ANTONINA GRYBOSIOWA
Uniwersytet l¹ski w Katowicach
Jak historyk jêzyka polskiego
rozumie opozycjê homo animal
1. Uwagi swoje zacznê od wyjanienia, co stanowi³o impuls do przyjrzenia
siê tytu³owej opozycji. Parê lat temu wraca³am z Brukseli. Ju¿ na dworcu odpro-
wadzaj¹ca mnie in¿ynier automatyk wrêczy³a mi swoje t³umaczenie z jêzyka
francuskiego na jêzyk polski artyku³u przeznaczonego dla jednego z pism kato-
lickich. W poci¹gu z zaciekawieniem siêgnê³am do tekstu. Pierwsze zdanie
brzmia³o: K o b i e t a j est s a m i c ¹, która spó³kuje twarz¹ w twarz, spojrzeniem
w spojrzenie. Niewdziêczna rola t³umacza amatora, o¿ywionego chêci¹ odda-
nia przys³ugi pomyla³am rozbawiona takim ujêciem werbalnym i mylo-
wym. Czym¿e to ró¿nimy siê od innych samic!
Nie rozwa¿aj¹c wyranie innej ³¹czliwoci francuskiego leksemu, który t³u-
maczy³a nieromanistka, mo¿na i tu stwierdziæ fakt ró¿nic pragmatycznych dzie-
l¹cych dwa jêzyki francuski i polski.
U¿ytkownik jêzyka polskiego wie lub czuje, ¿e nazwanie kobiety samic¹ nie
mo¿e byæ neutralne. S¹dzi³am z pocz¹tku, ¿e w rozprawie naukowej o cz³owie-
ku jako przedstawicielu gatunku mo¿na by ewentualnie pisaæ o samicy ludzkiej.
Istnia³a taka mo¿liwoæ. Tymczasem w hale encyklopedycznym Ssaki (Encyklo-
pedia 1983) pisze siê o zwierzêtach i ludziach ³¹cznie, jako o tych, które (którzy)
¿ywi¹ siê odpowiednim pokarmem w ³onie m a t k i (a nie samicy). W opisie na-
ukowym nie wprowadza siê zró¿nicowania leksykalnego.
Pozanaukowe nazwanie kobiety samic¹ zawiera w sobie ekspresjê negatyw-
n¹, pogardê, dezaprobatê, nieco tylko s³absz¹ ni¿ leksem suka. Konotuje zwykle
zwierzêcoæ instynktów, zw³aszcza w sferze seksualnej.
Podró¿ne rozmylania o kobiecie, która w polszczynie w tekcie interpre-
tuj¹cym wysok¹ w chrzecijañstwie pozycjê rodzicielki, nie mo¿e byæ nazwana
samic¹, upewni³y mnie w przekonaniu, ¿e warto siê zaj¹æ ró¿nicami leksykalny-
mi w werbalizacji tego wycinka wiata, który zajmuje cz³owiek, i tego, jaki przy-
dzielamy zwierzêtom. Warto zaproponowaæ przyjrzenie siê tym ró¿nicom z per-
spektywy synchronicznej i historycznej, funkcjonalnej, stylistycznej itp. Warto
Acta Universitatis Wratislaviensis No 2530
JJêêzzyykk aa K
Kuullttuurraa
tom 15 Wroc³aw 2003
prosiæ, by uczestnicy konwersatorium Jêzyk a kultura zechcieli siê do tego te-
matu przy³¹czyæ. Zagadnienie to zainteresowa³o wielu badaczy jêzyka i kultury.
Nadspodziewanie liczny udzia³ referentów przyniós³ cenny plon, a kilka tekstów
potwierdzi³o niew¹tpliwie diachroniczny charakter tytu³owej opozycji.
Skoro zaczê³am od konkretnego przyk³adu ró¿nic pragmatycznych w pos³u-
giwaniu siê leksemem samica, spróbowa³am skonfrontowaæ kompetencjê indywi-
dualn¹ z powiadczeniami s³ownikowymi. ¯aden ze wspó³czesnych polskich
s³owników jednojêzycznych nie potwierdza neutralnego u¿ycia leksemu samica.
Sk¹pe dane opatrzone by³y zawsze kwalifikatorem wulgarny. S³ownik jêzyka
polskiego pod redakcj¹ Mieczys³awa Szymczaka za S³ownikiem jêzyka polskie-
go pod redakcj¹ Witolda Doroszewskiego definiuje samicê jako
ÿkobietê le siê
prowadz¹c¹. S³ownik wspó³czesnego jêzyka polskiego Bogus³awa Dunaja doda-
je nieznany mi odcieñ znaczeniowy ÿmatka nadopiekuñcza. Inny s³ownik jêzyka
polskiego pod redakcj¹ Miros³awa Bañki odnotowuje równie¿ pogardliw¹ nazwê
kobiety, jeli chce siê wyeksponowaæ jej funkcje biologiczne. Brak jakiegokol-
wiek cytatu. Wnioskujemy wiêc, ¿e jest to w uzusie bardzo rzadkie. Maciej Gro-
chowski w S³owniku polskich przekleñstw i wulgaryzmów nie umieszcza jednak
samicy wród hase³. Ma tylko sukê, z kwalifikatorem posp. / wulg., pogard..
Tak bogaty w ci¹gi bliskoznaczne S³ownik synonimów Andrzeja D¹brówki, Ewy
Geller i Ryszarda Turczyna w dwuszpaltowym hale kobieta zawiera ró¿ne od-
niesienia do zwierz¹t: gê, go³¹beczka, kicia, klacz, klaczka, klêpa, koby³a, kociak,
koza, kwoka, ma³pa, mewka (prostytutka), myszka (szara), suka, turkawka, wydra,
¿mija. Zdecydowanie przewa¿aj¹ wyrazy z ocen¹ negatywn¹. Brak wród nich hi-
peronimu samica. Dzieje siê tak dlatego, ¿e wulgarn¹, obel¿yw¹ ocenê kobiety
le siê prowadz¹cej (SJPSz) umo¿liwia ju¿ leksem suka, neutralnie nazywaj¹cy
tylko samicê zwierzêcia cilej psa. Jak podpowiadaj¹ s³owniki, mówi¹cemu
wystarczy ten rodek jêzykowy, by obraziæ kobietê. Widocznie konkretyzacja: sa-
mica psa, zwierzêcia, które ma w polszczynie przewa¿aj¹cy stereotyp negatyw-
ny (Mosio³ek 1993), jest silniej nacechowana ekspresj¹ negatywn¹ ni¿ ogólniej-
sza samica (hiperonim suki). A zatem s³owniki jêzyka polskiego potwierdzaj¹ s¹d
o niskiej frekwencji i wykorzystaniu leksemu samica nazywaj¹cego kobietê. Na-
st¹pi³o wyrane przesuniêcie tego leksemu do wiata zwierz¹t.
Ju¿ nawet te uwagi o u¿ywaniu w polszczynie wyrazów suka, samica w od-
niesieniu do kobiety uwidaczniaj¹ interesuj¹cy nas mechanizm. U¿ycie nazwy
zwierzêcej, prymarnie neutralnej, w odniesieniu do cz³owieka ³¹czy siê z de-
precjacj¹ tego¿. S³u¿y potêpieniu, wymianiu, dezaprobacie, poni¿eniu go (por.
baran, gê, osio³, suka).
Samo poszukiwanie licznych dowodów funkcjonowania takiego mechani-
zmu mo¿e nie zadowalaæ w pe³ni. Historyk jêzyka zadaje sobie pytanie, czy jest
to mechanizm sta³y, czy mo¿e powsta³ on w procesie rozwojowym, czy leksy-
kalna ró¿nica w nazywaniu cz³owieka i zwierz¹t nie kszta³towa³a siê s t o p n i o -
w o? Chodzi tu bowiem nie tylko o przypisywanie potêpianemu cz³owiekowi za-
10
ANTONINA GRYBOSIOWA
chowañ ró¿nych zwierz¹t, ale tak¿e o nazwy czêci cia³a cz³owieka i zwierzêcia
(g³owa ³eb, usta pysk / paszcza, poladki k³êby), o ró¿ne predykaty nazy-
waj¹ce jedzenie (jeæ ¿reæ / piæ ch³eptaæ), mówienie (mówiæ szczekaæ /
miauczeæ / kwakaæ), rozmna¿anie (spó³kowaæ parzyæ siê), funkcjonowanie
zmys³ów (w¹chaæ wêszyæ) itp. Historyk jêzyka respektuje oczywicie wspó³-
czesne ujêcie leksyki jako zbioru jednostek po³¹czonych ró¿nymi relacjami po-
rz¹dkuj¹cymi, ale nie jest w pe³ni systemem regularnym. Oprócz s³ownictwa wy-
ró¿niaj¹cego cz³owieka spomiêdzy wiata zwierz¹t istnia³o i istnieje przecie¿
s³ownictwo potwierdzaj¹ce wspólnotê istot ¿ywych, co jêzykoznawca przyjmu-
je jako oczywiste. Przyk³adowo wspóln¹ grupê stanowiæ bêd¹ predykaty ru-
chu: biegaæ, iæ, st¹paæ, dreptaæ, choæ i w tej grupie istniej¹ wyj¹tki, np. cwa³o-
waæ, galopowaæ, iæ stêpa, k³usowaæ neutralnie o koniu.
Te fakty nie maj¹ dla jêzykoznawcy ¿adnego zwi¹zku z wyznawanym przez
niego wiatopogl¹dem. Czy jest on zwolennikiem teorii ewolucji Darwina i pa-
trzy z sympati¹ na swego krewnego w gatunku, który nie przyjmuje na sta³e po-
zycji wyprostowanej, czy wierzy bardziej opisowi pojawienia siê cz³owieka na
wiecie zawartemu w Genezis Ksiêdze Rodzaju, dostrzega on w jêzykowym
obrazie wiata (JOS), ukszta³towanym przez c z ³ o w i e k a, wartociowanie.
W leksyce to, co dotyczy wiata zwierz¹t, i w u¿yciu prymarnym jest neutralne,
w odniesieniu do cz³owieka, o czym pisz¹ wszyscy autorzy opisów stereotypów
zwierzêcych, przybiera charakter ekspresywny, negatywny. Stwierdzenie to nie
wyklucza wyj¹tków. S¹ bowiem w JOS zwierzêta, które cz³owiekowi imponuj¹
lub realizuj¹ jego têsknoty np. lew, orze³ konotuj¹ce królewskoæ i lot ponad
ziemi¹, którego cz³owiek próbowa³ od wieków (Ikar).
Jêzykoznawcy nie interesuje opis naukowy gatunku, do którego nale¿y ra-
zem z najwy¿ej zorganizowanymi zwierzêtami, gdy¿ jest badaczem jêzyka i spo-
sobu, w jaki oddaje on rzeczywistoæ, a nie samej rzeczywistoci. Przypomnê
banalne przyk³ady typu: s³oñce wschodzi i zachodzi. Wyra¿enia te przecz¹ rze-
czywistoci w nauce pokopernikañskiej, ale w jêzyku odkrycie obrotów Ziemi
wyra¿eñ tych nie zmodyfikowa³o.
Przy okazji sprostowaæ mo¿na pewne nieporozumienie. W tomie XV, który
oddajemy czytelnikowi serii Jêzyk a Kultura, znajduje siê tekst z Arystotelesow-
skim sformu³owaniem w tytule. Chodzi o pojêcie zoon politikon. Utrwali³a siê
w polszczynie wersja zwierzê spo³eczne. Czy jednak mo¿na tê wersjê t³umacza
uznaæ za dowód, ¿e cz³owiek w jêzyku j e s t zwierzêciem i tak widzi to wielki fi-
lozof? Nawet i w takim wypadku nie ma to znaczenia, ale w innym tekcie z te-
go¿ tomu przeczyta³am, ¿e s¹ lepsze wersje przek³adu ÿistota obdarzona ¿yciem.
Ludwik Piotrowicz (zob. artyku³ Kamilli Termiñskiej) przek³ada jeszcze klarow-
niej ÿcz³owiek stworzony do ¿ycia w pañstwie. Jest rzecz¹ ryzykown¹ powo³ywaæ
siê na wyrwane z kontekstu wyra¿enie z innego jêzyka i z innej kultury. Zreszt¹
najwa¿niejszy w tym wyra¿eniu jest nie agens, lecz przypisywana mu cecha: spo-
³eczny.
Jak historyk jêzyka polskiego rozumie opozycjê homo animal
11
Podsumowuj¹c: dyskusja nad istot¹ ludzk¹ jako przedstawicielem gatunku
oderwana od realiów jêzykowych jest dla jêzykoznawcy nie do przyjêcia.
Natomiast spraw¹ otwart¹ pozostaje zwiêz³e nazwanie ró¿nic leksykalnych,
o które tu chodzi. Zaproponowa³am termin o p o z y c j a, opozycja homo ani-
mal, którym siê ju¿ pos³ugiwa³am (Grybosiowa 1989). Mo¿e nale¿a³oby poszu-
kaæ innego rozwi¹zania, gdy¿ nie jest intencj¹ autorki zrównanie opozycji leksy-
kalnych z fonologicznymi. Niestety nie ma w polskim jêzykoznawstwie pe³nej
klarownoci w terminologii (por. sam termin jê z y k). Trzeba wiêc okazaæ zau-
fanie autorowi i pójæ za jego myl¹, by zorientowaæ siê, co dany termin ozna-
cza lub zaproponowaæ inny. W tym tekcie, wyjaniwszy nieporozumienie, po-
zostajê przy opozycji w takim rozumieniu, jak np. opozycja w nazwach Niemiec
S³owianin ÿten, który nie mówi / ÿten, który zna s³owa. Tak ostatnio o ety-
mologii obu nazw mówi³a Irena Bajerowa (praca jeszcze niepublikowana). W tej
chwili nie widzê innego precyzyjniejszego, zwiêz³ego terminu.
2. Jakie fakty wiadcz¹ o tym, ¿e interesuj¹ca nas opozycja wygl¹da³a w hi-
storii jêzyka polskiego w ró¿nych szczegó³ach inaczej ni¿ wspó³czenie?
Ka¿dy czytelnik kanonu tekstów staropolskich ma w swojej pamiêci dowo-
dy na to. Pamiêta na przyk³ad charakterystyczne fragmenty Rozmylania prze-
myskiego. Z opowieci o cudach, jakie czyni³ jako dzieciê Jezus, przytoczmy
szczególnie wyraziste przyk³ady:
Chc¹c takie¿ ine dzieci uczyniæ i ze¿g³y sobie suknie...
a przyd¹c do domu, skar¿y³y macioram, i¿e... (1)
Bie¿¹c jedno dzieciê nieopacznie [sic!] i zwali³o (2)
siê z onej gory... padnie na ziemie i zdechnie. (3)
W przyk³adach z dwu tylko krótkich opowieci wyró¿niæ nale¿y leksem ma-
ciory w znaczeniu ÿmatki dzieci. Jest to u¿ycie najjaskrawiej oddaj¹ce ró¿nicê
miêdzy stanem z koñca wieku XV (czy nawet z pocz¹tku XVI) a wspó³czesnym.
Etymologicznie i fleksyjnie neutralny leksem maciora, wariant stoj¹cy obok ta-
kich, jak maæ (por. fragment ¯ywota w. B³a¿eja maæ tego dzieciêcia p³aczê-
cy po¿¹da³a pomocy), macierz i matka straci³, z wyj¹tkiem leksemu maæ, jakie-
kolwiek ekspresywne, wulgarne, odniesienie do kobiety. Czasownika zwaliæ
mo¿na u¿yæ ekspresywnie, mówi¹c raczej o cz³owieku doros³ym ni¿ o dziecku,
a zdychaæ z widoczn¹ intencj¹ negatywn¹ o wrogu zdychaj jak pies, zdycha
bowiem pies, cz³owiek umiera lub przestaje oddychaæ.
Najwyrazistszym dla naszych rozwa¿añ przyk³adem historycznym jest wy-
raz maciora w znaczeniu ÿmatka cz³owieka. W opisie s³owotwórstwa doby sta-
ropolskiej (Kleszczowa 1996) znajdujemy inne dowody b r a k u p r e c y z j i
wspó³czesnej: maciora tylko ÿsamica dzika, wini, lochy (SJPSz), w³aciwie pra-
wie wy³¹cznie samica (a nie matka!) wini. W formacjach staropolskich z pod-
12
ANTONINA GRYBOSIOWA
stawowym -k- znajdujemy maciorkê pczeln¹ ÿmatkê, królow¹ pszczó³ jako s³a-
by lad szerszego zakresu znaczeniowego d e r y w a t u od maciory. Mog³a to byæ
w staropolszczynie tak¿e ÿmatka pszczó³. Innym ladem odmiennej dystrybu-
cji wariantów fleksyjno-s³owotwórczych opartych na pras³owiañskiej podstawie
mati jest per³owa matka ÿmacica per³owa. I znów trafiamy na interesuj¹cy frag-
ment relacji miêdzy s³ownictwem odnosz¹cym siê do cz³owieka i zwierz¹t. Z kil-
ku wariantów: maæ, macierz, maciora i matka, tylko ten ostatni w odniesieniu do
cz³owieka sta³ siê nie tylko neutralny, ale ma mo¿e mieæ charakter podnios³y
konotacje pozytywne zwi¹zane z aksjologi¹, np.: Matka Polka, Matka Gra-
khów. Do stanu wspó³czesnego jêzyk dochodzi³ stopniowo, eliminuj¹c niektóre
typy ³¹czliwoci, np. maciora, maæ dzieciêcia, i przesuwaj¹c leksemy s³ownic-
twa wspólnego dla istot ¿ywych, a czasem i rolin, w dwu kierunkach ku wia-
tu cz³owieka i ku wiatu zwierzêcia. Derywaty staropolskie, a czasem i wspó³-
czesne, ods³aniaj¹ stan pierwotny, por. maciorka pczelna, per³owa matka; ma-
tecznik ÿlegowisko zwierzyny lenej, poletko-matecznik chryzantem, komórka
mateczna pszczó³ (SJPSz).
Dane zawarte w S³owniku staropolskim pod redakcj¹ Stanis³awa Urbañczy-
ka wzbogaca S³ownik polszczyzny XVI wieku pod redakcj¹ Marii R. Mayenowej.
Jeli idzie o leksemy o znaczeniu ÿistota p³ci ¿eñskiej, która zrodzi³a potomstwo,
mo¿na w nim znaleæ inne dowody na brak opozycji homo animal.
Obszerne has³o maæ z wariantami macierz i maciora, traktowanymi jako
warianty fleksyjne has³owej formy, zawieraj¹ cenne przyk³ady typu:
O dziewico przes³awna matko smêtnych macior (Opec),
Wystawiaj¹ maciory na swe córki wiechy (Bielski),
[Król] powinnoci swej nie czyni¹c, dosyæ pokwapi³ siê na [wezwanie] ma-
ciory. (Pisma Pol.)
Szczególnie wyrazisty jest ostatni przyk³ad, matka króla mog³a byæ w XVI
wieku nazwana macior¹. Jednoczenie leksem ten nazywa samice zwierz¹t ja-
gni¹t (Falimirz), ptactwa gêgawego w kurniku (Rybiñski) i pszczó³ (Klonowic,
Stryjkowski). Nie ma wiêc j e s z c z e podzia³u na s³ownictwo zwi¹zane z cz³o-
wiekiem i ze wiatem istot ¿ywych, które cz³owiek sobie podporz¹dkowa³.
Miêdzy stanem uchwyconym w tekstach z koñca XV wieku a wiekiem XVI,
w którym nastêpuje rozkwit pimiennictwa wieckiego o zró¿nicowanej tematy-
ce, nie widaæ ró¿nic. A wiêc zmiana musia³a siê dokonaæ póniej.
Ten krótki szkic nie pretenduje do pokazania pe³nej historii relacji JOS pol-
skich leksemów maæ, maciora / samica. Ma tylko unaoczniæ zasadnoæ tego ty-
pu badañ. Rozwa¿anie zwi¹zków miêdzy jêzykiem a kultur¹ ma przede wszyst-
kim charakter synchroniczny, opiera siê na tekstach wspó³czesnych, choæ na przy-
k³ad ceni siê etymologiê. Nurt diachroniczny jest reprezentowany s³abiej
(Maækiewicz 1999). Zacytujê fragment artyku³u tej autorki: Jêzykowy obraz
Jak historyk jêzyka polskiego rozumie opozycjê homo animal
13
wiata jest w³aciwie ahistoryczny, zmienia siê, lecz zmienia siê stosunkowo nie-
wiele. Dalej jednak pisze o analizie historycznej i porównawczej i tê uwagê
w pe³ni akceptujê. Zwykle siêgamy do przesz³oci, by znaleæ np. w paremio-
logii odpowiedni¹ ilustracjê tez. Ale mo¿na przecie¿ przyj¹æ kierunek odwrot-
ny i od staropolszczyzny dojæ do wspó³czesnoci.
Wróæmy do Rozmylania przemyskiego. Opowiadanie apokryficzne o cudach
czynionych przez Jezusa zawiera leksemy, które naruszaj¹ w s p ó ³ c z e s n ¹ nor-
mê stylistyczn¹, wspó³czesn¹ wra¿liwoæ estetyczn¹. Kiedy siê ona mog³a uksz-
ta³towaæ? Mo¿na ostro¿nie postawiæ tezê, ¿e sta³o siê to w czasie oddzia³ywania
idei owieceniowych. Ju¿ w Dworzaninie £ukasza Górnickiego zaczyna siê war-
tociowanie jêzyka g r u b e g o, rubasznego Rejowego i przeciwstawianie go jê-
zykowi g ³ a d k i e m u, dwornemu. Charakterystyczne przymiotniki wartociuj¹-
ce zyskuj¹ w okresie Owiecenia pe³n¹ aprobatê pojawia siê nowa opozycja
p o s p o l i t y, g m i n n y p o l e r o w a n y. Mayenowa pisze, i¿ ludzie Owie-
cenia rozumieli tê opozycjê radykalniej ni¿ ludzie Renesansu. Oczywicie autor-
ce nie chodzi³o konkretnie o leksykê, która nas tu interesuje, mylê jednak, ¿e
istnieje jaki kulturowy zwi¹zek miêdzy ideami Owiecenia a na przyk³ad wy-
odrêbnieniem w³anie w tym okresie rodzaju mêskoosobowego i przesuniêciami
w leksyce. Wszak cz³owiek istota myl¹ca odgrywa w wiecie najwa¿niej-
sz¹ rolê dziêki potêdze swego rozumu. Cz³owiek podporz¹dkowuje sobie Natu-
rê porównajmy tu bardzo istotny model tego podporz¹dkowania u Daniela De-
foe (robinsonada).
O roli koncepcji owieceniowych w kszta³towaniu stylu piszê obszerniej
w innym miejscu (Grybosiowa 1998), nie chcê wiêc siê powtarzaæ. Uwa¿am jed-
nak, ¿e spojrzenie diachroniczne pozwala na g³êbsze ujêcie wspó³czesnych opi-
sów leksyki. Mo¿emy bowiem odkryæ tak istotne dla etnolingwisty, ale wci¹¿
l i n g w i s t y, zwi¹zki miêdzy wiadomoci¹ spo³eczn¹ nosicieli jêzyka a jêzy-
kiem, który wspó³tworz¹. Samo stwierdzenie, powszechnie zreszt¹ przyjête, i¿
leksyka ma charakter antropocentryczny, jest zbyt ogólnikowe. S¹dzê, i¿ w XVI
wieku i wczeniej wyp³ywaj¹ce z wielu róde³ kulturotwórczych (mitologia,
chrzecijañstwo) przekonanie o wy¿szoci cz³owieka nie by³o czym nowym. Ale
jak to przekonanie realizowa³o siê, krok po kroku, w jêzyku, mog¹ dopiero po-
kazaæ konkretne prace.
Wykaz róde³
Andrzej D¹brówka, Ewa Geller, Ryszard Turczyn, S³ownik synonimów, Warszawa 1993.
Bogus³aw Dunaj, S³ownik wspó³czesnego jêzyka polskiego, Warszawa 1996.
Encyklopedia powszechna, Warszawa 1983.
Maciej Grochowski, S³ownik polskich przekleñstw i wulgaryzmów, Warszawa 1985.
Inny s³ownik jêzyka polskiego, pod red. Miros³awa Bañki, Warszawa 2000.
14
ANTONINA GRYBOSIOWA
S³ownik jêzyka polskiego, pod red. Witolda Doroszewskiego, t. IXI, Warszawa 19581969.
S³ownik jêzyka polskiego, pod red. Mieczys³awa Szymczaka, t. IIII, Warszawa 19781981.
S³ownik polszczyzny XVI wieku, pod red. Marii R. Mayenowej, Wroc³aw£ód 1981 (cytaty z ha-
s³a maæ podajê we w³asnej transkrypcji, zachowujê skróty u¿ywane w s³owniku).
S³ownik staropolski, pod red. Stanis³awa Urbañczyka, Wroc³aw 1988.
Stefan Vrtel-Wierczyñski, Wybór tekstów, Warszawa 1997.
Bibliografia
Grybosiowa Antonina (1989), Opozycja homo//animal w polu percepcji wêchowej (Na materiale
polskim i s³oweñskim), Prace Jêzykoznawcze, Katowice, s. 7182.
(1998), Liberalizacja spo³ecznej oceny wulgaryzmów, [w:] Cz³owiek dzie³o sacrum, pod
red. Stanis³awa Gajdy, Helmuta J. Sobeczki, Opole, s. 361369.
Kleszczowa Krystyna (1996), S³owotwórstwo jêzyka doby staropolskiej, Katowice [tu: Wstêp].
Maækiewicz Jolanta (1999), Wyspa jêzykowy obraz wycinka rzeczywistoci, [w:] Jêzykowy obraz
wiata, pod red. Jerzego Bartmiñskiego, Lublin, s. 193206.
Mayenowa Maria R. (1958), Ludzie Owiecenia o jêzyku i stylu, Warszawa [tu: Wstêp].
Mosio³ek Katarzyna (1993), Stereotypy psa zawarte w jêzyku polskim, Jêzyk Polski, t. LXXIII,
z. 3.
Jak historyk jêzyka polskiego rozumie opozycjê homo animal
15