na
taras i otworzył je. Ś • Teraz już znacznie lepiej.
•
Dillon odkorkował butelkę i zaczął rozlewać szampan do •
kieliszków.
Ś Ja dziękuję Ś mruknęła Hannah.
Ś Jest pani na służbie, pani inspektor? Ś Lang uśmiechnął się ujmująco i podał
jej kieliszek. Mimo woli przyjęła go. Ś A więc za co pijemy?
Ś Może za 30 Stycznia? Ś zaproponował Ferguson.
Ś O Boże, pan znowu swoje, brygadierze. Ja naprawdę nie
wiem, o czym pan mówi. A co do tej beretty... no cóż, tak się nieszczęśliwie
składa, że została skradziona z mojego biurka w gmachu Izby...
Ferguson uniósł rękę i zajął jeden z foteli ustawionych przy kominku.
Ś Na pańskim miejscu też bym usiadł Ś poradził Langowi
i zwracając się do Hannah powiedział: Ś Pani inspektor,
proszę przedstawić dowody dotyczące powiązań pana Ruperta i Langa z grupą
terrorystyczną występującą pod nazwą 30 ^
Stycznia.
Lang, rozparty wygodnie w fotelu, słuchał Hannah. Po
wargach błąkał mu się nikły uśmieszek. Jedną ręką gładził po łbie Dangera, w
drugiej trzymał kieliszek. Kiedy Hannah
skończyła, wstał, podszedł do barku i dolał sobie szampana.
i sprawa to idiotyczne
vo na deszczu. Proszę
', wylegujący się przed
wilczarza po łbie. Ś
y jak baranek... Mam
i.ństwa odjazdem pani
zmuszony pojechać
i wcześnie. Zechciałby
rżą, Dillon? Trochę tu
taras i otworzył je. Ś
rozlewać szampan do
r? Ś Lang uśmiechnął
o woli przyjęła go. Ś
nował Ferguson.
ierze. Ja naprawdę nie
retty... no cóż, tak się
iona z mojego biurka
>teli ustawionych przy
ł Ś poradził Langowi
l: Ś Pani inspektor,
iwiązań pana Ruperta
ującą pod nazwą 30
słuchał Hannah. Po
Jedną ręką gładził po
szek. Kiedy Hannah
olał sobie szampana.
Ś Komuś jeszcze? Ś spytał pokazując butelkę.
Ś Musisz przyznać, Lang, że sprawa jest oczywista Ś
powiedział Ferguson.
Ś To w przeważającej mierze czysta fantazja Ś odparł
Lang. Ś Jeśli chodzi o Toma Curry'ego, mieszkamy ze sobą
od lat i nie robimy z tego żadnej tajemnicy. Z pułkownikiem Jurijem Belowem,
podobnie jak wielu członków parlamentu,
stykam się okazjonalnie w ambasadorskich kręgach towarzys-kich. A Grace Browning
to przyjaciółka moja i Toma
Curry'ego. Wszelkie próby łączenia nas z działalnością ter-rorystyczną grupy 30
Stycznia są niedorzecznością.
Ś Przyznaję, że cała ta sprawa to melodramat Ś mruknął
Ferguson.
Ś Do tego oparty na samych poszlakach. Niech pan da
spokój, brygadierze. Przebywam w Belfaście służbowo jako
członek rządu, Tom wykłada tam na Queen's University,
a Grace Browning występuje na deskach Lyric Theatre.
Przypadek sprawia, że akurat w tym czasie w jakimś zaułku ginie dwóch bandziorów
z IRA, a wy zaraz oskarżacie o ich
zabójstwo naszą trójkę.
Ś Oskarżamy o to 30 Stycznia Ś skorygował Ferguson Ś
ugrupowanie, które przyznało się do tych zabójstw. Do tego pozostaje jeszcze
sprawa Dillona i Synów Ulsteru. Wiedzieli o tym tylko sam Dillon, pani inspektor
Bernstein, Simon
Carter, ja, premier i pan. To samo odnosi się do okoliczności śmierci
nieodżałowanego Liama Bella. Ś Pokręcił głową. Ś
Prosty proces eliminacji, Lang. W obu przypadkach źródłem
przecieku nie mógł być nikt inny oprócz pana.
Lang stal z kieliszkiem w dłoni, lekki uśmieszek nie znikał
mu z warg.
Ś Każdy dobry adwokat potrafiłby obalić w pięć minut
tal argument. Widzi pan, Ferguson, jedyne ogniwo łączące
mnie z tymi zamachami przeprowadzanymi przez 30 Stycznia
to pistolet typu Beretta. Pan twierdzi, że to była moja beretta, ate ponieważ mi
ją skradziono, nigdy nie da się tego sprawdzić, ttBpdwdaż? Oczywiście bardzo
żałuję, że stwierdziwszy kra-doei pistoletu, ogarnięty paniką, zbiegłem.
Naturalnie złożę
n&ioe premiera swoją rezygnację.
Tfla długi wywód przerwał nagle Dillon.
229
Ś Jezu, niech mnie licho, ależ ma pan gadane Ś mruknął.,
Podszedł do barku i wyjął butelkę bollingera z kubełka;
z lodem. Ś Mogę? Ś zapytał.
Ś Nie krępuj się, stary Ś odparł Lang. ;
Dillon napełnił sobie kieliszek.
Ś Ciekawi mnie, dlaczego to robiliście Ś powiedział. Ś
To znaczy, pobudki Belowa rozumiem. Jest agentem pracują-
cym dla swojego kraju, a Curry to typowy przedstawiciel
brytyjskiej klasy średniej, zamożny facet mający świra na punkcie liberalizmu,
pragnący uszczęśliwić świat komuniz- j mem... Czy coś przeoczyłem?
Ś Curry jest Irlandczykiem Ś skorygował Lang.
Ś Tak, wiem. A co do dziewczyny, to wyrobiłem sobie
opinię, że ma nie po kolei w głowie Ś podjął Dillon. Ś Ale to już inna historia.
Ś Spojrzał na wiszący nad kominkiem portret earla Drury. Ś Pański przodek,
sądząc z podobieństwa twarzy. Wielki arogancki sukinsyn, który do wszystkiego
dochodził po trupach. Prawdopodobnie okładał pejczem służbę i zmuszał wszystkie
pokojówki do uprawiania z nim seksu.
Lang pobladł.
Ś Licz się ze słowami, Dillon Ś powiedział.
Ś Wolałbyś być nim, zgadłem? Współczesne życie jest dla
ciebie za nudne? Forsy jak lodu, a jedyne zajęcie to zabawa w politykę. I nagle
w twoim życiu pojawia się 30 Stycznia... Nie wiem jak, ale po prostu się
pojawia. Ś Twarz Langa
przybrała złowrogi wyraz. Dillon ciągnął: Ś Ciekawi mnie
jedno: czy wszystkich tych zamachów dokonała sama Grace
Browning, czy też robiliście to wspólnie?
Ś Idź do diabła Ś warknął Lang.
Ferguson wstał.
Ś Sądzę, że mamy przeciwko tobie dostatecznie dużo
dowodów, by cię aresztować, Lang. Jedziesz z nami do
Londynu. Ś Zwrócił się do Hannah: Ś Pani inspektor,
proszę odczytać przysługujące mu prawa i oskarżyć o zdradę.
Ś Nigdzie z nikim nie pojadę Ś powiedział Lang i pstryk-
nął palcami. Ś Wstań, piesku. Ś Danger zerwał się momen-
talnie na cztery łapy, z jego krtani dobył się bulgotliwy pomruk. Ś Jedno moje
słowo, a oderwie ci ramię, Ferguson.
Ś Naprawdę? Ś spytał Dillon i gwizdnął. Był to dziwny
dźwięk, zdający się dobiegać skądinąd. Ś No, Danger, pies-ku. ŚWyciągnął rękę.
Wilczarz zbliżył się merdając służalczo
ogonem i polizał go po dłoni.
Ś Dobry Boże! Ś wykrzyknął Lang.
Ś Nauczył mnie tej sztuczki człowiek, który był kiedyś
moim przyjacielem Ś powiedział Dillon.
Ś No cóż, to dowodzi, że na tym zwariowanym świecie na
niczym już nie można polegać Ś stwierdził Lang i wydobył
z wewnętrznej kieszeni panterki berettę. Ś Nie licząc natural-nie tego. Przykro
mi, Ferguson, ale nigdzie z wami nie pojadę. Wycofał się przez drzwi na taras i
zniknął im z oczu. Pies wybiegł za nim. Dillon wyciągnął swojego walthera,
wypadł na taras i przystanął, żeby zorientować się w sytuacji. Langa nigdzie nie
było. Nagle usłyszał ryk zapuszczanego silnika. Zaraz potem Lang wyprysnął na
montesie ze stodoły, prze-
mknął z poślizgiem przez bramę i skierował się w stronę
moczarów.
Dillon dopadł rangę rovera i już miał wskoczyć za kierow-
nicę, kiedy dostrzegł w stodole drugą montesę stojącą na
podpórce.
Odwrócił się i zawołał do Fergusona i Hannah, którzy
wyszli z domu na taras:
Ś Tam jest drugi motocykl! Jadę za nim. Skontaktuję się
z wami przez telefon komórkowy!
W chwilę później wyjechał z rykiem silnika ze stodoły,
minął bramę i pomknął za Langiem, który wraz z kłusującym za nim wilczarzem
zdążył już zniknąć za szczytem wzgórza.
Po kilku minutach szaleńczego pościgu tweedowy garnitur
Dilkma przemókł do suchej nitki. Woda z kałuż, jakie
potworzyły się na bitym trakcie, tryskała na wszystkie strony, a zacinający w
twarz deszcz prawie całkiem go oślepiał. Kiedy wyiNhal spomiędzy drzew na szczyt
wzniesienia, dostrzegł
Langa nie dalej niż jakieś sto jardów przed sobą. Danger biegł obok motocykla
swojego pana, bez specjalnego wysiłku
wytnymując szybkość maszyny.
Nagle przez kamienny murek, obok którego przejeżdżali,
priMkoczyły trzy owce i Danger, biegnący teraz przed
231
motocyklem, rzucił się ku nim z wyszczerzonymi kłanri^J ^ przecinając swojemu
panu drogę. Lang skręcił ostro, żeby m6^K mu przejechać psa, wpadł na drewnianą
bramę zbitą z pięciu ba&,^f wyłamał ją, zjechał w dół trawiastego stoku i nie
zeskakująca^' z motocykla wyleciał wraz z maszyną w pustkę otwierającą się f łon
za skalną półką. Pies skoczył w przepaść za nim. f tov
Dillon zostawił swój motocykl przy rozwalonej bramie,
ześlizgnął się po stoku i wyjrzał za krawędź urwiska. Lang B żyć leżał na dole
przygnieciony montesą, a pies pełzł w jego • nic kierunku, wlokąc za sobą
zadnie łapy. Dillon przeczolgał się m zaj:
na czworakach w bok do miejsca, gdzie trawiasty stok znowu J prz opadał
łagodnie, i zjechał na siedzeniu na dół. • był
Ściągnął montesę z Langa i odepchnął ją na bok. Lang ( część twarzy miał
we krwi. Kiedy Dillon pochylił się, żeby go unieść, Lang krzyknął z bólu.
Ś Przetrąciłem sobie chyba kręgosłup... Śjęknął, inn
Ś Sprowadzę pomoc, mam telefon. Ś Dillon wyciągnął prz z kieszeni aparat i
wystukał na klawiaturze numer Hannah, Bel Odebrała natychmiast,
ząb
Ś Wszystko u ciebie w porządku, Dillon? wal
Ś Wydarzył się przykry wypadek. Lang miał kraksę Sty i złamał sobie
kręgosłup. Wezwijcie policję z Okehampton. ran Będzie nam potrzebna
karetka albo helikopter, jeśli mają tam Asi taki. Jesteśmy niedaleko
traktu, wysoko nad lasem, sta)
Ś Zaraz się tym zajmę Ś odparła. { mii Dillon spojrzał
na Langa. Danger, usiłujący się doczołgać ^ ( do pana, zaskamlał z bólu.
Lang odwrócił głowę.
Ś Jesteś tu, piesku. Ś Spróbował dosięgnąć ręką psa '
i jęknął. Ś O Boże, Dillon, popatrz na jego zadnie łapy, kości ; pot mu
wystają. Ś Zamknął oczy i odetchnął głęboko. Ś Dobij ' nie go, Dillon, zrób
to dla mnie. Nie mogę patrzeć, jak cierpi, w
Dillon wyjął wytłumionego walthera. Danger podniósł na r boi niego
przepełnione bólem oczy. źeb
Ś Dobry pies Ś powiedział Dillon gładząc go po łbie - Mi i strzelił.
° v
yyszczerzonymi kłami,
g skręcił ostro, żeby nie
-amę zbitą z pięciu bali,
stoku i nie zeskakując
v pustkę otwierającą się
iść za nim.
zy rozwalonej bramie,
:rawędź urwiska. Lang
[, a pies pełzł w jego
. Dillon przeczołgał się
e trawiasty stok znowu
i na dół.
:hnął ją na bok. Lang
on pochylił się, żeby go
hip... Śjęknął.
l. Ś Dillon wyciągnął
turze numer Hannah.
Dillon?
k. Lang miał kraksę
policję z Okehampton.
likopter, jeśli mają tam
:o nad lasem.
usiłujący się doczołgać
rócił głowę.
ił dosięgnąć ręką psa
jego zadnie łapy, kości
mął głęboko. Ś Dobij
ę patrzeć, jak cierpi.
a. Danger podniósł na
)n gładząc go po łbie
Dillon przykucnął przy Langu, zapalił papierosa i wetknął mu go do ust. Lang
zakaszlał i powiedział słabym głosem:
Ś Żeby tak skończyć. Żeby tak głupio skończyć...
Ś Ktoś tu zaraz będzie Ś próbował pocieszyć go Dil-
lon. Ś To jedna z zalet telefonii komórkowej. Natychmias-
towa łączność.
Ś Nic mi po tej natychmiastowości, Dillon. Umieram.
Ś Może jeszcze nie. Trzymaj się.
Ś Po co? Czeka mnie proces. Ś Przymknął oczy. Ś Całe
życie tak się nudziłem, Dillon, miałem wszystko i nie miałem nic, jeśli
rozumiesz, o co mi chodzi. Wystąpiłem z armii, żeby zająć się tymi żałosnymi
politycznymi gierkami. A potem
przypadek sprawił, że coś w moim życiu zaczęło się dziać. To było wspaniałe,
ekscytujące. Nic nie mogło się z tym równać.
Oddychał z trudem.
Ś Spokojnie, nic nie mów Ś powiedział cicho Dillon.
Ś Nie, chciałem ci coś wyjaśnić, opowiedzieć ci, bo nic
innego nie ma już znaczenia. Pierwszy zamach dokonany
przez 30 Stycznia był pomyłką. Tom spełniał rolę łącznika Belowa, ale Arab, z
którym się spotkał, miał na zlecenie KGB zabić Belowa. Tom zastrzelił go podczas
szamotaniny, kiedy walczyli o pistolet... berettę. I wtedy właśnie wymyśliliśmy
30 Stycznia. Żeby wyjaśnić to zabójstwo. Ale Tom został wtedy ranny, a ja nie
mogłem tego puścić płazem. Rozwaliłem więc Asimowa, tego sukinsyna z KGB, który
za tym wszystkim
stal. Zabijałem ludzi w Irlandii, Dillon, dlaczego więc nie
miałem usunąć tej kupy łajna?
Strużka krwi pociekła mu z ust.
Ś Spokojnie Ś mruknął Dillon.
Ś I tak się to zaczęło Ś ciągnął Lang. Ś Niedługo
potem dołączyła do nas Grace. Ś Mówił teraz bardzo
aicwyraźnie. Ś Wybraliśmy się z Tomem na jej występ
w Lyric. Kiedy wracała z teatru, napadły ją te dwie łajzy, bohaterowie szczytnej
rewolucji. Wciągnęli Grace w zaułek, »byją tam zgwałcić. Pośpieszyliśmy jej z
Tomem na odsiecz. MNoc przy sobie broń. Zarejestrowałem tę berettę z myślą
o wizytach w Prowincji.
Ś I zastrzeliłeś ich...
y sŚ Bytt uzbrojeni. Strzeliłem do jednego, wywiązała się
• • . - "-wiuB/J nab,.
01 '^ ^ ^ ^
l . - Wiodi i
-^^^;^^^,,^„
rs ^MEfod
(Xz 3(^r Ś
'Jq ^BMOUBJBIS Ś
rtITllrt 2Ś
fPo^ Aiog 7 .^-, <JtKia •Is "' OD -
^^^^y^^ ^,^
:ŚŚŚŚŚ„.^;^^%:
r^:Ś-^s-
^rettę i załatwiła tego
aktowała to w katego-
kurs posługiwania się
ennicą!
- spytał Dillon.
Krwawa Niedziela
tusił Lang i zakaszlał
lęła krew. Jego ciało
yk telefonu komór-
osł do ucha i usłyszał
'Je się baza RAF-u.
- Umarł. Zaraz tam
lomencie rozległ się
zu- Z góry schodził
twarzy Sama Lee
już bywa na tym
"l i potężni.
'les, co tam leży, to
w którym wezbrał
krocze, a potem
są i zatrzymał się
Wczesnym popołudniem Alan Smith poderwał navajo
z końca pasa startowego lotniska RAF-u i poprzez ulewę
wzbił się ponad wierzchołkami drzew w niebo.
Ś Jedna dobra wiadomość z punktu widzenia premiera Ś
powiedziała Hannah Bernstein. Ś Śmierć Ruperta Langa
zapobiegła wielkiemu skandalowi, jaki zagrażał partii konser-watywnej.
Ś Ale została jeszcze ta Browning, Curry i Below. Dzięki
przedśmiertnym zwierzeniom Ruperta Langa potwierdziły się nasze podejrzenia.
Ś Chciałabym zauważyć, brygadierze Ś powiedziała Han-
nah Ś że te przedśmiertne zwierzenia nie będą miały w prze-wodzie sądowym
żadnego znaczenia. Nawet gdyby oskarżenie
powołało się na nie, sędzia nie mógłby ich wziąć pod uwagę.
Ś Tak, wiem o tym, pani inspektor. Ś Ferguson wes-
tchnął. Ś Ale w spowiedzi Langa niepokoi mnie bardzo
pewne stwierdzenie... Mianowicie to, że ta Browning znajduje się teraz w
posiadaniu beretty.
Ś Właśnie Ś podchwycił Dillon. Ś Powiedział, że pistolet
jest jej do czegoś potrzebny. Kiedy spytałem, do czego,
odparł: „Biedny Ferguson. Jeszcze jedna Krwawa Niedziela. Chciałbym zobaczyć
jego minę". Zaraz potem skonał.
Ś W moim rozkładzie zajęć na najbliższy okres występuje
tylko jedna ważna niedziela... ta jutrzejsza Ś mruknął
Ferguson Ś i sama myśl, że Grace Browning może coś na nią planować, przyprawia
mnie o gęsią skórkę.
Ś Ależ ona jest teraz w Londynie Ś zauważyła Han-
nah. Ś Gra dziś wieczorem w King's Head.
Ś My również jesteśmy dziś tu, moja droga, a przecież
rano lecimy na Shannon. Ona może zrobić to samo.
Ś Mam ją zdjąć?
Ś Zdobyłaś te bilety na spektakl?
Ś Tak.
Ś A więc pozwolimy jej zagrać ten ostatni raz. Zdejmiemy
ją po przedstawieniu. Podejrzewam, że Curry też tam bę-
dzie. Ś Ferguson zwrócił się do Dillona: Ś Wybierzesz się z nami?
Ś Nie przepuściłbym takiej okazji za całą herbatę Chin Ś
odparł Sean Dillon.
14
• p
Informacja o tragicznej śmierci Ruperta Langa, podsek- • t retarza stanu w
gabinecie Irlandii Pomocnej, została nadana f t w wiadomościach telewizyjnych
już o pierwszej po południu, f s Tom Curry, który przy włączonym telewizorze
robił sobie s t właśnie kanapkę w kuchni Dean Close, nie chciał wierzyć •
własnym uszom. Rozdygotany dopadł kredensu, wyjął butelkę y szkockiej i
napełniając trzęsącą się ręką szklaneczkę oblał f sobie palce. Wychylił whisky
jednym haustem, po czym wszedł | ^ do salonu i usiadł na kanapie,
j ^
Ś Rupercie! O, Boże, Rupercie; Co tam się stało? Ś Zaczął f c płakać i w tym
samym momencie zadzwonił telefon. Odczekał '' kilka sygnałów, a potem
podniósł słuchawkę. s
Ś To ty, Tom? Ś spytała Grace.
Ś Rupert... Ś wykrztusił łamiącym się głosem Curry. Ś v Rupert nie żyje.
^
Ś Tak, wiem. Tylko spokojnie. Już do ciebie jadę Ś I powiedziała i
rozłączyła się. | z
Curry nigdy w życiu nie czuł się tak osamotniony. Po \ (
odejściu Ruperta życie utraciło dla niego sens. Nalał sobie ' *
drugą, tym razem większą porcję whisky, wychylił ją znowu I jednym haustem,
włożył płaszcz i wyszedł.
Lało jak z cebra, ale Curry'ego to nie obchodziło. Nic go |
już nie obchodziło. Z poczuciem, że całe jego życie legło r
w gruzach, szedł w stronę Parlamentu. ( ^
Grace, jadąc Millbank, ze zdumieniem dostrzegła go kro-
czącego chodnikiem. Chciała się zatrzymać, ale ruch był za duży. Potem Tom
przeszedł na drugą stronę jezdni i nic już nie mogła zrobić, bo utknęła na jakiś
czas w długim korku. Postukując nerwowo palcami o kierownicę, patrzyła za
oddalającym się Tomem. Zator rozładował się w końcu.
Szczęśliwym trafem w tym samym momencie spod krawężnika
ruszyła jakaś furgonetka, zwalniając miejsce do parkowania. Grace natychmiast je
zajęła, zamknęła pośpiesznie samochód i przebiegłszy kawałek St Margaret Street
wpadła na Par-
liament Square.
"Na rogu zatrzymała się i zaczęła rozpaczliwie rozglądać się
po placu. Dojrzała Toma u wylotu Bridge Street, puściła się biegiem w tamtą
stronę i znalazłszy się na rogu zobaczyła go po drugiej stronie jezdni. Wszedł
na Westminster Underground Station i wmieszał się w tłum. Grace, lawirując
między
trąbiącymi samochodami, przebiegła przez jezdnię.
Curry wchodził na stację metra bez zamiaru jechania dokąd-kolwiek. Wyjął jednak
z kieszeni funtową monetę, wrzucił ją w szczelinę automatu, wziął bilet i
przeszedł za bańerkę. Zjechał na dół zatłoczoną windą i jako jeszcze jedna
anonimowa twarz w tłumie ruszył korytarzem. Na peronie panował nieopisany ścisk.
Curry przepchnął się przez ciżbę na sam skraj peronu. Whisky zrobiła już swoje.
Nie był pijany, ale popadł
w nastrój kompletnego zobojętnienia, niczego nie odczuwał, Usłyszał łomot
nadjeżdżającego pociągu, owiał go podmuch
pchanego przez niego powietrza i w tym momencie ktoś
zawołał:
Ś Tom! Zaczekaj na mnie!
Obejrzał się. Przez zbity tłum przeciskała się ku niemu
Grace Browning. Odwrócił z powrotem głowę, postąpił krok
i zeskoczył z peronu na tory tuż przed wypadającym z tunelu
pociągiem.
Niespełna czterdzieści minut później w pokoju Hannah
Bemstein w gmachu Ministerstwa Obrony rozległ się brzęczyk
237
•[BZ ogólni ofXq aru np/2 M ^p§ru nuBj
• '^IIIG ffen^tuui Ś B}XJi[odrq Bued z zap 'nzsf Ś
•[BZ faf
nu 9IMBJJ Ś •uosn3J3J puz^ZJd Ś źfoBJ ZSBUI ^q-<q3 Ś
•UO[[IG
pizpaiMod Ś 3iq9is BU Bures Buepz ZEJS} isaf "•zo3 Ś
^SuiU/AO-ig 33BJr) y Ś
•OAYłBf isaf aru XpSiu '^uzoĄBUiofd^p lairuniniur
izpoq3M ^J§ M Apar^ •faruzod BU 3iqos o§ /(uiMBJS07 Ś
•qBtiireH B{BiXds Ś ^arMBJds o3s[ /A BZJaiuiBz u^d 03 Ś
•3izpBSBqure M ^rs fiuoJq3s ^JO^ 'siAiopg o
feuiiuodBZ 3i^[ Ś •uosn§JOj oś ^iM^Jdod Ś SIMO Ś
•UO[[IQ fJ^dpo Ś Bqoso BupsfafBisozod 'ofpedpo q30MQ Ś
•qBUUBH BpiXds Ś ^,SBU Bip BZOBUZO 01 oa y Ś
•osaiuz ^yBJiod
aro o§aJO}?[ 'uiasop oSaiu Bip B^q BIBJIS BI azoui oXg -iiAz feqos sz IB[ po Ś
•uosn§J3J {BizpaiMod Ś B§ire7 BiJ9dn^[
pJaruis o osomopBiM o§ai op oś B^aqodod azoui o^g Ś
^,{iqoJZ 01 uo oSazoBKJ Ś 'BS
•OJaidBd \\\vdT3z UO[[IQ Ś •••Bzog o^y^ 'OUBF\[ BI^IMS Ś
, •BIU933[Z
oSafoui op fefns^d aż 'óis O^TZ-B^O BJ9induio?[ op q3i niuazp
•CAo-idM OJ •ig3 op feAiorpBJ fe§oJp au^p si ^ze^azJd if3i(od zsnuBuofo^unj
-npJUod o§af M q3^uoiz3fBuz Moiuaiun^op
aiMBISpod BU OUBU03(Op lf3B3(IJ^U3pI "9111 Xl31S3I^ Ś
•UOSn§J3J {Bl^dS Ś ^,3fXz 3IN- Ś
•uoneis punoJ§J3pun J3}suruns9^v BU Stepod pod źis
1 pnzJ fe[iMq3 pazJd aż '01 BU Bpfe[§X^\ '^izsaJ i o§3f ^zo^iop 03 'oSaMou sos
9(S /(zJBpAw rrsaf '3iuz30{Avzzaq sruui t[BnuBpBiMOd i(q3z 'nmauKoBuuoJui runig
nuiau[BJiu93 uiBfp3[7 Ś 'qBU
•UBH B{Bizp3iMod Ś oSa.Aun^ BUIOJ, BJOsaJOJd o Ś
'"otI?G {pazsAY
S (^P0!? 03 O Ś
•B?[Jniq BZZ fe(u BU {BZJfods uosn§J3J
•aruazsoJdBz ^u ofefe^azo aiu BpsaM i
'»aosn§J3j niauiqB§ lAaJp op Bp3[ndB7 Ś c?9^3^ ^CPO
JBO([IQ Ś :B{BfOMBz i i[iAiqo od B^udazs Ś i3?og fop^ Ś
•3BlXzo qżz9^z i luaided Ż^ISM Bpeppo
taJe^iup op Bpsapod 'E?[Jnrq po BpisM qBUUBH 'BJ3induio3[
ideszła do drukarki,
awołała: Ś Dillon!
;abinetu Fergusona
powiedziała Han-
brmacyjnemu, żeby
arzy się coś nowego,
; przed chwilą rzucił
und Station.
ano na podstawie
;lu. Funkcjonariusz
o CBI. Po wprowa-
; pasują do mojego
Ilon zapalił papiero-
iadomość o śmierci
Ś Od lat ze sobą
;iosem, którego nie
i Hannah.
ba Ś odparł Dillon.
Ś Nie zapominaj
ie.
Ś spytała Hannah.
edy w grę wchodzi
łatwo.
iebie Ś powiedział
;uson. Ś Prawie mi
aruknął Dillon. Ś
Ferguson puścił tę uwagę mimo uszu.
Ś Pewnie nie słyszała jeszcze o Currym Ś powiedział. Ś
Oczywiście media momentalnie dokopią się do tego, że od
lat mieszkał z Langiem i wyciągną z tego własne wnioski.
Ś To nam nawet na rękę, jeśli dobrze się zastanowić Ś
stwierdził Dillon. Ś Gdyby jeszcze Grace Browning skręciła sobie kark na tym
swoim motocyklu, cała sprawa elegancko
by przyschła. Mógłby pan zaproponować Jurijowi Belowowi,
żeby zamiast wracać do domu i wystawać w Moskwie
w kolejkach za chlebem, przeszedł na naszą stronę. Można by
z niego wycisnąć mnóstwo informacji.
Ś Ależ z ciebie sukinsyn Ś fuknęła Hannah.
Ś On ma rację Ś mruknął Ferguson. Ś Chyba powinie-
nem przykręcić tej Browning śrubę Ś dodał i podniósł
słuchawkę telefonu.
Grace Browning siedziała za stołem w swoim domu przy
Cheyne Walk, piła gorącą, bardzo słodką herbatę i próbowała na chłodno
przeanalizować sytuację. Zadzwonił telefon, sięg-nęła więc po słuchawkę.
Ś Mówi brygadier Ferguson Ś usłyszała. Ś Sądzę, że
pani wie, kim jestem.
Ś Czego pan chce? Ś spytała.
Ś Od paru godzin głośno o tym we wszystkich mediach,
jestem więc przekonany, że wie pani o tragicznej śmierci
swojego przyjaciela, Ruperta Langa.
Ś Owszem, wiem. ,
Ś Ale nie wie pani jeszcze, że niecałą godzinę temu pod
kołami pociągu na Westminster Underground Station zginął
pani drugi dobry znajomy, profesor Curry.
Grace wzięła głęboki oddech.
Ś O Boże! To straszne.
Ś Jurij Below znajduje się w ambasadzie rosyjskiej i nie
może się stamtąd ruszyć, czyli pozostaje nam tylko pani.
Obawiam się, że gra skończona.
Ś O jakiej grze pan mówi, brygadierze?
Ś Zawsze uważałem, że jest pani wybitną aktorką. I między
innymi dlatego poleciłem swojej asystentce, pani inspektor
TtQ
Bernstein, żeby kupiła nam bilety na dzisiejszy wieczorny spektakl w King's
Head. Zagra w nim pani, mam nadzieję?
Ś Nigdy jeszcze nie opuściłam przedstawienia, brygadierze.]
Ś Powiem pani po spektaklu, co o tym wszystkim myśź,
lę Ś oznajmił Ferguson.
Ś Ona może przecież uciec Ś zauważyła Hannah.
Ś Nie sądzę, żeby się na to zdecydowała Ś odpari
Ferguson. Ś Ale jeśli chcesz wziąć ją pod dyskretną obserwa-cję, to daję ci
wolną rękę. Dillona zna, więc będziesz musiała zająć się tym sama.
Ś W porządku, idę Ś powiedziała Hannah, po czym
wzięła torebkę i wyszła.
Ś To mi się podoba Ś mruknął Dillon. Ś Boże, miej nas
w swojej opiece, bo oto kobiety przejmują władzę nad tym
światem.
Żadnego alkoholu, pomyślała Grace, umysł muszę mieć
jasny. Zrobiła sobie jeszcze jedną filiżankę bardzo gorącej herbaty, przeszła do
salonu i wyjrzała na Cheyne Walk: był duży ruch i mnóstwo samochodów stało
zaparkowanych
zderzak w zderzak przy obu krawężnikach. Z któregoś z nich ktoś pewnie ją
obserwuje, była o tym przekonana, będzie więc musiała działać bardzo, bardzo
przebiegle. Podjęła już decyzję, że mimo wszystko stawi się o wyznaczonej porze
w opactwie Drumgoole. Choćby dlatego, że była to winna Tomowi
i Rupertowi. Zapaliła papierosa i zaczęła spacerować nerwowo tam i z powrotem po
salonie, l nagle spłynęło na nią olśnie-nie Ś idealne i niewiarygodnie proste
rozwiązanie.
Jurij Below odebrał telefon Grace w swoim gabinecie
w ambasadzie rosyjskiej.
Ś To ja. Słyszałeś już o Rupercie? Ś zapytała.
Ś Niestety tak. ź
Ś Mam jeszcze jedną przykrą wiadomość. Dziś po południu
Tom rzucił się pod pociąg na Westminster Underground Station.
zisiejszy wieczorny
ii, mam nadzieję?
vienia, brygadierze.
m wszystkim myś-
'a Hannah.
owała Ś odparł
yskretną obserwa-
; będziesz musiała
tannah, po czym
Ś Boże, miej nas
władzę nad tym
nysł muszę mieć
• bardzo gorącej
heyne Walk: by}
zaparkowanych
r któregoś z nich
lana, będzie więc
djęła już decyzję,
orze w opactwie
winna Tomowi
srować nerwowo
o na nią olśnie-
zanie.
voim gabinecie
Ś O Boże! Śjęknął Below.
Ś A mnie też już namierzyli Ś ciągnęła Grace. Ś Miałam
przed chwilą wieloznaczny telefon od Fergusona. Zapowie-
dział, że dziś wieczorem będą z Dillonem i inspektor Bernstein na moim ostatnim
przedstawieniu w King's Head.
Ś Uciekaj, Grace, póki jeszcze możesz! Ś rzucił Below.
Ś Ani myślę. Realizuję dalej plan. Podejmuję to ryzyko.
Założę się, że nic nie wiedzą o niedzieli. Teoretycznie Rupert mógł im
powiedzieć, ale jestem pewna, że tego nie zrobił, a Tom nie żyje. Więc nasze
plany są nadal aktualne: spo-
tkanie z Carsonem na lotnisku polowym w Coldwater i lot
do Kilbeg. Czy twoi ludzie na pewno podstawią mi tam
samochód?
Ś Wszystko już załatwione, Grace, ale to szaleństwo.
Ś Wcale nie, dokładnie przemyślałam sytuację. Chcę tylko
wiedzieć jedno... czy jest możliwość, że Ferguson zatelefonuje do ciebie i
zaproponuje ci zawarcie układu? Bo widzisz,
zdarzało się już w przeszłości, że wasi ludzie przechodzili na drugą stronę.
Informacje w zamian za wygodny azyl.
Ś Zaproponuje mi to na pewno, ale jeszcze nie teraz.
Ś Gdyby cię odwołali do Moskwy za brak wyników
w pracy operacyjnej, nie należałoby to chyba do przyjemności, prawda?
Ś Jeśli uda ci się zastrzelić Patricka Keogha, będę się miał czym wykazać. Ś
Below roześmiał się. Ś A jeśli ci się nie powiedzie, to zawsze mogę jeszcze
pójść na układ z Fergu-
sonem.
Grace również się roześmiała.
Ś Cały mój Jurij.
Ś Ale zdradź mi, jaki masz plan Ś poprosił Below.
Ś Bardzo prosty Ś odparła. Ś Zamierzam zginąć.
Ś Grace! Ś krzyknął Below. Ś Powiedz mi natychmiast,
co chcesz zrobić! Ś zażądał.
>ziś po południu
•ground Station.
Znalazła w kuchni dużą plastikową torbę i zapakowała do
nug stary granatowy dres, lekki płaszcz i parę czarnych
skórzanych butów na płaskim obcasie. Podeszła do sejfu,
otworzyła go, wyjęła dwa pliki dziesięciofuntowych banknotów
16 Ś Anioł Śmierci
241
po tysiąc funtów każdy i wsunęła je do czarnych butów.
Potem zwinęła w kłębek kuchenną ścierkę i również wrzuciła ją do torby.
Piętnaście minut później wychodziła już z domu z rozpiętą parasolką w ręku,
ubrana w stary płaszcz. Przeszła chodnikiem do zaparkowanego czerwonego mini,
otworzyła drzwiczki
i wsiadła.
Hannah obserwowała ją ze swojego samochodu zapar-
kowanego kawałek dalej, po drugiej stronie ulicy. Kiedy
Grace Browning ruszyła, podążyła za nią. Jechały w gęstej rzece pojazdów w
kierunku Westminsteru. Gdy dotarły do
Wapping High Street, Grace zatrzymała się niedaleko domu
towarowego. Hannah wypatrzyła wolne miejsce do zapar-
kowania dwa samochody za nią, wjechała w nie i zgasiła silnik.
Grace wysiadła z wozu z plastikową torbą, zamknęła
drzwiczki na kluczyk, podeszła do parkometru i wrzuciła do niego kilka monet.
Potem odwróciła się i ruszyła w kierunku głównego wejścia domu towarowego.
Hannah weszła tam za
nią, ale w środku kłębił się tłum kupujących i po chwili
straciła Grace z oczu. Gdyby zaczęła jej szukać, tamta mogłaby wyjść
niepostrzeżenie, wolała więc nie ryzykować i wróciła do samochodu.
Tymczasem Grace Browning weszła do toalety pod schoda-
mi na tyłach budynku. Były tam drzwi opatrzone tabliczką
z napisem „Tylko dla personelu". Otworzyła je kiedyś z cie-kawości i odkryła, że
wychodzą na zaułek z boku domu
towarowego. Wybiegła nimi teraz, dotarła do samego końca
uliczki i znalazła się nad brzegiem rzeki.
Szybkim krokiem doszła do zrujnowanych, opuszczonych
magazynów niedaleko St James's Stairs. Znała dobrze tę
okolicę, kręciła tu kiedyś pewien epizod do telewizyjnego thrillera. Był tutaj
wąski zaułek o nazwie Dock Street
Ś same zabite deskami okna i parę starych baniaków
na śmieci. Ryzykowała, ale przecież wszystko było teraz
ryzykiem. Upchnęła plastikową torbę za śmietnikami, przy-
kryła ją jakimś złachmanionym workiem i wróciła biegiem
do domu towarowego.
Weszła po schodach na piętro, znalazła dział z bielizną
pościelową i ręcznikami, wybrała na chybił trafił dwa ręczniki,
zapłaciła za nie i zaczekała cierpliwie, aż sprzedawczyni zapakuje je w białą
plastikową torbę, podobną do tej, z którą
tu weszła.
Kiedy wychodziła z domu towarowego, Hannah natych-
miast ją zauważyła. Grace podeszła do swojego mini, ot-
worzyła drzwiczki, wrzuciła plastikową torbę na tylne sie-dzenie i usiadła za
kierownicą. Była pewna, że jeśli ją
śledzono, udało jej się wymknąć. Ruszyła od krawężnika,
a Hannah za nią.
W chwilę później minęły Wapping Underground Station
i skręcały do pobliskiego wielopoziomowego parkingu. Grace zjechała do podziemi
i zatrzymała się przy kantorku obsługi
technicznej. Hannah zajęła wolne miejsce parkingowe.
Grace uśmiechnęła się do młodego czarnego mężczyzny
w kombinezonie, który do niej wyszedł.
Ś Chciałam zamówić mycie i woskowanie. Da się to
załatwić?
Ś Nie ma sprawy. Kiedy samochód ma być gotowy?
Ś Tak się składa, że mam dzisiaj wieczorem przedstawienie, i może się to trochę
przeciągnąć. Powiedzmy na dziesiątą.
Ś Kończymy pracę o siódmej.
Ś Nie mógłby pan zostawić mi kluczyków pod matą przy
wejściu?
Ś No nie wiem, proszę pani... Nie wolno nam tego robić.
Grace otworzyła torebkę.
Ś Ile to będzie kosztowało?
Ś Dwadzieścia funtów.
Ś Proszę. Ś Wręczyła mu dwudziestofuntowy banknot
i z uśmiechem wcisnęła w dłoń dodatkowe pięć funtów. Ś
Może zrobi pan dla mnie wyjątek. Naprawdę będę niezmiernie
Wdzięczna.
k Młody mężczyzna uśmiechnął się.
i Ś Nigdy nie potrafiłem odmówić pięknej kobiecie. Znajdzie
pani woj wóz tam, w tej żółtej sekcji.
Śi Wielkie dzięki. Ś Grace odwróciła się i mijając Hannah
odeŚbi pochylnią pod górę. Hannah odczekała chwilę, po
czym zapuściła silnik i ruszyła za nią.
Gauss przeszła kawałek chodnikiem i zatrzymała przejeż-
dżiMlcą czarną taksówkę. Jadąc za nią, Hannah znalazła się
243
Biuz3X')s ()L vdruQ •••fauMBJd ^ini^u osoupru-i BUA\ad sfsiuisi 9IB 'azJsnuaid
swed ':>BMOU(idop o§si aizp5q Bq9ZJ^ Ś
•o^zJOS Sis {feu
-qo9nasfi Ś jtofeJpz AUOJO^ Jaisiuiui 'azog •teuz3i[qnd feiuido pazJd ŻJ3JB ^
fe{B3 so5[^f oAi^n ^is oppn o?((^i Xqaz Ś
•feMO(§ {BA\I5[Od J3IUI3JJ
•B{^J3iqXM saizp§ ais Xq3z 'afnz^sM aiu 31^ 'B?(lU3isXsB
Bfoiu i( izpais 'n[3iBi5[3ds m^zsfaisizp od tef ^uiaimfopz Ś
•J81JB3 feUBJ§^M BZ {BMBp 3IU Ś ^piq05( Bl y Ś
•auBuSaz^z ofBisoz OMisy3Z33idzaq9iu 'XpBSBqure
f3I5(SpfaOJ Z O^ZSTU 5lS SZOUI 9IU AYOpg B '3fXz 3IU q30Mp q3Xl <p3I5( 'ZBJ3J, Ś
•UOSn§J3j (JBdpO Ś 0(IZOJ{) Ś
(,1'ZOJS S03 IMOq§03-^[ ^Z^ ^l(3IZp3IU faŁUOpBIM Op SIUBZfel^BU
oXq oyaiui 01 Az^ ^ZOBUZ 0{§oui '^{qBip n '01 03 •"i(3izp
-3I{^ f3MBAU^ f3I§TUp O BgUBq BlJ3dny B§BMn E^ ŚŚ •}AZ3
-U03{S UOSn9J9J ^p3n 'J9U^3 (feUljnJUI ŚŚ 9UA\IZQ ŚŚ
•0§3/JJn3 BUIOJ, t3J3imS f9Z3roqOlUES O {BIZp9IA\
oo 'mii(is^zsA\ iiuiu z zai 5is {ipizpoj 'BguBq euadny pJaiius
Op ĄlZpEMOJdop 9J01?( '3IUOA3Q M EIU3ZJBpXM OA\OtO§3Z3ZS
(^sido i uosn§J3j {J^dpo Ś azJaiuiaJd aiued 'aiui^Jn^f^ Ś
•9IA\ 1BIU31 U31 BU UBd 03 'OlpS^ZSM
oaizpaiModo UIBU ÓZSOJJ -q3Bi(pBdXA q3Xu(9U3iuis q30Ap
q3X} O 3IUSB{M. AlUEIABUIZO-a '3ZJ3IpB§^Jq 'UBd lS9f 'O ŚŚ
•{Xq UIBI znf J3UB3 uouiis
'BJ3IUI3Jd ni3UiqB§ Op OUOZpBMOJdM BUOSn§J3j ^P3I"){
•133J1S SuiUMoa ^zJd XuoiMouin uiaisaf 'asKM ózsnm ZBJSJ,
•W\V3\ A\ ÓIS XlU^Z3BqOZ •5foBAU9SqO h\T3p SIZp^AOJd I 3B1SOZ UIB:l ŻZSOJd
5[3pEd^M I5[(9ZSA\ BU 3(V "U3IM3d ogsi UI31S9f 'm8JOZ39IA (mStZp ldfe!SX^
•BUZSStUO^ ISSf 9IU gUIUMOJg
33V1Q BfoBAU3SqO aż 'JO^adSUI IU^d 'Uia^IMOUI Z9133ZJJ Ś
•nmop op fei(
•MOSI(^ B{POJM i UOITOS punoJ§J3pufi Suiddp^ AzJd i§n{sqo ipreis BU poq3ouiBS
^{IABISOZ uiaiod v 'UI^AOJBMOI nuiop M ^dn3(BZ sai^r B{iqoJz 'lasJis q8iH
SuiddB^y TZU ^q33(bJ Ś
:IMOUOSngJ3J BpAYOppUIBZ I BJniq Op B{IUOM.ZpBZ qBUU^H
•nUIOp /A B(5[IUZ I IAVOZJB1(A\OS5[B1 E{I3B{dBZ
33^0 '5[(B^ 3uAaq3 BU ui9-»OJA\od z q3Binuiui nisBuióid od
Tie Walk. Grace
ła Fergusonowi:
dła jakieś zakupy
nochód na stacji
wróciła taksów-
bserwacja Grace
isiaj wieczorem,
dek proszę tam
my się w teatrze.
>owning Street.
•inetu premiera,
/ właśnie o tych
im opowiedzieć
^erguson i opisał
loprowadziły do
rai wszystkim, co
igo.
Ferguson skoń-
] Krwawej Nie-
zy to miało być
|iowi coś grozi?
raz, kiedy tych
żyć z rosyjskiej
me.
Carter.
i. Śledzi ją moja
wybierała.
l tę aferę przed
|cą! Ś Usmiech-
! premierze, ale
upa 30 Stycznia
ma na swoim koncie wiele morderstw i wiemy teraz, że
większość z nich popełniła Grace Browning. Ciężko będzie to
zatuszować.
Ś A więc niech Bóg ma nas w swojej opiece Ś mruknął
premier.
Około szóstej czterdzieści pięć Grace Browning wyjechała
na BMW boczną furtką posiadłości przy Cheyne Walk.
Ubrana była jak zwykle w czarną skórę. Zatrzymała się przed furtką i zdjęła na
chwilę kask, tak aby każdy, kto mógł ją w tej chwili obserwować, nie miał
najmniejszych wątpliwości, że to ona. Potem skręciła w ulicę, a Hannah ruszyła
za nią. Dwadzieścia minut później obie były już pod King's Head.
Grace ustawiła BMW na podpórce i zeskoczyła z siodełka.
Hannah zatrzymała się nie opodal i patrzyła, jak dziewczyna wchodzi do teatru.
Upewniwszy się, że Grace jest już w środku,
znalazła miejsce do zaparkowania samochodu.
Kawałek dalej dostrzegła daimlera Fergusona z szoferem za
kierownicą. Weszła do King's Head. Panował tu tłok, jak
zawsze przed rozpoczęciem spektaklu. Ferguson z Dillonem
siedzieli w kącie baru. Dillon zamachał do niej ręką.
Ś Jezu, kobieto Ś powiedział, kiedy do nich podeszła Ś
ależ nudny dzionek sobie zafundowałaś.
Ś Mię przejmuj się, moja droga Ś pocieszył ją Fergu-
son. Ś Zamówić ci drinka?
Ś Nie, dziękuję panu, prowadzę.
Ś Boże, co za kobieta. Cale szczęście, że ja nie jestem
wozem. Ś Dillon skinął na barmana. Ś Jeszcze jednego
bushmillsa.
W chwilę później rozległ się dzwonek zapraszający na
widownię i pośpieszyli tam całą trójką. Znaleźli swój stolik i usiedli. Światła
przygasły i na scenę, witana głośnymi bra-wami, weszła Grace Browning.
Ś Ona jest naprawdę wspaniała Ś powiedział Ferguson,
kiedy w antrakcie na widowni znowu zapłonęło światło. Ś
Co a talent. Tźkź szkoda.
245
Dillon wstał.
Ś Idę z nią porozmawiać za kulisy.
Ś Po co? Ś zapytał Ferguson.
Ś Mam jakieś złe przeczucia.
Hannah również wstała.
Ś Skoro ty idziesz, to ja też.
j' Garderoba była ciasna i zagracona. Kiedy Dillon, zapukaw-?1 szy
uprzednio, wszedł tam, zastał Grace z kieliszkiem białego | wina w ręku.
s Ś O, Dillon! Ś Grace sprawiała wrażenie autentycznie l ucieszonej.
Ś Dobra byłam?
Ś Cholernie dobra, i świetnie o tym wiesz. Aha, przed-
stawiam ci inspektor Hannah Bemstein, jednego z najlepszych detektywów Scotland
Yardu.
Ś Bardzo mi miło Ś powiedziała Grace.
Ś Po spektaklu zabieramy panią ze sobą Ś odezwała się
Hannah. Ś Mam nadzieję, że pani to rozumie.
; Ś Aieź naturalnie. Ś Grace nalała sobie drugi kieliszek białego wina. Ś
Przykro mi, że sprawy tak się potoczyły,
Dillon. Wydaje mi się, że moglibyśmy zostać dobrymi przyja-ciółmi.
Dillon uśmiechnął się.
Ś Połamania nóg Ś powiedział, po czym wypchnął Han-
nah z garderoby, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Po zakończeniu przedstawienia rozpętała się burza oklas-
ków, a kiedy Grace Browning wyszła na scenę, nagrodzono ją owacją na stojąco.
Ukłoniła się, spojrzała w stronę Dillona i Fergusona i poświęciła im specjalny
ukłon. Za kulisami, w korytarzu pełnym aktorów i członków ekipy technicznej,
czekała na nią Hannah.
Ś O, jest pani, pani inspektor. Ale muszę się najpierw
przebrać.
Ś Oczywiście Ś odparła Hannah. Ś Poczekam tu na
panią.
Grace weszła do swojej garderoby, zrzuciła z siebie kostium
dy Dillon, zapukaw-
'. kieliszkiem białego
•ażenie autentycznie
wiesz. Aha, przed-
idnego z najlepszych
ice.
oba Ś odezwała się
zumie.
>obie drugi kieliszek
y tak się potoczyły,
stać dobrymi przyja-
zym wypchnął Han-
obą drzwi.
;ała się burza oklas-
scenę, nagrodzono ją
iła w stronę Dillona
ukłon. Za kulisami,
w ekipy technicznej,
muszę się najpierw
Ś Poczekam tu na
ociła z siebie kostium
i wdziała skóry. Jednak zamiast ciężkich skórzanych butów wzuła czarne baletowe
pantofelki. Wyszła na korytarz z ręka-wicami w ręku i z kaskiem pod pachą.
Ś To pani nie będzie potrzebne Ś powiedziała Hannah,
wskazując ruchem głowy kask.
Ś O Boże... Ś Grace Browning uśmiechnęła się. Ś Nie
powinna pani czasem odczytać przysługujących mi praw czy
czegoś w tym rodzaju, jeśli zamierza mnie pani aresztować? Ale mniejsza z tym.
Musi mi pani wybaczyć. Potrzeba
naturalna.
Skręciła szybko w prawo do toalety, zatrzasnęła za sobą
drzwi i zaryglowała je. Nie zważając na dobijającą się do drzwi Hannah, weszła
na miskę klozetową, otworzyła znaj-
dujące się nad nią okienko i wyrzuciła przez nie rękawice
i kask.
Ś Baj-baj, pani inspektor! Ś zawołała i przecisnęła się na
zewnątrz.
Hannah odwróciła się od drzwi toalety i wybiegła zza kulis.
Dillona i Fergusona znalazła w teatralnym barze.
Ś Zwiała! Ś zawołała do nich z daleka.
Dillon wybuchnął śmiechem.
Ś Jezu, dziewczyno, aleś pokpila sprawę. Ś Ruszył przez
zatłoczony bar do wyjścia.
Wypadł na chodnik przed teatrem. Hannah następowała
mu na pięty. Pośród nocy zaryczał silnik motocykla i Grace Browning przemknęła
przed nimi na swoim BMW, ale zaraz
przyhamowała, zablokowana przez przejeżdżające ulicą samo-chody. Hannah
tymczasem dopadła do swojego wozu, ot-
worzyła drzwiczki i wskoczyła za kierownicę.
Ś Wsiadaj, Dillon, wsiadaj! Ś krzyknęła, zapuszczając już
silnik.
Ś Pojadę za wami daimlerem! Ś zawołał Ferguson.
Grace udało się wreszcie włączyć w ruch. Obejrzała się
jeszcze na siedzących w samochodzie Hannah i Dillona, unios-ła rękę w salucie i
pomknęła przed siebie. Hannah wyciągnęła spod fotela niebieskiego policyjnego
koguta, wystawiła go przez opuszczoną szybę na dach wozu i ruszyła za nią.
247
•13(01Sld
foA\s faf [Kzv^od i IU^ZJSIS {.redpo Ś lurdazsd '^f O^J. Ś (,yoJq 9pBi\
•Auzo3idz9q3iu ozpmq issf l?(9iqo '^l Ś
•1UBZJ3IS Xpo{ui piAds Ś (Ju^dazsd 'oSsuzEM soa OJ, Ś
•q^uu^H
Uli SlS B(IMBlSp3ZJd Ś UI31SUJ3g JOl5pdSUl MXl?p'l3CI Ś
•qBuuBH
op ii§3iqpod i iMOJnpunui faJaizo q3iu z i(Xz30?(sX^ 'au
•Moiiod XZOM Bqo iis X.(BUL<ZJ^Z feiu BZ 'qBMOureqBZ HBUUBH
•Sis B{BmXzJiBz i B3uo?[ far op BtB^aafop asBJO •soszJ BU izpo{
Bp^IMS 0{Aq OBpIM f3J01?( Z '531? feZSJ3ZS 5lpOJ1 M ItI3^J5(S n3U05( M I
lpB5(IUZO.reU EU IUIBIUJBIB( IUII5[33IMSOJBIS 'miTO
•^Z^§BUI uuXuoz3zsndo ^zpśiui iuiB?(Z3ip iuip[steM i(Xz3n^
•auKoiiod ^ZOA ^qo niMq3 od Ąiu^zan OUIPS OJ, •feiu BZ UIBI
E{I35J5[S qBUUBH •33Z3Ip f3UZ30q fSI^SfeM M B(ŚU5[IUZ I Z13II/A fillSO fA B{ZS3M
'39IMO(ZnZ UI^ZOIU fegoU ŚIS 3fefeJ9ldpOd '33BJr)
•S§OJp raf OBMOi(0(qBZ Xqsz 'ŚUOJIS faf BU {Bq39fz qoiu z uapsf
•^5[Mp3ZJd Z 33fefezpZ9fpEU 3UfXoilOd /izO/A V/Ap ^§3ZJ-(SOp
so^Jr) i 199J1S q§iH SuiddB^ A\ ĄpBdy\\ •feiu BZ B(izp9dod i
ZOMOIpBJ q3UIUIO Z9IUMOJ '5(IUpOq3 T3U ^ZSA\^q33fz 'qBUUPH
•f3(Bp B{BU§ I Og B{ÓUIUIO 'ZOMOIpBJ XufXoi(Od fsf {IZpOJ§BZ SSOJp 'AB^\
3UU3qiB-^ 1S Op B^ZpZSfop 33BJ{) ^p9I'?I
•3BUlXZJl^Z fef Bq3ZJJ^ •UUB(^ XUIBZS^§O
Ś •uosn§J9J {BizpsiMod Ś OMOJpzaru oi 'oznp BZ 03 Ś
•nuojOJł[im op q^uu^H ^tpnzJ
Ś JSMOJ^ Op ^IS 3fnJ3I5( §UIUMOJg 9Z 'Ot BU Bpfel§X^ ŚŚ
•miTOiin
IUL<UZ30q 3XZ3n(5( B^ZOBZ I P^O-a ^0 Z B{p5J5[S 33feJO
'^ID op ^^D Ś •B{JEdpo Ś pBo-y Xii3 Xuiaizp9f Ś
•5(3{BA\B5[ ^JOdS
uia^ispo 'JO-i^sdsui iuBd 'żfo^zod fefoMS ITO 3Bpod SZSOJJ Ś
:BUOSn§J3j S0{§ ^IS ^
(§31ZOJ 3IZpOq30UIBS M UI^UBMOIUOUIBZ RIp^J UlXufX3I]Od ^\\ (
•aiuogo BU zfepM faf B{Bizp9is 'm§05( XufXoi{od {BM^P l:
fe[Bf 'Ó§BM3ZJd 3fefniS^ZJO?[XM 'qBUUBH 3\e 'MOpZBfod feA\lSŚ§ '3 KzpÓIUI
B^MOJIMB-I 'pBO-a ^1?3 M B{IOŹJ5[S 'pŚUy I3SO^OS^M ^
BU 'uiaiod 13 'issJis Jaddn SBZO sr3[Bf zszJd vfr\id 30^19 ji
W tym momencie nadjechał daimler. Ferguson wyskoczył
z wozu i podbiegi do nich.
Ś To brygadier Ferguson, mój szef Ś wyjaśniła Hannah.
Ś Co tu się, u diabła, wyprawia? Ś rzucił Ferguson. Ś
W co ona się bawi?
Grace Browning siedziała na motocyklu, silnik pracował na
wolnych obrotach, a ona patrzyła w ich stronę, anonimowa
w swoim ciemnym, nieprzezroczystym kasku.
Ś Ona, panie brygadierze? Ś zdziwił się sierżant.
Ś Tak Ś odparł niecierpliwie Ferguson. Ś To kobieta.
Me nie lekceważcie jej.
Ś "Nasz szef ma rację, synu Ś wtrącił Dillon. Ś W więk-
szych opałach jeszcze nie byłeś. Ś Grace Browning uniosła
rękę. Ś Uwaga, rusza! Ś krzyknął Dillon.
Grace dodała gazu i z rykiem silnika pomknęła ulicą w ich
stronę. W ostatniej chwili wystawiła nogę i asekurując się nią
zawróciła z poślizgiem.
Ś Co ona kombinuje? Ś spytał sierżant. Ś Tam nie ma
przejazdu. To ślepa uliczka. Kończy się na Nabrzeżu
Samsona.
Grace, nabierając szybkości, gnała w kierunku nabrzeża.
Kiedy dotarła do jego krawędzi, poderwała przednie koło
motocykla, wyleciała wysoko nad wodę, znieruchomiała na
moment w powietrzu i runęła w nurty Tamizy.
Podbiegli wszyscy do nabrzeża i spojrzeli we wzburzoną
wodę, ale w przyćmionym, żółtym blasku ulicznych latarń
zobaczyli tylko białą pianę i czarny kask kołyszący się na po-wierzchni.
Ś iezu Ś powiedział cicho sierżant. Ś Dlaczego to
zrobiła?
Ś Bo, jak sami powiedzieliście, sierżancie, była to ślepa
uliczka bez przejazdu Ś mruknął Charles Ferguson. Ś
Wezwijcie lepiej policję rzeczną i przystąpcie do rutynowych działań. Ś Odwrócił
się do Hannah i Dillona. Ś Jedyną
osobą, która nie okaże specjalnego niezadowolenia z takiego obrotu sprawy,
będzie premier Ś powiedział. Ś Lang, Curry, a teraz ona. Wszyscy nie żyją. Można
utrzymywać, że nie było sprawy. Rupertowi Langowi urządzi się pogrzeb z
honorami,
jak przystało na ministra Korony.
249
ij Ś A Below? Ś spytała Hannah.
i Ś To żaden problem. Zostawcie go mnie.
Padał deszcz, nad rzeką kłębiła się mgła. Coś wzburzyło
wodę w mroku przy St James's Stairs. Grace Browning
wypłynęła na powierzchnię i wspięła się po drabince na
nabrzeże. Skóry, w które była ubrana, ociekały wodą. Rozpięła zamek błyskawiczny
kurtki, ściągnęła ją z siebie i cisnęła do rzeki, potem odwróciła się i pobiegła
wyludnionym brze-
giem Ś cień przemykający między plamami światła rzucanego przez latarnie.
Po dziesięciu minutach była już na Dock Street. Pogrzebała za baniakami na
śmieci i wyciągnęła spod starego worka
plastikową torbę, którą tam wcześniej ukryła. W pobliżu nie było nikogo. Stała
sama pod lampą zawieszoną na wsporniku osadzonym w ścianie. Zzuła pantofle,
potem ściągnęła skórza-ne spodnie i przemoczony podkoszulek. Przez chwilę stała
nago wycierając sobie ręcznikiem włosy, a potem ubrała się w dres i włożyła
płaszcz. Na koniec wyjęła z torby parę
czarnych butów, z tysiącem funtów w środku każdy, i ruszyła szybkim krokiem
przed siebie.
Piętnaście minut później dotarła do wielopoziomowego
parkingu nie opodal Wapping Underground Station. W pod-
ziemiach było ciemno, zimno i wilgotno, ale mini czekał na nią w żółtej sekcji.
Otworzyła wóz, wsiadła, znalazła kluczyki pod matą, a potem wyjęła ręcznik z
torby leżącej na tylnym siedzeniu i wytarła sobie do sucha głowę. Na koniec
wzięła grzebień, doprowadziła do ładu włosy i związała je w koński ogon. Po
chwili wyjeżdżała już z parkingu na ulicę.
Ferguson siedział w swoim gabinecie w gmachu Minister-
stwa Obrony i rozmawiał przez czerwony telefon z premierem, zdając mu relację z
wieczornych wydarzeń.
Kiedy skończył, premier powiedział:
Ś Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to nietaktownie, ale
mgła. Coś wzburzyło
rs. Grace Browning
się po drabince na
lękały wodą. Rozpięła
i z siebie i cisnęła do
wyludnionym brze-
imi światła rzucanego
ck Street. Pogrzebała
spod starego worka
kryła. W pobliżu nie
eszoną na wsporniku
:em ściągnęła skórza-
:. Przez chwilę stała
, a potem ubrała się
yyjęła z torby parę
idku każdy, i ruszyła
zakończenie całej tej historii uważam za satysfakcjonujące. Najpierw Lang, potem
Curry, a teraz ta Browning. Wszyscy
nie żyją. Został tylko Below, lecz jestem przekonany, że z nim
potrafi pan sobie poradzić.
Ś Może pan na mnie polegać, panie premierze.
Ś Cieszę się. Powodzenia jutro w Irlandii Ś odparł premier
i rozłączył się.
Dokładnie w tym momencie Grace Browning, po posiłku
składającym się z kanapki z bekonem i dwóch kaw, wychodziła z restauracji przy
stacji benzynowej na przedmieściach Lon-dynu. Rozgrzała się już, dreszcze po
kąpieli w Tamizie dawno jej przeszły. Wsiadła za kierownicę mini, wyjechała na
szosę i rozpoczęła następny etap swojej podróży do Coldwater.
wielopoziomowego
ind Station. W pod-
ale mini czekał na
ta, znalazła kluczyki
y leżącej na tylnym
!. Na koniec wzięła
wiązała je w koński
i na ulicę.
/ gmachu Minister-
elefon z premierem,
» nietaktownie, ale
Kent
Opactwo Dmmgoole
Londyn
1994
\.
IS
^^S^s.-aa,..-,
,
""B? '"-'•'.••Ł;,";;-'. -..
_ ^o tam? W s^ J w progu J
^OJa -^ p l
^SaSslSs^a™-... j
'l••2SŁ^:;5>•'•%? J
255
•fegiup B^JO^O 'O-I['ŁO\ pod o5i^ ^f i3puqodaA '^uq3ZJiod znf i3^q aro Suui3ins
tez5is5i TO^fe.isiMiH: oSa^Jn^ B-?(ZI^^
•iA\2;ip feqos BZ B^u-siurez i nfo5[od op ^zsa^
•Te\v\^\wsd vaA(\ zapazJj 'uos-ró^ siired 'a^zouiaiu o^ Ś
••feMO(3 ^{pŚJ^od l SlS ^fllpOJMpO
•m^uz tm^d spte5[s aż '^s
im sfep^M a^ 'BM^Jds izws^p 'iu^d 31^ Ś -.^pnzJOp 'nfo-siod o§3iup3istes op
qoAatzpBMOJd iMZJp i[Oi<v^M.io op ^psspod 33B.IO ^papi i uos.1^3 ^izp3iAvod Ś
ozp.req SZSOJJ Ś
•SuuiazJpz 5q30.ii Sis ^q^i0 '3ZJqop 0{s[ Ś
•isn op 5[sqn^ B^soiupod
nMouz i feMO^S ^^ui^s 3^ 'aim^fsi sz '^^izpaiM SS^JO
•athsaisiui anim 01 oinAi i 'toBid 01 BZ m.i azJqoa •ui3i?(mzoAY3ZJd o-si^i
uiaissf 'uiaiBizpsiMod znC ^f •p3^ urei m^d oo od 'sraui izpoqoqo 3iis[ -ss-oiui
foui 3i{s[ Ś '^ni3ZJnqo uoi IMOSOI§ nuiSMS ;»i3pi3U aroiopnaiu o^fn^isn 'i^dpo Ś
ara aż 'apsiMAzoo Ś (,UBd af ^isiMio Ś
•nfoiiiod uiiSiup M n5[zoi B^[ Ś
^ZI^A sfoui aizpo Ś •AMB^ -?(Ai i3^dn i
30BJQ E(lZpJ3IA1S Ś nuiai 05[Ap3ZJd 3IU UI^IU 31{s[ Ś
•fompois o •5iBf famzod ani o^M.oi.reisAM 3ŻiA ^q3Z.ii Ś
•^>l3Z3 UIBI znf aizp5q poqooui^s •uiaAOpg uiai^iuAYO^ind z i, niuai
uizpoS T3-\\vi[ wayit^euao^ Ś -ao^JO ^izpaiMod Ś ou
•izi tiSBuapaf pazJd §aqir5i A 5is aza^uz mAq^^pq3 Ś
"euwsy
7\ po urei^i TS 'uiaisaf ni szozsaf nmai i^^tzp O^AJ^ •iMo^p^dAz.id
1 o§3Z3iu m^iA\'eisozod aiu Ap§its[ "ZB-[ ^id znf Bq^q3 Ś s
i^ws[ u^d ^zoA-i^y^ Ś
•^A^O EzazJq^A\ op 5ipuBpi
^ ^^•eiA\Bisp3ZJd i3di3p^ 'n^ois op ^psapod i /^fw^ aiqos ^(B^U ^
'•5(9qn'}( i§Tup •K\zv\ev.ł a3ViQ •vsoiwdvd \\\vdvł \ w3\o-\.s TZZ A
IP^^sf^ •mazi3J mAzsAuaid BZ ziu ^uoiA\ZJ3imz f3izp.req azozssf
2 5is B^A^p^M BpOJq oSaf ^ '3iuoz3uiqmo5i UI^UJBZO M {Ag ^ •iill.in-si
fazoiuioi aiqos vvt yemi sm uosre^ Ś •Sioipo \vmd vva. ^ i^saf
';>^A\oisSzood Sis Szso-ij '^uozJ^disz ozai/AS ^A^^ Ś
- S •VtAT3'S[ Z ppUOi ^J^IS ^IS UI^OI-il 13U
'^5[;<03ld
TT po A3^feq3nq róż ^^nzo 'oidap ozpJ^q o^q n-spu^ ^
Habit zakonnicy położyła na łóżku, wyjęła AK.47 i berettę, sprawdziła magazynki.
W walizce znajdowały się jeszcze po dwa zapasowe magazynki do każdej sztuki
broni i pojemna
torba na ramię z miękko wyprawionej czarnej skóry. Wyciągnęła z kieszeni
płaszcza dwa pliki banknotów po tysiąc funtów
każdy i schowała je na dno walizki, pod habit zakonnicy.
AK.47 ze złożoną kolbą wsunęła do torby, po czym ją również
wrzuciła do walizki.
Postawiła walizkę pod ścianą, zdjęła płaszcz i wyciągnęła
się w dresie na łóżku, przykrywając prawą ręką berettę, którą położyła obok
siebie. Światło było tak mdłe, że zostawiła je zapalone. A poza tym w
ciemnościach mogłaby znowu
zobaczyć tę widmową sylwetkę mężczyzny z uniesionym
pistoletem w dłoni. Powieki opadły jej bezwiednie i po chwili
spała już mocnym snem.
Po drugiej stronie Atlantyku, przy gulfstreamie czekają-
cym na tarmakowym pasie startowym bazy sił powietrznych
Andrews, zatrzymał się czarny sedan. W Anglii była już
trzecia rano, ale w Ameryce dopiero dziesiąta wieczorem.
Patńck K-eogh przybył sam, jeśli nie liczyć kierowcy z sił powietrznych.
Drzwiczki otworzył przed nim dowódca bazy.
Ś Ładny, prywatny samolocik, senatorze, taki jaki pan
sobie życzył, ale z wojskową załogą. Ś Było ich trzech,
wszyscy ubrani w anonimowe granatowe uniformy cywilnych
linii lotniczych. Ś Kapitanowie Harris i Ford siądą za
sterami, natomiast sierżant Black zajmie się panem.
Keogh wymienił uściski dłoni z całą trójką i odwrócił się do
dowódcy bazy.
Ś Wielkie dzięki Ś powiedział.
Ś Pański bagaż jest już na pokładzie i ma pan zezwolenie
na start, senatorze. Ś Dowódca bazy zasalutował. Ś Powo-
dzenia.
Keogh wszedł po schodkach do luksusowej kabiny gulf-
fttreama, zajął miejsce w fotelu i zapiął pasy.
. Ś Gdyby chciał pan coś zjeść, to mam tu wszystko, co
, potrzeba Śpoinformował go sierżant Black. Ś Zdaje się, że
^C-ł
257
T^Ss^a..'""-"2-
zac^ nabierać
°-otS^'%, ,„ ; slyav wc^ 0^
^^^^^OKhmois^
^s!^^^^^. -
^^^M^^ •
^•S^^PO-^ cha'l"ka^
^^^ss^
kafejek.
-Śs-"::^.".?
.o T A\»\&B.O kazaieui i -i„„n -Ś <-
, .,., _- Gurka wszeu* . ŚŚ obsłużcie się, a J-
nam herbaty. -dział Ferguson.
chata bogata Ś P0^0"
Sończę się ubierać.
. . . ź,Y,eni silników popa^
siedzial w
UcaŁ^f - "l .
wiatr wchodzili
ŚT-Ó cnwni 11: Ł.^Ś-
Ś Kurtyna poszła w górę Ś mruMiY.» - -
Pierwszy akt. Ś Opadła na oparcie fotela i pi^.Ś-,
powieki.
;ar wystartował z Gatwick dokładnie o dziewiąte] rano.
•-"Ś^ -no -nrawei stronie przejścia, Hannah Bem-
Ś~*''failrA_ twarzą do
_ _^^^^^^^_}» Hannah. Słuchała chwilę,
potem powiedziała„lJz^B^" i rozłączyła się.
Ś Kto to był? Ś spytał Ferguson.
Ś Yard. Policja rzeczna wyłowiła BMW Grace Browning,
' ' "'' Aotad^nię; ma siadu.
L--^odparł Ferguson. Ś I będzie-
--1^Ś•""'"ŚchlioiątŚ
^ z połową snuwŚŚ
my n"'-" t:? • . .,, „„olno zauważyć
wdms^^^www•l's
ob"^:osi^ah'^'"knąlFettus°I"
Ś Co do mnie Ś odezwał się Dillon Ś to wolałbym ją
ujrzeć leżącą na stole w kostnicy. Taką już mam przesądną naturę.
Ś Przestań robić z tego melodramat Ś ofuknął go Fergu-
son. Ś Zajmij się lepiej czymś pożytecznym. Z tego, co mówi mi pilot, pogoda na
Shannon nie jest zachwycająca. Idź go dobrze wybadać. Sam przecież jesteś
lotnikiem.
Dillon wyprzągł się z pasa bezpieczeństwa, a Ferguson
wziął Timesa z pliku gazet, które kupił na Gatwick, i roz-postarł go.
Ś No i proszę Ś mruknął po chwili. Ś Koroner rozpo-
czyna dzisiaj dochodzenie w sprawie Ruperta Langa.
Ś Czy Dillon nie powinien być teraz do jego dyspozycji?
Ś Załatwiłem mu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych
usprawiedliwienie. Wykonywanie ważnych czynności na rzecz obronności Królestwa i
tak dalej, więc koroner będzie się musiał zadowolić pisemnym oświadczeniem
Dillona. Sam je
zredagowałem. Nie chwaląc się, nawet nieźle mi wyszło.
Dillon przebywał w Lang Place w charakterze agenta ochrony,
Lang zaproponował mu przejażdżkę na motocyklach, i skoń-
czyło się tragicznie.
Ś A co z tym pasterzem, Samem Lee?
Ś Ten gbur może zeznać tylko tyle, ile widział. Jechali
traktem, Lang stracił panowanie nad kierownicą i staranował bramę. Jutro
pogrzeb. Na cmentarzu St Margarefs w West-
minsterze.
Ś Przyjdzie chyba sporo ludzi Ś powiedziała Hannah.
Ś O tak. Sędą tam wszyscy. Premier, caly Gabinet, liderzy Opozycji, nie mówiąc
już o oficerach grenadierów i tych
z regimentu spadochronowego. Mimo wszystko był dzielnym
człowiekiem. Krzyż Zasługi, i w ogóle. Odprowadzą go
z honorami w ostatnią drogę.
Ś Pewnie śmieje się gdzieś tam w kułak Ś mruknęła
Hannah.
Ś Owszem, zawsze był z niego cyniczny sukinsyn.
Dillon wrócił i zajął swoje miejsce.
Ś Nad Shannon jest niska pokrywa chmur i turbulencje,
a do tego przez prawie cały dzień ulewny deszcz.
Ś Będą jakieś kłopoty? Ś spytał Ferguson.
Ś Z tymi dwoma chłopakami w kokpicie raczej nie należy
się ich spodziewać. Latali w tornadach podczas Wojny
w Zatoce. Każdy ma na koncie dwadzieścia lotów bojowych
nad Bagdad.
Ś No to w porządku.
Ś Dobra. Ś Dillon zatarł ręce. Ś Napijemy się herbatki,
a żeby pozostać w porządku wobec obecnej tu panny Cudow-
nej, ja ją przygotuję.
Conquest wychynął z chmur lecąc na wysokości tysiąca
stóp. Przed nimi rozciągało się wybrzeże Irlandii, a dokładniej hrabstwo
Waterford. Carson zszedł niżej i lecąc jakieś pięćset stóp nad wzburzoną
powierzchnią morza przeciął linię brze-gową. W dole zaczęły się przesuwać
zielone pola, żywopłoty i domy farmerskie. Przeleciawszy tak kilka mil w głąb
lądu, ponownie wzbili się wyżej i skryli w chmurach. Grace odpięła pas, przeszła
do przodu i poklepała Carsona po ramieniu.
Carson zsunął z głowy słuchawki.
Ś Jakieś kłopoty? Ś spytała.
Ś Jak dotąd, żadnych Ś odparł. Ś Ale zaraz będziemy
mieli przeciwny wiatr.
Ś Opóźni nas? Muszę tam być na czas.
Ś Powinniśmy zdążyć. Dobrze, że wcześniej wystartowaliś-
my. Jeśli te warunki się utrzymają, to w drodze powrotnej będziemy mieli wiatr w
plecy i dużo szybciej znajdziemy się w domu.
Ś Doskonale Ś mruknęła Grace.
Ś Tam z tyłu przy luku bagażowym i toalecie jest taka
czarna skrzynka... Znajdzie w niej pani termos z wrzątkiem i torebki z kawą i
herbatą.
Ś Co dla pana?
Ś Kawę, bardzo mocną.
Ś Będzie mocna. Ś Odwróciła się i przeszła na ogon
samolotu.
Lear wylądował na lotnisku Shannon, szesnaście mil na
zachód od Limerick, za dwadzieścia jedenasta. Pilot posadził
261
naszynę i stosując się do poleceń z wieży kontrolnej pod-
:ołował na miejsce postojowe za hangarami, gdzie ruch był dewielki. Jedyną
maszyną w zasięgu wzroku był helikopter
; dwoma pilotami w kokpicie. Stał tam również czarny rover : kierowcą. Kiedy
jeden z pilotów otworzył drzwi leara
, opuszczał schodki, do samolotu podszedł potężny mężczyzna ' granatowym
płaszczu, z parasolem w ręku. Pierwszy wysiadł erguson, potem po schodkach
zeszła Hannah Bemstein, a za
lią Dillon z brezentową torbą w ręku.
Potężnie zbudowany mężczyzna miał akcent z hrabstwa
rork i twarz o grubo ciosanych rysach.
Ś Brygadier Ferguson? Ś zapytał. Ś Nadinspektor Hare
z wydziału specjalnego.
Ferguson podał mu rękę.
Ś To moja asystentka, inspektor Hannah Bemstein ze
Scotland Yardu.
Ś Bardzo mi miło Ś powiedział Hare i uścisnął dłoń
rfannah.
Ś A ten huncwot to niejaki Sean Dillon, o którym mógł
>an słyszeć wiele niepochlebnych rzeczy Ś dokończył prezen-acji Ferguson.
Ś Matko Święta, wierzyć się nie chce.
Ś To ja, we własnej osobie Ś powiedział Dillon. Ś
'amiętam, jak w latach osiemdziesiątych nawiewałem do
Lepubliki, a pan deptał mi po piętach. Był pan wtedy jeszcze nspektorem.
Hare uśmiechnął się z przymusem.
Ś A więc zmienił pan strony?
Ś Czyż ostatnio wszyscy ich nie zmieniamy? Ś Dillon
wyciągnął rękę.
Po chwili wahania Hare uścisnął ją i zwrócił się do Fergusona:
Ś W hangarze jest pomieszczenie biurowe, z którego
lożemy korzystać. Gulfstream z senatorem Keoghem na
/okładzie będzie tu za dwadzieścia minut. A helikopter czeka uż w pełnej
gotowości.
Ś Na ile jest pan zorientowany w tej całej sprawie? Ś
spytał go Ferguson, kiedy wchodzili razem do hangaru.
Ś Wiem wszystko. Miałem odprawę z samym premierem,
który podkreślał konieczność utrzymania wszystkiego w naj-
l3(MOUB[0?[pOd 3UJBZO ĄBIUpdop nCo-US '3IU3Z3pBIMSOp 3UA9d 3IZp^SzM UI^l M
B{BIIU qOBqOJ9p.TB§ qO^U[BJ!B3ł q3XlISBl3 A ŚIS
BiUBJ3iqsz.id q3B:(B[ od 3(B '3ruiqB3[ fa^Bui M 9M}B{ 01 o{Xq ai^
•Xoruuo?[Bz liqaq B{XzofM r nsaJp po aropods a^fpz 'Ś^ZIIBA
Bf^ZJOMlO aOBJr) 'ni0[ inUIUI qOIUlBlSO tp^ł Z OBfBlS^ZJO^
•[rui oźrsaizp sapfBf BioXqazJd op az3ZS3f fBiui isanbuo^
•q3BSB[ q3XlS^S M B(B3[IUZ ^UI[Op SBfBZO
•zsndo i ÓJO§ pod BfpoiM BMOpzBfop B8oJQ -nuaJa} lyBJSodoi
ĄO?3Z3ZS OB^IUIBdBZ ÓIS B^BJBIS 33BJr) •M03[UIOp B3[[r3[ I
Ąoifzs ?[9uXpnq 'OMpado o{^q faiu M oepiM 'BU([op Buoisa[BZ
5lS BfB^BIOZOJ 9[0p ^ •ZOZS9p XUM3[n M JnUiqO Z {BI33(Att ISSnbuO^ 'OU5[0 ZSZJd
B{BZJMM I I3}OJ COAIS BU B{I30J^
•B?(B}d ni0( Z 5lD[.I3Z 3[U BU 3IU^q3 Ś
•^uiafniBpzJd uiiu PBU SIUSB^ Ś
(,9}003UITUQ BApBdO Op y Ś
•[IUI apSBU^lJ '03[3[Bp3I^ Ś
•BUOSJB^ IlUB33[d BZ BfBlS nMOUZ 33BJr) Ś ^3ZOZS9f a[I
'BIUSZO^Z 9B(B1 ^IS niU BZpBp^Zjd
BqXq3 Ś 'a-iBH ^BizpaiAiod Ś ofpoiMod ^is nui ^qo 'zo3 Ś
•X}BqJaq ^3(UBzqy
qauuBH po OBfnmKzJd 'uosn^Jaj ^zopBiMso Ś asnop[
aJOtupJy l59^ szsfaruzBAfB^ 'iABqBz 9ru IUBI o3rqQ Ś
•Bq§09->[ 9I3XZIAI O OS3I/A BU fef9[BZSO '3I3BUJ31UI AV ^3BfB3[ZS3tUI
aiMoruzon i aoruuoifBz o^[Xi urei Bg -uBfdB5[ /CUOBZ ATBIS '9Jin{)o^v
UtrJ^ 33K)(b lS3f 3[00§UinJQ BMpBdO Z BIZpJ3ISO^IUI J1SOIS
ui3i?[rup9iMods 'uiBuzBf3ZJqoa 'Bi3iqo3{ BuzoqodoJ, •pfBJagziy
^JB^V AJJSOIS 'f3UOZO{3ZJd 0[1BIU Op ^fnUOJ3[31BZ UISlod B
'inuiui ażisaizp uiB^azopo apJBis UI-<ZSBM OJ '^uizpoS ^oj Ś
•SOUU91 BfBO^J^pO qBUUBH ^p9I3( 'UOSn3J3J
{BiAds Ś ^3\oo3varuQ op iO[3ZJd aiuifez nsBzo 3[i Ś
•8JBH (BIZpSIM
•od Ś ^)oqoo OM)SUBd BCBUI iisaf 'BiBqJaq isaf nJ, Ś
•B^3[UI UI3I5[ZSnUBqZp I UI3SOUU31
'tuiB?(UBzi[y z BOBI B{B}S n?[Jniq BN •B.iniq op qzsa^
•UOSn§J3J {JBdpO Ś 9IU[BJniBN Ś
•Ó§BAin B5[[9[M }XqZ 01 ^qOfpOJMZ
•9psiqoso 3Xq ni szoui aru 9(USB(A o§3iB[(3 '^oiuuiafBi f3zsqS{§
^q5(^f '^^l aiupanz sis. yi"^^ Ś
i czarne pantofle na płaskim obcasie. Potem wyjęła z walizk torbę na ramię, a
walizkę wepchnęła między dwa foteli
i usiadła.
Trawiaste lotnisko polowe Kilbeg znajdowało się na odlu-
dziu. Rękaw lotniskowy na wysokim słupie, zrujnowana
domek na północnym skraju, a obok niego szałas. Kied)
lądowali, Grace dostrzegła pod tym szałasem ciemnozielona samochód.
Samolot podkołował do domku, zatrzymał się i Carsor.
zgasił silniki. Wygramolił się z fotela pilota, spojrzał na Grace i zrobił
wielkie oczy.
Ś Boże Święty!
Ś Drzwi, panie Carson Ś mruknęła.
Carson otworzył drzwi, opuścił schodki, zszedł po nict
pierwszy i odwrócił się, żeby pomóc zejść Grace. Przyjęła jegc dłoń, drugą ręką
uniosła skraj habitu i przebiegła w nieusta-jącym deszczu pod osłonę szałasu.
Podstawiony samochód był toyotą combi. Drzwiczki nie były zamknięte na klucz,
ale otworzywszy je Grace stwierdziła, żs w stacyjce nie ma kluczyków. Pomacała
pod gumową matą i od razu je znalazła. Odwróciła się do Carsona i pokazała mu je
Ś Są.
Usiadła za kierownicą, a swoją torbę na ramię rzuciła na
fotel pasażera.
Ś Ile to zajmie? Ś spytał Carson.
Ś Dwie do dwóch i pół godziny, jeśli szczęście mi dopisze
Ś Muszę wiedzieć dokładniej. Nie mogę tu czekać w nie-
skończoność.
Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
Ś Lepiej, żeby pan tu był, kiedy wrócę, panie Carson. Nit muszę chyba panu
przypominać, że pułkownik Below mi
bardzo długie ręce. Znalazłby pana wszędzie.
Carson wzruszył ramionami.
Ś Źle mnie pani zrozumiała. Ja tylko nie chcę zbyt długc
tu sterczeć.
Ś Nie będzie pan musiał Ś odparła, zapuściła silnili
i ruszyła.
O N-^ ^ g- 8 S
-A___-*-
ŚŚŚŚŚ-••••Ś»; ^^l-flo\i^
"^. '^ C , rź t° 'S- ?. °. o ?r' 3 &-
Ś-----ŚŚŚ-^--.-^A S ^^|^H^ ^S.^
'""-^---^-'-^-^-tsJ^^.^ e.Q
- ^
.. ^ S-" _i t
"t? P Q C.
^^l9nU^i| y^W^ ^n llti^Ś
""^l^fi ^UTOU.
, ~ -- rt ^ l:" %' L--'--- 2-^-" P--m 7?^' o- y • v' ^' (fl '?
^fi-gTg-^^o. 'a^.^o-3 0'^ ^s; y g .^'Łffi'
T? S N (» , v u-
Q, ^ %• ^ ^U $ -S
^A- 0- s--a^|a
------ --- _
^•._MG rfl_ź^;'-<
o o. a Q a- v
'a.fi S'B ^''zs?'^ ^s- CT^-^ t
"^ -^^ 0?"- l'-'^^.
^ &• \ t3 S3 •^ ^ O. C3
^3%"^ ^ ot ??^
^^$ 1.^ N S §^ |^-1
_^ii_^^g-?_1i ^:
B-usois ipaiu '^uiy OJISOIS -BIORSO^ op psizp 9i'?(isAzsA apzpi3A^OJds i ^05[zs
op auiudasof ^JISOIS z 3pdu§3iq •••i3.tB§
-ii3p^ OJisoig 'inuiui aps^u^id CazA.MfBu ^urey^ 'sizp^^od
BU UI3U§03'>I UCTipUl^d Z j3-ld05(IpU S^U Op 1331 3Z 'SIUSBtA 5lS Ure{BIZp8IAOCI
Ś •12l9Ull^ZJll Ś i05[1S^ZS^ SpM^SOZ Ś
•33iuuo?(^z auui f3.x\ /iyetAOW.id 3izp§ 'BJmq o3au^ot§
op B{g3iqA\ l i^iapiA BU ^/ABqontS ^(pnzJ AJ^I^ Biisoig
•qoBUBio^ BU azJ-isois arnpfeiAM
inuiui E5ni'>( ^z uo oq 'v\^u9ifAn BJISOIS Aqaz f3id3q Ś
•5zJ3iM aiu mozsn UI^US^M '^i5iA\s oi(i^i\ Ś
•ZBJIIA^ 33ZJf3qo i Bq§03->i SoiidB^ oizpaiAYpo 33q3
-q§oa^ 5[3u^d JOi^uas 5is sfnpfeuz sizp^^od oSaf ^{s[ Ś
i,03 od ^qiu y Ś
•••i3ldo-5iipq sfnpte^M UISJOIZS^I^ pazJd H^IUMBJI
BU inmui spsEui^id SSI^BC ^z -pssiM. aotefesfezJiSAY AJISOIS ^(p mBi^ 's-i^H
"l^d Joi^sdsuipBu ni '^JB]/^ o-iisoig Ś
ii/Aow om '^i Ś
•BtZSSpOd UIIUBZ 'W![9'Z.W7. ^Vfl01] {BlSn^ •p(BJ33
-ziij ^J^t\ SJISOIS niBJ^dB op ofezsoJd 'siooSmnJa ^AAl^do
Op ^/AOUOJ3p1 9J^H ^OUIBJ 9pU3UIOm UI^UIBS m^l ^
•Suiiop M i<poJ§o zazjd ^^zsnj i ^MO{'<
p^u (Os^J^d ^(soiun '^5(zofej ^M.odo-^sspi ^5u§tepi<Ą^ -aiuaiuui
-od^z zazJd oq^ 'oAopo oqi^ so§o-?( zszJd ui^ł XUOIM.I?IS
-ozod (os^JBd AuEp^^s '^UJBZO ^zi3A\ni3z niuazpais uikui^i BU i '5qJoi fefoMS
npoqoouiBs z 3BJqBz ^qaz '§is B(poJA\po
•{Brtpod aiu
IUIIU •(•^1U 91^ '•)(9Z3pS ^'51(151 0(lZpBMOJd BMP^do 0§3UIES OQ
-^A^pBdo XpOJ§o siop /A 5is 93fef^§fepzoJ pfeis B{^tzpi^\ '^tBiioaf
-p^u o§3Jo"i'5[ z 'n^un.oi"!'! op uiapozJd Sio^oi B^AO^JBdBz i BIROJ^BZ qsoJi^z
fcuo{so pod 3(§tep afefe-isozod i iiatBMB-^ uiiu
Bl^q33f3ZJd '^{p^J')(S ''5V\ A f3!^? ^3feZpBA\OJd l^BJl BIBIUI f3iVi3l
Oj •nMpTdo 5is oazJf^z^d AszJp i(uo(so pods ^qsz 'mBi ^is ^^UI^ZJ-IBZ i ns^i
('EJ'?IS BU fesozs ^^q33fop SuiuM.OJg 33isiQ
•\v^dvz Ś ^uipsi '03 OJ^ Ś "Sis
(feuq33IUISfl Ś •I5[BIUUl3IZ nSldSO{pBf OSafOM.S 9Z 3I(S3Jł(^A\
,, v,o być m02® 1
, , „„ no.>cius» ,^T^ ^ T•ma•
^"^^ odpraMC ,. ,» p^^ ^f
^S ^ ww^. ^ta d0 teldonu
kiedy coś W s1? P"- _t„ zagrać na or-
^s^^
^^^^•„..ul.^^ ,^ .ch»
- ^"MaT^ Idysza'"
„^»M^D°mw•
o- B.o^,^^^rf°S5S,
ie», * »":i ry rm?^sem p0 "s
w: ^y^w^^
wychodzącą z ".^„„nic bieglo obOK. r
- Proszę t^'slosu " , r race rzeczywiście
Keogh P^62^- skryta pod P^.^Sorzystata z nadarza.
^^teS^-Ś^
^S^op^a.
'.01
Znalazłszy się w środku, dziewczynki ruszyły przejściem
między ławkami w stronę głównego ołtarza. Grace zatrzymała się w przedsionku,
złożyła parasol, rozejrzała się i za łukiem dostrzegła kamienne spiralne schodki
prowadzące na galerię. Bez wahania skręciła w tamtą stronę i wspięła się po nich
na górę.
Ś Po co ta cała zabawa z kevlarowymi kamizelkami i tak
dalej, brygadierze? Ś spytał senator Keogh, kiedy helikopter zbliżał się już do
Drumgoole. Ś Naprawdę spodziewacie się jakichś kłopotów?
Ś Ujmę to w następujący sposób, senatorze... Ś odparł
Ferguson. Ś Jeśli nawet się ich spodziewaliśmy, to nie jest to już aktualne. Ale
strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Ś Jedno wiem na pewno Ś powiedział Keogh, spoglądając
przez okno na majaczące w dole opactwo. Ś Wizyta tutaj to najmniejszy z moich
problemów. Najbardziej gryzę się tym, co powiedzieć w Ardmore. Jesteśmy tak
blisko przekonania
IRA do naszej inicjatywy pokojowej... To musi się udać, po prostu musi.
Ś Bądźmy dobrej myśli, senatorze Ś mruknął Ferguson,
kiedy helikopter siadał na trawniku.
Drugi pilot przeszedł na tył maszyny i otworzył drzwi.
Czekali tam już siostra Mary Fitzgerald i ojciec Tim w komży narzuconej na
sutannę, ze stułą na szyi.
Dillon podał Keoghowi parasol.
Ś Przyda się panu, senatorze. Proszę nie zapominać, że to Irlandia.
Ś Jakże mógłbym o tym zapomnieć? Ś odparł Keogh
i uśmiechnął się.
Zszedł po schodkach i zniknął w opactwie. Ferguson,
Hannah Bernstein i Dillon podążyli za nim.
Grace Browning miała z galerii idealny widok na to, co
działo się na dole Ś na podniecone uczennice i pół tuzina chłopców-nowicjuszy w
szkarłatnych sutannach i białych
komżach. Chociaż nie wiedziała, jak wygląda siostra Mary
Fitzgerald, poznała ją natychmiast po wigorze, z jakim
268
s^-^^-:::':.
s^^r""-""1- •-Ś""""l.
-^ąfSa^.^"
^oz^01^
S^iS^^0^
^T^ŚŚ- ,^
„^ s, o ^ ^d:^ ^^
5^^S^S&^:1
^^%r^^ - Ś1 D"'°n•'
^S^^,.a-..
T^^ ^A^0^""
iss^^Ś
Dillon wyrwał zza pazuchy walthera, spojrzał w górę
dostrzegł tam jakieś poruszenie i uniósł pistolet. Powstrzyma go krzyk Hannah-.
Ś Nie, Dillon, nie!
W tym momencie uświadomił sobie, że postać na galerii t<
zakonnica. Odwrócił się i podbiegł do Keogha, nad któryn
pochylał się już Ferguson. Wspólnymi siłami podnieśli z po sadzki łapiącego
spazmatycznie oddech senatora.
Ś Przenieście go do zakrystii Ś powiedział ojciec Tim. Ś
Musi usiąść.
Cofając się, Grace Browning usłyszała za plecami jakiś szmer Odwróciła się i
zobaczyła przed sobą małego chłopca w szkarłat nej sutannie i białej komży.
Zastygła wpatrzona w niego
przyciskając do piersi AK47. Po chwili otrząsnęła się i ni( zważając na
wytrzeszczającego na nią oczy chłopca, złożyła kolb AK47 i wepchnęła karabin do
torby. Położyła palec na ustach
Ś Bądź teraz grzecznym chłopcem Ś powiedziała z irlan
dzkim akcentem Ś i zmykaj stąd.
Chłopiec odwrócił się i rzucił do ucieczki, a ona zbiegła p( spiralnych
schodkach na dół.
Posadziwszy Keogha na krześle w zakrystii, zdjęli mu marynar kę i kamizelkę od
garnituru, a potem kuloodporną kamizelkę.
^-^,^'ss-^^^
,r ^^?s %sŚ ^ --
s^^^'^^
^e^f.^S,^ to by10
^^^S^^ŚŚŚ"'^^' ^ -
^is-^ss*
^rowadała e ^'^^^ato Jej nic7n 0 "^^c w Ard
lcu- ^iła ^t0^ do s^as^oboS' Jalc ^cać
Parasolem wdn,^ adła 2 w0^ iTtor^B"^0 ^dyn-
^ Jej widolc C^ rus2yte w ^rone cS vv Jedn^ ^
- ^brzepoS^0" ^"^ z^S^" conqueS:
^^^^^^.
^o^-%^^S^^^
j^^^^S^^^^
Ś Boże Ś stęknął senator Ś czuję się zupełnie tak, jakby
muł kopnął mnie dwa razy w plecy.
Dillon pokazał mu dwa pociski wbite w kevlarową kamizelkę.
Ś Już by pan nie żył...
Ś ...gdybyście nie ubrali mnie przemocą w to draństwo Ś
dokończył Keogh.
Ferguson pokręcił głową.
Ś Ale to nas wcale nie usprawiedliwia, senatorze. Byłem
odpowiedzialny za zapewnienie panu bezpieczeństwa i źle to rozegrałem.
Przynajmniej w pewnym sensie.
Siostra Mary Fitzgerald, która do tej pory stała i słuchała w milczeniu,
otworzyła teraz drzwi i wyszła z zakrystii.
Zakonnice usiłowały przywołać do porządku dzieci zgroma-
dzone w sieni przy głównym wejściu do kościoła, a ojciec Tim robił, co mógł, by
im w tym pomóc. Siostra Mary odciągnęła go na stronę.
Ś To nieprawdopodobne. Ktoś próbował zastrzelić sena-
tora Keogha.
Ś IRA? Ś spytał ojciec Tim.
Ś A po co mieliby to robić swojemu człowiekowi? Dzięki
Bogu miał na sobie kuloodporną kamizelkę. Nic mu nie jest.
W tym momencie podbiegł do nich ze szlochem jeden
z nowicjuszy.
Ś Co się stało, Liam? Ś spytał go ojciec Tim.
Ś Przestraszyłem się, ojcze. Byłem na galerii i spotkałem tam zakonnicę, której
nie znam.
Ś I co w tym strasznego?
Ś Ona miała karabin, ojcze.
Grace Browning oderwała się od kolumny, zza której
podsłuchiwała, i wymknęła się z kościoła bocznymi drzwiami. Rozpięła parasol i
ruszyła ogrodami pod górę. Po pięciu
minutach marszu dotarła do ukrytego w lesie samochodu,
usiadła za kierownicą i odjechała. Była zupełnie spokojna. Próbowała i nie udało
się. Tak zostało zapisane w scenariuszu i nic na to nie mogła poradzić.
pełnie tak, jakby
arową kamizelkę.
w to draństwo Ś
senatorze. Byłem
eczeństwa i źle to
ry stała i słuchała
yszła z zakrystii.
ku dzieci zgroma-
cioła, a ojciec Tim
i Mary odciągnęła
vał zastrzelić sena-
złowiekowi? Dzięki
cę. Nic mu nie jest.
ze szlochem jeden
iec Tim.
galerii i spotkałem
olumny, zza której
bocznymi drzwiami.
•od górę. Po pięciu
w lesie samochodu,
i zupełnie spokojna.
.pisane w scenariuszu
Ś Rozmawiałem z nadinspektorem Hare'em. Zrobi, co
będzie mógł, ale nie sądzę, żeby wiele zdziałał. No bo co my mamy? Ośmioletniego
chłopca, który twierdzi, że widział na galerii zakonnicę z karabinem.
Ś Zakonnica w Irlandii to nie taki znowu niecodzienny
widok Ś zauważył Dillon. Ś W dodatku na terenie klasztoru.
Ś No właśnie.
Keogh pił czarną kawę, którą nalała mu z termosu Hannah.
Ś Odnoszę wrażenie Ś powiedział Ś że jest w tym coś
więcej, niżby się na pierwszy rzut oka wydawało, brygadierze. Czy dowiem się, co
to takiego?
Ś Oczywiście, senatorze. Pan przede wszystkim ma prawo
poznać całą prawdę. Ś Ferguson zwrócił się do Dillona. Ś
Ty jesteś Irlandczykiem-gawędziarzem, przekonajmy się więc, co potrafisz.
Ś A więc podsumujmy najważniejsze fakty Ś powiedział
Keogh, kiedy Dillon skończył. Ś Ta kobieta, ta Grace
Browning, to jedyny pozostały przy życiu członek 30 Stycz-nia, tak?
Ś Zgadza się Ś przytaknął Dillon.
Ś Ostatni raz widzieliście ją wczoraj, jak wpadała do
Tamizy. Przypuszczacie, że to ona próbowała mnie dzisiaj
zastrzelić. Jak wytłumaczyć, że była najpierw tam, a teraz pojawiła się tutaj?
Ś My też byliśmy tam, panie senatorze Ś odezwała się
Hannah Bemstein Ś a teraz jesteśmy tutaj. To zaledwie kilka godzin lotu
samolotem.
Ś Podejrzewam, że ona dostała się tu w ten sam sposób,
co my Ś powiedział Ferguson.
Ś Ale gdzie jest teraz? Ś spytał Keogh. Ś Buszuje po
Irlandii?
Ferguson pokręcił głową.
Ś Wątpię. Jeśli rzeczywiście przyleciała tu samolotem, to w tej chwili leci
pewnie z powrotem.
Ś I stawia nas w sytuacji nie do pozazdroszczenia Ś
stwierdził Keogh. Ś Cała ta afera może trafić na pierwsze strony gazet całego
świata.
271
18 Ś Anioł Śmierci
273
Ś Nie sądzę. Większość tych dzieci nie ma pojęcia, co się tam w ogóle wydarzyło.
Wielkie zamieszanie, i tyle. Co do tego chłopca na galerii, to sprawa jest do
załatwienia. Matka Mary i ojciec Tim zrobią, co im każe nadinspektor Hare, tego
jestem pewien. To odosobnione miejsce i w najbliższej przy-szłości do świata
zewnętrznego nic się stamtąd nie przedo-stanie. Wszelkie pogłoski, jakie mogą
się z czasem roznieść, można będzie dementować jako fantazje. Ś Uśmiechnął
się. Ś To mimo wszystko Irlandia, senatorze.
Ś Boże! Ś powiedział Patrick Keogh. Ś Po tym wszystkim
wydarzenia na Kapitelu wydają się senną wegetacją wieś-
niaków.
Conquest mknął na zachód. Grace Browning zdjęła habit
zakonnicy, złożyła go pieczołowicie i schowała do walizki. Nie udało się. Tyle
starań, i wszystko na nic. Nie taki finał przewidywał scenariusz. Odkręciła
termos, nalała sobie kawy i usiadła w fotelu oddając się wspomnieniom o Rupercie
i Tomie. Zamknęła oczy. Widmowy mężczyzna nie pojawił
się, była tylko ciemność. Po chwili zasnęła.
Helikopter opadł na trawnik przed Ardmore House. Na
ganku, po obu stronach drzwi, trzymali straż dwaj mężczyźni uzbrojeni w
armalite'y. Dwaj inni mężczyźni z parasolami Ś Gerry Adams i Martin McGuinness Ś
stali na samym
trawniku.
Helikopter osiadł na murawie i pilot wyłączył silnik.
Ś No to jesteśmy Ś powiedział Patrick Keogh zwracając
się do Fergusona.
Ś Zaczekamy tu na pana, senatorze.
Ś O, nie. Po tym, przez co razem przeszliśmy, musicie
teraz wysłuchać, co mam do powiedzenia.
Drugi pilot otworzył drzwi i Keogh wysiadł. Dillon chwycił parasol i poszedł w
jego ślady. Zbliżył się do nich Gerry Adams.
Ś Milo mi znowu pana widzieć, senatorze. Ś Uścisnął
gościom dłonie. Ś To Martin McGuinness Ś powiedział.
ch dzieci nie ma pojęcia, co się
kie zamieszanie, i tyle. Co do
iwa jest do załatwienia. Matka
i każe nadinspektor Hare, tego
e miejsce i w najbliższej przy-
3 nic się stamtąd nie przedo-
; mogą się z czasem roznieść,
iko fantazje. Ś Uśmiechnął
idia, senatorze.
k Keogh. Ś Po tym wszystkim
ją się senną wegetacją wieś-
Grace Browning zdjęła habit
vicie i schowała do walizki.
zystko na nic. Nie taki finał
ła termos, nalała sobie kawy
wspomnieniom o Rupercie
;owy mężczyzna nie pojawił
iii zasnęła.
przed Ardmore House. Na
symali straż dwaj mężczyźni
mężczyźni z parasolami Ś
nness Ś stali na samym
pilot wyłączył silnik.
ił Patrick Keogh zwracając
Do grupki dołączyli Ferguson i Hannah Bernstein.
Ś Przedstawiam panu brygadiera Charlesa Fergusona,
jego asystentkę Hannah Bernstein i Seana Dillona Ś dokonał prezentacji Keogh.
Ś Wiemy doskonale, kim jest brygadier Ferguson Ś od-
parł Gerry Adams.
Ś To dobrze Ś powiedział Keogh. Ś Chciałbym, żeby
brygadier i jego ludzie posłuchali mojego wystąpienia.
Gerry Adams zerknął na McGuinnessa, a ten skinął głową.
Ś Jak pan sobie życzy, senatorze. Wszyscy już na pana
czekają. Właśnie przed chwilą im powiedziałem, że pan
przyjechał.
Ruszyli w stronę budynku. Pierwszy szedł Keogh, za nim
Ferguson z Hannah, a pochód zamykali Adams, McGuinness
i Dillon.
Ś Kopę lat, Sean Ś odezwał się Adams.
Ś Belfast, siedemdziesiąty ósmy, prawda? Ś odparł Dil-
lon. Ś Dobrze to pamiętam. Pewnej nocy pryskaliśmy tym
samym kanałem z Falls Road. Ś Zwrócił się do McGuinnes-
sa: Ś Ciebie też pamiętam, Martin. Te dawne czasy w Derry były jak kiepski film.
Ś Niewiarygodne Ś mruknął Adams. Ś W dziewięć-
dziesiątym pierwszym o mały włos nie załatwiłeś Johna Majora i całego
brytyjskiego gabinetu na Downing Street, a teraz pracujesz z Fergusonem.
Ś Jak to jest być zdrajcą, Sean? Ś spytał zgryźliwie
McGuinness.
Ś A czyż teraz, podejmując inicjatywę pokojową, nie
jesteśmy nimi wszyscy? Ś odparował Dillon.
Geny Adams wybuchnął śmiechem.
Ś Ale ci przygadał, Martin Ś powiedział, kiedy wchodzili
po stopniach do wejścia.
Hali Ardmore House był bardzo duży. Tłoczyło się w nim
co najmniej pięćdziesięciu mężczyzn i garstka kobiet. Ferguson, Haonah Bernstein
i Dillon zatrzymali się pod ścianą, a Adams i McGuinness doprowadzili Keogha do
połowy szerokich
•chodów.
275
Gerry Adams odezwał się do zebranych:
Ś To nasz człowiek, senator Patrick Keogh. Wysłuchajcie, | co ma nam do
powiedzenia, tylko o to was proszę. ;
Przez tłum przeszedł pomruk, który zamarł, gdy Keogh
zaczął mówić:
Ś Kiedy mój pradziad opuszczał przed wielu laty Irlandię, czynił to, by osiedlić
się we wschodnim Bostonie, rozpocząć tam nowe życie i stać się Amerykaninem...
jednak podobnie jak wiele innych rodzin wywodzących się z tej samej tradycji,
zostaliśmy Amerykanami irlandzkiego pochodzenia Ś dób-,
rymi katolikami pielęgnującymi wspomnienia o ojczyźnie l
i nacjonalistycznych ideach. Irlandia musi być wolna, takie :
było nasze credo, ale wydaje mi się, że chyba zapominaliśmy l o jednym, i to był
nasz błąd... Wśród Amerykanów irlandz- . kiego pochodzenia osób o korzeniach
protestanckich jest tyle l samo, co katolików. Ś Tłum wydał pomruk i Keogh
podniósł j rękę. Ś Dajcie mi skończyć, przyjaciele, proszę was. Jestem z dziada
pradziada katolikiem... może niezbyt dobrym, ale na ;
zawsze nim pozostanę. Kiedy byłem młodym człowiekiem j
i studiowałem historię Irlandii, wielki wpływ wywarły na mnie < poglądy Wolfe'a
Tone'a, który założył United Irishmen.
Uważał on, że Irlandia ma prawo domagać się niepodległości, Zgadzałem się ze
wszystkim, co napisał, i dopiero później ze . zdumieniem odkryłem, że był
protestantem. |
Ktoś się roześmiał, ten i ów zaczął klaskać. Keogh mówił i dalej:
'
Ś Pewnego dnia ktoś zacytował mi stary protestancki;
toast: „To również nasz kraj"... Ś Zawiesił głos. W hallu panowała kompletna
cisza. Ś Powinniśmy zastanowić się nad tym toastem, przyjaciele. Irlandia należy
do wszystkich pra-wych Irlandczyków i Irlandek, bez względu na ich wyznanie,
Jeśli odrzucicie uprzedzenia i zaakceptujecie ten stan rzeczy, jeśli po
dwudziestu pięciu latach przelewu krwi zawrzecie pokój, wyciągniecie rękę i
powiecie drugiej stronie: idźmy dalej razem, będzie to moim zdaniem najbardziej
znaczący
krok w historii naszego kraju.
W hallu zaległa kompletna cisza, potem ktoś zaczął klaskać, ktoś mu zawtórował,
i nagle ściany zatrzęsły się od wiwatów i owacji.
Ś Wracamy do helikoptera Ś powiedział Ferguson do
Hannah i Dillona.
Ś I co pan o tym sądzi? Ś zapytała brygadiera Hannah,
idąc z Dillonem przez deszcz pod jednym parasolem.
Ś Jestem pod wrażeniem.
Ś A ty, Dillon?
Ś Od dwudziestu pięciu lat żyję z dnia na dzień Ś od-
parł. Ś Mam zwyczaj spodziewać się zawsze najgorszego.
Ś Sukinsyn! Ś fuknęła Hannah.
Keogh zatrzymał się przed schodkami prowadzącymi na
pokład gulfstreama, odwrócił się do Fergusona i podał
mu rękę.
Ś To było bardzo interesujące przeżycie, brygadierze.
Gdybym mógł kiedyś coś dla pana zrobić...
Ś Dziękuję, panie senatorze.
Keogh ujął rękę Hannah i odwrócił się do Dillona.
Ś Od Drumgoole jakoś mało się odzywasz. No, wyrzuć to
z siebie, Dillon, powiedz jak Irlandczyk Irlandczykowi.
Ś Myślałem, jaka to szkoda, że nie było fotografa praso-
wego, kiedy ona do pana strzelała, a pan, odwrócony do niej plecami, osłaniał te
dziewczynki. Boże, wybraliby chyba pana na prezydenta. Ś Dillon westchnął. Ś A
tak nikt się o tym nie dowie.
Ś Wystarczy, że ja to wiem Ś odparł Patrick Keogh
i wstąpił na schodki.
Stali wszyscy pod osłoną hangaru i patrzyli, jak gulfstream wzbija się w
ołowiane niebo.
Ś Co z Grace Browning? Ś zwrócił się Hare do Fergusona.
Ś O nią nie musicie się już chyba martwić Ś odparł
Ferguson. Ś Instynkt mi podpowiada, że jest już w drodze na moje podwórko.
Ś A kiedy już tam dotrze, to co?
Ś Sytuacja jest ciekawa Ś powiedział Ferguson. Ś Niech
pan pamięta, że ta kobieta nie żyje. W wyniku nieszczęśliwego wypadku utonęła w
nurtach Tamizy.
277
iknął Hare. Ś Co będzie,
v sposób, jaki pan ma na
>zcze taka zupełnie sama,
tym nie kłopocze, to już
; dłonie. Ś Dziękuję za
i przysługę... Ś powiedział
czas nie wraca. Chyba nie
tem odwrócił do Dillona
inku czekającego leara.
vater tuż przed zmrokiem.
igaru, Carson zgasił silniki,
otworzył drzwiczki z roz-
la ziemię. Grace Browning
ię, wzięła walizkę i wysiadła
»rzystanąwszy w otwartych
;hwilę na skąpany w deszczu
aiał nieprzyjemny, wyracho-
i i teraz mi się przypomniało.
nś filmie.
ruszyła ramionami. Ś I co
ła, ale ten kurs był na pewno
płacono. Kiedy cię nie było,
Znalazłem tam dwa tysiące
obić Ś powiedziała chłodno.
irettę i strzeliła mu dwa razy
yłu, odbił od ogona conquesta
i runął na wznak. Nie żył już, kiedy Grace się nad nim
pochyliła. Wsunęła rękę za pazuchę jego kurtki lotniczej
i namacala dwa zwitki dziesięciofuntowych banknotów.
Schowała pieniądze do torby, podniosła walizkę, wyszła
z hangaru i zasunęła wrota. Potem wsiadła do mini i od-
jechała.
Lear wylądował na Gatwick. Wracając daimlerem do
Londynu, Ferguson połączył się telefonicznie z premierem. Dillon i Hannah
Bernstein siedzieli w milczeniu i słuchali.
Ś I co miał do powiedzenia ten wielki człowiek? Ś spytał
Dillon, kiedy Ferguson odłożył słuchawkę.
Ś Chwalił nas bardzo, ale przeraża go ta Browning
szalejąca na wolności niczym wściekła osa. Chce, żebyśmy coś z tym zrobili.
Ś Ale co my możemy? Ś spytała Hannah.
Ferguson uśmiechnął się.
Ś Myślę, że najwyższa pora pogadać z Jurijem Belowem.
Grace Browning zatrzymała się w zajeździe przy autostradzie tuż przed rogatkami
Londynu. Przez chwilę, ogromnie znużo-na, siedziała w samochodzie, patrząc na
ociekające deszczem szyby. Potem wysiadła z wozu i ruszyła przez parking
w kierunku baru.
W środku, tuż przy drzwiach, zauważyła stojak z gazetami, zawalony egzemplarzami
wieczornego wydania Evening Stan-
dard. Z pierwszej strony patrzyła na nią twarz Ruperta
Langa. Kupiła gazetę, weszła do baru, zamówiła kawę, usiadła przy stoliku w
kącie i zagłębiła się w lekturze.
Było tam wszystko: służba wojskowa Ruperta, jego udział
w Krwawej Niedzieli, późniejsza wieloletnia kariera polityczna i wreszcie
ostatni tragiczny wypadek. Artykuł zilustrowano również fotografią Toma
Curry'ego. Wspominano o tym, że
obaj mężczyźni od wielu lat zamieszkiwali razem. Opisywano ze szczegółami
samobójczą śmierć Curry'ego i dawano wyraź-nie do zrozumienia, co popchnęło go
do targnięcia się na
własne życie.
279
Grace przewróciła machinalnie stronę i zobaczyła swój
fotos teatralny. Notatka pod nim była krótka i zwięzła. Kiedy wracała motocyklem
z King's Head do domu, przekroczyła
dozwoloną prędkość. Z niewiadomych powodów nie za-
trzymała się na wezwanie policji drogowej i po szaleńczym pościgu wpadła do
rzeki w Wapping. Policja rzeczna nadal
szuka jej ciała.
Ś Bardzo sprytnie, Ferguson Ś mruknęła pod nosem,
popiła kawy i wróciła do pierwszej strony gazety.
Rupert z fotografii był w mundurze, miał na głowie
czerwony beret regimentu spadochronowego, a pierś zdobiły mu dwa odznaczenia Ś
medal za kampanię irlandzką i Krzyż
Zasługi. Stał przed pałacem Buckingham, więc fotografia
zrobiona została najwyraźniej tuż po udekorowaniu go przez królową.
Ś Drogi Rupercie Ś szepnęła Grace. Ś Nigdy nie rozu-
miałam, dlaczego to robiłeś.
Wyczytała w artykule, że zwłoki Ruperta mają być wy-
stawione w domu pogrzebowym Seaton i Synowie przy Great
George Street Ś z myślą o przyjaciołach, którzy zechcą
pożegnać się z nim po raz ostatni. Pogrzeb odbędzie się na cmentarzu St
Margaret's w Westminsterze o trzeciej po
południu. Grace uśmiechnęła się do siebie. Musi pożegnać się z Rupertem, to
oczywiste, ale przedtem powinna jeszcze coś załatwić. Rozmieniła pieniądze u
barmana i poszukała auto-matu telefonicznego.
Below podniósł słuchawkę telefonu w swoim gabinecie
w ambasadzie i natychmiast rozpoznał głos Grace.
Ś Gdzie jesteś? Ś zapytał.
Ś W zajeździe przy autostradzie pod Londynem.
Ś Co się stało? Nie mówili nic w dzienniku. Dopadłaś go?
Ś Owszem, dopadłam, dostał dwa razy w plecy, ale miał
na sobie kevlarową kamizelkę.
Ś O Bożel
Ś Byli tam wszyscy... Ferguson, Dillon i Bernstein... ale wycofałam się bez
trudu.
Ś I wróciłaś z Carsonem?
280
nę i zobaczyła swój
•ótka i zwięzła. Kiedy
domu, przekroczyła
i powodów nie za-
wej i po szaleńczym
'olicja rzeczna nadal
ruknęła pod nosem,
ly gazety.
ze, miał na głowie
vego, a pierś zdobiły
nie irlandzką i Krzyż
am, więc fotografia
ekorowaniu go przez
;. Ś Nigdy nie rozu-
.perta mają być wy-
i Synowie przy Great
iłach, którzy zechcą
rzeb odbędzie się na
iterze o trzeciej po
e. Musi pożegnać się
powinna jeszcze coś
aa i poszukała auto-
Ś Tak, jednak tutaj wynikł mały problem. Rozpoznał
mnie i ukradł mi dwa tysiące funtów, które miałam w walizce.
Ś I zabiłaś go?
Ś Sprowokował mnie do tego. Leży teraz w hangarze koło
swojego samolotu.
Ś Zabijasz bez żadnych zahamowań, Grace Ś powiedział
z przyganą Below.
Ś Sam pomogłeś mnie stworzyć, Jurij. Chciałeś Anioła
Śmierci, i masz go. Ale wracając do tematu, co teraz zrobisz?
Ś Jeszcze nie wiem.
Ś Uważam, że nie masz wyboru Ś stwierdziła. Ś Jeśli
wrócisz do Moskwy, wykończą cię po cichu w jakiejś celi... czyż nie w ten sposób
twoi ziomkowie nagradzają za porażkę? Na twoim miejscu zawarłabym rozejm z
Fergusonem. On
się tobą zajmie, Jurij. Jesteś dla niego zbyt cenny, by
wypuścił cię z rąk.
Ś A ty? Ś spytał Below. Ś Co z tobą?
Ś Och, ja idę pożegnać się z Rupertem. Wystawiają jego
ciało w domu pogrzebowym w Westminsterze. Pogrzeb jutro.
Ś Ale co potem? Ferguson i Dillon wiedzą już, że nie
spoczywasz na dnie rzeki. Będą cię ścigali. Nie masz dokąd pójść.
Ś Już mi wszystko jedno.
Rozłączyła się, wyszła z zajazdu i wsiadła do samochodu.
Wkrótce potem wjeżdżała już do Londynu.
w swoim gabinecie
bs Grace.
Londynem.
iniku. Dopadłaś go?
zy w plecy, ale miał
on i Bernstein... ale
Jurij Below siedział przy swoim biurku, rozważając sytuację. Grace miała
oczywiście słuszność. W Moskwie czekała go
tylko kulka w głowę, poza tym naprawdę bardziej podobało
mu się w Londynie. Otworzył głęboką szufladę, wyjął z niej butelkę wódki i
szklankę, po czym nalał sobie trunku i wypił. W tym momencie znowu zadzwonił
telefon.
Ś Pułkownik Jurij Below? Mówi Charles Ferguson. Nie
sądzi pan, że pora już skończyć tę zabawę? Senator Keogh
żyje i ma się dobrze. Grace Browning ukrywa się.
Ś Tak, wiem o tym Ś odparł Below. Ś Przed chwilą z nią
rozmawiałem.
Ś Doprawdy? Ś zdziwił się Ferguson. Ś A to ciekawe.
281
(JBdpO Ś JOIłpdSUI WVd '3S(od pfe^Op znf 13UI 9I^[ Ś
•upisiuag qpuuBH
B{BiAds Ś 6™^ ure! ^Is 13U0 3Z 'izpfes ired ópMBJdBN Ś
•laa-ilS 3§.io90 iT29iQ XzJd aiAwu^s i
UOIBSS ui^A\oq3ZJ§od nuiop ^ •^Z3( §uBq aizpS '/(UISIM 'zo^ .
(,ui91J3dn^ z 5is oeuSazod aizpi aż 'B{mzp9iA\od n^z^ Ś "
•feMO^g {BMI5[Od UOSn§J3j
•UIUBfSOy {^Z3U05[BZ ŚŚ Bpfel§XM 01 5[B1 I ŚŚ
•^opa 5
Bfunf i(Bq3n{s i suspJBO 5[JBj uoiSuisua-)} o?[Avp3ZJdBu nqnd 3is?(oq M ipizpais
uisisuJag ^BUUBH i UOHIQ 'uosn§J3j
•ni9UiqB§ Z {p9ZSy(AV
OpBIMS 3feZSE§ I Z3ZSB(d {XZO{M '{BISAY UI^ZO Od '{ldX^
•3UZ3^i?[BJd apsfapod oaiui
Bq9ZJl BpAz Op 3(V ŚŚ •Oq3IO {BIZp9IA\Od ŚŚ ^{B9pl BZ ŚŚ
•SlOSEOł A\ 55(UPI?(ZS (SOIUfl
-5)[pOA teupaf azazsaf 3iqos {Bpu i Ś5[MBq3H[s {^zo{po Mopg
•{Bi(9zo ^uBd BU UIBI ^p5q inuiui BpssizpBMp BZ Ś
•3pSIAVXZ30 Ś
^suapJBr)
yBj uoiSuisua-^ o^MpazJdeu qnd uai UBd EUZ '^pBSBquiB
U3J91 {pSndO I Z3ZSB{d ZBJ31 UBd (XZO{M Xq '^Z3JB1SX^ ŚŚ
•A\0(ag {Euz/^zJd Ś BpXzodoJd B0fezsn?[ ozpjeg Ś
•3SOUIBSZ01 feMOU I[IM1B{BZ I 3rUB5[ZS9IUI 9-lIOA\Z^ZJd
ntred Xuis/(qi(Z3(Buz 'OMOSUBUIJ Xuoz33idzaqBz u^d Xq{Bis
-OZ 'npBIM^A B5[IUA\03BJd 3ZJ3UB5[ (9(01.11 AV UI3I5[XlZSJ31SfPUI UI^ZS5(^IMfeU
i<qO{Xq UVd •5[V( OSSI^ S0§05( 9IUBMOqJ3AVZ '0§3I05[ I§OJQ '5UOJ1S feZSBU BU
3IZpf9ZJd UBd q03IN ŚŚ
^MXlBUJ31IB UVd IZpIM fe5(Ef y ŚŚ
•fefepzJiszoJ BUBd aż '3uqopodopA\BJd ozpJBq i ou 'BUIIZ
BSfepp^U 'q3B5[UO§0 M 3B1S Bq3ZJl UI3q3[q3 BZ 'n^.lOf IUXMON M
zro BZSZ^A 9iu39qo UIBI isaf asozodS-isazJJ •BMAl^sdsJsd
K)fefBośqoBZ iAqz9iN ^XM?[SOI/^ op Aue^sspo oeisoz i śi(SB{3iu A
OSBdod 93-IOJ5(M 3ZOUI 3Z 'U^d IZpfeS 3IU Xz3 'SSIZpaiMOp SlS
ai3{Epq3 ZB.I9L "fsiuzod oBMoin?[sXpod ^uiazoui uiXi o Ś
'MOpg {BizpaiMod Ś BUO(BZS isaf aż 'BIUBUO?[
-3ZJd op SIUSIA ^zpoqaop 3\v 'piaiqo5[ Bufezo^MzpB^ Ś
Ferguson. Ś A swoją drogą, mogłaby się pani skontaktować
z policją hrabstwa Kent. Niech się wybiorą na to lotnisko w Coldwater. Ś
Westchnął. Ś Biedaczyska. Spadnie im na
głowę jeszcze jedno nie wyjaśnione morderstwo. Ś Wstał
i spojrzał na zegarek. Ś Siódma trzydzieści. Miły, ciemny deszczowy wieczór w
Londynie, z zaczątkami mgły. Tylko
Dickens potrafiłby to docenić.
Ś Czy idziemy tam, gdzie myślę, że idziemy? Ś spytał
Dillon.
Ś Do firmy Seaton i Synowie przy Great George Street Ś
odparł Ferguson. Ś Zawsze fascynowały mnie domy po-
grzebowe.
Wjechawszy do Londynu Grace Browning zatrzymała się
przy następnym zajeździe. Wysiadła, zabrała z wozu walizkę i weszła do damskiej
toalety. W pomieszczeniu nie było
nikogo. Grace zamknęła się w kabinie i otworzyła walizkę. Po pięciu minutach
wychodziła już z toalety przebrana znowu za zakonnicę. Wróciła do samochodu,
wrzuciła walizkę na tylne siedzenie i ruszyła w kierunku centrum Londynu.
O dziewiątej trzydzieści, jadąc Great George Street w West-minsterze. Grace
wypatrzyła w bocznej uliczce wolne miejsce do zaparkowania. Posiedziała jeszcze
chwilę zatopiona w myś-lach, potem sięgnęła po czarną torbę i otworzyła ją.
Wyjęła AK47 i przełożyła go do walizki. Następnie wysiadła, przerzu-ciła sobie
torbę przez ramię i rozłożywszy parasol ruszyła ulicą.
Z przeciwka nadchodził umundurowany policjant. Zagad-
nęła go z irlandzkim akcentem:
Ś Przepraszam pana, szukam domu pogrzebowego Seaton
i Synowie. To chyba gdzieś tutaj?
Mokry płaszcz policjanta skrzył się w świetle ulicznej latami.
Ś Owszem, siostro. Zaraz za tamtą przecznicą, po prawej.
Zobaczy siostra neon nad wejściem.
Ś Dziękuję Ś powiedziała i przeszła na drugą stronę
Jezdni. Policjant odprowadził ją wzrokiem, a potem odwrócił t i oddalił.
283
Grace znalazła drzwi z wytrawionym w szkle napisem
Seaton i Synowie, ujęła za klamkę i weszła.
Wokół unosił się zapach kwiatów, tak charakterystyczny
dla wszystkich domów pogrzebowych. Przeszedłszy kilka
kroków w głąb korytarza, natknęła się na mały, przeszklony kantorek, w którym
drzemał w fotelu siwowłosy staruszek
w granatowym uniformie. Odstawiła parasol i zapukała
w szybę. Staruszek drgnął i otworzył oczy.
Na jej widok zerwał się z fotela i wybiegł na korytarz.
Ś Przepraszam, siostro, czym mogę służyć?
Ś Ja do pana Ruperta Langa Ś powiedziała Grace.
Ś A tak, pan Lang leży w głównym salonie. Ludzie przy-
chodzą do niego przez całe popołudnie. Wskażę siostrze drogę.
Poprowadził ją ciemnym korytarzem. Mijali pootwierane
drzwi, przez które widać było trumny obłożone kwiatami.
Ś To nasze zwyczajne kaplice spoczynku Ś wyjaśnił
staruszek. Ś Ale pan Lang to specjalna osoba, więc leży
w głównym salonie. Jak powiedziałem, ma dużo odwiedzają-
cych. Przed chwilą było u niego trzech dżentelmenów i dama, ale chyba już sobie
poszli.
Otworzył drzwi i wprowadził ją do wielkiej sali. Było tu
mroczno, paliła się tylko jedna mała lampka. Pod ścianą
naprzeciw wejścia stała tonąca w kwiatach trumna.
Ś Nie będę siostrze przeszkadzał. Ś Staruszek wyszedł
i zamknął za sobą drzwi.
Grace podeszła do trumny i spojrzała. Zobaczyła tylko
głowę i ramiona Ruperta. Ubrany był w granatowy garnitur
i krawat Gwardii. Twarz miał spokojną, lecz przypominała
teraz raczej woskową maskę.
Ś Mój biedny Rupercie Ś powiedziała głośno. Ś Oba-
wiam się, że cię zawiodłam. Nie udało się. Ś Pochyliła się nad trumną i złożyła
pocałunek na zimnych ustach.
W drugim końcu sali coś się poruszyło. Grace odwróciła się i ujrzała Fergusona,
Dillona, Hannah Bernstein oraz Jurija Belowa wyłaniających się z zalegających
tam cieni.
Ś Czekaliśmy na panią, panno Browning Ś odezwał się
Charles Ferguson.
Popatrzyła na nich i uśmiechnęła się.
Ś A więc dokonałeś wyboru, Jurij?
Ś Nie było innego wyjścia Ś odparł Below,
Grace znowu się uśmiechnęła, tym tazem do Hannah
Bernstein.
Ś Teraz ma pani wreszcie okazję odczytać mi moje prawa,
pani inspektor Ś powiedziała.
Ś Chyba tak Ś odparła Hannah.
Grace Browning sięgnęła do przerzuconej przez ramię torby, wyciągnęła stamtąd
berettę i odbezpieczyła ją bez pośpiechu. Hannah wyrwała ze swojej torebki
walthera i zrobiła to samo.
Ś Proszę być rozsądną, panno Browning.
Sean Dillon postąpił dwa kroki w jej kierunku.
Ś To nie studio numer sześć w MGM, Grace, to rzeczywis-
tość. To już nie jest scenariusz.
Ś O nie, to scenariusz... mój scenariusz.
Uniosła rękę i wymierzyła do niego. Hannah Bernstein
nacisnęła dwa razy spust. Grace Browning odrzuciło na
katafalk, na którym stała trumna. Osunęła się po nim na
posadzkę.
Ś O Boże! Ś szepnął Below.
Dillon przykląkł przy Grace.
Hannah Bernstein stała oszołomiona z opuszczoną wzdłuż
boku ręką, w której trzymała pistolet.
Ś Nie żyje? Ś wykrztusiła.
Ś Z dwiema kulami w sercu nie ma prawa Ś mruknął
Dillon i podniósł z ziemi berettę. Nagle ściągnął brwi.
Sprawdził pistolet, przesunął suwak bezpiecznika, a potem uniósł broń w górę. Ś
Nie naładowany.
Ś Niemożliwe Ś szepnęła Hannah.
Ś Dokładnie wyreżyserowała swoje odejście Ś powiedział
Ferguson. Ś Zatelefonowała do pułkownika Belowa i powie-
działa mu, że tu będzie, bo wiedziała, że on nam to wyjawi. Nie miała już dokąd
pójść.
Ś Niech ją diabli! Ś wyrzuciła z siebie Hannah Bern-
stein. Ś Niech ją diabli! Niech ją diabli! Niech ją diabli za to, że mnie tak
wrobiła.
285
•nuinp po pso{
-gapo fsJods M IIBIS UOHIQ i upisiuag qi3UUBH 'uosnS.iaj
•••uosp.reqora
UBI 'uosduioqJ_ teuimg z q§Bui3Jg q:puu3^ 'pn§pir) uqof
J1S I01S UIB^ ŚŚ -UOSn§J3j {^ZBMtlBZ ŚŚ Bl{UBl3IUIS EUreg ŚŚ
•TsiWi iios^JBd niKi
ui9{BizpiM siu np^z M ^p§its[ Ś 'UOIIKI lfeui(T"ui Ś nzaf Ś
•^Jq30 Z
^f o{Bq •^idXJ5( op SuiUMo.ig SOBJO iuiBq30Jd z aom
iisaiuazjd f9A\oq3ZJ§od Xuuy ^oiuAoaBJd {v/&p i nosfaiui
UI^UOZOBUZAM XZJd ŚIS {BUI^ZJ^Z 5(BZSJO 'SI^SllSlH SZJBl
-uaui3 iuiB5[f3i^ OU(OM śis {^Ansod ^AvoqazJ§od i?(npuo^
•fBini XiuB?(3zoBz uiaMopg uiai^iuMo^nd z
^ -nuiop op tef zsi/Apo Ś •IA^OUOUIQ feA\o{§ ^KMO. [ep i
uosn§i8j (J^dpo Ś ^uiafnsBJd aizpo^ez znf IIII^BI ^ Ś
'upisuJag q^uu^H B{5u^nJiu Ś audoJi(o Ś
•q3^UAV9J5( qo^upBZ BUI aro Buo aż 'feuiuiod^z SIN
•o§3i Sfnu^idop 'Biu3zpoqoop oSaupBz 3izp5q SIN "I^SZJ Bup z OUOIMO{A^ o{Bp faf
aż 'żis tezpai^op Bipsui i ^az^f) Ś •uos
•n§J9j SSlJBq3 3IUfol(OdS (JBdpO Ś S§OUI 'UI3ZSMO Ś
•upisuJag q^uuBH
5is B{5uqoBz Ś oiqoJz o§9t u^d szoui aiu zsioazJj Ś
•n{oidod e?(dn'5[ foiu z anreisoz uizpo§
^IH ^Z 'inuiui mosaizpBAYp BZ fef feJoiqB7 'auoiMiB^z Ś
•§IS (pOJApO I UOJ3pl (BMOq3S UOSn§J3j
•3ZJ3ip^S^Jq 'inuiui Bpsaizp^^p 137 Ś
•UIB5(3Z3 •133J1S 3§-IOar) IBSJr)
^zid aiAou^s i uoi^ag •Bfo3J5(sXp BiSiunsod fappfeu ^[vt i Wfiioud Xupj
•sfa^zods^p 3vp^./A &oq3 •uosnSiaj n^ Ś
i^l Ś
:sot§ Xu(Bfoyo 'Xufoiiods
a3A^qon(s M pzs^sn i Jamnu azJn^iMBf^ BU p^nisA^
•AA05(JOUI05( UOJ3pl ^U§fepXM UOSn§J3J IUITO BZ AofefotS
•OU30UI tef
(iin-iAzJj Ś -BUIM BfoAM aiu 01 'B§OJp Bfoiu '5is fo?iodsf^ Ś
•UI3IU9IUIBJ SuAZ3A\3IZp (Xz30l0
•ti3qqBA ii[9J z faf {fef^AA i qi3uuBH op {pazspod UOHIQ
• , ręki waltHera.
ie] z re"
__- przytuW
lawina.Śr1-'
^•nS
• ppłnv prioTy1®1
5zyqe- ,^0^0 przy
eaton i ^y""
rżę.
^a^nut.Za^
„obić - ^cbnęla się
• • rharles F^S^'
?ok.o3nS c^ wytowiono
l^^^^
^ch krewnych.
^ B^^^arl Ferguson
^my -"Td"^- My
Odwieź ją a0
iTny tutaj.
< -wota^^
mat W ^„^j pBCTiesb
^A' -to )ak
_^^-mcwdaale'n
.- _ Tam stoi SIT
^w""-'"
„iDiUo,^*^10"'6"
To niesamowite
' -••'z •'^'•"dS^nich p^^^^r"^-
ffl°„ta^Ą^^^?^^^^^^ rtką
dział Dtóo,. -w^^^ .mo^og..
„Biona H'110^^,.
Fetguson ruszył ^
Nowości l zapowiedzi wydawnicze T995/96
KEN FOLLETT ^ Uciekinier
Jednoczesna edycja w Police i Wielkie) Brytanii najnowsza) powieści iednego z
naj-popularniejszych pisarzy świata, autora „Igły", „Na skrzydłach orłów" i
„Nocy nad-ocea-nem". Bogate tło hHloryczne, dramatyczna i pełna napięcia akcja,
miłość, przygoda...
W księgarniach <siMS> kJ'>iu w listopadzie 1996 rokul
JACK HIGGINS * Saba
W 24 roku p.n.e., przy próbie podboju ówczesnej Arabii, rzymski generał GalluA
trąd większość armii na obszarze wielkiej pustyni Rab al-Chali. Jeden z
ocalałych żołnierzy, Grek Aleksjasz, centurion w Dziesiątym Legionie, dokonuje
tam zadziwiającego od-krycia, równie niezwykłego jak zagadka kopalni króla
Salomona... Marzec 1939 roku. Z polecenia Adolfa Hitlera, admirał Canaris, szef
Abwrtuy, przygotowuje plan wysadze-nia Kanału Sueskiegb. Atak ma być dokonany z
tajnej'.bazy. którą Niemcy założyli w odkrytych przez siebie ruinach świątól
klotowej Saby M pustyni Rab al-Chali. Tymczasem na trop świątyni wpada ang^Hski
archeolog. John Cunningham; niectty wkrótce znika bez śladu. Amerykański
poaBlkiwaez przygód, również archeolog. Gmin Kane, podejmuje się odnaleźć
Cunninghprną, tym samym wkraczając na drogę nie-uchronnej konfrontacji z
agentami niemieakia^wwiadu...
WILBUR SMITH ^ Bóg Nilu
Najnowsza powieść autora wspaniałych cykli o Afryce Ś sag rodzin Courteoeyow i
Ballantyna'ów Polscy czytelnicy znają Smitha z takich książek jak „Płonący
brzeg", „Prawo miecza", „Płomienie gniewu". O „Bogu Nilu" krytycy pisali:
„epopeja historycz-na pełna seksu, intryg, śmierci i przygody". Akcja powieści
rozgrywa się w starożytnym Egipcie, który pod rządami faraona Mamose jest
państwem chylącym się ku upadkowi:
bandyci pustoszą kraj, administrację toczy korupcja, tymczasem arystokracja
pławi się w złocie i rozrywkach. Wielki wezyr Intef, faktycznie rządzący
Egiptem, ma tylko jedną ambicję Ś zasiąść na tronie faraonów. Aby zrealizować
ten cel, gotów jest poświęcić jedyną córkę, Lostris. Na drodze Intefa stają
najbardziej zaufany niewolnik, Taita. om młody oficer Tanus. Między Tanusem a
Lostris rodzi się miłość, lecz nienawiść Intefa jŚt równie wielka, jak jego
wpływy...
ROBIN COOK -ft Dopuszczalne ryzyko
Najnowszy thriller medyczny mistrza tego gatunku dotyczący zagadnień
farmakologii. Jego bohaterem jest neurochirurg Edward Armstrong, który prowadzi
badania nad nową generacją środków antydepresyjnych. Odkryty specyfik testuje na
sobie i swoich współ-pracownikach, co prowadzi do tragicznych następstw...
JAM ES CLAYELL <r Gai-iin
Wielka, panoramiczna powieść historyczna, tematycznie nawiązująca do wcześniej-
szego „Shoguna" tego samego autora. Akcja książki rozgrywa się w Japonii w roku
1862. Jej bohaterami są Malcolm Struan, gai-jin i t»i-p*n Noble House,
najwitktiej brytyjskiej firmy handlowej w krajach Orientu, oraz lord
ToranagaYoshi, potomek pierw-szego shoguna w prostej linii. Odmalowane na
kartach książki nieuniknione starcie kuhu Wschodu i Zachodu, tamrystów i
szpiegów, władców i dyplomatów, fanatycznych rewolucjonistów i znienawidzonych
przez nich gw-jinów daje czytelnikowi dramatycz-ny, pełen autentyzmu portret
czasów, które odeszły na zawsze Ś Japonii u progu epoki nowoczesności Ś wieku
dwódziestego.
Dystrybucja/sprzedsż wysyłkowa: INTERNOYATOR
ul. Postępu 2,02-676 Warszawa, tal. 431 -161 w. 323, tel./fax 430-420
KONIEC