CZARNA
KOBIET
B
B
KSIĘGA
Ę
Ę
IET
I
KOB
B
BI
KSIĘGA
Ę
BI
BI
I
I
B
B
B
B
B
B
B
B
KSIĘGA
POD REDAKCJĄ
CHRISTINE
OCKRENT
WSPÓŁPRACA
SANDRINE TREINER
czarna-ksiega-tytulowe.indd 1
30.01.2007, 12:25:03
czarna-ksiega-tytulowe.indd 2
30.01.2007, 12:25:03
CZARNA
KOBIET
B
B
KSIĘGA
Ę
Ę
IET
I
KOB
B
BI
SIĘGA
Ę
BI
BI
I
I
B
B
B
B
B
B
B
B
KSIĘGA
POD REDAKCJĄ
CHRISTINE
OCKRENT
WSPÓŁPRACA
SANDRINE TREINER
PRZEŁOŻYŁY
KATARZYNA BARTKIEWICZ, JOLANTA PIEJKO,
DARIA-ANNA POLSZEWSKA, EWA BIERNACKA,
ALEKSANDRA MAŃKA-CHMURA,
MAGDALENA KOWALSKA
czarna-ksiega-tytulowe.indd 3
30.01.2007, 12:25:04
Tytu∏ orygina∏u: Le livre noir de la condition des femmes
Copyright © XO Éditions, Paris 2006. All rights reserved.
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2007
Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2007
„Polityka jako obszar nierównoÊci kobiet i m´˝czyzn w Polsce” © Ma∏gorzata Fuszara, 2007
„Prawa reprodukcyjne w Polsce” © Wanda Nowicka, 2007
„Rzecz o bezpieczeƒstwie kobiet w prawie karnym” © Monika P∏atek, 2007
„Kobiety, KoÊció∏, katolicyzm” © Magdalena Âroda, 2007
Raport IV Âwiatowej Konferencji w Sprawie Kobiet, uchwalony w Pekinie w dniach 4–15 wrzeÊnia
1995 r. Z: United Nations A/CONF.177/20; Beijing, China. Tekst w polskiej wersji zaczerpni´ty ze
strony http://www.undp.org.pl/panel/pliki_raporty/pekin.doc
Âwiatowa Konferencja Praw Cz∏owieka: Deklaracja Wiedeƒska i Program Dzia∏ania. Tekst na pod-
stawie orygina∏u angielskiego: A/CONF.157/24 (Part I), 13 X 1993. èród∏o: Prawa kobiet w doku-
mentach ONZ wydane przez OÂKA.
Mi´dzynarodowa Konferencja na rzecz LudnoÊci i Rozwoju: RównoÊç kobiet i m´˝czyzn z perspek-
tywy kulturowej to˝samoÊci p∏ci, sprawiedliwoÊç i uw∏asnowolnienie kobiet; tekst na podstawie
orygina∏u angielskiego UN DOC A/CONF. 171/13, 18 X 1994. Fragment rozdzia∏u IV Programu
Dzia∏ania, dokumentu koƒcowego Konferencji Kairskiej. èród∏o: Prawa kobiet w dokumentach ONZ
wydane przez OÂKA.
Deklaracja o Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet, przyj´ta przez Zgromadzenie Ogólne ONZ
20 XII 1993; tekst oryginalny w j´zyku angielskim A/RES/48/104, 20 XII 1993. èród∏o: Prawa
kobiet w dokumentach ONZ wydane przez OÂKA.
Fragmenty Karty Narodów Zjednoczonych. èród∏o: dokument opracowany przez OÊrodek Informa-
cji ONZ w Warszawie.
Fragmenty Powszechnej Deklaracji Praw Cz∏owieka. èród∏o: dokument opracowany przez OÊrodek
Informacji ONZ w Warszawie.
Konwencja w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet. èród∏o: Dz. U. z 18 lipca
1980, nr 10, poz. 71.
Protokó∏ fakultatywny do Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet.
èród∏o: Dz. U. z 22 listopada 2004, nr 248, poz. 2484.
Wydanie I
Warszawa 2007
Cet ouvrage, publié dans le cadre du programme d’aide a` la publication BOY-˚ELE¡SKI, bénéficie
du soutien du Ministe`re des Affaires e∂trange`res franc˛ais et du Service de Coopération et d’Action
Culturelle de l’Ambassade de France en Pologne.
Ksià˝ka ta, wydana w ramach programu wsparcia wydawniczego BOY-˚ELE¡SKI,
korzysta z pomocy francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Wydzia∏u Kultury
Ambasady Francji w Polsce.
Christine Ockrent
Przedmowa
...Zwa˝ywszy, ˝e Narody Zjednoczone przywróci∏y swà wiar´
w podstawowe prawa cz∏owieka, godnoÊç i wartoÊç jednostki
oraz równouprawnienie m´˝czyzn i kobiet...
Jestem przekonana, ˝e niektóre uniwersalne zasady winny byç strze˝one, g∏o-
szone i promowane ponad wszelkimi podzia∏ami kulturowymi i religijnymi. Karta
Praw Cz∏owieka Organizacji Narodów Zjednoczonych jest w kwestii owych zasad
tekstem fundamentalnym dla ca∏ej ludzkoÊci. Kobiety sà cz´Êcià ludzkoÊci – co wi´-
cej – ona si´ na nich opiera.
Jako twórcy tej ksi´gi uwa˝amy, ˝e ˝adna religia ani ˝adne prawo zwycza-
jowe nie usprawiedliwiajà zabijania, palenia, torturowania, kamienowania czy
gwa∏cenia kobiet tylko dlatego, ˝e sà kobietami. ˚adna religia ani ˝adne prawo
zwyczajowe nie usprawiedliwiajà okaleczania ma∏ych dziewczynek, sprzedawania
ich lub zmuszania do prostytucji, nie usprawiedliwiajà podporzàdkowania kobiet,
upokarzania i pozbawiania ich elementarnych praw cz∏owieka.
W XX wieku we Francji, w Europie, w spo∏eczeƒstwach Zachodu po∏o˝enie
kobiet ulega∏o spektakularnej poprawie. Z uporem walczy∏y o swoje miejsce i na
tym nie poprzesta∏y. Ju˝ od dwóch pokoleƒ kobiety wiedzà, co to jest kontrola
urodzeƒ, decydujà o swoim ciele i jest to prawdziwa rewolucja. Niemal wsz´dzie
prawo gwarantuje kobiecie wolnoÊç decydowania o macierzyƒstwie, g∏osi zasad´
równoÊci.
Jednak jednoczeÊnie przy tym samym poziomie wykszta∏cenia i porównywal-
nych kompetencjach panuje nierównoÊç w hierarchii zatrudnienia i p∏ac. Nie ma
równoÊci przy wyborze zawodu, nie ma jej równie˝ w ˝yciu codziennym, w warun-
kach stworzonych i finansowanych przez wspó∏czesne spo∏eczeƒstwa. Bywa,
˝e partie polityczne w ogóle nie przejmujà si´ parytetami, wolà p∏aciç grzywny
ni˝ dopuszczaç kandydatki do stanowisk wybieralnych. Zwiàzki i stowarzyszenia
zawodowe tkajà ze szklanych nici niewidzialny pu∏ap, który uniemo˝liwia kobietom
6
dotarcie na szczyt. W∏adza zawsze jest w garniturze i pod krawatem. Uwaga, z jakà
Êledzi si´ pozycj´ Angeli Merkel czy Michelle Bachelet, sposób mówienia o nich,
dobór okreÊleƒ i epitetów, dowodzà, ˝e sà traktowane raczej jako anomalia ni˝
prawid∏owoÊç.
Lecz gdy tylko oddalimy si´ od publicznej sceny i stron kolorowych czaso-
pism, by spojrzeç na spo∏ecznà codziennoÊç, rzeczywistoÊç pos´pnieje.
Szykany, niepewnoÊç, przemoc w ma∏˝eƒstwie, prostytucja, przest´pczoÊç,
bezrobocie, seksizm – kobiety sà tu zawsze pierwszymi ofiarami. Gorzej – w na-
szych spo∏eczeƒstwach istniejà strefy cienia, w których kobiety ˝yjà w ca∏kowitym
podporzàdkowaniu, by nie powiedzieç w niewoli, w zbiorowoÊciach imigrantów,
gdzie tradycja Êciera si´ z prawem. Dziewcz´ta ucz´szczajà wprawdzie do publicz-
nych szkó∏ republikaƒskiej Francji, lecz sà okaleczane, zmuszane do noszenia chust
czy si∏à wydawane za mà˝, z naruszeniem sfery prywatnoÊci. Los tych dziewczàt,
a tak˝e wielu innych, jak dowodzà tego przyk∏ady Francji i krajów skandynawskich,
mo˝e poprawiç jedynie zwi´kszenie roli prawa w ˝yciu spo∏ecznym. Pozostaje
te˝ wiele do zrobienia, choçby w zakresie praktycznego wykorzystania osiàgni´tych
ju˝ zdobyczy.
Tyle o Zachodzie. A co z resztà Êwiata?
W pozosta∏ej cz´Êci globu ponad po∏owa ludzkoÊci, zarówno kobiet, jak m´˝-
czyzn, ugina si´ pod ci´˝arem cierpienia, biedy, niedo˝ywienia, chorób, analfa-
betyzmu, wyzysku. Lecz cierpienie wynikajàce z urodzenia si´ kobietà pot´guje
wszystkie pozosta∏e. Wsz´dzie bowiem sytuacja kobiet objawia nam najczarniejsze
oblicze wspó∏czesnej rzeczywistoÊci. Kobiety sà po prostu istotami ni˝szymi.
Nieczystymi. Nadajà si´ tylko do tego, by je sobie podporzàdkowywaç, wykorzy-
stywaç, biç, gwa∏ciç, kupowaç, odtràcaç. Skazane na milczenie i zapomnienie.
Jednym s∏owem, pozbawione godnoÊci i zas∏ugujàce jedynie na pogard´.
ZdecydowaliÊmy si´ zbadaç – tak jak odkrywa si´ nieznany làd – jak to jest,
gdy ktoÊ urodzi si´ kobietà i ˝yje jak kobieta. Ambicjà twórców niniejszej pracy –
znawców tematu, pisarzy i dziennikarzy wszystkich specjalnoÊci i ze wszystkich
stron Êwiata – by∏o naÊwietliç los wspó∏czesnych kobiet, w ró˝norodnoÊci obycza-
jów i kultur.
„Czarna ksi´ga”, okreÊlenie przyj´te ju˝ dawno, odnajduje swój pierwotny
sens, gdy mowa jest o sytuacji kobiet. Pomys∏owoÊç zbiorowoÊci ludzkich w kwe-
stii form przemocy wobec kobiet zdaje si´ nie mieç granic. PróbowaliÊmy przedsta-
wiç ich liczne przejawy – przemoc fizycznà w warunkach konfliktów zbrojnych
i w czasie pokoju, przemoc zbiorowà i indywidualnà, ekonomicznà i spo∏ecznà,
politycznà i religijnà, a tak˝e psychicznà.
Czy zostaniemy oskar˝eni o arogancj´ i kulturowy imperializm? Niektórzy,
w imi´ wolnoÊci myÊli czy te˝ poszanowania wszelkich tradycji, chcieliby, byÊmy
akceptowali odst´pstwa od uniwersalnych zasad g∏oszàcych równy status m´˝czyzny
i kobiety. Byliby na pewno zadowoleni, gdybyÊmy w naszych krajach tolerowali
Przedmowa
jawne pogwa∏cenie naszych podstawowych praw, w kwestiach takich, jak genitalne
okaleczanie dziewczàt czy wielo˝eƒstwo. Pod pretekstem walki z globalizacjà stara-
jà si´ narzuciç poszanowanie i krzewienie wielokulturowoÊci równie˝ w jej najbar-
dziej archaicznych i poni˝ajàcych formach. Etniczni puryÊci, wzbraniajàcy si´ przed
zegarkami, telefonami komórkowymi czy mechanicznymi Êrodkami antykoncepcyj-
nymi dla kobiet w samym sercu Afryki nie znajdujà niczego niew∏aÊciwego w naj-
bardziej nawet haƒbiàcych praktykach, byle tylko zosta∏y odziedziczone po przod-
kach, jak na przyk∏ad w publicznej kontroli dziewictwa u Zulusów, czy w paleniu
kobiet, które sta∏y si´ niepotrzebne, w stanie Kerala w Indiach... Nale˝y oczywiÊcie
chroniç i promowaç ró˝norodnoÊç kulturowà, gdy˝ stanowi ona o bogactwie Êwiata,
lecz nie za cen´ ∏amania elementarnych praw cz∏owieka. Co jest bardziej cenne – kul-
tura czy jednostka? A dok∏adniej, co jest nadrz´dne – kultura czy kobieta?
Popieranie kobiet nie oznacza wcale uszczuplania roli m´˝czyzn i dla spo∏e-
czeƒstw jest najlepszà gwarancjà równowagi i rozwoju. Potrzeba by∏o trzech tysiàc-
leci, by dojÊç do tego prostego wniosku, z którym zgadzajà si´ dziÊ wszyscy auto-
rzy post´pu i który wprowadzajà w ˝ycie mniej lub bardziej konsekwentnie,
z mniejszà lub wi´kszà wytrwa∏oÊcià lub hipokryzjà, przywódcy rzàdów i przedsta-
wiciele spo∏ecznoÊci.
„Jedna rzecz jest pewna – pisze Franc˛oise Héritier z Colle`ge de France – przy-
sz∏e pokolenia b´dà si´ dziwiç, ˝e tak naprawd´ nigdy nie uÊwiadomiliÊmy sobie
tego, ˝e najpowa˝niejszym problemem politycznym jest równoÊç p∏ci. Moment,
w którym to nastàpi, b´dzie prze∏omowy”.
Nadzieja kobiet ulokowana jest w kobietach, w dziele przekszta∏cania spo∏e-
czeƒstw mogà bowiem liczyç tylko na siebie. Za ka˝dym razem, gdy udaje si´ wy-
walczyç jakieÊ prawo dla nas wszystkich, ludzkoÊç czyni wielki krok w kierunku
sprawiedliwszego Êwiata. Dzi´ki tej ksià˝ce, opisujàcej po∏o˝enie wspó∏czesnych
kobiet, ka˝da z nas mo˝e dowiedzieç si´ czegoÊ, o czym nie wie, zobaczyç coÊ, cze-
go nie mo˝e lub nie chce widzieç, i wziàç udzia∏ w walce o lepszy Êwiat.
Christine Ockrent, dziennikarka i pisarka, pierwsza kobieta we Francji, której powie-
rzono redakcj´ g∏ównego wydania wiadomoÊci w telewizji publicznej („Journal de
20 heures”). Autorka wielu publikacji, m.in. Franc˛oise Giroud, une ambition franc˛aise
(Franc˛oise Giroud, francuska ambicja), Bush-Kerry les deux Amérique (Bush-Kerry,
dwie Ameryki), La double vie d’Hillary Clinton (Podwójne ˝ycie Hillary Clinton).
Obecnie w trzecim programie telewizji publicznej prowadzi cyklicznà audycj´ poli-
tycznà „France-Europe Express”, a w programie TV5Monde audycj´ poÊwi´conà
aktualnoÊciom mi´dzynarodowym „Une fois par mois”.
7
Przedmowa
Sandrine Treiner
Wprowadzenie
Zagadnienia losu kobiet i ich miejsca w ˝yciu politycznym, gospodarczym
i spo∏ecznym dopiero od niedawna przyciàgajà uwag´ spo∏ecznoÊci mi´dzyna-
rodowej. Nie by∏y one dotàd przedmiotem studiów ani systematycznych badaƒ.
W niniejszym opracowaniu przy okreÊleniu problematyki i doborze autorów kiero-
waliÊmy si´ zasadà oddania prawdy, bez ambicji stworzenia naukowej syntezy.
Pragn´liÊmy jedynie przedstawiç mo˝liwie najpe∏niejszy obraz obecnej sytuacji.
Dlaczego w∏aÊnie kobiety sà tak wa˝nym elementem strategii wspó∏czesnych
wojen? W jaki sposób i dlaczego sà okaleczane, zamykane, kupowane i sprzedawa-
ne, cz´sto za milczàcym przyzwoleniem w∏adz, nawet w krajach demokratycznych?
Jakie b´dà konsekwencje ekonomiczne i ludzkie braku równowagi demogra-
ficznej w Azji, gdzie w zwiàzku z wyraênym preferowaniem dzieci p∏ci m´skiej bra-
kuje dzisiaj oko∏o 90 milionów kobiet? Czy to przypadek, ˝e AIDS zabija dziÊ
w Afryce wi´cej kobiet ni˝ m´˝czyzn? Dlaczego u˝ywa si´ obecnie terminu „pra-
cownica seksbiznesu”, a nie „prostytutka”? Dlaczego w kwestii gwa∏tów i przemocy
w ma∏˝eƒstwie w krajach Po∏udnia szuka si´ raczej wyjaÊnieƒ natury kulturowej lub
religijnej, a w krajach Pó∏nocy przyczyn raczej w sferze psychiki czy indywidualnych
zachowaƒ? Dlaczego w krajach muzu∏maƒskich wolnoÊç kobiet jest regularnie ogra-
niczana, czasami wr´cz deptana, nawet w paƒstwach Maghrebu, które przekroczy∏y
ju˝ próg nowoczesnoÊci. Jak zwi´kszyç bezpieczeƒstwo kobiet, niezale˝nie od ich
przynale˝noÊci do tej czy innej grupy wyznaniowej, w kraju tak zró˝nicowanym spo-
∏ecznie jak Indie? Dlaczego bardziej przeÊladowane sà kobiety wykszta∏cone i dà˝à-
ce do uniezale˝nienia si´? Jakie formy post´pu i rozwoju mog∏yby sprawiç, by ko-
biety przesta∏y nale˝eç do najbiedniejszych z biednych?
Powszechna i bezustanna przemoc
D∏ugo próbowano ograniczyç problematyk´ przemocy wobec kobiet do specy-
ficznych kwestii historycznych, gospodarczych, spo∏ecznych czy religijnych. DziÊ
wiemy ju˝, ˝e przemoc ta ma charakter powszechny i nieprzerwany. Problem ten
znalaz∏ te˝ swe miejsce na forum ONZ i spo∏ecznoÊci mi´dzynarodowej. Trzeba
by∏o czekaç a˝ do grudnia 1993 roku, by w Deklaracji o Eliminacji Przemocy wo-
bec Kobiet pojawi∏a si´ pierwsza definicja tego poj´cia: „Dla celów tej Deklaracji
termin «przemoc wobec kobiet» zostaje zdefiniowany jako wszelki akt przemocy
zwiàzany z faktem przynale˝noÊci danej osoby do okreÊlonej p∏ci, którego rezulta-
tem jest lub mo˝e byç fizyczna, seksualna lub psychiczna krzywda lub cierpienie
kobiet, w∏àcznie z groêbà pope∏nienia takich czynów, wymuszeniem lub arbitral-
nym pozbawieniem wolnoÊci, niezale˝nie od tego, czy czyny te majà miejsce
w ˝yciu publicznym czy prywatnym” (artyku∏ 1). Kilka miesi´cy wczeÊniej,
w czerwcu 1993 roku, Âwiatowa Konferencja Praw Cz∏owieka w Wiedniu jasno
okreÊli∏a wszystkie odnotowane na Êwiecie formy przemocy. Obie deklaracje
pozwoli∏y na stworzenie katalogu powszechnie spotykanych brutalnych praktyk.
Znalaz∏y si´ tam mi´dzy innymi: ∏amanie praw kobiet w warunkach konfliktu zbroj-
nego, w tym metodyczne gwa∏ty, niewolnictwo seksualne i wymuszane cià˝e;
przemoc fizyczna, seksualna i psychologiczna w rodzinie, w tym zwiàzana z obo-
wiàzkiem wniesienia posagu, gwa∏t ma∏˝eƒski; genitalne okaleczanie kobiet, wyko-
rzystywanie seksualne i handel kobietami. Tekst z grudnia 1993 roku wskazywa∏
ponadto na grupy szczególnie nara˝one na przemoc: kobiety nale˝àce do mniejszo-
Êci narodowych, uchodêców, przesiedleƒców, mieszkaƒców obszarów wiejskich
lub odosobnionych, kobiety pozbawione Êrodków do ˝ycia, przebywajàce w wi´zie-
niach i szpitalach psychiatrycznych, dzieci p∏ci ˝eƒskiej, kobiety upoÊledzone,
kobiety w podesz∏ym wieku, a tak˝e przebywajàce na terenach obj´tych dzia∏ania-
mi wojennymi. Obie deklaracje wyra˝a∏y tak˝e zaniepokojenie trudnoÊciami kobiet
w dà˝eniu do równego traktowania przez prawo i do równouprawnienia w ˝yciu
spo∏ecznym, politycznym i ekonomicznym w obr´bie rodzimych spo∏ecznoÊci.
Projekt definiujàcy cele na nowe tysiàclecie (Projekt Milenijny), og∏oszony
przez ONZ w styczniu 2005 roku, stwierdza, ˝e „prawo do ochrony przed przemo-
cà, szczególnie dla dziewczàt i kobiet”, jest prawem elementarnym. Nieprzestrzega-
nie go uniemo˝liwia kobietom twórcze ˝ycie. WÊród wskazanych celów znajdujà si´
mi´dzy innymi: zapewnienie równoÊci p∏ci, gwarancja powszechnego nauczania
na poziomie podstawowym, ochrona zdrowia, ograniczenie umieralnoÊci matek
i dzieci, walka z AIDS i innymi chorobami zakaênymi. W ka˝dej z wymienionych
dziedzin miejsce i rola kobiet wydajà si´ dziÊ decydujàce.
Bezpieczeƒstwo, integralnoÊç, nietykalnoÊç osobista, wolnoÊç,
godnoÊç i równouprawnienie dla kobiet
Prac´ nad Czarnà ksi´gà kobiet rozpocz´liÊmy od tekstów êród∏owych –
podstawowych dokumentów Organizacji Narodów Zjednoczonych. W preambule
9
Wprowadzenie
10
deklaracji z 1993 roku ONZ uznaje naglàcà potrzeb´ upomnienia si´ o prawa dla
kobiet gwarantujàce bezpieczeƒstwo, nietykalnoÊç osobistà, wolnoÊç, godnoÊç
i równouprawnienie. Pi´ç podstawowych uniwersalnych hase∏ wyra˝ajàcych to,
czego u progu trzeciego tysiàclecia brakuje jeszcze tak wielkiej liczbie kobiet. Pi´ç
prostych, ale jak˝e donios∏ych s∏ów, wokó∏ których uporzàdkowaliÊmy wàtki niniej-
szej pracy.
Piecz´ nad projektem wydawniczym obj´∏a nieoceniona Franc˛oise Gaspard,
socjolog z École des Hautes Études en Sciences Sociales (EHESS – Wy˝sza Szko-
∏a Nauk Spo∏ecznych), która reprezentuje Francj´ w CEDAW (Convention on the
Elimination of All Forms of Discrimination against Women) ONZ nadzorujàcym
wype∏nianie postanowieƒ Konwencji w sprawie Eliminacji Wszelkich Form Dys-
kryminacji Kobiet. Przy jej udziale ustaliliÊmy list´ tematów i wybraliÊmy kompe-
tentnych autorów. W ciàgu dwóch lat wokó∏ naszego ma∏ego oÊrodka skupi∏o si´
liczne grono zapaleƒców, pracujàcych w atmosferze serdecznoÊci i wzajemnego
zaufania. Bez przeszkód natury kulturowej czy j´zykowej pozostawaliÊmy w sta-
∏ym kontakcie elektronicznym z blisko czterdziestoma autorami z ró˝nych konty-
nentów – Êwiatowej s∏awy ekspertami, naukowcami, praktykami, dzia∏aczami,
pisarzami i dziennikarzami, specjalistami z ró˝nych dziedzin. Niektórzy z nich,
mimo ˝e ˝yjàcy w rejonach Êwiata, w których mówienie o cierpieniu kobiet niesie
z sobà najwy˝sze ryzyko cenzury lub kary, nie zawahali si´ przes∏aç nam swoje
teksty, wiedzàc, ˝e nareszcie zostanà przeczytani. Inni skorzystali z naszego zapro-
szenia i podj´li ˝mudne poszukiwania w Iranie, w krajach Maghrebu czy te˝ na
szlaku chiƒskich prostytutek. Wszystkim pragniemy wyraziç naszà wdzi´cznoÊç
i zadeklarowaç przyjaêƒ.
Bezpieczeƒstwo, nietykalnoÊç osobista, wolnoÊç, godnoÊç i równoupraw-
nienie, oto lista, która ustali∏a porzàdek niniejszej ksi´gi. Has∏a te wyznaczajà
równie˝ zadania dla wszystkich tych, którzy odrzucajà zwàtpienie w cz∏owieka
– i w kobiety.
Praca ta nie jest jedynie spisem skarg, wr´cz przeciwnie, jest wyrazem deter-
minacji. SpotkaliÊmy na naszej drodze wiele kobiet i m´˝czyzn – jasno myÊlàcych,
odwa˝nych i wojowniczych – próbujàcych swym dzia∏aniem ulepszaç Êwiat, zmie-
niajàc los kobiet. Ich indywidualne losy, historie o podj´tych przez nich wyzwa-
niach zostanà tu przywo∏ane jako argumenty przeciwko niemo˝noÊci zmiany stanu
rzeczy.
Nasza wyprawa szlakiem najg∏´biej le˝àcych, najciemniejszych obszarów
wspó∏czesnych spo∏eczeƒstw, owa podró˝ dooko∏a Êwiata mo˝e byç dla ka˝dego
i ka˝dej z nas wezwaniem do przerwania milczenia. Podj´ciem pewnego rodzaju
zobowiàzania.
Wprowadzenie
Sandrine Treiner, z wykszta∏cenia historyczka, dziennikarka i pisarka. Autorka wielu
filmów dokumentalnych, w tym telewizyjnej adaptacji powieÊci Kathrine Kressmann
Taylor Inconnu a` cette adresse (Nieznany pod tym adresem). Wyda∏a wiele ksià˝ek,
mi´dzy innymi La Pilule et apre`s? Deux génération face au contrôle des naissances
(Pigu∏ka i co dalej? Dwa pokolenia wobec kontroli narodzin), we wspó∏pracy z Cathe-
rine Valabre`gue (1996). Ostatnia publikacja: Le goût d’Odessa (Smak Odessy) (2005).
Jest obecnie redaktorkà audycji „Un Livre un jour” w trzecim programie francuskiej
telewizji publicznej (France 3).
11
Wprowadzenie
1
Bezpieczeƒstwo osobiste
U progu trzeciego tysiàclecia ˝ycie wielu kobiet bywa za-
gro˝one tylko dlatego, ˝e sà kobietami. WÊród praw podsta-
wowych pierwsze jest wi´c prawo do ˝ycia, bez dyskryminacji
ze wzgl´du na p∏eç.
W Azji ˝ycie dziewczynki jest du˝o mniej warte ni˝ ˝ycie jej
brata: dziewczynkom zabrania si´ przychodziç na Êwiat lub,
jeÊli ju˝ sà, pozwala im si´ umieraç z powodu braku opieki czy
nieodpowiedniego ˝ywienia. W niektórych krajach, gdzie toczy
si´ wojna, by uniemo˝liwiç prze˝ycie wrogiej zbiorowoÊci,
zabija si´ lub gwa∏ci kobiety, wykorzystujàc rol´, jakà odgrywajà
w procesie reprodukcyjnym. W imi´ archaicznie rozumianego
m´skiego honoru kobiety sà mordowane, palone i kamienowa-
ne nie tylko w tych paƒstwach muzu∏maƒskich, w których w∏adza
nale˝y do radykalnych wyznawców islamu, lecz tak˝e w wielu
spo∏ecznoÊciach muzu∏maƒskich zachodniego Êwiata. W Ame-
ryce Ârodkowej mordy kobiet sta∏y si´ tak cz´ste, ˝e dla nazwa-
nia zjawiska ukuto nowy termin – kobietobójstwo. To w∏aÊnie
kobiety sà pierwszymi ofiarami w spo∏eczeƒstwach wyniszcza-
nych przez wojny, bied´ i korupcj´.
W rozdziale tym przyjrzymy si´ ró˝nym formom narusza-
nia ich bezpieczeƒstwa osobistego.
Claire Brisset
Ju˝ od dzieciƒstwa...
Przemoc i dyskryminacja towarzyszà im od wczesnego dzieciƒ-
stwa. W wielu rejonach Êwiata majà ograniczony dost´p do
nauki szkolnej i do po˝ywienia. Dziewczynki w biednych kra-
jach, wykorzystywane, traktowane jak towar, sà pierwszymi
ofiarami przesàdów i najbardziej bezpoÊrednio doÊwiadczajà
skutków ubóstwa i wojen.
Od dawna nurtowa∏a demografów pewna anomalia statystyczna. „Niedobór
kobiet”. Jak to mo˝liwe, ˝e brakuje kobiet? A jednak – na ogromnych obszarach
Azji, w Indiach, Pakistanie, Bangladeszu i w Chinach – statystyki odnotowujà nie-
dobór kobiet liczony w dziesiàtkach milionów. SpecjaliÊci wyra˝ajà to we w∏aÊciwy
im sposób, mówiàc, ˝e obserwowany w tych rejonach wspó∏czynnik feminizacji jest
dla nich niezrozumia∏y. Czy˝by ukrywano tam kobiety i ma∏e dziewczynki przed
rachmistrzami spisowymi? Czy˝by bano si´ podawaç dok∏adnà ich liczb´ w krajach
obowiàzywania Êcis∏ej kontroli demograficznej? Czy˝by rodzice deklarowali cz´-
Êciej narodziny ch∏opców? W wielu j´zykach – rzecz zastanawiajàca – jest jedno
s∏owo na okreÊlenie dziecka i ch∏opca...
Otó˝ ˝adne z powy˝szych, ca∏kiem zresztà prawdopodobnych wyjaÊnieƒ, nie
jest w∏aÊciwe. RzeczywistoÊç okazuje si´ du˝o prostsza. Naukowcy stan´li wobec
oczywistoÊci – „brakuje kobiet”, poniewa˝ nie ˝yjà. Wed∏ug ostatnich szacunków,
liczba „brakujàcych kobiet” mia∏aby wynosiç oko∏o stu milionów, byç mo˝e wi´cej.
Osobliwe wydaje si´ to, ˝e informacja o stanie faktycznym, o tak powa˝nym, mo˝-
na by rzec, skandalu, nie wysz∏a jeszcze dotàd poza wàski kràg demografów
i naukowców.
16
100 milionów „brakujàcych kobiet”
Czy da si´ jakoÊ wyjaÊniç fakt Êmierci wszystkich ma∏ych dziewczynek odrzu-
conych przez ich w∏asnà wspólnot´? Otó˝ w wi´kszoÊci ginà, zanim jeszcze zdà˝à
si´ narodziç. Zaraz po tym, jak metody diagnostyczne pozwalajàce na okreÊlenie
p∏ci nienarodzonego dziecka wysz∏y poza bramy ekskluzywnych klinik (patrz arty-
ku∏ Isabelle Attané, str. 27) w Azji, szczególnie w Indiach, rozpocz´to stosowanie
selektywnego usuwania ˝eƒskich p∏odów. Praktyka amniopunkcji rozprzestrzeni∏a
si´ b∏yskawicznie, trafiajàc nawet do skromnych gabinetów lekarskich w ubogich
dzielnicach miast i na odleg∏ych terenach wiejskich. Zabieg jest prosty – przy
pomocy d∏ugiej ig∏y lekarz pobiera kilka kropli p∏ynu owodniowego zawierajàcego
komórki p∏odu. Ich badanie pozwala rozpoznaç p∏eç dziecka.
Upowszechnienie amniopunkcji, a szczególnie jej stosowanie niezgodne
z pierwotnym celem (teoretycznie ma ona s∏u˝yç diagnozowaniu nieprawid∏owoÊci
rozwoju p∏odu), na tyle zaniepokoi∏o indyjskie w∏adze, ˝e w roku 1995 zabroni∏y
uciekania si´ do tej metody jedynie w celu ustalenia p∏ci dziecka. Jak jednak rozpo-
znaç prawdziwy motyw? Poza tym, kto w kraju, którego liczba mieszkaƒców prze-
kroczy∏a w∏aÊnie miliard, móg∏by egzekwowaç ów zakaz? Czy˝ ju˝ w roku 1961 In-
die nie zabroni∏y uposa˝ania córek i nie znios∏y tradycyjnych kast mocà odpowied-
niego zapisu konstytucyjnego?... Amniopunkcja jest wi´c tam nadal stosowana
w celu okreÊlenia p∏ci, tyle ˝e bardziej skrycie.
Mo˝na te˝ wykonaç przeÊwietlenie promieniami Roentgena, wprawdzie mniej
dok∏adne, szczególnie w poczàtkowym okresie cià˝y, ale badania tego nie sposób
zabroniç. Stosuje si´ je wi´c równie szeroko w omawianym tutaj celu.
Dziewcz´ta sà gorzej od˝ywiane
i otaczane gorszà opiekà ni˝ ch∏opcy
OczywiÊcie, dziewczynki mimo wszystko przychodzà na Êwiat, i to bardzo
licznie. Gdy takie narodziny stajà si´ prawdziwym dramatem, pozostaje równie cz´-
sto spotykane dzieciobójstwo – ziarnko ry˝u w tchawicy, buteleczka naparu z trujà-
cych zió∏, kropla eteru na chusteczce, taki noworodek to przecie˝ bardzo krucha
istota. Nieco póêniej te, które prze˝yjà, dotyka nadumieralnoÊç. Dziewcz´ta sà
gorzej od˝ywiane ni˝ ch∏opcy: przy stole jako ostatnie si´gajà po posi∏ek, po ojcu
i braciach, dostaje si´ im wi´cej gorszych kawa∏ków, czyli mniej bia∏ka, a tym
samym zwi´ksza si´ ich podatnoÊç na infekcje. W czasie choroby sà mniej staran-
nie piel´gnowane, do lekarza lub do szpitala trafiajà w zaawansowanym stadium
choroby, rzadziej sà równie˝ poddawane szczepieniom ochronnym. Cz´Êciej wi´c
umierajà, a statystycy znowu zadajà sobie pytania.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Wszystko to sprawia, ˝e w Indiach odnotowuje si´ najni˝szy na Êwiecie wspó∏-
czynnik feminizacji. Podczas gdy we wszystkich spo∏ecznoÊciach ludzkich rodzi
si´ statystycznie 105 ch∏opców na 100 dziewczynek – proporcja ta wyrównuje si´
w ciàgu pierwszych pi´ciu lat ˝ycia – wspó∏czynnik feminizacji, który ju˝ sto lat
temu wynosi∏ 972 kobiety na 1000 m´˝czyzn, w interesujàcym nas regionie Êwiata
nie przestaje spadaç. Wed∏ug ostatnich szacunków przekracza nieco 900 kobiet
na 1000 m´˝czyzn. Brak równowagi dotyczy równie˝ Pakistanu i Bangladeszu.
W Chinach zjawisko to jest powszechne.
Sytuacja ta rodzi oczywiÊcie wiele pytaƒ. Pierwsze odpowiedzi by∏y próbà
ekonomicznego wyjaÊnienia zjawiska i skupi∏y si´ na zwyczaju uposa˝ania kobiet.
Tradycja ta, wywodzàca si´ z kr´gu wy˝szych kast pó∏nocnych Indii, rozpo-
wszechni∏a si´ w ca∏ym kraju, docierajàc do obszarów wiejskich stanu Tamilnadu,
na po∏udnie do najbiedniejszych Êrodowisk ch∏opskich, do najni˝szych kast, a tak-
˝e do spo∏ecznoÊci pozostajàcych poza systemem kastowym. Posag wyp∏acany
przez rodzin´ panny m∏odej rodzinie pana m∏odego mo˝e si´gaç znacznych sum,
przybiera te˝ ró˝ne postacie, od pieni´dzy po sprz´t typu skuter czy telewizor.
Co wi´cej, nie jest to przekaz jednorazowy. Przez d∏ugie lata po zaÊlubinach
wypada dorzucaç kolejne sumy w brz´czàcej walucie lub w postaci klimatyza-
tora, lodówki czy tym podobnych przedmiotów u˝ytkowych. ¸atwo oceniç, jak
wielkà katastrofà finansowà mogà byç takie powtarzajàce si´ darowizny dla
rodzin biednych, szczególnie liczàcych wiele córek.
„Nie zabijajcie dziewczynek, lepiej je porzuçcie”
By zrozumieç, o co tu chodzi, trzeba spojrzeç nieco dalej, w stron´ kultury i re-
ligii. Wed∏ug hinduskich wierzeƒ stos cia∏opalny rodziców mo˝e zapaliç tylko m´˝-
czyzna, czyli syn. Gdy tak si´ nie stanie, dusze zmar∏ych b∏àkaç si´ b´dà w nieskoƒ-
czonoÊç, przechodzàc kolejne reinkarnacje, przybierajàc postaç stworzeƒ coraz
to ni˝szych w hierarchii i nigdy nie osiàgnà nirwany, nadrz´dnego celu istnienia,
czyli wiecznego odpoczynku. Gdy nie ma syna, w ˝yciu pozaziemskim czeka tylko
wieczne pot´pienie. Jak stawiç czo∏o takim projekcjom? Czy mo˝na pragnàç dla
siebie podobnego koƒca? Popularne w Indiach imi´ ˝eƒskie „Nakusha”, czyli „nie-
chciana”, najproÊciej oddaje t´ sytuacj´.
To wyjàtkowo negatywne traktowanie p∏ci ˝eƒskiej, które w skrajnych
przypadkach przybiera postaç okreÊlanà mianem „kobietobójstwa”, w niektórych
indyjskich stanach osiàgn´∏o alarmistyczne rozmiary. W stanie Tamilnadu w∏adze
przyznajà, ˝e 45% zgonów noworodków p∏ci ˝eƒskiej nast´puje wskutek dziecio-
bójstwa. Instytucje stanowe rozpocz´∏y tam nawet kampani´ pod has∏em „Nie zabi-
jajcie dziewczynek, lepiej je porzuçcie” i zorganizowa∏y system umo˝liwiajàcy
otoczenie opiekà niechcianych dziewczàt. Bez wi´kszego powodzenia.
17
Ju˝ od dzieciƒstwa...
18
W dwóch sàsiednich krajach Pakistanie i Bangladeszu, mimo i˝ charaktery-
zujà si´ one znacznà przewagà ludnoÊci muzu∏maƒskiej, obserwuje si´ podobny,
bardzo negatywny stosunek do kobiet i dziewczàt, który mo˝na t∏umaczyç znaczà-
cym wp∏ywem hinduizmu na terenie dawnego Imperium Brytyjskiego. Podobnie jak
w Indiach, akuszerka dostaje tu podwójne wynagrodzenie, gdy na Êwiat przychodzi
ch∏opiec, a narodziny córki sà oznajmiane matce jak najbardziej ogl´dnie i wyma-
gajà podnoszenia jej na duchu.
W pewnych rejonach Pakistanu, a nawet w sàsiednim Afganistanie naro-
dzinom dziewczynki towarzyszà obrz´dy ˝a∏obne. W trzech wielkich krajach sub-
kontynentu nadumieralnoÊç dziewczàt jest regu∏à. Wed∏ug badaƒ UNICEF-u,
„w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu jeden zgon dziecka p∏ci ˝eƒskiej na dziesi´ç
jest bezpoÊrednio zwiàzany z dyskryminacjà”.
W krajach tych, gdzie – paradoksalnie – kobietom dane by∏o piastowaç naj-
wy˝sze funkcje paƒstwowe, dyskryminacja uderza w samo ich istnienie, stajàc si´
sprawà ˝ycia i Êmierci. Faktem jest, ˝e Hindusi nie palà ju˝ wdów na stosach zmar-
∏ych m´˝ów, gdy˝ staro˝ytny zwyczaj sati zosta∏ zniesiony przez brytyjskie prawo.
Nadal jednak wygnane z w∏asnych domów, pozbawione dzieci, wdowy prowadzà
˝ywot prawdziwych rozbitków. Zabrania si´ im nawet ponownego zamà˝pójÊcia,
czyli mo˝liwoÊci urodzenia ch∏opca, co by∏oby dla nich ratunkiem przed upodle-
niem. „W Indiach – jak pisa∏ Henri Michaux – strze˝cie si´ byç wdowà czy psem”
1
.
A my dodajmy – dziewczynkà.
Polityka syna jedynaka w Chinach
W Chinach, choç nie funkcjonujà tradycja posagu i wiara w nirwan´, sytuacja
jest podobna. Tu równie˝ wyjaÊnieƒ nale˝y szukaç w sferze obyczajowoÊci. Zwy-
czaj preferowania dzieci p∏ci m´skiej si´ga najodleglejszych czasów. Zgodnie
z konfucjanizmem, który nadal silnie oddzia∏uje tu na kultur´ mimo przyspieszonej
modernizacji kraju wielkiego jak kontynent, jedynie m´˝czyêni, ch∏opcy, a przede
wszystkim pierworodni synowie gwarantujà trwanie kultu przodków. Tu równie˝,
jak w Indiach, dziewczyna zaraz po zaÊlubinach opuszcza swoich najbli˝szych
i wchodzi na sta∏e do rodziny m´˝a. Wychowanie i wykszta∏cenie córki sà w tej sy-
tuacji postrzegane jako wysi∏ek spisany na straty. W kraju, w którym preferowanie
ch∏opców jest tak zdecydowane, tak g∏´boko utrwalone w tradycji i tak powszech-
nie akceptowane, regulacja urodzeƒ narzucona w 1978 roku, w myÊl której rodzina
ma prawo do jednego tylko dziecka, mog∏a jedynie doprowadziç do zwielokrotnie-
nia wysi∏ków eliminowania dziewczàt.
OkreÊlanie p∏ci dziecka pod pretekstem badaƒ prenatalnych s∏u˝àcych wykry-
waniu ewentualnego upoÊledzenia p∏odu, selektywna aborcja, dzieciobójstwo, po-
rzucanie noworodków p∏ci ˝eƒskiej w sierociƒcach-umieralniach i tym podobne
Bezpieczeƒstwo osobiste
dzia∏ania przybra∏y tak ogromne rozmiary, ˝e chiƒskie w∏adze zmuszone by∏y z∏a-
godziç, szczególnie na terenach wiejskich, zakaz posiadania dwojga dzieci. Ch∏o-
pom przyznano prawo sp∏odzenia drugiego dziecka w sytuacji, gdy pierwszym by-
∏a córka. W miastach zakaz obowiàzywa∏ nadal, a kobiety mia∏y obowiàzek publicz-
nego informowania o datach miesiàczki za pomocà notek wywieszanych w miejscu
pracy. Opornym matkom dwojga lub trojga dzieci odmawiano prawa do Êwiadczeƒ
socjalnych i wszelkich zasi∏ków, zabraniano im tak˝e posy∏ania do szkó∏ dziecka lub
dzieci „ponadnormatywnych” pozbawionych prawa do ˝ycia. JeÊli chodzi o los tych
ostatnich, tam gdzie nie powiod∏o si´ fizyczne pozbycie si´ potomka lub nie dano
pozwolenia na zabieg, rodzina mog∏a uciec si´ do ostatniego sposobu – po prostu nie
zg∏asza∏a narodzin. W Chinach ˝yjà dziÊ wi´c miliony dzieci, których istnienie,
w Êwietle prawa, jest nielegalne.
Zarysowany wy˝ej szczegó∏owy plan dzia∏ania, powsta∏y tu˝ po zakoƒczeniu
rewolucji kulturalnej (1966–1972), obowiàzuje nadal. DziÊ, z wi´kszà ni˝ kiedykol-
wiek mocà, polityka realizujàca has∏o „jedna rodzina – jedno dziecko” wpisuje si´
w katalog oficjalnych zadaƒ Komunistycznej Partii Chin, której przedstawiciele
skrycie przyznajà, i˝ bardzo ˝a∏ujà, ˝e plan ten nie zosta∏ wdro˝ony wczeÊniej.
Mimo staraƒ zmierzajàcych do ograniczenia przyrostu naturalnego, w latach
1940–1980 liczba ludnoÊci Chin podwoi∏a si´, osiàgajàc pod koniec tego okresu
okràg∏y miliard. W roku 2003 Chiny liczy∏y ju˝ miliard trzysta milionów mieszkaƒ-
ców, a liczba „brakujàcych” kobiet przekroczy∏a, wed∏ug ró˝nych szacunków,
50 milionów.
Indie, w których ka˝dego roku przychodzi na Êwiat 25 milionów dzieci, za
20 lat liczyç b´dà wi´cej mieszkaƒców ni˝ Chiny, gdzie rocznie przybywa jedy-
nie 18 milionów istnieƒ. JeÊli nic nie zostanie zrobione – a niczego nie da si´ zrobiç
w krótkim czasie – w tym rejonie Êwiata, gdzie ˝yje wi´cej ni˝ jedna trzecia popu-
lacji globu, dysproporcje mi´dzy liczbà m´˝czyzn i liczbà kobiet znacznie si´
zwi´kszà. Dziesiàtkom milionów dziewczynek albo „niedane b´dzie si´ urodziç”,
albo – jeÊli ju˝ przyjdà na Êwiat – zostanà zabite.
Powszechne praktyki wycinania organów p∏ciowych
dziewcz´tom w Afryce
Mog∏oby si´ wydawaç, ˝e w Afryce nigdy nie dochodzi∏o do fizycznej
eliminacji dziewczàt. Wprawdzie wed∏ug tamtejszych systemów religijnych – mo-
wa o islamie, animizmie i chrzeÊcijaƒstwie – nie ma zwiàzku mi´dzy m´skim
potomstwem a ˝yciem pozaziemskim, lecz pojawi∏ si´ tam i nadal, na przekór
wszystkiemu, obowiàzuje inny rodzaj pi´tnowania kobiet, cielesnego utrwalania ich
statusu jako istot podleg∏ych. Na ogromnych obszarach kontynentu, od Dakaru
po D˝ibuti, w tym tak˝e w Egipcie, niemal wszystkie dziewczynki sà okaleczane,
19
Ju˝ od dzieciƒstwa...
20
ich zewn´trzne organy p∏ciowe sà usuwane, a czasami – szczególnie na Wschodzie
– zaszywane. Wycinanie zewn´trznych cz´Êci genitaliów, w tym ∏echtaczki i ma∏ych
warg sromowych, i infibulacja praktykowane sà przez liczne wspólnoty muzu∏maƒ-
skie i chrzeÊcijaƒskie (patrz artyku∏ Lindy Weil-Curiel, str. 147), mimo ˝e ˝adna
z tych religii nie nakazuje stosowania podobnych zabiegów.
Prawdà jest te˝, ˝e od blisko dwudziestu lat wiele kobiet, szczególnie prawni-
czek, liczne stowarzyszenia, a czasem nawet politycy, prowadzà – idàc nieraz pod
pràd – odwa˝nà walk´ z tà plagà, która, abstrahujàc od jej znaczenia czysto symbo-
licznego, niszczy ˝ycie wielu kobiet, jest êród∏em niezliczonych, czasami ci´˝kich
powik∏aƒ zdrowotnych, odbiera ˝ycie noworodkom, ginàcym w nast´pstwie zaka-
˝eƒ lub niemo˝liwych do zatamowania krwotoków.
W niektórych wypadkach walka ta zaczyna przynosiç pozytywne skutki,
o czym Êwiadczy przyk∏ad Burkiny Faso. Blisko 15 paƒstw przyj´∏o ju˝ regulacje
prawne zakazujàce omawianych praktyk. Zakaz ten wprawdzie rzadko bywa
respektowany, lecz jest istotny – rzecz jasna – dla tych, którzy próbujà walczyç
o zniesienie zwyczaju usuwania zewn´trznych organów p∏ciowych. Istniejà jednak
kraje, które odmawiajà uchwalenia jakichkolwiek ustaw idàcych w tym kierunku,
przyk∏adowo Republika Mali, gdzie zwyczaj ten dotyczy zdecydowanej wi´kszo-
Êci dziewczàt.
Dla okaleczania nie ma ˝adnych argumentów religijnych,
lecz tysiàc wierzeƒ
Mo˝na by zadaç sobie pytanie, dlaczego, mimo udowodnienia ich szkodliwo-
Êci, tego rodzaju praktyki sà wcià˝ tak silnie zakorzenione, choç publicznie deklaru-
je si´, ˝e nie znajdujà one êród∏a w dwóch podstawowych religiach objawionych,
islamie i chrzeÊcijaƒstwie, praktykowanych przez ich gorliwych wyznawców.
Tutaj równie˝ odpowiedzi nale˝y szukaç g∏´boko w kulturze, w obyczajowo-
Êci, przed islamem i przed chrzeÊcijaƒstwem, w archaicznych formach psycholo-
gicznych zachowaƒ. Konkretnie w kierunku t∏amszenia seksualnoÊci kobiet, tej sek-
sualnoÊci, która tak przera˝a, tak bardzo niepokoi, przez swój charakter uwa˝any
za nieokie∏znany, zaborczy i niemo˝liwy do zaspokojenia.
Uzasadnieniem i powodem omawianych praktyk jest tysiàc najró˝niejszych
wierzeƒ. Autork´ tych s∏ów nieraz zapewniano, ˝e nieokaleczenie prowadzi do za-
trzymania wzrostu, ˝e nierespektowanie tradycji grozi plagà szaraƒczy, ˝e deszcz
przestanie padaç i ˝e, co oczywiste, dziewczynki, niezadowolone z ich kobiecej
kondycji, zacznà si´ prostytuowaç. Ile˝ kataklizmów z powodu tak ma∏ego organu!
Ile˝ katastrof z powodu kobiecych narzàdów p∏ciowych...
Cel tych dzia∏aƒ jest jawnie represyjny, podtrzymujà one równie˝ obsesyjne
przywiàzanie do dziewictwa, a wszystko to prowadzi do symbolicznego unicestwie-
Bezpieczeƒstwo osobiste
nia kobiety w dziewczynce, do jej ostatecznego napi´tnowania, a w rezultacie do
podporzàdkowania jednostki grupie. Wedle s∏ów, które kiedyÊ us∏ysza∏am: dziew-
czynki „trzeba uspokoiç!”
Blisko 85 milionów dziewczàt nie chodzi do szko∏y
Dyskryminacja jest równie˝ obecna w obszarze edukacji, byç mo˝e mniej nie-
zb´dnym do ˝ycia. Od dziesiàtków lat na ogromnych obszarach Êwiata uwa˝a si´,
˝e posy∏anie do szko∏y ch∏opca jest du˝o wa˝niejsze, a nawet du˝o „s∏uszniejsze”
ni˝ posy∏anie dziewczynki. Czy˝ dziewczynki nie sà bardziej przydatne w domu,
gdzie trzeba si´ opiekowaç m∏odszym rodzeƒstwem, chorymi cz∏onkami rodziny
czy osobami starszymi? Czy˝ nie sà niezb´dne do pomocy matkom w polu lub na
targu? Czy przypadkiem szko∏a nie podsunie im niebezpiecznych myÊli o emancy-
pacji czy wr´cz o wolnoÊci? Czy nie oddali ich od wzorca przodków, zgodnie z któ-
rym dziewczyna ma staç si´ przede wszystkim ˝onà i matkà?
Poza tym szko∏a drogo kosztuje. Traci si´ bezp∏atnà si∏´ roboczà, jakà zawsze
bywa dziecko, trzeba kupowaç podr´czniki i inne pomoce, cz´sto mundurek szkol-
ny, wiele zainwestowaç w przysz∏oÊç, która, w przypadku córki, jest niepewna, gdy˝
i tak dziewczyna po Êlubie do∏àczy do rodziny m´˝a.
W ten sposób, wed∏ug danych UNICEF-u dotyczàcych roku 2003, 127 milio-
nów dzieci w wieku szkolnym nie jest obj´tych naukà, z czego niemal dwie
trzecie to dziewczynki. NierównoÊci te, wyraêne ju˝ na poziomie szko∏y podstawo-
wej, pog∏´biajà si´ w szkole Êredniej, by staç si´ ra˝àce na etapie szkolnictwa wy˝-
szego.
Dysproporcje te, uderzajàce na ogromnych obszarach Azji, sà równie˝ znaczà-
ce w Afryce, przede wszystkim w krajach Czarnej Afryki, gdzie, mimo wielu wy-
si∏ków, nie zmniejszy∏y si´ prawie wcale w ciàgu kilku ostatnich dziesi´cioleci.
W sumie instytucje oenzetowskie wskaza∏y 25 paƒstw, w których ˝yje 64% dzieci
niemajàcych dost´pu do szko∏y. WÊród nich przewa˝ajà dziewczynki.
A przecie˝, jak dobrze wiadomo, kszta∏cenie dziewczàt to nie tylko kwestia –
co oczywiste – elementarnego prawa do równego traktowania, lecz tak˝e niezb´dny
czynnik rozwoju (patrz artyku∏ Esthery Duflo, str. 532). Dzi´ki badaniom prowa-
dzonym mi´dzy innymi przez Bank Âwiatowy zosta∏a ustalona bezpoÊrednia zale˝-
noÊç mi´dzy wydajnoÊcià gospodarki – w tym rolnictwa – a poziomem alfabetyza-
cji kobiet. Nauczyç si´ czytaç, pisaç i liczyç to zdobyç umiej´tnoÊç wnioskowania,
móc uczestniczyç w podejmowaniu decyzji, wypowiadaç w∏asne zdanie, braç udzia∏
w dyskusjach, jednym s∏owem, zmniejszyç uzale˝nienie. To tak˝e móc przeczytaç
ulotk´ medycznà, prowadziç kalendarz szczepieƒ ochronnych czy narysowaç
wykres wzrostu. Demografowie podkreÊlajà, ˝e kszta∏cenie dziewczàt jest jednym
z najlepszych sposobów walki ze ÊmiertelnoÊcià niemowlàt, z nieÊwiadomym
21
Ju˝ od dzieciƒstwa...
22
macierzyƒstwem i wreszcie z myÊleniem magicznym. Badania przeprowadzone
w Brazylii wskaza∏y na istnienie bezpoÊredniego zwiàzku mi´dzy liczbà dzieci uro-
dzonych przez kobiety a liczbà lat sp´dzonych przez nie w ∏awach szkolnych
w dzieciƒstwie. Im d∏u˝ej chodzi∏y one do szko∏y, tym mniej b´dà mia∏y dzieci.
Wniosek ten wydaje si´ niezmiernie istotny dla spo∏ecznoÊci, w których ogromny
przyrost naturalny niweczy wysi∏ki podejmowane na rzecz rozwoju. W krajach,
gdzie na kobiet´ przypada wi´cej ni˝ pi´cioro dzieci, jak w Mali (siedmioro) czy
Nigrze (oÊmioro), by ograniczyç si´ tylko do tych przyk∏adów, jedynie 16% kobiet
umie czytaç i pisaç (Mali), w Nigrze procent ten jest jeszcze ni˝szy (9%). W obu
tych krajach ÊmiertelnoÊç dzieci poni˝ej piàtego roku ˝ycia przekracza 20%. Leka-
rze paƒstwowej s∏u˝by zdrowia majà tam zwyczaj mawiaç, ˝e w kwestii dzieci
powinno byç – „nie za du˝o, nie za wczeÊnie, nie za póêno, nie za cz´sto”. By po-
jàç to rozumowanie i móc je przyswoiç, trzeba rzecz jasna ukoƒczyç szko∏´...
O tym, jak wa˝ny jest ka˝dy wysi∏ek podejmowany w dziedzinie oÊwiaty
dziewczàt, Êwiadczy fakt, ˝e pod egidà ONZ dzia∏a od niedawna organizacja
o nazwie „Inicjatywa ONZ na rzecz Kszta∏cenia Dziewczàt” (The United Nations
Girls’ Education Initiative)
2
, której zadaniem jest zbieranie informacji o trudno-
Êciach, a tak˝e o przedsi´wzi´ciach podejmowanych w tej dziedzinie na ca∏ym Êwie-
cie. Równie˝ w tym wypadku zdecydowany post´p mogà przynieÊç jedynie wa˝kie
decyzje polityczne, które ciàgle jeszcze nie zapad∏y, opóênione zapewne na skutek
s∏abej reprezentacji kobiet w rzàdowych i parlamentarnych ∏awach.
I wszystkie te dziewczynki pracujà
Co wi´c robià dziewczynki, którym nie jest dane chodziç do szko∏y? Pracujà.
To z ich pracy, z wyzyskiem w∏àcznie, korzysta cz´sto gospodarka. Pracujà w polu,
jako s∏u˝ba domowa, tkajà dywany w Maroku, w Pakistanie, w Indiach, wyrabiajà
papierosy, zapa∏ki, bransoletki, wykonujà tysiàce prac w rzemioÊle i przemyÊle,
robià lalki przeznaczone dla ich rówieÊniczek z Pó∏nocy, montujà podzespo∏y elek-
troniczne itd.
WÊród ogromnej masy pracujàcych nieletnich wi´kszoÊç to dziewczynki, jak
choçby te „ma∏e afrykaƒskie gosposie” oddawane na s∏u˝b´ w wieku pi´ciu lat,
pozbawione mo˝liwoÊci nauki, harujàce od Êwitu do nocy, Êpiàce na kuchennej pod-
∏odze, pracujàce bez wytchnienia. To prawdziwe „niewidzialne dzieci”, przez d∏u-
gie lata nieobecne w statystykach dotyczàcych ma∏ych pracowników. Gdy dorasta-
jà, stajà si´ ponadto idealnym obiektem seksualnym dla syna lub ojca rodziny,
w której s∏u˝à. Gdy zajdà w cià˝´, rodziny, które wykorzystywa∏y je przez lata,
najcz´Êciej bez skrupu∏ów je wyrzucajà.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Ofiary seksprzemys∏u
Jak powszechnie wiadomo, wykorzystywanie seksualne dzieci i m∏odzie˝y nie
dotyczy jedynie dziewczàt, ale to w∏aÊnie one sà tu pierwszymi ofiarami, zdecydo-
wanie liczniejszymi ni˝ ch∏opcy. Wiadomo te˝, ˝e przyt∏aczajàca wi´kszoÊç gwa∏-
tów i wszelkiego rodzaju nadu˝yç seksualnych pope∏niana jest w rodzinach, i tak
jest na ca∏ym Êwiecie. Ponad 80% ofiar zosta∏o zgwa∏conych przez osoby bliskie
– ojców, wujków, dziadków lub „przyjació∏ domu”, innymi s∏owy przez osoby,
które by∏y im znane i które darzy∏y zaufaniem.
Jest te˝ inny sposób wykorzystywania seksualnego dzieci i m∏odzie˝y, polega-
jàcy na zorganizowanym handlu tego typu us∏ugami (patrz artyku∏ Malki Marco-
vich, str. 391). W tym wypadku równie˝ wi´kszoÊç ofiar to dziewcz´ta. Jak licznà
grup´ stanowià nastolatki lub m∏odsze jeszcze dziewcz´ta zamkni´te w burdelach
Bangkoku, Manili czy Bombaju? W Phnom Penh trzeba jakoÊ wieczorami zabawiç
turystów, którzy przecie˝ nie przyje˝d˝ajà jedynie po to, by podziwiaç klejnoty
dawnej sztuki Khmerów. W pó∏nocnej cz´Êci Madagaskaru celem podró˝y mogà
byç nie tylko wspania∏e pla˝e okolic Nossy-Be, tak jak do Maroka przyciàgajà nie
tylko targowiska Marrakeszu.
Eksploatacja prostytucji, obok przemys∏u narkotykowego i handlu bronià, jest
dzisiaj jednà z najbardziej rentownych bran˝ na Êwiecie. Te trzy typy dzia∏alnoÊci sà
zresztà silnie ze sobà powiàzane. Pojawienie si´ internetu o˝ywi∏o, Êmiem twierdziç,
proceder seksualnego wykorzystywania kobiet. OczywiÊcie ofiary muszà byç bar-
dzo m∏ode, mo˝liwie jak najm∏odsze, poniewa˝ amatorów sà ca∏e zast´py, i przyje˝-
d˝ajà oni nie tylko z drugiego koƒca Êwiata, lecz tak˝e – ci sà najliczniejsi – z ca∏e-
go kraju. Poza tym mi∏oÊnicy podobnych uciech, którzy bez ˝adnych skrupu∏ów
zgwa∏cà dziesi´cioletnià lub jeszcze m∏odszà dziewczynk´, sà bardzo przezorni,
jeÊli chodzi o nich samych. MyÊlà, ˝e im m∏odsza ofiara, tym mniejsze ryzyko,
i˝ jest ona nosicielkà wirusa HIV lub takiej czy innej choroby wenerycznej. Znaczy
to jednak, ˝e nie doceniajà talentu sutenerów, którzy wiedzà, jak „naprawiç dziewic-
two” swych podopiecznych. Dziewczynki sà tym sposobem sprzedawane du˝o
dro˝ej, a koszty operacji zwracajà si´ bardzo szybko.
Istniejàce od dziesi´cioleci seksualne wykorzystywanie kobiet, które uros∏o
dziÊ do rangi prawdziwej machiny przemys∏owej, rozwin´∏o si´ pierwotnie w Azji,
gdzie wojna wietnamska przekszta∏ci∏a Bangkok, baz´ na zapleczu wojsk, w gigan-
tyczny dom publiczny. WczeÊniej funkcj´ t´ pe∏ni∏ Sajgon. Na Filipinach – te same
przyczyny pociàgajà te same skutki – podobny handel zapoczàtkowa∏o istnienie
ogromnych amerykaƒskich baz wojskowych w rejonie Pacyfiku. Zawsze chodzi
jednak o to samo – poszukiwanie m∏odych, jeszcze m∏odszych i w koƒcu dzieci´-
cych ofiar. Oto jesteÊmy Êwiadkami prawdziwego handlu „Êwie˝ym cia∏em” (patrz
artyku∏ Li Ang, str. 436).
23
Ju˝ od dzieciƒstwa...
24
Dzieci – czterokrotne ofiary wojen
TuryÊci, czy raczej pseudoturyÊci, zastàpili obecnie wojskowych (patrz artyku∏
Claudine Legardinier i Sophie Villette, str. 451), a proceder rozprzestrzeni∏ si´
w wielu rejonach Êwiata, po Europ´ Wschodnià i niektóre rejony Afryki. Na czar-
nym kontynencie sprzyja temu wojna, a w∏aÊciwie wojny, si´gajàc tu równie˝ obo-
zów dla uchodêców, gdzie dla baƒki oleju lub worka màki prostytuujà si´ najubo˝-
si, cz´sto zmuszajàc do tego równie˝ w∏asne dzieci.
OczywiÊcie zjawisko to nie omin´∏o Ameryki ¸aciƒskiej – wyzysk wewn´trz-
ny, pogoƒ za m∏odziutkimi prostytutkami poszukiwaczy z∏ota, robotników leÊnych,
ró˝nego rodzaju bonzów, tych, którzy przemierzajà slumsy w poszukiwaniu dzieci
do kupienia lub uprowadzenia, i tych specjalnych „turystów”, w Brazylii, na Anty-
lach, szczególnie na Kubie, w Republice Dominikany, w ca∏ym niemal rejonie
Karaibów.
Wsz´dzie tam bieda, a cz´sto skrajna bieda sprawia, ˝e nastolatki stanowià
naturalny ∏up wszelkiego rodzaju wyzyskiwaczy. W Kambod˝y, kraju, który jeszcze
nie zdo∏a∏ zaleczyç ran po zbrodniczych szaleƒstwach Czerwonych Khmerów, wi´-
cej ni˝ jedna trzecia prostytutek, czyli ponad dwadzieÊcia tysi´cy, to dziewczynki
w wieku dwunastu – siedemnastu lat.
Có˝ bowiem bardziej skutecznie ni˝ wojna jest w stanie rozbiç spo∏eczeƒstwo,
zniszczyç szacunek nale˝ny dzieciƒstwu, przekszta∏ciç najm∏odszych w obiekty
seksualne, a nawet w „mi´so armatnie”? Dzieci bywajà na cztery sposoby ofiarami
wojny – zabiera im ona ˝ycie, okalecza i rujnuje; odbiera im tych, których kochajà,
od rodziców poczàwszy; niszczy to, czego najbardziej potrzebujà do ˝ycia i rozwoju
– szko∏y, przychodnie zdrowia, ˝ywnoÊç; wyp´dza je z kraju, z wioski, skazujàc na
los uchodêców. Wreszcie zmienia je w ˝o∏nierzy, zabijajàc w nich sens ˝ycia.
W ciàgu ostatnich lat wiele napisano na temat dzieci-˝o∏nierzy. Trzeba, by opi-
nia Êwiatowa wreszcie na dobre zaniepokoi∏a si´ tym przera˝ajàcym zjawiskiem,
jakim jest wcielanie si∏à do wojska dziesi´cio-, dwunastoletnich ch∏opców ubiera-
nych w dziwaczne, zbyt dla nich obszerne mundury. Noszà tam broƒ, która nie jest
zabawkà, sà narkotyzowani i szkoleni do zabijania i torturowania.
Niewolnictwo seksualne dziewczàt w okresie wojen
Ma∏o natomiast powiedziano dotàd o kobietach zamienionych w „˝o∏nierki”,
w seksualne niewolnice wojujàcych, o tych wszystkich dziewczynkach uprowadza-
nych, wykradanych z wiosek, jak to si´ dzieje na pó∏nocy Ugandy lub w wielu
innych miejscach Afryki. Wed∏ug dotyczàcego 2005 roku raportu UNICEF-u, w cià-
gu ostatnich dziesi´ciu lat, w blisko dwudziestu krajach, uprowadzono i zmuszono
do udzia∏u w operacjach wojennych wiele nastolatek
3
.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Bywa, i˝ te nastolatki sà „oddawane” lub sprzedawane przez rodziców w cha-
rakterze pewnego rodzaju „podatku”, na przyk∏ad w Kolumbii, tak te˝ by∏o w Kam-
bod˝y. Zdarza si´ równie˝, ˝e one same zg∏aszajà si´ do takiej czy innej jednostki
wojskowej w poszukiwaniu ochrony i wsparcia materialnego. Z przera˝eniem tracà
tam szybko wszelkie z∏udzenia.
Najcz´Êciej jednak dziewcz´ta sà po prostu porywane w nies∏ychanie brutalny
sposób, tak jak to dzieje si´ w Ugandzie, gdzie „Wyzwoleƒcza Armia Pana” prze-
trzàsa pó∏noc kraju, robiàc wypady ze swych baz w sàsiednim Sudanie. „Armia”
ta dokonuje nocnych napadów, z takim okrucieƒstwem terroryzujàc wieÊniaków, ˝e
najm∏odsi, a tak˝e nastolatki, przede wszystkim dziewcz´ta, ka˝dego dnia opuszczajà
wioski, by skryç si´ w miasteczkach. Owych „nocnych uchodêców” – Êpiàcych
gdzie popadnie, w opuszczonych koÊcio∏ach, na przystankach autobusowych,
na chodnikach, w stanie kompletnego wyczerpania, rankiem powracajàcych na wieÊ
– liczy si´ dzisiaj w dziesiàtkach tysi´cy.
M∏odzi ludzie sà bowiem Êwiadomi tego, co ich czeka, gdy b´dà mieli nie-
szcz´Êcie zostaç uprowadzeni. Pod karà Êmierci sà zobowiàzywani do uczestnictwa
w aktach nies∏ychanej przemocy, takich jak torturowanie i mordowanie innych
dzieci, przede wszystkim tych, które próbowa∏y uciec. Potem zostajà zmuszeni do
walki. Dziewcz´ta sà zakwaterowane w tych samych pomieszczeniach co ch∏opcy,
stajàc si´ ponadto obiektami seksualnego zniewolenia. Przemoc rozwin´∏a si´ na tak
wielkà skal´, ˝e w maju 2004 roku cz´Êç ludnoÊci opuÊci∏a ten obszar kraju. DziÊ
liczba uchodêców si´ga 1,6 milionów, w tym 80% kobiet i dzieci. Kto w Europie
przejmuje si´ jeszcze pó∏nocnà Ugandà, krajem, który od dawna nie s∏u˝y za przy-
k∏ad rozwoju? Kto zna „Wyzwoleƒczà Armi´ Pana”, której przywódcy rzekomo
otrzymujà rozkazy od samego Boga Ojca?
Trzeba zburzyç t´ gór´ niesprawiedliwoÊci
Dziewcz´ta, szczególnie nastolatki, w okresie wojen znajdujà si´ wi´c w sytu-
acji wyjatkowo niebezpiecznej. Czas ten jest bowiem równie˝ czasem systematycz-
nych gwa∏tów, których celem jest, obok przemocy, poni˝enie, a przez to zdemorali-
zowanie obozu przeciwnika, i w miar´ mo˝noÊci pozostawienie dzieci, b´dàcych
owocem gwa∏tów.
Cz´Êç dziewczàt uprowadzonych jako ma∏e dziewczynki powraca z pola walki
z „wojennymi dzieçmi”, które powi´kszajà noszone przez nie pi´tno. Cz´sto odrzucane
przez w∏asnà rodzin´, a tak˝e wspólnot´, gdy˝ urodzi∏y dziecko agresora, prze˝ywajà
jednoczeÊnie wykluczenie, n´dz´, wstyd z powodu gwa∏tu, którego by∏y ofiarà, i poczu-
cie winy za to, ˝e wprawdzie jako istoty zniewolone, ale s∏u˝y∏y nieprzyjacielowi. Rzad-
ko s∏ychaç o programach demobilizacji nastoletnich ˝o∏nierek. Niewiele dziewczàt
korzysta z badaƒ na nosicielstwo wirusa HIV, nieliczne poddawane sà potem terapii.
25
Ju˝ od dzieciƒstwa...
26
A AIDS jest obecny (patrz artyku∏ Petera Piota i Kathleen Cravero, str. 177),
dorzucajàc swój pakiet nieszcz´Êç obszarom obj´tym wojnà lub najbiedniejszym
cz´Êciom Êwiata, od Czarnej Afryki poczynajàc. Na czarnym kontynencie uderzajà-
cy jest coraz bardziej „kobiecy” charakter pandemii – prawie 60% zaka˝onych
wirusem HIV to kobiety lub dziewcz´ta. Gdy choroba pokona ich bliskich, rodzi-
ców, a nawet dziadków, wiele bardzo m∏odych dziewczàt przejmuje tam obowiàzki
g∏owy rodziny, przerywa nauk´ i rezygnuje z planów na przysz∏oÊç.
Dokonany tu przeglàd sytuacji nie mo˝e napawaç optymizmem. Czasem same
dziewczyny, najcz´stsze ofiary dyskryminacji, bywajà przekonane o s∏usznoÊci jej
istnienia, i poglàd ten przekazujà nast´pnym pokoleniom. Ko∏o si´ zamyka. W ten
sposób dyskryminacja przetrwa, powielana bez s∏ów, po cichu. Kiedy dziewczyny
dorosnà, nie znajdà w niej niczego godnego pot´pienia.
Chyba ˝e... chyba ˝e szko∏a, ksià˝ki, przyk∏ady innego ˝ycia i myÊlenia pew-
nego dnia potrzàsnà tà wielkà górà niesprawiedliwoÊci. Wtedy wszystko b´dzie
mo˝liwe, czego dowodzà te kobiety, które z ma∏ych uleg∏ych dziewczynek, pokonu-
jàc tysiàce przeszkód, sta∏y si´ wolnymi istotami.
Claire Brisset, jako dziennikarka „Le Figaro” i „Le Monde”, nast´pnie przez dwana-
Êcie lat pracownik UNICEF-u, wiele podró˝owa∏a po Êwiecie. Mog∏a wówczas oceniç,
jak cz´sto gwa∏cone sà prawa dzieci, jak cz´sto pierwszymi ofiarami padajà dziewcz´-
ta. Mianowana w maju 2000 roku Obroƒczynià Dzieci, by promowaç prawa dziecka
we Francji.
Przypisy
1
H. Michaux, Un barbare en Asie, Paris 1933, reedycja 1986.
2
Witryna internetowa tej organizacji: www.ungei.org
3
W Afryce: Angola, Burundi, Kongo, Wybrze˝e KoÊci S∏oniowej, Liberia, Mozambik, Rwanda,
Uganda, Sierra Leone. W Ameryce ¸aciƒskiej: Kolumbia, Gwatemala, Peru, Salwador. W Azji: Kam-
bod˝a, Birma, Filipiny, Timor Wschodni, Sri Lanka. W Europie: kraje by∏ej Jugos∏awii, Turcja.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Isabelle Attané
„Brakujàce kobiety” w Azji
Selektywna aborcja, nadumieralnoÊç niemowlàt, dzieciobój-
stwo – w Azji brakuje 90 milionów kobiet. Modernizacja
gospodarki pogarsza jedynie sytuacj´. Z powodu preferowania
dzieci p∏ci m´skiej ˝ycie dziewczàt i kobiet jest niewiele warte.
Niepokojàce sà skutki braku równowagi.
Azja jest dla kobiet „czarnym kontynentem”. Bardziej ni˝ na Bliskim Wscho-
dzie czy w Afryce, w których przede wszystkim sk∏onni bylibyÊmy dopatrywaç si´
dyskryminacji, tam w∏aÊnie ich po∏o˝enie jest najbardziej godne ubolewania.
W wielu krajach azjatyckich wyst´puje bowiem ta sama ponura osobliwoÊç, a mia-
nowicie niedobór kobiet. Liczba, w jakiej si´ on wyra˝a – de facto liczba ofiar
wszelkiego rodzaju dyskryminacji – si´gajàca obecnie na Êwiecie oko∏o 100 milio-
nów, w ogromnej wi´kszoÊci pochodzi ze statystyk Azji (Sen, 1990).
WÊród paƒstw b´dàcych tu na cenzurowanym wymieniç nale˝y przede wszyst-
kim Chiny, Indie, Indonezj´, Pakistan, Bangladesz, Tajwan i Kore´ Po∏udniowà,
skupiajàce blisko po∏ow´ z 6,4 mld mieszkaƒców naszej planety. Ka˝dy z wymie-
nionych krajów na swój sposób dyskryminuje kobiety. G∏ównymi przyczynami
dramatu, jaki dotknà∏ kontynent azjatycki, dramatu niedoboru kobiet, sà: eliminacja
dziewczàt drogà wybiórczego usuwania p∏odów, nierówne traktowanie dzieci w za-
le˝noÊci od p∏ci, nadumieralnoÊç dziewczynek i kobiet.
Chiny, które jeszcze dwadzieÊcia lat temu sta∏y na czele Êwiatowego komuni-
zmu i nale˝a∏y do obroƒców równoÊci p∏ci, wbrew wszelkim oczekiwaniom sà obec-
nie jednym z paƒstw, w których dyskryminacja na tle demograficznym przybiera
najostrzejsze formy. Modernizacja gospodarki zaogni∏a jedynie sytuacj´, pog∏´bia-
jàc i tak ju˝ wyraêne nierównoÊci. Sà one dziÊ w Chinach bardziej znaczàce ni˝
w Indonezji, w Pakistanie i, co mo˝e dziwiç, w Indiach, ciàgle uwa˝anych za paƒ-
stwo skrajnych nierównoÊci. Do rzesz odrzuconych trzeba tak˝e zaliczyç kobiety,
których sytuacja pod wieloma wzgl´dami uleg∏a pogorszeniu. Ciemnà stronà libera-
28
lizacji ekonomicznej i spo∏ecznej, jaka dokona∏a si´ w kraju naznaczonym trzema
dziesiàtkami lat „twardego” komunizmu, jest powrót tradycyjnych relacji si∏ zdecy-
dowanie nieprzychylnych kobietom. We wspó∏czesnym spo∏eczeƒstwie chiƒskim
pozycj´ kobiet jako istot od wieków podporzàdkowanych w∏adzy m´˝czyzn umac-
nia jeszcze niekorzystna wizja roli, jakà odgrywajà one w procesie globalizacji,
szczególnie wobec nowych wyzwaƒ.
Dwa inne „azjatyckie smoki” Tajwan i Korea Po∏udniowa, znane z niezwyk-
∏ych osiàgni´ç ekonomicznych ostatnich dziesi´cioleci, równie˝ odnotowujà deficyt
urodzin dziewczynek, proporcjonalnie zbli˝ony do obserwowanego w Chinach.
Kolejna rodzàca si´ pot´ga ekonomiczna: Indie – obecnie na siódmym miejscu
w rankingu Êwiatowych mocarstw przemys∏owych – tak˝e wykluczajà kobiety i po-
zbywajà si´ dzieci p∏ci ˝eƒskiej, byç mo˝e nawet na wi´kszà skal´ ni˝ ich muzu∏-
maƒscy sàsiedzi – Bangladesz i Pakistan.
Spo∏eczeƒstwa azjatyckie
charakteryzujà si´ nienaturalnà przewagà m´˝czyzn
U podstaw dyskryminacji kobiet le˝à z∏o˝one czynniki, g∏ównie natury kultu-
rowej i spo∏ecznej. W analizowanych tu przyk∏adach nie sà one bynajmniej neutra-
lizowane post´pem ekonomicznym. Wr´cz przeciwnie, w pewnych wypadkach
modernizacja gospodarki nawet przyczynia si´ do spot´gowania przejawów dyskry-
minacji, co jest swoistym paradoksem, nad którym nie powinno si´ przechodziç
do porzàdku dziennego. Jak si´ przejawia? Dlaczego ma miejsce? Czym skutkuje?
Oto pytania, na które spróbujemy odpowiedzieç.
Gdy m´˝czyêni i kobiety traktowani sà na równi i nie wyst´puje migracja
zró˝nicowana wed∏ug p∏ci, wspó∏czynnik maskulinizacji okreÊlajàcy stosunek ilo-
Êciowy m´˝czyzn do kobiet w danej populacji wskazuje zwykle na przewag´ tych
ostatnich. Na przyk∏ad w Europie, tradycyjnie najbardziej „kobiecym” z konty-
nentów, w roku 2005 w badaniach ogó∏u ludnoÊci odnotowano 92,7 m´˝czyzn na
100 kobiet. Za Europà sytuuje si´ Ameryka Pó∏nocna (96,9 m´˝czyzn na 100 ko-
biet) i Ameryka ¸aciƒska (97,5), dalej Oceania (99,5) i Afryka (99,8). Azja jest
najbardziej „m´skim” ze wszystkich kontynentów, z liczbà 103,9 m´˝czyzn na
100 kobiet (ONZ 2005), jedynym, na którym m´˝czyêni stanowià wi´kszoÊç.
Gdyby ten rejon Êwiata podporzàdkowywa∏ si´ ogólnym regu∏om demografii,
notujàc proporcjonalnie wy˝szà liczb´ kobiet od liczby m´˝czyzn, liczy∏by on
oko∏o 90 milionów kobiet wi´cej
1
, co odpowiada liczbie ludnoÊci Francji pomno-
˝onej przez 1,5.
Bezpieczeƒstwo osobiste
29
„Brakujàce kobiety” w Azji
Populacja
Pozycja w Êwiatowej
Liczba
%
w 2005 roku
klasyfikacji krajów
m´˝czyzn
populacji
(w milionach)
o najwi´kszym
na 100
Êwiatowej
zaludnieniu
kobiet
Chiny
1303,7
1
105,6
20,1
Indie
1103,6
2
105,2
17,0
Indonezja
221,9
4
100,6
3,4
Pakistan
162,4
6
106,0
2,5
Bangladesz
144,2
7
104,5
2,2
Korea Po∏udniowa
48,3
25
100,5
0,7
Tajwan
22,7
–
103,8
0,4
Azja
3905,4
–
103,9
60,5
Afryka, Ameryka,
2559,3
–
96,9
39,5
Europa i Oceania
Razem
Âwiat
6464,7
–
101,0
–
èród∏a: ONZ, 2000, World Population Prospects, The 2000 Revision; ONZ, 2005, World
Population Prospects, The 2004 Revision Population Database, ONZ, Rozrzut ludnoÊci, pu-
blikacja na stronie internetowej http://esa.un.org/. Dla Tajwanu (dla 2003 roku): Statistical
Yearbook of the Republic of China, 2004.
Przodujàce w Êwiatowym rankingu zaludnienia Chiny, a tak˝e Indie (drugie
miejsce), Pakistan (szóste), Bangladesz (siódme) i Tajwan, majà wspó∏czynnik ma-
skulinizacji od 6% do 8% wy˝szy od normy: 105,6 m´˝czyzn na 100 kobiet w Chi-
nach, 105,2 w Indiach, 106 w Pakistanie, 104,5 w Bangladeszu i 103,8 na Tajwanie.
Wbrew prawid∏owoÊciom demograficznym odnoszàcym si´ do pozosta∏ej cz´Êci
Êwiata, w tych rejonach kobiety stanowià nie t r o c h ´ p o n a d, lecz t r o c h ´
m n i e j ni˝ po∏ow´ populacji... Nie jest to zjawisko zupe∏nie nowe, gdy˝ ju˝ w la-
tach pi´çdziesiàtych kraje te charakteryzowa∏y si´ wzrostem wskaênika maskulini-
zacji, obecnie zjawisko to nasila si´ jednak znacznie, przede wszystkim w Chinach
i w Indiach. Dotyczy to równie˝ Indonezji i Korei Po∏udniowej, dwóch krajów, któ-
re jeszcze w po∏owie ubieg∏ego wieku wykazywa∏y demograficznà norm´, charak-
teryzujàc si´ lekkà przewagà kobiet w populacji. Aktualnie kobiety stanowià tam
nieco mniej ni˝ po∏ow´ ogó∏u ludnoÊci... Tymczasem w Bangladeszu i Pakistanie,
nawet jeÊli obecna sytuacja pozostaje nadal wielce niekorzystna dla kobiet, obser-
wuje si´ zmniejszenie deficytu kobiet, poczàwszy od lat pi´çdziesiàtych, czyli od
czasu, kiedy to w obydwu krajach wspó∏czynnik maskulinizacji by∏ odpowiednio
o 16% i 12% wy˝szy od przyj´tej normy.
30
Wed∏ug norm biologicznych, na podstawie których stworzono prawa demogra-
fii, istnieje pewna proporcjonalna liczba dziewczàt i kobiet, które w warunkach bra-
ku dyskryminacji wobec jednej lub drugiej p∏ci powinny pojawiç si´ w danej popu-
lacji. Porównujàc t´ liczb´ z liczbà ˝yjàcych kobiet, potrafimy w przybli˝eniu
oceniç niedobory. W tej sytuacji stosunek iloÊciowy ch∏opców do dziewczynek
w momencie narodzin, ró˝nice mi´dzy wartoÊciami oczekiwanej d∏ugoÊci ˝ycia dla
obu p∏ci, wskaêniki ÊmiertelnoÊci w zale˝noÊci od tego, czy dotyczà ch∏opców, czy
dziewczàt, stajà si´ instrumentami pozwalajàcymi oszacowaç udzia∏ „in˝ynierii
demograficznej”, czyli Êwiadomego manipulowania prawami natury w celu osiàg-
ni´cia takich czy innych celów rodzinnych lub spo∏ecznych.
W omawianych tu krajach chodzi o dwie anomalie: zgony kobiet, szczególnie
w wieku dzieci´cym, liczniejsze ni˝ przewiduje norma lub, a mo˝e nawet „i”
(jak w szczególnym przypadku Chin i Indii), zachwiane na korzyÊç ch∏opców pro-
porcje narodzin. Stàd deficyt dziewczàt, odbijajàcy si´ równie˝ w starszych grupach
wiekowych.
Dziewczynki rodzà si´ rzadziej
Dlaczego kobiety tak nisko si´ ceni, ˝e cz´sto p∏acà za to ˝yciem? Uprzywi-
lejowanie m´˝czyzn i z∏e traktowanie kobiet zdajà si´ wynikaç z ca∏ego zespo∏u
z∏o˝onych czynników, w tym z jednego g∏ównego: we wszystkich spo∏eczeƒ-
stwach azjatyckich, w których obserwuje si´ deficyt kobiet, istnieje wyraêna
preferencja dla m´skiego potomka, spot´gowana przez ogólny spadek liczby dzie-
ci. Oto sedno problemu. Na∏o˝enie si´ obu tych zjawisk le˝y u êróde∏ wzrostu dys-
kryminacji. O ile w krajach takich jak Indie, Korea Po∏udniowa czy Tajwan
nadwy˝ka ch∏opców wynika ze spontanicznej zazwyczaj decyzji ma∏˝onków
o ograniczeniu liczby potomstwa
2
, o tyle w Chinach jest skutkiem polityki skraj-
nego ograniczania przyrostu naturalnego. Co mo˝na zrobiç, gdy ma si´ prawo
do jednego dziecka, maksimum dwojga, a pragnie si´ za wszelkà cen´ mieç syna?
Mo˝na jedynie nie dopuÊciç, w miar´ mo˝noÊci, do narodzin córki lub, gdy ta ju˝
przysz∏a na Êwiat, zrobiç wszystko, by pierwsze dziecko nie przeszkodzi∏o w sta-
raniach o m´skiego potomka... W Indiach, poczàwszy od lat szeÊçdziesiàtych,
rzàd lansuje model niewielkiej rodziny. Idealna norma akceptowana przez wspól-
not´ to, jak niemal wsz´dzie na Êwiecie, dwoje dzieci – ch∏opiec i dziewczynka.
„Potrzeba ch∏opca i dziewczynki, by skompletowaç par´” – jak mawiajà Chiƒczy-
cy. W rzeczywistoÊci jednak rodzice cz´sto chcà mieç ch∏opca, nawet kilku, i naj-
wy˝ej jednà dziewczynk´.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Nie tylko Chiny, Indie, lecz tak˝e
Korea Po∏udniowa, Wietnam i Kaukaz
W spo∏eczeƒstwach, które nie przedk∏adajà jednej p∏ci nad drugà, wed∏ug nor-
my biologicznej powinno rodziç si´ oko∏o 105 ch∏opców na 100 dziewczynek. Tym-
czasem w wi´kszoÊci tych krajów naturalna równowaga mi´dzy p∏ciami w grupie
noworodków jest zaburzona. W Chinach rodzi si´ dzisiaj 117 ch∏opców na 100
dziewczynek, w Indiach – 111, na Tajwanie – 110. W Korei Po∏udniowej po tym,
jak zjawisko to osiàgn´∏o punkt szczytowy w po∏owie lat dziewi´çdziesiàtych, z wy-
nikiem ponad 115 ch∏opców na 100 dziewczynek, sytuacja wydaje si´ nieco lepsza,
i dzisiaj wspó∏czynnik maskulinizacji w grupie noworodków wynosi 108. Lokalnie
obserwuje si´ jeszcze bardziej niepokojàce zjawiska. Na przyk∏ad w indyjskim
stanie Pend˝ab, w latach 1998–2000 urodzi∏o si´ 126 ch∏opców na 100 dziewczy-
nek, w stanie Harijana – 125. W Chinach, w roku 2000, w dwóch po∏udniowych pro-
wincjach Jiangxi i Guangdong relacja ta wynios∏a 138 ch∏opców na 100 dziewczy-
nek i by∏a o ponad 30% wy˝sza od normy zak∏adajàcej brak dyskryminacji ze
wzgl´du na p∏eç.
Równowaga p∏ci w grupie dzieci´cej zachwia∏a si´ w latach osiemdziesiàtych.
Prawie równoczeÊnie, jakby pod wp∏ywem jakiejÊ niewidzialnej si∏y, zacz´∏o przy-
chodziç na Êwiat coraz mniej dziewczynek. W czterech krajach – Chinach, Indiach,
na Tajwanie i w Korei Po∏udniowej – jeszcze w roku 1980 wskaêniki utrzymywa∏y
si´ w normie. DwadzieÊcia lat póêniej liczba dzieci przypadajàcych na kobiet´ spa-
d∏a do 1,2 w Korei i na Tajwanie, do 2 w Chinach i do 3 w Indiach. Nadwy˝ka
ch∏opców w grupie noworodków wynosi∏a od 5% do 10%.
Mowa o prawdziwej endemii – mogàcej w najbli˝szej przysz∏oÊci dotknàç
w skali globu wi´cej ni˝ jednà na trzy kobiety – która rozprzestrzenia si´ rów-
nie˝ w innych cz´Êciach kontynentu. W Wietnamie, w co drugiej prowincji, relacja
p∏ci w grupie noworodków wynosi powy˝ej 110 ch∏opców na 100 dziewczynek
3
.
Zjawisko to dociera tak˝e do krajów Kaukazu, gdzie wspó∏czynnik maskulinizacji
w grupie noworodków wzrós∏ gwa∏townie w po∏owie lat dziewi´çdziesiàtych,
by osiàgnàç aktualnie poziom porównywalny do tego, który obserwuje si´ w nie-
których rejonach Chin i Indii. W roku 1995 by∏ on jeszcze bliski normy, dzisiaj
wynosi 115 w Azerbejd˝anie, 118 w Gruzji i 120 w Armenii (Meslé i in. 2005).
Opisywane zmiany zasz∏y w tych krajach równoczeÊnie, podczas gdy w paƒstwach
oÊciennych – Rosji, Ukrainie, Iranie, Turcji i Kazachstanie – sytuacja utrzymuje si´
w normie.
Do podobnych wniosków prowadzà obserwacje poczynione w Indonezji. Tam
proporcjonalna liczba ch∏opców w grupie dzieci poni˝ej pierwszego roku ˝ycia, któ-
ra jeszcze w roku 1990 nie odstawa∏a od normy (104,8), uros∏a w ciàgu dziesi´ciu
lat do 106,3. Populacja wyraênie si´ maskulinizuje, czego symptomem jest pojawia-
jàcy si´ deficyt kobiet: w roku 1970 kraj ten liczy∏ 97,2 m´˝czyzn na 100 kobiet,
31
„Brakujàce kobiety” w Azji
32
a w roku 2000 ju˝ 100,6 m´˝czyzn na 100 kobiet. Do sytuacji tej zaczyna przyczy-
niaç si´ tak˝e brak równowagi p∏ci w grupie noworodków
4
.
Ponadnormatywne wskaêniki umieralnoÊci kobiet
W Pakistanie i Bangladeszu, gdzie kobiety rodzà od dwóch do trzech razy wi´-
cej dzieci ni˝ w Chinach, na Tajwanie lub w Korei, selekcja p∏ci dokonywana przed
urodzeniem jest rzadsza. Co nie znaczy, ˝e dyskryminacja wobec kobiet i dziewczàt
jest mniejsza. Wraz z Indiami Pakistan i Bangladesz nale˝à do tej grupy nielicznych
krajów, w której oczekiwana d∏ugoÊç ˝ycia w grupie kobiet osiàga te same, a nawet
ni˝sze wartoÊci ni˝ w grupie m´˝czyzn. Ta cecha najlepiej Êwiadczy o nierówno-
Êciach, gdy˝ w warunkach naturalnych prawa biologii zdecydowanie uprzywilejo-
wujà kobiety. Gdy nie sà one nara˝one na dyskryminacj´, ich ÊmiertelnoÊç we
wszystkich grupach wiekowych jest ni˝sza od ÊmiertelnoÊci m´˝czyzn. Zjawisko to
jest naturalnà kompensacjà nadwy˝ki ch∏opców, równie˝ naturalnej, w grupie no-
worodków. W wymienionych krajach dzieje si´ odwrotnie. Ró˝nica oczekiwanej
d∏ugoÊci ˝ycia mi´dzy kobietami a m´˝czyznami wynosi w Indiach jedynie 0,7 ro-
ku (dla porównania, w krajach Czarnej Afryki, jednym z najbiedniejszych rejonów
Êwiata – 2 lata, w Wietnamie – 3 lata, 6 lat w Malezji i 7 lat w Japonii). W Bangla-
deszu Êrednia d∏ugoÊç ˝ycia m´˝czyzn i kobiet osiàga t´ samà wartoÊç – 58 lat,
a w Pakistanie m´˝czyêni ˝yjà przeci´tnie oko∏o trzech miesi´cy d∏u˝ej ni˝ kobiety
(odpowiednio 59,2 i 58,9 lat
5
). Naturalna przewaga p∏ci ˝eƒskiej zosta∏a tu wi´c za-
burzona przez dzia∏anie cz∏owieka, potwierdzajàc ni˝szà pozycj´ spo∏ecznà kobiet,
choç ju˝ natura sama wystawia je na du˝o wi´ksze ryzyko zwiàzane z ich funkcjà
prokreacyjnà.
NierównoÊci p∏ci wobec ryzyka Êmierci sà uderzajàce przede wszystkim
w najm∏odszej grupie wiekowej. Âwiadczà o tym wskaêniki ÊmiertelnoÊci w po-
pulacji m∏odszych dzieci (0–5 lat). W Chinach w przypadku dziewczynek jest
ona o 20% wy˝sza ni˝ ÊmiertelnoÊç ch∏opców, w Indiach o 7%, w Pakistanie
o 5%, a w Bangladeszu o 3%. Dla porównania, w krajach muzu∏maƒskich, takich
jak Tunezja, Egipt czy Mauretania, majàcych porównywalny wskaênik poziomu
rozwoju spo∏ecznego i poziomu ˝ycia (HDI
6
), zachowana jest prawid∏owoÊç,
zgodnie z którà ÊmiertelnoÊç ch∏opców w grupie poni˝ej piàtego roku ˝ycia prze-
wy˝sza o kilka punktów procentowych ÊmiertelnoÊç dziewczynek z tej samej
grupy wiekowej.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Klasyfikacja
ÂmiertelnoÊç
Ró˝nica
HDI
m∏odszych dzieci
(dziewczynki/
w roku 1998
1)
(0–4 lata) (w %)
2)
/ch∏opcy w %)
Ch∏opcy
Dziewczynki
Chiny
99/174
43
55
+ 28
Indie
128/174
109
117
+ 7
Pakistan
135/174
123
129
+ 5
Bangladesz
146/174
96
99
+ 3
Tunezja
101/174
33
28
– 15
Egipt
119/174
59
51
– 13
Mauretania
147/174
180
165
– 8
èród∏a:
1)
Rapport mondial sur le développement humain, 2000, Programme des Nations
unies pour le développement.
2)
ONZ, 2005, World Population Prospects, The 2004 Revision
Population Database, ONZ, Rozrzut ludnoÊci, publikacja na stronie internetowej:
Pod tym wzgl´dem znaczàcy jest przypadek Chin. Dzia∏ania na rzecz popra-
wy stanu sanitarnego ludnoÊci, mi´dzy innymi szczepienia ochronne i promo-
wanie higienicznego trybu ˝ycia, podj´te tam przez komunistów w latach
pi´çdziesiàtych, zdo∏a∏y pokonaç najbardziej groêne choroby wieku dzieci´cego
i doprowadzi∏y do znacznego post´pu w dziedzinie prze˝ywalnoÊci najm∏odszych:
wspó∏czynnik ÊmiertelnoÊci dzieci spad∏ tam wówczas z 175‰ (1952) do 34‰
(1985). W póêniejszym okresie zapoczàtkowanym reformami, które doprowadzi-
∏y do faktycznej prywatyzacji systemu ochrony zdrowia w latach osiemdziesià-
tych, post´p ten by∏ ju˝ du˝o mniej znaczàcy, szczególnie w grupie dziewczynek.
W miar´ zwi´kszania si´ szans prze˝ycia niemowlàt w pierwszym roku ˝ycia,
ró˝nica mi´dzy ch∏opcami i dziewczynkami zacz´∏a si´ zwi´kszaç na niekorzyÊç
dziewczynek.
W normalnych warunkach, gdy dzieci obu p∏ci traktowane sà równo, Êmiertel-
noÊç ch∏opców w grupie niemowl´cej (0–1 rok) jest o oko∏o 20% wy˝sza od Êmier-
telnoÊci dziewczynek. W Chinach, ju˝ w latach siedemdziesiàtych, prawid∏owoÊç
ta nie wyst´powa∏a, gdy˝ nadumieralnoÊç ch∏opców wynosi∏a tam 12%. Sytuacja
pogorszy∏a si´ znacznie, poczàwszy od koƒca lat osiemdziesiàtych, od tego bowiem
momentu dziewczynki umierajà cz´Êciej ni˝ ch∏opcy (o oko∏o 30%), co powoduje
zupe∏nie nienaturalnà (50%) nadwy˝k´ zgonów kobiet. Ofiarami rosnàcej dyskrymi-
nacji sà tutaj dziewczynki najm∏odsze, które nie zdà˝y∏y jeszcze zdmuchnàç pierw-
szej Êwieczki.
33
„Brakujàce kobiety” w Azji
34
Podobna sytuacja obserwowana jest w Pakistanie, gdzie wbrew wszelkim pra-
wom natury umiera wi´cej dziewczynek ni˝ ch∏opców. Szczególnie gdy majà one
nieszcz´Êcie przyjÊç na Êwiat w rodzinie obarczonej ju˝ starszà córkà. W Indiach,
w grupie dzieci mi´dzy pierwszym a piàtym rokiem ˝ycia, ÊmiertelnoÊç dziewczàt
jest o 50% wy˝sza ni˝ ÊmiertelnoÊç ch∏opców
7
. Podobne obserwacje dotyczà
rejonu Matlab w Bangladeszu.
Jak pozbywaç si´ dziewczynek?
Jak post´puje si´, oczywiÊcie w miar´ mo˝liwoÊci, w Indiach, Bangladeszu,
Pakistanie, Chinach, na Tajwanie czy w Korei, by mieç raczej syna ni˝ córk´? Otó˝
wsz´dzie w doÊç podobny sposób, ró˝nice sà naprawd´ niewielkie – selektywne usu-
wanie p∏odów, zaniedbywanie dziewczàt w zakresie opieki zdrowotnej i ˝ywienia,
dzieciobójstwo, porzucenia... Bieda, wzgl´dy rodzinne lub materialne, przywiàzanie
do tradycji, rachunek ekonomiczny, wszystkie preteksty sà dobre, byle zapobiec
pojawieniu si´ na Êwiecie dziewczynki lub by, gdy ju˝ jest, sprawiç, ˝eby umar∏a.
O ile w Chinach, Korei i na Tajwanie dzieciobójstwo jest zjawiskiem w stanie
szczàtkowym, o tyle w niektórych indyjskich stanach (Gudêarat, Radêastan, Uttar
PradeÊ, Bihar, Pend˝ab, Madhja PradeÊ, Tamilnadu – od 1967 Madras) dobitnie za-
znacza swà obecnoÊç. W niektórych okr´gach co druga rodzina mia∏aby powód
przyznaç si´ do pope∏nienia dzieciobójstwa w ciàgu ostatnich dwóch lat. Dotyczy to
mi´dzy innymi wiejskich obszarów stanu Madras, gdzie notuje si´ znaczny wzrost
dzieciobójstw. Proceder, do którego dawniej ucieka∏y si´ jedynie rodziny z najni˝-
szych kast, powoli staje si´ udzia∏em wszystkich warstw spo∏ecznych (Croll 2000).
Przypomnijmy choçby opublikowane w latach dziewi´çdziesiàtych w prasie amery-
kaƒskiej zdj´cia, ukazujàce zaimprowizowane w piaskach pustyni Radêastanu gro-
by maleƒkich dziewczynek, ofiar dzieciobójstwa
8
...
Cz´stà praktykà fatalnà w skutkach jest zaniedbywanie dziewczàt, ich drugo-
rz´dne traktowanie w stosunku do synów w tak istotnych sprawach codziennych jak
˝ywienie, opieka medyczna czy szczepienia ochronne. Stàd wy˝szy wskaênik ich
umieralnoÊci w najm∏odszej grupie wiekowej. Podstawowà formà dyskryminacji
dziewczàt w Bangladeszu i Pakistanie jest nierówne traktowanie. Zresztà w ka˝dym
wieku trudno jest byç kobietà. Na przyk∏ad w Indiach szcz´Êliwe prze˝ycie okresu
dorastania nie znaczy jeszcze, ˝e najgorsze ma si´ za sobà. M∏ody wiek zawierania
ma∏˝eƒstw, wczesne cià˝e dwunasto-, trzynastolatek, to zjawiska cz´ste, a z macie-
rzyƒstwem w tym wieku wià˝e si´ du˝e ryzyko. ˚ycie dziewczyny czy kobiety jest
tak naprawd´ niewiele warte. Zarówno wÊród wy˝szych kast, jak i wÊród nietykal-
nych tysiàce Hindusek umierajà ka˝dego roku od „ognia sari”, kiedy ich sari „przy-
padkowo” si´ zapala, poniewa˝ posag, który wnios∏y do rodziny m´˝a, okaza∏ si´
niewystarczajàcy
9
.
Bezpieczeƒstwo osobiste
W Bangladeszu, kraju o silnych wp∏ywach islamu i wielowiekowej tradycji pa-
triarchatu, w∏adza m´˝czyzn jest nadrz´dna, tote˝ ka˝dy sprzeciw ze strony kobiety
jest traktowany jak bunt i zas∏uguje na kar´. Wed∏ug raportu ONZ, banglijskie ko-
biety sà zaliczane do najbardziej maltretowanych na Êwiecie, prawie po∏owa z nich
ulega bowiem ró˝nym formom przemocy ze strony partnera. Jednà z nich jest
okaleczenie przez oblanie st´˝onym kwasem siarkowym. RoÊnie grupa kobiet i m∏o-
dych dziewczyn oszpeconych ˝ràcà cieczà tylko dlatego, ˝e Êmia∏y odmówiç proÊ-
by o r´k´ lub nie zgodzi∏y si´ na wspó∏˝ycie. W pewnych wypadkach to w∏aÊnie mà˝
podnosi r´k´ na ˝on´, czasami z powodu posagu, czasami po prostu w wyniku ma∏-
˝eƒskiej sprzeczki. W Bangladeszu kwas siarkowy jest naj∏atwiej dost´pnà, a tak˝e
najtaƒszà bronià. Jej ofiary liczone sà w tysiàcach
10
.
Selektywna aborcja wspó∏czesnà plagà
WÊród wszelkich form dyskryminacji dziewczynek najwi´kszych spustoszeƒ
dokonuje selektywne usuwanie p∏odów. Obecny post´p technologiczny pozwala
na swobodnà interwencj´ w sprawach p∏ci potomstwa. Wystarczy w odpowiednim
momencie cià˝y poddaç si´ badaniu ultrasonograficznemu lub amniopunkcji.
JeÊli oka˝e si´, ˝e to ch∏opiec, od dawna oczekiwany potomek, mo˝na spokojnie
wróciç do domu i cierpliwie oczekiwaç szcz´Êliwego rozwiàzania. JeÊli jednak
oka˝e si´, ˝e dziewczynka, powstaje dylemat – czy jeÊli jà zatrzymamy, b´dzie
jeszcze okazja, by mieç syna? I czy podo∏amy wówczas rosnàcym wydatkom
zwiàzanym z wychowaniem dzieci? Cz´sto w podobnych wypadkach, nie chcàc
rezygnowaç z planów posiadania syna, podejmuje si´ decyzj´ o usuni´ciu nie-
chcianej córki.
Obecnie okreÊlenia p∏ci p∏odu mo˝na dokonaç za pomocà trzech metod: bada-
nia krwi na obecnoÊç hormonu HCG
11
, amniopunkcji i badania ultrasonograficzne-
go (USG). Pierwsza z nich, ogromnie kosztowna, jest ma∏o rozpowszechniona.
Druga jest bardziej znana, lecz ma pewne niedogodnoÊci – nie tylko ka˝e czekaç
z diagnozà a˝ do koƒca czternastego tygodnia cià˝y, lecz stwarza niewielkie, ale
za to realne, ryzyko poronienia. Tak wi´c wi´kszoÊç par wybiera trzecià z podanych
metod, najtaƒszà, najprostszà do zrealizowania i ca∏kowicie bezpiecznà, nawet jeÊli
doÊç póêne wyniki – wiarygodna diagnoza mo˝e byç postawiona dopiero oko∏o
czwartego miesiàca cià˝y – zmuszajà nieraz do bardzo póênego usuwania cià˝y.
Szeroki dost´p do badaƒ typu amniopunkcja i USG, które pozwalajà ma∏˝onkom
w sposób bardzo prosty i uczuciowo ma∏o kosztowny zrealizowaç ich marzenia
o synu, jest dziÊ podstawowym czynnikiem odpowiedzialnym za brak równowagi
mi´dzy p∏ciami w grupie noworodków.
35
„Brakujàce kobiety” w Azji
36
Diagnostyka prenatalna to prawdziwa manna z nieba
W Indiach, Korei Po∏udniowej, na Tajwanie i w Chinach usuwanie ˝eƒskich
p∏odów jest bardzo szeroko rozpowszechnione. „Zap∏açcie 500 rupii dziÊ, a zaosz-
cz´dzicie 50 tysi´cy rupii [posagu] jutro. Sprawdêcie, czy przypadkiem nie spo-
dziewacie si´ córki”. Takimi s∏owami niektóre indyjskie kliniki zach´ca∏y klien-
tów do swych us∏ug przed rokiem 1994, zanim zakazano lekarzom diagnozowania
p∏ci dziecka za pomocà badaƒ prenatalnych. Co nie znaczy, ˝e kompletnie zanie-
chano badaƒ ultrasonograficznych ani te˝ ˝e nie mo˝na ju˝ dziÊ spotkaç lekarzy,
którzy przemierzajà kraj w specjalnie do tego przystosowanych furgonetkach
12
.
Dla ogromnej cz´Êci z nich bowiem, zarówno w Chinach, jak w Indiach, diagno-
styka prenatalna pozwalajàca na okreÊlenie p∏ci dziecka jest prawdziwà mannà
z nieba, z której nie chcà rezygnowaç. Nawet jeÊli w Indiach lekarzom
∏amiàcym obowiàzujàcy zakaz grozi pozbawienie prawa wykonywania zawodu,
grzywna w wysokoÊci 50 tysi´cy rupii (ok. 1000 euro) i pi´ç lat wi´zienia. Tak˝e
w Chinach lekarze uciekajà si´ do tego typu nielegalnych praktyk – prawo usta-
nowione w roku 1994 zabrania okreÊlania p∏ci dziecka przed porodem – ryzyku-
jàc wysokie kary pieni´˝ne. Tymczasem badania ultrasonograficzne sà szeroko
dost´pne w ca∏ym kraju, nawet w najmniejszych wioskach. Wykonujàc je, uczci-
wi lekarze ograniczà si´ do potwierdzenia cià˝y, zdiagnozowania ewentual-
nych nieprawid∏owoÊci rozwoju p∏odu lub kontroli spirali domacicznej, natomiast
ci najbardziej skorumpowani za kilkaset juanów (kilkadziesiàt euro) godzà si´
okreÊliç p∏eç dziecka.
Kraje, o których mowa, sà bardzo rozleg∏e, tote˝ niezmiernie trudno jest egze-
kwowaç przestrzeganie tego prawa w terenie. Szacuje si´, ˝e w indyjskim stanie
Pend˝ab istnieje oko∏o 1500–2000 klinik i przychodni oferujàcych badania prenatal-
ne, lecz w roku 2000 ˝aden z tych oÊrodków nie by∏ oficjalnie zarejestrowany
13
. Dla
ma∏˝onków jest to problem natury ekonomicznej, a nie moralnej. DziÊ za oko∏o
1000 rupii (20 euro) lekarz zgodzi si´ okreÊliç p∏eç dziecka, w przeciwnym wypad-
ku wiele lat póêniej rodzice poniosà wydatek tysiàckrotnie wi´kszy, gdy trzeba
b´dzie uposa˝yç córk´ przed zamà˝pójÊciem.
W po∏owie lat dziewi´çdziesiàtych ka˝dego roku eliminowano w Indiach
oko∏o 100 tysi´cy p∏odów ˝eƒskich
14
, a jest to liczba zdecydowanie ni˝sza od sza-
cunków dotyczàcych Chin w tym samym okresie; tam mo˝na by oceniaç liczb´
dokonanych aborcji na ponad 500 tysi´cy... (Attané 2004). Tak wi´c w Chinach,
a tak˝e w Korei Po∏udniowej, gdzie równie˝ zabrania si´ okreÊlania p∏ci dziecka
przed urodzeniem, oko∏o 5% dziewczynek, najskromniej liczàc, pada ofiarà selek-
cji prenatalnej.
W krajach Kaukazu nic nie pozwala jeszcze z pewnoÊcià twierdziç, ˝e
obserwowany deficyt narodzin dzieci p∏ci ˝eƒskiej jest zwiàzany z wybiórczym
usuwaniem p∏odów. Istniejà jednak pewne oznaki, takie jak zdecydowany wzrost
Bezpieczeƒstwo osobiste
liczby ch∏opców przychodzàcych na Êwiat jako trzecie dziecko (140 ch∏opców
na 100 dziewczynek w Gruzji, 184 w Armenii), które sk∏aniajà do takich wnio-
sków (Meslé i in. 2005).
Dobrze jest urodziç córk´,
lecz zdecydowanie lepiej jest mieç syna...
Spo∏eczeƒstwa oparte na tradycjach konfucjaƒskich, muzu∏maƒskich czy hin-
duskich, które a priori wszystko wydaje si´ ró˝niç, wykazujà liczne podobieƒstwa.
W Indiach, tak jak w Chinach, córka przebywa u rodziców jedynie czasowo. Tu˝ po
zaÊlubinach panna m∏oda wraz z posagiem
15
trafia na sta∏e do rodziny m´˝a, której
odtàd b´dzie s∏u˝yç. W Indiach niektórym dziewczynkom daje si´ imi´ „Ayee
Gyee”, dos∏ownie „Ta, która odchodzi”. W Chinach zaÊ imiona brzmià cz´Êciej
„Laidi” (dos∏ownie „Nast´pny b´dzie ch∏opiec”), „Pandi” („Majàc nadziej´ na
ch∏opca”) czy „Zhaodi” („PrzynieÊ nam syna”)...
Wychowywaç córk´ to jak „uprawiaç cudze pole” – g∏osi chiƒska maksyma,
Hindusi mówià o wychowaniu córki jako o „podlewaniu ogrodu sàsiada”, w ˝aden
sposób bowiem nie mogà uchyliç si´ od wyp∏acenia córce posagu, który jest syno-
nimem d∏ugu zaciàgni´tego na ca∏e ˝ycie. Od blisko dwudziestu lat w Indiach
i w Bangladeszu obserwuje si´ jakby podbijanie ceny posagu, tak wi´c koniecznoÊç
uposa˝enia córki, co dla rodzin ubogich oznacza ruin´ finansowà, wp∏ywa zdecydo-
wanie na pierwszeƒstwo, jakie przyznaje si´ synom. Nawet w zamo˝niejszych
Êrodowiskach indyjskich przyjÊcie na Êwiat córki uwa˝ane jest cz´sto za kiepskie
zrzàdzenie losu, gdy˝ w dniu jej Êlubu trzeba si´ b´dzie pozbyç, w charakterze po-
sagu, cz´Êci rodzinnej fortuny na rzecz rodziny pana m∏odego, podczas gdy ma∏˝eƒ-
stwo syna wià˝e si´ z ca∏kiem powa˝nym przychodem: „Gdy masz trzy córki, jesteÊ
zrujnowany, gdy trzech synów, jesteÊ uratowany”
16
.
Kultury wy˝ej wspomnianych spo∏eczeƒstw azjatyckich charakteryzujà si´
podobnymi, nieprzychylnymi dla kobiet cechami, takimi jak ustrój patriarchalny,
patrylineat, model wychowania zmuszajàcy kobiety do podporzàdkowania si´
m´˝owi i jego rodzinie czy wreszcie aran˝owanie ma∏˝eƒstw. Jednym s∏owem,
syn jest potrzebny, by podtrzymaç ród, by zagwarantowaç mu rozwój biologicz-
ny i spo∏eczny, a tak˝e zapewniç przetrwanie nazwiska. Wychowujàc ch∏opca,
zdobywa si´ presti˝, podczas gdy narodziny córki zdajà si´ poczàtkiem wszelkich
nieszcz´Êç. W Chinach, Korei i na Tajwanie brak m´skiego potomka oznacza
wygaÊni´cie rodu i kultu przodków. W hinduizmie skazuje rodziców na wiecznà
tu∏aczk´ w zaÊwiatach, bowiem to w∏aÊnie syn, zgodnie z rytua∏em, zapala stos
cia∏opalny ojca i matki. Gdy braknie syna, dusze rodziców przechodziç b´dà
kolejne reinkarnacje, lecz nigdy nie zaznajà stanu wiecznego odpoczynku
– nirwany.
37
„Brakujàce kobiety” w Azji
38
W Chinach preferowanie ch∏opców
jest g∏´boko zakorzenione w tradycji
W Chinach êróde∏ dyskryminacji kobiet nale˝y szukaç w samym jàdrze kul-
tury. Tradycja ograniczy∏a bowiem ich domen´ do domowego ogniska; dobra ˝ona
winna „us∏ugiwaç m´˝owi i rodzinie m´˝a, opiekowaç si´ domownikami i rodziç
dorodnych ch∏opców”, nic wi´cej. Utrzymywana przez rodziców a˝ do zamà˝-
pójÊcia, cz´sto za cen´ ci´˝kich wyrzeczeƒ, by s∏u˝yç potem rodzinie m´˝a bez
˝adnych zobowiàzaƒ wobec w∏asnych rodziców, córka okazywa∏a si´ cz´sto ca∏ko-
wicie nierentownà inwestycjà. Niewiele by∏o wi´c powodów do radoÊci z okazji
narodzin dziewczynki, szczególnie w rodzinach niezamo˝nych. Jeszcze dziÊ „naro-
dzinom ch∏opca towarzyszà okrzyki radoÊci i huk petard, natomiast gdy rodzi si´
córka, sàsiedzi starajà si´ ten fakt po prostu pominàç milczeniem”.
W Chinach, podobnie jak w Indiach, kilkusetletnie tradycje nadal cià˝à nad
sferà obyczajowoÊci; jeÊli kobieta „nie jest zdolna” urodziç syna, jest êle traktowa-
na, czasami wr´cz odtràcana. Oto Êwiadectwo pewnego chiƒskiego dziennikarza:
„W miejscowym szpitalu w Taozhou, w prowincji Zhejiang, spotkaliÊmy wieÊniacz-
k´ z noworodkiem, córeczkà, na r´kach. Powiedzia∏a nam, ˝e opuÊci∏ je mà˝, kiedy
dowiedzia∏ si´, ˝e urodzi∏a si´ dziewczynka”.
Ród przetrwa tylko dzi´ki synom
Chiƒska kobieta mimo pozytywnych zmian, jakie zasz∏y w ciàgu kilku ostat-
nich dziesi´cioleci w gospodarce kraju, nadal pozostaje istotà „gorszà od m´˝czy-
zny”. Patriarchalny system klanowy, stanowiàcy podwaliny spo∏eczeƒstwa
17
, narzu-
ca∏ pewien model ˝ycia. Nale˝a∏o wczeÊnie wchodziç w zwiàzki ma∏˝eƒskie i mieç
liczne potomstwo, szczególnie synów. W ten sposób mo˝na by∏o nie tylko utwier-
dzaç pozycj´ w∏asnego klanu wobec obcych, lecz tak˝e wzmocniç pozycj´ swojej
rodziny w obr´bie w∏asnego klanu. Klany nie sà ju˝ dziÊ podstawà organizacji spo-
∏eczeƒstwa, lecz pewne zwiàzane z nimi poglàdy przetrwa∏y. Nadal bardzo silne jest
poczucie wspólnoty w ramach rodziny, a w ˝yciu codziennym dominuje ciàgle
ustrój patriarchalny – patrylokalny typ rodziny i panujàca spo∏eczna zasada pokre-
wieƒstwa, w której dziecko w∏àczane jest do rodu ojca (patrylineat), sprawiajà,
˝e kobietom przypada status podrz´dny. W niektórych wioskach, szczególnie na po-
∏udniu kraju, powrót do wspólnot rodzinnych opartych na wspomnianym wy˝ej sys-
temie pokrewieƒstwa sprzyja tego rodzaju atawizmom spo∏ecznym i stawia rodziny,
w których nie ma m´skiego potomka, na przegranej pozycji.
W ustroju patriarchalnym zrezygnowano dziÊ z dawnych ekonomicznych za∏o-
˝eƒ, tak wi´c majàtek rodzinny nie jest ju˝ przekazywany jedynie synom. Regu∏à
pozostaje jednak ciàgle rodzina patrylokalna. Kiedy dziewczyna wychodzi za mà˝,
Bezpieczeƒstwo osobiste
zawsze opuszcza swà biologicznà rodzin´, fizycznie i symbolicznie. Odtàd pozosta-
je ca∏kowicie oddana rodzinie ma∏˝onka i nie ma ˝adnych zobowiàzaƒ wobec rodzi-
ców, nawet nie musi si´ nimi opiekowaç na staroÊç. Ten obowiàzek spada na synów
i... synowe. Na wsiach wiadomo, ˝e trzeba „wychowaç syna, by przygotowaç
w∏asnà staroÊç”, nie mo˝na bowiem liczyç na ˝adnà emerytur´. Dla setek milionów
ch∏opów syn jest jedynym ubezpieczeniem na staroÊç, zabezpieczeniem na wypadek
choroby czy inwalidztwa.
Zgodnie z konfucjanizmem, jednà z podstawowych powinnoÊci cz∏owieka jest
zapewnienie ciàg∏oÊci rodu. Liczna rodzina by∏a niegdyÊ prawdziwym powodem do
dumy, symbolem pot´gi i zamo˝noÊci. O ile rodzina wielodzietna ust´puje powoli
miejsca jej mniej licznemu modelowi, o tyle tradycyjne myÊlenie bynajmniej si´ nie
zmieni∏o i nadal silnie wp∏ywa na zachowania rodzinne. W Êrodowiskach wiejskich
niezapewnienie potomstwa jest najgorszym z uchybieƒ wobec tak ÊciÊle przestrze-
ganych zasad mi∏oÊci synowskiej. Ciàgle jeszcze mo˝na us∏yszeç z ust wieÊniaków,
˝e „im wi´cej ma si´ dzieci, tym jest si´ szcz´Êliwszym”, niektórzy jednak nie mogà
si´ powstrzymaç, by nie dorzuciç: „urodziç ch∏opca czy dziewczynk´ to wszystko
jedno, lecz lepiej mieç syna”.
Sp∏odziç syna to warunek sine qua non trwania kultu przodków, uwa˝any za
najpe∏niejszy wyraz synowskiej mi∏oÊci. Kultowi przodków, obecnemu w wierze-
niach ludowych od czterech tysi´cy lat, towarzyszà bowiem liczne praktyki religij-
ne. By zapewniç sobie przychylnoÊç i opiek´, nale˝y ich przede wszystkim otoczyç
czcià. Kult ten, niestety, wygasa wraz ze Êmiercià ostatniego m´skiego potom-
ka. Ka˝dy m´˝czyzna musi wi´c sp∏odziç syna. To jego Êwi´ty obowiàzek. Bez
jego spe∏nienia nie mo˝e byç mowy o dalszym oddawaniu czci przodkom. Mao swe-
go czasu bezskutecznie próbowa∏ wykorzeniç te ludowe wierzenia, które uwa˝a∏
za „feudalne przesàdy”. Powróci∏y wraz z liberalizacjà systemu spo∏ecznego, którà
poprzedzi∏y reformy gospodarcze podj´te u schy∏ku lat siedemdziesiàtych.
WartoÊç ekonomiczna dziecka
Jeszcze jednego pretekstu do dyskryminacji dziewczàt dostarczy∏a przeprowa-
dzona w latach osiemdziesiàtych dekolektywizacja rolnictwa. WieÊniak, któremu
dano w u˝ytkowanie ziemi´, ponownie zaczà∏ si´ ∏udziç myÊlà o wzbogaceniu si´.
Gdy ju˝ zap∏aci podatek i odda paƒstwu nale˝ne mu kwoty produktów, mo˝e sprze-
daç nadwy˝k´ i zatrzymaç pieniàdze. Rodzina staje si´ na powrót jednostkà produk-
cyjnà, czyli odzyskuje status, jaki zosta∏ jej odebrany w latach kolektywizacji; im jest
liczniejsza, tym wi´cej dóbr jest w stanie wyprodukowaç i tym wi´kszà ma szans´,
by si´ wzbogaciç. Tym bardziej ˝e przydzia∏y ziemi zale˝à od jej liczebnoÊci.
Na chiƒskiej wsi powiadajà, ˝e „sà trzy przyczyny, dla których op∏aca si´ szyb-
ko ˝eniç syna: synowa, potomstwo i ziemia”. Na wsi bowiem – w przeciwieƒstwie
39
„Brakujàce kobiety” w Azji
40
do miasta, gdzie dziecko kosztuje dro˝ej, ni˝ jest w stanie zarobiç – dziecko przed-
stawia prawdziwà wartoÊç ekonomicznà – pomaga w polu, wyp´dza byd∏o i wyko-
nuje liczne drobne prace. Ani masowa ucieczka ludnoÊci ze wsi do miasta, ani uby-
tek ràk do pracy w rolnictwie niczego nie zmieni∏y w przekonaniu, ˝e trzeba mieç
co najmniej jednego syna; jeÊli nie zostanie on na roli, to wyjedzie do miasteczka,
by tam znaleêç lepiej p∏atnà prac´, albo do miasta, by szukaç jeszcze lepszej okazji.
Niezale˝nie wi´c od tego, czy b´dzie blisko rodziców, czy nie, zawsze b´dzie ich
wspiera∏, gdy ju˝ si´ zestarzejà. Wspomniane tu wymogi ekonomiczne sprawiajà,
i˝ preferencje dla potomstwa p∏ci m´skiej zdecydowanie wzrastajà. Kobiety sà w tej
sytuacji spychane coraz bardziej na margines.
W∏adze chiƒskie prowadzà kampani´
na rzecz kobiet i dziewczàt
Âwiadome powagi sytuacji chiƒskie w∏adze za wszelkà cen´ starajà si´ zapo-
biec temu zjawisku. Ustawa o ochronie nieletnich (1991) oraz póêniejsza ustawa
o ochronie praw i interesów kobiet (1992) wprowadzajà zakaz topienia i porzucania
dziewczynek, a tak˝e zakaz wszelkich form z∏ego traktowania lub dyskryminacji
kobiet, które nie majà dzieci lub majà jedynie córki. Praktyki te zostajà ponownie
zakazane w ustawie o zdrowiu kobiet i dzieci (1994), która zabrania ponadto,
o czym by∏a ju˝ mowa, okreÊlania p∏ci p∏odu za pomocà badaƒ prenatalnych. Usta-
wa o ludnoÊci i planowaniu rodziny, która wesz∏a w ˝ycie w 2002 roku, umacnia ten
porzàdek prawny, ponownie wprowadzajàc zakaz badaƒ ultrasonograficznych i in-
nych praktyk w celu wykrywania p∏odów ˝eƒskich, oraz zakaz przerywania cià˝y,
jeÊli zabieg mia∏by s∏u˝yç selekcji p∏ci.
W roku 2001 zosta∏a ponadto podj´ta kampania pod has∏em „Wi´cej szacun-
ku dla dziewczàt”, która ma na celu promocj´ idei równoÊci p∏ci i polepszenie wa-
runków ˝ycia rodzin majàcych jedynaczki. W jednym z okr´gów prowincji Anhui,
wybranym jako jednostka doÊwiadczalna, rodziny majàce jednà, najwy˝ej dwie
córki, otrzymujà jako fundusz wsparcia 2000 juanów (oko∏o 200 euro), sà zwolnio-
ne z podatku rolnego i obowiàzkowych dla dziewczàt op∏at szkolnych a˝ do mo-
mentu osiàgni´cia przez córki wieku pozwalajàcego na zawarcie zwiàzku ma∏˝eƒ-
skiego. W innych prowincjach miejscowe w∏adze wyda∏y ilustrowane broszury
promujàce t´ kampani´ i rozdawa∏y ulotki informujàce o istnieniu bezp∏atnych
form leczenia przewidzianych dla dziewczàt z podobnych rodzin. W podr´cznikach
przeznaczonych dla dzieci ze szkó∏ podstawowych umieszczono has∏a typu „kobie-
ty i m´˝czyêni rodzà si´ równi”, a tak˝e informacje o istnieniu ró˝nych form dys-
kryminacji wobec dziewczàt. Rzàd chiƒski podjà∏ si´ równie˝ realizacji do roku
2010 programu majàcego na celu obni˝enie do naturalnego poziomu wspó∏czynni-
ka maskulinizacji w grupie noworodków. Czy inicjatywy te zdo∏ajà pokonaç
Bezpieczeƒstwo osobiste
wszystkie obcià˝enia spo∏eczne i kulturowe? Czy uda si´ przywróciç równowag´
p∏ci w populacji nowo narodzonych?
Jakie skutki pociàga za sobà niedobór kobiet?
Gdyby na kontynencie azjatyckim utrzymywa∏a si´ norma przewidziana przy bra-
ku dyskryminacji ze wzgl´du na p∏eç, czyli, tak jak w przypadku innych kontynentów,
niewielka przewaga kobiet w populacji, liczy∏by oko∏o 90 milionów kobiet wi´cej.
Jakie skutki mo˝e za sobà pociàgnàç tak wielka nierównowaga? Do czego sytuacja ta
mo˝e doprowadziç wspomniane spo∏ecznoÊci? Na poziomie poszczególnych krajów
implikacje demograficzne sà powa˝ne. Wiemy ju˝, ˝e najwi´kszy deficyt dotyczy
dziewczàt z najm∏odszej grupy wiekowej i jest wynikiem selekcji dokonywanej jeszcze
przed urodzeniem lub zaniedbaƒ prowadzàcych do przedwczesnej Êmierci w niemow-
l´ctwie. W Indiach, podobnie jak w Chinach, Korei Po∏udniowej i na Tajwanie, za ist-
niejàcy niedobór kobiet odpowiada g∏ównie praktyka selektywnego usuwania p∏odów.
Deficyt ten nieuchronnie odbije si´ na rynku matrymonialnym w chwili, gdy urodzone
w ciàgu ostatnich dwudziestu lat dzieci osiàgnà wiek wchodzenia w zwiàzki ma∏˝eƒ-
skie, gdy˝ wielu m∏odych m´˝czyzn nie b´dzie mog∏o wówczas znaleêç ˝ony.
Taka sytuacja panuje ju˝ od jakiegoÊ czasu na rynku matrymonialnym w Chi-
nach, gdzie deficyt kobiet najbardziej dotknà∏ pokolenia urodzone w latach czter-
dziestych i pi´çdziesiàtych, czyli w czasach, gdy dzieciobójstwo dotyka∏o jeszcze
masowo dziewczynki, przed wprowadzeniem zakazu tej praktyki przez re˝im Mao
Zedonga. Rynek ten zachwia∏ si´ ju˝ znacznie 15 lat temu – na 205 milionów osób
stanu wolnego, wed∏ug spisu z roku 1990, na dwie kobiety przypada∏o trzech m´˝-
czyzn. Dziesi´ç lat póêniej grupa osób stanu wolnego w populacji trzydziestolatków
i starszych liczy∏a ju˝ 90% m´˝czyzn. Jest to proporcja nienormalnie wysoka – dla
porównania – w tej samej grupie wiekowej obecnie we Francji notuje si´ jedynie
54% kawalerów. Poczàwszy od roku 2010 nierównowaga p∏ci na rynku matrymo-
nialnym b´dzie coraz bardziej odczuwalna. Ju˝ w roku 2030 nadwy˝ka m´˝czyzn
mo˝e osiàgnàç 20%, co odpowiadaç b´dzie liczbie oko∏o 1,6 milionów Chiƒczy-
ków, którzy rokrocznie b´dà pozostawaç bez szans na znalezienie ˝ony.
Liczby te muszà niepokoiç. Lecz czy nale˝y od razu zak∏adaç katastroficzny
rozwój wydarzeƒ? Otó˝ przynajmniej przez pewien czas rynek matrymonialny
b´dzie si´ regulowa∏ sam. Kandydaci na m´˝ów b´dà najpierw szukaç ewentualnych
partnerek wÊród coraz to m∏odszych dziewczàt, a w ostatecznoÊci si´gaç do rezerw
przynajmniej na razie ma∏o atrakcyjnych, czyli wdów, jeÊli do tego czasu pokonane
zostanie tabu, które otacza ich ponowne zamà˝pójÊcie, i rozwódek, których szybko
b´dzie przybywaç. W ka˝dym razie kawalerowie b´dà musieli wykazaç si´ du˝à
cierpliwoÊcià, gdy˝ nie∏atwo b´dzie znaleêç „drugà po∏ow´”, a co za tym idzie,
˝eniç si´ b´dà w du˝o starszym wieku ni˝ obecnie.
41
„Brakujàce kobiety” w Azji
42
Póêniej jednak m´˝czyêni b´dà zmuszeni ˝yç w stanie wolnym, z licznymi
konsekwencjami spo∏ecznymi, jakie rodzi podobny status. Najpowa˝niejszà z nich
jest groêba utraty równowagi psychicznej w sytuacji, gdy m´˝czyzna skazany na
˝ycie w pojedynk´ b´dzie musia∏ zrezygnowaç z potomstwa. Oznaczaç to b´dzie
wymuszone przerywanie ciàg∏oÊci rodu, którego kontynuacja – tak bliska sercu
Chiƒczyków – jest paradoksalnie jednym z podstawowych czynników wp∏ywajà-
cych na preferowanie dzieci p∏ci m´skiej. Co wi´cej, brak potomka skazywaç b´dzie
na staroÊç samotnà i w n´dzy, szczególnie tych, którzy – podobnie jak dziÊ dziesiàt-
ki milionów Chiƒczyków – nie otrzymajà ˝adnej emerytury.
Kobiet jest coraz mniej, lecz nie sà wcale lepiej traktowane
Nie ma na razie ˝adnych oznak, ˝e zmniejszenie liczby kobiet w nast´pnych
pokoleniach przyczyni si´ do poprawy ich sytuacji, wr´cz przeciwnie. W Chinach
i w Indiach ju˝ dziÊ zachodzi proces utowarowienia kobiet, które w pewnych rejo-
nach tych krajów zaczynajà byç traktowane jak ka˝de inne dobro konsumpcyjne.
Tak wi´c zjawisko braku kobiet wcale nie podnosi symbolicznej wartoÊci p∏ci
˝eƒskiej, ani te˝ nie zwi´ksza szacunku, jakim powinna si´ cieszyç, przeciwnie,
pog∏´bia jedynie jej urzeczowienie. Tak dzieje si´ w Indiach, zw∏aszcza za sprawà
instytucji posagu. Podobnà sytuacj´ obserwuje si´ w Chinach, gdzie w nast´pstwie
reform gospodarczych wartoÊç rynkowa kobiety roÊnie, przy czym nie towarzyszy
temu wzrost nale˝nego jej powa˝ania (Attané 2005).
Byç rzadkim, wcale nie znaczy staç si´ cenniejszym. Sytuacja ta zosta∏a wspa-
niale zilustrowana przez indyjskiego twórc´ filmu Matrubhoomi, Êwiat bez kobiet,
zrealizowanego w 2005 roku na podstawie oryginalnego scenariusza. Akcja filmu
toczy si´ Indiach, w jednym z okr´gów wiejskich, gdzie od lat populacja kobiet jest
dziesiàtkowana na skutek powtarzajàcych si´ aktów dzieciobójstwa. Ramcharan
rozpaczliwie usi∏uje o˝eniç swych pi´ciu synów. Niedaleko jego domu pewien ubo-
gi wieÊniak ukrywa swój najdro˝szy skarb, Kalki, szesnastoletnià urodziwà córk´.
Poinformowany o istnieniu dziewczyny przez jednego z przyjació∏ Ramcharan
kupuje Kalki za bajoƒskà sum´ i oddaje jà za ˝on´ pierworodnemu synowi. Lecz
tu˝ po zaÊlubinach dziewczyna staje si´ obiektem po˝àdania ca∏ej piàtki ch∏opców
i ojca, którzy po pewnym czasie przykuwajà jà ∏aƒcuchami w oborze. Porzucona,
wydana na ∏up wszystkich m´˝czyzn z wioski, urodzi w koƒcu... dziewczynk´!
Film ten – bardziej literacka kreacja ni˝ realna wizja, ukazuje mimo to niebez-
pieczny kierunek, w jakim mogà potoczyç si´ losy spo∏eczeƒstwa pozbawionego
swej kobiecej cz´Êci. Na szcz´Êcie rzeczywistoÊç nie jest jeszcze tak dramatyczna,
nawet jeÊli w niektórych okolicach Indii i Chin brak kandydatek na ˝ony staje si´
coraz bardziej dotkliwy. I tak, w indyjskim stanie Pend˝ab, gdzie zdecydowanie bra-
kuje panien na wydaniu, m´˝czyêni z niektórych wiosek w nadziei znalezienia part-
Bezpieczeƒstwo osobiste
nerki muszà udawaç si´ do sàsiednich stanów, Radêastanu lub Orisy. W pewnych
regionach Chin niepokojàco rozwija si´ proceder sprzeda˝y ˝on. Kupujàcymi sà
przede wszystkim biedni i niewykszta∏ceni ch∏opi, dla których taniej jest zwróciç si´
do handlarza, ni˝ uciekaç si´ do tradycyjnych zaÊlubin, z prezentami, weselem i re-
kompensatà, jaka nale˝y si´ rodzinie panny m∏odej
18
. W 1990 roku, wÊród niepi-
Êmiennych m´˝czyzn, czyli tych, którzy cieszà si´ najmniejszym powodzeniem
u panien, co piàty m´˝czyzna w wieku czterdziestu lat by∏ jeszcze kawalerem.
„Jakiej pragnà∏bym ˝ony? – dziwi si´ trzydziestoletni kawaler. – Niewa˝ne! Tak
trudno dziÊ znaleêç ˝on´. Chcia∏bym si´ po prostu o˝eniç, nic wi´cej!”
19
Handel ˝onami
Regularnie rozbija si´ siatki handlarzy. W 2002 roku trybuna∏ regionu Guangxi,
na po∏udniu Chin, skaza∏ na Êmierç cz∏owieka, który uprowadzi∏ i sprzeda∏ oko∏o stu
kobiet wieÊniakom cierpiàcym na brak ˝on. Ofiary pochodzi∏y przewa˝nie z bied-
nych okolic; wpada∏y w pu∏apk´ wabione obietnicà pracy. Wi´zione i bite,
by∏y nast´pnie sprzedawane w sàsiedniej prowincji, Guangdong, gdzie poziom ˝ycia
jest nieco wy˝szy, za Êmiesznie niskie sumy: 1000 do 3000 juanów (czyli oko∏o 100
do 300 euro)
20
. Przypadek Zao Mo jest jeszcze bardziej dramatyczny. By zapewniç
sobie potomstwo, dwaj bracia Tan z okr´gu Pingan w regionie Guangxi kupili od
handlarza „˝on´” Zao Mo, którà postanowili si´ dzieliç. Przez szeÊç miesi´cy trzy-
mali jà w zamkni´ciu, przykutà ∏aƒcuchami, by nie mog∏a uciec. Pod koniec czerw-
ca 2002 roku sàsiedzi zaalarmowali policj´. W lipcu odnaleziono braci Tan, którzy
próbowali uciec, uwolniono Zao Mo i z∏apano handlarza. W Êledztwie okaza∏o si´, ˝e
dziewczyna zosta∏a uprowadzona rok wczeÊniej, gdy jecha∏a odwiedziç rodziców.
Sprzedano jà za 2500 juanów (oko∏o 250 euro). Bracia Tan skuli jej nogi w kostkach
trzymetrowym ∏aƒcuchem przyczepionym do trzydziestokilowego moêdzierza
21
.
„Tak, kupi∏em ˝on´”
Do tego typu praktyk zach´ca nieprzestrzeganie zasad i korupcja panujàca
w regionach, z których pochodzà „nabywcy”. W niektórych wioskach s∏u˝by odpo-
wiedzialne za prowadzenie rejestru zawieranych zwiàzków samowolnie upraszcza-
jà procedury, co pozwala kupujàcym, za odpowiednià op∏atà, otrzymaç akt Êlubu
i w∏aÊciwy wpis do rejestru stanu cywilnego. Ten nielegalny proceder ma miejsce
przy udziale skorumpowanych urz´dników, z zachowaniem pozorów legalnoÊci.
Utrudnia to znacznie dzia∏ania organów Êcigania starajàcych si´ uwolniç ofiary.
W jednym z przypadków policji uda∏o si´ odnaleêç kobiet´, która zosta∏a uprowa-
dzona i sprzedana. Po uwolnieniu za˝àda∏a powrotu do rodziny. Lecz mà˝ i nabyw-
43
„Brakujàce kobiety” w Azji
44
ca w jednej osobie zaprotestowa∏, wymachujàc aktem Êlubu – „Tak, kupi∏em mojà
˝on´, ale w obliczu prawa jesteÊmy ma∏˝onkami!” Proceder handlu ˝onami (je˝eli
braç pod uwag´ jedynie ostatni okres, nawiàzuje on bowiem do cz´stych praktyk
sprzed rewolucji komunistycznej 1949 roku) rozpoczà∏ si´ w latach siedemdziesià-
tych, by w koƒcu kolejnej dekady rozwinàç si´ znaczàco na niektórych obszarach
wiejskich. Mimo ˝e formalnie zabronione, praktyki te nie sà spo∏ecznie pot´piane,
a nabywcy ˝on rzadko traktowani sà przez otoczenie jako przest´pcy. Czy znajdzie
si´ narzeczonà za poÊrednictwem str´czycielki, czy te˝ kupi si´ jà od handlarza,
w gruncie rzeczy ró˝nica jest niewielka. Wa˝ne, by si´ o˝eniç i mieç potomstwo, tak
nakazuje najwa˝niejsza regu∏a synowskiej mi∏oÊci.
Zjawisko osiàga obecnie rozmiary tak wielkie, ˝e od kilku lat handel kobie-
tami w celach matrymonialnych zaczyna wychodziç poza granice Chin. Na po∏u-
dniu kraju Chiƒczycy coraz cz´Êciej ˝enià si´ z Wietnamkami; proceder nielegal-
nego handlu dotyczy tam tysi´cy kobiet. Popyt na kandydatki z Wietnamu spowo-
dowany jest dwoma czynnikami. Pierwszy zwiàzany jest z niedoborem kobiet,
odczuwalnym szczególnie w po∏udniowych prowincjach Chin. Drugi jest natury
ekonomicznej i wynika z inflacji, jakiej uleg∏a, od czasu wprowadzenia reform go-
spodarczych w latach osiemdziesiàtych, suma rekompensaty nale˝nej rodzinie
panny m∏odej. W tym przypadku równie˝ zdecydowanie taniej jest kupiç Wiet-
namk´ u handlarza, ni˝ ˝eniç si´ z Chinkà z zachowaniem wszelkich zwiàzanych
z tym form. Dla niektórych chiƒskich rodzin z ubogich kr´gów jest to w∏aÊciwie
jedyny sposób na znalezienie ˝ony synowi (Le Bach i in. 2005). Nale˝y równie˝
zwróciç uwag´ na inny aspekt tego zjawiska. Podczas gdy wiele wietnamskich
kobiet pada rzeczywiÊcie ofiarà handlarzy, inne wyje˝d˝ajà dobrowolnie z nadzie-
jà znalezienia kandydata na m´˝a Chiƒczyka, który zapewni im lepsze ˝ycie.
Tego typu praktyki nie ograniczajà si´ jedynie do obszaru Chin kontynentalnych;
od po∏owy lat dziewi´çdziesiàtych Wietnam dostarczy∏ kobiet równie˝ oko∏o stu
tysiàcom Tajwaƒczyków.
Dokàd doprowadzi ta sytuacja? Dalekiej przysz∏oÊci nie da si´ przewidzieç
z ca∏à pewnoÊcià. Je˝eli deficyt kobiet b´dzie rós∏ w takim tempie jak obecnie i co
dziesi´ç lat brakowaç b´dzie kolejnych milionów kobiet, mo˝na spodziewaç si´ naj-
gorszego. Poza tym mniej kobiet znaczy w rezultacie mniej dzieci, czyli – matema-
tycznie rzecz bioràc – mniej dziewczàt, a wi´c mniej kobiet w nast´pnych pokole-
niach, co pociàgnie za sobà zwolnienie tempa przyrostu demograficznego w tych
najbardziej przeludnionych krajach Êwiata. B´dziemy wtedy bardzo blisko fikcji
stworzonej przez Amina Maaloufa w ksià˝ce Le premier sie`cle apre`s Béatrice
(Pierwszy wiek po Beatrycze)
22
: „Gdyby w przysz∏oÊci m´˝czyêni i kobiety mogli
w prosty sposób decydowaç o p∏ci ich potomstwa, niektóre spo∏ecznoÊci wybiera∏y-
by jedynie ch∏opców. Grupy te przesta∏yby si´ wówczas reprodukowaç i, w efekcie,
wymar∏yby. Kult m´˝czyzny, dziÊ postrzegany jako spo∏eczna u∏omnoÊç, by∏by
Bezpieczeƒstwo osobiste
wówczas synonimem zbiorowego samobójstwa”. StalibyÊmy si´ Êwiadkami „samo-
ludobójstwa spo∏ecznoÊci mizoginicznych”... Jest to perspektywa, która obecnie
nadal nie przyciàga nale˝ytej uwagi.
Isabelle Attané jest demografem i sinologiem, pracownikiem naukowym francuskie-
go Institut national d’études démographiques (Paƒstwowego Instytutu Badaƒ Demo-
graficznych) i autorkà ksià˝ki Une Chine sans femmes? (Chiny bez kobiet?, 2005).
Kierowa∏a równie˝ redakcjà opracowania zbiorowego La Chine au seuil du XXI
e
sie`cle,
questions de population, questions de société (Chiny u progu XXI wieku, problemy
demograficzne, problemy spo∏eczne), 2002.
Bibliografia
I. Attané, Une Chine sans femmes?, Paris 2005.
I. Attané, The Growing Imbalance between Males and Females in China: Issues and prospects,
w: Chinese Cross Currents, Macau 2004, s. 36–63.
E. Croll, Endangered Daughters, Discrimination and Development in Asia, London 2000.
D. Le Bach, D. Bélanger, K.T. Hong, Transnational Migration, Marriage and Trafficking at the
China-Vietnam Border, mi´dzynarodowa konferencja „Female deficit in Asia: Trends and perspectives”,
Singapore, 5–7 grudnia 2005.
F. Meslé, J. Vallin, I. Badurashvili, A Sharp Increase in Sex Ratio at Birth in the Caucasus. Why?
How?, mi´dzynarodowa konferencja „Female Deficit in Asia: Trends and Perspectives”, Singapore,
5–7 grudnia 2005.
A. Se, More than 100 Millions Women Are Missing, „New York Review of Books”, December
20, 1990, s. 61–66.
T.H. Siagian, G.L. Dasvarma, The Masculinization of the Sex Ratio in Indonesia, mi´dzynarodo-
wa konferencja „Female deficit in Asia: Trends and perspectives”, Singapore, 5–7 grudnia 2005.
B. Soeradji, S.H. Hatmadji, Issues on Sex Preference: The Case of Indonesia, „International
Symposium on Issues Related to Sex Preference for Children in the Rapidly Changing Demographic
Dynamics in Asia”, Seul, Republika Korei, 21–24 listopada 1994.
J. Vallin, Mortalité, sexe et genre, w: G. Caselli, J. Vallin, G. Wunsch, Démographie: analyse et
synthe`se, t. 3: Les déterminants de la mortalité, Paris 2002.
Przypisy
1
Deficyt oszacowany na podstawie uÊrednionego wspó∏czynnika maskulinizacji, wynoszàcego
98 m´˝czyzn na 100 kobiet.
2
Polityka kontroli urodzeƒ zapoczàtkowana w tych krajach w latach szeÊçdziesiàtych mia∏a
charakter zdecydowanie mniej przymusowy (jeÊli pominie si´ okres stanu wyjàtkowego w Indiach pod
koniec lat siedemdziesiàtych) ni˝ Êrodki przedsi´wzi´te w Chinach poczàwszy od roku 1970.
45
„Brakujàce kobiety” w Azji
46
3
Wed∏ug spisu powszechnego z roku 1999.
4
PodkreÊlmy, ˝e maskulinizacja populacji indonezyjskiej, obserwowana w ciàgu ostatnich trzy-
dziestu lat, wynika g∏ównie z faktu, ˝e emigracja kobiet, udajàcych si´ przede wszystkim do Arabii
Saudyjskiej, jest du˝o liczniejsza od emigracji m´˝czyzn. WÊród drugorz´dnych przyczyn nale˝y wy-
mieniç nadumieralnoÊç kobiet w wieku reprodukcyjnym i zani˝anie liczby kobiet deklarowanych
w spisach ludnoÊci. Brak równowagi p∏ci w grupie noworodków sytuuje si´ dopiero na czwartej pozy-
cji wÊród przyczyn zjawiska (Siagian i in. 2005).
5
Dane ONZ za rok 2000.
6
Wskaênik poziomu rozwoju spo∏ecznego i poziomu ˝ycia (Human Development Index), obli-
czany przez ONZ w ramach UNDP (United Nations Development Program), jest to Êrednia arytmetycz-
na z trzech indeksów wyra˝ajàcych odpowiednio: PKB per capita, oczekiwanà d∏ugoÊç ˝ycia w grupie
noworodków i upowszechnienie edukacji (od nauczania podstawowego do studiów wy˝szych), która
wyra˝a ogólny poziom rozwoju spo∏ecznego w danym kraju. Klasyfikacja wed∏ug tego wskaênika
przedstawiona w tabeli podaje miejsce danego kraju w rankingu mi´dzynarodowym, opracowanym dla
174 krajów w roku 1998.
7
Odpowiednio 36,7‰ i 24,9‰. Badania indyjskie: National Fertility and Health Survey,
1998–1999.
8
Perish the Baby Girls, „Newsweek”, August 28, 1995.
9
Ce malheur d’eˆtre femme (en Inde), „Le Monde diplomatique”, Janvier 1995.
10
Femmes vitriolées sans espoir de justice au Bangladesh, „Libération”, 19 Septembre 2002.
11
Ta metoda pozwala, poprzez badanie próbki krwi, zmierzyç st´˝enie HCG (chormon gonado-
tropina) i tym sposobem ustaliç p∏eç dziecka. U kobiet noszàcych p∏ód ˝eƒski obserwuje si´ wi´ksze
st´˝enie tego hormonu.
12
Artyku∏ zaczerpni´ty z „Asiaweek”, Des femmes plus rares mais pas forcément plus che`res,
przet∏umaczony w „Courrier International”, nr 228, 16–22 Mars 1995.
13
M. Huret, Le pays qui ne veut pas de filles, „L’Express”, 21 Août 2003.
14
Ce malheur d’eˆtre femme (en Inde), op.cit.
15
Trzeba pami´taç, ˝e podczas gdy w Chinach posag przedstawia obecnie tylko niewielkà cz´Êç
dóbr przekazywanych przez rodzin´ panny m∏odej rodzinie m´˝a, w Indiach stanowi on podstawowà
transakcj´.
16
Uwaga indyjskiego demografa Ashisha Bose’a, w: Huret 2003, op.cit.
17
ObecnoÊç klanów jest obecnie poÊwiadczona na po∏udniu kraju i w kilku prowincjach central-
nych (m.in. Henan, Hunan, Guangdong, Fujian).
18
Rekompensata Êlubna, czyli pewna iloÊç dóbr przekazywanych przez rodzin´ pana m∏odego ro-
dzinie panny m∏odej w dniu Êlubu, jest bardzo rozpowszechniona w Chinach, podczas gdy posag, na
który sk∏ada si´ cz´Êç majàtku przekazywanego przez rodzin´ dziewczyny ma∏˝onkowi lub jego rodzi-
nie, stanowi tylko niewielkà cz´Êç wymienianych dóbr.
19
Fragment artyku∏u, który ukaza∏ si´ w „International Herald Tribune”, August 18, 1994.
20
Kara Êmierci za uprowadzenie i sprzeda˝ 104 kobiet, tekst zamieszczony 3 czerwca 2002 na
stronie internetowej China-News, http://bethel-fr.com/china/modules/news/article.php?storyid=39,
przeczytany 18 listopada 2002 r.
21
„Shenzhen fazhi bao”, 24.07.2002 r.
22
Editions Grasset & Fasquelle, 1992.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Véronique Nahoum-Grappe
Gwa∏t jako broƒ wojenna
Celem metodycznych gwa∏tów w czasie wojen jest przerwanie
ciàg∏oÊci pokrewieƒstwa w grupie nieprzyjaciela. To ludobój-
cze szaleƒstwo spe∏nia si´ w ∏onach kobiet. Okrutna przemoc,
przymusowe macierzyƒstwo, zaka˝enia wirusem HIV – oto
przyk∏ady z by∏ej Jugos∏awii i Ruandy.
Ju˝ prawie jedenaÊcie lat min´∏o od upadku Srebrenicy. Wydarzenia te nie po-
zostawi∏y wi´kszych Êladów w ludzkiej pami´ci, a 11 wrzeÊnia 2001 roku zatar∏
ostatecznie wspomnienie wojny, która rozegra∏a si´ w sercu Europy w latach
1991–1999. Kto dziÊ pami´ta zdziwienie po∏àczone z przera˝eniem, jakie wywo∏a-
∏a informacja o zbrodniach pope∏nianych w by∏ej Jugos∏awii? Poczàwszy od roku
1992, najpierw w artykule Roya Gutmana
1
, potem w wydanej we Francji czarnej
ksi´dze wojny w by∏ej Jugos∏awii, pojawia∏y si´ liczne Êwiadectwa, które potwier-
dza∏y zatrwa˝ajàce przypuszczenia o pope∏nianiu masowych gwa∏tów na kobietach.
Po latach ich rozmiar przera˝a jeszcze bardziej. DziÊ ju˝ nikt nie neguje faktów.
DziÊ problemem numer jeden jest zrozumienie przyczyn wspó∏czesnego nam,
zbrodniczego wykorzystania p∏ciowoÊci cz∏owieka w celu m o r a l n e j i p o l i-
t y c z n e j destrukcji zbiorowego przeciwnika w tym konflikcie, a tak˝e w wielu
innych konfliktach tego typu (patrz informacja w ramce, str. 60).
Z punktu widzenia antropologii celem jest odkrycie znaczenia, jakie majà owe
praktyki wspó∏czeÊnie, oraz zrozumienie ich specyfiki politycznej i spo∏ecznej.
Jako punkt odniesienia pos∏u˝à nam przede wszystkim przyk∏ady z by∏ej Jugos∏awii
i Ruandy
2
. Przed podaniem definicji „metodycznych” gwa∏tów, zaproponowanej
przez specjalistów nauk spo∏ecznych, spójrzmy na liczby.
48
Zgwa∏cone kobiety, które mówià po angielsku?
Skàd si´ wzià∏, w czasach naszych podró˝y do by∏ej Jugos∏awii, ten czarny
dowcip, który kaza∏ nam drwiç z pewnego dziennikarza, który majàc ma∏o czasu,
ju˝ w samolocie domaga∏ si´, by jak najszybciej znaleziono mu „zgwa∏conà kobie-
t´ mówiàcà po angielsku”? Nie Êmiem przypuszczaç, ˝e móg∏by byç autentyczny...
Faktem jest natomiast, ˝e po ka˝dym doniesieniu o tego typu wydarzeniach cz´sto
wytaczano argument braku dok∏adnych liczb dotyczàcych zgwa∏conych kobiet, by
tym ∏atwiej zaprzeczyç faktom. Jak oszacowaç liczb´ „brakujàcej” ludnoÊci, kiedy
zosta∏a ona zlikwidowana bez Êwiadków, i nawet nie wiadomo, gdzie sà masowe
groby kryjàce cia∏a?
Prawdziwe dane na zawsze wi´c pozostanà nieznane, lecz zak∏ada si´, ˝e licz-
ba przypadków tego typu zbrodni, które nie zosta∏y zewidencjonowane, jest wyso-
ka, nawet jeÊli ró˝ni si´ w poszczególnych przypadkach. Jest oczywiste, ˝e gwa∏ty
dokonane przez francuskà armi´ w Algierii nigdy nie zosta∏y ujawnione przez ofia-
ry w sposób równie g∏oÊny, jak wiele lat póêniej gwa∏ty kobiet w by∏ej Jugos∏awii
przez mi´dzynarodowe organizacje feministyczne (i przez same BoÊniaczki, tylko
z o wiele wi´kszymi oporami i dyskrecjà).
Kwestia liczb jest bardzo delikatna, gdy chodzi o oszacowanie zbrodni, której
ujawnienie upokarza ofiar´ i nara˝a jà na niebezpieczeƒstwo, jak w wypadku gwa∏-
tu. Ile˝ to prób samobójczych, ile˝ krwotoków wywo∏anych celowo dla pozbycia si´
niechcianej cià˝y, ile˝ tragicznych rozstaƒ z rodzinà (córki i ˝ony bywajà wyrzuca-
ne z domów, gdy rodzice lub mà˝ dowiadujà si´ o haƒbie, jaka je dotkn´∏a w rezul-
tacie doznanej przemocy) prowadzi do rozdzierajàcych wyznaƒ, których odbiorczy-
niami sà lekarki
3
lub osoby obce udzielajàce pomocy... Podobnie liczba gwa∏tów
pope∏nionych na m´˝czyznach, poÊwiadczona w Czeczenii
4
i w by∏ej Jugos∏awii,
jest zapewne mocno niedoszacowana, z powodu ogromnych trudnoÊci, jakie napo-
tykajà ofiary g∏´boko zranione w ich m´skiej to˝samoÊci, gdy trzeba zaÊwiadczyç
o doznanych krzywdach przed sàdem.
Sàdzimy, ˝e uwzgl´dniajàc aspekt techniczny przedsi´wzi´cia i liczne para-
metry, jakie wchodzà w gr´, „czarna liczba” brakujàcych Êwiadectw mo˝e byç
w tym przypadku oszacowana jak sto do jednego – na jedno Êwiadectwo ujawnio-
ne przypada∏oby sto prawdopodobnych przypadków gwa∏tu. Komisja Warburtona
poda∏a liczb´ 20 tysi´cy zgwa∏conych kobiet
5
, niektóre organizacje pozarzàdowe
szacujà jà na jeszcze wy˝szà (50 tysi´cy). Niedok∏adnoÊci mogà wi´c si´gaç oko∏o
10 tysi´cy przypadków dla populacji liczàcej mniej ni˝ 4 miliony. Tadeusz Mazo-
wiecki, sprawozdawca oenzetowskiej Komisji Praw Cz∏owieka, piastujàcy t´ funk-
cj´ w okresie wojny a˝ do masakry w Srebrenicy, oraz komisja Bassiouniego,
która w maju 1994 roku przedstawi∏a swój raport, potwierdzili metodyczny charak-
ter opisanych dzia∏aƒ. Ponad wszelkà wàtpliwoÊç przypuszczenia, ˝e za gwa∏tem
sz∏y kolejne zbrodnie, tym razem mordy, potwierdzi∏y tak˝e liczne Êwiadectwa
Bezpieczeƒstwo osobiste
kobiet, które prze˝y∏y. Bez Êladu znika∏y ca∏e rodziny. Sama wys∏ucha∏am kiedyÊ
relacji o samobójstwie m∏odziutkiej dziewczyny, która roztrzaska∏a sobie g∏ow´
o stalowà os∏on´ czo∏gu...
Przed utworzeniem Mi´dzynarodowego Trybuna∏u Karnego, w latach
1993 i 1994, powo∏ano sàdy doraêne dla rozpatrywania zbrodni wojennych,
których metody by∏y jednak okrutne dla ofiar: uwzgl´dniano jedynie czyny
stwierdzone, dowiedzione na wiele sposobów i niebudzàce ˝adnych wàtpliwo-
Êci, a procedury d∏ugotrwa∏e i nieprzyjemne. Do koƒca roku 2005 wydano
13 wyroków skazujàcych za gwa∏ty pope∏nione w okresie wojny: osiem
wyroków Mi´dzynarodowego Trybuna∏u Karnego ds. by∏ej Jugos∏awii i pi´ç
wyroków Mi´dzynarodowego Trybuna∏u Karnego (Ruanda)
6
. Bioràc pod
uwag´ szacunkowà liczb´ pope∏nionych gwa∏tów, mo˝na by sàdziç, ˝e 13 wy-
roków to mierny wynik. Ukazuje on jednak, jak niezwyk∏ego post´pu dokona∏
ostatnio mi´dzynarodowy wymiar sprawiedliwoÊci.
Gwa∏t: zbrodnia na obcej krwi,
zbrodnia przeciwko zwiàzkom krwi, najazd na to˝samoÊç,
pi´tno na przysz∏oÊci, zbrodnia, która trwa...
O ile wojny na liczby nie da si´ rozstrzygnàç z matematycznà dok∏adnoÊcià,
o tyle jasny jest polityczny charakter or´˝a, jakim sà gwa∏ty, umo˝liwiane i podsy-
cane przez strategi´ agresora. Sposób zorganizowania tej swoistej broni Êwiadczy
o jej legalnym charakterze i wypracowanym kszta∏cie w ramach zbrojnej, paramili-
tarnej i administracyjnej organizacji, która rozp´ta∏a wojn´ i musia∏a stworzyç sys-
tem zarzàdzania gospodarczego, spo∏ecznego i politycznego przewidziany na okres
po podboju nowych terenów, lecz jeszcze nie do koƒca „wyczyszczonych”.
Wiemy dziÊ, ˝e niewyobra˝alne okrucieƒstwo czystek etnicznych skierowanych
przeciwko boÊniackiej ludnoÊci cywilnej, mi´dzy innymi pod postacià przemocy
seksualnej, dotkn´∏o obie p∏ci i wszystkie grupy wiekowe
7
. BoÊniacki pisarz Vélibor
Cˇoliç, jako ˝o∏nierz bioràcy udzia∏ w poczàtkowej fazie konfliktu, wspomina u∏omne-
go psychicznie garbusa zgwa∏conego niedaleko w∏asnego domu w momencie ataku
wroga na wiosk´
8
. Ja równie˝, w czasie zbierania materia∏ów, spotka∏am si´ ze Êwia-
dectwem cierpieƒ, jakich dozna∏a studwuletnia BoÊniaczka. W przypadku kobiet
wiadomo równie˝, ˝e w pewnych miejscach, gdzie pope∏niano metodyczne gwa∏ty,
niekiedy cià˝e mog∏y byç celowo wymuszane. U˝ycie terminu „tortura” dla okreÊle-
nia tych dzia∏aƒ jest jak najbardziej adekwatne. Przekazy dotyczàce zdarzeƒ
zaÊwiadczajà, ˝e cierpienia fizyczne i moralne dotyka∏y ludnoÊç w sposób ciàg∏y,
49
Gwa∏t jako broƒ wojenna
50
przybierajàc form´ wszelkiego rodzaju napaÊci seksualnych i upokorzeƒ lub tortur
fizycznych koƒczàcych si´ Êmiercià.
Sens tych zbrodni pozwalajà zrozumieç liczne zeznania oprawców. Dokony-
wane by∏y one cz´sto z zamiarem zniszczenia zwiàzków pokrewieƒstwa w grupie
wroga, pojmowanego jako wróg zbiorowy. Gwa∏ty pope∏niane publicznie, na oczach
cz∏onków rodziny, matek i dzieci, synów i braci, ojców, którzy stawali si´ ofiarami
lub byli zmuszani do katowania najbli˝szych, do spó∏kowania z cz∏onkami rodziny,
nacisk na wszystkie mo˝liwe formy upokorzenia, przymusowe macierzyƒstwo,
zbrodnie przeciwko dzieciom, burzenie cmentarzy czy – wpisujàce si´ w ten sam
projekt – zacieranie nazw ulic i niszczenie miejsc kultu i tradycji. A tak˝e unice-
stwianie pewnych miejsc symbolicznych dla danej spo∏ecznoÊci, takich jak wspa-
nia∏y most w Mostarze, zaliczany do Êwiatowego dziedzictwa kultury, biblioteka
o unikatowej wartoÊci historycznej w Sarajewie czy meczet w Banja Luce, rzadkoÊç
w architekturze Pó∏nocy.
Zniszczyç zbiorowe szcz´Êcie
„Po co nam robiç to wszystko? – pyta∏a stara Albanka z Kosowa – lepiej niech
nam wszystko zabiorà, a nas zabijà” (lipiec 1999). Okrucieƒstwo, które niszczy
i burzy, którego cel ekonomiczny jest co najmniej niejasny, wydaje si´ czymÊ „do-
datkowym”, czymÊ wr´cz zb´dnym. Nale˝y do tego rodzaju zbrodniczych czynów,
które mo˝emy okreÊliç jako zbezczeszczenie czy zhaƒbienie, gdzie z∏o wyrzàdza-
ne otoczeniu ma na celu spowodowanie cierpieƒ, a nie zabicie, uwa˝ane za „zbyt
∏agodne”. Chodzi przede wszystkim o to, by ugodziç w „êrenic´ oka”, w to, na
czym drugiemu cz∏owiekowi zale˝y najbardziej. Chodzi o to, by unicestwiç ele-
menty, które konstytuujà szcz´Êcie wspólnoty: dzieci, które przychodzà na Êwiat po
dziewi´ciu miesiàcach radosnego oczekiwania, ciàg∏oÊç pokoleniowà tak szcz´Êli-
wie podtrzymywanà przez lata, spokój ukwieconych w czasie pokoju cmentarzy,
kolebki niemowlàt, pokoje dziecinne, uÊwi´ceni tradycjà starcy odpoczywajàcy
w cieniu drzew na zacisznym placu, zaokràglony brzuch przysz∏ej matki... Znisz-
czyç wszystkie wartoÊci opiewane w ludowych pieÊniach – miejsca, gdzie bawià
si´ i uczà dzieci, tradycj´ miejscowej kuchni, kultur´ religijnà, pi´knà pamiàtk´,
jak choçby skocznia narciarska wzniesiona w okolicach Sarajewa w szcz´Êliwych
czasach zimowych Igrzysk Olimpijskich...
Gwa∏ty, które majà zburzyç przysz∏oÊç
Gwa∏t jest w najwy˝szym stopniu profanacjà, zbrodnià uderzajàcà w cia∏o
kobiety, a przez to zamachem na ˝ycie ca∏ej spo∏ecznoÊci. Z antropologicznego
Bezpieczeƒstwo osobiste
punktu widzenia mo˝e byç zdefiniowany jako próba zaw∏adni´cia przestrzenià
historycznà nieprzyjaciela poprzez dokonanie szczepu – w drzewo pokoleniowe
danej spo∏ecznoÊci wszczepiony zostaje obcy element, w postaci dziecka wroga
„etnicznego”. Oznacza to rozbicie wi´zów krwi, innymi s∏owy zerwanie ciàg∏oÊci,
którà unicestwia si´ brutalnie za pomocà kobiecego ∏ona. Zniszczona zostaje
wartoÊç, jakà dla przysz∏oÊci rodu jest si∏a rozrodcza m´˝czyzn. Gwa∏t dotyka wi´c
ca∏à zbiorowoÊç i wszystkich m´˝czyzn w rodzinie. Pope∏niajàc jeden czyn, gwa∏ci-
ciel zajmuje miejsce ojca, m´˝a i syna. W wyobra˝eniach gwa∏t jest najbardziej sku-
tecznym sposobem „etnicznego oczyszczenia”, „oczyszczenia”, które ma znaczenie
czysto metaforyczne. Dà˝enie do „nieskazitelnoÊci”, do „czystoÊci” – kiedy mowa
o okreÊlonej etnicznie, a wi´c powielanej przez „krew”, czyli p∏ciowoÊç, grupy spo-
∏ecznej – jest samo z siebie pod˝eganiem do najgorszych „brudnych” zbrodni, takich
jak gwa∏ty, które majà „wyczyÊciç” geny. W BoÊni rodzina uciekajàca ze Srebreni-
cy w lipcu 1995 roku poÊwiadczy∏a przypadek starca zmuszonego do zjedzenia
wàtroby w∏asnego wnuka. Chodzi∏o tam o innego rodzaju zerwanie wi´zi, kiedy
to krewny w linii wst´pnej musi po˝reç tego, którego poÊrednio sp∏odzi∏, zmusza-
jàc go niejako do powrotu do stanu sprzed urodzenia, sprzed zap∏odnienia. Zbrod-
nia przeciw wi´zom krwi nie ma prowadziç do Êmierci wroga, lecz do tego, by wróg
nigdy si´ nie narodzi∏.
Sp∏odziç dziecko ˝onie nieprzyjaciela
Âwiadome planowanie gwa∏tów nadaje im w pe∏nym tego s∏owa znaczeniu
sens dzia∏aƒ ludobójczych – zniszczyç gen tam, gdzie si´ on powiela, czyli w ∏onie
kobiety, to symbolicznie zniszczyç ca∏à wrogà spo∏ecznoÊç w jej istocie. Instrumen-
talne wykorzystanie dawnych antropologicznych przekonaƒ w sztucznie wywo∏anej
wojnie, której okrucieƒstwa mia∏y wzbudziç nienawiÊç tam, gdzie jej nie by∏o,
z politycznego punktu widzenia jest politycznà zbrodnià. By, w Europie koƒca
XX wieku, uzasadniç u˝ycie w walce popad∏ych w zapomnienie zbrodni, jakimi
zawsze by∏y gwa∏ty na kobietach wroga, odÊwie˝ono przekonanie o tym, ˝e syn
w swej najg∏´bszej istocie zawsze jest podobny do ojca, podsycajàc je przera˝ajàcà
propagandà, pe∏nà uproszczeƒ i bezwstydnych historycznych fa∏szerstw.
Wiara w to, ˝e cz∏owiek, wraz z ca∏ym dziedzictwem w∏aÊciwoÊci oraz cech
fizycznych i psychicznych, „pochodzi” – jest to obraz mentalny – w wi´kszej mie-
rze od ojca ni˝ od matki, której mleko nie mo˝e rywalizowaç w kwestii podobieƒ-
stwa ze spermà, jest obecna w historii wielu kultur europejskich. Pod tym wzgl´-
dem Ba∏kany nie sà krainà bardziej „dzikà” od innych. „Sp∏odzenie dziecka ˝onie
nieprzyjaciela” pozwala zak∏adaç, ˝e zbiorowy wróg, który pozbawiony b´dzie
w ten sposób mo˝liwoÊci reprodukcji, zostanie raz na zawsze usuni´ty. Dziecko
wroga umieszczone w ∏onie matki w nast´pstwie gwa∏tu jest zawsze uwa˝ane za
51
Gwa∏t jako broƒ wojenna
52
syna-nosiciela to˝samoÊci ojca, i jako takie ma za zadanie doprowadziç do koƒca
wojn´ o to˝samoÊç rozpocz´tà masakrà m´˝czyzn i gwa∏tami kobiet. Gwa∏t jest
wi´c takim morderstwem na seksualnoÊci, które oszcz´dza ˝ycie kobiet, traktujàc
je jak noÊniki, które to wrogie zwyci´stwo przenoszà do nast´pnego pokolenia...
Gwa∏t w czasie pokoju postrzegany jest równie˝ jako atak zrywajàcy wi´zy
krwi i uderza w m´˝czyzn w rodzinie. Liczne przyk∏ady takiego rozumienia gwa∏tu
znajdziemy w literaturze faktu, a tak˝e w literaturze pi´knej, choçby w klasycznej
tragedii francuskiej
9
. Przytoczmy równie˝ histori´ gwa∏tu opisanego przez Balzaka
w Blaskach i n´dzach ˝ycia kurtyzany
10
. Chodzi tam o szanta˝ i kar´ wymierzonà
w ojca. Dziewczyna zostaje porwana, potem przez wielu gwa∏cona. Wraca do domu
w stanie ob∏´du. Ojciec umiera od tego z bólu... Wykorzystanie gwa∏tu jako broni
majàcej pokonaç ojca ofiary wydaje si´ tu „naturalne”, tak jak naturalne jest szaleƒ-
stwo dziewczyny. Rodzina jest wi´c w tym wypadku g∏´biej zraniona gwa∏tem, ni˝
by∏aby zabójstwem. Jak dowodzà liczne przypadki takich przest´pstw, u˝ycie gwa∏-
tu w charakterze zemsty na rodzinie zdarza si´ cz´sto w czasie pokoju.
Podczas gdy gwa∏t spowodowany nag∏ym po˝àdaniem jest krótkotrwa∏ym im-
pulsem do czynu, gwa∏t jako broƒ ma cz´sto znaczenie strategiczne, nawet w czasie
pokoju, kiedy to prywatne zatargi rodzà nienawiÊç, która mo˝e znaleêç upust jedy-
nie w aktach zbezczeszczenia. Celem jest spowodowanie cierpienia moralnego.
Gwa∏ty jako sposób prowadzenia wojny
Sens gwa∏tu jako szczególnej zbrodni tak ró˝ni si´ od sensu zabójstwa,
jak – wed∏ug schematu kulturowego, który jà definiuje – ró˝ni si´ kobieta od m´˝-
czyzny. Jest ona w mniejszym stopniu spadkobierczynià „politycznà” swego ojca
ni˝ jej brat, „osobowoÊciowo” nale˝y bardziej do swego m´˝a ni˝ jej brat do swej
˝ony. Jej wyobra˝onym dzieckiem jest syn, dziecko znalezione lub owoc gwa∏tu,
dziecko wykluczone lub uratowane od masakry, nosiciel ca∏ej „to˝samoÊciowej”
spuÊcizny zbiorowoÊci, przekazanej przez ojca via ∏ono matki. W tekstach Raci-
ne’a i Corneille’a mo˝na znaleêç liczne przyk∏ady owych ocala∏ych ksià˝àt ukry-
wajàcych si´ w lasach czy niemowlàt uratowanych od Êmierci przez litoÊciwego
cz∏owieka, który mia∏ je zabiç... Taki m∏ody cz∏owiek, kiedy dorasta, czuje,
˝e „krew” p∏ynàca w jego ˝y∏ach zaczyna mówiç, przeznaczenie popycha go do
zemsty za rodzin´. Zabija wi´c tego, który zabi∏ jego ojca, wymordowa∏ bliskich
i poÊlubi∏ si∏à matk´... Widaç tu ca∏à asymetri´ kulturowà mi´dzy m´skoÊcià
a kobiecoÊcià. Gwa∏t nie wynika wówczas z pop´du p∏ciowego – jest sposobem
ingerencji w przekaz to˝samoÊci obcej grupy, sposobem ugodzenia w jej system
pokrewieƒstwa, jako ˝e przerywa ∏aƒcuch usankcjonowanych aktów p∏ciowych
zapewniajàcych rozwój zbiorowoÊci. Gwa∏ty dokonywane przez pijanego krwià
i winem wojownika, jak w Salambo Flauberta, nie zaprzeczajà tym potencjalnym
Bezpieczeƒstwo osobiste
znaczeniom, pop´d przeradza si´ w szaleƒstwo, dzia∏ajàc bezkarnie, bez umiaru,
w zamroczeniu, jak u markiza de Sade. Tak wi´c w przypadku zbrodni zbezczesz-
czenia powinna zostaç zbadana problematyka „aktorów drugiego planu”. Przyjem-
noÊç, jakà sprawia w ogniu wydarzeƒ nadgorliwoÊç w wykonywaniu zadaƒ, czyni
z drugoplanowej postaci przera˝ajàcego innowatora. To on przede wszystkim
odpowiada za nadu˝ycia w zadawaniu cierpieƒ. Gdy jednak po wszystkim przyj-
dzie mu zeznawaç w sàdzie, nie przyzna si´ do orgii, zas∏aniajàc si´ „rozkazami”
otrzymanymi z góry...
Co znaczy, ˝e nawet gwa∏ty pope∏niane w nag∏ym przyp∏ywie ˝àdzy, jako
„odpoczynek wojownika”, znajdujà wyt∏umaczenie w „przyjemnoÊci” zaspokojenia
p∏ynàcej z postrzegania gwa∏tu jako skutecznej broni skierowanej przeciwko nie-
przyjacielowi, której u˝ycie dowodzi nienawiÊci do wroga, majàcej tak wielkie zna-
czenie dla walczàcych. W ten sposób najokrutniejszy z katów, gwa∏ciciel i opraw-
ca, b´dzie podczas akcji postrzegany przez równych sobie i przez swych dowódców
jako najlepszy, najczystszy z politycznego punktu widzenia, najbardziej niezawod-
ny z ˝o∏nierzy, dobry element... Zebra∏am sporo Êwiadectw dotyczàcych obozowych
stra˝ników-oprawców. Niektórzy z nich, ci najmniej twardzi, w ukryciu przed kole-
gami próbowali pomagaç katowanym wi´êniom... Po latach „bohater” nie rozumie
skierowanego przeciwko niemu oskar˝enia... Âwiadkowie ju˝ dawno wyrwani
z kontekstu zdarzeƒ nie mogà sobie wyobraziç, jak napastnik móg∏ „to” zrobiç, jak
mo˝e pozostawaç sobà i spaç spokojnie...
W latach 1992–1993 negowano przy s∏owie „gwa∏ty” przymiotnik „metodycz-
ne”. Wszyscy wprawdzie przyznawali, ˝e istniejà wojenne gwa∏ty, mówiono nawet,
˝e mia∏y miejsce „jak zwykle w czasie wojny”. Przyk∏adem takiego wojennego
gwa∏tu jest historia opisana na poczàtku Êwietnej powieÊci Elsy Morante, La Storia.
M∏ody ˝o∏nierz tak bardzo boi si´ strachu, który odczuwa przed gwa∏tem bezbron-
na ofiara, ˝e sam zostaje wciàgni´ty w spiral´ tego strachu... tak jakby presja
stereotypu sytuacji zmusza∏a go do gwa∏tu...
Gwa∏t w czasie wojny – niekoƒczàca si´ zbrodnia
Zbrodnie, którym nie dawano wiary w 1992 roku, Êwiat przyjà∏, niestety, za
zjawisko pospolite, wr´cz nieuniknione w czasie brudnej wojny. Trzeba tu wspo-
mnieç o gwa∏tach, które mia∏y miejsce w czasie ludobójstwa w Ruandzie, gdy˝
sà one logicznym nast´pstwem tego, co dzia∏o si´ w sercu Europy, w by∏ej Jugo-
s∏awii. Wiosnà 1994 roku ludobójcy z plemienia Hutu zapewne pilnie Êledzili
w radiu przebieg wojny w BoÊni. Nale˝a∏oby tak˝e przywo∏aç drugà wojn´ algier-
skà (1992–1997), w czasie której okrutne gwa∏ty i masakry by∏y cz´Êcià taktyki
zbrojnej zemsty na ca∏ych wioskach ze strony fanatyków religijnych, czasem
nawet ze strony regularnej w∏adzy. Zauwa˝my równie˝, ˝e kiedy totalitarna w∏a-
53
Gwa∏t jako broƒ wojenna
54
dza, religijna lub inna, zamierza zniszczyç si∏´ oporu ludnoÊci cywilnej, akty bez-
czeszczenia, których metodyczne gwa∏ty sà najpe∏niejszym wyrazem, wydajà si´
najlepszym Êrodkiem. Wystarczy tylko stworzyç, przy u˝yciu odpowiedniej pro-
pagandy, takà wersj´ rzeczywistoÊci, która maskuje i uzasadnia podobne czyny.
Takie urz´dowe k∏amstwo jest jednym z warunków umo˝liwiajàcych podobne
praktyki.
W 2005 roku ukaza∏y si´ dwa tytu∏y dotyczàce ludobójstwa w Ruandzie, uzu-
pe∏niajàc obraz tych wydarzeƒ zawarty w ksià˝kach Jeana Hatzfelda Dans le nu de
la vie (Obna˝one ˝ycie) i Une saison de machettes (Czas maczet). Mowa o pracach
genera∏a Roméa Dallaire’a J’ai serré la main du diable, la faillite de l’humanité
au Rwanda (UÊcisnà∏em r´k´ diab∏a, upadek ludzkoÊci w Ruandzie) oraz Esther
Mujawayo i Souad Bheladdad Survivantes (Ocalone) (patrz s. 62).
Kanadyjski genera∏ Roméo Dallaire
11
przebywa∏ w Ruandzie w charakterze
dowodzàcego misjà pokojowà mi´dzynarodowych si∏ ONZ. By∏ wi´c na miejscu
w momencie tragicznych wypadków stu dni, mi´dzy 6 kwietnia i 4 lipca 1994 ro-
ku, w czasie których w wyniku ludobójstwa zgin´∏o 800 tysi´cy Tutsi, a tak˝e licz-
ni umiarkowani lub stawiajàcy opór Hutu (nie mo˝na o nich zapominaç, gdy˝
ludobójstwo nigdy nie ma charakteru czysto „etnicznego”, w gruncie rzeczy osta-
tecznie jest ono zawsze polityczne). Âwiadectwo przekazane przez genera∏a pozwa-
la zdaç sobie spraw´ z kontekstu wojskowo-administracyjnego wielkiej mi´dzyna-
rodowej organizacji znajdujàcej si´ w samym centrum ludobójczych, nies∏ychanie
okrutnych dzia∏aƒ, gdzie na wielkà skal´ pope∏niane sà gwa∏ty, gdzie jedna grupa
ludnoÊci próbuje zg∏adziç innà, gdzie ludnoÊç cywilna zostaje u˝yta jako podstawo-
wa broƒ... Ksià˝ka ukazuje ogromnà struktur´ administracyjnà i wojskowà zupe∏-
nie wyizolowanà, jakby zaj´tà wy∏àcznie swoim wewn´trznym funkcjonowaniem.
Im bardziej intensywne stawa∏y si´ zbrodnie, gwa∏ty, pod∏e czyny ludobójstwa,
tym bardziej wojskowi dowódcy mi´dzynarodowych si∏, których podstawowym
zadaniem od czasów II wojny Êwiatowej jest nie dopuÊciç do ludobójstwa, grz´êli
w zawi∏oÊciach intendentury... Wobec powszednioÊci podobnych faktów zagadka
ludobójstwa i jego ob∏àkaƒczego, lecz nie zawsze rozpoznanego ataku, to, ˝e zosta-
je ono nazwane dopiero po jego zaprzestaniu, nawet wtedy, gdy rozgrywa si´ na
oczach wszystkich, w jak najbardziej materialnej rzeczywistoÊci spo∏ecznej – nur-
tuje dziÊ coraz bardziej ju˝ nie tylko historyków, lecz tak˝e filozofów.
Dni up∏ywajà, zdarzenia przybierajà zawrotne tempo. Wreszcie przychodzi to naj-
gorsze, lecz mog∏o si´ przecie˝ wcale nie zdarzyç. PrzypadkowoÊç zbrodni mo˝e
doprowadziç do ob∏´du ka˝dego, kto pozna∏ jej przera˝ajàcà normalnoÊç w mo-
mencie, gdy si´ dokonywa∏a... Gdy Roméo Dallaire zakoƒczy∏ swojà misj´,
by∏ cz∏owiekiem kompletnie rozbitym, swoje doÊwiadczenie móg∏ opisaç dopiero
po latach.
Bezpieczeƒstwo osobiste
„By∏oby dla ciebie lepiej, gdybyÊ umar∏a”
Podobnie jak w by∏ej Jugos∏awii, w Ruandzie gwa∏t na wrogu jest upokorze-
niem i torturà dla ofiar bez wzgl´du na p∏eç i wiek. Gdy dotyka kobiet´, której
narzucone zostaje „dziecko wroga”, by przywo∏aç tytu∏ pi´knej ksià˝ki historyka
I wojny Êwiatowej Stéphane’a Audouin Rouzeau, staje si´ zbrodnià godzàcà bezpo-
Êrednio w zdolnoÊç reprodukcji grupy, którà chce si´ pozbawiç przysz∏oÊci demo-
graficznej, kiedy ju˝ zosta∏a zburzona jej ca∏a przesz∏oÊç: groby sprofanowane,
a ludnoÊç wymordowana lub wysiedlona...
Ruandyjka Esther Mujawayo, która w konflikcie straci∏a wielu cz∏onków swej
rodziny, stoi na czele fundacji ruandyjskich kobiet. Fundacja ta wskazuje na sytu-
acj´ nie do uwierzenia, jaka panuje obecnie. W 2004 roku, dziesi´ç lat po wydarze-
niach, niczego nie zrobiono: gwa∏ciciele-zabójcy, Êwiadomi nosiciele wirusa HIV
– którzy potrafili kroiç dziecko kawa∏ek po kawa∏ku, by wykrwawi∏o si´ na oczach
rodziców oczekujàcych na swojà kolej, odciàç r´ce kobiecie próbujàcej wyjÊç
z do∏u na nieczystoÊci, do którego zosta∏a wrzucona – nie przestali jeszcze ciàgle
opowiadaç, jak to pozostawiali czasami zgwa∏conà kobiet´ przy ˝yciu, mówiàc jej:
„Zostawiç ci´ tu jest gorsze od Êmierci”.
Pos∏u˝enie si´ wirusem HIV jako bronià wojennà i Êrodkiem ustawicznej za-
g∏ady podnosi zdecydowanie stopieƒ ra˝enia specyficznej zbrodni, jakà jest gwa∏t.
Cierpienie zostaje wówczas roz∏o˝one w czasie. Po pierwszym okresie tortur fizycz-
nych i moralnych towarzyszàcych gwa∏towi, lub powtarzajàcym si´ gwa∏tom, cia∏a
ofiar doznajà skutków zbrodniczego czynu przez dziewi´ç miesi´cy ewentualnej
cià˝y. Gwa∏ciciel nie przestaje w tym czasie zadawaç bólu. Kobieta, stajàc si´ mat-
kà „z przymusu”, nienawidzi dziecka oprawcy, które nosi w ∏onie. Staje si´ ono jej
osobistym i nieod∏àcznym wrogiem fizjologicznym, noÊnikiem i Êladem okrutnego
wspomnienia. Zwiàzany z tym wstyd skazuje jà najcz´Êciej na spo∏ecznà Êmierç.
Z drugiej strony czuje ona i wie, ˝e kimÊ jeszcze bardziej samotnym od niej na Êwie-
cie jest to ma∏e, sine od krzyku stworzenie, które wydaje na Êwiat w bólach matczy-
nej nienawiÊci, a którego wczeÊniej na wszystkie mo˝liwe sposoby próbowa∏a si´
pozbyç
12
. PotwornoÊç tej nienawiÊci jest absolutna, dotyka bowiem noworodka
– najbardziej bezbronnej istoty, jakà mo˝na sobie wyobraziç.
Opuszczone ofiary
Z∏a dope∏nia celowe zaka˝enie ofiary wirusem HIV przez seropozytywnego
gwa∏ciciela. Zbrodni, której efekty nasilajà si´ wraz z up∏ywem czasu, towarzyszy
bowiem w dwóch pierwszych stadiach (od momentu gwa∏tu do koƒca cià˝y) dodat-
kowy zabójczy element, jakim jest wizja „˝ycia”, antycypowany obraz w∏asnej
przysz∏oÊci i przysz∏oÊci dzieci. Dotyka on wyobraêni´ nie tylko najbiedniejszych,
55
Gwa∏t jako broƒ wojenna
56
bo nie chodzi tu wy∏àcznie o aspekt ekonomiczny, i staje si´ w ca∏ej tej sytuacji
dodatkowym koszmarem. Ofiara bowiem przewiduje Êmiertelne zagro˝enie dla sie-
bie i swego ewentualnego potomstwa wynikajàce z koniecznoÊci ˝ycia z AIDS,
chorobà nieuleczalnà, haƒbiàcà i nieleczonà. Co wi´cej, staje przed nià wizja ca∏e-
go jej przysz∏ego ˝ycia „w Êwiecie, w którym [nawet jeÊli] oprawca zosta∏by poko-
nany zbrojnie i politycznie, i postawiony przed sàd”, ona pozostanie ofiarà.
Sytuacja staje si´ wówczas nie do naprawienia. Zwykle ofiara zbrodni przeciw
ludzkoÊci odczuwa ulg´, kiedy zbrodniarz trafia za kratki, skazany przez sàd i histo-
ri´. W przypadku zara˝enia wirusem HIV przeciwnie, sàdowe rozwiàzanie sprawy
jeszcze bardziej jà rani. To tak jakby dope∏nia∏o si´ zwyci´stwo gwa∏ciciela-opraw-
cy, nosiciela wirusa. Seropozytywni wi´êniowie korzystajà dziÊ w wi´zieniach
z mi´dzynarodowych programów leczenia AIDS, czego jako takiego nie mo˝na po-
t´piaç. Obj´ci ca∏kowità opiekà w miejscach odosobnienia, dobrze od˝ywieni i ubra-
ni, wychodzà po pi´ciu latach, cieszàc si´ jak najlepszym stanem zdrowia. W tym
czasie ich ofiary, osamotnione i chore, bez Êrodków do ˝ycia, gdy˝ w czasie kon-
fliktu ograbione ze wszystkiego, umierajà bez opieki, nieszcz´Êliwe, ju˝ bowiem
zdà˝y∏y zobaczyç swoje dzieci, tak˝e zara˝one i pozostawione bez pomocy.
Gwa∏ty w czasie brudnej wojny majà swojà histori´
Gwa∏t jako broƒ wojenna opiera si´ na dysproporcji stosunku si∏, tak zresztà
jak pozosta∏e zbrodnie profanacji. Wynika z ∏atwoÊci czynu, z pokusy, jakà jest
dost´pnoÊç tego typu aktu wobec bezkarnoÊci i legalnoÊci dzia∏aƒ. Kiedy uzbrojony
bojownik w bandzie sobie podobnych spotyka na swej drodze ma∏à dziewczynk´,
do kierujàcej nim ˝àdzy do∏àcza przyjemnoÊç, jakà daje poczucie absolutnej w∏adzy
nad otoczeniem: uczucie to intensyfikuje po∏àczenie si´ dwóch rodzajów podniece-
nia – politykà i seksem – bioràc gór´ nad cia∏em.
Wszystko wyglàda inaczej, kiedy tradycyjne regu∏y wojen sà respektowane,
a konflikt wybucha mi´dzy grupami kulturowo i strategicznie równymi sobie, gdy
mi´dzy dwiema podobnymi armiami relacje si∏ sà niepewne, gdy armaty wytoczo-
ne sà przeciwko armatom, gdy poczucie zagro˝enia otrzeêwia i wzbudza respekt
przed przeciwnikiem. Kiedy jednak wsparta przez milicj´ i czo∏gi armia atakuje
nieuzbrojonà spo∏ecznoÊç ˝yjàcà w pokoju, która zupe∏nie nie rozumie, dlaczego
wytacza si´ jej wojn´, sytuacja zmienia si´ diametralnie. W cieniu armat napastnik
si´ nudzi, pije i gra w karty. Wiedzie „spokojny ˝ywot”, jego nienawiÊci do nieprzy-
jaciela towarzyszy uczucie quasi-rasistowskiej pogardy, upaja si´ on nià i podnieca
w∏asnà wy˝szoÊcià.
We wznowionej niedawno ksià˝ce Arthura Conan Doyle’a The Crime of the
Congo (Zbrodnia w Kongo) (studium na temat zarzàdców króla Leopolda handlu-
jàcych kauczukiem produkowanym przez niewolników w koƒcu XIX wieku)
Bezpieczeƒstwo osobiste
ze zdziwieniem odkry∏am opisane drobiazgowo zbrodnie profanacji: systematyczne
gwa∏ty na kobietach, dr´czone dzieci, poni˝ani starcy, ca∏e rodziny „zmuszane do
kazirodztwa, do publicznego spó∏kowania mi´dzy sobà, brat z siostrà, rodzice
z dzieçmi”. Okrutne tortury budzà groz´, liczba zbrodni przeciw wi´zom krwi jest
zastraszajàca, wn´trznoÊci ofiar wiszà na murach, poÊwiadczone sà przypadki
kanibalizmu.
We wszystkich wojnach kolonialnych i postkolonialnych dysproporcje sà
skrajne – strzelby przeciw dzidom, efekt zaskoczenia, przewaga liczebna czy wspar-
cie ze strony ró˝nego rodzaju si∏ paramilitarnych. Napastnicy nie widzà w ofiarach
istot ludzkich. Nie istniejà, choç jeszcze ˝yjà. Zmasakrowaç je, zam´czyç, zadaç im
najgorszy ból to prawie bez znaczenia. Dlatego te˝ bia∏y oprawca mo˝e zap∏akaç
na widok kwiatu i pozostaç zimny jak g∏az na widok ràk czarnych dzieci, które
kaza∏ obciàç.
NierównoÊç si∏ na polu walki
jako podstawowy impuls wyzwalajàcy przemoc
Okrutne metody, do których uciekano si´ w czasie wojen kolonialnych, majà-
cych cz´sto na celu eksterminacj´, dajà si´ porównaç ze wspó∏czesnymi konflikta-
mi. Mi´dzy tymi dwoma rodzajami wydarzeƒ nie istnieje ˝aden zwiàzek historycz-
ny, mo˝na natomiast wskazaç jeden bardzo wa˝ny element wspólny – skrajne nie-
równoÊci mi´dzy uczestnikami zdarzeƒ: dysproporcje w stanie uzbrojenia, iloÊcio-
we i techniczne, a tak˝e przewag´ kulturowà, technicznà i ekonomicznà we wszyst-
kich dziedzinach. Co wi´cej, dzi´ki zastosowaniu pewnej koncepcji moralnoÊci
i wiedzy uzasadniajàcej dzia∏anie, agresor postrzega te ró˝nice w sposób du˝o bar-
dziej intensywny. Sytuacja odznacza si´ wówczas niesamowità asymetrià, a jest to
podstawowy warunek do tego, by mog∏o dochodziç do zbrodni zbezczeszczenia
w ich najokrutniejszej formie. Sà to dzia∏ania najbardziej skuteczne, gdy chodzi
o zadanie bólu pot´gujàcego si´ w czasie. Ich definicja antropologiczna jest zbli˝o-
na do definicji prawnej: zbrodnie te, niszczàc wi´zy krwi i zdolnoÊç do reprodukcji
p∏ciowej nieprzyjaciela, majà na celu – bardziej jeszcze ni˝ ca∏kowità, to jest fizycz-
nà eksterminacj´ wroga – wymazanie pewnej jakoÊci, jakà jest zbiorowa to˝samoÊç.
Tej samej, która w czasach pokoju jest przekazywana dzi´ki istnieniu zwiàzków
pokrewieƒstwa, czyli poprzez reprodukcj´ p∏ciowà.
Przypadek w rozwoju filogenetycznym cz∏owieka, jakim by∏o zró˝nicowanie
p∏ci i ich funkcji w procesie rozrodczym, przypisa∏ kobietom pierwszorz´dnà rol´
w konfliktach o pod∏o˝u etnicznym, w brudnych walkach, niesprawiedliwych i nie-
równych, walkach majàcych na celu eksterminacj´ wroga, takich, które cz´sto
toczono w czasie wojen kolonialnych i postkolonialnych w XIX i XX wieku. Jed-
nym z najtragiczniejszych teatrów wojennych, gdzie koszmar ten si´ rozegra∏, by∏a
57
Gwa∏t jako broƒ wojenna
58
Afryka. Poniewa˝ pewne praktyki okaleczajàce afrykaƒskie dzieci by∏y wówczas
stosowane w celu zapobie˝enia ich dostaniu si´ do niewoli – i od tego czasu sta∏y
si´ rytua∏em odci´tym od korzeni – czy nie mo˝na by stàd wysunàç przypuszczenia,
˝e jednà z przyczyn usuwania zewn´trznych narzàdów p∏ciowych dziewczynkom
– przynajmniej od trzech stuleci – by∏a próba ich ochrony przed ciàg∏ym zagro˝e-
niem gwa∏tem, które nad nimi wisia∏o?
Zbrodnie profanacji, te najbardziej barbarzyƒskie ze wszystkich zbrodni,
mog∏y si´ zdarzyç w Ruandzie i w by∏ej Jugos∏awii tylko na skutek nierównoÊci
obecnych na miejscu si∏ – zbrojne oddzia∏y przeciw bezbronnym cywilom. Nikt nie
mo˝e uciec przed groêbà brudnej wojny, jakà sà czystki, a ju˝ w ˝adnym wypadku
kobiety, które w takim konflikcie znajdujà si´ w samym centrum ra˝enia.
Véronique Nahoum-Grappe jest pracownikiem naukowym w École des Hautes
Études en Sciences Sociales (Wy˝szej Szkole Nauk Spo∏ecznych). Zajmuje si´ antro-
pologià wspó∏czesnych spo∏eczeƒstw. Ostatnio wyda∏a: Du reˆve de vengeance a` la
haine politique (Od pragnienia zemsty do nienawiÊci politycznej), 2004, i Ballades
Politiques (Ballady polityczne), 2005.
Bibliografia
J. Hatzfeld, Dans le nu de la vie i Une saison de machettes, Paris 2003.
R. Dallaire, J’ai serré la main du diable, la faillite de l’humanité au Rwanda, Quebec 2003.
E. Mujawayo, S. Bheladdad, Survivantes, La Tour d’Aignes 2003.
Przypisy
1
„News Day”, August 2, 1992.
2
W trakcie moich badaƒ etnologicznych trafi∏am do obj´tej dzia∏aniami wojennymi by∏ej Jugo-
s∏awii, gdzie dane mi by∏o przebywaç tak w obozach uchodêców, jak i w obl´˝onych enklawach. W la-
tach 1992–1995 odbywa∏am rocznie trzy podró˝e w tym kierunku. W póêniejszym okresie powraca∏am
rokrocznie do BoÊni, a w 1999 roku by∏am równie˝ w Kosowie. Zbierane regularnie Êwiadectwa
uchodêców pozwoli∏y mi opisaç zjawisko „czystek etnicznych”. Zwrot ten jest t∏umaczeniem terminu
serbsko-chorwackiego u˝ywanego w wielu tekstach przed wybuchem konfliktu dla nazwania szczegól-
nie okrutnych i zwyrodnia∏ych form eksterminacji zbiorowej to˝samoÊci „etnicznej”, narodowej czy
wspólnotowej: do katalogu skrajnych okrucieƒstw skierowanych przeciwko cywilom, okreÊlanym
zbiorowo jako ci, którzy muszà byç „uprzàtni´ci” („wyczyszczeni”) z danego terenu, wpisujà si´ rów-
nie˝ gwa∏ty i przeÊladowania seksualne. Moim zdaniem, czasownik „wyczyÊciç”, okreÊlajàcy zadanie
akcji zbrojnej prowadzonej na wrogim lub nieprzyjacielskim terytorium, jest cz´sto u˝ywany w przy-
Bezpieczeƒstwo osobiste
padku tak zwanych brudnych wojen, gdzie notuje si´ liczne gwa∏ty i masakry cywilów, a nie tylko
w BoÊni... Nast´pstwem prowadzonych przeze mnie badaƒ by∏y liczne publikacje dotyczàce omawia-
nych problemów. Moje kontakty z Ruandà by∏y bardzo bliskie podczas tragicznych wydarzeƒ wiosnà
1994 roku, gdy˝ Êledzi∏am te wydarzenia na bie˝àco, b´dàc w kontakcie z wieloma naukowcami i oso-
bami dzia∏ajàcymi w terenie.
3
W grudniu 1993 roku, podczas jednej z wizyt w obozie dla uchodêców z BoÊni, po raz pierw-
szy dowiedzia∏am si´ o dwudziestu przypadkach gwa∏tów, na temat których dokumentacj´ zbiera∏a
pani doktor Dobrica Kozariç-Kovaciç odpowiedzialna za terapi´ osób poszkodowanych, które przeby-
wa∏y w tym obozie. Jednym z warunków uzyskania Êwiadectwa tych przest´pstw by∏a zasada poufno-
Êci obowiàzujàca w ramach prowadzonej terapii. Musz´ si´ wi´c jej równie˝ podporzàdkowaç, powiem
jedynie, ˝e ka˝dy z tych przypadków móg∏by dostarczyç materia∏u na odr´bnà ksià˝k´.
4
W czasie pierwszej wojny czeczeƒskiej zebrano wiarygodne Êwiadectwa o gwa∏tach pope∏nio-
nych na czeczeƒskich ch∏opach w rosyjskich obozach filtracyjnych (Czernokosowo). Po gwa∏cie nada-
wano im ˝eƒskie imiona.
5
Pierwsze szacunki zosta∏y podane przez komisj´ Warburtona i opublikowane we Francji wraz
z innymi materia∏ami dokumentujàcymi wydarzenia w pracy Le Livre noir de l’ex-Yougoslavie, 1993.
6
Mo˝na odwo∏aç si´ do opublikowanych in extenso w internecie tekstów mów obroƒczych
i przes∏uchaƒ przed Mi´dzynarodowym Trybuna∏em Karnym ds. by∏ej Jugos∏awii, by lepiej poznaç
omawiane tu przypadki; mo˝na na przyk∏ad przestudiowaç dok∏adnie ca∏à procedur´ prawnà opisanà
w dossier dotyczàcym miasta Foca (BoÊnia, 1992–1993). Wystarczy ta baza danych, by zdaç sobie
spraw´, w jaki sposób owe systematyczne gwa∏ty pope∏nione w czasie wojny zosta∏y zdefiniowane,
wyszczególnione i w koƒcu oficjalnie umieszczone na liÊcie zbrodni przeciw ludzkoÊci.
7
Louise Lambriche wspomina w Nous ne verrons jamais Vukovar, Paris 2005, mi´dzynarodowà
konferencj´, która odby∏a si´ w Zagrzebiu w 1995 roku, podczas której liczba m´˝czyzn zgwa∏conych
w czasie wojny na terenie Chorwacji i BoÊni oszacowana zosta∏a na 5 tysi´cy.
8
V. Cˇoliç, Les Bosniaques, Paris 1994.
9
Zobacz m.in. w De la violence, red. F. Héritier, t. 2, Paris 1997; V. Nahoum-Grappe, L’usage
politique de la cruauté extreˆme, ex-Yougoslavie 1992–1995.
10
H. de Balzac, Blaski i n´dzne ˝ycie kurtyzany, prze∏. T. Boy-˚eleƒski, Kraków 2002.
11
J’ai serré la main du diable, la faillite de l’humanité au Rwanda, 2003.
12
Fragment pi´knej ksià˝ki L’enfant de l’ennemi autorstwa historyka I wojny Êwiatowej Stépha-
ne’a Audouin Rouzeau.
59
Gwa∏t jako broƒ wojenna
60
GWA¸TY WOJENNE –
RZECZYWISTOÂå MI¢DZYNARODOWA I PONADCZASOWA
Od maja 2005 roku, w ramach akcji przeciwko „Gwa∏tom jako taktyce
wojennej”, grupa powo∏ana z inicjatywy (Secours Catholique) Pomocy Katolic-
kiej, w której sk∏ad wchodzà organizacje humanitarne, prawnicy i naukowcy,
opracowuje spostrze˝enia (oparte na dokumentacji bibliograficznej od wiosny
2006 roku dost´pnej w internecie
1
) i podejmuje akcje na rzecz przeciwdzia∏a-
nia zinstrumentalizowanym formom gwa∏tu, Êwiadomie wykorzystywanym
jako broƒ wojenna. Na podstawie 111 sprawozdaƒ i 64 opracowaƒ kartograf
Vincent Moriniaux (uniwersytet Paris IV-Sorbonne) sporzàdzi∏ map´ najpo-
wa˝niejszych konfliktów XX wieku, w których tego typu praktyki by∏y ma-
sowo stosowane.
Przedmiotem zainteresowaƒ jest okres po roku 1937. Niezale˝nie od te-
go, czy dotyczà dziesiàtków czy setek tysi´cy przypadków, gwa∏ty wojenne sà
dokumentowane w podziale na ich ró˝ne formy wsz´dzie tam, gdzie si´ zda-
rzajà – konflikty mi´dzynarodowe, wojny domowe, akty przemocy w ramach
waÊni mi´dzyplemiennych. Nie wszystkie przypadki sà dobrze poznane,
niektóre umykajà pami´ci zbiorowej, a wi´c nie mo˝na ich wyjaÊniç w sposób
historyczny, pozostajà ˝ywe jedynie w pami´ci miejscowej ludnoÊci lub jej
potomków, a czasem tak˝e w pami´ci tych, którzy sprawujà w∏adz´ politycz-
nà i którzy czasem znajdujà powód do ich instrumentalnego wykorzystania...
Nawet jeÊli przemoc wobec kobiet w czasie wojny staje si´ coraz bar-
dziej ra˝àca i jest legalnie stosowana przez w∏adze i frakcje uczestniczàce
w konflikcie, nie znaczy to wcale, ˝e zdarza si´ cz´Êciej. Zmienia si´ jednak
znaczenie polityczne tego rodzaju przemocy, tak jak jej znaczenie taktyczne
i jej status jako praktyki (ma∏o chwalebnej) w dzia∏aniach wojskowych. Ostat-
nio dzieje si´ tak, ˝e gwa∏ty wojenne sà z jednej strony coraz mocniej pot´-
piane na p∏aszczyênie prawnej przez instytucje mi´dzynarodowe i opini´ pu-
blicznà, a z drugiej stajà si´ przyj´tà w dzia∏aniach wojennych praktykà
wspó∏czesnych wojen. Dwa tragiczne przypadki, które pozwoli∏y Êwiatowej
opinii zdaç sobie spraw´, jak bardzo aktualne sà tego rodzaju operacje, to woj-
na w by∏ej Jugos∏awii (1991–1999) i ludobójstwo w Ruandzie (kwiecieƒ–li-
piec 1994).
Europa nie mo˝e wi´c powiedzieç, ˝e zosta∏a oszcz´dzona. Przeciwnie.
WÊród okrutnych akcji podj´tych wobec ludnoÊci cywilnej zamieszkujàcej
pó∏nocnà cz´Êç Chorwacji (1991), dwie trzecie terytorium BoÊni (1992–1995)
i Kosowo (1989–1999), znalaz∏y si´ równie˝ masowe rzezie, deportacje, two-
rzenie obozów koncentracyjnych (lecz nie obozów zag∏ady, w nazistowskim
znaczeniu tego terminu), tortury i metodyczne gwa∏ty pope∏niane nie tylko na
kobietach.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Skrajne okrucieƒstwo znalaz∏o swój wyraz równie˝ w ludobójczych wal-
kach w Ruandzie, które ogromnie zaskoczy∏y Êwiat szybkim rozwojem wypad-
ków i efektywnoÊcià. Okrucieƒstwo to przejawia∏o si´ zarówno w Êrodkach,
jak i w sposobach eksterminacji pewnych grup ludnoÊci, okreÊlonych „etnicz-
nie” przez w∏adze polityczne, które z góry zaplanowa∏y ich wymordowanie.
Bibliografia dotyczàca tych dwóch przypadków jest zbyt obszerna, by jà tutaj
przytaczaç. Osoby zainteresowane mogà zajrzeç do pracy Jacques’a Séme-
lina wydanej we Francji Purifier et Détruire, usages politiques des massacres
et génocides (OczyÊciç i zniszczyç, polityczne wykorzystanie mordów i ludo-
bójstwa)
2
.
Za tymi dwoma drzewami kryje si´ ca∏y las. Nie mo˝na bowiem zapo-
minaç ani o przemocy seksualnej, jaka towarzyszy∏a dzia∏aniom wojennym
w czasie I wojny Êwiatowej, ani o masowych gwa∏tach pope∏nionych w 1937
roku w Nankinie, ani o ˚ydówkach z wytatuowanymi na ramionach napisami
„dziwka Hitlera”, zamykanych w nazistowskich obozach koncentracyjnych
podczas ostatniej wojny, gdzie poddawano je torturom, w tym okrutnym eks-
perymentom medycznym. Trzeba tak˝e pami´taç o gwa∏tach pope∏nionych
przez Rosjan w Niemczech w 1945 roku i o tych z Gwatemali (1966–1996),
i tych z gu∏agów w Zwiàzku Sowieckim. Ani Timor (1999), ani Birma
(1988–2001), ani Algieria (1954–1962, 1992–1997) nie zosta∏y oszcz´dzone.
W ciàgu ostatnich dwudziestu lat obserwuje si´ u˝ycie gwa∏tu jako
broni wojennej w wielu krajach Afryki: w obu Kongach, w Sierra Leone,
w Liberii, w Republice Ârodkowoafrykaƒskiej, w Burundi, w po∏udniowym
Sudanie, a ostatnio w Darfurze (2003–2005).
Przypisy
1
Grupa ta istnieje od dwóch lat i tworzy Mi´dzynarodowe Centrum Monitoringu zaj-
mujàce si´ omawianà tu tematykà: w roku 2006 przewiduje si´ stworzenie witryny interneto-
wej, która pozwoli na zamieszczanie dost´pnych danych opracowywanej systematycznie
mi´dzynarodowej bibliografii problemu, a tak˝e informacji o podejmowanych dzia∏aniach.
B´dzie tam równie˝ zamieszczona wspomniana tu mapa geograficzna przemocy wobec
kobiet w konfliktach XX wieku (Vincent Moriniaux, uniwersytet Paris IV-Sorbonne). Infor-
macje na ten temat mo˝na uzyskaç u Angéli Mizoni i Michela Roya, Secours Catholique,
DPI, 106 rue du Bac Paris 75007.
2
Wydane w 2005.
61
Gwa∏t jako broƒ wojenna
Saveria Rojek
Esther Mujawayo – ˝ycie po Ruandzie
Esther Mujawayo z plemienia Tutsi, ocalona z masakry
w Ruandzie w 1994 roku, prze˝y∏a Êmierç m´˝a i wi´kszej
cz´Êci swojej rodziny. DziÊ mieszka z córkami w Niemczech.
Za∏o˝y∏a Stowarzyszenie Wdów – Ofiar Kwietniowego Ludo-
bójstwa, by umo˝liwiç zabranie g∏osu kobietom, które nie
otrzàsn´∏y si´ jeszcze z szoku. Jej ˝ycie jest jej zemstà.
„KiedyÊ by∏am skazana na ˝ycie, teraz wybra∏am ˝ycie. To nie moi oprawcy
pozostawili mnie ˝ywà, to ja dzisiaj zdecydowa∏am si´ ˝yç. Chcia∏abym, ˝eby ten,
który pragnà∏ zobaczyç mnie martwà, powiedzia∏ sobie teraz: «Na nic to wszystko,
co zrobi∏em. Ona ˝yje». Byç «prawdziwie ˝ywà», a nie pozosta∏à przy ˝yciu, oto
sposób, by ich ukaraç. To moja jedyna mo˝liwa zemsta”.
Esther Mujawayo jest Ruandyjkà z plemienia Tutsi. O ludobójstwie, z którego
ocala∏a, mówi jedynie w czasie przesz∏ym, lecz kiedy przychodzi jej wspominaç naj-
bardziej bolesne chwile, u˝ywa zupe∏nie bezwiednie czasu teraêniejszego. W ten
sposób w∏aÊnie nabiera powoli kszta∏tu kraj Tysiàca Wzgórz i pojawia si´ zgroza,
twarze oprawców, maczety sp∏ywajàce krwià najbli˝szych Esther, d∏ugie i powolne
dochodzenie do siebie ofiar tragicznych zdarzeƒ i w koƒcu aktywny powrót do ˝y-
cia – jej dzisiejsze zaanga˝owanie.
Esther urodzi∏a si´ w Tabie, malutkiej wiosce w centralnej cz´Êci Ruandy. DziÊ
miejsce to ju˝ nie istnieje. Zosta∏o wymazane z mapy. Znik∏o, tak jak znik∏ jej mà˝
Innocent, jej rodzice, jej siostry i 291 cz∏onków jej rodziny. Wszyscy zg∏adzeni mi´-
dzy kwietniem a czerwcem 1994 roku.
„Zacz´∏o si´ 7 kwietnia. W radiu i na ulicach s∏ychaç by∏o krzyki i wystrza-
∏y”. Esther mieszka wówczas w Kigali wraz z m´˝em i trzema córeczkami, Annà,
Amelià i Amandà. Pracuje dla brytyjskiej organizacji pozarzàdowej Oxfam, która
dzia∏a na rzecz rozwoju, jest zast´pcà dyrektora. Jako socjolog, z dyplomem
belgijskiego uniwersytetu Louvain La Neuve, zajmuje si´ regionem Afryki
W
A
L
K
A
Wschodniej, od kongijskiego Kiwu a˝ po sàsiednie Burundi. Ju˝ od kilku miesi´-
cy roÊnie napi´cie mi´dzy spo∏ecznoÊciami Hutu i Tutsi rozsianymi wewnàtrz
kraju, a tak˝e w krajach oÊciennych. Nale˝àc do plemienia Tutsi, Esther nie mo˝e
ju˝ si´ udaç do Demokratycznej Republiki Konga; jej wspó∏plemieƒcy sà tam
przeÊladowani.
Dla Esther trudnoÊci i dyskryminacja to nic nowego. Rok po jej narodzinach,
w 1959 roku, kiedy Belgowie przygotowujà si´ do zwrócenia krajowi niepodleg∏o-
Êci, majà miejsce pierwsze masakry Tutsi dokonywane przez Hutu, którzy dopiero
co przej´li w∏adz´. Jej matka ucieka, niosàc Esther na w∏asnych plecach: „To zupe∏-
nie jak ja z Amelià nazajutrz po Êmierci prezydenta”. Powtórka z historii.
Mówimy sobie: „to sà nasi sàsiedzi, nie b´dà na nas napadaç”
W kraju o niestabilnej sytuacji spowodowanej ciàg∏ymi konfliktami etniczny-
mi – mimo doÊç kruchego pokoju zawartego rok wczeÊniej w Aruszy, na mocy któ-
rego powsta∏ rzàd mieszany – 6 kwietnia rozbija si´ samolot wiozàcy prezydenta
Habyarimana. Ju˝ nast´pnego dnia goràczka podtrzymywana przez z∏ej s∏awy roz-
g∏oÊni´ radiowà „Radio Tysiàca Wzgórz” ogarnia milicj´ Hutu, rozpoczyna si´ rzeê.
„Z poczàtku nie wszyscy rozumiejà, o co chodzi. Wszyscy si´ boimy, lecz mówimy
sobie, to sà przecie˝ nasi sàsiedzi, nasi przyjaciele, nie b´dà na nas napadaç. Nawet
jeÊli w komentarzach radiowych obwinia si´ nas, Tutsi, o zamordowanie prezyden-
ta”. Nazajutrz ju˝ legalnie wzywa si´ do mordów.
Esther jest u siebie, wraz z rodzinà i kilkorgiem przyjació∏, którzy znaleêli
u niej schronienie. Dzielnica Gitega, gdzie mieszka, jest doÊç bezpieczna. Wraz
z m´˝em postanawiajà nie ruszaç si´ nigdzie dalej, lecz decydujà si´ nie pozostawaç
d∏u˝ej we w∏asnym domu. To zbyt niebezpieczne. Rankiem budzà dziewczynki
i w odruchu doÊwiadczonych dzia∏aczy organizacji humanitarnych zabierajà koce
i ciep∏e ubrania. Kierujà si´ do opuszczonego dormitorium klasztoru Notre-Dame
des Cîteaux.
Rodzina pozostaje tam przez trzy tygodnie wraz z setkà innych Tutsi. Przez
trzy tygodnie sà odci´ci od Êwiata, w niewoli szalejàcego wokó∏ terroru, co ozna-
cza powolne umieranie bez wody, bez jedzenia. Na ka˝dym rogu ulicy posterunki
milicji Interahamwe, z∏o˝onej z ekstremistów Hutu, wyszkolonych jeszcze przed
wybuchem konfliktu przez armi´ ruandyjskà i francuskà. Bojówki te kontrolujà
wszystkich, mordujà z niezwyk∏ym okrucieƒstwem ludnoÊç cywilnà. Jedyny kon-
takt ze Êwiatem zewn´trznym to radio, to radio-szczekaczka, które nieustannie
g∏osi nienawiÊç do tego Drugiego: „Trzeba rozdeptaç te w´˝e, dzia∏aç – zabijaç
– wi´cej i szybciej, i przede wszystkim zape∏niaç groby”.
63
Esther Mujawayo – ˝ycie po Ruandzie
W A L K A
64
„Jestem tylko Tutsi, to jest – jak mówi radio – karaluchem”
W opuszczonym dormitorium Esther Mujawayo znajduje si´ na razie poza
zasi´giem szalejàcego wokó∏ barbarzyƒstwa. Nie jest Êwiadkiem mordów.
„Âmierç nie drwi∏a ze mnie tak mocno jak z innych”. Lecz nawet jeÊli Esther i jej
dzieci nie widzà lejàcej si´ krwi, bardzo dobrze s∏yszà odg∏osy rozgrywajàcego si´
wokó∏ horroru. Wycie, strza∏y z broni, dêwi´k spadajàcych bomb do dziÊ jà prze-
Êladujà: „Najgorsze sà odg∏osy codzienne, takie jak dêwi´k gwizdka podczas
meczu pi∏ki no˝nej czy pisk opon. To dziwne, ale to w∏aÊnie te dêwi´ki budzà we
mnie najgorsze koszmary. A˝ do dnia rzezi by∏am po prostu Esther, mia∏am mojà
histori´, za sobà cz´Êç ˝yciowej drogi, by∏am socjologiem, ˝onà odpowiedzialne-
go za nauczanie cenionego profesora, a tu nagle staj´ si´ nikim, nie mam do
niczego prawa, jestem tylko Tutsi, karaluchem, jak mówi radio... to uczucie bycia
nikim, ta myÊl, ˝e prze˝ycie jest jakimÊ prawem, którego nadu˝y∏aÊ, nigdy ci´ nie
opuszczajà”.
Rankiem 30 kwietnia Esther i Innocent udajà si´ do pobliskiego ogrodu po
wod´. Nagle spostrzegajà dojrza∏y owoc papai, prawdziwà gratk´ dla dzieci. Wra-
cajà do klasztoru, gdzie Innocent zabiera si´ do obierania znalezionego skarbu.
Robi to bardzo delikatnie. „Powinnam by∏a wtedy przeczuç, ˝e ten jego gest to by∏
gest po˝egnania. DziÊ wyprawi dzieciom, wszystkim dzieciom, prawdziwà uczt´”.
Tego samego wieczoru milicja Hutu wkracza do kryjówki, oddziela m´˝czyzn
od reszty i wyprowadza.
˚adnej wàtpliwoÊci, ˝adnej nadziei, wszyscy zostanà zabici. Wszyscy. Esther
z dziewczynkami, ukryte w zaroÊlach, bezsilne, sà Êwiadkami ostatnich chwil swych
najbli˝szych. Najstarsza z dziewczàt, pi´cioletnia Anna, w reakcji na seri´ z broni
maszynowej, pyta: „Mamo, czy to w∏aÊnie zabijajà tatusia?” Esther dowie si´ póê-
niej, ˝e tego wieczoru, w alei SprawiedliwoÊci, milicjanci najpierw wszystkim
m´˝czyznom obci´li stopy, by nie mogli uciec, nast´pnego ranka wrócili ich dobiç,
a potem wrzucili do jednego do∏u.
W ciàgu nast´pnych dni Esther, przybita smutkiem, zdecydowana jest umrzeç,
umrzeç razem z dzieçmi. A˝ do momentu, kiedy dowiaduje si´, ˝e Stéphanie, jej sio-
stra, usz∏a z ˝yciem. Zmienia zdanie, decyduje si´ ˝yç, a mo˝e tylko prze˝yç. Uda-
je si´ jej przekupiç, za dwadzieÊcia pi´ç dolarów, pewnego umiarkowanego sier˝an-
ta Hutu. Uciekajà do hotelu Mille Collines (Tysiàc Wzgórz). I tu, jak na ironi´,
dowiadujà si´, ˝e hotel Ruanda, jedyne bezpieczne miejsce na ca∏ym obszarze obj´-
tym zamieszkami, znajduje si´ o nieca∏e pi´çset metrów od opuszczonego klaszto-
ru. W hotelu tym, strze˝onym przez oenzetowskie wojska, znajdujà si´ jeszcze
ostatni pracownicy mi´dzynarodowej misji ONZ w Ruandzie, którzy nie opuÊcili
terytorium kraju.
Ludobójstwo zosta∏o pope∏nione na oczach stacjonujàcych tam b∏´kitnych
he∏mów, ˝o∏nierzy pokoju. W tym samym czasie, w którym Afryka Po∏udniowa
Bezpieczeƒstwo osobiste
Êwi´ci∏a radoÊnie dojÊcie do w∏adzy Nelsona Mandeli. „Milion osób zosta∏o zg∏a-
dzonych w ciàgu mniej ni˝ stu dni, towarzyszy∏a temu g∏ucha cisza i kompletna
oboj´tnoÊç. Boutros Ghali, Sekretarz Generalny ONZ, po prostu nas odda∏, Kofi
Annan, szef misji pokojowych, dope∏ni∏ rozkazu nicnierobienia. Bill Clinton
zamilk∏. W ambasadach i w prasie omijane by∏o s∏owo «ludobójstwo», gdy˝ jego
u˝ycie zak∏ada∏o koniecznoÊç interwencji. To, co dzia∏o si´ na ich oczach, nie
by∏o mi´dzyplemiennà rzezià, tylko operacjà eksterminacji podj´tà przez mój
w∏asny rzàd”.
18 czerwca, kiedy milicja Hutu przypuszcza ostateczny szturm na hotel Ruan-
da, który dotàd by∏ miejscem bezpiecznym, misja podejmuje decyzj´ o ewakuacji.
W ci´˝arówce ONZ Esther i jej córki przekraczajà lini´ frontu, by znaleêç si´ w stre-
fie okupowanej przez Ruandyjski Front Patriotyczny, armi´ Tutsi na uchodêstwie.
Po kilku dniach sp´dzonych na granicy w obozie dla uchodêców Esther Mujawayo
opuszcza Ruand´ i 28 czerwca udaje si´ do sàsiedniej Ugandy. 4 lipca wojska Fron-
tu wkraczajà do Kigali i wyzwalajà miasto.
Esther widzi tylko jednà mo˝liwoÊç – musi powróciç do Ruandy, odnaleêç bli-
skich, którzy prze˝yli, i pochowaç zmar∏ych. Zobaczyç cia∏a rodziców i m´˝a,
zapewniç im godny pochówek. Esther z trudem mówi o swoim powrocie do kraju,
zupe∏nie tak, jakby ˝ona, córka i matka umar∏y w niej na zawsze, a pozosta∏a jedy-
nie socjolo˝ka, ca∏kowicie oddana misji humanitarnej, która, by nie pogrà˝yç si´
kompletnie, od˝yje w dziele pomocy innym ocalonym z zag∏ady.
Z podniesionym czo∏em przed oprawcami
Ju˝ w lipcu, przera˝ona liczbà wdów i sierot, a tak˝e milczeniem ocalonych,
ich niemo˝noÊcià wyrzucenia z siebie nagromadzonych emocji, Esther tworzy Sto-
warzyszenie Wdów – Ofiar Kwietniowego Ludobójstwa. MyÊli przede wszystkim
o kobietach, które straci∏y zdolnoÊç mówienia, które duszà w sobie wspomnienie
prze˝ytych okropnoÊci, które, zgwa∏cone, ˝yjà w haƒbie. Chce, by znalaz∏y prze-
strzeƒ, w której b´dà mog∏y si´ wyp∏akaç, wykrzyczeç swoje cierpienie. „W∏aÊnie
po to, po to, byÊmy wieczorami mog∏y spotkaç si´ w gronie kobiet i nie kryç si´ wi´-
cej. To by∏o wspania∏e. Wychodzàc z tych spotkaƒ, ociera∏yÊmy ∏zy i kroczy∏yÊmy
z podniesionym czo∏em przed naszymi oprawcami”.
Stowarzyszenie rozwija si´ szybko. Esther, która zdà˝y∏a powróciç ju˝ do pra-
cy w Oxfam, zdaje sobie spraw´ z ogromu potrzeb – milion zabitych, 400 tysi´cy
ocala∏ych, 1,2 miliona sierot. Jest teraz terapeutkà – „to by∏a potrzeba, zarazem
Êwiadoma i podÊwiadoma, leczenia nie tylko ran fizycznych, lecz tak˝e ran duszy”
– walczy o pomoc, o lekarstwa, o obj´cie dzieci obowiàzkiem szkolnym – w wielu
przypadkach to w∏aÊnie dzieci sà teraz g∏owami rodzin – o odbudow´ przyzwoitych
mieszkaƒ.
65
Esther Mujawayo – ˝ycie po Ruandzie
W A L K A
66
Jej walka staje si´ coraz bardziej walkà politycznà. 80% ocalonych zosta∏o
zgwa∏conych, wiele z nich zaczyna powoli umieraç na AIDS – liczb´ zara˝onych
wirusem HIV szacuje si´ na 400 tysi´cy osób. Gwa∏t jest jednà z przyczyn, dla któ-
rych pozostawiono je przy ˝yciu. Cz´sto oprawcy-gwa∏ciciele, wiedzàc o tym, ˝e sà
nosicielami wirusa, mówili im: „By∏oby dla ciebie lepiej, ˝ebyÊ umar∏a”. Esther
Mujawayo nie mo˝e powstrzymaç wzburzenia – oprawcy bowiem, uwi´zieni
w Tanzanii na mocy decyzji sàdu w Aruszy, korzystajà z leczenia dzi´ki oenzetow-
skim programom, z leczenia, którego ONZ przez d∏ugi czas odmawia∏ ofiarom
Êwiadczàcym w czasie procesów sàdowych. „DziÊ stowarzyszenie liczy ponad
30 tysi´cy cz∏onkiƒ. W Ruandzie prawie wszyscy mogà si´ teraz leczyç, jeÊli tylko
chcà”, mówi z dumà Esther.
„JeÊli ˝yjesz, b´dàc martwa wewnàtrz, twoi oprawcy zwyci´˝yli”
Od roku 1999 Esther mieszka w Niemczech z drugim m´˝em Helmutem, pro-
testanckim pastorem. Pracuje w Düsseldorfie jako terapeutka specjalizujàca si´
w leczeniu urazów psychicznych. Mimo cierpienia, jakie sprawia jej ciàg∏y powrót
do przesz∏oÊci, nie przestaje dawaç Êwiadectwa temu, co przesz∏a, jest bardzo
odwa˝na i zdecydowana. Nie maleje w niej poczucie koniecznoÊci mówienia praw-
dy o tym, co zasz∏o. Czy to w ramach organizowanych konferencji, czy w wywia-
dach, Esther niezmordowanie opowiada o pospolitoÊci z∏a, która tak dobrze zdefi-
niowa∏a Hannah Arendt.
„Ra˝àca si∏a ludobójstwa mierzy dalej ni˝ Êmierç czy tortury. Unicestwia ci´
w samym Êrodku, robi z ciebie to, co drugi chce z tobà zrobiç, czyli nic lub mniej
ni˝ nic”. S∏owa Esther nieub∏aganie przywo∏ujà s∏owa innego ocalonego – Primo
Leviego. Esther odnajdzie zresztà spokój, poczucie bezpieczeƒstwa, mo˝liwoÊç
wymiany myÊli i przyjaêƒ u boku innej ofiary uratowanej z obozu Êmierci – Simone
Weil. Spotkajà si´ po raz pierwszy w 2004 roku, przy okazji ukazania si´ ksià˝ki-
-Êwiadectwa zdarzeƒ, którà Esther napisa∏a wraz z Souad Belhaddad.
„W Ruandzie kaci i ofiary znali si´ dobrze. Âmierç nast´powa∏a w wyniku bez-
poÊredniego starcia przesyconego nienawiÊcià. W czasie Zag∏ady esesmani zabijali
z zimnà krwià, lecz nie odczuwali bezpoÊredniej nienawiÊci wobec ofiar... Kiedy
teraz panià s∏ysz´, przechodzi mnie dreszcz emocji. Emocje budzi wspólnota
przesz∏oÊci, tak bardzo podobne sà te dwie sytuacje, w których si´ znalaz∏yÊmy,
choç odleg∏e od siebie o prawie pi´çdziesiàt lat” – pisze Simone Weil w wywiadzie
zamieszczonym w pos∏owiu do ksià˝ki Esther. Ludobójstwo, negacja zafa∏szowana
przez ideologi´, opiera si´ zawsze na tych samych pewnikach: nienawiÊci do drugie-
go cz∏owieka i jego odcz∏owieczeniu, dzi´ki któremu mo˝na go zg∏adziç.
Min´∏o sporo czasu, trzeba by∏o przebaczyç wykonawcom, osàdziç odpowie-
dzialnych i nauczyç si´ ˝yç od nowa. „JeÊli ˝yjesz, b´dàc wewnàtrz martwa, twoi
Bezpieczeƒstwo osobiste
oprawcy zwyci´˝yli”... – powtarza wcià˝ Esther Mujawayo. Ludobójstwo nie ma
koƒca. Koƒczà si´ masakry, ustajà przeÊladowania, ale zag∏ada nie ma koƒca.
W j´zyku kinyaruanda, którym mówi si´ w kraju Tysiàca Wzgórz, nie istnia∏y
kiedyÊ s∏owa ludobójstwo i gwa∏t. Trzeba je by∏o wymyÊliç.
Saveria Rojek jest dziennikarkà. D∏u˝szy czas mieszka∏a w Stanach Zjednoczonych.
Jest wspó∏autorkà ksià˝ki o zamachach z 11 wrzeÊnia 2001 roku. Obecnie wspó∏pracu-
je ze stacjà telewizyjnà M6.
67
Esther Mujawayo – ˝ycie po Ruandzie
W A L K A
Stéphanie Le Bars
Intifada.
Kobiety za zamkni´tymi drzwiami
Po wielu latach intifady coraz wi´cej m∏odych Palestynek pada
ofiarà przemocy seksualnej we w∏asnych domach. Z pomocà
spieszà im pracownicy socjalni.
Ma∏y Baszar nigdy nie pozna swojej mamy. Zosta∏a zamordowana w wieku
osiemnastu lat, gdy jej synek mia∏ zaledwie pó∏ roku. Urodzony w Betlejem ch∏op-
czyk nie zosta∏ jednak przygarni´ty przez bliskich matki, muzu∏maƒskà rodzin´
z Ramallah. Baszar, owoc kazirodczego zwiàzku, po prostu dla niej nie istnieje.
Jego matka, wykorzystywana przez ponad rok przez dwóch rodzonych braci, próbo-
wa∏a zerwaç z okrutnym otoczeniem rodzinnym. By urodziç dziecko, sama zg∏osi∏a
si´ do szpitala w Betlejem, co by∏o z jej strony aktem wyjàtkowej odwagi. Potem,
choç uzyska∏a tam pomoc, uleg∏a namowom rodziny i uwierzy∏a w jej obietnice.
Cz∏onkowie rodziny chcieli, by wróci∏a do domu. Kiedy wróci∏a, bracia udusili jà,
by „zmyç” haƒb´, jakà jest urodzenie dziecka poza oficjalnym zwiàzkiem. Nigdy
nie byli z tego tytu∏u Êcigani przez wymiar sprawiedliwoÊci.
Nawet jeÊli na terytoriach palestyƒskich tego typu „honorowe zbrodnie” zda-
rzajà si´ rzadziej ni˝ w sàsiednich krajach arabskich, na przyk∏ad w Jordanii, to i tak
najró˝niejsze formy przemocy dotykajàce trzyipó∏milionowà spo∏ecznoÊç palestyƒ-
skà odbijajà si´ najbardziej na kobietach i dzieciach. Grupa ta, która na co dzieƒ
ponosi koszty izraelskiej okupacji, nie korzysta praktycznie z ˝adnej ochrony ze
strony oficjalnych instytucji – które same wiele ucierpia∏y w ciàgu czterech lat inti-
fady – i najdotkliwiej doÊwiadcza zaostrzenia stosunków spo∏ecznych i rodzinnych,
w sytuacji prawie ca∏kowitej bezkarnoÊci wynikajàcej z kontekstu politycznego.
Podobnie jak mama Baszara, dwudziestodwuletnia matka Rim ar-Rijaszi
zap∏aci∏a ˝yciem za te niepokojàce zmiany. 14 stycznia, kiedy podesz∏a do posterun-
ku w Erez, na granicy Strefy Gazy, pe∏niàcy s∏u˝b´ izraelscy ˝o∏nierze w pierwszym
R
E
P
O
R
T
A
˚
momencie nie zwrócili na nià uwagi. Gdy znalaz∏a si´ na ich wysokoÊci, zdetono-
wa∏a materia∏ wybuchowy ukryty w pasie pod ubraniem, powodujàc Êmierç czterech
m´˝czyzn.
Ciasnota i niedostatek
powodujà wzrost przemocy wobec kobiet
M∏oda kobieta-kamikadze, o której mowa, mimo ˝e by∏a doÊç blisko zwiàzana
z islamskim ruchem oporu (Hamas), nie odpowiada∏a typowemu profilowi zama-
chowca-samobójcy. Jej czyn wprawi∏ miejscowà opini´ publicznà w niema∏e zak∏o-
potanie. Rozesz∏a si´ trudna do sprawdzenia pog∏oska o tym, jakoby Rim „zgrzeszy-
∏a”, a jej najbli˝si przekonali jà, by zgin´∏a Êmiercià m´czeƒskà, tak ratujàc honor.
Z kolei ostatnio armia izraelska przyzna∏a si´ do zatrzymania dwóch niedosz∏ych
samobójczyƒ, które w podobnych okolicznoÊciach zosta∏y wys∏ane na Êmierç przez
najbli˝szà rodzin´.
„Wed∏ug oficjalnych liczb, na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy
w ciàgu ostatnich osiemnastu miesi´cy trzydzieÊci szeÊç kobiet straci∏o ˝ycia w na-
st´pstwie tak zwanych zbrodni honorowych. Mo˝na jednak przypuszczaç, ˝e w isto-
cie przypadków tych by∏o trzy razy wi´cej – twierdzi Eskandar Andon, pracownik
socjalny szpitala Âwi´tej Rodziny w Betlejem. – WÊród zg∏oszonych przypadków
by∏o niespe∏na dziesi´ç prostytutek. Reszta to kobiety zabite dlatego, ˝e straci∏y
dziewictwo lub zasz∏y w cià˝´ w efekcie kazirodztwa”.
Zjawisko wykorzystywania seksualnego jest trudne do oszacowania. Pracow-
nicy socjalni, psychologowie i przedstawiciele w∏aÊciwych ministerstw zgodnie
jednak twierdzà, ˝e ostatnio warunki ekonomiczne i spo∏eczne, w jakich zmuszona
jest ˝yç ludnoÊç, przyczyni∏y si´ do zwi´kszenia liczby podobnych incydentów.
Problem ten pozostaje tematem tabu. Ofiary cz´sto dzielà si´ swymi prze˝yciami
jedynie z tymi, którzy im pomagajà.
Jednà z takich osób jest Hazem Had˝ad˝. Kieruje Centrum Rady i Pomocy
M∏odzie˝y, stowarzyszeniem majàcym siedzib´ w Nabulusie, którego celem jest
niesienie pomocy matkom i dzieciom znajdujàcym si´ w trudnej sytuacji. On tak˝e
jako przyczyn´ nasilenia si´ tego zjawiska wskazuje na zaostrzenie si´ stosunków
rodzinnych i ma∏˝eƒskich. „Kiedy mieszka si´ w dziesi´ç osób w dwupokojowym
mieszkaniu, a w mieÊcie przez kilkadziesiàt dni w roku obowiàzuje godzina policyj-
na (tak by∏o w wi´kszoÊci miast na Zachodnim Brzegu Jordanu w ciàgu ostatnich
dwóch lat), trudno jest uniknàç stosunków kazirodczych i innego rodzaju napi´ç”
– twierdzi Had˝ad˝.
Przymusowej bliskoÊci fizycznej cz´sto towarzyszy niedostatek. Sytuacja ta
nie pozwala m∏odym ludziom zawieraç zwiàzków ma∏˝eƒskich i sprzyja stosunkom
mi´dzy cz∏onkami tej samej rodziny. WÊród wielu kobiet, których m´˝owie zostali
69
Intifada. Kobiety za zamkni´tymi drzwiami
R E P O R T A ˚
70
zabici lub uwi´zieni w trakcie trwajàcej intifady, niektóre zdane sà na ∏ask´ i nie∏a-
sk´ rodziny ma∏˝onka. „Wys∏ucha∏am kiedyÊ zwierzeƒ kobiety, którà po stracie
m´˝a w czasie jednego z izraelskich ataków przygarn´∏a jego rodzina. Zosta∏a wte-
dy okrutnie wykorzystana przez teÊcia i szwagra. Nie zgodzi∏a si´ wnieÊç skargi,
gdy˝ wraz z dzieçmi by∏a od nich ca∏kowicie uzale˝niona” – opowiada Razan
Eskandar, pracownica socjalna dzia∏ajàca przede wszystkim w obozach dla uchodê-
ców w okolicach Nabulusu, gdzie odpowiada za zbiorowe i indywidualne zaj´cia
terapeutyczne.
Skutki pornografii w pruderyjnym spo∏eczeƒstwie
Liczne relacje ofiar, które wolà pozostaç anonimowe, dajà Êwiadectwo zaska-
kujàcych i niszczycielskich skutków pojawienia si´ nowych technik przekazu.
Zarówno telewizja kablowa, jak i internet umo˝liwi∏y dost´p w zaciszu domowym
do programów i stron zawierajàcych treÊci pornograficzne, dotychczas zabronione
lub trudno dost´pne w tradycyjnych i doÊç pruderyjnych Êrodowiskach. „M´˝czyê-
ni, m∏odzi i starzy, pozostajàcy w domu w zwiàzku z panujàcym bezrobociem, sp´-
dzajà du˝o czasu przed telewizorem. To, co oglàdajà, podsuwa im ró˝ne myÊli.
Przechodzà nast´pnie do czynu, wykorzystujàc to, co majà «pod r´kà», córk´ lub
siostr´” – podsumowuje Szaden Bustami, przewodniczàca ADF (Association de la
défense de la famille), Stowarzyszenia Obrony Rodziny.
Ta organizacja, z siedzibà w nieoznaczonym budynku w Nabulusie, prowadzi
rejestr spraw pokrzywdzonych kobiet. Bilans jest alarmujàcy. Liczba osób, które
skorzysta∏y z pomocy stowarzyszenia, mi´dzy rokiem 2000 (poczàtek intifady)
a 2003 potroi∏a si´. Ponad 600 kobiet, ofiar przemocy psychicznej, fizycznej i sek-
sualnej, zwróci∏o si´ do psychologów i pracowników socjalnych stowarzyszenia.
Kilkadziesiàt osób poprosi∏o o umieszczenie w „oÊrodku chronionym”.
Adres schroniska jest oczywiÊcie niejawny. Otoczone wysokim murem i pilnie
strze˝one przez system kamer, przyjmuje ono na pobyt przez maksimum szeÊç
miesi´cy kobiety znajdujàce si´ w szczególnie trudnej, czasami beznadziejnej sytu-
acji. Pensjonariuszki mieszkajà w funkcjonalnych pokojach o prostym wystroju,
w cichym i zadbanym budynku z dost´pem do ogrodu. Korzystajà z seansów
psychoterapii, wyk∏adów na temat przys∏ugujàcych im praw, cz´sto ze sobà dysku-
tujà. Czas sp´dzony w oÊrodku pozwala im odnaleêç na nowo rytm i rytua∏y
codziennoÊci.
Bezpieczeƒstwo osobiste
Z ekonomicznego punktu widzenia sà g∏owà rodziny,
lecz nie przestajà byç bite
Wraz z szeÊcioma innymi pensjonariuszkami, niektórymi z dzieçmi, od kilku
tygodni przebywa w oÊrodku pewna kobieta z Hebronu. Grozi jej Êmiertelne
niebezpieczeƒstwo za zdrad´ m´˝a i planowanie ucieczki z kochankiem. „Zosta∏a
tu przywieziona karetkà, inaczej nie pokona∏aby izraelskich posterunków” – wyja-
Êniajà pracownicy oÊrodka, podkreÊlajàc, jak trudno si´ tu dostaç, odkàd obszar
Zachodniego Brzegu otoczy∏o wojsko.
OczywiÊcie nie wszystkie napi´cia w rodzinie koƒczà si´ podobnymi dramata-
mi, lecz prawdà jest, ˝e intifada wp∏ywa bardzo negatywnie na sytuacj´ ˝yciowà
kobiet. „A przecie˝ palestyƒskie kobiety nale˝à do najlepiej wykszta∏conych w ca∏ym
Êwiecie arabskim – przypomina Fatima Tukan, jedna z pracownic Stowarzyszenia
Obrony Rodziny. – W czasie pierwszej intifady (1987–1993) przesz∏y one rodzaj
emancypacji zwiàzanej z uczestnictwem w powstaniu ludowym, co ∏àczy∏o si´ z wyj-
Êciem poza przypisywane im dotàd miejsce w rodzinie. DziÊ to w∏aÊnie kobiety
najbardziej bezpoÊrednio odczuwajà skutki przemocy, jaka dotyka spo∏eczeƒstwo”.
„Od ponad trzech lat, z powodu bezrobocia, m´˝czyzna znajduje si´ coraz
cz´Êciej na marginesie spo∏eczeƒstwa. Jedynym miejscem, gdzie mo˝e jeszcze spra-
wowaç w∏adz´, jest dom, dlatego te˝ bije ˝on´, ˝ona bije dzieci, a dzieci bijà si´
mi´dzy sobà” – podsumowuje Eskandar Andon ze szpitala Âwi´tej Rodziny.
„Inni m´˝owie okazujà wy˝szoÊç, ka˝àc kobietom zakrywaç twarz” – dodaje
pani Eskandar, cz´sto odwiedzajàca obozy dla uchodêców.
Kobiety palestyƒskie, na których barkach le˝y zaspokojenie potrzeb rodziny,
musia∏y wi´c poszukaç sobie drobnych zaj´ç poza domem, co sprawi∏o, ˝e w wielu
przypadkach, przynajmniej z ekonomicznego punktu widzenia, przej´∏y rol´ g∏owy
rodziny. Jest to dodatkowy obowiàzek, obok tradycyjnej roli, która jest im przypi-
sana, czyli pieczy emocjonalnej, psychologicznej i organizacyjnej nad ogniskiem
domowym.
„Nowe obowiàzki mog∏yby mieç pozytywny wp∏yw, gdyby wszystko dzia∏o
si´ w normalnej sytuacji – wyjaÊnia Hazem Had˝ad˝ – lecz kobiety muszà dodatko-
wo znosiç obecnoÊç w domu zestresowanego m´˝czyzny, s∏u˝yç wsparciem dr´czo-
nym dzieciom i jeszcze borykaç si´ ze swymi w∏asnymi bolàczkami”.
„Pozycja m´˝czyzny we wspó∏czesnym spo∏eczeƒstwie palestyƒskim wyjaÊnia
po cz´Êci pogorszenie si´ sytuacji kobiet i dziewczàt – twierdzi Emmanuel Digon-
net, kierujàcy komórkà ds. zdrowia psychicznego w Nabulusie, dzia∏ajàcà w ramach
organizacji Lekarze Âwiata. – O ile mo˝liwoÊç mówienia o swoich problemach
dajà kobietom i dzieciom ró˝nego rodzaju placówki, o tyle, jeÊli chodzi o m´˝czyzn,
z wyjàtkiem mo˝e tych, którzy padli ofiarà tortur, nic nie zosta∏o zrobione”. Two-
rzàc „kawiarenki literackie”, miejsca dialogu, organizacja ta stara si´ daç m´˝czy-
znom mo˝liwoÊç wyra˝enia najrozmaitszych frustracji.
71
Intifada. Kobiety za zamkni´tymi drzwiami
R E P O R T A ˚
72
Wed∏ug Hazema Had˝ad˝a z Centrum Rady i Pomocy M∏odzie˝y potrzeby sà
ogromne. Mówi on o problemach ma∏˝eƒstw ze szczeroÊcià rzadko spotykanà
w spo∏eczeƒstwie, na którym cià˝à jeszcze rozliczne tabu. „W zwiàzku z wszech-
obecnym stresem, któremu muszà stawiç czo∏o, kobiety raczej niech´tnie prowadzà
normalne ˝ycie seksualne, podczas gdy ich pozostajàcy bez pracy m´˝owie majà
w tej kwestii du˝e potrzeby. Koƒczy si´ to najcz´Êciej konfliktami, przeradzajàcymi
si´ niekiedy w akty przemocy”.
Kobiety nie mogà nawet wyobraziç sobie,
˝e mog∏yby wnieÊç skarg´
Pracownicy socjalni i psychologowie sà cz´sto bezradni wobec problemów
zg∏aszanych przez ofiary. Najcz´Êciej kobiety przychodzà po porad´ w najwi´kszej
tajemnicy przed najbli˝szymi, którzy nie mogà si´ o niczym dowiedzieç. Wi´kszoÊç
ofiar wr´cz sobie nie wyobra˝a wniesienia jakiejkolwiek skargi. „Tak czy inaczej
policja, nawet jeÊli jest, nie mo˝e nic zrobiç, istnieje tak niewiele schronisk dla
kobiet. Pracownicy socjalni te˝ nie chcà podejmowaç decyzji, np. o zakazie kontak-
tów z rodzinà, gdy˝ sami nara˝aliby si´ na niebezpieczeƒstwo w przypadku zemsty
ze strony m´˝czyzny” – wyjaÊnia Had˝ad˝.
Libanka Fajruz Musa, ˝ona Palestyƒczyka, szefowa palcówki regionalnej
Ministerstwa Spraw Socjalnych w Betlejem, jest bardziej optymistyczna. „Istnieje
wprawdzie przemoc w rodzinie spowodowana intifadà, lecz jej nat´˝enie nie ma nic
wspólnego z tym, co dzia∏o si´ w innych krajach ogarni´tych wojnà, takich jak
Liban czy BoÊnia” – podkreÊla.
Pani Musa, przyznajàc, ˝e okupacja izraelska czasem utrudnia realizacj´ pew-
nych ministerialnych poleceƒ w terenie, podkreÊla wysi∏ki, jakie zosta∏y podj´te
do walki z tego typu negatywnymi zjawiskami. „Dla przyk∏adu – dodaje – przygo-
towywana jest obecnie ustawa podwy˝szajàca do 18 lat wiek zawierania ma∏˝eƒstw,
majàca na celu zatrzymanie rosnàcej liczby przedwczesnych zwiàzków”. Tak si´
bowiem dzieje, ˝e trudnoÊci ekonomiczne sprzyjajà zwiàzkom bardzo m∏odych,
trzynasto-, czternastolatków, którzy zmuszeni sà wówczas opuÊciç szko∏´.
Wbrew tym godnym pochwa∏y intencjom wi´kszoÊç kobiet woli si´ poddaç
innej formie opieki, a mianowicie opiece boskiej. „Wobec ogólnego przygn´bienia,
jakie ogarn´∏o spo∏eczeƒstwo palestyƒskie, jednostka nie potrafi pokonaç sama
wszystkich trudnoÊci – twierdzi pani Bustami ze Stowarzyszenia Obrony Rodziny
– zwraca si´ wi´c do Boga”.
Pani Bustami, m∏oda Palestynka ubrana na zachodnià mod∏´, luêno zwiàzana
z wiarà przodków, ocenia ten odruch raczej pozytywnie: „W grupach terapeutycz-
nych zauwa˝yliÊmy, ˝e kobiety mocno wierzàce cierpià mniej ni˝ pozosta∏e. Kiedy
na skutek okupacji tracà bliskà osob´, mogà sobie powiedzieç, ˝e ich syn, brat czy
Bezpieczeƒstwo osobiste
mà˝ zginà∏ jako szahid (m´czennik) i ˝e by∏a to wola Boga; to im ogromnie poma-
ga. Dla wi´kszoÊci z nich powrót do religii nie ma w sobie nic politycznego”.
„Nie nale˝y widzieç w tym powrocie islamu kolejnej formy opresji”, potwierdza
Had˝ad˝, wychowany w kulturze islamu, lecz znajdujàcy si´ jak najdalej od „broda-
tych”. „JeÊli dzi´ki Bogu czujà si´ bardziej bezpieczne i silniejsze, by stawiç czo∏o
sytuacji, to tym lepiej!” W Nablusie, tak jak w innych miejscach Palestyny, wi´k-
szoÊç kobiet zas∏ania dzisiaj twarz.
Artyku∏ ten ukaza∏ si´ w „Le Monde” 10 wrzeÊnia 2004. © „Le Monde”.
73
Intifada. Kobiety za zamkni´tymi drzwiami
R E P O R T A ˚