Dunlop Barbara Oszaleć na jej punkcie

background image
background image

BarbaraDunlop

Oszalećnajejpunkcie

Tłumaczenie:

Krystyna

Rabińska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Kłopoty

Mężczyznawypełniałsobącałe

drzwi

zniszczonegobaruCrab

ShackwWhiskeyBay.

– To

jakiś żart? – zapytał tubalnym głosem, który odbił się

echemodstarychceglanychścian.

Jules

Parker

natychmiast

go

poznała.

Zeskoczyła

zzakurzonegokontuaruiściągnęłarękawicerobocze.

– Nie wiem, Calebie – odpowiedziała. Wolnym krokiem

podeszła do gościa, po drodze wpychając rękawice do tylnych
kieszeni spłowiałych dżinsów. – Czy jest coś śmiesznego

wdemontowaniu

półek?

–Juliet

Parker?

–Nie

poznajeszmnie?

–Kiedyostatnirazcięwidziałem,byłaś–Calebuniósłrękę

iopuścił,

jak

gdybymierzyłwysokośćodpodłogi.

–Miałampiętnaścielat.
–Niższa.Ipiegowata.
Uśmiechnęła się mimowolnie. Czyżby oczekiwał, że

przez

dziewięćlatsięniezmieni?

–Zgadza

się.

Spojrzenie

szarychoczuCalebastwardniało.

–Co

tutajrobisz?

–Już

ci

przecieżmówiłam,demontujępółki.

– Pytam, co

robisz tutaj? – powtórzył, mocno akcentując

background image

ostatniesłowo.

–WWhiskey

Bay?

Jules

i jej młodsza siostra, Melissa, przyjechały zaledwie

wczoraj,aleprzeprowadzkęplanowałyodponadroku.

–WCrab

Shack.

–Jestem

właścicielkąCrabShack.

Tymczasem

Caleb wyciągnął z tylnej kieszeni spodni kartkę

izacząłniąwymachiwać.

–Odnowiłaśkoncesję.
–Uhm.

Dlaczego

gototakbulwersuje,zastanawiałasięJules.

–Razemzklauzuląozakazie

konkurencji.

–Uhm.

Klauzula

o zakazie konkurencji istniała już w pierwotnej

wersjidokumentu.Calebzrobiłkrokdoprzodu.Terazgórował
nad Jules, a jej się przypomniało, dlaczego podkochiwała się

w nim jako nastolatka. Już wtedy był obłędnie przystojny,
bardzomęskiiseksowny.

–Czego

chcesz?–zapytałschrypniętymgłosem.

Nie

wiedziała,ocomuchodzi,leczniezamierzałaustępować.

–Nie

rozumiem?

–Udajesz

głupią?

– Niczego nie udaję. Lepiej wyjaśnij, o co

ci chodzi, bo mam

robotę.

–Chcesz

forsy?–Mierzyłjąspojrzeniem.–Odszkodowania?

–CrabShackniejestnasprzedaż.Wznawiamydziałalność.–

Crab Shack razem z Melissą odziedziczyły po ukochanym
dziadku. Teraz zrealizują wspólne marzenie i spełnią obietnicę
daną

staruszkowi

przedśmiercią.

Caleb

omiótłwzrokiemwnętrze.

background image

–Oboje

wiemy,żedotegoniedojdzie.

–Wiemy

?

–Zaczynasz

działaćminanerwy,Juliet.

– Z wzajemnością – odparowała. –

I,gwoli

ścisłości, mam na

imięJules.

– Twierdzisz, że nie chodzi ci o to? – Caleb wyciągnął rękę

wstronęokna.

–Oco?

–mruknęłazdezorientowana.

–Oto–odparłiwyszedłzbaru.
Podążyła

za

nim. Przed nią rozciągał się widok na marinę.

Wyglądałajakdawnej,tylkojachtysprawiaływrażeniebardziej
ekskluzywnych. Natomiast w tle, tam, gdzie zawsze były

nieużytki, stały teraz dwie koparki, buldożer i dwie ciężarówki
zotwartymnadwoziem.

Zepsują krajobraz, pomyślała,

lecz

doszła do wniosku, że

cokolwiek tam powstanie, będzie na tyle daleko, że nie

odstraszy klientów. Na szczęście na południe od Crab Shack
rozciągają się słynne strzeliste klify porośnięte cedrami
ikrzakamigolterii.Tamniktniczegoniewybuduje.

–Nie

wydaje mi się, żeby to stanowiło dla nas jakiś większy

problem–stwierdziła.

Na

twarzyCalebaodmalowałosięzdumienie,leczniezdążył

sięodezwać,gdyżprzedbaremzatrzymałasięmałafurgonetka.
Z kabiny wysiadła Melissa. Niosła dwie torby ze sklepu
żelaznegoiuśmiechałasiępromiennie.

–Cześć–rzekła

na

powitanie.

–Pamiętasz

Caleba

Watforda?–zapytałaJules.

–Raczej

nie – odparła Melissa, stawiając torby na tarasie. –

Pamiętamtylko,żeParkerowienienawidząWatfordów.

Jules

z trudem powstrzymała się od uśmiechu. Chociaż dla

background image

Caleba to nie rewelacja. Waśń między ich dziadkami i ojcami

była szeroko znana. I to ona mogła być powodem
odpychającego zachowania Caleba. Nie życzył sobie żadnych

ParkerówwWhiskeyBay.Trudno.

Caleb

iMelissapodalisobieręce.

–Albojesteścieświetnymiaktorkami,albo

Caleb

zawiesił

głos.

Melissa

rzuciłaJuleszdumionespojrzenie.

– Nie patrz tak na mnie – rzekła Jules. – Nie mam pojęcia,

oczym

onmówi.Cośgostraszniewkurzyło.

–Widzisz

to?–Calebponowniewskazałplacbudowy.

Melissa

osłoniładłoniąoczy.

–Widzę.

–Macie

pojęcie,czymsięzajmuję?–zapytałCaleb.

–Nie

–odparłaJules.

Wiedziała,że

Watfordowie

sąbogaci.Posiadalijednąztrzech

rezydencji na klifach Whiskey Bay. Jedyny dom obok ich
rezydencji,zwykłystaryniedużybudynek,należałdoParkerów.
Totamprzezbliskosiedemdziesiątlatmieszkałichdziadek.

Caleb

popatrzył chwilę to na jedną, to na drugą z sióstr,

wkońcurzekł:

– Jestem właścicielem i zarządcą sieci restauracji Neo

specjalizującej się w daniach z owoców

morza. Tam

– palcem

wskazałplacbudowy–powstaniemójnowylokal.

Do

Julesnareszciedotarło,dlaczegojesttakiwściekły.

– Ale teraz nie możesz go postawić, bo my mamy klauzulę

ozakazie

konkurencji–stwierdziłaMelissa.

–Waszalicencjamiaławygasnąćwśrodę–odparł.
–Owszem.Widziałamdatę,

kiedy

jąodnawiałyśmy.

– Już

wiem, dlaczego

jesteś taki zawiedziony – oznajmiła

background image

Jules.–Spotkałacięprzykraniespodzianka.

– Zawiedziony? – Caleb złapał w locie puszkę piwa, którą

Matt Emerson rzucił mu z drugiego końca tarasu. –
Wpakowałemwtenprojektjużmiliondolarów,aona

uważa,że

jestemzawiedziony!

–Anie

jesteś?–spokojnymtonemzapytałT.J.Burner.

Trójka przyjaciół siedziała

na

tarasie na dachu budynku

mieszczącego

zarząd

przystani

w

Whiskey

Bay.

Na

rozgwieżdżonym niebie wzeszedł księżyc, światła nabrzeża

odbijałysięodwodyfalującejmiędzybiałymijachtami.

Caleb

rzuciłmuwściekłespojrzenie.

–Podejrzewasz,żechodziojej

ojca?–zapytałMatt.

– Albo o dziadka?

– wtrącił T.J. – Że musisz wypić piwo,

któregonawarzyłktośinny?

–Właśnie.Ktoś

inny

–burknąłCaleb.

–Onawie,żetyniemaszztym

nicwspólnego?

Caleb

nie mógł uwierzyć, aby Jules była zdolna do

przeprowadzeniatakperfidnejzemsty.

– Twoi przodkowie wrednie postąpili z jej

przodkami –

przypomniałMatt.

Caleb

nie zaprzeczył. Nie był dumny z przodków. Jego

dziadek skradł Felixowi Parkerowi ukochaną kobietę, a ojciec
zniweczył szanse Rolanda Parkera na zdobycie wyższego
wykształcenia.

–Tylko

żejaosobiścieniczłegoimniezrobiłem.

–WspomniałeśotymzJules?

–zapytałMatt.

–Ona

uparciepowtarzaswojąhistoryjkę:niemiałazielonego

pojęcia,żeplanujęwybudowanieturestauracji.

–Może

jednak

niemiała?–odezwałsięT.J.

background image

– W takim razie zmuś ją do odkrycia kart – rzekł Matt,

siadającnajednymzfoteli

przypaleniskugazowym.

–Onajużodkryłakarty.Odnowiłaumowęzklauzuląozakazie

konkurencji.

–Udawaj,żewierzysz,żejejchodzitylkoowłasnybar,anie

o zemstę na twojej rodzinie. Wysonduj, czy byłaby skłonna

pójśćnaugodęiodstąpić

od

klauzuli.

T.J.zajął

drugi

fotelprzypalenisku.

–Popieram.Wytłumaczjej,żeNeoiCrabShackmogąistnieć

obok siebie, a nawet dobrze prosperować. Jeśli jej nie chodzi

ozemstę,

powinna

zgodzićsięnanegocjacje.

– Nasze lokale adresują ofertę do zupełnie innych grup

niszowych klientów – zauważył Caleb, siadając obok kumpli. –
Atam,gdzieofertabysiępokrywała,moglibyśmyzsobą

nawet

współpracować.

–Promocja

krzyżowa–wtrąciłT.J.

–Chętniepodesłałbym

jej

niektórychklientów.

– Tylko nie bądź taki protekcjonalny – radził Matt. – Kobiety

nielubią,jaksięjetraktujezgóry.

– Jules nie jest kobietą – odparł Caleb i natychmiast nabrał

wątpliwości. Przypomniał sobie błyszczące niebieskie oczy,
włosykolorudojrzałejpszenicy,pełneczerwoneusta.Julesjest
uosobieniem kobiecości i to jeszcze bardziej komplikuje
sprawę.–Tuniechodziorelacjemęsko-damskie.Nietwierdzę,
że nie jest atrakcyjna, bo jest. Nawet bardzo. Ale teraz to nie

maznaczenia.Niechcęumówićsięzniąnarandkę.Chcęubić
zniąinteres.

–Słyszałeś?–

Matt

zwróciłsiędoT.J.

–To

niewróżyniczegodobrego–podsumowałT.J.

–Mylicie

się. Obaj – rzekł Caleb. – Ostatni raz ją widziałem,

background image

jakmiałapiętnaścielat.

T.J.uśmiechnąłsięszeroko.

–Jakie

tomaznaczenie?

– Była dzieckiem. Moją sąsiadką. A teraz jest mi solą w oku.

To wam teraz randki w głowach, nie mnie. A propos

randek,

jakieśsukcesy?

Matt

miał za sobą trudny rozwód, T.J. od dwóch lat był

wdowcem. Obaj postanowili wziąć przykład z Caleba i przez

następny rok prowadzić kawalerskie życie. A Caleb im w tym
kibicował.

–Matt!–zpomostuwdole

dobiegłkobiecygłos.

–Okobietachmowa–skomentowałT.J.

–Wypchaj

się–odciąłsięMatt.

–Ktoto?–T.J.wstałiwychyliłsię

przez

balustradę.

– Mój

mechanik

– mruknął Matt, potem zawołał: – Cześć,

Tasha.Conowego?

–Nie

podobamisiędźwiękzapasowegosilnikanaMK.Dasz

midzień,żebymnadnimpopracowała?

Przez

pręty balustrady Caleb widział szczupłą kobietę w T-

shircie, drelichowych spodniach i skórzanych butach. Na

głowiemiałazniszczonąbejsbolówkę.

–Od

niedzielijestwynajęty.

–Czyli

mamcałydzień.Będziegotowy.

–Dzięki.

–Niczego

sobiebabka–rzuciłT.J.

Matt

parsknąłśmiechem.

– Uważaj,

jest

ostra jak brzytwa. Nie polecałbym jej na

pierwszyogień.

–Może

jutro

wyskoczymynamiasto?–zaproponowałCaleb.

ZWhiskey

BaydoOlympiibyłyniecałedwiegodzinyjazdy.

background image

–Zchęcią–odrzekłMatt.

–Świetny

pomysł–ucieszyłsięT.J.

Caleb

dopiłpiwo.

– W takim

razie idę do domu opracować strategię, jak

sprawdzićintencjeJules.

Zatokę

Whiskey

Bay otaczają strome klify. Na wąskim pasie

gruntu nad wodą zbudowano marinę, obok której Caleb
zamierzał postawić swoją restaurację. Natomiast bar Crab
Shackstałnaskalistejmierzeinapołudnieodmariny.Odponad

dziesięciu lat, czyli od czasu, kiedy Felix Parker się zestarzał
iniemógłjużgoprowadzić,byłnieczynny.

Na

stromym zboczu klifu znajdowały się cztery domy.

BezpośrednionadmarinądomMatta,kilkasetmetrówdalejna
południe dom T.J., potem mały dom Parkerów i na końcu dom
Watfordów.

Z dołu prowadziła ścieżka łącząca wszystkie cztery domy.

Kilka lat temu Caleb, Matt i T.J. zainstalowali przy niej lampy

solarne.CalebtysiącerazymijałdomParkerów,aleodkądpięć
lat temu Felix Parker przeniósł się do domu opieki, nigdy nie
widziałświatławoknach.

Do

dzisiaj. Gdy się zbliżył, zobaczył taras i nagle wróciło

wspomnienie piętnastoletniej Jules. To musiały być jej ostatnie
wakacje u dziadka. Ubrana w szorty z obciętych dżinsów
i bluzeczkę w paski, z włosami byle jak upiętymi, tańczyła,
nieświadoma,żektośjąobserwuje.

Stał

tak

blisko, że widział jej piegi. Słońce złociło jej jasne

włosyikremowącerę.Byłaowielezaładnaiowielezamłoda.
Przyglądając się jej, czuł się winny. Miał dwadzieścia jeden lat

iwłaśniebudowałpierwsząrestauracjęNeowSanFrancisco.

background image

–Szpiegujesz

nas?

Ni

stąd,nizowądtużprzednimpojawiłasięJules.

–Idę

do

siebie–odpowiedziałCaleb,gwałtowniewracającdo

rzeczywistości.

Nie

miała na sobie szortów ani obcisłej bluzeczki w paski,

jednak jej strój, dżinsy i krótki biały T-shirt, równie mocno

podziałałynajegowyobraźnię.Anawetmocniej,boterazJules
niebyłanastolatką,leczdorosłąkobietą.

–Przecież

stoisz

–wytknęłamu.

–Odzwyczaiłemsięodwidokuświatławtych

oknach.

–To

prawda.Trochęczasuminęło.

–Dobrych

kilkalat.

Caleb

przyjrzałsięprofilowiJules.Jestpiękna,pomyślał.

– Wiedziałeś, że

twoja

rodzina przysłała kwiaty? – odezwała

sięJules.–Napogrzebdziadka.

–Sam

jeprzysłałem.

–Ojciec

sięwściekł.

–Niepomyślałemotym.–Poczuł

wyrzuty

sumienia.

–Awięc

to

byłeśty?

–Poddajesz

mniesprawdzianowi?

–Byłam

ciekawa.Taki

gestniepasujedotwojegoojca.

–Nie.

Ojciec

Caleba trafił kiedyś do aresztu za sprzeczkę z ojcem

Jules, Rolandem. Caleb nigdy nie poznał szczegółów tego
zdarzenia, ale często słyszał pomstowanie ojca na przesadną

reakcjępolicji.OjciecobwiniałteżFelixaParkerazawezwanie
patrolu.

–On

przysłałbyorkiestrędętą–rzuciłaJules.

–Nie

wiem,coodpowiedzieć–mruknąłCaleb.

–To

byłżart.

background image

–Aha.Jeślitak,totrochę

– Niestosowny?

Przecież oboje wiemy, że twój ojciec życzył

dziadkowiśmierci.–Juleswzruszyłaramionami.–Jeślichcesz,

możemyudawać,żetakniebyło.

– Mnie chodziło o to, że śmierć

dziadka

to nie temat do

żartów–odparłCaleb.

– Miał dziewięćdziesiąt lat. Wydaje mi się, że by się nie

obraził, a nawet by mu się to spodobało. Jesteś zły na mnie,

tak?–Przechyliłagłowęispojrzałananiegozukosa.

Caleb

byłnaniąwściekły.Alejednocześniegopociągała.

–Możemyudawać,że

nie

jestem.

Uśmiechnęłasię,ajemuażdechzaparłozwrażenia.

–Masz

poczuciehumoru.

Nie

odpowiedział uśmiechem. Nie żartował. Był jednak

gotowyudawać,żeniejestnaniązły.

Niespodziewanie

Julespodeszłabliżej.

– Podkochiwałam się w tobie. – Caleb oniemiał. – Nie wiem,

dlaczego – mówiła dalej. – Prawie cię nie znałam. Widywałam
cię tylko z daleka. Byłeś starszy, było lato, ja miałam niecałe
szesnaście lat. Nie obchodziło mnie, że nasze rodziny są

skłócone. Jak wiemy z literatury i filmu, serce dziewczyny nie
słuchaargumentów.Zabawne,żeteraztyCaleb?–Niemogę
jejpocałować,niemogę,niemogę,powtarzałsobiewduchu.–
Caleb?

To

nie przypadek, ona to robi specjalnie, myślał. Doskonale

się orientuje, jak to na działa. Jak podziała na każdego
mężczyznę.Jestprzebiegła.

–Robisz

tospecjalnie,prawda?–zapytałzirytowany.

Spojrzała

na

niegouważnie.

–Co

jatakiegorobię?

background image

Ta

kobietanaprawdęzasługujenanagrodęaktorską.

– Drażnisz się ze mną. Stoisz tu w lesie sama, mówisz

dorosłemufacetowi,żesięwnim

kiedyśpodkochiwałaś.

Jules,speszona,cofnęłasięokrok.

–Wydawało

mi

się,żetosłodkahistoria.

–Słodka!?–wykrzyknął.

– Tak. I odrobinę krępująca. Chciałam się

przed

tobą

otworzyć.Chciałam,żebyśmniechoćtrochępolubił.

Zamknął

oczy. Nie

wiedział, jak zareagować. Nie może jej

uwierzyć,pomyślał.Niemożepoddaćsięjejurokowi.Niemoże

oszalećnajejpunkcie.

–Nie

polubięcię–oświadczył.

–Ale
–Powinnaśodejść.
–Odejść!?–Byławyraźnieurażona.

–Nadajemy

nazupełnieinnychfalach.

Jules

nie odpowiedziała. Dookoła nich w lesie zapadła nagła

cisza.Gdyotworzyłoczy,Juleszniknęła.Odetchnąłzulgą,lecz
po chwili namysłu poczuł żal. Zazwyczaj potrafił właściwie
odczytaćsygnaływysyłanewjegostronęprzezkobiety.Potrafił

odróżnić flirt od niewinnej rozmowy. Jules jednak nie potrafił
rozszyfrować.

–Powiedziałaśmu,żesięwnimkochałaś?–zapytałaMelissa.

Stałaprzydrabinieiodbierała

od

Julesportretygwiazdkinalat

pięćdziesiątych,któredekorowałyjednąścianębaru.

– Próbowałam – zawahała się. – Już

nie

wiem, co

próbowałam–odparłaJules.

Miała

wiele

godzinnażałowanietamtychsłów.

–Niepomyślałaś,żetozabrzmi,jakbyśznim

flirtowała?

background image

Jules

podała jej zdjęcie Grace Kelly i sięgnęła po portret

ElizabethTaylor.

–Niemiałamzamiaruznim

flirtować.

–Ale

flirtowałaś.

–Dopiero

późniejtodomniedotarło.

–Aco

myślałaśwtedy?

– Że to miłe. Byłam otwarta i szczera, dzieliłam się z nim

trochę krępującą historią. Wydawało mi się, że wydam mu się

przeztobardziejludzka.

–On

wie,żejesteśludzka.

–Awyszło,

jak

wyszło.Czułamsięupokorzona.

–Czegośsię

jednak

dowiedziałaś.

Melissa

włożyłaportretydotekturowegokartonu.

–Dowiedziałamsię,że

Caleb

nie jest zainteresowany flirtem

zemną.

– Mnie chodziło raczej o szerszą perspektywę. O relacje

męsko-damskie.Oto,coikiedy

należypowiedzieć.

Jules

zeszła na dół, przestawiła drabinę kawałek dalej, aby

zdjąćkolejnetrzyportrety.

–Aha

–mruknęła.

Melissa

roześmiałasię.

–Opowiedzmiotamtej

miłości.Szkoda,żewtedymisięnie

zwierzałaś.

–Byłaś

za

mała.

–Coztego.To

takaekscytującąhistoria.

Dla

Julesbyłanawetbardzoekscytująca.

– Miałam piętnaście lat. On był wysoki, golił się, mieszkał

w okazałym

domu

na wzgórzu. Byłam dość egzaltowaną

panienką.

–Wogóle

go

sobienieprzypominam.

background image

–Bo

miałaśtylkodwanaścielat.

– Najlepiej pamiętam gorącą czekoladę, jaką częstowała nas

babcia. Lubiłam tu przyjeżdżać, przebywać z nią, szczególnie

po

śmiercimamy.

–Brak

miichobu.

–Mnieteż.–Melissauścisnęłaramięsiostry.–Alenietęsknię

zawiewiórkamibudzącyminasoświcie.

Jules

podałajejportretAudreyHepburn.

–Nienawidziłamich.
– Powinnaś pamiętać o wiewiórkach,

kiedy

decydowałaś się

przeprowadzićtutaj.Znowubędąnasbudzić.

–Możezłapiemyjewekopułapkiiprzetransportujemywinne

miejsce?

–Dlaczego

bynie?

Jules

podałajejzdjęcieJaneMansfield.

–Zastanawiam

się,jakązastosowaćprzynętę.

– Wybieracie się na ryby? – Głos Caleba zabrzmiał tak

niespodziewanie, że Jules zachwiała się i omal nie spadła
z drabiny. Caleb

podbiegł ją ratować. – Może nie powinnaś

wchodzićtakwysoko?

– Nic mi nie jest. Po prostu mnie przestraszyłeś – odparła

izdjęła

ze

ścianyportretDorisDay.

–Naprawdęrozmawiałyścieowyprawie

naryby?

–Nie

rozumiem.

Jules

niemiałapojęcia,skądtenpomysł.

– Powiedziałaś, że

potrzebna

nam przynęta – przypomniała

Melissa.

– Matt może was zabrać – dodał Caleb. Stanął obok Melissy,

gotowywyręczyćjąwpracy.–Pomóc?

– Dlaczego nagle zrobiłeś się taki miły? – zapytała Jules,

background image

podającwdół

kolejne

zdjęcie.

Oczywiście wolała

go

takim, ale po wczorajszym starciu

ipóźniejszymspotkaniunaścieżceoczekiwała,żeraczejbędzie

jejunikał,anieudawałprzyjaciela.

–Wcale

niejestemmiły–odparł.

–KimjestMatt?–zapytałaMelissa,akiedyzezdjęciemDoris

Day podeszła do kartonu, Caleb oparł się obiema rękami
odrabinęijąprzytrzymał.

–Właścicielemmariny.

–Itych

wszystkichjachtów?

–Prowadzi

firmęoferującączartery.

–Nie

staćnas–oznajmiłaJules.

Domyślała się, że wynajęcie

takiego

luksusowego jachtu

kosztujebajońskąsumę.

–Od

wasnieweźmieanicenta.

Jules

zeszłaszczebelniżej.Czekała,ażCalebsięcofnie.

–Nie

wybieramysięnaryby–wyjaśniła.

–Nie

zarzekajsię–wtrąciłaMelissa.

– Mogę to dla was załatwić – zaproponował Caleb, nie

ruszającsięokrok.

Zanim

zeszła jeszcze szczebel niżej, Jules odwróciła się.

Wolała patrzeć na Caleba, kiedy naruszy granicę jego
przestrzeniosobistej.

–Jesteśmy

zbyt

zajęte,abyjechaćnaryby–oświadczyła.

–Ile

czasubytonamzajęło?–zapytałaMelissa.

– Nie

wydaje ci się to podejrzane – Jules zwróciła się do

siostry,leczpatrzyłanaCaleba–żewrógrozdajeprezenty?

–Nie

jestemwaszymwrogiem–oświadczyłCaleb.

Z jego szarych oczu biło wyzwanie. Jeszcze jeden szczebel

i znajdę się prawie w jego

ramionach, pomyślała Jules. Nie

background image

zamierzałaustąpićpierwsza.

–Dlaczego

tujesteś?–zapytała.

–Chcęztobąporozmawiać.

–Oczym?

Usilnie

starała się ignorować dreszczyk podniecenia, jaki ją

przeszedł. Caleb odetchnął głęboko. Jules widziała, jak jego

klatka piersiowa się rozszerza. Jeszcze szczebel i zderzę się
znim,pomyślała.Ciekawe,cowtedyzrobi?Możesprawdzić?

Zparkingu

przedbaremdobiegłdźwięksamochodu.

–Przyjechał

nasz

wykonawca–oznajmiłaMelissa.

–Będę

ci

potrzebna?–zapytałaJules.Miałauczucie,żecośją

ominęło.

– Dziękuję. Sama mu wszystko pokażę – odparła Melissa

iwyszła

przed

bar.

– Nie musimy z sobą konkurować –

zdecydowanym

tonem

zacząłCaleb.

– Nie konkurujemy – odparła. Zastanawiała się, jak długo

zamierzatrzymaćjąwpułapceswoichramionopartychoboki
drabiny.–Mamwlicencjiklauzulęozakazie

konkurencji,więc

niemożeszzbudowaćturestauracji.

–Neo

niejestdlaciebiekonkurencją.

–Wiem,że

nie

jest.Bonieistnieje.

–Mówięjużosytuacji,kiedy

zaistnieje.Będziemyprzyciągać

zupełnieinnychklientów.

– Bar Crab Shack przyciągnie klientów lubiących owoce

morza.ANeo?

– Neo będzie lokalem z wyższej półki.

Crab

Shack jest dla

zwykłychludzi.

–Na

jakiejpodstawietaktwierdzisz?

Caleba

topytanienajwyraźniejzaskoczyło.Powiódłwzrokiem

background image

po wnętrzu baru – stare cegły, wytarte linoleum, belki pod

sufitem.

–Jestskromny,bezwygód,trochętandetny.Niezrozummnie

źle

–Co

tujestdorozumienia?Wyrażaszsięjasno.

Jules

skrzyżowała ramiona na piersi, łokciami dotykała teraz

jego torsu. Przechyliła głowę na bok, złapała jego spojrzenie.
Nawetniepróbowałaukryćirytacji.

– Gdybyś zechciała adresować ofertę do zamożniejszych

klientów – Caleb zawiesił głos. Jules czekała. Nie mogła

uwierzyć, że jeszcze się nie cofnął, przeciwnie, wypiął tors
inapierałnajejramiona.–Gdybyśzechciałaadresowaćofertę

do zamożniejszych klientów – powtórzył – moglibyśmy się
uzupełniać. Moglibyśmy podsyłać sobie gości. Moglibyśmy
stworzyćcośwrodzaju

spółki.

–Świetny

pomysł.

–Czyli

jesteśzainteresowana?

–Nie.

–Dlaczego

?

–Bo

tonieprawda.Alepomysłjestświetny.

WoczachCalebamignąłgniew.Amożepodziw?Możeijedno

idrugie

?

–Takiukładspotkaszjakświatdługiiszeroki.
– Neo to znana w całym kraju i ciesząca się renomą sieć.

Szybko

wchłonęłabyCrabShack.

Z ulicy dobiegały stłumione głosy Melissy i jakiegoś

mężczyzny.

–Czyli

nieprzyjmujeszmojejpropozycji,tak?

–Zgadza

się.

–Inie

będziemynaprzyjacielskiejstopie?

background image

–Obawiam

się,żenie.

– W porządku. – Caleb pokiwał głową i puścił drabinę. –

Wycofuję się do mojego narożnika i zbieram siły do następnej

rundy. – Jules powtarzała sobie w duchu, że nie jest

rozczarowana. I nie tęskni za jego dotykiem. – Ale przedtem –
rzekłiprzyłożyłdłońdojejpoliczka–skorozapewneniemogę

jużpogorszyćsytuacji

Jego

zamiary były jasne. Wewnętrzny głos kazał Jules zrobić

unik, a jednak się nie poruszyła. Uległa pielęgnowanej przez
dziewięć lat fantazji i zapraszająco rozchyliła wargi. Stało się.

UstaCalebadotknęłyjejwarg.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Caleb wiedział, że popełnia błąd. I było mu wszystko jedno.

Północyniespał,myślącoJulesiojejwyznaniu,wyobrażając
jąsobienaścieżceprzeddomemimówiącą,żejakonastolatka

się w nim kochała. Powinien był ją wtedy pocałować. Każdy
innymmężczyznabytakzrobił.

PoliczekJulesbyłmiękki,ciepłyigładki.Calebwsunąłpalce

w jej jedwabiste włosy, ustami nakrył jej wargi. Starał się być
czułyidelikatny.Bałsięjąprzestraszyć.

Kiedy rozchyliła wargi, wolną ręką objął ją w talii,

przyciągnął do siebie, potem koniuszkiem języka dotknął jej
języka. Jęknęła cicho, a wtedy pocałował ją mocniej. Czuł, jak
oblewagofalagorąca,asercebijecorazszybciej.

GłosMelissymówiącejcośodachusprowadziłgonaziemię.

Natarasierozległysiękroki.

Jules dotknęła ramienia Caleba i lekko go odepchnęła.

Cofając się, zobaczył jej zaczerwienione policzki, nabrzmiałe
wargi i błyszczące oczy. Natychmiast zapragnął znowu ją
pocałować.Inietylkopocałować.

–Pogorszyłemsprawę–mruknąłpodnosem.
–Niemożemytegozrobić–odparła.
–Mogłaśpowiedziećnie.
Winanieleżałatylkopojegostronie.
–Wiem.–Uśmiechnęłasię.–Niemogęciufać.

–Powiedzdlaczego.
Zjakiegośnieznanegopowoduchciałsiętegodowiedziećod

background image

niej.Juleszastanawiałasięchwilę.

–Niemogęciufać,boniemogę.
–Niewykręcajsięododpowiedzi.

–Wporządku.–Oparłasięplecamiodrabinę.–Niemogęci

ufać,bojesteśWatfordem.

Caleb wiedział, że powinien teraz odwrócić się i odejść, lecz

jegostopynawetniedrgnęły.

–Nieznaszmnie–stwierdził.

–Znamtwojąrodzinę.
–Tonietosamo.

– Wiem, że chcesz wymusić na mnie kompromis, który nie

leżywmoiminteresie.

– Na dłuższą metę układ, jaki ci proponuję, się sprawdzi.

Obojenanimskorzystamy.

–Okłamujeszsiebieczytylkomnie?
–Jakniekłamię.

–Niedalekopadajabłkoodjabłoni–zauważyła.
Miała już dość czekania, aż Caleb odejdzie od drabiny.

Wyśliznęłasiębokiemistanęławbezpiecznejodległości.

–Comasznamyśli?

– Po dziadku i ojcu odziedziczyłeś dar przekonywania.

Wierzyszwswojąsiłęperswazji.

Calebniebyłtakijakojciecidziadek.Przynajmniejniechciał

takibyć.Usilniesięstarałtłumićwsobieichcechy.Wydawało
musię,żerobitozpowodzeniem.

–Toniefair.
– Fair? – Jules parsknęła śmiechem. – Watford mówi o fair

play,kiedyusiłujewybićcośzgłowyParkerowi?

Wiedział, że przegrywa tę rundę. Jules nie chce słuchać

argumentów. Przynajmniej nie w tej chwili. Ich pocałunek był

background image

ogromnym błędem. Ale był fantastyczny. Caleb nie potrafił

wzbudzić w sobie żalu. Jeśli ten pocałunek był największym
błędem popełnionym dzisiejszego dnia, to będzie to dobry

dzień.

–Zamurowałocię?–zapytała,gdymilczeniesięprzedłużało.

–Rozczarowujeszmnie.

–Comampowiedzieć,żebyśzmieniłazdanie?
–Dajspokój.

–Wporządku.Daszsięgdzieśzaprosić?
–Proponujeszmirandkę?–spytałazaskoczona.

–Tak.Tyija.Kolacja,tańce,cochcesz.
Nie był pewien, jak im się uda rozdzielić zainteresowanie

sobąodinteresów,lecztogoniepowstrzymywało.

–Próbujeszmizamieszaćwgłowie?
– Owszem, próbuję. – Zrobił dwa kroki w jej stronę. –

Pociągamysięnawzajem.

–Niemamyniczsobąwspólnego.
–Lubięcięcałować.
Sposób,wjakitopowiedział,świadczyłoprzekonaniu,żeona

lubicałowaćjego.

–Założęsię,żelubiszcałowaćwielekobiet.
Nie tak bardzo jak ciebie, odparł w myślach. Nie chciał

jednakkłamać,więcgłośnorzekł:

–Chybatak.
–Zaprośjednąznichnakolację.

–Wolęzaprosićciebie.
–Jesteśuparty.
–Atynie?
–Cozaprzenikliwość.

–Przyznajeszwięc,żejesteśuparta?

background image

– Owszem. – Stuknęła go palcem w pierś. – Jeszcze nie

widziałeśmniewakcji.

Ująłjejdłońipołożyłsobienasercu.

–Pojedyneknasłowa?

–Ajeślinawet?–Oczyjejpałały,wargimiałanabrzmiałeod

pocałunku. Wyglądała bardzo seksownie. – Ani się waż –

ostrzegłaiwyrwałamurękę.

Uśmiechnąłsięmimowolnie.

–Niezamierzamznowuciępocałować.
–Lepiejnie.Ostrzegam.

– Proponuję umowę. – Pokręciła głową. – Nie mówię

o interesach. Umowę prywatną. Następnym razem ty musisz

pocałowaćmniepierwsza.

Już gdy wypowiadał te słowa, wiedział, że znowu popełnia

błąd. Jules może nigdy nie zdecydować się go pocałować. Nie
miał jednak wyboru. Nie mógł ryzykować, że źle odczyta

sygnały,jakiemuwysyła.

Drzwi otworzyły się głośno i do baru weszła Melissa. Jej

ruchyigłosbyłypełneentuzjazmu.

–Jules,toNoahGlover.Zgodziłsiępomócnamwremoncie.

Noah był wysoki i ogorzały, jak człowiek, który pracuje na

dworzebezwzględunapogodę.Policzkimiałnieogolone,włosy
potargane. Jules obdarzyła go tak promiennym uśmiechem, że
Caleb poczuł ukłucie zazdrości, i z wyciągniętą ręką podeszła
doniego.

– Miło mi poznać. – Uścisnęli sobie dłonie, a Caleb znowu

poczuł ukłucie zazdrości. – Mam nadzieję, że Melissa cię
uprzedziła,żedysponujemydośćskromnymbudżetem–rzekła
Jules.–Chcemyjaknajwięcejzrobićsame.

–Wporządku–odparłNoah.–Niemamnicprzeciwkotemu.

background image

–Toświetnie.

I już? To cała rozmowa wstępna? A gdzie referencje? Caleb

wysunąłsiędoprzoduipodałNoahowirękę.

–CalebWatford–przedstawiłsię.–Sąsiad.

Chciałdaćtemuczłowiekowidozrozumienia,żeniemożetak

poprostusięzjawićiwykorzystaćnaiwnośćJulesiMelissy.

–Miłomipoznać–odparłNoah.
Miałzdecydowanyuściskdłoni.Przecieżtooczywiste,myślał

Caleb, w końcu jest budowlańcem. Zauważył, że są mniej
więcejrównegowzrostuipodobnejpostury.

–Inaszzagorzaływróg–wtrąciłaJules.
Calebrzuciłjejspojrzeniepełnezłości.Nierozumie,żestara

sięimpomóc?

–Cośsięstało,kiedymnienietubyło?–zapytałaMelissa.
– Nic się nie stało – pospiesznie odparła Jules. – Eee

Wzasadzieciągletosamo.

– Mogę zacząć jutro – zadeklarował Noah. – Jeśli określicie

budżet, jakim dysponujecie, przygotuję kosztorys i zobaczymy,
cosiędazdziałać.

Miał głęboki głos, co Calebowi wcale się nie podobało.

Słyszał, że kobiety lubią mężczyzn obdarzonych takim głosem.
Podobno daje im to poczucie bezpieczeństwa. Nie chciał, aby
Jules czuła się bezpieczna przy tym nieznajomym. Nigdy nie
słyszał o Noahu Gloverze. Mieszka w okolicy? Jest tu
przejazdem?Jegopikapwyglądanazdezelowany,aonsamnie

sprawiawrażeniamodelowegofachowca.

Calebpostanowiłsprawdzić,cotozajeden.
– Zgoda – odparła Melissa. – Nie mogę się doczekać, kiedy

zaczniemy.

–Wtakimraziedojutra.–Noahkiwnąłjejgłową,uśmiechnął

background image

siędoJulesiwyszedł.

–Widać,żeznasięnarobocie–stwierdziłaMelissa.
– Dopiero go poznałaś – zauważył Caleb. Obie siostry

spojrzały na niego zdumione. – Jak możecie ocenić jego

kompetencje?–Szczerzewątpił,czyktóraśznichwogólewie
cośobudownictwie.

–Wydajesięotwartyibezpośredni–odparłaMelissa.–Mówi

zrozumiałymjęzykiem.Madobreopinie.

–Sprawdziłaśje?
–Melissastudiowałaekonomię–wtrąciłaJules.

Dla Caleba było to duże zaskoczenie. Sam nie wiedział,

dlaczego.

– Oczywiście, że sprawdziłam – odparła Melissa. – Wiem, co

tojestinternet.

Calebniewiedział,czywycofaćsię,czyprzećdoprzodu.
–Jatylkomyślałem–zaczął.

– Że takie słodkie dziewczątka jak my – z ironią w głosie

przerwała mu Jules – nie wiedzą, jak się poruszać w wielkim
zepsutymświecie?

– Dziwi mnie, dlaczego jemu ufacie od pierwszej chwili,

amnietraktujecieztakąpodejrzliwością.

–Bokierujemysięrozsądkiemidoświadczeniem.
–Toniefair.
– Już ci mówiłam. Jesteś Watfordem. Ja nie mam żadnego

powodutraktowaćcięfair.

–Niezłezniegociacho.–Melissastwierdziładwadnipóźniej.

Jules podniosła głowę znad baru, z którego usuwała stary

lakier, spodziewając się zobaczyć w drzwiach Caleba, ale go

tam nie było. Melissa odrywała listwy wykończeniowe przy

background image

oknach,Noahpracowałnazewnątrz.

–MówiszoNoahu?
–Aokimmiałabymmówić?Spójrznajegobary.

–UhmRzeczywiście.

Nie uważała Noaha za szczególnie atrakcyjnego, chociaż

obiektywnie musiała przyznać, że jest przystojny. Surowa

męskaurodamożesiępodobać.

–Oczuodniegoniemogęoderwać–przyznałasięMelissa.

–Niejestwtwoimtypie–zauważyłaJules.
Na uczelni Melissa randkowała z kolegami odznaczającymi

się intelektem, czasami nawet z poetami. Bardzo rzadko ze
sportowcami. Z jednym bejsbolistą byli parą przez całe dwa

miesiące.

–Maseksapil.Dziewczynylubiątakityp.
JulesprzezokularyochronneponowniespojrzałanaNoaha.
– Zgadzam się. Cieszy kobiece oko. Ale niech ci to nie

przeszkadzawrobocie–ostrzegła.

–Mogęipatrzeć,iodrywaćlistwy.
–Tylkosięnieskaleczjakimśgwoździem.
–Bezobawy.Tusątakiemałegwoździewykończeniowe.Jak

sądzisz,kiedysięzrobinaprawdęgorąco,zdejmiekoszulę?

– Sądzę, że jeśli mu to zasugerujesz, oskarży nas

omolestowanie.Pamiętaj,żetodziaławobiestrony.

–Niezasugeruję.Przynajmniejnieotwarcie.
–Aniotwarcie,aninieotwarcie.Wogólenie.

–Cóż,pozostajemitylkowyobraźnia.
–Nawetmiotymniemów.
Melissaparsknęłaśmiechem.
–Cośmnieominęło?–rozległsięgłosCaleba.

W dżinsach, białej koszuli rozpiętej pod szyją i granatowej

background image

marynarce wyglądał obłędnie seksownie. Jules oczu od niego

niemogłaoderwać,leczwporęsięzreflektowałaizapytała:

–Czymmożemysłużyć?

– Pozbierałem trochę informacji o waszym projekcie –

oznajmiłiwszedłgłębiej.

–Niepodchodź–ostrzegłaJules.–Tenpreparatjestżrący.

–Wiesz,jaktorobić?–zapytał.
– Owszem – odparła i skrobakiem zdjęła warstwę lakieru,

któryzmiękłpodwpływemśrodkachemicznego.

–Robiłaśtojużkiedyś?

–ObejrzałamfilmnaYouTubie.
–Czylitwojaodpowiedźbrzminie.

–Mojaodpowiedźbrzminietwójinteres.
–Jesteśbardzodrażliwa.–Byłwyraźnieubawiony.
– A ty czepiasz się mnie jak rzep psiego ogona – odcięła się

Jules.

–Chętniesiędociebieprzyczepię,ale
Jules z trudem powstrzymała uśmiech. Nie chciała się

z Calebem spoufalać. A może chciała? Nie podobało jej się, że
takswobodnieingerujewjejsprawy.Musiałajednakprzyznać,

żejestdowcipnyizabawny.

Od strony okna, przy którym pracowała Melissa, dobiegło

przekleństwo.

–Niccisięniestało?–zaniepokoiłasięJules.
Caleb podbiegł do okna, jeszcze zanim Melissa zdążyła

odpowiedzieć.WyjąłjejzrąklistwywkształcieliteryL,pomógł
wyplątaćsięzkawałków,któreupadłynapodłogę.

–Skaleczyłaśsię?
–Nicminiejest.Chwilanieuwagiiotoskutki.

–Gdzietoskładujecie?–zapytał.

background image

–Naparkingustoikontener.

Caleb wyjął parę rękawic roboczych ze skrzynki przy

drzwiach,włożyłje,potemzebrałnaręczelistew.

– Nie jesteś odpowiednio ubrany. – Jules uznała za stosowne

zwrócićmuuwagę.

–Toprawda–odparł–aleprzyokazjirozmowymogętrochę

pomóc.

–Rozmowy?Tojeszczenieskończyliśmy?

Wodpowiedzipokręciłgłowąiwyszedł.
– Jesteś tak samo beznadziejna jak ja – stwierdziła Melissa,

a Jules dopiero wtedy się zorientowała, że odprowadza Caleba
wzrokiem.

–Toażtakoczywiste?
–Owszem.
–Nieżartuj.Staramsiędowiedzieć,coontutajrobi.
–Twojaminamówicoinnego.Okej,coonturobi?

–Twierdzi,żezbierałinformacjeonaszymprojekcie.
–Cotoznaczy?
– Domyślam się, że szuka argumentów za tym, że

powinnyśmyusunąćklauzulęozakaziekonkurencji.

–Bardzoprawdopodobne.Uwaga,wraca.
–Cojeszczetrzebazrobić?–zapytałCaleboddrzwi.
– Już zrobiłeś – odparła Jules. Doszła do wniosku, że jego

dłuższa obecność w barze staje się dla niej niebezpieczna.
Tymczasem Caleb zdjął marynarkę i zawinął rękawy koszuli. –

Chybażartujesz.Zniszczyszkoszulę.

–Maminne.–Wzruszyłramionami.
– W porządku, mów, z czym przyszedłeś, i znikaj. Wracaj do

swojegouporządkowanegożycia.

–Niewiem,cootymmyśleć–odparłzurażonąminą.

background image

–Wiesz.Maszwłasnyprojekt.Martwsięoniego.

–Właśnietorobię.
– Chciałem pokazać wam pewne wyliczenia z innych

restauracjiNeo.

Kątem oka Jules zobaczyła, że Caleb zagląda do skrzynki

znarzędziami.

–Pochwalićsięzyskami?
Zignorowałjejzaczepkę.Wyjąłzeskrzynkimłotek.

–Ileplanujeciemiejsc?
–Nietwójinteres.

–Jules,wtensposóbniedojdziemydoporozumienia.
– Trzydzieści cztery miejsca przy stolikach – odezwała się

Melissa. – Dwanaście przy barze i jeszcze osiemnaście na
tarasie.–Julesrzuciłajejwściekłespojrzenie.–Ococichodzi?
–Melissazwróciłasiędosiostry.–Tonietajemnicapaństwowa.
Wystarczyzajrzećdolicencji.

– Neo będzie miała sto siedemdziesiąt dwa miejsca przy

stolikach na dwóch poziomach i w sezonie dodatkowe
pięćdziesiątnapatio.Niestanowimydlawaskonkurencji.

Caleb podszedł do okna naprzeciwko tego, przy którym

pracowałaMelissa.ipazuremmłotkapodważyłlistwę.

– Zgadzam się z tobą – odrzekła Jules. – Nie będzie między

namirywalizacji.

– Dlaczego ktoś miałby wybrać Crab Shack? – zapytała

Melissa.

–Niewybierze–stwierdziłaJules.
– Bo lubi owoce morza? – odparł Caleb. – Bo nie chce ciągle

jeść w tym samym miejscu? Bo siedząc w Neo, zobaczy Crab
Shackiprzyjedziezciekawości?

–Alboodwrotnie.WCrabShackdowiesięoNeo.

background image

Julesniewiedziała,dlaczegowyrwałasięztakimpomysłem.

Nawetdlaniejzabrzmiałotośmiesznie.

–Właśnie–odezwałsięCaleb.

– Nie traktuj mnie jak głupią – obruszyła się Jules. – Oboje

wiemy,żetaksięniestanie.Proponujeszmiresztkizpańskiego
stołu.

– Neo to znana sieć. Zdobywamy nagrody międzynarodowe,

mamy

szeroko

zakrojoną

strategię

marketingową.

Nie

zamierzamprzepraszaćzaswójsukces.

– Nie musisz. Skutek będzie taki sam. Neo zwycięży, Crab

Shack przegra. Lepiej dla nas, jak będziemy jedynym lokalem
wWhiskeyBay.

–Mogęprzynajmniejpokazaćwamprojekt?
–Jasne–odezwałasięMelissa.
–Melissa!–syknęłaJules.
–Conamszkodzizerknąć?Niejesteściekawa?

– Nie zmienię postanowienia – oświadczyła Jules z mocą,

chociażniełatwojejbyłooderwaćwzrokodCaleba.

Z okna swojego salonu Caleb widział plac budowy nowej

restauracji. Widział również bar Crab Shack, gdzie mimo nocy
paliło się światło. I widział dom Parkerów pogrążony

wciemności.

– Jules nawet nie zerknęła na plany – zauważył, odwracając

siędoswojegoprawnika,BernardaStackhouse’a.

–Aczegosięspodziewałeś?–zapytałBernard.
– Że rzuci na nie okiem. Miałem nadzieję, że rozsądek

zwyciężyiprzestaniesięupierać.

–Czylipostąpitak,jaktysobieżyczysz?

Bernard siedział w skórzanym fotelu. Jak zwykle miał na

background image

sobienieskazitelnygarniturizeskrońmilekkoprzyprószonymi

siwizną wyglądał bardzo dystyngowanie. Gdy zachodziła
potrzeba, potrafił wygłosić płomienne przemówienie w sali

sądowej,

lecz

Caleb

wiedział,

że

wówczas

odgrywa

przedstawienie. Wątpił, czy Bernard w ogóle odczuwa
jakiekolwiek emocje. Natomiast sarkazm przychodził mu

złatwością.

– Absolutnie. Chcę, żeby postąpiła tak, jak ja podyktuję. –

Jego

propozycja

gwarantowała,

że

obie

strony

będą

zadowolone. – Jej siostra, Melissa, wykazuje znacznie więcej

rozsądku.

–PotrafiwpłynąćnaJules?

–Niewiem,czypróbuje.AleMelissieplanysiępodobały.
Nie mógł się już doczekać rozpoczęcia prac. Każdego dnia

liczyłstraty.

–Znalazłemnowerozwiązanie–odezwałsięBernard.

–Idopieroterazotymmówisz?
–Czekałem,ażzłośćtrochęzciebiewyparuje.
–Nicniemusiałozemnieparować.Cotozarozwiązanie?
–Możeusiądziesz?

–Cotozarozwiązanie?–powtórzyłCaleb.
Czyjesttakradykalne,żezwaligoznóg?
–Szyjamnieboliodpatrzeniawgórę.Usiądź.
Calebowi lepiej się myślało na stojąco, lecz ciekawość

zwyciężyła.Przysiadłnaoparciukanapy.

Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Caleb

wiedział,żetoalboMatt,alboT.J.

–Jestemtutaj!–zawołał.
–Chceszpoczekać,ażbędziemysami?–zapytałBernard.

–Zjakiegopowodu?Tojakiśsekret?

background image

–Copijemy?–zapytałMatt,wchodząc.

–Zastanawiamsięnadtequilą–odparłCaleb.
Mattskierowałsięprostodobaru.

–Mów–CalebzwróciłsiędoBernarda.

Bernardwestchnąłostentacyjnieipowiedział:
– Istnieje coś takiego jak prawo przejazdu. – Wyjął z teczki

mapęirozłożyłjąnastoliku.–DrogadojazdowadoCrabShack
biegnieprzeztwojądziałkę.Tutaj.

–TodziałkaT.J.
– Nie. Wszystkie działki pierwotnie stanowiły jedną. Parcele

T.J.,MattaiParkerów,niewielkie,zostałyzniejwydzielone,całą
resztę kupił twój dziadek. W efekcie każda z parceli graniczy

z wąskim pasem ziemi należącym już do ciebie. Nikt nie
przywiązujedotegowiększejwagi,botogłówniezboczeskały.
Idroga.

Calebnachyliłsięnadmapą.DrogadojazdowadoCrabShack

odchodziła od drogi głównej i przecinała jego działkę.
Wprzybliżeniuodcinektenmierzyłstometrów.

–Zjednejstronyjestskała–pokazałBernard.
– A z drugiej znak najwyższego poziomu wody w czasie

przypływu–zauważyłMatt.

– Jest możliwe wytyczenie innej drogi dojazdowej wzdłuż

wybrzeża?–zapytałCaleb.

–Rozmawiałemzinżynieremdrogowcem–odparłBernard.–

JulesParkermusiałabyzbudowaćmost.

–Maskromnybudżet.
–Todostałeśodpowiedź.
Mattgwizdnął.
–Nieprzebieraciewśrodkach–skomentował.

–Każdydzieńzwłokikosztujemniedziesięćtysięcydolarów.

background image

–Woliszjądoprowadzićdobankructwa?

–Użyjętegoargumentujakonarzędzianacisku.
Caleb wyprostował się. Już próbował marchewki, może pora

na kij? Pokaże Jules, że jeśli nie będą współpracować,

doprowadząsięnawzajemdoruiny.Byłpewien,żeniewybierze
takiego rozwiązania. Drzwi frontowe znowu się otworzyły i po

chwilidosalonuwkroczyłT.J.

–Gotowi?–zapytałgłosempełnymentuzjazmu.

UmówilisięnawypaddoOlympii.WtedyCalebowiwydawało

się to dobrym pomysłem, teraz jednak zmienił zdanie. Wolał

zostać w domu. Nie zamierzał, co prawda, już dziś wieczorem
przystąpić do rozgrywki z Jules, ale stracił ochotę na tańce

ijałowerozmowyzprzypadkowymipartnerkami.

–Tokaretka?–T.J.wyjrzałprzezokno.
CalebodwróciłsięizobaczyłmigająceświatłatużobokCrab

Shack.

–Niedobrze–mruknąłMatt,zrywającsięzmiejsca.
Trójka przyjaciół puściła się biegiem. Dotarcie do cypla

zabrałoimniecałepięćminut.Calebowicałyczasprzezgłowę
przebiegały dramatyczne wizje. Jules spadła z drabiny.

Poparzyłasiępreparatemdousuwanialakieru.Palnikiem.

Matt biegł tuż za nim, J.T. został w tyle. Do Crab Shack

dobiegli w chwili, gdy ratownicy wynosili nosze. Caleb
przyspieszył.NaglewdrzwiachzobaczyłJules.Czylitonieona
leży na noszach, pomyślał z ulgą, ale zaraz znowu ogarnął go

niepokój.Melissa.

–Cosięstało?–zawołał.
Julesspojrzałananiegozaskoczona.
–Tytutaj?

–Zobaczyłemświatłakaretki–wydyszał.–Cosiędzieje?

background image

–Pistoletdogwoździ–słabymgłosemwyjaśniłaMelissa.

Calebodetchnąłzulgą.Mówi.Todobrze.
– Używałaś pistoletu? – Przeniósł wzrok na Jules. – Masz

pistoletdogwoździ?

–Nieja,tylkoNoah.
–GdziejestNoah?

Facet zwariował? Dał im do ręki pistolet do gwoździ? Już ja

znimpogadam

–Tomojawina–zwnętrzakaretkidobiegłgłosMelissy.
–Jedziepaniznami?–ratownikzwróciłsiędoJules.

–Tak.
–Spotkamysięnamiejscu–rzuciłCaleb.

–Poco?–zapytałaJules,wsiadającdokabiny.
–Kogozabrali?–zapytałzdyszanyT.J.,którydopieroterazdo

nichdołączył.

–Melissę–odparłCaleb.–Pistoletnagwoździe.

–Źleznią?–T.J.skrzywiłsię.
– Rozmawiała z nami, jak ją wynosili, ale jadę do szpitala.

Chcęsiędowiedziećczegoświęcej.

–Jedziesz?–zdziwiłsięMatt.

Caleb uważał, że to naturalne. Dziewczyny są jego

sąsiadkami, a Jules może czegoś potrzebować. Chociażby
odwiezieniazpowrotem.

–Aha,syndrombiałegorycerza–mruknąłMatt.
–Kogoratuje?–zapytałT.J.

– Dobre pytanie. – Matt spojrzał na Caleba. – Rozsądną czy

krnąbrną?

Krnąbrną,pomyślałCaleb.Głośnozaśpowiedział:
–Anijedną,anidrugą.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Jules usiadła, zaraz jednak wstała i zaczęła krążyć po

poczekalni.

Gdy

po

raz

kolejny

zawróciła,

zobaczyła

zbliżającegosięCaleba.Najegowidokodczułaulgę,leczzaraz

sięzreflektowała.Niejestprzyjacielem.Niejestnikimważnym
ani w życiu jej, ani Melissy. Nie ma powodu cieszyć się z jego

obecności.

–CozMelissą?–zapytał.
Julesogarnęłaprzemożnachęć,byrzucićsięmuwramiona.

Powstrzymałasięoczywiście,jednakwduchuzastanawiałasię,

jakbyzareagował.

–Zabralijąnablokoperacyjny.
–Tochybadobrze?
– Powiedzieli, że akurat dzisiaj w szpitalu dyżuruje chirurg

specjalistaodręki.

–Denerwujeszsię?–zapytał,podchodzącbliżej.
– Tak. Nie. Nie wiem. Może powinnam? Przyznam ci się, że

się denerwuję, bo się nie denerwuję. Przepraszam, plotę bez
sensu

–Skądże.
–Kiedyprzyjechaliśmy,wciążmówiłajaknajęta.Brałamtoza

dobryznak.Aleterazmyślę,żebyławszoku.

–Niewykluczone.
Usiedli.Milczelikilkachwil.

–Wiesz,corobiłaztympistoletem?–zapytałCaleb.
–Pokazywałami,jakdziała,ajejzkoleipokazałNoah.

background image

PotwarzyCalebaprzebiegłgrymaszłości.

–Noahpokazywałjej,jaksięobchodzićzpistoletem?
–Toniejegowina.

–Coonsobiewyobrażał?

–Byłaciekawa,tojejzademonstrował.
–Niechcę,żebytozabrzmiałoseksistowsko,ale

–Potakimwstępiezabrzmi.
– Obawiam się, że tak. Jesteś pewna, że powinnyście

zajmowaćsiępracamikonstrukcyjnymi?

– My nie zajmujemy się pracami konstrukcyjnymi. My tylko

pomagamy wykonawcy. Noah wspaniale pokazuje, co mamy
robićijak.

–Zpistoletemsięniepopisał.
Podeszłapielęgniarka.
–PaniParker?–upewniłasię.
–Sąjakieświadomości?–Julespoderwałasięzkrzesła.

Calebrównieżwstał.
–Operacjawłaśniesięzakończyła.–Uśmiechpielęgniarkibył

pełenotuchy.–Wszystkoposzłodobrze.

–Dziękuję–szepnęłaJules.Dopieroterazuświadomiłasobie,

jakbardzosiędenerwowała.

– Przez następną godzinę, może dłużej, siostra będzie w sali

pooperacyjnej, potem pewnie zaśnie. Może pani jechać do
domu.

–Rękabędziesprawna?

– Chirurg zapewnia, że całkowicie. Ale przez dwa tygodnie

nie wolno jej forsować. W sprawie dalszego leczenia siostra
powinnasięzgłosićdolekarzarodzinnego.

–Mogęjązobaczyć?–zapytałapielęgniarkę.

– Jeszcze przynajmniej godzinę – pielęgniarka zerknęła na

background image

zegarścienny–siostraspędziwsalipooperacyjnej.

– Równie dobrze możesz przyjechać rano – wtrącił Caleb. –

Tobieteżprzydasiętrochęsnu.Odwiozęcię.

–Dziękuję–rzekłaJulesdopielęgniarki.–Iproszęprzekazać

podziękowaniachirurgowi,któryoperowałsiostrę.

–Oczywiście.

Pielęgniarkaodeszła,aJulesodsunęłasięodCaleba.
–Mogępojechaćtaksówką–oświadczyła,kiedyzmierzalido

wyjścia.

–Jasne,żemożesz,tylkopoco?Przecieżjaitakprzejeżdżam

oboktwojegodomu.

– Nie jesteś za nas odpowiedzialny. – Czuła się w obowiązku

topowiedzieć.

Calebpchnąłdrzwi.
–Niktnietwierdzi,żejestem.
–Atakwogóle,tocotutajrobisz?

Zimny wiatr przenikał przez jej cienki T-shirt. Skuliła się

iciasnoobjęłaramionami.

– Chciałem się upewnić, że Melissie nic nie zagraża.

Iwiedziałem,żebędzieszchciałajakośdostaćsiędodomu.

–Ledwienasznasz.
Wskazałczarnegoleksusazaparkowanegobliskowejścia.
–Znamcięoddwudziestuczterechlat.
–Nielubiszmnieoddwudziestuczterechlat.Tonietosamo.
–Nigdycięnienielubiłem–zaprzeczyłłagodniejszymtonem.

–Prawiecięnieznałem.

–Aleterazmnienielubisz.
–Terazjestemnaciebiezły.Toznowuniejesttosamo.
–Aleprawie.

Uśmiechnąłsięiotworzyłdrzwisamochodu.

background image

–Bardzosięstarasz,żebymcięznielubił.

–Boniechcęustąpićidaćcitego,cochcesz?
–Tylkoczęściowoztegopowodu.

Zamknąłdrzwiiprzeszedłnastronękierowcy.

–Jakimaszinnypowód?–zapytała,gdyusiadł.
Kujejzadowoleniuodrazuwłączyłogrzewanie.

–Kontrujeszpraktyczniewszystko,copowiem.
Julesnamyślałasięchwilę,wkońcustwierdziła:

–Niewszystko.
Uśmiechnął się z ironią i pokręcił głową. Lubiła, jak się

uśmiechał. Musi z tym walczyć, pomyślała. I musi przestać
lubićjegodotyk.Zdecydowanie.

Caleb wyjechał z parkingu i skierował się ku krętej drodze

wzdłużwybrzeżaprowadzącejdoichdomów.

–Wymieńjednąrzecz,codoktórejzgodziłaśsięzemną.
–Pozwalamcisięodwieźć.

–Musiałemciędotegonamawiać.
– Co tylko dowodzi, że potrafię zmienić zdanie – odparła

triumfalnie.–Jestemrozsądna,uznajęrzetelneargumenty.

–Wtakimraziepozwólsobiewyjaśnić,jak

Julespoczuładziwnyuciskwżołądku.
–Niedzisiaj,proszę.
–Żartowałem.–Naglepoczuła,żecałaenergiająopuszcza.–

Głodna? – zapytał. Była głodna, ale nie chciała się do tego
przyznać. – Bo ja umieram z głodu. Nie będziesz miała nic

przeciwkotemu,jaksięzatrzymam?

–Typrowadzisz.Możeszrobić,cochcesz.
–Czymterazcisięnaraziłem?
Natychmiastpoczuławyrzutysumienia.

–Przestańbyćtakimiły.Tomniepeszy.

background image

Calebparsknąłśmiechem,rozładowującnapięcie.

–Możebyćburger?
–Może.

Skręcił w lewo i zatrzymał się przed oknem do obsługi

kierowcówprzyfastfoodzie.

– Dwa razy cheeseburger, dwa razy frytki i dwa razy shake

czekoladowy.

Dziewczyna za szybą przekazała zamówienie dalej i przyjęła

odniegopieniądze.

– Dobry wybór na poprawienie nastroju – skomentowała

Jules.

–Zapominałem,żetyturządzisz.

–Niekrytykujęcię.
–Nie?
Przewróciłaoczami.
–Nauczsięsłuchaćmojejintonacji.

–Dlamniezabrzmiałasarkastycznie.
– Pudło. Nie mam nic przeciwko burgerom i frytkom. Może

nie są bardzo zdrowe i nie należy ich jeść codziennie, ale są
smaczne.–Calebuśmiechnąłsię.–Dzięki.

– Drobiazg. – Okienko otworzyło się. Dziewczyna podała

Calebowi dwie torby. Caleb oddał je Jules i odjechał kawałek
dalejnaparkingnadoceanem.–Możebyć?

–Może.
Jules odpięła pas, odchyliła się na oparcie fotela. Napięcie

ostatnich godzin powoli ustępowało. Melissa wyzdrowieje.
Wszystkieinnesprawyjakośsięułożą.

Calebzatrzymałsamochóduszczytuschodówprowadzących

dodomuParkerówiwysiadł.

background image

– Co robisz? – zapytała Jules, zamykając drzwi od strony

pasażera.Wjejgłosiezabrzmiałanutapodejrzliwości.

–Odprowadzęciędodrzwi.

–Niebądźgłupi.

–Nigdyniejestemgłupi.
–Potrafięzejśćzeschodów.Tysiącerazytorobiłam.

– Może. – Caleb szarmanckim gestem wskazał, by schodziła

pierwsza. – Ale ja nie potrafię zostawić kobiety samej

wciemnościachnaprogudomu.

–Caleb!–wykrzyknęłazdesperowana.

– Bez dyskusji. Odprowadzę cię pod drzwi. Ojciec może nie

byłwzoremcnót,alewychowałmnienadżentelmena.

–Tobezsensu–zaprotestowała,leczzaczęłaschodzić.
–Możeitak,aleniemawtymniczłego.Musiszsięnauczyć,

kiedywartosięspierać,akiedynie.

–Atymusiszsięnauczyćzarządzaćswojąenergią.

Uśmiechnął się do siebie. Przekomarzanie się z Jules warte

byłokażdegowysiłku.Zmurszałedrewnianestopnieuginałysię
podjegociężarem.Ichbrzegiporastałmech.

–Ilelatmająteschody?–zapytał.

–Niemampojęcia.
–Przydałabysięnowaporęcz.
–Jużsięzabieramdoroboty.
–Mówiępoważnie.Teschodyniesąbezpieczne.
– To nie twoje zmartwienie. W tej chwili naprawdę mam na

głowiepilniejszesprawy,nieliczącsiostrywszpitalu.

–Przepraszam.–Poczułsięjakostatnidrań.
Żałował, że nie ruszył przodem. Gdyby upadła, mógłby ją

złapać.Powinienbyłotympomyśleć.Dlaczegonieprzewidział

takiejsytuacji?WziąłJuleszarękę.Przynajmniejwtakisposób

background image

będzie ją ubezpieczał. Jules chciała mu się wyrwać, lecz nie

puszczał.

–Tonierandka–rzuciłaprzezramię.

– Całkowita zgoda. Fast food i wizyta w szpitalu? Najgorsza

randkanaświcie.

– Gwoli ścisłości, odprowadzenie mnie do drzwi i trzymanie

zarączkęniezostanienagrodzonecałusemnadobranoc.

–Trzymamcięzarękę,żebyśnieupadła.

–Oczywiście–odparłajakzwyklezsarkazmem.
–Jesteśbardzopodejrzliwąkobietą.

–Atybardzowyrachowanymfacetem.
–Nieproszęocałusa.–Chociażmijałbysięzprawdą,gdyby

twierdził, że nie chce jej pocałować. – Ale tylko teoretycznie
zapytam, jaki warunek musiałbym spełnić, żeby zasłużyć na
całusa?Jakdobramusiałabybyćrandka?

–Toniemanicwspólnegozjakościąrandki–odparłaJules.–

Oczywiście musiałaby być udana. To znaczy ja musiałabym się
dobrze bawić. Ale nie musi wiele kosztować. Nie należę do
dziewczyn, na których wystawne otoczenie i wykwintne wino
robiąwrażenie.

–Aha.Taniewino.
Dotarlidoganku.Julesodwróciłasię.
–Najważniejszejesttowarzystwo.
Wświetlegwiazdwyglądałaprzepięknie.
–Podobnojestemzajmującymrozmówcą.

–Niewątpię.Założęsię,żetaktwierdządziewczyny,którym

imponujewystawneotoczenieiwykwintnewino.

–Niezbytceniszprzedstawicielkiswojejpłci.
– Nie taka była moja intencja. Źle mnie zrozumiałeś –

żachnęłasięJules.

background image

– Wiem, jaka była twoja intencja. Uważasz, że spotykam się

zkobietami,którelubiąmniedlamoichpieniędzy.

–Niedokładnie

Udałomusięzbićjąztropuipostanowiłtowykorzystać.

–Niewierzę.Samazapędziłaśsiędonarożnika.
–Nie.Niezapędziłamsię.Dajmisekundę.

–Jasne.
Czekał, z przyjemnością patrząc na jej niebieskie oczy

irozszerzoneźreniceświecącejakoknaduszy.

–Toniefair–odezwałasięwkońcu.

–Dlaczego?
–Jestemzmęczona.Wnienajlepszejformie.

– Mam dać ci fory? – Widział, że z trudem powstrzymuje

uśmiech. – Wiesz na czym polega twój problem? – zapytał
iwierzchemdłonimusnąłpoliczekJules.

Spodziewałsię,żesięcofnie,leczsięnieporuszyła.

–Naczym?–zapytałalekkochropawymgłosem.
–Niewiesz,jakmnietraktować.
–Chciałabymmóczaprzeczyć
–Alejesteśzmęczona–dokończyłzanią.–Iniewszczytowej

formie.

Jej usta przykuwały jego wzrok, pochłaniały całą uwagę.

Bardzopragnąłjepocałować.

–Tak–przyznałailekkopochyliłasiędoprzodu.
Calebdrugąrękądotknąłjejramienia.

– Jules. – Rozchyliła wargi, podniosła na niego jak gdyby

niewidząceoczy.–Chcesz,żebymciępocałował?

–Tak–wyrwałojejsię,leczsięzreflektowała.–Toznaczy
Za późno. Ich pocałunek był lepszy od poprzedniego. Wargi

Jules były delikatne, miękkie, gorące. Słodkie. A gdy Caleb

background image

wsunął między nie koniuszek języka, Jules uniosła głowę,

przytuliłasiędoniegoioddałapocałunek.

Wtedy otoczył ją ramionami i przytulił. Czuł ogarniające go

podniecenie. Wyobraźnia podsuwała mu obrazy ich obojga

razem w łóżku. Dlaczego tak nie może być już zawsze?
Dlaczego muszą toczyć z sobą spory? Jules jest inteligentna

iharda.Fascynująca.

Otrzeźwienie przyszło po chwili. Muszą się z sobą spierać.

Myślenie życzeniowe nie zmieni rzeczywistości. Jego interesy
są diametralnie różne od jej interesów. Zapewne nie ma

wyboru. Musi ją zranić. A jeśli tak, to nie może jej całować.
I absolutnie nie może iść z nią do łóżka. Nie może się z nią

przespać, zatajając przed nią kruczek prawny, jaki wynalazł
Bernard.

Przerwałpocałunek,odsunąłsię.
–Oco?–wybąkałazaskoczona.

– Przepraszam – odrzekł i opuścił ręce. – Zachowałem się

nieodpowiednio.

–EeeWporządku.–Powolidochodziładosiebie.
–Późnojuż.Jesteśzmęczona–powtórzyłkolejnyraz.–Tonie

byłarandka.Posunąłemsięzadaleko.

–Zapytałeśozgodę–wytknęłamu.
Niemógłuwierzyć,żegobroni.
–Alechciałaśjąwycofać.Wiemto.Widziałem.
–Rozważałamzaiprzeciw.

–Jestwieleargumentówprzeciw.
Toprzynajmniejjestprawdą,pomyślał.
–Jestteżwieleargumentówza.
–Nieróbtego,Jules.

–Czego?

background image

–Niedawajmiswojegopozwolenia.

–Ale
–Jutroznowubędziemywalczyćnanoże.Gwarantuję.

–Terazniewalczymy.–Uśmiechnęłasięsłabo.

Zacisnął zęby. Jeśli zaraz nie odejdzie, już w ogóle nie

odejdzie.

– Dobranoc, Jules – powiedział i zrobił pierwszy krok. – Daj

znać,gdybyściejeszczeczegośpotrzebowały.

Odszedł,zanimzrobilicoś,czegobyżałowali.

Następnego dnia Jules starała się nie myśleć o pocałunku

Caleba. Odebrała Melissę ze szpitala i próbowała namówić ją

dozostaniawdomu,leczMelissauparłasięipojechałazniądo
Crab Shack. Kiedy weszły do baru, Noah spojrzał na
zabandażowaną rękę Melissy, potem na pistolet do gwoździ,
potemnatwarzdziewczyny.

–Cocipowiedziałem?
–Żemamtegoniedotykać

–Atycozrobiłaś?–Zacząłsiędoniejzbliżać.
–Jatylko
–Tylkoco?Tylkoco!?–GłosNoahabrzmiałostro.
– Pokazywała mi, jak to działa – wyjaśniła Jules, zaskoczona

gwałtownąreakcjąNoaha.

Noahodwróciłsiędoniejizapytał:
–Mogęporozmawiaćztwojąsiostrąnaosobności?
–Jeślizamierzasznaniąkrzyczeć,tonie.
–Niekrzyczę.

–Onniekrzyczy–wtrąciłaMelissazrezygnowanymtonem.
–Nocspędziławszpitalu–ciągnęłaJules.–Byłaoperowana.

Noahzmieniłsięnatwarzy.

background image

– Dobrze się czujesz? – zapytał z troską. Podniósł jej

zabandażowaną rękę i obejrzał z każdej strony. – Nie wolno ci
niczegodotykać.

–Tak.

– Nigdy więcej. Żadnych moich narzędzi. W ogóle żadnych

narzędzi.Animłotka,anipiły

–Noah–zainterweniowałaJules.
–Malowanie?–zapytałaMelissaznutąprzekory.

–Opary–uciąłNoah.
–Założęmaskę.

–Raczejhełmikombinezonochronny.
–Nieprzesadzaj.Niejestemażtakąfajtłapą.

–Jesteś.–Spojrzałwymownienajejrękę.
Jules zauważyła, że ton sprzeczki się zmienił. Teraz to już

byłozabawneprzekomarzaniesię.

– Nie mam zamiaru robić wszystkiego sama – oświadczyła –

ale niech Melissa lepiej trzyma się z daleka od ostrych
przedmiotów.

–Iciężkich,itwardychteż–dorzuciłNoah.
–Nacośjednakmusisięprzydać.

–Zgoda.Niechbędziemalowanie.
– To ty dałeś dziewczynie pistolet do ręki!? – Od progu

zagrzmiałgłosCaleba.

Jules natychmiast osaczyły wspomnienia wczorajszej nocy.

Oblałająfalagorąca.

–Chciałazobaczyć,jakdziała–wysyczałNoah.
–Atyjejzademonstrowałeś,tak?
–Zabroniłemjejbraćpistoletdoręki.
–Alenieposłuchała.

–Mojawina–odezwałasięMelissa–nieNoaha.

background image

– To ty się skaleczyłaś, nie on – zauważył Caleb. – Jak się

czujesz?Niepowinnociętuwogólebyć.

–Uparłasię–wyjaśniłaJules.

Nareszcie odzyskała głos. Cokolwiek wczoraj zaszło między

nią i Calebem, należy do przeszłości. Musi o tym zapomnieć
i ruszyć do przodu. Spędziła bezsenną noc, ale ostatecznie

doszła do wniosku, że on miał rację. Stoją po przeciwnych
stronachbarykadyitosięniezmieni.

– Melissa musi usiąść – oświadczył Noah i zaprowadził ją

wdrugikoniecbaru.

Caleb podszedł do Jules. Jego bliskość wywołała w niej

przyjemnydreszczyk,leczszybkozdusiławsobiepodniecenie.

Kierujsięlogikąirozumem,nakazałasobie.

–Możemyporozmawiać?–zapytał.
–Oczym?
Niechciałapowtórkizwczorajszegowieczoru.

–Ointeresach–odparł.
–Aha.Jasne–rzekłaizrobiłaruch,jakgdybychciałapójśćza

Melissą.

–Tylkoty–Calebzniżyłgłos.

–Ococichodzi?
–Niechcęjejdenerwować.
–Jużsięboję,comnieczeka.
–Jestcoś,oczymmusiszwiedzieć.
–Wyjdźmynataras–zaproponowała.Byłowczesnesłoneczne

czerwcowe popołudnie. Mewy krążyły w pachnącym solą
i wodorostami powietrzu. Fale przypływu biły rytmicznie
oskalistybrzeg.–Mów.Słucham.

Calebpodszedłdobalustradyisięodwrócił.

–Rozmawiałemzmoimadwokatem–zaczął.–Tospecjalista

background image

odprawakorporacyjnego.

–Czylirezygnujeszztejlokalizacji.
Calebzmarszczyłczoło.

–Mójprawnikprzyglądałsięterenowi,naktórymstoiwasza

restauracja.

–Niedostaniesznaszejdziałki.

–Niechcęjej.Zaraz.Chcę,jeślityjejniechcesz.Sprzedasz

miziemię?

–WtedyniebędęmogłaodnowićCrabShack.
–Świetnerozumowanie.

–Nietraktujmniezgóry.
–Nietraktuję.Usiłujęcościpowiedzieć.

–Zamieniamsięwsłuch.
Jules skrzyżowała ręce na piesiach i przyjęła wyczekującą

postawę.Calebwziąłgłębokioddech.

–Niejestmiłatwotomówić.

–Widzę–mruknęła.
– Eee Chodzi o prawo przejazdu. Odcinek waszej drogi

dojazdowej biegnie przez mój teren. – Urwał i spojrzał ku
brzegowi. Jules spojrzała w tym samym kierunku. – Jeśli cofnę

zgodę,niktniedojedziedoCrabShack.

Minęła przynajmniej minuta, zanim do Jules w pełni dotarło

znaczeniejegosłów.

–Nie–stwierdziłakrótko.–Toniemożliwe.
Onkłamie.

– Wyjaśnienie wszystkich szczegółów zabrałoby nam trochę

czasu,aletakajestprawda.–Sięgnąłdowewnętrznejkieszeni
marynarkiiwyjąłkopertę,którąwręczyłJules.–Nieblefuję.

–Toniemożebyćprawda.

–Wystarczyjednopociągnięciepiórem,Jules.Tomojaziemia

background image

imogęcofnąćzgodę.NawetjeśliodbudujeszCrabShack,nikt

tuniedojedzie.

Poczuła,żeziemiausuwasięjejspodnóg.

–Niezrobisztego.

–Niechcę.
–Toniemożebyćlegalne.Wezmęprawnika.

–Twójwybór.
–Pewnie,żemój.

Niemożejejpowstrzymać.
– Wolałbym jednak, żebyśmy współpracowali i żeby obie

nasze restauracje działały z powodzeniem. – Jej groźba nie
zrobiłananimwrażenia.

–Wydajecisię,żemożeszmnieprzestraszyćiusunęklauzulę

ozakaziekonkurencji?

– Nie próbuję cię przestraszyć. Próbuję zaapelować do

twojegorozsądku.

–Groźbą?
– To nie jest groźba. – Zamilkł. Widziała, że zastanawia się

nadwłasnymisłowami.Wierówniedobrzejakja,żetogroźba,
pomyślała. – Usuń klauzulę, a ja dam ci prawo użytkowania

drogi.Obojenatymwygramy.

–Oboje?–Onmożewygra,onazdecydowanienie.
–Chcęcipomóc–Calebrzekłwkońcu.
–Wcalenie.–Tegobyłanastoprocentpewna.
–Lubięcię.Wczorajwieczorem–zaczął.

–Niemówimyowczorajszymwieczorze!
Nie pozwoli mu użyć tego zdarzenia świadczącego

okompletnymbrakuwyczuciasytuacjiprzeciwkosobie.

– Już wczoraj wiedziałem o tej drodze. Nie mogłem

Palcami przeczesał włosy. – Nie mogłem posunąć się o krok

background image

dalej,zanimuczciwieniewyłożękartnastół.

–Mamciprzyznaćpunktyzauczciwość?
–Chcę,żebyświedziała,comniepowstrzymało.

Mimo całego gniewu na Caleba Jules musiała przyznać, że

zachował się z honorem. Tylko ten jeden raz, przypomniał
wewnętrzny głos. On chce ją zniszczyć, a to już nie jest

honorowe.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Zostawiłjejkilkadnidonamysłu.Niechciałwywieraćnanią

nacisku, czekał więc z niecierpliwością na odpowiedź.
W czwartek jednak nie wytrzymał i zapukał do drzwi domu

Parkerów.Światłapaliłysię,przezotwarteoknosłyszałBlake’a
Sheltona.

DrzwiotworzyłaMelissa.Wydawałasięzaskoczona.Miałana

sobiefioletowąbluzkęiobcisłedżinsy,wuszachekscentryczne
kolczyki z miedzi. Była świeżo umalowana, włosy zawiązała
wysokowkońskiogon.

–Przeszkadzam?Szykujeszsięnarandkę?
– Nie – odparła, ale rzuciła szybkie spojrzenie na schody za

jegoplecami.

– Jak ręka? – zapytał, starając się ocenić, w jakim jest

nastroju.

Jeśli Jules powiedziała jej o prawie przejazdu, powinna się

gniewać.ZachowanieMelissyniewskazywałojednaknato,że
jestzła.Niemniejbyłatrochęzdenerwowana.

–Szybkosięgoi.Iwcaleażtakbardzominieprzeszkadza.–

Zaśmiała się. Uniosła dłoń, aby mógł ją zobaczyć. – Lekarz
powiedział, że celnie strzelam. Kilka milimetrów w lewo albo
wprawoizrobiłabymsobiepoważnąkrzywdę.

–Cieszęsię,żeniebyłogorzej.
–Jarównież.

–ZastałemJules?
–Niemajej.

background image

Odpowiedź go zaskoczyła. Wszystko sobie zaplanował, a tu

klops. Spojrzał na Melissę i zaczął się zastanawiać, czy Jules
równieżubrałasięjaknarandkę.Jużsampomysł,żemogłaby

sięzkimśumówić,zepsułmuhumor.

–Maszdoniejsprawę?Możejamogłabymcipomóc?
CalebniebrałpoduwagęrozmowyzMelissązpominięciem

Jules. Melissa jednak sprawiała wrażenie rozsądniejszej
z sióstr. Już kilkakrotnie myślał, że byłaby skłonna poprzeć

niektórezjegopomysłów.

–Niewykluczone.Mogęcizająćchwilę?

Melissazawahałasię,znowuzerkającnaschody.
–Oczywiście.

Szerzej otworzyła drzwi i odsunęła się na bok, aby mógł

przejść. Nigdy przedtem nie był w domu Parkerów. Korytarz
prowadził prosto do kuchni ze starymi szafkami z drewna
jodłowego i jasnozielonymi ścianami. Trzy okna wychodziły na

zatokę.Wszystkiemeble,linoleumnapodłodze,kuchennyblat,
były zużyte, lecz nie wyglądały na tandetne. Wnętrze było
czysteizadbane.

–Napijeszsięmrożonejherbaty?–zapytałaMelissaiściszyła

muzykę.

–Poproszę.
Napełniła dwie szklanki i wstawiła dzbanek z herbatą

z powrotem do lodówki. Caleb usiłował zgadnąć, ile lodówka
może mieć lat. Kilkadziesiąt? Teraz już nie produkują takich

solidnychsprzętów,pomyślał.

– Zakładam, że Jules powiedziała ci o prawie przejazdu –

odezwałsię,przechodzącdorzeczy.

–Owszem.

Nietospodziewałsięusłyszeć.

background image

–Naprawdę?

–Dziwiszsię,żenietraktujęcięjakwroga?
–Tak.Nie.Totrochęutrudniawamsprawę.

–Trochę?–Melissapodeszładostołuipodałamuszklankę.–

Powiedziałbymraczej,żewstuprocentach.

Wciążnieokazywałagniewu.Calebzaczynałpodejrzewać,że

siostryopracowaływłasnąstrategię.

–Niedałamiodpowiedzi.

–Mniepowiedziała,żedała.
– Pod wpływem chwili tak, ale zakładam, że to nie było

ostatecznestanowisko.

– Oczekiwałeś, że zmieni zdanie? – Ton Melissy nie był

oskarżycielski.Pytałajakbyzciekawości.

Calebponowniepomyślał,żesiostrycośknują.
–Oczekiwałem,żesięzastanowi,rozważykonsekwencje
Melissazaśmiałasiękrótko.

–Zapewniamcię,żedokładniejerozważyła.
–I?–CiekawośćCalebazkażdąminutąrosła.
–Izadzwoniładonaszegoojca.Potemdoprawnika.
–Copowiedzieli?–zapytał,szykującsięnanajgorsze.

Melissauśmiechnęłasięznacząco.
–Komentarzojcanienadajesiędopowtórzenia.
–Nigdymnienielubił.
–Oględniemówiąc.
–Acopowiedziałprawnik?

– W skrócie, że i ty i my mamy swoje racje. I że

rozstrzygnięciezatargubędziedługotrwałeikosztowne.

Obróciłszklankę.Kostkiloduzadzwoniłyościanki.
–Inieprzyniesiekorzyści–dodał.

–Tobienie.

background image

–Aniwam.

Melissawypiłałykherbaty.
–Itusięmylisz.Jeśliwygramy,odniesiemykorzyść.

–Niewygracie.

Melissaspojrzałamuprostowtwarz.
–Czegochcesz,Calebie?

– Żyć w przyjaźni. – Nie kłamał. – Wcale nie chcę

doprowadzićCrabShackdoruiny.

Melissauśmiechnęłasięzpobłażaniem.
–Jakośmitrudnowtouwierzyć.

– Chcę współpracy. Pamiętasz, co mówiłem o promowaniu

siebienawzajem?

–Ojciecnasprzedtymprzestrzega.
Caleb nie znajdował na to dobrej odpowiedzi, ponieważ

Roland Parker miał wszelkie powody nie ufać żadnemu
zWatfordów.Chcączyskaćnaczasie,wypiłłykherbaty.

– Mogę tylko powiedzieć – odezwał się po chwili – że nie

jestem moim ojcem. I że odnoszę wrażenie, że ty nie jesteś
swojąsiostrą.–Melissapodejrzliwiezmrużyłaoczy.–Sądzę,że
ty dostrzegasz korzyści ze współpracy. Jesteś racjonalna

i wyraźnie widzisz, ile strat przyniesie dalsza walka. Będzie
kosztowałakupękasy.Iobojętne,ktowygra,obiestronywyjdą
ztegobardzoosłabione.

Melissanieodpowiedziała.Wzamyśleniupowiodłapalcempo

mokrejścianceszklanki.ZzaścianywciążdobiegałgłosBlake’a

Sheltona. Caleb milczał. Bał się popełnić jakiś błąd. W końcu
Melissapodniosłagłowę.

–Niemożeszstosowaćtaktykidzielirządź.Todoniczegonie

prowadzi.

Nie zamierzał przyznawać, że właśnie taką taktykę

background image

zastosował.

–Niechcęnikimrządzić.Niechcęnikogoznikimskłócić.Ale

wtenprojektjużzainwestowałemmilion.

–Czylimaszwieledostracenia.

–Toraczejwymaciewieledostracenia.
–Jeszczejedenpowód,dlaktóregoniepowinnyśmyciufać.

–Rozumiem.Powiedz,comogęzrobić
Przerwało mu głośne pukanie do drzwi. Melissa podskoczyła

nakrześleigwałtownieodwróciłagłowę.

–Spodziewaszsiękogoś?–zapytałCaleb.

–Nie.–Jejpoliczkisięzaczerwieniły.–Może.
Pukanierozległosięponownie.

– Mam otworzyć? – zaoferował się Caleb, widząc jej

zdenerwowanie.

– Melissa!? – zawołał głos, który Caleb natychmiast

rozpoznał.Noah.

–Coontutajrobi?
Caleb właśnie dzisiaj dowiedział się pewnych bardzo

niepokojącychszczegółówzjegożycia.Zamierzałpodzielićsię
tymirewelacjamizJulesiMelissą.

Melissachciaławstać,leczCalebbyłszybszy.
– Mam mu coś do powiedzenia – rzucił i zanim zdążyła

odpowiedzieć,wybiegłdoholuiotworzyłdrzwi.

Noahniekryłzaskoczenia.
–Tak.Toja.–Calebodpowiedziałnajegoniewypowiedziane

pytanie.–Cotutajrobisz?

–Mamsprawę.
– Pytam, co robisz w Whiskey Bay. – Spojrzenie Noaha stało

sięostrożniejsze.–Oddawnamieszkaszwokolicy?

–Przecieżwiesz,żeodniedawna.

background image

–Nietrudnobyłosiętegodowiedzieć.

–Niczegonieukrywałem.
–Caleb!–zawołałaMelissa.

–Jeszczesekunda!–Calebdowiedziałsię,żeNoahniedawno

wyszedłzwięzienia.–Cotakiegozrobiłeś?

–Wjakiejsprawie?–bezmrugnięciaokiemodparowałNoah,

ignorującintencjęzawartąwpytaniu.

–Żebytrafićzakratki.

MilczenieNoahatrwałoułameksekundy.
–Zabiłemczłowieka.

Caleboniemiał.Noahnicwięcejniepowiedział.
–Celowo?–Tobyłopierwszepytanie,jakieCalebowiprzyszło

dogłowy.

–Nie.
–Spodziewaszsię,żepozwolęcizbliżyćsiędodziewczyn?
– Nie sądzę, aby to miało cokolwiek wspólnego z tobą –

spokojnymtonemoświadczyłNoah.

JegoopanowanieudzieliłosięCalebowi.Przyznałwduchu,że

istnieje wiele sytuacji, kiedy można kogoś zabić przypadkiem.
Wypadek samochodowy, wypadek na polowaniu, walka na

pięści

Noah dostał dwa lata, a po dziewięciu miesiącach zwolniono

go za dobre zachowanie. Taki wyrok wskazywał na wiele
okolicznościłagodzących.

–Tobyłwypadeksamochodowy?–zapytałCaleb.

–Nie.
–Wypadekzbronią?
– Nie. – Noah zacisnął dłonie w pięści. Widząc ten odruch,

Calebpomyślałowalcewręcz.

–Cotamtenzrobił?–zapytał.

background image

NalewejskroniNoahazadrgałmięsień.

–Cośniewybaczalnego.
Caleba zadowoliła ta enigmatyczna odpowiedź. Nie miał

powoduwyrzucaćNoahazdomuJulesiMelissy.Zrozumiał,że

tąwizytąniczegonieosiągnął.

Byłopóźno,leczJulespostanowiła,żenieodpuści.

Mocno nacisnęła dzwonek obok masywnych drzwi z drewna

cedrowego. Rezydencja Watfordów zbudowana z kamienia
i starego odzyskanego drewna miała ogromne okna, niektóre

wysokie aż na dwa piętra, szpiczasty dach od strony oceanu,
a z tyłu garaż na cztery samochody. Przez szyby sączyło się

delikatnepomarańczoweświatło.

Calebotworzyłdrzwi.
–Nieuwierzyłabym,żezniżyszsiędotego–rzekłaJulesinie

czekającnazaproszenie,weszładośrodka.

–Doczego?
–Melissadopierowyszłazeszpitala.

–Tobyłojużpięćdnitemu.–Calebzamknąłdrzwi.
–Takąmaszwymówkę?
–Wymówkę?Wjakiejsprawie?
–Wywierałeśnaniąpresję.

Jules cały czas zmuszała się do ignorowania otaczającego ją

luksusu. Dom Caleba wyglądał jak żywcem przeniesiony
z albumu poświęconego architekturze wnętrz. Hol wejściowy
był obszerny i strzelisty, z klatką schodową z sekwoi. Kinkiety
na ścianach lśniły jak pozłacane. Nawet nie śmiała wyobrażać

sobie,ilewartesąabstrakcyjneobrazynaścianachanirzeźby
znefrytuustawionenawąskimstolikupodlustrem.

–Niewywierałem.–Skrzyżowałramionanapiersi.

background image

–Usiłowałeśnamówićjądozmianyzdania.

–Nie.
Wypierasię?Wgłowiejejsiętoniemieściło.

–Będzieszmnieokłamywał?

– Usiłowałem ją namówić, aby wpłynęła na ciebie

i spowodowała, że zmienisz zdanie. – Taka odpowiedź zbiła

Julesztropu.–Niekryłem,żezależyminatym,abyprzekonała
ciędowspółpracy.

–Onacierpi.Rękabardzojąboli.
Dopiero teraz Jules zauważyła ozdobny parkiet z mozaiki

zdrewnaklonu.Zholuwidaćteżbyłosalonzmeblamiobitymi
skórą. Nie wiedziała, czego się spodziewała, ale na pewno nie

tego.

–Mniepowiedziała,żedobrzesięczuje.
– Widocznie skłamała. Wykorzystałeś ranną kobietę do

własnychegoistycznychcelów.

–Wtwojejwersjirzeczywiściebrzmitopaskudnie.
–Tobyłopaskudne.Niechodźdoniej.Chceszwalczyć?Walcz

zemną.

– Próbowałem. Nie było cię w domu, natomiast zastałem ją.

RozmawiałyścieoNoahu?

–Niezmieniajtematu.
–Mówiępoważnie.Powiedziałaci,żebyłuniej?
– Tak. – Skłamała. Dopiero teraz usłyszała o wizycie Noaha,

aleniechciała,abyCalebuważał,żemająprzedsobąsekrety.

–Napijeszsięczegoś?
–Nie.Nieprzyszłamzwizytątowarzyską.
–Wejdzieszdalej?–Gestemwskazałsalon.–Czywoliszstać

ispieraćsięzemnątutaj?

Ciekawość wzięła górę. Chciała zobaczyć widoki z okien

background image

i kuchnię. Na pewno o niebo lepszą od jej kuchni. Jeszcze

bardziej ciekawa była pokoi na piętrze i na jedno mgnienie jej
wzrokpowędrowałwgórę.

–Mogęcięoprowadzićpocałymdomu–zaproponował.

–Nietrzeba.
– Zgaduję, że masz mi jeszcze wiele do powiedzenia – rzekł

iznowuzrobiłzapraszającygestwstronęsalonu.

–Zawszemamwieledopowiedzenia.

Lekkiuśmieszekprzemknąłmupotwarzy.
–Zdążyłemzauważyć.

–Toniejestzabawne.
– Nie będziesz dyktować mi emocji. Możemy przynajmniej

usiąść?

Tym razem skorzystała z propozycji. Wchodząc do salonu,

starała się nie wpadać w zachwyt. Pokój był imponujący.
Wspaniałe meble wyglądały na wygodne, a ozdoby były

dyskretne i w najlepszym guście. Wysoki sufit zapierał dech
wpiersiach.

–Cześć,Jules–odezwałsięmęskigłos.
Juleszwrażeniaomalniezderzyłasięzkanapą.

–Matt–mężczyznaprzedstawiłsię.–ByłemzCalebem,kiedy

twojasiostramiaławypadek.

Niemogławydobyćzsiebiegłosu.Tenfacetsłyszałkażdejej

słowo. Intensywnie usiłowała sobie przypomnieć, co mówiła.
Calebwszedłdosalonutużzanią.

– Na pewno nie dasz się niczym poczęstować? My pijemy

piwo,alemogęotworzyćbutelkęwina.

Julesobejrzałasię.Wjejoczachwidziałwściekłość.
–Maszgościa?

–Matttosąsiad.Właścicieltegodomupowyżejmariny.

background image

–Mogłeścośpowiedzieć.

–Trudnobyłowtrącićchoćbysłówko.
–Nieprzejmujsięmną–odezwałsięMattubawiony.

Jules odwróciła głowę. Czuła się zażenowana i poirytowana.

Nieprzyszłatudlaniczyjejzabawy.

–Naprawdęniewiedziałam,żejesteśtutaj.

– Nie powiedziałaś niczego kompromitującego – zapewnił ją

Matt. – Jestem po twojej stronie. Caleb nie powinien

wykorzystywaćchwilisłabościtwojejsiostry.

– Nie wykorzystałem słabości – żachnął się Caleb. – Melissa

powiedziała,żeczujesiędobrze.

–Pewniedziękiśrodkomprzeciwbólowym–stwierdziłMatt.

–Zamknijsię–zgasiłgoCaleb.
JulesnatomiastwdzięcznabyłaMattowizawsparcie.
– Widzisz? Nawet Matt się ze mną zgadza. Miło mi cię

poznać.

–Piwa?–zaproponowałMatt.
–Zprzyjemnością.
– Żartujesz? – burknął Caleb. – Mnie odmawiasz, a jego

propozycjęprzyjmujesz?

– Bo jestem o wiele sympatyczniejszy od ciebie. – Matt

wyraźniesięznimdroczył.–Kobietymnielubią.

–Wydajesięmiły–wtrąciłaJules.
– I przystojny – dodał Matt. Schylił się i z lodówki w barku

wyjąłbutelkępiwa.

–Wmiarę–odparłaJules.Cieszyłasię,żerozmowazeszłana

innetory.–Izałożęsię,żenieusiłujezniszczyćkobietwswoim
życiu.

–Widzisz?–zadrwiłMatt.

–Nieusiłujęnikogozniszczyć–broniłsięCaleb.

background image

MattpodałJulespiwo.Spojrzałanajpierwnaniego,potemna

Caleba i uznała, że może usiąść. Jeśli ma przekonać Caleba,
musząrozmawiać.

Calebrównieżusiadł.

–Zniegowcaleniejesttakizłyfacet–ciągnąłMatt.
– Jasne, że nie. Ma tylko przodków, którzy nie cierpią

Parkerów.

–NiemamnicprzeciwkoParkerom–obruszyłsięCaleb.

–Wtakimraziedajmiprawoprzejazdu.
–Mówiszjakzaciętapłyta.

–Chcętylkojednego.
–Zgadzamsię.–Calebwziąłdorękiswojąbutelkępiwa.–Ale

niechodziodrogę.

–Aoco?
–OsukcesCrabShack.
Julesniemogłasięznimniezgodzić.

– Aby bar odniósł sukces, goście muszą się jakoś do niego

dostać.

–Damciprawoprzejazdu.
–Dziękuję.

–Podwarunkiem,żezrezygnujeszzklauzuli.
– I tym samym wydam wyrok na Crab Shack? Uważasz, że

przeztetrzydnizgłupiałam?

–Mamnadzieję,żenabrałaśrozumu.Niemaszwyjścia.
–Mogędochodzićswoichprawwsądzie.

–Ajamogędochodzićswoich.
–Brawo!–odezwałsięMatt.
–Zmieniszzdanieoswoimprzyjacielu?–Juleszwróciłasiędo

niego.

Calebposłałmugniewnespojrzenie.

background image

–Mniewtoniemieszajcie.–Mattdopiłpiwoiwstał.

– A ja już myślałam, że jesteś po mojej stronie – mruknęła

Julespodnosem.

–Powinnaśgoposłuchać–poradziłMatt.

Nie powinna czuć się rozczarowana. Matt nie poprze jej

wbrewkumplowi.Alepolubiłago.

–Widzimysiępóźniej–rzekłCaleb.
MattkiwnąłJulesgłowąiwyszedł.

–Czylizostaliśmysami–stwierdziłaJules.
–Tylkotyija–odparł.–CzyMelissapowtórzyłaci,coNoah

powiedział?

Jeśli to mają być ostatnie chwile przed batalią sądową, jego

obowiązkiemjestpoinformowaniejejoprzeszłościNoaha.

– Właściwie nie. – Jules zawahała się. – Wiem, że on ma

pomysłna–Nagleurwałaizacisnęławargi.

–Niezamierzamukraśćciplanówrestauracji–zauważył.

–Wolisz,abyumarłynapapierze.
–Wcaletakniemusibyć.–Zdenerwowanywstałzfotela.
–Musi.
–NawetMelissarozumiemojepołożenie.

–Takcipowiedziała?–zapytałaostrymtonem.–Cowłaściwie

zaszłomiędzywami?

Czytopytaniezukrytympodtekstem?
–Nicniezaszło.Noahnamprzeszkodził.
–Wczym?

–Usiłowałemprzekonaćjądoswoichracji.
– Przekonać ją – podniosła głos – czy poderwać? – Zanim

zdążył odpowiedzieć, odstawiła butelkę i wstała. – Na tym
polega twój nowy plan? Omamić moją siostrę i napuścić ją na

mnie?

background image

Calebjużmiałzaprzeczyć,lecznagledostrzegłcałkiemnowy

aspekt całej tej sytuacji. Odgadł, że Jules zrobi prawie
wszystko,abychronićsiostrę.

–Ajeślinawettakjest?–zapytał.

–Tojesteśkompletnymdraniem.
–Widzę,żejużmnieosądziłaś.

– Powiem jej, do czego zmierzasz. To zniweczy twoje niecne

plany.

– Czyżby? – zapytał łagodnym tonem. – Oboje wiemy, że ona

chce mi ufać. – Cień niepewności przemknął po twarzy Jules,

więc Caleb postanowił wykorzystać swą przewagę. – Chce
znaleźćwyjściezimpasu.Ijestbardzopięknąkobietą.

–Niewierzę,żeupadłeśażtaknisko.
–Mogęupaśćjeszczeniżej–Calebszedłzaciosem.–Stawką

sądużepieniądze.

–Trzymajsięzdalaodmojejsiostry.–Rumieńcewystąpiłyna

policzkiJules,ajejoczyciskałygromy.

– Skoro to dla ciebie aż takie ważne, zawrzyjmy układ –

zaproponowałCaleb.

–Nieusunęklauzuli–oświadczyła.

–Niemówięotakimukładzie.–Podszedłwyżej.
–Aojakim?
Pragnął wziąć ją w ramiona i przeprosić za wszystkie

zmartwienia, jakich jej przysporzył. Oczywiście nie jest
zainteresowanyMelissą.InigdynieużyjeMelissydowywarcia

presji na Jules. Jemu chodzi tylko o Jules. I o nic poza nią.
Uśmiechnąłsięnieznacznie.

–Pójdzieszzemnąnarandkę.
–Cocitoda?–spytałazdumiona.

Wzruszyłramionami.

background image

– Jedna randka. Pozwól zaprosić się na jedną randkę,

azostawięMelissęwspokoju.

Przechyliła głowę i spojrzała na niego z ukosa. Silna wola

Calebazostaławystawionanajeszczewiększąpróbę.

–Cotywłaściwieknujesz?
–Próbujęsprawić,abyśspojrzałanasprawęzmojegopunktu

widzenia.

– Nie musisz zabierać mnie na randkę, żeby się ze mną

spierać.

–Albosięgodziszalbonie,iwtedyspróbujęinnegosposobu.

–UderzyszdoMelissy.
Wzruszyłramionami.Pomysł,abyużyćrandkijakonarzędzia

perswazji, wpadł mu do głowy nagle, teraz jednak chciał po
prostuspotkaćsięzJulesdlaprzyjemności.

–Jednarandka?
–Jedna.

Zastanawiała się nad propozycją. Widział, jak toczy z sobą

walkę, jak trudne jest dla niej podjęcie decyzji. Dla jego
męskiegoegobyłtocios.

–Zgoda–rzekłaniepewnymgłosem.

– Twój entuzjazm jest dla mnie miłym komplementem –

zadrwił.

–Obojewiemy,żeztwojejstronytoszantaż.
DlaCalebabyłatozachęta,byzrobićnastępnykrok.
–Iobojewiemy,cosięstanie,kiedyciępocałuję.

Położyła mu dłoń na piersi. Przez koszulę czuł ciepło jej

dotyku.Przymknąłoczy,rozkoszującsiętymdoznaniem.

–Przestań–poprosiłaschrypniętymgłosem.
–Lubię,kiedymniedotykasz.

–Powstrzymujęcię.

background image

–Wiem.

–Tonietosamocodotykanie.
Otworzyłoczy.Ipopełniłbłąd,boJulesstałabardzoblisko.

–Maszpojęcie,jakajesteśpiękna?–zapytał.

–Kiedy?
–Przezcałyczas.

–Kiedyidziemynarandkę?
– Nic nie czujesz? – Nie mógł uwierzyć, że pociąg fizyczny

jestjednostronny.

–Nie.

Kłamała.Gotówbyłzałożyćsięonowąrestaurację,żekłamie.

Aletoznaczy,żejestnadzieja.Randkamożeokazaćsiębardzo

ciekawa.

–Piątekwieczorem.
–Dobrze.–Julesopuściłarękęicofnęłasię.
Jużzaniątęsknił.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Melissa przestała trzeć stary stołek barowy papierem

ściernym, wyprostowała się i spojrzała na Jules stojącą
wdrugimkońcubaru.Przezoknowpadałodownętrzaporanne

słońce.Drobinkikurzudrgaływsmugachświatła.

–Czegośtunierozumiem–oznajmiła.

–Mianowicie?–zapytałaJules.
–Tenmoment,kiedyCalebzapraszacięnarandkę.
– Brakuje mi czegoś? – Podczas rozmowy o wielu innych

sprawach Jules wspomniała siostrze o jutrzejszej randce. Jej

nadzieje, że Melissa nie zwróci większej uwagi na tę
informację,okazałysiępłonne.

– Może umawiać się z kim zechce. Sprawdziłam w Google’u.

Powinnaśzobaczyć,zjakimilaskamirandkował.

–Dziękizakomplement.–Julesudałaobrażoną.
Melissamachnęłaręką.
–Niewygłupiajsię.Niechciałamcięurazić.Aledlaczegoty?
– Twoje pytanie jest jednak obraźliwe. – Jules pchnęła jeden

zestolikównaśrodeksali.Noahmiałzakładaćnowąinstalację

elektryczną i musiał mieć swobodny dostęp do ścian. – Wolisz
pomalowaćstołkibarowefarbączyzabejcować?

–Niezmieniajtematu.–Melissanieodpuszczała.–Czegośmi

niepowiedziałaś.

Jules za żadne skarby nie chciała zdradzić Melissie, że

pierwotnieCalebupatrzyłsobieją.Melissamogłabypomyśleć,
że Jules jej nie ufa, a to nieprawda. Nie ufa Calebowi. Działa

background image

pokrętnie, a Melissa jeszcze gotowa uwierzyć w jego

zapewnienia, że obie restauracje mogą z powodzeniem działać
oboksiebie.

–Pocałowałamgo.

–Cotakiego!?
– To znaczy on pocałował mnie, a ja tylko – Urwała. Nie

wiedziała, jak dokończyć zdanie. Na szczęście nie musiała, bo
Melissazarzuciłająpytaniami:

–Gdzie?Kiedy?Dlaczegonicminiepowiedziałaś?
–Botobyłincydentbezznaczenia.Zdejmowałyśmyzdjęciaze

ściany.PrzyjechałNoah.Tywyszłaś.Calebmniepocałował,aja
jego. Jest seksy. Podejrzewam, że wykombinował sobie, że jak

mnie oczaruje i stracę dla niego głowę, to zmienię zdanie
wsprawieklauzuli.

Melissa słuchała wyjaśnień siostry i oczy robiły jej się coraz

większezezdziwienia.

–Oddałaśpocałunek?
–Mniejwięcej.
– W porządku. – Melissa kilkakrotnie przeciągnęła papierem

ściernym po siedzisku stołka. – Rozumiem, że chciałaś go

pocałować. Jest przystojny, ma ujmujący sposób bycia. Ale
dlaczego zgodziłaś się na randkę? Co będziesz z tego miała?
Chyba – zająknęła się – chyba że naprawdę jesteś nim
zainteresowana.

– Nie! – Zareagowała może zbyt szybko. – Nie jestem

zainteresowanaaninaprawdę,aninaniby.

–Przyznałaś,żejestseksy.
– Nie jest – Jules zamilkła. Nie chciała kłamać, jeśli to nie

było konieczne. – Zgoda, przyznaję, że jest pociągający. Tak

samojakNoah.–BrwiMelissyuniosłysię,ustaotworzyły.Jules

background image

niezwróciłanatouwagi.Chciałajaknajszybciejzakończyćten

temat.–Naświeciesąmilionyatrakcyjnychfacetów,aletonie
znaczy, że automatycznie tracę dla nich głowę. Jeśli chodzi

o Caleba, mam misję i ją wypełniam, idąc z nim na tę randkę.

Możeudamisięupiecprzyokazjiwłasnąpieczeń.Towszystko.

–Jules

–Co?
–Onstoizatobą.

–Kto?
–Caleb.

Cudownie!Poczuła,żepaląjąpoliczki.
–Cześć,Caleb.–Odwróciłasię.

–Cześć,Jules.
–WłaśniemówiłamMelissieonaszejrandce.
– Słyszałem. – Jules podeszła do kolejnego stolika i pchnęła

go na środek baru. Caleb natychmiast rzucił się do pomocy. –

Maszjakąśsprawę?–zapytała.

–Tak.Chcęcicośpowiedzieć.
–Co?
–Zostawićwassamych?–zapytałaMelissa.

– Ty też powinnaś to usłyszeć – odrzekł Caleb. – Co my

właściwie robimy z tymi stolikami? – zwrócił się do Jules
iruchemgłowywskazałstolik,którywspólniepodnieśli.

– Przenosimy wszystkie na środek. Noah kładzie dziś nową

instalacjęelektryczną.Musimiećswobodnydostępdościan.

–Jesttutaj?
–Pojechałdosklepu–odparłaMelissa.
–Todobrze–mruknąłCaleb.
–Julesniejestnimzainteresowana.

JulesiCalebjednocześniespojrzeliwjejstronę.

background image

–Uważa,żejestseksy,aleniechceznimchodzić.

Teraz Jules zrozumiała, że Melissa nie uwierzyła w jej

zapewnienia,żeniejestzainteresowanaCalebem.

–Niemusiszwyjaśniać–Julesupomniałasiostrę.

–Onniejestwjejtypie.
–Wystarczy,Melisso.–Calebztrudemzachowywałpowagę.–

Julesijazawarliśmyporozumienie.

–Porozumienie?–Melissabyłazdezorientowana.

CalebotoczyłJulesramieniem.
–Niejestprzekonana,żedobranaznaspara,alezgodziłasię

spróbować.

Jules zdusiła w sobie chęć strząśnięcia jego ręki z ramion.

Iusilniesięstarałaniecieszyćjegodotykiem.

– Czyli to wszystko – Melissa zatoczyła ręką koło

wpowietrzu–całatagadkaowykorzystaniurandkijakośrodka
perswazji

–Onanieprzyjmujetegodowiadomości.
–Teżtakpomyślałam–przyznałaMelissa.
–Alejestemoptymistą.–TerazJulesuwolniłasięodniego.–

Wracając do Noaha – ciągnął Caleb. – Dowiedziałem się o nim

pewnychfaktów,któreiwypowinnyściepoznać.

–Mówiszojegokryminalnejprzeszłości?–zapytałaMelissa.
– Noah ma za sobą kryminalną przeszłość!? – wykrzyknęła

Jules.

–Nicgroźnego–odparłaMelissa.

–Cocipowiedział?–zapytałCaleb.
–Żewdałsięwbójkę.
–Icosięstało?–Julespatrzyłatonasiostrę,tonaCaleba.–

Ktośucierpiał?

CalebskupiłcałąuwagęnaMelissie.

background image

–Wiedziałaś,alezataiłaśtęinformacjęprzedJules?

– To nic poważnego. – Melissa otrzepała ręce z pyłu

i krytycznym okiem spojrzała na stołek. – Powiedział mi

owszystkim,kiedyskładałofertę.

–Napadłnakogoś?Byłproces?Trafiłdowięzienia?
–Nicpoważnego?–CalebspojrzałnaMelissę,potemzwrócił

siędoJules.–Owszem,trafił.Tendrugizmarł,aNoahtrafiłdo
więzienia.

–Noahjestzabójcą?–spytałaJuleszniedowierzaniem.
– Działał w obronie własnej – wyjaśniła Melissa. – To był

wypadek.Czytałamsprawozdaniawprasie.

Jules nie wiedziała, jak zareagować. Wierzyła, że Melissa

zbadała sprawę i wierzyła w jej zapewnienia, że Noah jest
niewinny.Alefaktpozostajefaktem.Noahzabiłczłowieka.

–Powinnaśbyłamipowiedzieć–rzekła.
Melissawyglądałanaskruszoną.

–Racja.Powinnam.Alewiesz,jakajesteś.
–Jaka?
MelissarzuciłaszybkiespojrzenienaCaleba.
–Nikomunieufasz.

– Za to ty ufasz każdemu. Nieufność do zabójcy to przejaw

zdrowegorozsądku.

–Onniejestzabójcą–powtórzyłaMelissa.–Jestprzyzwoitym

facetem, który znalazł się w trudnej sytuacji. Zasługuje na
drugąszansę.Pozatymliczysobiepołowętegocoinni.

– Bo jest zabójcą, który siedział – przypomniała Jules. – Nic

dziwnego,żejesttańszyodkonkurencji.

– Nie martwcie się. Odejdę. – Beznamiętny głos Noaha

przerwałspór.

Jules odwróciła się na pięcie. Zdawała sobie sprawę, jak

background image

potwornie brzmiały jej słowa. Patrząc na Noaha, nie potrafiła

uwierzyć, że jest niebezpieczny. Od kilku dni pracowali razem
izawszebyłuprzejmyikulturalny.

–Przepraszam–zaczęła.

– To ja przepraszam – rzekł Noah. – Nie wiedziałem, że

Melissazachowainformacjenamójtematdlasiebie.

–Sąnieistotne–wtrąciłaMelissa.
–Przeciwnie.Sąistotne.

– Nie możesz mieć Jules za złe, że zadaje pytania – odezwał

sięCaleb.

Noahwbiłwniegowzrok.
–Ktomówi,żemamjejcokolwiekzazłe?Powiedziałemtylko,

żeodejdę.

– Potrzebujemy cię. – Melissa podbiegła do Noaha i zdrową

ręką uchwyciła się jego ramienia, jakby chciała go zatrzymać.
KiedyNoahspojrzałnaniąoczamipełnymiuczucia,dlanikogo

nieulegałowątpliwości,żejąlubi.

–Zostań–odezwałasięJules.–Skorotobyłwypadek.Skoro

znalazłeś się w przymusowej sytuacji. Skoro masz to już za
sobą, zasługujesz na drugą szansę. Melissa ma rację. – Noah

wyraźnie się wahał. – Potrzebujemy cię – ciągnęła Jules. – Nie
mamy dużo pieniędzy, a – Zerknęła na Caleba, który stał
znieprzeniknionąminą.

Noah namyślał się chwilę. W końcu rysy jego twarzy

złagodniały,ramionaopadłyjakbyzulgą.

–Zgoda–powiedział.
ZustMelissywyrwałosięwestchnienie.
–Dziękuję.
– To ja dziękuję tobie – odparł Noah i nakrył dłoń Melissy

swojądłonią.

background image

CalebzniżyłgłosizwróciłsiędoJules:

–Jesteśpewna?
–Atynie?

–Niechcę,żebyśpodejmowałaryzyko.

–Zabawne.Największeryzykodlamniestanowiszty.

Jules stała przed lustrem w sypialni na poddaszu, którą

dzieliłazsiostrą.

– Głupio, że uparcie nie chce mi powiedzieć, dokąd mnie

zabiera–odezwałasiędoMelissywyciągniętejnałóżku.

– Powiedziałabym, że to romantyczne. Cały ten pomysł

zrandkąjestjakiśdziwny.

–Dziwnyczyniedziwny,muszęsięjakośubrać.
– Wybierz coś eleganckiego, ale neutralnego – radziła

Melissa.–Tasukienkanadajesięnawiększąokazję.

– Tak sądzisz? – Jules obróciła się w jedną stronę, potem

w drugą. Mała czarna na cieniutkich ramiączkach była jej
ulubionymstrojemwyjściowym.

– Chcesz, żeby zmienił zdanie o prawie przejazdu, czy żeby

stanąłprzedtobąnagi?

–Zmieniłzdanie.
– Wobec tego, o ile nie zabierze cię do ekskluzywnego

nocnegoklubuAmożezabierze?

– Ostatnim razem zabrał mnie do fast foodu, ale to nie była

randka. Może spodnie będą lepsze? Mam obcisłe dżinsy
isweterzeskórzanąlamówką.

– Z jednej ostateczności w drugą. – Melissa wstała, podeszła

do komody i wysunęła środkową szufladę. Tymczasem Jules
zrzuciłaszpilki,zdjęłasukienkęipowiesiłająwprowizorycznej

szafie,którąlatatemudziadekzrobiłdlawnuczek.–Zobaczto.

background image

– Melissa podała jej czarne spodnie cygaretki. – Do tego mój

różowy top i twoje czarne botki do kostek. Coś na szyję, duże
kolczyki.Będziesuper.

– Masz lepsze ciuchy ode mnie – stwierdziła Jules i szybko

włożyłaspodnieibluzkę.–Amożelepszygust?

–Wyglądaszświetnie–pochwaliłająMelissa.–Jesteśpewna,

żerandkatodobrypomysł?

–Niemamlepszego.

–Wydajemisię,żesiętrochępogubiłaśwswoichemocjach–

rzekła Melissa. – W głębi serca chcesz iść z nim na randkę.

Z drugiej strony randka nie jest najlepszym sposobem
wpłynięcianazmianędecyzjiprzezCaleba.

– Daj mi spróbować. W tej chwili on ma przewagę. Możemy

się stroszyć, blefować, ale nie mamy forsy na prawników.
Trzebazaapelowaćdojegopoczuciaprzyzwoitości.

–Uważaszgozaprzyzwoitegoczłowieka?

–Niewiem,alesiędowiem.
Melissa położyła Jules rękę na ramieniu. Ich spojrzenia

spotkałysięwlustrze.

– Jesteś moją starszą siostrą – zaczęła – i szanuję twoje

zdanie.Alenaprawdęniemusisztegorobić.

–Jesteśmojąmłodsząsiostrą–odparłaJules–iszanujętwoje

zdanie, ale dokładnie wiem, co robię. – Zmusiła się do
beztroskiego uśmiechu. – To randka. Nie zamierzam brać
udziału w walkach byków ani skakać ze spadochronem. Co

złegomożemisięprzytrafić?

– Młoda damo – Melissa parodiowała głos ojca – możesz

wrócićdodomuwciąży.

– Tata wolałby, żebym zaszła w ciążę, niż otwierała Crab

Shack.

background image

– A jeśli Caleb myśli tak jak on? – Rozległo się pukanie do

drzwinadole.–Jestpunktualny–pochwaliłaMelissa.–Powiem
mu,żezapięćminutbędzieszgotowa.

CalebprzewałwpółzdaniaiwbiłwzrokwJulesschodzącąze

schodów.

–Źlesięubrałam?

Zaprzeczyłruchemgłowy.
–Ubrałaśsięwsamraz.
Julessięodprężyła.

–Cieszęsię,bojużsiębałam,żepopełniłamjakąśgafę.
–Dokądjązabierasz?–zapytałaMelissa.

–Chceszmizepsućniespodziankę?
–Tonieurodzinyanioświadczyny,anipodobnaokazja.Poco

tatajemniczość?

– Zobaczycie. – Caleb oczu nie spuszczał z Jules. – Bierzesz

żakiet?

–Niewiem.Powinnam?

Caleb miał na sobie designerskie dżinsy, koszulę w cienkie

paseczki rozpiętą pod szyją i stalowoszarą marynarkę.
PodobniejakJuleswybrałneutralnystrój.

–Niepowinnaśzmarznąć–odparł.

–Wtakimraziejestemgotowa.–Wzięłatorebkę.
–Powodzenia–życzyłaMelissa,kiedyszlidowyjścia.
–Powodzenia?–CalebspojrzałnaJules.
–Jejchodziopróbęwpłynięcianatwojądecyzję.
–Aha.Wcaleotymniemyślałem.

–Todobrze.Punktdlamnie.
– Myślałem o tym, żeby ci pokazać, jak można dobrze się

bawić.

background image

SchodamiweszlinaścieżkęiwsiedlidoSUV-a.

–Możeszjużskończyćtoprzedstawienie–rzekłaJules.
–Jakieprzedstawienie?

–Wieszprzecież,żetoniejestprawdziwarandka.

–Tojestprawdziwarandka.Absolutnie–odparł.
– Posłuchaj. Nie wiem, czego oczekujesz po dzisiejszym

wieczorze.

Calebzapaliłsilnik,dopieropotemodpowiedział:

–Oczekuję?Kolacjiiciekawejrozmowy.
Julespostanowiłatrzymaćgozasłowo.

–Dokądmniewieziesz?–zapytała.
–Niespodzianka.

–NiejedziemydoOlympii?
–Powiedziałem,żetoniespodzianka.
Julespatrzyłanaznakidrogowe.
–Lotnisko?Cojestzalotniskiem?

–Niewiele.
–Wtakimraziedokądjedziemy?
–Nalotnisko.–Rzuciłjejdziwnespojrzenie.
–Stądnieodlatujążadnesamoloty.

–Żadnesamolotyrejsowe–uściślił.
–Jedziemyzwiedzać?
–Polecimyodrzutowcem.
Woddaliwidaćjużbyłozabudowanialotniska.
–Maszodrzutowiec?

Tarandkazaczynałanabieraćsurrealistycznychcech.
–Nie.Jakcisięwydaje,jakbardzojestembogaty?
–Sądzącpotym,cowidziałam,bardzo.
–Niemamodrzutowca.Tenwynająłem.Niechcębulićzacoś,

zczegorzadkokorzystam.

background image

Dojechali na miejsce. Caleb wysiadł, obszedł samochód

i otworzył drzwi pasażera. Jules nie poruszyła się. Kiedy
wyciągnąłdoniejrękę,oświadczyła:

–Nieufamci.

–Podjakimwzględem?
–NiezamierzamutknąćgdzieśwEkwadorzealbowBrazylii.

–WEkwadorze?–Wyglądałnaubawionego.
– Przyszło mi do głowy, że możesz wywieźć mnie gdzieś za

granicę,apotemzmusićMelissędospełnieniatwoichżądań.

–Maszbardzobujnąwyobraźnię.

–Atyprzebiegłyumysł.
Calebskrzyżowałręcenapiersi.

–Jakwytłumaczyłbymtwojąnieobecność?–zapytał.
Notak,rzeczywiście.
–Cośbyśwymyślił–zażartowała.
–LecimydoSanFrancisco.Pilotpokażeciplanlotu.

–CotakiegojestwSanFrancisco?
–PierwszarestauracjaNeo.

Gdy zbliżali się do restauracji, Caleb spróbował spojrzeć na

niąoczamiJules.Piętrowybudynekstałnapółwyspiezwrócony
frontemdooceanu.Zokienrozciągałsięwidoknaobiestrony–

na marinę i na port. Słony zapach morza i cichy szum fal
stwarzaływyjątkowynastrój.

W foyer czekało już kilka par. Szef sali, Fred, przywitał

Caleba skinieniem głowy. Caleb nie oczekiwał jednak
specjalnego traktowania i spokojnie czekał. Zamierzał zabrać

Julesnapiętro,skądmogliwidziećsalęnadolepoprzedzielaną
akwariami z wodą morską i otwartą kuchnię, oraz mieć na

wyciągniecie ręki wspaniały rzeźbiony żyrandol z drewna

background image

sekwojowego

ozdobiony

szklanymi

kulami

pływaków

używanychdopołowów.

Pochwiliszefsalizbliżyłsiędonich.Pokrótkiejkurtuazyjnej

rozmowie przekazał ich pod opiekę kelnerowi, który, tak jak

Calebsobieżyczył,zaprowadziłichnagórę.

Julesrozejrzałasiędokoła.

– Piękne miejsce – pochwaliła. – To prawdziwy dzwon

okrętowy?Wszystkieprzedmiotysąautentyczne?

– Dzwon jest prawdziwy – odparł. – Wszystkie przedmioty są

autentyczne,chociażjużdwudziestowieczne.

–Skradnętrochętwoichpomysłów.
–Proszębardzo.

Spojrzałananiegozprzekorą.
–Niemasznicprzeciwkotemu?
–Łatwiejnambędzieskoordynowaćdziałania.
–Nieprzepuściszżadnejokazji.

–Nigdy.
Namyślałasięchwilę,zanimoświadczyła:
–CrabShackniebędzieubogimkuzynemNeo.
–Nigdycitegonieproponowałem.

– Wszystko, co mówisz i robisz, świadczy o takim właśnie

zamiarze.

–Ubogikuzyntookreślenienegatywne.
Naglepodłogapodichstopamidrgnęła.
– Małe trzęsienie ziemi – skomentował Caleb. Nie pierwszy

razdoświadczałtakichwstrząsówwSanFrancisco.–Budynek
takzaprojektowano,żeby

Drgania przybrały na sile. Lampy zachybotały, naczynia

pospadałyzestołów.Ktośkrzyknąłgłośno.

–Caleb?

background image

Calebzerwałsięzkrzesła.

– Proszę się chować pod stolikami! – zawołał do gości. –

Budynek jest wstrząsoodporny. Proszę się schować pod

stolikami i nie ruszać. Tam będziecie bezpieczniejsi. – Ziemia

kolejny raz się zatrzęsła. – Personel, proszę pomóc osobom,
które tego potrzebują. – Caleb schylił się pod stolik, gdzie

przykucnęła Jules. – Wszystko będzie dobrze – zapewnił ją.
Wstrząsy wciąż się nasilały. Ze ścian spadały elementy

dekoracyjne,szkłoitalerzezsuwałysięzestolików.

–Caleb!–krzyknęłaJules.

Rozejrzał się wokół i zanurkował pod stolik. Otoczył Jules

ramionami.

–Wszystkobędziedobrze.
–Wiem.
–Budyneksięniezawali.
Właśnie gdy mówił te słowa, kątem oka dostrzegł, że jeden

zhaków,naktórychwisiałsekwojowyżyrandol,wypadłzsufitu
iżyrandolchwiejesięniebezpiecznie.

– Uwaga! – krzyknął w tej samej sekundzie, w której cała

konstrukcja runęła na niższe piętro. Caleb z niewysłowioną

ulgą stwierdził, że żyrandol spadł nie na salę, a na kuchnię. –
Ktośzostałranny?

– Chyba nie – odpowiedział mu głos Freda, który z grupką

kelnerówprzywarłdościanyoddzielającejkuchnięodfoyer.

Dobra decyzja, pomyślał Caleb. Ściana jest głęboko

zabetonowana w skale i nie runie. Tymczasem wstrząsy
stopniowosłabły,wkońcucałkiemustały.WtedyCalebzobaczył
płomieniezgazowegogrillaliżącedrewnianyżyrandol.Chwycił
Julesmocnozarękęirzekł:

–Wszyscymusząopuścićbudynek.

background image

–Comamrobić?–zapytała.

–Pomóżtympaństwu.–Calebwskazałstarsząparęobok.–Ja

muszę dopilnować, żeby odcięto dopływ gazu. – Jules kiwnęła

głową.–Nicciniejest?

–Nie.
Wyglądałanaopanowaną.Bogudzięki.

– Uwaga! – zawołał. – Z budynku jest pięć wyjść. Po jednym

w każdym rogu sali na dole plus wejście główne. Nie ma

powodu do paniki ani do niepotrzebnego pośpiechu, ale
wszyscy powinni opuścić budynek i zebrać się na tyłach,

z daleka od plaży. Personel udzieli pomocy każdemu, kto tego
potrzebuje. Powtarzam, proszę w spokoju opuścić budynek. –

NachyliłsiędoJules.–Daszsobieradę?

–Tak.Idźugasićtenogień.
Caleb zszedł na dół, gdzie czekał na niego Fred razem

zkierowniczkąrestauracji,Violet,iszefemkuchni.

–Trzebaodciąćdopływgazu.
– Zamknęliśmy dopływ na zapleczu kuchni, ale boję się, że

niżejrurymogłysięrozszczelnić.

–Gdziejestgłównyzawór?–zapytałCaleb.

–Zakuchnią.Potrzebnyjestkluczfrancuski.
–Skądgowezmę?
–Powinienbyćwwarsztaciewpiwnicy–odparłFred.
– Dopilnuj, aby wszyscy opuścili budynek – polecił mu Caleb

izwróciłsiędoViolet.–Wezwałaśstrażpożarną?

–Liniajestciąglezajęta.Próbujemybezprzerwy.
– To znaczy, że jeszcze przez jakiś czas jesteśmy zdani na

siebie – stwierdził Caleb. – Kto potrafi udzielić pierwszej
pomocy?

–Trzypracownicekuchniija–odparłaViolet.

background image

– Sprawdźcie, czy ktoś nie potrzebuje pomocy i rozdajcie

ludziomwodę.

–Comamrobić?–zapytałaJules,podchodząc.

–Muszęznaleźćkluczfrancuskiwpiwnicy.

–Pomogęciszukać–zaproponowała.
– Tędy. – Wskazał drogę między powywracanymi stolikami. –

Uważaj,wszędzieleżąodłamkiszkła.

–Mamwysokiebuty.

–Bardzorozsądnie.
–PodziękujMelissie.

Calebotworzyłdrzwipiwnicyinatychmiastwyczułwońgazu.

Wiedział,żeniemachwilidostracenia.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Trzy godziny później sytuacja była opanowana. Strażak

dowodzący akcją, Zeke Rollins, poinformował Caleba, że
budynekmusisprawdzićinspektornadzorubudowlanego.

– Jestem z nim umówiony na jutro – oparł Caleb. – Mam

nadzieję,żeszkodysątylkopowierzchowne.

– Ja też, ale restauracja znajdowała się w epicentrum

wstrząsów. Kilka historycznych budynków w pobliżu zostało
zniszczonych.Naszczęściebyłyniezamieszkane.

–Czysąofiary?–zapytałaJules.

– Kilka osób ma złamane kończyny, jedną trzeba było

operować.Mogłobyćznaczniegorzej.

Jules kiwnęła głową. Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyła

trzęsieniaziemi.

– W skali Richtera to był stopień szósty – dodał Zeke. –

Dobrze,żedotknęłotylkoobszaruprzybrzeżnego.Niktdziśjuż
niewejdziedobudynku?–upewniłsię.

– Nie. Ochrona całą noc będzie pilnowała posesji. Rano

spotykam się z inspektorem nadzoru budowlanego i wtedy się

okaże,codalej–oznajmiłCaleb.

–Świetnie.Cieszęsię,żepaństwonieucierpieli.
–Jeszczerazdziękujęzapomoc.
ZekeklepnąłCalebaporamieniuiodszedł.
– Byłeś wspaniały. – Jules nie mogła się oprzeć, aby nie

pochwalićCaleba.

Zachował się jak kapitan, wydawał polecenia, dbał

background image

obezpieczeństwo,zapobiegłwybuchowipożaru.

Caleb wzruszył ramionami. Gdzieś zapodział marynarkę

i teraz był w samej koszuli z podwiniętymi rękawami. Jeden

policzek miał zadrapany, ręce brudne. Wyglądał na pewnego

siebie, kompetentnego, silnego, chociaż w jego oczach czaiło
sięzmęczenie.

–Coteraz?–zapytałaJules.
–Musiszbyćgłodna–zauważył.

Nawetotymniepomyślała.
–MówięoNeo.

–Zrobimyremontijuż.–Calebniesprawiałwrażeniabardzo

zmartwionego.

–Takpoprostu?
– Jesteśmy ubezpieczeni. Zamkniemy się na kilka dni, ale

jestempewien,żeszybkowznowimydziałalność.

–Jesteśoptymistą.–Byłapełnapodziwudlaniego.

–Chodźmy.
Kujejzaskoczeniuotoczyłjąramieniemwtalii.Kujejjeszcze

większemu zaskoczeniu poddała się bez oporu, a nawet
przytuliładoniego.

–Dokąd?
– Tam, gdzie nas nakarmią. Masz coś przeciwko temu,

żebyśmywrócilidodomujutro,aniejeszczedzisiaj?

–Niemam.
Powrót do domu był teraz jej najmniejszym zmartwieniem,

chociaż oczywiście musi zadzwonić do Melissy. Nagle
przypomniałasobie,żesiostranawetniewie,żeonajestwSan
Francisco.

– Na pewno chcesz wziąć prysznic – stwierdził Caleb, kiedy

szliwkierunkuparkingu.

background image

Jules spojrzała na spodnie pokryte pyłem, rozdarte na

kolanie.

–ToubranieMelissy–odparła.

–Ubraniezawszemożnaodkupić.

– Ona nawet nie wie, że wyjechałam. Przepraszam, jestem

trochęroztrzęsiona.

– Wszyscy jesteśmy roztrzęsieni. Byłaś fantastyczna.

Zadzwoniszdoniejzsamochodu.

Dopieroterazspostrzegła,żeniematelefonu.
–Mojatorebkazostaławśrodku.Telefon,klucze,karty.

Calebwyjąłzkieszeniswójtelefonijejpodał.
– Portfel noszę w kieszeni spodni, ale nie mam pojęcia, co

zrobiłem z marynarką. – Oparł się o drzwi samochodu, który
wypożyczylinalotnisku.–Nietaktosobieplanowałem.

–Nietylkoty.–Niemiałasiłysięuśmiechnąć.
–Awydawałomisię,żetotakiświetnypomysł.

– Restauracja mi się podobała – przyznała Jules – chociaż

terazpewniebędziejużinna.

–Jeszczeładniejsza.
–Wpiszhasło.–Podałamutelefon.

Wstukałhasłoiprzejrzałwiadomości.
–Mattsięniepokoi–zauważył.–Onwiedział,żetubędziemy.
SzybkowysłałprzyjacielowiesemesaioddałkomórkęJules.
–Obudziłamcię?–zapytałaJules,kiedysiostraodebrała.
–Cosiędzieje?Zgubiłaśtelefon?

–Nie.DzwonięzkomórkiCaleba.
–Naprawdę?
– To nie tak, jak myślisz. – Jules zerknęła na Caleba.

Prowadziłwskupieniu.–JesteśmywSanFrancisco.

–Tambyłotrzęsienieziemi.

background image

–Wiem.Doświadczyłamtegonawłasnejskórze.

–Nicciniejest?
–Mnienie,alebudynekrestauracjizostałuszkodzony.

Jules krótko zrelacjonowała siostrze przebieg wydarzeń. Na

koniecuprzedziła,żezostajątunanoc.

–Terazdopierorozumiem–odrzekłaMelissa.

–Cotakiego?
– Tata dzwonił. Nie mógł cię złapać. Dopytywał się, gdzie

jesteś.

JulesznowuzerknęłanaCaleba.

–Niepowiedziałaśmuchyba,zkimsięumówiłam?
TymrazemCalebodwróciłgłowę.

–Jeszczeniezwariowałam.
–Bogudzięki.
–Wyśpijsięiwidzimysięjutro.
– Dzięki. – Jules skończyła rozmowę właśnie gdy Caleb

parkował przed hotelem Blue Earth Waterfront. – Nie
przesadzasz? – zapytała. – Nie potrzebuję luksusów, tylko
burgeraitrochęciepłejwodydoumycia.

– Mają bardzo wygodne łóżka – odparł. – I wszystkie usługi

czynne przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dochodzi
północ.Niechcęryzykować.

– Ryzykować, że każda twoja zachcianka nie zostanie

spełniona?

–Niechcębyćzmuszonydojedzeniabyleczegozautomatu.

–Zostająpaństwo?–zapytałportier,podchodzącdonich.
–Tak.Poprosimydwapokoje.
– Oczywiście. – Mężczyzna odszedł na bok i połączył się

telefonicznie z recepcją. Po chwili poinformował: – Mamy dwa

pokojenatrzydziestymdrugimpiętrze.Pięknywidok,łazienka

background image

zwanną,łóżkakingsize.

–Znakomicie.
Caleb odpiął pas, Jules poszła za jego przykładem. Była zbyt

zmęczona, by się sprzeczać. Poza tym wanna teraz to jak

kawałekraju.

Kelner nakrył stolik w rogu pokoju białym obrusem, potem

postawiłnanimzamówionedania,wazonzczerwonąróżąoraz
dwa świeczniki ze świecami. Po jego wyjściu Caleb zdmuchnął
świece, odstawił świeczniki i wazon na bok, przyjrzał się

stolikowi,doszedłdowniosku,żewyglądazbytpusto,postawił
świeczniki i wazon z powrotem, zapalił świece i przygasił

główneświatło.

Już miał zapukać do drzwi łączących pokoje, lecz zmienił

zdanie.Wrócił,usunąłzestolikaromantyczneakcenty,dopiero
potempodszedłdodrzwiizapukał.

Jules otworzyła drzwi od swojej strony. Zdążyła wziąć

prysznic i przebrać się w spodnie od dresu i bawełniany

podkoszulek, który przysłała obsługa hotelowa. Caleb był
ubranypodobnie.

–Zrobiłeśtocelowo,prawda?–zarzuciłamu.
– Masz na myśli drzwi między pokojami? – Kiwnęła

potakująco głową. – Słyszałaś całą rozmowę. Nie prosiłem
opokojeoboksiebiepołączonedrzwiami.

Calebsądził,żegdyrecepcjonistazobaczyłJules,postanowił

zrobićmuprzysługę.Zasłużyłnanapiwek.

Julesweszłagłębiej.

–Pokojesąświetne.
–Cieszęsię,żejesteśzadowolona.

–Cozamówiłeś?

background image

–Burgery.Zgodnieztwoimżyczeniem.

–Zamówiłeśburgerywpięciogwiazdkowymhotelu!?
–Tak.

Znadąsanąminąobejrzałasięnaniego.

–Jużdrugirazkarmiszmnieburgerami.
–Mamjeodesłać?

–Wiesz,żeżartuję–odparła,siadając.
Calebzająłdrugiekrzesło.

–Jesteśodprężona.
–Jestemzbytzmęczona,abysięwysilać.

–Zamiastkoktajlimlecznychmamywino.
– Dobra decyzja. – Jules podniosła stalową pokrywę talerza

ioniemiała.–Toniejesthamburger.

– Czyżby się pomylili? – Caleb zdjął pokrywę ze swojego

talerza.–Homaripierożkiagnolottizkurkami.Możebyć?

–Pachnietocudownie.

–Chardonnay?–Podniósłbutelkęwina.
–Poproszę.
– Chyba powinniśmy to powtórzyć – orzekł, nalewając wino

dokieliszków.

–Tękolację?Jakdotądniemamzastrzeżeń.
– Randkę. Cofam to, co powiedziałem przedtem. Trzęsienie

ziemitonajgorszarandka,jakąmożnasobiewyobrazić.

–Wyszliśmyztegocało–odrzekłaJules.
Stuknęlisiękieliszkami.

–Ajednakchcęspróbowaćdrugiraz.
–Czemu?
– Jeszcze pytasz? Wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło.

Spójrznanas.–Wskazałichstroje,mokrewłosyibosestopy.

–Uważam,żewyglądamsuper.–Całkowiciesięzniązgadzał.

background image

– I jest mi bardzo wygodnie. – Wzięła do ust kęs homara. –

Hm Przepyszne. Nie musisz mnie drugi raz zapraszać na
randkę.

Wiedział,cochceprzeztopowiedzieć.Julesniemaochotyna

drugą randkę. Nie ma prawa być zawiedziony. Na tę randkę
zgodziłasiępodprzymusem.

Nie był pewien, co spodziewał się osiągnąć. Cokolwiek to

było,niezbliżyłsiędocelu.

– Wiesz, to zabawne – Jules przerwała jedzenie. – Jako

nastolatka lubiłam sobie wyobrażać, że zagram ojcu na nosie

iodjadęztobąwsinądal.

–Opowiedzmiotymcoświęcej.

Wkażdejchwilimógłbyodjechaćzniąwsinądal.
– Ale kiedy to już się stało – powiedziała tonem, jakby nie

słyszała jego prośby – mam nadzieję, że ojciec nigdy się nie
dowie.Nawetniechcęmyśleć,jakbyzareagował.

–Niepowieszmu?
–Nigdy.
–Maszwielesekretówprzedojcem?
–Tynie?

– Moje życie ma już niewiele wspólnego z jego życiem –

odparłCaleb.

Rodzice Caleba dobre kilka lat temu wyprowadzili się do

Arizony.Julesprzezchwilębaczniemusięprzyglądała.

–Akiedybyłeśmłodszy?

–Niezawszesięzsobązgadzaliśmy–odparł.
Miałniewielepowodów,abypodziwiaćojca.
– Mój ojciec nie lubił wysyłać nas do Whiskey Bay – rzekła

Jules. – Chciał zostawić wspomnienia za sobą. Natomiast my

uwielbiałyśmytamjeździć,adziadkowiechętnienasgościli.

background image

–Wiem,żetwójojciecbyłskonfliktowanyzmoim.

–Odurodzenia.
–Czyliwieszowojnie,jakątoczylinasidziadkowie.

– O tyle o ile – odparła Jules. – Twój dziadek skradł mojemu

ukochanąkobietę.

– Potem twój ojciec skradł dziewczynę mojemu ojcu – dodał

Caleb.–Rachunkipowinnyzostaćwyrównane.

–Aletwójojcieccałedzieciństwowyżywałsięnamoim,agdy

tenzacząłsiębronić,doprowadziłdojegoaresztowania.

– Twój ojciec zaatakował pierwszy. Wybił mojemu dwa

przedniezęby.

–Botwójgosprowokował.

– Nie kłóćmy się. – Caleb żałował, że dał się wciągnąć w tę

rozmowę.

–Potemmojegoojcaaresztowali–ciągnęłaJules.
–Dostałtylkonadzórkuratorski.

Calebugryzłsięwjęzykiniewspomniałotym,żejegoojciec

musiał mieć wstawione zęby. Pamiętał, że jego przy tym nie
byłoiniewidział,jakkonflikteskalował.

–Zanimodbyłasięrozprawa,byłozapóźno.–WgłosieJules

zabrzmiała emocjonalna nuta. – Stracił stypendium. Twoja
rodzina mogła sobie pozwolić na kosztowne studia, bo twój
dziadekoszukałmojego.

– Dziadek nikogo nie oszukał. Sprzedał swoją połowę Crab

Shacktwojemudziadkowi.

–Amójzapłaciłdwarazytyle,ilebyławarta.
–Zwrócilisięowycenędorzeczoznawcy.
– Rok przedtem zawarli dżentelmeńską umowę, której twój

nieuszanował.Wtedycenabyłaniższa.

Caleb nie chciał się kłócić. Wypił łyk wina. Było wytrawne

background image

iorzeźwiające.

–Niejesteśmytacyźli–zauważył.Byłomuprzykro,żeopinia

ojegorodziniejestprzenoszonananiego.

–Faktytemuprzeczą.

–Comamzrobić,żebyśzmieniłazdanie?
–Nietrudnozgadnąć–odparła.

Aha,jeśliskapituluję,uznamniezaporządnegofaceta.
– Widziałaś Neo – zaczął. – Widziałaś, co potrafię. Mogę ci

pomócprowadzićCrabShack.

–Aleminiepomożesz.Pomożeszsobie.Wielezaryzykuję,ale

niezaufamżadnemuWatfordowi.

–Wiem,żeojciectołajdak,natomiastjasamnigdyniczłego

ciniezrobiłem.

Julesuśmiechnęłasię,serwetkąotarłaustaioznajmiła:
–Czasnamnie.–Wstała.
–Nieidźjeszcze–poprosiłCaleb.

–Niewiem,czegosięspodziewałeś,aletenpomysłzrandką

nie wypalił. Żadne ilości wykwintnego jedzenia i wina nie
wpłynąnamojądecyzję.Niezmienięzdania.

Terazonrównieżwstał.

–Chciałbym,żebyśmywrócilidopunktuwyjścia.
–Czykiedykolwiekbyłjakiśpunktwyjścia?
– Był. – Podszedł o krok bliżej. – Wtedy, kiedy chciałaś

pojechaćzemnąwsinądal.

–Toznaczy,żezrezygnujeszzbudowyNeowWhiskeyBay?–

zapytała.

Calebzaśmiałsięcicho.
–Trudnozatobąnadążyć.
–Niebójsię,nadążasz,spryciarzu.Niedorównujęci.

–Niejestemspryciarzem.–Przyniejtraciłduchawalki.

background image

–Jesteśniebezpieczny.–GłosJuleszłagodniał.

–Niechcęcięskrzywdzić–zapewniłją.Julesotworzyłausta,

lecz natychmiast je zamknęła. Caleb wsunął jej palec pod

brodę. – Czy nasza randka może się skończyć przynajmniej

pocałunkiem?–zapytał.

Długomilczała,wkońcurzekła:

–Wiesz,cobędzie,jeślimniepocałujesz.
–Zapragnęciętakbardzo,żemnietozabije?

– Przekroczymy linię, za którą stracimy kontrolę nad sobą. –

Jejtwarzzłagodniała.

Wiedział,żemarację.Iniedbałjużonic.
–Jakistądwniosek?

–Żemiędzynamijestchemia.
–Bojest.Toniezbrodnia.Nikomuniestaniesiękrzywda.To

sprawa między tobą a mną. Niewykluczone, że tylko ten jeden
razwżyciu.

Julesponowniezamilkłanadłuższąchwilę.
– Jeśli to zrobimy – zaczęła, a Calebowi radosne

podniecenie omal nie rozsadziło piersi – to, co się wydarzy
w tym pokoju, zostanie w tym pokoju. Nie możemy o tym

rozmawiać. Ani myśleć. Nie możemy nigdy, przenigdy, zrobić
niczegowtymstylu.

–Umowastoi.–Calebnawetsięniezawahał.
Julesprzechyliłagłowęnabok.
–Takpoprostu?Bezzastrzeżeń,warunków,klauzuli?

–Bezniczego.
Uniosłarękę,palcamimusnęłajegopalce.
–Nacojeszczeczekasz?–zapytała.

OparłasięoCaleba.Czuła,jakpodwpływemjegopocałunku

background image

iuściskuramionznikalękwywołanytrzęsieniemziemi,jakcały

światzewnętrznysięoddala.

Caleb pocałował ją goręcej, pogładził ją po plecach, wsunął

dłoń pod T-shirt. Zadrżała. Wtedy ściągnął jej podkoszulek

przezgłowęiwidzącjejpiersi,szepnął:

–Jesteśpiękna.

Zrewanżowałasiętymsamym.Zuśmiechempodziwiałajego

ramionaiwspanialerzeźbionemięśnietorsu.

–Jesteśpiękny–szepnęła.
–Lubię,kiedysięzgadzamy–odparł.

–Jateż.
– Uważam, że jesteśmy przesadnie wystrojeni – zażartował.

Jules swawolnym ruchem wsunęła kciuki pod pasek spodni od
dresu i pociągnęła w dół. Caleb poszedł za jej przykładem. –
Znacznielepiej–mruknął.

–Pełnazgoda.

– Stoisz za daleko – stwierdził, wziął Jules za rękę

iprzyciągnąłdosiebie.

–Maszrację–odpowiedziała.
–Zadużomówisz.

–Niepraw–zaczęła,leczzamknąłjejustapocałunkiem.
–Jesteśtakamiękka–szepnął.
–Atywręczprzeciwnie.
–Bobardzo,bardzociępragnę.
–Ajapragnęciebie.Bardzo.

Caleb pokrył pocałunkami jej czoło, czubek nosa, policzki

iszyję.

–Cudowniepachniesz.Cudowniesmakujesz.
Pogładziła jego plecy, pośladki i uda. Puls jej przyspieszył,

sercebiłocorazmocniej.Calebwziąłjązarękę,zaprowadziłdo

background image

łóżkaiodrzuciłkołdrę.Julesusiadła,awtedydelikatniepołożył

jąnaplecach.

–Och,jakdobrze–westchnęła.

Nakryłjąswoimrozgrzanymciałem.

–Pełnazgoda–odrzekł,gładzącjejpiersi.
W dole brzucha Jules poczuła rozkoszny skurcz i aż

zachłysnęła się powietrzem. Zacisnęła dłoń na barku Caleba,
rozsunęłanogi,uniosłabiodra.Terazjużnicsięnieliczyło,nic

nie istniało poza nim. Caleb z cichym westchnieniem połączył
sięznią.Podjęłanarzuconyrytm,szybki,wolny,znowuszybki,

ażdospełnienia.

Powoli wracali na ziemię. Ich serca biły unisono, oddechy

powolisięwyrównywały.JuleswtuliłasięwciepłeciałoCaleba.

–Tworzymyidealnąparę–rzekłradosnymgłosem.
–Lepiejmilczmy–odparła.
–Bozarazzaczniemysięspierać?

–Właśnie.
Ujął twarz Jules w dłonie i czule ją pocałował. Trwaj chwilo,

pomyślała.Jesteśidealna.

–Możemytuzostaćnazawsze?–zapytała.

–Wartospróbować.

Długo leżał, trzymając Jules w ramionach, nie śpiąc. Przez

chwilęmiałnadzieję,żeJuleszmienidecyzjęitanocstaniesię
początkiempoważniejszegozwiązku.

W końcu jednak zasnął. Gdy się obudził, Jules zniknęła,

adrzwimiędzypokojamibyłyzamknięte.

Podczas jazdy do restauracji usiłował zacząć rozmowę na

temat wspólnie spędzonej nocy, lecz Jules przypomniała mu

warunkiumowy.Byłojasne,żezamierzatrwaćprzyswoim.Gdy

background image

odzyskałjejtorebkęitelefon,nagrodziłagouśmiechem.

– Sześć nieodebranych połączeń od ojca – Nacisnęła

przycisk i podniosła telefon do ucha. Caleb wiedział, że

powinienodejść,leczciekawośćbyłasilniejsza.–Cześć,tato.–

Chwilęsłuchała.–Naprawdędzwoniła?Niemusiała–Rzuciła
Calebowiszybkiespojrzenie.–Wszystkodobrzesięskończyło.–

Calebdoskonalepotrafiłsobiewyobrazić,comówiłojciecJules.
–Winteresach.Przyjechałamtuwinteresach.–Znowuchwilę

słuchała. – Przyglądałam się konkurencji. – Z poczuciem winy
zerknęła na Caleba. – Najważniejsze, że nic mi się nie stało.

Kilka budynków jest zniszczonych, ale da się je odbudować
Dzisiaj wracam Nie, nie przyjedziemy do domu Przestań,

tato. To są nasze pieniądze. Już o tym rozmawialiśmy. –
OdwróciłasięplecamidoCaleba.–Wiemy,cootymsądzisz,ale
z naszej strony nic się nie zmieniło. Cześć Tak Nie Może
niedługoCześć.

–Wszystkowporządku?–zapytałCaleb.
–Tak.
–Mówiłpodniesionymgłosem.
– Łatwo się denerwuje. Jest przekonany, że coś mi się stało,

tylkonadrabiamminą.

–Możewyśleszmuzdjęcienadowód,żejesteścałaizdrowa?

–zaproponował.

–Ztwojąrestauracjąwtle?Tobytylkodolałooliwydoognia.
–Powinnaśdoniegopojechać.

–Kiedy?
–Teraz.
Juleszmarszczyłabrwi.
– On mieszka w Portland. Nie mam wolnego dnia, żeby tam

pojechać.

background image

– Posłuchaj, ja muszę tu zostać ze dwa dni. Pojedziesz

taksówką na lotnisko, wsiądziesz w samolot, pilot zrobi
przystanekwPortland

–SamolotwylądujewPortland!?

–Topodrodze.
–Jakjatowytłumaczęojcu?

– Powiesz, że to międzylądowanie. Nie musisz wchodzić

w szczegóły. Zaraz wezwę dla ciebie taksówkę i uprzedzę

obsługęnalotnisku.

Niechciał,abywyjeżdżała,leczmusiałzająćsięszacowaniem

szkód.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

RolandParkerzaniemówił,gdyzobaczyłcórkę.

–Mieliśmymiędzylądowanie–zaradąCalebawyjaśniłaJules.

–Pomyślałam,żecięodwiedzę.

–Stałosięcośzłego?
–Nicsięniestało.

–Dziwnierozmawiałaśprzeztelefon.
–Mamzasobąnocpełnąwrażeń–odparła.–Wpuściszmnie?
– Co za pytanie? – Odsunął się na bok, aby mogła wejść do

mieszkania.

– Mam mniej więcej godzinę. Pomyślałam, że moglibyśmy

porozmawiać.

–Oczym?
JeśliJulessądziła,żeojciecbędziewdobrymnastroju,tosię

przeliczyła.

–Mamzdjęcia
–Niechcęichoglądać.–Machnąłręką.
– Zatrudniłyśmy cieślę. Jest naprawdę dobrym fachowcem

iwcaleniedrogim.

– Powinnyście wrócić do domu, znaleźć solidne posady

iwybićsobiezgłowyremonttejknajpy.

–Wiesz,jakbardzonamzależynaspełnieniuobietnicydanej

dziadkowi.

– Wy nie powinniście niczego przyrzekać, a on nie powinien

wymuszać na was obietnic. Żałuję, że nie zakwestionowałem
testamentu.

background image

–Iniezrobisztego.

Ojciec najchętniej sprzedałby bar, dom i obie działki, ale

wiedział,żeżadensądnieprzyznałbymuracji.

–Straciciewszystkiepieniądze.

Julesusiadławfoteluizacisnęładłonienatorebce.
–Mówiłyśmyci,żepodejmiemyryzyko.

–Wciągnęłaśmłodsząsiostręwtowątpliweprzedsięwzięcie.
–Melissajestdorosłaisamadecydujeosobie.

–Niemydlmioczu.Wiesz,żetotydzierżyszster.
–Nieprawda,nie–zaczęła,leczurwała.Doszładowniosku,

żeniemasensuwkółkopowtarzaćtegosamego.

– Chciałam ci pokazać, że nic złego mi się nie stało.

Pomyślałam,żesięmartwisz.

–Owszem,szczególnieżezasąsiadówmacietamtych.
–TylkoCalebtammieszka.KedrickWatfordwyprowadziłsię

doArizony.

–Skądotymwiesz?
Julessięzorientowała,żepopełniłabłąd.
–Toniewielkamiejscowość.
–Maszdużoszczegółowychinformacji.

–Nieprzesadzaj.
–Nieprzesadzam.Skądtyleonichwiesz?
– Natknęłam się na Caleba i jeszcze kilku sąsiadów. –

UsiłowałaodwrócićuwagęojcaodWatfordów.–MattEmerson
jestterazwłaścicielemmarinyimieszkawtymdomupowyżej.

AT.J.BurnerkupiłdomO’Harówigoprzebudował.Tylkonasz
domwyglądatakjakdawniej.

– Plac musi być teraz wart majątek. Jedyne rozsądne

posunięcietogosprzedać.

JakaśnutawgłosieRolandazastanowiłaJules.

background image

–Potrzebujeszpieniędzy?–Dotądotymniemyślała.

–Wiążękonieczkońcem.
–Tobyłtwójdomrodzinny.

Dziadek zapisał wszystko nam, niemniej ojciec ma moralne

prawodospadku,pomyślała.

–Chodziotwojegłupiepomysłyiabsurdalnądecyzjęmojego

ojca, aby następne pokolenie zrealizowało jego mrzonki. Jako
twój ojciec uważam za swój obowiązek przestrzec cię przed

samąsobą.

Zesztywniała. Kochała ojca, ale się z nim nie zgadzała. Nie

powinna tu przyjeżdżać. Łudziła się, że naprawi stosunki,
atylkopogarszasytuację.Spojrzałanazegarek.

– Znam siebie i znam Melissę – oświadczyła. – Wiem, czego

chciał dziadek. Podjęłam słuszną decyzję. Mam nadzieję, że
kiedyśprzyznaszmirację.

– A ja mam nadzieję, że nie dożyję chwili, kiedy

zbankrutujecie.

–Czyniemożeszwykrzesaćzsiebieodrobinywiarywemnie?
Roland milczał. Jules wstała, podeszła do fotela, w którym

siedział,nachyliłasięiszybkogouścisnęła.

–Mamnadzieję,żebędzieszżyłjeszczebardzodługo.
Na ulicy złapała taksówkę. Ostre słowa ojca ją bolały, lecz

wspomnienia nocy spędzonej z Calebem podziałały jak balsam
najejduszę.

WSanFranciscoCalebspędziłbliskotydzień.Nieprzestawał

myśleć o Jules, a po powrocie do Whiskey Bay pierwsze kroki

skierowałdoCrabShack.

Widok,jakizobaczył,wprawiłgowosłupienie.

Jules z Noahem byli na dachu. Ona stała, on właśnie kładł

background image

pierwszyrządcedrowychgontów.

–Cześć–powitałagoMelissa,wychodzącnataras.
–Tonieprzejdzie!–CalebzawołałdoNoahairuchemgłowy

wskazałJules.–Schodź!Natychmiast!

Julesdopieroterazodwróciłagłowę.
–Toniejesttrudne–odkrzyknęłaipowąskiejdescepodeszła

nabrzegdachu.

–Uważaj!

–Niespadnę.–Neprzejmowałasięjegoostrzeżeniami.
–Noah!Każjejzejśćnadół!

–Onajestmojąszefową–odparłNoah.
–Noahchciałzatrudnićpomocnika–wtrąciłaMelissa.

–Nikomuniechcemydodatkowopłacić–rzekłaJules.
–Nonsens.
Calebzacząłwchodzićpodrabinie.
–Odejdź–rozkazałaJules.–Tonietwójinteres.

Chciał oznajmić, że to jest jego interes. Od zeszłego

weekenduwszystko,codotyczyJules,jestjegointereseminie
zamierzastaćspokojnieiczekać,ażzdarzysięnieszczęście.

– Zejdź. Proszę. – Jego prośba nie odniosła skutku. Jules

zzaciętąminąstaławmiejscu.–Zastąpięcię.

Nie

miał

nadmiaru

wolnego

czasu,

ale

jej

grozi

niebezpieczeństwo.

– Nie potrzebujemy twojej pomocy – oświadczyła. – I nie

ufamyci.Mógłbyśspecjalniepodziurawićdach.

–Niebędędziurawićtwojegodachu.Bądźrozsądna.
– To nie twoja restauracja, tylko moja. Jestem ostrożna.

ZresztąwłaściwiewszystkorobiNoah.

–Zajdźalbo

–Alboco?

background image

–Albocięzniosę.

–Akurat.
–Spójrznamnie?Żartuję?

–Bezpozwoleniawszedłeśnaterenprywatny.

–Niezaczynaj.Posłuchaj,japomogęNoahowi,atypomożesz

Melissie. – Jules w milczeniu rozważała jego propozycję. –

Zyskacienaczasie.

–Przestańbyćtakobrzydliwierozsądny.

–Atyprzestańbyćtakobrzydliwieuparta.
–Niejestemuparta,tylkoniezależna.

– Noah! – Caleb zawołał przez ramię. – Kogo wolisz do

pomocy,Julesczymnie?

–Znaszsięnatejrobocie?–zapytałNoah.
–Znam.
–Towolęciebie.
–Noahzagłosowałzamną.

–Odkądpanujetudemokracja?
–Onmarację!–zawołałaMelissa.–JeśliCalebnampomoże,

pchniemyrobotędoprzodu.

NiespuszczającwzrokuzCaleba,Julespowiedziała:

– On coś knuje. Watfordowie nie pomagają. Oni wbijają nóż

wplecy.

Calebgłośnowypuściłpowietrzezpłuc.
– Serio uważasz, że w ciągu ostatnich pięciu minut

wymyśliłemprzewrotnyplandoprowadzeniaciędoruiny?

–Przewrotnośćmaszwgenach.
Calebwyciągnąłzkieszenitelefon.
– Mam lepszą propozycję. – Wystukał numer Matta. –

Załatwięjeszczejednegopomocnikairobotapójdziepiorunem.

–Dokogodzwonisz?–zapytałaJules,aleCalebjużrozmawiał

background image

zprzyjacielem.SkończyłrozmowęizawołałdoNoaha:–Zaraz

tubędzieMatt.

–Jesteśdespotą.–Ażpoczerwieniałazbezsilnejzłości.

Calebnachyliłsięnadniąizniżyłgłosdoszeptu.

–Teraz,kiedywidziałemtwojepiękneciało,niemogęznieść

myśli, że coś złego mogłoby ci się przydarzyć. – Zszokowana

omal nie zachłysnęła się powietrzem. Caleb wyprostował się
i położył jej dłoń na ramieniu. – Zejdź z dachu. Proszę. To jest

niebezpieczniejsze,niżcisięzdaje.

– On ma rację – poparł go Noah. – Zyskaliśmy dwóch

ochotników.Rozumnakazujeskorzystaćzoferty.

–Zgoda–odrzekławyraźnieniezadowolona.Nachyliłasiędo

Calebaiszepnęłamudoucha:–Anisięważwspominaćotym.

Miała prawo być zła. Caleb szczerze pragnął, by to, co

wydarzyłosięwSanFrancisco,tamzostawiło,aleniepotrafił.
Kochalisię.Niemógłcofnąćczasuiniemógłotymzapomnieć.

Jules zdominowała jego myśli, szalał za nią. Lubił ją, pożądał
jej. W chwilach słabości rozważał poważny związek. Ale
wiedział, że to niemożliwe. Trwają w zwarciu i tylko jedno
znichmożeokazaćsięzwycięzcą.

Juleszeszłazdrabinyizniknęławbarze.
–Niebyłempewny,wjakimkierunkusytuacjasięrozwinie–

przyznałsięNoah.

–Anija–odparłCaleb.
–Onatobiewyraźnienieufa.

–Zatotobietak.
Calebspojrzałnagontypowiązanewwiązkiinapasyblachy.
– Bo nie zamierzam doprowadzić jej do bankructwa –

zauważyłNoah.

– A ja nikogo nie zabiłem – wypalił Caleb i natychmiast

background image

pożałowałswoichsłów.

–WpisztosobiewCV–odciąłsięNoah.
–Przepraszam.–Noahwzruszyłramionami.

–Niepowiedziałeśniczegonowego.

Calebważyłterazsłowa.
–Zrozumiem,jeśliniezechceszmipowiedzieć,cosięstało–

stwierdził.

Noah wyjął nóż z pasa z narzędziami, który miał zawieszony

wokółbioder,ipodszedłdowiązkigontów.

–Tobyłmójojczym.Napastowałmojąszesnastoletniąsiostrę.

Skoczyłem na niego i go powstrzymałem. Miał nóż. – Noah
uniósł rękę i pokazał bliznę. – Zranił mnie, ale padając,

roztrzaskałsobiegłowę.

–Czylitobyłasamoobrona.
Caleb nie mógł zrozumieć, dlaczego Noah w ogóle trafił do

więzienia.

–Mojasiostracałkowiciewyparłatendramatzpamięci.Nie

miałemwięcświadka.

–Przypomnisobiekiedykolwiek?
Calebpomyślał,żewówczasNoahmógłbyzostaćoczyszczony

zzarzutówiuniewinniony.

–Mamnadzieję,żenigdy–odparłNoah.
–Wporządku.Terazciufam–powiedziałCaleb.
Noahuśmiechnąłsięironicznie.
–Niezależałominatym,aledziękuję.

– Usiłuję znaleźć jakieś wyjście, które zadowoliłoby i Jules,

imnie.–ZjakiegośpowoduCalebchciałsięwytłumaczyćprzed
Noahem.

– Ja się w to nie mieszam – odparł Noah. Przeniósł wiązkę

gontówwinnemiejsce.

background image

–Dlaniejlepiej,jeśliNeobędzieposąsiedzku,niżgdybybyła

tucałkiemsama.

–Mówiszonichdwóch?

–Tak.–Calebmiałnadzieję,żeNoahniejestzbytdomyślny,

niemniej postanowił się zabezpieczyć. – Melissa sprawia
wrażenie rozsądniejszej. Wydaje mi się, że częściowo jest po

mojejstronie.–Noahprychnąłkpiąco.–Mylęsię?

Czyżby Melissa coś mu powiedziała? Czyżby go tylko

zwodziła?–przemknęłoCalebowiprzezmyśl.

–Mawyrobionepoglądy.

Noahprzeciąłtaśmętrzymającągonty.
–Cośmówiła?Omnie,omojejofercie?

–Podziwiasukcesy,jakieodnosisiećNeo.
–Ale?–Calebdomyśliłsię,żetoniewszystko.
– Jest pełna entuzjazmu, jeśli chodzi o Crab Shack, no i jest

lojalnawobecsiostry.

–Widziszansęnazbliżeniestanowisk?
GdybyMelissarozumiała,żewspółpracależywinteresieobu

stron,możeprzekonałabyJules.

–Nierozmawiałemzniąotym–odparłNoah.–Niejesteśmy

wtakbliskichstosunkach.Japracuję,onaOnarobi,comoże.
Przychodzitu,nigdynanicnienarzeka.

–AJules?–niechętniezapytałCaleb.
–Julestożywioł.–Calebmimowolniezachichotał.Zgadzałsię

z Noahem. – Na twoim miejscu dałbym jej wszystko, czego

chce.

– Jeśli dam jej to, czego chce, będzie mnie to kosztowało

miliondolarówimarzenia.

Noahprzerwałrobotę.

–Możewarto?–rzekłzpoważnąminą.

background image

Caleb przez zmrużone oczy przyjrzał się pokerowej twarzy

Noaha.Czyżbyodgadł,codoniejczuje?Niemożliwe.Onnicdo
niej nie czuje. To znaczy czuje, ale poświęcić milion dolarów

imarzenia?Pojednejwspólniespędzonejnocy?Niemamowy.

Gdynadoceanemzachodziłosłońce,wCrabShackzjawiłsię

T.J. z pizzą i napojami w puszkach. Jules pomyślała, że trudno

nie polubić kumpli Caleba. Matt rzucił wszystko i przyjechał
pomóc przy kładzeniu gontów, a T.J. zafundował kolację
ludziom,którychprawieniezna.

Wszyscy byli w dobrych humorach, dopytywali się o rękę

Melissy,anawetżartowalizNoahem.

Juleszkawałkiempizzywręceipuszkącocacoliusiadłana

krześleprzyjednymzpanoramicznychokien.Pochwilidołączył
doniejCaleb.

–Chybamuszęcipodziękować–powiedziała.
Noah,CalebiMattwetrzechpokrylidziśpółdachu.
–Alenieczujeszwdzięczności–stwierdził.

– Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić – przyznała. –

Pogubiłam się. – Cały dzień się zastanawiała nad motywami
kierującymiCalebeminiedoszładożadnychwniosków.–Todo
ciebieniepodobne.

–Dlaczegouważasz,żeznaszmnienatyledobrze,mówić,co

jestdomniepodobne,aconie?–zapytał.

Chcąc zyskać na czasie, Jules odgryzła kęs pizzy i zaczęła

jeść. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jaka jest głodna. Pizza
smakowaławyśmienicie.

Nie chciała urazić Caleba. Jego pomoc była nieoceniona, ale

niewierzyławjegobezinteresowność.

– Wiem, że chcesz pokrzyżować mi plany – zauważyła,

background image

staranniedobierającsłowa.

Calebzaprzeczyłruchemgłowy.
–Przeciwnie.Staramsiętegonierobić.

–Niedamsięnabrać.Grozisz,żeodetnieszmidojazd.

–Jeszczetegoniezrobiłem.Iniechcętegozrobić.
–Niewierzę.

–Wktórezmoichzapewnieńniewierzysz?
–Niewierzę,żezależycinamnie.Chcesz,czegochcesz,inie

dbaszoto,jakimisposobamiosiągnieszcel.

Wyciągnąłnogiprzedsiebieiodchyliłsięnaoparciekrzesła.

–Jeszczerazprzemyślto,copowiedziałaś.
–Niemówmi,comamrobić–żachnęłasięJules.

Chwilęjedliwmilczeniu.Julesobejrzałasię,bysprawdzić,co

robią pozostali. Melissa z uwagą słuchała T.J. Noah rozmawiał
z Mattem, lecz co rusz zerkał na Melissę. Widać było, że go
pociąga, jednak do tej pory nie zrobił żadnego kroku, aby

nawiązać z nią bliższy kontakt. Nie flirtował z nią, nie szukał
okazjidobyciazniąsamnasam.

–PowiedziałaśMelissie?–zapytałCaleb.
–Oczym?

Milczał, ale kiedy na niego spojrzała, zrozumiała, co ma na

myśli. Jej pierwszą reakcją była złość, ale zdołała ją zwalczyć.
Następnądreszczykerotycznegopodniecenia.

Wbiłazębywpizzę.Nieulegnę,postanowiła.
– Dlaczego miałabym opowiadać siostrze o czymś, co się nie

wydarzyło?–zapytałacierpkimtonem.

–Wydawałomisię,żesiostrydzieląsiętymiowym.
–Informacjamibezznaczenia?Nie,mytegonierobimy.
–Niemożesznaserioudawać,żetosięniewydarzyło.

–Myliszsię.Mogę.

background image

Taksięprzecieżumówili.Jasnoprzedstawiławarunkiionsię

naniezgodził.

–Wporządku–odrzekłCaleb,wyraźnierozbawiony.

– Właśnie to miałam na myśli, oceniając twój charakter –

rzekła Jules. – Mówisz jedno, potem robisz coś wręcz
przeciwnego.

–Miałemtydzieńnaprzemyślenia.
– Jesteś taki jak twój dziadek. Dżentelmeńska umowa

przypieczętowanauściskiemdłoninicdlaciebienieznaczy.

– Po pierwsze ty i ja nie jesteśmy parą dżentelmenów, po

drugieściskaliśmysobienietylkodłonie.

–Tyzpewnościąniejesteśdżentelmenem.

Przynajmniej

jestem

uczciwy.

Prychnęła

zniedowierzaniem.–Niemogęprzestaćmyślećotobie,Jules.

–Niemożemypoprostujeśćpizzy?
Ona też nie mogła przestać o nim myśleć. Ale musi. Musi

znaleźćjakiśsposób,abystosunkimiędzynimisięunormowały.
Musinarzucićdystans.Zbytwieleodtegozależy.

– Chcesz powiedzieć, że to nie miało dla ciebie żadnego

znaczenia?–zapytał.

Żałowała,żetakniejest.
– Miało takie znaczenie, jakie miało. Wydarzyło się

wokreślonymmiejscu,wokreślonymczasieityle.

–Nierozumiem,cochceszmipowiedzieć.
–Chcęcipowiedzieć,żebyśzostawiłmniewspokoju.Umowa

toumowa.Oczekuję,żejejdotrzymasz.

–Okolicznościsięzmieniają.
Juleswstałazzamachem.Miaładość.
–Matt!–zawołała.–Ogromniecidziękujęzapomoc.Trudno

uwierzyć,jakikawałrobotydziśodwaliliście.

background image

–Całaprzyjemnośćpomojejstronie.

– Wątpliwa przyjemność. Tam na górze było ze trzydzieści

stopni.

–Cieszęsię,żemogłempomóc.Jutrodokończymy.

–Nietrzeba.Napewnomaszmnóstwozajęćwmarinie.
PonadjejramieniemMattodszukałwzrokiemCaleba.

–Przyjdę.Wkońcujesteśmysąsiadami.
Jules poczuła się nieswojo. Zauważyła, że T.J. śledzi jej

rozmowę z Mattem. Kątem oka zobaczyła też Caleba.
Atmosferawbarzestałasięnapięta.

–Oszczędziszkupękasy–zauważyłNoah.
– Wasza pomoc jest dla nas bezcenna – wtrąciła Melissa

pogodnymgłosem.

– Nie możemy was wykorzystywać. – Jules uparcie trwała

przyswoim.

–Cowciebiewstąpiło?–Siostradotknęłajejramienia.

– Nic – żachnęła się Jules. Dlaczego Melissa tak chętnie

przyjmujepomocobcych?

–Pokryjąnamcałydach–tłumaczyłaMelissa.
– I będą chcieli coś w zamian. – Jules spojrzała na Caleba. –

Nieufamżadnemuznich.

Melissazmarszczyłabrwi.
–Tobyłonieuprzejme.
–Szukaszdziurywcałym–odezwałsięCaleb.
–Jazrobiłemtocałkowiciebezinteresownie–rzekłMatt.

–Ajatylkoprzywiozłemwampizzę–dodaT.J.
– Powinnam wam zapłacić. – Jules odsunęła się od siostry

izaczęłaszukaćtorebki.Calebchwyciłjązałokieć.

–Przestań–syknąłjejdoucha.

Jules powiodła wzrokiem po twarzach pozostałych. T.J.

background image

wyglądałnaobrażonego,Mattnazażenowanego,aMelissana

ubawioną całą sytuacją. Noah natomiast sprawiał wrażenie
zaskoczonego. Dotarło do niej, że żadne z nich nie wie o niej

iCalebie.Niewiedzą,jakważnastałasiędlaniejniezależność.

Nie wiedzą, że z każdą sekundą ingerencja Caleba w życie jej
i Melissy sięga coraz głębiej. Doszła do wniosku, że najlepiej

zrobićdobrąminędozłejgry.

– Ogromnie wam dziękuję – powiedziała. – Wasza pomoc

rzeczywiściejestnieoceniona.

Odpowiedziały jej uśmiechy. Jules również się uśmiechnęła,

lecz ogarnęło ją nieprzyjemne przeczucie, że wkrótce wydarzy
sięcośpotwornego.

–Mamrozumieć,żejesteśgotówodbezpieczyćgranat?
Był poranek prawie dwa tygodnie później, Matt z Calebem

siedzieli na pomoście. Matt właśnie skończył przegląd jednego
z jachtów, który został wyczarterowany przez ważnego klienta
uczestniczącegowtargachłodziisportówwodnychwBerlinie.

–Bernardprzygotowałdokumenty.Wystarczypodpisać.
–Ale?
Matt udawał, że nagle dostrzegł jeszcze jakiś szczegół na

pokładziejachtu.

–Tybyśpodpisał?
Caleb spędził bezsenną noc, zastanawiając się nad

rozmaitymikonsekwencjamicofnięciapozwolenianadojazddo
Crab Shack przez jego teren. Prawnicy, ciągnący się proces,
wściekłość Jules, jej rozczarowanie i ostatecznie bankructwo,

bowalkaznimpochłoniejejwszystkiepieniądze.Dlaczego,do
diabła,musibyćtakauparta?

–Jużdawno.

background image

–Naprawdę?

Odpowiedź Matta zaskoczyła Caleba. Zawsze okazywał

przeciwnikomwięcejempatii.ToT.J.ciągleliczyłpieniądze.

–Gdybynajważniejszybyłdlamnieinteres,totak.Wiem,jak

cizależynaotwarciuturestauracji.

Calebspojrzałnapołyskującewsłońcuwodyzatoki.

–Niemogęsięzdobyćnakrok,któryjązrujnuje.
–Dałeśjejkilkapropozycji.

–Nieraz.
–Wie,coryzykuje.

– Mam ciągle wrażenie, że muszą istnieć jeszcze jakieś

rozwiązania,tylkojajeprzeoczyłem.

ZbliżyłasiędonichTashaLowell,mechanikMatta.
–Jachtgotowydodrogi–zameldowała.
NajejwidokCalebowiprzyszedłdogłowypewienpomysł.
–Cześć–zaczął.–Jesteśdziewczyną

–Słucham?
Niewiedział,czymjąobraził.
–Kobietą
–Słucham?–powtórzyłaTasha.

–Calebmakłopotyzjednąznajomą–wyjaśniłMatt.
Tasha zacięła usta, jak gdyby siłą się powstrzymywała, aby

czegośniepalnąć.

– Chodzi o sprawy zawodowe – wyjaśnił Caleb. –

Zaproponowałemrozsądnykompromis,aleonazawszelkącenę

dążydowzajemnegounicestwienia.

– Strzelam. To nie jest dobry kompromis. Ty masz większą

korzyść.Oszukujeszsię,żenie,aleonawieswoje.

Calebpoczułsięurażonytakimpodejrzeniem.

–Tojedynewyjście.

background image

– Szukasz mojej rady czy prosisz, żebym zdradziła ci

tajemnicę,jakzmusićupartąkobietędozmianyzdania?

Mattparsknąłśmiechem,leczgdyCalebiTashaodwrócilisię

ispojrzelinaniego,udał,żesięzakrztusił.

–Mykobietyniejesteśmyuparte–zaczęłaTasha.–Jesteśmy

inteligentne.Akiedybronimywłasnychinteresów,wyfacecinie

możecietegoznieść.Zaryzykujęstwierdzenie,żeonamarację,
tylko ty nie chcesz tego przyznać. – Tasha kiwnęła głową

iodeszła.

–Przespałemsięznią–oznajmiłCaleb.Mattoniemiał.Zanim

zdążył wydobyć z siebie głos, Caleb dodał: – W San Francisco.
Wymogłanamnieobietnicę,żewyrzucętenincydentzpamięci,

alejaniemogęprzestaćoniejmyśleć.

Matt był najlepszym przyjacielem Caleba. Caleb wiedział, że

jeśli nie będzie z nim absolutnie szczery, Matt nie udzieli mu
dobrejrady.

–Aniechmnie!Poszłaztobądołóżka?Potrzęsieniuziemi?
– Pytasz, czy wykorzystałem okazję, że była śmiertelnie

przestraszona?

–Nie.Oczywiście,żenie.Niezrobiłbyśtego.

– Ona mnie lubi. No, do pewnego stopnia. Pociągam ją i nie

może się z tym pogodzić. Walczy z sobą. Jest zabawna,
inteligentna,twarda.Lubiętakiekobiety.

–Wpadłeś?
Calebprzytrzymałsięporęczypomostu.

– Nie wiem, co robię. Gdyby chodziło o kogoś innego,

cofnąłbym zgodę na przejazd, spotkał się z nią w sądzie,
oskubałzpieniędzyimusiałabyzawrzećzemnąumowę.

–Aleonaniejestkimśinnym.

– Na tym polega kłopot. Nie chcę, żeby mnie znienawidziła.

background image

I nie chcę jej zniszczyć. W głębi duszy życzę jej powodzenia

z tym barem. W jakiś sposób sprawiedliwości stałoby się
zadość.

–Twojarodzinanieźledałasięjejrodzinieweznaki.

–Ztego,comówiJules,byłoznaczniegorzej,niżsądziłem.
–Tak?

–Mójojciec–Calebzawahałsię,czyujawnićwersjęJules.–

Powiedzmy,żeRolandParkermiałrzetelnypowód,abywalnąć

mojegoojcawszczękę.

–Dlaczegomnietoniedziwi?

–Boznaszmojegoojca?
Powiewwiatruzakołysałjachtamiprzypomoście.

–Cozamierzaszzrobić?–zapytałMatt.
– Szczerze? Nie wiem. Może jeszcze raz porozmawiam

zMelissą?

–Dobrypomysł.

– Ona wydaje się rozsądniejsza. Ale obiecałem Jules, że nie

będęstarałsięprzeciągnąćMelissynaswojąstronę.

–Obiecałeś?Dlaczego?
–TylkotakmogłemjąnamówićnawypaddoSanFrancisco.

Mattbyłwyraźnierozbawiony.
– Położyłeś na szali swój największy atut po to, żeby spędzić

trochęczasuzJules?

–Tak.
ChciałspędzićtrochęczasuzJules,leczwszystkoposzłonie

tak,jaksięspodziewał.Rzeczywistośćprzeszłajegonajśmielsze
oczekiwania. Było fantastycznie. Z następstwami nie potrafił
sobiejednakporadzić.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Zbliżała się dwudziesta pierwsza, kiedy Jules z Melissą

wracałyzCrabShackdodomu.Niebobyłoczarne,wiatrznad
Pacyfikuwzmagałsię,zapowiadającburzę.

MiałyzasobąciężkidzieńiJulesmarzyłaokąpieli.
–Cośsięwydarzyłopodczastwojejwizytyutaty?–nistąd,ni

zowądzapytałaMelissa.

–Ococichodzi?
– Od powrotu z San Francisco jesteś jakaś przygnębiona,

jakbynieswoja.Zdenerwowałcię?

– Nie bardziej niż zwykle. Oskarża mnie, że sprowadzam cię

nazłądrogę.

–Przecieżwiesz,żetonieprawda.
–Czasamisięzastanawiam,czygdybynieja,byłabyśtutaj?

Melissa ze swoim dyplomem z ekonomii mogłaby znaleźć

pracę w wielu branżach. Natomiast Jules ukończyła szkołę
kulinarną. To ona jako nastolatka godzinami siedziała
w nieczynnym Crab Shack, marząc o własnej restauracji. I to
onaobiecaładziadkowi,żeodnowibar.

–Różnimysiętemperamentami.
Juleszastanowiłasięnadtymstwierdzeniem.
–Maszwątpliwości?
– Żadnych. Ale musisz przyznać, że finansowo nie stoimy

najlepiej,anadodatektyciąglejesteśzmęczona.

– Nie jestem. Zgoda, teraz jestem. Ale to dlatego, że cały

dzieńczyściłampodłogę.

background image

W miarę zbliżania się do domu ścieżka robiła się coraz

bardziejstroma.Juleszwdzięcznościąpomyślałaotych,którzy
zamontowalitulampysolarne.

–Jesteśpewna,żetotylkoztegopowodu?

–Absolutnie.
Jeśli sprawia wrażenie przygnębionej, to musi nad sobą

popracować, pomyślała Jules. Nic nie ostudzi jej entuzjazmu.
NawetCaleb.

–Bowiesz,sąjeszczeinnewyjścia.
JulesprzystanęłaispojrzałanaMelissę.

– Co masz na myśli? – Czyżby Caleb z nią rozmawiał za jej

plecami?Jeślitak,toonajużsięznimpoliczy.

Melissaminęłająiszładalej,więcJulesniepozostawałonic

innego,jakpójśćzanią.

– Noah powiedział dziś coś ciekawego. Rozmawiałam z nim.

Okej, flirtowałam. Zresztą bezskutecznie. Zachowuję się jak

nastolatka,aonniereaguje.Dlaczegomnieniezauważa?

–Możezabardzosięstarasz?–Juleswzruszyłaramionami.–

Nienarzucajsięmu.Niechinicjatywawyjdzieodniego.

–Ajeśliniewyjdzie?

–Towtedysięzastanowisz.
–Wiesz,onmadobrypomysł.
–Zamieniamsięwsłuch.
– Uważa, że powinnyśmy rozważyć sprzedanie Crab Shack

Calebowi.

Julesstanęłajakwryta.
– Sprzedać Crab Shack Calebowi? Dlaczego miałybyśmy to

zrobić? Nie myślimy o sprzedaży. Myślimy o sukcesie. Co on
plecie?

– Noah uważa, że Caleb mógłby nas zatrudnić. Ciebie jako

background image

szefakuchni,mniejakomenedżerkę.Mogłybyśmypostawićtaki

warunek.

Juleswłasnymuszomniewierzyła.

– Miałybyśmy go przekupić, żeby dał nam pracę?

PomogłybyśmyWatfordomodnieśćsukces?–Oczamiwyobraźni
widziała reakcję dziadka. – On zrówna Crab Shack z ziemią! –

CzyMelissastraciłarozum?

–Musimybyćrealistkami.

–Jesteśmy.
–Napewno?Niewzięłyśmypoduwagękosztówsądowych.

–Poradzimysobie.–Julesprzełknęłaślinę.
–Noahmówi

– Co tam Noah! Co on wie o prowadzeniu restauracji?

Rozumiem, że jesteś nim zauroczona, ale nie zapominaj, że to
tyskończyłaśstudia,nieon.

– To nie ma nic wspólnego z zauroczeniem – obruszyła się

Melissa.

Julespoczuławyrzutysumienia,żeuraziłasiostrę.
–Przepraszam.Zastanawiamsiętylkonadjednym.Dlaczego

Noah – I nagle wszystko stało się jasne. Oczywiście! Tylko

Caleb mógł wpaść na taki pomysł. Powiedział Noahowi, Noah
Melissie, a Melissa jej. – Przepraszam – powtórzyła. Nie ma
sensurozmawiaćotymznikimpozaCalebem.–Niepowinnam
tak ostro reagować. Uważam jednak, że nie powinnyśmy się
poddawać. Jeszcze nie. Nie jest powiedziane, że przegramy

wsądzie.AjeśliCalebblefuje?

–Uważasz,żeblefuje?–zapytałaMelissazwahaniem.
– To możliwe. Nie podejmujmy żadnych decyzji pochopnie. –

Stanęły przed domem, lecz Jules nie zamierzała wchodzić do

środka.Byłazbytzdenerwowana.–Przejdęsię–oświadczyła.

background image

–Jesteśnamniewściekła.

Juleszaprzeczyłaruchemgłowy.
– Nie. Przepraszam, jeśli to tak zabrzmiało. Decyzja należy

nietylkodomnie,aleidociebie.

–Totylkopomysł.
–Muszęzebraćmyśli.Zobaczymysiępóźniej.

Jules nie była zła ani na Melissę, ani na Noaha. Całą winę

ponositylkojednaosobaimusisięztegowytłumaczyć.

Caleb podpisał dokumenty. Jutro Bernard zaniesie je do

urzędu. Potem już Jules zdecyduje, czy poda go do sądu, czy
nie. Będzie potrzebowała prawnika. Wyda pieniądze, których

niema.Izapewnenigdymuniewybaczy.

Nastawiłmuzykę,nalałsobiekieliszekbrandy,usiadłnasofie

i przez okno spojrzał w dal na ocean. Chmury były gęste,
deszczzacinałoszyby.

Nagle ktoś mocno zapukał do drzwi. Caleb zerknął na

zegarek.Kogoniesieotejporze?

Pukanie rozległo się ponownie. Odstawił kieliszek i wstał.

Ktokolwiek to jest, na chwilę oderwie jegp myśli od całej tej
sprawy. Otworzył drzwi. Na progu stała Jules, wściekła
iprzemoczonadonitki.

Wtejsamejchwilihuknąłpiorun.
–Cośsięstało?
Niemożliwe,abyjużwiedziałaotym,żecofnąłpozwoleniena

przejazd.

–Musiszbyćzemnąuczciwy–oświadczyła.

–Wjakiejsprawie?
Nie,tonapewnoniechodzioprzejazd.

–UżywaszNoahadozrealizowaniaswoichplanów.

background image

–Wejdź–poprosił,zamiastodpowiedziećnazarzut.

Julesprzestąpiłaprógistanęła.
–Zawarliśmyumowę.Obiecałeś.

–Jesteśmokra.Wejdź,osuszsię.

–Kogotoobchodzi,czyjestemmokraczynie?
Caleb skoczył do łazienki dla gości, chwycił ręcznik i jej

podał.Zignorowałago.

–Jakmogłeś?

–Cojatakiegozrobiłem?
Walczyłzpokusąwytarciajejwłosów.

–Nieudawajgłupiego,dobrze?
–Niczegonieudaję–broniłsię.

Zarzuciłjejręczniknaramiona.Otuliłasięnim.
–MówięoNoahu.Iotym,jakgozmanipulowałeś.Powiedział

Melissie, że sprzedaż Crab Shack tobie byłaby najlepszym
posunięciemznaszejstrony.

Calebzastanowiłsię.Pomysłbyłgenialny.Dlaczegosamnato

niewpadł?

–NiepodsunąłemtegopomysłuNoahowi.
– Daj spokój. Wiedziałam, że bezinteresowna pomoc przy

dachu to gest zbyt piękny, aby był prawdziwy. Mieliście
zMattemdwadni,abyurobićNoahanaswojąmodłę.

– Po co? Gdybym chciał odkupić od ciebie nieruchomość,

zwróciłbymsiębezpośredniodociebie.

–Chciałabymwtowierzyć.

–Możeszwierzyć.–Juleswyglądałajakpółtoranieszczęścia.

–Dobrzesięczujesz?

– Nie. – Pociągnęła nosem. – Nie czuję się dobrze. Usiłujesz

zniszczyćmojemarzenie.

Calebniemiałkontrargumentu.

background image

– Od samego początku byłem z tobą szczery – stwierdził. –

Niekryłemswoichzamiarów.Dlaczegomiałbymknućzatwoimi
plecami? Dlaczego miałbym wykorzystywać Noaha, którego

zresztąledwieznam?

– Bo sądziłeś, że taki manewr się uda. Nie zrezygnuję

zklauzuliozakaziekonkurencji.

– Znajdziesz się w pułapce. – Pod wpływem impulsu zdjął jej

ręcznik z ramion i założył na mokre włosy. – Ustąpisz. Nie

będzieszmiaławyboru.

Julesjakbyniezauważyła,coCalebrobizjejwłosami.

–Mogęwygraćwsądzie.
– Nie wygrasz. Zbankrutujesz jeszcze przed pierwszą

rozprawą. Pracowałem na twoim dachu, aby ustrzec cię przed
ewentualnymskręceniemkarku.Kropka.

Julesprzygarbiłasię.
–CzyliNoahteżjestprzeciwkomnie?

– Noah stara się wam pomóc. Zdaje sobie sprawę

zbeznadzieitejsytuacji.

– Jakiej beznadziei? – żachnęła się. Oczy jej błyszczały. –

Nasza sytuacja nie jest beznadziejna. – Co z Melissą? Jak ona

się z tym czuje? – zapytała, jakby myślała na głos. – To ona
przyszłaztymdomnie.

– To dowodzi, że chce sprzedać Crab Shack – odrzekł

łagodnymtonem.–Możeniewkładawtenprojektcałegoserca
takjakty?

W głębi duszy miał nadzieję, że na spokojnie rozważą radę

Noaha. Wtedy on nie musiałby być czarnym charakterem. Nie
musiałbycofaćpozwolenianakorzystaniezdrogi.Zadzwoniłby
do Bernarda i polecił, aby schował dokumenty do szuflady.

Byłbyprzeszczęśliwy.

background image

– Toczę samotną walkę. Z tobą, ojcem, a teraz jeszcze

zMelissą–szepnęłaJules.

Caleb objął ją mocno. Ku jego zaskoczeniu przywarła do

niegoipołożyłamugłowęnaramieniu.

Niemogłauwierzyć,żepłacze.Łzyjednakuparciepłynęłyjej

z oczu i wsiąkały w koszulę Caleba. Wszyscy sprzysięgli się

przeciwkoniej.Porazpierwszypomyślała,żeniemaracjiiże
może ponieść sromotną klęskę. Żal jej się zrobiło dziadka.
Mobilizowałacałąsiłęwolidowalkizemocjamiipłaczem,lecz

łzybyłysilniejsze,aramionaCalebadawałyukojenie.

Tenfacetmiałdwaoblicza.Kiedybyłabliskoniego,wydawał

się opoką, oferował współczucie. Wtedy pragnęła tylko się na
nimwesprzeć.Gdysięodniegooddalała,jużniewidziałajego
dobroci.Stawałsięwrogiem.

Muszę stąd wyjść, pomyślała. Potrzebny mi jest dystans,

fizyczny i psychiczny. Nagle Caleb przytulił ją mocniej
i pomyślała, że zostanie jeszcze tylko chwilę, kilka chwil,

zbierzesiłyiwtedypójdzie.

–Jużdobrze–szepnął,całującjejwłosy.
–Nie–zaprzeczyładrżącymgłosem.–Niejestdobrze.
–Spróbujnachwilęprzestaćzemnąwalczyć.

–Niemogę.
–Tylkonachwilę.Wyluzuj.–Pogładziłjejplecy.
Poczuła, że kolana się pod nią uginają, całe ciało ogarnia

bezwład, tępy ból ściska żołądek. Caleb musiał wyczuć, że
słabnie,bowziąłjąnaręceizaniósłnakanapę.Niemiałasiły

protestować. Zamknęła oczy, poddała się magii jego ramion.
Jeszczebędzieczassiękłócić,myślała.

Caleb podszedł do kanapy, usiadł, posadził ją sobie na

background image

kolanach.

Burza za oknami rozpętała się na dobre. Deszcz zacinał

o szyby, niemal zagłuszając muzykę. Jules siedziała bez ruchu,

wsłuchana w odgłosy burzy i bicie serca Caleba. Ciepło jego

ciała przenikało przez jej mokre ubranie. Caleb milczał. Jego
pierśwznosiłasięiopadała.

Wpewnejchwiliotworzyłaoczy,uniosłagłowęispojrzałana

Caleba. Kciukiem pogładził jej policzek. Potem odgarnął włosy

z czoła. Wysunął wargi i zbliżył do jej ust. Kiedy ich usta się
spotkały, świat wokół niej zawirował. Zarzuciła mu ręce na

szyję,oddałapocałunek.

–Chcesztego?–zapytał.

–Nie.–Objąłjąmocniej.–Alenieprzestawajmniecałować.
–Wszystkojakośsięułoży.
Ponowniejąpocałował.Julespoczuła,żewilgotnieubranieją

krępuje.Niecierpliwieszarpnęłasznurowadło.Calebpomógłjej

zdjąćbuty,potemT-shirt.Potemsamzdjąłkoszulęiprzyciągnął
Julesdosiebie.Poddałasiębezoporu.WSanFranciscokochali
siępospiesznie,terazchciałarozkoszowaćsiękażdymgestem,
każdym pocałunkiem. Caleb, jakby odgadując jej pragnienie,

powolnymi pocałunkami rysował linię od jej szyi do pępka.
Potem zdjął resztę ubrania najpierw z niej, potem z siebie,
idelikatnieułożyłJulesnaplecach.

Kochali się przy dźwiękach deszczu. Ich ciała poruszały się

zgodnym rytmem. Wspólnie doświadczyli szczytowej rozkoszy.

Potem leżeli, milcząc. Caleb nakrył Jules swoją koszulą. Nie
było jej zimno, lecz owinęła się nią szczelnie. Po raz pierwszy
odwieludniogarnąłjąspokój.

Najchętniej trzymałby śpiącą Jules w objęciach do końca

background image

świata,leczobawiałsię,żeprędzejczypóźniejktośzaczniejej

szukać. W tej samej chwili, gdy o tym pomyślał, zadzwoniła
komórka Jules. Dzwonek był na tyle cichy, że jej nie obudził.

Caleb uśmiechnął się, pogładził Jules po głowie i pocałował

w skroń. Potem ostrożnie zsunął się z kanapy. Zanim nakrył ją
kocem,spojrzałnaniązuśmiechem.Wyglądałapięknie.

Domyślił się, że to Melissa szuka siostry. Wyjął swoją

komórkę, odszukał w rejestrze połączeń numer, na który Jules

dzwoniłazSanFrancisco,inacisnąłprzycisk.

–Halo?

–Cześć.TuCaleb.
–Caleb?–zdziwiłasięMelissa.

–Dzwoniępowiedzieć,żeJulesjestumnie.
Wtelefoniezaległacisza,wkońcuMelissarzekła:
–Nierozumiem.Mówiła,żeidziesięprzejść.Cojestgrane?
–Byłazła.

–Namnie–zmartwiłasięMelissa.
CalebobejrzałsięnaJules,wziąłkieliszekzniedopitąbrandy

iprzeszedłdokuchni.

–Namnie–odrzekł.–Jestzłanamnie.

–Poczekaj,dlaczegoonaciągletamjest?Dlaczegosamanie

zadzwoniła?Cotyjejzrobiłeś?!

Niezamierzałudzielaćwyczerpującychinformacji.
– Pokłóciliśmy się – zaczął i ostrożnie dobierając słowa,

ciągnął: – W końcu się uspokoiła. Musiała być bardzo

zmęczona, bo zasnęła na kanapie. – Melissa milczała. Nawet
niesłyszał,jakoddycha.–Melissa?Jesteśtam?

–Napewnoniebyłazłanamnie?
–Napewno.Byłazłanamnie.

Przysunął sobie krzesło i usiadł. Kieliszek z brandy postawił

background image

nastole.

–Cojejzrobiłeś?
– Uważała, że namówiłem Noaha, żeby przekonał was do

sprzedażyCrabShackmnie.

–Tobyłjegopomysł,prawda?Tymunicniesugerowałeś.Nie

zrobiłbyśtego.

– Nie, i nie nastawiałbym Noaha przeciwko wam. Wiem, że

stoimypoprzeciwnychstronach,alegramfair.

–Niewiemdlaczego,aleciwierzę–odparłaMelissacichym

głosem.

– Dzięki. – Z jakiegoś powodu jej zaufanie wiele dla niego

znaczyło.

– Rozważyłbyś taką propozycję? – zapytała z wahaniem. –

Kupiłbyś Crab Shack, gdyby Jules zdecydowała się na
sprzedaż? – Caleb nie odpowiedział od razu. Pamiętał
o obietnicy danej Jules, że nie będzie pertraktował z Melissą.

Zastanawiałsię,jakdalekomożesięterazposunąć.–Uważasz,
żetodobrypomysł?–zapytała.

–Zmojejperspektywypomysłjestfantastyczny.Kupiłbymbar

wokamgnieniu.AleJulesjestuparta.

–Wiem.CzasamiCzasamimyślę,żemiłośćdodziadkaczyni

jąślepą.

–Aczegotychcesz,Melisso?
–Chcę,żebyJulesbyłaszczęśliwa.
Calebzakręciłkieliszkiemzbrandy.

– Nie musisz mi wierzyć, ale ja też chcę, żeby Jules była

szczęśliwa.

–Copowinniśmyzrobić?
Caleb pragnął skorzystać z okazji i podyskutować z Melissą,

leczsumieniemuniepozwalało.

background image

–Niejestemnajlepszympartneremdorozmowynatentemat.

Konflikt interesów. Ale powiem jedno, nie blefuję w sprawie
tegoprzejazdu.

– Noah powiedział to samo. Że zbyt wiele zainwestowałeś

wswójprojektiniestaćcięnawycofaniesię.

–RozsądnyfacetztegoNoaha.

–Jeszczenigdyniezetknęłamsięzkimśtakimjakon.
Caleb wyłowił z jej głosu nutę podziwu. Szczęściarz z niego,

pomyślał.

–Czegochceszdlasiebie?–zapytał.

– Ja chcę zarządzać jakimś biznesem. Chcę wykorzystać

wiedzę zdobytą na studiach. Chcę przyczynić się do czyjegoś

sukcesu.

–ItoniemusikonieczniebyćCrabShack,zgadzasię?
–NiejestemwtoażtakzaangażowanajakJules.
–Moglibyśmy–zaczął,leczzamilkł.

– Nie chcesz, żeby to zabrzmiało, jakbyśmy się zmawiali

przeciwkoniej,tak?

Caleb pamiętał, co Jules powiedziała o samotnej walce

przeciwwszystkim.

–Niechcę.Nawetgdybytobyłodlajejdobra.
–Uważasz,żezmuszeniejejdorezygnacjijestdlajejdobra?
– Uważam – zawahał się. – Uważam, że nie ma szans

wygraćtejwalki.

–Chybażetyustąpisz.

–Dlaczegomiałbymustąpić?
Melissaparsknęłaśmiechem.
–Zaczynamsiędomyślać,dlaczego.
Po skończonej rozmowie Caleb wrócił do salonu. Jules spała

dalej na kanapie. Była niewiarygodnie piękna. Nie mógł

background image

uwierzyć,żekochalisięporazdrugi.Niemógłuwierzyć,żejest

tutaj.

Musibyćjakieśwyjście,pomyślał.Musibyćjakiśsposób,aby

zatrzymaćjąprzysobie.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Julesusiadła.Jejubranie,staranniezłożone,leżałonakrześle

obokkanapy.Szybkowłożyłajenasiebie.Zgłębidomusłychać
było odgłosy porannej krzątaniny. Jules palcami przeczesała

włosy,zebrałasiłyipomaszerowaławkierunku,skąddobiegały.
Calebaznalazławjasnejprzestronnejkuchni.Właśnienalewał

sobiekawę.

Słyszącjejkroki,podniósłgłowę.Julespoczułanieprzyjemny

uciskwżołądku.

–Niewiem,copowiedzieć–zaczęła.

–Dzieńdobry?
– Dzień dobry – powtórzyła za nim. Jego swobodne

zachowaniepodziałałonaniąuspokajająco.

–Kawy?

–Poproszę.
–Cukier?Mleko?
–Dziękuję.Pijęczarną.
–Dobrzespałaś?
–Mocno.

–Cieszęsię.
Julesmiałanerwynapiętedoostateczności.
–Posłuchaj–zaczęła.–Niewiem,cosięwczorajstało
– Nie pamiętasz czy nie wiesz, co cię skłoniło do takiego

kroku?

–Doskonalepamiętam.
–Todobrze.–Calebwręczyłjejkubek.

background image

–Todobrze.

–Przeciwnie,źle.
–Jainaczejtowspominam.

–Wiesz,ocomichodzi.

Jules wypiła łyk kawy w nadziei, że zastrzyk kofeiny ją

orzeźwi. Rozmowa wymagała pełnej przytomności umysłu.

Calebgestemzaprosiłjądostołuwokniewykuszowym.Burza
minęła,naniebiepojawiłosięsłońce.

–Cochceszzrobić?–zapytał,siadając.
–Nic.

–Nic?
–Pójśćdodomu,potemdo–urwała.Melissa!–Melissasię

niepokoi.

–Rozmawiałemznią–oznajmiłCaleb.
–Cojejpowiedziałeś?–zapytałaschrypniętymgłosem.
– Że się gniewałaś. Że się posprzeczaliśmy. Że w końcu

zmęczonazasnęłaśnamojejkanapie.

–Ityle?
–Tak.–Poranneświatłołagodziłorysyjegotwarzy.Wyglądał

bardziej na przyjaciela niż wroga. Takiego Caleba powinna

unikać, jeśli nie chce oszaleć. – Powiedziałem jej, że uważasz,
że napuściłem na was Noaha, i że to nieprawda. – Jules
mimowolnie kiwnęła głową. Wierzyła Calebowi, gdy to mówił.
Ajeślitak,toznaczy,żeNoahsamuważa,żeimsięnieuda,iże
Melissateżmawątpliwości.–Jeślidalejbędziemy

–Niebędziemy–ucięła,prostującsięnakrześle.
–Jużtomówiłaś,ajednak–Szerokorozłożyłręce.
–Tymrazemdotrzymamsłowa.
– Powinienem się zabezpieczyć. – Chwilę się wahał, po czym

zapytał:–Aletystosujeszantykoncepcję,prawda?

background image

Pod wpływem impulsu chciała mu powiedzieć, że to nie jego

interes,leczteraztojużbyłjegointeres.

– Biorę hormony w zastrzykach – wyjaśniła. – Jako lek.

Działanieantykoncepcyjnetojedenzefektówubocznych.

–Todobrze.–Kiwnąłgłową.
– Posłuchaj – zaczęła. W jej głosie brzmiała ostrzegawcza

nuta.–Niebędziemy

– Słyszałem – wpadł jej w słowo. Zaczął bawić się psutym

kubkiem. – Lubię cię. – Nie chciała tego słuchać. Nie chciała,
aby ten dobry Caleb uśpił jej czujność. Gdyby kierowała się

tylko emocjami, natychmiast zaciągnęłaby go z powrotem do
łóżka.–Pociągaszmniei

Niedokończył,gdyżdrzwifrontoweotworzyłysię.
–Caleb?–usłyszeli.
Matt.Juleszmieniłasięnatwarzy.
–Onwie–zauważyłCaleb.

–Co?–wykrzyknęłaJulesizerwałasięnarównenogi.
–Jestmoimbliskimprzyjacielem–broniłsięCaleb.
–Janiepowiedziałamnawetmojejsiostrze–syknęła.
–Nikomuinnemuniemówiłem–szeptemzapewniłjąCaleb.

KrokiMattastawałysięcorazbliższe.
–Tomamnieuspokoić?
– Cześć, stary – rzekł Matt, wchodząc. – Och – Dopiero

terazzobaczyłJules.–Cześć,Jules.

–JaJa–Juleszaczęłasięjąkać.

Mattgestemobronnymuniósłobiedłonie.
–Niemojasprawa.
– Mamy – Ponownie spróbowała się tłumaczyć, ale i tym

razemnicztegoniewyszło.

– Łączy nas miłość połączona z nienawiścią – odezwał się

background image

Caleb.

– Raczej pożądanie połączone z nienawiścią – sprostowała

Jules.Niewidziałapotrzebyudawania.

– Naprawdę nie musze tego wiedzieć – wzbraniał się Matt.

Nalałsobiekawydokubka.

–Tylkotywiesz–rzekłaJules.–Melissaniewie.

–Nikomuniepowiem–obiecałMatt.
Julesuświadomiłasobienagle,żeniejestważne,komuMatt

powie albo nie powie, ale jak ona zapanuje nad uczuciami,
które nią targają. I drugi problem: jak dokończy remont

iotworzybar.

–Czypotrzebnymiprawnik?–zapytałaCaleba.

Wcaleniebyłzaskoczonypytaniem.
– Mój prawnik dziś rano unieważni prawo korzystania

zprzejazdu.

– Serio? – odezwał się Matt z drugiego końca kuchni. –

Wydawałomisię,żetotylkoczczagroźba.

– A mnie nie – rzekła Jules. – Od samego początku

wiedziałam,żeonnieblefuje.

–Niezostawiłaśmiwyboru.

– Zawsze jest wybór. Możesz się zadowolić siedemnastoma

restauracjamiimilionami,jakieciprzynoszą.

–Niechodziopieniądze.
–Gdybyniechodziłoopieniądze,nierobiłbyśtego.
– A ty? – zapytał Caleb. – Ty też masz wybór. Neo i Crab

Shackmogąspokojnieistniećoboksiebie.

– To nie jest żaden wybór, tylko powtórka z historii. Watford

usiłujenaciągnąćParkera.Właśnietemupróbujęzapobiec.

–Myliszsię.

–Niemożeszznieść,żeniedajemysięrozłożyćnałopatki.

background image

OczyCalebapociemniały.

–Niemożeszbardziejsięmylić.
–Częstozdarzamisięmylić,aleniewtymwypadku.

Wstała.Kolejnyrazpowtórzyłasobiewmyślach,żeprzyjście

tutaj było błędem. Już nie potrafiła oddzielić złego Caleba od
dobrego.WidziałapoprostuCaleba.

–Dzięki,żetozałatwiłeś–odezwałsięCalebdoMatta,kiedy

tydzieńpóźniejpatrzyli,jakNoahwchodziposchodachmariny.

–Jesteśpewny,żetonaszsprzymierzeniec?–zapytałMatt.

–Raczejostatniadeskaratunku.
–Juleswciążztobąnierozmawia?

–Nawetniepozwalazbliżyćsiędosiebie.
Próbowałmetodykijaimarchewki.Zacząłodmarchewki–od

trzech marchewek – bez skutku. Teraz przyszła kolej na kij.
I znowu poniósł klęskę. Jeśli nie wymyśli nic nowego, Jules
straci wszystkie pieniądze, a on szansę na utrzymanie z nią
dobrychstosunków.

– Cześć. – Wyciągnął do Noaha rękę. – Dziękuję, że

przyszedłeś.

–Wezwałeśmniewsprawiepracy?–zapytałNoah.
– Melissa powtórzyła mi, co zasugerowałeś dziewczynom –

zacząłCaleb,kiedyjużwetrzechusiedli.

Niebo było czyste, zaczynał się wieczorny odpływ. Liny

jachtów przycumowanych przy marinie skrzypiały, flaga
wporciełopotałanawietrze.

–Cojatakiegoimzasugerowałem?–zapytałNoah.

– Sprzedaż. Mnie. Pomysł jest dobry. Melissa wysłuchała cię

zuwagą.

– Nie miałem na myśli tego, co najlepsze dla ciebie – odparł

background image

Noah.

–Rozumiem.–Calebdomyśliłsię,żeNoahowileżałonasercu

dobroMelissy.–AleJulessięniezgodzi.

–Żartujesz?

–Melissapowtórzyłaciichrozmowę?
–ŻeJulesuważamniezatwojegopionka?Tak.Alejaniedam

sobą manipulować. Jeśli zaprosiłeś mnie tutaj – Noah zrobił
takiruch,jakgdybychciałwstać.

–Nie,nie–Calebpospieszniezaprzeczył.
Noahzlekkimwahaniemusiadłzpowrotem.

–Napijeszsiępiwa?–zaproponowałMatt.
–ZaprosiszMelissęnarandkę?–znienackaspytałCaleb.

–Nie.
–Dlaczego?
–Przyniosępiwo–wtrąciłMatt.
– Bo ona skończyła studia, a ja jestem byłym więźniem po

szkoleśredniej.

OdpowiedźzaskoczyłaCaleba.
–Jesteśteżwykwalifikowanymcieślą.
–Wyobrażaszsobie,żeprzedstawiamnieojcu?

Wrócił Matt, podał im po butelce piwa i usiadł na swoim

miejscu.

–Zbytniskosięcenisz–stwierdziłMatt.Wiatrwzmagałsię,

więcgłębiejnaciągnąłczapkę.

–Niewierzę,żeściągnęliściemnietu,abyrozmawiaćomnie

ioMelissie–rzekłNoah.

Miałrację.Calebjużułożyłwgłowienowyplan.
– Gdybym doszedł z Jules do porozumienia, zgodziłbyś się

pracowaćdlamnie?

Calebwiedział,żeJulesiMelissaszanująNoaha.Samteżgo

background image

lubił i podziwiał jego pracę. Teraz zaś zależało mu na

znalezieniurozwiązania,którezadowoliłobywszystkich.

– Albo dla mnie – odezwał się Matt. – Gdyby się okazało, że

robota w Crab Shack zostanie przerwana, mam tu wiele zajęć

przymariniedladobregocieśli.

NoahspojrzałnajpierwnaCaleba,potemnaMatta.

– Nawet jeśli ja uważam, że dziewczyny powinny sprzedać

CrabShack,onenigdysięniezgodzą.

–Niemogęodpuścić–odrzekłCaleb.–Melissapowiedziała,

żechętniebypracowaławNeo.

–MelissatonieJules.
–Będępróbował.

–Wtakimrazieżyczępowodzenia.
–ZaprośMelissęnarandkę–Mattzwróciłsiędoniego.–Nie

myśloprzeszłości.

– Jako rozwodnik Matt chyba nie jest najlepszym doradcą

w sprawach męsko-damskich, ale tu się z nim zgadzam –
skomentowałCaleb.

Widział, jak Melissa i Noah na siebie patrzą i uważał, że

powinnidaćsobieszansę.

–Rozwiedzionyczynie–Noahuśmiechnąłsiękącikiemust

– w tych sprawach wolę słuchać jego niż ciebie. Nigdy nie
widziałem faceta tak pogubionego we własnych uczuciach jak
ty.

–Jeślinieudamisięzmusićjejdozmianyzdania

–Straciszmilion–Mattwpadłmuwsłowo.
–Nietochciałempowiedzieć–żachnąłsięCaleb.
Noahdopiłpiwo.
–Niezmusiszjejdozmianyzdania–powiedział.–IMattma

rację,totysięugniesz.

background image

Matt parsknął śmiechem. Zanim Caleb zdołał zaripostować,

Noahajużniebyło.

– Noah zaprosił mnie na randkę – oznajmiła rozpromieniona

Melissa i ściszonym tonem, aby Noah pracujący na tarasie nie

słyszał, ciągnęła: – Twój plan się powiódł. Przez blisko tydzień
udawałamobojętnąitrzymałamsięnadystans.

Julesuśmiechnęłasiędoniejzradością.
–Gratulacje.Dokądsięwybieracie?
– Do Olympii. Zjemy kolację i pójdziemy do klubu. W sobotę

wieczorem.

–Wcosięubierzesz?

–Wtwojąmałączarną.
–Notak.
–Postaramsięjejniezniszczyć.
–Niemiałabympretensji,nawetgdybycośjejsięstało.
Melissa nie roześmiała się, a Jules zdziwiona podniosła

głowę.Oczysiostrybyłyokrągłe.

–Tata–wybąkałaMelissa.
–Reakcjatatytozupełnieinnasprawa
–Cześć,tato!–zawołałaMelissasztucznieradosnymtonem.

Dopiero teraz Jules się zorientowała, że Melissa patrzy ponad

jejramieniemnadrzwiizimnydreszczprzebiegłjejpoplecach.
Obejrzałasię.

W drzwiach stał Roland, nieogolony, co się często zdarzało,

w kraciastej koszuli rozpiętej pod szyją, spodniach roboczych
izdartychskórzanychbutach.

– Coś się stało? – zapytała. Nie wyobrażała sobie, że ojciec

przyjedziebezzapowiedzenia.

Rolandomiótłwzrokiembar.

background image

–Podobacisię?–zapytałaMelissa.

–Jestgorzej,niżmyślałem.
Julesopanowaławzbierającąwniejpasję.

– Będzie super. Zobaczysz – powiedziała. – Powiększyłyśmy

okna, odnowiłyśmy bar. – Gestem wskazała mebel nakryty
płachtą ochronną. – Naprawiłyśmy podłogę, położyłyśmy nową

instalacjęelektryczną

–Iwydałyściewszystkiepieniądze.

–Jeszczeniewszystkie.
–Opracowałyśmykosztorys–wtrąciłaMelissa.–Ściślesięgo

trzymamy. Mamy fantastyczną pomoc – Urwała i spojrzała
przez okno, szukając Noaha. – Gdzie Noah? Przed chwilą tam

był.

–Dlaczegoprzyjechałeś?–zapytałaJules.
– Zebrało się sporo korespondencji – odparł Ronald i uniósł

rękęzdużąszarąkopertą.

Julesniewierzyła,żetojestpowódwizyty.
–Jechałeśtakiszmatdrogi,żebydoręczyćnampocztę?
–Iżebyzaapelowaćdowaszegorozsądku.–Rolandponownie

powiódł wzrokiem po barze. – Ale widzę, że zjawiłem się za

późno.Szkodajużsięstała.

– Szkoda? – Jules podniosła wzrok. – Tak nazywasz naszą

pracę?

–Nazywamtogłupotą.
–Przyjechałeśpototylko,żebynas

–Dajspokój–wtrąciłaMelissa.–Niecierpię,jaksiękłócicie.
Rolandrzuciłkopertęnanajbliższystół.
–Cotusiędzieje?
W drzwiach stanął Caleb. Roland odwrócił się i zmierzył go

wzrokiem.

background image

–Watford,tak?–prychnął.

–CalebWatford.–CalebwyciągnąłrękędoRolanda.
Rolandzignorowałtengest.

–Coontu,dodiabła,robi?!–SpojrzałnaJules.

–Proszęposłuchać–zacząłCaleb.
Rolandwymierzyłwniegopalecwskazującyiryknął:

–Rozmawiamzcórką,nieztobą!
–Onjestnaszymsąsiadem–pojednawczowyjaśniłaMelissa.

–OniMatt,właścicielmariny,pomoglinamprzy

Rolandpoczerwieniałzezłości.

–PrzyjęłyściepomocodWatforda!?
–Niejestemmoimojcem–oświadczyłCaleb.

–Wynocha!–ryknąłRoland.–ToziemiaParkerów.
– Chciałem pana przeprosić za swoją rodzinę – rzekł Caleb

mówiłspokojnymiopanowanymgłosem.

–Mampowtórzyć?–Rolandzacisnąłpięści.

Calebnawetniedrgnął.
– Nigdy nie rozwiążemy naszego sporu, jeśli nie będziemy

zsobąrozmawiać.

– Nie mamy niczego do rozwiązywania. – Roland zrobił krok

w kierunku Caleba. – Wyjdź i trzymaj się z dala od mojej
rodziny.

–Tato!–krzyknęłaMelissazprzerażeniem.
Jules wyglądała, jak gdyby miała zaraz zwymiotować. Caleb

pojednawczymgestemuniósłdłonie.

–Widzę,żejeszczenienadeszłaodpowiedniapora.
–Inigdynienadejdzie!–wrzasnąłRoland.
Calebodwróciłsięiwyszedł.Julesoprzytomniała.Dotarłodo

niej, że Caleb musiał mieć jakąś sprawę, skoro się tu pojawił.

Uszanował przecież jej życzenie i dotąd trzymał się od niej

background image

zdaleka.

– Zaczekaj! – zawołała i wybiegła za nim. Roland usiłował ją

zatrzymać, lecz wyrwała mu się. – Caleb! – Był już przy

samochodzie. – Po co przyszedłeś? – Przystanęła, choć

najchętniejrzuciłabysięmuwramiona.

–Wyznaczonodatęrozprawy–odparłbeznamiętnymtonem.–

Na poniedziałek. Przyszedłem jeszcze raz szukać kompromisu.
– Ruchem głowy wskazał budynek za nią. – Kiedy on się tu

zjawił?

–Przedchwilą.Przyjechałpowiedzieć,żejesteśmygłupie,że

powinnyśmyrzucićtowszystkoiwracaćznimdodomu.

Calebprychnąłzironią.

–Chociażwtejjednejsprawiejesteśmyzgodni.
–Przepraszam–Julesrękąwskazałabar–onbywa
–Upartyjakosioł?
–Nieugięty.Zawszetakibył.Kochanas,alewtejkwestiinie

maznimdyskusji.

–Aztobąjest?
Ona już to w sobie przerobiła, ale nie zamierzała mu się do

tegoprzyznawać.

–Kiedydepczeszmojemarzenia,tonie.
Calebkiwnąłgłową.
– Tak myślałem. – Otworzył drzwi samochodu. – Do

zobaczeniawsądzie.

Poczuła się osaczona ze wszystkich stron. Po raz pierwszy

zwątpiła,czyudasięjejzrealizowaćswójplan.Możeojciecod
samego początku miał rację? Może Caleb też ma rację? Może
należy wycofać klauzulę o zakazie konkurencji i ocalić
przynajmniej część pieniędzy ze spadku? A może rację ma

Noah?SprzedamyCrabShackCalebowiiodzyskamypieniądze.

background image

CoMelissaotymsądzi?

Pikap Noaha stał na końcu drogi. Caleb zatrzymał się obok,

wysiadłipodszedłdokabiny.Noahopuściłszybę.

–Cotutajrobisz?

Noahpatrzyłprzedsiebie,twarzmiałspiętą.
–Czujęsięjaktchórz.

–Dlaczego?Cosięstało?
–Ichojciecprzyjechał.
Caleboparłsięłokciemootwarteokno.

–Wiem.Właśniewyrzuciłmnienazbitypysk.
–Janieczekałem,ażtosamozrobizemną.Niechcęstawiać

Melissy w trudnej sytuacji. Nie chcę, aby musiała tłumaczyć
ojcu,kimjestem.

–Zaprosiłeśjąnarandkę,tak?
–Tak.
–Zgodziłasię?
Noahuśmiechnąłsięsłabo.

–Ucieszyłasię.Jazresztąteż.
–Jakiemaszterazplany?Chceszzłamaćjejserce?
–Jeszczeażtakbardzosięniezaangażowała.Iniechjużtak

zostanie.

–Niewierzę,żeprzestraszyłeśsięjejstarego.
Caleb byłby bardzo rozczarowany, gdyby się okazało, że

pomylił się w ocenie Noaha. Spojrzenie, jakim Noah go
obrzucił,świadczyło,żesięnieprzestraszył.

–Dałbymradęsetcetakichjakon,alechronięją,niesiebie.

– Ona czeka. Zawalcz o nią. Z początku będzie trudno, ale

któryfacetniemiałkonfliktuzojcemdziewczyny!

–Takiegoniemiał.

background image

–Takiegonie–przyznałCaleb.–Alemożebyćjeszczegorzej.

Spójrznamnie.

–MaszochotęnaJules?

–Tak.–Zkażdymdniemcorazwiększą.

–Typrzynajmniejjesteśbogatymbiznesmenem.
– Ale twoja rodzina i jej nie jesteście śmiertelnymi wrogami.

Niewiem,ile

–Cośniecośobiłomisięouszy.

– Roland Parker zapowiedział, że nie chce mnie widzieć.

Wporównaniuzemnąwypadaszdużolepiej.

–Alezemnietchórz–mruknąłNoah,kręcącgłową.
–ChroniszMelissę,tyleżewzłysposób.Wracajtam.

–Takzrobię.
Noah włączył silnik i odjechał, wznosząc tuman kurzu,

aCalebpoczułukłuciezazdrościwsercu.Wielebyoddałzato,
abymócwrócićizawalczyćoJules.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Jules była z powrotem w barze, kiedy na parking wjechał

pikapNoaha.

–Nareszcie!–zawołałaMelissaipobiegładodrzwi.

–Mamnadzieję,żetonietenWatford–burknąłRonald.
–ToNoah–rzuciłaMelissaprzezramię.

– Nasz wykonawca – wyjaśniła Jules. Zachowanie spokoju

kosztowałojąwielewysiłku.

Noahwysiadł,objąłMelissęijąpocałował.
–Wykonawca?–Ronaldzapytałzironiawgłosie.

–Chodzązsobą.
–Melissamafaceta?
–Tozadużopowie
Zanimzdążyładokończyć,Rolandwyszedłnazewnątrz.Jules

w

pierwszym

odruchu

chciała

ruszyć

za

nim,

lecz

zrezygnowała. To sprawa Melissy i Noaha. Nie będzie się
wtrącać. Usiadła na najbliższym krześle, zamknęła oczy i pod
powiekami zobaczyła Caleba. Gwałtownie otworzyła oczy
iwtedyjejwzrokpadłnakopertęprzywiezionąprzezRolanda.

Otworzyła ją. Wśród rozmaitych przesyłek reklamowych
znalazła list do Melissy z uczelni, który starannie odłożyła na
bok,ilistdosiebiezprzychodnilekarskiej.

Było to standardowe przypomnienie o umówionym terminie

wizyty kontrolnej i zastrzyk hormonalny. Spojrzała na datę

pismaizamarła.Toniemożliwe!Topomyłka.

Ponownie przeczytała zawiadomienie. Potem jeszcze raz

background image

i jeszcze raz. Gorączkowo usiłowała sobie przypomnieć datę

ostatniego zastrzyku. Bezskutecznie. Zaczynała podejrzewać,
że data na zawiadomieniu jest prawidłowa i że od ostatniego

zastrzykuminąłniejedenmiesiąc,adwa.

Tylko bez paniki, nakazała sobie w duchu, lecz mimowolnie

przyłożyła dłoń do brzucha. Niemożliwe. To nie mogło się

zdarzyć.

Nawet

jeśli

spóźniła

się

z

zastrzykiem,

prawdopodobieństwowpadkijestznikome.

Musi być znikome. Alternatywa jest nie do pomyślenia.

Spojrzała przez okno na parking. Noah sprawiał wrażenie

odprężonego, a Roland słuchał go z uwagą i kiwał głową. Nie
miałaczasuzastanawiaćsięnaprzyczynąniezwykłegospokoju

ojca.Chwyciłalistitorebkęiwybiegłazbaru.

–Jadędomiasta!–zawołała.–Potrzebujecieczegoś?
Biegła tak szybko, że nawet gdyby odpowiedzieli, nie

usłyszałaby. Nie może być w ciąży. To byłaby katastrofa

niewyobrażalnychrozmiarów.

Myśl pozytywnie, powtarzała sobie w duchu. Nie jesteś

wciąży.Nieczujeszsię,jakgdybyśbyławciąży.Czujeszsięjak
zwyczajna zdrowa dwudziestoczterolatka. No, może odrobinę

spanikowana, ale to zaraz minie. Zrobisz test i odetchniesz
z ulgą. Może nawet pośmiejesz się z siebie. I zajmiesz się
sprawądrogi.

Spokojnieweszładoapteki,kupiłatestciążowy,potemposzła

do publicznej toalety. Tam przeczytała instrukcję. Ręce trochę

jej się trzęsły, gdy otwierała drzwi kabiny. Wszystko trwało
chwilę.Terazniepozostawałonicinnego,jakczekać.Spojrzała
na zegarek, potem zamknęła oczy i starała się wyrównać
oddech. Skoncentrowała się na tym, co zrobi później. Będzie

musiała kupić coś takiego, co usprawiedliwi jej tak nagły

background image

wyjazd. Może coś na kolację? Ulubione danie ojca to lazania.

Kupiwszystkieskładnikiibędzieudawaładobrącóreczkę.

Otworzyła oczy, sprawdziła czas. Jeszcze tylko kilka sekund.

Zaczęła odliczanie. Gdy skończyła, podniosła test do oczu.

Zamknęłapowieki,otworzyłajeponownie.Niepomogło.Wynik
byłtensam.Pozytywny.

Jestem w ciąży, pomyślała. Powoli zaczęły docierać do niej

odgłosyzzewnątrz.Hałasulicy.Krzykmew.

W osłupieniu wpatrywała się w dwie kreski. Jak mogła być

takagłupia?DlaczegokochałasięzCalebem?Jeszczenigdynie

przegapiłaterminuzastrzyku.

Dlaczegolosspłatałjejtakiegofigla?

Naglewjejtorebcezadzwoniłtelefon.TomogłabyćMelissa,

aleJulesniezamierzałaodbierać.Wtejchwiliniebyławstanie
znikimrozmawiać.Zdrugiejstrony,jeślinieodbierze,Melissa
będzie się niepokoić. I będzie miała powody do niepokoju,

chociażostateczniepewniebędziezadowolona.Aojciecjeszcze
bardziej,bocałyplanreaktywowaniaCrabShackbierzewłeb.

NajszczęśliwszybędzieoczywiścieCaleb.Dostaniewszystko,

czegochciał.

Calebbyłprzekonany,żesięprzesłyszał.

–Sprzedaje?–upewniłsię.
–Właśnieskończyłemzniąrozmawiać–odparłNoah,idącza

Calebemdopokojudziennego.

MattzT.J.bylinatarasieirozgrzewaligrill.
–Dlaczego?Cojąskłoniłodozmianydecyzji?

Oczywiście był bardzo podekscytowany, ale taki kompletny

zwrotsytuacjigozaskoczył.

–Rzeczywistość–odparłNoah.–Taksądzę.

background image

Czyżby odpowiedź była aż tak prosta? Czyżby wobec

nieuchronnie zbliżającej się daty rozprawy Jules nagle zaczęła
myśleć rozsądnie? Caleb pragnął w to wierzyć, lecz coś mu

wtymwszystkimniepasowało.

–Copowiedziała?–zapytał.–Powtórzjejsłowa.
– Powiedziała, że doszła do wniosku, że to słuszne

rozwiązanie.

–Mamdziękowaćtobie?

– Melissa mnie poparła. Tak samo ich ojciec. Moje akcje

uniegowzrosły.

Caleb uśmiechnął się. Dobrze życzył Noahowi. On odnosi

sukcesy sercowe, ja biznesowe, pomyślał. Radość powinna go

rozsadzać,alenieczułsięzwycięzcą.

Wyszlinataras.
–Juleszgodziłasięsprzedaćbar–oznajmiłCaleb.
– Fantastycznie! – zawołał rozpromieniony Matt. – Mam

otworzyćnajlepsząwhisky?

Calebniemiałochotyświętować.
–Niepotrafięrozgryźć,dlaczegotorobi.
–Ojciecnaniąwpłynął?–podsunąłNoah.

–Ojciec?–zdziwiłsięMatt.
– Zjawił się tu dzisiaj – wyjaśnił Caleb. Po czym sprawdził

temperaturęgrillaizakręciłkurek.

–Naprawdę?–odezwałsięT.J.
–Widziałeśgo?–zapytałMatt.

–Przezchwilę.
–I?
–Posprzeczaliśmysię.
Mattzaśmiałsięsarkastycznie.

–Wyobrażamsobie.Śmiertelniecięnienawidzi.

background image

– Nienawidzi mojego ojca i dziadka – sprostował Caleb. – To

nietosamo.–Zamilkł,abypochwilidokończyć:–Niepowinno
byćtosamo.

–Dlaniegojest–podsumowałT.J.

–Ile?–zapytałMatt.
–Czytoważne?–odpowiedziałmuT.J.

Caleb był skłonny się z nim zgodzić. Zapłacił każdą cenę,

jakiejJuleszażąda.Dajejwszystko,czegozechce.Tymczasem

otworzyłpokrywęgrillaizacząłczyścićruszt.

–Jakiemająplany?–MattzwróciłsiędoNoaha.

–WracajądoPortland.
– Co? – Caleb odwrócił się i spojrzał na cieślę. –

Zaproponowałemimposady.

–Julesjestniewzruszona.–Noahwzruszyłramionami.
–AMelissa?
Caleb był przekonany, że Melissa chętnie spróbowałaby

swoichsiłwNeo.

–JestlojalnawobecJules.
–Aty?–zapytałMatt.
–Codotwojejoferty–zacząłNoah.

Mattuśmiechnąłsięigestemtoastuuniósłrękęzbutelką.
–RównieżprzeprowadzaszsiędoPortland.
– Tam też potrzebują budowlańców – odparł Noah. – A jej

ojciecmnienienienawidzi.

–Jeszczerazzaproponujęimobupracę–oświadczyłCaleb.

– Nie wiem, czy to coś da – odrzekł Noah. – Dla Jules Crab

Shacktobyłomarzenieżycia.

– Ale – Caleb chciał wysunąć kontrargument, lecz nic nie

przychodziło mu do głowy. Na dodatek doskonale ją rozumiał.

Nowa restauracja Neo w Whiskey Bay to było jego marzenie.

background image

Gdyby liczyły się tylko pieniądze, znalazłby działkę w Olympii.

Usiadłwfoteluizamyśliłsię.

Jules porzuca swoje marzenie. Miesiąc temu byłby

uszczęśliwiony,aleterazniemożesięztympogodzić.Budowa

Neo jest dla niego ważna, ale równie ważne jest wspieranie
Jules.

–Caleb?–odezwałsięMatt.
–Toniemożliwe–oznajmiłCaleb.

T.J.gwałtowniepodniósłgłowę.
– Jeśli chodzi o interesy, odniosłeś sukces, ale jakoś nie

skaczeszzradości.CzylichodzioJules,tak?

–Tak.

– Bo jesteś w niej zakochany? – zapytał Noah. – To bardzo

komplikujesprawę,prawda?

– Nie – zaczął Caleb, lecz nie dokończył. Nie ma sensu

zaprzeczać.–Tak.Imaszrację,tokomplikujesprawę.

–Cozamierzaszzrobić?
Zabawne,aleodpowiedźwydawałamusięiprosta.
–Stracićmiliondolarów.
–Nonie!–wykrzyknąłT.J.

Matttylkosięroześmiał.
–Najwyższyczas–stwierdziłNoah.
–Cotywieszomiłości?–MattzapytałNoaha.
–Jeszczenic,alestaramsięnadrobićzaległości.
–Mogęcizałatwićinwestorów–T.J.rzekłdoCaleba.

–Jużichniepotrzebuję.
Siedemnaście restauracji na razie mu wystarczy. Czas zająć

siężyciemprywatnym.Nagledotarłodoniego,żemożestracić
Neo i nie zyskać Jules. Niewykluczone, że ona wcale go nie

kocha. Może teraz nawet go nie lubi i jego nowy gest nic nie

background image

będzie dla niej znaczył. Ale spróbuje. Jeśli nic nie wskóra dla

siebie,przynajmniejonaodzyskaswojemarzenie.Jejszczęście
musimuwystarczyć.

Julesbyłaprzerażona,nerwyjąparaliżowały.Minęłytrzydni,

aprawdajeszczedoniejwpełniniedotarła.Gdyszłaschodami
ku domowi, fale oceanu wdzierały jej się w mózg. A może to

krewpulsowaławuszach?

Byłaulekarza.Ostatnipromyknadziei,żetestwskazałmylny

wynik, zgasł. Jest w ciąży, na dodatek bliźniaczej. Jak powie

o tym rodzinie? Ronald nigdy nie zaakceptuje faktu, że ojcem
jegownukówjestCaleb.Togozabije.

PowinnabyładawnotemuposłuchaćMelissyimachnąćręką

naCrabShack.Tylepracy,tylepieniędzynamarne.Terazmusi
wyjechać,aCalebzrównabarzziemią.

– Dostałeś to, czego chciałeś – z dołu dobiegł głos Melissy. –

Zwyciężyłeś.Niemusiszjejnękać.

Julesstanęłajakwryta.Caleb?

– Prawnik podał ci naszą cenę. Jest ostateczna – mówiła

Melissa.

– Nie przyszedłem negocjować. Przyszedłem dać wam to,

czegochcecie.

– To, czego chcemy? – Melissa podniosła głos. – Jules chce

tylkoCrabShack.

– Wiem. Przyszedłem dać Jules to, czego chce. Będziecie

miały prawo przejazdu. Możecie kończyć Crab Shack. Ja
rezygnujęzbudowyNeo.

ZustJuleswyrwałsięstłumionyokrzyk.
–Jules?!–zawołałaMelissa.

–Jules–westchnąłCalebiruszyłwstronęschodów.

background image

– Nie – odparła, starając się panować nad głosem. Caleb

zmarszczył brwi. – Nie – powtórzyła. – Nie chcemy prawa
przejazdu.Podjęłyśmydecyzję.

– Zmień decyzję. – Podszedł bliżej. – Wygrałaś. Daję ci

wszystko,czegożądałaś.

Jules uświadomiła sobie, że jest w nim zakochana, i że już

nigdygoniezobaczy.

–Jules?–Melissaruszyławjejkierunku.

– Nie chodzi tylko o ciebie – Jules zwróciła się do Caleba. –

Aleomojegoojca,oMelissęiomnie.

–Ale
–Odejdź.–Julesoparłasięoporęcz,robiącmuprzejście.–Po

prostuzostawmniewspokoju.Niechcęcięwidzieć.

Calebprzystanąłobokniej.
–Posłuchaj,wiem,żezachowałemsięniedorzecznie
–Niesłyszałeś,copowiedziałam?

Calebwpatrywałsięwniąwmilczeniu.
–Jules?Dobrzesięczujesz?–zapytałaMelissa.
–Tak.Nawetbardzodobrze.Ichcęzostaćsama.
Jules wyminęła Caleba i siostrę. Caleb został, lecz Melissa

ruszyłazanią.

– Jules? – Melissa położyła jej dłoń na ramieniu i zamknęła

drzwi. – Co się dzieje? To dla nas ogromna szansa, a ojciec
jakośtoprzeżyje.

Juleswiedziała,żemusigraćwotwartekarty.

–Jestemwciąży–szepnęła.–ZCalebem.
–Jakto?–Melissaosłupiała.
–TosięwydarzyłowSanFrancisco.
–PrzespałaśsięzCalebem?

–Onniemożesiędowiedzieć–rzekłaJules.–Iojciecteżnie.

background image

Powiem, że to była przygoda na jedną noc. Ojciec będzie

rozczarowany,aletrudno.

–Cotywygadujesz?–Melissabyławstrząśnięta.

–Uwierzy.Niemapowoduminiewierzyć.

–Mniejszaotatę.AlecozCalebem?
–Myślał,żestosujęantykoncepcję.Jateżtakmyślałam.Biorę

zastrzyki.Aleprzegapiłamtermin.–Przyłożyładłońdoczoła.–
Niemieścimisięwgłowie,żecośpokręciłam.

–ChceszokłamaćCaleba?Tojegodziecko.
Dzieci.DzieciCaleba.Julesomalserceniepękło.

–Nieokłamięgo.Poprostunicmuniepowiem.
–Musiszpowiedzieć.

–Nie.–Pokręciłagłową.–Niepowiem.Niemogę.
Jedyne wyjście to zniknąć z życia Caleba i dotrzymać

tajemnicy.Melissawzięłajązarękę.

– Nie myślisz jasno – zaczęła łagodnym głosem. –

Spanikowałaś.Toszkodzidziecku.Usiądź.

Melissausiadłanakanapieiczekała,ażJulesdoniejdołączy.

Dziecko, dzieci. Ona ma rację, nerwy im szkodzą. Kolana się
podniąugięły.Usiadłaoboksiostry.

Calebowi opracowanie planu działania zajęło mniej niż

godzinę.NastępnetrzygodzinyzajęłomudotarciedoPortland.

– Proszę mnie wysłuchać – rzekł, gdy Roland Parker chciał

zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. – Proszę mnie wysłuchać –
powtórzył.–PrzezwzglądnaJulesiMelissęisiebiesamego.

– Nie interesuje mnie, co masz mi do powiedzenia – odparł

Roland,jednakniezamknąłdrzwi.

– To, co zrobił mój ojciec, jest niewybaczalne. – Caleb mówił

szybko,jakbywiedział,żedrugiejszansyniedostanie.–To,co

background image

zrobił mój dziadek, też. Ale dziadek nie żyje, a ojciec jest

daleko.Janiejestemnimiichcęnaprawićkrzywdy.

–Niedasięnaprawićkrzywd.

–Pozwolimipanspróbować?Poświęcimipandziesięćminut?

– Roland zawahał się. – Jeśli nie spodoba się panu to, co mam
dopowiedzenia,wtedymniepanwyrzuci.

–Wkażdejchwilimogęcięwyrzucić.
–Toprawda,alemimotoproszę.

Roland milczał długo, w końcu odsunął się, robiąc przejście.

Caleb uznał to za zaproszenie. Wszedł do małego skromnego

mieszkania ze starymi meblami i niemodnymi dywanami.
Mimowolnie pomyślał, że tutaj wychowała się Jules. Ona

dorastała w biedzie, podczas gdy on w dostatku. Ogarnęło go
poczuciewiny.

Roland nie zaprosił gościa dalej, więc Caleb zatrzymał się

wprzedpokoju.

–Wiem,żeniemożnanaprawićprzeszłości–powiedział–ale

mam

dla

pana

propozycję.

Mimo

doświadczenia

w prowadzeniu negocjacji Caleb zaczął się denerwować. –
Zostańmy partnerami. Wiem, że Crab Shack należy do Jules

iMelissy,alepotrzebujępanabłogosławieństwa.

–Niczegoodemnieniedosta
–Proszę–Calebniepozwoliłmudokończyć.–Półnapół.Tak

jak miało pierwotnie być i jak powinno być. Będę ciężko
pracował.Przyrzekam.Ibędęuczciwywobecpańskichcórek.

–Niedamsięnabrać–oświadczyłRoland.–Żadnepieniądze

nie skuszą mnie do wejścia w spółkę z Watfordem. Ojciec za
tymstoi?

Calebczuł,jakszansawymykamusięzrąk.

– Ojciec nie wie, że tu jestem. On nie ma nic wspólnego

background image

z moimi interesami. I z Whiskey Bay. Mogę określić, na czym

polega moja propozycja? – Roland zacisnął wargi. – Nie
proponuję pieniędzy, ale wymianę, połowa Crab Shack za

połowę nowo wybudowanego Neo w Whiskey Bay. Obie

restauracje mogą tam działać z powodzeniem. Jules mi nie
wierzy.Uważa,żeNeoodbierzejejgości.Jajestemodmiennego

zdania.Imamargumentynapoparcietejtezy.

Roland długo milczał. Caleb oparł się impulsowi, aby mówić

dalej. Powiedział, co miał do powiedzenia. Teraz musi czekać.
WkońcuRolandzapytał:

–Gdziejesthaczyk?
–Niemahaczyka–odparłCaleb.

–Zawszejesthaczyk.
I był. Caleb zakochał się w Jules. Ewentualna współpraca

byłaby okazją do romansu. Ale to dopiero przyszłość. Roland
niepowinienterazotymwiedzieć.

– Przywiozłem plany nowej restauracji – oznajmił. –

Chciałbymjepanupokazać.Ijeślipansięzgodzi,wypiszęczek,
co pozwoli panu wynająć prawnika, który przeanalizuje moją
propozycjępodkątemkorzyścidlapanaipańskiejrodziny.

NatwarzyRolanda,kiedysłuchałCaleba,odbiłosięnajpierw

powątpiewanie,potemkonsternacja.

–Dlaczegotorobisz?
–Bouważam,żetakjestfair.Julesopowiedziałamiconieco

o przeszłości. – Caleb ostrożnie dobierał słowa. – Domyśla się

pan,żeojciecprzedstawiłmibardzookrojonąwersjęwydarzeń.
I chociaż nie dysponuję dowodami, jestem skłonny wierzyć
Jules, to znaczy panu. – Uniósł teczkę z planami. – Mój ojciec
zniszczył pańskie marzenie. Proszę pozwolić mi podarować

swoimcórkomichmarzenie.–WzrokRolandazatrzymałsięna

background image

teczce, a wówczas Caleb, nie tracąc czasu, podszedł do stołu

kuchennego i rozłożył plany. – Część prac ziemnych już
wykonaliśmy–zaczął.

Rolandsłuchałgozuwagą.Nakoniecrzekł:

–NeojestwartadziesięćrazytylecoCrabShack.
–Nieszkodzi.Taumowajużdawnopowinnabyćzawarta.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Julescałyczassięzastanawiała,coCalebzrobizCrabShack.

Od razu zrówna z ziemią? Niedokończony budynek będzie
przecież szpecił mu krajobraz. Doszła do wniosku, że właśnie

takzrobi.ItobędziesymbolstosunkuWatfordówdoParkerów.
Parkerowieprzegrywają,Watfordowiewygrywająipowiększają

sweimperium.

Przesunęładłoniąpogładkiejpowierzchnibaru,nadktórąsię

tak napracowała. Wszystko, czego tutaj dokonała, było po
prostu stratą czasu. Wściekłość w niej buzowała. I dobrze,

myślała, chociaż wiedziała, że pretensję może mieć tylko do
siebie.

Spojrzała na Noaha i Melissę pochłoniętych rozmową.

Melissa miała smutną minę, Noah gładził ją po policzku,

usiłując pocieszyć. Romans między nimi rozkwitał. Miała
nadzieję, że stworzą udany związek. Noah nie należy do tych,
którzyodjeżdżająwsinądal.

Caleb też nie. Ale Caleb już dostał od niej to, czego

potrzebował. Nie ma powodu zabiegać o nic więcej. Nie ma

powodujejszukać,kontaktowaćsięznią.Prawnicywszystkoza
niego załatwią. A Parkerowie dostaną jakiś ochłap. Ojciec
będzie zadowolony. Jeszcze do niego nie dzwoniła. To było
ponadjejsiły.

–Jules?

Na dźwięk głosu Caleba dreszcz przebiegł jej po krzyżu.

Wpierwszejchwilipomyślała,żewyobraźniapłatajejfigla,lecz

background image

gdysięobejrzała,zobaczyłagowdrzwiach.Wyglądałzupełnie

taksamojaktamtegopierwszegodnia.

–Jużkończymy–poinformowała.

Właściwie już skończyli. Nie mieli pretekstu, aby zostawać

dłużej. Za chwilę wyjdę stąd i już nie wrócę, pomyślała Jules.
Poniosłaklęskęnawszystkichfrontach.Zdusiławsobiepokusę

położeniadłoninabrzuchu.

Calebwszedłgłębiej.

–Przyszedłemzaproponowaćnowyukład.
–Mniejpieniędzy?–zapytałaprzezściśniętegardło.

Nie miała pola manewru, to on trzymał wszystkie sznurki.

WkońcujestWatfordem.

–Nie–odparłzaskakującołagodnymtonem.
– Jaki układ? – zapytała Melissa i razem z Noahem podeszli

bliżej.

–Partnerski–odparłCaleb.CałyczaspatrzyłtylkonaJules.–

PołowaCrabShackzapołowęNeo.

Jules dokonała w myśli analizy składniowej wypowiedzi

Calebaiuznała,żetomusibyćnieporozumienie.

–Dlaczegotoproponujesz?–zapytałaMelissa.

– Bo uważam, że obie restauracje odniosą sukces.

Powinniśmy połączyć siły. Albo razem wypłyniemy na szerokie
wody,alborazemzatoniemy.

– To brzmi absurdalnie szlachetnie z twojej strony – rzekła

Melissa,którapierwszaodzyskałagłos.

–Nie–ucięłakrótkoJules.
Siostra rzuciła jej zdumione spojrzenie. Jules była jednak

nieprzejednana. Niemożliwe, aby została w Whiskey Bay. Jest
zCalebemwciąży.Onniemożesięotymdowiedzieć.

Calebwpatrywałsięwniązdumiony.

background image

– Co to znaczy nie? Przecież dostajesz wszystko, czego

chciałaś. Możesz dokończyć przebudowę. Możesz otworzyć
restaurację.Niebędęsięwtrącał.

–Nie–oświadczyłaJules.

–Jules–błagalnymtonemzwróciłasiędoniejMelissa.
–Tojestukładidealny–tłumaczyłCaleb.–Zrealizujeszswoje

marzenie. Wszyscy na tym zarobimy. Noah nie musi jechać za
MelissądoPortland.

MelissaobejrzałasięnaNoaha.
–Cotakiego?Oczymonmówi?

Noahuśmiechnąłsięskonsternowany.
–Niemogężyćbezciebie.Jesteśwyjątkowa.

–Toznaczy,żejedzieszdoPortland?
–Wątpisz,czyznajdętamrobotę?–Noahjąobjął.
Zamiast odpowiedzi Melissa przytuliła się do niego. Patrząc

na nich, Jules poczuła ukłucie zazdrości. Caleb stał tuż obok.

Pragnęła paść mu w ramiona, wtulić się w niego. Wyrwać się
znajgorszegokoszmaruutkanegozbłędówisekretów.

– Widzisz więc – zaczęła sztucznie opanowanym tonem – że

wszyscy jesteśmy już ustawieni i nie możemy się doczekać,

kiedyznajdziemysięwPortland.

–Oczymtymówisz?–Calebcorazmniejrozumiałzcałejtej

rozmowy.

–Mówiędziękuję.Decyzjezostałypodjęte.
SpojrzałanaMelissę,szukającusiostrywsparcia.

– Ta propozycja brzmi zbyt pięknie, aby była prawdziwa –

rzekłaMelissa.

Jules czuła, że traci poparcie siostry. A przecież ona wie,

dlaczegoniemogęprzyjąćofertyCaleba!

–Niezbyt,alepoprostupięknie.–Calebzwracałsięterazdo

background image

Melissy. – Sporządzimy umowę. Wy dostajecie połowę Neo, ja

połowęCrabShack.Proste.

–Nie–kolejnyrazpowtórzyłaJules.

Położyła sobie dłoń na brzuchu. W tej sytuacji nic nie jest

proste,myślała.

–Cosięztobądzieje?–Calebprzysunąłsiębliżej.

–Zemną?Zemnąnicsięniedzieje.
–Jules,wiesz–Calebwyciągnąłdoniejrękę.

–Nicniewiem!Niewiem,dlaczegotorobisz!–wykrzyknęła.

Potem spojrzała na Melissę. – Ale ty wiesz, że nic z tego nie

będzie,prawda?

–Jules,posłuchaj.Zastanówmysię

– Nie mogę! – Jules była u kresu wytrzymałości. Łzy

napływały jej do oczu. Skomplikowała życie sobie i siostrze.
A teraz, teraz – Przepraszam – wyjąkała i wybiegła
zrestauracji.

–Jules!–zawołałCaleb.
Jules dobiegła do furgonetki, szarpnięciem otworzyła drzwi,

wskoczyła za kierownicę, przekręciła kluczyk. W lusterku
widziałaCalebastojącegopośrodkuparkingu.

–Cotobyło?–zapytałCaleb,kiedyNoahzMelissądołączyli

doniego.

–Onasięboi–odarłaMelissa.
To bez sensu, pomyślał. Jules jest silna, niczego się nie boi.

Powinnabyćmuwdzięczna,nieuciekać.

–Czegosięboi?

–Ciebie.
– Mnie? Niemożliwe. – Melissa spojrzała na niego

zpolitowaniem.–Ocojejchodzi?

background image

–Onaboisięswoichuczućdociebie.

Umysł Caleba pracował na najwyższych obrotach. Jules ma

uczucia?Uczuciadoniego?Isięichboi?

–Jakichuczuć?

–Powiedzmy,żeniedarzycięniechęcią–odparłaMelissa.
Calebowi zrozumienie sensu słów Melissy zajęło dobrą

chwilę.Toznaczy,żechybamnielubi.Coprawdazachowujesię
dziwnie

–Tocomamzrobić?
–Bądźzniąszczery–odparłaMelissaponamyśle.

TerazCalebbyłjużkompletniezdezorientowany.
–Coprzeztorozumiesz?Przecieżcałyczasjestemwobecniej

szczeryiuczciwy.

– Może odpowiedz sobie na pytanie, co ty do niej czujesz? –

zasugerowałNoah.

–Aha.

– Porozmawiaj z nią. Szczerość za szczerość – odezwała się

Melissa.

Caleb wiedział, że oboje mają rację. Jules nie potrafi

właściwie odczytać jego intencji, bo wciąż uważa, że stoją po

przeciwnychstronachbarykady.

–Pojechaładodomu–stwierdził.–Spakujewalizkiizniknie.
–Taksądzę–odparłaMelissa.
Uświadomiłsobie,żestojąctutaj,tylkotraciczas.Zrobiłkilka

kroków, potem puścił się biegiem. Wiedział, że jazda do domu

zajmie Jules dziesięć minut, wybrał więc drogę na skróty. Jeśli
sięuda,dotrzenamiejscewsiedemminut.

Z trudem łapał oddech, ale udało się. Miejsce, na którym

Jules zazwyczaj parkowała, było puste. Przeskoczył przez

background image

balustradę ganku. Czekał. Jeśli się pomylił, znajdzie ją

w Portland, a jeśli nie tam, to pojedzie za nią na sam koniec
świata. Z oddali dobiegł go warkot silnika, a po chwili trzask

otwieranychizamykanychdrzwifurgonetki.Uszczytuschodów

prowadzących do domu ukazała się Jules. Kiedy zobaczyła
Caleba, zamarła. W czarnym T-shircie i wypłowiałych dżinsach

wyglądałaprzepięknie.

Przezjednomgnieniewydawałomusię,żezawróci.Gdybyto

zrobiła,musiałbywbiecnaschodyijązłapać.Miałnadzieję,że
mimozmęczeniazdobyłbysięnatakiwyczyn.Kujegoogromnej

uldze,Juleszdecydowałasięjednakzejść.

– Niech wreszcie to się skończy – oświadczyła, zatrzymując

sięnaostatnimschodku.

– Masz rację – odparł. Gdy skończą rozmowę, nie będzie już

miaławątpliwości,coondoniejczuje.

–Świetnie.

Zdawałasięopanowana,pewnasiebie.Wyminęłagoiweszła

do domu. Ruszył za nią. Kiedy po raz pierwszy widział to
wnętrze, wyglądało zgrzebnie, teraz zaś zrobiło na nim
wrażenie przytulnego. Dzięki Jules. Kochał wszystko, co miało

zniąjakiśzwiązek.

–Boiszsię–zaczął.
–Niebojęsięciebie–oświadczyłaiwyjęłazszafywalizkę.
–Boiszsięnas.
W duchu przyznawał, że on również trochę się boi. Pragnął

Jules tak bardzo, że napawało go to przerażeniem. Pragnął
miećjązawspólniczkęipartnerkę.Pragnąłbudzićsięprzyniej
każdego ranka i przy niej zasypiać każdego wieczoru.
TymczasemJulespołożyławalizkęnakanapie,wróciładoszafy

izgarnęłanaręczeubrań.

background image

–Nasniema–oświadczyła.

–Myliszsię.
–Jeślinawet,topodzisiejszymdniujużnasniebędzie.

Znowusięmylisz,pomyślał.

–Jules.
Niepatrzyłananiego.Krążyłamiędzyszafąakanapą.

–Słucham.
–Jestemwtobiezakochany.

– Cóż, to tylko – Urwała i podniosła głowę. – Co

powiedziałeś?

–Powiedziałem,żeciękocham.
WoczachJulespojawiłsięjeszczewiększystrach.

–Nie.–Kilkarazypokręciłagłową.–Nie.Niemożesz.
–Mogę.Kochamcię.
–Niewiesz,comówisz–wyszeptałaztrudem.
– Wiem, co mówię. Nie wiem tylko, dlaczego ty tak uparcie

sięprzedemnąbronisz.

–Niebronięsię.
– Posłuchaj, to, co zaistniało, co istnieje między nami jest

podniecające, orzeźwiające, wyjątkowe. Chcę, aby trwało

zawsze.Chcęożenićsięztobą.

Niewierzył,żetopowiedział.Alesięcieszył,żezdobyłsięna

oświadczyny. Żałował tylko, że nie ma pierścionka. Brak
symbolu niczego jednak nie zmienia. Chce, aby Jules została
jegożoną.Spojrzałnanią.Poruszaławargami,jednakmilczała.

Uśmiechnąłsiędoniejzachęcająco.

–Niemogę–wybąkaławkońcu.
–Dlaczegonie?
–Poprostuniemogę.

Calebpodszedłbliżej.

background image

–Kochaszmnie?–zapytałłagodnymtonem.

–Jaja–Zaczęłasięjąkać.
–Jules,kochanie,cosiędzieje?

–Nic.

Większegokłamstwawżyciuniesłyszał.
–Mniemożeszpowiedziećwszystko.

–Niemogę.Tegoniemogęcipowiedzieć.
–Czylijednakjestcoś.–Intuicjagoniemyliła.–Ocochodzi?

– Jules powiodła wzrokiem po pokoju, jak gdyby szukała drogi
ucieczki.–Powiedz–prosił.

–Niemogę.
–Możesz.

Dopieroterazspojrzałamuwoczy.
–Zrobiłamcośstrasznego.
Niedbałoto.Nicniewpłynienajegodecyzję.
–Większośćludzimacośnasumieniu.

–Zostawmnie–prosiła.
–Kochaszmnie?
–Tobezznaczenia.
–Przeciwnie.Tomaogromneznaczenie.

Przyłożyładłońdoczoła.
– Przez cały czas, przez wszystkie te lata oskarżałam twoją

rodzinęokłamstwa,oszustwa,zdradę.

Calebwziąłjązarękę.
–Większośćztychrzeczyjestprawdą.–Julesspojrzałanaich

złączonedłonie.–Ukradłaścoś?Zabiłaśkogoś?

–Toniejestśmieszne.
–Wiem.Nie.Niewiem.Możetojestśmieszne,możeniejest.

Niewiem,boniechceszmipowiedzieć.

Milczał.Czekał.

background image

–Jestemwciąży.

–Cotakiego?–Onamachłopaka?
– Nie chciałam ci o tym mówić. Chciałam to zachować

wtajemnicy.Wiem,żetaksięnierobi.–Mówiłacorazszybciej.

– Może w końcu bym się złamała i ci powiedziała, bo
ostateczniejakoojcieczasługujesznato.

–Zaczekaj–Calebzamarł.–Tomojedziecko?
–Cotozapytanie?–żachnęłasię.

– Nie wiem. Mówisz tak, jakby To było zaledwie kilka

tygodnitemu.

–Iodzaledwiekilkutygodnijestemwciąży.
WgłowieCalebakłębiłosięodmyśli.

– I to jest zła wiadomość? – Ujął dłonie Jules i je uścisnął. –

Kochasz mnie. Ja kocham ciebie. Musisz w to uwierzyć. Teraz
bardziejniżkiedykolwiek.

–Przepraszam–wyszeptała.

Calebobjąłjąiprzytulił.
–Tojaprzepraszam.Jestemstraszniepodekscytowany.
–Podekscytowany?
–Tak.

–Przecieżchciałamtoprzedtobąukryć.Okłamaćcię.Jestem

okropna.

–Alewkońcupowiedziałaś.Przedchwilą.
–Tylkodlatego,żewyznałeśmimiłość.–Nadjegoramieniem

spojrzałanawalizkę.–Chciałamwyjechać.

–Inadalchcesz?–zapytał.
–Chybanie.
–Powiedztonareszcie.
– Kocham cię. – Kiedy chciał ją pocałować, zakryła mu usta

dłonią.–Tobliźnięta.

background image

– Świetnie. Dwa powody, nie jeden, żebyś za mnie wyszła.

Postaramsięjaknajszybciejzałatwićformalności.

–Zgoda.

Trzy tygodnie późnej Jules rozglądała się po swoim

królestwie. Noah wynajął aż trzech pomocników, z którymi
dokończył remont Crab Shack. Ekipa dekoratorów wnętrz

również zakończyła prace. Każdego dnia dostarczano nowe
naczynia,obrusyiakcesoria.

–Jestidealnie–stwierdziła,tulącsiędoCaleba.

– Ty jesteś idealna – odparł. Położył jej dłoń na brzuchu

izapytał:–Wybrałaśjuż?

–Imiona?–Jeszczenieznalipłcidzieci.
–Datęślubu.–Zaśmiałsię.–Niechcędłużejczekać.
–Wiem.–Onarównieżniechciałajużzwlekać.
–Musimymupowiedzieć.
CoinnegomiećWatfordazawspólnika,azupełniecoinnego

miećgozazięciaiojcawnuków.

–Zgoda.PolecimydoPortlandimupowiemy.
JuleszarzuciłaCalebowiręcenaszyjęiczulegopocałowała.
–Wiedziałem,cosięświęci.–NadźwiękgłosuRolandaJules

odskoczyła od narzeczonego. – Żaden facet przy zdrowych

zmysłach nie proponuje podobnego układu, jeśli za tym nie
kryjesiękobieta.

–Właśniemieliśmycipowiedzieć,tato–wybąkałaJules.
–Kiedyśtomusinastąpić.
–Kochampańskącórkę–odezwałsięCaleb.

–Odrazusiędomyśliłem,kiedyzjawiłeśsięwPortland.
–Niemaszztymproblemu?–zapytałaJules.

–Kochaszgo?

background image

–Tak.

– Twoja wizyta – Roland spojrzał na Caleba – przekonała

mnie,żeniejesteśtakijaktwójojciec.

–Niejestem.

– W całej tej sytuacji jest szczypta ironii i nawet element

sprawiedliwości dziejowej. Watfordowie dzielą się majątkiem

zParkerami.Twójdziadekprzewracasięwgrobie.

–Oświadczyłemsię.Julesmnieprzyjęła.Bierzemyślub.

–Tojeszczelepiej.
–Naprawdęniemasznicprzeciwkotemu,tato?

–Pragnętwojegoszczęścia.–RolandobjąłJules.
–Jestemwciąży–szepnęła.–Zostanieszdziadkiem.

– Gratulacje. Dla was obojga – powiedział Roland, kiedy

odzyskałgłos.

–Ślubodbędziesiętutaj,jeszczeprzedotwarciem–oznajmił

Caleb.

– Nasz dziadek byłby uszczęśliwiony – stwierdziła Melissa,

którawłaśnienadeszła.

– A mój wściekły – rzucił Caleb ze śmiechem. –

Sprawiedliwości stało się zadość. Możemy ogłosić koniec

rodowejwaśni.

–Ipocząteknowejery–rzekłaMelissa.
–Począteknowejrodziny–CalebszepnąłJulesdoucha.

background image

Tytułoryginału:FromTemptationtoTwins

Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2017

Redaktorserii:EwaGodycka

©2017byBarbaraDunlop

©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2018

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.

Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieł
wjakiejkolwiekformie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN9788327640277

KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiS.A.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Są trzy sposoby ocalenia Polski i zemsty na jej katach, Polska dla Polaków, AAKTUALNOŚCI
Wpływ metody symulacji na jej przebieg - nr 8, Studia, sprawozdania, sprawozdania od cewki 2, Dok 2,
III Polityka pieni na i jej instrumenty
AGRESJA+U+CZ A3OWIEKA+JEJ+CHARAKTER 2C+ROLA+JAK A5+ODGRYWA+W+ AFYCIU+I+CZYNNIKI+WP A3YWAJ A5CE+NA+JE
UE-Barbarzyństwo cywilizacyjne na salonach, Unia - psia mać !
wpływ kultury firmy na jej funkcjonowanie (7 str), Ekonomia, ekonomia
Prowadzenie dokumentacji przez służbę bhp z uwagi na jej kompetencje, BHP(hasło - 1234)
WP YW KULTURY FIRMY NA JEJ , Inne
Teksty, Syro-palestyna, Nazwa Palestyna pochodzi od ludu Filistynów, którzy osiedlili się na jej wyb
Przez osiemnaście wieków płynie rzeka krwi, a na jej brzegach mieszka chrześcijaństwo”
Siła mięśniowa i czynniki wpływające na jej rozwój
Wybierz jedną z form organizacyjno prawnych prowadzenia działalności gospodarczej i napisz krótką p
Dunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den Boss
Gordon Barbara Gwiazdy na ziemi
Dunlop Barbara Przeklęty ślub

więcej podobnych podstron